D a i s y E l y e s
18 lat, urodzona 25 września 1994r. w Londynie
po wakacjach rozpocznie klasę III na profilu medycznym
mieszka wraz z mamą w domku jednorodzinnym w Palm Springs
uczęszcza na dodatkowe zajęcia: chór, kółko teatralne
wolontariuszka w pobliskim schronisku dla zwierząt
wolontariuszka w pobliskim schronisku dla zwierząt
Historia Daisy nie zaczyna się zbyt wyjątkowo. Jej matka, Evelyn Spencer, była pielęgniarką w jednym z londyńskich szpitali. Tam, tuż po studiach, na staż trafił niejaki Jonathan Elyes, młody i dobrze zapowiadający się lekarz. Młodzi od razu zakochali się w sobie bez pamięci. Nie potrzebowali zbyt dużo czasu. Niespełna rok później wzięli ślub i zamieszkali w małym przytulnym domku na przedmieściach Londynu. Ich życie było sielanką. Dopełnieniem szczęścia była ciąża Evelyn, w którą zaszła kilka miesięcy po ślubie. Ku niezmiernej uciesze Jonathana, okazało się, że zostaną rodzicami chłopca. Jak większość mężczyzn, tak i on pragnął mieć syna i kompletnie stracił dla niego głowę. Aż trudno wyobrazić sobie rozpacz mężczyzny, gdy po skomplikowanym, długim porodzie, mały Dasmond Elyes zmarł. Zarówno Jonathan, jak i Evelyn byli w rozsypce. Jon zaczął swoje problemy topić w alkoholu, co jeszcze bardziej pogrążało jego żonę. I wtedy trafiła się druga ciąża. Evelyn odzyskała chęć życia, a Jonathan nadzieję. Jednak gdy na USG okazało się, że tym razem to będzie dziewczynka, mężczyzna nie mógł tego znieść i na próżno były wszystkie przekonywania i argumenty jego żony. Nie był nawet obecny przy porodzie Daisy Diany Elyes. Jonathan nie mógł zaakceptować faktu, że nie jest ona chłopcem. Usilnie, kupował jej nawet chłopięce ubranka i zabawki. I choć chłopczyc na świecie jest niemało, od urodzenia Daisy wiadome było, że ona nią nie zostanie. Dziewczynka zbyt krucha, delikatna i nieco chorowita, do tego od początku zakochana w roślinkach, zwierzątkach, bardzo muzykalna, opiekuńcza, kochająca sukieneczki, które kupowały jej mama i babcia. Jonathan nie znosił się. Nie miał wobec córki żadnych ojcowskich uczuć. Nie miał problemu z tym, by na nią nakrzyczeć, czy ją uderzyć. Zwykle bez powodu, gdyż Daisy była bardzo spokojnym, grzecznym i ułożonym dzieckiem.
Evelyn zdawała się być obojętna na zachowanie pogrążającego się w alkoholizmie męża. Nigdy nie zwracała mu uwagi, po wszystkim tylko, po cichu pocieszała wystraszoną i nic nie rozumiejącą córeczkę. Bo cóż tu było do rozumienia? To nie jej wina, że nie urodziła się chłopcem.
Przełom nastąpił pewnej wiosennej nocy. Evelyn miała właśnie nocny dyżur w szpitalu, kiedy z przerażeniem zobaczyła, że do owego szpitala przywieziono piętnastoletnią wówczas Daisy. Była w stanie krytycznym, wszędzie było pełno krwi, a Evelyn przysięgła sobie, że już nigdy nie pozwoli Jonathanowi jej tknąć. Już następnego dnia skontaktowała się z prawnikiem, który przygotował jej pozew o rozwód i wyłączną opiekę nad córką. Przez następne miesiące dzieliła swój czas między rozprawy i batalie z, wkrótce już byłym, mężem oraz opiekę nad córką. Jonathan nie chciał łatwo odpuścić, jednak kluczowe okazały się zeznania Daisy, która przez ojca niemal została kaleką. Do końca życia dziewczyna będzie borykała się z problemami z kręgosłupem, będącymi konsekwencjami pobicia i upadku ze schodów. Musiała porzucić swoją wielką pasją, jaką jest taniec. Od malutkiego ćwiczyła balet, później także modern i lyrical jazz. Zachwycała swoją gracją, wdziękiem i lekkością. Wiązała z tym poważne plany na przyszłość. Jednak życie je zweryfikowało.
Po rozwodzie, w którym Evelyn przypadła duża część pokaźnego majątku oraz wyłączna opieka nad córką, kobieta zdecydowała się wyjechać, jak najdalej. Jeden z jej znajomych załatwił się pracę w szpitalu w Palm Springs i tak też Daisy się tutaj znalazła.
Daisy to osóbka bardzo filigranowa. Niewysoka, bo mierząca zaledwie metr sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, przy tym drobniutka. Pełna dziewczęcego uroku, o pięknym, przeuroczym uśmiechu. Wydaje się tak delikatna, że można mieć wrażenie, że byle szturchnięcie, byle podmuch wiatru, może ją powalić, rozsypać. Ma długie, falowane, słomiane włosy, które najpiękniej wyglądają w świetle słońca. Najczęściej pozwala im luźno spadać na smukłe, plecy i ramiona, czasami jednak zaplata je w warkocza, bądź dobierańca. Uwagę niewątpliwie zwracają oczy dziewczyny. Duże, w kolorze piwnym, momentami niemal złotym, zwykle pełne wesołych iskierek, czułości i tajemniczo błyszczące. Pełne, różowe usteczka, malutki, zgrabny nosek, delikatne rysy, niczym u laleczki. Porcelanowa cera, która jedynie latem, muskana ciepłymi promieniami słońca, nabiera nieco ciemniejszych kolorów. Daisy to niewątpliwie istotka bardzo urocza. Nigdy się nie maluje. Najczęściej można spotkać ją ubraną w uroczą, dziewczęcą sukienkę w kolorze pastelowym bądź w wąskich dżinsach i słodkiej bluzce. Na nogach niemal zawsze ma swoje ulubione, błękitne trampki.
Daisy jest dziewczyną bardzo ujmującą. Takim radosnym promyczkiem. Nauczyła się cieszyć z małych rzeczy, brać życie takim, jakie jest. Tryska energią i radością. Nieco niepewna siebie, nieśmiała, ale czarująca od pierwszego spotkania. Nie lubi się narzucać, łatwo jest ją zawstydzić, nie wierzy w siebie. Przez niemiłe doświadczenia z chłopcami i ojcem, ma nieco zaniżoną samoocenę, nie wierzy we własny urok i ma się za gorszą. Czasami popada w gorsze nastroje, ma kompleksy. Urocza i słodka. Przez chłopców lubiana, ze względu na swoją niesamowitą słodycz i nieśmiałość. Wszyscy uwielbiają jej słodkie rumieńce, kiedy się speszy lub zawstydzi. Dobrze się uczy, dużo czasu spędza z książką, przez co bywa czasami wyśmiewana jako kujonka. Nigdy nie odmawia pomocy. Wrażliwa, niepoprawna romantyczka, marząca o wielkiej miłości i księciu z bajki. Boi się jednak bliższych relacji z chłopcami i zobowiązań, przez swoje relacje z ojcem. Z reguły nieszkodliwa, nie lubiąca się kłócić, ciężko ją sprowokować, ale nie daje ubliżać sobie, czy swojej rodzinie. Potrafi pokazać pazurki. Nieco płaczliwa, choć bardzo skryta i zamknięta w sobie. Jeśli ma poważny problem, prędzej ucieknie, czy nawet powie coś niemiłego, by dano jej spokój, niż wyzna, co jej na sercu leży. Nikomu nie opowiada o swoich problemach zdrowotnych i tragicznym wypadku sprzed paru lat, ani o swoim dzieciństwie. Jednak, gdy widzi, że ktoś inny ma problem, bywa nawet natrętna przez swoją chęć pomocy. Dużo wie, gdy ktoś pyta, nie potrafi powstrzymać się od odpowiedzi, przez co niektórzy mają ją za nieco przemądrzałą. Bywa, że dokuczają jej ci wredniejsi ludzie.
Daisy najlepiej czuje się w otoczeniu natury. Kocha rośliny, kocha kwiaty, a najbardziej kocha zwierzęta. Dlatego też, kiedy musiała zrezygnować z tańca, zdecydowała się iść w stronę medyczną. A dokładnie - na weterynarię. Pilnie się uczy, choć nigdy nie miała z tym problemu. Lubi jednak widzieć, że coś jej wychodzi, że jest w czymś naprawdę dobra. To prawdopodobnie przez niską samoocenę. Wielką pasją Daisy jest oczywiście muzyka. Tańczyć już nie może, nie zawodowo. Zdarza jej się to, ale tylko we własnym pokoju. Poza tym, gra na fortepianie i gitarze oraz śpiewa. Ma delikatny, przejmujący, wręcz anielski głosik. Fanka starej muzyki, szczególnie rocka, typu The Doors, Led Zeppelin, Bob Dylan, Metallica, Iron Maiden, AC/DC, Guns n' Roses etc. Kocha czytać, wciąż coś czyta. Jej ulubione gatunki to fantastyka, kryminał, medyczne, oczywiście, historia oraz romanse. Czyta jednak wszystko, co wpadnie jej w ręce. Interesuje się historią, w tym historią muzyki i kina oraz teatru. Uwielbia filmy i musicale.
* Zawsze pachnie swoimi słodkimi, truskawkowymi perfumami.
* Ma uczulenie na orzechy.
* Ma szczeniaka, czekoladowego labradora o imieniu Angus.
* Mówi po angielsku i całkiem nieźle po francusku. Wciąż szlifuje ten język, uczy się też hiszpańskiego.
* Jest wierząca, chodzi do kościoła regularnie, choć jest tolerancyjna, nie należy do maniaków religijnych.
* Po swoim nieszczęśliwym dzieciństwie ma kilka blizn - jedną między łopatkami, drugą na żebrach, trzecią na karku, za uchem. Wszystkie dość widoczne.
* Kocha czekoladę i kwiaty, najbardziej słoneczniki, stokrotki, chabry, fiołki i lilie. Tym najłatwiej ją przekupić.
[Witam! :) Zapraszam do wątków i powiązań z Daisy. Na różnorodne pomysły jesteśmy otwarte! Na zdjęciach Dianna Agron, a pochodzą one z tumblra. Zapraszam! :)]
[Za wizerunek i za kartę masz wielki plus. xD Wątek, owszem :D A jakieś pomysły masz, bo ja nie. xp]
OdpowiedzUsuń[ok, to kto zaczyna? :D]
OdpowiedzUsuń[Heeej :) Może masz jakiś pomysł na wątek? :)]
OdpowiedzUsuń[Miło, a co do pomysłów to na razie ich nie mam więc może ty coś wymyślisz i zaczniesz lub po prostu podrzucisz mi pomysł i ja zacznę :) ]
OdpowiedzUsuńRobbie Moore
[Mam wielki pomysł xD zacznę :D]
OdpowiedzUsuńTatsuya postanowił przejść się po parku. Miał godzinę przerwy w pracy, a świeże powietrze dobrze mu zrobi. Szedł tak wzdłuż ściezki rozglądając się dookoła. Robiło się już trochę chłodniej, bo to wieczór. No tak, każdy wyprowadzał swoje zwierzaki o tej godzinie. Uśmiechał się na sam widok tych wszystkich psów, które bawiły się ze swoimi włascicielami. Uwielbiał te zwierzaki. Szedł tak z uśmiechem na twarzy kiedy to zobaczył znad przeciwka psa, to na pewno był Labrador. Tatsuya pokiwał głową i spojrzał na właścicielkę. Coś mu się kojarzyło, że chodzi do tej samej szkoły co on. Szatyn zaklaskał w dłonie podchodząc do nich i kucając przy zwierzaku.
- Śliczny jesteś. - uśmiechnął się do psa.
[Ach, no rzeczywiście. To jednak wciąż nie daje nam nic konkretnego na wątek xD Czyżbym jak zwykle musiała ruszyć moją zrytą makówką? No, ale dobrze, niech będzie.
OdpowiedzUsuńHmm... Na początku załóżmy, że dziewczyny się dość dobrze znają (nie narzucajmy im od razu przyjaźni, ot, dobre koleżanki z kółka). Tak więc. W PS mogłoby zostać rozstawione wesołe miasteczko. Oriane, chcąc wprowadzić urozmaicenie do rozrywek dla córki, przyprowadziłaby tam Ilu. Mała domagałaby się wejścia na diabelski młyn. Akurat w tym samym czasie nabierze chętkę Daisy, ale że wszystkie miejsca będą zajęte, to Ori wspaniałomyślnie weźmie córkę na kolana (chociaż ta domagała się siedzenia obok mocno objęta przez mamusię) i tym samym zwolni się miejsce dla D. Może być? :)]
[Dobry pomysł biorąc pod uwagę fakt, że Robbie uwielbia czytać i często przesiaduje w bibliotece ale się z tym kryje to pomysł jest ciekawy. Rozumiem, że zaczniesz. ;d]
OdpowiedzUsuń[ Dziękuję, ale szczerze mówiąc jestem lekko zablokowany. Więc jeżeli wpadniesz na pomysł to zacznij, proszę.]
OdpowiedzUsuńTego dnia Robbie siedział sobie w bibliotece. Uwielbiał to miejsce bo było przytulne, ciche i spokojnie mógł odprężyć się czytając książkę.Oczywiście nikt nie wiedział, że przesiaduje w bibliotece bo w końcu to Robbie Moore zło w ludzkim wcieleniu. Na początku dziwił się, że nikt go nie zdemaskował ale później zauważył, że żadne z jego znajomych nie zapuszcza się nawet w okolice biblioteki. Po pewnym czasie do biblioteki weszła jakaś dziewczyna, która przykuła jego uwagę. Wyglądała na miłą cichą dziewczynę, która lubi czytać a w szkole ma świetne oceny. Przeszła do działu z kryminałami i usilnie czegoś szukała. Robbie wstał i wziął książkę, którą czytał właśnie drugi raz.
OdpowiedzUsuń-Jeżeli szukasz dobrego kryminału to ten się nada- podał obcej książkę i wrócił do swojego stolika gdzie czekała na niego cała sterta książek.
Robbie Moore.
[ Pewnie, że wątek ze Stokrotką :D A masz jakieś pomysły? :]
OdpowiedzUsuń[ Powiem szczerze: powiązanie mi sie przemega podoba :3 wątek też. Kto zaczyna?:]
OdpowiedzUsuń[Pewnie, nie ma problemu :>]
OdpowiedzUsuńPo co iść na piechotę, albo gnieść się w autobusach skoro z jednego miejsca do drugiego można się przetransportować w bardzo wygodny i szybki sposób, jak np. na desce!
-Hej, uważaj gnojku! -wrzasnął jakiś mężczyzna, kiedy Mike przejechał tuż przed jego twarzą na swojej deskorolce, przy okazji nalepiając mu na plecy jedną ze swoich naklejek.
On lubił takie reakcje, jego osobiście to bawiło, lubił tak trochę porobić ludziom na złość.
Zaśmiał się pod nosem, jadąc dalej. Rozpędzony sunął między samochodami, to było takie jego drobne szaleństwo, podobało mu się uczucie adrenaliny. Widząc przed sobą schody, odepchnął się mocniej noga od ziemi i przyspieszył. Będąc dostatecznie blisko wyskoczył w górę i wylądował na poręczy, zjeżdżając po niej w dół.
Kiedy wylądował, wypuścił powietrze z ust i obrócił głowę za siebie by zobaczyć z jak wysoka skoczył. Oczywiście jechał nadal... Gdy spojrzał przed siebie, jedyne co zdążył zobaczyć to jakiś żółtawy sweterek i jasne włosy. Przeklął w duchu, już było za późno. Razem z ową postacią runął na beton. Na szczęście nie był aż na tyle głupi i udało mu się w locie obrócić, tak że to on wylądował na ziemi. Wiedział że jak takie wielkie bydle przygniecie, drobniejszą od siebie osóbkę do nieprzyjemnej ziemi - może to sie źle skończyć.
Upadek był bolesny. Ale to raczej nie dziwota, w końcu Mikey jechał bardzo szybko. Co prawda nie pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego. No... może pomijając fakt ofiary, która teraz na nim leżała. Mimo tego, że był dobrze zbudowany i umięśniony, jednak poczuł ból. Kawałek po tym betonie się przejechał, więc całe jedno ramię było ostro zjechane.
OdpowiedzUsuń-Jasna cholera, strasznie Cię przepraszam -syknął obolały, otwierając oczy. Kiedy to zrobił ujrzał delikatną twarzyczkę nieznajomej. W tym momencie jakby zupełnie zapomniał co się właśnie wydarzyło. Jakby... się zawiesił?
Widząc jej rumieńce, momentalnie uśmiechnął się. Tak to już z nim było, nawet w złych sytuacjach odrywał się od nich, gdy zdarzało się coś miłego. Kiedy blondynka znów na niego upadła, skrzywił się odchylając głowę w bok i zaśmiał się. To było takie dobicie tej jazdy, która ich spotkała.
OdpowiedzUsuńCzuł jak ramię zaczęło niemiłosiernie piec, chyba właśnie sączyła się z niego krew. Takie same wrażenie miał przy bolących plecach.
-Ooohhh... umieram -stęknął zamykając oczy - bardzo się poobijałaś? -spytał.
[Tak w ogóle, to skądś kojarzę Twoją kartę... jesteś może na
OdpowiedzUsuńhttp://bradley-high-school.blogspot.com/ ? ]
Mike podniósł się zaraz za nią, siedząc teraz obok. Oj, nie była w zbyt dobrym stanie. Kiedy ręka znowu go zaszczypała obrócił głowę. Tak... ramię było zdarte i zakrwawione. Zdarzyło mu się to już kilka razy, więc przywykł do takiego widoku. Ale sądząc po dziewczynie... chyba nie. Postanowił więc nie dzielić się z nią tym widokiem.
OdpowiedzUsuń-Nie, nie, tylko nie mdlej -odruchowo przybliżył się do niej i dotknął dłonią jej ramienia.
[ Wszystko stało się jasne :D a nie chciałabyś wprowadzić tam Daisy?]
[ bo Daisy jest zajebiaszcza i strasznie podoba mi się to ich powiązanie :> a z kolei na bradley mi się lepiej jakoś egzystuje i fajnie jakby i Stokrotka tam zagościła :> tutaj nie mogę się wczuć w Mike'a]
OdpowiedzUsuńKiedy na niego spojrzała, nagle znów przestał kontaktować. Jakby zanikły mu podstawowe umiejętności, w tym i ogólne rozgarnięcie. Jednak w porę się ocknął.
Pokręcił głową i wstał, od razu pomagając jej z książkami.
Chciał jakoś zacząć rozmowę, cokolwiek, byleby nie uciekła mu od razu. Wystarczyłoby żeby się przedstawił! Taki niby z nieco cwaniaczek, a przy niej odbiera mu mowę.
[ Zawsze można zamienić jedną na drugą :D Leander też jest bardzo fajna, no ale Stokrotka jest po prostu cudowna <3 ]
OdpowiedzUsuń-Mmm...? -mruknął, jakby znów był jakiś nieprzytomny -A... tak, tak. Jasne -powiedział, drapiąc się w tył głowy. Schylił się po swoją deskę i wyprostował.
-Przepraszam jeszcze raz za to... tenn... -odkaszlnął, uciekając wzrokiem. Mike debilu... - armagedon... -westchnął, przenosząc na nią wzrok.
-Jasne, okej -skinął głową - ja też już pójdę...
OdpowiedzUsuńTak, to chyba była odpowiednia pora. Po pierwsze: żeby się bardziej nie zbłaźnić, po drugie: jego koszulka pewnie już przesiąkła krwią i po trzecie: czuł się coraz bardziej obolały.
Kiedy była w miarę daleko westchnął i trzepnął się zdrową ręką w czoło. Odchylił głowę do tyłu, okręcił się i puścił deskę na ziemię. Już chciał na nią wsiąść, ale dopadła go jakaś starsza pani i przerażona zabrudzoną koszulką zaczęła go ciągnąć w stronę biblioteki.
OdpowiedzUsuńJemu cudem udało się uciec od spanikowanej starszej pani. Po tym wszystkim, po powrocie do domu był bardziej wymęczony niż jakby cały tydzień biegał wokół stadionu olimpijskiego. Zamknął za sobą drzwi, a deskę oparł o ścianę. Dom był ogromny. Przestrzenny, jasna, nowoczesny. Jego ciotka była bardzo.. luksusowa kobietą. Lubiła styl i wygodę. Przepadała za basenami, marmurowymi posadzkami, palmami... miała na to fundusze, więc żyła jak chciała. Z salonu dało się słyszeć piskliwe piski obu sióstr. Kiedy Mike zajrzał do środka, dostrzegł mamę z ciotka, pijące szampana, chichrające się i leżące sobie na puchatym kremowym dywanie.
OdpowiedzUsuń-Jezu -powiedział, z lekkim uśmiechem i przeszedł za kanapą -a jaka to okazja?
-Widzisz Mikey, Twoja mamusia własnie stała się sławną pisarką -pisnęła Lilly.
-Woooo, gratulacje! -zaśmiał się i objął matkę, która właśnie do niego podeszła. Była wesoła, jednak nagle spoważniała. Pociągneła kilkakrotnie nosem i skrzywiła się.
-Fuj, Mike śmierdzisz jakby... krwią?
-Wydaje Ci się -powiedział szybko, chowając za siebie poharataną rękę -gratuluję, moja genialna rodzicielko, zabiorę Cie jutro na... nie wiem, deser. Idę spać, paa! -cmoknął ją w policzek i nawiał do swojego pokoju. I tak wiedziała, że coś jest nie tak ale dała sobie spokój. Westchnęła tylko, machając na to wszystko ręką.
Na drugi dzień, tak jak obiecał zabrał swoją rodzicielkę na spacer. Wyglądali razem bardzo ciekawie. Pozytywni, uśmiechnięci. Micella była ładną kobietą. Szczupłą, zgrabną z naturalnie delikatną twarzą i czekoladowymi włosami. Wielu facetów się za nią oglądało, ale ona nie zwracała na to uwagi. Po soczystym deserze, poszli się przejśc do parku. Dużo rozmawiali. O ojcu Mike'a,, o Kanadzie, o starej szkole, o nowej szkole. Na pytanie co się wczoraj stało, powiedział że wywrócił się na deskorolce. Wreszcie usiedli sobie na parkowej ławeczce i rozmawiali dalej. Śmiali się, żartowali... mieli ze sobą bardzo dobry kontakt.
-Zobacz jaka ładna dziewczyna -powiedziała Micella, skinąwszy głową w stronę ścieżki. Chłopak powędrował za jej wzrokiem i kogo zobaczył? Blondynkę, na którę wczoraj wpadł.
-Shit.... -szepnął pod nosem, lekko panikując.
-Śliczna, nie co ta wywłoka co za Tobą łaziła w Kanadzie...
Mike zsunął się nieco z ławki, jakby rozwalając się na niej i zakrył twarz dłonią. Mysliciel. Nie wiedział czemu, ale modlił się żeby owa dziewczyna go nie zauważyła.
-Mike, ona na Ciebie patrzy -szepnęła, szturchając go w rękę którą się zasłaniał. On teraz miał ochotę ją wystrzelić na księżyc.
OdpowiedzUsuń-Idź do niej
-Nie
-No idź! -rozkazała głośnym szeptem.
-Chciałabym mieć taką synową -powiedziała. Widząc, że chłopak się lekko zarumienił, zabrała rękę.
-No prosze prosze... nie to nie, nie wiedziałam że taki dziki jesteś... -prychnęła, zostawiając go.
-Jesteś głupi -usłyszał, na co zabrał rękę i przewrócił oczami. Smętnym wzrokiem przeleciał po okolicy i przy okazji po dziewczynie, która się oddalała. Matka coś tam cały czas mruczała pod nosem. Pewnie jakieś obelgi na jego temat i nie tylko. Wreszcie, nie mogąc już tego słuchać westchnął ciężko i obrócił się w jej stronę. Spojrzał na nią wymownie, a ta jakby nigdy nic uśmichnęła się.
OdpowiedzUsuń-Kobieto... -westchnął ponownie, podnosząc się z ławki - wrócę dzisiaj później
-Baw się dobrze! -krzykneła zadowolona, kiedy chłopak od niej odbiegał.
-Hej! -po chwili znalazł się już przy dziewczynie - jak ręka? -uśmiechnął się lekko.
Wzruszył ramionami, spoglądając na nią.
OdpowiedzUsuń-Wporządku. Trochę piecze, ale przyzwyczaiłem się -powiedział, co było zgodne z prawdą. Przez sekundę obrócił głowę i spojrzał na swoją rodzicielkę, która z ucieszeniem pokazała mu uniesione wysoko kciuki. Nie ważne... to się nie dzieje. Wrócił spojrzeniem na blondynkę.
-Tak w ogóle to jestem Mike... -przedstawił się, wystawiając do niej rękę.
Uśmiechnął się. Była sporo niższa od niego, ale podobało mu się to. Ten niski wzrost nadawał jej takiej delikatności, może bezbronności.
OdpowiedzUsuń-Ah, jasne, jasne... -pokiwał głową -odprowadzić Cię -zaproponował. Nie chciał, żeby odchodziła. Czuł się jakoś raźniej przy niej.
OdpowiedzUsuń-Możemy - odwzajemnił uśmiech, tyle że nieco bardziej śmiały. Widział, że Daisy co chwile na niego zerka, to wróżyło całkiem dobrą przyszłość. Kiedy znowu na niego spojrzała i on zrobił to samo, co sprawiło że jej twarz zalała się rumieńcem. Na to Mike uśmiechnął w dość łobuzerski sposób, nadal na nią patrząc.
OdpowiedzUsuńRobbie zdziwił się gdy dziewczyna do niego podeszła. Westchnął słysząc jej pytanie.
OdpowiedzUsuń-Siadaj mam tu sporo książek, które mogłyby ci się spodobać. Wybierz sobie jakieś i zmykaj. Tylko nikomu nie mów, że widziałaś mnie w bibliotece czytającego bo będę musiał uprzykrzyć ci życie. A tego bym nie chciał bo wydajesz się całkiem miła- oznajmił i nie zwracając na nią uwagi kontynuował czytanie.
[Dobra to podrzucam... Oboje są w klasie medycznej ale Daisy jest rok młodsza więc... może w czasie roku Chris udzielał jej korepetycji z... czegoś tam i teraz się kolegują? No nie wiem...]
OdpowiedzUsuń[ Jesli znajdziesz jakies powiązanie pomiędzy Daisy a moim chamem.. To normalnie bede wdzięczna ;p Zaczniesz.. ? Masz jakiś pomysł? Prooszę]
OdpowiedzUsuń[Pomysł podoba mi się bardzo :) Zaczniesz czy ja mam coś wyklikać? :)]
OdpowiedzUsuń[Dobra to ja wyklikam ale... nie będzie wysokich lotów. :D]
OdpowiedzUsuńWakacje, każdemu kojarzą się z jednym. Nienaganną wręcz fenomenalną pogodą. Dniami pełnymi słońca i rześkiego wiatru oraz ciepłymi nocami. Czasem kiedy nie trzeba nosić grubych kurtek czy uważać podczas spaceru po parku, żeby nie poślizgnąć się na tafli lodu. Każdy kto kiedykolwiek zaznał uroków każdej pory roku, ochoczo przytaknie, że to właśnie w okresie letnim przygoda najbardziej sprzyja spacerom i zabawi.
Takiego samego zdania był Chris, młody mieszkaniec Palm Springs, który każdego ranka dla zabicia czasu oraz uzupełnienia zapasów żywności, które czasami pozostawiały sobie wiele do życzenia.
Ciepłe promienie słońca delikatnie muskały jego skórę a wiatr mierzwił ciemne włosy kiedy to niespiesznym krokiem przemierzał alejki jednego z pobliskich parków. Uwielbiał to. Uwielbiał te chwilę kiedy mógł pobyć sam na sam ze swoimi myślami, oraz... Uwielbiał wiatr, ponieważ z każdym jego powiewem czuł jak wracają wspomnienia. Jak wraca do niego krucha Amie, niska dziewczyna o pozytywnym nastawieniu do życia. Park był praktycznie pusty. Praktycznie ponieważ na jednej z ławek nieopodal siedziała młoda dziewczyna, może nawet kobieta, która oddychając ciężko najwyraźniej miała jakiś problem ze zdrowiem. Chris bez dłuższego namysłu podbiegł do nieznajomej i przykucnął przy niej.
-Co się dzieje? Nic Pani nie jest? - zapytał zatroskanym głosem a kiedy dziewczyna spojrzała na niego miał wrażenie, że pęknie mu serce. Tak bardzo przypominała Amie, krucha i delikatna z tymi samymi iskierkami w oczach, iskierkami za którymi tak bardzo tęskn
Cała sytuacja nie podobała się chłopakowi. Nie wiedział co dzieje się z dziewczyną ani jakie są tego przyczyny. Astma? Nie, przecież nie zwijałaby się z ból. Może jakiś uciążliwy wirus, problemy z układem oddechowym? Sam nie wiedziała jaka była tego przyczyna. Jedyne co kłębiło się w jego głowie to świadomość, że jeżeli nie pomoże dziewczynie to... To może spotkać ją taki sam los jak Amie aa tego nie chciał, za żadne skarby.
OdpowiedzUsuńCzekał na jakikolwiek gest, ruch ze strony dziewczyny. Miał nadzieję, że w jakikolwiek sposób przyda się jego pomoc. Kiedy delikatnymi skinieniami zwróciła jego uwagę na torebkę szybko się poderwał na równe nogi i chwycił mały pakunek. Otworzył nie pytając nawet o pozwolenie. W tym momencie nie liczyło się dobre wychowanie a życie tej dziewczyny.
-Leki - szepnął cicho trafiając na białe, plastikowe pudełeczko. Otworzył je szybko i podał dziewczynie, której stan nie prezentował się najlepiej.
Spojrzał na nią znad książki.
OdpowiedzUsuń-Czy ja wyglądam na faceta, który przesiaduje w bibliotece? Jestem bogaty, przystojny i całkiem popularny w wolnym czasie powinienem siedzieć w najmodniejszych klubach lub największych imprezach a nie czytać książki- powiedział powrócił do czytania- Teraz wybacz ale chciałbym czytać bo zostało mi na to niewiele czasu. Tak w ogóle jestem Robbie Moore pewnie mnie kojarzysz- dodał.
[ Uhm, dobry pomysł. To zacznij tak jakoś krótko : ) proszę : )]
OdpowiedzUsuń-Hej, hej, hej- krzyknął i dogonił ją- jeżeli myślisz, że jestem zadufany w sobie to się mylisz. Powiedziałem ci tylko to co mówią o mnie inni. Z reguły nie kłamię bo w sumie to jestem aż nazbyt szczery ale musisz wiedzieć, że naprawdę nie jestem egoistą. Nie chcę żeby ktoś wiedział, że resztkę mojego życia spędzam sam w bibliotece a nie ze znajomymi w klubach czy na imprezach. Bo zostałbym sam a wierz mi umieranie w samotności nie jest zbyt przyjemne. Więc z łaski swojej uszanuj to i nie oceniaj mnie po pozorach- oznajmił i wyszedł z biblioteki.
OdpowiedzUsuńSzedł nieco rozdrażniony gdy dziewczyna go dogoniła. Przysłuchał się temu co mówi i westchnął.
OdpowiedzUsuń-Nie są fałszywi i może by zaakceptowali to, że siedzę i czytam ale pomyśl tylko jak by się czuli wiedząc, że wolę resztkę życia spędzić czytając w samotności niż z nimi- powiedział i spojrzał na nią. Pewnie każdy na jego miejscu zrobiłby to samo. Nie chciał robić znajomym przykrości mówiąc, że woli czytać niż spędzać z nimi czas.
[ Jak dla mnie możesz zacząć wątek tą postacią, no chyba że bardzo chcesz wrócić jako Destiny :D Wybór pozostawiam Tobie - jak to mówią; każdy ma wolną wolę :D ]
OdpowiedzUsuń[ widzę, że i tak zdecydowałas się wrócić z Destiny :) tak więc czekam na jej kartę i może wtedy rozpoczniemy jakiś wątek :) ]
OdpowiedzUsuń