urodzona 8 marca 1994 roku w Calais, we Francji
mieszka z rodzicami w Palm Springs
profil muzyczny
klasa III
klasa III
Życie Destiny nigdy nie obfitowało w dramaty. Właściwie, można powiedzieć, że to szczęśliwa, normalna dziewczyna, wychowana w domu pełnym miłości, mająca przed sobą świetlaną przyszłość i wachlarz możliwości. Przyszła na świat dokładnie 8 marca 1994 roku w Calais, we Francji jako pierwsze i jedyne dziecko pary prawników, Matthieu i Arielle Salvage. Jako jedynaczka, została nieco rozpieszczona przez rodziców, którzy długo starali się o dziecko. To nie tak, że zawsze dostawała wszystko to, co chciała. Dorastała jednak w przeświadczeniu, że jest oczkiem w głowie wszystkich. I lubi się tak czuć. Lubi być doceniania, zauważana i szanowana. Nie bez powodu, oczywiście, tylko ze względu na swoje umiejętności, wygląd, czy charakter. Jako dziecko, była też mistrzynią szantażu emocjonalnego. Nigdy nie krzyczała, gdy czegoś chciała, jednak potrafiła wzbudzić współczucie i wywołać drżenie serca biednej matki, a nawet ojca swoimi wielkimi jak grochy łzami, które, nawiasem mówiąc, potrafi produkować na zawołanie. Wielkich problemów jednak nigdy nie sprawiała. Zawsze dobrze się uczyła, nie wdawała się w żadne podejrzane towarzystwa, czy sytuacje. Od małego sumiennie ćwiczy grę na skrzypcach, chcąc opanować ją do perfekcji. Taki jej mały cel.
Uwielbia wyzwania. Nietrudno ją do czegoś przekonać, wystarczy zagrać na jej ambicji, bądź po prostu obiecać coś, na czym jej zależy. Tak też rozpoczęła się jej 'drobna' przygoda z Nathanielem Williamsem, młodym Amerykaninem. Początkowo, sama zwróciła na niego uwagę. Musiała przyznać, że jest na czym oko zawiesić. Nie planowała jednak nic okrutnego i zapewne do niczego by nie doszło, gdyby nie jej 'przyjaciółki', Hailey, Cornelia i Brittany. Wszystkie trzy, porzucone przez amerykańskiego Casanovę, namówiły Destiny, by odpłaciła mu się tym samym. Dwa razy nie trzeba było jej powtarzać. Jaką mogła mieć lepszą okazję, by podbudować własne ego i udowodnić siłę swojej kobiecości? Nathaniel nie opierał się jej. Spędzili razem wspaniałe wakacje. Destiny naprawdę polubiła tego chłopaka, który w niczym nie przypominał zimnego drania z opowieści przyjaciółek. Miała jednak coś do udowodnienia. Chłopak został przez nią podle porzucony, przyjaciółki jej gratulowały, ale ona... pierwszy raz w życiu nie poczuła żadnej satysfakcji.
Po wyjeździe chłopaka, zaczęła wręcz żałować swojej decyzji. Ta cała historia otworzyła jej oczy. Zrozumiała jak podłe osoby miały na nią ogromny wpływ. A ona ślepo szła za nimi. Zaczęła czuć do ciebie niemal obrzydzenie, więc postanowiła to zmienić. Zerwała jakiekolwiek kontakty z Hailey, Cornelią i Brittany. Od tej pory, jej życie w Calais stało się bardzo uciążliwe. Dlatego, gdy jej ojciec oznajmił, że zamierza podjąć pracę w Palm Springs, nie wahała się ani chwili. Postanowiła wyjechać razem z rodzicami, mimo że chcieli zostawić ją we Francji. Ale ona chciała zacząć wszystko od początku. Postarać się być lepszą i zapracować na opinię inną, niż słodkiej zołzy.
Destiny to bez wątpienia osoba bardzo pozytywna. Ciężko dostrzec ją bez uśmiechu na twarzy i wesołych iskierek w kocich, zielonych oczach. Usposobienie ma pogodne i radosne, co przyciąga do niej ludzi. Ma dystans do samej siebie, potrafi żartować, choć nie toleruje chamskich, płytkich żartów. Spontaniczna, lubiąca dobrą zabawę. Dziewczę bystre i spostrzegawcze, nauka przychodzi jej z łatwością. Ciężko ją nabrać, czy ośmieszyć, bywa jednak uległa i czasami nieco zbyt dumna. Jest raczej bezkonfliktowa, nie chce się kłócić, choć nie ma zahamowań, gdy ktoś zajdzie za skórę jej, bądź komuś jej bliskiemu. Wtedy bywa okrutna. Z reguły otwarta i serdeczna, nie ma problemów z zawieraniem nowych znajomości, szybko zjednuje sobie sympatię i przychylność ludzi, nawet największych ponuraków. Subtelna i dziewczęca, pełna uroku, wdzięku, słodka. Trudno dziwić się Nathanielowi, że nie mógł oprzeć się tej słodyczy. Jest przeurocza, uwielbia się droczyć oraz obrażać. Lubi być przepraszana i adorowana. Niezdecydowana, potrafi zastanawiać się cały dzień, by potem i tak zrobić na opak. Można na niej polegać, jest godna zaufania, nie wyjawia tajemnic. Gdy kocha, jest wierna i oddana, poświęca się w całości. Słodka, czuła, uwielbia czułości, przytulanie, bliskość.
Skora do pomocy, szczególnie ostatnio, po tym, jak postanowiła być lepszym człowiekiem. Kocha zwierzęta, najchętniej w domu miałaby mały zwierzyniec, przygarniając wszystkie bezpańskie zwierzątka. Wyjątkowo wrażliwa na piękno natury, sztuki, na niezawinione cierpienie, szczególnie zwierząt i dzieci. Zachwyca się drobnostkami, nietrudno też ją uszczęśliwić. Uwielbia marzyć, często chodzi z głową w chmurach, wymyślając niestworzone sytuacje, bądź planując przyszłość. W głębi duszy to niepoprawna romantyczka, która czeka na swojego księcia z bajki, który sprawi, że poczuje się wyjątkowa i kochana. Mimo stanowczego postanowienia poprawy, wciąż nie może powstrzymać swojego nieprzyjaznego nastawienia do ludzi, których uważa za złych. Takich, którzy wykorzystują innych, wyśmiewają etc. Choć sama Destiny święta pod tym względem nie jest. I czasami ciężko jej dotrzymać postanowienia, gdyż trudno z dnia na dzień wyzbyć się dumy, ambicji i chęci rywalizacji. Choć dziś dwa razy by się zastanowiła, zanim zrobiłaby to, co zrobiła Nate'owi. Ale nie powiedziałaby nie od razu.
Kocha czytać. Jej pasją jest muzyka, jest świetną skrzypaczką, ma niesamowity słuch, szybko opanowała też podstawy fortepianu, gitary i fletu. Ma śliczny głos, ale sama go nie lubi, gdyż uważa go za zbyt piskliwy. Jest w nim jednak coś urokliwego, co sprawia, że słuchacz nie chce, by przerywała śpiewanie. Lecz Destiny rzadko śpiewa publicznie. Fanka kina, szczególnie tego starego, choć i nowym nie pogardzi. Ekspert w dziedzinie historii filmu i muzyki. Należy do kółka filmowego. Ma całkiem pokaźną kolekcję oryginalnych płyt, filmów i książek. Słucha różnorodnej muzyki, preferuje jednak klasycznego rocka. Z książek najchętniej czyta fantastykę i kryminały, uwielbia też komiksy. Kocha kwiaty, szczególnie chabry, lilie, słoneczniki i róże. Jest świetną kucharką, a jej wypieki uwielbiają wszyscy. Sporty nie są jej mocną stroną, poza gimnastyką artystyczną, którą kiedyś trenowała.
Destiny przyciąga uwagę. W jej przypadku powiedzenie, że najlepszym makijażem dziewczyny jest jej uśmiech, sprawdza się w stu procentach. Nie używając niemal w ogóle kosmetyków do makijażu, Destiny przyciąga spojrzenia przedstawicieli płci przeciwnej, jak magnes. Ma wyjątkowo ładny, przyjemny uśmiech. Mierzy sto sześćdziesiąt trzy centymetry wzrostu, nie jest więc zbyt wysoka, do tego bardzo filigranowa. Wszystko w niej jest drobniutkie i delikatne, sprawiające, że chłopcy mają ochotę chronić tą laleczkę przed brutalnym światem (choć sama świetnie radzi sobie sama). Ma grube, piękne włosy w kolorze marchewkowym. Jej niewątpliwym atutem jest twarzyczka o regularnych, delikatnych rysach. Ma zgrabny nosek i pełne, malinowe, aż proszące o pocałunki, usta. Oczy wesołe, kocie w kolorze letniej trawy. Jako Francuzka, zwraca uwagę na swój wygląd, jest zadbana i zawsze dobrze ubrana. Interesuje się modą, nie boi się odważnych połączeń kolorów i wzorów. Najczęściej można spotkać ją w kolorowych, dziewczęcych sukienkach, które jednak w niewulgarny sposób podkreślają jej kobiece atuty.
Aktualnie: Odbywa rehabilitację po wypadku i jest na etapie myślenia, że nie zasługuje na swojego pełnosprawnego chłopaka.
No to wątkujmy, moje słoneczka:D
[ Mówi się wącimy ! xD no i dajesz, maleńka! xP ]
OdpowiedzUsuń[Stwierdzam iż widzę cudowne zdjęcia przeuroczej rudowłosej dziewoi, chcę koniecznie wąteczek!]
OdpowiedzUsuń/Grace
Przez ostatnie kilka miesięcy każdy dzień Nathaniela wyglądał mniej więcej podobnie. Wstawał, brał prysznic, ubierał się, wsiadał w samochód, zahaczał o jakiś fast food i lądował w szpitalu. Siedział tam cały dzień i wracał późnym wieczorem do domu. Mało jadł, mało spał i wyglądał okropnie. Matka załamywała ręce patrząc na niego i nie raz słyszał jak lamentowała nad tym gdzie też podział się jej synek. I tak było do czasu, aż Des wyszła ze szpitala. No dobrze, może też nie spędzał zbyt wiele czasu w domu, ale przynajmniej był zmuszany przez rudzielca do zjedzenia czegoś więcej niż to co do tej pory. No i czasami przysypiał u jej boku, co też jakoś wpływało na jego późniejsze samopoczucie. Mimo wszystko nadal był blady i miał podkrążone oczy, jednak to raczej było efektem nadużywania niektórych środków, teoretycznie nielegalnych. Ale kto by się tym przejmował.
OdpowiedzUsuń- Cześć, Skarbie – przywitał ją, wdychając zapach jej włosów, jej ciała, jej całej.
No tak, znowu się nie ogolił. Ostatnio niezbyt przykładał uwagę do swojego wyglądu. Ostatnimi czasy ważne było tylko by być przy niej za dnia i naćpać się w nocy. Wyrzuty sumienia zżerały go od środka. Ale nie narzekał. Nie mógł. Musiał być silny – dla niej.
[Cześć :) Zamierzam utworzyć postać, która przeżyła wypadek (nie wiem jeszcze, czy samochodowy, najprawdopodobniej tak) i w związku z tym zapytam przed pojawieniem się tej postaci: czy miałabyś coś przeciwko temu? Wiem, że możesz uznać to za plagiat, czy coś w tym stylu, więc wolę poznać Twoją opinię.]
OdpowiedzUsuń[Droga wolna, jeśli na tym kończą się podobieństwa :D]
UsuńDestiny
- Dlaczego zakładasz, że nic nie jem? – jego brew uniosła się lekko ku górze. Ostatnio czuł się jakby go ciągle kontrolowała. Nie był dzieckiem, które w trakcie zabawy zapomina o bożym świecie i tym, że odczuwa potrzeby takie jak głód. Nie był też umysłowo chorą modelką z anoreksją. Mimo tego starał się aby jego głos nie zabrzmiał zbyt napastliwie. Nie potrzebowali żadnych kłótni i tak mieli już dość problemów. – Jadłem – dodał jeszcze, a widząc jej nieznoszące sprzeciwu spojrzenie uzupełnił swoją wypowiedź: - …rano.
OdpowiedzUsuńUsiadł przy stole i poczekał aż rudowłosa postawi przed nim talerz z obiadem. Nie wątpił w jej talent kulinarny. Wiedział, że Destiny go nie otruje, a nawet to co zrobi będzie mu smakowało, jednak ostatnimi czasy nie miał apetytu. Jadł rano, później substancje spożywcze zastępowały papierosy, alkohole i inne rzeczy, o których istnieniu w życiu Nathaniela Destiny nie powinna nawet myśleć.
Rozdzwoniła się jego komórka.
Wstał więc i sięgnął do kieszeni by ją wyjąć. I to był błąd. Bo całkiem zapomniał o małym foliowym woreczku, który miał w tej samej kieszeni, a który był w połowie zapełniony bialutkim proszkiem. Wyjął komórkę i wyszedł na korytarz, a woreczek… wylądował praktycznie pod nosem Destiny.
[Ano, Aerosmith <3 Dzięki tej piosence, jako tako dokończyłam tą kartę postaci xD To co, wącisz? :>]
OdpowiedzUsuńJade
[A to może ja poproszę wąteczek z Destiny xD pooomysły? bo u mnie pustka aż boli. ]
OdpowiedzUsuńJade
Szkoła chwilami wydawała się dla Jade zupełnie czymś zbędnym. Miejscem, gdzie musiała chodzić, bo inni jej kazali. A ona, wbrew sobie, uczęszczała tam. Traciła codziennie po kilka godzin z życia, wysiadywała w sali, gapiła się na nauczycieli, którzy to zamiast wpajać uczniom wiedzę, usypiali ich tymi swoimi monotonnymi głosami. Nic więc dziwnego że czasami kładła głowę na ławkę i przesypiała całą lekcję, nie wynosząc z niej nic wartościowego.
OdpowiedzUsuńA kiedy wreszcie dostawała możliwość opuszczenia murów placówki edukacyjnej, uciekała stamtąd jak najszybciej. Na przykład tak jak dzisiaj. Po skończonych lekcjach (dobrze, opuściła ostatnią lekcję), wsiadła w samochód i zamiast skierować się od razu w stronę hotelu, pojechała do Destiny, bo naprawdę, jakoś nie widziało jej się spędzać chwil w towarzystwie tego jej przebrzydłego, młodszego brata, oraz wiecznie niezadowolonej macochy. A jeśli miała wybierać między nimi, a czasie wpędzonym w miłym towarzystwie, bez wahania wybierała to drugie.
Zatrzymała się pod domem Des, po czym chwyciła jeszcze torbę z zeszytami i ruszyła w stronę drzwi, w które to zastukała kilkakrotnie. Przeczesywała właśnie włosy palcami, kiedy to drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się dobrze znana Jade kobieta.
-Dzień dobry, pani Salvage. Ja do Des. Przyniosłam lekcje- wyjaśniła, po czym weszła do środka. Jak zawsze, rozejrzała się po mieszkaniu, po czym ruszyła przed siebie.
-Hej, Wiewióreczko. Przybyłam z zadaniem dokształcenia Cię-powiedziała wesoło, kiedy to już znalazła się przy Destiny. -A tak naprawdę, to jesteś moją ostatnią deską ratunku-dodała, patrząc na nią z nieukrywaną nadzieją w oczach.
Jade
Po trzytygodniowej wizycie w Nashville u rodziny, Russell musiał nadrobić wszystkie swoje znajomości i spotkać się z różnymi swoimi znajomymi. A do tych znajomych należała także Destiny, której nie widział jeszcze długo przez wyjazdem, bo każdy z nich był zabiegany. Potem pocztą pantoflową słyszał, że miała wypadek i jest dość podłamana, ale on był raczej ostatni wierzący w plotki, bo o nim samym było ich pełno. A że Russell był raczej nieprzewidywalny, to każda plotka wydawała się prawdziwą, a nawet bardziej realistyczną niż prawdziwa historia Evera.
OdpowiedzUsuńDlatego spakował wszystkie zapasy z domu (bo przecież i tak kochany tatuś kupi nowe) i ruszył zadowolony do domu swojej przyjaciółki, żeby dowiedzieć się co u niej słychać, a przy okazji napić się w towarzystwie.
Kiedy dotarł, dzwonił do drzwi uciążliwie, zastanawiając się czemu tak długo trwa otwarcie drzwi. Może nie było jej w domu, albo rzeczywiście leżała przykuta do łóżka, tak jak jej mówili?
Już chciał wykonać swój głupi plan i wdrapać się na piętro, żeby zobaczyć co z nią, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Wpadł do środka i uściskał ją mocno, puszczając dopiero, kiedy dość wyraźnie pisnęła z bólu. Spojrzał na nią przepraszająco i ruszając do kuchni, żeby rozpakować swoje rzeczy, zaczął swoją gadkę szmatkę.
- Stało się coś, Des? Tyle rzeczy o Tobie słyszałem ostatnimi czasy, że musiałem się upewnić. Ale wyglądasz na nieco obolałą...
[To tak, ta Pani mi się bardziej podoba niż ta druga, więc tu prosiłabym się o pomysł jakiś na wątek/powiązanie, bo z nim to u mnie zawsze ciężko, ale już w ostateczności mogłabym pomyśleć :D]
OdpowiedzUsuńMaks
Zastanawialiście się kiedyś nad tym co chcecie robić w życiu? Mogliście przecież osiągnąć wszystko co tylko sobie wymarzyliście, ale też po co? Wtedy nie byłoby marzeń co wiązałoby się z tym, że nie mielibyśmy co robić, do czego dążyć. Każdy stopniowo chce wspinaś się do góry, ale niestety nie wszyscy mogą. Zawsze było tak, że są równi i równiejsi. Prawie dla nikogo nie liczyły się podstawowe wartości życia, a przecież kiedyś bez np. miłości i szacunku do drugiej osoby innym źle się żyło. Maks sam w tych kwestiach nie był idealny, swoją drogą nie wierzył w ideały, ale i tak uważał się za tego co mógł w sumie wszystko. Właśnie przez to ostatnimi czasy rzadko bywał w Palm Springs. Więcej swojego czasu spędzał w większych miastach, gdzie startował z zupełnie czystą kartą i mógł być kim tylko chciał, i nikt by mu nie powiedział, że nazywa się Maksymilian Darkness, jest Niemcem i jego rodzice interesują się tylko tym, żeby skończył szkołę. Sam przez siebie zaniedbał znajomych, z którymi lubił spędzać czas. Gdyby mógł spotkałby się teraz ze wszystkimi jednocześnie i urządził jedną, wielką imprezę, ale wiedział, że to było niestety niemożliwe. Każdy miał swoje zajęcia i on oczywiście to rozumiał. Czasami lubił innym poprzeszkadzać, ale robił to tylko przez chwilę.
OdpowiedzUsuńJeździł swoim autem po całym Palm Springs. Nie miał obrane żadnego konkretnego celu. To zaparkował i poszedł wypić kawę i zjeść kawałek szarlotki, którą wręcz uwielbiał. To znowu przeszedł się po parku. To samochodem zwiedził główną ulicę miasta. Przejeżdżał obok domu, w którym mieszkała jego dobra znajoma - Destiny. Dawno się z nią nie widział, więc postanowił ją odwiedzić. Zaparkował trochę dalej. Podszedł do drzwi i zapukał.
[wybacz to u góry. poprawię się :)]
Maks
[Moja Destiny forever <3 Moja opiekunka dla Ilu. :D Tylko uważaj, bo ją postarzyłam i mała ma już dwa latka. xD]
OdpowiedzUsuńNo pięknie, po prostu cudownie. Jakby tego wszystkiego było mało to jeszcze właśnie TO musiało się dzisiaj wydarzyć. Był wściekły, na siebie oczywiście, bo mógł nie nosić tego świństwa po kieszeniach, a już na pewno nie wtedy, gdy miał się spotykać z Destiny. Nie chciał jej teraz jednak okłamywać, bo wiedział doskonale, że kto jak kto ale ona dość szybko połączy wszystkie kropeczki tego rysunku. Jego zachowanie, wygląd i jeszcze to co właśnie znalazła, a co teraz uderzyło prosto w nos bruneta.
OdpowiedzUsuń- Des – zaczął cicho, właściwie nie mając pojęcia od czego zacząć. Zrobił niepewnie krok w jej kierunku, ale gdy ona się cofnęła zatrzymał się w pół kolejnego kroku.
- Po prostu sobie nie radziłem z tym wszystkim – rzucił szybko. – To tylko… na chwilę, tylko kilka razy – dobre sobie. Całkowicie zatracił się w tym gównie, a niech no tylko ktoś próbowałby mu to odebrać. Skończyłoby się źle, bardzo źle. Był nadpobudliwy, zdecydowanie zdeterminowany by to wziąć. Nie teraz, ale gdy dopadnie go głód. Tak potworny, że nic innego nie potrafiło go zniwelować.
- Ale nie tym powinnaś się teraz przejmować, to nie jest ważne – wyciągnął rękę w jej stronę, ale czekał na jej krok, na to co zrobi. Tak oczywiście, świadom był, że zacznie się z nim kłócić, że powie, że martwi się o niego. Ale był dużym chłopcem i nie potrzebował tego. A przynajmniej tak sądził.
- Twoja wina?! – ruszył za nią, czując jak wzbiera w nim gniew. To był zły znak. – Des, niby jakim cudem to może być Twoja wina, to niczyja wina, wszyscy to biorą by jakoś przetrwać takie momenty jak ten, ale mogę to rzucić w każdej chwili! – złapał ją za nadgarstek, ale ostrożnie by nie zrobić jej krzywdy. – Proszę, przestań się zamartwiać to nie ma najmniejszego sensu. Nic mi nie jest, żyjemy – przerwał na chwilę i zagryzł dolną wargę. Ale musieliśmy zapłacić wysoką cenę. Ona musiała. Nie powiedział jednak tego na głos. Nie chciał jej nakręcać. Znał jej zdanie na temat rodziny, wiedział że chciała mieć dzieci, a teraz… teraz po prostu nie mogła. – Po prostu to wyrzuć – mruknął wkładając w jej dłoń woreczek. Zrobił to z ciężkim sercem, bo pieniądze jakie w to włożył przecież mu się nie zwrócą, a za coś będzie musiał kupić kolejną dawkę. Na razie jednak skupił się na tym by ją przekonać, że wszystko jest dobrze i że nie powinna się martwić. Ich priorytetem był jej powrót do zdrowia. Wtedy będzie się martwił swoimi problemami.
OdpowiedzUsuń