Laura 'Lu' Blackwell
siedemnastoletnia
córka Gordona i Mirandy Blackwell
urodzona 5 maja 1995 roku w Londynie
klasa I | profil prawniczy
Kapitan Drużyny Cheerleaderek
uczęszcza również na koło teatralne i fotograficzne
Jej historia rozpoczyna się jak to zwykle bywa wraz z dniem jej
narodzin, czyli z pozoru mało istotnego dnia powszedniego piątego maja
dwa tysiące siódmego roku w Londynie. Pośród krzyków i obrzydliwych
przekleństw matki oraz łez szczęścia zdesperowanego ojca na świat miał
przyjść Jonathan - upragniony pierworodny i najprawdopodobniej jedyny
syn państwa Blackwell. Zamiast tego jednak do zacnej rodziny zawitała
Laura - wiecznie rozmarzone dziewczę o zniewalającej i dość oryginalnej
urodzie, które przez zaledwie kilka lat wyrosło na niesforną, dziecinną,
niekiedy mającą zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie o sobie królewnę...
to znaczy angielkę.
Charakter już od dawien dawna był rzeczą iście intrygującą, pech jednak
chciał, że teraz coraz rzadziej stawiany jest ponad wygląd zewnętrzny,
który śmiało można by powiedzieć, liczy się jako jedyny w kontaktach
międzyludzkich. Uważa się, że wystarczy jedynie spojrzeć na daną osobę
by określić to jaka jest naprawdę, nic bardziej mylnego. Jeśli bowiem i
Ty mój drogi przyjacielu spojrzysz na to drobne dziewczę wyda Ci się, że
jest ona najbardziej niewinną i uroczą osobą z jaką kiedykolwiek
przyszło Ci obcować. Gdybyś jednak tylko zechciał zapytać kilka
przypadkowych osób co sądzą na jej temat, zapewne doznałbyś niemałego
szoku. Chociaż nie jest ani taka słodka, ani też niewinna na jaką
wygląda to nie róbmy z niej od razu czarnego charakteru, czarnym
zaszczycie Cię może humorem, tym swoim specyficznym i niepowtarzalnym.
Jest rozpieszczona przez kochającego ojca, który dziwnym trafem był
również surowy i wymagający w stosunku do swojego jedynego dziecka,
matka dorastająca w surowej etykiecie, dla córki nie była, aż tak
pobłażliwa i starając się jej wpoić wartości, dzięki którym miała wyjść
na ludzi możliwe, że wpoiła jej też dziwny dość zapał do rywalizacji, tę
chorą wręcz potrzebę wygranej, a także ten irytujący wszystkich
perfekcjonizm, czy idealizm, ten drugi odnoszący się zazwyczaj do jej
osoby, chociaż każdy wie, że idealna to ona nie jest nawet w kilku
procentach, ale cóż udawać zawsze można. Mała, uparta egoistka, oto co
pomyślisz po zaledwie kilku minutach spędzonych z tą jakże prześliczną
dziewczyną, ale niech to rozbrajające spojrzenie i uśmiech, który bez
wyrzutów sumienia porównać można do uśmiechu anioła nie zmyli Twojej
wyobraźni. Zuchwała, pyskata, wredna? Zapewne jeszcze kilkadziesiąt, a
może i kilkaset takich określeń przebiegnie Ci przez myśl, kiedy w kilku
zdani;ach będziesz usiłował wyrazić jej charakter, co nie łudźmy się
będzie pracą na miarę tej syzyfowej, bo kilka zdań to o dużo za mało na
to by w pełni ją określić, a właściwie nie udałoby Ci się to nawet,
gdybyś napisał na ten temat wyczerpującą rozprawkę, bo panna Blackwell
jest osobą skomplikowaną i zdecydowanie oryginalną. Jeśli jeszcze nie
masz ochoty udusić jej własnymi rękoma to bądź pewien, że gdy tylko
usłyszysz kilka dość ciętych ripost, które wypłyną z jej ust zostaniesz
zaprowadzony pod sąd i skazany za morderstwo nastolatki. Ale żeby nie
było aż tak smutno, to czasami potrafi być nawet całkiem miła. Tak wiem,
brzmi to dość... głupio? Ale nie naprawdę, wystarczy, że będziesz ją
tolerował, rozsądnie krytykował, a najlepiej jeśli nie będziesz robił
tego w ogóle i w odpowiedniej chwili sprowadzisz na ziemię małą,
nierozgarniętą, czasami cholernie irytująco dziecinną istotę, a da się z
nią żyć.
Panna Blackwell od dziecka była dziewczęciem urodziwym - szczupła i filigranowa sylwetka, mleczna, porcelanowa cera, delikatne rysy twarzy, malinowe usta, błękitne oczy i fala brązowych włosów, które pozostawione w lekkim nieładzie dodają jej jeszcze więcej uroku. Jak to mówią 'skóra zdjęta z matki', której to Laura zawdzięcza swój wdzięk. Mimo tego iż nie należy do osób najwyższych, ponieważ mierzy zaledwie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów to i tak bez najmniejszego trudu dostrzeżesz ją pośród tłumu, najczęściej z nieco nadąsaną miną lub też tak charakterystycznym dla niej nieco zaczepnym uśmieszkiem i nieobecnym, rozmarzonym spojrzeniem.
[Dooobra uznajmy, że się nie znają. A tak na marginesie witam xD]
OdpowiedzUsuńJak wszyscy zapewne wiedzą, że opuszczanie lekcji jest surowo zabronione może dlatego Robbie je opuszcza. Jedna lekcja w tą czy w tamtą nie robi różnicy biorąc też pod uwagę fakt, że to niewiarygodnie nudna lekcja to tym bardziej. Od kilku minut szukał w torbie telefonu aż tu nagle bum. Obce ciało powaliło go na ziemię. Dosłownie sprowadziło do poziomu parkietu. Nie wiedząc czemu zaczął się śmiać. Chociaż może ten niekontrolowany wybuch śmiechu spowodowany był pewnym powiedzeniem. Gdy już się uspokoił szybko wstał z podłogi i przyjrzał się dziewczynie, która go przewróciła.
-Oczu nie masz czy po prostu nie wiesz do czego służą. Czekaj może jestem tak cholernie mały, że mnie nie zauważyłaś. O tak to pewnie to…- warknął w kierunku obcej dziewczyny.
[ Sugeruję iż skoro Laura jest kapitanem cheerleaderek, a Nate kapitanem drużyny piłkarskiej to pewnie mogliby mieć jakiś wspólny wyjazd na mecz dajmy na to do L.A gdzie najpierw dziewczyny dopingowałyby drużynę, a później chłopaki trzymaliby kciuki za jakieś zawody dziewczyn :D Tam mogliby się spotkać albo rozwinąć znajomość. ]
OdpowiedzUsuń