S U N N I V A "S U N " L A R S E N
Urodzona 17 grudnia 1994 roku w Drammen, ma osiemnaście lat.
Uczennica klasy III o profilu artystycznym, pani kapitan drużyny pływackiej.
Uczennica klasy III o profilu artystycznym, pani kapitan drużyny pływackiej.
Czy zastanawiałeś się kiedyś po czym poznać wariata? Usiadłeś kiedyś na ławce w parku i z plastikowym kubkiem pełnym gorącej kawy, mierzyłeś uważnym spojrzeniem każdego przechodnia? Zwracałeś uwagę na to w jaki sposób stawiają nogę za nogą, zerknąłeś chociaż na ich profil? Nie? Cholera, żałuj. Wiele Cię ominęło, ale to nic. Jestem tu po to, by Ci pomóc. Wyjmij jakiś notes i coś do pisania, a teraz słuchaj mnie uważnie. Lekcję na temat wariatów czas zacząć.
I WYGLĄD ZEWNĘTRZNY
Na pewno widziałeś "Alicję w krainie czarów" w wersji Tima Burtona, mam rację? Oczywiście, Johnny wyglądał tam cudownie, zresztą jak w każdym filmie. Jest taki piękny, kochany i... Dobra, już dobra, nie patrz tak na mnie! Wracam do tematu, tylko więcej tak nie rób, bo zostaniesz z tym wszystkim sam. Bezapelacyjnie zgodzisz się ze stwierdzeniem, iż Kapelusznik był wariatem, prawda? Te jego rozbiegane oczy, sterczące na każdą stronę włosy, krzaczaste brwi, krzykliwe ubrania i ten kapelusz... To tylko charakteryzacja. Życie to nie bajka, więc i Ci o których mówimy znacznie różnią się od takiego Kapelusznika. Widzisz tamtą dziewczynę? Jasne włosy, niebieskie, całkiem ładne tęczówki. Blada cera, normalny nos i usta. Niewysoka, ani chuda ani gruba, przeciętna. Niech nie zmylą Cię pozory. Pod tymi jeansami i kolorową marynarką może kryć się prawdziwy wariat!
II ZACHOWANIE
Szaleniec wcale nie musi być obłąkany. Co taki zdziwiony? Przecież nikt nie obnaża się publicznie, dlaczego więc on miałby to robić? Przy ludziach jest normalnym obywatelem. Często się uśmiecha, uprzejmie odnosi się do reszty społeczeństwa, zwykle dużo mówi. Tacy ludzie są też zwykle wrażliwcami, wykazują empatię, pragną się wszystkimi opiekować. Nierzadko można ich spotkać na jakichś akcjach charytatywnych, w schroniskach dla zwierząt i tak dalej. Pewnych części swej natury nie zdołali jednak ukryć. I dlatego też na pierwszy rzut oka widać, że posiadają ogromne zasoby energii, praktycznie bezustannie się śmieją i są po prostu roztrzepani. Nie raz, nie dwa zapomnieli już w swoim życiu kluczy od mieszkania, zostawili gdzieś komórkę czy zgubili okulary przeciwsłoneczne. Nikt nie dałby też wariatowi domu pod opiekę, bo o kwiatach też by nie pamiętał, a i na zakupy nie starczyłoby mu czasu. Jak się można domyślić szaleńcy są też bardzo impulsywni i gdy ktoś ich zdenerwuje, potrafią zaleźć człowiekowi za skórę. Swoich przyjaciół kochają bardziej niż siebie samych, mogliby poświęcić dla nich życie. Potrafią w nocy przyjechać do kogoś tylko po to, żeby wpakować mu się do łóżka i po prostu przytulić. Mogą milczeć, mogą płakać. Ale nigdy nie odpuszczają. Zaliczają się do tej bardziej kreatywnej części społeczeństwa, która umie poradzić sobie w różnorakich sytuacjach i warunkach. Są więc niezależni i bystrzy, a przy tym nieprzewidywalni. O tak, wariatów należy się bać...
III PRZESZŁOŚĆ
Teraz to pewnie masz niezły zamęt w głowie, nieprawdaż? Zastanawiasz się jak można dowiedzieć się czegoś o historii danego człowieka, skoro się go nie zna osobiście? Otóż mój drogi nie można. Chcąc poznać przeszłość wariata on sam musi Ci o niej opowiedzieć. Tamta dziewczyna, ta którą pokazywałam Ci na samym początku zdradziłaby Ci, że jej rodzice wzięli rozwód, gdy żyła jeszcze w rodzinnym Drammen. Mruknęłaby coś o tym, iż nie ma matki, chociaż ta gdzieś żyje. Nastolatka nie chce utrzymywać z nią kontaktów, gardzi nią i jej wymuszoną miłością. Mimo wszystko tęskni. Nie za samą kobietą, ale matką jako członkiem rodziny. Za rodzicielską troską, nocnymi pogaduchami i chłopakach, a nawet karczemnymi awanturami. To chyba normalne, prawda? Błąd. W przypadku szaleńców nic nie jest normalne. Taki wyraz dla nich nie istnieje i dobrze Ci radzę, zapamiętaj to na przyszłość. Blondynka powiedziałaby jeszcze, iż od czasu rozwodu mieszka z ojcem w Palm Springs. Szanuje mężczyznę, choć go nie kocha, zresztą tak samo jak on jej. Nie w głowie mu wychowywanie dziecka na przykładnego obywatela. On pragnie wspinać się po szczeblach kariery, znaleźć się na jej szczycie. Stąd tak rzadko bywa w domu, a dziewczyna w weekendy do mieszkania wraca nad ranem. Żyje na własną rękę, decydując o wszystkim co jej dotyczy. Jest dorosła, choć wolałaby być dzieckiem. Ale nie można mieć wszystkiego, racja? W każdym razie, przy Tobie z pewnością nie wylewałaby swoich żalów. Napomknęłaby o tym, że niektórzy mają gorzej, a potem odeszłaby tanecznym krokiem.
IV ZAINTERESOWANIA
Jeśli myślałeś, że wariaci zajmują się zbieraniem zdechłych gąsienic czy skakaniem po kolorowych płytkach chodnika, to jesteś głupi. Prawdziwy szaleniec zajmuje się tym, co robią wszyscy inni. Lubi muzykę, przynajmniej tą dobrą. Niekoniecznie przepada za rapem, pop też odrobinę go drażni, kocha za to Rocka. Ale tylko takiego przez duże "r". Doceni też dobre, ambitne kino oraz książki, które mają jakiś sens. Z wielką chęcią wybierze się na wystawę w galerii artystycznej, obojętnie czego - zdjęć, obrazów, rzeźb. Szaleńców najbardziej kręcą dzieła abstrakcyjne, ale to akurat jest logiczne, mam rację? Pielęgnują też zamiłowania do sportu. Nawiązując do tej dziwnej nastolatki mogę powiedzieć, że kocha ona pływać. Trenuje od siódmego roku życia, co daje jej niezły staż i wiele wygranych zawodów. Jej jest jednak wciąż mało, ciągle dąży do kolejnych sukcesów, zupełnie tak jakby nic nie mogło jej zaspokoić. Tym właśnie różni się od normalnych ludzi, takich jak Ty, przeciętniaku.
Koniec na dziś. Schowaj notes i długopis, zaraz przyjdzie czas na pytania. Już? No dobrze, jeśli tak bardzo Ci zależy - mów. Skąd to wszystko wiem? Och, to proste. To ja jestem tą dziewczyną. Jestem wariatką. I nie, nie martwi mnie to. Bo tylko wariaci są coś warci. Teraz moje pytanie - czy fakt, iż rozmawiasz sam ze sobą nie sprawia, że Ty także jesteś szaleńcem?
[Na zdjęciach Kristina Bazan, tytuł to cytat z filmu "Ran". Karta jest moją własnością - kiedyś używałam jej na innym blogu, ale teraz za nią zatęskniłam. Jeśli chodzi o wątki i powiązania jestem absolutnie na TAK, zarówno te najgłupsze jak i poważne. Przeważnie dobrze mi idzie również myślenie (okoliczności itp.), miewam jednak kłopoty z zaczynaniem. Tak czy siak, oby nam się dobrze pisało Robaczki :)]
[Śliczna! A w dodatku Sunniva. Córeczka Sol <3 Matko, czytasz SoLL? :D]
OdpowiedzUsuń[ Mogę zacząć nie problemu :) A co do tego czy się znają czy nie...Mogą się kojarzyć ze szkolnego korytarza, bo nie jest raczej możliwe by nigdy się nie widzieli :P]
OdpowiedzUsuńJonathan
[ Okey :) Mi to jak najbardziej pasuje :) Zaraz się zabieram za rozpoczęcie tylko jeszcze powiedz mi jak długaśny ma być ten wątek, bo czasami fantazja mnie ponosi :P?]
OdpowiedzUsuńJonathan
[Mi pasuje, wypadałoby Timo czasami się na takich kulturalnych eventach pokazać ;) Tylko mówię, że jeśli liczysz na zaczęcie z mojej strony poczekasz pewnie do jutra, jak nie dłużej ;)]
OdpowiedzUsuń[ Okey :) Postaram się coś ładnego naskrobać. Tylko nie wiem jak to z długością będzie, bo to u mnie od weny zależy, a że teraz sesja... Jednakże się ładnie postaram. Jakby było coś nie tak to krzycz :)]
OdpowiedzUsuńJonathan zawsze starał się unikać kontaktów z ludźmi, ograniczając się tylko i wyłącznie do tych niezbędnych. Taki już był, czym zaskarbił sobie wrogość większości ludzi w Palm Springs, ale nie zamierzał się zmieniać tylko po to by nastawienie innych uległo zmianie. Po co mu to? Na te kilak miesięcy, kiedy jeszcze będzie tkwił w tej mieścinie? Po wakacjach i tak już go tutaj nie będzie, nie wliczając oczywiście wakacji i ferii zimowych, no ale to jakoś wytrzyma.
Smith zawsze był dziwny. Przynajmniej tak o nim mówiono. Trzymał się tylko z grupką swoich przyjaciół, nigdy się nie wychylał, a mimo to jakimś cudem udało mu się objąć posadkę wiceprzewodniczącego szkoły, którą pełnił już od dwóch lat.
Jonathan nigdy też nie uważał się za przystojnego faceta. Ot, byli lepsi od niego. Dajmy na to jego najlepszy przyjaciel Timmy- bożyszcze tłumów i pan popularny. Jednak John zawsze liczył się z jego zdaniem i mógł na nim polegać.
Mimo swojego odpychającego charakteru znajdowały się w szkole amatorki tajemniczego Smitha, które chłopak za każdy razem zbywał. Jakoś żadna nie wpadła mu w oko, a pięciominutowe związki go nie satysfakcjonowały.
Choć nikt o tym nie wiedział, ten zatwardziały singiel marzył o prawdziwej miłości i o spotkaniu dziewczyny, która urzeknie go swoją delikatnością i sposobem bycia.
Jego melancholijny charakter i częste rozmyślania towarzyszyły mu podczas wieczornych spacerów brzegiem plaży.
Było tak i w pewien piątkowy wieczór, a może nawet i noc, kiedy to po raz kolejny wykręcając się od imprezy organizowanej przez przyjaciela Jonathan postanowił zostać w domu.
Po kilu godzinach lekcje były odrobione, kot nakarmiony, a John najedzony i wykąpany leżał w łóżku, nie mogąc jednak zasnąć.
Ostatnimi czasy bezsenność dopadała go niezwykle często. Nie pomagało liczenie owieczek, ani śpiewanie sobie pod nosem kołysanek( choć nie wiem czy to dobry pomysł). Chłopak przewracał się z boku na bok aż w końcu rozdrażniony zrywał się z łóżka wciągając na siebie jedynie ciemne dresowe spodnie.
Noc była wyjątkowo ciepła, więc nie przejmując się brakiem okrycia wierzchniego Jonathan postanowił wybrać się na kolejny długi spacer brzegiem plaży. Miał nadzieję, że rozmyślania oraz jednostajny szum fal ukoją skołatane nerwy i sprawią, że zachce mu się spać.
Liczył też na to, że plaża będzie pusta, bo jakoś nie miał ochoty na wdawanie się w rozmowy z kimkolwiek.
Po kilkunastu minutach spaceru znalazł się na miejscu i od razu podszedł do wody gdzie po chwili usiadł na piasku zadzierając głowę ku górze i spoglądając na księżyc jasno świecący na nocnym niebie.
[Mam nadzieje, że da się to jakoś przeczytać.]
Jonathan
[Hej:> Co powiesz na wątek z Nicke? ]
OdpowiedzUsuń/Nicke
Jonathan czasami miał dość swoich rodziców. Bycie jedynakiem nie było wcale takie świetne na jakie mogło wyglądać. Postronne osoby nie znające jego rodziców zazdrościły mu tego, że ma rodziców tylko dla siebie, że rozwrzeszczane rodzeństwo nie lata mu nad głową.
OdpowiedzUsuńNigdy nigdy jednak nie pomyślał, jak irytujący mogą być upierdliwi rodzice wiecznie stojący ci nad głową i planujący twoje życie od kiedy skończyłeś pięć lat.
Państwo Smith zawsze widzieli swojego syna jako prawnika, no ewentualnie lekarza, a on jak na złość wymyślił sobie karierę pisarza.
Jonathan nie potrafił już zliczyć awantur, które toczyły się w jego domu od czasu gdy jako dziesięcioletni chłopiec oznajmił im, że pragnie pisać i nie chce być lekarzem tka jak oni sobie wymyślili.
Jesteśmy Twoimi rodzicami i mamy prawo decydować o Twojej przyszłości. Tak zwykli mawiać, a w nim krew niemal wrzała. Na usta cisnęły się najgorsze słowa, które jakoś nie mogły nigdy mu przejść przez gardło.
Poza tym Smith nie chciał ich ranić ze zwykłego szacunku. Byli w końcu jego rodzicami i przez dziewiętnaście ( no już prawie dwadzieścia) lat jego życia doglądali i starali się by nigdy niczego mu nie brakowało.
Dlaczego zaczął myśleć o tym akurat siedząc na plaży, wpatrzony w bezkresne nocne niebo, na którym lśniły gwiazdy i piękny księżyc? Dlaczego myślał o tym właśnie wtedy, gdy chciał w spokoju i ciszy postarać się przywołać sen. Sam tego nie wiedział i nawet nie zdążył się nad tym porządnie zastanowić, kiedy ktoś tak bezceremonialnie na niego wpadł mocząc jego nagą klatkę piersiową wodą.
-Co jest do cholera?!- zdążył powiedzieć i rozejrzał się po plaży.
Po chwili zauważył dziewczynę podnoszącą się z piasku. Wstał i podszedł do niej pomagając jej wstać.
Kiedy ujrzał jej zapłakaną twarz cała złość na niechcianego intruza momentalnie mu przeszła, a jej miejsce zajęło coś w rodzaju współczucia dla płaczącej blondynki.
- Czy coś się stało?- zapytał cicho patrząc na nią uważnie.- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał jeszcze.
Jonathan
Złość przeszła mu już całkowicie. Teraz jego myślami zawładnęła owa blond włosa dziewczyna. Chciał jej pomóc, co było u niego dość dziwne, ponieważ nigdy starał się zrozumieć problemów innych ludzi, którzy nie należeli do grona jego przyjaciół.
OdpowiedzUsuńA trzeba zaznaczyć, ze była to grupka niewielka,a składająca się tylko i wyłącznie z kilku osób, które jakimś cudem nie uciekły z krzykiem przy pierwszym spotkaniu z oziębłym i zamkniętym w sobie Jonathanem.
No cóż, Smith był osóbką dość specyficzną, ale taki już był i zmieniać się nie zamierzał. Nie chciał zgrywać kogoś kim nie jest. Nigdy nie poddawał się wpływom innych. Być może właśnie dlatego w towarzystwie uchodził za dziwaka i ponuraka.
Nie pamiętał już ileż to damskich serc zostało przez niego złamanych, a owe urażone adoratorki opowiadały potem historie wyssane z palca. Jego to mało obchodziło, bo jakoś nigdy nie spotkał dziewczyny, które choćby na chwilę go zainteresowała.
Było tak do dnia dzisiejszego.
Nie znał blondwłosej dziewczyny stojącej przed nim; no może kojarzył ją ze szkolnego korytarza, ale to by było na tyle. Jednak podświadomie czuł, że są do siebie bardzo podobni, że być może zmagają się z tymi samymi problemami.
-Nic nie szkodzi.- powiedział cicho uśmiechając się delikatnie do dziewczyny.- Nie jestem z cukru, więc się nie rozpuszczę. -dodał jeszcze spoglądając dziewczynie w oczy, które swoją drogą z miejsca przypadły mu do gustu.
Takich chyba jeszcze nie widziałem.Zastanowił się przez chwilę.
- Przepraszam cię za bark wychowania.- powiedział po chwili dość tajemniczo i ujął dłoń dziewczyny składając na jej wierzchu delikatny pocałunek. - Jonathan Smith.- przedstawił się grzecznie, jak na dobrze wychowanego chłopaka przystało po czym do głowy wpadł mu pewien pomysł.- W sumie to przeze mnie jesteś cała mokra, bo gdybym nie wyciągnął tych swoich długich nóg to nic by się nie stało. Tak, więc proponuję ci suche ubranie i ciepłą herbatę. Mieszkam tu niedaleko i nie musisz się obawiać nie jestem jakimś zboczeńcem czy kimś tam. Po prostu chcę ci pomóc.- dodał jeszcze i spojrzał na dziewczynę wyczekująco.
Jonathan
[ Mi pasuje:> A masz pomysł co do miejsca?^^]
OdpowiedzUsuń[O, to bardzo mi miło :) A kim byłaś wcześniej?
OdpowiedzUsuńOczywiście na przyjaciółki się zgadzam i lecimy z wątkiem, a że padam na ryj po zakupach, to mogłabyś coś zacząć? :>]
[Awww, sądzę, że uwielbiam ten pomysł i twoją aprobatę co do karty (moooże się do niej przekonam? :D).
OdpowiedzUsuńW takim razie na pewno zacznę najszybciej jak się da (jest groźba, że brat mnie zaraz stąd ściągnie, ale to rano najwyżej dostaniesz coś, bo ferie mam to luuz), a skoro znają się od samego początku.. To wklepię też coś o Sun w powiązania, nie masz nic przeciwko?
Wgl - Bazan. Jak ją widzę to od razu mam w głowie moją postać, najbliższą mi, z która byłam cholernie długo i która ma całą książkę wątków napisaną ze swoim chłopakiem (przez to że masz ją na zdjęciach dzisiaj zaczęłam to znowu czytać!), więc.. Jakbym kiedyś się pomyliła i napisała Leigh zamiast Sun to nie bij, proszę?]
[Dobra:> To ja zacznę :D]
OdpowiedzUsuńKoncert na plaży? Nigdy nie odmówię! Poszłam tam ubrana w luźny t-shirt na to rozciągnięty sweterek i jeansy. Zjawiłam się chwilkę przed rozpoczęciem. Zajęłam miejsce na piasku obok jakiegoś faceta. Koncert się zaczął a razem z nim gadka szmatka o niczym z facetem obok. Taka gadka że w końcu pociągnęłam mnie za sobą w ciemniejsze miejsce.
/Nicke
Jonathan spojrzał na dziewczynę uważniej.
OdpowiedzUsuń-Sunniva...- powiedział do siebie cicho jak gdyby chcąc zapamiętać to rzadko spotykane imię. Dziwił się, że nie kojarzył dziewczyny ze szkolnych korytarzy co było dziwne, ponieważ- jak teraz zauważył- była interesująca.
Jonathan sam sobie się dziwił, że chciał jej pomóc nie będąc nawet o to poproszonym. Nie tak się zazwyczaj zachowywał, a na jego pomoc mogli liczyć tylko jego przyjaciele.
Jadnak Sun miała w sobie coś takiego, co go do niej przekonało bez wielu długich miesięcy poznawania siebie nawzajem.
Tylko z jednej strony może to i lepiej, że obeszło się bez tego, bo znając życie dziewczyna uciekła by gdzie pieprz rośnie zauważając jaki Smith był tak naprawdę.
Słysząc odpowiedź Sunnivy na jego propozycję uśmiechnął się tylko delikatnie i przyjrzał się jej uważnie jasnoniebieskimi oczami.
- Nie chcę się narzucać i być nachalny, ale chyba nie sądzisz, że pozwolę ci siedzieć na plaży w mokrych ubraniach?- zapytał. Choć było to pytanie retoryczne. - Poza tym nie proponuję ci spędzenia całej nocy w moim domu. Jeśli chcesz dam ci suche ubranie, wypijemy herbatę i możemy wrócić na palże, bo chętnie dotrzymam ci towarzystwa. -dodał jeszcze z uśmiechem łapiąc dziewczynę za rękę i czekając na jej odpowiedź poprowadził ją w stronę swojego domu.
Gdy znaleźli się już w pokoju Jonathana chłopak wyciągnął z szafy suche dresowe spodnie oraz ciepłą bluzę oraz wskazał dziewczynie łazienkę gdzie mogła się przebrać. Sam zaś skierował się do kuchni by przygotować herbatę.
Jonathan
[ Ojeeej, no super, że ktoś napisał! <3 Mnie też takie powiązanie pasuje, a pomysł na wątek jak najbardziej. Wychodzi na to, że zaczynam ja? ]
OdpowiedzUsuńPeniel.
Będąc w Palm Springs, Peniel nie popisał się tą tzw. Azjatycką ogładą, dobrym wychowaniem i tym podobnymi cechami, dał się poznać jako taki sam nastolatek. No, a przynajmniej takiego musiał grać, żeby nie wyszło, że zachowuje się jak gwiazdor. Pewna ilość osób wiedziała o tym, kim naprawdę był, że uczył się jedynie, byle zdać i dołączyć do nowego boysbandu pod nazwą EXO i zostać jednym z głównych tancerzy i wokalistów. Jedną z takich osób była Sun, z którą niemal od razu się dogadał, zaprzyjaźnił. Nie dziwne było więc to, że to ją męczył telefonami, spity na imprezie, proszący ją o to, żeby przyszła, bo będzie czadowo, a potem zmienił płytę i prosił, żeby pomogła mu jakoś, gdyż jest tak nachlany, iż nawet nie wyjdzie z klubu.
OdpowiedzUsuńPeniel.
[Och, podoba mi się. ;) Chociaż z zaczynaniem u mnie gorzej… to zacznę.;) Muszę się w końcu przełamać. xD]
OdpowiedzUsuńJasmine wracała ze szpitala. Jak co dzień o późnej godzinie, ryzykując spotkaniem z ulicznymi złodziejami. Och, o tej porze było ich pełno. Nie obawiała się jednak, bo dla niej ważniejszy był uśmiech tych dzieci, którym ofiarowywała swój jakże cenny czas. Cieszyła się, że swoim zdrowiem może podzielić się z tymi bezbronnymi istotami. A one oczywiście wyczekiwały na spotkania z ogromną niecierpliwością. Szatynka urozmaicała im wieczory różnymi zadaniami, które nie tylko wprawiały ich w pozytywny nastrój, ale i pobudzały wyobraźnię. Uważała, że duch rywalizacji i współpracy pozwoli im choć na jedną chwilę zapomnieć o wszelkich cierpieniach dnia codziennego. Uśmiechnęła się na samą myśl, po czym skręciła w kolejną ulicę. Zastanawiała się nad kolejną zabawą. W pewnym momencie doszła do wniosku, że nie zdążyła jeszcze zorganizować konkursu plastycznego, a przecież dzieci uwielbiają malować i rysować. Miała także sąsiadkę z profilu artystycznego! Właśnie. Musi z nią jak najszybciej porozmawiać. Nawet jeśli dochodziła dwudziesta trzecia. Może Sun właśnie kończyła swój obraz? Wszystko możliwe. Pocieszając samą siebie pokonała kilka schodów i nacisnęła delikatnie dzwonek.
Peniel opierał się o stolik, bo nie mógł złapać równowagi, zaś ludzie dalej w najlepsze, przy głośnej muzyce robili sobie jakieś pogo, czy coś w tym stylu. Nie był może i mocny, jeśli chodziło o picie, ale na szczęście nie spędzał potem nocy z sedesem i nie gadał o tym, jak fajna muza leciała na imprezie. Nie zauważył Sun, bo jego kojarzenie ograniczyło się do... niczego. Przez zbyt dużą ilość alkoholu, co chwila chichotał. Rozejrzał się nieco i widząc Sun, uśmiechnął się, próbując do niej iść, ale wyszło, że po prostu wpadł na kogoś i zrobił domino, po czym zaczął skacowany przepraszać.
OdpowiedzUsuńPeniel.
Nieco otrzeźwiło go świeże powietrze. Lekko pokręcił głową i spojrzał na Sun. Jej pytanie o to, jak się czuje, dotarło do niego dopiero kilka chwil potem, bo jego myślenie bardzo wolno działało.
OdpowiedzUsuń- Hmm... - mruknął. - Jaakby mję krooowa przeżuła, przeeetrawiiła i zdeptała no i w ogóleee... - mruknął wypity i zaczął masować sobie głowę, która już zaczynała powoli boleć. No, wiedział już, że będzie się wyzywał od baranów.
Peniel.
Podniesienie swoich pijanych czterech liter z ławki było dla Kikwanga pewną trudnością. Chwiejnie wstał i o dziwo, nie zaplątały mu się nogi.
OdpowiedzUsuń- Khurde... - mruknął niewyraźnie i próbując ogarnąć to, że wszystko mu się kręciło w tę i wewte. Miał wrażenie, że ktoś kręci go na karuzeli, ale nadal nie miał ochoty puścić pawia.
Peniel.
Kiedy usłyszałam znajomy głos nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Odwróciłam się w stronę dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Sun, kochanie, spokojnie.- nadal się śmiałam pod wspływem wypitego alkoholu. Podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją nawet nie wiem po co. Po prostu. Zaraz jednak zostałam od niej odciągnięta a chłopak coś warknął do mojej Sun. Spojrzałam na niego bojowo.
- Ty, uważaj sobie. To moja przyjaciółka. Chodź Sun, idziemy. - Wzięłam ją pod ramię, ale chłopak był szybszy. Coś czułam że będzie ostro.
/Nicke
[Bazan już ma chyba taką twarz, że sugeruje ona dobrą, prostoduszną postać, która organizuje się w akcje charytatywne. Moja też taka była! XD]
OdpowiedzUsuńOjciec zawsze na spotkaniach rodzinnych wypominał mu, że gdy był mały ciągle musiał biegać z nim po przychodniach, bo nie było wirusa, który by się go nie przyczepił. Dopiero od momentu, gdy zaczął w wieku 12 lat (nota bene za namową lekarza) regularnie pływać i uprawiać więcej sportu nie miał większych problemów ze zdrowiem. Śmiało można było nawet powiedzieć, że omijały go one szerokim łukiem. Nawet gdy opiekował się przez całą dobę gorączkującą siostrą to nie było szansy, żeby miał następnego dnia katar czy chociaż drapanie w gardle. Zwyczajnie jego organizm zdążył się zahartować, zwykłe przeziębienie nie miało szans z facetem, który codziennie biegał, prawie codziennie pływał, przynajmniej raz w tygodniu jeździł konno albo wspinał się na ściankach. Miało to swoje plusy, bo przynajmniej mógł się realizować w tym, co lubił, nie musiał siedzieć w domu, ale było też kilka minusów. A właściwie to jeden, gigantyczny: gdy już go coś brało, to rozkładało go po całości.
Tak jak właśnie tego dnia, gdy obudził się z bólem w gardle, zaczerwienionymi oczami i niewielką, ale jednak gorączką, która pokrzyżowała jego plan udania się do stadniny koni. Zrezygnował z tego, gdy tylko zobaczył swoje odbicie w lustrze. Dobrze, że nie był umówiony w aeroklubie, bo tam pewnie pojechałby nawet jakby miał 42 stopnie temperatury i nie mógł mówić, co na pewno nie byłoby rozsądne, ale o rozsądek u początkującego pilota raczej było trudno.
Wrócił na łóżko z zamiarem przespania tej (miał nadzieję) chwilowej choroby i udało mu się dość szybko zasnąć, co przyjął z ulgą. Nie spodziewał się jednak, że po kilku godzinach obudzi go denerwujące dzwonienie do drzwi, które przerywane było tylko na sekundę, a później rozlegało się znowu i znowu, i... Zaklął pod nosem ze trzy razy nim zwlókł się z łóżka, a potem potoczył do drzwi, żeby otworzyć najbardziej upierdliwej osobie pod słońcem czyli Sun. Jeszcze zanim ją zobaczył na korytarzu wiedział, że to ona, bo tylko ona umiała go tak wnerwiać tym dzwonkiem.
- Kiedy się nauczysz, że jak ktoś nie otwiera to najwidoczniej nie ma na to ochoty albo śpi, albo go nie ma w domu? - zapytał zachrypniętym głosem i mimo wszystko otworzył szerzej drzwi, bo i tak by tu wlazła, i tak. Nie było sensu próbować ją spławiać. Za długo się znali, żeby to było takie proste.
[mam nadzieję, że pasuje. ;)]
Mitch
[Może dodajmy do tego, że będzie ją chciał "zdobyć", bo jest śliczna? :) Co Ty na to? Oczywiście zaraz zacznę wątek :)]
OdpowiedzUsuńDavid
[ Akcja ratownicza stulecia:D]
OdpowiedzUsuńNie kontaktowałam i może to i dobrze. Odciągnięta przez Sun zaraz znalazłam się znów na plaży tym razem dziewczyna nie odstępowała mnie na krok.
- Gdzie idziemy? - ciągle szłyśmy a moje nogi wołały o pomoc. Ciągle się plątały co było dziwne, bo mi się nigdy nogi nie plączą. Nigdy.
Czy był na świecie ktoś, kto zachowywał się bardziej paradoksalnie od Sunnivy? Mitch naprawdę szczerze w tą wątpił i dopóki nie spotka takiej osoby, to nigdy nie uwierzy w jej istnienie. Nie, takich upierdliwców na świecie było mało. Może to miała być pewnego rodzaju rekompensata, bo chyba tylko dlatego wszyscy jakoś ich znosili, przyzwyczajali się do ich marudzenia. Tak jak Lockhart był przyzwyczajony do nadawania Larsen. Teraz też stał i tylko słuchał jednym uchem jak słowa wydobywają się z niej z prędkością naboi z karabinku maszynowego. Starał się zauważyć kiedy ona bierze wdech, ale albo choroba popsuła mu chwilowo spostrzegawczość, albo ona nie brała żadnych wdechów.
OdpowiedzUsuń- Byłem w łóżku i wracam tam sam. Lepiej zbieraj rzeczy, zarazisz się tylko, a gwarantuję Ci, że nie jest to zwykłe przeziębienie - mruknął cicho, pozwalając jej jednak ciągnąc się do pokoju i wpakować z powrotem pod kołdrę. Gdyby nie fakt, że czuł się kiepsko to pewnie zauważyłby jak zabawne to było. W 99% przypadków to on opiekował się innymi w chorobie, on się troszczył. Raczej nie przywykł do cudzej opieki. Najczęściej sam się sobą zajmował, a teraz Sunniva wparowała mu tutaj jak gdyby nigdy nic i już szukała w szafie drugiego koca, tak jakby był potrzebny. - Sun, mówię serio, sama zaraz będziesz chora - przestrzegł ją po raz drugi. Jego głos był bardziej zachrypnięty niż na co dzień. Nawet nie potrzebował termometru, żeby wiedzieć, że od rana temperatura mu nie znikła.
Nie przepadał za sytuacjami nad którymi nie miał żadnej kontroli, a ta właśnie taka była. Nie wiedział nawet kiedy się zaraził, bo wczoraj zniknął z plaży gdy tylko zaczęło kropić, nie biegał w deszczu, a nawet jak kilka kropli zmoczyło mu ciuchy.. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Ale po raz pierwszy miał od tego na tyle osłabiony organizm, że pozwalał blondynce rządzić się w swoim mieszkaniu.
- Potrafisz być naprawdę upierdliwa - stwierdził w końcu, bo jasne było, że dziewczyna nie da się wygonić, przynajmniej na razie nie. Zbyt długo się przyjaźnili, żeby o tym nie wiedział. - Naprawdę tak się stęskniłaś w szkole, ze aż tu przyszłaś?
Może i był chory, ale to nie znaczyło, że nie będzie jej dogryzał.
[Uwierz, mnie długość zaczyna przerażać dopiero jak komentarz trzeba podzielić na trzy, więc.. Jeszcze ci trochę brakuje do tego :D
a, w kwestii wyjaśniania - mieszkanie ma jednopoziomowe, więc przymknę oko na to ciągnięcie go na górę]
Mitch
Często spędzał wieczory na plaży. Uwielbiał tą wodę, ten piasek. Szkoda tylko, że wtedy było tam mało znajomych. Nie bardzo z kim mógł szaleć na desce, ale jakoś sobie radził. Wielka fala i David niknie w tunelu wodnym, żeby za jakiś czas znowu się pokazał. Było to dla niego frajdą, dodatkowym zajęciem, w którym zakochał się kilka dni po zamieszkaniu w według niego pięknym i cudownym Palm Springs. Polubił jeszcze późniejsze chodzenie na imprezy na plażę, ale tym razem żadnej w pobliżu nie było, a nie bardzo chciało mu się gdzieś dalej iść. Położył na piasku deskę i usiadł obok niej. Obserwował ludzi i zapisywał sobie wszystko w pamięci. Robił tak często, ponieważ chciał wszystkie jakieś, według niego fajne i miłe momenty, zapamiętać. Ciągle powtarzał, że gdyby wiedział kiedy ma umrzeć, zacząłby sobie przypominać wszystko co było dla niego przyjemne - czyli między innymi takie wieczory jak ten. Rozpiął trochę kombinezon i obrócił się w lewo. Spostrzegł Sunnivę i od razu do niej podszedł.
OdpowiedzUsuń- Cześć Sun - pocałował ją w policzek na powitanie. - Mogę się przysiąść? - często przygryzał wargę, gdy się o coś pytał, tak też było tym razem.
Sun mu się bardzo podobała i chciałby ją mieć na wyłączność, także jak najbardziej dzisiejsze spotkanie było mu na rękę.
David
Co ja właściwie robię? Zastanawiał się kiedy tylko znalazł się w obszernej kuchni przygotowując herbatę dla siebie i Sun. Rodziców chłopaka nie było w domu. W takie dni oboje pracowali do późna by móc zapewnić swojemu jedynakowi jak najlepsze warunki. Szkoda tylko, że nie potrafili zrozumieć, że jemu do szczęścia potrzeba tylko i wyłącznie ich miłości i poczucia, że są gdzieś obok, bo tak niestety nie mógł nazwać ich wiecznej kontroli, nadopiekuńczości i długich dni spędzanych w pracy.
OdpowiedzUsuńJonathan nigdy wcześniej nie robił niczego takiego. Nie miał w zwyczaju zapraszania do swojego domu obcej osoby, dawania jej swoich ciuchów i robienia czegoś do picia. Sunniva była pierwsza. Ba! Była pierwszą dziewczyną w jego domu, którą z własnej woli do niego zaprosił.
Smith słynął bowiem z tego, że był zamknięty i niedostępny. Każdą dziewczynę trzymał na dystans nie chcąc się do żadnej zbytnio zbliżać. Jednak w tej jasnowłosej dziewczynie było coś, co zwróciło jego uwagę. Rzadko się z czymś takim spotykał, żeby nie powiedzieć, że jeszcze nigdy nikogo takiego nie spotkał.
Sun była inna. Przynajmniej tak mu się wydawało. I z wielkim zdziwieniem Jonathan musiał przyznać, że chciał z nią spędzać więcej czasu. Poznać ją lepiej i dowiedzieć się o niej jak najwięcej.
Kiedy już znaleźli się w jego pokoju (chłopak musiał przyznać, że dziewczyna prezentowała się świetnie w jego ciuchach) Smith zastanawiał się co tu dalej robić.
- Nie przesadzaj.- powiedział z uśmeichem upijając łyk herbaty oraz spoglądając na siedzącą na przeciwko niego dziewczynę. - Nie masz mi za co dziękować. Pewnie każdy na moim miejscu zrobił by to samo. Poza tym nie wyglądałaś wcale tak źle, a ja jak już wcześniej mówiłem nie jestem z cukru i trochę wody mi nie zaszkodziło.-dodał jeszcze uśmiechając się łobuzersko.
Jonathan
[ Oo jak tu widzę jakiś wątek. Skoro obie są w tej samej klasie, na tym samym profilu nie ma siły by się nie znały, prawda? Może jakieś powiązanie? ]
OdpowiedzUsuńFrances
Uwielbiał pytania retoryczne (czasami tylko on je odbierał za takie, ale co tam). Zdecydowanie było widać, że surfuje. Jednak nie mógł na to nie odpowiedzieć, bo przecież Sun zdecydowanie mu się podobała.
OdpowiedzUsuń- Tak - uśmiechnął się delikatnie. - Tam jest moja deska - kiwnął głową w jej kierunku. - A Ty potrafisz? - ucieszyłby się, gdyby umiała, bo byłoby większe prawdopodobieństwo, że częściej miałby z kim to robić. Samotność w tej kwestii go dobijała, zresztą samotność zawsze go dobijała. Kochał przebywać wśród ludzi. Nawet mógł nikogo nie znać, a i tak czułby się swobodnie - pewnie dlatego, że każdy uważa go za urodzonego przywódce. Nigdy się nie krępuje i zawsze jest śmiały, to się teraz ceni. Niewiele jest osób, które teraz takie są. Wszyscy wolą się chować w cieniu innych, czy też udzielać się szczerze i otwarcie tylko w internecie. Śmiał się z nich, ale może i w duchu ich rozumiał. Nie każdy przecież ma siłę przebicia i nie potrafi rozmawiać z kimkolwiek o czymkolwiek.
David
No właśnie, nie złapał jej za ramię i nie wygonił siłą (bo jeszcze był w stanie poradzić sobie z siłującą się z nim blondynką, aż tak osłabiony nie był, żeby miała go powalić) tylko dlatego, że znali się tyle czasu. I że się przyjaźnili. I że tak czy siak widywał ją cholernie często, bo pływali w jednej drużynie. I że była jedną z nielicznych osób (no.. żeby być dokładnym to jedną z trzech osób), które zawitałyby do niego ot tak sobie, żeby go odwiedzić, opieprzyć za nieobecność w szkole. I że nie miał ochoty się z nią kłócić. I - najbardziej egoistyczny powód ze wszystkich - że nie chciało mu się siedzieć samemu. Proszę, wolał ją zostawić w mieszkaniu, zarazić, a wszystko po to, żeby miał z kim się podroczyć i chociaż przez chwilę poudawać mniej chorego niż faktycznie był. Ale tego oczywiście Sunnivie nie powie. Jeszcze czego. Później wypominałaby mu to miesiącami, twierdząc, że wykorzystał jej naturalną dobroć i ofiarność.
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie zamiast o czymkolwiek ją uświadamiać, wbrew jej rozkazowi odkrył się z tych wszystkich warstw. Wstał z łózka i wyszedł z pokoju, bo.. No akurat na fakt, że pęcherz go uciskał raczej nie mógł zaradzić inaczej niż wizytą w toalecie.
- Nie gap się tak - rzucił tylko do Sun, która oczywiście widziała go, jak przechodzi z sypialni do łazienki. Salon był kluczowym punktem w mieszkaniu, do niego wchodziło się od razu przez drzwi wejściowe, z niego przechodziło się do sypialni i łazienki, i on połączony był z kuchnią. Nie było nawet jak ukryć się przed zabójczym spojrzeniem blondynki. - Nie zaproszę Cię i nie pokażę czemu musiałem wstać - zaprzeczył zanim cokolwiek powiedziała, a potem zatrzasnął tylko drzwi, żeby móc w spokoju się wysikać. Do tego jednego miał prawo, nie powinna protestować w tym temacie zwłaszcza jak chciała wlać w niego jakieś kolejne 250ml herbaty.
- Dzięki - mruknął, gdy tylko przyniosła mu właśnie tę herbatę. Leżał już z powrotem grzecznie pod kołdrą i tym kocem, nie protestując i nie marudząc. - Za to, że przyszłaś też, chociaż i tak jestem pewien, że to z tęsknoty. - Uśmiechnął się perfidnie, dźgając ją palcem między żebra, gdy usiadła na łóżku obok niego. - Ale jest piątek i nie mów mi, że nie miałaś lepszych planów niż latanie po aptekach i kuchni. Serio, nie umrę tu. No.. Przynajmniej do jutra rana, obiecuję. Potem się zastanowię jeszcze.
[Spokojnie, nic się nie stało, nie jestem sama pewna czy w ogóle o tym pisała... No, nie pisałam czy piętrowe, tylko że niewielkie, więc luuz ; )
i wybacz opóźnienie, ale blogspot się buntuje i nadal nie wiem czy to doda..]
Mitch
Jeśli miałaby wybrać swój żywioł, wybrałaby malowanie. I co z tego, że takiego nie ma? Ten jest jej, osobisty żywioł panny Sawyer. Całkiem fajnie brzmi, nie? Ale przechodząc do sedna sprawy. Odkąd pamięta jedyne co chciała robić w deszczowe dni to mazać farbami wszystkie ściany w domy, a kiedyś zdarzyło się też samochód ojca, a nie jak inne dzieciaki gonić od kałuży do kałuży. Zanim zdążyła nauczyć się czytelnie pisać rysunki wychodziły jej świetne. Babcia wciąż powtarza, że takiego daru nie można marnować i w końcu zdecydowała się zabrać do roboty. Nieco późno, bo w liceum, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
OdpowiedzUsuńWięc ćwiczyła i wciąż ćwiczy, uczy się nowych technik i całkiem dobrze sobie radzi. Jej osobiste wyjście ewakuacyjne, okno, przez które wyrzuca wszystkie frustrację i zmęczenie- czysta kartka papieru. To co powstaje za zamkniętymi drzwi jej pokoju jest bardzo osobiste i schowane bardzo głęboko i tak naprawdę tylko te pracę się liczą. Ale jako uczennica nie ma szans wymigać się od zadania domowego, szalonych pomysłów wielkiej wizjonerki, która uczy jej klasę. Minęły trzy lata a wciąż praca w grupie nie przychodzi jej łatwo. Na szczęście znalazła dobrą partnerkę do takich zadań, która ku jej zdumieniu akceptuje wszystkie jej fanaberię i dziwactwa,a nawet potrafi przystopować jej zapał do pracy, bo w końcu to jest ich wspólne dzieło, nie?
Stanęła przez drzwiami domu blondynki i nacisnęła na dzwonek.I tak wiedziała, że ojca Sun nie ma w domu, więc ta pewnie wróciła nad ranem z imprezy, więc Fran czekała spokojnie, oparta o framugę, pod pachą trzymając wielką teczkę.
- Oo witaj Słoneczko, nowy dzień nadszedł- przywitała się z przesadzonym uśmiechem i słodkim głosikiem, wchodząc do środka. Odłożyła swoje rzeczy na bok i podniosła wzrok na koleżankę.- Pięknie wyglądasz- zaśmiała się widząc ją skacowaną po czym spojrzała na zegarek- Jest pierwsza, a Ty dopiero wstałaś.
[ O matko! przepraszam Cię za to...! Wiem, nie ma an rąk ani nóg, w ogóle bez sensu, ale obiecuję poprawę! ]
Frances
- Umrę, szykuj się na sztuczne oddychanie!
OdpowiedzUsuńMógł się powstrzymać, ugryźć w język, zachować to dla siebie, pewnie że mógł. I pewnie zrobiłby to przy każdej innej osobie, ale nie przy Sun. Przy niej mówił wszystko, co tylko przyszło mu na myśl, głównie dlatego, że Larsen wiedziała, że on tylko żartuje. Była jedyną osobą, która rozumiała to jego wyjęte z filmów łupie poczucie humoru, które nakazywało droczenie się z przyjaciółką. Była odporna na jego docinki, na całe szczęście, bo inaczej nie mogliby być tak szczerzy w swoim zachowaniu.
Oczywiście za to całe mierzwienie włosów miał się odegrać, ale najpierw musiał poczekać aż Sun wróci z torbami i poudaje troskliwą pielęgniarkę. Naprawdę będzie sukcesem jak jutro nie będą musieli zamienić się miejscami i to on nie będzie zajmował się nią. Albo co gorsza - oboje wylądują w jego łóżku tak samo schorowani i żadnemu nie będzie chciało się chodzić w tą i z powrotem po lekarstwa. Nie wiedział właściwie co będzie gorsze. Jak nie zachoruje to będzie marudzić mu jutro, że nie miał racji. A jak zachoruje to pewnie nie będzie z tego powodu przeszczęśliwa. Zawsze źle, ale.. Nie zamierzał zamartwiać się tym teraz. Wypił tą jej herbatę, bo trochę go rozgrzała, ale do dobrego samopoczucia to jeszcze mu było daleko. Zanim jednak Sunniva wróciła to potweetował trochę z siostrą, która oczywiście zamiauczała się na śmierć, że nie ma się nim kto opiekować. Wolał jej nie uświadamiać, że Sun wzięła go już w obroty, bo to dzikie coś zaraz by sobie coś ubzdurało.
Odłożył telefon pod poduszkę, gdy tylko usłyszał dźwięk klucza w zamku. Mieszkanie było za małe i było w nim za cicho, żeby to umknęło jego uwadze. Ułożył się wygodniej na poduszce i... I udawał martwego, oczywiście. A dokładniej sprawił że jego oddech był naprawdę słaby, klatka na pierwszy rzut oka nie unosiła się, a blada twarz tylko mu to wszystko ułatwiała. Jasne, Sun nie nabrałaby się tak łatwo, ale specjalnie zostawił trochę herbaty w kubku i teraz leżał on na podłodze, słodka ciecz wylewała się z niego, a ręka Mitcha zwisała bezwładnie. Sun oczywiście coś tam gadała, gdy do niego szła, pewnie chciała od razu oddać klucze i dać mu leki zanim zacznie pichcić w kuchni, ale on nie skupiał się na jej słowach. Nie chciał żeby go rozśmieszyła jakoś i.. Chyba dała się nabrać. Nie od razu, ale słyszał kilka razy powtórzone swoje imię, to jak podchodzi powoli do niego, w końcu jak go dotyka.. Dopiero jak zaczęła go szarpać za ramię i przyłożyła policzek do jego warg, chcąc wyczuć jego oddech.. Zaśmiał się jej prosto do ucha i przytrzymał, żeby się nie przewróciła, gdy chciała odskoczyć.
- Mówiłem, że umrę - wypomniał jej, nadal śmiejąc się, teraz głównie z jej miny. Najchętniej chyba faktycznie by go zamordowała, ale zanim cokolwiek powiedziała, dźgnął ją tak jak wcześniej między żebra. Przecież mógł, a ona nie mogła oddać, prawda? - No, co tam kupiłaś?
Mitch
Jonathan spojrzał na blondynkę uważnie. Nie przeszkadzało mu to jak wyglądała, ponieważ w jego mniemaniu nadal była piękna. Nie sądził, że kiedykolwiek przebywając w Palm Springs pozna dziewczynę, która go zainteresuje, a Sunniva właśnie to zrobiła. I wystarczyło jej tylko pół godziny.
OdpowiedzUsuńSmith myślał, że znał niemal każdą dziewczynę w mieście i do tej pory nie poznał takiej, która by choć w maleńkim stopniu zaintrygowała sobą i swoją osobą.
Zapragnął lepiej poznać tę niebieskooką dziewczynę, która z takim impetem( w przenośni i dosłownie) wtargnęła do jego do tej pory poukładanego życia.
-Wiesz my dżentelmeni to już gatunek wymarły. Jak dinozaury wręcz.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach upijając trochę herbaty ze swojego kubka.
- Poza tym nie potrafię się inaczej obchodzić z kobietami. Nie jestem typem zimnego drania zaliczającego panienki na prawo i lewo, choć być może i takie opinie na mój temat słyszałaś.- dodał po chwili. - Poza tym moi rodzice zrobili jedną rzecz bardzo dobrze. Potrafili mnie wychować na szanującego i doceniającego kobiety mężczyznę. - uśmiechnął się ciepło do Sunnnivy.
Jonathan był w szoku. Nigdy wcześniej nie uśmiechał się tak często jak tej nocy. I to za sprawą tej jednej drobnej blondyneczki, która siedziała na jego łóżku w jego ubraniach.
Kiedy Sun wspomniała o nutach odruchowo spojrzał na zawalone papierami biurko, na którym leżały jego zapisane nutami kartki. Był w trakcie komponowania nowego utworu, którego jeszcze nikomu nie pokazywał. Ba! On nigdy nikomu nie pokazywał jak gra. Nie lubił chwalić się swoimi umiejętnościami i talentem.
- Nie to nie jest zbyt osobiste pytanie.- zaśmiał się słysząc słowa dziewczyny.- Odkąd nauczyłem się chodzić i wykazywać jako takie manualne zdolności rodzice załatwili mi lekcje gry na pianinie. To już się ciągnie za mną jakieś siedemnaście lat, ale nie narzekam. Uwielbiam to robić.- dodał jeszcze uśmiechając się do dziewczyny. - A ty grasz na czymś?- zapytał jeszcze z czystej ciekawości.
Jonathan
Jonathan był w szoku. Jeszcze nigdy nie rozmawiało mu się tak dobrze z nowo poznaną osobą. Zazwyczaj czuł się skrępowany i nie zainteresowany rozmówcą, ale teraz było zupełnie inaczej. Czuł się tak jak gdyby znał Sunnivę od bardzo bardzo dawna. Nie przeszkadzało mu to jednak, a wręcz przeciwnie- cieszył się z tego powodu.
OdpowiedzUsuńKiedy tylko dziewczyna nie patrzyła na niego starał się ogarnąć wzrokiem całą jej postać. Nie żeby zależało mu tylko na wyglądzie. Jednakże był ciekaw. Poza tym Sun prezentowała się wyjątkowo dobrze w jego własnych ciuchach i sam nie wierząc w to co myślał, pragnąłby tak było przez cały czas.
Jego myśli go przerażały. Nie znał blondynki aż tak dobrze, a już chciał poznawać ją lepiej i spędzać z nią jak najwięcej czasu by móc w przyszłości stworzyć z nią związek.
Zaśmiał się słysząc słowa Sun na temat geniuszy muzycznych.
-No cóż mnie osobiście do geniusza bardzo daleko. Nie uważam się za artystę, po prostu bardzo lubię to co robię.- powiedział z uśmiechem po czym wstał z fotela zabierając po drodze leżące na biurku nuty by po chwili chwycić dziewczynę za rękę.
- Chodź, pokażę ci nad czym pracuję- powiedział zdziwionej dziewczynie po czym nadal trzymając ją za rękę zaprowadził ją na dół do przestronnego salonu gdzie na podwyższeniu stał czarny lśniący instrument.
Jonatan usiadł na ławeczce i rozłożył nuty na podpórce po czym wskazał dziewczynie miejsce obok siebie.
Już po chwili jego smukłe palce z szaleńczą precyzją i perfekcją mknęły po biało- czarnych klawiszach lśniącego pianina wytwarzając prześliczną delikatną melodię.
Kiedy utwór dobiegł końca, Jonathan z nieodgadnionym wyrazem twarzy spojrzał na Sunnivę, która siedziała bardzo blisko niego.
-I jak ci się podobało?-wyszeptał nie chcąc burzyć tej atmosfery.
Zdał sobie również sprawę, ż pragnie pocałować dziewczynę właśnie w tamtej chwili.
Jonatan
Jak by nie patrzeć Sun była dla mnie jak starsza siostra choć była ode mnie młodsza. Usiadłam na pisaku i spojrzałam na nią.
OdpowiedzUsuń- Dzięki. - zabrzmiało to raczej jak jakiś dziwny pomruk, bo zaczynałam powoli odlatywać.
/Nicke
Muzyka była całym życiem chłopaka. Czymś co naprawdę go odprężało i sprawiało, że był szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńO dziwo, musiał do tego dodać o obecność Sunnivy przy jego boku, tylko jak na razie nie wiedział dlaczego. Dziewczyna rozbudzała w nim emocje, których do tej pory nigdy nie doświadczał. A znał ją zaledwie kilka godzin. Czuł się nieco zażenowany i rozkojarzony, ponieważ nigdy wcześniej nic takiego mu się nie przytrafiło.
Jak to możliwe myślał że wystarczyło jej tylko kilka godzin by wywołać we mnie takie a nie inne emocje?
Nie dość, że blondynka go zaskakiwała na każdym kroku to zaskakiwała go, a jeszcze najwyraźniej dochodził do tego fakt, że najprawdopodobniej Smith zauroczył się niebieskooką towarzyszką.
Jonathan zaśmiał się słysząc słowa dziewczyny.
-Nie sądziłem, że taki dinozaur jak ja zdoła odebrać ci mowę samą grą na pianinie- powiedział cicho uśmiechając się łobuzersko nie chcąc jednocześnie nie chcąc burzyć atmosfery panującej między nimi.- Jestem ciekaw czy coś innego też odbierze ci mowę -dodał po chwili spoglądając dziewczynie głęboko w oczy. W jego własnych Sunniva mogła dostrzec tajemniczy błysk, a już po chwili ciepłe wargi chłopaka delikatnie musnęły karminowe usta blondynki.
Nie wiedział czy powinien to robić, ale miał na to wielką ochotę.
No cóż, najwyżej dostanie w twarz.
Jonathan
Cholera jasna! Mógł jej nie całować, ale skąd miał wiedzieć, że dziewczyna tak zareaguje. W sumie to nie powinien się temu dziwić. Miała rację nie znali się, a on posunął się za daleko.
OdpowiedzUsuń-Przepraszam, nie powinienem był.- powiedział cicho łapiąc wstającą dziewczynę za rękę. - Wybacz. Po prostu...jakoś tak wyszło. Nie czujesz tej chemii, która się między nami wytworzyła- zapytał patrząc dziewczynie uważnie w oczy oraz podnosząc się ze swojego miejsca.
No co za kretyn z niego. Zbytnio się pospieszył. Powinien się zorientować, że popełnia błąd kiedy dziewczyna nie odwzajemniła jego pocałunku. Najwyraźniej źle odczytał wysyłane przez nią sygnały.
Nie wiedział co miał zrobić w tamtym momencie. Dać jej odejść czy poprosić by została.
- Naprawdę bardzo cię przepraszam za to co zrobiłem. Nie miałem złych zamiarów.- powiedział po chwili z lekką nutką błagalności wyczuwalnej w jego głosie. Domyślał się, że to może być ich ostatnie spotkanie, ale nie mógł się powstrzymać przed pocałowaniem dziewczyny.
-Zrozumiem jednak jeżeli chciałabyś już pójść.- powiedział jeszcze po czym dodał po chwili.- Odwiozę cię do domu. nie będziesz sama szła po nocy.
Zebrał nuty z podpórki i czekał na to co powie dziewczyna.
Jonathan
Weszły w głąb domu i Frances jak zawsze rozglądała się na prawo i lewo. Wiele razy tu była, ale za każdym razem zachowywała się jakby była po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuń- Twojego ojca nie ma?- było to raczej pytanie retoryczne, nie oczekiwała odpowiedzi, przecież wiedziała, że były same.- Białą herbatę, proszę, jeśli masz- odpowiedziała z uśmiechem, przyglądając się blatowi od stołu.- Idź się ogarnąć a ja zaleje- powiedziała w końcu podnosząc wzrok na blondynkę. Kiedy ta zniknęła Sawyer wstała i zaczęła chodzić w te i z powrotem. Brakowało jej tu zdjęć[przepraszam, że tak sobie zarządzam wystrojem domu, mam nadzieje, że nie bd zła]. Wiedziała, że w pokoju dziewczyny jest inaczej, ale w salonie było tak...pusto, pomimo paru naprawdę wspaniałych obrazów. Nie wiedziała czemu akurat to najbardziej rzuciło jej się w oczy.
Kiedy Sun wróciła do kuchni, wyglądając jak zwykle pięknie, Fran zdążyła wypić już połowę kubka.
- Nie wiem jak ta baba wyobraża sobie ten projekt- jęknęła, otwierając teczkę.- Nie cierpię takich rzeczy! Jak to zrobimy?- zapytała unosząc brwi, dając do zrozumienia, że Sun musi przedstawić koncepcje zadania. Jej szło to o wiele łatwiej, a gdyby Sawyer chciała to zrobić po swojemu całkowicie mijałoby się to z wizją szanownej pani profesor.
Frances
Jonathan był typem romantyka także, jednak nikt o tym nie wiedział. Wolał się kryć ze swoimi zapędami rodem z komedii romantycznej niż wyjawić jakiejś dziewczynie swoje prawdziwe iście romantyczne usposobienie. Z Sun było zupełnie inaczej. Chciał jej się pokazać od tej prawdziwej strony, nie zaś od tej, którą widzieli wszyscy inni.
OdpowiedzUsuńNie miał zamiaru szczycić się tym, że ją pocałował.Zrobił to z czystej przyjemności. I doskonale rozumiał jej obawy.
-okey nie ma sprawy. Załapałem. -powiedział z łobuzerskim uśmeichem unosząc dłonie w obronnym geście. - Zero całowania, dotykania czy jeszcze czegoś innego aż sama tego nie zrobisz.- dodał jeszcze puszczając dziewczynie oczko.
Uśmiechnął się słysząc propozycję dziewczyny. Ni sądził, że po tym co się stało będzie chciała spędzić z nim jeszcze trochę czasu,a le los okazał się dla niego niezwykle łaskawy.
-Bardzo chętnie ci potowarzyszę.- odpowiedział spoglądając na dziewczynę.- Oczywiści o ile nie masz jeszcze dość mojego towarzystwa.
Jonathan
No cóż.. Był jednak durniem, bo nie robiło mu różnicy czy pobrudzi ten nieszczęsny dywan. I tak nigdy mu się nie podobał, od tygodni mówił, że go zmieni tylko jakoś nigdy nie miał pretekstu żeby to zrobić. A teraz proszę bardzo, ma idealną wymówkę. Same korzyści były z tego udawania! Nie dość, że będzie miał nowy dywan to jeszcze mógł się pośmiać z miny Larsen. A tak dokładniej to śmiać się przez kaszel, bo oczywiście zaraz zemściło się to wszystko na nim.
OdpowiedzUsuń- Po prostu jestem w tym dobry. Tak jak w kilku innych rzeczach - stwierdził, szczerząc się do niej, mimo że najchętniej to jęknąłby i schował się pod kołdrą, żeby móc chwilę odpocząć. Nie chciał jednak okazywać aż takiej słabości przed Sunnivą, mógł jeszcze trochę się wysilić. - I już tak nie przesadzaj. Mam Cię przytulić na zgodę? - zapytał jak gdyby nigdy nic i już, już chciał się podnosić, wystawił nawet jedną nogę spod kołdry, ale wzrok dziewczyny powstrzymał go przed zrobieniem tego samego z drugą. Ba, nawet sprawił, że schował pierwszą i grzecznie leżał już na łóżku, nie próbując niszczyć jej planu leczenia go. Westchnął cicho i cierpliwie poczekał aż blondynka wróci do pokoju, bo mimo wszystko poszła po jakąś siatkę z apteki, gdzie były tylko leki dla niego.
- Jak rozdawali jakieś zastrzyki z morfiną to możesz po nie wrócić, może przestanie tak boleć to wszystko. - Powinna być teraz milsza, bo przyznał się, że wcale nie czuje się lepiej i jej pomoc właściwie mu się przyda. Był facetem, nie lubił mówić o swoich słabościach, na dodatek.. Przy Olivii przywykł, że to on sie nią opiekuje, troszczy o wszystko i nawet jak chorował to ona wtedy przy nim nie był, żeby się nie zarazić. Dlatego tak dziwnie czuł się teraz, gdy to przyjaciółka miała przejąć na siebie opiekę nad nim i starać się go wyleczyć. To była dla niego niecodzienna sytuacja, nie czuł się w niej swobodnie, ale był za to wdzięczny. I pewnie jeszcze jej podziękuje, później, gdy Sun usiądzie już na spokojnie przy nim i stwierdzi, że zrobiła wszystko co tylko mogła, a teraz pozostaje im czekać.
[wiem jak denne to jest, wiem, ale nie stać mnie dzisiaj na nic lepszego, wybacz. :<]
Mitch
Jak już wyzdrowieje to musi ją wysłać na medycynę, zdecydowanie. Idealnie nadawałaby się na pielęgniarkę, właśnie to udowadniała, zajmując się nim z taką troską. I nawet jak była przy tym uszczypliwa to był pewien, że przez jej oddział i tak przewijałoby się dziesiątki facetów dziennie, byleby tylko móc dostać od niej taką opiekę jakiej miał okazje dzisiaj doświadczyć. Nie okazywał tego, ale... Bądźmy szczerzy. Gdyby Sun nie przyszła to nie zadzwoniłby do nikogo, pewnie schorowany sam w końcu by wyszedł po leki, ale na pewno nie chciałoby mu się dbać o jakiś ciepły, pożywny posiłek, zamówiłby pizzę i miał gdzieś, że ciężko się to przełyka. Larsen był niezawodna, wiedziała kiedy przyjść i opieprzyć go za nieobecność w szkole. Była chyba jedyną osobą, która potrafiła zauważyć, że brakuje go na szkolnym korytarzu. Pewnie nawet w jego klasie umknął każdemu fakt, że Lockhart znowu gdzieś wsiąkł. W końcu nie pierwszy i nie ostatni raz.
OdpowiedzUsuń- Może nie będzie tak źle.. - mruknął Mitch do małego kociaka, który oczywiście a to zakopywał się gdzieś między kocem, a kołdrą, a to łaził po nim i miauczał, oczekując pieszczot. Przygarnął go bardziej na swoją klatkę piersiową i jak grzeczny oraz przykładny pacjent ssał tą truskawkową tabletkę. Aime akceptowała jego głaskanie, chyba jej się podobało, bo mruczała zadowolona, ale po kilku minutach przeszła jeszcze wyżej i dźgnęła go mała łapką w nos. miała zaledwie 8 tygodni, nic więc dziwnego, że nie zraniła go przy tym ani trochę. Sprawiła jednak, że jej pan otworzył oczy i spojrzał z cichym westchnieniem w ślepia kota. - Sun? - krzyknął w głąb mieszkania, a gdy usłyszał jej wielce mówiące "co" (należy dodać, że brzmiała jakby chciała cisnąć w nim patelnią albo garnczkiem, który chyba właśnie stawiała na kuchence) to uśmiechnął się pod nosem i postawił kota na ziemi. - W drugiej szafce od okna jest jedzenie dla Aime, nasyp jej coś - poprosił, bo miał zakaz wstawania i wolał się nie pojawiać w kuchni. Odpisał za to na kilka smsów od Tima i dodatkowo odwołał jutrzejsze latanie w aeroklubie, bo nie było szans, żeby był przytomny za sterami, a katastrofa lotnicza to ostatnie czego teraz pragnął.
Aime oczywiście poszła za dźwiękiem nakładanego do miski jedzenia, ale gdy tylko zjadła to wróciła do niego. Nie umiała jeszcze wskakiwać na łóżku, więc pomiauczała trochę, a on w końcu sięgnął po nią i wcisnął obok siebie. Ułożyła się idealnie między kołdrą a kocami, było więc jej ciepło i wygodnie, gdy zasypiała. On też zresztą odpłynął na trochę, pewnie uboczne działanie tabletek, które Sunniva mu podała. I przespał chyba cały czas gotowania przez dziewczynę tego rosołu, bo obudził się dopiero, gdy do niego zajrzała. Nie był aż tak obłożnie chory, żeby nie mógł zjeść sam, więc po prostu podniósł się i poszedł za nią do kuchni. Jego laptop był włączony, więc Larsen chyba nie nudziła się w jego mieszkaniu.
- Dzięki.. - mruknął trochę sennie, nie obudził się jeszcze na tyle żeby zacząć jej dogryzać, ale mimo wszystko coś tam mu do głowy przyszło. - Jak mnie otrujesz to Tim będzie wiedział czyje nazwisko dać policji - ostrzegł ją, ale nie było powiedziane to w żartobliwy sposób. Lockhart zwyczajnie już na siłę męczył się z docinaniem jej.
Mitch
[Piękna *.* i nie nudziły ;P Adam raczej nie uderzyłby, żadnego osobnika płci pięknej, ale można zrobić wyjątek, jeśli weźmiemy pod uwagę, że był bardziej zaćpany niż pijany :) Rozumiem, że mam zacząć? :)]
OdpowiedzUsuńKolejny koncert jakiegoś tam zespołu. Nawet nie znał jego nazwy, bo poszedł tam w wiadomym celu. Ważne, że grali metal, a reszta też wiadomo jaka. Alkohol. Dużo alkoholu. Przeróżnego. Poczynając od jakichś tanich win, kończąc na whisky czy czymś podobnym. Prochy? Owszem. Tego nigdy nie odmówi, chociaż oczywiście twierdzi, że nie jest uzależniony i nie bierze. Zaczęło się od wypalenia marihuany wymieszanej z kokainą. Amfetamina - witamina A, białko, jak kto woli to nazywać. Po niej zaczął bardziej myśleć i miał więcej energii. Na koniec ekstazy i wystąpiło siecze-powiecze. Wracał do domu. Nie miał siły na pieszą wycieczkę, więc usiadł na przystanku, żeby poczekać na nocny, ostatni autobus. Nie chciał w takim stanie pokazywać się młodszej siostrze, ale raczej nie miał wyjścia. Do domu przecież trzeba wrócić. Wyspać się w wygodnym łóżku... Myślenie o śnie bardzo go zmuliło. Usiadł na ławce i oparł się o bok przystanku. "Nie śpij!", "Dasz radę", "Jeszcze tylko dziesięć minut" - powtarzał to sobie ciągle. Nawet nie zauważył kiedy jego autobus odjechał. Przymknął oczy i najzwyklej zasnął. Co chwilę odzyskiwał siły i mówił do siebie pod nosem "Zaraz będę w domu, byleby tylko Młoda miała drzwi otwarte". Potem zasnął porządnie. Wydawało mu się, że jest w swoim łóżku i słyszy muzykę. Rzeczywistość jednak była zdecydowanie inna.
OdpowiedzUsuńNienawidził, gdy ktoś go budził. W szczególności, wtedy gdy w jego żyłach znajdowało się wiele alkoholu i innych substancji, które wzbudzały w nim agresję. Zawsze jego reakcją było uderzenie kogoś. Tym bardziej, że czuł, że to nie jego siostra, a miał wrażenie, że był w swoim kochanym domu, w swoim wygodnym łóżku. Przysnął ponownie, ale po jakichś piętnastu minutach całkowicie się obudził. Kojarzył kolejno wszystkie fakty, ale nie wiedział skąd wzięła się dziewczyna, która siedziała obok niego. Wyglądała na osobę, która na kogoś czekała.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam - zaczął rozmowę. - Która godzina? - nie mógł znaleźć swojego telefonu, który musiał leżeć gdzieś na podłożu. Po dłuższej chwili usiadł tak, jak powinien i zauważył swoją zgubę, którą automatycznie podniósł i włożył do kieszeni. Przyglądał się tajemniczej dziewczynie. Miał jakieś prześwity, że widział ją kiedyś, może i w nocy, ale niczego nie był pewien. Zauważył siniaka na jej twarzy.
- Kto Ci to zrobił? - brzydził się ludźmi, bijącymi kobiety. Jak tak w ogóle można robić? Zawsze się nad tym zastanawiał. Nawet jeśli one są czemuś winne, to przecież nie powinno się używać jakiejkolwiek przemocy przeciwko nim. Kobiety, przynajmniej niektóre, są słabe psychicznie i po jakimś czasie tego nie wytrzymują. A po drugie jest to forma niszczenia i poniżania kogoś, a tego już w ogóle nie lubił.
Jonathan nie był tym typem chłopaka, który już na pierwszym spotkaniu zaciągał dziewczynę do łóżka. Nie zależało mu na tym. Najpierw chciał lepiej poznać daną niewiastę, a nie sprawdzać jej łóżkowe umiejętności. Być może za swoje zachowanie mógł być uznawany za mało męskiego, jednak on nie tolerował seksu bez zobowiązań.
OdpowiedzUsuńSmith pocałował Sunnivę, ponieważ czuł, że zawiązała się między innymi pewnego rodzaju więź i gdyby nie ona nigdy w życiu nie odważył by się na taki krok.
Ulżyło mu kiedy okazało się, że blondynka nie jest na niego zła. Liczył bowiem na to, że jeszcze kiedyś się spotkają. Miał zamiar robić to jak najczęściej, ponieważ dziewczyna bardzo mu się podobała.
- Wydaje mi się, że jak na razie będziesz musiała mieć na sobie moje ubrania.- powiedział po chwili słysząc odpowiedź dziewczyny.- Twoje ciuchy są jeszcze mokre, a ja nie mam zamiaru pozwolić ci się przeziębić. Może i na zewnątrz jest ciepło, ale nie będziesz chodziła po plaży w mokrym stroju. -dodał jeszcze uśmiechając się do dziewczyny po czym wyciągnął w jej stronę dłoń.- To co idziemy?
Jonathan
[Przystanek, noc xD ja piszę trochę może dziwnie, bo jestem przeziębiona, ale za jakiś czas wszystko będzie logiczne ;D]
OdpowiedzUsuńGdyby ktokolwiek spróbował w jego obecności obrazić Sunnivę mówieniem, że zrobił sobie z niej niezłą pomocnicę, która jest na każde jego zawołanie to nie uchroniłby się przed pięścią Lockharta. Nigdy nie pozwoliłby komukolwiek traktować jej w taki sposób i wszyscy jego znajomi zdawali się o tym wiedzieć. Bo w porządku, może i nie okazywał tego za bardzo, ale lubił ją i uważał za naprawdę oddaną przyjaciółkę. A takich osób, które troszczyły się o niego nie tylko w chorobie, ale też pilnowały, żeby nie olewał szkoły nie było zbyt wiele. Larsen była zresztą pierwszą osobą, z którą nawiązał kontakt w szkole. Ona wyszła przed szereg i uczepiła się go jak rzep, a chociaż mogłoby się zdawać, że on za tym nie przepada to blondynka wiedziała, że tak naprawdę jest jej wdzięczny za tę znajomość. I to właśnie w ich znajomości było najlepsze - to rozumienie się bez słów. Nie musieli zapewniać się, że są zadowoleni z tej przyjaźni. Oni to po prostu wiedzieli. Zresztą każda ta kąśliwa uwaga, każdy spór o głupotę... Drażnili się dla zabawy. Mitch nigdy jeszcze nie zawiódł się na dziewczynie i miał nadzieję, że nigdy się nie zawiedzie.
OdpowiedzUsuńTylko, że czasem przeginała i teraz spojrzał na nią groźnie, gdy wrócił na łóżko (niechętnie) i odebrał od niej miskę z zupą (jeszcze mniej chętnie).
- Sun... Jestem chory, ale nie niepełnosprawny. Zaraz Cię wyrzucę za drzwi jak nie przestaniesz - przestrzegł ją. - Na to będę miał siły, więc uważaj. - Zamachał przed nią groźnie nieszkodliwą łyżką i zaczął jeść, a raczej grzebać w rosole. Był dobry, to trzeba było przyznać. Larsen jak już chciała to umiała się postarać i należycie o niego zadbać. Ale on nie miał apetytu i jadł tylko dlatego, że blondynka leżała w nogach łóżka i gapiła się na niego jeśli tylko nie słyszała uderzania łyżki o miskę.
- Sun... Dzięki, że przyszłaś. I że zostałaś - Mógł udawać dupka i dokuczać jej tekstami, że nie zaprosi jej do łazienki, ale umiał jeszcze dziękować. I docenić to, co ktoś dla niego robił. - Przynieś tu laptopa. Skoro już Ci rozwaliłem wieczór, a pewnie szłaś na imprezę to obejrzymy chociaż film - wychrypiał, kończąc tą zupę. Gdy wróciła to była już prawie zjedzona. odstawił miskę na szafkę nocną i wziął kolejną pastylkę do ssania. - Co właściwie ciekawego w szkole? I jak z tymi zawodami w przyszłym miesiącu? - zapytał, gdy już wróciła. Aime wcześniej wyciągnął spomiędzy koca, więc Sun mogła położyć się obok niego i dać mu laptopa, żeby wszedł na jakąś stronę i mogli obejrzeć coś znośnego. - Życzenia jakieś?
Mitch
[och, mam pomysł, mam pomysł! :D Koffler zawsze wpadają w oko atrakcyjne blondynki, więc skoro są w tej samej klasie, prawdopodobnie Sun będzie musiała znosić "gapienie się po kryjomu" ze strony Koffler od początku września... :>]
OdpowiedzUsuń[ U pani kapitan drużyny pływackiej. Zapraszam do wątku. ]
OdpowiedzUsuńAnne