niedziela, 29 stycznia 2012

"Jeden krok do przodu przybliży cię do przyszłości, lecz jeden krok w tył nie cofnie tego, co już było.”



W Wielkim Mieście szczęśliwe, kochające się małżeństwo czekało na narodziny dziecka. Mark, biznesmen, właściciel firmy sprzedającej nieruchomości i Anet, pani pedagog, która pragnęła tylko zapewnić dziecku bajeczne życie, bez trosk i zmartwień. 
20 marca 1994 r. w Roswell Hospital , na świat przyszła piękna dziewczynka- Frances. 

Nie dorastała w luksusach, drogich hotelach czy apartamentach, lecz w uroczym, przytulnym domu w Queens. Niczego im nie brakowało. Mało była zdrowa i rosła jak na drożdżach, firma dobrze prosperowała, a Anet zawiesiła swą karierę by zająć się córką, która już od małego kochała rysować.
Kojarzycie datę 11 wrzesnia 2001 roku?
Frances miała wtedy 7 lat. W przedszkolu panowała ospa i biedaczka wylądowała cała pokryta czerwonymi plamkami w łóżku. Pamięta jak strasznie ją swędziała skóra a gdy tylko spojrzała w lustro wybuchała płaczem, dlatego Mark wziął czerwony mazak i sam pomalował sobie całą twarz by wyglądać jak ona. Wtedy dopiero Fran uśmiechnęła się.  Ucałował ją w czoło, pożegnał z żoną i wyszedł do pracy obiecując, że przywiezie jej jakąś wspaniałą zabawkę i coś dobrego pod warunkiem, że nie będzie się drapać.  Więcej go już nie widziała. Stał w korku na Manhattanie, gdy dwa wieżowce waliły się jak domki z kart. Tyle się działo. Miasto opanował chaos,. Wszędzie biegali ludzie krzycząc, płacząc. W oczach mieszkańców widać było panikę i strach. 


‘Mamo, gdzie tatuś? Obiecał mi piękną laleczkę!’
Po dwóch miesiącach Anet zebrała cały dorobek i wyprowadziła się z Nowego Yorku na Florydę, do rodziców.  Słoneczne Palm Springs szybko stało się domem dla Frances, która otoczona miłością matki i dziadków dorastała bez ojca. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz