Christopher Anderson
Imię: Christopher
Nazwisko: Anderson
Data urodzenia/Wiek: 5 września 1993/ 18 lat
Klasa: profil medyczny
A więc, jestem Christopher Anderson, mam osiemnaście lat i… Wiem, że nie
zaczyna się zdania od
‘a więc’…
Jeżeli ktokolwiek z was spodziewa
się kolejnej, ekscytującej historii o namiętnej miłości, dwójki ludzi to
przykro mi. Źle trafiliście, ponieważ ten oto młodzieniec, niejaki Chris
Anderson uczeń Palm Springs High School takiej wam nie opowie. Raczej wspomni
coś jedynie o matce, która go wychowała, nawet nie zaczynając tematu o ojcu.
Nie znał ojca, nie wiedział kim był mężczyzna, który doprowadził do tego, że 5
września 1993 roku ten grzeczny młodzieniec przyszedł na świat. Już od poczęcia
był w połowie sierotą i pozostał nią na zawsze.
Równo z wybiciem godziny
szesnastej, w jednym ze szpitali na obrzeżach miasta młoda kobieta, licząca
sobie zaledwie dwadzieścia wiosen poczęła swojego pierwszego syna. Ofiarę zbyt
dużej ilości alkoholu i buzujących hormonów. Chociaż w zamierzeniu było oddanie
dziecka do adopcji, jednak nie była do tego zdolna. Poprzez łzy i przepełniona
strachem postanowiła wychować chłopca najlepiej jak potrafiła. Starając się wpoić
mu wartości, które powinien posiadać każdy mężczyzna. Uczynić z małego łobuza,
wyrafinowanego dżentelmena, który swoim nienagannym zachowaniem wiedziałby jak
traktuje się kobiety. Chciała zabić w nim każdą cząsteczkę ojca…
-Dlaczego nie narysowałeś tatusia?
-Bo tatuś mnie nie kochał…
Chłopiec dojrzewał pod czujnym
okiem matki, która z całych sił starała się połączyć koniec z końcem. Chociaż
utrzymanie siebie i syna z marnej pensji kelnerki było dość ciężkie, ona się
nie poddawała. Płaciła każdy rachunek za małe mieszkanko w parszywej dzielnicy
i robiła wszystko żeby jej jedynemu dziecku nic nie brakowało.
-Chris, jesteś szczęśliwy?
-Tak, Amie…
Od najmłodszych lat matka wpajała mu zasady dobrego wychowania. Tłumaczyła do czego może się posunąć czy jak zachować wobec kobiety. Chciała żeby wiedział, że każdy człowiek jest wyjątkowy i posiada uczucia. Jej szkoła nie poszła na marne.
Chris nigdy nie miał problemu z
rówieśnikami, dogadywał się praktycznie z każdym. Miał dobre serce i przyciągał
do siebie wiele osób. Kiedyś w szkole, podczas lunchu podeszła do niego niska
blondynka. Włosy miała zaplecione w urocze warkoczyki a na policzkach dwa
delikatnie rumieńce. Uśmiechała się delikatnie i zajęła miejsce obok niego przy
stole. Na imię miała Amie i nawet nie wiedziała wtedy jak wiele zmieni w życiu
Chrisa…
-Jak wiele byś oddał za tamte chwile?
-Gdybym powiedział, że wszystko co mam nie byłoby tego zbyt wiele…
Jednak co przeszkadza spróbować?
Dwójka dzieci, przyjaciół, którzy
od nudnego lunchu stali się nierozłączni. Wspólne zabawy i czas razem spędzony
były najwspanialszymi chwilami w ich życiu. Jednak to wszystko trwało do czasu…
W pewnym momencie Amie zaczęła gasnąć, uciekła z niej cała energia, którą
dotychczas posiadała. Zbladła i nie biegała już tak szybko aż w końcu zasnęła…
Odeszła w wieku piętnastu lat zostawiając Chrisa samego na boisku.
-Co wtedy czułeś?
-Nic?
Chłopiec nie mógł zrozumieć tego
wszystkiego co działo się dookoła. Ciągle wierzył, że następnego dnia spotka
Amie i razem pobiegają za motylami. Wierzył w to do czasu… Do momentu kiedy
podczas pogrzebu zobaczył jej kruche ciało w niewielkiej trumience. Była taka
drobna, delikatna i młoda. Żałował, że tak wiele czasu stracili na głupoty.
Gdyby tylko wiedział…
-Co tak właściwie jej było?
-Rak, proszę pana.
Od tego czasu Chris się zmienił.
Zaczął zachowywać pewnego rodzaju dystans wobec ludzi. Uśmiecha się i jest
miły, jednak nie ufa. Boi się kolejnego przywiązania, kolejnego odejścia czy
rozstania. Boi się, że tym razem to on może kogoś zostawić.
Nadal jest tym samym ułożonym i
wychowanym dżentelmenem. Nie zamknął się w sobie, nie wypiął do ludzi
twierdząc, że to ich wina. On jedynie zaczął trzymać ich na odległość nie chcąc
żeby ktokolwiek jeszcze cierpiał. Dlatego, jeżeli kiedykolwiek wyda wam się w
pewien sposób oschły to uwierzcie mi, on robi to jedynie z troski o wasze
dobro.
-Jaki on jest? Piękny?
-Piękny? Nie wiem. Ma około 1.80 wzrostu, włosy mniej więcej takie
krótkie jak ty i zielone oczy: po prostu cudowne. Ale... nie. Nie jest chyba
piękny w obiegowym sensie tego słowa. Jednak na pewno jest mężczyzną z którym -
jeśli go gdzieś zobaczysz - od razu chciałabyś spędzić resztę życia...
Ma duszę i charakter oraz
nienaganny wygląd. Zielone niczym polna trawa oczy, kasztanowe włosy i uśmiech,
który każdego onieśmiela. Jednak sam nigdy nie miał się za narcyza. Twierdzi,
że jest zwyczajny pod względem urody, jednak podobno kobiety wiedzą swoje.
-Chris, stary co te wszystkie laski w tobie widzą?
-Możliwe to, że nie nazywam ich tymi laskami.
Gdybyście w dzieciństwie,
zapytali tego szkraba kim chciałby zostać gdy dorośnie na pewno nie usłyszeli
byście nic oryginalnego. Chłopiec jak chłopiec, twierdził, że będzie twardym policjantem.
Złapie każdego bandytę i wsadzi za kratki, jednak od kiedy Amie odeszła… Jego
światopogląd się zmienił. Zaczął zauważać inne aspekty. Chociaż policjanci też
byli potrzebni, to on poczuł, że to nie jest jego powołaniem. Był za dobry,
chciał pomagać innym ale w lepszy sposób i wtedy pojawił się pomysł z medycyną.
Jego zainteresowania zwróciły się w kierunku anatomii człowieka, nowotworów i
wielu chorób genetycznych. Teraz można powiedzieć, że ma na tym punkcie bzika.
-Oj Chris, Chris co ty takiego widzisz w tej medycynie?
-Mamo zrozum, że kiedyś to ja będę musiał się zając tobą a wtedy przyda
mi się wykształcenie.
Ciekawostki:
- Jest leworęczny.
- Gra w szkolnej drużynie baseballowej - jest kapitanem. (jeżeli można)
- Jest wiceprzewodniczącym szkoły. (jeżeli można)
- Nie lubi rozmawiać o Amie i ojcu. Twierdzi, że to są jego prywatne sprawy.
- Po lekcjach i w okresie wakacyjnym dorabia sobie jako barman w jednym z klubów w centrum miasta.
- Wierzy w przyjaźń damsko-męską.
[Witam wszystkich! Ot jest Chris, nie wiem czy karta jest ciekawa, prawdopodobnie wiele się w niej jeszcze zmieni. Mam nadzieję, że wam się podoba. Oczywiście czekam na wątki i powiązania gdyż po to tu jesteśmy. Jeżeli trzeba to nawet czasem ja mogę coś podrzucić! :)]
[Pomysły na wątek?]
OdpowiedzUsuń[Cóż... Wszędzie, ale najczęściej wracającą wieczorem z jakiejś imprezy jak również w parku lub bibliotece. Zaczniesz?:)]
OdpowiedzUsuńSiedziałam tam czekając na nic. Impreza była drętwa, więc postanowiłam wyjść. I tak nie chciało mi się bawić. Przez cały dzień miałam ponury nastrój. Kiedy usłyszałam czyjś głosy odwróciłam się.
OdpowiedzUsuń- Wiem.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Ale jakoś się nie boję. A ty?
Po moim policzku niespodziewanie popłynęła łza. Szybko ją wytarłam.
OdpowiedzUsuń- Tak. W porządku. Czemu mi się tak przyglądasz?
Czułam się niepewnie. Nikt nigdy nie widział jak płaczę. Nikt oprócz mojego brata, ale to zazwyczaj przez niego płakałam.
Spojrzałam na niego lekko rozbawiona.
OdpowiedzUsuń- Chodzi o to że... Jeśli nie wrócę do domu z dragami... Mój brat mnie zabije. Naprawdę mnie zabije. Nie mogę tam wrócić z pustymi rękami.
Policzki miałam już mokre od łez.
- Na imprezie, z której wracam nie było nikogo. A jedynym miejscem gdzie mogę przenocować jest krawężnik w pobliżu cmentarza.
Wytarłam policzki przy czym najpewniej rozmazałam resztki makijażu.
[Lepiej zacznij.]
OdpowiedzUsuń[Uwielbiam Aarona, dlatego bardzo chcę wątku <3 Zaczniesz?]
OdpowiedzUsuń[Za wizerunek masz ogromny plus,co powiesz na jakiś wątek bądź powiązanie? Byłabym oczywiście wdzięczna jeżeli zacząłbyś/zaczęłabyś, ale oczywiście o ile jest potrzeba mogę Cię wyręczyć :)]
OdpowiedzUsuń[To podrzuć pomysł na wątek albo powiązanie :P]
OdpowiedzUsuń[To podrzuć! :) olaboga, on jest taki przystojny i taki faaaaajny. :3]
OdpowiedzUsuń[Daisy nie jest raczej dziewczyną, która potrzebowała by jakichkolwiek korepetycji, ale, hm. Daisy ma bardzo chory kręgosłup, czasami miewa nieprzyjemne bóle, może więc któregoś dnia, powiedzmy w parku, mieć z tym problem, nie móc się ruszyć, a Chris będzie akurat obok i jej pomoże. No i kruchutka, delikatna, jasnowłosa Daisy może mu się nieco skojarzyć początkowo z Amie.]
OdpowiedzUsuń[Możesz coś wyklikać :D]
OdpowiedzUsuńDaisy kochała spacery. Szczególnie w takich cudownych miejscach, jakim był ten park, znajdujący się całkiem niedaleko od jej domu. I choć chodziła trochę koślawo i szybko się męczyła, to uwielbiała chodzić tymi alejkami. Mimo że robiła to od niedawna, w końcu dopiero co się wprowadziła.
OdpowiedzUsuńCzasami jednak jej kręgosłup nie podzielał jej entuzjazmu. Daisy przeklinała każdą chwilę, kiedy ściągała przez to na siebie uwagę innych ludzi. Tak i tym razem.
Kiedy zaczęło ją boleć, znajdowała się na środku alejki. Ból był niesamowity. Torebka upadła na ziemię, a Daisy zdołała jedynie dojść do pobliskiej ławki. Nie mogła nawet wziąć głębszego wdechu, ból był wręcz nie do zniesienia.
Spojrzała na chłopaka nieco nieprzytomnym i zamglonym już wzrokiem. Sama nie wiedziała, co ma teraz robić. Torebka, gdzie jest torebka...
Nic nie mówiąc, skinęła na leżąca na ziemi torebkę. Musiała wziąć leki. Nie działają od razu... Ale zawsze. Miała już łzy w oczach.
Daisy na zmianę robiła się nienaturalnie wręcz blada, po to, by za chwilę cała się zaczerwienić. Oczy miała zaszklone, choć żadna z łez nie spłynęła jej po policzku. Całkowicie się wyłączyła. Wiedziała, że ktoś jej pomaga. Wiedziała, że gdy tylko jej przejdzie, będzie w stanie ozłocić tego kogoś. Ale teraz liczył się tylko ten rozrywający ból, który chciała jak najprędzej ukoić. Drżącymi dłońmi, bardzo delikatnie chwyciła tabletki, połykając od razu trzy. Nawet nie popiła. Skrzywiła się. W takim stanie bolało ją jeszcze bardziej przy każdej czynności. W tym, przy połykaniu i oddychaniu.
OdpowiedzUsuńMinęło może parę minut, ale Daisy miała wrażenie, że to cała wieczność. Cała wieczność w tym okropnym bólu. Kiedy nagle zaczęła odczuwać ulgę. Choć ból wciąż był ogromny, prawdopodobnie gdyby wstała nie zrobiłaby nawet kroku, ale przynajmniej znów mogła zacząć normalnie oddychać. Głębokie wdechy i wypuszczanie powietrza ze świstem. Przy tym bardzo powoli, delikatne, zaczęła się prostować, by usiąść w normalnej pozycji. Była zmachana, jak po przebiegnięciu maratonu. Dopiero kiedy zaczęła się rozluźniać, pojedyncze łzy spłynęły po jej policzkach. W końcu odetchnęła głośno.
Robbie od dłuższego czasu miał ochotę na wyjście do klubu. Oczywiście ze znajomymi ciągle gdzieś wychodzili. To na imprezę, to na plażę. Teraz miał ochotę na klub więc zadzwonił do znajomych i razem się do niego wybrali. Na miejscu Robbie usiadł przy barze gdyż reszta poszła na parkiet. On miał ochotę się napić i tak też zrobił.
OdpowiedzUsuń-Whisky z lodem- powiedział do barmana. Gdy chłopak postawił przed nim szklankę Rob przyjrzał mu się. Wydawał mu się znajomy ale to nie było nowością bo znał wielu ludzi.
-Robbie Moore- przedstawił się zanim barman wrócił do obsługiwania klientów.
[Mogą się poznać w tym klubie, w którym chłopak pracuje :D]
OdpowiedzUsuń[Aaaa kocham tego aktora :D. Mogę coś wymyślić wieczorem, okej?:D]
OdpowiedzUsuń[Hmm… Jeśli byśmy uznali, że Chris mieszka w mieszkaniu, to mógłby być sąsiadem Scarlett, a to już zobowiązuje do jakiejś znajomości, poza tym jedna szkoła itp. Tylko tyle przychodzi mi do głowy. ]
OdpowiedzUsuńKolejny wakacyjny wieczór, kiedy to zamierzała wypić tyle aby doprowadzić się do stanu idealnego. Minął już miesiąc wolnego, a to oznaczało, że pozostało już mniej niż więcej dni do września. Odrobinę ją to martwiło, bo niestety przyzwyczaiła się do nic nie robienia, ale postanowiła zagłuszyć to uczucie alkoholem albo chociażby tańcem czy poznaniem kogoś nowego. Koniec końców spotkała się ze znajomymi na plaży, a kiedy ci postanowili wracać do domów, ona jedyna poszła do klubu. Była trochę na nich wkurzona, że nikt z nią nie poszedł, lecz ostatecznie zdecydowała to olać i cieszyć wolnością oraz swobodą.
OdpowiedzUsuńNiewiele myśląc po wejściu do lokalu skierowała się do baru. Gdy przystojny kelner się do niej odezwał, przyjrzała się mu, szacując jego wiek i doszła do wniosku, że musiał mieć mniej więcej tyle samo lat, co ona. Potem zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie chodził do jej szkoły.
-Dobry wieczór - powiedziała swobodnym tonem i usiadła na drewnianym stołku. - Miałam ochotę na malibu z mlekiem, ale w sumie spróbowałabym czegoś nowego. Może jakąś twoją własną mieszankę?
-Nic a nic. Siedzą w Grecji. Ubłagałam ich żebym mogła tu przyjechać. Dałam im słowo że Luck z tego wyjdzie, a teraz to słowo łamię.
OdpowiedzUsuńSpojrzałam na niego smutno.
- Nie chcę tego robić, ale żyję na jego koszt. On daje mi kasę na wszystko. Muszę robić to czego chce. I kryć go przed rodzicami.
[Ja jestem zawsze chętna, ale gorzej z pomysłami, kiedy ogarnia mnie taka senność jak dzisiaj xD]
OdpowiedzUsuń[ Może spotkają się na jego meczu?;>]
OdpowiedzUsuń[Tak, tak! Właśnie ten. Tylko tutaj jest zupełnie z innym wyglądem i innym charakterem : D]
OdpowiedzUsuń[ Karta strasznie mi się podoba, naprawdę. Zaczęłabym jakiś wątek, ale po napisaniu karty i o tej porze ciężko mi coś wymyślić konkretnego. Jedyne co mi przychodzi do głowy to fakt, że mogliby się kojarzyć ze szkolnego korytarza, a on jako przyszły lekarz mógłby zauważyć, że Navia choruje. Chyba, że masz lepszy pomysł to dawaj, a ja już wtedy będę mogła zacząć. :)]
OdpowiedzUsuń[Bozee! Uiwelbiam tego aktora, mamuniu! Ja chcialabym juz nawet milosc. xD Ale to z czasem. xp Wi€c pomys brak niestety, siedze w niemczech, nie ma polskich znakow, klawiatura jakas dziwna i ogem nudze sie, to jak mam miec pomysly. No ale coz zara sie cos wymysli.
OdpowiedzUsuńMoze oxnym wiecyorem do Clary dobieral sie jakis facet, a Chris jej pomogl, jakos tam. xp]
[Pomysł i ochota na wątek z Amelką?:)]
OdpowiedzUsuń[Może poznają się jak ta będzie na spacerze z psem?
OdpowiedzUsuńAmelka]
[Och, mniam, jaki przystojniak :D wątek, jak najbardziej! :D nic konkretnego mi jednak nie przychodzi do głowy. Destiny dopiero co niedawno sprowadziła się do Palm Springs, także się raczej jeszcze nie znają pewnie. Ale jest osobą raczej kontaktową i towarzyską, bardzo radosną i pełną energii i choć ostatnimi czasy dość beznadziejnie zakochaną, to jednak nie straciła wiele z tej swojej naturalnej radości, także z nawiązaniem znajomości nie będzie miała problemu ;D]
OdpowiedzUsuńMachnęła ręką na znak, by darował sobie tak oficjalny ton. Nie lubiła takich sztywnych rozmów, bo tylko utrudniały swobodną komunikację i były kompletnie niepotrzebne, gdy rozmawiało się ze swoim prawie rówieśnikiem. Chociaż podejrzewała, że chłopak nie jest "prawie", bo pewnie ma tyle samo lat, co ona.
OdpowiedzUsuń-Lena - powiedziała, próbując mu uświadomić, by byli na "ty", chociaż się w ogóle nie znają. Liczyła na to, że i on się przedstawi. Szczególnie, że z wyglądu był niczego sobie. - Coś cytrusowego, byle nie gorzkiego ani zbyt kwaśnego.