niedziela, 2 września 2012

I’m not the kind of girl who gives up just like that

    Słoneczny poranek. Bezchmurne, błękitne niebo poprzecinane gdzieniegdzie zaglądającymi w okna soczyście zielonymi gałęziami. Budzik nie dzwoni i to jest wystarczający znak, aby w głowie rozległo się jedno, leniwe słowo. Sobota.
    Oriane z rozkoszą przekręciła się na drugi bok w kremowej pościeli. Promienie delikatnie muskały jej skórę, nadając jej złocisty poblask. Rozkopana kołdra zdawała się tworzyć niemożliwą do zdobycia twierdzę, czyniącą ukryty w niej skarb swoją nieosiągalnością jeszcze bardziej wartościowy. Wyglądała jak zaspana nimfa wyłaniająca się z rzeki słońca. Magiczna, piękna i nietykalna. Prawdziwe arcydzieło do namalowania przez natchnionego artystę, który trwa w poszukiwaniu swojej muzy.
   Powoli zapadała w dalszy sen, kiedy z delikatnie oplatających ją objąć Morfeusza wyrwał dziewczynę dźwięk czyjegoś głosu. Ta jednak jedynie przewróciła się na drugi bok i nie otwierając oczy mruknęła coś o jakiś niezrozumiałych pięciu minutach. Wolała wrócić do szczęśliwej krainy marzeń sennych niż zmagać się z nieperfekcyjną rzeczywistością.
    Głos zdawał się nie słyszeć jej marnie wypowiedzianej prośby i dalej natarczywie ranił swoją nieustępliwością jej delikatne uszy. Ostatecznie, przekonana o niepowodzeniu ewentualnych dalszych dyskusji, niespiesznie podniosła się z rozrzuconych dookoła poduszek. Głosowi jednak nie podobało się to zwlekanie i brutalnie przywołał brunetkę do prawdziwego świata.
    - Ori, wstawaj! Muszę wyjść, a nie mogę zostawić Ilu samej! - rzuciła jakaś kobieta, do której niewątpliwie należał wcześniejszy Głos, w którym rozpoznała swoją matkę, jednak to nie on tym razem przykuł jej uwagę.
    Ilu? Jaka Ilu? - to były pierwsze, nieprzytomne myśli tej osiemnastolatki. Dopiero po chwili zaczęła kojarzyć fakty, gdy powoli wybudzała się z porannego amoku.
    Ilu. Ma rok i nie może być zostawiona sama na dłużej, bo wywoła trzecią wojnę światową. Rozrabiaka i łobuz w pełnych tego słowa znaczeniu. Śliczna dziewczynka, u której przy uśmiechaniu pojawiają się urocze dołeczki, którym nie sposób się oprzeć. Słodkie maleństwo, diabełek w ciele aniołka. I, co najważniejsze, moja córka.
    To uświadomiło też Ori kilka innych rzeczy. Primo, nie jest w Estonii, a w Palm Springs, Floryda. Nie jest już z Arno. Jest matką. Ma rok w plecy w szkole. Niedzwoniący budzik nie oznacza soboty, a wakacje.
    I, ostatnie, umówiła się z ojcem dziewczynki na plaży.
    - Czemu od razu tak nie powiedziałaś? - rzuciła i biegiem zaczęła się szykować. Do obszernej garderoby wpadła jak tornado i szczęście, że zna jej rozkład na pamięć, bo inaczej wszystko wylądowałoby w wielkiej stercie na podłodze. Łazienka, zęby, prysznic, ubranie. Śniadanie, buty, koc, grabki, wiaderko, łopatki, wózek. Woda i klucz. Pół godziny i ona z małą już były poza domem, z drobną pomocą pani Armastus, która cały ten czas z rozbawieniem kręciła głową.


    Oceaniczna bryza miło ochładzała rozgrzane od gorących promieni ciało, a cichy szum fal koił wszelkie nerwy w ten letni, upalny dzień. Świat zdawał się nie znać pojęcia zła, a los być wiecznie przychylny. Każda chwila była jak dar od niebios, szczególnie, gdy Oriane patrzyła na wielki uśmiech goszczący na twarzy najpiękniejszego szkraba pod słońcem, kiedy babrał się w piachu razem ze swoim tatą.
    Dziewczyna nie rozumiała, jak mogła być tak głupia i bać się wyznać Arno prawdę. Jak mogła stuprocentowo nie ufać w jego oddanie i miłość, bo właśnie to oznaczała ucieczka i strach. Nie była go pewna i to ją martwiło, nawet teraz.
    Podobno innych oceniamy na podstawie samych siebie. Czy to oznaczało, że ona niedostatecznie kochała chłopaka? Czy sama by go odrzuciła stając przed próbą? To jeszcze bardziej ją przygnębiło i nie zdążyła w porę ukryć swoich myśli za rozczulonym uśmiechem. I na jej nieszczęście, właśnie wtedy obiekt jej myśli musiał się odwrócić, akurat kończąc budowanie zamku z piasku.
   - Co się stało? - spytał, ogarniając zabłąkany kosmyk z czoła dziewczyny. Był gotowy zrobić dla niej dosłownie wszytko, aby tylko nie powtórzył się znowu ten czas bez niej. Zresztą razem ze znalezieniem Oriane zyskał doskonałą kartę przetargową - przecież nie może zabronić córce kontaktów z ojcem. Czy tego chciała, czy nie, była na niego skazana, chociaż zdecydowanie wolał, żeby prawdą była ta pierwsza opcja.
   - Nic takiego - pokręciła głową i wykonała ruch, jakby się miała podnieść. Sama nigdy nie zostawiłaby Ilu bez bezpośredniej opieki, wiedziała, do czego mała jest zdolna a chłopak zdawał się to ignorować. Nie zdążyła się jednak podnieść, bo Arno złapał ją za nadgarstek i zatrzymał.
   - Zostaw ją - powiedział bez ani grama zaniepokojenia. Właściwie był nawet rozbawiony. - Nie zauważyłaś, że kiedy ją zostawisz samej sobie, traci ochotę do psot?
Nie zauważyła. Była zbyt pochłonięta pilnowaniem, aby nic się małej nie stało, żeby testować takie teorie. Nie wpadła na to, ale wstyd było się jej głośno do tego przyznać.
   Zdziwiła się jak szybko Arno przejrzał córkę, spędzając z nią przynajmniej trzy razy mniej czasu niż brunetka. To jeszcze bardziej ją zasmuciło. Myślała, że robi dobrze, a tymczasem wystarczyło być cichym obserwatorem.
   - Ej, rozchmurz się - poprosił, unosząc brodę Ori do góry. - Sama powiedziałaś, że jest do mnie strasznie podobna. A ja siebie znam na wylot - puścił jej oczko.
Nieznacznie się uśmiechnęła, Fakt, to było jakieś pocieszenie. Nieznaczne, bo to z kolei oznaczało, że niewystarczająco znała Arno.
   - Za dużo myślisz - pewność w głosie chłopaka była aż nadto widoczna. Oriane nawet nie zauważyła, kiedy się podniósł i wyciągnął do niej rękę, ale zaraz ją ujęła i sama stanęła na miękkim piasku. Kolejna chwila i Ilu była u taty na rękach a ten ciągnął brunetkę wolną ręką w stronę wody. Moment później „rodzinnie” wbiegali w nieznaczne fale, a ich śmiech niósł się wzdłuż brzegu.
   - Ilu, zaatakujemy mamę? - mruknął trzymanemu dziecku do ucha i zaraz, z bliźniaczymi szatańskimi uśmiechami na twarzach zaczęli ochlapywać nieświadomą chytrego planu brunetkę. Pisnęła, zaskoczona atakiem, ale poczuła się szczęśliwa. Beztroska i radosna, a do wszystkiego wystarczyło zwykłe wyjście na plażę.


Woda z mokrych włosów powoli spływała jej po karku, napotykając opór dopiero przy krawędzi opinającego ciało ręcznika. Dziewczyna lubiła to uczucie, gdy wilgotne kosmyki muskały jej plecy - z trudem odmawiała sobie niesionego za tym orzeźwienia i wręcz niechętnie wycierała końcówki. Rozczesując włosy skierowała się w stronę drzwi od łazienki.
   - Bu!
   Mimowolnie podskoczyła a trzymana w ręce szczotka upadła na podłogę.
   - Chcesz, żebym zeszła na zawał? - rzuciła do opierającego się o ścianę Arno, a ten jakby ramach zadośćuczynienia schylił się po upuszczony przedmiot, chociaż łobuzerski uśmieszek nie znikał z jego twarzy. - Lena nie będzie zachwycona zastając trupa - zrugała go, odbierając szczotkę.
   - Och, wierz mi, ja też nie byłbym tym zachwycony - odparł, z czułością odgarniając zbłąkany kosmyk na jej twarzy na bok. W takich momentach, kiedy stała przed nim sama, przez chwilę żałował, że coś się zmieniło w ich życiu, jednak zaraz przypominał sobie, że tak samo kocha istotkę, na rzecz której ją stracił. Nie potrafiłby już żyć bez Ilu, chociaż nie uśmiechało mu się też życie bez Ori, ale ta myślała przede wszystkim o małej, zupełnie jakby nic innego się nie liczyło.
   - Arno... - zaczęła łamiącym się głosem, a w jego głowie już wykiełkowała nadzieja. Ona z kolei nie potrafiła obrać innej drogi. Zbyt bała się, ze zapomni, co jest jej priorytetem. - Chyba musicie już iść - wykrztusiła z trudem.
   Chłopakowi zrzedła mina. Ile już razy przeżywał takie samo rozczarowanie?



   Wyglądała przez okno za oddalającą się dwójką, a serce pękało jej na pół. Czemu właściwie go raz po raz odtrąca, skoro tak bardzo tego nie chce? Czy wciąż chodzi tylko o Ilu?
   Oriane zaczęła być co do tego sceptyczna. Gołym okiem widać, że mała uwielbia chłopaka i zupełnie nie przeszkadza jej, że wkroczył do ich życia. Radośnie biegała po całym domu, gdy tylko w charakterystyczny sposób dzwonił do drzwi. Wypuszczenie go za próg zanim dziewczynka zaśnie było praktycznie niemożliwe, bo momentalnie markotniała i Arno nie miał serca jej zostawić. Więc co właściwie ją powstrzymywało?
   Ona wiedziała, chociaż spychała głęboko w podświadomość.
   Jeśli by się zgodziła, wszystko stałoby się zbyt poważne. Co innego być w zwyczajnym związku, a co innego, gdy łączyło cię jeszcze dziecko. Wymaganie od kogoś takiego zaangażowania... Armastus nie chciała nawet o tym myśleć. Oboje byli zbyt młodzi, żeby się na coś takiego pisać. Całe życie stało przed Arno otworem i gdyby tylko nie był taki uparty, właśnie by z niego korzystał. Z powodu dziecka nie musieli rezygnować oboje z tego, kim byliby bez Ilu, a Oriane za nich oboje zdecydowała, kto będzie osobą żyjącą dalej.


   Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, dziewczyna je otworzyła z determinacją wypisaną na twarzy.
   - Lena. Mamy misję - stwierdziła i po chwili przywitała przyjaciółkę serdecznym uśmiechem, za którym ukryła smutek, miłość i poświęcenie.

______________________________________

Buahahahah, jako że Arno nie ma swojego autora, mogę go wykorzystywać jak mi się żywnie podoba xD Ach, ta władza. Może nawet zdążę z następnym postem xD Hue, hue. Oczywiście zachęcam do jego przejęcia, byłoby fajnie :D
No, to mam nadzieję, że dzień wyjęty z życia się podobał, a szczególnie wspomnianej tam LENCE, którą wszyscy szczerze kochamy całym sercem za jej anielską cierpliwość i niewyczerpane pokłady wyrozumiałości. ;)
Za ewentualne błędy przepraszam, ale nie chciało mi się czytać po raz drugi. Tak, leniwa jestem ;D

7 komentarzy:

  1. [ To ja odpokutuje to, że ciągle urywam nam wątki i idę czytać xD ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [*.* - tyle w komentarzu, siatkareczko! <3]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Do cholery, ktoś musi przejąć tego Arno. APELUJĘ. Inaczej ten potwór jakim jest Oriane będzie go cały czas odtrącać. APEL APEL APEL!]

      Usuń
  3. [ Lenistwo masz po mnie, ja to wiem <3 No i co, podobało mi się, a co mam Ci mówić :D Co prawda nie mogę się przyzwyczaić do imienia "Ilu" jakoś mi to dziwnie brzmi, ale to nie zmienia faktu, że mała jest urocza, zwłaszcza na tym zdjęciu z powiązań xD I tak wiem, marudzę, ale jutro do szkoły, a mi się tak nie chceeee ;< ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [No, ja miałam szczerą nadzieję, że ci się spodoba, bo ostatnio tak mi słodziłaś, że nie mogłam cię zawieść ;D

      A ja nie marudzę, że do szkoły, bo będę mieć więcej czasu niż w wakacje <3]

      Usuń
  4. Destiny Salvage2 września 2012 21:45

    [Ilu <333 love, love, love... Ja dziś tak bez sensu :3]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Już druga notka, w której jestem wspomniana <33 Dziękuję bardzo, też Was kocham!
    Opowiadanie bardzo zgrabnie napisane, dobrze piszesz. Chociaż wkradło się parę literówek, ale to w sumie nic takiego.
    A tej misji jestem bardzo ciekawa :D]

    OdpowiedzUsuń