KRÓTKO, ZWIĘŹLE I NA TEMAT
Zmarli nie są fascynujący. Zmarli nie umieją chodzić. Zmarli nie oddychają. Zmarli nie mówią. Zmarli... Zakładam, że żaden nie próbował Wam o sobie opowiedzieć. No jasne, niby jak? Które z was byłoby na tyle szalone, żeby wziąć udział w seansie spirytystycznym? Nikt nie słucha zmarłych, bo nikt nie potrafi, nikt nie nadaje na odpowiednich falach, mimo to, że wszyscy... I tak już jesteście martwi. Ciąży nad wami fatum, nie będziecie żyć wiecznie, nie będziecie zawsze chodzić po tej ziemi, pod tym niebem, gdzie życie wasze toczy się. Nas nikt nie słucha. A przecież kiedyś robiliście to z ochotą. A przecież my wszystko wiemy.
Ostatni dzień mojego życia był niczego sobie. Chciałabym móc opowiedzieć jak to kroczyłam pewnym krokiem po Sunset Strip Boulevard, ale... nie. Nie chce mi się was okłamywać. I tak mnie nie słuchacie. Pamiętam, że na chwilę otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą krąg twarzy, ale czułam w zasadzie tylko jedno: nieprzyjemny, szorstki dotyk papieru. Trzymałam coś w prawej dłoni. To był 23 lipca 2015. Miami. Wychodziłam z salonu tatuażu, po ledwo co skończonej sesji, a na ramieniu dumnie prężyło się najnowsze dzieło mojego tatuażysty. Później poczułam jeszcze że coś dziwnego spływa mi po skroni. Cholera. Krew?
07/23/2015, Miami, Fl.: delta-charlie-delta, kobieta, lat ok. 20, nieudana reanimacja. Zgon na skutek urazu mechanicznego, uszkodzenia organów wewnętrznych, wypadek. Zmarła w wezwanej przez przechodniów karetce pogotowia. Zatrzymanie funkcji życiowych o godz. 17.06. Znaki szczególne: tatuaż na lewym ramieniu, plama na prawym oku, 174 cm wzrostu. W prawej dłoni znaleziono list. Brak dowodu tożsamości. Trwają poszukiwania bliskich.
Treść listu częściowo nieczytelna, zachowane fragmenty dołączone do raportu:
Lubię twoje słodkie miny, gdy pijemy wino i oglądamy filmy
(...) głupie żarty i nie mówisz jak barbie "bardzo mi miło".
Wkurwiają cię firmowe bankiety, sztywne, sztampowe, nudne komplementy (...)
Jestem pewny siebie, gdy w nocy tylko dla mnie zakładasz pończochy
(...)
Gdy pochylasz się bardziej, dotykasz podłogi
Robisz dla mnie te rzeczy jak dziewczyny z dzielnicy czerwonych latarni
I myślę, że jesteśmy stworzeni dla siebie (...)
Lubię gdy jesteś naturalna i luźna i nie wstydzisz się tego pokazać przy ludziach
Bujamy się tak do wieczora, później dwa razy wódka i cola
Lubię to, że masz w sobie trochę rock and rolla (...)
Chwilę tańczymy na stole a puste kieliszki lądują na dole
Wyciągasz mnie stamtąd za rękę, niech ktoś życzliwy wezwie ochronę
Biegniemy przez moment ulicą i śmiejesz się do mnie i czuję, że wszystko
Co było przedtem już nie istnieje i myślę, że jesteśmy stworzeni dla siebie.
R E T R O S P E K C J A
when she's saying, oh, that she wants only me, then I wonder why she sleeps with my friends?
when she's saying, oh, that I'm like a disease, then I wonder how much more I can stand...
Cali Lou Reed
Cali od California - last of the American Girls - 19 lat to wcale nie tak dużo - she's been the ruin for many of poor boys - czwarta klasa do niczego nie zobowiązuje - it ain't my bitch - nawóz historii i awangarda postępu - let me stand next to you, Fire - opozycja, zaprzeczenie, ostrzeżenie, kompromisy- she loves me not, she loves me still - agitacja, pogwałcenie, okaleczenie, wyzwolenie- but she'll never love again - nigdy nie jest za późno na jeszcze jedno piwo- never cared what games they play - czarna kawa i papierosy, bułki z bananem - we will never sleep, 'cause sleep is for the weak! - włączam dubstep, zapinam pasy, jadę przed siebie bez celu i trasy - I bet I know something about you - wystarczy mi dowodów na nieistnienie boga - shut up and here we go! - jak dziecko we mgle - what can I say? I'm thrilled.
Rzuciłam papierosy. I Kościół też. Do pierwszego ciągle wracam, do drugiego- nie. Nie jestem łatwa w związkach, to jedno- a w tych wyznaniowych to już na pewno. Rzygam słodyczami i gównianym popem, nie mam za grosz poczucia wstydu. Cierpię z powodu imienia Cali. Sto razy bardziej wolę, gdy mówicie do mnie Reed. Jestem jak jebany Barney Stinson w spódnicy, mam nawet odpowiedni kolor włosów, mam nawet swój Playbook, na który większość z was, robaczki, dała się już złapać. Miałam więcej kobiet niż James Bond, w dodatku ładniejszych i inteligentniejszych. Miałam takich facetów, że nawet Kate Moss wysiada. Miewam ich ciągle, bo przecież... Hello, dear! Welcome to America! Pokażcie mi, jak nisko jesteście w stanie upaść, a szybko wyprowadzę was z błędu. Jestem jak pieprzony Joker. Nienawidzę Batmana, ale nie tylko to nas łączy. Mam dwie twarze, jedną dobrze znacie- to ja, to ja, dziewczynka, która opiekuje się szkolnym radiowęzłem. Druga dziewczynka wieczorami zakłada maskę, skórzane gacie i kusą kurteczkę i zamiata włosami parkiet, wisząc w dół na rurze. Bądź miłościw niegrzecznemu i wepchnij striptizerce forsę za stanik, bo nie będę miała za co się upić. Jak to pogodzić? Najlepiej wcale. Chodzić do łóżka z kolegami z klasy. Sypiać z dziewczynami ze szkoły. Zapijać spocone ręce grubych facetów, które dotykały mnie w piątek wieczorem. Un-fucking-believable. Jak ja w ogóle jeszcze stoję? Prosto stoję, patrzcie sami. Dyndam sobie na krawędzi, nikt nie wie, że w zasadzie jestem niewyżyta. Wyglądam niesympatycznie, ale uwierzcie, umiem być miła. Tańczę dla was w szkolnej sali, niedługo kończę- nie zobaczycie mnie więcej. Modern jazz, contemporary. Wyglądam jakbym lubiła techno? Chyba, kurwa, nie?
A teraz wy wszyscy, którzy już ze mną spaliście, lub dopiero zamierzacie- zastanówcie się dwa razy, nim powiecie Reed to dziwka. Nic wam kurwa do tego. To, co robię ze swoim ciałem nie wpływa to jaka jestem. To, co o mnie myślicie, nie definiuje mnie jako mnie. Pojęli? Żaden z was, panowie, nie jest ideałem męskości, tak jak żadna dziewczyna- ja też- nie jest ideałem kobiecości. A ja naprawdę nie mam ochoty robić sobie z was wrogów. Skąd się wzięłam w Palm Springs? Z Kalifornii. Stąd mam durne imię. Niczego więcej nie powiem, na posterunku mówili, że mam prawo zachować milczenie. Wpakowali mnie do domu dziecka, po ośmiu dniach jazdy pociągiem bez żarcia i z okazyjną wodą. Ktoś mnie wziął do siebie, jako jeszcze jeden mebel w domu. A potem poszłam do szkoły, tak jest, do tej tu, właśnie, gdzie palimy papierosy w kiblu i w Walentynki puszczamy piosenkę o dymaniu się jak na Discovery Channel. Moja przybrana matka jest ze mnie dumna, a ja kocham jej małe, obskurne mieszkanko, które mi zostawiła na mieście. Kocham to, że pozwala mi robić co chce, żebym mogła się utrzymać. Udaje że nie wie, udaje że nie widzi, ale przecież... zna mnie odkąd miałam 14 lat i zaczęłam myśleć samodzielnie. Czemu jej się spodobałam? Bo jestem wytrwała i umiem przeżyć prawie tak dobrze jak karaluch? Może. A może dlatego, że nie przeszkadza mi bród, smród i ubóstwo. Nigdy nie zapytała, kim byłam zanim zostałam Cali Lou Reed, nigdy nie zapytała dlaczego w wolne wieczory trudnię się striptizem. Też miała kiedyś 19 lat. Kocham ją. Jak nikogo innego. Mogę też kochać was- na krótko i tylko jeśli ładnie poprosicie.
Jest i druga postać. W tekście jest całkiem sporo cytatów, których nie będę wymieniać bo się zanudzicie. Problemy z odpisywaniem, as always. Kto chętny na cokolwiek, niech się zgłasza.
Tekst w liście- Pezet.
Tekst pod Retrospekcją- The Offspring.
Nie wiedział kiedy minął cały ten czas. Dwa lata to naprawdę był szmat czasu, a oni nadal się trzymali, początkowo niezbyt stabilnie, ale teraz już raczej nic nie zagrażało ich związkowi. Można uznać, że jest lepiej niż świetnie, bo Cali (tak, używał tego imienia nagminnie, twierdząc, że "przecież jestem twoim facetem, nie będę mówił do ciebie po nazwisku, do cholery") w końcu zrozumiała przy nim, że życie nie musi polegać na pieprzeniu się każdego wieczoru czy obnażania ciała przed zapijaczonymi twarzami podstarzałych facetów. Stworzyła sobie jakiś cholerny mur obronny, który on z trudem rozbił i dostał się do tej prawdziwej Cali. Tej, która mimo swojego ciętego języka i dwuznacznego zachowania potrzebowała ciepła, troski i pewnego rodzaju opieki, jakiej nie dostała od nikogo innego.
OdpowiedzUsuńPoznanie Reed było zdecydowanie przełomowym momentem w jego życiu. Praktycznie tak samo istotnym jak zawarcie kontraktu z wytwórnią i założenie zespołu, który po ponad trzech latach zbierał już niezłą popularność na całym świecie. Granie z czwórką chłopaków zmieniło jego życie o 180stopni, a uganianie się za Reed wywróciło je o kolejne 90, sprawiając, że zespół często odchodził na dalszy plan, a on zamykał się ze swoją dziewczyną w mieszkaniu i nie chciał jej wypuszczać nawet po zakupy. Hej, mamy przecież XXI wiek, do domu dowożą wszystko, produkty spożywcze też! Mógł ją zamknąć po trasie w sypialni i ignorować świat zewnętrzny.
Nie wiedział, co takiego zobaczył w niej podczas pierwszego spotkania (i wszystkich następnych), że zakochał się prawie w jednej chwili. Może to przez te bystre oczy, w których widział coś więcej niż tylko niechęć do świata i ignorancje co do tego, kto gapi się na jej ciało i kto go dotyka? A może przez to, że Langdon miał dziwnie opiekuńczy stosunek do niej i ciekawiło go skąd to się bierze? Nie umiał jasno na to odpowiedzieć. Ale Reed zawładnęła jego myślami, do takiego stopnia, że nie mógł sobie odpuścić znajomości z nią. A później związania jej ze sobą już na stałe. Wystarczyło tylko sprowadzić ją na odpowiednią drogę, pokazać, że nie musi robić tego wszystkiego, żeby ktoś się nią zainteresował, że i bez tego jest wartościową kobietą i że on widzi jak wiele ma do zaoferowania nawet jeśli nie chodzi przed nim naga i nie łasi się jak kot. No i w "nagrodę" za te wszystkie starania dostał prawdziwą wersje jej. Wiedział o niej znacznie więcej niż ta masa ludzi, którzy jeszcze przed nim widzieli jej nagie ciało.
Na przykład wiedział jaka potrafiła być niecierpliwa, gdy czegoś chciała, a on zwlekał z tym do bólu, bo lubił wylegiwać się w łóżku. Nie spał, gdy na niego wlazła. Słyszał wcześniej jak krzątała się po kuchni, rozbijając się o ten czy tamten garnczek, pewnie zostawiła coś na kuchence i zaraz oboje będą musieli się zerwać, żeby zapobiec niechcianemu pożarowi, który zdarzał się średnio raz w miesiącu. Póki co nie było jednak czuć spalenizny, więc uśmiechnął się tylko pod nosem, czując jej długie paznokcie wbijające się w opaloną skórę karku.
- Histeryczka - rzucił z rozbawieniem, odwracając trochę głowę do tyłu, żeby spojrzeć w jej poirytowane tęczówki. Jego uśmiech tylko się poszerzył, bo nie zamierzał sobie nic robić z jej narzekania na jego lenistwo. Zamiast tego wyciągnął lewą rękę spod poduszki i przesunął ją do tyłu, żeby złapać ją w pasie; bez trudu zmusił jej chude ciało do opadnięcia na poduszkę obok niego. Wystarczyło tylko trochę ją popchnąć i zaraz Cali leżała na łóżku, a on mógł odgarnąć z jej twarzy blond włosy, które zasłaniały mu cały widok na nią. - Od razu lepiej. To co tam chciałaś, marudo? - zapytał jak gdyby nigdy nic, gdy zaczesywał jej za ucho blond kosmyki. Potem oderwał od niej rękę i znowu wsadził ją pod poduszkę, nie zamierzając zbyt szybko wstawać z tego ciepłego i wygodnego łóżka.
[ugh...]
[kocham ją, kocham ją, kocham ją. błagam, powiedz, że masz jakiś pomysł :D]
OdpowiedzUsuń[nie no Koffler nie może jej kochać-kochać bo już to ma zaklepana Sasha i dla niej tu jestem :P Ale KOffler jest też dobra w wielbieniu, a blondynki to jej typ. :D Tylko dobrze zrozumiałam czy Cali jest też prostytutką? Jeśli tak to jak to u niej wygląda? Od strony organizacyjnej :P]
OdpowiedzUsuń[ Pomysł masz? ]
OdpowiedzUsuńAnne
[Cześć :) Skoro ta sama klasa to się na pewno znają i mogę się przyjaźnić w jakikolwiek sposób. I mam też taką opcję, że Conor chciałby/próbowałby ją ściągnąć do JD Crew, bo podoba mu się jak ona tańczy i mogłaby wnieść dużo świeżości do teamu.]
OdpowiedzUsuń[Fajna. <3]
OdpowiedzUsuńTwoja Aneczka
[Nie żeby coś, ale chcę taki wątek, żeby Plotkarze palce spuchły przez pisanie o nas :D ]
OdpowiedzUsuń[ No kojarzyć ją może. Z tego co przeczytałam i jak dobrze zrozumiałam, to Cali jest bi. No i nie ma nic przecziwko spaniu z uczniami. Uważam, że powinnyśmy pójść w tym kierunku. Może to wszystko rozpocząć się tak, że np. Anne spotka ją w klubie ze striptizem, albo w barze gdzie obydwie będą już trochę wstawione. ]
OdpowiedzUsuńAnne
[Serio? Pierwsza? Czuję się dumna :D]
OdpowiedzUsuńAneczka :*
[Internet już mam, bejb, ale teraz jest nowa tragedia xD Ten cep Grzegorz ma zerwane ścięgna w nodze, bo 150kg koleś rzucił się na niego na wuefie, dokładniej na nogę. Więc teraz od razu po szkole jadę do niego i siedzę do wieczora, bo muszę się opiekować nim i jego nogą w gipsie xD Jutro wieczorem wezmę się za przeczytanie karty i coś zaczniemy :* ]
OdpowiedzUsuń[To ja coś wtedy zacznę, ale pewnie później.]
OdpowiedzUsuńW zespole JD Crew zaczynało czegoś brakować. Wszyscy wpadli w rutynę i nie potrafili nic nowego wnieść. Nawet tak kreatywne osoby jak Bryan czy Conor nie mogły nic na to poradzić. Wszystko już przetestowali, wszystko co potrafili zrobili. Nikt nie chciał upadku grupy, więc każdy zaczął poszukiwać inspiracji lub też osób, które mogłyby im przez jakiś czas potowarzyszyć i z nimi tańczyć. Przyszła mu do głowy jedna osoba – mianowicie Cali Reed. Wiedział, że będzie bardzo ciężko, bo ona jest raczej indywidualistką, ale spróbować przecież nie zaszkodzi i od razu go nie zabije (chyba). Po drugie przyjaźnili się, więc miał takie małe światełko, że zgodzi się na kilka wspólnych występów z grupą JD Crew lub chociaż przyjdzie na ich trening i zatańczy. Tym samym pokazałaby im co mogą wrzucić do układu i zdecydowanie zainspirowałaby ich – przynajmniej tych najbardziej kreatywnych.
OdpowiedzUsuńOd razu po szkole czekał aż Cali z niej wyjdzie. Zastanawiał się jak w ogóle zacząć rozmowę na ten temat i nic mu do głowy nie przychodziło. Na pewno do łatwych ona nie będzie należała, bo naprawdę ciężko będzie ją do tego przekonać. Wielu po dwóch odmowach pewnie by się poddało, ale nie Cloud. On wiedział, że potrzebna jest im pomoc i wiedział, że ona wniosłaby wiele świeżości. Byłby jej dłużnikiem do końca swojego żywota.
- Cześć Reed – zaczepił ją od razu gdy ją zauważył. – Mam sprawę życia i śmierci do Ciebie – chyba pierwszy raz od śmierci ojca nie był tym wesołym i pociesznym Conorem co zawsze.
Cieszył się, że tak szybko ją dorwał, bo dłużej raczej by nie czekał. JD Crew miało jeszcze dziś zebrania w ich krypcie, na którym muszą stawić się obowiązkowo wszyscy. Nie będzie Cię – wylatujesz. Srogo trzymali się ustalonego przez siebie regulaminu i kilka osób niestety za samo spóźnianie się zostało wyrzucone z grupy. Ta dodatkowa presja sprawiała, że każdy z nich robił dla zespołu więcej niż dla siebie samego.
[Przepraszam za jakość, ale jakoś nie przepadam za zaczynaniem.]
[No więc póki co ustalę wątek, żebym nie poleciała z wyobraźnią, a Ty mi potem zarzucisz, że głupia jestem xD Ale ma być tak, że będą kumplami ze szkoły - razem nabijają się na radiowęźle, wymyślają głupie odpowiedzi do działu Russa w gazetce. W końcu ktoś ich bardzo mocno wkurwił i postanowili zrobić mu psikusa w jakiejś opuszczonej melinie. Jak myślisz? :P]
OdpowiedzUsuń[Austin i na dole jest strasznie, naprawdę.]
OdpowiedzUsuńParsknął śmiechem, gdy już spojrzał w jej poirytowane tęczówki, przerywając na chwilę polewanie omleta syropem klonowym.
- Dzięki, ale nie. Langdon bez Savannah jest jak wrzód na tyłku, który na dodatek na pewno by mnie przez sen zmacał, więc.. Jak mam Ci być wierny to sobie odpuszczę. - Posłał jej naprawdę rozbawione spojrzenie, ignorując fakt, że oprócz fajki i kawy nie zamierzała dotknąć niczego więcej ze stołu. Przywykł. Po dwóch latach mógł tylko przywyknąć do zachowania Cali, jej nawyków i wiecznych protestów, że nie chce nic jeść. Później płaciła za to cenę, gdy kładł się na niej wieczorem i narzekał, że wszędzie czuje jej kości, ale i tak nie dawał jej zrzucić się z siebie. To był jeden z plusów - był silniejszy od tej wychudzonej, palącej i drażniącej go tym (bo on przecież z powodu serca nie mógł już palić) blondynki.
Zwlókł się z łóżka z ociąganiem, ale jednak to zrobił, bo wiedział, że Reed za drugim razem nie będzie już taka miła jak wlezie na niego. Dlatego teraz siedział przy stole, ziewając co chwilę, i kroił omleta.
- Jesteś pewna, że nie chcesz jechać z nami? - zapytał ją chyba po raz setny, bo od miesiąca próbował namówić Cali na wyjazd. A ona była uparta, jak zawsze. Czasem naprawdę zastanawiał się jak to możliwe, że zmusił ją do przejścia na inny styl życia, skoro od zawsze lubiła stawiać na swoim. Związek z nią był bezustanną walką. Spierać umieli się o wszystko, choćby o to ile on godzin potrafi przeleżeć w łóżku, żeby potem móc poudawać tego "grzecznego" chłopaka, pójść jej po fajki i nastawić pralkę, która dla Reed była urządzeniem kłopotliwym.
Nie chciał rozmawiać na ten temat, dlatego nawet nie wspominał jej o problemach z sercem. Raz było lepiej, raz gorzej. Taki urok życia z facetem, który przeżył trudną i ciężką operację. Uratowała mu życie, ale nie wyleczyła go przecież całkowicie. Dała tylko więcej czasu, który starał się wykorzystywać jak najlepiej. Pod wpływem tej operacji cholernie się zmienił i dlatego zawsze wierzył, że Cal- jego Cali- też da radę/ Z jego pomocą wyjdzie z tego nietypowego i miejscami nawet dosyć niesmacznego życia.
[Dziękuję, dziękuję ;D To ja wybrałam sobie tą postać :D Oczywiście nie mogę wpaść na żadne ciekawe pomysły, ugh... Może Ty masz jakieś? ;>]
OdpowiedzUsuńPokój Jean nie wyglądał zupełnie jak pomieszczenie z tego domu. Ogromna willa z gigantycznym basenem, częścią mieszkalną dla służby, dom zupełnie za duży dla trójki ludzi. Ale pokój Jean był wyrwany z kontekstu. Pomieszczenie było duże, ale zupełnie zagracone. Na ścianach wisiały różne szkice, głównie portrety kobiet, prawie nigdy mężczyzn. Pod oknem stało gigantyczne łóżko, obok półki z książkami i biurko. W drugiej części sypialni była pracownia. Farby, pędzle, stoliki zawalone puszkami, tubkami i paletami, dwie duże sztalugi i stosy wykorzystanych szkicowników.
OdpowiedzUsuńJean otworzyła oczy. Świeczka przy jej łóżku wypaliła się do końca, a pokój był w lekkim półmroku. Zerknęła na telefon komórkowy, który jak zwykle leżał pod poduszką. Dochodziła piąta. Była sobota. Wspomnienia zaczęły wracać do jej głowy bardzo powoli. Jakaś impreza. I blond włosy, długie nogi. Wystarczająco by zawrócić Jean w głowie. Odwróciła się. Obok niej powoli podnosiły się i opadały kobiece piersi okryte koszulką do spania Jean. Brunetka uśmiechnęła się mimowolnie. Została na noc, to miłe.
Koffler ostrożnie wstała z łóżka i tak jak spała, w samej bieliźnie wyszła z pokoju, by po chwili wrócić z butelką wody mineralnej. Blondynka nadal spała. Jean podeszła do rozłożonej sztalugi na której były zaczątki obrazu. Nawet gdy była kompletnie pijana nieźle malowała. Dziewczyna w łóżku przekręciła się nieco, wracając do pozycji z obrazu. Jean uśmiechnęła się. Nie wolno stracić takiej szansy. Wyjęła z szuflady drugą świecę, zapaliła ją i wzięła paletę ze stolika. Pędzel. Farby. Zaczęła malować. Godziny mijały, ale nie zwróciła uwagi na to, że zona jej ojca wpadła do pokoju skrzyczeć ją za swawolny tryb życia, po czym sobie darowała widząc, że gość Jean śpi, a ona sama maluje. Stała tylko w majtkach, a ciemne włosy opadały jej na sterczące niewinnie piersi.
[mam nadzieję, że będzie :)]
OdpowiedzUsuń[Coś wykminiłam na początek.]
OdpowiedzUsuń- Proszę, zgódź się!
Russell ponownie zaświecił do Cali oczami, stawiając jej na stoliku kawę. Uparł się na swój głupi plan i stwierdził, że tak łatwo nie odpuści. Powinien ktoś raz dobrze uderzyć go w te jego klepki, żeby wszystko dobrze się poprzestawiało i przestał mieć tyle idiotycznych pomysłów. A ten jeden był już najbardziej idiotycznych i nie dziwne, że jak Reed usłyszała plan Evera po raz pierwszy, prawie się posikała ze śmiechu.
- Masz go uwieźć i zaprowadzić w tamto miejsce... Potem w kominiarce udam, że Ciebie porywam, a Ty będziesz krzyczeć, tak, jakbym ktoś Cię torturował. Czy coś. A międzyczasie ja go trochę postraszę.
Russell nie do końca zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojego planu. Tyle że on nigdy do sensownie myślących nie należał i nic nie zapowiadało się, żeby miałoby się to zmienić. Nawet nie wiedząc czemu, jeden chłopak mocno zaszedł mu za skórę. Aż mu krew w żyłach bulgotała, jak go widział. Ale nigdy nie zagadał i nigdy nie rzucał mu się do gardła, chociaż chciał, a to ze względu na swój plan. Bo im więcej będą go widywać z tym Aaronem jakimś tam, tym bardziej będzie mógł potem skojarzyć go z tym głupim żartem.
- No prooooooooooszę! Czemu uważasz, że to idiotyczne?
Gdyby wiedział, że już po tygodniu na trasie, po świetnym koncercie, jednym (i ostatnim) z najlepszych odbierze właśnie taki telefon.. Nigdy nie pozwoliłby zostać jej samej w Palm Springs, jechać do Miami po tamten tatuaż. Przecież mógł ją zabrać, mógł mieć ją blisko siebie i pilnować, mogli nawet poprosić jakiegoś znajomego tatuażystę, który skończyłby jej ten cholerny tatuaż w tourbusie, wszystko by przecież dowiózł, ogarnęliby to jakoś! Tylko skąd, skąd do cholery mógł wiedzieć, że straci ją właśnie wtedy? Że zginie w tak dziwny i niezrozumiały dla nikogo sposób, że już nigdy jej nie dotknie, nie będzie się z nią drażnił, nie poczuje jej warg na swoich, nie powie jej tego wszystkiego, co jeszcze powiedziane być powinno? Byli ze sobą za krótko, żeby mogła wiedzieć to wszystko, co o niej myślał! Nie miała pojęcia jaki był z niej dumny i jak ją podziwiał, że przez całe życie była taka silna, nigdy się nie poddała, zawsze znajdywała jakieś rozwiązanie z sytuacji, w której się znalazła. Okej, czasem kończyło się to tym, że wisiała skąpo ubrana głową w dół, ale przecież sobie radziła. Była małolatą gdy zaczynała i chociaż przeżyła sporo przez tych kilkanaście lat to wciąż mogła dostać więcej od życia. Mógł pokazać jej jeszcze wiele innych rzeczy, powinna skończyć studia, z czasem mogliby pomyśleć o zatwierdzeniu w jakiś sposób ich związku, ale była jedna rzecz, której w tej chwili nie powinnaś otrzymywać od losu - śmierci.
OdpowiedzUsuńNie sądził, że zamiast głosu zadowolonej po sesji z tatuażystą, szczęśliwej Cali usłyszy jej przybraną matkę. I już wtedy, w tym momencie wiedział, że stało się coś cholernie złego. Nie sądził tylko, że to będzie coś aż takiego. Że przez kolejna godzinę będzie wisiał z jej przybraną matką na telefonie, słuchał jej płaczu, relacji którą mu zdawała z tego jak się dowiedziała, co dokładnie się stało, jak wyglądało jej martwe ciało, gdy Madelaine potwierdzała tożsamość Reed.. Nie sądził też, że będzie płakał, siedząc pod ścianą. Zwyczajnie nie mógł uwierzyć w to, że ją stracił. Co z tego, że gdzieś tam byli jego fani, czekali na cały zespół, aż wyjdą dać jakieś pieprzone autografy, poprzytulać, powiedzieć kilka słów otuchy.. Pieprzyć to! On sam potrzebował wsparcia! Jego dziewczyna nie żyła, do cholery jasnej! I tylko Dan mógł wiedzieć jak wielki to był cios dla Gaskartha, tylko jemu dał się przytulić i to on zamówił im bilety powrotne do Palm Springs. Fakt, że mieli trasę był bez znaczenia. Na dwa czy trzy dni mogli zastąpić ich inni, a Austin w tym czasie przynajmniej będzie mógł siedzieć w ich wspólnym mieszkaniu, wąchać ubrania Cali, spać w pościeli, która przesiąknięta była jej zapachem, gapić się godzinami w obraz który namalowała, jego obraz, a następnego dnia patrzeć na trumnę, którą powoli opuszczano w dół. Jeszcze w kaplicy zdążył spojrzeć na nią ostatni raz, pocałować w zimne czoło, obejrzeć tamten nieszczęsny tatuaż. Mógłby być idealny, gdyby miał czas wygoić się. Teraz był tylko skończony, brakowało w nim życia, a dla Austina był częściową przyczyną śmierci jego dziewczyny. Gdyby był z nią w tym Miami.. Złapałby ją i teraz nie musiałby stać nad jej grobem, palić lampionów. Byłaby z nim, żywa. Zabrałby ją na tą pieprzoną trasę i cieszył się każdą chwilą spędzoną z nią. Znowu sterczałaby przez godzinę z boku sceny, żeby obejrzeć jego występ. Tak samo jak tego pierwszego dnia, gdy spotkali się właśnie w takich okolicznościach. Gdyby ktoś wtedy powiedziałby mu, że ta dziewczyna, jego dziewczyna zginie przez potrącenie.. Nie uwierzyłby. Ale wtedy nie byli razem, nawet jeszcze jej nie znał. Wiedział tylko, że gdy wchodził na scenę to jakaś blondynka kręciła się dookoła i była tam przez cały czas trwania koncertu. Nie wiedział kto ją tam wpuścił, ale widocznie musiała być znajomą kogoś, bo tylko tacy ludzie mogli sterczeć z boku sceny. Nawet Dana wtedy nie widział. Dopiero w przerwie między setami poczuł jak kumpel klepie go w plecy, odwrócił się i..
- Langdon, stary, nudzi ci się w domu czy jak? - zapytał rozbawiony. Był już wyluzowany, zagrali większość piosenek, czekały ich trzy ostatnie, a potem dwie bisowe i będą mieli z głowy kolejny koncert. - Chcesz wejść na następną? - zaproponował po krótkiej chwili rozmowy, a Daniel oczywiście przystał na to, ku uciesze fanów którzy nie spodziewali się zobaczyć go na scenie razem z nim. Narobili trochę szumu, jak to oni, później Danny zszedł ze sceny i jakoś podczas kolejnej piosenki Austin zauważył, że stoi właśnie przy tej blondynce. Przyszła więc z nim.. Cóż, nie zdziwiło go to jakoś szczególnie. Langdon przyprowadzał różne "znajome" na koncerty. Robił to tylko po to, żeby się nie nudzić, mieć towarzystwo i pogapić się na jakieś cycki. Tak, wszyscy muzycy znali ten sposób spędzania wolnego czasu. I każdy to praktykował.
UsuńGdy w końcu zszedł z zespołem ze sceny to wziął od jednego z technicznych ręcznik, którym wytarł mokrą od potu twarz i włosy, a później razem z Alanem wybiegł jeszcze na chwilę i rzucili je fanom,którzy później będą pewnie ciąć materiał na kawałki, aby każdy dostał jakiś fragment. Nie przejmował się tym, kiedy już na dobre zniknęli za kulisami i zaczęli iść w kierunku garderoby, gdzie a)był prysznic,b)czyste ciuchy i c)lodówka pełna alkoholu.
- Co Ty tu właściwie robisz, rudzielcu? - Danny oczywiście od razu odwrócił się do niego i zwolnił, żeby Austin mógł zrównać się z nim i jego koleżanką. - Austin - przedstawił się, wyciągając do niej rękę i olewając fakt, że właściwie przeszkadza w ten sposób Danowi, który szedł między nimi. I wtedy, po raz pierwszy spojrzał a jej oczy, mocno umalowane, na czarno, a przez to tak cholernie przyciągały uwagę. I chyba już wtedy te oczy przywiązały go do niej.
[szitszitszit]