Drobna smuga światła przedarła się przez szparę
pomiędzy zasłonami przez co w sypialni panował półmrok. Porozrzucane wszędzie
ubrania, duże łóżko z zawieszoną nad nim moskitierą i bordowe ściany. Mniej
więcej tak wyglądał pokój Scarlett. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok,
gdy słońce zaczęło oświetlać jej twarz. Miała nadzieje, że uda jej się jeszcze
na chwilkę zasnąć, ale sen odszedł od niej niemal od razu. Wystarczyło zamrugać
kilkakrotnie, żeby wzrok znów złapał ostrość. Dopiero w tamtej chwili zauważyła
stojącego w drzwiach Charliego. Chłopczyk patrzył się na nią w skupieniu, wciąż
tuląc do siebie ulubionego misia. Wyglądało to śmiesznie, gdyż maskotka i
chłopiec byli niemal tego samego wzrostu.
- Głodny jestem, nudzi mi się – jęknął Charlie przytulając
się do drewnianej framugi. Scar usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek, było
mniej więcej po dziesiątej rano.
- Mama nie zrobiła Ci śniadania? – zapytała zdziwiona
patrząc na chłopca zmrużonymi oczami. Ten tylko pokręcił głową i wyszedł z
pokoju ciągnąc za sobą maskotkę. Scarlett westchnęła, już udało jej się
zapomnieć o tych momentach, w którym instynkt macierzyński jej rodzicielki
dostawał amnezji. Prawdopodobnie znowu z samego rana zaczęła wyć, a potem
biegiem wyszła do pracy zapominając o obudzeniu Charlie’go i zrobieniu mu
śniadania. Dziewczyna musiała teraz zająć się bratem i w myślach dziękowała za
to, że jest dzień wolny. W przeciwnym razie musiałaby wszystko załatwiać w
pośpiechu.
- Co chcesz zjeść? –zapytała przeglądając pudełka z
płatkami, które stały w szafce. Normalnie pewnie wyciągnęłaby te, które są już
rozpieczętowane, matka często denerwowała się, gdy jej dzieci otwierały kolejne
paczki zostawiając poprzednie do zepsucia. Tym razem jednak nie miała prawa,
żeby ich pouczać, więc Scarlett mogła pozwolić bratu wybrać dokładnie te, na
które ma ochotę.
- Czekoladowe poduszki– odparł rozentuzjazmowany nie
odrywając wzroku od telewizora, gdzie właśnie leciała jakaś setna tandetna
wersja Power Rangers’ów. Scar odnalazła wzrokiem wymienione płatki i otworzyła
pudełko nasypując ich do obu misek. Zaraz potem zalała je zimnym mlekiem. To
także nie było czymś co jej matka akceptowała, kobieta nie podawała Charlie’mu
zimnego mleka, bo istniała szansa, że chłopiec się rozchoruje. Tylko Scar w tym
domu wiedziała, jak jej młodszy brat uwielbiał chłodne mleko i chrupiące
płatki.
Usiadła w salonie, podała miskę chłopcu, który oczy
miał już niemal przyklejone do telewizora. Wielki dobry robot walczył, z
powiększoną wersją kosmicznej bestii wysłanej na Ziemię, teraz tylko zgrana
drużyna Megazorda mogła ocalić ludzkość. Dziewczyna usiadła wygodnie w sofie i
delektowała się chłodnym śniadaniem. W tej samej chwili całe mieszkanie
wypełnił dźwięk dzwonka do drzwi, naciskany wielokrotnie. Ktoś musiał być nieco
podenerwowany, zachowując się w ten sposób.
- Czego? – warknęła niemal przerywając kolejne
naciśnięcie dzwonka. Tak, była poirytowana, w końcu kto zachowuje się w taki
sposób? Cóż, była jedna jedyna osoba, która mogła pozwolić sobie na takie
rzeczy i całe szczęście właśnie ona stała teraz przed drzwiami. Wysoki, dobrze
zbudowany chłopak opierał się o framugę trzymając w jednej dłoni sporą torbę z
rzeczami. – Co ty tu robisz? – zapytała dziewczyna wlepiając w niego
swoje zdziwione spojrzenie.
Jeszcze chwilę to trwało zanim doszła zupełnie
do siebie. Szok jaki ją ogarnął był spowodowany tym, że Dave wyjechał z Palm Springs
jakieś dwa lata temu i do tej pory nie dawał znaku życia. Kiedy jednak jeszcze
mieszkał w mieście, on i Scarlett byli nierozłączni, zupełnie jak rodzeństwo.
Znali się prawie od zawsze, dlatego dziewczyna była na niego strasznie
wściekła, gdy bez zapowiedzi wyjechał. Gdyby nie przyszła do niego tuż przed
wyprowadzką, pewnie nigdy nie dowiedziałaby się co się z nim stało. Właśnie dlatego,
jego ponowne pojawienie się w drzwiach z uśmieszkiem wcale nie było taką
niespodzianką, jaką liczył zrobić jej Dave. Jego osoba stojąca w drzwiach przypomniała
Scar o drobnym momencie załamania, gdy nagle po stracie najlepszego przyjaciela
zdała sobie sprawę, że została zupełnie sama. Jej ojciec już wtedy nie żył, a
matka wciąż popadała w skrajności wspominając zmarłego męża. Wyjazd jedynego
prawdziwego przyjaciela postawił Scarlett w sytuacji bez wyjścia. Zupełnie jak
jedyna ofiara łodzi na otwartym morzu, dryfująca na kawałku drewna którym był
dla niej Dave. Gdy on odszedł, nie miała już czego się trzymać, a musiała przy
okazji zadbać o młodszego brata.
- Czego chcesz? –zapytała ostrzej zaciskając dłoń za
drzwiach, gotowa w każdej chwili zatrzasnąć je przed nosem chłopaka. On z kolei
dostrzegał jej złość, ale niekoniecznie zdawał sobie sprawę z jej pochodzenia,
dlatego wyglądał na zbitego z tropu.
- Hej Scar, co jest? –zapytał w końcu. – Przyjeżdżam
do Ciebie po dwóch latach i nawet się ze mną nie przywitasz? – zmarszczył brwi.
- Tak ! – krzyknęła –Przyjeżdżasz po dwóch latach, z
wyjazdu o którym nawet nie miałeś zamiaru mnie poinformować. Gdy już uporałam
się z moimi problemami, wracasz. Szkoda, że nie było Cie wtedy, gdy tego
potrzebowałam. – warknęła.
- Nie mogłem, musiałem wyjechać – wyjaśnił spokojnie,
starał się załagodzić sytuację. Znał swoją przyjaciółkę aż za dobrze, wiedział
kiedy należy spuścić głowę i z pokorą przyznać się do błędu – Daj spokój, nie
wierze, że przez cały ten czas byłaś na mnie tylko zła.
- Byłam zła tylko na
siebie, że potrafiłam po tym wszystkim jeszcze za Tobą tęsknić – rzuciła
zdenerwowana– Po co tu przyjechałeś?
- Przyjechałem do Ciebie – rzucił zwięźle. Nie tego
się spodziewał, toteż zaczęła go irytować panika przyjaciółki. Dawno z nią nie
przebywał, ale takie zachowania u niej zdarzały się naprawdę rzadko. Albo
naprawdę sobie nagrabił, albo tak bardzo zmieniła się po jego wyjeździe. Ciężko
było mu uwierzyć, że nagle po tym wszystkim co już jej się przydarzyło Scarlett
mogłaby zmienić się w słabą dziewczynę. – Dobra Scarlett, przepraszam. Okej?
Spieprzyłem tą sprawę z wyjazdem, mogłem załatwić to inaczej. - przez chwilę
przyglądał jej się uważnie licząc na jakąś poprawę, ale wyraz twarzy
przyjaciółki pozostawał nie zmieniony. Wciąż byłą zła, a on nie wiedział co
mógłby zrobić, żeby to naprawić.
- Po co mi to mówisz? I tak za kilka dni znowu
wyjedziesz do tej swojej Anglii, gdzie będziesz wiódł swoje nowe doskonałe
życie, a ja znowu zostanę tutaj sama.
- Scarlett opanuj się !– krzyknął łapiąc ją za
ramiona, miał ochotę potrząsnąć nią, bo nie rozpoznawał osoby, która stała
naprzeciw niego – Jest tam jeszcze ta dziewczyna, którą zostawiłem tutaj dwa
lata temu? Liczyłem, że ona sobie poradzi, ale jeśli to właśnie tak skończyła…
to żałuje wyjazdu tam. Zmarnowałem kawał dobrej laski. –westchnął. Scar
prychnęła na niego i odsunęła się o krok.
- Jest tutaj, ale duma nie pozwala jej wyjść ponad tą
sukę, którą teraz masz przed sobą – wyjaśniła.
- Więc przekaż jej, że mamy mało czasu i jeśli nie
chce go zmarnować, to niech lepiej tutaj wyjdzie zanim okaże się, że muszę już
wracać – dodał – Scarlett zawrzyjmy układ. Odrzucisz swoje wąty na bok, dopóki
tutaj jestem i spróbujemy spędzić te dni tak jakbym nigdy nie wyjechał. Potem
wsiądę z powrotem do tego strasznego samolotu i będziesz mogła mnie nienawidzić
na wszystkie możliwe sposoby, okej?
- To trochę zbyt łatwe, ot tak Ci wybaczyć.
- Na kilka dni – odparł przyglądając jej się, widział
że zaczyna się zastanawiać. Scarlett nie była głupia, ani też nie miała zamiaru
marnować takiej szansy. Być może już nigdy nie miałaby okazji zobaczyć swojego
starego przyjaciela, więc dopóki tu był mogła sobie darować to całe obrażanie.
W końcu westchnęła głęboko i opuściła ręce.
- Niech będzie –zgodziła się ostatecznie. Nawet nie
spodziewała się mocnego uścisku, którym od razu została obdarowana. Jęknęła
tylko, gdy czuła że Dave zaczyna powoli odbierać jej płucom możliwość
oddychania. Dopiero wtedy, gdy już nie mogła wytrzymać zdecydował się ją
wypuścić.
***
Całodzienne łażenie po mieście zawsze było ich
ulubionym zajęciem, tą jedną bardzo płytką pasję dzielili od zawsze, bo
wyznawali zasadę, że „gdziekolwiek, byle nie do domu” i chyba ten wspólny
pomysł na spędzenie czasu sprawił, że na przestrzeni lat stali się tak dobrymi
przyjaciółmi. Dlatego teraz, gdy spacerowali obok siebie po ich ulubionym
miejscu, ruinie fabryki za miastem, czuli się tak jak te dwa lata temu. Jakby
nic się nie zmieniło. Pogoda jak zawsze była wyborna, słońce świeciło i tylko
czasem pojawiały się jakieś drobniejsze chmury, które na chwilę zasłaniały
miasto przed promieniami słonecznymi.
- Więc jak tam jest w Anglii? – spytała Scar wchodząc
po betonowych schodach na piętro surowej konstrukcji, budynku który miał zostać
przyłączony do fabryki, ale przed jego ukończeniem firma splajtowała. Dave
kroczył za nią, w odpowiedzi na pytanie tylko wzruszył ramionami.
- W zasadzie jest mniej słońca, więcej deszczu i
większość dziewczyn żywi się w Fast-foodach, a te które tego nie robią to
najczęściej cheerliderki, ewentualnie miejscowe suczki. Anglia pod względem
erotycznym odrzuca mnie bardziej niż spocony grubas pracujący na budowie.
- Fuj ! – krzyknęła dziewczyna śmiejąc się. Nic w tym
dziwnego, ani ona, ani Dave nigdy nie przepadali za Anglią. Kojarzyła im się
zawsze ze snobistycznym podejściem do życia, starą jak świat królową i nudnymi
londyńskimi pubami. – Czyli w zasadzie wszystko jest tak, jak sobie
opowiadaliśmy kiedyś.
- Tak, Londyn jako miasto jest bardzo ładne, ale kiedy
oglądasz je codziennie przez dwa lata,
to uwierz, że może Ci się ono szybko znudzić.
- Ale Palm Springs Ci się nie znudziło, w końcu po to
chyba przyjechałeś…. – odparła wychodząc w końcu na dach budynku, było z niego
widać niemal całe miasto i dlatego był to widok warty wchodzenia po schodach
hen wysoko. Scar usiadła na krawędzi spuszczając nogi w dół i spokojnie
przyglądała się całemu Palm Springs jeszcze trwającej w popołudniowej gorączce
powrotów do domu przez centrum miasta.
- Dobrze wiesz, że nie przyjechałem dla miejsca.
Przyjechałem dla ludzi.
- I dlatego postanowiłeś zabrać mnie z domu…
- Dokładnie tak. – mówiąc to usiadł obok niej. Myślał
przez chwilę jak mógłby wynagrodzić jej te dwa lata i ten niespodziewany wyjazd,
ale nic nie przychodziło mu do głowy. Jeszcze długo siedzieli na tym dachu, w
zasadzie wszystko zmierzało ku temu co mieli kiedyś. Żartowali wspólnie i
zachowywali się zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Znowu zaczęli się
wygłupiać tak jak to robili najlepiej. Między dwójką przyjaciół wreszcie
nastąpił pokój i być może nawet powrót do normalności.
Ale Scarlett wciąż czuła wiszącą nad nią myśl, że to
tylko parę dni i znów będzie musiała sama stanąć twarzą w twarz z brutalną
rzeczywistością. Taką, w której jej najlepszy przyjaciel opuścił ją i wyjechał
za granicę. Nie chciała tego, bo wreszcie wróciła myślami do miejsca, w którym
nie było aż tak źle, w którym wstawanie ranem nie było dla niej formą kary.
Wstawała wcześnie, bo wtedy mogła więcej czasu spędzić z Dave’em.
***
Ostatniego dnia spotkali się na plaży, ostatecznie nie
mieli ochoty na smutne pożegnanie, dlatego obiecali sobie wcześnie, że to
będzie dzień jak każdy inny, który spędzali razem. Właśnie dlatego długo
siedzieli na piasku, pili piwo na wyścigi, ganiali się po plaży jak dwójka
dzieciaków. Słońce wędrowało po niebie niebezpiecznie zbliżając się do końca
podróży, a oni nawet nie zauważyli jak czas mijał wraz z ich ostatnim dniem.
- Co robiłaś przez ten cały czas kiedy mnie nie było ?
– zapytał Dave, w końcu dopóki mieszkał tutaj, każdy dzień spędzali razem i w
zasadzie żadne z nich nie było gotowe na stawienie czoła życiu bez drugiej
osoby. Nie byli w sobie zakochani, nie łączyli planów na przyszłość. Po prostu
zżyli się ze sobą i potrzebowali swojego towarzystwa, co nie oznaczało, że nie
mogli bez siebie żyć. Wyjazd chłopaka był idealnym wyjątkiem do tej tezy, że
mogli bardzo dobrze radzić sobie bez siebie.
- Było ciężko, no wiesz… problemy w domu. W szkole
zawsze miałam jakieś kłopoty, ale ostatecznie lądowanie na dywaniku u
dyrektorki nie było takie złe. To znaczy, nie lubię suki, ale daje jakoś radę.
Zaczęły się te wszystkie imprezy, to popłynęłam z tłumem i teraz znalazłam
sobie kolejny powód, żeby nie wracać za często do domu. – wyjaśniła. On
potaknął tylko głową. – A ty co robiłeś? - zapytała
- No wiesz,
szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Nad innymi rzeczami się po prostu nie
zastanawiałem. Tęskniłem za tym wszystkim tutaj. Nie miałem z kim chodzić po
mieście, ba nie znałem miasta i na początku było trudno. Szczerze mówiąc wcale
nie mam ochoty tam wracać. Minęły dwa lata… - spojrzał na nią – myślałem, że to
kwestia przyzwyczajenia i że to po prostu minie, ale nie… Nienawidzę tego
miejsca. – westchnął kończąc ostatnie zdanie. Był szczery, przy niej mógł być.
Tam, wszyscy zabiliby go za takie słowa, ale tutaj była Scar i ona doskonale
rozumiała w czym rzecz. W końcu Anglia, Wielka Brytania, cała ta wyspa zawsze
była obiektem ich wspólnych, intymnych żartów i wygłupów. Teraz siedząc tutaj
na plaży, przy zachodzącym słońcu Dave zaczął się sam zastanawiać, jakim cudem
w ogóle zgodził się tam wyjechać.
- Wiesz,
będąc tam nie tęskniłem tak bardzo za tym miejscem. Na początku, bo miałem
nadzieje, że się tam jakoś wpasuje. Później, bo zapomniałem jak cudownie jest w
Palm Springs. Dopiero kiedy jestem tutaj teraz wiem, że powinienem był tęsknić.
– wyjął z kieszeni papierosa podpalił go i podał przyjaciółce, która kiwając
głową w górę i w dół zgadzała się z jego słowami. Miał rację, z pewnością. Ona
doskonale rozumiała to co mówił, chociaż wciąż czuła urazę z powodu wyjazdu.
Ot, takich rzeczy po prostu nie można rzucić w niepamięć tak po prostu.
Potrzebowała czasu, żeby się oswoić, ale nie miała na to czasu, bo wieczór
powoli się kończył, a ich moment szczerości stawał się dla niej ciężki do
zniesienia.
- Będziemy
rozmawiać cały czas, obiecuje. Listy, telefon, video chat. Damy radę –
przeniosła na niego swój wzrok, unosząc jedną brew, czekając na jego reakcję.
Kiwnął tylko głową, po czym wstał z miejsca i spojrzał na nią z góry.
- W zasadzie,
to chyba nie będzie konieczne – powiedział podając jej rękę.
- Niby czemu?
Nie rozumiem – jej oczy błądziły dookoła, była trochę rozkojarzona. Z jednej
strony tak bardzo tęsknił za wszystkim tutaj, a z drugiej nie chciał utrzymywać
z nią kontaktu, to się po prostu nie trzymało kupy. – Nie chcesz, ze mną
rozmawiać, bo … - nie dokończyła, Dave przerwał jej w połowie zdania.
- Nie
powiedziałem Ci w zasadzie wszystkiego Scar. – zaczął – Wcale nie wracam do
Anglii, zostaje w Palm Springs.
Oczy Scarlett
rozszerzyły się, wciąż gapiła się na niego nie mogąc do końca pojąć słów, które
przed chwilą wypowiedział jej przyjaciel. Jak to nie wracał, zostawał tutaj? To
znaczy, że znowu jest tutaj i nigdzie nie wyjedzie, że wcale nie musi się z nim
żegnać, bo on przecież nigdzie nie jedzie?
- Rodzice wykupili mi małe mieszkanie na obrzeżach, wczoraj z rana
zaniosłem papiery, do tej Twojej szkoły. Przepraszam, że nie powiedziałem Ci tego
wcześniej. Niespodzianka ! – krzyknął przytulając ją do siebie jak troskliwy
ojciec, widząc że jest jeszcze w szoku. Zdecydowanie była, nie słuchała niczego
co mówił potem, stała na plaży, słońce chowało się za horyzontem, a ona gapiła
się bez celu w jedno miejsce.
- Scarlett,
słyszysz mnie? – Dave spojrzał na nią, pochylając się tak by ich oczy były na
tym samym poziomie.
- Nienawidzę
Cie, idziemy się upić w trupa, ale wiedz, że Cie nienawidzę – warknęła i kręcąc
głową z uśmiechem pociągnęła go w stronę najbliższego baru.
[Więc notka miała pojawić się na blogowej odsłonie, ale z wiadomych względów wrzucam ją tutaj. Postać Dave'a pojawi się niedługo w wolnych postaciach. Wiem, wiem że to wyżej jest trochę nudne i w ogóle, ale jakoś mnie tak tknęło... więc jest. Jeśli ktoś przeczytał to rzeczywiście, to dziękuje za czas. ]
[Sympatyczne! A szczególnie, gdy w tle leci miła muzyka. Osobiście miałam bardzo podobny pomysł na relację Lachowskiej z niejakim Lorisem, ale będę musiała go zmienić. Nie chcę powielać czegoś, co już było. (:]
OdpowiedzUsuń[Ogólnie dobrze mi się czytało, ale co chwila z rytmu wybijała mnie spacja przed znakiem zapytania albo wykrzyknikiem xD Nie wiem jak inni, ale ja mam taki już odruch, że nawet jak nie chcę to wyłapuję takie błahostki i muszę spojrzeć w to miejsce jeszcze raz zamiast czytać dalej xD Jeszcze gdzieś w dwóch miejscach miałam wrażenie, że jest coś nieskładnie, ale może to być wina mojego przytłumionego myślenia i główki, która odmawia dzisiaj współpracy ;)]
OdpowiedzUsuń[No tak, bez błędów się chyba nie da obejść. Przyznam, że notkę sprawdziłam pod kontem ortograficznym (albo raczej word sprawdził), a moja leniwa główka niekoniecznie spojrzała na resztą. Mimo wszystko ciesze się, że ogólnie nie wypadło tak tragicznie i że ktokolwiek to przeczytał :)
OdpowiedzUsuń]
[Ja uwielbiam czytać opowiadania, więc dla mnie to przyjemność. Uczę się przez to ciekawych dialogów, bo przecież moje rozdziały polegają na przemyśleniach i odczuciach danej postaci.]
Usuń[Ja też kocham czytać, dlatego cieszę się, gdy tylko ktoś coś zamieszcza :D]
Usuń