W Wielkim Mieście szczęśliwe, kochające się
małżeństwo czekało na narodziny dziecka. Mark, biznesmen, właściciel firmy
sprzedającej nieruchomości i Anet, pani pedagog, która pragnęła tylko zapewnić
dziecku bajeczne życie, bez trosk i zmartwień.
20 marca 1994 r. w Roswell
Hospital , na świat przyszła piękna dziewczynka- Frances.
Nie
dorastała w luksusach, drogich hotelach czy apartamentach, lecz w uroczym,
przytulnym domu w Queens. Niczego im nie brakowało. Mało była zdrowa i rosła jak na
drożdżach, firma dobrze prosperowała, a Anet zawiesiła swą karierę by zająć się
córką, która już od małego kochała rysować.
Kojarzycie datę 11 wrzesnia 2001 roku?
Frances miała wtedy 7 lat. W przedszkolu panowała ospa i
biedaczka wylądowała cała pokryta czerwonymi plamkami w łóżku. Pamięta jak
strasznie ją swędziała skóra a gdy tylko spojrzała w lustro wybuchała płaczem,
dlatego Mark wziął czerwony mazak i sam pomalował sobie całą twarz by wyglądać
jak ona. Wtedy dopiero Fran uśmiechnęła się.
Ucałował ją w czoło, pożegnał z żoną i wyszedł do pracy obiecując, że
przywiezie jej jakąś wspaniałą zabawkę i coś dobrego pod warunkiem, że nie
będzie się drapać. Więcej go już nie
widziała. Stał w korku na Manhattanie, gdy dwa wieżowce waliły się jak domki z
kart. Tyle się działo. Miasto opanował chaos,. Wszędzie biegali ludzie
krzycząc, płacząc. W oczach mieszkańców widać było panikę i strach.
‘Mamo, gdzie tatuś? Obiecał mi piękną laleczkę!’
Po dwóch miesiącach Anet
zebrała cały dorobek i wyprowadziła się z Nowego Yorku na Florydę, do
rodziców. Słoneczne Palm Springs szybko
stało się domem dla Frances, która otoczona miłością matki i dziadków dorastała
bez ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz