Why I should justify my ways?
Data urodzenia: dziewiąty sierpnia 1993 roku
Wiek: 18 lat
Klasa III | Profil Prawniczy
Miejsce zamieszkania: Palm Springs
Rodzina: Anthony Harris i Laura Harris (zd. Dane)
Miejsce urodzenia: San Diego | Kalifornia | USA
Narodowość: Amerykanka
Wzrost: 1.78 - w dziesięciocentymetrowych szpilkach
Kolor oczu: ciemny zielony
Kolor włosów: blond z rudymi refleksami
Pseudonim: dla przyjaciół Meg, po prostu
Dodatkowo: uzależniona od papierosów.
I czy ten, kto powiedział, że nie można opisać człowieka w kilku, nic
nieznaczących słowach, naprawdę się mylił? Na próżno szukać tu niedomówień, czy
ukrytych informacji. Znacznie prościej byłoby skrócić to do dwóch, krótkich
wyrazów: pole minowe. Megan nigdy nie należała do osób, które łatwo
wpasować w jakikolwiek schemat. Sama unika klasyfikowania, jak czegoś wyjątkowo
paskudnego. Jest typem osobowości zmiennej, jak pogoda, czy cyklicznie
następujące po sobie pory roku. Bywa przewidywalna niczym każdorazowy wschód
słońca, tylko po to, by w następnej minucie zaskoczyć swym zachowaniem
najbliższych przyjaciół, a nawet samą siebie. Sprzeczność w sprzeczności.
Mistrzyni kamuflażu i gry pozorów. Może uchodzić za prowokatorkę i
perfekcjonistkę twardo stąpającą po znanym sobie gruncie. Nie jest w
stanie ścierpieć monotonii, która stanowi dla niej najgorszą z możliwych kar.
Stała bywalczyni wszelkich, dobrych imprez, zadziorna i czasem
zbyt śmiała. Niekiedy na własne życzenie pakuje się w kłopoty, ale nigdy
dotąd nie narzekała specjalnie na taki obrót spraw. Nie jest w stanie usiedzieć
na miejscu dłużej, niż to konieczne, co często skutkuje szybką utratą
zainteresowania tym, na czym aktualnie powinna się skupiać. Kryje w sobie
niewyczerpane pokłady energii. Ma sto pomysłów na minutę i irytuje się,
gdy nie wcieli w życie choć jednego z nich. Uwielbia skupiać na sobie uwagę
innych, co jest idealnym zwieńczeniem faktu, iż od dawna cieszy się swego
rodzaju niesłabnącą popularnością. Doskonale zna swoją wartość i nie potrzebuje
czyichkolwiek zapewnień, by czuć się dobrze we własnej skórze. Żyje tak, jak
gdyby liczył się tylko dzień dzisiejszy, nienawidzi planowania i postępowania
zgodnie z oczekiwaniami innych. Zawsze robi to, co sama uzna za stosowne, nawet
jeśli przyszłoby jej za to słono zapłacić.
Ostatnia aktualizacja: 29.05.2012 godzina: 22:05
Rady innych nigdy nie były dla
niej wyznacznikiem godnym, przemyślenia. Jeśli się czegoś podejmie, pokona
wszelkie trudności, by doprowadzić to do końca. Upór od zawsze był jedną
z jej bardziej widocznych cech. Podobnie jak szczerość, która niekiedy
wpędzała ją w tarapaty. Do otaczającej jej rzeczywistości podchodzi z lekkim
przymrużeniem oka, tłumacząc, że każdy realista jest prędzej czy później
skazany na przegraną. W czasie przeznaczonym na naukę, jest w stanie przybrać
maskę nienagannej uczennicy. Wszak, jak mawia jej ojciec, już dziś należy
dbać o wizerunek i drogę ku świetlanej przyszłości. Wygadana,
sprytna... czasem bezczelna. Egoistka. Nie omieszka się
wykorzystać kogoś do własnych celów. Kieruje się zasadą: "silny działa ręką,
mądry rozumem, a sprytny - kimś trzecim"... Intrygantka i
indywidualistka. Nie stroni od alkoholu, papierosów i dobrej zabawy,
której nigdy nie potrafiła sobie odmówić. Nie żeby specjalnie próbowała. Czasem
umyślnie doprowadza do sytuacji podbramkowych. Uwielbia nieprzerwanie sprawdzać
własne możliwości i stąpać po kruchym lodzie. Kryje w sobie jeszcze wiele
niezgłębionych sekretów. Niestrudzona ciekawość, inteligencja...
perfekcja i chorobliwa ambicja chodzące na dwóch, szczupłych nóżkach.
Pomijając starannie wykreowany wizerunek, którym obdarza wszystkich dookoła, ma
zupełnie inną twarz. Doskonale wie, jak zachować się w danej chwili, nie
pozwalając na to, emocje przejęły nad nią kontrolę. Nie zawsze się jej to jednak
udaje, wszak jest tylko człowiekiem. Niezwykle trudno ją rozgryźć. O ile
sama na to nie pozwoli. Manipulantka rozważnie pociągająca za sznurki.
Zatańczysz tak, jak ci zagra i nawet się w tym nie zorientujesz. Owinięcie
sobie kogokolwiek (a zwłaszcza płci przeciwnej) wokół palca, nigdy nie sprawiało
jej większych problemów. No, prawie. Sprytnie pokazuje światu tylko to, co
chcę, skrzętnie i starannie ukrywając sprawy, które na światło dzienne wyjść po
prostu... nie powinny. Wbrew temu, jakie może stwarzać wrażenie, nie należy do
grona istot zbyt wylewnych. Przypomina zamkniętą szkatułkę, a osoby, którym
podarowano kluczyk do zamka z powodzeniem policzyć można na palcach jednej
dłoni. Na świecie nie ma najprawdopodobniej nikogo, kto z czystym sumieniem
stwierdzić mógłby, że pannę Harris zna, a ona sama również nie kwapi się do
zdradzania wszystkich swych sekretów pierwszej napotkanej osobie. Jest jak
książka, na okładce której nie znajduje się zachęcająca ilustracja, tytuł ani
nawet krótka wzmianka o tym, czego można spodziewać się na każdej z kolejnych
stron. Czym byłby najpopularniejsze książki, gdyby już na wstępie wyjawiono ich
zakończenie?
Meg
dopuszcza do siebie tylko te osoby, którym ufa, a zdobycie zaufania panny Harris
to rzecz dość trudna i wymagająca pokładów olbrzymiej cierpliwości. Wbrew
powszechnej opinii, jest zdolna do największych poświęceń w imię czegoś,
w co wierzy. Nigdy nie
odmówiłaby pomocy każdemu, kto by w jej odczuciu, tego potrzebował. Kłóciłoby to
się bowiem z niemal wszystkimi, wyznawanymi przez nią zasadami, w zgodzie z
którymi stara się żyć. Samozacięcie i hart ducha...
odpowiedzialność i rzetelność chodzące na dwóch długich nóżkach. Jeśli jej na
czymś, czy też na kimś zależy, jest w stanie znieść naprawdę wiele. Istotka
lojalna do granic ludzkich możliwości. Oddana i wierna
przyjaciółka, która za nic uznaje podziały międzyludzkie. W pełni zgadza
się ze stwierdzeniem, że nie liczy się to kim jesteś, ale jaki jesteś... Za
szczelnym murem niedostępności i chłodnego podejścia do życia, wciąż
skrywają się pokłady niewyplenionej jeszcze dziecięcej naiwności , wrażliwości i
potrzeby otaczania się tymi, na których niezwykle jej zależy. Ale nigdy
przecież się do tego nie przyzna.
Jest osobą dość
pamiętliwą i skłonną do działań w ramach "słodkiej zemsty". Choć
doskonale potrafi oddzielić własne uprzedzenia od spraw ważniejszych niż te, z
którymi boryka się na co dzień, nie oznacza, że tak od razu zapomina o tym,
czego szczerze wolałaby nie pamiętać. Potrafi szybko odnaleźć się w niemal
każdej sytuacji, rzadko ukazując ewentualne zagubienie, czy nieporadność.
Lubi
brać odpowiedzialność za to, co robi. Nie przepada również za powierzaniem losu
w obce ręce. Żywy przykład osoby niezależnej. Każdą próbę pomocy
odruchowo traktuje jak atak i pokaz jej bezsilności i słabości, a od dawien
dawna wolała uchodzić za samodzielną i pewną siebie dziewczynę. Rzadko przyznaje
się do błędu, czy prosi o wsparcie. Jeśli już się do tego zabiera, jest to
absolutna ostateczność.
Zazwyczaj
uśmiechnięta i pozornie optymistycznie nastawiona do otoczenia,
potrafi przybrać kompletnie odmienną maskę, jeśli tylko spotka na swej drodze
kogoś, kto zajdzie jej za skórę. I nie ma większego znaczenia to, kim ów osoba
jest. Megan nie zawaha się przed niczym, by wyrównać rachunki, a wiedza ta
wystarczy do tego, by potencjalni wrogowie omijali ją szerokim łukiem. Po co
wszakże komplikować sobie życie, które samo w sobie jest już wystarczająco
pokręcone? W ułamku sekundy jest w stanie przeistoczyć się w cyniczną,
arogancką zołzę, z którą nie sposób wygrać. Walczy o swoje z niezwykłą
zawziętością i wszelkimi dostępnymi środkami.
Mówisz: pozory mogą mylić,
myślisz: Megan. Rzadko zdarza się bowiem, że ktoś tak niepozorny,
przy bliższym poznaniu okazuje się niemal całkowitym przeciwieństwem pierwszego
wrażenia, które wywołuje u innych. Jest idealnym dowodem na to, że nigdy nie
powinno się zawierzać temu, co widzą nasze oczy. A skoro już o oczach mowa...
Panna Harris jest szczęśliwą posiadaczką intensywnie zielonych tęczówek,
na jednej z których dopatrzeć można się kilku stosunkowo zabawnych, brązowych
plamek. Długie, jasne włosy, których koloryt nie został jeszcze
jednoznacznie określony, upina zazwyczaj w wyszukane, misternie utkane fryzurki.
Każdy z kosmyków mieni się odcieniem oscylującym na pograniczu blondu i rudawych refleksów, stanowiąc ciekawe dopełnienie jej jasnej cery. Jeśli zaś chodzi o posturę, rzec trzeba, że należy do osób stosunkowo niskich, przez co często kroczy dumnie w niebotycznie wysokich obcasach. Drobna, miejscami zbyt wątła sylwetka idealnie sprawdza się w zajęciu, któremu od dawna poświęca każdą wolną chwilę - tańcu. Przywiązuje dużą wagę do swego wyglądu i tego, jak pod tym względem postrzegają ją inni. Jednak mimo wysiłku wkładanego w te sprawy, pozostaje dziewczyną jak najbardziej naturalną. Do chodzącej laleczki barbie, strasznie jej daleko. Preferuje żywe kolory, choć w jej szafie nie zabraknie również ubrać w stonowanych barwach. Barwne chusty, najróżniejsza biżuteria... to już niemal jej znak rozpoznawczy. Podobnie, jak szczery uśmiech, którym zdarza jej się obdarzyć każdego, kto w jakiś sposób sobie na to zasłuży. Lubi eksperymentować, co często widać na przykładzie zmian fryzur. Nierzadko zmienia też styl ubierania, choć zawsze dba o wszystko w najmniejszym nawet detalu. Szyk, elegancja, wyrafinowanie. Trudno oprzeć się wrażeniu, jakoby wszystko w jej ogólnym wizerunku dążyło do stworzenia spójnej całości. Począwszy od delikatnego makijażu, na dodatkach kończąc.
Każdy z kosmyków mieni się odcieniem oscylującym na pograniczu blondu i rudawych refleksów, stanowiąc ciekawe dopełnienie jej jasnej cery. Jeśli zaś chodzi o posturę, rzec trzeba, że należy do osób stosunkowo niskich, przez co często kroczy dumnie w niebotycznie wysokich obcasach. Drobna, miejscami zbyt wątła sylwetka idealnie sprawdza się w zajęciu, któremu od dawna poświęca każdą wolną chwilę - tańcu. Przywiązuje dużą wagę do swego wyglądu i tego, jak pod tym względem postrzegają ją inni. Jednak mimo wysiłku wkładanego w te sprawy, pozostaje dziewczyną jak najbardziej naturalną. Do chodzącej laleczki barbie, strasznie jej daleko. Preferuje żywe kolory, choć w jej szafie nie zabraknie również ubrać w stonowanych barwach. Barwne chusty, najróżniejsza biżuteria... to już niemal jej znak rozpoznawczy. Podobnie, jak szczery uśmiech, którym zdarza jej się obdarzyć każdego, kto w jakiś sposób sobie na to zasłuży. Lubi eksperymentować, co często widać na przykładzie zmian fryzur. Nierzadko zmienia też styl ubierania, choć zawsze dba o wszystko w najmniejszym nawet detalu. Szyk, elegancja, wyrafinowanie. Trudno oprzeć się wrażeniu, jakoby wszystko w jej ogólnym wizerunku dążyło do stworzenia spójnej całości. Począwszy od delikatnego makijażu, na dodatkach kończąc.
Historia
życia tej
nastolatki nigdy nie będzie materiałem na dobrą, ciekawą książkę, o którą biliby
się nie tylko fani, ale też wydawcy. Przyszła na świat dziewiątego sierpnia
jako pierwsze i jedyne dziecko młodego architekta i prawniczki. Niewiele pamięta
z pobytu w rodzinnym San Diego, bowiem państwo Harris postanowili zmienić
miejsce zamieszkania niedługo po narodzinach córki. Do Palm Springs
przybyli dokładnie siódmego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego
trzeciego roku, a więc niespełna dwa miesiące po wspomnianym wydarzeniu.
Meg od zawsze
dostawała dokładnie to, czego chciała, co było niekoniecznie dobrym czynnikiem
wpływającym na kształtujący się dopiero jej system wartości. Oczko w głowie
rodziców. Dzieciństwo mogące uchodzić za książkowy przykład idealnego. Niemal.
Żadna zabawka i żadna niania nie jest przecież w stanie zastąpić czegoś, czego
pragnie każdy dorastający maluch. Nawet za cenę marzeń podawanych na tacy. Czy
było warto? Czas pokaże.
Szybko nawiązała kontakt z pewnym rodzeństwem, mieszkającym w okolicy. Jak wiadomo, zawieranie przyjaźni przez naiwne dzieci nigdy nie było wyjątkowo trudnym zadaniem. Kilka lat później dołączył do niech jeszcze jeden chłopak i dwie, wyjątkowe dziewczyny, wspólnie z którymi (mimo wszelkich dzielących ich różnic) stworzyli grupę ufających sobie ludzi. Wbrew wszystkim pozorom ich relacji nie można uznać jednak za zbyt proste. Gdy w grę wchodzą typowo ludzkie odczucia, niczego nie można być pewnym...
Szybko nawiązała kontakt z pewnym rodzeństwem, mieszkającym w okolicy. Jak wiadomo, zawieranie przyjaźni przez naiwne dzieci nigdy nie było wyjątkowo trudnym zadaniem. Kilka lat później dołączył do niech jeszcze jeden chłopak i dwie, wyjątkowe dziewczyny, wspólnie z którymi (mimo wszelkich dzielących ich różnic) stworzyli grupę ufających sobie ludzi. Wbrew wszystkim pozorom ich relacji nie można uznać jednak za zbyt proste. Gdy w grę wchodzą typowo ludzkie odczucia, niczego nie można być pewnym...
Dodatkowo:
+ panicznie boi się pajacyków
+ ma słabość do gorzkiej czekolady
+ od zawsze czuła pociąg do wszelkich staroci
+ planuje zerwać z nałogiem palenia
+ jej ulubioną rzeczą, jest stare lusterko znalezione w jednym z antykwariatów
+ lubi muzykę z pazurem i teksty niosące ze sobą drugie dno
+ ma listę rzeczy, które pragnie zrealizować przed śmiercią
+ ponad połowa z nich dotyczy podróży
+ w wolnych chwilach czyta... komiksy. Ale o tym nie póki co absolutnie nikt
+ jej największym lękiem jest strach przed samotnością
+ najbardziej marzy o... spędzeniu całego dnia tak, jak tylko ona zechce.
Ulubione:
Film: Podaj Dalej | Aktor/ka: Robert Downey Jr | Audrey Hepburn | Książka: Sherlock Holmes (seria) | Zespół: Slipknot/ Godsmack/ Bon Jovi | Piosenka: Snuff | Fikcyjna postać: Doktor Watson | Potrawa: sałatka owocowa | Deser: sorbet cytrynowy | Napój: sok truskawkowy | Kolor: zielony | Pora dnia: zmierzch | Pora roku: jesień | Miejsce: las | ...cdn
P O W I Ą Z A N I A || I N N E || O P O W I A D A N I A
Ostatnia aktualizacja: 29.05.2012 godzina: 22:05
__________________________________________________________________
Witam wszystkich serdecznie, mam nadzieję, że nikomu nie będę tutaj wadziła. Długo wahałam się, czy aby na pewno przejęcie postaci Megan nie wykroczy poza moje możliwości, ale w końcu postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Bez ryzyka nie ma zabawy, czyż nie? Na wątki jestem chętna, oczywiście. Lubię i te długie i te krótkie, choć uśmiecham się tylko na widok tych pierwszych ;)
Wyznaję zasadę: "Jak Kuba Bogu...". Napiszesz 5 zdań, ja zrobię to samo. Prześlesz 20, odpłacę się równie rozwiniętą odpowiedzią. Zdarza mi się odpisywać w naprawdę dziwnej kolejności, ale NIGDY nikogo nie pomijam, więc spokojnie. Za wszelkie błędy gorąco przepraszam - jestem tylko człowiekiem.
+ Wizerunku użyczyła Emma Roberts
Pozdrawiam!
[ A ja bym chciała wątek, tylko nie mam pomysłu, mogę na Ciebie liczyć? ;> ]
OdpowiedzUsuń[Czemu nie ma w karcie nic o tak ważnym elemencie jak trójkąt Meg-Nate-Jasmine? :<]
OdpowiedzUsuń[Spokojna głowa - dopiero wdrażam się w temat, a karta i tak poprawiana będzie zapewne jeszcze niezliczoną ilość razy :)]
Usuń[No hej, skoro już jesteśmy w tej samej "grupce", to może jakiś wątek? ;D]
OdpowiedzUsuń[I ja również proponuję wątek. :D]
OdpowiedzUsuń[Myślę, że trzecia opcja byłaby najciekawsza ;) Mam tu na myśli okoliczności po meczowe ;)]
OdpowiedzUsuń[No to nie wiem...może jakieś ognisko, impreza albo po prostu szkolna stołówka?]
OdpowiedzUsuńChaos absolutny był określeniem w stu procentach idealnym na takową okazję. Faktycznie, młodzi ludzie odnosząc taką viktorię, musieli głośno, hucznie, radośnie i mocno zakrapianie to uczcić. I tak właśnie miało być tym razem. Nathaniel jako król strzelców, który zdobył trzy z czterech bramek swojej drużyny w tym meczu, w tym ostatnią decydującą o wyniku, niemal na rękach został wniesiony do szatni. Czuł że tej nocy impreza będzie wspaniała, a on sam nie będzie mógł odgonić się od wdzięcznych cheerleaderek, które dzielnie ich dopingowały. Wziął naprawdę długi, zimny prysznic i nim się spostrzegł w szatni został sam. W sumie nie przeszkadzało mu to. W ciszy zebrał swoje rzeczy i już miał wychodzić, gdy w pomieszczeniu obok, a właściwie to w szatni dziewcząt dostrzegł rozbawione chichoty. Ostrożnie wśliznął się do środka i obserwował przebierające się dziewczyny, a one najwyraźniej tylko udawały, że go nie widzą bo chłopak jakoś specjalnie nie krył się ze swoją obecnością. Nie mnie po chwili wycofał się nieco, gdy grupka opuszczała szatnię, wtedy też usłyszał kroki i gdy wyjrzał zza szafek dostrzegł Megan, owiniętą jedynie białym puchowym ręcznikiem z mokrymi włosami opadającymi na zgrabne ramiona. Cicho zakradł się w jej kierunku i stanął za nią układając dłonie na jej biodrach. Nosem przesunął po jej ramieniu aż do szyi.
OdpowiedzUsuń- Ładnie pachniesz – wyszeptał jej do ucha.
Oparł się o jedną z szafek uważnie obserwując Megan. Więc jednak się mylili co do niej, a szkoda. Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni, słuchając uważnie jej słów, nawet uśmiechnął się gdy rzuciła tą nieco kąśliwą uwagę dotyczącą bramek.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie, nie pomyliłem szatni – odparł spokojnie. – Po prostu pomyślałem, że zaczekam na Ciebie i pójdziemy razem na imprezę, no chyba że masz inne plany… to już sobie idę – odwrócił się na pięcie, kierując się powoli w stronę drzwi. W sumie jeszcze był czas, mógł wyjść wsiąść w samochód i złapać jakąś dziewczynę, ale miał ochotę właśnie na jej towarzystwo co nie było dziwne, gdyż przyjaźnili się od dawna.
- Miłego wieczoru – rzucił jeszcze mimochodem, tak jakby jej ewentualna odmowa nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Chociaż…wróć! Bo ta odmowa nie wywarłaby na nim wrażenia. Nie przejmował się takim czymś, nie teraz. Wyznawał niezbyt pochlebną zasadę – jak nie ta, to inna.
Ona także miała dość nerwowy dzień, szczególnie spowodowany niezapowiedzianymi kartkówkami na każdej lekcji, które rzecz jasna poszły jej beznadziejnie, bo ostatnio kompletnie odpuściła sobie naukę. Oprócz tego jednak nie zaliczyła żadnej nieprzyjemnej sytuacji w sferze towarzyskiej, toteż na przerwach była dość wyluzowana.
OdpowiedzUsuńZresztą nawet gdy nie była spokojna, po prostu czekała aż to minie w milczeniu. No dobra, czasem bluzgała, ale to tylko w ekstremalnych sytuacjach.
Kiedy stała w kolejce na stołówce szkolnej, tuż obok usłyszała huk uderzającej o stół tacy, a zaraz potem jej oczom ukazała się zirytowana Megan. Uśmiechnęła się, po części dlatego, że cieszyła się na widok przyjaciółki i po części by dodać jej otuchy, bo na pierwszy rzut oka było widać, że to nie był najlepszy dzień życia panny Harris.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem - mruknęła, spoglądając na jedzenie spoczywające na podłodze. Kobieta w siatce na głowie zawołała ją niecierpliwie zza lady, by ta wybrała sobie coś do jedzenia. Gdy Lena miała już sałatkę, jakieś mięso i sok pomarańczowy, spojrzała na swoją towarzyszkę. Po chwili usiadły przy swoim stoliku. Tak, swoim. Bo Meg była na tyle wpływowa, że nikt nie ośmielił się zająć jej miejsca, by przypadkiem jej się nie narazić. W ten sposób, zawsze miały miejsce, w przeciwieństwie do połowy szkoły.
Gdy usiadła, wbiła widelec w sałatę i spojrzała na dziewczynę.
-No to opowiadaj co się u ciebie dzisiaj ciekawego i nieciekawego wydarzyło.
Domyślał się, że Megan zatrzyma go nim on zdąży doliczyć do dziesięciu, zawsze tak było. Odwrócił się więc na pięcie i wrócił do miejsca, przy którym stał wcześniej. Usiadł na ławeczce przy szafkach i oparł łokcie o swoje kolana. Nie był cierpliwy, ale czasami poświęcał się dla przyjaciół, bo przecież dla nich było warto.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę tyle czasu zajmie Ci ubranie się i wysuszenie włosów? – zapytał z niedowierzaniem i wywrócił oczyma, jednak widząc jej poważną minę w stylu „to i tak szybko”, uniósł ręce w geście poddania się i już więcej się nie odezwał, a przynajmniej do momentu w którym Megan stawiła się przed nim zwarta i gotowa do wyjścia. A tak nawiasem mówiąc, prezentowała się całkiem dobrze, chociaż…ona tak prezentowała się praktycznie za każdym razem gdy miał okazję na nią spojrzeć. Przesunął taksującym spojrzeniem granatowych tęczówek po jej sylwetce i zaproponował swoje ramię, gdy wychodzili z szatni.
- Mademoiselle… - uśmiechnął się rozbrajająco.
[Myślę, że one za sobą nie przepadają. Zważywszy na fakt, że podkochują się w jednym facecie. Megan może traktować Jas, jako potencjalną konkurentkę. :D Stąd też nie wiem... może jakieś spontaniczne spotkanie? W szkole, parku? Sama również nie mam ostatnio weny. ;)]
OdpowiedzUsuńNathaniel podzielał jej zdanie. Zdecydowanie zasłużyli na swego rodzaju nagrodę, którą w tym wypadku miała być szampańska, mocno zakrapiana zabawa do białego rana, na której miałoby nie zabraknąć szaleństw, tańców na stołach, przelotnych romansów i śmiechu. Uśmiechnął się w jej stronę w taki sposób jak zawsze i skinął delikatnie głową. Jego oczy jaśniały tajemniczym blaskiem, a przystojna twarz rozjaśniona była radością. Tak, nic tak nie cieszyło Williamsa jak wygrana i skopanie tyłków przeciwnikom. W końcu opuścili budynek i znaleźli się na słabo oświetlonym parkingu, na którym znajdował się tylko jeden samochód, a było to czarne audi chłopaka. Otworzył drzwi przed Megan, a sam zajął miejsce za kierownicą. Cóż, najwyżej auto odbierze jego ojciec. Odpalił silnik, a terenowy samochód zamruczał jak dziki kot, po czym ruszył w stronę klubu, w którym tego dnia miała odbyć się impreza.
OdpowiedzUsuń- Jesteś pewna, że chcesz się napić czegoś mocnego? – zapytał rozbawiony, zerkając na nią kątem oka. W sumie miał w samochodzie pewien specyficzny trunek, ale nie był przekonany co do tego czy picie go teraz byłoby dobrym pomysłem.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Witam ;) Jako, że nasze postacie są w tej samej paczce, proponuję jakiś wątek, co o tym sądzisz? Może jakiś wspólny wypad? Możemy też założyć, że oboje świetnie się dogadują, bo są "pozytywnie kopnięci" :>]
OdpowiedzUsuńWilliams zerknął na nią jeszcze raz nim zjechał w ulicę na której znajdował się strzeżony parking. Odstawił samochód, opłacił jego postój stróżowi siedzącemu w budce po czym wyjął z bagażnika tajemniczą butelkę z zieloną zawartością. Hapsburg XS Super Strenght – bułgarski absynt sprowadzony specjalnie dla Nathaniela. Chłopak zerknął na swoją towarzyszkę z rozbawieniem, sam już kiedyś to pił, ale nie był pewien czy i ona próbowała.
OdpowiedzUsuń- Chodźmy do środka, bo nie mam ze sobą ani szklanek, ani łyżek ani nawet cukru – zaśmiał się i wrzucił butelkę to plecaka, który przerzucił sobie przez ramię, po czym poprowadził swą towarzyszkę do klubu. Włascicielem klubu był znajomy Nate, który zapewnił mu to czego chłopak potrzebował i udostępnił jeden z oddalonych trochę boksów. Nathaniel usiadł naprzeciwko Megan i zajął się przygotowaniem drinka. Ustawił dwie szklanki, a na nich specyficzne łyżki, na każdej z nich ułożył po kostce cukru, po czym powoli polewał absynt tak by nasączyć również kostki cukru. Gdy uznał że alkoholu jest wystarczająco dużo podpalił kostki cukru by ten jak najszybciej się stopił, po wszystkim dolał do wszystkiego wody i rozmieszał. Tak przygotowany drink podał dziewczynie.
- To trzeba wypić szybko bo może być gorzkawe – zaśmiał się i uniósł swoją szklankę ku wargom. – Raz…dwa… - uśmiechnął się łobuzersko przechylając szklankę. – Trzy…
Pamiętał pierwszy raz, gdy miał do czynienia z tym trunkiem. Osobiście był niezbyt przychylnie nastawiony, a już zwłaszcza słysząc jak wysoko procentowy jest to napój i co może wywołać. Halucynacje nie należały do zjawisk, które chciał doświadczyć, ale okazało się to tylko bajką. Nie mniej kilka takich drinków wystarczyło by poskładać rosłego Nathaniela mimo iż ten nie miał przecież aż tak słabej głowy. Musieli uważać.
OdpowiedzUsuń- To Jezu czy Nate? – zażartował opierając się łokciami o blat stolika, nie odrywając wzroku od swej towarzyski. – Zdecyduj się, kobieto – mrugnął do niej i na nowo zabrał się za przyrządzanie drinków. – Swoją drogą czy ja już Ci mówiłem o skutkach ubocznych picia Zielonej Wróżki? – zagadnął unosząc delikatnie brew ku górze, gdy kostki cukru znów zapłonęły, powoli roztapiając cukier do trunku.
- W samych szpilkach? – upewnił się i zmierzył ją uważnym spojrzeniem, a jego usta wygięły się w rozmarzonym uśmiechu. – Chciałbym – zaśmiał się i przysunął jej szklankę, aby mogli szybko wypić kolejnego drinka gdy ten będzie gotowy. Cukier roztopił się całkowicie i para mogła znowu szybko wypić kolejną dawkę tego nieczęsto spotykanego, ale naprawdę niesamowitego alkoholu. – Podobno może działać halucynogennie – zaczął próbując być poważnym za wszelką cenę. – Jest to napój wysoko alkoholowy, znajduje się w nim 60 do 90 procent alkoholu, w zależności od marki – mówił nadal iście formalnym tonem. – Może wywołać konwulsje i przy częstym stosowaniu uszkodzić układ nerwowy – wyszczerzył się głupkowato. – Ale nas to nie dotyczy, my jesteśmy młodzi, piękni i nie pijemy tego zbyt często więc… - uniósł szklankę ku górze i stuknął w jej. – Za nas – zadecydował. – Obyśmy szybko się upili, przetańczyli całą noc, a później… spali na plaży – znowu się zaśmiał.
OdpowiedzUsuń- I nigdy nie dowie się, że zamiast setki podręczników towarzyszył Ci przystojny kolega – mrugnął w jej kierunku odsuwając na chwilę butelkę. Tak, nie mogli tak szybko tego wypić, bo całą zabawę diabli by wzięli i musieliby zadowolić się snem z głową na blacie stolika zamiast kąpieli w oceanie w świetle księżyca. Nagle Nate wpadł na świetny pomysł. Przywołał kolegę, który miał przypilnować jakże ważnego elementu ich zabawy by nikt go nie podwędził, a sam podniósł się łaskawie z sofy i wyciągnął rękę w stronę Megan.
OdpowiedzUsuń- Zatańcz ze mną – zawołał przekrzykując muzykę, która nagle rozbrzmiała w całym klubie. Ludzie tańczyli dosłownie wszędzie. Na stolikach, na parkiecie, w klatkach ustawionych przy stanowisku DJ’a i w wielu innych ciekawych miejscach jak barek chociażby. Nathaniel pił najmocniejszy trunek jaki mieli w tym klubie, a mimo to nie był w takim stanie jak połowa tych pustych panienek, które już bez najmniejszego problemu pozwoliłyby się zaciągnąć do łazienki i wykorzystać. Pokręcił delikatnie głową z politowaniem. Nie lubił zbyt łatwo zdobywać, to odbierało całą przyjemność, chociaż…czasami był koniecznością.
- Mnie się nie odmawia – dodał widząc zawahanie Meg.
Właśnie wracała ze szpitala, gdzie była wolontariuszką. Funkcja ta sprawiała jej niezwykłą satysfakcję. Nie dość, że mogła pomagać potrzebującym dzieciom, to jeszcze czuła się spełniona, jako człowiek. Zamiast tracić czas na imprezy, ona wspierała swoje młodsze koleżanki w chorobie. Była dla nich czymś w rodzaju starszej siostry, która wysłucha i poczyta bajkę. Często zastanawiała się także, dlaczego świat był taki niesprawiedliwy. Kiedy ona tryskała zdrowiem i energią, maluchy te walczyły o życie. Potrząsnęła lekko głową, skręcając w kolejną ulicę. Kompletnie zamyślona, a jednocześnie rozżalona nie zwracała uwagi na otaczającą ją rzeczywistość. Była przecież taka piękna pogoda…
OdpowiedzUsuńWtedy zauważyła, a w zasadzie usłyszała Megan. Megan, którą zachwycali się wszyscy, a zwłaszcza Nate. Przy niej Jasmine była po prostu niewidoczna, szara i przede wszystkim nic nie znacząca. Czyżby szatynką kierowała zazdrość? Nie zaprzeczała… Wielokrotnie towarzyszyło jej charakterystyczne ukłucie w sercu.
-Cześć- odezwała się wreszcie, zatrzymując się- Nie mam chyba ochoty na imprezy.. Może Nate z tobą pójdzie?- dodała szybko, spoglądając na nią uważnie.
[Nie wylogowałam się. xD Jasmine, rzecz jasna. :)]
UsuńPodobno absynt pobudzał umysł, sprawiał że człowiek używał tych części mózgu, które zwykle tkwiły odłogiem zupełnie nieprzydatne do niczego. On sam nie miał pojęcia czy to prawda czy też mit, co prawda czuł się inaczej niż po zwyczajnym alkoholu, lepiej, ale to nie zmieniało faktu, że był już w stanie wskazującym na wyraźne spożycie. Bez słowa ruszył za Megan gdzieś w głąb tłumu wirujących par. Pozwolił by muzyka przejęła władze nad jego ciałem, by rytm płynący z głośników zapanował nad ruchami. Uśmiechnął się do niej. Lubił ją i to nie ulegało żadnym wątpliwością, Megan była osobą, której nie potrafił nie lubić, na którą nie potrafił się gniewać i z którą uwielbiał się bawić. Nie marudziła, że jest późno i musi wracać, nie jęczała że jest za głośno. Byli do siebie podobni, równie dobrze potrafili manipulować ludźmi, choć jeśli chodzi o ich samych to jak do tej pory jemu lepiej szło owijanie dziewczyny wokół swojego palca.
OdpowiedzUsuń- Spokojnie, skarbie…po dzisiejszej imprezie będziesz nocami krzyczeć moje imię – zażartował, układając dłoń na jej talii, stojąc bardzo blisko niej, gdy muzyka zmieniła się na coś wolniejszego.
Prawdopodobnie nie było na świecie dziewczyny, która nie doceniłaby wieczoru z Nathanielem. Chłopak potrafił wymyślić niestworzone rzeczy tylko po to by nie było nudno, ale tego wieczoru wystarczył absynt i taniec. Wiedział, że Megan go uwielbia. Nie, to nie było polowanie, nie zamierzał jej wykorzystać, przecież się przyjaźnili. To była niewinnie spędzona impreza, a przynajmniej tak sobie to tłumaczył albo raczej to sobie wmawiał. Chwycił jej dłoń i okręcił ją dookoła własnej osi, po czym ułożył dłoń na jej plecach i przechylił ją lekko do tyłu, pochylając się nad nią tak, że niemal stykali się nosami. Parę dziewczyn tańczących nieopodal jęknęło z zazdrości. Nate nie usłyszał, nie zwrócił uwagi. Świetnie bawił się z Megan i tak miało zostać.
OdpowiedzUsuń- Sugerujesz, że na to nie zasługuję? – zapytał prowokującym tonem. – Mam Ci udowodnić, że potrafię doprowadzić Cię do krzyku? – jego brew uniosła się delikatnie ku górze. To miało być wyzwanie. Rękawica została rzucona, teraz tylko pytanie czy Megan ją podniesie, przyjmując zadanie.
[Idzie Ci świetnie, bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz i...no, Megan jest naprawdę w porządku :D]
OdpowiedzUsuń-Nie wiem po cholerę komu historia, ale mimo wszystko wydaje mi się, że z uzyskaniem dwójki nie powinnaś mieć aż takiego problemu. Pouczysz się trochę, albo zrobisz jakąś dobrą ściągę i dasz radę - oznajmiła. - A teraz wdech, wydech...Czas coś zjeść - uśmiechnęła się szeroko i rozejrzała wokoło. W tej szkole było tyle dziwnych ludzi. Na przykład dzisiaj wchodząc do toalety zobaczyła, że jedna przestraszona dziewczyna je drugie śniadanie siedząc na sedesie. Nie wiedziała kto jej dokuczył do tego stopnia, żeby aż tak się bała, ale liczyła na to, że wkrótce skończy, bo takie akcje były przegięciem. Pocieszyła ją chwilę, ale niewiele to pomogło, więc po prostu sobie poszła. Co miała zrobić? Nie jest nauczycielką, psychologiem i nawet jej nie zna. Spojrzała na Meg. Ona, owszem, była czasami niezłą zołzą, ale to raczej nie była jej sprawka. Szczególnie, że Lena ani razu nie słyszała, żeby właśnie o tamtej dziewczynie cokolwiek mówiła. Zresztą to nie jej sprawa.
Zabrała się za jedzenie. Sałatka była naprawdę smaczna. Co było generalnie dość dziwne, w ich stołówce większość dań było jadalnych. Jak czasem słuchała opowieści znajomych z innych szkół o tym co im tam podają, o mało jej się nie zbierało na wymioty. A nie była specjalnie wybredna.
-Swoją drogą jak tam ci idzie z Nate'm? - spytała, spoglądając na nią i wsuwając do ust kawałek pomidora z fetą.
Stracić? Na towarzystwie Williamsa, no…chyba że mowa o James’ie, nie można było stracić. Chłopak był przezabawny, kreatywny i troskliwy. Potrafił idealnie zająć się damą, która spędzała z nim wieczór i to w dwojaki sposób. Teraz miał doprowadzić swą towarzyszkę do krzyku. To nie było takie trudne jak się można było spodziewać. Pewnie ktoś słyszący całą tą rozmowę doszedłby do wniosku, że Nate ma zamiar przespać się z blondynką, ale nie o tym myślał chłopak wypowiadając swoją kwestię. No może gdzieś tam krył się ten podtekst, ale przecież oboje byli w stanie wskazującym na spożycie, to byłoby zbyt łatwe. Nie tak zdobywa dziewczyny. Chwycił delikatnie jej rękę i po jeszcze dwóch piosenkach poprowadził ją do stolika. Wziął butelkę z absyntem oraz resztę potrzebną do robienia drinków, po czym wyprowadził Megan na parking.
OdpowiedzUsuń- Wsiadaj – zadecydował gdy wrzucił już rzeczy do samochodu. To był głupi pomysł, ale Nate był świetnym kierowcą i niejednokrotnie jeździł pijany. Niektórzy twierdzili że jeździł lepiej niż po trzeźwemu.
Bez słowa, ale uśmiechnięty wyjechał z parkingu i skierował się w stronę niezbyt uczęszczanych, ale krętych i niebezpiecznych dróg. Licznik samochodu wskazywał naprawdę duże prędkości, a ten nie zwracał na to uwagi.
Nathaniel był w swoim żywiole. Szybkość była tym co ukochał sobie najbardziej zaraz za piłką nożną. Zielona Wróżka jednak sprawiła, że czuł się znacznie pewniej niż powinien na nieoświetlonej, krętej drodze na której mogły pojawić się jakieś zwierzęta. Nie wyhamowałby, nie ma takiej opcji. Jechał zbyt szybko trzymając kierownicę tylko jedną ręką, druga spoczywała na biegach, które umiejętnie zmieniał co chwila. Licznik wariował. Raz wskazówka przesuwała się w stronę wysokich prędkości, to znowu w stronę tych niższych. W pewnej chwili przed nimi pojawił się ostry zakręt, oznaczony czerwonobiałymi znakami. Chłopak zerknął przelotnie na dziewczynę, a już po chwili dodał gazu. Jego ręka spoczęła na dźwigni hamulca ręcznego, który zaciągnął na samym zakręcie. Samochód obrócił się z piskiem opon i szumem żwiru uciekającego spod kół dokładnie o 360 stopni, w dodatku miało się wrażenie, że jego bok unosi się lekko jakby samochód miał przefikołkować. Dookoła unosił się kurz, tak że nic nie można było zobaczyć. Sam Nathaniel czuł przyspieszone uderzenie swojego serca.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na nią i przez moment powstrzymywała się od śmiechu. Pamiętała jak ona miała problemy z normalnym rozmawianiem z Adamem, zanim jeszcze byli razem. Próbowała zdusić w sobie te wszystkie uczucia, które ją do niego ciągnęły. Jednocześnie się tego wszystkiego bała i pragnęła. Teraz patrzy na to, jakby była to jakaś wyjątkowo odległa przeszłość.
OdpowiedzUsuńTymczasem jak pomyślała o Nejcie i jego głupich żartach, które tak ją bawiły i o tym jakim nieskomplikowanym jest stworzeniem, zdała sobie sprawę, że nie wyobraża sobie, by kiedykolwiek, tak jak Megan (najpewniejsza siebie osoba jaką zna) czuć się przy nim nieswojo. Po prostu się nie da i już.
-Nie wyobrażam sobie ciebie w takiej sytuacji jak to opisujesz, więc podejrzewam, że trochę wyolbrzymiasz. No błagam, jesteś Meg Harris. Musisz się wziąć w garść i zachowywać jak zawsze! - powiedziała z nieco przesadnym zaangażowaniem. - Chociaż prawdą jest, że nawet jak go nie ma w pobliżu, a ja o nim tylko wspomniałam, wyglądałaś jakbyś miała, brzydko mówiąc, popuścić w gacie - zaśmiała się cicho. - Ale to są właśnie uroki...takiego stanu.
Nie powiedziała tego. Nie powiedziała miłości, zakochania. Unikała tych słów jak ognia. Nie wiedziała dlaczego aż tak obawiała się poważnych zobowiązań, ale póki co ciężko jej było coś z tym zrobić.
- Meg, przecież nie jestem aż takim idiotą żeby zrobić Ci krzywdę – wyciągnął rękę i ułożył ją na jej kolanie, patrząc na nią uważnie. Dobra, może trochę przesadził, przestraszył ją, ale przecież taki był jego cel. Miała krzyczeć i krzyknęła. Może wygrał, ale jego satysfakcja ulotniła się nim na dobre zaczął się cieszyć. Zabrał rękę i odpalił samochód z zamiarem powrotu do klubu, ale widząc nadjeżdżający z tamtej strony wóz policyjny szybko ruszył w przeciwnym kierunku. Znowu wcisnął gaz do dechy by uciec i udało się bez żadnego problemu. Po kilkunastu minutach, podczas których jedynym odgłosem jaki było słychać to silnik i piosenki lecące z radia, samochód zatrzymał się na parkingu nieopodal plaży. O tej porze była całkowicie opuszczona. Nate wysiadł, wyjął z bagażnika dwa koce, wrzucił je do plecaka zabrał też butelkę z absyntem i resztę rzeczy, po czym podszedł do drzwi od strony pasażera i pomógł Megan wyjść z wozu. Podał jej rękę i poprowadził ją w ciszy na plażę.
OdpowiedzUsuń- Jesteś zła? – zapytał po chwili, zerkając na nią z góry. Dobra, może trochę przesadził i powinien przeprosić, ale „przepraszam” bardzo rzadko i ciężko przechodziło mu przez gardło.
Odetchnął z wyraźną ulgą słysząc jej odpowiedź, a na jego ustach momentalnie pojawił się urokliwy uśmiech. Zrzucił z ramienia plecak i wyjął koc, który rozłożył pod skalną ścianą o którą mogli się oprzeć. Wyciągnął również drugi koc, ale na razie odłożył go na bok w razie gdyby zmarzli. Ostatnią rzeczą którą wyciągnął była butelka absyntu, dwie szklanki, dwie łyżeczki i pudełeczko cukru w kostkach. Usiadł pod skalną ścianą i oparł się o nią, po czym poklepał miejsce obok siebie.
OdpowiedzUsuń- Choć, odegrasz się innym razem – uśmiechnął się w jej kierunku, tworząc kolejnego drinka, gdyż przez tą całą adrenalinę w samochodzie miał wrażenie że wszystkie promile z niego uleciały, a tak przecież być nie mogło. Wsłuchując się w szum fal podał jej szklankę. – Lubię Cię Meg – powiedział patrząc na nią z powagą wymalowaną na przystojnej twarzy. – Jesteś inna niż cała reszta, wyjątkowa…unikalna – spojrzał na zawartość swojej szklanki, po czym przechylił ją i wypił cały trunek.
- Szybki to moje drugie imię – mrugnął do niej, nie przejmując się tym, że nie wzięła go na poważnie. Jego koleżanki rzadko to robiły, rzadko brały do serca jego słowa, gdyż zbyt dobrze go znały i przez to kilka z nich na pewno straciło możliwość bliższego kontaktu z nim. Osobiście nigdy się tym nie przejmował. Prawił komplementy, bo w sumie co mu szkodzi powiedzieć czasem coś miłego, a przecież to tylko i wyłącznie wychodzi mu na korzyść. Odłożył szklankę na bok i oparł się o ściankę zamykając na moment oczy, po czym na oślep przyciągnął do siebie Megan, przytulając ją. Niby ot tak zwykły przyjacielski gest, a jednak coś znaczył. Wtulił nos w jej włosy. Cały ten dzień był męczący i najchętniej już mógłby pójść spać, ale nie wypadało. Przecież on, król imprezy i TEN Nathaniel, nie może ot tak sobie pójść spać. Sen to coś zbyt przyziemnego jak na noc wygrania zawodów sportowych. Nawet dla takiego śpiocha jak on.
OdpowiedzUsuń- To co? Kąpiel w oceanie? – wymruczał do jej ucha.
- Nie pozwolę Ci zginąć – szepnął do niej i po prostu zaczął się rozbierać. Powoli zrzucał z siebie buty, skarpetki, spodenki i koszulkę, które miał na sobie. Od razu odłożył wszystko na koc i pozostając w samych bokserkach ruszył za nią chwytając jej drobne dłonie. To była piękna noc. Niebo usiane było milionem błyszczących jak diamenty gwiazd, ale największym źródłem światła był księżyc w pełni. Nate zbliżył się do brzegu, czując jak ciepła woda uderza w jego nogi i uśmiechnął się. To był diabelski uśmiech. Porwał Megan w ramiona i od razu rzucił się na głęboką wodę. Oddalił się naprawdę daleko od brzegu, tak że ledwo czuł grunt pod nogami. Megan pewnie już dawno by go straciła. Po chwili zsunął ją ze swoich rąk. Sam stracił już grunt pod nogami. Fale nie były zbyt wielkie, właściwie było aż za spokojnie. A oni unosili się na wodzie, spoglądając na siebie. Nate uśmiechnął się lekko i chlapnął delikatnie wodą w swoją towarzyszkę.
OdpowiedzUsuńPrzepłynął kawałek, by po chwili zatrzymać się nieopodal niej. Jego granatowe tęczówki przeszywały uważnie taflę krystalicznie czystej wody, która dzięki jasnej nocy i promieniom księżyca rozświetlała to, co znajdowało się pod nimi. Czyli jakąś część rafy lub czegoś podobnego, gdzie znajdowało się naprawdę dużo ciekawych stworzeń. Nate w pewnym momencie po prostu zanurkował i popłynął na dno, gdzie znajdowały się jakieś muszle, skorupiaki i pływały kolorowe rybki. Uśmiechnął się sam do siebie i wypłynął na powierzchnie ochlapując przy okazji dziewczynę, gdy z impetem wyskoczył na powierzchnię.
OdpowiedzUsuń- Tam jest świetnie! – zaśmiał się. – Jeśli tutaj jest tak ładnie to musimy kiedyś wypożyczyć butle z tlenem i ponurkować gdzieś na rafie żeby obejrzeć te kolorowe cuda – uśmiechnął się podpływając bliżej niej. Zupełnie niespecjalnie otarł się o jej nogi i obok, a później już bardziej świadomie oparł nos o jej ramię.
Prawdę mówiąc po jej słowach spodziewał się czegoś zupełnie innego, toteż ani drgnął zupełnie nieświadom jej niecnych zamiarów, ale czując wodę momentalnie przybrał na twarz groźny wyraz. Jego mina mówiła coś w stylu „Zginiesz marnie!”. Starł więc najpierw ze swoich oczu krople słonej wody, które zamazały mu obraz przed oczyma, po czym rzucił się w pościg za dziewczyną, która zdążyła kawałek odpłynąć, jakby spodziewała się, że Nate będzie próbował się zrewanżować. Nim jednak do niej dopłynął zanurkował pod wodę i będąc tuż nad nią pociągnął ją za nogę pod powierzchnię wody i to tak głęboko, że w pewnej chwili była odwrócona twarzą do niego. Uśmiechnął się będąc całkowicie świadom iż dziewczyna doskonale go widzi, po czym bez skrępowania objął ją mocno w talii i pochylił się w jej stronę dotykając nosem jej nosa. Powoli wynurzali się pod wpływem siły wyparcia wody, ale nim to nastąpiło usta Nathaniela musnęły delikatnie jej wargi.
OdpowiedzUsuńI wypłynęli na powierzchnię.
- Rewanż? – uśmiechnął się łobuzersko.
Ciekaw był czy i to zechce pomścić i w jaki sposób to zrobi. Na pewno nie odwzajemniłaby pocałunku. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego właściwie to zrobił, po czym doszedł do wniosku że to musiała być ta przysłowiowa chwila słabości.
Nathaniel jedynie roześmiał się promieniście przepływając parę metrów w stronę plaży. Miała miękkie wargi, idealne do pocałunków, idealne… Rozmyślał sobie pływając w ciepłej wodzie, w końcu jednak znudziła mu się ta kąpiel i odwrócił się w jej kierunku, a widząc zamyślenie wymalowane na jej twarzy, przechylił zabawnie głowę w bok, nie odrywając od niej wzroku. Zastanawiał się o czym teraz myślała, bo na pewno nie o nim. Może był ktoś w jej życiu, a on ot tak pozwolił sobie na głupie gierki. W sumie…nie lubił dzielić się, więc po chwili jego „wyrzuty sumienia” zniknęły, o ile można było tak nazwać jedną myśl.
OdpowiedzUsuń- Megan – zawołał, przekrzykując szum fal. – Mamy Wróżkę do dokończenia – machnął ręką w jej stronę i złapał ją za rękę ciągnąc w stronę plaży.
Po chwili byli już na kocu, chłopak znów przyciągnął ją do siebie i okrył ich oboje drugim kocem. Musieli siedzieć wtuleni w siebie by było im ciepło, ale jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Zrobił po kolejnym drinku i dostrzegł, że ten będzie już przed ostatni. Po kolejnym zostaną już tylko z pustą butelką i do połowy opróżnionym pudełeczkiem z cukrem.
On na szczęście mieszkał w takim miejscu, gdzie widać było doskonale i plażę, i ocean, chociaż sam Nathaniel nie doceniał tego widoku, może dlatego że widywał go codziennie od urodzenia. Objął ją mocniej, wdychając zapach wody morskiej zmieszany z zapachem jej szamponu, gdy wtulił nos w jej włosy.
OdpowiedzUsuńAbsynt już działał i to nieźle. Niby otwierał umysł na nowe drogi, ale również otępiał jak to alkohol, nawet trochę sprawiał że chciało się spać. Nate długo wpatrywał się w fale uderzające w brzeg nim dotarł do niego sens słów blondynki.
- Fałsz – odparł bez mrugnięcia, po czym zamyślił się głęboko nad swoim pytaniem. – Dla przyjaciół jesteś w stanie zrobić wszystko? Prawda czy fałsz?
Jego mięśnie automatycznie napięły się, jakby go prąd poraził. Czyli nie tylko on zauważył zmianę jaka zaszła w James’ie jakiś czas temu. Czyli nie musiał już ukrywać, że coś nie gra, mógł po prostu otwarcie z kimś porozmawiać. To w pewien sposób przyniosło mu ulgę, aczkolwiek z drugiej strony nie był do końca przekonany czy powinien mówić o tym z kimś kogo to w sumie nie dotyczy. Miał wrażenie jakby to była sprawa rodzinna, a mimo to pokiwał lekko głową.
OdpowiedzUsuń- Prawda – przytaknął, pogrążając się dalej w swoich rozmyśleniach na temat brata i jego problemów z narkotykami. To już nie były tylko zwykłe domysły, on już to widział, a James nie próbował się przed nim kryć. I żadne próby perswazji nie działały, każdy plan palił na panewce, bo on w sumie chyba nawet nie chciał żadnej pomocy. Ignorował wyciągnięte w jego stronę dłonie i jak gdyby nigdy nic dalej pogrążał się w tym bagnie do którego się wpakował. – Co wiesz na temat tych problemów? – zapytał przerywając zabawę. W sumie, do niej mogą wrócić a druga taka okazja by w spokoju omówić ten problem mogłaby się już nie nadarzyć.
- On bierze – rzucił jakby od niechcenia, po czym potarł dłońmi swoją twarz. Nagle wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż był przed chwilą. Jakby sama myśl o tym, rozmowa, sprawiała mu wysiłek. Westchnął głośno i spojrzał na Megan uważnie, chciał zobaczyć jej reakcję, reakcję na to że ten „najrozważniejszy z nich” na własne życzenie zszedł na najgorsze dno na jakie zejść mógł. – Ostatnio widziałem jak podjechał pod jedno z tych obskurnych osiedli, gdzie mieszkają sami tacy…ćpuni – zagryzł lekko dolną wargę. – Jechałem za nim, chciałem być pewny – dodał dla usprawiedliwienia. – Widziałem jak jakaś laska podaje mu woreczek z białą zawartością. Kokaina – uzupełnił, by wszystko było jasne.
OdpowiedzUsuńRozumiałby, gdyby James od czasu do czasu zapalił skręta, ale sięgając po twarde narkotyki sięgnął po ostateczność. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że on nie miał zamiaru przestać.
- Tłumaczy to tak…że jemu ciężko byłoby to rzucić tak, jak mnie papierosy, dziewczyny czy piłkę – pokręcił głową z niedowierzaniem.
Zaśmiała się, ale w tym śmiechu nie było słychać nic entuzjastycznego.
OdpowiedzUsuń-To zabawne, że wszyscy tak myślą oprócz mnie - skrzywiła się i wsunęła do ust kilka liści sałaty, by przeżuwając dać sobie trochę czasu do namysłu, co by mogła powiedzieć. Bo jak już zaczęła mówić, nie mogła tak po prostu zmienić temat. Meg by jej nie odpuściła. - Ostatnio prawie w ogóle się nie widujemy. Kompletnie, jakbyśmy nie byli razem, jakby gdzieś wyjechał. To też po części moja wina, bo byłam dość zajęta. Ale jego też. Czuję się...-zamilkła na chwilę, rozejrzała się po stołówce. Nie chciała tego mówić, ale nie było na to innego określenia. - samotna. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Bo niby on gdzieś tam jest, ale z drugiej strony ile mam na niego czekać? Jestem kompletnie rozbita.
Z całej siły w brzuch? Nate czuł się tak za każdym razem, gdy widział brata, przynajmniej odkąd dowiedział się całej prawdy. Nigdy nie odczuwał jakiś specjalnych więzi, częściej kłócili się niż dobrze dogadywali, ale w takich sytuacjach jak ta, odzywała się troska. Nathaniel rzadko pokazywał swoje uczucia, ale gdy już to robił, to nie było żadnych wątpliwości co czuje do danej osoby i jak wiele jest w stanie poświęcić by ta osoba była szczęśliwa i bezpieczna. Pewnie nigdy by się do tego nie przyznał, a gdyby ktoś zapytał wypierał by się tego, taki już był. Więc pomóc bratu chciał w sposób, w który nie musiałby ingerowałby osobiście. Chciał zapłacić jego dilerce za to by nie dostarczała mu towaru, ta jednak nie wyraziła na to zgody i kazała mu odejść.
OdpowiedzUsuń- Wiem, że to nie jest to samo – przytaknął. – Wiem, ale on chyba nie rozumie różnicy, nie wie że to co robi jest złe, a to co robię ja… - zamknął się na chwilę. – Dobra, może to też jest trochę złe, a przynajmniej to jak zdarza mi się traktować niektóre z dziewczyn, no ale na boga, to mnie ani nikogo innego nie zabija – westchnął głośno. – A jego powód? Powodem jest nauka, a przynajmniej tak mi się wydaje. Czasami zamiast spać wciągnie to świństwo i dalej może bez problemu osiągać wysokie wyniki na wszystkich testach – zagryzł lekko dolną wargę. – Z czasem po prostu się uzależnił, ale nie chce dopuścić do siebie takiej myśli.
Nathaniel mimo iż zazwyczaj zachowywał się tak, jakby nikt i nic go nie obchodziło był bardzo bystrym chłopakiem. W mig zauważał pewne zależności. No…oprócz tej istotnej dotyczącej jego samego, Megan czy Jasmine.
[Hmm. Aaron miałby nie znać jednej ze szkolnych cheerleaderek? Masz racje, to jest niemożliwe! Oczywiście, jakieś relacje trzeba ustalić.
OdpowiedzUsuńWolisz, żeby byli czymś bardziej w stronę bezgranicznie ufającego sobie na wzajem rodzeństwa, gdzie to Meg będzie się wściekać na Miśka za jego nadopiekuńczość, czy parą wariatów, która słynie w szkole z ciągłych wygłupów i żartów, jak na przykład zrzucanie z dachu szkoły baloników z farbą na głowy wychodzących z budynku osób? Albo też może to być relacja bardzo chwiejna, gdzie to na zmianę kłócą się, pocieszają, wyciągają się z kłopotów, denerwują siebie na wzajem, ale jednak tragicznie nudzą się bez siebie. Przy okazji Meg może się w Miśku odrobinę podkochiwać...
od wyboru, do koloru. Co wybierasz? ;DD]
[Okej, mi pasuje. Mam jeszcze jedną uwagę: ze względu na swoje uczulenie Misiek aż wymusza na swoim towarzystwie zakaz palenia tytoniu. A więc Meg, czy tego chce czy nie, musi ograniczyć papierosy. Przynajmniej przy Aaronie ;D I przepraszam, że tak tragicznie piszę, ale ostatnio jakoś mi nie wychodzi ;c]
OdpowiedzUsuńPółfinałowy mecz zbliżał się wielkimi krokami. To właśnie dlatego Aaron nagle dokręcił śrubę i stanowczo wyostrzył częstotliwość, a przy okazji także nasilenie wysiłku koszykarzy na treningach. Dlaczego? Bo w półfinałach jego zespół miał zagrać z drużyną słynącą z wyrośniętych zawodników i ostrej, czasem aż agresywnej gry na boisku. Fakt, że ktokolwiek zagraża jemu i jego "bandzie" dał mu takiego kopa, że aż postanowił wywalczyć u dyrektora możliwość trenowania o wiele częściej niż zwykle. Jak się jednak okazało, dyrektor wcisnął do jednej sali drużynę cheerleaderek i koszykarzy w jednym czasie.
Standardowa, krótka mowa motywacyjna, rozdzielenie piłek... no i zaczęli ćwiczyć. Aaron dołączył się do chłopaków i trenował z nimi, ale potem postanowił kontrolować sytuację z ławki. Pokrzykiwał na nich, chodząc w te i z powrotem.
Trwało to jakiś czas. Przy okazji oczywiście zauważył, że chłopcy trochę dekoncentrują się przez obecność bardzo ładnej, damskiej drużyny dopingującej. Nikt nic na to nie mógł poradzić. Koniec końców dziewczęta opuściły salę, a ich kapitan nie omieszkał w dalszym ciągu odwracać uwagę graczy od piłki.
Słysząc jej słowa, wykrzywił usta w delikatnym uśmiechu.
- Za bardzo się mnie boją, żeby się buntować.- Odpowiedział, a pewność siebie rozeszła się echem po hali.- Władca powinien mieć władzę nad poddanymi, prawda pani kapitan?- Spytał zerkając na dziewczynę.
Pokręcił energicznie głową, co oznaczało że szczerze wątpi w to, aby rozmowa mogłaby tu w czymś pomóc. Przecież on nawet nie chciał się przyznać do tego że ma problem, a co dopiero spróbować go rozwiązać. Nathaniel ziewnął, obejmując ją mocniej i przyciągając jeszcze bliżej siebie. Miał dość dyskusji na tego typu tematy. Był pod wpływem Zielonej Wróżki i nie miał najmniejszej ochoty drążyć tego tematu. Przecież i tak ta rozmowa na nic miała się im zdać. James był zbyt uparty by posłuchać kogokolwiek, a tym bardziej Megan, która przecież nie mogła się dowiedzieć sama z siebie i wtedy wyszłoby że Nate jej wszystko powiedział.
OdpowiedzUsuń- Odłóżmy ten temat do czasu aż wytrzeźwiejemy – zaproponował niepewnie i podniósł się. Zrobiło się naprawdę chłodno i późno. – Chodźmy do samochodu – tam mogli się przespać chwilę.
-Wiem, że są niedomyślni. Oni wszyscy z Nate'm na czele, ku twojemu nieszczęściu. Ale której części z mojej wypowiedzi nie zrozumiałaś? Nie widziałam się z nim od dawna. Nie mam z nim kontaktu. On sobie gdzieś tam wegetuje. Nie mam jak z nim pogadać - wciągnęła wolno powietrze do płuc, jakby potrzebowała odetchnąć. - Brakuje mi go, ale jestem kompletnie bezradna i pozostaje mi tylko czekać - uniosła wzrok na przyjaciółkę. - Wiesz jak to mówią? Jak stracisz to docenisz. Ale dobra, już nie chce mi się o tym gadać, bo tylko tracę energię i humor.
OdpowiedzUsuńPokroiła mięso i zaczęła jeść lunch. Wypadałoby, w końcu po to przyszła na stołówkę. Żeby się najeść, a nie żeby się nad sobą użalać. Co zresztą nie było w jej stylu.
-To zabawne. Nie ma w tej szkole żadnego normalnego chłopaka. Ani jednego. Jeden znika, drugi ćpa, trzeci nie ogarnia co się wokół niego dzieje, kolejny ma dziewczynę, ale udaje że jest niedostępny dla żadnej, a jeszcze jednego podnieca chrobotanie kolczykiem w języku. No błagam, to jest obleśne.
[Jak mam wenę, to idzie mi lepiej. I szybciej. No i czytałam lepszych ode mnie, więc wiesz ;D]
OdpowiedzUsuńSpojrzał na dziewczynę z góry, bo przecież mimo wszystko był wyższy od niej. Jak i od znacznej większości społeczeństwa.
- Właśnie. Jeszcze trochę.- Zauważył, zerkając na drużynę.- A luzu dostaną, jak wygrają. Teraz trzeba spiąć poślady i wziąć się do roboty.- Co do kwestii "koszykówka" Aaron od zawsze był perfekcjonistą. Wręcz pedantem. I nie zanosiło się na zmiany, na nieszczęście dla zespołu.
Nie znaczy to, że uwagi w stylu tej zasłyszanej teraz od dziewczyny nie są potrzebne. Wręcz przeciwnie! Czasem trzeba mu przypomnieć, że jego koledzy to tylko ludzie i fakt, że Aaron katuje się morderczymi ćwiczeniami, wcale nie znaczy, że może katować innych. Kapitan - psychopata: to jest coś, zdobyć taki przydomek od podwładnych. A McCoy'owi do tego nie jest aż tak daleko.
W końcu dwumetrowy, niewyżyty dowódca zarządził, że jego podopieczni mogą sobie rozegrać towarzyski meczyk.
- Też chcesz zagrać, Meg?- Spytał, zerkając w stronę dziewczyny z jakże zadziornym uśmieszkiem. Był naprawdę ciekaw, czy dziewczyna odważy się na taki wyczyn, czy może jednak będzie wolała kibicować z trybun.
[A potem wszyscy się dziwią, że jednorożce wyginęły... Cieszę się, że komuś podobają się moje wypociny. ;D]
OdpowiedzUsuń- Ja?! Ja się boję?!- Niby się oburzył.- To się okaże!
Jego usta rozciągnęły się w szerokim, może trochę rozbawionym, uśmiechu. Nie ma co, Meg jest po prostu niemożliwa. A może liczyła na taryfę ulgową? Z pewnością nikt jej nie zaatakuje, z obawy przed stratowaniem tej małej istotki...
- No, panowie, chyba nic nie macie przeciw temu, żeby ta panienka z nami zagrała, co?- Spytał osiłków z drużyny.
Dobrano dwóch kapitanów dwóch drużyn. Wyjątkowo jednym z nich nie był Aaron... gdy Misiek został wybrany, złapał blondynkę za rękę i pociągnął ją lekko za sobą.
- Ona jest bonusem do mnie.- Poinformował z tryumfalną miną, a chłopcy tylko zagwizdali. Zupełnie, jakby coś sugerowali... mniejsza o to.- Chcesz grać normalnie, czy mam cię wziąć na barana, żebyś sięgnęła do kosza?- Spytał zadziornie, zwracając się już do dziewczyny.
[humm.. coraz krócej piszę.]
OdpowiedzUsuń[Też racja, ale przeraża mnie moja zwięzłość, ponieważ zawsze strasznie się rozpisywałam...]
OdpowiedzUsuńRozbawiła go jej reakcja na pytanie. Patrzył na nią z szerokim uśmiechem na ustach.
- Skoro umiesz s k a k a ć to będziesz sobie s k a k a ć do kosza.- Odpowiedział, a głos leciutko drżał od rozbawienia.- Ale moja propozycja nadal jest aktualna.- Dodał po cichu, przechodząc obok niej.
A jego podopieczni patrzyli na niego i blondynkę, a następnie wymieniali porozumiewawcze spojrzenia i uśmieszki. No tak, cali oni. Pewnie zaraz któryś mu się spyta, ile cheerleaderek zdążył zaliczyć w tym sezonie i która jest najlepsza w łóżku... ale czego się spodziewać po popularnych w szkole sportowcach, których życie kręci się wokół jednonocnych, niezobowiązujących przygód łóżkowych? Aaron czasem czół się wśród nich jak odmieniec.
- Taak?- Spytał, wracając wzrokiem na blondynkę.- Moja droga, przecież ty nawet raz nie trafisz do kosza. Nie ma o co się zakładać...- Zakpił sobie, wiedząc aż za dobrze, że właśnie zadarł z morderczym żywiołem. Jak to się mówi: podpuszczał ją. I uwielbiał to robić. Zawsze miała w podobnych sytuacjach wielkie, błyszczące ogniki w oczach, które, kontrastując z jej drobnym ciałkiem, wyglądały wręcz słodko.
[Są tylko przyjaciółmi, czy mogą mieć przebłyski zachowań wybiegających poza koleżeńskie? ;D]
OdpowiedzUsuń- Kochanie, dotychczas byłem jej wierny i wychodziłem na tym lepiej niż inni.- Odparł równie słodkim, jeśli nie słodszym tonem.- Taka moja "męska intuicja".- Dodał z dumą. No bo co? Facetom to już intuicji mieć nie wolno? Nie ma tak dobrze!- Ale jeśli nawet, to co byś chciała dostać?- Zapytał, znacząco poruszając brwiami, co przy okazji wyglądało nadzwyczaj zabawnie.
No i warto wspomnieć, że wyglądało to tak, jakby coś sugerował... drużyna zainteresowała się sytuacją, zasłyszawszy ostatnie zdanie. Bo oto pan Aaron zakłada się z piękną niewiastą, wobec której najwyraźniej ma pewną słabość, a w dodatku proponuje prezent w razie, jeśli to dziewczyna wygra. To zasługuje na uwagę, prawda?
[Obiecuję nie straszyć dyrekcją. :D Chyba, że Lenka przypadkiem się nie wyloguje. :D]
OdpowiedzUsuńCzyżby to wszystko? Meg, która najprawdopodobniej nie lubiła Jasmine od samego początku chciała z nią spędzić czas? Szatynce wydało się to w jednej chwili podejrzane, ale, że była także niesamowicie naiwna postanowiła się zgodzić. Miała nadzieję, że wieczór ten nie będzie dla niej taki przytłaczający, jak ten spędzony w klinice. Co prawda uśmiechała się do dzieciaków, ale to tylko dlatego by dodać im otuchy. One pod żadnym pozorem nie mogły poznać, że coś jest nie tak. Wszelkie momenty zwątpienia dziewczyna przeznaczała na drogę powrotną. Panna Harris znalazła ją w takim właśnie stanie.
-Dobrze, zaryzykuję- odpowiedziała wreszcie kiwając głową i wsiadając do auta Megan. Na jej twarzy nie było krzty uśmiechu. Ciągle myślała o swoich szpitalnych obowiązkach. Docierało do niej, że wolontariat przeceniał jej siły psychiczne. Zerknęła kątem oka na Megan. Nie zamierzała wciągać się w żadne intrygi.
[Ołkej... to jazda ;D]
OdpowiedzUsuń- No więc, dziubuś, myśl szybciej.- Szczególny akcent położył na "dziubuś", ale i bez tego ta wypowiedź zabrzmiała tragicznie śmiesznie, z tym jego słodkim, wręcz cukierkowym głosem.- A wy co? Gramy!- Zarządził, a w odpowiedzi jeden z facetów podał mu piłkę. Aaron rzucił ją w kierunku dziewczyny i obdarzył następnym, rozbrajająco-śmieszno-zadziornym uśmiechem.- Pani zaczyna.- Ukłonił się przed nią teatralnie.
Naprawdę... naprawdę uwielbiał się z nią drażnić. I co z tego, że kiedyś-tam-dawno byli razem? Nie mogą się kumplować? McCoy nadal lubił Meg. I najwyraźniej ona jego też. I wszyscy szczęśliwi.
Widział, jak w dziewczynie rośnie irytacja. Miało być bez taryfy ulgowej... a tu już na samym początku pierwsze ustępstwo. I co potem?
A ktoś pamięta o tym, że Meg i Teddy grają w jednej drużynie? No właśnie.
Tamten złapał piłkę i ruszył na kosz, a Aaron się nie wtrącał, dopóty nie podano mu piłki. Był uważany za dobrego kapitana głównie dlatego, że nie lubił porywać się na samodzielne szarże: gra w jego zespole opierała się na częstych podaniach i grze zespołowej, co w praktyce sprawdzało się naprawdę dobrze. Szybka akcja zakończyła się koszem. Aaron obrzucił chłopaka, od którego dostał podanie, nieco groźnym spojrzeniem, mówiącym "weź się w garść". Chwilę później piłka znów była w rękach dziewczyny, a Aaron z kolegami zaczęli traktować grę bardziej na wesoło, niźli na poważnie. Ale zakład nadal był ważny... chłopak poruszył zaczepnie brwiami, co przy okazji wyglądało strasznie zabawnie. Tak o, żeby tylko zaczepić Megan.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na chłopaka, który właśnie wylądował na ziemi i odruchowo parsknęła śmiechem, bo jego upadek wyglądał dość komicznie. Zasłoniła sobie dłonią usta, by nie okazywać specjalnie rozbawienia, w końcu było odrobinę nie na miejscu.
OdpowiedzUsuń-O tak - powróciła wzrokiem do Meg. W tym momencie do uszu wszystkich uczniów dobiegł dźwięk szkolnego dzwonka, co oznaczało nieuchronny powrót na zajęcia. Niektórzy zaczęli pospiesznie wstawać i z niezbyt zadowolonymi minami ruszać w stronę sal lekcyjnych. - Spotkamy się dzisiaj? Może pójdziemy gdzieś wieczorem?
[Pomysł z wagarami jak najbardziej trafiony, bo w stylu zarówno Meg jak i Adasia. Spróbuję też zacząć, choć nie wiem jak mi to wejdzie, skoro na blogu jestem od niedawna. Ale liczą się chęci, co nie? ;)]
OdpowiedzUsuńAdam kochał swoją młodszą siostrę. I chyba tylko dlatego zgodził się na to, by zawieźć ją do szkoły. Nie, żeby nie robił tego wcześniej, w końcu rodzice często nie mieli czasu, by zrobić to samodzielnie.Przeważnie jednak Gina jeździła z nimi, ewentualnie chodziła do niej ze swoimi koleżankami. Tego dnia jednak jej klasa wyjeżdżała na wycieczkę, a zbiórka na parkingu przed podstawówką była o siódmej. Rano. Młodszy Thompson zwykle o tej porze jeszcze smacznie spał, aby wstać dziesięć minut przed rozpoczęciem lekcji i wparować do szkoły równo z dzwonkiem.
Tym razem poświęcił się jednak dla swojej kochanej siostry i wstał ponad godzinę wcześniej niż zwykle. Zrobił jej nawet kanapki, bo rodzice byli w delegacji. I niech ktoś powie, że Adam jest złym bratem, phi! Po odwiezieniu małolaty i zostawieniu jej pod opieką nauczycielki, zajechał pod budynek swojej szkoły. Myślał, iż będzie tam pierwszym uczniem, ale o dziwo dostrzegł auto Megan, którego właścicielka stała oparta o maskę w okularach przeciwsłonecznych.
Zaparkował i wyszedł z auta, by już po chwili dostać od przyjaciółki buziaka na przywitanie. Nie wyglądała na zadowoloną, a to oczywiście wzbudziło jego obawy.
- Co się dzieje, Meg? - spytał, stojąc na przeciwko niej i zdejmując jej okluary.
Miał dziwną obsesję na punkcie widzenia oczu swojego rozmówcy.
Nie miał zamiaru wracać do tego tematu. Nie chciał się dołować, nie chciał dołować nikogo w swoim otoczeniu, a już na pewno nie swoich przyjaciół. Skinął więc tylko głową na odczepnego, powoli pakując wszystko do bagażnika, po czym rozłożył siedzenia, tak by można było swobodnie się położyć. Wyjął też zaraz koce, które trzeba było najpierw wytrzepać. Gdy i to udało im się zrobić, zaproponował Megan żeby weszła do samochodu.
OdpowiedzUsuń- Nie będzie wiało, można włączyć muzykę…co prawda żadna rewelacja, ale lepsze to niż jak sądzę jazda po pijaku – uśmiechnął się do niej niezbyt przekonywająco.
Wiedział, że Megan nie pozwoliłaby mu usiąść za kółkiem i mogłaby nawet zabrać kluczyki. Chyba naprawdę ją wystraszył tą swoją szaloną jazdą. Trudno, może kiedyś się przyzwyczai, bo chłopak jeździł tak bez względu na ilość promili we krwi.
[ Pozwoliłam sobie użyczyć Twojej postaci do notki ;) mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;) ]
OdpowiedzUsuńOn sam zaraz też wślizgnął się na miejsce tuż obok niej i przyłożył głowę do miękkiego fotela, zamykając oczy. Był zmęczony, pijany i śpiący, więc pewnie nawet całkiem możliwe, że sam wpadłby na to żeby nie siadać już za kółkiem. Dla własnego dobra, w końcu mógłby stracić prawo jazdy, które przecież było mu okropnie potrzebne. Ziewnął przeciągle i ułożył się tak, że w pewnym momencie znalazł się blisko niej, układając rękę na jej talii. Słysząc jednak jej słowa, uniósł głowę, jakby trochę już zamroczony, a jego brew powędrowała nieco ku górze.
OdpowiedzUsuń- Wydawało mi się, że powiedziałem Ci o tym, że to mit – rzucił i uśmiechnął się do niej półgębkiem. – Że tak mówią, a nie że to prawda – dodał śmiejąc się. Jemu jakoś nie uśmiechało się widywanie Kubusia Puchatka huśtającego się na żyrandolu tudzież smerfów uciekających przed Gargamelem. Znowu opuścił głowę i objął ją, przymykając oczy. – Musisz sobie wyobrazić to, co chcesz zobaczyć, a nuż się uda – zasugerował zupełnie poważnie.
Zachowanie Megan dosyć mocno go zaniepokoiło, bo zazwyczaj to ona stanowiła najbardziej energiczną osobę w ich paczce, przy której nawet Nate wypadał jak stary, leniwy dziadek. Dziewczyna zwykle też dorównywała Adamowi, jeśli chodziło pozytywne nastawienie do wszystkiego i wszystkich. Dlatego też, gdy tak jak dzisiaj, Meg wykazywała się apatią i widoczną na pierwszy rzut oka, obojętnością, chłopak miał się czym martwić. Kiedy uciekła przed jego spojrzeniem utwierdził się w przekonaniu, że coś jest z nią nie tak i momentalnie podjął decyzję o tym, jak to spędzi dzisiejszy dzień.
OdpowiedzUsuńPrzytulił ją lekko do siebie, zupełnie niespodziewanie. Ktoś inny uznałby to za dziwne, może nawet chore, ale przyjaciele Adama zdążyli już do tego przyzwyczaić. Brunet miewał swoje odchyły, lecz wszystko co robił, robił w dobrej wierze. Kiedy się od niej odsunął, posłał jej pokrzepiający uśmiech, który potrafił zdziałać cuda.
- Mogłaś już wcześniej dać mi znać - stwierdził z udawanym wyrzutem. Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę swojego auta. - Naprawdę, czasem aż się dziwię, że choć taka szybka, ociągasz się ze swoimi pomysłami w nieskończoność - rzucił jeszcze, po czym pokazał jej język. Stojąc przy jego aucie, otworzył jej drzwi od strony pasażera i puściwszy jej rękę, wskazał głową na wnętrze auta. - No już nie rób takiej miny. Sama powiedziałaś, że nie zniesiesz dłużej tego miejsca. Robimy sobie więc małą wycieczkę, ot co - oznajmił entuzjastycznie.
Pokręcił głową, cmokając. Zrobił zatroskaną minkę, jednak mimikę jego twarzy wykrzywiał zaczepny uśmieszek. Oj tak. Chciał ją rozdrażnić. Gdy piłka znalazła się w posiadaniu chwilowych przeciwników, ruszył do ataku. Dość szybko odzyskał piłkę i podał dalej. Chłopców z drużyny nieco dziwiło, że nie chciał rzucać do kosza. Zawsze popisywał się na publicznych treningach swoimi spektakularnymi wsadami do kosza, a teraz trzymał się w obronie, a nie w ataku...
OdpowiedzUsuń- Meg, dziubeczku, wymyśliłaś już, co chciałabyś dostać w razie wygranej?- Spytał.