niedziela, 30 września 2012

Zawieszenie bloga

Naprawdę nie chciałam by do tego doszło, ale z drugiej strony nic nie trwa wiecznie. Każdy, nawet najlepszy blog musi przeżyć swój nienajlepszy okres. Ja jestem zdania, że jeśli już raz miało ten upadek, to będzie się to zdarzało coraz częściej, aż do momentu, gdy nikt nie będzie miał siły o niego walczyć. Szczerze pokochałam DP. Był to jeden z trzech blogów, na których naprawdę dobrze i co ważniejsze długo się bawiłam. Jesteście najlepszą ekipą na świecie i uważam, że zasługujecie na coś lepszego niż tą namiastkę imprezowego bloga, którym ostatnimi czasy stała się ta strona. Wolę to zakończyć, póki jeszcze blog jest coś wart, a nie w momencie gdy nikomu już się nie będzie chciało, a część będzie tu siedziała tylko przez sentyment, chociaż tak naprawdę najchętniej by się stąd wypisała. Piszę o zawieszeniu, nie usunięciu. Ponieważ nie wiem, czy któregoś dnia nie podejmę z Jasmine decyzji o reaktywacji. Chociaż zapewne nie nastąpi to zbyt szybko. Trzeba odpuścić, kiedy jeszcze jesteśmy pełni dobrych wspomnień związanych z czasem poświęconym District Party. Bo można sobie mówić co się chce, ale według mnie to był jeden z lepszych blogów grupowych, na niewielu jest taka atmosfera, tyle zabawy i takiego poczucia przynależności. To nie były tylko nudne wątki, to były niesamowite i cholernie zabawne imprezy na czacie, na których mieliśmy okazję tak naprawdę się poznać. Właśnie to chciałam uzyskać, gdy zakładałam tę stronę. Szkoda tylko, że tak szybko się to skończyło. 
Zawieszam tego bloga też dlatego, że nie mam siły i czasu zajmować się administracją, szczególnie, że ostatnio robiłam to w pojedynkę, bo Jas była wiecznie nieobecna (spokojnie, nie mam do ciebie pretensji i to rozumiem :). Dlatego też podjęłam tę trudną decyzję w pojedynkę. Jedyne na co jeszcze mam chociaż odrobinę ochoty to prowadzenie jakiejś postaci, ale mimo, że uwielbiam swoją Lenkę, to i ona już trochę mi się znudziła. Jak wspominałam, chciałam założyć nowego bloga, ale to nie ma sensu, skoro tak naprawdę nie chcę być za to wszystko odpowiedzialna. Dlatego wpadłam na pomysł. Nie chcę się z Wami rozstawać, kocham Was wszystkich. I uważam, że powinniśmy się znaleźć razem gdzieś indziej. Zrobić pewnego rodzaju przeprowadzkę z nowymi postaciami. Wybrałam blog, na którym chcę się znaleźć i o który według mnie warto walczyć (bo ostatnio trochę podupadł, ale myślę, że jest naprawdę fajny i bez trudu się go odbuduje). Jest to blog, który wcześniej była na onecie jako binions-horseshoe. Teraz to the-bellagio.blogspot.com . Niecodzienna tematyka, tak jak lubicie. Poza tym ja już się tam zapisałam (Marissa) i czekam aż do mnie dołączycie. Możemy przeżyć wspólnie kolejne wspaniałe chwile, ale w nieco innym stylu i okolicznościach.
 Mam nadzieję, że tam dotrzecie. 

wtorek, 25 września 2012


Randy Meiser
19.02.1995 r., Palm Springs
klasa II | profil IT
kółko taneczne gr. II

Randy od zawsze mieszka w Palm Spring, z rodzicami i starszą siostrą oraz jej niedawno narodzonym synkiem. Jego ojciec jest sędzią sądowym, a matka psychologiem. Oboje są bardzo zapracowanymi ludźmi, ale dzięki temu pieniędzy starcza im na wszystko. Może nie poświęcili zbyt dużo swojej uwagi dzieciom, ale za to ich potomkom nigdy niczego nie brakowało. Zarówno Randy, jak i Sophie, zawdzięcza swoim rodzicom wiele. Może nie jest on jakimś przykładnym synem, ale stara się jak tylko może, aby nie przeszkadzać rodzicom w ich codziennych zajęciach. Jest osobą niezwykle towarzyską, ale i on czasami potrzebuje chwili samotności. Wtedy udaje się w jakieś prawie nieodwiedzane przez innych miejsce i myśli o tym i o tamtym. Posiada wielu znajomych, ale głównie trzyma się z Noelle, Timothym, Davidem, Amelią i Paige. Tą ostatnią lubi najbardziej, a właściwie to ją kocha, ale za każdym razem gdy próbuje wyznać jej miłość, zmienia szybko temat na coś innego. To właśnie z tą piątką spędza najwięcej czasu. Razem imprezują, wygłupiają się i robią cokolwiek byleby się nie nudzić.


W grupie sześciu przyjaciół to on jest największym wesołkiem. Ciągle żartuje, wygłupia się. Zachowuje się tak jakby żył beztrosko. Nie jedna osoba mu tego zazdrości. Uwielbia wszelakie imprezy, dlatego też na wielu jest widywany, przeważnie w otoczeniu jakichś ślicznych dziewczyn, które myślą, że on poświęci im swoją uwagę. Właściwie to jego życie to mogłaby być jedna, wielka, niekończąca się impreza i w ogóle by mu to nie przeszkadzało - pewnie dlatego, że ciągle się bawi. Nie odmówi dobrego alkoholu czy też fajek, ale nad wzięciem narkotyków już by się zastanawiał, bo od tego ostatniego uzależnić by się nie chciał. Nie obchodzą go obowiązujące innych reguły. Zresztą on często ma pozwalane na więcej i każdy mu wszystko wybacza, dzięki jego przyjaznemu usposobieniu. Nie potrafiłby zrobić komuś krzywdy. Skupia się na tym, aby jego życie było zawsze jak najintensywniejsze, szczęśliwe i pełne uśmiechu - trzeba przyznać, że mu to wychodzi. Często łamie zasady i robi zakazane rzeczy, przez co dziewczyny go uwielbiają. Lubi flirtować, spotykać się z różnymi "panienkami", ale i tak najchętniej robi to z Paige. Dla swojej rodziny byłby w stanie poświęcić wszystko. Uwielbia spędzać wolny czas ze swoim siostrzeńcem, dzięki temu stał się osobą bardziej troskliwą i opiekuńczą.


Dobrze zbudowany, przystojny brunet mierzący sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Wygląda na starszego niż w rzeczywistości, więc nie ma problemu z wchodzeniem do klubów i zakupywaniem alkoholu. Włosy ma przystrzyżone w charakterystyczny sposób - z boków krótsze, na górze dłuższe. Zawsze stawia je na żel. Posiada zielone tęczówki. Trudno się oprzeć jego hipnotyzującemu spojrzeniu. Posiada pełne usta, które często układają się w szeroki uśmiech. Na jego twarzy widnieją nieliczne piegi. Nie lubi swojego dołeczka w brodzie. Ubiera się bardzo różnie, ale zawsze tak aby czuł się wygodnie, komfortowo. Zresztą jakkolwiek by się nie ubrał to i tak by dobrze wyglądał. Meiser podoba się dziewczynom, kobietom - jednak to nie powinno nikogo dziwić.


Po domu często chodzi bez górnych części ciuchów. Ciągle coś robi, bo nie lubi się nudzić. Potrafi gotować, a przede wszystkim lubi to robić. Uwielbia muffinki i niechętnie dzieli się nimi z innymi. Kocha taniec i nie wstydzi się oddawać temu zajęciu przy innych. W przyszłości chciałby wypuścić własną sieć gier komputerowych.

I jest Randy :) Mam nadzieję, że postać przypadnie Wam do gustu. :)
Zapraszam do wątków i powiązań.

czwartek, 13 września 2012

Marika Wilson


                                                                        HISTORIA

 
Claudine Rivalor była kobietą samolubną i bezczelną. Nie wychowywała się w bogatej rodzinie. Jej matka była bezrobotna, zajmowała się domem i wychowywaniem piątki dzieci. Ojciec był hydraulikiem i marne pieniążki zarabiał. Tak, tak, życie jak w raju. No ale co tu poradzić? No nic, taki los.
Yvette Rivalor pragnęła dla swoich dzieci, jak najlepiej. Chciała by uważali, że najważniejsza jest miłość i rodzina. I chyba jej wyszło.
Roxane, Etienetee, Jonathan, Andre i Claudine byli skromni i pełni miłości. Ba! Ta ostatnia wcale taka nie była!
Claudine w każdej chwili znęcała się nad rodzeństwem, uprzykrzała życie innym osobom i uważała się za pępek świata.
Matki ani ojca nie słuchała, chyba nawet zbytnio nie kochała. Kilkanaście osób uważało, że w Claudine budzą się zmysły psychopatki. Tak, to nie była prawda!
Pewnego dnia piętnastoletnia Claduine uciekła z domu i poszła na imprezę z swoją koleżanką.
W klubie było dużo osób, przede wszystkim chłopaków.
W padł jej w oko wysoki brunet, pewnie starszy od niej o rok czy dwa lata. Nic wielkiego!
Wreszcie gdy zdecydowała się zagadać do niego, odkryła że jest to naiwny, bogaty chłopczyk. Miał zaledwie szesnaście lat.
Ochrona wpuszczała każdego, nie pytając o wiek, co Rivalor się podobało.
Szybko zaczęła go kokietować, aż w końcu chłopak dał jej swój numer telefonu.


 Spotykali się przez kilka dni. W końcu chłopak oszalał na jej punkcie, a gdy byli sami w jego wielkiej rezydencji (raczej jego rodziców) szybko wylądowała z nim w łóżku.
Myślała, że nic takiego nie robią, więc korzystając z przyjemności, dość często z nim spała.
Aż w końcu w marcu 1993 roku, odkryła że jest w ciąży.
Wyznała to chłopakowi, a ten jej się oświadczył. Ślubu jeszcze nie było, musieli czekać do osiemnastki. Wtedy mogli się pobrać.
26 grudnia 1993 roku, Claudine urodziła córeczkę. Zdecydowali, że będzie miała na imię Marika Amelia.
Dwa lata później, młodzi wzięli ślub, co Claudine cieszyło, chociaż Ethana nie kochała. Liczyły się jego pieniądze.
Już od początku dziewczyna nie była wierna. Zdradzała swojego męża nawet z jego najlepszymi przyjaciółmi.
Marika rosła z dnia na dzień. Aż w końcu nadeszły jej czternaste urodziny. Tego dnia nigdy nie zapomniała.
W dniu urodzin ujrzała swoją matkę całującą się z bratem jej ojca. Nagle poczuła do matki obrzydzenie. Bo jak na czternastolatkę była mądrą dziewczyną.
Było jej żal ojca widząc, jak bardzo kocha jej mamę. A ona wcale go nie kochała. Ba! Kochała! Jego pieniądze.
Każdego dnia patrzyła z matką na obrzydzenie, a ta, głupia, nie wiedziała że jej córka o wszystkim wie.
Powinna była się wstydzić tego, co robiła. Jak ona mogła. Kurcze, co ojciec jej takiego zrobił że tak go traktowała?
Pewnego dnia rodzice Mariki kłócili się. Pierwszy raz odkąd się pobrali. Pierwszy raz w swoich uszach, Marika słyszała krzyki.

  Trwało to dość długo. Ojciec krzyczał na matkę, że go okłamuje. Ta jeszcze bezczelnie mówiła, że nie! Zdenerwowana Marika wpadła wtedy do gabinetu ojca (gdzie ojciec pracował. W końcu miał swój hotel) i wykrzyczała matce w oczy, że kłamie ojca. Że widziała ją całującą się z ojca bratem, wujem Nathanem.
Od tamtego dnia wszystko zaczęła się walić. Wkrótce rodzice Mariki wzięli rozwód, a Marika została przy ojcu. Przecież jej matka praktycznie ją nie kochała. Za to dziewczyna była oczkiem w
głowie tatusia. Dlatego sąd zdecydował, że będzie przy ojcu. To była jedyna dobra wiadomość. Bo Marika była raczej bardziej zżyta z ojcem niż z matką. A sama myśl, że musiałaby z nią mieszkać i patrzeć jak każdego dnia w mieszkaniu zjawiają się mężczyźni, kto wie, może i nawet kobiety, to chyba prędzej by się zabiła!A jak wiadomo Marika była trudnym dzieckiem.
Z biegiem czasu zaczęła się zmieniać, a wszystko dzięki ojcu. Zaczęła otwierać się do ludzi, zawierać różne
przyjaźnie no i uśmiechać.
   Gdy Marika miała piętnaście lat, jej ojciec zapisał ją do szkoły im. Amelie Dupont. Na początku miał z nią łatwo. Dziewczynka nie sprawiała kłopotów, ale gdy skończyła osiemnaście lat, zaczęło się piekło.
  Ethan chodził prawie co dzień do szkoły i widział swoja córkę siedzącą w gabinecie dyrektora na fotelu.
Teraz jest już trochę lepiej. 




 CHARAKTER

    
  Marika raczej odziedziczyła charakter po ojcu niż po matce.
Nigdy jakoś specjalnie nie ciągnęło ją do innych ludzi. Zawsze była samotnikiem. Trochę się to zmieniło po odejściu matki. 
Zaczęła rozmawiać z innymi, zawierać przyjaźnie, chodzić do miasta i częściej uśmiechać.
Kiedyś była zamknięta w sobie i zawsze miała głowę w chmurach. Dalej tak jest, ale teraz trochę częściej otwiera buźkę.  Łatwiej jej się rozmawiało z innymi, jak i dalej.
Być może dlatego, że łatwo jej zrozumieć innych, jej przyjaciele nie wyobrażają sobie życia bez niej. 
  Jest aktualnie nieśmiałą nastolatką. Każdy może na nią liczyć i raczej jest skłonna do pomocy. U niej każdy szuka pocieszenia, rady, jak i zabawy. Przy niej nie da rady się, ani  smucić czy zadręczać myślami.
Ona uważa że życie to krótka długa chwila z której trzeba korzystać.
   Potrafi zmienić w naukę w coś niezwykłego. A jak to robi? Ma wyobraźnie z której korzysta.
Jest romantyczką i jakoś nie jest skłonna do tego by jakiegoś chłopaka podrywać. No dobra, dobra. Jakoś jest, ale to w końcu kobieta! A co za kobieta nie podrywa płci przeciwnej? Ale jak się zakocha to na zabój! Jednakże nie zdarza się to często. Jak już się zakocha to na zawsze. 
  A teraz uwaga! Jest chętna do romansów z nauczycielami, bo czemu to ma zaszkodzić? A przecież na wiek się nie patrzy. Do czasu. Żartowałam! Kto by w to uwierzył. 
Gdy ma zły dzień zazwyczaj nie wychodzi z pokoju i ogląda filmy. MUSI siedzieć sama, bo inaczej stanie się coś złego. 



    WYGLĄD

Widząc ją w mieście, idącą przed siebie, niczym takim się nie wyróżnia. Bląd włosy, błękitne oczy, typowo ubrana i okulary przeciwsłoneczne. Co w tym takiego wyjątkowego? Nic! I może przez to, zawsze inni czują, że jest niewinna i cicha? Dlatego uważają, że muszą się nią opiekować?Zdecydowanie tak! Ale nie oznacza to od razu, że ona taka jest! Marika, jak już wspomniałam, ma długie bląd włosy, gęste i lśniące. Zazwyczaj to ujrzysz ją z rozpuszczonymi niż spiętymi. A jeśli już nawet, to tylko w luźny warkocz po boku lub wysoki kucyk. Nic innego. Marika nie farbowała włosów.
A czym to patrzy na świat? Oczami, jak inaczej Została obdarzona dużymi, błękitnymi oczami. Nie używa soczewek, gdyż uważa, że mimo iż ma dość popularny kolor oczu, to u niej wyglądają wyjątkowo! 
 Ma jasną  karnację.Stawia raczej na naturalny make-up.Maskara, jasny cień i błyszczyk. Jednak z balsamów nie zrezygnuje! Zawsze musi mieć gładkie ciało i piękne nogi.
A co do jej ciała! Marika jest zgrabna, figurę odziedziczyła po matce.
  Drobne ręce i dłonie, kształtne piersi, nie za duże, nie za małe, wcięcie w talii, tzw. klepsydra, szerokie biodra, zgrabna pupa i szczupłe nogi.
Co do jej wzrostu, to jest dość wysoka, gdyż mierzy metr siedemdziesiąt dwa.
Jaki jest jej styl ubierania? Oryginalny. Ubiera się modnie, ale na swój sposób. Często ujrzysz ją w koszulach i marynarkach w pastelowych odcieniach, spódnice w stylu retro, czy spodnie tzw. marchewki (u góry szerokie, a u dołu obcisłe). Stawia jednak raczej na spodnie. Uwielbia właśnie spodnie typu marchewki, które już wymieniłam i stylu retro. Zawsze muszą być beżowe, łososiowe, białe i jasnożółte.
A jaki jest jej ulubiony zestaw? Biała koszula, z kilkoma rozpiętymi guzikami, czarna marynarka lub bez niej, spodnie typu marchewki w łososiowych odcieniach i beżowe szpilki, a do tego pierścionki i beżowa torebka.
Z spódnicą? Zawsze ujrzysz ją z bluzkami z krótkim rękawem i najlepiej w pastelowych odcieniach.








UZALEŻNIENIA

  *Kawa – nie wyobraża sobie życia właśnie bez tego napoju, jeśli można go tak nazwać. Codziennie rano, gdy wstaje, pije mocną kawę. 
*Książki – bardzo lubi czytać, ale jest wybredna! Jedyne co może czytać, to romanse historyczne i fantasy. Ma bardzo dużo książek w mieszkaniu. Cały regał, a do tego połowa drugiego.
*Papierosy – a co jeśli kobieta pali? Traci wtem swój urok? Marika sądzi, że nie, gdyż sama pali. Rzadko bo rzadko, ale pali. W sumie nawet nie można nazwać tego uzależnieniem.
*Czekolada – tak, można to nazwać uzależnieniem. Panna Wilson kocha czekoladę mocniej niż kawę czy książki. Gdyby ktoś nie uwierzył w jej miłość do czekolady, mogłaby zjeść kilkanaście tabliczek, a nawet wylać sos z czekolady na siebie czy wypić.




CIEKAWOSTKI

ma chorobę lokomocyjną
~ ma bardzo dziwną fobię; boi się komarów
   ~ zaczynaj od klasyki, idąc w stronę rocka i popu, kończąc na hip hopie, to właśnie te typy muzyki słucha Marika
~ gdy się nudzi ogląda filmy i bajki Disney.
~ ma wielki szacunek do osób starszych czyli seniorów.
~ uwielbia dzieci!
~ uwielbia oglądać filmy, a w szczególności horrory i komedie, więc przyjdź do niej i zróbcie wieczorek z filmami. Obowiązkowo popcorn, pizza i cola!
~ jej ulubiony cytat Woody'ego Allena, to:Jedyne czego żałuję w życiu, to tego, że nie jestem kimś innym.
skrycie kocha śpiewać
 jest dziewicą
~ zazwyczaj maluje paznokcie na różowo lub niebiesko
~ nie cierpi zimy
~ najbardziej lubi kawały o blondynkach
~ boi się żółwi
~ uważa, że nie jest atrakcyjna
~ miała tylko jednego chłopaka
~ chciałaby mieć dójkę dzieci ( syna i córkę )
~ jak będzie miała syna nazwie go Josh



        ------------------------------------------------------------------------------------              
 INNI O MARICE

„Jak pamiętam było, to dziecko pozbawione wiedzy z wielką wyobraźnią! I taką ją zapamiętałam. Słyszałam jednak, że w liceum stała się  osobą inteligentną.''

Wychowawczyni z podstawówki

„Z nią to był ubaw! Tak możemy tylko my powiedzieć. Lubiliśmy się dlatego, że oboje byliśmy skryci i zamknięci. ''
Kolega

„Nie mówcie mi o niej, bo aż mi się źle robi! To była psychiczna osoba, chcę o niej zapomnieć!”

Wróg

„Moja ulubiona kuzynka. Uwielbiam ją i kocham!”

Kuzynka Wilson

„Przypomina mi blondynkę z lat 50. XX wieku”

Przypadkowo spotkana osoba w mieście

„Daje mi korki z historii, nie znam jej! Ale jest seksi. Mama mówi, że jestem za młody”

Uczeń z 6 klasy podstawówki
„Po prostu ją kochamy!”
                                                                                                                                            Przyjaciele 


                                  
              
• M E T R Y C Z K A •

19 lat
Urodzona 26 grudnia 1993 roku w Londynie
Córka Francuski i Brytyjczyka
Wynajmuje apartament 
…...................................................................................................................
M a r i k a  W i l s o n
a raczej
Marika Amelia Wilson
…....................................................................................................................

Chodzi na  zajęcia gimnastyczne i taneczne

...................................................................................

Album / Powiązania / 
[Karte zmienię. Dałam taką na początek. Zapraszam do wątków i powiązań. ] 

środa, 12 września 2012



if I lay here
if I just lay here
would you lie with me and just forget the world?

4 września.

Znowu zaczynam popadać w problemy mojej natury. Sam lepiej wiesz, że jak zwykle nie oznacza to niczego dobrego i to mnie zmotywowało do napisania. Jesteś w zasadzie jedyną osobą, która zna mnie na tyle dobrze, żeby mi pomóc. Wiesz, że sama się z tego nie wyciągnę. Strasznie mi Ciebie brakuje. Ledwo się pożegnaliśmy, dziś mijają trzy lata odkąd wyjechałeś. No i co zrobiłeś debilu? Zostawiłeś mnie samą na pastwę mojej matki, którą też znasz lepiej niż ja. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co narobiłeś, więc wracaj. Nakazuje Ci wrócić do Palm Springs ! Nakazuje Ci wpaść do mojego mieszkania tak jak to zrobiłeś pół roku temu. Masz się oprzeć o ścianę, zapukać i uśmiechnąć na powitanie. Tęsknie za Tobą stara krowo, więc zabieraj swoje brytyjskie manatki, pożegnaj te wszystkie pasztety i przyjedź, proszę, przyjedź.

6 września

Nie wiem, czemu mi nie odpowiadasz. To nie listy kochany, to pieprzony mail. Wchodzisz i odpisujesz cokolwiek. A jeśli mi do jutra nie odpiszesz, to jedyną rzeczą, która Cie usprawiedliwi, to bilet do Palm Springs. Przecież nie jesteś już zależny od swoich rodziców, możesz robić co chcesz. Więc możesz zapakować swój tłusty tyłek do samolotu i być tutaj?
Wczoraj znowu poszłam za salon. Jak zwykle byli tam wszyscy. Nora przefarbowała się na różowo, wiesz? Wygląda jeszcze bardziej zdzirowato niż zwykle. Poza tym wszystko wygląda mniej więcej tak samo, jak wtedy, kiedy zabrałeś mnie tam pierwszy raz. Gdyby nie Ty, nic by mi się dziś nie działo. Josh zaproponował małe co nieco, nie chciał nawet żadnych pieniędzy. Dobrze, bo nie miałam przy sobie grosza. Wszystko wydałam wcześniej na ćwiartkę wódki. Tak, poszłam tam i byłam przy tym pijana. Nie jestem z siebie dumna, nie chodzę nawet do szkoły. Ostatnio wszystko o czym myślę to dragi. Boje się, że znowu mnie to wciągnie. Boje się, że nie będę mogła przestać. Rozumiesz już czemu Cie potrzebuje? Zawsze mnie wyciągałeś, dostawałam kilka razy po twarzy i dochodziłam do siebie. Nawet nie mam gdzie pójść, bo tu nikt nie wie o moim problemie. Nie chce im mówić, mają swoje problemy.

8 września

To już jest po prostu chamstwo z Twojej strony, wiesz? Taki niby wielki przyjaciel, a odzywa się łaskawie raz na dwa lata. No co? Mój limit konsultacji i spotkań na ten okres został wyczerpany? Wiesz co Dave? Pieprz się. Tak ! Pieprz się i ten swój nowy snobistyczny świat. Mam wyjebane na wasze paskudne śniadania i całą Kate Middleton. Chodziło mi tylko o kilka słów otuchy, o parę dni razem. Tak jak kiedyś. Byłeś dla mnie jak brat. A teraz? Teraz najchętniej w ogóle bym o Tobie zapomniała. Bo i po co pamiętać mi o kimś takim jak Ty? Wal się na ten świński ryj, wal się Dave !

9 września

Nienawidzę Cie ! Mógłbyś umrzeć i nie zrobiłoby to na mnie wrażenia. Dumny jesteś? Zjebałeś naszą przyjaźń. Wszystko to zjebałeś. Kocham dragi, dropsy. Dawanie sobie w żyłę jest zajebiste. Czytasz to? Z A J E B I S T E !


~*~
Ostatniego maila wysłała chyba będąc pijana. W każdym razie następnego dnia rano niewiele pamiętała. W głowie huczało, świat się jeszcze kręcił i obraz wciąż był niewyraźny. Jakby jej oczy nie łapały całkowicie ostrości. Podrapała się po głowie, bo nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Był poniedziałek i znów nie poszła do szkoły. Co zapamiętała z ostatniej nocy? Znów była za salonem tatuażu. Znajomi mieli tam taką miejscówkę na świeżym powietrzu, gdzie stała stara skórzana sofa. Zawsze ktoś miał tam przy sobie narkotyki. Nie te lekkie, chociaż trawkę palili chyba wszyscy. Tam było zupełnie inaczej. Strzykawki podawano sobie z ręki do ręki, a biały proszek niczym mąka w kuchni można było znaleźć niemal wszędzie. Tak naprawdę potrafiła sobie przypomnieć tylko kilka urywek. Siedziała na kanapie z Joshem – właścicielem salonu i przewodnikiem ekipy. Potem gadała chwilę z Norą, ale ciekawsza byłaby już rozmowa z kawałkiem tektury. Więc zapaliła najpierw skręta, a potem ktoś podał jej strzykawkę i jakoś tak poszło. Nawet nie zauważyła kiedy. Chyba wymiotowała, bo nagle poczuła straszny odór swoich włosów. Nie miała jednak siły, żeby poderwać się z łóżka. Minęła może godzina, a może dwie. Leżała tak bez zamiaru podniesienia się na nogi. Drzwi do pokoju uchyliły się. W pierwszej chwili chciała krzyknąć komuś Spierdalaj. W niemal ostatniej chwili ugryzła się w język. Było pewnie zbyt późno, żeby matka krzątała się jeszcze po domu. Więc w zasadzie mógłby to być jedynie jej młodszy brat. Rzeczywiście tak było. Charlie wychylił się zza drzwi, w dłoni trzymał pluszowego misia, tego samego, z którym sypiał od wielu lat. Scarlett nie raz zaszywała pluszakowi brzuch, albo szukała jakiegoś guzika, żeby nie stracił oka. Uśmiechnęła się lekko przekręcając się na bok. Przyjrzała się chłopczykowi. Dziwnie wyglądał.
- Jesteś chory ? – zapytała cichym głosem. Dziecko pokręciło głową. – Chcesz się ze mną położyć?
Nie czekała nawet na odpowiedź, w jednej chwili chłopczyk powędrował w jej kierunku zamykając za sobą drzwi. Z małymi trudnościami wpakował się razem z miśkiem na łóżko i położył obok siostry. Długo nie wytrzymał, bo po kilku minutach odsunął się od niej na znaczną odległość. Z pewnością wymiotowała.
- Brzydko pachnę? – spytała widząc, że sam z siebie nie ma zamiaru jej niczego powiedzieć. Pokiwał tylko głową i schował nos w fałdę kołdry.
- Charlie, coś się stało ? Bardzo wczoraj nabroiłam? Mama była w domu? – zadała mu kilka pytań licząc, że może tym zmusi go do odpowiedzi. Rzeczywiście chłopiec kilka minut milczał, ale ostatecznie postanowił się odezwać.
- Mamy nie było, a Luiza nic nie mówiła – stwierdził. Luiza była jego opiekunką, kobieta niesamowicie przekupną i skorą do zawierania umów. Scarlett już dawno temu dogadała się z nią, że w zamian  za milczenie będzie jej odpalać jakieś grosze jako dodatek do pensji. Luiza była w gruncie rzeczy dobrą kobietą, a Charlie’m opiekowała się naprawdę troskliwie. Dało się to zauważyć zawsze, kiedy przychodziła do domu i gdy go opuszczała. Nie grała dobrej niańki, była nią.
- Luiza nigdy nic nie mówi – stwierdziła Scar łapiąc się za głowę. – A poza tym wszystko dobrze? – spytała. Dziecko pokręciło głową, ale tego nie zauważyła. Spojrzała na niego dopiero, gdy znów zamilkł.
- Charlie? – zaniepokojona brakiem odpowiedzi przeniosła na niego spojrzenie. Czuła się paskudnie i wszystko w jej żołądku wirowało w tę i z powrotem. Zupełnie jak w bębnie pralki. Nie była pewna, czy to tylko treść żołądka, czy może wszystkie narządy przewracają się na prawo i lewo.
- Dzwoniła Sherleen – powiedział. Jak na sygnał oczy Scarlett otworzyły się szeroko – Chciała z Tobą porozmawiać. Kazała oddzwonić, nie chciała mi powiedzieć co się stało. Nie brzmiała dobrze.
Sherleen była matką Dave’a. Scarlett spodziewała się, że zadzwoniła, aby powiedzieć jej o tym jak Dave kupił bez żadnych zapowiedzi bilet do Palm Springs i właśnie do niej leci. W zasadzie nie liczyła na żadną inną wiadomość. Poderwała się z łóżka jak oparzona i poleciała do telefonu. Nawet jeśli ta rozmowa miałaby kosztować ją kupę pieniędzy, była gotowa to poświecić. Może Dave jeszcze nie wyleciał, może dopiero się pakował. Istniała szansa, że jeszcze teraz usłyszy jego głos. Tak strasznie za nim tęskniła. Przeprosiłaby go za te wszystkie wyzwiska w mailach, nie była sobą. Była zła, zdesperowana. Szukała pomocy konkretnie od niego, a on nie odpowiadał. Miała prawo być trochę zła z tego powodu. Usiadła pod ścianą trzymając telefon domowy w dłoni i czekała aż urywający się sygnał przestanie trzymać ją w niepewności. W końcu usłyszała znajomy damski głos.
- Scarlett? – spytała Sherleen.
- Tak, tak. Co się stało? Charlie mówił, że dzwoniłaś – powiedziała automatycznie. Kolejny raz tego dnia odpowiedziała jej tylko cisza i nagle to się stało wręcz irytujące. Jakby cały świat chciał trzymać ją z daleka od jakiejś strasznej prawdy. Czy mogło się stać coś złego.
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć kochanie. Czytałam Twoje maile, jestem w szoku. Nie w tym rzecz. Uznałam, że musisz wiedzieć, zwłaszcza teraz. Nie ma sensu, żebyś niepotrzebnie czekała na odzew. Dave … on nie żyje – słychać było, że ostatnie słowa ledwo przeszły przez gardło kobiety i kiedy je wypowiadała głos miała zupełnie inny. Nie tak delikatny i słodki jak zawsze, ale przepełniony smutkiem i złością. Za to Scarlett nie wiedziała jak ma zareagować. Jak to nie żyje, jak to Dave nie żyje? Ten idiota śmiał w ogóle umrzeć, czy to był tylko jego głupi żart? Nie pojęła z początku powagi słów, które usłyszała. To tak jakby jej ktoś powiedział Dave złamał nogę, a ona tylko by się zaśmiała i nazwała przyjaciela debilem. Bo skoro złamał sobie nogę, to mądry z pewnością nie był. Tylko, że tu nie chodziło o nogę, czy rękę. Nie chodziło o złamanie. On nie żył, jego w ogóle już nie było. Czy to było możliwe? Nie dla niej i nie w tej chwili.
- Przykro mi – usłyszała jedynie po chwili. Zdała sobie sprawę z tego, że zaczęła płakać i dlatego Sherleen zareagowała w ten sposób – My też nie możemy w to dalej uwierzyć.
- Jak to się stało ? – jej głos załamywał się z każdym kolejnym słowem i nie była w stanie nic więcej powiedzieć, bo coś wciąż zatykało jej gardło.
- Jechał samochodem w czasie burzy, na moście wpadł w poślizg i nic nie mogliśmy zrobić. – Sherleen mówiła już nieco spokojniej, chociaż dało się wyczuć sporo goryczy w jej głosie. Być może już wiele razy przyszło opowiadać jej tę historię, być może był już pogrzeb i być może pogodziła się z tym co się stało. – Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że utrzymujecie jeszcze kontakt, dlatego dopiero teraz Ci o tym mówię. To się stało jakiś miesiąc temu.
- Rozumiem – szepnęła tylko i rozłączyła się. Coś w niej zaczęło się sypać, a łzy spływały jedna po drugiej. Nie wiedziała co ma zrobić ze sobą, ani jak powinna się zachować. Po prostu skuliła się na środku korytarza i rzuciła telefonem o ścianę. Plastikowa jednostka połamała się w kilku miejscach i spadła na ziemię. Jak on mógł tak po prostu umrzeć. No jak? 


~*~ 

A potem obiecała sobie, że już nigdy nie pójdzie za salon. Nigdy nie weźmie, choćby się waliło i paliło. Obiecała sobie, że jakoś to zniesie i cały ból skupi w środku. Nikomu nie pokaże co się stało. Rozejrzała się tylko dookoła, a kiedy zrozumiała, że jest sama, pozwoliła sobie jeszcze raz zapłakać. 




let's waste time, chasing cars
around our heads




[Wprowadziłam Scarlett w taki nastrój bo tak mi się podobało. Jak ja mam zamulać, to niech ona też pozamula. Zwłaszcza, że nic się u niej ostatnio nie dzieje, a to był dobry materiał na notkę i wyszło jak wyszło, że mamy tu teraz kawał ćpunki w żałobie. Mam nadzieje, że jakoś to przyjmiecie. Cytaty z piosenki Snow Patrol - Chasing Cars]