piątek, 7 września 2012

Trzask-prask, czyli Lena i wielki pośpiech.

[W związku z tym, że Wy tak cudownie piszecie opowiadania i wspominacie w nich m.in. o mnie, za co Was kocham jeszcze bardziej, i ja postanowiłam coś naskrobać speszyl for ju. Nie wyszło mi to tak dobrze jak Wam, ale za to starałam się uwzględnić większą ilość moich districtowych cukiereczków: Grejsi, Nejta, Avcię,Scar, Zack'a,Destiny,Jas i Ori. Przepraszam jeśli kogoś pominęłam, ale po prostu więcej się Was upchać do jednego tekstu nie dało :D]

Idealny poranek to taki, kiedy wiesz, że czeka cię w ciągu dnia coś dobrego i nic ci nie wiadomo o niezbyt przyjemnych rzeczach, które mogą nastąpić w ciągu najbliższych kilkunastu godzin. Kiedy dodasz do tego piękną pogodę, świeżą pościel i odpowiednią ilość czasu, który poświęciłeś na sen, osiągniesz zamierzony efekt i obudzisz się we wspaniałym humorze. To właśnie udało mi się osiągnąć dzisiaj, a jest piątek, siódmy września. Wszystko jest w jak najlepszym porządku mimo, że zaczął się rok szkolny i ukochane wakacje pełne imprez i alkoholu nieubłaganie się skończyły. Swoją drogą chuj mnie strzela jak o tym pomyślę, ale powróćmy do wątku, który na moment najwyraźniej zgubiłam i udajmy, że wcale nie wspomniałam o tym dramatycznym zakończeniu pewnego dwumiesięcznego etapu życia.
W każdym razie obudziłam się wypoczęta i pełna energii. Po wykonaniu kilku rutynowych porannych czynności, by nikt nie mógł narzekać na nieprzyjemny zapach z moich ust (swoją drogą niektórym z was też radzę wbić sobie do waszych uroczych główek, że codziennie rano się myje zęby, bo śmierdzi wam z mordy) i na potargane włosy, zeszłam po schodach do kuchni i zjadłam śniadanie. Nie zamierzałam iść do szkoły, przez co nieświadomie uśmiechałam się do rodziców szykujących się do pracy, myślami będąc już na wagarach. Wziąwszy torbę opuściłam ukochany dom i ruszyłam w stronę plaży, bo tam umówiłam się z Avery i Grace. Av była przebojową i jakoś momentami wyjątkowo roztrzepaną blondynką, z którą wygłupiałam się jak z żadną inną, a Grejsi moją kochaną siostrzyczką (oczywiście nie na serio), której uwielbiałam dokuczać [tak, kochanie, kolor potępienia na czacie i tak zawsze będzie Twój], ale która zawsze mi to wybaczała. Na Jasmine w takich sprawach nie miałam co liczyć, bo dziewczę było zbyt ułożone oraz za bardzo kochało książki i naukę, by opuścić lekcje. Megan natomiast chwilowo gdzieś przepadła, o ile się nie mylę, zajęta na zmianę podrywaniem i zbywaniem jakiegoś zabójczo przystojnego blondyna będącego członkiem drużyny futbolowej. W tym była dobra, to jej trzeba było przyznać. Owijała sobie każdego wokół palca, a gdy coś ją naszło, kazała mu spadać. Potem znowu go do siebie przyciągała, a ten idiota wierzył, że tym razem się nim poważnie zainteresowała i znowu padał jej ofiarą. W zasadzie nic mi do tego. Liczy się fakt, że mnie traktowała jak należy, a ja lubiłam ją za to jak się zachowywała, gdy spędzała czas w moim towarzystwie. Wracając jednak do dziewczyn wspomnianych na początku, obie czekały w umówionym miejscu, gdy się tam zjawiłam i kiedy do nich podeszłam akurat zwijały się ze śmiechu na piaszczystym podłożu. Próbowałam się dowiedzieć co jest powodem ich uciechy, ale niestety nie były w stanie mi odpowiedzieć, więc uznałam, że nie chce mi się drążyć tematu i próbować wydobyć informacji od tych wariatek (które notabene uwielbiałam), szczególnie że raczej nie było to nic wybitnie interesującego. Rozłożyłam obok nich swój koc i zaczęłam opalać swoje, rzecz jasna piękne, zgrabne ciało. Spędziłyśmy tak parę godzin, na przemian leżąc plackiem i kąpiąc się w oceanie. Opowiedziałyśmy też Avery o imprezie w pokoju wspólnym, którą ona opuściła, a na której byli uczniowie z innej szkoły i działo się sporo. Gra w butelkę była zaskakująco owocna, ponieważ młodzież dopuszczała się naprawdę odważnych czynów (ja również zostałam do nich zmuszona). Szczerze mówiąc zrozumiałam wtedy, że otacza mnie banda niewyżytych seksualnie degeneratów. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal się z nimi zadaję, bo są po prostu najlepszymi ludźmi na świecie.
Gdy nadeszła odpowiednia pora, otrzepałam się dokładnie z piasku i pożegnawszy z przyjaciółkami, wróciłam do domu jakby nigdy nic. Po drodze minęłam Zack'a i umówiłam się z nim na później, by zrealizować przepis na ciasto malinowe. Dopiero gdy brałam prysznic, przypomniało mi się, że byłam również umówiona z Oriane. Po niezbyt długim procesie myślowym doszłam do wniosku, iż jakoś pogodzę oba spotkania i zjawię się na obu. Ewentualnie odrobinę spóźniona na jedno z nich. Dlatego w pośpiechu dotarłam do domu chłopaka, wcześniej wpadając do sklepu i miotając się w zbyt długiej kolejce jak człowiek zespołem nadpobudliwości psychoruchowej. Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko zrobić ciasto, a że nie chciałam wychodzić na nieuprzejmą, niegrzeczną czy coś w tym rodzaju, nie powiedziałam mu, że trochę-bardzo się spieszę. W zasadzie nie omieszkałam nawet wypomnieć mu podczas pieczenia, że siedział na imprezie z genitaliami na wierzchu i usiłował wtedy grozić Jamesowi [musiałam xD], bo do tej pory bawiło mnie to do tego stopnia, że śmiejąc się spadałam z krzesła. Potem spróbowaliśmy po kawałku naszego dzieła i okazało się, iż wyszło idealnie. Zadowolona, ale też zmartwiona spóźnieniem, wyszłam od niego i  skierowałam się do domu Oriane. Nie było mi jednak dane do niego dotrzeć. Na jednej z ulic spotkałam Scarlett, z którą ostatnio wybrałyśmy się w spontaniczną podróż i poznałyśmy uroczych surferów. Tak się składało, że kochałam z nią szaleć i zdarzało się to nam dość często. Nie mogłam tak po prostu jej wyminąć,musiałam zatrzymać się na chwilę. Skończyło się to tak, że gadałyśmy przez parę minut, a ja kompletnie zapomniałam, że miałam szybko dotrzeć do innej brunetki. Gdy oprzytomniałam, pożegnałam przyjaciółkę i puściłam się biegiem do Ori. Z miłości do tej przecudownej dziewczyny spieszyłam się tak bardzo, że nie wyrobiłam na zakręcie a dodatkowo zahaczyłam torbą o wystający kawałek metalu z rynny i runęłam jak długa na chodniku, przy okazji mocno uderzając nogą o krawężnik. W tym momencie usłyszałam jakiś dziwny trzask i zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zaraz potem poczułam ból najprawdopodobniej w kości piszczelowej. Po próbie ruszenia nogą byłam już prawie pewna, że ją złamałam i właśnie wtedy zobaczyłam dwie zbliżające się w moim kierunku znajome postacie. Destiny i Nate. Muszę przyznać, że na początku nie za bardzo im kibicowałam i nie chciałam by byli razem, ponieważ pragnęłam przede wszystkim szczęścia chociaż jednej z moich dwóch zakochanych w nim przyjaciółek. Z biegiem czasu jednak doszłam do wniosku, że rudowłosa nie jest taka zła, a później zaczęłam się z nią nawet przyjaźnić. Było to dla mnie kompletnym zaskoczeniem, ale dziewczyna była naprawdę fajna, a więc udzieliłam tej dwójce błogosławieństwa [znajcie moją łaskę ;d]. Jeśli chodzi o krótki komentarz do drugiej osobistości; o Nejcie nie muszę nic chyba mówić, bo wiadomo już wszem i wobec, że chłopiec jest moim ulubieńcem i uwielbiam jego poczucie humoru. 
Patrzyłam jak podchodzili do mnie, ona z zaniepokojonym wyrazem twarzy, on z rozbawionym. Na powitanie nazwał mnie ofiarą losu i zamiast jakoś pomóc, zaczął wypytywać gdzie się tak spieszyłam, że musiałam biec. Usłyszawszy całą historię dnia oraz szczegóły upadku, uśmiechnął się szeroko mówiąc: "Łeb jak sklep, ale półki puste". Już to kiedyś od niego słyszałam, dlatego mimowolnie wybuchnęłam śmiechem.

4 komentarze:

  1. ["Z miłości do tej przecudownej dziewczyny spieszyłam się tak bardzo, że nie wyrobiłam na zakręcie a dodatkowo zahaczyłam torbą o wystający kawałek metalu z rynny i runęłam jak długa na chodniku, przy okazji mocno uderzając nogą o krawężnik. "

    Tak, my też cię kochamy, słońce <3 Tylko czasem docieraj i nic sobie nie łam z tej miłości, chociaż wiem, że spotkanie mnie i Ori jest warte każdego poświęcenia <3

    Ta skromność ^^

    Kocham cię, ale zabiję, że musiałam czytać niewyjustowany <3]

    OdpowiedzUsuń
  2. Destiny Salvage8 września 2012 00:37

    [''(swoją drogą niektórym z was też radzę wbić sobie do waszych uroczych główek, że codziennie rano się myje zęby, bo śmierdzi wam z mordy)'' Lenka jak zawsze urocza <333

    Destiny nie jest jednak taka zła! :D O wow! :D

    Nejciak, mamy błogosławieństwo, możemy się chajtać!!! <3]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Nadal będę ubolewać nad tym paskudnym kolorem, chociaż tutaj wyszedł mniej sraczkowaty niż na chacie wygląda XD
    A teksty Twoje oczywiście zawsze rozbrajające i jedyne w swoim rodzaju <3 Uwielbiaaaaaaam!]
    / Grejsi

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Kobieto? SKŁADAM CI POKŁONY xD Rozbawiłaś mnie i dzięki Ci za to xD "Łeb jak sklep, ale półki puste"? Dokładnie tak bym to sama ujęła, gdybyśmy prowadziły tego typu wątek z upadkiem Lenki <3 Nejciak to jednak jest niedobry, co nie? xD I taaaak <3 błogosławieństwo, to teraz wszystkich oficjalnie musimy zaprosić na imprezę zaręczynową, a później wypasiony ślub i wesele na plaży ;3 <3 ]

    OdpowiedzUsuń