MIKE
czyli
Michael Timothy Brown
17.06.1993
Uczeń ostatniej klasy
Przeniesiony ze szkoły w Kanadzie
CZERWIEC
Stara, pomarszczona pudernica siedziała teraz na przeciw
niego. Ciekawe, jak ona w ogóle wpełza na stanowisko dyrektora. Kto by chciał
dopuszczać do władzy taką paskudną wiedźmę? I to na dodatek do pracy z
młodzieżą. Przeglądała jakieś papiery, zapewne oceny Brown'a. Znów przybrała
ten swój dziwny i nienaturalny wyraz twarzy, tym razem zerkając na chłopaka.
-Pięć ocen niedostatecznych na koniec, panie Brown...
Zażywanie narkotyków na terenie szkoły i zażywanie alkoholu na terenie szkoły
-powiedziała, poprawiając okulary. Straszne... Michael nie wiedział czy to te
posklejane rzęsy, niebieski cień do powiek, czy różowa szminka wyjeżdżająca za
granice wysuszonych warg.Coś nadawało smaczka tej okropności.
-Nie byłem pijany
-Panie Brown! Nie jest Pan tutaj żeby ze mną dyskutować!
-Nie piłem na terenie szkoły! Macie dowód?! Nie!
Kobieta zaczęła nerwowo, otwierać kilka szuflad i przewracać
w nich coś. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś się jej sprzeciwiał. A zwłaszcza kiedy
się sprzeciwiał i miał racje.
-Mówiłem, żebyście zadzwonili po policje! Wystarczyło, żebym
chuchnął! Ale nie chcieliście i wmówiliście moim rodzicom, że piłem! I kto tu
jest pod wpływem?!
-Panie Brown! -wrzasnęła, trzaskając szufladą -my nie
potrzebujemy zmyślnych urządzeń, żeby wiedzieć że uczeń jest pod wpływem
używek.
-Tak? Interesujące...
Kolejne nienawistne spojrzenie w stronę szatyna i kolejna
dawka jazgoczącego głosu. Serio, Mike jeszcze nigdy nie miał do czynienia z
kimś, kto tak niesamowicie irytował tylko i wyłącznie coś mówiąc.
-Ponadto, palenie marihuany.
-To były papierosy
-Na wszystko masz wytłumaczenie, prawda? -tutaj Brown
rozsiadł się w fotelu i uśmiechnął bezczelnie.
-Nie zaliczone przedmioty: chemia, matematyka, fizyka, język
angielski i biologia...
-Nie przepadam, ze przedmiotami ścisłymi.
-Język angielski...?
-Był na siódmą rano.
LIPIEC
-Co Ty sobie myślałeś Mike?! Co myślałeś?! Myślałeś, że Cie
nie wyleją!? Ale wylali!
-Mamo, spokojnie...
-Co Ty teraz chcesz zrobić?
-Przecież i tak mieliśmy się wyprowadzić -spojrzał na nią.
Micella była młodą mamą. Urodziła go, będąc jeszcze nastolatką. Jak można się
domyślić ojciec Mike'a nawiał zaraz po porodzie. Ona musiała zrezygnować ze
szkoły i zająć się dzieckiem. Kiedy podrósł chciała znaleźć jakąś pracę, ale
zgadnijcie co? Nie mogła jej znaleźć, ponieważ nie miała wykształcenia. Fakt,
mieszkała z rodzicami którzy jej pomagali i płacili za wszystko, ale ona nie
czuła się z tym dobrze. Była typem osoby, która chciała sobie radzić sama. Była
silna, ambitna, miała wybitnie dobre oceny... no ale niestety, jedna głupia
wpadka to wszystko zmieniła. Poród był męczący, siedzenie po nocach jeszcze
bardziej. To trochę podłamało Micellę, jednak kończąc dwadzieścia lat udało jej
się dostać pracę w kawiarni. Właśnie tak sobie radziła. Kiedy miała wolny czas,
pisała jakieś opowiadania. Rodzice zajmowali się małym, a ona zaczynała pracę
nad książką. Miała dryg do pisania - więc czemu by nie?
-Tak, ale miałeś zdać! Chcesz powtarzać ostatnią klasę!?
-Mike wzruszył ramionami. Kobieta westchnęła zmarnowana i oparła się o ścianę,
zakrywając twarz dłońmi.
-Daj spokój, przecież nic się nie stało...
-Nic się nie stało?! Bójki, narkotyki, alkohol?! Wyrzucili
Cie z najlepszego liceum w mieście, a Ty mówisz że nic się nie stało?!
-Mogło być gorzej, nie? -uśmiechnął się lekko, co chyba było
błędnym posunięciem. Matka załamała ręce i wyszła z pokoju.
SIERPIEŃ
-Spakowałeś się synku?
-Jasne. Idę na stację, chcesz hot doga? - Michael stanął w
drzwiach, żując w ustach gumę. Szatynka wydostała się ze sterty kartonów i
wyszła na korytarz. Założyła ręce na biodra i spojrzała z zadumą na syna.
-Wiesz co.. mogę chcieć. Tylko, bez musztardy
Chłopak pokręcił
głowa, nakładając słuchawki i chwycił za klamkę.
-Nie wiesz co dobre
-Idź, nie marudź!
Micella miała siostrę na Florydzie i właśnie do niej
postanowiła się wyprowadzić. Lilly miała własną kancelarię, była najlepszym
prawnikiem w mieście. Mieszkała sama w ogromnym domu, tak więc postanowiła do
siebie zaprosić swoją siostrę wraz synem. Dzięki kontaktom, Lilly udało się
udobruchać kilku wydawców do przeczytania książki Micelle. Zaraz po przyjeździe
owa kelnerka miała zgłosić się do jednego z nich i wysłuchać opinii na temat
jej wypocin. Cóż, samolot startował za kilka godzin.
WRZESIEŃ
Teraz Mike jest tutaj, powtarza ostatnią klasę w Palm Springs High school.
-Mike, powiedz mi... może chciałbyś korepetytora?
-Co? Po co?
-Miałeś pały ze ścisłowców ... -chłopak zamilknął. Co miał
jej powiedzieć? Że posiadał wiedzę większą od większości tamtych nauczycieli,
tylko wolał pochodzić na imprezy i pojeździć na desce? Niee, to by go zabiło.
Na jego nieszczęście, matki mają jakąś dziwną moc dzięki której wiedzą
dosłownie wszystko. Nagle spoważniała, a jej spojrzenie wyostrzyło się.
-Powiedz mi tylko, że Ty to wszystko rozumiesz... to Cię
chyba zabiję.
-Muszę się zbierać, bo spóźnię na... chyba na matmę -zgarnął
z ziemi swój plecak i podniósł się z krzesła.
-Michael'u Tymoteuszu Brown'ie! -chłopak nachylił się nad
kobietą i cmoknął ją w policzek.
-Narazie!
Inteligentny, łobuziak, cwaniak... Nie, w starej szkole nie
był popularny. Wręcz przeciwnie!
Jako jedyny wśród tych mięśniaków miał coś do powiedzenia i
właśnie dlatego był przez nich gnojony. Nie raz się bił, nie raz został
popchnięty, szturchnięty, uderzony w głowę. Nie raz jego tacka z lunchem
wylądowała na na właśnie jego koszulce. Kiedy zaczął się stawiać sytuacja jakby
się pogorszyła, właśnie tu zaczęły się jego problemy w szkole.
Nie, nie był ofiarą losu. Po prostu był cyniczny i pyskaty
dla tak zwanej "elity".
Nie jest typem przystojniaka za którym sikają dziewczęta,
jednak ma coś w sobie. Zapewne zawdzięcza to swojej mamie, bo z tego co się
orientuje - jego ojciec do urodziwych nie należał.
Jeździ na desce, słucha muzyki, interesuje się graffiti.
Tak, jest graficiarzem i strasznie go to jara. Uwielbia ten
moment kiedy nakłada na twarz chustkę i rozbija farbę w puszce. Szablony,
wrzuty, taki, vlepy, plakaty... z tej dziedziny łyka wszystko po kolei i jest w
tym na prawdę dobry. O dziwo jego matka o tym wie! Mało tego, nie jest za to
wściekła. Na dodatek czasami woziła go autem na misje! Tak, to się nazywa
rodzina.
Jest nowy w ostatniej klasie. Nic dziwnego że zwraca na
siebie uwagę kiedy idzie korytarzem. Przyzwyczaił się.
[ Oto i jest Mike. Chętny na wątki i powiązania, więc myślę
że pytania o chęci są zbędne ;D
Pisane na szybko i w lekkim zamieszaniu, tak więc będą
zmiany . Notka pochodzi z innego bloga, acz oczywiście pisana przeze mnie. W razie pomyłek, później jeszcze posprawdzam i poprawię :3
Heelloo! ]