a właściwie Amelia Olivia Carter, urodzona w Walentynki 1995 roku w Liverpoolu, w Anglii, zamieszkała w Palm Springs wraz z ojcem, lekarzem i matką, nauczycielką biologii oraz starszym o dwa lata bratem, Oliverem. Uczennica drugiej klasy o profilu dziennikarskim. Uczęszcza na zajęcia twórczego pisania, kółko teatralne oraz filmowe.
Mieszkasz w mieście, które kochasz całym sercem, uwielbiasz swoją szkołę i zajęcia, masz wspaniałych przyjaciół i cudownego, kochającego chłopaka. Czego chcieć więcej? Tylko tego, by to trwało. Przynajmniej tego tylko chciała Mia, ale życie zadecydowało inaczej. Z miłości do rodziców, nie chcąc blokować kariery ojca, niemal z uśmiechem na twarzy porzuciła to wszystko i przeprowadziła się z rodziną za ocean do miejsca, w którym znała tylko swoją kuzynkę. A może aż? Dzięki niej i swojemu przyjaznemu usposobieniu, Mia szybko odnalazła się w nowym środowisku. Owszem, tęskni, każdego dnia, ale to nie sprawia, że jest nieszczęśliwa. Nie płacze co noc w poduszkę, nie wpatruje się tęsknym wzrokiem w ocean. Życie jest na to zbyt krótkie.
Całkiem normalna dziewczyna z normalnej, kochającej rodziny, w której nikt nie ma większych tajemnic i wszyscy się wspierają, żadnych patologii. Mia nawet specjalnie się nie buntowała. Rodzice nigdy jej nie ograniczali, sama zna granice, których nie powinna przekraczać. Ufają jej. Lubi dobrą zabawę, uwielbia się śmiać, nie unika alkoholu, jak ognia, ale zna umiar. Narkotyków i papierosów nie tyka. Mia wzbudza zaufanie i sympatię swoim przyjaznym i wesołym sposobem bycia. Bardzo ciepła i opiekuńcza, nie potrafi odmówić nikomu pomocy, co niektórzy zdają się wykorzystywać. Jest raczej łagodna i bezkonfliktowa, wszystko próbuje rozwiązać na spokojnie. Nie lubi się kłócić. Wie, kiedy powinna odpuścić, choć jest uległa chyba trochę za bardzo. I naiwna. Wierzy, że w każdym i we wszystkim tkwi dobro, zawsze stara się je odnaleźć i wierzy w cudowne przemiany. Romantyczka i marzycielka, chodzi z głową w chmurach, wierzy w księcia na białym koniu i wielką, nieskończoną miłość. Ogromnie ambitna, ma świetne oceny. Jest całkiem bystra, jednak nie stroni od książek, spędza dużo czasu na nauce. Książka, czy to szkolna, czy też nie, jest niemal nieodłącznym elementem jej wizerunku. Mia chłonie je, jak gąbka. Ach, i notatnik. Marzy o tym, by w przyszłości pisać i wydawać. Pisze, odkąd pamięta. Opowiadania, artykuły, wiersze, wszystko. Tak wyraża swoje uczucia. Zdecydowanie lepiej wychodzi jej pisanie, niż mówienie. Owszem, potrafi nawiązać całkiem ciekawą, pasjonującą rozmowę, ale jeśli chodzi o emocje... Trochę się gubi. Szczególnie, kiedy nie jest czegoś pewna, wtedy się wręcz płoszy. Wrażliwa. Wręcz przewrażliwiona. Nietrudno ją wzruszyć. Jest tradycjonalistką, sama nigdy nie wykona pierwszego kroku, choćby miała uschnąć z miłości. Inna sprawa, że przy osobie, do której ma słabość, traci głowę. Rumieni się, plącze jej się język, drżą jej dłonie. Z każdym kolejnym spotkaniem mniej, ale femme fatale z niej żadna.
Zakochana w kinie, szczególnie tym starym. Audrey Hepburn, Marlon Brando, Humphrey Bogart, Katharine Hepburn, Ingrid Bergman, James Dean, Judy Garland, Marlon Brando, Ginger Rogers, Fred Astaire, nawet Mary Pickford czy Charlie Chaplin. Może oglądać to w nieskończoność. Nie pogardzi jednak, oczywiście, dobrym kinem nieco młodszym. Generalnie, kino jest jednym z jej ulubionych miejsc w mieście. Zaraz po bibliotece. I parku. Kocha musicale. W ogóle, muzykę. Też starą muzykę. The Beatles, w końcu pochodzi z Liverpoolu. Led Zeppelin, Bob Dylan, Janis Joplin, The Doors, AC/DC i tak dalej, i tak dalej. Uwielbia tańczyć, dlatego na wszelkiego rodzaju imprezach i zabawach rzadko opuszcza parkiet. Wciąż coś śpiewa. Pod nosem, na głos. Nie gra na żadnym instrumencie, ale ma w planach naukę. Kiedyś. Uwielbia okupować z mamą kuchnie. Szczególnie dobra jest w pieczeniu słodkości. Jest trochę niezdarna, zwłaszcza, że często chodzi zamyślona. Potyka się o własne nogi, czasami. Prawdopodobnie nigdy nie zrobi prawa jazdy, boi się, dobrze jej na rowerze. Kocha koty, boi się psów. Na ogół strachliwe z niej nieco dziewczę. Szczególnie nie lubi burzy. Kocha herbaty, kawy nie znosi. Niewiele śpi. Najchętniej ciągle chodziłaby w sukience. Kolorowej, dziewczęcej. Wygląda, jakby urodziła się z czterdzieści lat wcześniej. Jest maleńka, stopę ma dziecięcą, kształty raczej przeciętne, niesforne, słomiane włosy, wadliwy wzrok i nieco koślawe nogi. Posiadaczka rozbrajającego, brytyjskiego akcentu i miodowych ocząt. Ot, Mia.
Karta okropna, nie podoba mi się, ale chciałam już dodać.
Buźka Isabelle Johnson.
Wątkujemy!
Zakochana w kinie, szczególnie tym starym. Audrey Hepburn, Marlon Brando, Humphrey Bogart, Katharine Hepburn, Ingrid Bergman, James Dean, Judy Garland, Marlon Brando, Ginger Rogers, Fred Astaire, nawet Mary Pickford czy Charlie Chaplin. Może oglądać to w nieskończoność. Nie pogardzi jednak, oczywiście, dobrym kinem nieco młodszym. Generalnie, kino jest jednym z jej ulubionych miejsc w mieście. Zaraz po bibliotece. I parku. Kocha musicale. W ogóle, muzykę. Też starą muzykę. The Beatles, w końcu pochodzi z Liverpoolu. Led Zeppelin, Bob Dylan, Janis Joplin, The Doors, AC/DC i tak dalej, i tak dalej. Uwielbia tańczyć, dlatego na wszelkiego rodzaju imprezach i zabawach rzadko opuszcza parkiet. Wciąż coś śpiewa. Pod nosem, na głos. Nie gra na żadnym instrumencie, ale ma w planach naukę. Kiedyś. Uwielbia okupować z mamą kuchnie. Szczególnie dobra jest w pieczeniu słodkości. Jest trochę niezdarna, zwłaszcza, że często chodzi zamyślona. Potyka się o własne nogi, czasami. Prawdopodobnie nigdy nie zrobi prawa jazdy, boi się, dobrze jej na rowerze. Kocha koty, boi się psów. Na ogół strachliwe z niej nieco dziewczę. Szczególnie nie lubi burzy. Kocha herbaty, kawy nie znosi. Niewiele śpi. Najchętniej ciągle chodziłaby w sukience. Kolorowej, dziewczęcej. Wygląda, jakby urodziła się z czterdzieści lat wcześniej. Jest maleńka, stopę ma dziecięcą, kształty raczej przeciętne, niesforne, słomiane włosy, wadliwy wzrok i nieco koślawe nogi. Posiadaczka rozbrajającego, brytyjskiego akcentu i miodowych ocząt. Ot, Mia.
Karta okropna, nie podoba mi się, ale chciałam już dodać.
Buźka Isabelle Johnson.
Wątkujemy!
[ No, to może wątek? :D ]
OdpowiedzUsuńKikwang vel Peniel.
[Witam, witam. Jakiś pomysł na wątek, albo powiązanie?]
OdpowiedzUsuń~Scarlett
[Witać. Pomysł na wątek? ;) Oczywiście spróbuję zacząć. ;)]
OdpowiedzUsuń[Chcemy z Mitchem wątek jakiś. (tak, ma słabość do delikatnych osóbek po jednej, niedawno zmarłej xD)]
OdpowiedzUsuń[No taaa, jasne. xD
UsuńMitch Lockhart ]
[Ten moment, gdy nagle sobie uświadomiłam kim jesteś... xD No dobraa, tam nie wypaliło, musiałam stamtąd nawiać bo za dużo znajomych ludzi się zrobiło (jak ja tego nie lubię, zwłaszcza gdy miałam z tymi osobami pewne przejścia.. ugh)..
OdpowiedzUsuńI widzisz, mogę ci coś powiedzieć: zajebisty masz styl! Od razu mnie przyciągnęła ta karta do Mii tak jak na W. do M. Już swoją drogą że mam słabość do Brytyjczyków, dziewczyn bojących się burzy (mam to saamo) i takich wgl delikatnych.
No to dobra, wiem że z Tobą mi się pisało świetnie, więc co.. Parujemy jakoś? ;) Tylko raczej bardziej na etapie na razie jakiejś przyjaźni, wsparcia po tym jak on stracił tą swoją Liv (swoją drogą kolejna Olivia, ma chłopak szczęście), może ona się w nim podkochuje, a on dopiero zacznie na nią inaczej patrzeć?]
Mitch
[Such a shame..... Czemu musi być zajęta?! Nijak mi to na rękę, bo właśnie takiej delikatnej potrzebuję dla Mitcha! PF XD
OdpowiedzUsuńNa bank go uderzy. To on chyba będzie miał w takim razie słabość do niej. Biedny, nie dość że mu jedna umarła, to drugiej nie będzie mógł mieć. Olivia - to musi być jakieś przeklęte imię.
Ale ok, pasuje mi opcja z zaczęciem od nowa, przynajmniej to będzie miało jakiś sens z jego budzącą się fascynacją do niej. Jeszcze będziesz chciała żeby z nią był! XD
Zaraz zacznę, jeśli tylko brat mnie nie zgoni. ;*]
Jego ostatnie miesiące, a właściwie ostatni rok życia nie były najłatwiejsze. Na ogół mówi się, że po śmierci ukochanej osoby wszystko się zmienia, nic nie jest już takie samo, nie da się dalej żyć, ciężko każdego dnia podnosić się z łóżka i wykonywać chociaż najprostsze czynności. On też siedząc przy szpitalnym łóżku Olivii i słuchając jej ciężkiego oddechu, myślał że tak właśnie będzie, że jego życie straci sens. Ale tak się nie stało i wszystko co mu wmawiali to były tylko zmyślone brednie. Nie chodziło o to, że nie kochał jej na tyle mocno, żeby się załamać. Kochał, byli ze sobą przecież prawie 4 lata, tylko że.. Przez dwa ostatnio ciągle wisiała nad nimi groźba jej śmierci. W końcu została zrealizowana, był jednak na to przygotowany. Ona zresztą też, właściwie nawet czekali już na tę chwilę. Chciała umrzeć, żeby i on, i jej rodzina nie musieli dłużej na to wszystko patrzeć, w ostatnią noc stwierdziła, że i tak wszyscy już wystarczająco się wycierpieli. Może tak dobrze to wszystko znosił, dlatego że Liv też była z tym pogodzona? Nie wiedział, ale faktem było, że jej śmierć nie zmieniła za bardzo jego życia. Miał tylko więcej wolnego czasu, bo nie musiał już opiekować się nią, jeździć do szpitala czy jej domu. Ale cały ten wolny czas starał się jakoś wypełniać, żeby nie siedzieć w czterech ścianach i nie myśleć zbyt często "co by było, gdyby szybciej znaleźli dla niej szpik i gdyby się przyjął". To nie miało sensu. Dlatego tak bardzo nie lubił, gdy ktoś się nad nim rozczulał z powodu straty Olivii - nic nie dało się już zrobić, więc po co o tym rozmawiać, rozkopywać wszystko?
OdpowiedzUsuńŻeby tego uniknąć najlepiej było zadawać się z ludźmi, którzy nie znali Olivii, nie wiedzieli, że zmarła i nie hamowali się na każdym kroku, bojąc się że coś go zrani. I pośrednio dlatego też od kilku dni wolał na stołówce przysiąść się do nowego ucznia niż wśród dobrze znanych mu znajomych, którzy samym wzrokiem potrafili mu przypominać, że kogoś u jego boku zdecydowanie brakuje. Nie traktował jednak Olivera tylko jako odskoczni. Po prostu.. Wiedział jak ciężko jest w tej szkole na początku, jak trudno przełamać się przez te bariery narzucane przez brylujących w szkole uczniów. Jego na początku też musiało wziąć pod skrzydła kilka osób (dzięki temu przyjaźnili się do dzisiaj), więc jako Brytyjczyk mógł pomóc kolejnej osobie z tym (podobno w opinii kobiet) seksownym akcentem. Kiedyś widział nawet dość zabawny obrazek, na którym porównane było zachowanie Brytyjczyków względem kobiet oraz Amerykanów. Obywatele Wielkiej Brytanii zdecydowanie wyróżniają się na tym tle.
Oliver był zresztą facetem, z którym bez trudu się zaprzyjaźnił. Mieli podobne charaktery, obaj lubili wyzwania, lubili działać, więc nic dziwnego, że dość szybko udało się Mitchowi namówić go na wypad do klubu na ściankę wspinaczkową. To było jedno z wielu licznych hobby Lockharta, a Carter.. Odpowiedź była prosta "wpadniemy tylko do mnie po jakieś rzeczy". Zgodził się, nie robiło mu to różnicy, bo wcześniej zajechali też do jego mieszkania i wzięli wszystko, co było potrzebne.
- Zaraz wrócę, jak chcesz to weź sobie coś z kuchni.
Tyle usłyszał, gdy przekroczył próg domu Carterów, bo Olivera już nie było, zniknął gdzieś na schodach, słychać było tylko, że gdzieś jest, ale widać to go ni cholera nie było.
Mitch wzruszył ramionami i w luźnym czarnym podkoszulku przeszedł powoli do kuchni. Wszędzie panowała cisza, nie sądził więc, że w kuchni trafi na niską, blondwłosą dziewczynę, która poruszała się przy blacie w rytm jakiejś piosenki i nuciła pod nosem słowa do niej. Było to.. Zabawne. Mimowolnie uśmiechnął się, opierając barkiem o framugę drzwi i obserwując ją uważnie. Chyba robiła kanapki, chociaż nie był tego do końca pewien, bo często zasłaniała sobą deskę,a w końcu odwróciła się i zamarła, a nóż który trzymała w ręce wylądował na kafelkach. Na szczęście na nich, a nie na niewielkich, bosych stopach, bo pewnie wyrządziłby sporo krzywdy.
Usuń- Mogłaś w mniej zagrażający sobie sposób powiedzieć, że jestem przerażający - rzucił swoim lekko zachrypniętym głosem, w którym słychać było ten brytyjski akcent i naprawdę starał się nie wybuchnąć śmiechem, żeby przypadkiem jej nie urazić. Podszedł do niej powoli, żeby nie wystraszyła się jeszcze bardziej i podniósł nóż, który upuściła.
[wiem, długo, podzieliło, nie krzycz, jakoś tak wyszło.
zabrał, ale wymusiłam, że muszę jeden wątek napisać :D więc masz i ciesz oczy <3]
Mitch
[Wątek? :)]
OdpowiedzUsuńDavid
[Pasuje mi. Zaczynam :D]
OdpowiedzUsuńZima w Palm Springs wyglądała jak wiosna w Manchesterze. Burze, deszcze, temperatury na plusie, przemoknięci ludzie - na dodatek dziwnie patrzący na niego. Żadna burza nie była dla niego straszna, więc chodził swobodnie po mieście i uśmiechał się do wszystkich. Mijał wielu znajomych mu ludzi. Może i był w Palm Springs krótko, ale cóż... Wszyscy do niego lgnęli, więc nie ma się czym dziwić.
- Cześć Mia - rzucił i ruszył dalej, po chwili się cofnął. - Co Ci się stało? - podał jej swoją skórzaną kurtkę i sam został na bluzie. - Chodź, mieszkam tam - wskazał na budynek po drugiej stronie ulicy - Ugrzejesz się troszeczkę - uśmiechnął się przyjaźnie i gestem ręki pokazał, że ma iść przodem.
Bądź co bądź lubił z nią przebywać, więc nawet cieszył się z tego, że prawdopodobnie będzie mu dane spędzić z nią trochę więcej czasu. Kolejny grzmot. Zobaczył, że ona się trochę boi, więc objął ją ramieniem.
[Przepraszam za to u góry, ale niemiecki dziś lasuje mi mózg :D]
David
Uśmiechnąl się, widząc ją w takim stanie. Często to mógł zaobserwować, ale akurat Mia stała przed nim tak po raz pierwszy. Bądź co bądź wyglądała uroczo.
OdpowiedzUsuń- Tam masz mój pokój - wskazał ruchem głowy - wybierz sobie coś z szafy i się przebierz - tak powiedział, ale pomyślał, że mogłaby tak zostać, a najlepiej by było jakby siedziała tam w samej bieliźnie. Wiadomo jest facetem. - Pójdę zrobić coś ciepłego do picia, więc masz trochę czasu - puścił do niej tak zwane oczko i poszedł do kuchni.
Zastanawiał się nad tym czy robić kawę czy herbatę, ale wybrał to drugie. Zabrał gorące napoje ze sobą, do tego oczywiście cukier i jakieś ciasteczka zrobione przez jego babcię. Postawił wszystko w salonie i najpierw zajrzał do starszej kobiety. Spała, więc postanowił zabrać wszystko do pokoju.
- Można już? - delikatnie uchylił drzwi od pokoju.
Normalnie wszedłby od razu, ale akurat do niej posiadał wiele szacunku.
David
I przypominała w tym wszystkim kogoś, kogo już tutaj nie było. Miał dziwne deja vu, bo Olivię też poznał w podobnej sytuacji, gdy z jej braćmi szykował się do wyjścia na fajerwerki na plaży. Liv jak się okazało też szła z nimi i chyba nie podejrzewała, że bracia przyprowadzą ze sobą kolegę do domu, bo bez większego skrępowania wyszła z łazienki owinięta tylko miękkim ręcznikiem. I wpadła prosto na niego, tak samo rumieniąc się od razu i wyciągając podobnie małą dłoń, co ta, którą właśnie niezbyt mocno ściskał. Nie zamierzał jej przecież zrobić jakiejś krzywdy samym uściskiem dłoni, a widząc tak kruchą osobę od razu uważał dwa razy bardziej. Nawyk, przyzwyczajenie - jak kto wolał. Po prostu wryło mu się tak w pamięć i nic na to nie można było poradzić.
OdpowiedzUsuń- Mitch - przedstawił się, posyłając dziewczynie uspokajający uśmiech, bo wcale nie czuł się urażony. Właściwie cieszył się, że nie miała zawału albo nie pomyślała, że próbuje ją okraść w biały dzień. Pewnie każdy tak by zareagował, jakby zobaczył nieznajomego w swojej kuchni. No, może nie każdy zacząłby od razu sobie zagrażać, ale to akurat było bez znaczenia. - Oliver jest na górze, a ja miałem poszukać czegoś zimnego do picia. Znajdzie się coś? - zapytał, bo skoro ona tutaj była to wolał nie grzebać po ich lodówce czy szafkach w poszukiwaniu jakichś napoi.
- Tak właściwie... Jesteś jego siostrą, prawda? - wolał się upewnić, chociaż wszystko właśnie na to wskazywało. Miała chyba podobny kolor tęczówek do starszego Cartera, a sam Oliver też coś tam napomknął o tym, że ma siostrę, gdy Mitch kiedyś w ciągu pół godziny odebrał pięć telefonów od swojej siostry, kręcącej się po sklepach w Londynie i potrzebującej rady. Dodatkowo fakt, że czekała na niego i zachowywała się jakby doskonale znała ten dom.. Wszystko wskazywało na to, że musi być z rodziny. O dziewczynie nic w końcu nie mówił.
[Masz, krócej, żeby cię nie przywalić tak długością znowu. I mi się tylko czasem takie długie zdarzają.. Nie zwracaj na to uwagi i odpisuj wedle uznania. :D]
Mitch
[Można też uznać, że Scar poznała Mię przez Lenę i wtedy okazało się, że Mia mieszka w okolicy.]
OdpowiedzUsuńScarlett była osobą, która nie przepadała za spokojem. Zdarzały się dni, kiedy miała ochotę zostać w domu, ale w tej chwili była w zupełnie innym nastroju. Wstała w sumie dość późno, ale i tak miała przed sobą cały dzień i miała zamiar dobrze wykorzystać. Pogoda też była znośna, akurat chumry nie kumulowały się na niebie, poza tym było mimo wszystko dość ciepło, żeby ruszyć na plażę. Brakowało jej tylko towarzystwa.
Bez większego oporu zaczęła niemal dobijać się do drzwi Mii Carter. Najpierw zapukała spokojnie, ale po kilku minutach oczekiwania zaczęła uderzać nieco mocniej.
- Wiem, że tam jesteś. Idziemy na plażę – zarządziła w miejsca słysząc kroki za drzwiami – Amelio, proszę się nie chować. Plaża oczekuje na nasze przybycie – powiedziała opierając się o framugę.
Co się rzucało zawsze w oczy, gdy się wchodziło do jego pokoju? Zdjęcia. Dużo zdjęć na jednej ze ścian. Przypominały mu wszystkie, według niego wspaniałe, momenty z jego krótkiego życia. Jego osoba nie widniała na każdej fotografi, przez co to wszystko wyglądało ciekawiej. Czasami były jakieś w ogóle nieznane mu osoby lub przyjaciele czy też rodzina. Za każdym razem jak patrzył w tamtą stronę na jego twarzy pojawiał się ogromny uśmiech. Wszyscy jeszcze zwracają na wisząca na ścianie gitarę elektryczną. Oczywiście w pokoju jeszcze znajduje się kilka szafek z amatorskim graffiti i wygodne, duże łóżko. Przez okno widać park, na który bardzo lubił patrzeć.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - postawił wszystko co przyniósł na stoliku i usiadł obok niej - Będziesz pachnieć męskimi perfumami - zaśmiał się i wziął łyka herbaty. - Częstuj się - spojrzał na nią.
Uwielbiał ciastka, więc też nie czekał aż ona zacznie je jeść. Miał świetną przemianę materii, więc mógł je wcinać tonami.
David
Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, chociaż w tym momencie nie do końca było jej do śmiechu. Nie przywykła raczej do faktu, że ktoś odmawia jej propozycji. Nie zastanawiała się nad tym, czy Mia mówi serio, czy po prostu się z nią droczy. Miała plan do zrealizowania i nic nie mogło jej w tym przeszkodzić.
OdpowiedzUsuń- Chyba wyraziłam się niejasno – jej oczy zaświeciły się lekko, gdy zaczęła świdrować dziewczynę spojrzeniem – To absolutnie nie była prośba – dodała po chwili zdecydowanym tonem mierząc ją wzrokiem. Jak burza wpadła do jej mieszkania, przywitała się z mamą dziewczyny, a samą Mię ciągnęła za nadgarstek w stronę jej pokoju.
- Odmowa nie wchodzi w grę, po prostu spakuj wszystko co Ci potrzebne, wciskaj się w bikini i idziemy. – zadecydowała rozglądając się po pokoju. W pewnej chwili podeszła do łóżka dziewczyny i leżącą na nim książkę odłożyła na półkę, a zaraz po tym zaczęła składać jej koc.
- Na co czekasz? – ponagliła ją spojrzeniem – Już, już… nie mamy czasu, najlepsze słońce będzie z nami do czternastej.
Sam też miał brata. Z tą różnicą, że ten był całkowicie ogarnięty i zorganizowany. Wszystko planował. Rzadko kiedy robił coś spontanicznie, bo tego po prostu nie lubił. Najlepiej jeszcze by było, gdyby jego działania zawsze były idealne i każdy patrzył na niego jak na Boga. David zawsze się z niego przez to śmiał, ale i tak go kochał.
OdpowiedzUsuń- Babcia robiła. Zresztą bardzo często coś pichci, bo wie, że ja wtedy ciągle jem, a jej to najwyraźniej bardzo odpowiada - uśmiechnął się uroczo, na chwilę wstał i podszedł do płyt. - Jakiej muzyki słuchasz? - spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
Baker mógł słuchać wszystkiego, więc nie szkodziło mu to, że się zapytał. Dobrze, poprawka - nie znosił disco i tym podobnych pseudohitów, które drażniły jego ucho (ale tylko wtedy, gdy był trzeźwy duchem i na umyśle).
David
Nie powinna czuć aż takiego onieśmielenia na widok starszych od niej chłopaków. Właściwie Mitch dałby sobie rękę uciąć, gdyby wcześniej Oliver powiedział mu, że ma nieśmiałą siostrę, która peszy się przy jego kumplach. Przecież wychowywała się z nim, teraz już to potwierdziła, a Oliver nie był typem samotnika, na pewno sprowadzał pełno kumpli do mieszkania, tak jak dzisiaj postanowił zaprosić na chwilę jego. Powinna przywyknąć, Maille nie raziło nawet jak widziała w ich mieszkaniu trzech jego półnagich przyjaciół. Zawsze ją wszędzie zabierali ze sobą, wspinała się z nimi na drzewa, przywykła do towarzystwa facetów, ale.. Najwidoczniej Mia miała zupełnie inny charakter. Nawet Olivia pod tym względem nie była aż tak nieśmiała, w końcu mieszkała z 3 braćmi pod jednym dachem, wszyscy byli starsi od niej. Mała Carter na tle ich trzech wyróżniała się pod tym względem, a Mitcha nawet nie dziwiło, że trochę je porównywał. Często mu się to zdarzało z różnymi dziewczynami, ale nie zawsze było co porównywać. Tutaj było tego aż dziwnie.. Za dużo.
OdpowiedzUsuń- Tak myślałem. Wspominał o tobie, gdy moja siostra w pół godziny 5 razy przerwała nam rozmowę o meczu - wyjaśnił z cichym westchnieniem, ale uśmiechał się, więc nie można było powiedzieć, żeby miał to siostrze za złe. On chyba był bardziej tolerującym, akceptującym i znoszącym ze spokojem wszystkie fanaberie bratem, chociaż różnego rodzaju docinki nie omijały Maille nawet przez telefon. - I obawiam się, że jednak sama będziesz jeść. Twojemu bratu śpieszy się, żeby nauczyć się wspinać. - Zajrzał do lodówki i wyjął z niej butelkę soku pomarańczowego, którego zaraz nalał do jednej z trzech szklanek, przywłaszczając ją sobie. - Nalać ci? - Trochę dziwnie było ją o to pytać, przecież należało to do niej i w każdej chwili mogła sama sobie nalać, ale miał te swoje maniery, które sugerowały, że powinien zapytać, a najlepiej to wcisnąć jej nawet jeśli nie będzie chciała. Dlatego właśnie nalał zanim jeszcze skinęła głową, a gdy to zrobiła, uśmiechnął się tylko szerzej. Nie traktował jej jako młodszą, denerwującą siostrę kumpla. Nie, w żaden sposób nie zasługiwała na to. Była spokojna i właściwie to on narzucał się jej z rozmową, a nie ona jemu.
- Chodzi do Palm Springs, prawda? Tak jak Oliver? Nie widziałem Cię jakoś na korytarzu..
[Niech dalej krążą, bo wątek jest jak najbardziej ok. Mia wydaje się zabawna xD]
Mitch
Oliver wcale nie był w tym jakiś szczególnie wyjątkowy. On też jakoś z trudem akceptował facetów Maille, chociaż robił to tylko dlatego, że Mai była pyskata (właśnie tego nauczyła się przy nich wszystkich w Lowestoft) i już nie raz powiedziała mu w "miłych" słowach, że ma się nie wtrącać i zadzwonić jak będzie miał komu łamać kości. Rozumiał więc bez trudu troskę Olivera o siostrę, zwłaszcza że mała Carter była całkowitym przeciwieństwem jego własnej siostry jeśli chodzi o zachowanie.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę - potwierdził, kiwając głową, żeby jeszcze lepiej jej to zobrazować. Napił się łyk chłodnego napoju i po namyśle zabrał jedną kanapkę z talerza, bo skoro i tak musiał coś zjeść to lepiej teraz niż później. - Czasem potrafi gadać jak najęta, a że zapomina o tym, co się jej mówi to potem znowu dzwoni, żeby jej przypomnieć. I ma kolejne pytania i tak w kółko praktycznie. A dzieli nas ocena i kilka stref czasowych. - Zaśmiał się mimowolnie, bo opowiadanie o roztrzepanej Mai zawsze wywoływało uśmiech na jego twarzy. Ślepo wierzył, że ma najlepszą siostrę ze wszystkich, nawet jeśli to upierdliwiec wszechczasów. I tak nie zamieniłby jej na żadną inną. - Ona została w Anglii, ale jeśli myślisz, że inaczej by się zachowywała jakby mieszkała tutaj ze mną to.. Zapomnij. Tak dobrze z Maille to nie ma. Oliver może się tylko cieszyć, że jesteś taka spokojna - stwierdził i w końcu wgryzł się w kanapkę, którą do tej pory trzymał tylko w dłoni.
Dość szybko nawiązali kontakt, ale to w przypadku Mitcha akurat było normalne. Nie lubił siedzieć w ciszy i nawet jeśli to on miał tylko nadawać to trudno, był w stanie się poświęcić, byleby tylko nie milczeć, gdy w pomieszczeniu jest ktoś poza nim. Zaskoczyła go tylko tym jak mało ma wiary w sobie. Spojrzał na nią dość zdziwiony, marszcząc odrobinę nos. Jego wzrok mógł być trochę przytłaczający, gdy tak uważnie ją obserwował. On nigdy nie powiedziałby o niej, że nie wyróżnia się z tłumu. Raczej wręcz przeciwnie. wyróżniała się na tle tych wszystkich, najczęściej kuso ubranych dziewczyn, które odważnie patrzyły na facetów. Był pewien, że po prostu nigdy nie byli na jednym korytarzu i dlatego nie rzuciła mu się ona w oczy.
- Daj spokój, mógłbym wymienić z miejsca z pięć rzeczy, którymi się wyróżniasz, ale wisi nade mną obawa, że Twój brat zaraz zejdzie, więc się powstrzymam. Pewnie mamy lekcje w zupełnie innych częściach szkoły. - Innego rozwiązania nie widział. Nie umknęłaby mu, gdyby było inaczej.
Mitch
Opuściła dłonie dając tym samym wyraz zrezygnowania. Kilka razy otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale zamykała je zaraz nie wydając z siebie żadnego dźwięku.
OdpowiedzUsuń- No ale, ale... - wskazała palcem na swoją torbę i na okno, za którym świeciło słońce. Nie był to szczyt jej możliwości konwersacyjnych, ale nagle straciła swoją umiejętność przekonywania i nie do końca wiedziała, co powinna zrobić.
- Jest ciepło i mamy ładną pogodę - jęknęła siadając na jej łóżku. Wydawała się teraz strasznie smutna, nieco przygnębiona. Jeśli Mia nie chciała z nią iść, to musiałaby wrócić do domu i spędzić tam cały ten dzień.
[ Hm, z Mią powinni się znać, bo oboje chodzą na zajęcia z twórczego pisania i na kółko teatralne. Zawsze można wymyślić coś z tym, że grają główne role w jakiejś sztuce, dajmy na to dramacie romantycznym.]
OdpowiedzUsuńJonathan
Wieczorne spacery po plaży były w jego przypadku czymś dziwnym. Powinien być gdzieś na koncercie lub jakiejś imprezie. Całe szczęście, że od czasu do czasu młodsza siostra potrafiła go jakoś troszeczkę ogarnąć. "Młoda" została na tarasie, a on ruszył po piasku w stronę oceanu. Widoki piękne. W sam raz do uwiecznienia na aparacie, ale pech chciał, że akurat teraz go ze sobą nie zabrał. Jego lenistwo nie pozwalało mu się cofnąć do domu, ponieważ wtedy już nie opuściłby go i najprawdopodobniej oglądałby z siostrą coś w telewizji lub zamknąłby się w pokoju i słuchał muzyki, przy której odpływał w zupełnie inny świat. Ostatnią opcją było oglądanie wszystkich jego dotychczasowych prac lub też tworzenie nowych wzorów tatuaży i umieszczanie ich na stronie internetowej salonu, w którym pracował. Wiedział, że Patti byłaby na niego zła. Liczyła się dla niego, nawet bardzo, więc nie chciał jej zawodzić. Tylko ona nie widziała w nim ćpuna i alkoholika, a osobę, z którą warto przebywać, którą warto poznać. Z rozmyślań wyrwała go znana melodia. Zauważył, że jakaś dziewczyna siedzi i śpiewa. The Beatles - od razu by ją polubił. Podszedł bliżej i usłyszał słowa. Nie chciał jej przerywać, bo śpiewała naprawdę dobrze, ale jednak musiał.
OdpowiedzUsuń- Widzę, że idzie jeszcze znaleźć kogoś, kto słucha porządnej muzyki - bez żadnych pytań usiadł obok dziewczyny. - Adam jestem - wyciągnął do niej dłoń.
Nie było to do niego podobne, bo raczej trzymał się na uboczu, ale jednak tym razem było inaczej. Czasami przecież trzeba odejść trochę od normy, prawda?
[O boże, zmieniłaś zdjęcie. <3 Mała Carter będzie Mitcha i nie próbuj się sprzeciwiać.]
OdpowiedzUsuńZ rozbawieniem patrzył jak dziewczyna kręci się i wierci we wszystkie strony, po tym co jej powiedział, chociaż tak naprawdę nie zdążył nawet dać jej jasnego komplementu. Nie wiedział więc czym tak bardzo się zawstydziła, ale było to co najmniej zaskakujące. Jego wlepiony w jej zaróżowione policzki wzrok pewnie nie ułatwiał opanowania się i przejścia nad tym wszystkim do porządku dziennego, a Mitch.. Jakoś nie chciał udawać, że nie widzi jej skrępowania. Naprawdę przez to cholernie kojarzyła mu się z Olivią, na początku znajomości z jego byłą też napatrzył się na ciągłe rumieńce na jej twarzy, więc teraz czuł się trochę jak na starych śmieciach. W ogóle nie czuł się winny, że ją onieśmielał.
Na ratunek na (nie)szczęście przyszedł jej brat. Jak zwykle żywy, pełen energii, zachowywał się jakby się paliło, a ścianka wspinaczkowa miała nogi i mogła im uciec. Mitch mógł tylko westchnąć i wstać od stołu.
- Do zobaczenia, Mia - rzucił z rozbawieniem, po raz ostatni obrzucając ją spojrzeniem swoich żywych, zielonych tęczówek, a potem wyszedł już za kumplem z ich mieszkania. Oliver nadawał o czymś tam, a Mitch słuchał go uważnie, chociaż gdzieś tam miał w pamięci zakodowane rumieńce jego siostry. No i co on mógł poradzić, że nie miał problemu z nawiązaniem kontaktu z ludźmi, a z blondynką dobrze mu się rozmawiało, nawet jeśli na początku próbowała wbić sobie nóż w stopę na jego widok? Nic, nie mógł nic z tym zrobić.
Na ściance oczywiście musiał sporo nauczyć Olivera , żeby przypadkiem nie wchodził bez li zabezpieczających, ale chłopak szybko załapał co i jak, nie wyglądał też żeby uprzęże jakoś szczególnie przeszkadzały mu w tej aktywności fizycznej. Spędzili tam całe popołudnie, a Mitch nawet nie zauważył, że gdy się pakowali to Oliver przypadkowo zgarnął jego bluzę do torby. Dopiero pod wieczór to odkrył, gdy miał iść biegać. Napisał do Cartera, ten faktycznie potwierdził, że ją ma, obiecał wziąć do szkoły tylko że na pierwszej lekcji okazało się, że jego klasa gdzieś wychodzi, Lockharta jeszcze nie było, miał się pojawić dopiero na 3 lekcji, a jemu ciążyła ta bluza i... I Mia była w szkole, mogła pomóc mu w przekazaniu jej, zwłaszcza że poznała już Mitcha, będzie wiedziała komu ją oddać.
Mitch
[ale niemrawo.. wybacz za to coś.]
UsuńGłupio mu się zrobiło, bo przeszkodził jej w czymś, co najprawdopodobniej lubiła robić. Przeważnie nikomu w nic się nie wtrącał, a tu proszę. Może też drugim czynnikiem było to, że wbrew pozorom lubił zawierać nowe znajomości, z których większość kończyła się tylko na wypowiadaniu do siebie krótkiego "Cześć. Co tam u Ciebie?" i za chwilę "Do zobaczenia." Wydawałoby się to wszystkim bez sensu, jednak dla niego było to ważne. Nie lubił się do nikogo przywiązywać, bo bardzo dobrze znał siebie i miał pojęcie o tym, że niestety potrafi ranić, momentami nawet bardzo. Jednak to wszystko było spowodowane tym, jakie miał dzieciństwo. Zero miłości, zero szczęścia, zero poczucia bezpieczeństwa. Dużo alkoholu, dużo narkotyków, dużo nieznajomych twarzy.
OdpowiedzUsuń- Mogłabyś coś jeszcze zaśpiewać? - spojrzał na nią z wyraźnym zaciekawieniem w oczach. - Bardzo dobrze Ci to wychodzi. Nie myślałaś, żeby zostać wokalistką? - powiedział to zupełnie szczerze.
Jej głos sprawiał, że chciało się słuchać jej bez przerwy. Wszystko wychodziło tak jakby z niej. Było szczere. Przynajmniej on to tak odbierał.
[ No okey:) Mi to pasuje :)]
OdpowiedzUsuńJonathan
[Podoba, takie niewinne te oczy i dużeee <3]
OdpowiedzUsuńO dziwo, nikt go nie uprzedził, że plany trochę się pozmieniały i to nie Olivier przyniesie mu jego bluzę do szkoły. Nie zależało mu na niej jakoś szczególnie, nic by się nie stało gdyby dostał ją następnego dnia. Carter jak zwykle za bardzo wyolbrzymił całą sprawę, zrzucając na siostrę obowiązek przekazania jej. No i z pewnością jeszcze przez co najmniej dwa dni będzie znosić konsekwencje tego zadania, bo trochę czasu zajmie nim Mia pozbędzie się z torby zapachu jego perfum, którymi przesiąknięta była bluza zalegając w niej. To na szczęście nie był problem Lockharta, ale samej właścicielki torby.
Mitch nie wiedział, że mała Carter może go szukać. Rano Oliver nic nie napisał, a gdy przyszedł do szkoły nie mógł go znaleźć, więc uznał że chłopak odpuścił sobie szkołę na ten dzień. Sam często tak robił (za co zresztą nie raz pewna blondynka uważająca się za jego przyjaciółkę zrobiła mu awanturę), dlatego po prostu nie szwendał się po szkole i stał z kumplami z klasy pod salą do kolejnych zajęć, mimo że do ich rozpoczęcia było ponad pół godziny, bo była to akurat przerwa na lunch. Nie przypuszczał jednak, że w pewnym momencie poczuje najpierw szturchnięcie znajomego, który stał najbliżej niego, a potem usłyszy tak znajomy, przyjemny dla ucha głos Mii. Z tego co zdążył się zorientować to nie widywali się na korytarzu właśnie dlatego że mieli lekcje w różnych sektorach szkoły, więc.. Co ona robiła tutaj i na dodatek wyglądała jakby chciała jak najszybciej uciec od zgrai sześciu facetów, którzy może i nie byli bożyszczami nastolatek, ale niczego im nie brakowało?
- Hej, mała Carter - Odwzajemnił jej uśmiech, chociaż to nie był chyba dobry pomysł, bo nie wyglądała jakby dodał jej tym otuchy. Chyba znowu zamierzała się czerwienić, a Sam który stał obok niego próbował zatuszować śmiech kaszlnięciem.
- Nie przedstawisz nas, Lockhart? - zapytał, a Mitch obrzucił całą piątkę niby litościwym spojrzeniem, ale jego odpowiedź brzmiała..
- Nie. - Wyszczerzył się do kumpli, a potem jak gdyby nigdy nic złapał Mię za łokieć i odciągnął trochę dalej, żeby nie czuła się taka skrępowana.
- No co tam? Zabłądziłaś czy jak? Jak szukasz brata to go nie widziałem... - Pytał i mówił to, co przychodziło mu do głowy, jedyne sensowne wyjaśnienia dla których Mia mogła do niego podejść. Chociaż nie można powiedzieć, żeby miał jej to za złe. Raczej się ucieszył, że nie bała się podejść i zagadać, znaczyło to, że nie przestraszył jej wczoraj za bardzo. Na szczęście.
Mitch
[ Tak, to ona :D]
OdpowiedzUsuńConst
[ Mia podobna wiekiem, więc wezmę ją. Cóż Wendy miała fioletowe włosy i była less :D może znają się bo są z tego samego rodzinka?]
OdpowiedzUsuńConst
[ Wiesz nic zobowiązującego. To jakiś wypad na piwko czy coś xd nie każe jej od razu być przyjaciółką C. :D ]
OdpowiedzUsuńConst
Bez przesady, chłopaki się wygłupiali, chociaż pewnie chętnie będą chcieli wiedzieć kim jest "mała Carter" i skąd ją zna. Oraz dlaczego tak usilnie nie chciał gadać z nią przy wszystkich. I to raczej ona wkopała jego z plotkami, bo pięć par oczu na pewno widziało jak oddaje mu jego bluzę. Kilka przechodzących obok pewnie też, a nikomu pewnie do głowy nie przyszło, że wcale nie dał jej tej bluzy wieczorem, żeby ją ogrzać tylko jej brat miał lepkie ręce do wszystkiego i jak zgarniał ciuchy to wszystkie jak tylko leciało, nie patrzył w ogóle na to co zabiera. A później robiły się z tego sytuacje takie jak ta, gdzie tylko same zainteresowane osoby wiedziały co się dzieje, a wszyscy inni tworzyli głupie domysły i rozpowszechniali je dalej. Na szczęście większość osób była tutaj z czwartych klas, a te kojarzyły Mitcha, wszyscy wiedzieli że jest on raczej miły dla wszystkich i ta bluza nie musi o niczym świadczyć. Na całe szczęście. Lepiej dla Mii, żeby tamta koleżanka z jej klasy nie widziała jak zabiera z jej dłoni swoją własność i kładzie ją na parapecie obok swojego plecaka, bo to Carter mogła mieć przez to więcej pytań niż on.
OdpowiedzUsuń- No taak.... Dzięki, chociaż nie wiem po co się tak z tym palił, mówiłem mu, że to nic ważnego. Już skoro sam podebrał ją wczoraj po treningu to nie musiał Ciebie męczyć z oddaniem jej.. No ale mimo wszystko dzięki za fatygę - powiedział spokojnie, posyłając jej łagodny uśmiech, po którym oczywiście zobaczył urocze rumieńce na jej twarzy. Można było się zastanawiać czy kiedykolwiek one nie pojawiają się na twarzy Mii, bo Mitch miał wrażenie, że dziewczyna stawała się płochliwa gdy tylko pojawiała się w otoczeniu facetów. A przynajmniej z nim tak było, nie miał okazji zaobserwować jak zachowuje się wobec innych. Nie wiedział też, że jest świeżo po rozstaniu. Sam był po śmierci Olivii, ale podniósł się z tego, żyje dalej, robi to dla siebie, bo przecież był za młody, żeby do końca życia być samemu i myśleć tylko o zmarłej blondynce. Był facetem i był na tyle wrażliwy, że na dłuższą metę nie mógłby być sam. Teraz jest, ale nie oznaczało to, że nie zmieni tej sytuacji nigdy. Zresztą.. Od lat wiedział, że chce być pilotem, mieć rodzinę, w tym dziecko.. Nie zmienił tych planów, a żeby móc je realizować to nie mógł stać w miejscu nad grobem Olivii. Trzeba było żyć skoro ona już nie mogła.
- Jadłaś już coś? W ramach wdzięczności mogę cię zaprosić na lunch. Jak nie masz ochoty na jedzenie z kafejki to możemy się urwać na te pół godziny, jest niedaleko dobry bar mleczny ze świetnymi goframi. - Właściwie nie wiedział czemu jej to proponuje. Nie chciał jedynie, żeby odwróciła się na pięcie i odeszła, bo.. W jej kuchni nie miał okazji poznać jej bliżej, a teraz, gdy Olivera nie było w pobliżu, to miał do tego idealną okazję.
Mitch
[ o fuck, to potem bo teraz mi się nie chce, a raczej nie mam pomysłu ]
OdpowiedzUsuńConst
No i wyglądało na to, że to całe pomaganie innym, pilnowanie danego słowa to cecha rodzinna Carterów. Oliver nie chciał zostawiać na drugi dzień oddania bluzy, bo obiecał, że zrobi to dzisiaj, a Mia nie była w stanie odwołać spotkania z koleżanką, bo obiecała że jej pomoże. I proszę bardzo, zamknięte koło, uzupełniali się pod tym względem idealnie.
OdpowiedzUsuńOczywiście bez trudu zauważył tą nadzieję w jej oczach, że uda się jakoś przesunąć to spontanicznie zaproponowane spotkanie, a on nadal będzie chciał zabrać ją na jakieś dobre jedzenie. Może to i dobrze, że spuściła wzrok na ich buty, bo mogłaby źle odebrać fakt, że uśmiechnął się pod nosem w sposób, który świadczył o tym, że w pewien sposób bawi go cała ta sytuacja związana z małą Carter. Nie wiedział czemu jej to zaproponował, czemu go tak ciągnęło do spędzania czasu w towarzystwie tej niskiej blondynki, podobnie jak nie wiedział czemu zamierzał poprzestawiać swoje plany tak, żeby...
- Znajdzie się chwila, żeby coś zjeść, bez obaw. O której kończysz? - zapytał, chcąc mieć wszystko jasno wyjaśnione i umówić się z nią po ludzku. Może to i lepiej, bo przynajmniej teraz nikt nie będzie widział, że wychodzą razem ze szkoły. Później pewnie też niewiele znajomych mu osób to zauważy, bo Mia kończyła godzinę później, będzie mógł więc w spokoju na nią poczekać. - To w takim razie.. Będę czekał na parkingu przy moim aucie, zgoda? - Skineła głową, więc zabrał plecak i bluzę, odchodząc od niej, a sama dziewczyna też zaraz ruszyła dalej korytarzem, znikając mu dość szybko z oczu, gdy odwrócił się na chwilę.
- Pierwszy raz ją tu widzę, a Ty już ją wyrwałeś i w swoje bluzy ubierasz? - Sam oczywiście nie mógł mu odpuścić, ale oberwał za to tylko uderzenie w tył głowy, co skutecznie rozbawiło wszystkich. Chwilę pogadali o Miii, ale zaraz zmienili temat na bardziej sportowy i Mitch mógł zająć myśli czymś innym. Starał się za bardzo nie rozpamiętywać tego, jak dziewczyna zareagowała na jego propozycję i jak bardzo chciała spotkać się po szkole. Nie myślał o niej do czasu aż nie skończył zajęć. Plecak wpakował do bagażnika swojego Astona, a sam przysiadł na masce samochodu i czekał na dziewczynę. Bluza o dziwo leżała obok niego, już wcześniej odkrył że miała dziwnie truskawkowy zapach, co musiała zostawić na niej w jakiś sposób Mia, ale jak to zrobiła? Mitch nie miał pojęcia. 45minut zleciało mu jednak dość szybko na myśleniu o różnych rzeczach, które miał zrobić, odwołał spotkanie ze znajomym i odpisał siostrze, która oczywiście zamiast spać to maltretowała pewnie laptopa i pisała kolejny rozdział swojej drugiej już książki. Przynajmniej miał jakieś zajęcie, nim zauważył, że mała Carter zmierza już w jego stronę i wyraźnie mniej pewnie stawia kroki im bliżej niego się znajduje. Będzie chyba musiał ją zapytać o to czemu aż tak onieśmielona czuje się w jego towarzystwie, skoro ani jeszcze jej nie podrywał, ani nie flirtował z nią.
Mitch
Jakąś tam chęć... Ona chciała rozwinąć znajomość, a on co chciał? Czego tak właściwie oczekiwał, zapraszając ją w bardziej ustronne miejsce, gdzie nie było pełno ich znajomych i gdzie będzie zmuszona rozmawiać z nim i nikt nie uratuje jej, wpadając do kuchni i zabierając go z jej oczu? Sam do końca nie wiedział, ale on już taki był. Lubił poznawać nowych ludzi, lubił z nimi przebywać, zwłaszcza gdy po pierwszej rozmowie wyglądało na to, że dogada się z tą osobą. Sporo miał takich luźnych znajomości, do niczego niezobowiązujących, ale które sprawiały, że nigdzie się nie nudził, bo w szkole zawsze był ktoś znajomy (Timothy, Savannah, Daniel, Sunniva, Sam, James, Alan etc), na imprezach było do kogo zagadać, było z kim wyjść na piwo, na fajkę, na jogging... Nie nudził się z nimi wszystkimi, ale trzeba przyznać, że nie były to silne więzi. Przyjaciół bliskich miał niewielu, cała reszta to byli tylko ludzie, którzy czasem dzwonili, spotkali się, pogadali i na kolejny miesiąc tracili kontakt. Jego świat to nie był zamknięty krąg kilku osób, nie trzymał się z jedną paczką, w ogóle nie miał paczki i było mu z tym wszystkim cholernie dobrze, bo wolał spotykać się z kim chciał i kiedy chciał, bez patrzenia na otoczenie i czy komuś się to podoba, czy nie.
OdpowiedzUsuńA teraz pakował się w dziwne spotkanie z mała Carter i sam nie wiedział czemu z takim zadowoleniem przyjął fakt, że dziewczyna nie zapomniała o ich spotkaniu oraz że nie próbowała się z niego wykręcić.
- To lepiej wsiadajmy, nie chcę być posądzany o zagłodzenie Cię - zauważył wesoło i stanął normalnie, bez podpierania się o maskę. Jak przystało na dobrze wychowanego faceta obszedł z nią auto i otworzył jej drzwi, czekając aż wsiądzie do środka. Potem obszedł auto i zajął miejsce kierowcy, bez trudu odpalając auto. - Zapnij pas - mruknął odruchowo, gdy tylko zauważył, że tego nie zrobiła. Nie był typem chłopaka, którego bawiło jeżdżenie bez zabezpieczenia, bo nigdy nie było wiadomo co wydarzy się na drodze, a każdy wypadek lepiej znosiło się, gdy było się przypiętym do siedzenia. Przynajmniej nie było obawy, że wyleci się przez przednią szybę, a to już zawsze jakiś plus.
- Jakieś specjalne życzenia? Co lubisz jeść? - zapytał, bo.. Sam nie wiedział, gdzie ją zabrać. Przecież nie rozmawiali o jedzeniu, a na kanapki jej nie zabierze, chociaż wiedział że te lubi przyrządzać.
Akurat czekali w kolejce do wyjazdu z parkingu, zerknął więc spokojnie w jej stronę, dzięki czemu bez trudu mógł zauważyć, że znowu patrzy na swoje dłonie, jakby strasznie chciała ukryć się przed nim. Westchnął cicho i pokręcił głową, bo na dłuższą metę Mia nie pociągnie tak długo.
- Zawsze jesteś taka onieśmielona przy innych czy to tylko mój prywatny przywilej i mogę czuć się wyróżniony? - zapytał luźno, nie chcąc żeby poczuła się urażona w jakiś sposób. Ot, był ciekaw. Nie przeszkadzało mu to, ale domyślał się, że ją mogło krępować, że ciągle się rumieni.
[Hej <3 Przeglądając kartę, doszłam do wniosku, że raczej nie mamy tu żadnych punktów zaczepienia, nie licząc jednego kółka teatralnego, dlatego może na razie darujemy sobie typowe powiązanie i spróbujemy je po prostu ze sobą bliżej poznać? Wspólnie ćwiczyłyby do ról w sztuce albo... albo.
OdpowiedzUsuńDobra, przyznaje, moje pomysły nie są najlepsze, dlatego zapytam: może ty masz coś lepszego w zanadrzu? ;)]
[Odpiszę jutro najpewniej, bo muszę wyjść z załamania, a nie chcę kosztem tej dwójki.. No :*]
OdpowiedzUsuńMitch
Powinna się przyzwyczaić do jego bezpośredniości, jeśli zamierzała się z nim zaprzyjaźnić i spędzać z nim trochę więcej czasu. Dla niego było zupełnie naturalne, że pytał ją o to, o co inni nie mieli odwagi zapytać. Po co miał tworzyć domysły skoro ona mogła mu dać jasną odpowiedź i sprawić, że nie będzie się zadręczał czy zrobił coś nie tak, czy nie; czy ją uraził, czy raczej zawstydził. Wolał mieć jasność co do tego. Jeśli rumieniła się oraz płoszyła z natury to raczej nikt nie mógł na to nic poradzić, a Mitch będzie musiał jakoś przywyknąć do jej rozbrajających rumieńców, z którymi wyglądała jeszcze bardziej dziewczęco, niewinnie.
OdpowiedzUsuńDlaczego więc zamiast utrwalić sobie ostatnią cześć, o tym że to jest naturalny odruch jej ciała, to w pamięć zapadło mu to "no i chłopaka"? Była więc zajęta. A myślałby kto, że Oliver nie dopuści do niej żadnego faceta, skoro jest taki nadopiekuńczy i tak bardzo się o nią troszczy. Nie wspominał co prawda, żeby jego siostra miała irytującego chłopaka, ale z drugiej strony.. Przecież nie rozmawiali o związkach małej Carter.
- To nie jest aż takie dziwne. Olivia też taka była, nawet jak byliśmy razem to nie zmieniło się to zbytnio. - Wzruszył nieznacznie ramionami. Mówienie o blondynce nie sprawiało mu problemów. Może dlatego, że jeszcze gdy żyła pogodził się z myślą, że kiedyś los mu ją odbierze i po prostu już wtedy przygotował się na mówienie o niej w czasie przeszłym. - Byliśmy długo razem, a i tak jej to nie przeszło, więc z doświadczenia Ci powiem, że nie masz się czym przejmować. Twój chłopak pewnie też do tego już przywykł - zapewnił ją, zerkając na dziewczynę, gdy stanęli na skrzyżowaniu. Nie było korków, ale mieli czerwone światło.
Czy żałował że kogoś ma? Nie, może... A czy powinien żałować? Przecież jej nie znał, była tylko młodszą siostrą kumpla, którą zabierał właśnie do jednej ze swoich ulubionych pizzerii i w ten sposób zamierzał z nią spędzić popołudnie. No i dla której odwołał spotkanie zaplanowane dwa tygodnie temu. Nie, wcale nie powinien się tym przejmować.
Mitch
Nie żeby zachowała się w ten sposób celowo, gdyby Mia dalej obstawała przy swoim ‘zostaję w domu’ Scarlett niewątpliwie miałaby powody do drobnego niezadowolenia, może nawet zawodu. No ale w momencie, gdy dziewczyna wreszcie zgięła się pod ciężarem propozycji, na ustach Scar wstąpił szeroki uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Brr – zadygotała lekko – Sama bym dziś nie poszła pływać, ale posiedzieć na plaży to już inna sprawa – rzuciła wesoło oczekując, aż Mia zbierze wszystko do torby i będzie gotowa do wyjścia.
Ostatecznie obie wyszły z domu i zaczęły kierować się w stronę starej Toyoty Yaris, którą matka postanowiła zostawić córce po przeprowadzce. Chociaż z tej okolicy na plażę szło się stosunkowo krótko, to zawsze wygodniejszą opcją był samochód. Zwłaszcza, że zdradliwie ładna pogoda szybko mogłaby przerodzić się w ulewę.
[wybacz, że tak ostatnio strasznie zwlekam z odpowiedziami, ale po prostu kończą mi się ferie i musiałam zabrać się za naukę, robienie wszystkiego i wgl.]
OdpowiedzUsuńTak, dla niej to było całkowicie naturalne, że tego chłopaka nie ma, ale on nie był w jej życiu od miesiąca tylko od dwóch dni i tak jakby nie miał żadnych informacji wcześniej czy jest wolna, czy nie, czy zostawiła kogoś, czy może tworzy związek na odległość.. To była czarna magia dla Mitcha. On po prostu interpretował słowa, które sama mu mówiła. A jeśli używała czasu teraźniejszego w oświadczeniu, że ma chłopaka to chyba miał prawo mylnie to ocenić, prawda? On od razu zaznaczył, że Olivia to przeszłość. Nie wiedziała co prawdę jaka, ale jednak przeszłość. Był wolny i nie ukrywał tego, a ona w każdym zdaniu sugerowała, że nadal jest z kimś.
- No to przynajmniej jasne czemu mu to w żaden sposób nie przeszkadza - zauważył z wymuszonym uśmiechem. Ona miała wyrzuty sumienia, a on zastanawiał się czemu woli nie gadać o tym chłopaku. Na szczęście dojechali na miejsce, mogli porzucić ten durny temat i przejść z samochodu do lokalu.
- Ty jesteś głodna, więc Ty wybieraj co jemy - zarządził, gdy tylko dostali karty. On, jak to facet, który uprawia dużo sportów, mógł zjeść wszystko, było więc bez różnicy na jaką pizzę dziewczyna się zdecyduje. A nawet gdy na nią czekali to nie nudzili się, bo Mitch trochę rozśmieszał Mię opowieściami o tym jak w szkole robione były kawały nauczycielom, jeszcze zanim ona i jej brat dotarli do Palm Springs. Trochę jej to ponakreślał, przynajmniej nie nudzili się, a później gdy jedli to pytał ją trochę o życie w Anglii. Sam nie tęsknił jakoś bardzo za Wielką Brytanią, przywykł do Florydy, do Stanów i nie chciałby wracać.
[uznałam, że nie będziemy opisywać całego obiadu bo umrzemy z nudów xD]
Mitch
[O Boże, jakie piękne zdjęcie *.*]
OdpowiedzUsuń