sobota, 8 września 2012

Mogę kiedyś stracić rozum lecz nie stracę serca.


Arno Jenson
19 lat (rocznik '93)
klasa IV, profil ekonomiczny

Ogólnie rzecz biorąc: 
Od małego był dzieckiem, które potrafiło zwrócić na siebie uwagę. Inteligentny cwaniaczek, który dobre oceny zawdzięcza czarującemu uśmiechowi. Szaleniec, który nadmiar energii uwielbia spożytkować na boisku albo dobrej imprezie. W związku wierny według własnej definicji, ale gdy już kocha, to jak wariat i jest gotowy do wielkich poświęceń "w imię miłości". Pochodzi z dobrego domu, a w przyszłości ojciec oczekuje od niego przejęcia rodzinnego biznesu.

Z bliska:
Nie bywa człowiekiem przewidywalnym, bynajmniej nie dla tych, którzy go zbyt dobrze nie znają, chociaż? Jeżeli uda się komuś podejść do niego od odpowiedniej strony, może nawet uda mu się go rozgryźć. Jednak niewiele jest takich osób na tym świecie. Nie licząc Oriane i Naimy, no i oczywiście rodziców chłopaka, z którymi nadal ma bardzo dobry i bliski kontakt.
Często lubi robić wszystko na przekór innym, dlatego częstym słowem padającym z jego ust jest po prostu „nie”, jednak nie można zapomnieć o jego dobrym sercu, które mimo wszystko nie w każdej sytuacji mu na to pozwala.
Czy należy do tych złych i negatywnie nastawionych do świata? Zdecydowanie nie, na jego ustach zawsze można dostrzec ten czarujący, a zarazem szeroki uśmiech, którym potrafi zarazić niemal każdego wokół siebie.
Może i nie przepada za byciem w centrum uwagi, jednak nie zawsze jest to takie proste zważając na jego wzrost – mierzy ponad metr dziewięćdziesiąt, co ułatwia mu obronę piłek, zmierzających do bramki.
Nie można zapominać, że Armo nie pozwala sobie na stawianie warunków, których i tak nie spełni, jeżeli będzie uważał, że ograniczają jego wolność.
A w jaki sposób kocha? To pytanie z pewnością nurtuje kilka osób. On się nigdy nad tym głęboko nie zastanawiał, jednak. Kochał tylko raz, kocha nadal i uważa, że to się nigdy nie zmieni. Ma poważne podstawy aby tak myśleć, przecież nie zmienił toku myślenia przez kilka dobrych lat, które niejednego mężczyznę by przerosły. Nie jego. Jest gotowy poświęcić wszystko tylko po to by jego wybranka, ta wyśniona, ta która istnieje naprawdę, była szczęśliwa. Nie on, a ONA.
Pewnie się zastanawiasz czy ktoś pojawił się w jego życiu po... Były, znikały, on odchodził, bo żadna nie mogła się równać z tą jedyną.


Co sprawia mu przyjemność:
Zatracanie się w dźwiękach muzyki, którą nie tyle lubi, co kocha. Nie wyobraża sobie życia bez swojego idola Slasha, Guns’N’Roses, Nirvany, OMEGI, Muse, Pink Floyda, Apocaliptica’i czy wielu innych. Czego po sobie może nie pokazuje wizualnie, ale nigdy nie sądził, że musi się utożsamiać z jakimkolwiek stylem. Był jaki był.
Nie zapominajmy, że dla niego dzień nie zacznie się póki nie zje miski płatków cynamonowych, zadowoli się też takową gumą do żucia, jednak to i tak nie jest do końca to.
Bywają dni, że nie rozstaje się ze swoją czerwoną Aldonką, a któż to? To gitara elektryczna, którą dostał od ojca. Gra on także na saksofonie, jednak tego instrumentu nie rusza zbyt często.
Ma też małą tajemnicę, dość infantylną, ale czy ktoś ich nie miewa? Trzyma pod łóżkiem sporego, pluszowego Garfielda. Nie śpi z nim, ale on musi tam być i koniec kropka. Gdy tylko wyjeżdżał z Estonii miał problem by go wpakować do torby, tak by nikt się o nim nie dowiedział.

Trochę historii:
Prawdę mówiąc jego historia nie jest jakoś wielce niezwykła. Księciem z żadnej bajki z pewnością nie był. Do rodziny arystokratów też nie należy. Chociaż ma duże szczęście mieć rodziców, którzy gwarantują dobrą i spokojną przyszłość w ich firmie, która zajmuje się produkcją sprzętu sportowego, rozprowadzanego po całym świecie.
Do siedemnastego roku życia można powiedzieć, że prowadził sielankowe życie. Był dom w Estonii, rodzina, szkoła, a nawet znalazł miłość, jednak wszystko zawaliło się za sprawą jednego zniknięcia. Zniknięcia najważniejszej osoby w jego życiu. Jednak dobrze mieć przyjaciół, którzy pociągną cię nawet na koniec świata by coś zmienić. Czy podróż tutaj cokolwiek zmieni?


[Karta zwięzła, mam nadzieję, że odpowiada autorce Oriane, ale jeżeli ma jakieś awersje co do tego, to czekam ;) Buźki użyczył Evan Peters
Zapraszam także innych do wątków. Nie gryzę bynajmniej.
Karta jest także lekką przeróbką innej, ale w pełni jest mojego autorstwa, nie licząc oczywiście krótkiego opisu autorki Oriane, który pozwoliłam sobie wykorzystać ;) ]




73 komentarze:

  1. [Jej, jej, jej! xD
    Dobra, wyraziłam swoją radość xD
    Cóż, biorąc pod uwagę ostatni post, Ori będzie próbowała odseparować od siebie Arno, żeby jakkolwiek mógł zadziałać jej plan, więc tak. No. To lecę z wątkiem.]

    Szykując się rano do wyjścia, Oriane zastawiała się jak rozegrać to spotkanie. Nie było to wcale tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Z jednej strony powinna zachowywać się jak zwykle, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń, kiedy do swojej części przystąpi Lena (chociaż nie wydawała się tym zbytnio zachwycona, ale czego nie robi się dla przyjaciół), ale nie mogła też nic nie zmienić. Przecież w jakiś sposób musi go choć trochę wyrzucić ze swojego życia, żeby nie wahał się przed pójściem naprzód. Jeżeli kurczowo będzie się go trzymać, całą misję szlag trafi, a nie o to chodziło. Nieważne jak bardzo będzie to bolesne, musi się udać.
    W taką sobotę jak dziś zawsze chodziła z Ilu do parku, a odkąd przyjechał Arno starała się organizować spacery we trójkę. Mała uwielbiała spędzanie czasu na dworze, a jeszcze bardziej kochała to robić razem ze swoim tatą, którego nie wahała się tak nazywać. Ori już z daleka była wołana mamą, więc trochę ją bawiło, że nie musi w samotności sprostać karcącym spojrzeniom starszych pań.
    Tego ranka jednak okazało się, że państwo Armastus mają inne plany i porwają wnuczkę na cały dzień, bez dyskusji. Oczywiście nie raczyli ostrzec córki na tyle wcześnie, aby ta poinformowała o zmianach w planie też Arno. W gruncie rzeczy wiedziała, że to był ich uknuty pewnie na początku tygodnia plan. Emil i Maria zawsze lubili chłopaka (chociaż ojciec był trochę zazdrosny), więc nic dziwnego, że gdy tylko się pojawił próbowali ich na nowo zeswatać a Oriane miała za sobą już kilka niby to luźnych pogawędek na jego temat.
    - Cześć - powiedziała, kiedy dotarła na wyznaczone miejsce spotkania, gdzie on już jak zwykle czekał. Dziwnie się czuła, traktując go tylko jak kogoś pokroju przyjaciela a to uczucie było potęgowane, kiedy spotykali się bez Ilu. - Moi rodzice zabrali małą na cały dzień. Powinnam zadzwonić - oznajmiła, przygryzając wargę. Tak, zdecydowanie dziwnie się czuła, a jeszcze czekało na nią sprostanie postawionemu przed sobą zadaniu.

    [Może jakiś wspólny post? :D Arno orientuje się, co Ori próbuje zrobić i wpada do niej do domu, i jest awantura czy coś xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Przykryłam ci kartę i to dwa razy, choć już jedno skasowałam xP Co powiesz na wątek? Mogłabym zacząć, jeżeli podałabyś mi ich jakąś wspólną przeszłość, czy coś. Jak nie, to ja wymyślę co trzeba, a ty zaczniesz xP Im niej normalne, tym dla mnie lepiej. Muszę się odstresować... 8D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jej<3 Poproszę pomysł a zacznę:)]/Tracy

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiechnęła się nieznacznie, bo chociaż walczyły w niej dwa różne odczucia, nie mogła całkowicie zignorować tego, że zrobiło się jej ciepło na sercu. Nieważne, jak bardzo starałaby się z tym walczyć, myśl o tym, że ciągle jest kimś ważnym nie potrafiła nie być przyjemna. W końcu nie zawsze jest tak, że podczas takiej rozłąki coś przetrwa, a właściwie częściej jest na odwrót, dlatego jeszcze trudniej przyjdzie jej próba zniszczenia wszystkiego, co ich łączy.
    - Co tam przyniosłeś - rzuciła na głos i sięgnęła po kolorową książeczkę. Niby zwykły gest, nic specjalnego, ale jej serce zabiło mocniej, gdy znalazła się bliżej Arno. Powinna unikać takich sytuacji, zapomnieć, że jego widok wystarczał, aby świat nabrał jaśniejszych barw.
    Rozczulona przejrzała szybko mały prezent dla Ilu, która na pewno byłaby zachwycona kolorowymi obrazkami. Czasami, a właściwie bardzo często, żałowała, że odebrała chłopakowi ten rok z córką; że zniknęła i nie dała mu szansy od początku. To sprawiało jednak, że jeszcze bardziej pragnęła oddać mu normalne życie. Nie chciała, żeby z jej powodu i z powodu dziecka musiał z czegoś rezygnować, chociaż zapominała o jednej rzeczy. Jeśli miał od nich odejść, jeśli plan miał się powieść i tak musiał zrezygnować z czegoś przez Oriane. Z niej. Przynajmniej w jakimś stopniu z Ilu. To jakby do niej nie docierało albo nie chciała, żeby dotarło, jednak na pewno chłopak mógł to wykorzystać, jeśli dowiedziałby się, co planuje.
    - Ilu byłaby w siódmym niebie - stwierdziła zamykając książeczkę i jakby w podziękowaniu uścisnęła jego dłoń. Tak naprawdę znalazła po prostu pretekst, żeby go dotknąć, czego tak pragnęła. Wiedziała, że robi źle, że wszystko jest na odwrót, ale cześć rzeczy była silniejsza od niej. Może potrafiła powstrzymać się od desperackiego rzucenia mu się na szyję albo zdobyciu jednego, w jej mniemaniu ostatniego pocałunku, ale drobne gesty uciekały jej spod kontroli.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Podoba mi się ta postać. Więc pozwól, że zaproponuje wątek.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hm, może będę mieli jakieś wspólne zajęcia? Na przykład matematyki?]

    OdpowiedzUsuń
  7. Pandora świetnie radziła sobie w szkole. No dobra, ładnie jej szło na lekcjach, ale nawiązywanie znajomości było nieco trudniejsze. Uczyła się tu już trzy lata a znała tak mało ludzi. Nie to co jej siostra, która mimo swojej choroby (która na szczęście ucichła) była bardzo lubiana i popularna. Cóż, rudowłosa dziewczyna była odizolowana od reszty. Mało mówiła, wykonywała czasami tysiące gestów na minutę, a na jej twarzy malowała się cała gama emocji. Odpychała od siebie ludzi nieświadomie, lecz może czas to zmienić? Zastanawiała się nad tym, gdy usłyszała ładny, męski głos. Podniosła spojrzenie swoich lazurowych tęczówek na ciemnowłosego chłopaka i jej malinowe wargi się do niego uśmiechnęły. Cała wręcz promieniała.
    - Czeeść. Bardzo mi miło Cię poznać. Mam na imię Pandora. - uścisnęła delikatnie jego dłoń. Jej skóra była blada i niezwykle gładka. Założyła kosmyk rudych włosów za ucho. - Jesteś tu nowy? - spytała cichym, ale wyraźnym głosem. W sumie pierwszy raz go widziała, a lubiła obserwować innych ludzi, choć nigdy by się do tego nikomu nie przyznała. Robiła to zupełnie nieświadomie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziewczyna roześmiała się wesoło i melodyjnie, zerkając na nieznajomego. Zastanawiała się co może mu odpowiedzieć.
    - Pandora. Rosjanka. Nieszczęście. Albo po prostu nadzieja, która.. - urwała w połowie zdania, zdając sobie sprawę, że to były słowa, które już kiedyś powiedziała. Powiedziała je do Caroline. Zdecydowanie pokręciła głową, a kosmyki włosów rozsypały się jej na ramionach. Czym prędzej chciała odpędzić od siebie złe myśli. Machnęła obojętnie ręką. - Każde imię ma coś w sobie. - zagryzła nerwowo wargę. - Zresztą nie ważne. Na razie nieszczęścia na mnie nie spadają... - wyszeptała cicho, wiedząc, że mało w tym prawdy. Jednak chciała w to wierzyć. Naprawdę chciała.
    Uśmiechnęła się do chłopaka promiennie.
    - Szkołę znam bardzo dobrze, z miastem gorzej. Ale jeśli chcesz to mogę Cię oprowadzić po szkole. Jeśli masz czas oczywiście. - spuściła niepewnie swoje błękitne oczęta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ona nie miała zamiaru kończyć swojego poprzedniego zdania. Lubiła wspominać Caroline, ale nadal czuła żal, że ta zostawiła ją bez słowa i wyjechała do Francji, jak się później dowiedziała od jej rodziców. Ale cóż, to była tylko i wyłącznie jej sprawa. Black jakoś nauczyła się z tym żyć.
    - Arno to Twoje pełne imię? Oryginalne. - powiedziała z szerokim uśmiechem malującym się na jej twarzy. Włożyła książkę od matematyki do beżowej, dość dużej torby i założyła ją na ramię. Cały czas uśmiechnięta wyszła z klasy. Szła powoli korytarzem u jego boku. Spytała.
    - Więc.. na jakim profilu jesteś? - zagryzła ponownie wargę. Robiła to dosyć często. Może dlatego, że się stresowała. - Matematyczny, ekonomiczny? Która klasa? - może nie na miejscu było to, że zadawała mu tyle pytań. Nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zupełnie odruchowo ujęła jego dłoń, zapominając o wszystkim, co sobie postanowiła. To było takie naturalne, takie znajome, że wydawało się niemożliwe postąpienie inaczej. Właśnie dlatego traktowanie Arno jak kogoś pokroju zwykłego przyjaciela było dziwne. Nie było czymś, co znała, zawsze stanowił dla dziewczyny coś więcej.
    Wcale nie musiałby jej w sobie specjalnie rozkochiwać, a jedynie wbić do jej ślicznej główki, że nie są problemem. Oriane bezustannie sobie powtarzała, że musi zwrócić mu wolność, że razem z Ilu go ograniczają i nie będzie mógł spełniać swoich ambicji i marzeń. Przekonywała samą siebie, że są niepotrzebnym ciężarem, balastem, którego powinien się pozbyć. Którego ona sama powinna go pozbawić.
    - Możesz jej dać ją wieczorem - powiedziała, przekazując książkę z powrotem. To był prezent Arno, a najlepiej mała to zrozumie, jeśli dostanie go właśnie od niego. - A lodów nie odmówię. Możemy przywrócić sobie trochę wakacji - rzuciła żartobliwie. Szkoła była straszna, zupełnie zapomniała jak to jest nie spędzać z Ilu całych dni. Owszem, zdarzało się jej to w wakacje, ale sporadycznie. Kiedy rodzice nie dawali jej innego wyboru... Jednak lody były nieodłącznym elementem wakacji. Ori po prostu nie potrafiła odmówić ich córce, która uwielbiała je jeść, jak wszystko, co jest słodkie i można tym ubrudzić wszystko wokół.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnęła się do niego rozpromieniona. Rozejrzała się dyskretnym wzrokiem dookoła zastanawiając się. Nadal idąc, jednak nieco wolniej, rzuciła mu propozycje.
    - Stołówka, basen, sale gimnastyczne, sala biologiczna, chemiczna, w matematycznej już byliśmy.. Och, ostatnia klasa? - rozchyliła delikatnie swoje malinowe wargi, po czym zmarszczyła brwi. - Ja jestem w trzeciej, profil matematyczny.. - szepnęła nie wiedząc nawet czy to go interesuje. Jednak ona zainteresowała się miejscem jego urodzenia.
    - Estonia? Nigdy tam nie byłam. - westchnęła cicho z rozmarzeniem. - Zawsze chciała tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uniosła kąciki ust w pogodnym uśmiechu.
    - Moja matka urodziła się w Estonii. Poza tym uwielbiam podróżować. Może kiedyś tam pojadę z.. - urwała, uśmiechając się blado. Z moją siostrą, dokończyła w myślach. I dodała okrutne i bolesne "O ile ona tego dożyje".
    - Tak, mamy basen. Sama tam pływam kilka razy w tygodniu. Uwielbiam to. Uwielbiam każdy sport. - roześmiała się radośnie, a gdy usłyszała, że jest małą matematyczką zmrużyła swoje lazurowe oczy. - Wcale nie jestem mała. - westchnęła głośno, bo to co powiedziała było nieprawdą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słysząc ostatnią rewelację aż stanęła w miejscu, zatrzymując też Arno, którego dłoni cały czas nie puściła, czego nie była zupełnie świadoma. Chyba musiałaby dokładnie opisać każdy szczegół swojego otoczenia, żeby zorientować się, że robi coś wbrew swojemu planowi. A tak po prostu wszystko było na swoim miejscu.
    - Nie! Kłamiesz! - rzuciła, naprawdę zaskoczona. Autentycznie była w szoku i to całkiem niemałym. Nigdy, ale to nigdy nie podejrzewałaby chłopaka o takie umiejętności. Przecież to facet, oni z założenia nie powinni potrafić gotować! Oriane pomijała drobny fakt, że najlepsi kucharze w skali światowej to w dużej mierze mężczyźni. - To po co ja się uczę? O, będziesz teraz przychodził i gotował obiadki dla Ilu - zaśmiała się pod nosem, dopiero po chwili przypominając sobie, że miała w planach go usunąć ze swojego życia. Z trudem powstrzymała smutny wyraz, który chciał się wydostać na twarz, ale kosztowało ją to urwanie cichego śmiechu.
    - Przyjdziemy. Zobaczymy, czy przypadkiem się zwyczajnie nie przechwalasz - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Uważaj, bo masz niezłego krytyka do obłaskawienia. Mówię o twojej córce, oczywiście - zagroziła, chociaż dość mocno mijała się z prawdą. Ilu zjadała do tej pory wszystko, co dziewczyna jej dała, za wyjątkiem kukurydzy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczyna pokręciła głową, a rude włosy rozsypały się na jej szczupłych ramionach.
    - Ale ja wychowałam się w Rosji. Jestem Rosjanką. Miesiąc temu dowiedziałam się, skąd naprawdę pochodzą moi rodzice. - mruknęła cicho, bawiąc się swoimi długimi, szczupłymi palcami. Szli powoli w kierunku basenu.
    - Pewnie w wakacje pojedziemy tam z Charlotte. - posłała mu lekki uśmiech. - Nikogo tutaj nie znasz? Nie masz żadnych przyjaciół? Mieszkasz sam z rodzicami czy masz rodzeństwo? - zadawała mu wiele pytań, ale to tylko dlatego, że chciała go poznać.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pandora uśmiechnęła się przyjaźnie. A w jej błękitnych oczach tańczyły tajemnicze iskierki radości.
    - Przyjaciół? Chodzą do tej szkoły? - spytała, nawijając kosmyk włosów na swój palec. Nie miała pojęcia, że on ma dziecko. Cóż, gdyby o tym wiedziała pewnie byłaby nieco zdziwiona, ale dziecko to owoc miłości, prawda?
    - Och, sam.. Rozumiem. - szepnęła. Ona nie wyobrażała sobie mieszkania samemu. Musiała mieć przy sobie rodzinę. A w szczególności swoją siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przez chwilę rozluźniła uścisk, przypominając sobie, że miała inne plany, ale zrezygnowała z całego zabiegu rozerwania złączonych dłoni, kiedy on sam złapał jej dłoń mocniej, jakby Ori miała zaraz zniknąć i znowu uciec. Rozpłynąć się i już więcej nie zostać znaleziona. Gdyby nie rozmowa z Naimą, pewnie mogłaby się do tego posunąć, ale nie miała zamiaru znów go w ten sposób zranić. Miała w planach zrobić co innego. Sprawić, by sam odszedł, chociaż wcale tego nie chciała. Liczyło się jednak co innego niż ona sama.
    - Pamiętaj, że nie musisz tego robić - oznajmiła, chociaż pod koniec głos trochę się jej załamał. Może próbowała go od siebie odseparować, ale to wcale nie znaczyło, że właśnie tego prawdziwie pragnęła. To rozum w duecie z poczuciem winy kazał jej zwrócić wolność, a wszystko inne rwało się, żeby był jak najbliżej. Była rozdarta i to jeszcze w Estonii, kiedy zdecydowała się wyjechać bez słowa. - Jeśli chcesz, zawsze możesz wrócić do domu - niemalże czuła, jak coś dławi ją w gardle, żeby zatrzymała te słowa dla siebie. - Żyć normalnie - dodała zupełnie cicho. Dla niej coś zupełnie innego stało się normalnością niż zwykłe życie nastolatki. Dla niej zwyczajne było zajmowanie się dzieckiem, marne próby gotowania, minimalne życie towarzyskie. Spotkania ze znajomymi, w których nieodłącznym elementem była Ilu. Gdyby wszystko mogło być wyłącznie jej kaprysem, chciałaby aby Arno stał się codziennością, jednak wymaganie tego byłoby samolubne.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zamknęła oczy i po prostu czerpała przyjemność z tej chwili bliskości. Teraz stuprocentowo wiedziała, że na pewno będzie zły, jeśli tylko dowie się, co planuje. Jednak czy to byłoby takie złe, gdyby znalazł szczęście u boku kogoś innego? Dla Ori owszem, to byłaby tortura. Poza tym, wmawiała sobie, że tak naprawdę Arno specjalnie spotykał się z dziewczynami, które by mu się nie spodobały. Tak, właśnie w ten sposób wszystko sobie tłumaczyła.
    - Powinieneś być z kimś, kto może dać ci więcej - szepnęła, myśląc o kompletnym braku czasu, jaki wynika z konieczności opieki nad Ilu. Przed oczami stanęły też jej różne wizje tego, co nieuchronnie czeka ją w przyszłości.
    - Wyobrażasz sobie jaką decyzję chcesz podjąć? - spytała cicho, niby dając za wygraną, jednak ona miała swój cel. Może skoro walka nie działa, to wstępne poddanie jej sprawi, że wszystko będzie łatwiejsze do osiągnięcia. - Masz dziewiętnaście lat. Masz tyle rzeczy, które jeszcze na ciebie czeka. Pomyśl poważnie. Nasz związek oznaczałby stanie się prawdziwą rodziną. Niemożliwe, żebyś był na to gotowy. Nikt w takim wieku nie jest - wyszeptała, zastanawiając się nad samą sobą. Czy ona była gotowa? Chyba nie. Przerażała ją wizja naprawdę poważnej relacji, ale nie wiedziała do końca, dlaczego. Może nie chce wymuszać czegoś takiego na Arno, a może po prostu się bała. Tak samo jak bała zostać się matką. Nie była gotowa, żeby sprostać odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Bo jesteś głupi, uparty i beznadziejnie zakochany w dziewczynie, która nawet jeśli stanie na głowie, żeby mieć czas to będzie to tak sporadyczne, że będzie mieć wyrzuty sumienia, że na nią ciągle czekasz - powiedziała i poczuła się jakby zrzucała jakiś wielki ciężar. Chyba ani razu nie wspomniała do tej pory o swoich wyrzutach sumienia. Cały czas skupiała się tak bardzo na racjonalnych argumentach, że nie pomyślała o swoich odczuciach, zupełnie jakby nie istniały. Właśnie to próbowała z nimi zrobić, wyłączyć je, zupełnie się od nich odciąć. - Zamiast myśleć o swoich obowiązkach, szukałabym sposobów, żeby się od nich oderwać i z tobą spotkać. Tylko to, że cały czas zmuszam się, żeby wyrzucić cię z głowy sprawia, że przesypiam noce zamiast tęsknić. Jedynie myślenie o całej odpowiedzialności, która przyjdzie wraz z dorastaniem Ilu powoduje, że ciągle cię odtrącam - wyliczyła, dając upust temu, co nieustannie w sobie dusiła, wiedząc, że to nie pomoże jej wypełnieniu bolesnego planu. - Tylko szukanie sposobu, żeby się ciebie pozbyć, pomaga mi ignorować fakt, że nie potrafię przestać cię kochać.
    I właśnie w tym momencie się poddała. Nie tylko udawała, że daje za wygraną, ale faktycznie miała już dość ciągłego mówienia sobie nie i zrobiła to, czego pragnęła odkąd tylko go zobaczyła. Pocałowała go z taką zachłannością, z jaką człowiek umierający z pragnienia pije pierwsze krople wody.

    OdpowiedzUsuń
  19. Delikatnie przejechała opuszkiem palca po jego policzku, zupełnie jakby pierwszy raz badała miękką fakturę jego skóry. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu była po prostu spokojna i w ten konkretny sposób szczęśliwa. Czasami przegrana przynosi lepsze rezultaty. Mogłaby po prostu stać i na niego patrzeć.
    - Właśnie w tym problem, że chcę ją dać. Tak rozpaczliwie chcę, ale wykorzystywanie naiwności zakochanego głupka jest złe i samolubne - powiedziała z rozczulonym uśmiechem, pół żartem, pół serio. Gdyby miała przedstawić całe swoje dotychczasowe rozumowanie, nawymyślane argumenty albo wątpliwości, zajęło by jej to dużo więcej czasu niż chciała poświęcić.
    Wiedziała, że teraz musiałby się stać cud, żeby odpuścił, ale mimo wszystko Ori pewnie będzie próbować go wyswatać z jakąś nieznaną jej koleżanką Leny. Była uparta nie mniej jak on, chociaż już teraz potrafiła sobie wyobrazić klęskę, którą przyjdzie jej odnieść. Nie miała tylko pewności, jaką formę przybierze jego złość, bo przecież jeśli tylko skojarzy fakty, musi się ona pojawić.
    Musiała jednak przyznać rodzicom, że sprytnie to rozegrali. Nikt nie zna ich córki lepiej, więc wiedzieli, że dopóki to okoliczności (niekoniecznie przypadkowe) nie wymuszą na brunetce spotkania we dwójkę z Arno, to ona sama się go nie podejmie, ze strachu, że zawiedzie. I faktycznie zawiodła swój plan, jednak ten rodziców działał jak na razie bez zarzutu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie miała zamiaru się z tym kłócić, chociaż by mogła. Wystarczyło tylko zupełnie zignorować to drugie zdanie i uciec, bo chyba nie potrafiłaby tak perfidnie skłamać. Kiedy naprawdę ci na kimś zależy, ciężko jest z powodzeniem go oszukać.
    Zawsze istnieje sposób, że zniknąć w lepszym miejscu, na przykład mała chatka w środku zamieszkanego jedynie przez zwierzęta lasu. Nie, nie była aż tak zdesperowana, ale jednak było takie miejsce, gdzie by jej nie znalazł, chyba że los naprawdę chciałby spłatać jej psikusa.
    Tym, czego dla ciebie chcę jest normalna przyszłość. Taka, jaką byś miał, gdybym się lepiej ukryła, pomyślała, machając mu na pożegnanie z niezdradzającym jej myśli uśmiechem, który jednak zgasł, gdy tylko chłopak na sto procent zniknął z jej pola widzenia. Wiedziała, że im wcześniej do akcji wkroczy Lena, tym lepiej. Przez myśl jej przemknęło wysłanie nieznajomej do domu Arno dzisiejszego dnia, jednak była zbyt ciekawa jego kulinarnych umiejętności. I, chociaż wiedziała, że w końcu musi się z tym pogodzić, jeśli chce wcielić swój plan w życie, nie mogła znieść myśli o innej dziewczynie w sercu Arno.
    Nie można powiedzieć, żeby pojawiła się wieczorem punktualnie, ale nie była też mocno spóźniona. Uporanie się z Ilu to wyższa szkoła jazdy i nic dziwnego, że Ori nie przyszła z małym poślizgiem.
    - Zaczynam wierzyć, że może nas nie otrujesz. Pięknie pachnie - pochwaliła, wchodząc do środka i czując unoszący się zapach. Ilu już zdążyła wdrapać się tacie na ręce i kazać się zaprowadzić na jedzenie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Pandora zatrzymała się przed dużymi, szklanymi drzwiami prowadzącymi na basen. Zerknęła na niego kątem oka.
    - Nie znam Oriane. - przyznała z delikatnym uśmiechem. Czuła, że on nie czuje się zbyt dobrze, gdy zadaje mu tyle pytań, więc postanowiła zamilknąć. Weszli na basen.
    Słysząc jego słowa zaśmiała się cicho pod nosem. Ona sama spędzała na basenie wiele czasu. Uwielbiała pływać i nurkować.

    OdpowiedzUsuń
  22. Postanowiła nie zadawać mu więcej pytań, lecz wątpliwe było to, aby jej się to udało. Czasami milczała jak zaklęta, a czasami jej usta wprost nie mogły się zamknąć. Uśmiechnęła się do niego uroczo, a gdy zaczął się rozbierać rozchyliła szeroko wargi. Tego najmniej się spodziewała.
    - Żartujesz? - mruknęła, po czym delikatnie wysunęła ręce do przodu i.. popchnęła go delikatnie, przez co wpadł do wody. Roześmiała się wesoło, siadając na krawędzi basenu. Obdarzyła go uważnym spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Gdyby tylko ją zapytał, z ręką na sercu mogłaby stwierdzić, że nie. Nie miała ani czasu, ani ochoty zastępować Arno kimkolwiek innym. Wystarczyło, żeby spojrzała choć na chwilę na małą i to dobitnie przypominało jej, kto był, jest i będzie najważniejszym chłopakiem w jej życiu. Zresztą Ilu wcale nie musiała jej tego przypominać - sama doskonale o tym pamiętała.
    - Nigdzie się nam nie spieszy - powiedziała z rozbawieniem widocznym w jej uśmiechu, sama opierając się o blat.. - Nie, zaufałam, że przeżyjemy ten eksperyment i nic nie jadłam. Dlatego Ilu domaga się kolacji - stwierdziła, spoglądając na rozglądającego się dookoła szkraba.
    Faktem było to, że państwo Armastus nie pozwoliliby córce po prostu zniknąć albo ponownie uciec od chłopaka, który znalazł ją na drugim końcu świata. Gdyby tylko znali jej myśli, jej plany, chyba nie miałaby mocniejszego przeciwnika do zwalczenia niż właśnie rodzice. Oni traktowali Arno jak członka rodziny, co zresztą tyczyło się też wszystkich przyjaciół dziewczyny. Szczególnie Maria była gotowa obdarzać wszystkich bezgraniczną miłością.
    Oriane była święcie przekonana, że powinna dać Arno jeszcze kilka lat. Dopiero wtedy, jeśli by do nich wrócił, mogłaby z czystym sercem przyjąć go z otwartymi ramionami. Oczywiście przez ten czas zamartwiałaby się, czy nie pojawiła się u jego boku jakaś zjawiskowa dziewczyna, która przyćmi matkę jego dziecka w każdym calu. Mogła sobie tłumaczyć, że to wszystko bezsensowne, ale na nic się to zdawało. Tak samo jak wmawianie sobie, że on nie umie podjąć racjonalnej decyzji, chociaż miał zdecydowanie lepsze argumenty.

    [Paczaj, jakie słodkie: http://24.media.tumblr.com/tumblr_m7rwm7c3Qv1r6hw7fo1_r1_250.gif
    Znalazłam kiedyś przypadkiem, jak szukałam gifów z Niną xD]

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdy chłopak wciągnął ją za kostki do wody pisnęła cicho. Przez dłuższą chwilę znajdowała się pod wodą, a gdy wypłynęła na powierzchnie wzięła głębszy wdech, a rude, długie włosy miała całe mokre. Zresztą.. ona cała była mokra.
    Powoli do niego podpłynęła. Jezu Drogi, nie sądziła że w ubraniach tak ciężko się pływa. Zmarszczyła nosek w dość zabawny sposób i rzuciła mu "groźne" spojrzenie.
    - Mam nadzieje, że dobrze nurkujesz. - wymamrotała słodkim głosem, kładąc dłonie na jego ramionach. Wepchnęła go pod wodę. Po chwili jednak zabrała dłonie, uśmiechając się do niego.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Ja się zawsze zgadzam, przecież. To chyba źle o mnie świadczy ^^ Możemy zacząć od tego, że znają się od dziecka, mieszkają obok siebie, wieczorami rozmawiają przez okno, jedli razem piasek w piaskownicy i takie tam, a zważając, że jakiś czas temu Spencer stała się okropną snobką (zabijcie mnie, nie wspomniałam o tym, że kiedyś nią nie była - jadła piasek w piaskownicy <3) to Arno może jej dokuczać, żeby była normalna, a nie :D Nic innego mi do głowy nie przychodzi ]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Niedziela, godzina szesnasta, robię matmę po niemiecku, a ty mi mówisz, że myślałam na marne? Dziękuję. No może być, co nie zmienia faktu, że i tak zaczynasz, od chociażby wlezienia Spens do pokoju przez okno czy coś w ten deseń, ejmen. ]

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Ewentualnie bo podoba mi się tytuł Twojej karty ;d ]

    Właśnie, niedzielę. A co osoby pokroju panny Clark robią w niedzielę? Uczą się, dokładnie tak, pisząc już krótkie streszczenie lektury, której nie zdążyli jej jeszcze nawet zadać, na zbyt dużym łóżku, jak na dziewczynę młodą, ładną, nawet chudą i przy okazji samotną, mogłaby się w nim pewnie zgubić. W za dużej koszulce, oczywiście nie męskiej, bo skąd ona miałaby mieć męską koszulkę? Rozczochrana, jak nie ona bo Spencer przecież zawsze wygląda stosownie, jak na dziewczynę jej pokroju przystało, nie sądząc też, że ktoś będzie się wpieprzał do jej pokoju przez okna. Co nie zmieniało faktu, że i tak była aseksualna, wieczne dziewicę o jej charakterze zawsze są aseksualne.
    I usłyszała jakieś syknięcie, może i jękniecie, boże to straszne, toć to przyzwoitka! I aż wyjrzała przez okno, a gdy zauważyła takiego prawie to wiszącego Arno to aż się jej śmiać zachciało, ale dobrze mu tak.
    - Wpierw niszczysz mi sweter, a teraz urocze ściany, Johnson? - Burknęła, unosząc brwi, a zakończyła to wszystko wybuchem śmiechu, rodzajem tym, który naprawdę jawnie wyśmiewa drugiego człowieka, a co.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Wiem, dlatego nigdzie tego gifa nie wrzuciłam xD Ale jest słodki :)]

    Oboje cierpieli na ten sam problem, który zgrabnie określano mianem zazdrości. Oriane próbowała się z niego leczyć, bo inaczej nici z powodzenia wszystkiego, co zaplanowała. Nie tylko nastawienie chłopaka stanowiło problem, ona sama też nie była tak pozytywnie do tego nastawiona.
    - Jasne, że może. Zje ze mną - odparła, nie ryzykując zabawy w powstrzymaj Ilu od robienia chaosu na stole. Nawet w domu, gdzie mała miała swoje własne, dziecięce sztućce, nieczęsto je dostawała. Może karmienie jej utrudniało jedzenie samemu, ale było lepszym rozwiązaniem niż nieudolna próba jej usamodzielnienia.
    Oriane spędzała z dziewczynką tyle czasu, że już zdążyła się przekonać, że czasami jednak potrafi przeszkadzać, szczególnie, gdy była całkiem malutka i wymagała stałej opieki. Chociażby w takiej błahej rzeczy jak treningi, z których przez ostatni rok zdarzało się jej rezygnować. Mecze, na które mimo bycia jedną z najlepszych zawodniczek, nie mogła pojechać. Wolny czas, którego w praktyce nie miała. Kochała małą całym sercem, ale była świadoma, z czego musiała zrezygnować.
    Kiedy usłyszała pytanie, widelec zawisł w połowie drogi do ust Ilu. Nie spodziewała się go, chociaż wiedziała, że w końcu muszą zacząć padać.
    - Jeśli mam być szczera, to nie wiem - odpowiedziała po chwili ciszy. Założyła kosmyk za ucho, szukając słów, które dobrze opisałyby jej odczucia. - Z jednej strony chciałam, żebyś tam był, po prostu trzymał mnie za rękę, a z drugiej... Cieszyłam się, że nie musiałeś patrzeć. To nie był zbyt malowniczy obrazek - stwierdziła. Przypomniała sobie, że najszczęśliwsza była po wszystkim, gdy już trzymała małą pierwszy raz w ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  29. Była pod wodą blisko dwie minuty. Gdy się wynurzyła próbowała w dość zachłanny sposób złapać powietrze. Spojrzała na niego kręcąc ze śmiechem głową. Koniuszkiem języka dotknęła swoich warg mokrych od chlorowanej wody. Miała szczęście, że chociaż nie nakładała makijażu. Teraz z pewnością byłaby cała rozmazana. Westchnęła głośno, w dosyć teatralny sposób.
    - Pożyczysz mi najwyżej swoje ubranie. Innego wyjścia nie widzę. - wyszczerzyła się do niego wesoło. Może powinna martwić się tym, że nie będzie miała jak, a raczej w czym wrócić do domu?

    OdpowiedzUsuń
  30. Och, nigdy by nie pomalowała się na "Pandę". Nie dość, że imię miała nietypowe, to jeszcze ludzie często przyklejali do niej przezwisko "Panda". Nie lubiła tego, chociaż pandy uwielbiała. Spojrzała mu prosto w oczy, po czym westchnęła.
    - W porządku. - zagryzła dosyć niepewnie swoją dolną wargę, po czym podejrzliwym wzrokiem rozejrzała się dookoła. Na basenie nie było nikogo prócz ich. Lepiej by było gdyby nikt ich tu nie zauważył, czyż nie? Ach, zresztą.. nie obchodziło jej to za bardzo. - Podwieziesz mnie do domu? - spytała, marszcząc brwi. Miała cichą nadzieje, że on to właśnie zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  31. - I still don't have the reason, and you don't have the time. And it really makes me wonder... - Podśpiewywała piosenkę Maroon 5, idąc szkolnym korytarzem w stronę sekretariatu. Poruszała lekko biodrami, przymykała oczy i uśmiechała się. Do wszystkich. Tak, do wszystkich, bo w sumie taka właśnie była Hatton. Przed drzwiami zobaczyła stojącego chłopaka, na co uniosła jedynie brew, przesuwając po nim wzrokiem. Oh, chyba nie będzie tęskniła za Francją. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym weszła do sekretariatu, skąd zaraz została wyproszona.
    - Poważnie? - Spojrzała na zamknięte drzwi. - Uczniów przyjmujecie od piętnastej? - Parsknęła śmiechem. - Mam nadzieję, że przepadnie mi geografia. - Stwierdziła, siadając pod ścianą, na ziemi. Znów przeniosła wzrok na chłopaka. - U was tak zawsze? - Skąd miała wiedzieć, że był nowy? Z drugiej strony nowy chłopak zawsze jej się kojarzył z wianuszkiem dziewczyn, które mają go oprowadzać po szkole.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie wiem, czy dam radę przestawić się na takie luksusy - zażartowała, nie widząc powodu, żeby utrudniać sprawę, chociaż, trzeba przyznać, miała ochotę. Ona sama najlepiej wiedziała jak to jest, gdy ma się córkę na głowie przez cały weekend, a od takich sytuacji chciała go ratować. Od obowiązku siedzenia w domu albo na placu zabaw zamiast zachowywać się każdy, typowy nastolatek. - Możesz najpierw zacząć od jednego dnia, wziąć ją na przykład w piątek wieczorem i w sobotę po całym dniu przyprowadzić do mnie. Ja mam zawsze jeszcze rodziców do pomocy - stwierdziła, przygryzając wargę. Nie można powiedzieć, że nie bała się zostawić Ilu samej z chłopakiem, chociaż wiedziała, że każdy potrzebuje kiedyś się nauczyć opiekować dzieckiem. Zaproponowała taki układ, żeby miał łatwiej, mógł się przyzwyczaić. - Pamiętaj, że w razie czego zawsze mogę przyjść - obiecała, mimo że wiele wewnętrznej walki ją to kosztowało. Dawała mu pretekst, żeby móc zawsze ją sprowadzić z powrotem, co zupełnie kłóciło się z jej postanowieniami. Może zwyczajnie miękła? Możliwe. Nie chciała go ranić, a podejmowane próby na pewno to zrobią. To raz. A po drugie, tak naprawdę chciała z nim być, tylko z tym walczyła, wierząc, że tak będzie lepiej.
    Akurat wtedy Ilu już odmówiła dalszego jedzenia, co oznaczało tyle, że się najadła. Podkreślała to nawet na tyle dobitnie, że zaraz zaczęła układać się w ramionach Ori do snu. Państwo Armastus musieli ją nieźle przez cały dzień wymęczyć.

    OdpowiedzUsuń
  33. Spojrzała na krzesło, z którego się podniósł.
    - Taa... To chyba kiepski pomysł. - Uśmiechnęła się. - Z doświadczenia wiem, że nie potrafię usiedzieć na krześle, więc pewnie nawet nieświadomie przeniosłabym się na opacie, a potem zleciała, rozwalając krzesło. - Roześmiała się, uśmiechając się z żartobliwą dumą z samej siebie. - Po za tym, lubię podłogi, są wygodne. Mimo to, mój tyłek ci dziękuje i w razie czego skargi będzie składał do mnie, a nie do ciebie. - Delikatnie zabujała się na boki, jeszcze raz przyglądając się chłopakowi. - Też jestem nowa. Mam tylko dać dokumenty, podpisać kilka pierdół i pójść na zajęcia. - Oparła głowę o ścianę. - Jaki profil?

    OdpowiedzUsuń
  34. [Melduje się z takim pomysłem. Bo Scarlett jest przyjaciółką Ori, prawda? Zna już mniej więcej historię z Ilu, ale nie zna Arno. I tutaj mam lukę, bo możemy uznać, że Scar chciałaby, aby Ori i Arno byli razem i może mu w jakiś sposób pomagać. Wtedy trzeba tylko założyć, że mieli okazję się już jakoś poznać. ]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Jak najbardziej pasuje, więc czekam niecierpliwie :)]

    OdpowiedzUsuń
  36. Jeszcze przez chwilę po tym, jak Arno wszedł do mieszkania Scarlett, panowała w nim grobowa cisza. Na końcu pustego korytarza jego słowa rozniosły się echem. Dopiero po minucie lub dwóch, nagle na środku pojawił się Charlie. Najwidoczniej zwabiony owym niezdrowym żarciem pojawił się na widoku o wiele szybciej niż jego starsza siostra.
    - Scarlett, patrz kto przyszedł ! – krzyknął uśmiechając się wesoło. W tej samej chwili na korytarzu pojawiła się w końcu ona, nieco przyćmiona westchnęła widząc jak chłopczyk próbuje dobrać się do coli, którą Arno miał przy sobie.
    - Nie dawaj mu słodkiego. Pół godziny temu wciągnął osiem kostek cukru, Marsa i puszkę Pepsi. Zobacz, co się z nim dzieje – westchnęła drapiąc się po głowie. Rzeczywiście dzieciaka rozpierała energia.
    - Chodź do salonu – powiedziała do Arno, po chwili przeniosła wzrok na swojego brata – Do pokoju, Muffy ma zostać uwolniony z Twojej klockowej twierdzy, albo będziesz jutro jadł szpinak na obiad.
    W odpowiedzi usłyszała tylko ‘Fuuuuj ’ i już po chwili chłopczyk zniknął za drzwiami swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Mam. Mój profil ma czasem nocne zajęcia. Po za tym, jak nie to, to mam jeszcze treningi. - Uśmiechnęła się delikatnie i przeciągnęła, przeczesując delikatnie swoje włosy.
    Kiedy Ruby tu przyjechała, nie wiedziała, że szkoła ma tak ukochany przez nią profil, po którym dostanie się na studia będzie dużo łatwiejsze. I na kurs. Na myśl o tym ostatnim, przez jej plecy przeszedł dreszcz zadowolenia. Hatton należała do najbardziej emocjonalnych i przeżywających wszystko i to naprawdę WSZYSTKO.
    A niech ma czyste sumienie. Co prawda zawsze mógł usiąść obok Hatton, bo ona z chęcią by mu użyczyła kawałka swojej podłogi. - I na koszykówkę pójdę. - Roześmiała się trochę jak psychopatka.

    OdpowiedzUsuń
  38. Oriane zdążyła się przyzwyczaić do tego, że niewiele zostaje jej czasu, aby samemu coś zjeść, a poza tym nigdy nie była specjalnym żarłokiem. Kiedy Arno zabrał od niej małą, bardziej pochłaniało dziewczynę przyglądanie się ich dwójce niż jedzenie przygotowanej przez niego kolacji, która, swoją drogą, była naprawdę dobra. Nie kłamał, że umie gotować. Ori przez myśl przemknęło, że może od niego powinna się uczyć, ale szybko pozbyła się tej myśli. Ori, helloł, chciałaś mu dać spokój! Tak, to trudne, ale możesz się przynajmniej tego trzymać! zrugała się w myślach, ale po prostu nie mógł jej nie rozczulić obrazek śpiącej w jego ramionach Ilu.
    - Jakbym była podejrzliwa, mogłabym uznać, że zrobiłeś to specjalnie - stwierdziła, z lekkim uśmiechem błąkającym się po twarzy. Podeszła i wzięła od niego córkę, widząc, że nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Pocałowała śpiącą Ilu w czubek głowy i przeniosła wzrok na Arno. - Gdzie mogę ją położyć? - spytała cicho, nie chcąc obudzić małej, chociaż wiedziała, że obudzi się dopiero rano.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Jestem siostrą sadystką – stwierdziła wzruszają ramionami – Na całe szczęście Charlie szpinaku nie lubi, nie wiem co bym zrobiła, gdyby było inaczej.
    To była jej jedyna broń przeciwko nieposłusznemu bratu. Ogólnie Scarlett swojego braciszka kochała ponad wszystko, ale kiedy on zamieniał się w typowego bachora z syndromem wścieklizny cukrowej, ona zamieniała się w typową siostrę, która straszyła go szpinakiem i tym dziwnym klaunem, reklamującym McDonald’s. Podobnie jak Arno siadła na kanapie zakładając nogi na drewniany stolik do kawy. Miała na sobie tylko za dużą koszulkę, ciemne szorty i grube, puszyste skarpety, które wyglądały dość śmiesznie.
    - Nawet nie wiesz ile bym oddała za chwilę spokoju. Ten mały to nic, gorzej jak matka wróci do domu – mruknęła pod nosem. Nie chciała nawet myśleć o swojej matce, na samo wspomnienie kobiety robiło jej się jakoś gorzej.
    - A Tobie dzisiaj co?

    OdpowiedzUsuń
  40. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy przejechał palcami po jej karku. Nie protestowała specjalnie, gdy wyprowadzał ją z sypialni ani wcześniej nie pomagała przy rozrzucaniu poduszek. W pierwszym przypadku była zbyt oszołomiona, a w drugim po prostu tego nie potrzebował.
    - Oczywiście, że się gniewam i teraz musisz mnie przeprosić - rzuciła, trochę jak w amoku podążając za nim. Zupełnie nie wiedziała, co z takim fantem zrobić. Powinna od początku uważać zamiast dać się wkopać w sytuację bez wyjścia, przynajmniej jeśli nie miała zamiaru się poddać niesprzyjającemu jej losowi. Może w takim razie powinna odpuścić? W końcu to jak walka z wiatrakami.
    Tego wieczoru jednak już nic nie zdziała i mogła jedynie pozwolić mu się toczyć swoim rytmem. Głupi, przebiegły Arno.
    - Aż boję się cokolwiek odpowiedzieć, że zaraz to sprytnie wykorzystasz - powiedziała żartobliwie. Czy lubiła wino? Lubiła, ale wypicie butelki we dwójkę butelki na pewno nie pomoże jej zachować dystansu.

    OdpowiedzUsuń
  41. Uśmiechnęła się tylko, kiedy Arno usiadł obok niej. Jakoś jej to nie przeszkadzało, bo w gruncie rzeczy czuła się przy nim całkiem swobodnie. Być może dlatego, że nie umiałaby nawet patrzeć na niego jak na potencjalnego partnera. Poza tym ona była tą osobą, która chciała, aby Arno zszedł się z Oriane. Byli przecież tacy kochani i tak do siebie pasowali, mieli razem dziecko, które oboje kochali i sami też żywili do siebie niemałe uczucia. Patrząc na to, Scar nie raz zadawała sobie pytanie, co z tą dwójką jest nie tak, że mimo tego ich estońskiego przyciągania wciąż nie byli razem.
    - Smutno Ci i przyniosłeś ze sobą colę? – spojrzała na niego z jedną brwią uniesioną do góry. Podniosła się niechętnie z miejsca i swoje kroki skierowała do barku, który znajdował się wśród półek w pokoju. Uchyliła wąskie drzwiczki i rozejrzała się po butelkach, wyjęła na stół trzy. Jedną wódkę, drugie wino i na końcu coś na podobieństwo martini, ale z pewnością o wiele tańsze.
    - To się przynosi na smutek – odparła. Nawet nie pytała się go o zdanie, po prostu otworzyła butelkę z winem i upiła łyk, a potem podała ją chłopakowi. – Wódkę zostawiam na koniec, bo z reguły jak już się upije czymś znośnym, to potem mogę pić wszystko i czuje się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  42. Oriane sama była wysoka, bo tylko tak można było określić dziewczynę o metrze siedemdziesiąt dziewięć wzrostu, więc specjalnie jej nie przeszkadzało, że chłopak jeszcze trochę podrósł. Dzięki temu będzie mogła nosić jeszcze wyższe obcasy i cały czas będzie od niego niższa. Aż miło.
    - Sam wiesz najlepiej, że wcale nie musisz pytać - odparła, trochę niezadowolona z obranego tematu. Jeśli będzie jej przypominał wszystkie wspólne chwile za nic nie sprosta swojemu wyzwaniu, co w rozumowaniu Arno na pewno będzie wyjściem wręcz idealnym. W końcu o to chodzi, prawda? Żeby przestała być uparta i posłuchała się, czego on chce zamiast działać według tego, co sama uważa dla niego za najlepsze. Gdyby przyjął jakąś konkretną taktykę, to wspomnienia byłyby najodpowiedniejszą i najsilniejszą kartą. Nie można walczyć z tym, co wiesz, że jest dla ciebie dobre. Z tym, z czym czujesz się najlepiej, chociaż właśnie to próbowała robić dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Kryminologia. - Odpowiedziała dumnie. - Później będę agentką Interpolu. - Wesoło się zakołysała. To był jedyny plan, jaki Panna Hatton miała. Bo po za tym... To ona się raczej bała przyszłości. No, ale było wiele rzeczy, których się bała. Każdego dziecka do czternastego roku życia na ten przykład.
    Tak, Ruby nie wyglądała na mistrza broni białej i kobietę, która zawsze nosiła przy sobie broń. Nie. Ona była delikatna, krucha i wywoływała u innych instynkt opiekuńczy. Taka była.
    - Czemu przeniosłeś się? - Podniosła na niego wzrok. Musiał być jakiś powód.

    [Słuchaj, już wiem. Sugeruję dla nich bliską przyjaźń.]

    OdpowiedzUsuń
  44. Na jego ostatnie słowa na jej twarzy pojawiło się autentyczne przerażenie. Miałby ją zostawić, zniknąć, nie pojawić się? Zostawić Ilu bez ojca? Nie, nigdy by tego nie chciała, ale dopiero kiedy wypowiedział to na głos uświadomiła sobie jak bardzo by to zabolało. Co innego gdyby chodził sobie szczęśliwy z jakąś inną dziewczyną, z którą wszystko byłoby mniej skomplikowane, ale dalej mogłaby go widywać. A jeśli doprowadzi swoimi zabiegami właśnie do tego, że wyjedzie? Przestraszyła się i odstawiła kieliszek, zajmując miejsce obok niego na kanapie.
    - Nie - odpowiedziała cicho, nie mogąc pozbierać się po wizji, która ją przed chwilą naszła. Musiała chwycić go za dłoń, żeby upewnić się, że nie jest w jakimś koszmarze, w którym zaraz odwróci się na pięcie i odejdzie. - Boję się tego, że znikniesz tak jak zniknęłam ja. Nie znikniesz, prawda? - rzuciła trochę desperacko. - Możesz mnie znienawidzić, ale obiecaj, że nie znikniesz, cokolwiek się stanie - poprosiła. Nic więcej nie chciała. Tylko o to mogła prosić. Nic więcej, bo kłóciłoby się z jej planami, których coraz trudniej było się jej trzymać.

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie wiedziała jak zareagować. Jedyne, co kołatało jej teraz w głowie to to, że nie obiecał. Powiedział, że nie ma zamiaru ich zostawiać, co nie znaczyło, że kiedyś może mu się odwidzieć spędzanie czasu z "wiedzącą lepiej" Oriane. Ona jednak nic nie potrafiła poradzić na fakt, że nie wierzyła, aby naprawdę dało pogodzić ją, dziecko i plany na tyle, żeby nic nie trzeba było zmieniać. Właściwie tylko czekała, żeby przyznał, że jakiś jest w tym wszystkim problem, ale sobie poradzą.
    - Zaraz wrócę - powiedziała ni stąd, ni zowąd i zerwała się z kanapy, żeby pójść w kierunku sypialni, gdzie słodko spała Ilu. Widok córki zawsze ją uspokajał, nawet jeśli rozrabiała i nie miała już sił jej powstrzymywać.
    Podeszła do łóżka i przy nim uklękła, wyciągając dłoń ku dziecku. W dobrze znanym sobie geście zaczęła głaskać ją po włosach, a po chwili niby do niej mówić, jednak na tyle cicho, żeby w żaden sposób jej nie obudzić.
    - I co mama ma zrobić? - spytała, nie oczekując odpowiedzi. - Nie mogę przecież znowu zostawić taty. Potrzebujesz go. Zresztą mamusia też go potrzebuje - mówiła na głos, przekonana, że jest jedyną osobą, która siebie słyszy. Nie mogła wiedzieć, że się myli. - Ale to jest złe. Mama... Mama musi... Mama musi dać tacie wolność. Tata musi się uczyć, studiować. Mama z tobą będzie przeszkadzać. Wystarczy, że mama się tobą zajmie, a tatuś będzie cię po prostu kochał.
    Zamilkła, dalej gładząc córkę po główce.

    OdpowiedzUsuń
  46. Jak co tydzień wybrałam się do supermarketu na większe zakupy. W tygodniu starałam się nie chodzić do sklepów a nadrabiać to w piątek lub sobotę. Koszyk miałam już prawie całkiem zapełniony. Pozostało mi jeszcze kupić kilka rzeczy. Aby sobie ułatwić drogę ruszyłam obok półek z pieluchami i innymi dziecięcymi gadżetami. Wyobrażałam sobie jak kiedyś ja będę kupować te wszystkie rzeczy własnym dzieciom. Z zamyślenia wyrwała mnie stłuczka z jakimś chłopakiem.
    - Przepraszam. Zagapiłam się.
    /Tracy

    OdpowiedzUsuń
  47. Przez chwilę po prostu stała i tępo wpatrywała się w pustkę przed sobą. Nie była już nawet w stanie kłócić się ze swoimi myślami albo zaprzeczać w głowie wszystkiemu, o czym przekonywał ją Arno. Wszystko za sprawą oschłego tonu, który przemówił do niej lepiej niż wszystko inne. Poczuła się jakby wbito jej nóż w plecy - czy on czuł się tak cały czas?
    Wyszła z pokoju, żeby przejść do znajdującej się na końcu korytarza łazienki, tak jak poinstruował ją chłopak. Mechanicznie się przebrała i umyła, ale wiedziała, że nie da rady usnąć. Zamiast położyć się koło córki, usiadła na parapecie i wyglądała za okno, pozwalając myślom dryfować, nie zatrzymując się na żadnym konkretnym temacie. Wiedziała, że to może tylko zaszkodzić, więc jedyne, co do siebie dopuściła to poczucie winy, które ostatnio nie odstępowało jej na krok. Cokolwiek nie robiła, czuła się potem źle, a wszystko przez to, że próbowała myśleć o tym, co będzie najlepsze dla innych. Może lepiej jest być samolubnym i brać to, czego się naprawdę chce. Powinna lepiej słuchać, co inni chcą, a nie wymyślać, co będzie dla nich najlepsze. Czy skoro wasze pragnienia się pokrywają to jest sens z nimi walczyć? Nie, nie ma najmniejszego, więc po co to robi? Tylko tym rani siebie i innych.
    Minęło przynajmniej kilkanaście minut zanim nogi niemalże same przeprowadziły ją do drzwi, a potem cicho zaniosły do salonu. Nie chciała hałasować, żeby nie obudzić Arno, jeśli by w przeciwieństwie do niej spał. Ona nie potrafiła ze świadomością, że jest raptem parę kroków dalej, a jednocześnie wydaje się tak odległy.
    Tak jak chwilę wcześniej przy Ilu, tak teraz przy chłopaku przyklękła. Już miała wyciągnąć rękę, żeby poczuć kojący dotyk, ale ta zawisła w pół drogi. Nie miała prawa pocieszać siebie nim. Sama się ukarała i po prostu siedziała, bawiąc się swoimi dłońmi.
    - Przepraszam - wypowiedziała ledwie słyszalnym szeptem. Przepraszała za wszystko, co robiła odkąd pojawił się w Palm Springs i za wszystko, co działo się wcześniej. Za to, że wyjechała i o niczym nie powiedziała, chociaż za to przepraszała już tysiące razy. - Jestem okropna. Powinnam słuchać ciebie zamiast tkwić w swoich przekonaniach - wyszeptała, chociaż pewnie będzie musiała to samo powtórzyć rano. Nie mogła wiedzieć, że wcale nie spał.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nie śpisz - uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie dłoń, żeby odgarnąć włosy z jego czoła. Prosty gest, który sprawił, że wszystko w niej mówiło będzie dobrze. Nie miała zamiaru się dalej dręczyć i wymyślać niestworzone historie. Musiała zacząć ignorować ten bezsensowny, całkiem nowy zwyczaj i po prostu słuchać prawdziwej siebie i innych.
    - Co dalej? Nie wiem. Może na początek pójdziemy do kina? - rzuciła, wodząc opuszkiem palca po twarzy chłopaka. Po swojej ulubionej twarzy z całej galerii znanych jej osób. Z nim mogła konkurować o tę rolę tylko jego własna córka. Cała reszta przegrywała jeszcze w kwalifikacjach.
    Po raz pierwszy od dłuższego czasu była całkowicie spokojna. Nie musiała szukać sposobu, żeby pozbyć się jakiegoś napięcia. Nic nie ukrywała pod swoim uśmiechem, a w spojrzeniu nie kryło się zmęczenie. Była bardziej wypoczęta niż po całej nocy głębokiego snu. Mogłaby tak siedzieć i cieszyć się swoją nową decyzją, która wiele ułatwiała. Przede wszystkim uszczęśliwi wiele osób, nie tylko ją albo chłopaka. Lena będzie zachwycona, że nie musi działać wbrew sobie, Scarlett ucieszy się, bo to ona. Nawet taki Freddie, z którym pierwsze rozmowy prowadziła jako nieznajoma z czatu byłby zadowolony.
    - Chyba, że już masz mnie dosyć - zażartowała cicho, bo skoro wytrzymał tyle czasu, wątpliwe, aby jednego wieczoru odwróciło się wszystko o sto osiemdziesiąt stopni. Chociaż nie było to całkiem niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń

  49. Machnęła tylko ręką. Rozumiała, że Arno się przejmował, ale w rzeczywistości nie było ku temu powodów. Jej matka w zasadzie nie bywała w domu na dłużej niż kilka godzin dziennie, Charlie’m opiekowała się niania, albo Scarlett. W domu więc nie było czegoś takiego jak nadzór rodzicielski, bo wystarczyło dać opiekunce kilka banknotów i milczała jak grób.
    - Nie przejmuj się tym zupełnie, Charlie jest raczej niedomyślny, a matka ma moje pijaństwo gdzieś – stwierdziła. Nawet gdyby kobieta miała coś przeciwko, wystarczyło wytknąć jej sytuację z przed kilku lat – Sama chlała po kątach jak idiotka, zapomniała o domu i rodzinie, o pracy. O wszystkim zapomniała, jak niemowlę zasypiała przytulona do butelki, ale po wódce.
    Westchnęła tylko ciężko znów przejmując wino od chłopaka. Ona w przeciwieństwie do swojej matki nie piła nałogowo, nie piła sama i nie robiła tego dla odcięcia się od rzeczywistości. Miała inne nawyki, może gorsze, ale znała umiar, wiedziała kiedy należy powiedzieć sobie stop i zawrócić.
    - Jakby nie było w kwestii picia to ona ma niewiele do powiedzenia – rzuciła pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  50. Kiedy usiadł obok na ziemi, od razu się do niego przytuliła. Tego jej brakowało i tego chciała, więc zgodnie z wcześniejszym postanowieniem po prostu to wzięła. Zresztą na pewno nie miał nic przeciwko, kiedy objęła go w pasie i ułożyła głowę pod zagłębieniem szyi, po chwili zaczynając rysować małe kółeczka na odsłoniętym torsie.
    - Duchy? Nie. Znaczy, Naima próbowała mnie namówić, ale się nie dałam skusić - odpowiedziała, przypominając sobie szaleńczą gonitwę po domu, gdy przyjaciółka latała za nią z tablicą, a ona darła się wniebogłosy, że nie ma mowy. Dobrze, że rodziców nie było wtedy w domu, bo pewnie nie wytrzymaliby tego jazgotu, który skończył się bitwą na poduszki, w której ucierpiał znienawidzony przez Ori i jej mamę wazon. Oczywiście całkowicie przypadkiem, żeby nie było, że specjalnie pozbyła się przyniesionego przez tatę paskudztwa.
    - Wiesz, co? Wierzę w duchy, dlatego boję się wywoływać - szepnęła, jakby mówienie głośniej o takim małym sekrecie mogłoby sprawić, że dowie się o nim cały świat i sprowadzi to na nich globalną katastrofę. A co jeśli faktycznie istnieją i w ramach psikusa przyjdą ją nastraszyć, a ta umrze ze strachu? Tragedia.

    OdpowiedzUsuń
  51. Ulżyło jej, że nie będzie musiała mierzyć się ze swoim strachem, ale jednocześnie przemknęło jej przez myśl, że Arno właśnie stracił świetną okazję, żeby przez najbliższe kilka dni nie odstępowała go na krok, bojąc się, że zaraz naprawdę jakiś duch wyskoczy na nią ze swojego ukrycia.
    Słysząc wymyśloną na poczekaniu historię, miała go ochotę zdzielić za takie głupie pomysły.
    - Nie strasz mnie - zażądała, dźgając go za karę w brzuch. Pewnie gdyby nie fakt, że wyrobiła w sobie nawyk ściszania głosu wieczorem, wykrzyczałaby swój rozkaz, żeby miał mocniejszy przekaz, ale pamiętała o śpiącej Ilu. Mała miała twardy sen, ale Ori nie chciała ryzykować, że się obudzi. - Jeśli tylko po to przyjechałeś, to natychmiast możesz się wynosić - rzuciła w żartobliwym tonie, jednak jej oburzenie było jak najbardziej prawdziwe. Jak on śmiał, on przychodzi, przeprasza a on ją straszy! Ładny mi materiał na chłopaka i tatusia. - Skoro jesteś taki kreatywny, to myśl dalej. Tylko już bez duchów, morderców i innych takich, bo sobie pójdę - zagroziła, chociaż pewnie i tak by nie spełniła swojej groźby. Miejsce na kolanach Arno jak najbardziej jej odpowiadało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [O, BOŻE, PATRZ:
      http://img.loveit.pl/obrazki/20120226/fotobig/427d85102b96371e59bc2eb.jpeg
      http://img.loveit.pl/obrazki/20120604/fotobig/28c3811d4217d6bd7af6ef3.jpeg
      JAKIE CUDNE *.*]

      Usuń
  52. [Yyy... Hahahahaha. Twój komentarz się dodał z mocnym opóźnieniem u mnie xD]

    Na początku spróbowała wykręcać nadgarstki na różne strony, żeby jakoś je uwolnić i dalej się znęcać nad jego biednym brzuchem, który padł ofiarą dźgania. Szybko jednak zorientowała się w tym, że wysiłki są zupełnie daremne i jakby kompletnie się poddając zaniechała ich dalszej kontynuacji.
    - Po moim trupie. To ty mnie straszyłeś i w pełni zasłużyłeś na swoją karę - stwierdziła pewnie, zupełnie nic sobie nie robiąc ze swojej przegranej pozycji. Oj, jakieś tam leżenie przygwożdżoną do ziemi nie będzie odbierać jej ducha walki, a co! Na razie jedynie mogła co prawda tylko czekać aż rozluźni uchwyt, ale gdy już to zrobi... Przystąpi do wielkiego odwetu, w którym Arno będzie kompletnie bez szans. No, chyba, że zdąży zapomnieć, że miała się mścić. - A jak mi się u ciebie nie spodoba, to mogę więcej nie przyjść! Ha! - wymyśliła na poczekaniu, a w jej głosie można było wyczuć dumę z własnej przebiegłości.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Czy ja w ogóle umiem się obrażać? xD A co do tej szybkości, to ja co chwila muszę sobie przestawiać coś w kolanie, żeby mniej bolało, więc i tak mam ślimacze tempo xD]

    Zamiast odpowiedzi złożyła na jego wargach delikatny pocałunek, w którym była zawarta cała jej czułość. Trochę brakowało jej wolnej dłoni, którą mogłaby ułożyć na karku chłopaka, żeby przysunąć go bliżej siebie, ale ten zdawał się czytać w jej niesformułowanych jeszcze myślach. Ani myślała, żeby teraz korzystać z możliwości odwetu, zdecydowanie bardziej istotne było wplecenie palców we włosy Arno albo badanie nimi jego torsu, brzucha, pleców. Zupełnie jakby przez dotyk mogła zapamiętać każdy skrawek jego ciała i zachować ze sobą na zawsze. Może i tak było, w końcu zmysły nie zostały rozdane ludziom na darmo.
    - Zapamiętaj sobie, że to ja cię pierwsza pocałowałam - wyszeptała mu do ucha, na chwilę odrywając się od jego słodkich ust.

    OdpowiedzUsuń
  54. Jakby była w stanie go odrzucić, gdyby to on zdecydował się ją pocałować. Może sprawiała takie wrażenie, możliwe, że nawet bardzo starała się sprawiać takie wrażenie, ale jednak - to ciągle było tylko sprawianie wrażenia.
    Jesteś idiotą, przemknęło jej przez myśl, jednak zaraz zostało to uzupełnione o jedną, najważniejszą rzecz. Ale moim. Tylko moim.
    Wyjeżdżając z Estonii wierzyła, że już nigdy go nie spotka. Spotykając go w Palm Springs myślała, że nigdy nie będzie go warta. Przychodząc do jego domu bała się, że nie da rady wejść tu ponownie, ale w najmniejszym stopniu jej to nie groziło. Jak Oriane lubiła swój brak racji.
    Coraz bardziej ochoczo zaczęła wpijać się w jego wargi, dając upust tłamszonej namiętności. W tej chwili żałowała dokładnie jednego - że była na tyle głupia, aby odwlekać wszytko w czasie. Może i była uparta jak osioł, ale na pewno nie miała w sobie tyle samozaparcia, aby ignorować chłopaka, którego kochała jak szalona.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie miała nic przeciwko, żeby zostać razem z Arno, a właściwie nawet na to liczyła, kiedy zamykała za sobą drzwi od sypialni. Skoro już podjęła decyzję, skoro przyszła, to chyba mogła chcieć nocy w jego ramionach. Był jej ideałem.
    - O tym będziesz mógł przekonać się dopiero, gdy się obudzisz - szepnęła, z dłonią czule przyłożoną do jego policzka. Sama też miała wrażenie, że znalazła się w jakimś niesamowitym śnie, ale nie bała się, że zniknie. Ostatnio było zbyt wiele rzeczy, które wywoływały w niej lęk, więc zawierzyła trzymanej na talii ręce. Pocałowała go jeszcze raz, ledwie muskając jego wargi, na dobranoc. Nie miała najmniejszego zamiaru zasypiać pierwsza, musiała zobaczyć jak śpi. Drobiazg, którego chciała doświadczyć zanim sama zamknie oczy, bezpieczna w jego ramionach. - Nie musisz się martwić, nie rozczarujesz się - zapewniła i mogła tylko ufać w to, że uwierzy i będzie spał spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  56. Kiedy Oriane zaczęła się budzić, nie zgadzało się jej kilka rzeczy. Czemu pod plecami miała tak miękko, skoro zasypiała na podłodze? Co stało się z dywanem, że czuła prześlizgującą się po skórze fakturę pościeli? I, co chyba najważniejsze, gdzie podziały się obejmujące ją ramiona?
    Na początku przestraszyła się, że wszystko się jej przyśniło i natychmiast chciała się zerwać z łóżka, żeby znaleźć Arno i powiedzieć to, co pewnie wydarzyło się tylko w jej ożywionej snem podświadomości. Podparła się na łokciach i nerwowo zaczęła rozglądać na boki, aż jej wzrok trafił na leżącego po drugiej stronie chłopaka.
    - Tu jesteś - odetchnęła z ulgą, sięgając po jego dłoń. Potrzebowała go dotknąć, żeby upewnić się, że nic sobie nie wymyśliła. - Miałeś mnie nie straszyć - powiedziała z wyrzutem, ale pobrzmiewał też w tym żartobliwy ton, który mogła do siebie dopuścić, gdy zniknął strach.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Z tobą mogłabym spać choćby i na gołej ziemi, ale miło, że mnie przeniosłeś - powiedziała cicho i pogładziła jego policzek zewnętrzną stroną dłoni, cały czas nie mogąc się nadziwić temu, że tu jest. Ile musiał mieć cierpliwości, żeby znosić jej ciągłe gadanie. Albo po prostu miłości.
    - A teraz możesz się iść realizować w kuchni i przygotować nam pyszne śniadanie - rzuciła, kiedy Ilu już wyraźnie zaczynała się budzić, trąc swoje śliczne oczka. Skoro już Arno tutaj był, to mogła go trochę powykorzystywać, a on sam się wykazać ze swoimi nabytymi niedawno umiejętnościami, którymi się tak chwalił.

    OdpowiedzUsuń
  58. Ze śmiechem dała mu wytargowanego całusa. W końcu do czego miał się przydać jak nie do wykorzystywania? Jakoś musiała sobie odbić to, że jakoś zmusiła się do wypowiedzenia magicznego słowa przepraszam.
    - Trzeba się było nie chwalić, że gotujesz - rzuciła, wytykając mu podstawowy błąd. Nigdy nie przyznawaj się do czegoś, co inni mogą wykorzystać, żeby ułatwić sobie życie. Oczywiście Oriane bardzo pasowało, że mogła zrzucić na niego takie błahe sprawy. - A tak to się wczuwaj w rolę tatusia.
    Później po prostu przyglądała się jemu i jeszcze trochę zaspanej Ilu, która momentalnie zaczęła się ożywiać, kiedy tylko podniósł ją z łóżka.
    - Liczę na twoją inwencję twórczą - powiedziała z przesłodzonym uśmieszkiem, za którym kryło się słodkie, poranne lenistwo.

    OdpowiedzUsuń
  59. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  60. Oriane w tym czasie poszła do łazienki umyć siebie i Ilu, której ubranko było kompletnie wygniecione. Zapomniała jej zostawić w samym śpioszkach i teraz będzie to sobie wypominać pewnie przez cały następny tydzień, oczywiście biorąc pod uwagę winę Arno, który z pewnością się przyczynił do jej rozkojarzenia.
    Schodząc na dół, cały czas była ubrana w koszulkę chłopaka. Jak już mieć leniwy dzień, to leniwy od podstaw, więc bez ubierania się przed śniadaniem. Ktoś jej zabroni? Na pewno nie krzątający się przy jedzeniu Jenson.
    - Patrz Ilu i ucz się. Jak będziesz starsza to nie masz co liczyć na mamę w kuchni, bo chwila nieuwagi i ją wysadzi - zachichotała. Aż tak drastycznie nie było, ale można trochę podkoloryzować. - Więc, jak będziesz starsza, o jedzenie masz chodzić do taty. Na pewno ci coś upichci nasz mały kuchcik - instruowała córkę, chociaż wiedziała, że nic z takich rozmów nie będzie pamiętać. Ewentualnie można było uznać, że wpaja jej w podświadomość, że z Ori kucharka marna.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Tak, w sumie jest trochę zimno...- przyznała i ze zniesmaczoną miną spojrzała gdzieś w dal. Nie lubiła jesieni, tego zimna i melancholii.- Wszystko jest takie szare i nudne, prawda?- zapytała, przenosząc wzrok na chłopaka. Tak, rozmawiała z nim już kiedyś, to znaczy niedawno. Musiała przyznać, że był nawet miły, ale słyszała, że zajęty. Meg była znana z dobrych (a może aż za dobrych) relacji z facetami. Nie była podłą łamaczką serc, jednak lubiła ich towarzystwo. Poważne związki? Nigdy czegoś takiego nie przeżyła. I tylko ona miała teraz świadomość, że właśnie zaczyna powoli tego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  62. - U ciebie w kraju...- zamyśliła się przez chwilę.- Skąd jesteś?- zapytała dość szybko, przerywając ciszę. Ona sama od urodzenia mieszkała w Palm Springs, więc to było dla niej ciekawe, skąd tez chłopak może pochodzić. Nawet trochę się tym interesowała i zwiedziła parę miejsc na świecie, ale jeszcze było jej mało. Podróżowanie w pojedynkę nie bardzo jej się podobało, na rodziców nie było co liczyć, z resztą i tak się od nich wyprowadziła. Życie nie było tak lekkie, jakie wyobrażała sobie jako mała dziewczynka.

    OdpowiedzUsuń
  63. [Powtórzyłaś uśmiechnął się pod nosem, hahahahaha. To takie śmieszne xD Wybacz, mam głupawkę i nie ogarniam xD]

    - Oczywiście, że się nie nauczę! Będziemy cię chytrze wykorzystywać, nie, Ilu? - rzuciła ze śmiechem, łaskocząc córkę, która zaraz się do niej przyłączyła. Ilu była małym słoneczkiem w życiu Oriane, odkąd tylko się pojawiła i to właśnie ten słodki szkrab sprawiał, że po opuszczeniu Arno na twarzy dziewczyny pojawiał się uśmiech. Nawet na początku, kiedy starała się ukryć jej istnienie.
    - Och, mamy mnóstwo opcji. Albo wyjście na plac zabaw i budowanie zamków w piaskownicy, albo wyjście na plażę i budowanie zamków tam - zaśmiała się pod nosem. Gdyby tylko chciała, mogłaby rzucić jeszcze kilka propozycji, ale co to za frajda podawać wszystko od razu na talerzu?

    OdpowiedzUsuń
  64. Nie miał nic przeciwko pracowaniu, w zasadzie podobało mu się to, że w jakiś sposób mógł odciążyć trochę rodziców, poza tym zarobione pieniądze o wiele przyjemniej się wydawało. Jedynym minusem pracy w barze typu fast food były godziny zmian. Mało kto chciał mieć zajęte piątkowe popołudnia, a jednak ktoś musiał to robić. Tym razem padło na Adama i to on tracił okazję do imprezowania ze znajomymi, którzy od godziny bawili się gdzieś w klubie.
    Kiedy w lokalu pojawił się jego przyjaciel, Arno był raczej zaskoczony, spodziewał się, że chłopak jest już z innymi na imprezie.
    - Cześć, co tu robisz? - spytał na przywitanie. Kiedy usłyszał jego propozycję zmarszczył lekko czoło, wkładając do plecaka swoje rzeczy, co robił zawsze na koniec zmiany. - O ile zagwarantujesz mi, że nie wrobisz mnie w żadną zbrodnię, zgadzam się - stwierdził rozbawiony. W końcu młodość ma się jedną, trzeba korzystać.

    OdpowiedzUsuń
  65. [O nie ! Co się stało z tamtym przystojniakiem na zdjęciach ?!]
    Pokręciła głową. Te jej techniki działały dobrze tylko w jej wypadku i każda inna osoba zareagowałaby na to dużo gorzej, w dodatku wkraczało to na tematy, o których z kolei Scarlett niekoniecznie chciała rozmawiać.
    - Widzisz, bo to jest tak, że moje sposoby działają na tylko na mnie. – stwierdziła dość wymijająco. – Może jak będę dość pijana, to coś tam wygadam – dodała po chwili przejmując od niego butelkę. Fakt, że wino powinno się pić w kieliszkach, jakoś do niej nie przemawiał. Znacznie wygodniej było lunąć sobie trochę alkoholu prosto z butelki.
    Nie minęła chwila, a do pokoju przybiegł Charlie trzymając w dłoni jednego z wielu kloców uśmiechnął się diabelsko i poleciał z powrotem do swojego pokoju machając rękami. Scarlett złapała się tylko za głowę, a potem buchnęła śmiechem. W zasadzie to sytuacja każdemu wydałaby się śmieszna.
    - Znowu zjadł wszystkie kostki cukru – westchnęła upijając jeszcze jeden łyk i oddała butelkę Arno.

    OdpowiedzUsuń
  66. On też się śmiał, ale szybko się uspokoił i zrobił niby to wielce podejrzliwą minę, ot tak dla śmiechu. Pospiesznie wrzucił do plecaka jeszcze swój telefon, ściągnął z koszulki plakietkę z jego imieniem i funkcją, a potem wraz z kumplem poszedł do stolika, by Arno mógł w spokoju zjeść hamburgera. Zawsze zastanawiał się jak ludzie mogą to jeść, on sam w fast foodach nie widział niczego ciekawego, co było trochę dziwne, bo pracował w jednym z takich barów. Z drugiej jednak strony to czyniło go świetnym pracownikiem - nigdy nie miał ochoty podjadać frytek czy coś.
    Kiedy jechali taksówką w kierunku, którego Adam nie znał, trochę dziwnie się czuł. Tym bardziej kiedy kumpel zaczął żartować w taki dziwny sposób...
    - Hej, chyba nie zabierasz mnie do klubu dla gejów, co? - spytał, spoglądając na Arno z rozbawieniem w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  67. - Tak.- odpowiedziała bez większego entuzjazmu, jednak na jej ustach pojawił się zarys uśmiechu. Lubiła Palm Springs, przecież tu był jej dom. Nie ważne czy rodzinny (no bo przecież nie).- Urodziłam się tu, wychowałam, no i tutaj mieszkam.- odpowiedziała, wyraźnie oddzielając teraźniejszość od przeszłości. Miała rację, teraz było zupełnie inaczej niż kiedyś... Czy lepiej? Sama tego nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Na pewno niebawem poczujesz się tu jak w domu.- powiedziała pewnym tonem, a słysząc jego propozycję uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła towarzystwo facetów.- Jasne, że się zgadzam.- odpowiedziała takim tonem, jakby to było oczywiste.- A co do jedzenia, to skuszę się na coś, co sam wybierzesz.- znowu się uśmiechnęła.- Jestem pewna, że to będzie jakiś trafny wybór.- stwierdziła

    OdpowiedzUsuń
  69. - Oooo...- uniosła brwi.- Czyli będziesz dzisiaj szefem kuchni?- zapytała, wstając z krzesełka na trybunach, na którym siedziała, czekając na niego.- To świetnie.- ucieszyła się.- Na pewno jesteś znakomitym kucharzem.- stwierdziła.- Też czasem gotuję.- wzruszyła ramionami. Nie dodała oczywiście, że robi to tylko wtedy gdy zdąży i gdy nie zamówi jakiegoś szybkiego dania. Mieszkała sama więc musiała sobie radzić. W każdym razie nie narzekała.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Zalej odplamiaczem zaraz po powrocie do domu. Pomaga. Naprawdę cię jeszcze raz przepraszam.
    Było mi głupio. Choć często mi się coś takiego zdarzało zawsze czułam się tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  71. Paige Clark

    [Mogą się kojarzyć - wiadomo... to daje potencjalnie więcej możliwości i nie trzeba poświęcać czasu na to całe poznawanie od zera. W każdym razie - głupio mi niezmiernie, że Cię tak wykorzystuję, ale naprawdę dzisiaj nie mogę zmusić mózgu do jakiegokolwiek wysiłku O_O]

    OdpowiedzUsuń