poniedziałek, 28 stycznia 2013

Now in the morning I sleep alone, sweep the streets I used to own


 I used to rule the world
Seas would rise when I gave the word

David Baker - urodzony piętnastego lipca w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym roku w Manchesterze. Syn muzyka i alkoholiczki. Starszy z bliźniaków, ale tylko o cztery minuty.
Jego dzieciństwo raczej nie było złe. Miał to co chciał mieć. Często z bratem zamieniał się rolami, przez co nie bardzo ktokolwiek mógł się połapać. Z dojrzewaniem zaczęli się od siebie różnić i zachowaniem, i wyglądem. W wieku pięciu lat zaczął grać na gitarze. Uwielbiał to, ponieważ mógł wtedy naśladować swojego ojca, który był jego autorytem. Będąc dziewięciolatkiem zażyczył sobie fortepianu. Rodzice mieli go bardzo rozpieszczone, więc go oczywiście dostał. Szybko nauczył się grać na klawiszach. Mógł to robić całymi dniami. Występował w wielu szkolnych konkursach - zawsze grał na gitarze akustycznej lub elektrycznej albo na fortepianie. Za każdym razem wygrywał. Później spodobała mu się perkusja. Dzięki waleniu w talerze pozbywał się wszystkich negatywnych emocji. Jako piętnastolatek grał w zespole. Nie był wokalistą, ale i tak przodował w ekipie.
Nie chciał siedzieć w domu, gdzie często bywał sam lub tylko z bratem, dlatego też postanowił, że chce się uczyć w Palm Springs High School. Rodzice w ogóle się temu nie przeciwstawiali. Pojechali z nim do Stanów Zjednoczonych. Chłopak zamieszkał ze swoją ukochaną babcią. Teraz marzy, imprezuje i uczy się.


I used to roll the dice
Feel the fear in my enemy's eyes
Listen as the crowd would sing
Now the old king is dead long live the king

Kiedyś śmiał się, że dziewczyny mdleją na jego widok. Może i kiedyś tak będzie, tylko że teraz nie jest jeszcze sławny, znany, popularny. Za to na pewno jest przystojny i samym wyglądem może zawracać dziewczynom w głowach. Mierzy sobie ponad metr osiemdziesiąt. Należy do osób szczupłych. Nie dba o to, aby jego ciało składało się z "żył i mięśni". Posiada sympatyczne rysy twarzy. Usta układają się często w uśmiech. Czarne oczy przyciągają innych do niego. Czasami nosi kolorowe soczewki, wtedy są niebieskie lub fioletowe. Dłuższe, ciemne włosy często są w nieładzie, jednak czasami postara się i je ułoży.
Nie czekaj! Zagadaj. Nie znajdziesz drugiego takiego. Dobra, znajdziesz - w końcu ma brata bliźniaka, ale siedzi w Manchesterze, więc małe szanse.


One minute I held the key
Next the walls were closed on me
And I discovered that my castles stand
Upon pillars of salt and pillars of sand

Raczej miły i sympatyczny. Czasami wredny i złośliwy. Kiedyś wyznawał zasadę: zdobyć, zaliczyć, zapomnieć. Teraz robi to rzadziej, bo oddał się muzyce. Bajerant. Dużo czasu potrzeba, aby się do kogoś przywiązał. Lubi ironizować. Częściej uśmiechnięty niż smutny. Energiczny. Pomocny. Troskliwy. Momentami wrażliwy. Uzależniony od palenia (czasami i zapali "zielonego papieroska") i pięknych dziewczyn. Perfekcjonista. Mądruje się, nawet wtedy gdy wie, że nie ma racji. Dąży do zrealizowania swoich wszystkich planów. Stara się zachowywać przyjaźnie i nie robić sobie wrogów. Zakochany? Oczywiście, w muzyce, gitarze, perkusji i fortepianie. Ma tendencje do wyolbrzymiania. Jest cholerykiem - szybko się denerwuje. Nie znosi gdy coś nie idzie po jego myśli. Urodzony przywódca. Mimo wszystko dobry i oddany przyjaciel.


It was a wicked and wild wind
Blew down the doors to let me in
Shattered windows and the sound of drums
People couldn't believe what I'd become


* Chciałby założyć własny zespół i właśnie z tym wiąże swoją przyszłość.
* Pod wpływem stresu/presji zdarza mu się sięgnąć po amfetaminę.
* Słucha przede wszystkim mocnych brzmień.
* Jeździ na deskorolce i surfuje.
* Mieszka z babcią.
* Ma małego kota, którego nazwał Chomik - tylko na to jakoś reagował.
* Zna język niemiecki.
* Używa brytyjskiego akcentu do podrywania dziewczyn.


W skrócie:

David Baker, 17 lat
Brytyjczyk z krwi i kości
klasa II, profil muzyczny

~*~
Cytaty: Coldplay - Viva la vida
Na zdjęciach: Jeremy Kapone (weheartit)


Karta będzie przerabiana pewnie jeszcze wiele razy.
Zapraszam do wątków i powiązań! :)

15 komentarzy:

  1. [A jakże, podobno jest między nimi chemia:D Patrząc na Twojego Davida, nie dziwię się! <3 Kocham muzyków, więc Mia też musi.
    Z pomysłem na konkretny wątek u mnie średnio. Ale skoro w Palm Springs zimy są raczej łagodne, to może trafi się tu w styczniu jakaś wredna burza, której się Mia boi, a ucieknie jej autobus, biedna zmoknie i się wystraszy i się David, jak rycerz niemal pojawi :D]

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  2. [Tak sobie myślę, że Sun mogłaby być z nim kiedyś na czyimś koncercie i tam się zapoznali, potem rozmawialiby trochę w szkole. Któregoś wieczoru Sunniva wybrałaby się na plażę, gdzie on by surfował i trochę by z nim posiedziała, po czym wpadliby na świetny pomysł (on by wpadł), żeby nauczyć ją utrzymywać się na desce co skutkowałoby ogrooomną dawką śmiechu. Co Ty na to? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Chcieć może, ale nie gwarantuję, że mu się uda, haha ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wybaczam, niemiecki jest okropny :D]

    Była Brytyjką, powinna więc być oswojona z deszczem. No dobrze, z deszczem może i była, ale na pewno nie z burzą. Sama nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Nie miała żadnej traumy, jednak odkąd pamiętała, słysząc grzmoty i widząc błyski, drżała i miała ochotę schować się pod łóżko. Pół biedy, jeśli właśnie siedziała w domu, z kimś bliskim, kto mógł zająć jej uwagę, odciągnąć myśli od tego, co działo się za oknem. Ale teraz? Autobus jej uciekł, a ona stała na przystanku (swoją drogą, bez żadnego daszku!) z rosnącym przerażeniem obserwując czarną chmurę i drżąc z każdym, kolejnym grzmotem.
    David spadł jej jak z nieba (chociaż może to nie było zbyt dobre określenie w momencie, kiedy niebo było granatowe i było głównym powodem przerażenia Mii). Normalnie trochę go unikała. Nie dlatego, że go nie lubiła. Wręcz przeciwnie, i tutaj był problem. Lubiła go za bardzo.
    Teraz jednak dziękowała w duchu za to, że się pojawił. Otuliła się jego kurtką, w której wyglądała, jak mała dziewczynka w kurtce ojca i spojrzała na niego spłoszonym wzrokiem.
    Pokiwała głową, ruszając czym prędzej do domu, który wskazał. Nie odtrąciła jego ręki, przeciwnie, wtuliła się w jego ramię, starając się skupić na nim, nie na burzy. Odetchnęła, kiedy znaleźli się w suchym, bezpiecznym domu.
    - Dziękuję, autobus mi uciekł, następny jest dopiero za godzinę, byłam bliska rozpaczy - powiedziała, posyłając mu uroczy, pełen wdzięczności uśmiech. Oddała mu kurtkę i zdjęła z siebie przemoczoną kurtkę i sweter. Właściwie, to cała była przemoczona.

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Oooooo to ja chcę wątek *-* Hm, może jakieś przypadkowe spotkanie na tyłach szkoły, albo na dachu szkoły, gdzie obaj by poszli zapalić papierosa/zielonego papierosa? :D]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  6. Rumieniła się, spoglądając na niego tylko przelotnie, dziwnie czując się w jego obecności ze świadomością, że wszystkie ubrania kleją jej się do ciała.
    - Okej, dziękuję - Skinęła delikatnie głową, posyłając mu uśmiech i kierując się szybko w stronę drzwi, które wskazał. Weszła, rozglądając się z ciekawością. Jeśli kiedykolwiek wyobrażałaby sobie pokój Davida, to zapewne tak by wyglądał. Uśmiechnęła się do siebie, trochę rozczulona. Zorientowała się jednak, że niedługo chłopak pewnie wróci, toteż szybko zrzuciła z siebie mokre ubrania, rozwieszając je na kaloryferze. Wciągnęła jakąś obszerną bluzę, która sięgała jej niemal do kolan. To i lepiej, bo nawet spodnie dresowe na gumkę, które leżały tuż obok, zsuwały się z jej drobnych bioder. Została więc z gołymi nogami. Pozwoliła sobie usiąść na łóżku, podciągnęła nogi pod brodę, opatulając się ciepłą bluzą.
    - Tak, tak, można - powiedziała łagodnie, a kiedy wszedł, obdarzyła go uśmiechem. - Ładnie tu masz.

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  7. [O! Twój pomysł jest lepszy, więc zrealizujemy ten ^^]
    Czysta ironia. Oglądała namiętnie horrory i się nie bała, ale gdy przychodziło spać w ciemnym pokoju, bez żadnej malutkiej lampki, to nie mogła zasnąć. Kręciła się i koniec końców chodziła nieprzytomna po szkole. Dlatego zawsze mając zamiar wyjść na jakiś spacer, do klubu, czy na zwykłego papieroska brała ze sobą telefon, by podświetlić sobie drogę, gdy nie było w pobliżu żadnych innych źródeł światła. Idąc do klubu na imprezę zawsze brała kogoś ze sobą i szła tylko główną drogą, gdzie było jasno. Ironia. Ogląda rozwalające się flaki po całym ekranie, ale boi się ciemności.
    Musiała się przewietrzyć. Nie mogła już wytrzymać tego odoru alkoholu, który opanował całe jej mieszkanie. Powinna już dawno spakować manatki i wyprowadzić się. Gdziekolwiek. Byle daleko od matki. Mogłaby nawet zamieszkać w akademiku, albo gdzieindziej, ale jakoś sumienie ją łapało, że nie powinna opuszczać jedynej jej rodziny. Miałaby potem wyrzuty, gdyby coś się jej stało.
    Ze słuchawkami w uszach szła przez park. Czasem wyrwał się jej jakiś fragment lecącej piosenki, ale głos się jej nagle załamał, gdy przed oczami gwałtownie miała ciemność.
    -Nie, nie, nie.-mruczała pod nosem, próbując znaleźć telefon.-Cholera, serio?-zapomniała telefonu.
    Próbowała wytężyć wszystkie zmysły, by zlokalizować jakieś źródło choć najmniejszego światełka. Wzrok jej się jeszcze nie przyzwyczaił i kompletnie nic nie widziała. Musiała na chwilę stanąć, pooddychać powoli, zamknąć oczy i dopiero przy otwarciu ich zobaczyła małe jarzące się coś. Co to było? Nie wiedziała. Nie rozpoznawała tego, ale postanowiła dotrzeć do tego punkciku. Ręce jej się pociły z każdą sekundą, w której musiała znosić te egipskie ciemności.
    Wreszcie. Po tylu trudach i mękach wreszcie dotarła do swojego wybawczego źródła światła. Oczywiście kilka razy się potknęła, a to o jakąś gałąź, albo o własne nogi, ale na szczęście nie upadła i nic sobie nie zdrapała. Sięgnęła na ślepo ręką do przodu i zacisnęła palce na czyjejś ręce.
    -Błagam, powiedz, że masz telefon z latarką.

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  8. [Wiesz, napisałam ogólnie, że Timo nie sięga po prochy, ale może właśnie spróbuje przy namowach Davida i pokusi się na amfetaminę? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Pewnie, że mam chęć tylko niestety pomysłów mi brak :) Gorączka znacznie ograniczyła moje zdolności intelektualne. Może zatem wspólnymi siłami spróbujemy coś wytworzyć?]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli było coś, co Sunniva kochała w Ameryce, a czego nie mogła mieć w Norwegii, to była to plaża. Piasek, woda i ciepłe temperatury kusiły ją każdego dnia i choć często było to męczące (zwłaszcza, gdy w szkole zapowiadał się jakiś test, a podwórko wyglądało tak zachęcająco), to w życiu świadomie by z tego nie zrezygnowała. Często widywano ją, gdy spacerowała, mocząc nogi, czy po prostu siedziała na ręczniku, przesypując w dłoni ziarenka piasku, czytając coś, albo słuchając muzyki. Ten wieczór nie był inny.
    Mając dosyć pustego domu, zabrała ze sobą swojego i-poda i kilkanaście minut później znajdowała się już na miejscu. W takich sytuacjach doceniała fakt, iż jej ojciec był właścicielem domu nieopodal plaży, bo mogła odwiedzać ją kiedy tylko chciała, również w nocy. Teraz co prawda godzina była jeszcze raczej wczesna, ale i tak przyjemniej było dotrzeć na wybrzeże poprzez nieco leniwy spacer, niż tłuc się jakimś autobusem. Sun nie chciała, bowiem słyszeć o aucie – nie dość, że bała się, iż spowoduje jakiś wypadek, to jeszcze koszty utrzymania chyba by ją przerosły, a nie miała zamiaru prosić ojca o pomoc finansową w połowie każdego miesiąca.
    Klapnęła na piasek, nawet nie rozglądając się dookoła i włożyła słuchawki do uszu. Siedziała tak przez kilka minut, lecz gdy tylko zobaczyła swojego kolegę, podniosła się nieznacznie, by móc się z nim przywitać i wyłączyła muzykę.
    - Hej, miło cię widzieć. I nie zadawaj głupich pytań – to mówiąc, uśmiechnęła się przyjaźnie i poklepała miejsce obok siebie. – Surfujesz? – spytała, znacząco spoglądając na jego strój.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mia też miała sentyment do zdjęcia i też obwiesiła sobie nimi pokój. Szczególnie po przeprowadzce, kiedy miała za kim tęsknić, a zdjęcia były jedyną możliwością patrzenia na dawnych znajomych i chłopaka. Tak, jego zdjęcia też wisiało w jej nowym pokoju. Nie mogła go przecież tak po prostu wyrzucić ze swojego życia, tym bardziej, że rozstali się w zgodzie.
    - Chyba się przyzwyczaiłam. Tak to jest, jak ma się starszego, niezbyt ogarniętego i zorganizowanego, brata - odparła rozbawiona, śmiejąc się cicho. Spojrzała na niego wesołym wzrokiem, biorąc herbatą i upijając ostrożnie łyk. Uśmiechnęła się szerzej. - Och, ciastka? Domowej roboty? - zapytała, a oczy aż jej zaświeciły. Sięgnęła jedno i od razu ugryzła. - Przepyszne!
    Herbata i ciastka, bardziej szczęśliwa być teraz nie mogła, naprawdę. I nie dało się tego nie zauważyć, oczy jej błyszczały, uśmiechała się. Nie myślała nawet o tym, że siedzi na łóżku obcego chłopaka, w jego bluzie, a przecież dopiero co rozstała się z ukochanym. Nie powinna, wciąż to sobie powtarzała, szkoda tylko, że już po spotkaniu Davida za każdym razem. Przy nim nie mogła myśleć źle, pesymistycznie. Przy nim było jakoś łatwiej. Weselej.

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  12. Pokręciła z rozbawieniem głową, uświadamiając sobie jak śmiesznie zabrzmiało jej pytanie. Widząc pytający wzrok chłopaka, machnęła tylko lekceważąco ręką, bo przecież nie było o czym mówić. Tak, Sun i jej chwilowa głupota, lub (jak wolała ją nazywać) bezmyślność bawiła wiele osób, w tym również ją samą.
    Zerknęła w kierunku, który jej pokazał i uśmiechnęła się lekko, widząc jego sprzęt. Mieszkała nad oceanem już od dłuższego czasu, a mimo wszystko nigdy nie była na desce. Jasne, często się kąpała, czy chociażby opalała, co w sumie i tak było zbędne, bo jej jasna karnacja nigdy nie zmieniała swojej barwy, ale surfing zwyczajnie ją przerażał. No dobrze, może te małe fale nie były tak straszne, ale gdy czasami obserwowała ogromne białe bałwany, ciarki przebiegały ją po plecach. Człowiek mógł przecież zostać zmyty przez taką falę pod wodę i już nigdy nie wypłynąć, racja? Mimo to, musiała przyznać, że wyczyny niektórych osób (przeważnie chłopców) jej imponowały.
    - Niestety nie – odpowiedziała, choć na twarzy nie malował się jej żaden smutek czy żal. – Za duży ze mnie tchórz, no wiesz rekiny i takie tam – zażartowała. – Ale kiedyś na pewno się nauczę, mam to na swojej liście – dodała.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mia kochała swojego brata, kochała ponad wszystko, chociaż oczywiście ją czasami denerwował. Lubił się z nią droczyć, uwielbiał jej dokuczać, ale ona już sobie bez niego życia nie wyobrażała. I wiedziała, że on bez niej też nie.
    - Ach, babcia. Cudowna sprawa - powiedziała, nie kryjąc zachwytu i zajadając się ciastkiem ze smakiem. Sama nie miała tego szczęścia, by nacieszyć się babciami. Jedna zmarła przed jej urodzeniem, druga zaraz po. Nawet nie miała okazji ich poznać. Choć jej mama była czasami, jak babcia. Wszystkich dokarmiała, o wszystkich się troszczyła i świetnie gotowała. A Mia szła chyba w jej ślady.
    - Słucham głównie klasyków. Jeśli masz coś The Doors, The Beatles albo Led Zeppelin, to będę przeszczęśliwa - Posłała mu szeroki, czarujący uśmiech, sięgając po kolejne ciastko. Nie mogła się powstrzymać, były zbyt pyszne.

    Mia

    OdpowiedzUsuń
  14. [Znając życie Noellcia by się trochę na nim wyżyła, ponarzekała również, ale potem ostatecznie by jej przeszły wszelkie złości i wspólnie zapomnieliby o zajściu. Co ty na to? Jeśli mam rozpocząć, zrobię to jutro, ponieważ ze względu na wstrętną chorobę szare komórki odmawiają mi współpracy, że tak się wyrażę :)]

    Noelle

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiedziała skąd wziął się ten strach. Nigdy nie została zamknięta na całą noc w składziku, czy supermarkecie. Nikt jej nie nastraszył tak bardzo, by z czasem zaczęła bać się własnego cienia. Pewnie samo z siebie tak wyszło, że nie zaśnie przy całkowicie zgaszonym świetle. Zawsze zostawia malutką lampkę obok łóżka, by świeciła jej, kiedy zasypia. Może to wydawać się głupie, bo przecież była już prawie dorosła, powinna już dawno wyrosnąć z takich głupich rzeczy, przecież wiedziała, że potwory nie istnieją, nikt jej nie porwie, nikogo nie ma w szafie czy pod łóżkiem, jednak nie potrafiła wyzbyć się tego paraliżującego ją całą uczucia, że w ciemności jednak może coś się kryć.
    Po omacku, wymachując na oślep chudymi rękami wreszcie rozpoznała kształt komórki i niemal odetchnęła z ulgą. Szybko odblokowała klawiaturę i po dłuższej chwili znalazła opcję latarki. Od razu lepiej. Wytarła lekko spocone dłonie o spodnie i uśmiechnęła się lekko do Davida.
    -Niczego nie zgubiłam. Na szczęście, bo nie wiem, co bym zrobiła.-odparła, kierując strumień światła na twarz chłopaka.-I co? Jak ja teraz wrócę do domu.-mruknęła bardziej do siebie niż do niego.-Swojej komórki zapomniała z domu, nie znam dokładnie ze szczegółami chodników w tym cholernym parku w dzień, a co dopiero, kiedy jest ciemno.

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń

Archiwum