S u m m e r I s b e l l
ur. 21.07.1994 w Amsterdamie
II klasa, profil artystyczny
49 pieprzyków na ciele.
2 kolczyki.
0 tatuaży.
Duże oczy, średnie wargi, małe piersi.
Gęste rzęsy, rzadkie włosy.
Mnóstwo piegów, wszędzie.
Dużo milczę, mało jem.
Nie lubię siebie.
Nie lubię siebie.
Jestem bulimiczką.
Nie doszukuj się w niej cech wariatki. Nie jest nią, nigdy nie była i na pewno nigdy nie będzie. Nie ma problemów ze sobą, nie przejawia skłonności autodestrukcyjnych, nie stwarza dla siebie zagrożenia. Wszystko co ci o niej mówią pewnie jest kłamstwem, bo tak naprawdę nikt do końca jej nie zna. Nikt nie próbuje nawet tego zrobić. Za dużo barier dookoła siebie buduje, za gruby mur zdążyła postawić przez siedemnaście lat swojego życia. Może i nie należy do grupy księżniczek, które lecą na każdego faceta, ale to chyba nic złego. Po prostu jest trochę inna. Mniej mówi, więcej pali, bardziej odpływa. Nic wielkiego.
Jeśli można coś o niej powiedzieć to na pewno to, że nie należy do osób, z których łatwo jest wyciągnąć jakieś informacje. Dosyć zamknięta w sobie potrafi nawet nie zdradzić swojego imienia podczas pierwszego spotkania, bo zwyczajnie nie uważa tego za najważniejszą rzecz na świecie. Z większością osób i tak nigdy później się nie widzi. Nie jest powszechnie lubianą uczennicą, do której każdy lgnie, ale też nie wytykają jej palcami. Ma grupę kilku znajomych, z którymi się trzyma i daje się wyciągać w najróżniejsze miejsca.To jej w zupełności wystarcza. Nie zależy jej na żadnym poklasku, większym zainteresowaniu, bo to wiązałoby się z częstymi rozmowami, a ona zdecydowanie bardziej woli milczeć w towarzystwie i pozwalać wygadać się innym. Zwykła, szara myszka, która może czasem jest zbyt odważna. Nikt nie spodziewa się, że zrobi najbardziej szaloną rzecz, o jaką się z nią ktoś założy, ale ona właśnie taka jest. Na zewnątrz spokojna, wewnątrz uśpiony wulkan.
Nie trudno jest ją polubić, pod warunkiem, że nie zwraca się szczególnej uwagi na jej częste milczenie, cynizm i dobijającą szczerość w doborze słów. Jeśli się to zignoruje to można się z nią całkiem nieźle bawić. W końcu nawet takie mało gadatliwe dziwadło chodzi na imprezy, pije alkohol i pali. Jedyne czego nigdy nie spróbowała to narkotyki, choć nie była to jej decyzja. Upierdliwy brat oraz znajomi z Nowego Jorku, gdzie mieszkała przed przyjazdem do Palm Springs specjalnie ją tak podjudzali, żeby nie miała szansy ich spróbować. Zawsze robiła na złość, 'nie' często oznacza dla niej 'tak' i dlatego musiała zrezygnować z dragów, żeby nie mogli wygrać z nią w tym starciu. Nie ciągnie ją do nich.
Ludzie bez większego trudu zrażają się do niej już po pierwszej rozmowie. Jej obojętność potrafi wyprowadzić z równowagi i jeśli ktoś nie jest wystarczająco cierpliwy to nigdy nie nawiąże z nią trwałej znajomości, nie mówiąc już o tym, żeby być jej przyjacielem. Nie posiada nikogo, kto byłby dla niej tak bliski. Zwyczajnie nikt nie jest w stanie zmusić jej do chociaż chwilowego zburzenia muru.
- Zjesz coś?
- Sum?
A lubisz rzygać?
- Nie.
Więc nie.
- Po co to robisz?
- Skończy z tym.. Is, słuchasz mnie?
- Nie rozumiem Cię.
Nie musisz.
Ignorantka zawsze przyciąga wzrok ciekawskich. W przypadku Summer nie jest inaczej. Wielu facetów, myśląc że jest cichą myszką próbowało zaciągnąć ją do łóżka, ale jednemu na dwudziestu się to udawało. Nie przepada za przygodnym seksem, nie pieprzy się z kim popadnie. Nie jest też romantyczką. Wiara w wielką miłość i czekanie na nią to nie dla niej. Gdzieś tam wewnątrz wie, że kiedyś znajdzie się facet, na którym będzie jej zależeć, ale to jeszcze nie teraz. Nie wchodzi do obcych łóżek, bo zwyczajnie nie chce być czyjąś zabawką.
Sama nie uważa się za ładną, co najwyżej za przeciętną i zbyt piegowatą. Nie lubi swojego ciała, które nigdy nie uważała za doskonałe, chociaż tak naprawdę nie ma mu nic do zarzucenia. Jest trochę chuda, może za bardzo. Przy wzroście metr sześćdziesiąt siedem waży raptem czterdzieści trzy kilogramy, ale zwyczajnie się tym nie przejmuje. Pod koszulkami i jeansami często skrywa swoje atuty, choć jej szafa posiada też wiele innych, dużo więcej odsłaniających strojów. Te zakłada jednak sporadycznie, gdy ma akurat taki kaprys lub gdy chce pokazać się z innej strony. Biżuteria i ciemny makijaż niebieskich oczu to nieodzowny elementy jej wyglądu, do którego nie przykłada większej wagi. Nigdy nie spędza przed lustrem więcej niż pięć minut.
Do Palm Springs trafiła na początku maja. Chociaż rzadko zdarza jej się pojawiać na zajęciach czy się na nie nie spóźnić to i tak bez trudu poradziła sobie z każdym zaliczeniem, jakie musiała nadrobić. Nie ma żadnych problemów z nauką.
Dodatkowo:
Twarzy użyczyła Kaya Scodelario bądź Effy, jak kto woli. Summer to może i nowa uczennica, ale ktoś tam może ją już znać. W końcu jest tu miesiąc, niejedna impreza za nią. Dlatego wszelkim powiązaniom mówię - tak. Im dziwniejsze tym lepiej, bo dziwność jest w końcu najciekawsza. Is nie gryzie, ja też (obecnie to jedynie mogę zarazić chorobą jak bardzo chcecie : D). Mam nadzieję, że jakoś się tu zadomowię.
[Hej :) Widzę, że będę tu pierwsza, więc uśmiecham się szeroko, machając łapką i chcę zaproponować jakiś wątek. Niech będzie, że Russell i Summer znają się, okej? A jakby coś, to zawsze możesz mnie poprawić ^^ ]
OdpowiedzUsuń- Co jest, do cholery jasnej? - warknął Russell, przecierając zmęczone oczy. Wszystko go bolało, szczególnie gardło, jakby pół nocy zwracał zawartość swojego żołądka.
Nie pamiętał nic. Wiedział tylko, że poszedł na imprezę do akademika, poszaleli trochę i... właśnie obudził się w czyimś łóżku. Próbował przypomnieć sobie cokolwiek więcej, ale wtedy jego przepełniony procentami mózg przestał rejestrować co się dzieje.
- No to poszalałeś, Ever - mruknął do siebie z niesmakiem, próbując wydostać się z łóżka, gdy nagle poczuł że ktoś koło leży. Otworzył szerzej oczy i zobaczył jakiegoś chłopaka... i jeszcze jednego. Co się stało tej nocy?
Usiadł, drapiąc się po głowie, gdy nagle ktoś przejechał mu paznokciami po plecach.
- Chodź tu do mnie - wyszeptał jeden z chłopaków, co zupełnie zraziło Russella. Wyskoczył z łóżka i szybko zaczął zbierać swoje rzeczy. Wsunął bieliznę, potem spodnie, upewniając się jeszcze czy jest w nich telefon, ale gdy doszło do koszuli, raczej się powstrzymał. Cała zarzygana.
Znowu usłyszał denerwujący głos kogoś z łóżka. Uśmiechnął się w ten znany kpiąco-nonszalancki sposób.
- Miło było dziubaski, ale muszę już iść. Nie dzwońcie, bo i tak nie zamierzam odebrać.
Po tych słowach wyszedł, zatrzaskując głośno drzwi. Ale to ciągle nie tłumaczyło mu, co się stało. Nagle zauważył jak Summer idzie korytarzem, więc dogonił ją. Na początku bawili się razem, a potem coś ich rozdzieliło, albo już wtedy urwał mu się film.
- Hej - powiedział na przywitanie. - Byłaś tu może do końca? Pamiętasz co się stało? Bo ja za cholerę nie wiem nic, a rzadko to mi się zdarza. - Przy tych słowach oparł się o ścianę, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Tak strasznie go wszystko bolało, ale nie chciał dać nic po sobie poznać.
A co było szczytem marzeń Alexandra Gallaghera na piątkowy wieczór? Na razie chyba tylko święty spokój. Po swojej krótkiej wizycie w Kalifornii wszystko nagle zaczęło się sypać. Nowy wyrok "sądu rodzinnego", bo przecież w świetle prawa on i Danny jeszcze tam podpadali, zakładał że w najbliższym czasie kontrola nad jego osobą zostanie podwojona. Podobnie jak nad Jordisonem. Alex wątpił by ktokolwiek oprócz nich samych, ich rodziców i sądu wiedział za co są obłożeni tak surowymi restrykcjami, nie zmieniało to jednak faktu, że to jego ostatnie chwile wolności... Pewnie dlatego zdecydował się znowu tam pójść. Chłopaki, z którymi ćwiczył, namówili go by po raz kolejny wziął udział w tych ulicznych przepychankach, bo z boksem miało to mało wspólnego.
OdpowiedzUsuńRozgrzewał się miarowo i spokojnie, tak jak zwykle przed koncertem. Kilkudniowa- co dla niego niezwykłe- abstynencja pomogła mu tylko, bo ułatwiała mu tylko trzeźwe ocenienie przeciwnika. Nic nie było w stanie go rozproszyć, gdy wchodził na ring... No, może nic poza drącą się gdzieś Olivią. Skąd ona w ogóle go znała? Nie miał pojęcia, ale jej obecność niezmiennie wkurwiała go wprost nieziemsko. Spojrzał na nią przelotnie i uśmiechnął się kwaśno, kątem oka rejestrując ciemnowłosą dziewczynę obok niej. Zajął swój narożnik, a potem...
Ostatni gong, szósta runda. Mike ledwo trzymał się na nogach, a Alex mógł z nim robić co mu się podobało, teraz gdy chłopak był zmęczony. Jeszcze tylko kilka sekund i będzie po sprawie. Rozwalona warga piekła go nieco, ale w zasadzie to nic wielkiego... I już, Mike wpadł na liny, pchnięty tylko i wyłącznie siłą uderzenia. Gallagher zszedł powoli z ringu i...
-Zjeżdżaj, Olivia...- burknął, gdy dziewczyna w dredach zarzuciła mu ręce na szyję, szczebiocząc coś do swojej towarzyszki.
Trzeci rok na profilu artystycznym zobowiązywał. Przede wszystkim do utrzymywania kontaktów z młodszymi rocznikami, których ilość przerażała nawet wykładowców. Za wszelką cenę chcieli pozbyć się oni większości przy najbliższych zaliczeniach, aby już w następnym, nowym semestrze cieszyć się spokojem i możliwością kontaktu z rzeczywiście dobrze zapowiadającymi się studentami. Lachowska wymigała się od zajęć z rzeźby, zapisując się wcześniej do wyjazdu zorganizowanego przez profesor Melingthon, feministkę z krwi i kości. Zabierała ona swoich podopiecznych z drugiego rocznika oraz kilku wybrańców z klas trzecich na trzydniowe lekcje poświęcone turystyce LGBT w Palm Springs. Czym się charakteryzuje, jakie czynniki kultury wpływają na jej rozruch oraz jak bardzo zakorzeniła się ona w życiu mieszkańców urodzonych w latach dziewięćdziesiątych XX wieku? Grupa zatrzymywała się na obrzeżach miasta, w których uliczki odznaczały się charakterystycznymi barwami. Rocznik 93. miał już za sobą owe zajęcia, zabrano ich jedynie dla pomocy, z czego Lachowska była nawet zadowolona.
OdpowiedzUsuń- Urywamy się w nocy? - mruknęła rudowłosa do młodszej znajomej, Summer. W sumie sama nazywała ją Zmierzch, a było ku temu kilka powodów. Ogółem nie znała dziewczyny długo, jednak z tego, co zauważyła, odznaczały się dość podobnym podejściem do ludzi, a czasami nawet i życia. Pewnie to spowodowało jej powolne przekonywanie się do panny Isbell.
[Bardzo mi miło, nawet bardziej niż bardzo. Szczerze mówiąc wolę jak postacie są już ze sobą w jakiś sposób powiązane :)Zostawiam Ci wolną rękę we wszystkim, oczywiście o ile Ci to nie przeszkadza.]
OdpowiedzUsuń- Zupełnie nic - burknął, naciągając na siebie koszulkę. Podrapał się po głowie i już czuł, że prysznic jest wskazany, ale na pewno nie zrobi go tutaj, bo znowu wplącze się w jakąś głupią gierkę. Wyciągnął rękę i wziął od Summer papierosa i zapalniczkę, bo jego nowiutka paczka zaginęła zapewne już na początku imprezy. - Wiem tylko, że bawiłem się razem z Tobą, potem przyszedł ten facet... - poklepał się w czoło, próbując przypomnieć sobie jego imię. - Jephrey? TJ? Nie wiem, za cholerę nie pamiętam. - Zaciągnął się wiśniowym dymem, nadal analizując swoje wspomnienia. Coraz więcej do niego dochodziło, jednak ciągle za mało. - Był niezły, przynajmniej tak się wydawało, więc z nim poszedłem, a ty poszłaś w swoją stronę. No... Ale jak chciał mnie pocałować, to śmiech, tak mu capiło z mordy, że bezceremonialnie go opuściłem. A potem? Nie wiem... A Ty jak się bawiłaś?
OdpowiedzUsuńZacisnął wargi w cienką kreskę, wyjmując swój telefon i od razu tego pożałował. Dwadzieścia cztery nieodebrane połączenia i trzynaście smsów. Wszystkie oczywiście od Josh'a. Przeleciał po nich szybko wzrokiem i te o treści: "Pożałujesz Ever, jak się do mnie w tej chwili kurwa nie odezwiesz" były raczej najłagodniejsze. No tak... Poszedł do kolegi mieszkającego w pobliżu akademika tylko po to, żeby wziąć od niego notatki, a to że skończył na imprezie to już zupełnie inna bajka. Po prostu... Przyszedł tylko popatrzeć, zobaczyć się z kilkoma osobami w tym Summer, a jak widać, został na dłużej. I to mocno.
Nie miał pola do manewru. Nie był w stanie podziękować jej za "komplement", bo Olivia nie dawała mu spokoju, gadając coś w podnieceniu do koleżanki i do niego jednocześnie; powoli zaczynał już tracić dobry humor.
OdpowiedzUsuń-Olivia... Twoja koleżanka chyba się znudziła. I raczej na Ciebie nie zaczeka.- powiedział szybko, na tyle głośno by przebić się przez tyradę dziewczyny. Ta szybko pozostawiła go samemu sobie, biegnąc za koleżanką. Gallagher wzruszył tylko ramionami, ignorując pytające spojrzenia kolegów i obmył twarz z krwi.
Wieczorem znowu wylądował w jednym z bardziej modnych w Palm klubów, o jakiejś wdzięcznej i zmyślnej nazwie, której spamiętać nie mógł i nawet nie próbował. Czysto teoretycznie nie był tu sam, ale towarzystwo rozpierzchło się po kątach, skutkiem czego Lex znowu błąkał się po klubie bez celu. Olivia mignęła mu gdzieś w migotliwym świetle, ale olał ją i wyszedł tylnym wyjściem. Naprawdę nie znosił takich miejsc. Nie cierpiał takich ludzi, tej muzyki (albo raczej czegoś co ją udaje... W spokoju zapalił papierosa i zaciągnął się głęboko, opierając się plecami o gładki mur. Naprzeciwko, w cieniu rzucanym przez lampy, stała jakaś dziewczyna. Chyba właśnie wysiadła jej zapalniczka. Gallagher odchrząknął.
-Łap- mruknął, rzucając jej swoją. Gdy obróciła się w jego stronę, by podziękować, ze zdumieniem stwierdził, że to koleżanka Olivii.
[Oczywiście, że kombinujemy. Ale mam prośbę. Dałoby się zacząć wątkować gdzieś od środka znajomości, a nie od samego początku? W sensie, bez tego nudnego przedstawiania się i tak dalej. Niech się już znają. Jeśli chcesz, to mogą się nawet lubić, on może próbować sugerować jej, że może mu zaufać, a ona może być przy nim odrobinę więcej rozmowna. Misiek ma pozytywny wpływ na ludzi ;D W praniu pewnie ujawni się więcej szczegułów ich relacji. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuń[Okej. Czekam ;D]
OdpowiedzUsuńJego lekcje także się skończyły... ha, tu trzeba by było dopisać na przedzie "zadecydował, że". No co? Nie miał nawet najmniejszego zamiaru siedzieć w klasie na nudnej lekcji, podczas gdy za oknem pogoda piękniała w oczach, a w dodatku naszła go wielka ochota na odwiedzenie szkolnego basenu. Później się ponadrabia te zaległości... z gorszymi rzeczami Aaron sobie jakoś zawsze radził.
OdpowiedzUsuńA więc udał się na basen. Szybko natrafił wzrokiem na znajomą osóbkę i... postanowił ją troszkę podręczyć. A jak! Czemu nie? Problem w tym, że zraził go... papieros. Dzięki temu, że był poza zasięgiem śmiertelnych nałogów, nie obawiał się poniedziałkowego kaca. Obawiał się tylko papierosów. Nie, to jest źle sformułowane. Obawiał się palaczy i produkowanego przez nich smogu. Dymu tytoniowego w sensie. Głównie z tego powodu chłopak podszedł do dziewczyny i bezceremonialnie wyjął trutkę z jej ust, by w następnej kolejności zgasić ją w pustej puszcze po jakimś napoju.
- Jeśli mam do ciebie podejść bliżej niż na odległość pięciu metrów, to tak.- Odparł na jej słowa spokojnie, posyłając ją rozbrajająco słodkim i niewinnym uśmieszkiem.
Z satysfakcją stwierdził, że z dnia na dzień dziewczyna coraz bardziej rozwijała swoje wypowiedzi. W dodatku ton jej głosu był już przynajmniej trochę milszy, co sugerowało, że z pewnością go polubiła. Chociaż trochę. Czyżby dlatego, że zdążyła zrozumieć, że Aaron zbyt szybko nie odpuści?
Nie odpuści, ponieważ nie chciał skończyć z atakiem przypominającym atak astmy, tylko jeszcze odrobinę mniej przyjemnym. Morderczy kaszel i jeszcze kilka innych mało fajnych objawów nie należą do miłych przeżyć.
[Chętna na powiązanie? (:]
OdpowiedzUsuń[Truj, truj, truj, bo to moja obsesja ^^ A jak zaczniesz pisać coś o lesbijkach, to koniecznie daj mi linka, bo chętnie poczytam.
OdpowiedzUsuńNo i jak w końcu przeczytasz Al'Dente to koniecznie zdaj mi relacje. Możesz mnie nawet skrytykować, jak coś Ci się nie spodoba. Nie obrażę się, słowo :P]
Zaczął kręcić się nerwowo po pokoju, coraz mocniej zaciskając w dłoni telefon, aż w końcu opadł na łóżko, koło Summer.
- Zajebie mnie - wyszeptał głosem pełnym obłędu. Kiedy miał kaca, może nie miał typowych objawów jak jakiś nastolatek ze słabą głową, ale zdarzało mu się zachowywać co najmniej dziwnie.
- Może by tak wyjechać do Meksyku? - zapytał bardziej siebie niż Su, chociaż jej zdanie też trochę go obchodziło. - Bo w innym wypadku kiepsko ze mną. Jeżeli nie zobaczysz mnie w ciągu kilku następnych dni, to możesz być pewna, że ten dupek przetrzymuje mnie w klatce w jakimś bunkrem oddalonym od miasta. Albo gorzej... - westchnął.
Może i histeryzował, bo znając Josh'a ten strzeli tylko "wielkiego focha na forever" i nie będzie odzywał się przez kilka dni, ewentualnie godzin...albo minut. Ale Russ nie mógł teraz o tym myśleć, kiedy resztki procentów ciągle uderzały mu do głowy.
- Su, weź mi mocno przypierdol, bo inaczej wpadnę w kompletną histerię!
[ Ooo, podoba mi się: ''mogło być też tak, że Sum i Vinc znają się właśnie z tego Berlina, jako jeden z nielicznych dał radę przedrzeć się przez jej wszystkie bariery, ale gdy wyjechała z rodziną do Nowego Jorku to urwała kontakt i on może mieć do niej żal o to, a ona znowu się przed nim zamknęła i nie uważa go za przyjaciela.'' Vincent będzie się bardzo starał odbudować ich relacje, jednak nie będzie tak łatwo. Ej, no, Vincent nie jest stuprocentowym homoseksualistą. Trochę szkoda, że sprawia takie wrażenie. D: A i dziękuję, dziękuję. To jak, wypadałoby zacząć z mojej strony? ]
OdpowiedzUsuńKamienice Palm Springs o tej porze, szczególnie w sobotę aż roiły się od ludzi, którzy w jakiś sposób próbowali spędzić weekend poza domem. Nie przepadał zbytnio za tego typu imprezami, jakimi był wyskok do nocnych barów. Jednak przyjaciele uparli się, że koniecznie muszą tam dzisiaj iść, a on jako osobna jednostka, nie miał za wiele do powiedzenia w tej sprawie. Dlatego zarzucił na siebie skórzaną kurtkę, wziął w dłoń klucze i zgodnie z instrukcjami popędził w stronę rynku, gdzie miał się znajdować klub. Jako, że uchodził za człowieka punktualnego, zjawił się kilka minut przed czasem. Otaczały go najróżniejsze grupki osób, jedne miały po szesnaście, inne znowu po dwadzieścia lat. Przypomniała mu się pewna sytuacja, która miała miejsce w Berlinie, kiedy jeszcze uważał to miejsce za dom. Właśnie.. Zastanawiało go, co u matki. Jak się czuje, czy jest w końcu szczęśliwa. Wymacał w kieszeni kurtki paczkę papierosów, zgrabnie wsuwając jednego do ust. Teraz zajął się poszukiwaniem zapalniczki, jednak nic takiego nie udało mu się znaleźć. Zmarszczył brwi i już miał schować cienką rurkę tytoniu ponownie do pudełka, kiedy ktoś podał mu ognia. To była szczupła, delikatna dłoń. Zdecydowanie kobieca. Spojrzał na jej twarz i momentalnie zastygł w miejscu. Oczywiście, że dokładnie znał jej oblicze. Te duże, morskie oczy i zaciśnięte w wąską linię usta, jak zawsze zresztą.-Chyba mam jakieś pieprzone halucynacje. Summer?-Wypowiedział to zdanie bardziej po niemiecku, niż angielsku, co często się zdarzało, kiedy ktoś go czymś zaskoczył, lub zbytnio się denerwował.
[ Używałam wizerunku Kai przez wszystkie lata mojego grupowego blogowania. Więc pochwalę wybór. Ciekawa, oryginalna karta. Może masz ochotę na wątek?]
OdpowiedzUsuńNie lubił takich. Naprawdę ich kurwa nie cierpiał, pewnie dlatego zwykle był nieprzystępny i tak naprawdę bardzo niewielu osobom udawało się wpakować mu do łóżka. Olivia do nich nie należała, choć podobno bardzo chciała się w nim znaleźć... Alex uniósł brwi, próbując przypomnieć sobie skąd zna tę dziewczynę...
OdpowiedzUsuń-Taaak... wiem. A ty pewnie jesteś Summer, tak?- rzucił w podobnym tonie, wykrzywiając wargi w wąskim uśmiechu.- Właśnie kombinuję jak stąd uciec, żeby mnie nie zauważyła. Jak masz ochotę, to chodź ze mną...- rzucił, kierując się do wylotu uliczki. Nie wiedział, czy dziewczyna podąża za nim, czy też nie, ale gdy dotarł do motocykla obejrzał się za siebie.
-Jedziesz czy nie?- zapytał, czekając na jej odpowiedź.
[I tak dziękuję za przeczytanie ^ ^ Chętna na wątek? Ty powiązanie/okoliczności ja zacznę czy na odwrót?]
OdpowiedzUsuń[Powstały dwie wersje opowiadania, bo w sumie pierwsza wersja nie była wystarczająco dobra. Nie wiem czy nie dorosłam jeszcze jak to pisałam, ale historia, gdzie dwaj homoseksualiści kłócą się co drugi odcinek (i miała się zakończyć tym, że Matt umiera z przedawkowania narkotyków, a Oliver nigdy więcej się w nikim nie zakocha), było tak banalne, naiwne i głupie, że gdy zdałam sobie z tego sprawę, musiałam to zmienić. Chciałam stworzyć historię miłości homoseksualistów, by ludzie zwrócili uwagę na ten temat, a wyszedł śmiech, a nawet ktoś mi w komentarzu napisał, że mym tekstem obrażam wszystkie osoby homoseksualne i to przechyliło szalę. Zaczęłam wszystko od nowa, tak jak na początku chciałam, żeby było, więc dlatego fabuła jest ta sama, ale opisana w inny sposób.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na wrażenia, a ja w końcu zabiorę się za kolejne rozdziały - teraz kiedy oceny już prawie wystawione, to tak na poważnie ^^]
- Nie jestem tchórzem - zaczął lekko obrażonym głosem. Myślał, że przez ten czas, kiedy poznał się z Summer, zdążyła zauważyć jak często zakładał się z ludźmi. - Mogę walczyć z osiłkiem trzy razy ode mnie cięższym, dotknąć wszystko, nawet te najbardziej obrzydliwe rzeczy, bez mrugnięcia okiem zrobię wszystko, o co mnie ludzie poproszą. Chyba, że chodzi o Josh'a... - westchnął, ale gdy uświadomił sobie, że jeszcze nie miał okazji opowiadać o nim Sue, kontynuował. - Mój brat... Mój chłopak... Mój przyjaciel... Każda z tych opcji jest prawdziwa. I jeżeli przy ludziach cholerny ze mnie dupek, to tylko on zna prawdziwego mnie.
Podkulił nogi pod brzuch.
- Dzisiaj są urodziny naszego ojca i mimo że nienawidzę skurwiela jak nikogo innego, to Josh prosił mnie, żebym pomógł przygotować mu coś specjalnego. A jak widać, spieprzyłem, a wiesz co to oznacza? - mruknął. Do cholery, skąd miała wiedzieć? - Russell Collins przestanie być gwiazdą. Wspaniale! Albo w sumie, zapomnij o tym. Pomyśl co moglibyśmy teraz zrobić, co jak widać, nie mam na chwilę obecną ochoty wracać do domu. Pomęczę go do wieczora, żeby się cholernie martwił, wtedy nie będzie tak źle.
[Wybacz, że takie flaki z olejem, ale nie mogę dzisiaj nic twórczego wymyślić.]
[ Ja chętnie po prostu coś napiszę. ]
OdpowiedzUsuńLekcja chemii, która zaczęła się piętnaście minut temu mogła być naprawdę fascynująca. Mogła, bo nie miałam o tym zielonego pojęcia. Budzik przy łóżku jak zwykle nie zadzwonił, a ten zamówiony telefonicznie u chłopca w recepcji... cóż. Jaki motel, taka obsługa. Jaka obsługa, taka kwota. Nie zamierzałam narzekać, ani nawet przypominać uroczemu małolatowi o niewykonanej pracy. Ostatni raz zaciągnęłam się palonym w samochodzie jointem i ściszyłam lekko muzykę. Wjechałam na teren szkoły i uśmiechnęłam się lekko do siebie. Zaparkowałam samochód, a po wyjściu z niego w oczy prawie rzuciła mi się siedząca na schodach z lekko przymkniętymi oczami postać. Wyciągnęłam z wnętrza samochodu torbę, którą zarzuciłam sobie na ramię i plastikowy kubek z kawą i rumem. Podeszłam leniwym krokiem w stronę wejścia powoli zbliżając się też do otwierającej właśnie oczy dziewczynie. Jej oczy. Były niebieskie, jakby kocie i jakby zaspane. Robiły piorunujące wrażenie, więc półuśmiech, który zazwyczaj pokrywał moje wargi był jakby bardziej poważny, a ja wewnętrznie byłam zdecydowanie zaintrygowana.
[Wiem, też cierpię z powodu ocen xD A potem to wakacje i zupełny relaks. Jedyne czym się będę martwić to czy chłopcy z technikum do którego idę, okażą się wystarczająco fajni, żeby spędzić z nimi kolejne 4lata mojej edukacji. No, skoro będę w klasie jedyną dziewczyną, albo jedną z niewielu xD
OdpowiedzUsuńNo, jeżeli masz ochotę poczytać coś o lesbijkach, to polecę coś mojego, chociaż nie ma tam nic interesującego, to poczytać sobie od tak możesz. http://homolove.blog.onet.pl/Wiekszosc-uczuc-ginie-w-tlumie,2,ID455139600,n
A co do pisania, to polecam najpierw rozpisanie sobie całej akcji, żeby potem nie wymyślać byle czego, bo nie ma się weny na pisanie, a rozdział chce się dodać na gwałt (chociaż pisania na siłę też nie polecam, to wręcz zbrodnia). Zacznij od głównych postaci, imion, cech charakteru, wyglądu, a potem samo pójdzie :D ]
- Może najpierw śniadanie? - zaproponował, wstając z łóżka. - Mam ochotę na naleśniki z syropek klonowym i sok pomarańczowy, ale najpierw wezmę prysznic, bo capię koszmarnie.
Po tych słowach zabrał leżący na krześle ręcznik i wyszedł z pokoju, ruszając w stronę łazienki. Tam wziął szybki, zimny prysznic, by nieco się rozbudzić, a gdy wyszedł, spotkał tam jednego z chłopaków, z którymi spędził dzisiejszą noc. Do najprzystojniejszych nie należał, chyba Russell musiał być naprawdę pijany, że zwrócił na kogoś takiego uwagę. I właśnie dlatego powinien częściej korzystać ze swojej zasady, żeby nie sypiać z nikim po pijanemu. Oby tylko użyli gumek.
Zignorował go i szybko udał się z powrotem do pokoju Summer.
- To jak, idziemy? - powiedział, odrzucając ręcznik na krzesło. Mógłby się bronić przed jej wyzwiskami, ale co by to zmieniło? Ona i tak wiedziałaby swoje.
[Okej, będę czekać ^^
OdpowiedzUsuńW sumie to nie zakładałam, że to Twoje pierwsze opowiadanie, tylko po prostu ja szybciej myślę niż piszę, a potem tego nie sprawdzam i może dlatego tak to zabrzmiało. Ja za sobą też mam...o Boże, oby jedenaście, jak nie więcej opowiadać xD Nie no, tyle to było pewnie o "Zmierzchu" a jeszcze dochodzą jakieś tam historyjki o gwiazdkach Disney'a, aniołach, dzieci ćpuny i inne takie śmieszne rzeczy + jeszcze przepełniony folder zaczętymi i niedokończonymi opowiadaniami, które mogłyby mieć jakąś swoją przyszłość, ale nie mam czasu, żeby pisać co najmniej 7 opowiadań na raz. Póki co chyba najlepiej, żeby skupiła się na jednym, chociaż i to nie zawsze mi wychodzi xD
Wybrałam informatykę ze szczególnym wskazaniem na grafikę i aplikacje internetowe. Oby coś z tego było.]
Lex nawet nie oglądał się za siebie. Prawdę mówiąc, uczucia Oliv względem niego obchodziły go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jeśli już na kimś mu zależało, to byli to Barry, Danny i Russ z Kassidy. Cała reszta była mu- delikatnie mówiąc- obojętna. Mógł z nimi sypiać, mógł z nimi rozmawiać, ale tacy ludzie jak Olivia nigdy nie byli w stanie zyskać sobie jego sympatii.
OdpowiedzUsuńZ miasta wydostali się dość szybko. Co to było dla tego motocykla, żeby zostawić światła Palm Springs daleko w tyle... Zatrzymał się przy jednej z opuszczonych plaż, gdzie jednak ciągle trzymano otwartą budkę z piwem. Od tak, na wypadek gdyby zjawili się jacyś goście.
Summer szybko zsiadła z motocykla i nie czekając na Alexa ruszyła przed siebie. Nie gonił jej- w spokoju zapalił papierosa i dopiero po chwili ruszył wolnym krokiem w stronę baru.
-Heinekena- mruknął tylko, w odpowiedzi na pytający wzrok barmanki. Przysiadł na chłodnym piasku, nie oglądając się już więcej na dziewczynę. Dopiero, gdy usiadła obok niego, zerknął na nią kątem oka.
-Nie znoszę Olivii. Nie wiem jak ty, ale naprawdę działa mi na nerwy.- rzucił, zaciągając się fajką.
Prosimy o wybaczenie. Nie umie czytać w myślach, więc jeśli ktoś mu o czymś nie powie, to Alex najpewniej nie zgadnie o co chodzi. Zwłaszcza, że nigdy nie chciało mu się nikogo rozpracowywać. To on miał być rozpracowywany.
OdpowiedzUsuń-Szczerze? Mam to gdzieś.- odparł, wzruszając ramionami i odwrócił wzrok od dziewczyny.- Jak dla mnie, możesz być nawet transem, bylebyś nie zachowywała się jak Olivia i nie skakała po mnie za każdym razem.- mruknął, patrząc uparcie w horyzont. W końcu, po dłuższej chwili, znowu na nią zerknął. Dziewczyna patrzyła na niego tym dziwnym, pytającym wzrokiem.
-Rzecz w tym, że nie lubię ludzi, ok? A przynajmniej nie wszystkich i nie od razu. Generalnie Twoje wady i zalety obchodzą mnie mniej więcej tyle ile tę mrówkę, tak samo zresztą jak twoje łóżkowe upodobania, twoja psychika, fetysze, cokolwiek co sobie wybierzesz. Nie boję się, że okażesz się pustą pindą, bo po pierwsze- nie wyglądasz na taką, a po drugie- co mnie to obchodzi?- zakończył, gasząc fajkę w piasku. Mogłoby się wydawać, że był poirytowany, ale nie. Gdy mówił to wszystko jego głos był spokojny, można by wręcz powiedzieć, że znudzony i obojętny.
[Oj, bez przesady. Uważam, że skomplikowani ludzie są ciekawi. Nie szkodzi, nie szkodzi. Poczekamy, zobaczymy co nam z tego wyjdzie.]
OdpowiedzUsuńNie, nie rozumiał. Nigdy nie wierzył jakoś szczególnie w zbiegi okoliczności, ani w przeznaczenie i inne tego typu bzdety. A jednak znowu zobaczył tą znajomą dziewczynę, swoją przyjaciółkę. O ile ona jeszcze przejawiała jakiekolwiek chęci noszenia tego określenia. Wziął od niej zapalniczkę, szybkim ruchem odpalając papierosa. Wywrócił oczyma. Jak zawsze, cyniczna, zimna odpowiedź.-Uciekłaś.-Mruknął cicho, wypuszczając w powietrze szary dym, który delikatnie drażnił krtań chłopaka. Nie przypominał sobie, żeby się z nim pożegnała. Nie zostawiła żadnej, najmniejszej wiadomości. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Dopiero od matki dowiedział się, że dziewczyna mieszka teraz w innym mieście. I gdyby tylko wiedział w jakim, bez wahania pojechałby jej szukać. Niegdyś mieli naprawdę dobry kontakt, a kiedy został on tak bezdusznie zerwany, poczuł jakby jakaś ważna część jego samego po prostu znikła.-Myślałem, że ze mną nie będziesz się bawić.-Spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem. Chyba nie zamierzała teraz tak po prostu odejść.
Ale on nie dawał się jej ostudzić, co czasem potrafiło wyraźnie zirytować. Chłopak uparł się, zaparł, obrał sobie za punkt honoru... dlaczego właśnie ją? Tego nawet sam sobie nie potrafił wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuń- Ale ja chcę i tyle.- Odpowiedział, a potem milczał wraz z nią, obserwując jej poczynania.
Z dużą zręcznością zawiązywała kolejne supełki, układała je w równe wzory, a w to wszystko jeszcze wplątywała koraliki... zastanawiał się, ile bransoletek już zaplotła w swoim życiu. Sądząc po kolekcji, wyeksponowanej na jej nadgarstkach, dość sporo... był też ciekaw, jak bardzo ją irytował i ile jeszcze wytrzyma... i czy w końcu się podda, czy da mu po mordzie... oczywiście bardziej prawdopodobne było to drugie.
Nie odezwał się przez cały ten czas, kiedy pracowała nad kolejną ozdobą, nie zawadzał jej, czekał, aż skończy.
- Wiesz, zawsze mogę patrzeć inaczej.- Zaczął w końcu.- I kto powiedział, że chcę gdzieś z tobą iść? Przecież mogę posiedzieć tutaj z tobą.- Z tymi słowami na ustach przyciągnął bliżej ich następny leżak i położył się na nim.
Zapowiadała się długa, bardzo długa gra, bo żadne z nich raczej nie przywidywało kapitulacji w swoich postępowaniach wobec siebie.
Uśmiechnął się szeroko do kelnerki, ale w sumie nie musiał zaglądać do karty dań, bo wiedział na co ma ochotę.
OdpowiedzUsuń- Naleśniki z syropem klonowym i dwa shake'i, jeden truskawkowy, a drugi waniliowy.
Kilka sekund potem kelnerka odeszła, a Russell rozłożył się wygodnie na siedzeniu.
- W takim razie, Sum, jakie mamy plany? - mruknął, strzelając z palców. - Skoro to zapewne mój ostatni dzień wolności, po którym nastąpi długi szlaban, to musimy zrobić coś tak głupiego, żebym chociaż nie żałował, że do domu nie wróciłem. Albo ciągle możemy uciec z kraju, albo chociaż ze stanu. Nie chciałabyś zobaczyć może czy Las Vegas o tej porze roku ładnie wygląda? Albo pojedźmy gdzieś dalej, do Londynu albo Wilna?
[Właśnie tak sobie pomyślałam, że grafika i aplikacje internetowe są przyszłościowa, bo i to reklamy i też zakładanie stron internetowych, a przecież każda dobra firma teraz swoją stronę internetową ma. Ale ile to się musiałam nakrzyczeć, żeby moja mama w końcu mi uwierzyła, że technikum to dla mnie lepsze wyjście.
Ale no cóż... Już nie zmienisz klasy, trochę późno, ale możemy założyć, że to ma jakiś głębszy cel czy coś takiego xD A w sumie liceum też nie jest złe, bo to w sumie nie od niego do końca zależy co się będzie robić w przyszłości. Albo nie, wróć. Ty tak jeszcze miałaś, mój rocznik już tak mieć nie będzie. W sumie ja nie żałuję, bo to dla mnie mniej roboty, problem dla tych co rzeczywiście nie wiedzą co będą robić w przyszłości.]
Alex uśmiechnął się mimowolnie, słysząc jej zapewnienie.
OdpowiedzUsuń-Idę. Ale raczej nie tam, gdzie ty.- mruknął, rzucając jej kluczyki do motocykla.- Jak chcesz, wracaj nim do Palm Springs. Możesz zostawić go przy tamtym klubie. A ja...- tu wzruszył ramionami, rozglądając się dookoła.- Trochę pospaceruję.
To mówiąc skinął jej głową i odwrócił się na pięcie. Do miasta nie było daleko, gdyby chciał mógłby wrócić piechotą. Wolał jednak przejść jeszcze tych kilka kilometrów po plaży. Gdy wracał, jego motocykla nie było. Zaśmiał się pod nosem i ruszył w stronę migających świateł Palm Springs.
Rano wolnym krokiem wszedł do szkolnej stołówki i skinął kilku kucharkom. Przecież od dawna wiadomo, że takie starsze panie uwielbiają wytatuowanych chłopców, zwłaszcza jeśli Ci chłopcy częstują je papierosami, a w przerwach siadają przy tylnym wyjściu, grają na gitarze piosenki z lat 60 i dyskutują zawzięcie o czym się tylko da. Alex umiał owijać sobie ludzi wokół palca. Rozsiadł się wygodnie przy którymś z wolnych stolików i powoli przeżuwał pizzę, wyciągniętą spod lady. Frances siedziała obok i od czasu do czasu poszturchiwała brata.
-Hej, Summer!- zawołała, znudzona jego zachowaniem. Pomachała do jakiejś dziewczyny, na co pochłonięty pisaniem Alex nie zwrócił uwagi.
[No cóż.. Przeciwieństwa są fajne, więc może będzie dobrze :D Może w barze, w którym pracuje Gall, na jakiejś tam imprezie, na którą przyszła Summer? :D]
OdpowiedzUsuńUłożył shake'i w rządku.
OdpowiedzUsuń- Bierz, jeden jest dla Ciebie. - Wskazał palcem raz na jeden pucharek raz na drugi. - I nie mów mi, że nie chcesz.
Rzadko kiedy widział, żeby Summer jadła. Czasami tylko byli gdzieś na jakiejś pizzy czy coś, ale to on zazwyczaj pochłaniał całą zawartość talerza, a ona jadła mniej więcej tyle, ile jego pięcioletnia kuzynka. W sumie nie mieszał się w ludzkie sprawy, więc jeżeli miała problem i nie prosiła o pomoc, to nie mu było dane się wtrącać.
- Czy to jakieś wyzwanie, Sum? - mruknął zaintrygowany, unosząc wzrok ze swoich naleśników. - Wydaję mi się, że tak, więc widzę, że będę musiał Ci udowodnić jakim mistrzem kierownicy jestem. A jakby co, w co nie wierzę, to dostaniesz auto mojego ojca. On raczej nie zauważy.
Ach tak, Russell i jego przechwałki, kto ich nie znał. Robił z siebie mądrą kozę, która beczy więcej niż coś jest warte, ale jakoś nigdy się tym nie przejmował.
[O lol xD Gdybym miała w szkole takie problemy, to na pewno moja mama już dawno poszłaby porozmawiać z tą czy z tamtą panią nauczycielką. Chociaż nie, bo to wyszłoby trochę tak jak robi mama mojego kolegi z klasy, z którego strasznie się śmiejemy. Nie mówiąc już o tym, że mama robi mu wszystkie zdania domowe i ktoś w sumie zażartuje nawet na ten temat, to ten już krzyczy na wszystkich i rzuca krzesłami. Albo nagle jakimś cudem wyszło mu 6 z fotografiki na półrocze, mimo że jakoś tak do wystawienia ocen nie miał ani jednego punktu. No... Jego kochana mama jak się dowiedziała o zagrożeniu, to jakimś cudem dowiedziała się jakie są prace do zrobienia, sama je zrobiła i przyniosła nauczycielowi. I uczeń nagle okazał się wybitny, naprawdę utalentowany! Śmieszą mnie takie sytuacje, więc jak się jednak tak zastanowię, lepiej żeby moi rodzice nie ingerowali w moje szkolne życie xD]
[Cześć. Powiem Ci szczerze, że nie spodziewałem się usłyszeć takiej pochlebnej opinii o mojej karcie. Dziękuję. A Bill to zdecydowanie Samo Zło. Mam tylko nadzieję, że wkrótce objawi się w nim jakaś chociażby najdrobniejsza dobra cecha, oprócz tej nieszczęsnej niechęci do przemocy. Jak tak dalej pójdzie, koleś nie znajdzie znajomych. :D]
OdpowiedzUsuń[ Zaproponuję odważnie- przyjaciółki. Od szaleństw i głupot po bardzo poważne, melodramatyczne części życia. Razem palą papierosy na dachu, razem piją, razem nabijają się z ludzi wkoło. Takie dwie "hejterki" które się dobrze dobrały. Co ty na to? ]
OdpowiedzUsuń[Nie ma mowy. Skoro masz już tyle takich powiązań, to odpada. W takim razie mogą być znajomymi, które spotykają się i rzadko kiedy cokolwiek mówią. Piją, bełkoczą, palą, ale nie rozmawiają na jakieś głębsze, bardziej dotkliwe tematy. ]
OdpowiedzUsuń[Przykre. Chociaż, może ambitne? Cóż, An z pewnością nie będzie jej chciała przywracać do społeczeństwa, po prędzej czy później ją to by znudziło. W takim razie pozostaje bliższa znajomość ;) ]
OdpowiedzUsuń[Z jednej strony masz rację - tajemnicze, przystojne, chu.je muje dzikie węże, ale z drugiej strony mimo wszystko autorzy boją się takich postaci, nie mówiąc już o tworzeniu ich. Kiedy jednak już uda im się zrobić coś w stylu Billa, w trakcie wymiany komentarzy charakter ich postaci ulega zmianie. A jeśli rozmawiają z postacią pokroju Billa, starają się ją w jakiś sposób dostosować do siebie, zmieniać. I wychodzi z tego jedne wielkie gó.wno, bo im się nie udaje. Przynajmniej, kiedy ja prowadzę jakąś postać, nie daje się złamać. Także jest trudno.
OdpowiedzUsuńJeśli coś wymyślisz, to zapraszam. Bill dawano się nad nikim nie znęcał. :D]
[Nie zauważyłem kolejnego komentarza. Już uzupełniam. :D
OdpowiedzUsuń"Porywając się z motyką na słońce - w ramach jakiegoś zadania z rysunku Summer miała sobie wybrać osobę do narysowania podczas wykonywania trzech czynności, a że sama z tym zwlekała to nauczycielka sama wybrała Billa, bo coś tam przeskrobał i w ramach 'kary' dla niej i dla niego."
Jestem za tym. Rozpoczniesz czy ja mam to zrobić? ;)]
Zaraz po tym, jak dostała od niej wiadomość ubrała się cieplej i wyszła z domu, wbrew woli ojca patrzącego na nią wręcz z miłosierdziem. Gregor ostatnimi czasy próbował robić An za niańkę, niespecjalnie zwracając uwagę na to, że to on był tym "większym" dzieckiem, z którego nie można było spuścić oka.
OdpowiedzUsuń-Pozwoliłam sobie dolać do kawy zawartość mojej piersiówki. Sądzę, że może się ona przydać- powiedziała spokojnie, siadając obok znajomej. Pierwsze co zrobiła, to drżącymi rękoma wyciągnęła z kieszeni papierosy, z czego jednego z nich zapaliła. Była zmęczona. Mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa, głowa też się nie słuchała, natomiast serce krwawiło. Bo nie dokończyła tego, co chciała. Musiała przed sobą przyznać, że jest zwykłą śmiertelniczką, że ma ograniczenia i ,że ćwicząc musi brać je pod uwagę. O brutalny świecie!
-Jak zacznie padać, proponuję abyśmy przeniosły się do mnie. Ojciec jest umówiony ze swoją dziewczyną, natomiast ja nie mogę się rozchorować przez najbliższe kilka miesięcy.
[a rób co chcesz. co mnie obchodzi co się dzieje z Barry...]
OdpowiedzUsuńAlex jakoś średnio zwracał uwagę na to co się dzieje dookoła niego. Dopiero gdy padło "Skąd wy się znacie" uniósł wzrok i potoczył nim najpierw po siostrze, a potem po tej dziewczynie...
-A, tak. Nie znamy się. Koleżanka Olivii, która nie lubi Olivii. Musiałem jej dać motocykl, bo jak niby miała się dostać z powrotem do miasta.- mruknął w odpowiedzi na pytające spojrzenie Frances.- Może przestań przewiercać mnie wzrokiem i wróć do swojej rzeźby, co małpo?- zasugerował, wywalając nogi na krzesło obok Summer. Ta z kolei patrzyła na nich zdziwiona.
Alex westchnął, gdy spojrzała znacząco na Frances.
-To mój brat.
-Przyrodni.- sprostował, wyciągając telefon...- Kurwa.- zaklął, ale mimo wszystko odebrał.- Hvad er, Mor? Nej, jeg er ikke syg. Så hvad? ikke komme til København. Jeg kan ikke tale. For tiden.- odłożył telefon na stół, a po głębszym namyśle wyłączył go i schował do wewnętrznej kieszeni luźnej marynarki.-Nie patrz tak. To tylko matka.- rzucił w stronę lekko już poirytowanej Frances.
[Na szczęście nie każdy nauczyciel taki jest, bo zdarzają się i tacy co nie dadzą rodzicom podważyć swoich kompetencji (nawet raz jednemu moja nauczycielka polskiego na poczekaniu wpisała zero punktów, bo za jakieś tam zadanie dodatkowe, bo po pierwszych zdaniach już wiedziała, że ów uczeń za głupi jest, żeby taką pracę napisać - i nawet jak matka przyszła to nic to nie zmieniło), ale mój nauczyciel fotografiki jakoś tak... Chyba nie wie o co chodzi w tym całym systemie punktowym, który mam, a raczej miałam, bo na szczęście idzie mi już się z nim pożegnać. Ale no cóż, czego można się spodziewać po niespełnionym artyście, który liże obrazy i jako sztukę uznaje wiercenie dziury w ścianie a potem wlepianie w nią gumy do żucia (?) Nie żartuję, mogę nawet filmiki z YT podesłać.]
OdpowiedzUsuńNie skomentował wymigiwania się Summer od jedzenia. Skoro nie chciała to nie, póki nie prosiła go o pomoc, nie mu dane było się wtrącać. Czasami zastanawiał się czy nie miała jakiś problemów z żywieniem, ale że nie była to jego sprawa, to nie ingerował w to wszystko.
- Jeżeli potrzebujesz trochę kasy, Sum, wystarczy poprosić. Ode mnie zawsze dostaniesz to, co chcesz - powiedział z szerokim uśmiechem. - Nie musisz zachęcać mnie do rozwalania swojego auta.
Swoje naleśniki jadł powoli, mimo że dobrze wiedział, iż Summer chciałaby stąd jak najszybciej wyjść. Chyba specjalnie robił jej na złość.
[wybacz, że krócej i jakoś tak byle jak, ale nie mam dzisiaj głowy do tego...]
[Dzisiaj będę miły. ;)]
OdpowiedzUsuńGrupa z kółka filmowego znowu na niego narzekała, a on nie rozumiał dlaczego. To że chciał nakręcić film edukacyjny dla młodzieży o porodach, nie oznaczało, że jest jakiś nienormalny. A nawet wręcz przeciwnie - wydawało się, że wie w czym leży problem. Te wszystkie ujęcia, które pokazywali w ramach edukacji w szkołach, były kompletnie do dupy. Młode kobiety nie miały możliwości obejrzenia prawdziwego piekła, jakie rozgrywa się na sali. Płacz, ból, zgrzytanie zębów, mdlejące pielęgniarki, mnóstwo krwi, skalpel, zniekształcone dzieci wsadzone w jakiegoś gluta - to wszystko to było prawdziwe życie. Bill przygotowywał się do przedstawienia tego pomysłu zespołowi cały poprzedni wieczór. Laptop aż się przegrzał od ilości oglądanych filmów i krótkich video na You Tube. A Eversleigh to wszystko po to, by ta banda oszołomów zgłosiła go do dyrekcji. Z profesorkiem na czele.
Filmowanie to była wielka pasja Billa i jeżeli ktoś za chęć do życia i miłość do ojczyny wlepiał mu kozę, to chyba coś tu było nie tak... Mimo wszystko, co jak co, ale chłopak nie miał zamiaru kłócić się z dyrekcją - skoro rozpocząć ten piąty rok w szkole, chciał go uczciwie ukończyć.
I poszedł wysłuchać aktu oskarżenia i wyroku, tylko że... Tylko że właściwie to nie tego się spodziewał. Dostał na karteczce numer telefonu oraz imię i nazwisko. Summer Isbell. Miał się z nią skontaktować w sprawie jakiegoś zaliczenia. Co dokładnie? Bill miał być modelem.
- Isbell? - zapytał, kiedy w słuchawce odezwał się jakiś kobiecy głos.
- Słucham?
- Gadam z Isbell?
- Nazywam się Greenwith i nie wiem, o czym mówisz, młody człowieku - zdziwił się głos w słuchawce i dopiero teraz Bill zrozumiał, że jest on za stary, by jego właścicielką mogła być nastolatka.
Rozłączył się.
Wybrał ponownie numer, tym razem nieco ostrożniej. Czekał. Miał nadzieję, że tym razem odezwie się właściwa osoba.
Spojrzała na nią zaskoczona, jednak o nic nie zapytała. Bo po co? Gdyby Summer potrzebowała o tym porozmawiać, sama by ją w jakiś sposób naprowadziła, a tak, An mogła jedynie liczyć, że ta porozmawia z nią o tym pod wpływem wypitego trunku.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem, czy zostaje u niej na noc, ale to żaden problem abyś u mnie przenocowała, bo Gregor niespecjalnie się przejmuje tym kto jest ze mną w pokoju i co tam robimy-powiedziała pewnie. Znała swojego ojca i wraz z nim wyznawali jedną, ważną zasadę- nie wpierniczamy się w życie sobie wzajemnie, będzie nam się żyło lepiej. Chociaż An wiedziała, że niekiedy przydałby się jej porządny, ojcowski ochrzan za jej wybryki.
Wstała z piasku, otrzepała spodnie i przeciągnęła się leniwie, jakby siedziała tu dobre kilka godzin.
-Mam niedługo konkurs i chce wypaść jak najlepiej. Nie mam szans aby coś zająć, ale to ważne, abym się na nim pokazała- wyjaśniła, natomiast drżące ręce włożyła do kieszeni. Nie lubiła lekarzy. Z zasady, bez powodu. U lekarza sportowego, zajmującego się jej rękoma była dzisiaj rano. Dał jej jakieś maści, tabletki na wzmocnienie i zalecił ograniczyć ćwiczenie, przez co został wyzwany przez An od najgorszych, oczywiście w jej głowie.
Jak zawsze, wygodnie szukała słów, które zastąpiłyby te najboleśniejsze. Jej słowa były ciężkie. Nawet nie wyobrażała sobie, jak bardzo się o nią martwił, szukał chociaż najmniejszego kontaktu, najmniejszej wskazówki. Zresztą.. Powinien się cieszyć, że jednak nic się jej nie stało. I, że w dalszym ciągu może patrzeć na tą dawną, niedostępną dziewczynę, która jak widać otworzyła się przed Vincentem tylko na chwilę. Kiedyś.-Caffe Latte i Espresso?-Uśmiechnął się mimowolnie, wspominając ich poranny, przedszkolny rytuał kawowy, który odbywali. Rozejrzał się dookoła, przyuważył swojego znajomego, Toma, któremu zaraz pomachał, odwracając się plecami do kolegi. Wybaczą mu ten jeden wieczór nieobecności.
OdpowiedzUsuń[A więc co z tym naszym wątkiem, hm? :D]
OdpowiedzUsuńNie zwracał już uwagi na to, co działo się pod klubem. I tak nie miał dzisiaj za bardzo nastroju na imprezowanie. Ruszyli w stronę małej kawiarni, utrzymanej w stylu lat osiemdziesiątych. Musiał przyznać, że serwowali tam naprawdę dobrej jakości kawę, więc nie dziwił się, że właśnie to miejsce wybrała jego przyjaciółka. Mały dzwoneczek nad drzwiami zaalarmował, że właściciel ma gości. Odsunął jedno z krzeseł, jak to miał w zwyczaju i zapraszającym gestem dłoni pokazał Summer, że ma usiąść. Sam usadowił się na przeciw, czekając na ich zamówienie.-Cóż, w moim życiu trochę się pozmieniało przez ostatnie cztery miesiące.-Posłał jej blady uśmiech. Określenie ''trochę'' jakoś nie za bardzo się tutaj nadawało, jednak jak na razie wolał jej nie zamęczać swoją historią.-Dlaczego tak właściwie wyjechałaś bez słowa? Nie rozumiem tego.-Mruknął cicho, ponownie przybierając ton niezadowolenia, wiedział jednak, że musiała mieć naprawdę jakiś wielki powód.
OdpowiedzUsuń[Okej, okej. Zapamiętam. D: Będzie nawet ciekawiej jeśli pozostanie w niewiedzy.]
[Hej, miałabym ochotę na wątek, mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko?]
OdpowiedzUsuńZawsze wychodziła dużo wcześniej do szkoły niż reszta osób. Może to z powodu picia kawy na noc, co było jej nieodłącznym rytuałem, a może po prostu sen był jej spędzany z powiek z taką łatwością, jak cienka warstwa kurzu z ławki. Teraz kierowała się w stronę jednego z przystanków autobusowych, szczerze powiedziawszy, bardziej z wytycznych, które podała jej Harriet, niż z pamięci. Wczoraj jechały we dwie, ale dzisiaj niestety musiała poradzić sobie sama. Nie czuła jakiegoś specjalnego zakłopotania, jeśli chodziło o ten rodzaj problemów. Nauczyła się samodzielnie działać wśród świata kłamstw i oszustw, to i nauczy się samodzielnie trafić na bus, który zawiezie ją pod drzwi szkoły. Stanęła przed jedną z zawalonych tablic z godzinami odjazdów i zaczęła powoli śledzić nazwę ulicy gdzie znajdował się pożądany przez nią budynek. Niestety, ani jeden autobus z tego przystanku zdawał się nie kursować. Zacisnęła lekko wargi, zastanawiając się przez chwilę czy powinna wracać do domu, czy spróbować wsiąść w jakikolwiek pojazd i zobaczyć w jakie miejsce ją dowiezie. Ku jej szczęściu, na przystanku pojawiła się jakaś dziewczyna. Szczupła, bardzo ładna brunetka. Stanęła trochę dalej, opierając się o chłodną szybę przystankową. Bez wahania podeszła do niej, nawet nie zastanawiając się nad pytaniem.-Przepraszam, czy autobus numer 34 jedzie w stronę Palm Springs High School?-Zapytała, z naturalnością w głosie, posyłając jej lekki, niewinny uśmiech.