MAKSYMILIAN DARKNESS
ur. 12.03.1992 r. w Duisburgu
klasa IV
przyszły ekonomista
Syn znanej projektantki mody i senatora. Starszy brat. Wychowywany przez niańki, bo rodzice nigdy nie mieli czasu dla dzieci. Do teraz widuje ich bardzo rzadko. Jak już się tak zdarzy to przeważnie dochodzi do kłótni, w których broni młodszej siostry - Kassidy. Od czternastego roku życia patrzy na ojca z pogardą. Tylko nieliczni wiedzą dlaczego. Od pamiętnego wydarzenia spędzał z Kass więcej czasu. Sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła. Oprócz siedzenia z siostrą spotykał się ze znajomymi, grał w koszykówkę, flirtował. Wkręcał się na różnego typu domówki, które zawsze rozkręcał. Należał do osób energicznych i wesołych, więc szybko zyskiwał nowych znajomych. Większość jego kumpli byla dużo starsza od niego, przez co wiele się nauczył. Darkness na swoim koncie miał wiele dziewczyn - często na jedną noc. W swoim dotychczasowym życiu zakochał się tylko raz, na dodatek bardzo poważnie. Nie było mu dane być z Nią, ponieważ Ona go zdradzała i próbowała go powolnie zniszczyć. Rozstanie go bolało. Z otwartej osoby stał się zamknięty w sobie. Unikał kontaktu z ludźmi. Starał się jak mógł, żeby o Niej zapomnieć. Z odsieczą przyszła mu Kassidy, która pomogła mu wrócić na prostą.
Co robił przez ostatnie dwa lata? Nie zajmował się nauką. Był menadżerem swojej młodszej siostry. Dodatkowo: imprezował, zaliczał (i nie chodzi tu o żadne testy, egzaminy). Wrócił do szkoły, ale tylko dlatego, że rodzice grozili rozłączeniem rodzeństwa.
Metr siedemdziesiąt dziewięć wzrostu. O rozmiar za duża bluza. Wąskie, ale nie obcisłe spodnie. Charakterystyczny zarost. I wiadomo o kim mowa. Ciemne, trochę dłuższe włosy w wiecznym nieładzie. Niebieskie, hipnotyzujące oczy, które są cały czas roześmiane. Pełne, różowe usta układają się w przyjazny, a zarazem uwodzicielski uśmiech. Gdy tylko może chwali się swoim umięśnionym ciałem, nad którym cały czas pracuje na siłowni. Przystojny? To już tylko Twoja decyzja.
Czaruje, uwodzi, zdobywa, zostawia - najczęstsze jego działania wobec płci pięknej. Niektórzy uważają, że to po prostu zemsta za zdradzenie go. Prawda jest taka, że w tych dziewczynach się nie zakochał, bo jak już to zrobi to na zabój. Pewny siebie. Dumny z wszystkiego co robi. Śmiały, czasami aż za bardzo. Niezwykle spostrzegawczy. Pomysłowy. Posiada wielką wyobraźnie. Tylko dla swojej siostry byłby w stanie zrobić wszystko. Bardzo inteligentny, mądry. Zdarzają się momenty, w których brakuje mu rozsądku. Przeważnie myśli racjonalnie. Nie jest uzależniony od czegokolwiek. Człowiek pomocny, przyjazny. Szybko nawiązuje nowe kontakty.
Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym jaki jest, trzeba go dobrze poznać.
Heteroseksualny | Jeździ Audi R8 V10 | Mieszka z siostrą na przedmieściach Palm Springs. | Gdy się zdenerwuje, mówi po niemiecku. | Uwielbia pływać, dlatego często można go spotkać na plaży lub basenie. | Jest przeciwny środkom psychoaktywnym. | Często widywany na imprezach. | Tańczy, ale tylko wtedy gdy nikt nie patrzy. | Można go znaleźć na boisku do koszykówki. | Urodzony negocjator.
Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym jaki jest, trzeba go dobrze poznać.
Heteroseksualny | Jeździ Audi R8 V10 | Mieszka z siostrą na przedmieściach Palm Springs. | Gdy się zdenerwuje, mówi po niemiecku. | Uwielbia pływać, dlatego często można go spotkać na plaży lub basenie. | Jest przeciwny środkom psychoaktywnym. | Często widywany na imprezach. | Tańczy, ale tylko wtedy gdy nikt nie patrzy. | Można go znaleźć na boisku do koszykówki. | Urodzony negocjator.
~*~
W tytule krótki fragment utworu Evanescence - Disappear
Witam wszystkich! :)
Kass, mam nadzieję, że taki Maksiu Ci się spodoba (chociaż i tak pewnie za jakiś czas poprawię kartę) :)
Zapraszam do wątków i powiązań! :)
[uch, och. Audi R8 V10. Czuję bratnią duszę, która ogląda Top Gear lub jeździ w Need For Speed. Ale równie dobrze mogę się mylić :) witam i życzę dobrej zabawy :D]
OdpowiedzUsuńDanny Langdon-Bettley
[No to tak, powtórzę się... Maksiu idealny! No po prostu... zupełnie, jakbyś mi go z głowy wyjęła :D Nie przeciągając, pozwolę sobie zacząć wątek. Wszak przydałoby się mieć jakiś z braciszkiem ;)]
OdpowiedzUsuńKassidy ziewnęła przeciągle. Siedzenie na zajęciach wcale jej nie pasowało. Po raz kolejny musiała zwlec się wcześnie. Nawet nie zdążyła wypić kawy! Czym to skutkowało? Naturalnie niewyspaniem (bo przecież wolała pograć na gitarze do 3 nad razem) no i oczywiście brakiem kontaktu z rzeczywistością. Gdy jednak przekraczała budynek szkoły, jak zwykle spóźniona te 15 minut (wymawiając się u nauczyciela, że to przez poranne korki), mogła powiedzieć dokładnie o której wstała, co zrobiła w następnej kolejności i tak dalej.
Teraz jednak nie potrafiła sobie przypomnieć JAK dostała się do szkoły. Wiedziała, że samochodem, ale w jaki sposób? Którędy jechała? Miała totalną lukę w pamięci, a przecież poprzedniego dnia nic nie piła, ani nic nie brała.
Gdy tylko lekcje się skończyły, wyglądająca jak zombie młodsza Darkness, wyszła z sali lekcyjnej i jak najszybciej ruszyła korytarzem w poszukiwaniu swojego brata. Wiele czasu jej to nie zajęło. Na horyzoncie dostrzegła znajomą czuprynę, uśmiechnęła się lekko.
Tup, tup, tup, hop i ścisk!
To znaczy, podbiegła do jego pleców, wskoczyła na niego i przytuliła się, jak miś koala do swojego drzewka bambusowego.
-Maksiuuu! Zabierz mnie na kawę, błagam, błagam, błagam... zerwiemy się z lekcji, pojedziemy na kawę... bo umieraaaam! - zaczęła mu lamentować, nie zważając na to, że większość uczniów patrzyła się na nich dziwnie. No i co? Była wariatką i wyraźnie tego nie ukrywała.
Co więcej, nawet nie zamierzała puścić brata i z niego zejść dopóki nie wyrazi zgody. Jeśli by zaoponował, nie puściłaby go i tak musiałby się udać na lekcje - z siostrą, przyczepioną do jego pleców.
[To ja się witam i zapraszam do którejś z moich panienek :D]
OdpowiedzUsuńDes/Mia
[ Ja chcę wątek. Masz pomysł? ]
OdpowiedzUsuńAnne
[Hm, no z Des może być ciężej, bo ona teraz niewiele z domu wychodzi od wypadku. Ewentualnie, mogli się poznać całkiem nieźle, zanim miała wypadek i mógłby ją odwiedzić.
OdpowiedzUsuńAlbo!
Des wyjdzie na krótki spacer, chodzi dość niepewnie jeszcze i ostrożnie, ale wymyśli sobie, mądra, że kupi parę rzeczy w sklepie, żeby upiec ciasto i tak będzie się wlokła z tymi zakupami i może Maks jej pomoże.]
Des
-Jupi! - rzuciła wyraźnie ucieszona. - No to w takim razie, braciszku... masz łaskawe pozwolenie, by mnie zanieść do samochodu i stąd zabrać. Wiem! Możemy kupić kawę i pojechać do Aidana, co Ty na to? Dawno Cię już nie widział... posiedzimy z nim, pójdziemy na pastwisko... pogapimy się, powygłupiamy... no i można by kupić coś procentowego - zaczęła od razu nawijać, jak szalona. Bo miała w głowie tyle pomysłów na spędzenie czasu z bratem. Uwielbiała z nim przebywać. Zawsze czuła się wtedy bezpiecznie.
OdpowiedzUsuń-Albo możemy też pojechać do domu... albo na kawę, a potem do domu... albo na kawę, potem do domu, a potem na jakąś imprezę... albo po prostu na kawę - mówiła z namysłem. Bo sama nie mogła się zdecydować i ostateczną decyzję wolała pozostawić jemu. W końcu mógł podejmować "męskie decyzje", chociaż to powiedzenie wydawało jej się nieco dyskryminujące. Jednak często nie brała tego do siebie, bo w niektórych sytuacjach czuła się bardziej (mentalnie naturalnie) mężczyzną, niż kobietą. Jej ubiór natomiast temu nie przeczył.
A w danej chwili chciała przy okazji bratu zapewnić dodatkowy trening. Przecież wiedziała, że chodził na siłownię, by utrzymać swoje ciało w formie, a ona czasem lubiła sprawdzać jak polepszyły się jego muskuły i ile czasu na przykład był w stanie wytrzymać nosząc ją. Dlatego odcinek od jego szafki, aż do samochodu wydawał jej się rozsądnym.
Puściła go, stanęła dość pewnie na ziemi i patrzyła na chłopaka z wyraźnym wyczekiwaniem, uśmiechając się przy tym. Co chwila kolczyk w języku uderzał o zęby. On także się niecierpliwił! Mówiąc szczerze, Kass uwielbiała się nim bawić. Przy okazji, zamierzała poruszyć z bratem bardzo poważne tematy... jak na przykład piercing. Bo nie wiedziała, co by powiedział, gdyby chciała zrobić sobie jeszcze jeden kolczyk.
Na zdaniu Maksa zawsze najbardziej polegała. Zawsze jego opinię pod uwagę jako pierwszą.
[ Uważam za punkt zaczepienia basen. Tylko co tam mogło by się stać... Może postanowią się ścigać? ]
OdpowiedzUsuńAnne
No i Kassidy jak to Kassidy... ruszyła się z miejsca. Ba ruszyła! Pobiegła!
OdpowiedzUsuńOdgłosy glanów rozbiegły się po korytarzu, po chwili zniknęły i Kass ponownie wskoczyła mu na plecy.
-Mówiłam że masz przywilej, żeby mnie zanieść. I dziękuję Ci bardzo kochany braciszku, że tak chętnie pójdziesz kupić procenty i mnie zawieziesz. Przynajmniej jak pojedziemy do Aidana będę mogła się napić... a Ty nie - stwierdziła wyraźnie się z nim drocząc. Tylko teraz pozostawało pytanie, co kupić?
-A tak swoją drogą dzisiaj chyba sąsiad urządza domówkę... ten młody... seksowny... - zaczęła tłumaczyć, chociaż nie wiedziała czy Maks go skojarzy. Ale chyba powinien prawda? A może Kass zapomniała o nim wspomnieć? I o fakcie, że się z nim przespała zamiast iść do szkoły? A może jednak powinna to pominąć i mu nie mówić?
Wolała jednak chwilowo skupić się na kawie i piercingu. Bo nie wiedziała gdzie zrobić sobie kolejny kolczyk. Planowała zrobić sobie jeszcze jeden w języku, albo w wardze. Pytanie tylko, co na to Maks? Musiała się przygotować psychicznie do tej rozmowy, a do tego potrzebna była jej kawa waniliowa, bez której nie mogła normalnie funkcjonować. Nawet jej mózg wkraczał w stan "zombie żądnego nie mózgu, tylko kawy".
[ wątek z Const? Dziś dodaję zakładki :D]
OdpowiedzUsuńConst
[ Przeczytałam kartę i bardzo mi się podoba. To muszę przyznać. Bardzo przejrzysta i miła do czytania. Biorąc pod uwagę jego postępowanie wobec płci pięknej..hm.. Może będą czymś na przykład przyjaciół z przywilejami. Moja postać jest raczej z tych, które uważają, że nie potrafią się zakochać i wolą sobie imprezować. Widać, że Pan Darkness może i wierzy w to uczucie, ale za bardzo nie szuka jak na razie?]
OdpowiedzUsuńConst
Roześmiała się pod nosem. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i otworzyła okno. W końcu wyrwała się z tego budynku rzeźni uczniowskiej bez żadnej palarni, toteż mogła sobie chyba pozwolić, nie? Zapaliła waniliowego papierosa z uśmiechem.
OdpowiedzUsuń-Po kawę tam gdzie zawsze. I taką jak zawsze... z wanilią. No to teraz tak, uważaj... facet, nasz sąsiad... ten chyba z lewej... albo z prawej. Z jednej strony jest gorąca laska, z drugiej gorący facet... nigdy nie zapamiętałam gdzie do kogo chodziłam na ciekawą imprezę we dwójkę... - mruknęła z namysłem, wypuszczając przy okazji dym spomiędzy warg no i starała się wycelować w okno. - Dobra... gorącą laskę pewnie będziesz bardziej kojarzył. Ale przyznaję, że jest naprawdę niezła w tym co robi. Nie wiem czy przypadkiem jej nie zaliczyłeś - mówiła tak swobodnie, jakby była to rozmowa o pogodzie. - W każdym razie po drugiej stronie od tej... chyba rudej. Nie pamiętam, dawno było i ciemno. Kontynuując, nasz sąsiad... dobrze zbudowany, wysoki, brunecik, piękne czekoladowe oczka... śliczny i dobry w łóżku, organizuje domówkę. Nie wiem z jakiej okazji, ale oczywiście jako że jesteśmy jego sąsiedztwem, pewnie będziemy mile widziani - wytłumaczyła. - No i alkohol... kupmy tak... na wycieczkę do Aidana winko, Carlo Rossi różowe, a na do domu w czasie przygotowań Malibu, bo mleko mamy chyba na bank. A na imprezie jak to na imprezie, wiadomo coś będzie względnie można kupić kilka piw. I nie szpanuj tak tym językiem, bo mam lepszy - zauważyła i pokazała mu bezczelnie język z tkwiącym w nim kolczykiem z prowokującym napisem "TRY ME!". Wszak był to idealny sposób na podryw czy dziewczyny, czy faceta, prawda? A przecież wiadomo było, że Kass nie gustowała tylko w jednej płci. To Maks był jednostronny.
Naprawdę się cieszyła na spędzenie całego dnia z bratem. Czuła po części, że nieco go demoralizowała urwaniem się ze szkoły, jednak nie przejmowała się tym za bardzo. Zresztą, też był chętny, prawda? Nie odmówił!
Nigdy by nie pomyślała, że mogłaby mieć tak wspaniały kontakt z jakimkolwiek innym człowiekiem. Maks był wyjątkowy. Mimo, że czasem może mieli swoje odchyły na podstawie "kuszę Ciebie, Ty mnie też, a potem się z tego śmiejemy i przynajmniej możemy poprawić sobie nawzajem gadki na podryw", to i tak ich relacje były znacznie lepsze niż siostra z bratem. Przynajmniej jeśli przyczepiła się jakaś natrętna laska do Maksa, albo jakiś natrętny facet do Kass mogli sobie wzajemnie pomóc i poudawać niby parę. Z wyglądu przecież AŻ tak do siebie podobni nie byli. Oczywiście udawanie w granicach rodzinnego rozsądku.
Wśród opinii publicznej grasuje stwierdzenie, że rodzeństwo przeważnie za sobą nie przepada. Szczególnie w młodym wieku, w fazie dorastania itp. Oni byli totalnym zaprzeczeniem tej teorii i Kassidy się z tego cieszyła.
Nie wiedziała komu dziękować za tak wspaniałego brata. Za nim poszłaby prosto do piekła, dla niego skoczyła by z dachu wieżowca. Zrobiłaby cokolwiek by jej kazał, żeby tylko był szczęśliwy.
Swoim zwyczajem zsunęła się na fotelu pasażera i oparła kolana o deskę rozdzielczą, paląc papierosa ze spokojem.
Kassidy podczas jego nieobecności spaliła jednego papierosa. Gdy wrócił, wzięła naturalnie od niego pachnącą wanilią kawę i z uśmiechem upiła malutki łyczek. Słysząc jednak o nowej pracownicy... musiała zapalić kolejnego papierosa.
OdpowiedzUsuń-Skarbie... tylko wygląda. Wierz mi. Zaliczyć ją możesz za pierwszym podejściem, ale nie jest jakaś wyjątkowa. Jak dla mnie, dziwnie smakowała... i ej! Mój język też robi ciekawe rzeczy no! A jak jeszcze jest z kolczykiem... nie słyszałam do tej pory żadnych narzekań z żadnej strony! - oburzyła się, dopiero teraz przypominając sobie jego stwierdzenie. - Ah, tak... zaliczyłam ją chyba... wczoraj jak tu byłam. Na zapleczu przez jakieś półtorej godziny. No i kiepsko całuje i ma dziwny jęk. Nieprzyjemnie dziwny, skrzeczący - dodała z uśmiechem rozbawienia. No niestety, w tym go przegoniła, a nie miała wielu okazji by to robić.
To było u tego rodzeństwa wręcz zabawne. Mogli się "dzielić" kobietami. A to Maks przeleciał jakąś, a to Kass tą samą... i po tem mogli się wymieniać uwagami. Tą męską część siebie Kassidy uwielbiała. Może to dzięki temu mieli tak wspaniały kontakt?
Chociaż trzeba przyznać, gdy Maks się nią zajmował, na przykład otwierał przed nią drzwi, zachowywał się w stosunku do niej jak gentleman, czuła się jak prawdziwa kobieta. Co więcej, jak księżniczka.
Przyjrzała się bratu uważnie, popijając kawę. Dopaliła drugiego papierosa i wyrzuciła peta za okno. Następnie pochyliła się w stronę Maksa.
OdpowiedzUsuń-Zbliż się braciszku - rzuciła poważnie, patrząc mu uważnie w te niebieskie oczy. Gdy ostatecznie wykonał polecenie, zbliżyła się do niego jeszcze bardziej.
-Powiedzmy, że nie załatwię sobie towarzystwa na dzisiejszą noc, tylko na kolejne... 30 minut. Poczekaj na mnie, a może zdam Ci relacje - szepnęła mu do ucha wyraźnie zalotnie, następnie odsunęła się, śmiejąc przy tym. Upiła jeszcze łyk kawy. - A i dzięki. Mój tyłek docenia komplement - wyszczerzyła się do brata, jakby sytuacja sprzed chwili w ogóle się nie wydarzyła. Cóż, dla niej takie akcje były na porządku dziennym. Takie, albo takie wyglądające bardziej jednoznacznie. Jednak ust z bratem w namiętnym pocałunku nigdy by nie złączyła. To byłoby już powyżej jej możliwości psychicznych. Bo swoje granice jednak miała.
Wysiadła z samochodu i zabrała ze sobą portfel z torby, którą miała przewieszoną przez ramię, a którą zostawiła na przednim siedzeniu samochodu. Wolała, by Maks poczekał, w końcu nie wiadomo kto będzie sprzedawcą. Jeśli miałby to być jakiś obleśny, stary facet, Kass nawet nie zamierzała się plątać w jakiekolwiek dodatkowe minuty spędzone w sklepie!
Posłała bratu jeszcze szeroki uśmiech, zamknęła drzwi do jego samochodu i powędrowała do sklepu, wsuwając dłonie w kieszenie spodni i ostatecznie znikając za drzwiami.
[ Owszem :D ]
OdpowiedzUsuńConst
A jednak 30 minut. W sklepie spędziła właśnie tyle. Młody sprzedawca, który od niedawna tam pracował, ale Kass w ogóle nie zwracała uwagi na to co mówił. Patrzyła mu w oczy, patrzyła na jego wargi, patrzyła na szyję, ramiona, klatkę piersiową i sunęła wzrokiem w dół.
OdpowiedzUsuńNie minęło 10 minut jak na drzwiach sklepu ktoś zmienił napis z "OTWARTE" na "ZAMKNIĘTE".
30 minut...
Darkness wyszła z siatkami pełnymi alkoholu. Różnego alkoholu.
Wróciła do samochodu, siatki rzucając pod swoje nogi, zabrała torbę i wsiadła do auta. Oczywiście, pierwsze co zrobiła, to odpaliła papierosa. Miała pogiętą koszulę, a niedbale założony podkoszulek wyraźnie pokazywał stanik. Pasek od spodni miała w ogóle niezapięty... no tak. Widać, że dobrze się bawiła. No i przy okazji miała strasznie rozczochrane włosy, które przeczesała palcami.
Wzięła kubek ze swoją kawą, którą zostawiła do wystygnięcia i upiła łyk. Teraz przynajmniej mogła ją pić! A nie parzyć sobie język!
Nie powiedziała nic, jedynie się uśmiechała, paląc spokojnie papierosa. Osunęła się na fotelu i swoim zwyczajem, oparła kolana na desce rozdzielczej.
[ Bardzo fajny pomysł, stawiam na korytarz. Tylko kto zaczyna? ]
OdpowiedzUsuń[Hej, chęć na wątek zawsze i wszędzie, ale czy masz może jakiś pomysł? Bo u mnie z tym kiepsko ostatnio niestety.]
OdpowiedzUsuńJosslyn
Roześmiała się. Jej brat zawsze potrafił wprawić ją w dobry humor.
OdpowiedzUsuńIdąc za jego poleceniem, poprawiła bluzkę.
-Powiem tak... babka by się zdziwiła i to stanowczo, widząc pozycje - stwierdziła z namysłem, starając sobie przypomnieć jak w ogóle to musiało wyglądać. Bo z pewnością bardzo ciekawie. Ale żeby aż tak się wygiąć?! Wychodziło na to, że Kass była dość dobrze rozciągnięta.
-A plotkarą się nie przejmuj. Będzie ciekawie. Kolejny epizod życia Darkness już na ekranach kin! - rzuciła głosem a'la prezentera radiowego z wyraźnym przejęciem, kolejno roześmiała się. Dopaliła papierosa i wyrzuciła do przez okno. Wzięła kawę patrząc na mijane budynki z wyraźnym uśmiechem. Musiała przyznać, że dzień zrobił się dla niej po prostu wspaniały! Lada sklepu monopolowego została zaliczona... Kass chyba jeszcze nigdy na niej przygód nie miała. W każdym razie, mogła to zaliczyć do kolejnych swoich osiągnięć. Ostatnimi czasy jednak stwierdzała, że chyba coraz bardziej zagłębiała się w nimfomanię. Właściwie nie zdziwiłaby się, gdyby nagle zaczęto w szkole nazywać ją "dziwką", ale ona miała swoje zdanie na ten temat. To ci, z którymi sypiała, byli jej dziwkami. Bo to ona ich wykorzystywała.
Przeciągnęła się, wyraźnie zadowolona.
-Ah, brat... nawet nie wiesz jakie to jest orzeźwiające i wspaniałe. Seks z samego rana. I to dobry seks. Z facetem. I do tego dość agresywny. Jak tak myślę, to nie muszę mieć chłopaka! Ty mi dajesz czułości, Russel też chociaż jak nam się zechce to da więcej, z facetami i kobietami śpię jak chcę... uwielbiam być singlem - mruknęła rozmarzona. Sama sobie w tym momencie zazdrościła. Miała wszystko, czego potrzebowała. Przynajmniej tak utrzymywała. W środku jednak zawsze jej czegoś brakowało, lecz przestała o tym myśleć już jakiś czas temu, coby się po prostu nie wpędzać w depresje i tak dalej.
[Podoba mi się :) To w takim razie zaczynam i jakby coś nie pasowało, to krzycz.]
OdpowiedzUsuńJosslyn przebywała w Palm Springs już od kilkunastu dni. Zdawało się, że miała wystarczająco czasu, aby poznać uczniów w tutejszej szkole, a do tego sam plan budynku. Niestety. Orientacja w terenie nie była jej mocną stroną. Ponownie, jak pamięć do twarzy. Można się Joss przedstawiać ze trzy razy, a ona w dalszym ciągu może mieć problem z zapamiętaniem imienia. Rzecz jasna są od tego wyjątki, ale nieliczne.
Ruda odniosła wrażenie, że kręci się w kółko. Ten jeden konkretny korytarz widziała już piąty raz. Co gorsza nie zanosiło się na to, by miała znaleźć klasę od biologii. A nie chciała jeszcze podpaść żadnemu nauczycielowi. Obiecała sobie chociaż dwa miesiące grzecznej wersji Josslyn Lynch, która nie lubi się spóźniać, nie pyskuje i tak dalej.
Co gorsza od pięciu minut nie trafiła nawet na ślad żywego ducha. Wszyscy jakby rozpłynęli się w powietrzu. Trudno nawet wyobrazić sobie jej radość, kiedy w końcu korytarza dostrzegła ludzką sylwetkę. Ruszyła natychmiast w tamtą stronę. Nie była wybredna. Mógł być to dosłownie ktokolwiek.
- Cześć - uśmiechnęła się do chłopaka. - Wskażesz mi może drogę do sali od biologii? No chyba, że nauczycielka nie należy do najmilszych, to zapewne nie będę chciała tam już się pojawiać.
Jak zwykle w nerwach gadała zdecydowanie za dużo.
Josslyn
To nie było tak, że Const była taką suką na jaką próbowano ja wykreować. Była naprawdę miłą dziewczyną, z którą mógł się człowiek dogadać. Nie szczyciła się tym, że ma dużo pieniędzy. Starała się nawet nie szastać nimi na prawo i lewo. Lubiła pomagać i dawać ludziom różne rzeczy. Widzicie jaka z niej szczodra osóbka?
OdpowiedzUsuńDrzwi chłopakowi otworzył jej ojczym, który wpadł do domu na obiad. I zapewne na szybki numerek z jej matką, ale o tym nikt nie musiał wiedzieć. Jak zwykle stał w tym swoim garniaczku i wpuścił chłopaka. Sam wziął swoje kluczyki i wsiadł do swojego volvo by pojechać dalej do pracy.
Dziewczyna miała pokój na górze. W sumie praktycznie cała góra była jej, bo oni mieli sypialnię na dole. To może lepiej, bo i tak czasem słyszała ich łóżkowe odgłosy a co dopiero by było gdyby byli na tym samym piętrze? Oczywiście Maks wiedział, który pokój jest jej. Nie raz już był w tym domu, który mógł przypominać jakąś małą willę z katalogu.
Gdy otworzył drzwi mógł ujrzeć Const stojącą w czarnych stringach i staniku przed swoją garderobą. Myślała, że to Tom (jej ojczym) i już chciała się na Niego wydzierać, że jest napalonym skurwielem, ale gdy się odwróciła i zobaczyła znajomą jej twarz uśmiechnęła się lekko prowokująco zabawnie poruszając brwiami.
- Kogo to moje oczy widzą. - odparła tym swoim charakterystycznym tonem a po chwili można było usłyszeć dźwięk zatrzaskujących się drzwi.
- Co takiego Cię do mnie sprowadza, co? Chęć rozmowy? Tęsknota za mną albo za moim ciałem? - po każdym słowie szła w jego kierunku nie przejmując się tym, że praktycznie nie ma za dużo na sobie.
[ Spokojnie ja też nie jestem zadowolona z tego co napisałam :>]
Const
Kassidy wysiadając z samochodu wzięła ze sobą telefon i piwo. Jedno. Najwyżej da bratu łyka, czy kilka, bo przecież po kilku jeszcze nic się nie działo.
OdpowiedzUsuń-Nie podziwiaj mnie. Mam uraz do związków i dobrze o tym wiesz - westchnęła cicho, spoglądając na brata, następnie podeszła do niego z lekkim uśmiechem, chwyciła go za dłoń i pociągnęła do stajni, w której stał Aidan. O tej porze nie było tu zbyt wielu pracowników, gdyż większość z nich składała się na młodzież uczącą się.
Kassidy miała uraz do związków po swoim ostatnim... od tamtej pory nie była w żadnym związku. Nie chciała po prostu po raz kolejny mieć tak zranionego serca, jak miała patrząc na szpitalną aparaturę... i na niego.
-Russell Collins... znam go jeszcze sprzed wyjazdu stąd. Naprawdę Ci o nim nie wspominałam? O patrz... - mruknęła nieco zakłopotana. - Russell to przyjaciel... a także fuck friend... jest chyba jedyną osobą z którą pieprzyłam się więcej niż dwa razy i wciąż utrzymujemy kontakt. Zresztą dość dobry, ale to przyjaciel - wytłumaczyła bratu, w końcu wchodząc do odpowiedniej stajni. Teraz tylko znaleźć boks... tak! Z boksu już wystawał sympatyczny łeb fryza. Widząc swoich przyjaciół zarżał radośnie, postawił uszy, kierując je w ich stronę.
Kass puściła rękę brata i podeszłą do boksu, otworzyła go i weszła do środka, od razu przytulając się do szyi Aidana. Cieszyła się przy tym jak głupia. Dawno go po prostu nie widziała.
[Hmm... pomyślę czy Ci wybaczać, czy nie :P]
OdpowiedzUsuńPopatrzyła na brata uważnie, potem na swego pupila.
-No jasne, że zabieramy! - odpowiedziała z entuzjazmem, chwyciła konia za kantar i wyszła z nim z boksu. Miała brać uwiąz? A po co, skoro i tak nie zamierzał chyba raczej od niej uciekać? Skoro i tak zawsze do niej wracał. Co nie zmieniało faktu, że musiał się wybiegać.
Dziewczyna gdy tylko wyszła z Aidanem z boksu, wzięła brata pod rękę, bo nie do końca mogła go złapać. W ręce niosła piwo, którym Aidan był wyraźnie bardzo zainteresowany.
Kassidy wyciągnęła dwóch mężczyzn swojego życia ze stajni i skierowała się od razu na tyły stadniny, gdzie rozciągały się ogromne tereny pól. Niezagrodzone. O to jej chodziło.
Gdy tylko tam dotarli... w miejsce, gdzie Kass chciała, na jakieś wzniesienie, puściła i konia i brata. Maksowi wręczyła piwo. Niech chwilę je potrzyma.
-Rączki Ci od tego nie zwiędną - rzuciła z lekkim rozbawieniem, po czym spojrzała na konia i... tupnęła nogą, jakby chciała do niego podbiec. Rumak stanął dęba, po czym zaczął uciekać. Daleko. Jednak zmienił kierunek i po prostu zaczął ganiać jak szalony, brykając przy tym jak źrebak po całym terenie.
Kassidy śmiała się, słysząc radosne rżenie konia. Śmiała się i wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Patrząc na konia, który się wygłupiał, ale wciąż pozostawał przy nich i nie śniło mu się by uciekać od nich, patrząc na swego przyjaciela który wyglądał na tak szczęśliwego i ona się śmiała. Śmiała się ze szczęścia i z jego wybryków.
Jednak wszystko co dobre się kończy. Aidan stracił trochę siły i podbiegł do nich. Zdawało się w pierwszej chwili, że dosłownie ich rozdepcze, ale zatrzymał się w ostatniej chwili. Kass przytuliła się do konia, klepiąc go w nagrodę po szyi.
-Dobry konik... dobry konik... wybiegał się... i może jeszcze trochę pobiegać - mówiła, jak właściwie mówią te ciotunie do dzieci "o jaki słodki brzdąc, ojoj, a gugu! A gugugu!" i tak dalej. W jej wykonaniu brzmiało to jednak bardziej komicznie, ale co poradzić? Traktowała Aidana jak swojego najlepszego przyjaciela, ale czasem jak dziecko. Pomijając już fakt, że był od niej wyższy (nawet w kłębie, chociaż Kass potrafiła się na niego wdrapać bez siodła... ciekawe jak?) i stanowczo cięższy.
[Dobra... nie wiem co to jest to powyżej, ale nie bij...]
Życie Destiny od wypadku było wyjątkowo nudne. Owszem, zaczęła już jako tako się poruszać o własnych siłach, wciąż jednak musiała się oszczędzać. Choć po takim czasie, podczas którego tylko leżała w łóżku, głupi spacer do toalety był dla niej szczytem marzeń, naprawdę. I choć tęskniła za spacerami, plażą, innymi tego typu rozrywkami, to starała się nie narzekać. A tym bardziej przy Nathanielu. Wciąż miała wrażenie, że go męczy, że on chciałby czegoś innego, że jest z nią przez wyrzuty sumienia. Nie mogła pozbyć się z głowy podobnych myśli.
OdpowiedzUsuńNie chciała, by za bardzo się do niej ograniczał. Od wypadku spędzał z nią prawie całe dnie, zaniedbując naukę, przyjaciół, rodzinę. Z trudem udało jej się go namówić na jakiś wypad ze znajomymi. Zapewniła go, że sobie poradzi, zaprosi kogoś, albo sama się sobą zajmie. Przecież to żaden problem.
Jak na zawołanie, jakiś czas później, nim w ogóle zdążyła pomyśleć o tym, kogo zaprosić, usłyszała pukanie do drzwi. Podpierając się asekuracyjnie ściany, Des zeszła powoli na dół i otworzyła, spoglądając z zaskoczeniem na Maksa.
Nie wyglądała najlepiej. Podpierała się drzwi. Nigdy nie należała do specjalnie krągłych, ale teraz była po prostu chuda. Oczy miała zmęczone. Mimo to, uśmiechnęła się do niego.
- Cześć... Dawno się nie widzieliśmy. Wchodź - powiedziała, otwierając drzwi i wpuszczająć go do środka.
Destiny