Chiara Novoselic
Dziewiętnastoletnia uczennica klasy III o profilu kryminologicznym.
Kapitan damskiej drużyny siatkarskiej, gra na pozycji libero. Ponadto uczęszcza na zajęcia teatralne. Czasami. Dla zabicia nudy w swoim życiu. Nałogowo łamie szkolne zasady, ląduje w kozie po lekcjach, często odwiedza gabinet dyrektora oraz szkolnego psychologa, gardzi szkolną elitą. Ogólnie, dla niektórych uczniów jest "be", inni się jej boją, a jeszcze inni w ogóle nie zauważają i prawdopodobnie nie mają bladego pojęcia że po świecie, a nawet uczęszczają do tej samej szkoły, chodzi taka osóbka jak Chiara Novoselic.
Przez leniwych znajomych zyskała ksywkę Chi, i to głównie tak się proszę do niej zwracać. Niektórzy, żeby zrobić jej na złość (co oczywiście nie jest dobrym wyjściem) wołają na nią Ara, jednak do żadnej papugi podobna nie jest, i ów zwrot bardzo, ale to bardzo ją irytuje.
Ta blond włosa istota pojawiła się na świecie trzeciego dnia kwietnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku w jednym z meksykańskich szpitali.
Wychowywała się w pełnej, kochającej rodzinie... Taak, i co jeszcze ?
Dziecko niewyczekiwane, nie wymodlone i nie wybłagane, jak to bywa w niektórych przypadkach. Wpadka, przykład tego, jak to szesnastoletnia dziewczyna potrafi spieprzyć sobie całe życie, zachodząc w niechcianą ciążę w wieku nastoletnim.
Jej matka była młodą, pełną życia i energii dziewczyną, która dość szybko musiała pożegnać się ze swoim nastoletnim życiem. Nie miała łatwego życia. Od małego zazdrościła koleżankom pełnych, kochających się rodzin. Marzyła, że pewnego dnia i ona taką rodzinę będzie mieć. Jednakna marzeniach się skończyło. Swojego ojca nie znała do dziesiątego roku życia. Przez życie Chiary przewijali się "wujkowie", jedni lepsi, drudzy nie, jednak żaden do końca nie tolerował Chiary. Żyła. Z dnia na dzień, radziła sobie sama, całkiem sama, ponieważ na pomoc, jak uwagę matki nie miała co liczyć. Z Meksyku wyjechała dopiero kiedy ukończyła trzynaście lat. A tak prawdę mówiąc to uciekła z rodzinnego kraju, do Ameryki, by zamieszkać ze swoim ojcem. Najpierw w Seattle, gdzie mieszkała przez dwa lata, by następnie przeprowadzić się do Palm Springs. To właśnie tutaj zaczęła uczęszczać do Palm Springs High School, od kiedy ukończyła szesnaście lat. Sama dokładnie nie wie czemu wybrała profil kryminologiczny. Może dlatego, że ów profil proponuje zajęcia praktyczne ze strzelania oraz sztuk walki. Nie żeby Chiara była jakaś dziwna czy coś, ale od zawsze chciała nauczyć się strzelać z broni. A sztuki walki... Ich również dopiero się uczy, taka prawda
W połowie Amerykanka, w połowie Meksykanka. Jej matka, Katherina Canales , urodziła się i wychowała w niewielkim miasteczku Aconchi w stanie Sonora. Jednak kiedy Katherina miała trzynaście lat, wraz z całą rodziną przeprowadziła się do stolicy kraju, Meksyku.
Ojciec, rodowity Amerykanin, Dylan Novoselic wychował się w Nowym Jorku.
Mimo tego, że w żyłach Chiary płynie meksykańska krew, dziewczyna z wyglądu wcieliła się w swojego ojca. Jedynie wzrost odziedziczyła po swojej matce, bo mierzy jedyne 166 cm wzrostu. Blada, dla niektórych aż chorobliwie, blond włosa dziewczyna, o wiecznie rozwianych włosach sięgających za łopatki.
Posiadaczka zielonych oczu z domieszką brązu, podkreśla zazwyczaj dość mocny makijaż. Oczy okalane są ponadto gęsta zasłoną rzęs koloru smoły. Zgrabny, prosty nosek, pełne usta zazwyczaj muśnięte bezbarwnym błyszczykiem, oraz kobieca figura dopełnia całości. Gdy spojrzy się na Chiarę, można uznać że dziewczyna jest delikatna, że gdy obejmie się ją zbyt mocno, złamie się ją w pół, niczym patyk.
Ubrana zazwyczaj w ciemne kolory, koszulki z nazwami ulubionych rockowych zespołów, potargane spodnie, dżinsowe bluzy, bądź flanelowe koszule. Nieodłącznym elementem jej stroju jest plecak - kostka, który ozdobiony jest różnymi naszywkami i badzikami, oraz zdarte już do granic możliwości, jednak nadal ukochane glany.
Nie jest, i nie była grzeczną dziewczynką. Już od małego potrafiła pokazać, co potrafi, postawić na swoim. Często z jej ust słychać słowo " nie ". Czasami zdarza się, iż Chiara zachowuje się tak, jakby to jej zdanie było najważniejsze i najmądrzejsze.
Wredna i sarkastyczna dla tych których nie lubi,jednak z drugiej strony miła i wesoła osóbka, która lubi się wygłupiać, śmiać się i rozmawiać o głupotach. Miewa miliony pomysłów na minutę, a połowę z nich chce zrealizować. Lubi się bawić, w dobrym towarzystwie. Weekendy najczęściej spędza na różnych imprezach, bądź koncertach rockowych, pochłaniając niezliczone ilości alkoholu i wlatując w dziki taniec pogo. Do wyznaczonego przez siebie celu dąży uparcie, nie odpuszcza dopóty, dopóki go nie zdobędzie. Tak, jest uparta jak osioł, bądź inne zwierze.
Za wrogów uważa osoby te, które się z nią nie zgadzają. Swojego zdania trzyma się twardo, nawet wtedy, kiedy wie że nie jest ono w pełni poprawne. Ciężko idzie namówić ją do jakiejkolwiek zmiany, jednak można wpłynąć na nią, grają na jej uczuciach, ponieważ Chiara należy do tych osób, co to nie lubią i nie umieją patrzeć na cudzą krzywdę. Spokojna to ona nie jest, wszędzie jej pełno, jest niekończącym się wulkanem energii. Ciągle musi coś robić. Ma tendencję do robienia kilku rzeczy na raz. Jako przyjaciółka jest oddana i lojalna, zawsze skora do pomocy. Nawet jeśli zadzwoni się do niej o drugiej w nocy, co oczywiście ją niezmiernie zirytuje, to jest w stanie wstać, i pojawić się u kogoś, tylko po to, żeby wysłuchać tego, co ten ktoś ma do powiedzenia. Jednym słowem, dla swoich przyjaciół jest w stanie zrobić wszystko, nawet skończyć w ogień nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Uwielbia:
- Muzykę rockową.
- Mrożoną kawę.
- Swojego psa, Flippera.
- Horrory, filmy akcji, czarne komedie.
- Lody o smaku miętowym oraz cytrynowym.
- Żelki w kształcie robaków.
- Czytać książki.
- Przesiadywać w nocy na dachu swojego domu, oglądając gwiazdy.
- Kiwi oraz grejpfrutów.
- Gdy się nudzi.
- Ruszać się z domu bez swojego telefonu.
- Wstawać rano.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1. wątki, powiązania - jak najbardziej tak.
2. Na pytanie " Hej, czy jest ochota na wątek?" reaguję wręcz agresywnie.
3. Chiara chodzi do szkoły od pierwszej klasy, więc miło by było gdyby znała choć parę osób.
4. Preferuję zasadę " Ty pomysł na wątek - ja zaczynam. Ja pomysł na wątek - Ty zaczynasz. "
5. odpisuję jak mi się podoba, upominać się po dwóch dniach. Jeśli po dłuższym czasie się nie odezwę - odpuść, widocznie uznałam że wątek jest nudny.
6. Co do długości wątków, to lubię, jeśli one mają co najmniej cztery zdania, o.
7. Tak, tak. już nie zamulam ;)
[Witam :) widzę trochę podobieństw między Chiarą a Alexem, dlatego od razu wyrwę się z kilkoma propozycjami:
OdpowiedzUsuń-Alex uczy ją kickboxingu/boxu,
-znają się z koncertów (Alex uwielbia Metallikę i Slasha, skoro już o nim mowa ;) )
-mogą od czasu do czasu sypiać ze sobą, oczywiście tylko i wyłącznie po pijaku, bo Lex raczej nie jest skory do związków,
-Chiara może się w nim podkochiwać (a teraz już mnie poniosło xD)]
[Hej :) Widzę, że coś tu strasznie cicho u Ciebie, a szkoda bo postać jest świetna, więc przyszłam się pokazać i zaproponować jakiś wątek. Może Chiara i Russ słuchają innej muzyki (choć jest to człowiek otwarty, więc Chaiara mogłaby go do tego przekonać, albo przynajmniej spróbować to zrobić). A oprócz tego lubią realizować swoje szalone pomysły. Może mogliby się spotkać w jakimś sklepie (gdyż Russell chociaż zazwyczaj pieniądze ma, lubi kraść tak dla zasady, żeby coś ze swoim nudnym życiem zrobić), a potem rozkręcą to dalej, realizując całą listę swoich szalonych pomysłów. Co myślisz? Nawet będę mogła zacząć jeśli chcesz, ale najpierw wolę się upewnić czy Ci pasuje ^^]
OdpowiedzUsuń[Nie ma problemu, senorita :D Niech zgadnę, robisz jakąś pracę na historię czy coś? Bo ja niby właśnie w tym momencie powinnam robić pracę o sufrażystkach, ale jak widać, wcale mi się do tego nie spieszy xD]
OdpowiedzUsuńKiedy Russell pojawiał się w centrum handlowym bez swojego brata Josha, który zazwyczaj świecił kawałkiem plastiku zwanym potocznie kartą kredytową, to oznaczało że wcale nie wybrał się tutaj za zakupy. I wcale też nie oznaczało, że przyszedł sobie jedynie pooglądać nowości modowe, wychodząc potem z pustymi rękami. No tak, Russell Collins był raczej takim dzieciakiem, który uwielbiał igrać z prawem, a każdy jego wybryk jakimś cudem uchodził mu cudem, nawet jeżeli nie miał ojca prawnika, czy wysoko postawionych rodziców. Po prostu, urok osobisty często robi swoje.
Wszedł do jednego ze sklepów bliżej nie znanej mu marki i zaczął przeglądać ubrania, czy raczej "przeglądać", sprawdzając na jakim stopniu zaawansowania są obecne zabezpieczenia. Ostatnimi czasy młody Collins kradł różne rzeczy, ale ubrania przywłaszczał sobie ostatnio kilka miesięcy temu w rodzinnym Nashville.
Przeglądając jeden ze stojaków, zauważył że na przeciwko niego stoi jakaś dziewczyna i też ogląda męskie koszule. Przez szparkę między wieszakami zauważył coś, co jego niewyparzony język nie mógł puścić płazem.
- Koszulka z Mettalicy? - zapytał, rozsuwając wieszaki i spoglądając na koszulkę dziewczyny. - Mało oryginalne w dzisiejszych czasach. Szczególnie, gdy fanem powinno się być w sercu, a nie na kawałku materiału.
[dobra. to teraz ja poprawię Ciebie, słońce ;) METALLICA- METALLIKI po polsku, bo w angielskim jedyna odmiana tego słowa to METALLICA'S. nie czepiam się, po prostu to mój ulubiony zespół i włączyła mi się autokorekta ;)]
Usuń[Ojej, przepraszam i w ramach rekompensaty ślę Ci tonę żelek i nutellę. Następnym razem będę pamiętać (albo chociaż postaram się), bo jakoś tak nie zawsze popełniam ten błąd, ale że nie słucham tego zespołu, to nie zawsze zwracam uwagę na pisownię. Jakby się moja przyjaciółka (wierna fanka Metalliki) dowiedziała, że tak napisałam, to by wzięła i kilka razy zdzieliła. I to wcale nie lekko xD ]
Usuń[czyżby ukrywająca się fanka Asking Alexandrii? :D jak tak, to *high five*, Benny jest moją fazą od paru tygodni, a Asking... cóż, obok BMTH mój drugi, ulubiony brytyjski zespół z nowej sceny ;) co do wątku to tak: (boże z iloma ludźmi on już sypia xD) możemy zostawić jak jest, pytanie tylko która z nas zaczyna ;)]
OdpowiedzUsuń[Taaak! No to tak Ci nieśmiało powiem, że Worsnop będzie twarzą najlepszego przyjaciela mojego Lexa, też Danny'ego zresztą, którego przejmie moja koleżanka :D i tym sposobem będą tu obaj ;)]
OdpowiedzUsuńCzy to była jawa, czy jeszcze sen? Lex otworzył oczy i potoczył błędnym wzrokiem po zadymionym, ciasnym pokoju. Znowu wylądował gdzieś, z kimś i... o nie... Zapalił papierosa i spróbował przypomnieć sobie, gdzie i z kim właściwie jest.
-Nie wysilaj się...- szept Danny'ego dobiegł go spod ściany.- Na pocieszenie dodam, że jak zwykle wyrwałeś najlepszą dupę...
-Kogo?- zapytał Alex ziewając. Musiał się zebrać w sobie. Za kilka godzin ma lot do Palm Springs, nie może tak leżeć cały dzień...
-Moją siostrę- dokończył Dan, podnosząc się z podłogi. Nie, przecież to kurwa nie mogła być prawda. Danielle miała ile...? 16 lat? Gratulacje, Gallagher. Wielkie kurwa gratulacje.
Alex powlókł się pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach alkoholu, papierosów i krwi, którą szybko zidentyfikował jako nie swoją. Czyjeś ręce objęły go w pasie; tylko po tatuażach na kostkach poznał, że to Danny.
-Spadaj, Jordison...- westchnął, odrzucając głowę do tyłu.- Niczego z tego nie będzie- ostrzegł, gdy Daniel przyłożył wilgotne wargi do jego szyi. Po dwóch godzinach był już w swoim domu i pakował kilka pozostawionych wcześniej rzeczy do wojskowego plecaka.
Lot LA-Palm Springs obył się bez niespodzianek,przynajmniej do momentu lądowania. Bo gdy tylko wyszedł z samolotu... było pusto. Czy naprawdę nikt nie mógł się pofatygować, żeby go stąd odebrać? Frances? Russel? Kassidy? Zaklął pod nosem i odebrał gitarę, podróżującą z resztą bagażu. Przy wyjściu niby to przypadkiem kopnął framugę wielkich, szklanych drzwi, przez co pani z ochrony popatrzyła na niego dziwnie.
-Tamten koleś... nie żeby coś... przewozi kokainę.- mruknął do niej półgłosem i wypadł z budynku lotniska. Nie było nikogo. Ani samochodu, ani taksówki... nic. Alex warknął z wściekłości i wsiadł do pierwszego lepszego pojazdu. Podał adres i nie zwracał uwagi na nic, zajęty dzwonieniem do trójki swoich najlepszych znajomych. Żadne nie pofatygowało się by odebrać. Gallagher westchnął niechętnie i zapłacił taksówkarzowi.
-Nie bój się, młody. Jak kocha to zadzwoni...- zarechotał kierowca i odjechał na postój. Alex posłał mu gniewne spojrzenie i wszedł do środka, trzaskając ciężkimi dębowymi drzwiami swojego "domu".
Był wściekły. Nudził się. Wsiadł po prostu na motocykl i już go nie było; nie dbał nawet żeby się przebrać. W końcu... to miał być tylko kolejny uliczny sparing. Znowu ktoś rozwali mu nos, znowu on połamie komuś żebra... Ale nie spodziewał się, że w umówionym miejscu spotka...
-Chiara?- mruknął jej wprost do ucha, pochylając się nad dziewczyną, która obserwowała tarzających się na ringu chłopaków.- Ostrzegałem, żebyś nie przychodziła tutaj sama.- mruknął z rozbawieniem. To, że od czasu do czasu ją uczył i że sam walczył w takich melinach, nie znaczyło, że musi go wtedy oglądać.
[O Boże xD No to gratuluję cierpliwości, bo ja pewnie po samym zobaczeniu takiej fryzury, od razu bym rzuciła wszystko i poszła do lasu grzybów szukać najchętniej. Niby tak się mówi, że jak dziewczyna jest tępa (bez urazy, nie Ciebie mam na myśli xD) to idzie na fryzjerkę, a jak sobie teraz pomyślę o tych barokowych fryzurach, to nie jest to proste zajęcie. No ale też można założyć, że tylko fryzjer naprawdę dobrej klasy umie coś takiego zrobić, bo raczej wątpię, żeby przeciętna kobieta poszła bez jakiejś naprawdę bardzo specjalnej okazji do fryzjera i prosiła o takie czesanie.]
OdpowiedzUsuńUniósł rozbawiony brwi i wyjął ze stojaka jedną z niebiesko-szarych koszul i zaczął dokładnie jej się przyglądać.
- To trochę tak samo jakbym ja nosił koszulkę z napisem "Lubię rąbać chłopców w..." - w tym momencie urwał, wiadomo o co mu chodziło.
Nie żeby Russell'owi coś przeszkadzało, że teraz tłum dzieciaków chodziło w koszulkach z nadrukami zespołów rockowych czy heavymetalowych, tylko po prostu... No dobra, śmieszyło go to, a najbardziej podejście niektórych z nich. Często zdarzało się, że tracił w oczach wielu ludzi tylko dlatego, że na pytanie "Jaki jest twój ulubiony zespół, Russell" nie odpowiadał, że Nirvana, Mettalica, Guns and Roses, The Beatels czy inne zespoły tego pokroju, tylko pozostawał przy swoich własnych autorytetach takich jak Micheal Jackson czy Jack White czy nawet Lady Gaga.
Po prostu... Chyba nie przepadał za takim obnoszeniem się ludzi z własnym zdaniem.
- Takie koszulki ładnie wyglądają na koncertach, ale poza nimi trochę śmieszą oczy.
[W tamtych czasach kobieta była tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć, a mężczyźni robili sobie tam swoją politykę. Co i tak nie jest żadnym wytłumaczeniem jak można było coś takiego znosić nosić + jeszcze bardzo ciężka, ciasno zaciśnięta suknia.
OdpowiedzUsuńAż zaczynam doceniać, że żyjemy w czasach, kiedy kobiety są wyzwolone. No... i powinnam właśnie o tym pisać, ale jak widać, ciągle tego nie robię xD]
- Śmiało, jeżeli chcesz, mogę znaleźć teraz jakiegoś katolika i przeprowadzić z nim taki dialog. Chociaż branie za katolika każdego, kto ma na sobie krzyż, jest bardzo mylne. Krzyż to tylko wzór, jak kółko czy kwadrat, a to że jakaś grupa religijna go sobie przywłaszczyła, nie oznacza że teraz reszta świata musi z niego zrezygnować.
Podrapał się po głowie, odkładając na wieszak koszulę. Widać było, że nic dzisiaj dla siebie nie znajdzie, ale za to zabawa była dobra, a przynajmniej na taką się zapowiadała.
- Udowodnij mi to - szepnął dziewczynie do ucha, w mgnieniu oka pojawiając się za nią. Jego "zakupy" nagle stały się zupełnie nieważne, w obliczu tego jak interesującą personę właśnie udało mu się spotkać.
Russell'a zawsze fascynowały osoby, które tak zawzięcie potrafiły zawalczyć o swoje przekonania. Buchały wtedy taką energią, a błysk w oku naprawdę dawał do zrozumienia, że wiedzą o czym mówią. A czasem po prostu zdarzyło się, że w takich żartach naprawdę jakiegoś smarkacza, który potrafił wyjąkać tylko, że dany zespół jest "zajebiście zajebisty", a potem uciekał speszony, gdzie pieprz rośnie. No cóż, nie każdy jest w stanie wytrzymać kilka minut z kimś takim jak Russell.
[o, nie, nie rozpędzaj się. ona nie lubi ani Danny'ego ani Bena, ani reszty AA. w ogóle, słucha Rammsteina (nie żebym miała coś przeciwko), to ja ją zmusiłam, żeby wzięła Worsnopa :D]
OdpowiedzUsuń-Nie, właściwie nie, przyszedłem żeby odreagować kolejny wyrok.- odparł krótko, ciągnąc ją w bok.
-Cześć, Ollie. Możesz ją gdzieś bezpiecznie przetrzymać, jak wejdę na ring?- zapytał, popychając w jego stronę Chiarę. Owszem, nie chciał żeby coś jej się stało, bo znając ją, zaraz pewnie sama wpakowałaby się na ring.
-Taa...- chłopak skinął głową i nie patrzył już w jej stronę, czekając na koniec rundy.
-I co tam, mała?- Alex zapalił papierosa i podsunął jej paczkę.- Działo się coś jak mnie nie było?- zapytał, chociaż nie spodziewał się jakiejś wstrząsającej odpowiedzi. Mało tego, nie dostał jej od razu, bo Chiara wpatrywała się z dziwną fascynacją w chłopaków na ringu.- Ej, mówię do Ciebie- mruknął, machając jej ręką przed nosem.
[wybacz, że krótko, ale trochę mnie tu geografia (i meeeegaaaaa zadanie) ogranicza twórczo ;)]
[Jak tak sobie prowadzimy ten wątek, to przypomniała mi się pewna historia, którą muszę Ci opowiedzieć, bo jest tak załamująca, że trudno ją przebić.
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie na przerwie, wszystkie koleżanki coś robiły, albo ich nie było, więc byłam sama i nagle podchodzi do mnie kolega(a jego wypowiedzi będą w nawiasach). Podaje mi słuchawki, każe przesłuchać. Jako, że mam problem z analizatorem słuchu i niektóre rzeczy dochodzą do mnie po długim czasie, więc czasami pytam szybciej niż pomyślę, więc pytam co to za zespół. (Slash). No tak, dopiero po chwili doszło do mnie, że było to November Rain. Może fanką G'n'R nie jestem, ale kilka rzeczy o nich wiem, czasami słucham, a szczególnie dlatego, że moja przyjaciółka ma fioła i bez przerwy o nim opowiada. Więc grzecznie uświadamiam kolegę, że to nie tylko piosenka Slasha, bo Axl Rose (Kto?) Izzy Stradlin (Kto?), Duff McKagan (Kto?) też tworzą Guns and Roses. O, kolega nagle wie o kogo chodzi. Ale czy na pewno? Pytam czemu jako taki "wielki fan guns and roses" z członków zespołu zna tylko Saula Hudsona. (Ale kogo?) Chwila przerwy, czy raczej zażenowania. Ja siedzę załamana, więc chyba wtedy dopiero doszło do kolegi, o kogo chodziło. Więc jak to w jego stylu, zaczyna tłumaczyć się, że wiedział, tylko mnie sprawdzał, takie tam pierdy mi wciska. Więc pytam, tak dla sprawdzenia, czy kolega na koncert się wybiera. I już kolega robi minę mądrej kozy (Gdybym miał pieniądze, to bym się wybrał, żeby Slasha zobaczyć). Ooo, czegoś nowego się dowiedziałam. To Axl ze Slashem już się lubią? Po szesnastoletniej kłótni koncert dla Polaków razem dają? Nie no, coraz ciekawszych rzeczy się dowiaduję. Kolega odszedł zrezygnowany, więcej mnie o jakąś piosenkę nie zapytał. A ja nie żałuję, bo mnie niesamowicie denerwował.]
- Całkiem ładnie - mruknął, tak od niechcenia zaczynając bawić się jej włosami. Chyba chciał ją po prostu zdenerwować, co ostatnimi czasy było jego ulubionym zajęciem. - Czyli w takim razie... Gdybym chciał, przypuśćmy, ukraść ich płytę, przez co ich kieszeń trochę by ucierpiała, to w życiu byś mi na to nie pozwoliła, co?
Był irytujący i zdawał sobie z tego sprawę, ale po prostu szukał na dzisiaj rozrywki, a jak nie łatwiej sobie ją znaleźć, jak zirytować kogoś wartego uwagi. Nawet jeżeli dostanie plaskacza, co zdarzało się nie tak rzadko, to dla chwili wyzwania było to warte. Z resztą, te wszystkie dziewczyny miały tyle krzepy ile małe dziecko, więc nie musiał się co przejmować. Nie raz jego piękna twarzyczka ucierpiała w ten czy inny sposób.
- Swoim uparciem tak przekonałaś mnie do swojego zdania, że właśnie miałem zamiar pójść do sklepu muzycznego i zaopatrzyć się w jakieś płyty, które nieco przybliżyły by mi tą Twoją fascynację.
[oj, uwierz, chciałabym ;)]
OdpowiedzUsuńAlex prychnął z rozbawieniem.
-Właź- Oliver szturchnął go w ramię.- Tylko streszczaj się dzisiaj, spróbuj nikogo poważnie nie uszkodzić.- dodał jeszcze, nim wepchnął Alexa na ring. Gallagher uśmiechnął się do dziewczyny i ściągnął koszulkę, odrzucając ją gdzieś w bok. Ręce już dawno owinął czarnym bandażem, teraz czekał tylko na przeciwnika. Nie musiał czekać długo, bo już po chwili postawiono przed nim jakiegoś kolesia. Alex podskoczył kilka razy w miejscu i czekał cierpliwie na znak do walki. Więcej nie pamiętał- adrenalina robiła swoje. Odruchowo już osłaniał się, odskakiwał, atakował i kilkakrotnie powalił przeciwnika na deski. Dopiero gdy sędzia wybił ostatni gong, zorientował się że to już koniec, a tak właściwie... tak właściwie to chyba bardzo bolą go żebra, co było mocno podejrzane. Zeskoczył z prowizorycznej maty i powlókł się do Chiary i Olliego, krzywiąc się delikatnie. Nie pierwszy raz miał uszkodzone żebra, ale i tak było to bolesne...
-No, proszę bardzo, Novoselic. Zaśmiej się.- mruknął, nawet na nią nie patrząc i otarł krwawiącą wargę wierzchem dłoni.
W jednej ręce trzymając dwa ciastka, pod pachą upychając laptopa, a jeszcz gdzieś tam znalazła się przewieszona przez ramię torba, powędrowała do pokoju wspólnego. Przekraczając próg pomieszczenia rozejrzała się uważnie, lustrując każdą osobę, która znalazła się w środku. Stała tak dobry kwadrans, stukając rytmicznie prawym butem o podłogę. Bo trzeba dodać, że w jej uszach zauważyć można było słuchawki, z których najprawdopodobniej leciała mocniejsza muzyka. Gustowała w takiej własnie zazwyczaj w godzinach porannych. Pewnie dlatego chodziła później jak nakręcona cały dzień. Zjadając kawałek ciastka z kawałkami czekolady, powolnym krokiem ruszyła w stronę pleców ujrzanej dopiero co blondynki, która aktualnie zajmowała jeden z foteli z niskim oparciem. Bez słowa wślizgnęła się za jej sylwetkę, machając od niechcenia ręką do reszty. Zgrabnym ruchem na nogach znajomej pojawił się laptop, który zręcznie otworzyła. Zmuszona była do popchnięcia dziewczyny, by móc się zmieścić z nią na tym felernym fotelu.
OdpowiedzUsuń- Trzy koncerty pod rząd, całą noc, tanie bilety i kilka pierwszych drinków za darmo? - mruknęła do panny Novoselic, kładąc swoją brodę na jej ramieniu i dokańczając swoje słodkie śniadanie.
- Wyzywam Cię - mruknął Russell, czując że traci zainteresowanie dziewczyny.
OdpowiedzUsuńJuż nie miał ochoty przekomarzać się z nią, nawet jeżeli twierdził, że jeżeli tak spokojnie przyjęła okradanie jej ulubionego zespołu, to nie była aż tak wielką fanką. Przynajmniej tak mu się wydawało, bynajmniej sam nigdy by nie okradł Michaela Jacksona, którego wielbił. Pamiętał ile musiał naprosić się rodziców, żeby pozwolili mu pojechać na jego koncert... do którego niestety nie doszło do skutku. Przeżył jego śmierć, szczególnie że mniej więcej w tym okresie wychodził ze szpitala i powinien się cieszyć, a nie wkurwiać na innych ludzi.
- Albo nie, inaczej. Chciałbym, żebyś wzięła udział w mojej grze. Wiesz na czym ona polega? - zapytał, a potem parsknął. Oczywiście, że nie wiedziała, bo niby skąd.
Potarł o siebie zwilżone śliną wargi i zaczął zaplatać dziewczynie warkocza.
- Zrobię wszystko o co mnie poprosisz, dosłownie wszystko, jeżeli Ty zrobisz coś dla mnie. A ja proszę, żebyś ukazała mi miłość do tej swojej Metalliki. Może w końcu nie będę taki zacofany w towarzystwie. To jak? Przyjmujesz wyzwanie?
[Hahahaha, no właśnie xD Może takie przekręty mogą się udać, jeżeli zetknie się jakiś pseudofan z kimś kto zupełnie nie zna się na tym gatunku muzyki. Ja mu zrobiłam wstyd zadając takie (przynajmniej według mnie)podstawowe pytania. Ale gdyby zetknął się z moją przyjaciółką, która "Patrząc jak krwawisz" i inne biografie ma w małym paluszku to oooo... Już mógłby się w naszym kraju nie pokazywać. A wszystko przez to, że niektórzy myślą, że jak się pochwalą w towarzystwie, że takiej muzyki słuchają, to od razu im się wydaje, że będą na nich lepiej patrzeć. No ale... Jak ktoś jest tępą strzałą, to nawet muzyka nic tu nie zmieni, o.]
[Muszę powiedzieć, że obrałam Cię jako cel dla Lachowskiej. Padło na to, że Twoja postać stanie się praktycznie drugą nią. : D wybacz, że bez Twojej zgody, ale nie mogłam się powstrzymać. Karta naprawdę dobra!]
OdpowiedzUsuń- Kobieto, skąd u Ciebie tyle energii od rana? - spytała aż podskakując delikatnie po takim przyjęciu propozycji przez dziewczynę. Śmiejąc się cicho, zabrała z jej rąk kubek z kawą mrożoną i upiła jej łyka. Zdecydowanie bardziej miała ochotę na coś gorącego, ale skoro nie mogła tego oczekiwać po zgromadzonych.
- Coś Ci nie pasuje, Collins? - mruknęła zdenerwowana w stronę chłopaka, który wpatrywał się w nie ze swoim wrednym uśmieszkiem. Westchęła cicho, odwracając od niego spojrzenie. - A Ty jak zwykle towarzyska. Ludzie aż się do Ciebie kleją - stwierdziła z uśmiechem, nieświadomie bawiąc się kosmykami jej włosów. - W ogóle to myślałam, żeby kogoś jeszcze przytaszczyć na te koncerty.
[Ale karty nigdy nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli, więc ja też nie oczekiwałam kokosów. :D Swoją drogą postać i tak kształtuje nam się poza kartą. Według mnie dopiero po jakimś czasie można bezpośrednio opisać bohatera, z tymi szczegółami oczywiście, bo podstatwowe sprawy stawiamy już na samym początku.]
OdpowiedzUsuńLachwska także gustowała w dużych ilościach kawy, jednak nie od rana. Zazwyczaj pochłaniała ją w dużych ilościach wieczorem, kiedy to nic szczególnego nie miała do roboty. Chociaż lubiła tę odmianę uzależnionej od kofeiny Chiary. Przyglądała się z ukosa dziewczynie, by doszukać się pierwszych, dziwnych objawów.
- Też nigdy nie pamiętam tych pokręconych imion i nazwisk - stwierdziła ze znudzeniem spoglądając na każdą sylwetkę znajdującą się w pomieszczeniu. - Skąd ci ludzie się biorą? Ale chociaż niektórych kojarzę, robią karierę jako świetne gwiazdy college'u.
Prychnęła pod nosem.
- Nie powinnaś narzekać. Przecież nie każdy zna tutaj każdego. Ale przecież jak Ty siedzisz tutaj nadąsana to nic dziwnego - mruknęła, zabierając swojego laptopa i jakimś cudem wydostając się zza dziewczyny. - Myślałam może o Mamadou, nie wiem czy go znasz. Zobaczymy. Dobra, to rozumiem, że idziemy dzisiaj na te koncerty?
Uśmiechnęła się podstępnie.
- Bilety kupiłam kilka godzin temu.
[Okej. Co powiesz na to, żeby Chiara i Aaron byli w swoim towarzystwie dla siebie na wzajem niewiarygodnie mili i przyjemni, żeby byli dla siebie taką możliwością oderwania się od zwykłego świata: takie gadanie o głupotach, wydurnianie się, śmienie się z niczego... no i czasem mogą denerwować się na siebie, kłócić o najmniej poważne rzeczy. I niech sobie ufają. A skoro są razem w klasie, to może niech po prostu razem ćwiczą na zajęciach ze sztuk walk, coś w stylu "a teraz dobieramy się w pary i wypróbowujemy na sobie chwyty". Może być? Mogę wymyślić inną relację. ;DD]
OdpowiedzUsuńAlex spojrzał na nią lekko rozbawiony tym wywodem.
OdpowiedzUsuń-Aha. Pokazałem. I tak, może jeszcze jedna. Pod warunkiem, że wrócisz do domu, smarkulo- prychnął, wciągając na plecy czystą koszulkę. Chiara tupnęła niecierpliwie nogą.
-Czemu tak Cię to wkurza?- zapytał, wyprowadzając dziewczynę poza obręb ringu i prosto do wyjścia z magazynu w którym był urządzony.- Przecież wiesz, że wcale nie robię tego, żeby pokazać "jaki jestem męski", tylko żeby poćwiczyć...- rzucił, odpalając papierosa i podał jej paczkę.
Tak naprawdę, Alex nie musiał walczyć, ale walka wymagała rywalizacji. Pomagała mu zachować formę i kondycję, a poza tym... lubił to uczucie tryumfu, gdy już kogoś położył na deskach. I nie walczył wcale tak często. Naprawdę nie miał pojęcia o co ona się tak wścieka.
[Daj mi chwilę, pamiętam xD Tylko odpisuję w swojej kolejności, czyli z głowy otwieram wszystkie karty tych z którymi wątki piszę, a potem sprawdzam czy mi odpisali. Do Ciebie jeszcze nie doszłam, Kochana, ale zaraz dojdę xD ]
OdpowiedzUsuń[Jak się zdarzyły jakieś ciekawe sytuacje na tym festiwalu, to musisz mi koniecznie opowiedzieć ;D Dobra, może się zdarzyć, że na festiwale chodzą osoby, które lubią, ale nie znają się na tych zespołach (ja tak zazwyczaj mam), ale byle tylko się nie wymądrzały. Ja nigdy się nie odzywam, jak nie jestem pewna.]
OdpowiedzUsuń- Wierna fanka zawsze znalazłaby sposób. Dalej, Kochanie, rusz móżdżkiem to na pewno coś wymyślisz. Ja gdybym miał Ci opowiadać o Michaelu Jacksonie na pewno zabrałbym Cię do LA na Aleję Gwiazd, pokazał film z jego udziałem oraz o jego twórczości. To tak na początek.
Russell puścił włosy dziewczyny, będąc w sumie zadowolonym ze swojego dzieła. Sam nie wiedział gdzie nauczył pleść się warkocze i robić inne wymyślne fryzury, ale chyba zaczęło się za czasów szpitala, kiedy lekarz pozwolił mu siedzieć w świetlicy z dziewczynami z innych oddziałów.
- Pewnie coś wymyślisz, a ja służę pomocą wszelkiego rodzaju, czyli innymi słowami, wszelkie koszty pokrywam ja.
- Jako najbardziej uhonorowany artysta w historii, oczywiście że musiał się tam znaleźć. Raz w 1997 roku jako członek rodzinnego zespołu Jackson 5 i a za własne własne zasługi w 2001 - powiedział z zadowoleniem. Co prawda nie był takim typem fana, że za obrażenie jego idola byłby w stanie przypierdolić łopatą, ale gdy kogoś interesował Michael, napierał pozytywnej energii. - W takim razie to dobry układ, ja zrozumiem tą magię Metalliki, a Ty poznasz się trochę na Królu Popu i wszyscy będą szczęśliwi. Takim razie do sklepu muzycznego - zarządził, obejmując dziewczynę ramieniem i kierując ich we właściwym kierunku. - A do Ohio możemy jechać jeszcze dzisiaj. Pytanie tylko czy chcesz wracać do domu po jakieś manatki czy od razu pojedziemy na lotnisko?
OdpowiedzUsuń- Jak zawsze, Chiara - murknęła zadowolona, posyłając jej sztucznie zabawny, szeroki uśmiech. Jakie szczęście, że nie dane jej było wykonywać takiego zabiegu na co dzień. Wszyscy w dzieciństwie powtarzali jej, że lubią żółty, ale "jej zęby to już przesada". W sumie sama do nich nic nie miała, ale... właśnie, ale.
OdpowiedzUsuń- Idę - stwierdziła, jednak nadal stała w tym samym miejscu dobre pięć minut. Dopiero, gdy poczuła na sobie zaciekawione spojrzenia odwróciła się w kierunku drzwi.
- To do wieczora - pomachała na oślep do dziewczyny i wyszła. Czekał ją dzisiaj ciężki dzień skoro wychodziła na całą noc. Jeszcze nie poinformowała o tym hrabiny Pfilsburry, więc będzie mały problem.
- Hollywood Tonight? - prychnął. - Gdyby dodali samą piosenkę, to bym jeszcze zrozumiał, bo wpada w ucho. Ale naprawdę musieli zrobić do niej teledysk? Bez Michaela i jego pracy to przecież już nie to samo, tylko marna podróbka. Dlatego moimi ulubionymi utworami zawsze będą te, nagrane w zeszłym wieku. Ale za to mam dla Ciebie ciekawostkę, Fanko Metalliki. - Klasnął w dłonie, wchodząc z dziewczyną do sklepu muzycznego. - Zakładam, że wielce znane Guns and Roses też ubóstwiasz, więc wiedziałaś, że Michael nagrał kilka utworów ze Slashem? Na przykład Black or White, albo Give in to me, a także grał w teledysku do tej piosenki.
OdpowiedzUsuńPo tych słowach zabrał rękę z ramienia dziewczyny i wyciągnął do niej dłoń.
- No i właśnie, jestem Russell. Russell Collins, ale jak chcesz, to możesz nazywać mnie Ever.
[Witam :) Nie pytam o wątek, a o powiązanie. Ba! Nawet o nie nie pytam, tylko proszę Cie abyś jakieś wybrała ;)
OdpowiedzUsuń- Ich ojcowie się znają, przez co dziewczyny miały ze sobą styczność we wczesnych latach nastoletnich
- Znają się ze szkoły. Koleżanki od kozy.
- Miały okazję poznać się na jakiś obowiązkowych zajęciach, albo jakieś wycieczce szkolnej.
- Sąsiadki.
Jeśli masz coś lepszego, bardziej oryginalnego ( z tych propozycji chyba nic nie jest jakieś fantastyczne) to pisz :D Mogę zacząć wątek, ale według Twojej zasady- proszę o pomysł. ]
Czerwony, poobijany budzik wesoło podskakiwał na biurku, wzbudzając do drżenia stos notatek, z których to niby An miała się czegoś nauczyć. Budzik przestał byś wesoły, kiedy spadła na niego sporej wielkości dłoń, strąciła go z ukochanego miejsca, zaś właścicielka kończyny przeklęła krwisty obieg po tysiąckroć. Lens podniosła się leniwie z łóżka, niespecjalnie przejmując się, że w rogu pokoju siedział jej ojciec i patrzył na nią jakimś nieodgadnionym wzrokiem.
OdpowiedzUsuń-An, wytłumacz mi proszę, jak ty możesz nie otwierać okna na noc?- zapytał, mocno marszcząc brwi. Dotlenianie mózgu- jedna z Wielkich Teorii Gregora.
-Już Ci to tłumaczyłam. Jestem bakterią beztlenową. Prostym organizmem żyjącym bez potrzeby oddychania- powiedziała, leniwie otwierając oczy. Uśmiechnęła się wesoło do mężczyzny, podeszła do niego, ucałowała w sam czubek głowy i spytała bardzo poważnie- Jest mleko, czy Chiara całe wyżłopała?
-Jest, ale zsiadłe. Musisz się przejść do sklepu.
Anwen zadrżała. Musiała przebrać się, uczesać, wyjść z domu... WYJŚĆ Z JEJ MAŁEGO SANKTUARIUM! Dzielnie podeszła do szafy, po czym przebrała się w dżinsowe spodenki i koszulkę, kiedyś podkradzioną ojcu. Poprzecierane trampki ledwo włożyła na nogi, po czym pobiegła do drzwi naprzeciwko jej mieszkania, zapominając o zamknięciu własnych. Kiedy ojciec Chiary jej otworzył, An bezczelnie weszła do pokoju Chiary i zabrała jej kołdrę.
-Wstawaj natychmiast! Wypiłaś mi mleko i teraz nie mam z czym jeść płatków, przez co muszę wyjść z domu do sklepu mimo, że dziś wyjątkowo nie mam na to ochoty. Dlatego też, idziesz ze mną- zażądała, mocno marszcząc brwi, mimochodem się uśmiechając.
Przykryła jej nogi, ale jedynie do połowy. Usiadła tuż obok jej stóp, po czym podciągnęła kolana pod samą brodę.
OdpowiedzUsuń-I zaraz mi wmówisz, że wyparowało? Wczoraj wstawiłam litrową butelkę do lodówki, mój ojciec mleka pić nie może, a ja go nie ruszałam. Wiesz, że spożywczaki mnie przytłaczają- westchnęła głośno, kreśląc palcem małe kółka na łydce koleżanki.
An nie miała ogromnych problemów ze wstawaniem, jednakże w Szwecji nauczyła się, że na śniadanie trzeba zapracować. Zaraz po wstaniu z łóżka starała się ogarnąć pokój, siebie, kuchnię i dopiero wówczas jadła nawet zwykłą kanapkę. Swoją drogą Lens tęskniła za europejskim jedzeniem.
-Jesteś strasznie leniwa, wiesz? Jak Gregor, tyle tylko, że mój ojciec przez lenistwo próbuje się buntować i przeciwstawiać dorosłości- stwierdziła spokojnie. Chcesz do Nibylandii? Zapraszamy do domu An i Grega! W końcu i ona, i on swym zachowaniem często dorównywali i będą dorównywać przedszkolakom.
Spojrzała na poduszkę i zmarszczyła mocno nos.
OdpowiedzUsuń-Zabrakło na niej jeszcze mleka- powiedziała spokojnie, patrząc na poszewkę. Uśmiechnęła się do Chairy i westchnęła cicho- Spożywczaki są złe. Jakby jedzenie w lodówce nie mogło tam samo lądować. Trzeba jeszcze po nie chodzić, jakby droga do lodówki nie była wystarczająca!- jęknęła.
Anwen mogła godzinami ćwiczyć, czyścić każdy dźwięk, jednakże musiała być siłą zmuszana do pójścia do sklepu. Mogła wyjść na spacer z psem sąsiada, mogła umyć podłogi, jednakże sklepów się obawiała. Trzeba było wydawać pieniądze, liczyć je, rozmawiać z obcymi ludźmi... Co za dużo, to niezdrowo.
-Greg jest niepoważny. Pod jednym dachem mieszka dwoje dzieci, tyle tylko, że jedno z nich ma niemal pięćdziesiąt lat- zaśmiała się cicho, przykrywając Chiarę do pasa.
-Cześć Joy- uśmiechnęła się Anwen do dziewczynki, z którą wcześniej przybiła piątkę- Przejdziesz się ze mną do sklepu, Młoda? Twoja siostra ma problemy ze wstawaniem, trzeba jej kupić jeszcze jeden budzik, bo ten który dostała ode mnie i Gregora na urodziny jej nie pomaga- stwierdziła, wykrzywiając usta w teatralną podkowę.
OdpowiedzUsuńAn w czasie, kiedy Chiara szukała czegoś w szafie, pościeliła jej łóżko, po czym usiadła na nim z Joy.
Właściwie, to Lens żyła jakby na dwa domy. Odkąd przeprowadziła się z ojcem do PS czuła się, jakby jej rodzina była znów kompletna. Miała rodzeństwo, zamiast mamy miała ojca z którym nieraz oglądając mecz piła piwo. Taka... Międzymieszkaniowa rodzinka, składająca się z dwóch samotnych mężczyzn i ich dzieci.
-Dobra, dobra. Tylko nie mów, że Cię nie ostrzegałem. Dobrze wiesz, że nie jest tu zbyt bezpiecznie.- mruknął Alex, wzruszając ramionami. Było mu naprawdę wszystko jedno co też Chiara zamierza zrobić.
OdpowiedzUsuń-Ale jak chcesz, zostań. Ja spadam.- to mówiąc, wolnym krokiem przeszedł przez bramę i ruszył w dół ulicy, odpalając papierosa od papierosa. Chiara została z tyłu, ale wiedział że prędzej czy później go dogoni. I nie pomylił się, bo zabrała papierosa spomiędzy jego warg i najwyraźniej w świecie nie miała już zamiaru oddać.
-I co? Samej już nie tak fajnie? Mogłaś zostać, pewnie znaleźliby Ci kogoś do pobicia...
[sorry, że nią tak manipuluję, ale... chwilowo muszę ;) wybaczysz?]
Widząc Dylana uśmiechnęła się lekko, mierzwiąc włosy małej Joy.
OdpowiedzUsuń-U taty raczej w porządku. W wakacje lecimy do Szwecji, odwiedzić babcię i resztę rodziny... Tato mocno to przeżywa, więc jakbyś mógł to wpadnij do niego, napij się z nim piwa czy coś takiego, bo niedługo mi się rozklei jak jaka baba. Dzisiaj mi znów prawił o otwieraniu okna na noc- westchnęła cicho, mimowolnie uśmiechając się wesoło- A u Ciebie?- spytała, wciąż czekając aż Chiara wróci z łazienki.
Ona miała znienawidzone klocki lego, natomiast Anwen nie mogła wybłagać u ojca, aby swoje pędzle trzymał jedynie w swojej pracowni, przez co An nieraz z łoskotem lądowała na podłodze. Chociaż... Klocki lego były zdecydowanie groźniejsze, a spotkanie z nimi bardziej bolesne. Chociaż... Duszenie się od farb olejnych też do najmilszych rzeczy nie należało.
Spojrzała na małą Joy i pokiwała twierdząco głową.
OdpowiedzUsuń-Zasłużyła. Wstała od Ciebie dużo wcześniej i do tego wszystkiego pomogła mi Ciebie wyciągnąć z łóżka- zaśmiała się, po czym zwróciła go Dylana- Tylko nie przynoś nic mocnego, tato nie może za dużo pić bo ma ostatnio problemy z ciśnieniem. Wiem, mówię, jakbym była jego matką, ale ostatnio zachowuje się gorzej niż przedszkolak- westchnęła cichutko, przypominając sobie ich wczorajszą sprzeczkę o wzięcie leków.
-Chiara, Joy, to idziemy do sklepu?- uśmiechnęła się szeroko, kierując w stronę wyjścia z mieszkania. Lens nie lubiła sklepów jeszcze z jednego powodu. Szła po jedną rzecz, wracała z pięcioma, miała ochotę na szóstą inną. Oczywiście rezygnowała z niej szybko, sięgała po coś słodkiego, albo bardzo niezdrowego i tłustego i w ten oto sposób poprawiała sobie humor.
Już myślami była w całkowicie innym miejscu, a mianowicie swoim pokoju, gdzie zaraz narobi się taki syf, iż nie będzie mogła się ruszyć. I to był główny problem panny Lachowskiej: gdy się szykowała gdziekolwiek, musiała przy okazji poruszyć cały dom. Ze swoich dennych i małostkowych przemyśleń wyrwał ją cichy głosik. Przynajmniej w takim wydaniu dotarł do jej uszu. Odwróciła się ku dziewczynie z dość nieopisanym wyrazem twarzy. Jej widok powitała jednak ciepłym uśmiechem. Niekontrolowanym.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, że ode mnie z papierosami trzeba się trzymać daleko - ostrzegła, a raczej przypomniała jej, unosząc jeden palec ku górze. Westchnęła cicho czując, jak jej humor zmienia się z chwili na chwilę. Sama nie potrafiła tego opisać.
- Wszystko mi jedno, ale wolałabym do Ciebie. Dzisiaj właścicielka mojego domu jest dość... nerwowa - podrapała się teatralnie po skroni i zerknęła w jej stronę. Nie chciała przedstawiać hrabiny każdemu swojemu znajomemu. Kobieta nie przyjmowała tego za dobrze, a i większość uznawała ją jako wybryk natury.
Lachowska odwróciła się ponownie w stronę wyjścia ze szkoły i ruszyła w tamtym kierunku.
- Momodou to mój stary, bardzo dobry znajomy. Jeszcze sprzed dwóch lat. Jedynie on przetrwał.
Ruszył zadowolony za Chi, co chwilę dotykając przewijających mu się przez ręce płyt.
OdpowiedzUsuń- Podoba mi się ta okładka - powiedział, gdy w jego ręce wpadł krążek o nazwie Death Magnetic. - Ale w takim razie, panno Novoselic, od czego zaczniemy?
Po tych słowach poszedł do małego komputera, przy którym można było przesłuchać piosenek. Skorzystał z okazji, że dziewczyna zapatrzyła się w tablicę z najbliższymi koncertami, więc zapuścił utwór "Billie Jean" i zaczął robić przy nim moonwalk'a. Oczywiście, jeszcze nie wychodziło mu perfekcyjnie, chociaż ćwiczył ten krok od ponad roku, ale lepiej były takie chęci niż żadne.
[Najlepsze rzeczy wychodzą 12 września. Wiem, bo to moje urodziny xD]
OdpowiedzUsuń- Tak mało mi wychodzi - powiedział lekko oschłym tonem, ale potem poprawił się, szeroko uśmiechając. - Do perfekcji brakuje mi jeszcze... dużo. Ale cały czas ćwiczę, przeważnie w klubach, ale po kilku drinkach trudno jest to wtedy nazwać prawdziwą nauką. W takim stanie to ja mogę wszystko, potem już nie do końca.
Wpisał do komputerka nazwę płyty o której właśnie rozmawiali.
- Pokaż mi, która piosenka jest Twoją ulubioną. Może lepiej zacząć od najlepszych rzeczy, potem przejdziemy do reszty? A że okładka wygląda bardzo zachęcająco, to mam nadzieję, że zawartość mnie nie zawiedzie.
[Dotarłam do domu i już Ci odpisuję, zachwycając się przy tym muzyką Piotra Hertela. ]
OdpowiedzUsuńSpojrzała z uwaga na Chiarę, po czym zbiegła po schodach w tempie odpowiednim dla niej i dla Joy- czyt. wolnym. Uśmiechnęła się do małej, aby następnie zwrócić się do Chiary.
-Ja mam dobre jabłka w domu, jak wrócimy to sobie zjesz. Duże, twarde i soczyste- rozmarzyła się. W końcu na śniadanie miała zjeść płatki właśnie z kawałkami świeżego jabłka,które tak uwielbiała, wręcz wielbiła od dziecka.
[nie muszę, ale akurat pasowało... ;) i przepraszam za nieregularność, ale ja mam tu małą wojnę domową o kompa, co najśmieszniejsze- z rodzicami]
OdpowiedzUsuńLex wzruszył niedbale ramionami.
-Ja idę na koncert. A Ty rób co chcesz.- nieznacznie zwolnił tempo marszu, skręcając w kolejną uliczkę. Zatłoczony klub nie był najlepszym miejscem na koncerty kapel punkowych/metalowych czy grunge'owych, ale mieszkańcom Palm Springs wydawało się to nie przeszkadzać. Właśnie ciągnęli oni tłumnie do Marquee, gdzie dziś wieczór grało kilka jego zaprzyjaźnionych muzyków, głównie z zachodniego wybrzeża.
-Chodź, wejdziemy od tyłu.- pociągnął Chiarę w boczną uliczkę za klubem i przywitał się z ochroniarzem pilnującym tamtego wejścia. Chwilę potem siedzieli już gdzieś przy scenie, tak by mogli obserwować panoszących się na scenie muzyków.
Faktycznie, mina An była co najmniej komiczna. Oczy na wierzchu, dodatkowo jeszcze delikatnie rozwarte wargi. Zaśmiała się cichutko, słysząc jej retoryczne pytanie.
OdpowiedzUsuń-Mam dużo owoców w domu, więc o jabłka nie będę się martwić- uśmiechnęła się wesoło, otwierając drzwi od sklepu spożywczego przed małą Joy.
-Jakiego chcesz tego lizaka?- spytała, kucając obok dziewczynki.
Aaron zwykle nie miał problemów ze wstaniem z łóżka. Dzięki temu, że znajdował się poza zasięgiem morderczych nałogów, unikał także kaców. Co nie znaczyło, że zawsze był wypoczęty... bo jak każdemu zdarzało mu się zarwać parę nocy. A dziś... dziś był jeden z tych dni, kiedy pan dwumetrowy Teddy wstał nie dość, że lewą, to jeszcze tą niewyspaną i masakrycznie niezadowoloną z konieczności wstania, nogą. Rodziców w domu nie było, odbył wraz z siostrą codzienny rytuał śniadaniowy, tym razem bez standardowych, wesołych rozmów i żartów ze względu na jego skwaszony humor... jak zawsze zawiózł siostrzyczkę do szkoły, a potem udał się na swoje lekcje. Do klasy trafił, o zgrozo, całe dziesięć minut przed rozpoczęciem lekcji. Czas ten spędził, przysypiając na ławce.
OdpowiedzUsuńNagle otrząśnięty z półsnu, przez chwilę nie wiedział o co chodzi, słowa blondynki dotarły do niego ze znacznym opóźnieniem. On najpierw potrzebował się obszernie przeciągnąć, potężnie ziewnąć i jednocześnie powiedzieć coś kompletnie niewyraźnie, by dopiero potem zapoznać się z komunikatem nadanym przez dziewczynę.
- A wiesz co?- Zaczął powoli, orientując się, że zdążył już posłużyć za poduszkę. Korzystając z okazji, że podsunęła mu kawę pod nos, napił się trochę.- Bardzo chętnie. I to jak najszybciej.
Ta chwila wypoczynku na szkolnej ławce poprawiła mu humor, ale nadal nie był dość wypoczęty, by wytrzymać na lekcji. Wolał się poszwendać z Chiarą.
[http://kwejk.pl/obrazek/1214540/dok%C5%82adnie.html]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się, może trochę zbyt pochopnie ocenił Metallikę. Ale nawet jeżeli jeden kawałek przypadł mu do gustu, to przecież nie mógł powiedzieć, że jest fanem całego zespołu, albo że go polubił. Po prostu, jeżeli ktoś zapyta go o ten zespół, od tego momentu będzie mógł mówić, że lubi ich jedną piosenkę, ewentualnie więcej, zależnie od tego co pokaże mu Chi, ale to nie zmieni jego podejścia do tych wszystkich śmiesznych dzieciaków, które słuchają czegoś dla szpanu.
- Może powinnaś iść do fryzjera? - stwierdził, zauważając jak często dziewczyna poprawia swoje włosy. Przyglądał się Chi studiuje pudełko płyty jakiegoś zespołu. Może powinien zdecydować się na jakiś uprzejmy gest. - Chcesz to? - Brodą wskazał na ręce dziewczyny.
- Może aż tak źle nie jest z tą Metalliką, jak myślałem - powiedział z uśmiechem i przełączył piosenkę na tą, którą mu zaproponowała. Tym razem nie przesłuchał całej, wyłączył ją po kilkunastu sekundach. - Nie lubię tak zwanych zamulaczy, denerwują mnie. Wybacz - mruknął z uśmiechem, odstawiając słuchawki na wieszak i podszedł do Chi, wyrywając jej płytę. - Chodź, kupię Ci to cacko. Zdecydowanie sobie zasłużyłaś, wysłuchując moich smętów. Oto kolejny fakt z życia Russella Collinsa, ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Zapamiętaj, tak na przyszłość.- Po tych słowach skierował się w kierunku kasy.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego Ever? - powtórzył, podając kasjerce płytę i wyciągając z portfela kartę kredytową. - Brat zaczął mnie tak nazywać, kiedy zacząłem się na wszystko zgadzać. Było to nawet śmieszne, bo z cichego dzieciaka podłączonego do kroplówki, nagle stałem się tętniącym życiem niemalże dorosłym. W sumie zawsze mnie to denerwowało, ale powoli przywykłem.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się, wręczając dziewczynie prezent.
- Nie marudź, tylko bierz. To prezent, zupełnie jakbyś miała urodziny, albo jakby była gwiazda. Załóżmy, że wtedy się nie spotkamy, więc dostajesz prezent z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Podeszła do sklepowej lady, małą Joy biorąc na barana. Ta, zaraz po wyborze cukierka uciekła z nich, próbując przy tym otworzyć swoją słodką zdobycz. Sama An prócz mleka kupiła jeszcze kilka bułek, które prawdopodobnie zastąpią jej wszystkie posiłki aż do jutrzejszego poranka. W końcu śniadanie było najważniejszym posiłkiem dnia!
OdpowiedzUsuńKiedy siostra Chiary odbiegła od nich, An zwróciła się do koleżanki.
-Mój ojciec ma romans- powiedziała cicho, po czym wyjaśniła swoją niechęć do związku taty- On nie potrafi być z kimś. Potrafi umierać z samotności, przeżywać depresję po rozstaniu, ale nie być w związku. Za tydzień rozejdzie się z tą biedną, zapatrzoną w niego dziewczyną a on sam stanie się wrakiem człowieka, który będzie nocami malować, opijać się i wywalać mnie z domu z wiolonczelą średnio trzy razy dziennie- westchnęła głośno.
Spojrzała na nią pobłażliwie, po czym westchnęła głośno.
OdpowiedzUsuń-Chyba sobie jaja robisz. Gromadzę już zapasy czekolady dla mojej dziewczynki, bo przecież jak z nim zerwie, albo to on doprowadzi do rozstania, to będzie miał załamanie dłuugi czas- stwierdziła, nauczona swoimi doświadczeniami z ojcem. Założyła kosmyk włosów za ucho i zmarszczyła mocno nos, po czym zrobiła to samo z brwiami.
-Jeśli znajdzie kogoś na dłużej, nie będę mu potrzebna i będę wreszcie mogła wyjechać z tego miejsca. W Los Angeles są dobre szkoły, potrzebny mi profesor na stałe, nie tylko od wielkiego dzwonu i gość, którego wielkie, wiolonczelowe ambicje się nie spełniły- wyjaśniła.
-Będziemy musiały pracować. Mieszkanie, nawet wynajem pokoju w LA jest bardzo kosztowne. Snoby- boby z miasta wołają sporo nawet za wynajem w domu prywatnym. Ale wszystko ma swoją cenę- powiedziała spokojnie, po czym uśmiechnęła się wesoło do Chiary- Ale najpierw musi się znaleźć dziewczyna równie szurnięta co mój ojciec. No i nie może być następną, zaślepioną w niego studentką, bo skonam ze słodkości szybciej od niego- zachichotała. Caroline. Chiara mogła pamiętać śliczną blondyneczkę o ufnych, niebieskich oczach, która owinęła sobie Gregora wokół palca, a później sama nie mogła się wyplątać z jego sieci. To mężczyzna powiedział jej,że ich związek nie ma szans, co ona przeżyła ogromnym załamaniem, czego owocem było puszczanie się z kim popadnie. Każda prostytutka ma swoją historię, prawda?
OdpowiedzUsuńSłońce powoli wpełzło do pokoju Gabrysia, który na wpół pusty, nieco zabrudzony odstraszał wszystkich niechcianych gości. Była siódma rano. Czas by wstać do szkoły, by nauczyć się czegoś pożytecznego, by pokazać, że się jest dobrym dzieckiem. Ale przecież... Pan Hoke nigdy nie był i nie będzie grzecznym nastolatkiem, który zawsze słucha się przełożonych. Przecież to zawsze On był przyczyną wszystkich domowych, jak i szkolnych problemów. Podobało mu się to. Lubił być bestią, wypuszczoną z puszki przez Pandorę. Napawało go to niezwykłą radością.
OdpowiedzUsuńCzując, że promienie powoli wypalają jego gałki oczne, jedynie przekręcił się na drugi bok, nakrył szczelniej swoje nagie ciało kołdrą i dalej drzemał w najlepsze. Krzyki matki z domu, huk, który wywoływała waląc o gary były dla niego szeptem, czymś przyjemnym, czymś co go tylko zachęcało do dalszej wędrówki po krainie Morfeusza. Jednakże... coś mu nie pasowało. Zazwyczaj stara McKinley waliła w jego drzwi, gdy krzyki nie dawały rady. Teraz nawet nie słyszał jak idzie po schodach tym swoim ciężkim krokiem, który poruszał stare deski w podłodze.
Nagle poczuł orzeźwiające zimno, które otworzyło mu oczy. Leżąc bez jakiegokolwiek nakrycia, tak jak go Bóg stworzył, było mu naprawdę nieprzyjemnie. Rozejrzał się po pokoju swoim wrogim spojrzeniem. Już miał fuknąć, krzyknąć i nawyzywać swoją przyszywaną rodzicielkę, gdy spostrzegł blond czuprynkę stojącą w jego pokoju. Ten jej słodki uśmiech sprawił, że cała złość uleciała. Nie mógł się na nią gniewać.
-Teraz ma jakąś wykładowczynię. Mądra babeczka, w jego wieku, też wdowa... Długo z nim nie wytrzyma. Widząc to, co jemy na śniadanie myślałam, że wyjdzie bez słowa, natomiast nasze płatkowe obiady skomentowała jedynie głośnym westchnięciem- powiedziała spokojnie, poprawiając włosy Joy, tak aby nie wpadały jej do oczu- Do Los Angeles ciągnie mnie od małego, dlatego coraz poważniej myślę o wyjeździe do anielskiego miasta.
OdpowiedzUsuń-I kto tu kogo chce zostawić. Twój ojciec ma Joy, mój ma Palucha- westchnęła cicho, po czym zaśmiała się cicho- Może Helen ma jakąś siostrę, która spodobałaby się Twojemu ojcu- uśmiechnęła się szeroko do koleżanki. Gregor. Kochany ojciec. Człowiek, którego An miała ochotę zabić milion razy dziennie, ale nigdy nie wstydziła się powiedzieć, że jako córka kocha go bezgranicznie. Mimo jego dziwactw, braku odpowiedzialności i jakichkolwiek granic, był on dobrym człowiekiem, który starał się jak umiał.
OdpowiedzUsuń-Tobie ojciec przynajmniej to tłumaczył. Mój prędzej wynająłby prostytutkę niż sam się tym zajął- powiedziała cicho, jakby na chwilę gasnąć. Gregor był zabawny, ale był kompletnie niezdolny do rozmawiania z córką na takie tematy. Może to dlatego prowadziła tak rozpustne życie? Może to dlatego nie miała przed niczym oporów?
OdpowiedzUsuń-Twój ojciec jest atrakcyjnym mężczyzną, z pewnością znajdzie się taka, która będzie chciała go na dłużej niż kilka tygodni. Zobacz, jak śmiesznie się to wszystko obraca. Jesteśmy matkami dla ojców, a oni dla nas? Ty masz Gabriela, masz Joy... Ja nie mam nikogo poza Gregorem. Znając mnie i to, jak słabą jestem osobą, nie odważę się od niego odejść, ułożyć sobie jakoś życia... Znajdziemy Twojemu ojcu odpowiednią kobietę- powiedziała, kończąc swój monolog.
Wzruszyła lekko ramionami, po czym odpowiedziała nieśmiało.
OdpowiedzUsuń-Może dlatego, że tylko tego nauczyły nas mamy, poza mówieniem i chodzeniem- stwierdziła, wkładając ręce do kieszeni spodni- Masz przerąbane, Chiara. Troje dzieci, które są zapatrzone w Ciebie jak w obrazek. Myślisz, że dlaczego Joy taka jest? Bo starsza siostra jest dla niej niemałym autorytetem, bo jest dużo ciekawsza od pseudo-poważnego ojca-powiedziała spokojnie.
-Tak, zrobimy sobie jakieś cudne, wysokokaloryczne śniadanie. Jakby nie patrzeć, obydwie jesteśmy na tyle chude, że czasami możemy zaszaleć- zaśmiała się cicho, po czym puściła jej sójkę w bok- Wiesz, że oni potrafią się tak zachować, mimo wszystko. I Dylan, i Gabriel cholernie Cie kochają i i tak przy tobie coraz bardziej dorastają.
OdpowiedzUsuń[Zero problemu, lepiej tak niż z dupy xD]
OdpowiedzUsuńSpiął się nagle, kiedy uświadomił sobie, że tak nieświadomie nawet prawie wygadał się o swojej chorobie. Nie lubił o niej rozmawiać, ale im dziwniej by się zachowywał, tym bardziej wyglądałoby to podejrzanie.
- Kroplówka, taka igła włożona pod skórę, która za podłączona rurką do woreczka, dostarcza organizmowi suplementów i innych takich pierdół - powiedział z uśmiechem. W sumie gdyby Chi zapytałaby go, co mu było, to nie miał by problemu z odpowiedzeniem. Ten rozdział z jego życia był już tylko wspomnieniem, a go akurat wspomnienia nie bolały.
- Trafiłaś w moje marzenia - dodał. Uwielbiał kawę o każdej porze dnia i pod każdą postacią. - Koniecznie mrożona i z dużą ilością bitej śmietany, będzie idealna na to i tak już dziwne południe.
Uwielbiał ją, a zarazem nienawidził za to, że robiła z nim co chciała. Była jego boginią, której bezgranicznie się oddawał, nie oczekując nic w zamian. Nigdy jej nie odmawiał, nawet nie potrafił się na nią porządnie wściec. Bezczelnie przedarła się przez jego błonę, niszcząc jego chłód i kamień, który znalazł się w miejscu, gdzie powinno być serce.
OdpowiedzUsuńWstał, zrzucając bokserki na podłogę. Nigdy nie czuł wstydu, tym bardziej przy niej. Był pewny swego ciała, mimo, że cała klatka piersiowa była naznaczona milionem blizn. Poza tym, nagi z przebiegłym uśmieszkiem, wyglądał wyjątkowo kusząco.
- Kochanie, nie udawaj. Wiem, że Cię pociągam. - powiedział, znajdując się tuż przy niej. O tak, pewność siebie nigdy go nie opuszczała. Tym bardziej, że już teraz słyszał jej pomruki rozkoszy, którą to właśnie On tworzył.
Jego ręce znalazły się po obu stronach jej głowy, by nie uciekła mu przypadkiem, tłumacząc się spóźnieniem do szkoły. Spojrzał jej w oczy, po czym bez ceremonialnie pocałował się namiętnie, może nieco brutalnie w usta. Tak, jak zawsze ją całował, sprawiając, że kolana pod tą drobną istotką się uginały.
- Koniecznie w plastikowym kubku, bo fajnie się go maca - powiedział, rzucając się na wielki fotel w kawiarni, wzrok wlepiając na wielką tablicę z różnymi rodzajami kaw. Specjalnie odwlekał tamto pytanie, ale wiedział, że nie da się go ominąć, więc uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił, żeby nie dać Chi do zrozumienia, że trafiła w jego czuły punkt. A przede wszystkim, nie chciał współczucia. Było już z nim dobrze, wiec po co niepotrzebnie marnować ślinę. - Nic wielkiego. - Wzruszył ramionami, spoglądając jej prosto w oczy. - Poleżałem sobie trochę, zrobili mi kilka badać. Potem poleżałem trochę dłużej i zrobili trochę więcej badać. Potem zostałem na kilka lat, bo wyszło im, że miałem białaczkę.
OdpowiedzUsuńNie chciał mówić nic w stylu "Ale już jest dobrze", bo takie słowa zazwyczaj wywoływały w ludziach współczucie. Po prostu wystarczyło podkreślić "MIAŁEM" i najlepiej gdy ludzie odpowiadali wtedy coś w rodzaju: "Fajnie Russ" - chodziło o to, że fajnie, że miał, a już nie ma. Wywody na temat tego, jakie to musiało być straszne, były zupełnie bezcelowe, bo raczej nie znajdzie się ktoś, kto uznałby nowotwór za rzecz przyjemną.
-Możemy zrobić racuchy, które zjemy z bitą śmietaną i czekoladą. Chyba nie ma nic gorszego- zaśmiała się, marszcząc przy tym nos. Kiedy już weszły do jej mieszkania, An przywitała ojca jak mała dziewczynka, buziakiem w policzek. Bez słowa poszła do kuchni wstawić wodę na herbatę, po czym zabrała się za robienie jednego z najbardziej kalorycznych ciast na świecie, które swoją drogą niespecjalnie lubiła.
OdpowiedzUsuńI, że to niby On jest wrednym i przebiegłym osobnikiem ? Chyba Ona nie zdawała sobie sprawy jak na niego działała. Patrzył w jej cudowne oczy i zastanawiał się, jak taki anioł może oddawać się takiej bestii, jak Ona może w ogóle czuć coś więcej względem jego ?Leżąc samotnie w łóżku, często zastanawiał się nad tym faktem. Nigdy jednak nie umiał opowiedzieć. Czyż to nie dziwne ? Wszystko wiedzącą maszynę, do czynienia zła zagięła jedna niewiadoma, niby nikła, ale jakże dla niego ważna. Jej miłość zostawiała trwałe ślady na stalowej obudowie tej bestii.
OdpowiedzUsuńJej gładka skóra, miękkie wargi były namiastką piękna, jakie posiadała. Chciał pieścić ją non stop, bez przerw, by móc tylko słyszeć jej zadowolenie i widzieć piękny, wesoły uśmiech na ustach.
- Mogę zadać Ci to samo pytanie, moja piękna. - odpowiedział, wodząc nosem po jej szyi, co jakiś czas muskając jej skórę swoimi ustami. Przywarł do niej, chcąc czuć każdy skrawek jej ciała. Och tak, uwielbiał ją całą...
Podobało mu się podejście Chi. Ona zaspokoiła swoją ciekawość, a on nie musiał cierpieć z powodu przesadnego przejęcia. Zupełnie, jakby rozmowy nie było.
OdpowiedzUsuń- Chyba wezmę Carlem Frappucino z podwójną bitą śmietaną, nic lepszego nie wymyślę - westchnął, jeszcze raz lustrując wzrokiem wielkie tablice. - Czekoladowo-miętowa brzmi całkiem kusząco, ale tamta dziewczyna chyba to ma - wskazał na pewną Azjatkę, siedzącą kilka stolików dalej. - I wygląda to jakby żyło, więc chyba sobie odpuszczę. A co dla Ciebie, Chi?
Cmoknął, gdy dziewczyna nadal niezdecydowana szukała coś dla siebie, więc postanowił odpowiedzieć na jej pytanie.
- W sumie oprócz Króla, słucham wszystkiego co mi wpadnie w ucho. Trochę Mansona, trochę Gagi, ale jakoś nie poświęcam temu zbyt dużo czasu, najczęściej jak już czegoś słucham, to w klubach. - Wzruszył ramionami, łącząc opuszki swoich palców, zupełnie jakby był trzyletnim dzieckiem. - Raczej muzyka nie jest moją pasję, mam inne priorytety. - Podsumował. - A Ty, Chiara, zadziwisz mnie czymś jeszcze oprócz Metalliką?
Małej Joy podała nóż na tyle tępy, aby nie zrobiła sobie krzywdy, ale na tyle mocny, by mogła pokroić nim truskawki. Natomiast na Chiarę spojrzała z politowaniem.
OdpowiedzUsuń-Masz się nie odzywać, bo robienie racuchów wymaga ode mnie ogromnego skupienia- powiedziała z uśmiechem i wcisnęła się w rękę mikser i śmietanę kremówkę- Śmietana sama nie nie ubije, a nie kupujemy toksycznych, gotowych śmietan- skłamała. Kłamała jak z nut, gdyż sama nieraz zjadła całe opakowanie.
Uwielbiał, gdy jego ukochana ulegała w tak prosty sposób jego pieszczotom. Słysząc jej cichy jęk, uśmiechnął się przebiegle, podtrzymując drobne ciało dziewczyny w pasie. Jej sama obecność rozpalała go wewnętrznie, pobudzała jego zmysły. Co powiedzieć, gdy Chiara wykazywała inicjatywę, namiętnie, ale jakże brutalnie oddając mu każdy pocałunek ? Chłopak, niby to bestia, niby to maszyna, miękła, dawała się ponieść fali rozkoszy.
OdpowiedzUsuńNiezwykle podobało mu się to, że zostali całkowicie sami w wielkim domu, gdzie teraz swobodnie po każdym kącie mogły się roznosić ciche jęki. Wrzał. Pożądał. Czuł niezwykłe podniecenie, wodząc rękami po gładkiej skórze dziewczyny, kiedy to Ona czule całowała jego wargi. - Mieliśmy iść do szkoły. - przypomniał jej bez jakiejkolwiek chęci do wykonania tejże czynności. Powiedział to ot tak, by zaczepić pannę Chiarę, po czym wstał, trzymając dziewczynę na rękach. Niewygodne, stare łóżko nie wydawało mu się idealnym miejscem na prywatne i intymne pieszczoty, dlatego rozpinając jej stanik, wszedł do łazienki, gdzie od razu znalazł się pod prysznicem.
Całował jej szyję, dekolt i obojczyk, wdychając jej słodką woń.
- Jesteś naprawdę niegrzeczną dziewczynką. - stwierdził, śmiejąc się wprost do jego ucha. Robił to tak pięknie, jakby robił to non stop, mimo, że wargi wyginał jedynie w kpiącym uśmiechu. Następnie przygryzł delikatnie płatek jej ucha, następnie przejeżdżając nosem po jej szyi. Wdychał jej słodką woń, gdy ta oplatała jego biodra nogami. Zanurzył się w niej, brutalnie pieszcząc jej dwie dorodne półkule wargami i wodząc dłońmi po nagim ciele.
OdpowiedzUsuńGorąca woda spływała po ich złączonych ciałach, trwających w magicznym tańcu rozkoszy. Przyśpieszony oddech chłopaka odbijał się od skóry Chiary, mimo usilnych prób zatuszowania tego. Fala przyjemności rozlewała się po jego wnętrzu, na usta cisnął się uśmiech, choć to dopiero był początek.
- Kocham Cię. - szepnął, złączając ich usta w słodkim pocałunku. Jego słowa były szczere, jak nigdy dotąd. Naprawdę dążył ją zaufaniem, wiedział, że może na nią liczyć. Była jego uzależnieniem, które wyniszczało powoli jego ciemną skorupę.
[Witam :) Po pierwsze proponuję, żeby już się znali.
OdpowiedzUsuńCo do powiązania to mam kilka pomysłów. Jedne ambitniejsze, drugie trochę mniej, ale są. Mianowicie:
- mogą być dla siebie jak brat i siostra, czyli często się sprzeczają, jednak za to drugie mogliby dać się poćwiartować :)
- mogą tworzyć dziwną przyjaźń, ponieważ są bardzo różnymi osobami
- Neymar podkochuje się w Chi, jednak boi się jej o tym powiedzieć lub odwrotnie.
A pomysł na wątek to np. spotkanie na plaży, gdzie Neymar by odpoczywał po ciężkim treningu i towarzystwa dotrzymałaby mu Chi, przypadkowe spotkanie na hali sportowej, gdzie on uczyłby ją podstawowych zagrań piłkarskich albo po prostu spotkają się gdzieś na szkolnym korytarzu, bo któreś do któregoś będzie miało sprawę :)]
[Najwidoczniej przeoczyłam ten fakt :D Wybacz :) Możemy przy tym pozostać ;D Jakoś typem wybrednej osoby nie jestem, więc mi zawsze wszystko pasuje :D]
OdpowiedzUsuńUwielbiał wylegiwać się na swojej kanapie, w swoim salonie. Neymar należał do osób nadzwyczaj aktywnych, jednak i on czasami potrzebował odpoczynku. W takich momentach zawsze myślał o bliskiej mu Brazylii jak i o jego młodszej siostrze, która była zdecydowanie jego oczkiem w głowie. Gdy zamykał oczy widział obrazy za czasów mieszkania w jego Ojczyźnie. Wtedy nic nie słyszał, nic się nie liczyło.
Jednak jak zawsze ktoś musiał mu przeszkodzić. Wielokrotne pukanie do drzwi i tak nie zmusiło go do tego, aby wstał z kanapy i otworzył drzwi. Dopiero dźwięk znanego mu głosu sprawił, że chłopak wstał.
- Oj tam - uśmiechnął się do niej - czasami i mi nic się nie chce, ale możemy iść - po tych słowach wstał i wyszedł tylnym wyjściem.
Penetrował jej wnętrze, czule całując jej nagie dorodne półkule, obojczyki, oraz szyję. Jego gorący oddech odbijał się od jej skóry, która pokryta była milionem drobnych kropelek parujących pod wpływem ognia, jaki w nim wrzał. Fala podniecenia , połączona z rokoszom wypływała z jego podbrzusza, gdy trwali tak w magicznym tańcu przyjemności. Mruczenie, jęki jakim raczyła obdarzyć go dziewczyna, jeszcze bardziej go nakręcały. Wyginała się jak kotka pod wpływem jego nikłych, aczkolwiek brutalnych pieszczot. Uwielbiał ją. Uwielbiał to, co ich łączyło.
OdpowiedzUsuńI kto by pomyślał, że właśnie w tej chwili mógłby siedzieć na biologi i wpatrywać się w starom panią Dulivan, która co jakiś czas musiała zwracać uwagę albo jemu, albo jego kolegą, jeśli tę platoniczną znajomość z kilkoma jednostkami można nazwać. Dzięki Bogu, że miał ją. Chętnie poświęcał jej czas, ten wolny, jak i ten, w którym coś robił. Dla niej, mógł zostawić wszystko.
- Treningi męczące, ale jak dla mnie bardzo przyjemne - uśmiechnął się. - Poucze Cię, ale później. Na pewno wszystko załapiesz, w końcu piłka nożna to nic trudnego - spojrzał na towarzyszkę.
OdpowiedzUsuńPiłka nożna niby prosta, ale dla biernego odbiorcy. Gdy już ktoś się zdecyduje na grę to początki będą najgorsze. Nie można się bać podawać, trzeba przede wszystkim robić to celnie. Neymar twierdził, że Chi da sobie radę.
- A tak w ogóle, to co Cię do mnie sprowadza Maleńka? - poczochrał jej włosy i się zaśmiał - Teraz wyglądasz jak byś wróciła z jakiegoś ostrego koncertu - pokazał rząd śnieżnobiałych zębów i omało na kogoś nie wpadł.
Chłopak uważnie przyglądał się swojej towarzyszce. Każdy kto go znana od razu zauważyłby, że on coś kombinuje. Milczał i obmyślał plan, który chciał wcielić w życie.
OdpowiedzUsuń- Moja samoocena podskoczyła w górę - zaśmiał się. - Idziemy na lody - zarządził.
Nie lubił sprzeciwu, więc pociągnął dziewczynę za dłoń. Wspólnie ruszyli do budki z lodami, jednak Neymar przodował ich wędrówce. Nikogo nie powinno to zdziwić, bo ten chłopak uwielbiał lody, a najbardziej te waniliowe.
- Ja oczywiście stawiam - powiadomił dziewczynę, gdy stali już przy budce. - Jakiego sobie panienka życzy? - powiedział z dużą gracją w głosie.
- Nigdy w życiu nie pozwolę Ci w mojej obecności płacić za siebie - spojrzał na nią wrogo. - Nawet o tym pomarzyć nie możesz - wskazał na nią palcem tak, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale z tego zrezygnował.
OdpowiedzUsuńPodał dziewczynie loda, sam wziął swojego. Raczej nikogo nie zdziwi fakt, że wybrał waniliowego. Chwycił za jej dłoń i ruszyli na dalszy spacer po plaży. Chłopak dostał SMS'a i niby się przy tym wystraszył. Dziwnym trafem lód wylądował na głowie Chi.
- Przepraszam - ledwo to powiedział, bo dusił w sobie śmiech, którym wybuchł. - Chyba lepiej dla mnie jak się odsunę - szedł gdzieś w odległości dwóch metrów od towarzyszki.
Jego ruchy na przemian powolne i szybkie, teraz przerodziły się w zawrotne tępo, napędzane rozkosznym ciepłem w podbrzuszu i cichymi jękami ukochanej. Był jak w transie. W cudownej strefie, gdzie wszystko nabierało kolorów. Cudowny taniec zakochanych, pełen namiętności i nikłej brutalności, jaką oboje ubóstwiali, kroczył wielkimi krokami ku końcowi.
OdpowiedzUsuńNagle chłopak zatrzymał się, odrzucając głowę do tyłu. Fala tsunami splądrowała jego organizm od stóp do głów, na podbrzuszu począwszy. Coś na wzór jęku, połączonego z mrukiem rozkoszy wydobył się z jego ust. Piersi dziewczyny znalazły się na jego torsie, gdy ta wyginała się niczym kotka odczuwając takie same spazmy przyjemności co On. Spełnili się mentalnie, jak i fizycznie. Miłość sprawiła, że to zbliżenie było czymś piękniejszym, niż zwykłym stosunkiem między kobietą, a mężczyzną.
- Zdawałoby się, że znam Twoje ciało na pamięć, jednakże nadal jest Ono dla mnie niebywałą zagadką. - powiedział, uśmiechając się w sposób, który robił z niego niewinnego, aczkolwiek niezwykle przystojnego mężczyzny. Ten nikły gest był zarezerwowany tylko dla niej, gdyż tylko Ona poznała jego dobrą stronę, tą gdzie nie był bestią, uwięzioną w ciele młodego mężczyzny.
OdpowiedzUsuńMusnął jej malinowe usta po raz ostatni, po czym sięgnął po jeden z puchowych ręczników i owinął nim drobne ciało swojego anioła, by następnie wziąć ją na ręce. Była leciutka jak piórko. Mimo, że przed chwilą służył naprawdę dużo siły, teraz nie sprawiało mu żadnego problemu, noszenie jej. bez. Przeszedł do pokoju i ułożył ją na swoim łóżku, sam kładąc się obok. Okrył ją, jak i siebie kołdrą, tuląc do siebie tą niewinną istotkę. Topiła się w jego ramionach. W porównaniu do niej był gigantem, lecz nie przeszkadzało mu to. Kochał ją.
[Jakby co, o wątku pamiętam, ale próbuję się za niego zabrać i jakoś nie mogę xD Ale obiecuję, że w tym tygodniu na pewno to zrobię, a może jeszcze dzisiaj mnie wena. Zobaczymy ;)
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że wybaczysz mi tego niesamowitego lenia.]
Nie ufał nikomu. Można by rzec, że w pewnym stopniu również zaliczał się do tego ogromnego grona osób. Nieokiełznany pan Hoke razem ze swym nieprzewidywalnym instynktem niczym rozwścieczona zwierzyna, mógł spokojnie posunąć się nawet do najokrutniejszych czynów. Jego matka, biedna stara kobieta, mogła to potwierdzić, nawet na piśmie. Będąca świadkiem wszystkich jego wybryków, przeraźliwie bała się tego osobnika, tej okrutnej bestii.
OdpowiedzUsuńPrzerażające czasu ustały, gdy Gabryś spotkał pewną dziewczynę. Patrząc w jej cudowne zielone oczy, wpadł. Był uwiązany do niej, czuł się jej własnością. Powoli zdobywał, okiełznywał ją czułymi słówkami. Obdarzył ją zaufaniem, jako jedyną osobę na kuli Ziemskiej. Myślał, że będą razem już na zawsze, mimo wzlotów i upadków. Jakże się zawiódł, słysząc z ust drobnej blondynki, że jego ukochana inne usta czule muskała... Serce, albo raczej coś, co serce przypominało, rozpadło się na drobne kawałeczki. Czuł ból, pustkę i strach. Miłość go osłabiła. Już nie umiał się bronić przed swymi wewnętrznymi słabościami. Bał się jutra...
Właśnie leżał na łóżku, tępo patrząc w sufit, gdy jego... gdy Chiara weszła do jego pokoju. Nie mógł nazwać jej już swoją dziewczyną. Ewidentnie zerwał wszystkie więzi łączące jego i pannę N.
Nawet się nie podniósł, nie przeniósł na nią wzroku. Teraz czuł złość, którą chciał wyrzucić z siebie...
Tę słodki uśmiech na jej twarzy, wydawał mu się teraz fałszywy. Słowa, które wypływały z jej warg, przepełnione kpiną. Ona sama teraz, właśnie w tym momencie wydawała się pusta. Coś w środku mówiło " Nie ufaj, poniż, przepędź. Ona się tobą bawi. "
OdpowiedzUsuń- Nic. - warknął, nawet nie starając się na miły ton. Ciemne macki oplatały jego szyję, zaciskając ją. Właściciel owych obślizgłych rąk, szeptał mu do ucha, podsycając jedynie ogień, który w nim się wezbrał. Był opętany przez wewnętrzną bestię, wymyślonych ludzi, którzy wzbudzali w nim strach.
Stała nad nim cudownie piękna dziewczyna, którą jeszcze wczoraj z chęcią złapałby w pasie i przyciągnął do siebie, czule muskając jej skórę, oraz słodkie usteczka. Teraz, jakoś nie miał na to ochoty. Jedyne co czuł, to złość, którą nijak nie dało się okiełznać.
OdpowiedzUsuńNagle wstał, zaskakując tym ruchem dziewczynę, która nieświadoma niczego stała z zamkniętymi oczami. Zachwiała się lekko do tyłu, jednak szybko złapała równowagę. - Śmiesz się jeszcze pytać ? - spytał wrednie, ciskając w jej stronę chłodnym, przerażającym spojrzeniem. - Przypomnij sobie, kochanie, jak to było. - dodał, a ociekające kpiną słowa niczym sztylet wbiły się w serce dziewczyny.
Zgarnął włosy do tyłu, wziął głęboki oddech, by nie posunąć się do czegoś więcej, po czym zszedł z łóżka i podszedł do parapetu. Wyciągnął z głębi swej kieszeni paczkę papierosów, z której wyjął i wetknął do ust pojedynczą sztukę, odpalając ulubioną zapalniczką.
Zaciągnął się papierosem i uśmiechnął się w ten swój ulubiony, błogi sposób, czując cudowny dym w płucach. Ta mała, zwykła rzecz, uspokoiła go nieco, na tyle, by mógł jakoś racjonalnie myśleć. Zaciągał się i wydychał ciemne chmary, które odbijały się od tafli szkła w zawrotnym tępię, jakby zaraz ktoś miał zabrać mu ten cudowny lek.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się kpiąco, zrzucając jej rękę ze swego ramienia. Czuł jak wypala jego skórę. jego wyobraźnia, jego chore myśli błądziły i wymyślały co nowsze, co bardziej nienormalne myśli.
- Dobrze Ci było ? - spytał wrednie, gasząc papierosa o blat parapetu i sięgając po drugiego. Ręce trzęsły mu się niemiłosiernie, przez co paczka i jej zawartość wylądowały na podłodze. Nie zauważył tego. Ważne, że miał jednego w ustach.
Ponownie papieros, a raczej jego pozostałości znalazły swoje miejsce na blacie parapetu, przy którym cały czas stał. Odwrócił głowę w jej stronę. Ciemne tęczówki biły przerażającym, nie ludzkim wzrokiem, który sprawił, że dziewczyna po prostu spuściła wzrok. Nacisk zimna, jakim ją zaatakował, był przytłaczający.
OdpowiedzUsuń- Wyjdź. - wycedził, kopiąc paczkę papierosów, która niedawno wypadła mu z rąk. To było jedyne słowo, które w tym momencie cisnęło mu się na usta. Niegdyś wygadany w jej towarzystwie chłopak, teraz był lakonicznym manekinem, który czuł jedynie rozdarcie i cholernie mocny ból.
Gdy wyszła miał ochotę rzucić się za nią i bezceremonialnie przytulić ją w ramiona, mówiąc, że wybacza, że to nic, że On nadal ją kocha. Jednak duma, oraz jego druga strona, nie pozwoliły mu na to. Zdeptał wszystkie papierosy, tytoń rozproszył się na podłodze. A żeby jeszcze tego było mało, przewrócił łóżko, czując narastającą złość na nią, jak również i na samego siebie. Chciał, a zarazem nie chciał. Zwodzony przez chore myśli, sięgnął po małe pudełeczko, leżące na szafce nocnej, po czym rzucił w stronę okna. Przez uderzenie, zawartość wypadła na ziemię. Dzieło sztuki jubilerskiej, małe serduszko z wygrawerowaną czterolistną koniczynką zaczęło migać pod wpływem promieni słonecznych. Hoke złapał je i wyrzucił w stronę oddalającej się dziewczyny, mając łzy w oczach. Bał się, był zły, smutny i niezwykle rozdrażniony. Kopnął więc jeszcze szafkę nocną, po czym opadł bezwładnie na ziemię, zasłaniając oczy dłońmi.
OdpowiedzUsuń- Gabriel ? - usłyszał miękki głos swojej matki. - Wszystko gra ? - spytała, wchodząc do środka i podchodząc do chłopaka. Mimo tych wszystkich krzywd, jakie wyrządził jej Hoke, kochała go jak własne dziecko. Była wstanie zrobić dla niego wszystko.
- Zostaw mnie. - wyszeptał żałośnie. Kobieta skinęła głową, kładąc pudełeczko od Chiary na jego brzuchu.
- Podejmij dobrą decyzję... - rzekła tajemniczo, wychodząc z pomieszczenia.
Słyszał jak matka powoli schodzi po schodach, a jej ulubione chodaki, obijają się o stare drewno. Powoli otworzył oczy, oddychając głęboko wzburzonym przez furię kurzem z podłogi. Teraz było mu o wiele lepiej, mimo, że pyłki wzbudzały w nim falę seryjnych kaszlnięć.
OdpowiedzUsuńPrzetarł dłonią twarz, po czym wstał do pozycji siedzącej, a jego oczy spoczęły na małym pudełeczku. Westchnął. Znów jej twarz pojawiła się przed jego oczyma. Tym razem już nieco pogodniejsza, uśmiechnięta w jego stronę. Złość zelżała.
Otworzył pudełeczko. Jego oczom ukazało się prostokątne, małe urządzenie. Wiedział bardzo dobrze, co to jest. Drżącymi dłońmi, przekręcił je, sprawdzając wynik, owej... "gry" ?
- Pozytywny. - szepnął, nie dowierzając. - Pozytywny... - powtórzył ponownie.
Nagle, gwałtownie wstał z miejsca, rzucając pudełko i test w kąt pokoju. Naciągnął na swój nagi tors koszulkę, po czym zbiegł na dół, nie patrząc nawet na to, że nie posiada obuwia, przez co w jego stopy wbijało się milion kamyczków będących na jego ścieżce do domu. Po drodze zgarnął jeszcze łańcuszek, który wyrzucił i popędził... w stronę, w którą nakazywało mu tęskne miłości serce.
Biegł w zawrotnym tępię, nie zważając na gapiów. Cóż, w końcu nie codziennie widzi się zdyszanego chłopaka, na wpół nagiego, który goni za swoją ukochaną. Ludzie odwracali głowy, gdy On mijał ich dwoma susami, lecz On... Nie widział nic, poza blond czupryną.
OdpowiedzUsuńDopadł ją po krótszej chwili. Stanął prosto, patrząc z góry w jej smutne oczy. Jego usta poruszały się, lecz z głębi nich, nie wydobywał się żaden głos. W końcu jednak Hoke mocno złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie, dając jej tym gestem do zrozumienia, że wybacza i nie chce się z nią dalej kłócić.
Chłopak ucałował czubek jej głowy, zastanawiając się nad właściwą odpowiedzią. Właściwie, to On sam nie wiedział. Są młodzi, bez żadnych perspektyw na dalsze życie. Jako odmieńcy, dostali jeszcze na dokładkę dziecko, by je wychować. Ich życie, pełne zawiłości, było nieco przerażające. Połowa ludzi w mieście chce jedynie ich rozłąki, ot tak by pobawić się uczuciami bestii.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem. - rzekł w końcu, wzdychając ciężko. Nadal tulił ją do siebie, jakby w obawie, że zaraz ktoś znów ją zabierze. - Jakoś sobie poradzimy. Na czy... Musimy sobie jakoś poradzić. - powiedział niepewnie. Był przerażony, lecz wiedział, że Ona w razie czego mu pomoże. W końcu, łączy ich wspaniałe uczucie.- Żadnych więcej takich numerów. - dodał, śmiejąc się, by rozładować napięcie.
Uśmiechnął się, gdy poczuł jej miękkie usta na swoich wargach. Instynktownie podniósł ją do góry, oplatając jej talię. Była zadziwiająco lekka. Czuł jakby trzymał w swoich rękach małe piórko, które zaraz może odlecieć przy najsłabszym podmuchu wiatru.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że teraz powinniśmy zamieszkać razem. - wypsnęło mu się nagle. W sumie, nie przeanalizował tego zdania przed wypowiedzeniem. Po prostu ot tak dał upust myślą. - Wiesz, żeby sprawdzić czy ze sobą wytrzymamy... - dodał szybko, zdając sobie sprawę, że dziewczyna może się nieco spłoszyć tą propozycją.
Uśmiechnął się. Był naprawdę szczęśliwy, z tego, że oboje wpadli na tak wspaniały pomysł. - Dobrze, więc już dziś przeprowadzasz się do mnie. Cały dom stoi pusty, oprócz matki, która i tak cały dzień siedzi w pracy. Nie będzie nam przeszkadzać... - powiedział na wstępie, zanim odpowiedział na jej pytanie. - Nic. Powiedziała jedynie, że mam dobrze wybrać i dała mi pudełeczko. Potem wyszła i tyle ją widziałem. - silny wiatr rozproszył burzę blond włosów Chiary, wiejąc je również w stronę twarzy Gabriela. - Fuuu...- mruknął, broniąc się przed włosami, chytrze włażącymi do jego buzi.
OdpowiedzUsuńPrzybliżył swoje usta do jej ucha, po czym szepnął cichutko, aczkolwiek z wyraźną cwaną intonacją: - Regularny dziki seks, to coś co lubię, kochana. - był to oczywiście żart, nie zależało mu tylko na tym. Chciał mieć ją przy sobie, gdyż czuł się wtedy szczęśliwszy i spokojniejszy. Jako jego narkotyk, napawała go euforią. -Zajmę się tym. Myślę, że mnie się nie przeciw stawi... - powiedział, napinając efektownie mięśnie, by rozbawić dziewczynę.
OdpowiedzUsuńPokiwał lekko głową, łapiąc dziewczynę za rękę. Trasa z plaży do domu jego ukochanej, była naprawdę krótka. Góra pięć minut spacerkiem.
OdpowiedzUsuń- Yymmm, aby mnie chronić, powiemy, że to nie moje dziecko, aczkolwiek jako dobry człowiek chce się nim, jak i tobą zaopiekować. - powiedział pewnie, patrząc z uśmiechem na drobną istotkę obok. - Oczywiście, co do tego, że jestem dobrym człowiekiem nie ma żadnych wątpliwości. - powiedział, mimo, że przed oczyma zaczęły mu się pojawiać obrazy, które zaprzeczały jego tezę. Seks z jego córką na kanapie w salonie, podpalenie kuchni, zerwanie kilku dachówek, zniszczenie kilku kwiatków i otrucie wcześniejszego psa jakimiś tanimi dragami... No cóż...
[ cześć ;) jakiś czas temu zaproponowałaś jakiś wspólny wątek. przepraszam, że tak długo Ci nie odpisywałam. co do tego wątku, może nie jest jakiś oryginalny... mianowicie Izzy i Chiara umawiają się z tym samym chłopakiem, który dla każdej ma inną twarz i skutecznie utrzymuje to w sekrecie. A Izzy i Chiara są dobrymi koleżankami i ich przyjaźń zostaje wystawona na próbę ;)) ]
OdpowiedzUsuńCały czas powstrzymywał swój śmiech. Lód we włosach dziewczyny wyglądał coraz gorzej, bo się topił. Neymar cały czas się cofał, bo wiedział, że Chiarze ten jego pomysł nie bardzo przypadł do gustu.
OdpowiedzUsuń- Wiesz - zaczął mówić - teraz będziesz się musiała umyć - spojrzał w stronę wody i zatrzymał się.
W jego głowie kroił się kolejny głupi pomysł. Chciał ją złapać i wrzucić do wody. Wiedział, że jest od niej silniejszy, więc problemu z tym nie powinien mieć.
- A co do tego, że nie żyję to muszę Cię zmartwić - spojrzał na nią z widoczną powagą w oczach - żyję i żyć będę czy tego chcesz czy nie - mówił szybko, więc można było wyczuć obcy akcent.