niedziela, 3 lutego 2013

Everything is your choice. Wake up.


Do szkoły Palm Springs kilka dni temu zawitała nowa uczennica. Godność jej to Josslyn Lynch. Niby to mogłaby się pochwalić arystokrackim pochodzeniem i przedstawić pełnym imieniem oraz nazwiskiem, ale po co? Większość ludzi uważa za niezbędne informacje, jak miejsce urodzenia oraz dokładna data, więc oto one: Londyn, GB, 11 maja 1995 roku. Była to rezydencja na przedmieściach miasta, położona w dzielnicy West End.

Josslyn nigdy nie lubiła wpasowywać się w kanony. Liczne problemy stały się codziennością dla niej oraz państwa Lynch. Z początku jej ognisty charakter tłumaczony był rudymi włosami, które z czasem wcale nie zaczęły płowieć. Rzecz jasna ku rozpaczy całej rodziny. Małej Josslyn przybywało lat oraz wprost proporcjonalnie – problemów. Najpierw pierwsze słowne docinki w szkole podstawowej, później groźba zawieszenia w prawach ucznia. Tak, tak. Joss ma cięty język, a kiedy ktoś ją obraża, to przecież nie może tego ot tak zostawić. Jak prawdziwa dama umiejąca zadbać o swoje dobre imię. Kiedyś jednak rodzicom musiała skończyć się cierpliwość do wybryków ich jedynej córki. Z bólem serca wysłali ją do Ameryki. W miejsce, gdzie niemal każde zachowanie traktowane jest jak coś zupełnie normalnego. Takim oto sposobem Josslyn trafiła do III klasy o profilu architektonicznym.

Mimo najróżniejszych, najczęściej negatywnych opinii, na temat panny Lynch należy oddać jej, że jest inteligentna. Dobra jest z przedmiotów ścisłych, a rysunek od zawsze był hobby pomagającym się odstresować. Och, na wierzch wychodzi kolejna z wad Josslyn. Nie panuje nad gniewem, aczkolwiek w odpowiednim towarzystwie nie da po sobie tego poznać. I bardzo trudno powiedzieć, co tak właściwie może być powodem do utraty panowania nad sobą. Nazwiesz ją dziwką, to nawet się zgodzi. Wiemy już przecież, że do grzecznych nie należy. Powiesz, że miła, to zgotuje piekło na ziemi.

Daleko jej od chodzącego ideału. Daleko jej teraz do domu, za którym wcale nie tęskni i nawet nie próbuje. Daleko jej do zaskarbienia miłości wśród ludzi otaczających ją na co dzień.
Ale kiedyś znajdzie się ktoś, komu uda się tą złośnicę poskromić.
Trzeba mieć nadzieję. Bo nadzieja umiera ostatnia.

_____________________________________
Takie trochę na szybko pisane. Kartę więc jeszcze uzupełnię.
Mam nadzieję, że nic nie pokręciłam.
Wizerunku użyczyła Deborah Ann Woll.
I bardzo ładnie proszę o wątki!

15 komentarzy:

  1. [Wątek z chęcią. Podasz jakieś pomysły, czy wolisz zacząć? :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jest chęć na wątek? ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hmm hmhmhm... pomyślmy... może coś się wykombinuje. Tak, z pewnością się wykombinuje :D]

    Kassidy miała przed sobą ostatnie zajęcia. Dziwiła się w ogóle, jakim cudem przetrwała CAŁY dzień w szkole i nawet nie urwała się z żadnych zajęć. Trzeba było to jakoś naprawić, gdyż jej organizm powoli odczuwał niedobór dobrej zabawy. Ale do tego potrzebowała kogoś. Jej brat... cóż, ten pewnie poszedł na lekcje, albo zabawiał się z jakąś uczennicą w schowku na miotły, czy w innym miejscu. Kass z pewnością potem się o wszystkim nasłucha.
    Uśmiechała się pod nosem, przechodząc korytarzem. Glany uderzały o posadzkę, łańcuchy przy spodniach brzęczały, rozpięta wiecznie koszula powiewała lekko. Dłonie miała wsunięte w kieszenie spodni i chodziła, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Jak mogłaby spędzić kolejną godzinę nie będąc na lekcji?
    Wpadła na idealny pomysł! Teraz musiała tylko znaleźć swoją ofiarę, z którą mogłaby dość miło i ciekawie (to przede wszystkim) spędzić czas.
    Czekoladowe tęczówki Niemki natrafiły na NIĄ. Ruda... a rude zawsze były ogniste. Przynajmniej z doświadczenia (przeważnie, ale nie tylko, seksualnego) Kassidy.
    Szła przed nią korytarzem pełnym uczniów spieszących się na następną lekcję, albo rozmawiających.
    W pewnej chwili, gdy tylko dzwonek zadzwonił, Kassidy przyspieszyła kroku, złapała dziewczynę za rękę i pociągnęła za sobą aż do... schowka. Zamknęła drzwi i spojrzała na nią.
    -Dobra, nie jest to porwanie, ale jeśli wolisz, możesz tak myśleć. Jeśli chcesz, możesz myśleć też, że zostałaś wytypowana do bycia super tajnym szpiegiem w tej szkole. Ale to też nie do końca będzie prawda. Mówiąc szczerze, masz ochotę się zerwać z zajęć? - spytała zupełnie nieznaną sobie osobę. No i co? Przecież do poznania tylko jeden krok! A może to było do zakochania? Nieistotne! Mogła przecież poznać rudowłosą. A że wybrała tak niekonwencjonalny sposób, to już kwestia wyłącznie jej nieobliczalności i szaleństwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ A może jakiś chłopak będzie się przystawiał do Josslyn i An się to nie spodoba. ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Domówki były najlepszą odskocznią od nudnego tygodnia. Monotonnych dni, monotonnych zajęć i w ogóle wszystko było takie samo. No, a tego chyba nikt nie lubił. Chyba, że jakiś nudziarz. Z takimi ludźmi An za często się nie zadawała. Dla niej liczyła się dobra zabawa i szaleństwo. No, a domówki były najlepsze. Dobry alkohol, ciekawi ludzie, faceci... No i plusem była muzyka. Wszystko trzeba do szczęścia panience Tyler. Rodzice Anne byli całkiem dobrzy, ale pozwolili jej samej zamieszkać na Florydzie. Od zawsze potrzebowała wolności, była jak ptak i oni dobrze o tym wiedzieli. Chodź nie do końca im się to podobało. Nic nie mogli jednak zrobić.
    An z piwem w ręku tańczyła z jakim chłopakiem, który obejmował ją w pasie, lub ściskał pośladki. Był przystojny, ale był tylko partnerem do tańca. Dziewczyna pożegnała się z nim i poszła do kumpla po papierosa. Oni nie fatygowała się żeby o to zadbać. Po co jej torebka na domówce? Tak czy siak telefonu by tam nie odebrała, a fajki można było pożyczyć ( rzecz jasna nigdy nie oddawała ). No chyba, że ktoś chciał zapalić. Bez problemu ,,pożycza'' fajki. Nie kosztuje to majątek, a i tak dużo nie pali.
    Wiele razy przystawiali się do niej faceci, czasami przystawała na ich za loty, a czasami po prostu je odpierała. Jeśli koleś jej się nei podobał... Czasami jednak zdarzali się tacy natrętni, że po prostu bez pomocy by się nie obeszło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kassidy uśmiechnęła się szeroko, następnie skłoniła naprawdę nisko i głęboko, przymykając oczy.
    -Wybacz mi Mademoiselle zwłokę. Już jestem w każdym razie i zamierzam wybawić Cię od tego piekła, jakim jest nuda szkolna - powiedziała bardzo głębokim głosem niby oddanego sługi. Wyprostowała się kolejno. - Aczkolwiek musimy tu spędzić przynajmniej dziesięć minut, aby woźny nas nie przyłapał. Miły gostek, ale żeby nie psuć mu humoru i nie dodawać godziny joggingu dla zaawansowanych, chyba lepiej przeczekać, nie sądzisz? - uniosła brwi ku górze z uśmiechem. Wpatrywała się w nią czekoladowymi tęczówkami. Ah, nic nie widziała w tym świetle! Albo bardziej w jego braku.
    Zbliżyła się do dziewczyny chyba aż nadto, spojrzała na nią, kolejno uniosła rękę i pociągnęła za sznureczek, zapalając lampkę. W tym akurat schowku, jednym na kilka chyba w placówce, żarówka na sznureczek jeszcze nie została wymieniona. To dziwne, patrząc na zamożność szkoły, jednak co poradzić?
    Teraz wszystko widziała. A jej rozmówczyni, mogła także zobaczyć błyszczące, czekoladowe oczy swej porywaczki.
    Kass odsunęła się od niej "niby nic się nie stało" i uśmiechnęła lekko, opierając się plecami o drzwi i wsuwając dłonie do kieszeni luźnych dość spodni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kassidy musiała przyznać, że rudowłosa w tym świetle była naprawdę śliczna. I taka rozkoszna. Ale w oczach miała te... "kurwiki", jak to określiła kiedyś spojrzenie Kass jej znajoma. A to znaczyło przecież, że dziewczyna była równie szalona co młodsza Darkness. To zatem prowadziło do konkluzji, że się ze sobą dogadają.
    -W takim razie, skoro już zostałaś moją partnerką od tej jakże okrutnej zbrodni, może powiesz mi coś o sobie? Typu jak masz na imię i tak dalej. W końcu mamy kilka minut - rzuciła z lekkim uśmiechem, a kolejno zachrobotała kolczykiem o zęby zupełnie przypadkowo. Lubiła się nim bawić i czasem nie potrafiła powstrzymać tej nieodpartej chęci. Ćwiczyła przy tym swoją podzielną uwagę, co było naprawdę wspaniałym treningiem. Z jednej strony skupiała się na tym o które zęby uderza kolczyk i co robi język, a z drugiej słuchała uważnie swojego rozmówcy, bądź wykonywała inne ciekawe zajęcie (albo i mnie, jak na przykład siedzenie na lekcjach). W każdym razie do tego stopnia przyzwyczaiła się do zabaw kolczykiem, że teraz nie mogła tego po prostu powstrzymać, dlatego często słychać było ten właściwie (przynajmniej dla niej) przyjemny chrobot, albo stukot.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jako iż ona jest nowa to mogła gdzieś się np zgubić i Maks pomógłby dotrzeć jej dokładnie tam gdzie chciała. Jak nie pasuje, mogę pomyśleć nad czymś innym :)]

    Maks

    OdpowiedzUsuń
  9. Kącik warg Kassidy uniósł się ku górze. Podobała jej się.
    -Londyn... Anglia, Wielka Brytania... racja. Masz bardzo specyficzny akcent, trzeba przyznać. Ale do zrozumienia - stwierdziła cicho. Zmrużyła kolejno oczy, zastanawiając się nad czymś. - Czyli Londyn miał Cię dość. Ciekawa jestem dlaczego. Czyżbyś namalowała sprayem wielkiego penisa na Big Benie? - spytała, nie spuszczając wzroku z Josslyn. Nie wyglądała na taką, której chciałby się pozbyć cały Londyn. Oprócz oczu naturalnie. A przecież mawiają, że oczy są duszą człowieka. Można było zatem stwierdzić, że Josslyn miała bardzo ciekawą i zwariowaną duszę. Pokrewną do Kassidy. Przynajmniej Niemka miała taką nadzieję. W końcu poznawanie nowych ludzi swojego pokroju, ale różniących się od Ciebie zawsze było intrygujące. Szczególnie, gdy posiadali tak słodką aparycję.

    OdpowiedzUsuń
  10. -Jak na razie ciekawie się prezentujesz, więc raczej nie będziemy mieli Cię dość. Przynajmniej ja, Mademoiselle - rzuciła z uśmiechem. Jakoś nie mogła oderwać od niej wzroku. Śledziła uważnie każdy ruch. Jednak nie było za tym ukrytego nic negatywnego. Kassidy po prostu próbowała poznać ją z mowy ciała chociażby, którą się interesowała.
    -Kassidy Darkness, miło mi. Pochodzę z Niemiec, konkretniej z Duisburga to jest zachodnia część kraju... land Nordhrein-Westfalen, najliczniejszy względem populacji... i tak dalej. Jestem tu... właściwie do Palm Springs przyjechałam jakieś 5 lat temu, ale przez ostatnie dwa lata siedziałam w Niemczech z bratem i tak jakoś... wróciłam do Palm Springs i muszę łazić do III klasy. Profil naturalnie muzyczny - przedstawiła się z przemiłym uśmiechem. Przywarła plecami bardziej do drzwi schowka i przystawiła do nich ucho. Ktoś szedł... słyszała wyciszone przez drzwi kroki. Nie miały się czego obawiać, bowiem nie było możliwości, by ktokolwiek je usłyszał. A to zapewne tylko woźny.
    -Chyba właśnie nasze zagrożenie powoli znika z pola słuchu - mruknęła pod nosem.

    OdpowiedzUsuń

  11. An stanęła w koncie pokoju popijając piwo i paląc pożyczoną fajkę. Z jej ust wydobywały się kłęby dymu. Dziewczyna rozglądała się dookoła. Jednak nie poszukiwała znanej osoby. Prawie wszystkich znała. Nie chciało jej się tak czy siak z nimi gadać. Jos dostrzegła dopiero gdy ta wypowiedziała jej ksywkę. Odwróciła się gwałtownie w jej stronę. Uśmiechnęła się gdy ją zobaczyła. Odepchnęła się od ściany i skierowała się w jej kierunku. Dostrzegła, że za jej plecami stoi Josh. Znała go dobrze. Imprezowy kujon. Miał dużo kumpli, ale z dziewczynami było gorzej. Dlatego był natrętny. Do An nie jeden raz się przystawiał. Jednak ta waliła prosto z mostu by się odwalił. Podeszła do Josslyn.
    - Hej. - powiedziała uśmiechając się. Skierowała wzrok na Josha.
    - Co panienki szukasz. - powiedziała i wywróciła oczami biorąc Josslyn pod ramię.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rocznik zapewne nie do końca się zgadzał, jednak Kass postanowiła pominąć jakąkolwiek wzmiankę o tym szczególnie. Jeśli mówiono, że była młodsza niż wyglądała, zgadzała się z tym momentalnie.
    Poprawiła swoją torbę na ramieniu, następnie odbiła się od drzwi, otworzyła je i wyjrzała na zewnątrz.
    Bez słowa dała tylko ręką znać dziewczynie, żeby szła za nią i wysunęła się ze schowka, ruszając korytarzem w stronę głównego wyjścia ze szkoły. Jednocześnie nasłuchiwała i badała uważnie wzrokiem otoczenie. Jeśli natrafiłyby na woźnego, wcale nie byłoby zbyt ciekawie biorąc pod uwagę kartotekę szkolną Kassidy. Szczególnie sprzed dwóch lat. A dodając jeszcze to, co od swojego przybycia do szkoły wyczyniała... i z pewnością nie chciała zobaczyć woźnego.
    W końcu poczuła wolność i odetchnęła z ulgą, gdy tylko przekroczyła próg szkoły. Zaczerpnęła powietrza i wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni kluczyki od samochodu. Przecież tak było wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Twoja strajkuje? Moja spieprza ode mnie tak szybko jak tylko potrafi. Stwierdziła, że mnie nie lubi, pokazała papiery rozwodowe i zadecydowała sama o końcu naszego związku, a nawet nie chce płacić alimentów!]

    Zastanowiła się przez kilka dłuższych chwil, podczas których wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapaliła jednego, waniliowego. Dopiero po chwili drgnęła i przypomniała sobie, że przecież miała ze sobą towarzyszkę. Wyciągnęła w jej kierunku paczkę zupełnie niespeszona swoim zachowaniem, a także wyraźnie nie próbowała ukrywać się z paleniem przed szkołą.
    -A gdzie tylko chcesz. Możemy jechać nawet na drugi koniec miasta. Powiedz mi na co masz ochotę? - spytała, patrząc na Josslyn z zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na lekcje, których nie lubił po prostu nie chodził. Nie chciało mu się siedzieć i łapać zamuły, więc wolał pospacerować po szkole lub ewentualnie gdzieś wyjść, o ile w ogóle mu się chciało ruszyć tyłek. Czasami po imprezach na drugi dzień był tak padnięty, że nie był w stanie siedzieć, a co jeszcze dopiero gdzieś chodzić. Stał na końcu korytarza z butelką wody w dłoni i co chwilę popijał. Suszyło go, nawet bardzo.
    - Cześć - odpowiedział jakiejś nieznajomej. - Cóż... Mogę Cię zaprowadzić tam, ale już wiem, że nie chcesz, bo babka od biologii jest jędzowata i z wielkim uśmiechem na ustach wpisuje wszystkim po kolei ndst. No i jeszcze uwielbia pytać z łapanki - w skrócie opowiedział jej każdą lekcję biologii, na której on był.
    Na szczęście należał do osób, które nie były mile widziane na lekcjach biologii, więc zagrożenia nie miał.
    - Chyba jesteś tu nowa, co? - kolejny łyk wody. Cały czas przyglądał się tej dziewczynie.

    Maks

    OdpowiedzUsuń

Archiwum