niedziela, 20 maja 2012

you are too young to hate the world so much

Harriet "Harry" Forssell
urodzona 13 lutego 1995 roku w Espoo
obecnie mieszka w apartamencie w Palm Springs
I rok, profil muzyczny
uczęszcza na kółko teatralne i fotograficzne












"she's thin, she's blonde she says wow a lot"
Na ulicy wzrok każdego przyciąga niska, mierząca zaledwie sto sześćdziesiąt centymetrów dziewczyna o filigranowej sylwetce. Długie, blond włosy niemalże zawsze rozpuszczone i pozostawione w artystycznym nieładzie delikatnie okalają jej porcelanową twarz. Duże, niebieskie, a właściwie modre oczy, zgrabny nosek, idealne, czerwone usta wykrzywione w figlarnym uśmiechu i delikatnie zaróżowione poliki sprawiają, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. W wystających obojczykach dziewczyny dostrzec można da czarne kolczyki, które na jej drobnym ciele, w końcu blondyneczka waży zaledwie 48 kilogramów, wyglądają niezwykle kusząco. Makijaż siedemnastolatki jest zazwyczaj delikatny, jedynymi kosmetykami jakich używa są krwistoczerwona szminka i eyeliner. Harriet, bo tak właśnie ma na imię owa blondynka, zawsze chodzi w maksymalnie obcisłych spodniach. Z żadnej innej części ciała nie jest tak zadowolona jak ze swoich zabójczych nóg, które zawsze eksponuje. Zazwyczaj ubiera się w stylu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, uwielbia mieszankę stylów, od wyrazistego rockowego, przez grzeczniejszy grunge kończąc na materiałach z przeróżnymi kwiatkami czy wzrokami. Lubuje się w vansach i martensach, a także wszelkiego rodzaju szpilkach czy koturnach (nie zakłada niższych niż jedenaście centymetrów). Zawsze ma przy sobie swoją dużą, czarną, skórzaną torbę, telefon oraz butelkę zimnej, niegazowanej wody.

Czym jest dusza?
Może czymś co kształtuje nasz charakter?
A może czymś w rodzaju bariery, która utrzymuje zło czyhające gdzieś w środku nas, po to aby nie uciekła na zewnątrz? Albo dusza jest bezkształtną  materią wypełniającą nas od środka i dającą nam życie, a kiedy znudzi jej się w naszym ciele ucieka, a my po prostu umieramy? Czy my w ogóle mamy dusze? Może to tylko bajki dla niegrzecznych dzieci o tym, że zbłądzone dusze błąkają się gdzieś bez celu i porywają takie dzieci? 


"wow, lovely, but fuck you"
Trudno jednoznacznie określić jaka jest, na pewno nieprzewidywalna i nielogiczna. Fascynuje, drażni bądź zaskakuje, nikogo nie pozostawia obojętnym na własną osobę.  Mimo delikatnego wyglądu schludnej dziewczyny, nikt nie powinien je ulegać, w końcu w tym drobniutkim ciele drzemie diablica, która tylko czeka na odpowiedni moment aby się ujawnić.
Jednego dnia tryska energią, chodzi uśmiechnięta od ucha do ucha, ze wszystkiego żartuje, a następnego potrafi zabić samym spojrzeniem, bez jakiegokolwiek powodu. No tak, temperamentu jej nie brak. Na ogół jest spokojna, towarzyska  jednak kiedy trzeba pokazuje swoją ciemną, wredną i ironiczną stronę, a zdarza się to nawet dosyć często. Życie nauczyło już ją, że nie warto być dla innych dobrą, to zawsze później obraca się przeciwko nam. Lubi rzucać nieznajomym osobom prowokujące uśmiechy. Nie brakuje jej pewności siebie, jednak ma dystans do własnej osoby. Bardzo dobrze czuje się w towarzystwie dlatego też, często bywa na wszelkiego rodzaju imprezach, które odbywają się zarówno w mieście jak i poza nim. Nie unika kontaktów z mężczyznami, ponieważ ma u nich bardzo duże powodzenie.  Kiedy jest z kimś związana nie widzi świata poza swoim ukochanym, jest gotowa zrobić dla niego wszystko przez co wielokrotnie była po prostu wykorzystywana.  Zawsze walczy o to na czym jej zależy i dąży do tego by otrzymać to za wszelką cenę. Jest pracowita i ambitna, co stara się udowodnić na każdym kroku. Wolne chwile spędza w samotności przy dobrej lekturze z kubkiem białej herbaty lub wychodzi na spacer z aparatem. Nie lubi kiedy inni wiedzą o niej za dużo, jest tajemnicza, a na pytania lubi udzielać dwuznacznych odpowiedzi.


Jesus doesn't want me for a sunbeam
because sunbeams are never made like me.

"oh baby, baby it's wild world"
Harry urodziła się w Finlandii gdzie mieszkała wraz ze swoimi rodzicami i rok starszym bratem do trzynastego roku życia, po ich rozwodzie wraz z mamą i Christopherem wyprowadziła się do Londynu gdzie zamieszkali w pokaźnym apartamencie. Nowe otoczenie, towarzystwo, chłopak i brak kontroli sprawiły, że Harry z bratem wpadli w, jak to nazwała ich matka, syf. Codzienne wizyty w klubach, opuszczanie szkoły, bójki, kradzieże i narkotyki stały się ich nową codziennością. Przez jakiś czas zajmowała się również handlem prochami jednak nie była na tyle odważna żeby to ciągnąć, kiedy policja zaczęła koło niej węszyć oddała swój interes w ręce ówczesnego partnera, Nicholasa, który również był dealerem. Sama zajęła się muzyką, do której poczuła ogromną chęć, podobno odziedziczyła to po dziadkach. 
Zaczęła robić wszystko, aby jak najlepiej wykorzystać swój talent do śpiewania i gry na kilku instrumentach (gitara, fortepian, perkusja). początkowo zdobyła stypendium, wystąpiła gościnnie w chórkach na koncertach mniej znanych zespołów, aż w końcu postanowiła założyć własną grupę, w której była wokalistką. W końcu postanowiła wyjechać z Londynu do Palm Springs, aby zacząć całkowicie nowe życie, założyć nowy zespół i poznać nowych ludzi. Z żadnym członkiem rodziny, oprócz Christophera, który chwilowo przebywa na odwyku, nie utrzymuje zbyt bliskich kontaktów.

Ciekawostki:
- ma kilka tatuaży
- uwielbia białą herbatę, zaczyna nią każdy poranek
- pali papierosy od czterech lat, ale nie jest od nich uzależniona
- posiadaczka szarego królika, Sunny
- przez siedem lat ćwiczyła balet
- jeździ czarnym range roverem
- pasjonuje się twórczością Nirvany, Guns N' Roses, Red Hot Chilli Peppers oraz The Cure
- zna biegle fiński, francuski, angielski oraz hiszpański


 
POWIĄZANIA X ALBUM X PAMIĘTNIK

158 komentarzy:

  1. [Ochotę mam, gorzej z pomysłami. Jak mi coś podrzucisz, to zacznę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [HARRRRRRRRRRRRRRRRRRY :*]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Moralizowanie czyli...może być ;]
    Eljah wcale nie spędzał dużo czasu w bibliotece. Wręcz przeciwnie, starał się siedzieć tam jak najmniej czasu tam spędzać. Nie lubił tej wszechobecnej ciszy, która musiała tam panować i która równocześnie była dla niego swego rodzaju świętością. Może zachowywał się w takich wypadkach jak jakiś strażnik moralności, czy inna cholera, ale jakoś przeszkadzał mu hałas w tym miejscu.Dość miał go w "domu".
    Tym razem jednak była potrzeba, by wybrać się do "świątyni mądrości", w celu napisania referatu na biologię.Nie żeby jakoś szczególnie mu się chciało to robić, ale on nie miał wyboru. Nie mógł w końcu wypaść z roli ucznia-zawsze-idealnie-przygotowanego.Tak więc zaraz po skończeniu zajęć, poczołgał się do go biblioteki. Przez chwilę błądził między regałami, by znaleźć odpowiednią książkę, a gdy już mu się udało, zasiadł przy jednym ze stołów i zaczął, niczym mała mrówka, czytać odpowiednie zagadnienia. Było to cholernie nudne i niejasne, a w dodatku irytował go fakt, że jakaś dziewczyna bardzo głośno rozmawiała przez telefon, na co bibliotekarka nie ragowała w ogóle.Przez jakiś czas nie chciał nawet na to reagować, jednak po jakimś czasie nie mógł tego wytrzymać.Podniósł się więc i, ze stoickim, nienaturalnym wręcz spokojem, stanął przed dziewczyną i, krzyżyjąc ręce na klatce piersiowej, mruknął:
    -Mogłabyś się uciszyć...tak trochę.Pół tonu, ton...cokolwiek.-Miał świadomość, że brzmi w tej chwili jak jakiś służbista, czy coś ale, powiedzmy szczerze, niezbyt się tym przejmował.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Pewnie, że mam, znaczy nie mam. Ja prawie nigdy nie mam pomysłów! I zawsze zaczynam, so sad. :< To wymyśl coś, a ja zacznę, bo wiesz, że darzę Cię niesamowitym uczuciem hahahahaha<3]

    OdpowiedzUsuń
  5. [A wiesz, że to było piękne? ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ To znaczy, oczywiście się znają? :>]

    OdpowiedzUsuń
  6. [mhmmm... Wiem, że cię rozczaruję chociaż nie to raczej oczywiste nie mam żadnego pomysłu. Może tak wspaniałomyślnie mogłabyś zacząć lub chociaż rzucić jakąś propozycję ;d ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [O matko czego ty wymagasz. No ale dobra koteczku niech ci będzie.]
    Godzina dziesiąta oglądanie telewizji. Godzina jedenasta oglądanie telewizji. Godzina dwunasta przerwa na papierosa. Godzina trzynasta oglądanie telewizji. Godzina czternasta przerwa na jedzenie. Godzina piętnasta koniec oglądania telewizji. Godzina szesnasta rozmyślanie co można by było porobić. Godzina siedemnasta olśnienie. Godzina osiemnasta realizacja pomysłu. Oto i plan dnia Robbiego. Bardzo pracowity i wymagający sporo wysiłku. Wracając do realizacji pomysłu… Około osiemnastej Robbie zadzwonił do Harriet. Jakimś cudem znudziło mu się oglądanie telewizji i postanowił coś ze sobą zrobić. Wybrał numer dziewczyny, a gdy odebrała nawet się nie zawahał.
    -Może ruszyłabyś ten swój chudy tyłek i wyszła ze mną na plażę. Dobrze, że się zgadzasz za 30 min. w parku. To do zobaczenia kochanie- doprawdy mistrz w mówieniu krótko, zwięźle i na temat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako iż do parku nie miał daleko, a jak zwykle wyglądał oszałamiająco wyszedł z domu wcześniej. Nie śpieszyło mu się więc był to raczej spacerek. Gdy wszedł do parku zobaczył Harriet, która siedziała na ławce. W sumie wiedział, że tam się spotkają bo właśnie tam zazwyczaj przesiadywali. Przyspieszył kroku i podszedł do niej. Podał jej rękę i pomógł wstać.
    -Jak minął dzionek skarbeczku- spytał i przytulił ją na powitanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oparł swoje czoło o jej.
    -Doprawdy nie wiem co jest złego w lodach, ale te książki no cóż powiedzmy, że ja staram się ich unikać- zaśmiał się i pocałował ją lekko- Chodźmy bo nam słoneczko zajdzie. Czekaj, czekaj czy ja powiedziałem słoneczko ? To chyba ty tak na mnie działasz bo nigdy bym tego nie powiedział- zaśmiał się i złapał ją za rękę po czym ruszył. Dzień był ciepły idealny na spacer- Mogłem zabrać Jaggera - mruknął. Zanim poznał Harriet to z nim chodził na spacery. Obiecał sobie, że musi mu to kiedyś wynagrodzić.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Możemy zaaranżować jakieś spotkanie na imprezie, w szkole. Możemy je jakoś powiązać, zrobić z nich raczej zwariowane przyjaciółki, albo po prostu znajome, koleżanki z jakiegoś wykładu, albo kumpele od szluga. Gama jest wieeelka, a jak masz jakiś bardziej prowokacyjny pomysł to też jestem na tak.]

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanowił się chwilę po czym uśmiechnął się lekko.
    -Dzisiaj już go nie wezmę ale jutro będziesz musiała poromansować z książkami bo zamierzam mu to wynagrodzić. Pewnie mógłbym cię wziąć ale można powiedzieć, że dopuszczalne jest tylko męskie grono- zaśmiał się. Po pewnym czasie dotarli na plażę. Kręciło się na niej trochę ludzi w większości par. Nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt jak urocze jest to miejsce. Puścił na chwilę jej dłoń i zdjął buty. Piasek był ciepły, a w butach było niewygodnie.
    -Nie ma to jak spacer po plaży- zamiast chwycić jej rękę objął ją w tali- A właśnie skarbeczku niedługo będę miał następne badania więc będę miał mniej czasu. Na wypadek gdybyś ciciała przyjść i nie byłoby mnie w mieszkaniu dam ci swoje klucze, a ty no nie wiem poczekasz- uśmiechnął się lekko i dał jej buziaka w policzek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaśmiał się i objął ją.
    -Możesz nawet całe noce- pocałował ją lekko- tylko pamiętaj, że masz mnie nie zdradzać z książkami. Jeżeli zobaczę je na swojej kanapie w twoich objęciach to was wyrzucę- zaśmiał się i przytulił ją mocno. Stali tak przez chwilę nic nie mówiąc, a po prostu ciesząc się chwilą. W końcu Robbie otrząsnął się i wypuścił ją z uścisku.
    -No to jak skarbeczku idziemy dalej czy usiądziemy tutaj- spytał cicho i popatrzył na Harriet wyczekująco.

    OdpowiedzUsuń
  13. Usiadł na piasku i odwrócił głowę w kierunku zachodzącego słońca.
    -Trochę się martwię- powiedział po chwili namysłu- Jeśli wyniki się pogorszą będę musiał zamieszkać w szpitalu- dodał i oparł rękę na czole. Westchnął cicho i spojrzał na Harriet.
    -Jeżeli będę musiał zostać w szpitalu zaopiekujesz się Jaggerem jak wiesz on nie lubi być sam- uśmiechnął się lekko. Nie wyobrażał sobie pobytu w szpitalu. Jego życie miało wyglądać inaczej. W sumie można powiedzieć, że dotychczasowe plany Robbiego legły w gruzach, a podczas upadku towarzyszył im głośny huk. Objął ją ramieniem i czekał aż coś powie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnął się ponuro ale zaraz się rozweselił.
    -Nie martwmy się złego diabli nie biorą. Innymi słowy jestem bezpieczny- jedną ręką zmierzwił jej włosy- masz może papierosy? Bo zdaje się, że nie wziąłem swoich- zapytał po chwili i ponownie przeszukał kieszenie. Obiecał sobie, że rzuci palenie ale jakoś nie miał jak.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Mogę w sumie zacząć, ale nie liczyłabym na szczyt kreatywności. A znać się mają? Jakieś pokręcone powiązanie? Harry zna Jasmine? Może widzi jak się James na jej widok ślini, albo co :D]

    OdpowiedzUsuń
  16. Spojrzał na nią spode łba z kpiącym uśmiechem.
    -Nie pierdol bo powiem ci to samo jak będziesz chciała zapalić a co gorsza nie dam ci- uśmiechnął się złośliwie- też masz wrażenie, że w naszym związku kto ma papierosy ten ma władzę- spytał i popatrzył na nią z lekka rozbawiony. Lubił ją drażnić i w sumie gdyby tego nie robił pewnie nie byliby teraz ze sobą. W zasadzie do tej pory zastanawiał się co go tak do niej przyciągało. Możliwe, że to jej zadziorny charakter możliwe też, że był to jej wygląd. W każdym bądź razie nie przeszkadzała mu żadna z tych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. [A tak btw. to za Gunsów i Nirvanę to Cię kocham :D]

    Było dobrze, nawet całkiem dobrze, kiedy to trafiła się chwila, gdy mózg mógł odpocząć, gdy James mógł wytrzymać z samym sobą. Były to nieliczne chwilę między tymi momentami kiedy brał i musiał brać. Sam siebie wykopał z domu, zaszedł po drodze do sklepu po piwo i wrzucając je do plecaka, skierował swoje kroki do samochodu, którym miał zamiar pojechać na jedno ze wzgórz okalające Palm Springs, z którego widać było wieczorem całe miasto oświetlone różnymi tandetnymi bajerami.
    Zaparkował samochód i siadając na jego masce, otworzył sobie piwo, radząc sobie bez otwieracza (tak właściwie to rąbnął szyjką butelki o zderzak swojego auta). Miał cichą nadzieję, że spotka tu Harriet. Wiedział, że i tak nie wygada wszystkiego co mu leży na sercu, nerkach czy wątrobie, ale wolał żeby tu była. Z resztą, chyba tylko Jasmine jest kimś kto nie zauważa postaci Jamesa i tego jak potrafi się gapić.

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiechnął się pod nosem.
    -Dziękuję ci koteczku. Jesteś jak zwykle słodka, uprzejma i służysz pomocą- powiedział z figlarnym uśmiechem i skrzyżował ręce na piersi- dobra poczekam aż sama będziesz chciała zapalić bo jak to było nic na siłę- siedział jeszcze przez chwilę, a potem wstał i podszedł do brzegu lekko zamoczyć nogi. Dzień był ciepły więc takie ochłodzenie to stanowczo dobry pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  19. -Tak też myślałem- uśmiechnął się szeroko i wyszedł z wody na piasek, który zaczął przyklejać mu się do stóp. Nie lubił tego uczucia ale w końcu poddał się i nie szedł go zmyć.
    -Jak myślisz jest w pobliżu jakiś sklep z czymś do picia bo umieram z pragnienia- spytał Harriet i zaczął się jej intensywnie przyglądać. Wpadło mu też do głowy kupienie przy okazji papierosów ale to postanowił zachować dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Popatrzył na Harriet, która zdejmowała z siebie ubrania.
    -Wiesz jak tak myślę to może zostanę. Nie mógłbym przecież pozwolić ci zostać samej- uśmiechnął się i zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów- to ty idź popływać a ja tu sobie posiedzę- oznajmił z szerokim uśmiechem- i popatrzę- dodał ciszej i uśmiechnął się podstępnie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozłożył się wygodnie na masce, opierając się plecami o szybę. Takie chwile cenił sobie w niemal równym stopniu co prochy. To było ich własne miejsce, gdzie przy papierosie i butelce piwa wszystko wydawało się mniejsze, niż na co dzień. To samo tyczyło się również, a przede wszystkim problemów.
    W pewnym momencie odruchowy uśmiech wpłynął mu na mordkę, gdy w oddali błysnęły dobrze znane mu reflektory. Wyprostował się nieco i wyjął z kieszeni spodni paczkę fajek, wtykając sobie jednego do ust i podpalając. Nie spodziewał się nikogo innego jak tylko Harry. Od razu pomachał do siedzącej za kółkiem dziewczyny i osłonił oczy przed rażącym światłem reflektorów.

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Bardzo chętnie, nie trzeba było pytać ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Jasne, że tak! Tylko nadal nie mam jakiegoś kreatywnego pomysłu na początek.]

    OdpowiedzUsuń
  24. Scarlett siedziała w domu i próbowała ogarnąć panujący tam chaos. Młodszy brat kręcił się za nią krok w krok, a pies drapał w drzwi chcąc wyjść na spacer. Dziewczyna siadła na stołku w kuchni i rozejrzała się dookoła, a potem spojrzała na zegar. Opiekunka powinna być tutaj pięć minut temu. W tej samej chwili zadzwonił telefon Scarlett, dziewczyna na początku sądziła że to owa opiekunka dzwoni, żeby powiedzieć, że nie może się pojawić. Dopiero, gdy spojrzała na wyświetlacz zobaczyła zdjęcie i podpis Harriet.
    - Co jest ? - spytała na powitanie słysząc jednocześnie dzwonek do drzwi. Podeszła do nich i z ulgą stwierdziła, że to opiekunka. Scarlett podała jej smycz i wzruszyła ramionami, jakby sama nie do końca wiedziała czy to pies, czy młodszy brat potrzebuje jej bardziej podczas spaceru, a sama ruszyła do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Skoro mam zacząć to zaproponuj jakieś powiązania. ]

    OdpowiedzUsuń
  26. - Zaraz schodzę - rzuciła do komórki i schowała ją do kieszeni szortów zaraz po tym jak Harriet się rozłączyła. Podeszła szybko do okna, żeby zorientować się, czy przyjaciółka rzeczywiście tam jest. W drodze do wyjścia zgarnęła z łóżka torbę, przewiesiła ją przez ramię i wyszła z pokoju.
    - Pa Marissa - rzuciła do opiekunki zatrzymując się na chwilę w drzwiach, ale zaraz po tym ruszyła w dół po schodach. Ostatecznie wyszła z budynku przeczesując palcami włosy.
    - No to co się stało? - zapytała wsiadając do samochodu Harriet.

    OdpowiedzUsuń
  27. Na początku wcisnęło ją w fotel, dopiero po chwili przyzwyczaiła się do prędkości z jaką Harriet prowadziła samochód.
    - Istne szaleństwo. Wiesz, tu pies, tu brat i każde czegoś chce, rozumiesz? Nie mogłam się rozerwać, a opiekunka się spóźniała więc... - westchnęła. Jej problem w rzeczywistości nie był tak tragiczny, ale nie było też niczego przyjemnego w pilnowaniu młodszego brata w wolny dzień.
    - A twój ? - zapytała przyglądając się jej przez chwilę - Gdzie my w ogóle jedziemy? - zapytała w końcu dokładnie analizując całą trasę, którą pokonały do tej pory. Scar nie miała zielonego pojęcia, gdzie Harriet ją wywozi.

    OdpowiedzUsuń
  28. Robbie przez dłuższą chwilę obserwował Harriet, która nurkowała. Po pewnym czasie wyjął z kieszeni jej spodenek papierosy i zapalił jednego. Gdy już go wypalił zrzucił z siebie koszulkę i położył się na piasku. Gdyby nie fakt, że słońce już prawie zaszło pewnie by się po opalał teraz pozostało mu już jedynie leżenie i odpoczywanie po pełnym nic nie robienia dniu. Czy to możliwe, że po dniu nic nie robienia człowiek może być aż tak zmęczony? To właśnie pytnie na które szukał odpowiedzi leżąc.

    OdpowiedzUsuń
  29. Leżał sobie z zamkniętymi oczami słuchając szumu wody gdy coś mokrego opadło na niego. Otworzył oczy i zobaczył, że nie coś ale Harriet cała mokra rozłożyła się na nim.
    -Cholera Harriet- krzyknął i zrzucił ją z siebie- zamoczyłaś mnie. I jak ja teraz wyglądam- oburzył się Robbie i obrzucił ją nerwowym spojrzeniem. Szybko podniósł się z piasku i założył koszulkę. Jeszcze przed chwilą leżał całkowicie zrelaksowany a teraz stał do połowy mokry.

    OdpowiedzUsuń
  30. Scarlett wpadła na moment w zamyślenie, próbując połączyć jakieś fakty w konkretną całość, ale nie wychodziło jej to najlepiej. Nie była w stanie zrozumieć, dokąd mogła jechać Harriet.
    - Więc dostałaś weny artystycznej i postanowiłaś porwać mnie z domu w jakieś miejsce, gdzie rzekomo nie zrobisz mi krzywdy. Hmm - spojrzała na nią niezbyt przekonana poprzednim wyjaśnieniem.
    - Oj powiedz mi Harry, ciekawość mnie zaraz zje żywcem w Twoim własnym samochodzie, nie chcesz tego - ostrzegła ją zupełnie jakby mówiła o czymś zupełnie poważnym - Twój fotel pasażera będzie śmierdział moją ciekawością - mówiła przypatrując się minie przyjaciółki, próbując wyczytać z niej jakieś dodatkowe informacje. Nic, zupełnie nic.

    OdpowiedzUsuń
  31. W odpowiedzi Robbie prychnął.
    -No dobra nie ważne ale nie mocz mnie więcej. Wiesz, że lubię swój wygląd- zaśmiał się o lekko obtrzepał ją z piasku- ubierasz się i wracamy czy idziemy się przejść jeszcze kawałek- spytał po chwili i popatrzył na nią z lekkimm uśmiechem. Sam miał ochotę wrócić do łóżka i iść spać ale z drugiej strony szkoda mu było marnować taki wieczór. Otóż to pojawił się dylemat.

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziewczyna przegrzebała wskazane pudełko rejestrując dokładnie całą jego zawartość. Sporo sprejów, kilka szablonów, cóż widać artystyczna wena rzeczywiście uderzyła Harry w głowę.
    - Jedziemy coś pomazać, prawda ? - spojrzała na nią z szerokim uśmiechem. Scarlett cieszyła się głównie dlatego, że ostatnimi czasy jej życie wyglądało niemal codziennie tak samo. Szkoła, dom, impreza, szkoła, dom, wyjście ze znajomymi, szkoła, dom, ouu pizza. Poza tym, że codziennie gdzieś wychodziła, albo i nie codziennie, bo czasem po prostu zostawała w domu, miała powoli dość oklepanego tematu wyjść. Kluby, domówki, plaża, pizzeria czy inne miejsca, po prostu zaczęły się robić nieco nudne. A pomysł z pomazaniem jakiegoś kawałka muru, był dość inny i odbiegający od tej nudnej codzienności.
    - Zróbmy to Harry - dodała wciąż się uśmiechając

    OdpowiedzUsuń
  33. Westchnął cicho i zastanowił się chwilę.
    -Cóż mało prawdopodobne, że pojedziemy do Nowego Jorku więc po prostu wracajmy- powiedział i ruszyli w drogę powrotną- A właściwie skąd taka ochota na wizytę w NY- spytał po chwili i spojrzał na nią z zamyśloną miną. Sam miał ochotę odwiedzić Londyn. Nie był tam od lat więc z przyjemnością udałby się właśnie tam.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Rozkręćmy wątek do momentu, kiedy Vincent przyznaje się, że jest bratem Harriet. Bo jak tak dalej pójdzie, to minie zima, a kobieta będzie żyła w nieświadomości.]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Jesteś nieznośna, poważnie. D:]

    Przez dłuższy czas zastanawiał się jak właściwie ma podejść do tej sprawy. Jego matka zadzwoniła tak nagle. I tak nagle oznajmiła mu: ''Kochanie, za miesiąc się pobieramy! Musisz koniecznie przyjechać.'' Przyjechać? Po co? Żeby dać satysfakcje temu niedoszłemu kochającemu ojczulkowi, ze jednak pragnę jego miłości i bliskości? Zgasił z sykiem papierosa o białą umywalkę w toalecie. Podniósł głowę i spojrzał w lustro, miał zmęczone oczy. Być może po tej nocy, która nie dała mu zmrużyć oka nawet na pięć minut.. Telefon leżał na kanapie. Bez cienia zastanowienia wybrał numer Harriet i czekał. A dźwięk sygnału niemiłosiernie dłużył się w jego uszach.

    OdpowiedzUsuń
  36. -Osz w mordę- mruknął by po chwili zaśmiać się cicho i objąć przyjaciółkę. Pokiwał lekko głową na znak przyznania jej racji.
    -Myślałem, że o mnie zapomniałaś- zaczął, właściwie tylko po to żeby się z nią nieco poprzekomarzać, bo to przecież on siedział zamknięty jak nie na fazie to na głodzie. Chore.
    -A tak serio to dobrze cię w końcu zobaczyć- uśmiechnął się blado. Liczył na to, że przynajmniej ona nie będzie go umoralniać, ani mówić mu co ma robić. Dodatkowo był wściekły, że Nate dowiedział się o Jasmine i przedstawił bratu plan mający na celu umotywowanie Jamesa do zejścia z białej dróżki. Osobiście samemu Jamesowi plan ten się nie podobał i kazał Nate'owi łapy przy sobie i wara od Jasmine, ale wiedział, że ten kretyn go nie posłucha.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Nie mam zielonego pojęcia jaki miałyśmy wątek na onecie, a nie chce mi się sprawdzać, więc zacznijmy coś nowego. Liczę na Ciebie :DD]

    OdpowiedzUsuń
  38. Na jego usta wpłynął szeroki uśmiech, mimo iż wiedział, że za tym lustrującym wzrokiem kryła się na pewno dezaprobata dla jego zachowania, ale był wdzięczny, że przynajmniej ona odpuściła.
    -Żyję... po swojemu- odparł, nie zagłębiając się specjalnie w ten temat, bo jego życie było właściwie cholernie nudne, choć niebywale trudne do przejścia. Oczywiście do tematu własnej śmierci nie wracał w żadnych dyskusjach, choć ostatnio pożarł się o to z własnym bratem, ale nie chciał przyjąć do wiadomości, że jego wysiłek może pójść na marne, bo zdechnie gdzieś w kącie i tylko Harriet będzie po nim płakać. Ale jeśli tak się stanie, to będzie tylko na jego własne życzenie.
    -Uczę się, jak zwykle. Siedzę w domu, jak zwykle. Kłócę się z Natem, jak zwykle. Gapię się na Jasmine jak debil, jak zwykle- wyszczerzył się w jej stronę i poczochrał jej lekko włosy.

    OdpowiedzUsuń
  39. [No rejczel. XD]

    Słysząc ten akt rozpaczy, przygryzł wargi.-Harriet? Coś się stało?-Zapytał cicho, chociaż zapewne odpowiedź już znał. Mógł z tym jeszcze poczekać. Ale z drugiej strony, gdyby zobaczyła listę gości weselnych byłoby jeszcze gorzej. Nie chciał aby była smutna, nie z tego powodu. Przez ten cały czas obserwował ją z boku, śledził każdy najmniejszy ruch, odszukując w niej swojej siostry. Siostry, którą zawsze pragnął mieć. Opowiadać jej bajki na dobranoc i tulić podczas każdego spotkania. Chciał być jej podporą. Miał nadzieję, że dziewczyna płacze z powodu jakiegoś smutnego zakończenia serialu czy innego filmu romantycznego. Bał się odpowiedzi, a kiedy usłyszał ciche westchnienie całe mięśnie napięły się natychmiastowo.-Musimy się zobaczyć.-Powiedział, zakładając już skórzaną kurtkę. Przyłożył nacisk na słowo ''musimy''.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Kreatywna? Ooo, jak uzasadnisz, to zacznę. Serio :D]

    OdpowiedzUsuń
  41. Możliwe, że cały fenomen Jamesa polegał na tym, że on brał po to, by się uczyć, a nie po to by czuć się wolnym. Bo wolnym się nie czuł i się z tym pogodził. Był więźniem samego siebie i nie znosił przebywać we własnym towarzystwie.
    -Nie, skąd ci to przyszło do głowy?- mruknął rozbawiony- przecież jestem wzorem walki z rutyną- uniósł lekko kącik ust w nikłym uśmiechu i zaciągnął się papierosem.
    -Pokłóciłem się z Nate'm- oświadczył, co akurat nie było niczym dziwnym, gdyż dwie osoby tak różniące się od siebie nie mogły się normalnie dogadywać, szczególnie, że Jamesa dobijała przysłowiowa zajebistość jego brata.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Mam prośbę! Myślę nad tym wątkiem i nie potrafię go zacząć. Pomóż!]

    OdpowiedzUsuń
  43. [ Ok, niech będzie. ]
    Trening piłki nożnej dobiegł końca przed czasem, toteż Nate miał naprawdę dużo wolnego czasu, co zdarzało się bardzo rzadko. Trochę zgłodniał biegając za piłką, więc udał się w stronę pobliskiej knajpy, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na obiad w domu nawet nie ma co liczyć. Jego matka pojechała w odwiedziny do chorej siostry i zostawiła dom razem z trójką nieporadnych przynajmniej jeśli chodzi o kuchnię, facetów. Przerzucił przez ramię pasek swojej sportowej torby i wyszedł z szatni mijając grupkę rozchichotanych dziewczyn, które westchnęły głośno w momencie gdy je minął. Tak, popularność była całkiem ciekawym zjawiskiem.
    Wbiegł do budynku, którego ściany były w piaskowym kolorze i zajął miejsce przy jednym z białych stolików. Dawno nie był w tej knajpce, a było to dość charakterystyczne miejsce, coś jak gniazdko zakochanych. Właściciel stworzył tam naprawdę ciekawą atmosferę i gdy pojawiały się w knajpie pary, robił im zdjęcie, które później wisiało na jednej ze ścian wśród tysiąca innych. Nate też tam był razem z Harriet, ale to było dobre półtora roku temu. Nie udało się. Nathaniel stwierdził, że nie nadaje się do związków i zakończyli tę farsę w sumie jako przyjaciele. Dlatego nie przeszkadzała mu fotografia, którą właśnie dostrzegł.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Czy ja wyglądam jakbym się przejmowała legalnością? - spojrzała na nią z miną w stylu "zabij mnie, mam to gdzieś" i narzuciła na siebie koszulę, żeby zbytnio nie pobrudzić swoich ubrań. Rzeczywiście pomysł jak tako był genialny i warto było podjąć ryzyko. Kiedy głośna muzyka rozbrzmiała z samochodu, Scarlett chwyciła za spreje i zaczęła kreślić kontury rysunku, który był już dopracowanym pomysłem w jej głowie. Tylko co jakiś czas zerkała na przyjaciółkę działającą w ten sam sposób. Wyglądały nawet całkiem zabawnie, Scarlett kołysząca się w rytm muzyki, przejęta i pochłonięta przez powstający rysunek.
    - Co to będzie? - spytała Harry wskazując palcem na zalążki dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  45. -Mówienie zawsze szkodzi.-Mruknął.
    Przyjrzał się uważnie dziewczynie, jakby chciał z jej miny wyczytać, czy jakkolwiek zareaguje na jego prośbę, jednak z jej miny wywnioskował, że w zasadzie może sobie w tej chwili stać i mieć nadzieję. A na to nie miał najmniejszej ochoty, jak z resztą na robienie awantury. Wzruszył więc ramionami, by wrócić potem wrócić do swojej pracy.A raczej po swoją pracę, bo planował usunąć się w inny kąt biblioteki, co było mu wybitnie nie na rękę, ale jeśli chciał popracować w ciszy kompletnej, innego wyboru nie miał.Przed "przeprowadzką" spojrzał jeszcze raz w kierunku dziewczyny, która co prawda zdawała się być w całej rozmowie raczej słuchaczem, ale od czasu do czasu się odzywała.Wzruszył ramionami i mimo świadomości tego, żr musi wyglądać na niekoniecznie rozgarniętego, siadł na tym samym miejscu co wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  46. [A ja mam znowu inny pomysł! Ten już wykorzystałam (o galerii), więc wpadłam na coś nowego. Lachowska kiedyś przyjaźniła się bardzo z pewnym Lorisem (wolne postacie jak chcesz coś o nim przeczytać). Może Harriet mogła by być z ich dawnej grupy? niby się wszystko rozpadło przez wyjazd Mattiego i zerwanie kontaktu Lachowskiej z dawnymi znajomymi.]

    OdpowiedzUsuń
  47. Odcięcie się od dawnego świata jest prostym zabiegiem. Pierwszym krokiem jest zapomnieć, wyrzucić wszystko, co kojarzy się z danymi sytuacjami, następnie należy się spakować i wyjechać na drugi koniec świata. Łatwo jest stwierdzić te fakty, a gorzej je zrealizować. Pierwszy punkt został odznaczony przez Lachowską w drugim miesiącu. Reszta natomiast jest nadal w toku i pewnie będzie przez długie lata pobytu w Palm Springs. Choć dziewczyna przyjęła całkowicie nową postawę w życiu, to nadal spotykała cienie przeszłości. Owszem, nawet nie chciała kojarzyć ich z odpowiednimi momentami, ale sam fakt ich pojawiania się był nie do zniesienia. Tamta monotonia została przerwana, na zawsze. Jeden dzień zbił ją totalnie z tropu i postawił na starcie. Klnęła, płakała i wrzeszczała na wszystkich przez dobrych kilka dni. Następnie wyrzuciła ich ze swojej głowy i kazała nigdy nie wracać.
    - Cześć - mruknęła w stronę blondynki, którą spotkała w pokoju wspólnym. Nie zaszczyciła jej nawet spojrzeniem, choć wzrok aż ciągnął w tamtą stronę. Przeklnęła pod nosem, siadając jak najdalej od "tamtej" i wyjmując z podręcznej torby pierwsze lepsze książki.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Oj, przestań. :*]

    Już po jakiś pięciu minutach był w połowie drogi do mieszkania Harriet. Towarzyszyła mu paczka czerwonych malboro, która w bardzo szybki i skuteczny sposób była opróżniania przez długie palce chłopaka. Na domiar złego, zaczęło padać. Podirytowany przeklną pod nosem, nakładając na głowę kaptur. Przyśpieszył nieco kroku, chociaż wcale nie chciał tak szybko znaleźć się w mieszkaniu blondynki. Nie wiedział czego może się tak właściwie spodziewać, na pewno nie zrozumienia. Nie wyobrażał sobie, żeby Harry jakoś to zniosła z miną wojownika. Chociaż pewnie taką właśnie maskę sobie obierze. Wystarczy, że qo zaakceptuje. Zapukał lekko w mahoniowe drewno i słysząc dźwięk kroków, wciągnął głośno powietrze.

    OdpowiedzUsuń
  49. Przyjrzał jej się badawczo. Zauważył, że na wzmiankę o matce posmutniała. Domyślił się, że jest to temat, na który nie ma ochoty rozmawiać. Zawachał się ale jednak musiał zadać kolejne pytanie.
    -Jak dogadujesz się z matką- spytał i przyjrzał jej się badawczo. Sam nie miał matki więc nie mógł wiedzieć jak to jest ale z pewnością był w stanie to zrozumieć- jeśli nie chcesz nie odpowiadaj- dodał szybko i wbił wzrok w ziemię nie wiedząc co teraz powiedzieć. Z upływem czasu napięcie między nimi rosło.

    OdpowiedzUsuń
  50. Skinął głową, przekraczając próg jej mieszkania. Zdjął z siebie kurtkę, wieszając ją na wieszaku w korytarzu.-Dostane jakiś ręcznik?-Zapytał, niemal szeptem. Z jego włosów kapała woda, jednocześnie zachlapując czystą podłogę. Spojrzał w bok. Znajdowała się tam mała kuchnia urządzona w ładnym, prostym stylu. Kiedy dziewczyna zniknęła w drugim pokoju, podszedł do lodówki. Było tam pełno zdjęć. Jedne przedstawiały Harriet w wieku dwóch lat, na innych dmuchała świeczki na torcie z wielką liczbą ''6''. Na jeszcze innych stała razem z małym chłopcem, trzymając się za ręce. Nie obyło się również bez zdjęć jej i Robbiego. W końcu przeniósł wzrok nieco niżej. Ona, jakaś kobieta, bardzo podobna zresztą do dziewczyny i ten mężczyzna. Mężczyzna, którego prawdopodobnie oboje darzyli taką samą nienawiścią.

    OdpowiedzUsuń
  51. Wszystko, naprawdę wszystko by teraz zniosła. Ale nie pojawienie się w pomieszczeniu Momodou; czarnoskóry chłopak z pięknie zakręconym afro na głowie pojawił się w pomieszczeniu jak zła wróżka. Trzeba dodać, że niegdyś robił w ich grupie za centrum zainteresowania. Na swój sposób niewinny, zgorszony przez angielskie środowisko. O ile Lachowska się dobrze orientowała, to ten chłopak przybył do Palm Springs wprost z Afryki. Dziwne, że nadal utrzymywała z nim jakikolwiek kontakt. Nawet po rozbiciu się starego towarzystwa Momodou za wszelką cenę chciał je wskrzesić. Ceniła go za te próby, jednak wcale ich nie ułatwiała. W sumie nie tylko ona.
    - Jak miło was tu razem spotkać. Szykuje się impreza – stwierdził tym swoim łamanym angielskim, podchodząc do Lachowskiej i z całej siły ciągnąc ją za rękaw. Usadowił ja przy tym naprzeciwko Harriet, a sam zajął miejsce koło blondynki. Rudowłosa nie mogła powstrzymać się od delikatnego uśmiechu, który wywołany został wspomnieniem dotyczącym ciągotek Momodou do Forsell.

    OdpowiedzUsuń
  52. Słuchał w milczeniu tych wszystkich opisów kolorowych zdjęć. Sam miał ich dużo, tylko z matką, może ze dwa z pradziadkiem, który zmarł kiedy Vincent miał siedem lat.-Dlaczego was zostawił?-Zapytał, wycierając starannie ręcznikiem włosy, aby ponownie nie napaskudzić. Zerknął na nią przelotnie, miała zmęczoną twarz, prawdopodobnie od łez. Poczuł, jak ogarnia go dziwne poczucie winy.

    OdpowiedzUsuń
  53. Popatrzył na dziewczynę zmieszany.
    -Zawsze możesz zostać u mnie. Czego jak czego ale pieniędzy z pewnością mi nie brakuje- odparł zgodnie z prawdą i uśmiechnął się lekko po czym wyciągnął z kieszeni spodni kopię kluczy do swojego mieszkania- dam ci je teraz bo później pewnie zapomnę- powiedział i wręczył jej kluczyki- zawsze jesteś miło widziana- zaśmiał się i pocałował ją w policzek.

    OdpowiedzUsuń
  54. [A w sumie, mogę zacząć ;) jakiś pomysł, propozycja?]

    OdpowiedzUsuń
  55. Przeprosin się nie spodziewał, to trzeba przyznać. Z resztą, jakoś cała sytuacja odeszła mu z pamięci, gdy z, iście fanatycznym, zamiłowaniem oddał się zacnej czynności, jaką była nauka. Dopisał do końca słowo, postawił kropkę i dopiero w tym momencie podniósł na dziewczyną wzrok.
    -Tak w zasadzie nic się nie stało.-Stwierdził, wzruszając ramionami. Nie lubił tych swoich dziwnych i notorycznie powtarzających się zmian zdania i innych wahań nastrojów.Potrząsnął głową, jakby chciał coś od siebie odgonić.-To jest po prostu chore wyczulenie, wynikające z permanentnego braku spokoju w miejscu zamieszkania.-Dodał, tonem będącym niwaczną mieszanką swgo rodzaju skruchy i wyjaśnienia, po czym ponownie spojrzał na swoją pracę i postawił jeszcze kilka koślawych liter.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jakie jest prawdopodobieństwo, że dwoje ludzi, którzy kiedyś znaczyli dla siebie okropnie wiele spotkają się w miejscu, które stanowił jakby ich zakątek i to po paru latach w tym samym czasie. No dobra, może w ich przypadku to było bardziej prawdopodobne, bo nadal się przyjaźnili, często spotykali no i w ogóle Palm Springs to nie Bombaj (największe miasto świata pod względem ludności). Kiedy Nathaniel spoglądał przez oko, jego uwadze nie uszedł fakt iż chodnikiem przechadza się pewna bliska jego sercu osóbka, jednak nim zdążył zapukać w okno w celu zwrócenia na siebie jej uwagi. Dziewczyna z impetem przywaliła w słup i przewróciła się. Nate nie czekał ani chwili, zerwał się na równe nogi i wybiegł z budynku. Ukucnął obok niej i pomógł jej wstać.
    - Nic Ci nie jest?

    OdpowiedzUsuń
  57. Chłopak wydawał się nieco zbity z tropu. Zmierzył uważnie Harriet, a i nawet otworzył delikatnie usta, by w jakikolwiek sposób ją zatrzymać. Zmienił zdanie gdzieś po kilku sekundach, co zauważyć można było w jego zwężonych, smutnych oczach. Lachowska przyglądając się tej sytuacji zaklnęła w myślach i gwałtownie wstała. Sama nie spodziewała się po swojej osobie takiej reakcji, jednak coś pchnęło ją do przodu. Jakaś dziwna, niewidzialna siła. Skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i odetchnęła głęboko, wpatrując się jednocześnie w twarz dziewczyny.
    - Harriet nie uciekaj w tym momencie - stwierdziła ze spokojem, choć w głębi narastało zdenerwowanie. Jedynym, zauważalnym tego oznakiem była ruszająca się, to w górę to w dół, stopa.

    OdpowiedzUsuń
  58. -Kawał nic nie wartego ścierwa.-Wycedził przez zęby, kładąc dłoń na lodówce, a drugą zaciskając w pięść. Spuścił głowę i zacisnął mocno powieki. Kręciło mu się w głowie. Wyciągnął z kieszeni spodni całkiem przemoknięte papierosy i cisnął nimi o ziemię.-Nienawidzę go.-Powiedział, dusząc w sobie głośny jęk.-Nienawidzę, rozumiesz?-Teraz patrzył na nią, będąc jakby w transie, jakby właśnie cały świat się pod nim zapadł. Nie wiedział czy ma się rzucić na kolana, zacząć przepraszać, przytulić ją, czy po prostu wyjść. Ta sytuacja była tak nieziemsko chora, że miał wrażenie, iż to tylko sen. Zwykły koszmar, który nie ma miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  59. -Nie masz za co dziękować to tylko klucze- powiedział cicho i przytulił ją. W jego ramionach wydawała się krucha i delikatna. Nie po raz pierwszy ją przytulał a i tak czuł się dziwnie. Zupełnie jakby była czymś egzotycznym, a przecież była tak dobrze znaną mu osobą.
    -Przy tobie czuję się jak goryl- zaśmiał się po chwili i zmierzwił jej włosy ręką.

    OdpowiedzUsuń
  60. Odwzajemnił pocałunek i uważnie jej się przyjrzał.
    -Racja musisz przytyć- zaśmiał się- ostatnio nikniesz w oczach, jeszcze trochę i nie będę miał kogo obejmować- zażartował i pocałował ją mocniej- a tak poważnie to wyglądasz bardzo dobrze- uśmiechnął się figlarnie. Oczywiście mógł powiedzieć, że wygląda lepiej niż bardzo dobrze ale za bardzo by jej schlebił co mogło by się różnie skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  61. [No hej, hej kochana ;* co słychac w wielkim świecie? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  62. Nie chcę go znać.-Wyszeptał, czując jak uczucie złości zastępuje dziwny smutek.-Tym bardziej, że jest on także moim ojcem.-Te słowa padły niczym grom z jasnego nieba. Odbiły się echem w jego głowie. Nagle poczuł suchość w gardle, na ustach. Zwilżył wargi językiem, zaciskając je w wąską linię. Nie wiedział czy Harriet usłyszała co powiedział, zrobił to tak cicho. Wydawało mu się, że istniały one jedynie w jego umyśle, jak piętno, którego za wszelką cenę nie może się pozbyć. W pewnym sensie tak właściwie było. To już miało pozostać z nimi do końca. Dziewczyna nawet się nie poruszyła, nie wydała z siebie też żadnego dźwięku. Zupełnie jakby została sparaliżowana.

    OdpowiedzUsuń
  63. [Ok, wena powoli wraca, ja też. Już Ci odpisuje na poprzedni wątek, dobrze? :3]



    Usłyszawszy głos dziewczyny, który niewątpliwie dobiegał z jej pokoju, skierowała się do góry, delikatnie stawiając stopy na drewniane deski, po chwili weszła do pomieszczenia, gdzie była Harriet. Widząc ją szalejącą po pokoju, w którym panował "artystyczny nieład" Grace zaśmiała się melodyjnie, zasłaniając dłonią usta. Pokręciła z rozbawienia głową.
    - Tu jest - mruknęła, wyciągając ową torebkę spod sterty ubrań. Podała przyjaciółce. - Gotowa czy jeszcze chcesz czegoś poszukać w tej dżungli?

    OdpowiedzUsuń
  64. Praca w hotelu była z reguły przyjemna, ale czasem i denerwująca, zwłaszcza, gdy było się "od wszystkiego". Raz pracował na recepcji, raz nosił torby, był barmanem. Niby dobrze, bo nie siedział w miejscu, a i jego pensja dzięki temu była wyższa, ale czasem najchętniej walnąłby tym wszystkim i wziął sobie wolne. Jednak duma nie pozwalała.
    Późnym wieczorem, po wymeldowaniu się jednej z dziewczyn goszczących w hotelu ruszył na drugie piętro, by dokładnie zamknąć apartament, a przy okazji sprawdzić czy coś nie zostało zniszczone. Choć ludzie goszczący się w tym hotelu byli z reguły bardziej ułożeni, to jednak zdarzały się różne sytuacje. Wszedł bez pukania; był niemal pewny, że nikogo tam nie będzie. Swoją drogą, nazwisko dziewczyny było mu dziwnie znajome.
    [ ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  65. -Mamy wspólnego ojca, Harriet.-Powiedział już wyraźnie, śmiało patrząc jej w oczy. Czasu już nie cofnie, nic nie może przywrócić tej chwili, kiedy ich ojciec popełnił błąd, zdradzając swoją żonę z kobietą poznaną w Niemczech.-Moja mama mówiła, że nie mam ojca. Że jestem dziełem przypadku. Przypadku, który pokochała całym sercem. Aż do tej pory. Kiedy zjawił się z walizkami w naszych drzwiach. Nie rozumiałem jak on może się w ogóle w takiej sytuacji uśmiechać..-Zrobił krótką pauzę, wciągając powietrze.-Myślisz, że czemu tutaj przyjechałem? Myślisz, że czemu starałem się utrzymywać z Tobą bliski kontakt od momentu, kiedy poznałem Twoje nazwisko? Jesteś moją siostrą, jesteśmy związani tymi samymi więzami krwi.-Ostatnie słowa znów wypowiedział szeptem. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby dziewczyna rzuciła w jego stronę najgorsze oszczerstwa, a potem kazała się wynosić z jej domu. Miała pełne do tego prawo, a on nie zamierzał jej powstrzymywać.

    OdpowiedzUsuń
  66. Podniósł wzrok znad pracy, po czym ponownie spojrzał na kartkę. Zrobił tak jeszcze kilka razy aż w końcu powiedział, powoli i dość ostrożnie:
    -Wiem że to dziwnie zabrzmi i w ogóle, ale przyznam, że sam do końca nie wiem.-Powiedział, wzruszając ramionami.Biologia z zasady go nie interesowała, dlatego większość prac z tego przedmiotu pisał automatycznie, bez większego zastanowienia.-W przypadku tego cholerstwa obowiązuje zasada "napisz, oddaj, zapomnij o wsztystkim.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zacisnął powieki, czekając z jej strony na siarczysty policzek, bądź potok nieporządanych slow. Ale nic takiego nie nastąpiło, wokoło panowała niespokojna cisza. Poczuł na sobie ramiona drobnej dziewczyny i otworzył oczy, bardziej ze zdziwienia i szoku.-H-Harry?-Zamrugał z niedowierzaniem i również przytulił ją mocno do siebie.-Nie jesteś.. Na mnie wściekła?-Zapytał, przesuwając palcami po jej jasnych włosach. Uśmiechnął się, po raz pierwszy od kilku dni.

    OdpowiedzUsuń
  68. Sama zaskoczyła się taką reakcją. Zawsze nie przepadała za tą odmianą Harriet; złowrogą, uciekającą do swojego indywidualnego światka. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo podobna jest w tym zachowaniu do Lachowskiej. Rudowłosa zacisnęła ręce, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Milczała przez dłuższą chwilę, klnąc w myślach na na wszystkich. Szczególnie na Lorisa. Szlag by trafił to wszystko. Od ich pamiętnego, wspólnego pojawienia się na komisariacie policji oraz wyjazdu Mattiego nic nie było takie samo. Clarence siedział w więzieniu, każdy się o to obwiniał, ale nikt przed innymi nie przyznał.
    - Daj spokój - mruknęła zrezygnowana, opadając ciężko na fotel.

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnęła się dumnie, była całkiem zadowolona ze swojego pomysłu, z resztą ten Harriet też był genialny.
    - Popart z Audrey Hepburn - wyjaśniła robiąc jednocześnie długą ciemną smugę na obrazie. Scar ogólnie uznała to za dobry pomysł, bo szczerze mówiąc graffiti było ciekawym rodzajem sztuki, gdyby nie to, że wszędzie ludzie zostawiali tylko swoje tagi. Większe lub mniejsze, były ładne, ale... czasami po prostu nudne. Duży napis Scar nie zrobiłby tego samego efektu, co zdjęcie słynnej, nieżyjącej już aktorki, którą z resztą Scarlett uwielbiała.
    - Ale to będzie wyglądać genialnie, jak skończymy - stwierdziła mając na myśli oba dzieła.

    OdpowiedzUsuń
  70. - A prawa autorskie? - uśmiechnął się z rozbawieniem - chyba sprzątaczka będzie miała dużo pracy - stwierdził, widząc dość pokaźny nieład w pokoju dziewczyny. On był raczej pedantem, bo gdy rzeczy walały się, on sam nie umiał się skupić. Nie przepadał za sprzątaniem, ale wolał już poświęcić te kilka chwil na ogarnięcie nieporządku niż czuć się wiecznie roztrzepanym.
    - W zasadzie to powinienem teraz wyciągnąć się z tego pokoju, by ktoś inny mógł się zameldować, ale dam ci chwilę na spakowanie się. Po znajomości. - stwierdził z lekkim uśmiechem

    OdpowiedzUsuń
  71. [ano, mam nadzieje, że bardzo źle nie jest]

    OdpowiedzUsuń
  72. -Zawsze ktoś musi płacić za błędy innych.-Stwierdził, z cichym westchnieniem. Naprawdę cieszył się, ze dziewczyna tak dobrze przyjęła tą niezbyt miłą wiadomość. W końcu zrzucił z siebie ten cały ciążący na nim balast natłoku informacji, które męczyły go od jakiś czterech miesięcy.-Nie wiadomo tylko czy ten drugi brat zniesie konkurencje.-Powiedział z uśmiechem, poprawiając zmierzwione włosy, które wciąż były wilgotne. Vincent czuł się teraz jak wielki mop, którym można by było wytrzeć podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Dobrze pamiętasz. - odparł, z lekkim uśmiechem - a ty chodzisz do pierwszej klasy i jesteś... - zmarszczył czoło w widocznym zamyśleniu - Marietta? Chyba nie. - myślał naprawdę intensywnie. Głupio tak było się przyznawać do kiepskiej pamięci do imion. Uczyć nie musiał się praktycznie wcale, by mieć dobre oceny; wystarczyło, że słuchał, a wszystko kodowało mu się w głowie. Teraz jednak wszystkie wysiłki umysłowe, wydawać się mogło, szły na marne.
    - Harietta! - uśmiechnął się triumfalnie - wybacz, ale rozumiesz. Jest tyle osób w szkole, że ciężko zapamiętać wszystkie te imiona. - stwierdził, słusznie zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  74. -Nie lubię biologii. Nie widzę niczego ciekawego w nauce o sałacie, flakach i różnego rodzaju, mniej lub bardziej przyjemnych, rzeczach.-Stwiedził, marszcząc przy tym nos. -Jak widać stara zasada, że pozory mylą, jest jak najbardziej prawidziwy. Nawet największe kujony mają takie przedmioty, których nie lubią i które im nie podchodzą.-Dodał, kręcąc przy tym głową.

    OdpowiedzUsuń
  75. Bez skrępowania obserwowała ruchy dziewczyny, jednak nie skomentowała ich słowem czy uśmiechem. Sama nie wiedziała, jak podejść do tej nagłej zmiany. Można by pokusić się o stwierdzenie, że przełamania. Nienawidziła tego, nienawidziła, gdy coś lub ktoś burzył jej cały porządek dnia. W tym wypadku chodziło nawet o otoczenie i przyszłe miesiące. Szlag by to wszystko trafił. - Super, myślałem więc by zebrać nieco osób i wybrać się starym składem na tę domówkę - zaczął Momodou uśmiechając się szeroko. Lachowska przeniosła swój wzrok na chłopaka i nieznacznie wzruszyła ramionami. Następnie kątem oka obserwowała pannę Forsell. - Okej - potwierdziła zrezygnowana, tym razem wpatrując się w ziemię i rytmicznie uderzając palcem o kant fotela.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Na razie miejmy nadzieje, że nie nadjedzie policja - rzuciła nie odrywając wzroku od swojego "dzieła". Szczerze mówiąc do tej pory, jej największym problemem był dywanik dyrektora. Od policji trzymała się daleko i miała nadzieję tego nie zmieniać.
    Dziewczyna zerknęła kątem oka na kucyka przyjaciółki i otworzyła szerzej oczy, w jej własnej opinii konik wyglądał o wiele lepiej niż na ekranie, czyli Harry przeszła samą siebie.
    - Ja? Do tej pory nawet nie wiedziałam, że potrafię robić graffiti. Spójrz lepiej na swoją twórczość, autorzy kreskówki chyba by się zawstydzili widząc Twoją wersje. - stwierdziła. Nie było co owijać w bawełnę, Harry naprawdę miała do tego kawał talentu i wiedziała jak go użyć. Scarlett po prostu rysowała to co przyszło jej na myśl i teraz ostrożnie zamalowywała ciemne kontury rysunku uważając jednocześnie, żeby nie "wyjść za linię", inaczej całe dzieło byłoby zepsute.

    OdpowiedzUsuń
  77. Brunet posłał jej wesoły uśmiech i podniósł ją z ziemi, podnosząc również książkę, którą upuściła. Zawsze bawiła go u niej ta odrobina niezgrabności, która sprawiała że takie wypadki zdarzały się tej dziewczynie stosunkowo często. Przesunął dłońmi po swojej twarzy, czując kilkudniowy zarost.
    - To dziwne – zauważył. – Spotykamy się tu, gdzie właściwie rozgrywał się, jeśli mogę tak powiedzieć, nasz związek – pokręcił lekko głową i wskazał ręką drzwi. – Dołączysz do mnie? – zaproponował.

    OdpowiedzUsuń
  78. Cóż, osobiście nie mógł jej zapewnić aż takiej ochrony, ale mógł się postarać by nie wpadła na drzwi, które przed nią otworzył i poprowadził ją do swojego stolika. Mijali akurat ścianę na której wisiały zdjęcia i brunet wskazał jej to na którym byli oni.
    - Patrz, nadal tu wisi – zaśmiał się pod nosem. Ciekaw był czy i jej to nie przeszkadza, bo w sumie jeśli tak by było to mogliby poprosić o jego zdjęcie. Nate słyszał, że Harriet była teraz z kimś innym, a taka pamiątka i to w miejscu do którego mógł kiedyś przyjść jej wybranek nie była chyba zbyt dobrym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Lubiłem Cię w niej – powiedział zupełnie nie skrępowany i opadł na swoje krzesło sięgając od razu po szklankę z sokiem jabłkowo wiśniowym, który uwielbiał. Przez dłuższą chwilkę milczał jakby nie bardzo wiedział co może powiedzieć, po czym uniósł głowę i przechylił ją lekko w bok, obserwując uważnie Harriet. – Dawno się nie widzieliśmy – zauważył słusznie. Co prawda niby się przyjaźnili, ale ostatni raz spędzili razem dzień dobre trzy miesiące wcześniej. A później po prostu mijali się tudzież wymieniali może ze dwa zdania i rozchodzili się każde w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  80. [blondynka + wow, lovely zawsze będą kojarzyć mi się z Cassidy. Zresztą, wild world również, a przez to wszystko mam ogromną ochotę na wątek z Harriet. Mogę nawet napisać tylko.. stawiamy na jakieś dziwaczne powiązanie czy od podstaw? ; )
    ahh taaak, co do mojej karty radziłabym się bardzo nie sugerować przy czytaniu, bo zwyczajnie leci do poprawy ona jak tylko wyzdrowieję. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  81. Popatrzył na nią z podejrzanym uśmieszkiem.
    -Niczego sobie? Ja jestem niczego sobie?- spytła oburzony po czym popatrzył na nią z wyrzutem- Ja jestem niewiarygodnie cudowny. Po prostu boski- na jego twarzy zamajaczył łobuzerski uśmiech. Chwycił ją za rękę i ruszył dalej.
    -Tego się po tobie nie spodziewałem. Tak nisko mnie oceniasz- zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  82. Obrzucił ją oburzonym spojrzeniem.
    -Sugerujesz, że jestem egoistą- spytał i popatrzył na Harriet z zaciętą miną- Jeszcze trochę i zginiesz kobieto. Własnoręcznie cię uduszę- powiedział z wrednym uśmiechem. Robbie zaczął intensywnie myśleć nad jej słowami. Może naprawdę miał zbyt wysokie mniemanie o sobie. Na jedną krótką chwilę spoważniał.
    -Wiesz zacząłem zastanawiać się czy przypadkiem nie masz racji. Ale doszedłem do wniosku, że nie masz- powiedział i wyszczerzył swoje perełki w szerokim uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  83. [Ja już nie pamiętam co tam było ;D Ale weź zacznij kontunuację wątku to mi się przypomni :)]

    OdpowiedzUsuń
  84. [ Pixies! Uwielbiam. Może masz ochotę na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  85. Scarlett tylko kiwnęła głową, w końcu talenty należało rozwijać. Ona sama zaczęła powoli tracić poczucie, że potrafi cokolwiek. Do pewnego momentu myślała o tym, żeby zostać modelką. Bardziej dla hobby, niż na serio. Wszystko zapowiadało się ładnie i pięknie, w końcu miała dobre wymiary, figurę. Ostatecznie jakieś dwa miesiące temu wszystko stanęło w miejscu, plany i chęci. Więc została bez planu zapasowego, albo raczej bez żadnej perspektywy i niczego co mogłaby robić w ramach własnej przyjemności. Dlatego też strasznie jarała ją możliwość narysowania czegoś ciekawego, na wielkim formacie. W końcu murek sam w sobie mały nie był.
    - Będziesz nowym van Goghem, a ja twoim nowym uchem – dodała dla rozluźnienia atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  86. Słuchając jej pierwszych słów rozłożył bezradnie ramiona na boki i westchnął teatralnie.
    - Czy Ty musisz niszczyć moje nędzne próby bycia uprzejmym i grzecznym chłopcem? – opuścił bezradnie głowę na blat stolika. – I jak tu nie zwalać winy na kobietę, przecież to Wy doprowadzacie do szału, to Wy podpuszczacie i igracie sobie z naszymi uczuciami – jęknął głośno. – Co ja bym dał by znów zobaczyć ten naturalny strój – uniósł spojrzenie na nią, a na jego ustach igrał łobuzerski uśmiech. Szybko odchylił się na krześle w razie gdyby Harriet zechciała trzepnąć go w głowę za głupie uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  87. [ Średnio wiem jak poruszać się w tej "przestrzeni", ale mogę spróbować.]

    Nie byłam do końca przekonana o tym, że budynek, do którego się zbliżam to moja nowa szkoła. Parking był zapchany luksusowymi samochodami, które nie tylko nie mieściły się na jednym miejscu parkingowym, ale stawiane przez "doświadczonych" kierowców właściwie tarasowały przejazd. Papieros dogasał w moich ustach, a zapach unoszący się z kubka z kawą, który dorwałam w motelowym lobby, drażnił moje spragnione kofeiny nozdrza. Wcisnęłam się w końcu na jedno z niewielu wolnych miejsc i wysiadłam z samochodu trzaskając głośno zepsutymi drzwiami. Zaciągnęłam się ostatni raz gasząc papierosa tuż u stóp szczuplutkiej blondynki, którą dopiero teraz zauważyłam. Uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy był standardowym uśmiechem państwa Stoned: lekko kpiący, lekko zmęczony i nielekko prowokujący. - Ups. - wyrwało mi się cicho. Odchrząknęłam lekko i spróbowałam jeszcze raz. - Przepraszam. - mruknęłam ochryple wbijając wzrok w jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  88. Och no daj spokój, Nate nie był aż taki zły, bo przecież gdyby był to zostawiłby Harriet z kwitkiem zaraz po pierwszej upojnej nocy, którą ze sobą spędzili, a przecież rozstali się w zgodzie, no przynajmniej tak mu się wydawało. Pokiwał lekko głową, zgadzając się z dziewczyną. Tak, co prawda to prawda. Obie płci potrafiły ładnie namieszać.
    - A kimże jest Twój wybranek, chyba jeszcze nie miałem przyjemności go poznać? – zapytał, próbując zachować twarz pokerzysty, w końcu jak każdy facet nie lubił gdy inni odbierali jego trofea, nawet gdy już dawno przestał na nie patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie mrugnęłam nawet okiem. Wyciągnęłam w jej stronę paczkę papierosów, a kiedy już się poczęstowała, zanurkowałam we wnętrzu samochodu dolewając do swojej kawy sporą ilość rumu. Napiłam się spokojnie odpalając kolejnego papierosa. Usiadłam na masce samochodu cały czas przyglądając się stojącej przede mną dziewczynie. Zaśmiałam się cichutko. - Och... to bardzo przykra informacja. - zmrużyłam oczy, a ciężkie powieki opadały powoli. Miałam za sobą ciężką noc. Myślami cały czas byłam przy towarze, który trzeba było ważyć, doprawić i przygotować dla ewentualnej klienteli. - Zawsze jesteś taka... bezpośrednia? - długo szukałam odpowiedniego słowa. Nie chciałam zniechęcać do siebie pierwszej napotkanej na drodze osoby. Najchętniej pozostałabym dla wszystkich anonimowa, ale niestety w tym miejscu będzie to naprawdę trudne. Westchnęłam cicho. Spojrzałam na dziewczynę z lekką ironią. - Jesteś w trzeciej klasie? Muszę znaleźć Medyka. Rozumiesz... nie chcę się za bardzo spóźnić.

    OdpowiedzUsuń
  90. -Moje dzieci to będą moje dzieci. Jeżeli dożyję to będą mogły robić, mówić i głosić to co będą chciały- powiedział. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Rozmyślanie o pzyszłości zawsze go zasmucało. W końcu jam można myśleć o przyszłości jeżeli nie wie się czy dożyje jutra. Z pewnością nie jest to powód do radości. Z lekkim żalem w oczach Robbie rozejrzał się do okoła. Zobaczył całą masę sklepików, kawiarenek i budek.
    -Przepraszam, nie powinienem był tego mówić- powiedział smutno- Masz ochotę na coś do picia- spytał i popatrzył na Harriet wyczekująco. Tym razem decyzja należała do niej.

    OdpowiedzUsuń
  91. [W sumie to uważam, że Robbie i Harriet powinni zerwać. Głównie ze względu na to co dzieje się między nią i Nathanielem.]

    OdpowiedzUsuń
  92. [Nathanielowi jak widać jeszcze zależy na Harriet, jej w minimalnym stopniu na nim. To wystarczy. Po co Robbie ma im przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  93. [Nie wydaje mi się żeby byli tylko przyjaciółmi więc widzę problem. ]

    OdpowiedzUsuń
  94. [Podświadomie wiedziałem, że dasz mi tego typu odpowiedź. Dobra jeszcze się zastanowię i dam ci znać. ]

    OdpowiedzUsuń
  95. -Mam nadzieję, że u ciebie w domu nie znajdziemy Aarona. Jeżeli tak to chyba się nie skuszę. Owszem jest słodki ale kiepska ze mnie niania- powiedział z cieniem łobuzerskiego uśmiechu na myśl o dniu, w którym poznał chłopczyka. Dał jej buziaka w polik i skierowali się do jej domu.
    -Na co masz dziś ochotę- spytał gdy po dłuższej chwili dotarli do jej domu- do wyboru masz seans filmowy, gorący romans z książkami, striptiz na stole przypominam tylko, ze kiepsko radzę sobie ze spodniami- puścił jej oczko- aha czy wspomniałem już o ugotowaniu czegoś zjadalnego i wymyślaniu czegoś na bierząco- uśmiechnął się figlarnie.

    OdpowiedzUsuń
  96. Zamyślił się głęboko, próbując odszukać w pamięci takowe nazwisko, lecz bezskutecznie. Nie znał gościa, więc w sumie może to i dobrze. No, ale nie ważne. Przywołał kelnera i zamówił mocną kawę, mimo iż wiele osób mówiło mu, że pijąc tyle takiej kawy w końcu mu serce stanie. Kiedy kubek z kawą stał przed jego nosem, a czarujący aromat unosił się w powietrzu Nate spojrzał na swoją rozmówczyni i zachęcił ją do dalszej rozmowy.
    - Jesteś z nim szczęśliwa?

    OdpowiedzUsuń
  97. Scarlett była mniej więcej w połowie swojej pracy, praca wymagała jeszcze paru poprawek, ale dziewczyna szybko się z nimi uporała. Pozostały ostatnie szlify, Scar dokładnie i z pomocą szablonów dopasowywała dzieło. Była przy tym zupełnie pochłonięta zajęciem, nawet nie zauważyła że Harry już jakiś czas temu skończyła swoje dzieło i teraz przyglądała jej się siedząc na masce samochodu.
    - No i jak? – spytała pokazując jej końcowy efekt – Mogło być lepiej, nie? – stwierdziła przyglądając się z daleka swojej pierwszej grafficiarskiej przygodzie. Potem zaraz spojrzała na kucyka przyjaciółki i uśmiechnęła się. Pomysł był genialny i realizacja też wydawała się bardzo dobra. Ostatecznie kucyk i aktorka słodkich filmów wylądowali na jednym fragmencie muru, przy okazji nawet nieźle się komponowały. Trochę jakby narwane nastolatki dopadły kawałek muru, ale przecież o to w tym wszystkim chodziło, żeby ich praca odbiegała od normy i zwyczajnej, klasycznej formy jaką było można zobaczyć wszędzie.
    [http://farm3.staticflickr.com/2541/3700620367_85c0a9bca7_z.jpg?zz=1 ja znalazłam coś takiego]

    OdpowiedzUsuń
  98. Uśmiechnęłam się krótko i przechyliłam głowę przyglądają się dziewczynie uważniej. - Króliczku, powiedz mi tylko czy można tu wytrzymać? - wymruczałam cicho odwracając wzrok w stronę szkoły. Chciałam wrócić do Bristolu, do domu. Nie pomogła kawa z rumem, nie pomógł spalony przed kawą joint. Nie potrafiłam spojrzeć na Palm Springs przychylnym okiem. Męczyła mnie pogoda, ludzie i zakorkowane ulice. Denerwowało mnie to,że za długo czekałam na kawę i, że kelnerka się nie uśmiechnęła. Czerwone światło na ulicy było zbyt czerwone i zbyt długo czerwone pozostawało. Zmarszczyłam lekko brwi i westchnęłam cicho. - Cóż... szkoda, że mi nie pomożesz. - powiedziałam uśmiechając się kpiąco.

    OdpowiedzUsuń
  99. Nate spojrzał na nią jak na umysłowo chorą, ale zaraz roześmiał się i upił łyk kawy. Odstawił szklankę akurat w momencie, gdy jego usta rozciągnęły się w promiennym uśmiechu.
    - Jeśli wskażesz mi choć jeden dzień kiedy byłem samotny wykluczając choroby, a i to nie wszystkie, to dostaniesz stówkę – zaśmiał się. Tak, Nathaniela zawsze otaczały piękne dziewczyny, nawet gdy był z Harriet, której często się to nie podobało. – Nie jestem w związku, jeśli to masz na myśli, ale nie ubolewam nad tym – dodał po namyśle. – A jeśli chodzi o Ciebie, to cóż…nie pozostaje mi nic innego jak życzyć szczęścia i wytrwałości? – podrapał się po policzku. – Nigdy nie życzyłem czegoś takiego swoim byłym dziewczynom – zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  100. Właściwie to każdy miał o nim określone z góry zdanie, które właściwie on sam ustalił. On z góry opracował plan który miał doprowadzić go do miejsca, w którym się teraz znajdował. On chciał by tak go postrzegano, chciał tego i do tego doprowadził. Nie był skromnym romantykiem i marzycielem, był podrywaczem, egoistą, był Nathanielem Williamsem.
    - Nie wyrzucam pieniędzy w błoto, powinnaś to wiedzieć – uśmiechnął się pod nosem, popijając swoją kawę. – Dobrze wiem, że nie było takiego dnia, kiedy byłem sam mimo iż tego nie chciałem – wzruszył bezradnie ramionami. – Ludzie lgną do mnie jak muchy do światła, bez względu na to jakim sukinsynem jestem – zaśmiał się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  101. Zaśmiałam się cicho. - Panienka zadziorna. Dobrze. - Wyciągnęłam z torby piersiówkę. - Żeby ten dzień przyniósł ci tyle strat ile mi zysków. - mruknęłam żartobliwie i upiłam łyka. Ominęłam dziewczynę i ruszyłam wolno w stronę czegoś co wydawało się być wejściem. Zatrzymałam się na chwilę i odwróciłam w jej stronę. - Ładny samochód... - wypowiedziałam te słowa ciepło, prawie jak komplement. Sekundę później zmrużyłam oczy, a ciepły uśmiech szybko stał się zgniłym, cynicznym uśmiechem. - Drogi? - i śmiejąc się w duchu ruszyłam powoli w stronę budynku. [ Przepraszam jestem czasem naprawdę beznadziejna do konwersacji.]

    OdpowiedzUsuń
  102. [Dobraa, ja się zapowiem, że z tym wątkiem, a raczej pewnie najpierw powiązaniem przyjdę jak wyzdrowieję, bo wyjątkowo nie mam sił na myślenie. Ale cieszę się, że nie zaczniemy od początku, bo to zwykle najnudniejsze wątki jakie tylko mogą być xD
    To.. do napisania jak wyjdę w końcu z łóżka. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  103. Pewnie tak.-Powiedział z uśmiechem, kiwając głową. Nie chciał już teraz myśleć o tych wszystkich problemach, które siedziały w jego głowie. Klasnął w dłonie.-No dobra. Nie wiem jak Ty, ale w taką koszmarną pogodę skłoniłbym się do obejrzenia jakiegoś filmu. Ewentualnie zamówił do tego pizze i wchłonął hektolitry coli. Piszesz się?-Poruszył zabawnie brwiami w góre i w dół, patrząc na blondynkę.

    OdpowiedzUsuń
  104. - Mam dzisiaj imieniny, czy o czymś zapomniałam? – spojrzała na Harry rozbawiona próbując jednocześnie znaleźć wytłumaczenie, dlaczego przyjaciółka zaplanowała im cały dzień. Chwilę czasu zajęło jej dochodzenie do powodu takiego zachowania, ale z drugiej strony to można było się czegoś takiego spodziewać. Harriet miała głowę pełną pomysłów, a Scarlett dzielnie brała udział w roli osoby, która potem wszystkie te pomysły z nią realizuje. Na szczęście mechanizm działał tez w drugą stronę, więc gdy Scarlett wpadał do głowy jakiś totalnie popiep.rzony pomysł, to właśnie Harry była tą, która razem z nią realizowała plan.
    - Albo po prostu masz jakieś duże opory przed powrotem do domu – zasugerowała wpatrując się w drogę przed nimi – Mamy dzisiaj jakieś święto, dzień dobroci dla zwierząt? – spytała próbując wciąż znaleźć jakąś wskazówkę

    OdpowiedzUsuń
  105. -Nie chodziło mi o to, że go zostawiłaś w naszym związku to ty jesteś tą odpowiedzialną- mruknął gdy weszli do windy- To może ty wypijesz swoją upragnioną herbatkę, a ja zrobię coś do jedzenia… Tak ja zrobię coś do jedzenia powtarzam tak na wypadek gdybyś niedowierzała. Potem może obejrzymy jakiś film choć pewnie i tak skończymy po 10 minutach- powiedział gdy weszli do jej mieszkania. Robbie ściągnął swoje buty i poszedł do salonu, w którym na chwilę usiadł.

    OdpowiedzUsuń
  106. [Hej, bardzo mi miło ;) Proponuję jakieś powiązanie związane z tym samym profilem. Co Ty na to, by Adaś pomagał Hariet w opanowaniu jakiegoś materiału? Bo w końcu oprócz gry na instrumentach, mają zajęcia z czytania nut, komponowania utworów itd. Mogą się też znać z jakiejś imprezy, jak wolisz :)]

    OdpowiedzUsuń
  107. Słysząc słowa rzucone mi w plecy uśmiechnęłam się tylko rozgoryczona. Przez całe życie towarzyszył mi tylko jeden pogląd, którego nie potrafiłam w sobie zmienić. Nic tak bardzo mnie nie odstraszało jak konsumpcyjny, materialistyczny świat ludzi bogatych. Kto ma lepsze buty, kto lepszy samochód. Kto nowszy telefon, a kto częściej chodzi do kosmetyczki. Bristol nauczył mnie jednej tylko myśli. Do im większej ilości spraw dojdziesz sam tym więcej jesteś wart. Taką zasadę przyjęli młodzi mieszkańcy Bristolu. Jedyna godna zasada. Przekroczyłam próg szkoły i westchnęłam cicho. - Witaj nowy świecie. Założę się, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi- mruknęłam cicho poirytowana.

    OdpowiedzUsuń
  108. Adam czuł wakacje już całym sobą. Coraz częściej pojawiał się na plaży ze swoimi przyjaciółmi, chodził na wieczorne spacery ze swoją dziewczyną i przede wszystkim totalnie obijał się w szkole. Mógł sobie na to pozwolić, bo na oceny pracował przez cały rok, nie musiał więc niczego poprawiać, zaliczać, ani o nic się martwić. Dlatego też przerwy zwykle spędzał na podwórku, siedząc na boisku ze swoimi kumplami, rzadko kiedy zostając w budynku szkoły.
    Tego dnia obiecał jednak swojej koleżance, że pomoże jej znaleźć książkę, której potrzebowała do napisania pracy semestralnej, więc zamiast wygłupiać się na świeżym powietrzu, lawirował między wysokimi półkami w bibliotece, przebiegając wzrokiem po grzbietach starych książek.
    W pewnym momencie podeszła do niego dziewczyna, której nie znał. Taki był już urok starszych klas - oni nie znali młodszych, za to młodsi zdecydowanie znali ich. Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie, jak to miał w zwyczaju i uważnie przyjrzał się nieznajomej.
    - Cześć, potrzebujesz czegoś? - spytał.

    [Adam Thompson]

    OdpowiedzUsuń
  109. [to może park? Harry lubi spacerować i fotografować, Blake lubi biegać. da się z tym coś zrobić? jeśli nie, pomyślimy dalej ;)]

    OdpowiedzUsuń
  110. [ Proponuję kontynuować wątek z czatu ;) Co Ty na to? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  111. Robbie z uśmiechem pokręcił głową.
    -Tej to tylko striptiz w głowie- mruknął sam do siebie i poszedł do kuchni. Chwilę trwało nim zorientował się gdzie co jest. Zazwyczaj gotowali u niego więc miał prawo nie wiedzieć takich rzeczy. No i trzeba też dodać, że zazwyczaj gotowała Harriet. W końcu Robbie powyjmował odpowiednie składniki i przygotował z nich sałatkę. Urokiem bycia wegetarianem było też szybkie i proste gotowanie. Może nie napracował się strasznie ale jak na niego to i tak spory postęp.
    -Tadaaa- powiedział i wszedł do jadalni z sałatką, talerzami i sztućcami- Zapisz sobie ten dzień w kalendarzu. Ja Robbie Moore zdrowy na ciele i umyśle przygotowałem obiad. Dodałem już, że z własnej woli. No i trzeba jeszcze wspomnieć, że niczego przy tym nie zepsułem, spaliłem, pokiereszowałem czy też poważnie uszkodziłem- uśmiechnął się figlarnie i dał jej buziaka w polik.

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie pozostało jej nic innego tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Zupełnie nie rozpoznawała okolicy, w której się teraz znajdowały. Harry czasem miewała takie swoje dziwne pomysły, Scar za nimi przepadała. Tak jak przepadała za stylem jazdy przyjaciółki.
    - Długo jeszcze? Będziemy same? – kolejna fala pytań wydostała się z jej ust. Niestety cierpliwość nie trzymała się Scarlett. Była ona raczej osobą impulsywną, nerwową, czasem agresywną, ale przede wszystkim nie znoszącą zwłoki. Dlatego też nie mogła spokojnie usiedzieć w fotelu, mimo tego że chciała, aby tym razem niespodzianka Harriet się udała.

    OdpowiedzUsuń
  113. Zaśmiał się cicho na wzmiankę o pamiętniku ale zaraz zaczął się zastanawić czy naprawdę go prowadzi czasami miewał różne dziwne przemyślenia i to było jednym z nich.
    W końcu Robbie nałożył sobie sałatki i wziął kilka kęsów. Nie była najgorsza choć jadał znacznie lepsze. Uroku dodawało jej tylo to, że sam ją zrobił. Po chwili uniósł kieliszek z winem.
    -Za co dziś wypijemy Harriet- spytał z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  114. Wyjazd za miasto był chyba jednym z najlepszych pomysłów na jaki mogli wpaść w tak piękny, słoneczny i ciepły dzień. Nathaniel mógł w końcu naprawdę wypocząć wylegując się na pomoście tudzież pływając w jeziorze. Aktualnie leżał sobie na pomoście, a jego nogi zwisały z owego pomostu, poruszając się w rytm szumiącego w konarach drzew rosnących nieopodal.
    - Wiesz co Harry? – zaczął, przewracając się na bok by na nią spojrzeć. – I tak nie daruję Ci tego, że mnie wrzuciłaś do wody – oświadczył obrażonym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  115. Blake zawsze biegał tymi samymi ścieżkami. Zawsze ze wschodu na zachód, by słońce nie świeciło mu w oczy i zawsze po stronie, gdzie było najwięcej cienia. Dziś nie było inaczej. Wyposażony w butelkę wody i ipoda ruszył na poranny jogging ale gdy tylko dobiegł do parku, odtwarzacz postanowił mu się wyłączyć. Zazwyczaj nie biegał bez muzyki w uszach, ale dziś ipod razem ze słuchawkami musiał zostać w kieszeni.
    Po pół godzinie intensywnego biegania, Blake stwierdził, że może bieganie bez słuchawek było dużo lepsze. Udało mu się usłyszeć już kilka naprawdę cudacznych konwersacji, jedną kłótnię, która zakończyła się zerwaniem znajomości, a w końcu usłyszał też pstrykanie aparatu. Zawsze obok tego samego miejsca przy fontannie. I gdy po raz kolejny tamtędy przebiegał, rozejrzał się uważnie za fotografem, aż w końcu ujrzał obiektyw skierowany wprost na niego. Tak go to zaskoczyło, że zatrzymał się raptownie, prawię zwalając z nóg inną biegającą osobę, która się tego nagłego zatrzymania wcale nie spodziewała.

    OdpowiedzUsuń
  116. - Cześć - uśmiechnął się do dziewczyny i przytulił ją na powitanie - Jeżeli zawsze masz mnie witać w takim stroju to będę do Ciebie wpadać jeszzcze częściej - zaśmiał się serdecznie.
    Nie czekał aż Harriet zaprosi go do środka, sam wszedł i poszedł do jej pokoju. Na łóżku widział porozrzucane notatki, książki. Ten sam widok jaki był u niego. Jednak to było od niego silniejsze, położył się i udawał, że myśli. Dlaczego udawał? Jego mózg tamtego dnia był już kompletnie przegrzany, więc mógł tylko sprawiać wrażenie myślącego.

    OdpowiedzUsuń
  117. [Fakt, że jestem akurat wyprana z pomysłów. Może na przykład Harriet będzie przypadkowym świadkiem, jakiejś bójki z udziałem Dylana, albo może wyjdzie taka sytuacja, że któreś z nich będzie uciekało przed policyjnym patrolem w nocy i natknie się na drugie. Sama nie wiem. ]

    OdpowiedzUsuń
  118. Dylan z reguły unikał palenia papierosów, kiedy chodził do barów mógł zapalić tam, ale czasami zdarzało się tak, że musiał się po prostu dotlenić. Teraz też, dokończył jednym łykiem piwo i po chwili był już na zewnątrz. Stał sobie grzecznie z boku budynku, po wewnętrznej stronie jednej z alejek między budynkami i spokojnie palił swojego papierosa. Niczego się nie spodziewał, z reguły takie przypadkowe sytuacje zdarzały się innym, nie jemu. Poza tym był już po paru głębszych i w zasadzie było mu wszystko jedno.
    Najpierw usłyszał kroki, które z każdą chwilą się nasilały, potem zobaczył blond czuprynę biegnącą wprost na niego. Nie zdążył się nawet przesunąć, kiedy blondynka wpadła na niego z niezłą siłą, odbiła się i poleciała do tyłu. W jednej chwili wytrzeźwiał, złapał ją za rękę i pociągnął z powrotem do siebie, aby uchronić ją przed upadkiem na ziemię.
    - Nic Ci nie jest? - spojrzał na nią zaciągając się spokojnie papierosem.

    OdpowiedzUsuń
  119. - No nie wiem – zacmokał głośno. – Kobieta traci swój urok osobisty, gdy zaczyna umawiać się z innym – wytknął jej język i usiadł na pomoście patrząc jak ta skacze do wody, przy okazji ochlapując go. – Hej, uważaj! – zaśmiał się i znów ułożył się wygodnie, przesłaniając swoją twarz rękoma, aby słońce nie raziło jego oczu. – Swoją drogą to napiłbym się czegoś mocnego – oświadczył ziewając. Tak alkohol był ostatnio jego sprzymierzeńcem i często topił w nim swoje smutki, ale do tego się przecież nie przyzna.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Koniec sielanki? – zapytał trochę zdziwiony, a trochę rozbawiony. Czyżby znowu coś z jego powodu. Pewnie nie, aczkolwiek był ciekaw, jednak wiedział że Harry może nie rozwinąć tematu. Podniósł się i ruszył do domu, po czym wrócił z butelką Jack’a Daniels’a. Otworzył butelkę i usiadł na pomoście popijając go łyk za łykiem. – Czemu niby nie możesz? Myślisz, że się utopisz, czy co? – zażartował, patrząc na pływającą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Chyba nie myślałaś, że mam zamiar dzisiaj się stąd zmyć? – on również poruszył sugestywnie brwiami, zabrał jej butelkę upił parę łyków i oddał jej butelkę, po czym wskoczył do wody i tym razem to on ochlapał ją. Przepłynął kilkadziesiąt metrów i wrócił z powrotem na pomost wyraźnie orzeźwiony. Słońce dawało się we znaki, ale pomysł z tym domkiem nad jeziorem był jednym z lepszych pomysłów tej dwójki. – Na co masz ochotę? – zapytał kładąc się na pomoście z głową na jej kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  122. Zaśmiał się pod nosem, przymykając oczy. Całkiem przyjemne popołudnie, a mieli przed sobą jeszcze długi wieczór i równie długą noc, a może zostaną tutaj na dłużej. Odpoczną od tego wszystkiego co działo się w mieście. Tu było idealnie.
    - Więc… - zamyślił się głęboko, a po uśmiechu, który wpełzł na jego twarz już po chwili można było wywnioskować, że to co wymyślił nie było zbyt inteligentne. – Mam ochotę na dziki seks do białego rana – zażartował.

    OdpowiedzUsuń
  123. Buzia przez długi moment wcale się jej nie zamykała. Nie dość, że samo miejsce było po prostu cudowne, niemal jak z bajki, to jeszcze ten cały plan biwakowania tutaj. Niesamowity.
    - Harry ! – krzyknęła uradowana wysiadając z samochodu, od razu postanowiła ochrzcić teren swoją obecnością, zapalając papierosa. – Jesteś kochana – mówiąc to podeszła i objęła przyjaciółkę. Już nie mogła się doczekać tego ich całego obozowania tutaj. Sama nie wiedziała, czemu, ale cała ta intryga, niespodzianka i sam plan, wprawiły ją w doskonały nastrój. Wreszcie miała okazję zrobić wszystko to, czego normalnie nie dało się robić w mieście. W dodatku pogoda była ładna, nie za gorąco, ale też nie za zimno. Zastanawiała się tylko nad jednym, czy Harriet zorganizowała przykładowy biwak, czy wieczór obejmował wszystko to, czego dwie pijane przyjaciółki nie zrobią w obecności innych osób.

    OdpowiedzUsuń
  124. Spojrzał na nią z góry, był trochę wyższy od dziewczyny, co wcale nie było niczym dziwnym. Na jego twarzy pojawił się głupi uśmiech, że też musiał być pijany w takiej chwili.
    - Na pewno? Wyglądasz na wkurzoną – stwierdził – Papierosa? – wyciągnął w jej kierunku paczkę gotowy poczęstować ją jednym papierosem. W końcu może był jej to winny, chociaż to ona wpadła na niego. Nie jego wina, że stał sobie jak normalny człowiek, a ona wyraźnie się dokądś śpieszyła. Nie miał zamiaru dopytywać, nawet kiedy był wcięty wiedział, gdzie leży granica. No chyba, że chodziło o bójki. Po alkoholu był dość agresywny względem innych chłopaków, którzy rzucali się do niego z pretensjami.

    OdpowiedzUsuń
  125. Nathaniel miałby się zmienić? Nigdy. Jemu było wygodnie z tym jak było. Z resztą przyzwyczajenia robiły swoje. Swoją drogą gdyby zmienił się i był grzecznym chłopcem szybko znudziłby się i Harriet i wszystkim innym dziewczynom, które teraz po prostu miały obsesje na jego punkcie. Czując że spada do wody zdążył wykrzyknąć ze złością kilka pierwszych liter jej imienia, bo resztę pochłonęła woda. Dopiero gdy wynurzył się plując na wszystkie strony dokończył.
    - HARRIET! – zmierzył ją groźnym spojrzeniem. – Utopię Cię, uroczyście Ci obiecuję, że to zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  126. - Policjantów? – uniósł brwi zdziwiony, nie tego się spodziewał. Jego zakręcona głowa nie była też przygotowana na takie informacje. W każdym razie ktoś taki jak on nie będzie dobrze reagował na wspomnienie o stróżach prawa w mieście, zwłaszcza że nie byli jego idolami.
    - Zgubiłaś ich? – spojrzał na nią trzeźwiejąc niemal natychmiast, ostatnia nocka w celi za rozbój i pijaństwo trochę dała mu się we znaki i nie miał zamiaru powtarzać tej sytuacji. Natychmiast zaczął się rozglądać licząc, że nikt nie pojawi się na tej drodze.

    OdpowiedzUsuń
  127. [Na ambitne powiązanie jakoś nie mam pomysłu. Nie wiem czemu. Myślę jednak, że mogą się oni przyjaźnić, nawet bardzo. W końcu ona jest z tego typu kobiet, które Colinowi pasują. Mogą razem przesiadywać na korytarzach, droczyć się i dokuczać w przyjacielski sposób. Kiedyś mogło ich łączyć coś więcej, ale potem doszli do wniosku, że związkiem sobie szkodzą i że lepiej im w przyjaźni. Chyba, że coś podobnego już masz :D]

    OdpowiedzUsuń
  128. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  129. -Pamiętaj, słuchaj się Harriet.-Nicholas wypowiedział te słowa groźnym tonem, marszcząc przy tym czoło, jednak wiedziała, że jest to raczej akt prośby. a potem pocałował Desrie w czoło, na co ta niechętnie się skrzywiła, odwracając się do mężczyzny plecami i napięcie ruszyła w stronę odprawy. Nienawidziła go w tym momencie w tak wielkim stopniu, że nawet nie wydusiła z siebie ciętego ''Do widzenia''. Po prostu stanęła w kolejce, nakładając na oczy ciemne okulary, zgarniając resztę włosów do przodu. Wiedziała, że własnie takie zachowanie zaboli jej brata najbardziej. Obojętność i lodowatość w sercu. Właśnie tym musiała się kierować, aby pokazać mu jak bardzo myli się co do sposobu podchodzenia do jej drobnej osoby. I mimo, że łzy same cisnęły jej się do oczu, kiedy samolot startował, nie rozpłakała się ani razu. Teraz musiała być cierpliwa i czekać, aż samolot wyląduje na miejscu a dobroczynna ciotunia Harriet weźmie ją pod swoje ramiona, nie świadoma na jak trudny krok się zdobyła.

    OdpowiedzUsuń
  130. Kiedy samolot wylądował na miejscu, odetchnęła z ulgą. W końcu mogła odpocząć od tych zbędnych pytań ze strony stewardessy, która dosłownie co pięć minut zjawiała się tuż przy jej fotelu, pytając czy aby czegoś nie potrzebuje. Pociągnęła ostatni raz krwisto czerwoną szminką po ustach i wyszła na spotkanie ze swoim nowym domem. Zastanawiała się jacy mieszkają tutaj ludzie, czy są poukładani, a może całe noce przesiadują na imprezach, bez opamiętania sięgając po kolejne butelki z alkoholem. Wcześniej trochę poczytała o tym miejscu i musiała przyznać, że budziło w niej wiele pytań i kontrowersji, na które niestety odpowiedź musiała poczekać. Chwyciła za swój bagaż, przekładając podręczną torbę przez ramię i stanęła obok poczekalni lotniskowej. W tym momencie zobaczyła zmierzającą ku niej blondynkę. Przełożyła nogę na nogę, w spokoju czekając aż podejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  131. [Super! Wielkie dzięki za zaczęcie :*]

    Oczywiście, że się spóźnił. Ale czego innego można się spodziewać po człowieku dla którego czas definitywnie nie ma racji bytu, a po drugie po raz kolejny wdał się w wojnę słowną z szacownym wujostwem, przypominając im, że jak skończy szkołę to na pewno się wyniesie i tyle. Niech jeszcze trochę z nim wytrzymają.
    Przystaną i rzucając torbę do kostki, obejrzał się przez ramie.
    - I ty się dziwisz? - uśmiechnął się z westchnięciem - Wcale mi jakoś nie zależy, żeby trafić na lekcje. Jak pomyśle o pieprzonej biologii to się żyć odechciewa. A ty taka święta? Co ty tu robisz? Znowu w to grasz?

    OdpowiedzUsuń
  132. Zaciągnął się jeszcze raz papierosem, a gdy zobaczył światła radiowozu zamarł. Gdyby nie szarpnięcie dziewczyny pewnie stałby tam jak głupi i czekał na zbawienie. Ruszył jednak za blondynką upuszczając papierosa na ziemię, nie wiedział dokładnie gdzie ona go prowadzi, ale pod tym względem postanowił jej zaufać. W ostatniej chwili kiedy mijali budynki, zatrzymał się i pociągnął ją do siebie. Momentalnie wepchnął ją do wnęki w ścianie zaułka, a sam z kolei stanął tuż przy niej, tak jakby chciał ją przed czymś osłonić. Chciał coś powiedzieć, ale wolał nie prowokować losu, uśmiechnął się tylko cwaniacko i kiedy minęły ich światła policyjne najpierw odchylił się lekko, a potem cofnął o krok.
    - No nieźle. Teraz będą nas szukać w całym mieście.

    OdpowiedzUsuń
  133. [Wspólny wypad z Harriet do Berlina? Przydałoby się jakoś zdynamizować połączenie naszych postaci, bo nudno jest kochanie. :D]

    OdpowiedzUsuń
  134. - Dzięki, widzę, że ty też umiesz zaszaleć. Za to cię kocham - Colin zaśmiał się żartobliwie. Jakoś nie śniło mu się zaliczanie kolejnych testów z biologii, nigdy nie był z tego dobry a i wujostwo za specjalnie nie wierzyło w realizacje jego marzeń. Najlepiej to olać, po prostu - Co powiesz na wesołe miasteczko? Tyle tam luda, że nikt nie powinien nam truć tyłków, a ja chętnie na chwilę zdziecinnieje. Po za tym mam ochotę zaryzykować życiem na tej ich nowej kolejce górskiej!

    OdpowiedzUsuń
  135. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  136. - No a jakże? - spojrzał na nią ze zdumieniem - Czy ja już nie jestem w jakimś stopniu dziecinny? Nauczycielka biologii napisałaby ci cały esej, na temat tego jakim okropnym i niepoprawnym lekarzem będę w przyszłości - zaśmiał się gromkim śmiechem.
    Przyjemnie było znaleźć się na świeżym powietrzu i poczuć wszystkie, intensywne zapachy zbliżającego się lata - I nie martw się, ta kolejka to pikuś z dżemem, najwyżej zginiemy razem. Czy możesz wyobrazić sobie coś bardziej romantycznego?

    OdpowiedzUsuń
  137. Spóźniona i lekko wyprowadzona już z równowagi ilością schodów, zakrętów i zakamarków tej szkoły zmusiłam się do ostatecznego wysiłku odnalezienia planu. Zajęło mi to kolejne dziesięć minut i spowodowało wewnętrzny wybuch irytacji. Przy tablicy, na której widniała najwyraźniej pełna informacja dotycząca lekcji oraz klas stała spotkana na parkingu dziewczyna. Zmusiłam się do ukrycia lekkiego uśmiechu cynizmu i podeszłam w milczeniu do planu. Ostatnio byłam zbyt rozdrażniona. Z Londynu napływały niekorzystne dla mnie informacje, a Palm Springs dobijało monotonią.

    OdpowiedzUsuń
  138. Powstrzymała drżący kącik ust w nadziei, że uda mi się zachować powagę. Rozszerzyłam szeroko oczy i odsunęłam się o dwa kroki. - Chyba żartujesz dziewczyno. To nie jest moje. Nie zdarza mi się bawić w tankowanie. - nie miała żadnego dowodu. Była tylko słodką dziewczynką, której wydawało się, że coś rozumie. Błąd. Nie rozumiała niczego. Trudno było przyzwyczaić się do opinii jaka szybko się pojawiła, do samotności, do ciężkiej pracy. To był mój sposób na zarobienie pieniędzy. Dużych pieniędzy. I pomimo nielegalności, a dla niektórych niepoprawności mojej pracy nie zamierzałam z niej zrezygnować dopóki nie stanę na nogi. Mogłam żerować na pieniądze od bliskich. Postanowiłam jednak, że jeżeli chcę podejmować decyzję sama i zyć sama muszę też sama się utrzymywać. Nie chciałam jednak aby ludzie poboczni wiedzieli czym się zajmuję. Mój niezdrowy wygląd zdradzał wiele, starałam się kryć wory pod oczami czy szarość cery. Przesadną chudość kryłam pod grubymi swetrami lub bluzami. Nie można było jednak ukryć objawów zniszczenia. Spojrzałam na dziewczynę rozczarowana. Po co nie odpuszcza? Czemu nie da mi spokoju i zajmie się sobą? Podeszłam do niej bliżej i spojrzałam jej w oczy. Nie ironizowałam, byłam spokojna i poważna. - Proszę, schowaj to, lub wyrzuć i nie wkładaj mi w dłonie czegoś co nie jest moją własnością.

    OdpowiedzUsuń
  139. Naprawdę trudno było jej nie zauważyć, pewna siebie, elegancka blondynka, z takim samym uśmiechem, jaki Desire codziennie widziała w lustrze.-Będzie zabawnie.-Mruknęła sama do siebie, przyodziewając słodki uśmiech, małej, zagubionej dziewczynki. Złapała za okulary, ściągając je jednym ruchem i z biegiem rzuciła się w stronę dziewczyny.-Harriet! Jak dobrze, że już jesteś!-Krzyknęła, dosłownie się na nią rzucając i oplatając ciasno ramionami. Uśmiechnęła się szeroko, po czym zaraz popatrzyła na nią swoimi wielkimi, jasnobrązowymi oczyma. Ważna była gra pozorów, którą musiała teraz zacząć stosować wobec niej, wobec całego tego świata, do którego miała teraz również należeć. Odsunęła się lekko, w dalszym ciągu nie przestawiając unosić kącików ust. Wiedziała, że dziewczyna się nabrała, bo chociaż z powątpiewaniem i drżącymi dłońmi, odwzajemniła wcześniejszy uścisk.

    OdpowiedzUsuń
  140. - Świetnie, więc jesteś jedną z setek osób, które postawiło na mnie grubą kreskę w tej kwestii - zaśmiał się, doskonale znając jej poczucie humoru - Wiesz, ja nie znoszę Szekspira. Jak muszę się głowić co ten tępak miał na myśli pisząc swoje brednie to wiesz... wymiękam. A moje wujostwo przepada tylko za sobą, ale i tutaj dochodzi do małych sprzeczka... więc... - zastanowił się - Nie jednak nie ma takiej osoby, którą oni by lubili.

    OdpowiedzUsuń
  141. - Kurcze, wczoraj nazwałaś mnie tępakiem, więc ciekaw jestem co czeka mnie jutro, ale chyba sama rewelacja - popchnął ją lekko i żartobliwie - Obiło mi się o uszy, że startujesz w jakimś konkursie fotograficznym i że masz zamiar pobawić się polaroidem? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - obruszył się, ale wcale się nie gniewał.

    OdpowiedzUsuń
  142. Nie podobała mi się ta dziewczyna. Jej młodość, którą było widać gołym okiem pomimo makijażu i ubioru kontrastowała z przesadnie zmanierowanym, podejrzanie niebezpiecznym zachowaniem. Zastanawiało mnie też czemu w każdej sytuacji szuka problemu. Skrzywiłam się lekko słysząc jak młodsza ode mnie dziewczyna zwraca się do mnie jak nieznośna ciotka. Zamierzałam zignorować jej prowokujące zachowanie, ale kiedy jej szczupła dłoń dotknęła mojego policzka odkryłam, że stojąca naprzeciw mnie blondynka próbuje mnie za wszelką cenę upokorzyć, a na to nie mogłam dać zgody. Złapałam jej rękę w nadgarstku zakleszczając bezlitośnie palce. Spojrzałam jej prosto w oczy i cichym, spokojnym głosem spróbowałam jej wytłumaczyć co myślę o takim zachowaniu. - Posłuchaj. Nie wchodzę ci w drogę ani w interesy. Nie znasz nawet mojego imienia i nie życzę sobie abyś podnosiła na mnie dłoń. Mam gdzieś kim jesteś czy bardziej... kim jest twój tata i ile ma pieniędzy, bo pewnie tak się tu tworzy hierarchię, ale mogę ci obiecać, że jeżeli będziesz dalej bawić się w wywyższającą się su,kę to znajdę sposób na to aby uprzykrzyć ci twoje słodkie jak lukier życie. - puściłam jej dłoń, ale wzrok nadal utkwiony był w jej oczach. Poczułam niesmak. To było właśnie to czego chciałam uniknąć w tej szkole. Konfrontacji. Jednak nie pozwolę z siebie kpić. Może dlatego, że byłam zbyt świadoma swojej wartości, może dlatego, że burząca się wewnątrz krew nie dawała spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  143. - David cię sypnął - odparł bez cienia wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, wyglądał na zadowolonego, ale też i cień przemknął po jego twarzy, kiedy dodał - Co nie zmienia faktu, że jestem oburzony, że to on dowiedział się pierwszy. Co, jak co, ale to ja uważam się za twojego przyjaciela alfę - uśmiechnął się z powagą - Czuje się zazdrosny i wkurzony, jeszcze chwilę, a spiorę Davidowi jaja, jak będziesz na niego tyle uwagi zwracać - zażartował.

    [David, postać poboczna u mnie xD Przyjmuje, że Harriet może go znać, bo to naj-kumpel Colina xD]

    OdpowiedzUsuń
  144. Ślub ich rodziców zbliżał się nieubłaganie wielkimi krokami. A on, chociaż nie chciał Harriet do niczego zmuszać, obiecywał matce, że ją ze sobą przywiezie. Nie pamiętał już ile wydał pieniędzy na te wszystkie czekoladki, którymi próbował przekupić swoją kapryśną i nieugiętą siostrę, ale w końcu to poskutkowało. Dziewczyna zgodziła się jechać z nim tydzień wcześniej, przed ceremonią zaślubin. Oczywiście, nie obyło się bez obietnicy pokazania jej najlepszych klubów i imprez w Berlinie, ale myślał, że mimo wszystko da radę załatwić coś godnego jej uwagi. Właśnie pakował swoje walizki do zamówionej piętnaście minut temu taksówki, kiedy podeszła go od tyłu, zasłaniając całkowicie pole widzenia swoimi dłońmi.-Myślisz, że jestem aż tak głupi, nie wiedząc kto może stać za moimi plecami?-Zapytał, niby to zgryźliwym tonem, próbując zsunąć palce ze swoich oczu.

    OdpowiedzUsuń
  145. [Harriet i Colin to przyjaciele z tego co rozumiem i wyczytałam w jego powiązaniach. W takim razie ośmielę się również zaproponować przyjaźń dla naszych pań, jako, że Colin zna i lubi Denisę xD]

    OdpowiedzUsuń
  146. Na słowo maluch lekko drgnęła jej powieka. Jednak chowając złość, pod maską uśmiechu, przechyliła tylko głowę w bok, kiwając nią jakby na potwierdzenie jej słów. Niech no tylko poczeka jak szybko zmieni o niej zdanie. Ruszyła powoli za dziewczyną, rozglądając się z zaciekawieniem dookoła. Wszystko to było dla niej nowe, więc i równocześnie intrygujące.-Dosyć spokojnie. Ale umieram z głodu.-Powiedziała, klepiąc się po brzuchu, niczym rasowy łakomczuch. Mimo wszystko była naprawdę wdzięczna Harry, że zgodziła się przyjąć ją pod swoje skrzydła w trudnym okresie dla jej brata. Obiecała sobie też, że bez względu na wszystko pokaże mu, że nie jest już dzieckiem i potrafi o siebie zadbać. Za chwilę siedziała już na tyłach czarnego auta, w milczeniu obserwując ulice wiecznie słonecznego Palm Springs.

    OdpowiedzUsuń
  147. - Modela? - skrzywił się, jakoś niespecjalnie zafascynowany - To takie babskie, nie sądzisz? Ja wiem, że modeling jest też dla facetów, ale ja? - uniósł powątpiewająco brew i nieświadomie objął ją ramieniem. Był to naturalny gest do którego nie przywiązywał zbytniej wagi - I dobrze, że to ja jestem alfą, wiesz co by się stało, gdyby było inaczej - zaśmiał się, imitując samego szatana.

    OdpowiedzUsuń
  148. -Ryż z warzywami?-Zapytała, ziewając i zakrywając sobie przy tym usta dłonią. Miała ochotę się roześmiać, bo przypomniało jej się, że Nicholas zawsze mówił, że jak nie będzie zasłaniać ust, to kiedyś wleci jej wielka mucha. To były jeszcze czasy, kiedy ich rodzice żyli i spędzali wspólnie każdą niedzielę, na przesiadywaniu w parku. Posłała Harriet lekki uśmiech, chyba nie sprawi jej tym problemu. To chyba nie była wymagająca prośba, bądź, co bądź, do kapryśnych w takich sprawach Desire raczej nie należała, wręcz przeciwnie. Chciała już wysiąść z tego auta i udać się na spacer. Jednak chyba dzisiaj energia pozwoli jej jedynie na skonsumowanie kolacji i położenie się do łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  149. - Fajnie, więc zmieniasz się w Russela, który twierdzi, że jestem pedałem i że spodoba mi się życie erotyczne wraz z nim - westchnął, nieco nachmurzony. Liście i gałęzie powłaziły mu wszędzie gdzie się da, więc kiedy wstał musiał się otrzepać ze starannością godną na zajęciach z modelarstwa - Psia krew, co ci odbiło?! - szturchnął ją, a potem złapał w pasie i obrócił kilka razy ze śmiechem, aż wylądowali w krzakach oboje i tyle im było z tego. Przez chwile łaskotał ją tak namolnie iż groziło jej uduszenie, ale w rozsądnej chwili przestał - Wiesz, że nie będę twoim modelem i już. Nie masz na to wpływu - rzekł z wyższością.

    OdpowiedzUsuń
  150. [No to mogą za sobą nie przepadać, chociaż nie wiem czy potrafię naprawdę wrednie pokierować postacią. Ale ich relacje mogą się opierać na "Znoszeniu siebie wzajemnie", co oznacza, że sobie czasami dogryzają i raczej nie patrzą na siebie sympatycznie. Co ty na to? XD]

    OdpowiedzUsuń
  151. Adam co prawda nie bardzo rozumiał dlaczego dziewczyna jest taka zdenerwowana, choć doskonale dostrzegał targające nią emocje. Słysząc wypowiadane przez nią słowa, uśmiechnął się lekko. Już druga osoba ostatnimi czasy prosiła go o pomoc jeśli chodziło o przedmioty szkolne. Brunet nie miał pojęcia skąd młodsi uczniowie uzyskiwali o nim takie informacje, ale nagle okazywało się, że wszyscy wiedzą jak to świetnie się uczy, a przecież to nie była do końca prawda. No dobra, może w większym stopniu tak, aczkolwiek czy to stanowi powód do latania z każdą potrzebą właśnie do niego? Otóż to. Każda inna osoba pewnie odprawiłaby dziewczynę z kwitkiem, tłumacząc to natłokiem własnych spraw. On zresztą też miał ich dużo na głowie - rodzina, praca, przyjaciele, zajęcia dodatkowe, próby zespołu i dziewczyna... To wszystko pochłaniało naprawdę wiele czasu. Mimo to nie wahał się ani chwili nad podjęciem decyzji.
    - Rozumiem, że zależałoby ci na tym, żebym ci pomógł, tak? - spytał z uśmiechem. - W sumie chętnie to zrobię - dodał zaraz. - Musisz tylko powiedzieć z czym masz największe kłopoty. No i musimy ustalić jakiś termin.

    OdpowiedzUsuń
  152. [Więc to może być taka normalna znajomość, gdzie łatwo się znienawidzić, ale jak wszystko gra w porządku to się lubią i razem mogą imprezować. Takie wyśrodkowanie. Co ty na to? :D Masz pomysł na wątek, bo mogę zacząć, czy ja mam rzucić pomysłem? :D]

    OdpowiedzUsuń
  153. - Zastanawiam się jak ja z tobą wytrzymuje. Chyba jestem jakiś święty - wzniósł ręce do nieba i pokręcił z dezaprobatą głową - Jesteś niemiła, chamska i pierwsza wrzuciłaś mnie do krzaków. Prosiłaś się o kłopoty, panno Forssell - uniósł jedną brew, dając jej do zrozumienia, że na jej zachowanie nic już nie poradzi - Dokąd my właściwie idziemy?

    OdpowiedzUsuń
  154. Zmarszczył lekko czoło. Takiego braku wiedzy się nie spodziewał. Jasne, słyszał, że niektórzy grali ze słuchu, ale myślał, że mimo to takie osoby miały jakiekolwiek pojęcie o nutach, chociażby w zakresie podstawowym... Mimo to nie zniechęcił się jednak, chęć niesienia pomocy innym znowu wzięła nad nim górę, może trochę niepotrzebnie, bo miał przecież swoje obowiązki, no ale skoro już się do czegoś zadeklarował, musiał to zrobić.
    - Okej, w takim razie potrzebujemy kilku spotkań - oznajmił, obmyślając w głowie plan działania. - Na początku nauczymy cię nazywać poszczególne dźwięki za pomocą nut, potem poćwiczymy ich czytanie połączone z grą, a na sam koniec spróbujesz sama stworzyć zapis nutowy - wyjaśnił jej. - Jaki instrument lubisz najbardziej? - zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Obstaje za miasteczkiem. Mam szatański plan zaciągnięcia cię na diaboliczną kolejkę i torturować się na niej aż zarzygasz się na amen - prychnął wesoło i uraczył ją teatralnym, mrocznym spojrzeniem rodem z ciała psychopaty - A potem może wygram dla ciebie pluszowego zwierzaka na przeprosiny - dodał, coby nie wyszedł zbyt kretyńsko.

    OdpowiedzUsuń
  156. [Harry! Wybacz, że tak długo zwlekałam z odpowiedzią, ale byłam na urlopie i jakoś tak przez dłuższy czas nie mogłam się zabrać za powrót, ale oto jestem. Mam nadzieję, że nadal jesteś zainteresowana wątkiem z Russellem xD Taki sobie wymyśliłam wątek, żeby Russ i Harry byli znajomymi, nie żadnymi przyjaciółmi, tylko znajomymi, znali się z widzenia ze szkoły, może czasem gdzieś wychodzili razem w większym gronie, bo mieli wspólnych znajomych. No i znowu się umówili do klubu na bilard, ale całej reszcie coś wypadło (albo zrobili to specjalnie, żeby wyswatać ze sobą Russela i Harriet), więc postanowili zabawić się razem. Co myślisz? :D Zacznę, najwyżej mnie poprawisz.
    A i przy odpisywaniu spójrz, proszę, uwagę o to czy w tytule jest "If i die tomorrow", bo nie wiem kiedy adminki zmienią adres nowej karty w linkach ;)]

    Russell nienawidził, kiedy ludzie się spóźniali, albo wprowadzali go w błąd. Stał od dwudziestu minut pod klubem w którym teoretycznie byli umówieni, ale nikt z grupy z którą miał się spotkać, nie zjawił się. Oczywiście, już sam podejrzewał, że popieprzyły mu się miejsca i godziny, gdyby przed wyjściem nie rozmawiał przez telefon z kolegą, który nadal uświadamiał go w przekonaniu, że o dwudziestej mieli się spotkać pod klubem "Marietta" i tak, był tego całkowicie pewien.
    Westchnął ciężko, jeszcze raz wchodząc do klubu. Może ich przeoczył? Raczej rzadko kiedy wchodzili do klubu bez niego, szczególnie, że był tutaj nawet za wcześnie. Ale dla pewności się rozejrzał i... Nie... Żadnej znajomej twarzy. Wepchnął ręce do kieszeni swoich czerwonych spodni, szukając kogoś, kim mógłby się zainteresować. Nie lubił był wystawianym do wiatru, a skoro jego przyjaciele go olali, musiał sam znaleźć sobie rozrywkę na wieczór.
    Kręcił się przez chwilę po miejscu i w sumie już chcąc wyjść i pójść w jakieś bardziej interesujące miejsce, jak klub gejowski niedaleko stąd, ujrzał jak przy jednym ze stolików siedzi Harriet. Z nią też teoretycznie był umówiony, więc skoro i ona tutaj była, to może wiedziała, co stało się z resztą.
    - Hej, Harry - powiedział radośnie, rzucając się na kanapę na przeciw niej. Od razu w ręce wpadła mu karta z polecanymi dzisiaj drinkami. No cóż, jak się bawić to bawić!

    OdpowiedzUsuń

Archiwum