poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Zazdrość niczym chilli potrafi dodać pikanterii lub spieprzyć cały smak miłości.


Panie i Panowie, duet Destiny&Nate mają zaszczyt przedstawić Wam swe najnowsze dzieło. Mają też nadzieję, iż w ogóle ktoś to przeczyta i przebrnie przez te 5 stron i kawałek 6. Oczywiście jak przy każdej książce, przy naszym dziele również będzie specjalna dedykacja dla... (i tu wielkie zaskoczenie) LENKI! :* Skarbie, mamy nadzieję iż zadowoliliśmy Cię w pełni. No, bez skojarzeń, proszę. I odhaczysz w pamięci, że my tu się udzielamy i nie damy zginąć DP. 

***
Wielkimi krokami, żeby nie powiedzieć gigantycznymi, zbliżał się kolejny rok szkolny. Dla Nathaniela, jak i dla wielu innych uczniów szkoły średniej w Palm Springs był to ostatni rok nauki w szkole, później czekały ich już tylko studia i praca, zapewne założenie rodziny i długie, szczęśliwe życie, o którym marzyli wszyscy. Choć jakby się tak dłużej nad tym zastanowić, to nie wszyscy śnili właśnie o takim życiu. Jeszcze jakiś czas temu Nate swoją przyszłość widział wyraźniej niż teraz, bardziej kolorowo, bardziej namiętnie. Otoczony pięknymi kobietami i nie związany żadnymi obietnicami. Życie jak ze snu? Możliwe. Jednak teraz, związany z piękną Francuzką jakoś nie myślał tak często o takiej przyszłości. Może było to spowodowane tym, że rudowłosa w zupełności mu wystarczała i zdecydowanie zaspokajała jego rządze, tak że nie potrzebował żadnych kochanek utrzymywanych gdzieś w tajemnicy. Ignorując wszystkie te panny, które zwykle wykorzystywał nagle znalazł dużo więcej czasu dla siebie, mógł w spokoju trenować, spotykać się z przyjaciółmi i Destiny, a także surfować.
Tego wieczoru Destiny umówiła się z Leną, więc Nathaniel uznał, iż ten czas może spędzić w równie przyjemnym towarzystwie jakim były ogromne fale uderzające w piaszczyste brzegi plaż w Palm Springs. Przyjechał na plażę, chwycił deskę i wypłynął w morze. Czekając na fale obserwował grupkę młodych ludzi bawiących się na plaży nieopodal miejsca, w którym rozłożył się on. Wytężył wzrok by dostrzec tam kogoś znajomego, jednak odległość była zbyt duża.
Wtedy też pojawiła się ogromna fala. Nate bez problemu stanął na desce próbując ujarzmić wodę pod swoją deską. Udało się. Chłopak mknął na fali w stronę plaży, a im bardziej zbliżał się do plaży tym dokładniej widział bawiących się tam ludzi. Dostrzegł Lenę, a więc i Destiny musiala gdzieś tam być. I faktycznie, po chwili zobaczył drobną rudowłosą dziewczynę, która najwyraźniej adorowana była i to dość nachalnie, przez jakiegoś chłopaka, którego Nathaniel nie kojarzył. Ten widok wytrącił go z równowagi, deska wysunęła się z pod jego stóp, a chłopak wpadł do wody nie zdążywszy nawet złapać oddechu. Na szczęście po chwili udało mu się wypłynąć na powierzchnię. Zdezorientowany tym, co zobaczył wrócił na plażę. Akurat w momencie gdy stanął na brzegu dostrzegła go rudowłosa.
Destiny, jak zawsze na widok Nate’a, rozpromieniła się wręcz. Wciąż ciężko było jej uwierzyć, że jest jej. I tylko jej. Robiła wszystko, by było mu z nią dobrze, by się nie znudził. Gotowa była naprawdę na wiele. Nic więc dziwnego, że od razu zapomniała o skaczącym wokół niej, jak głupi, chłopaku i pomachała ukochanemu energicznie, podnosząc się z miejsca. Przeprosiła wszystkich i szybkim krokiem ruszyła w stronę Nathaniela, rzucając mu się na szyję, kiedy tylko dotarła. Złożyła na jego ustach czuły pocałunek i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Wyglądasz tak seksownie, skarbie. – mruknęła mu do ucha, wspinając się na palce, by w ogóle dosięgnąć. Zerknęła w jego piękne, ciemne oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Dołączysz do nas? Lena jest. – powiedziała, łapiąc go za rękę. Chciała go pociągnąć w stronę znajomych, ale poczuła, że stawia opór. Spojrzała na niego nieco zaskoczona, ściągając delikatnie brwi. – Coś się stało? – zapytała, spoglądając na jego dziwnie pochmurną twarz.
Nie odpowiedział, a przynajmniej nie od razu. Przyglądał jej się tak podejrzliwie, uparcie próbując wyczytać cokolwiek z wyrazu jej twarzy. Nie chciał zgrywać zazdrosnego faceta. On nie był zazdrosnym facetem. Nie był zazdrosny. I mógł tak sobie powtarzać to godzinami, a prawda była taka, że ręce paliły go żywym ogniem i najchętniej to przyłożyłby temu kretynowi, który próbował ją poderwać.
 - Nic się nie stało – odpowiedział może trochę niezbyt uprzejmie. – Po prostu nie spodziewałem się, że wybieracie się na imprezę same w towarzystwie jakichś frajerów – przygryzł lekko dolną wargę. – Adam nie byłby zadowolony – dobrze, że miał jak się wykręcić, chociaż to i tak było marne kłamstwo, ale jakoś się tym teraz nie przejmował.
Destiny przyglądała mu się, marszcząc delikatnie brwi. Nie wiedziała, o co mu chodzi. Jaką imprezę, o jakich frajerów mu chodziło? Westchnęła cichutko, nie spuszczając z niego wzroku. Nagle jednak jej twarz rozjaśniła się uroczym uśmiechem. Zbliżyła się do niego, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Hej, hej… Czy ty jesteś zazdrosny? – zapytała, patrząc na niego z uwagą. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, a tak naprawdę starała się nie roześmiać. To mogłoby rozzłościć Nate’a, a tego nie chciała. Choć czuła niemałą satysfakcję. A więc jednak mu na niej zależało. I to chyba naprawdę, stwierdziła, patrząc na jego ściągnięte usta, obserwując, jak usilnie stara się zachować spokój. Schlebiało jej to, nie mogła powiedzieć, że nie. – Przecież wiesz, że nie masz o co. No, daj spokój. – powiedziała, wyraźnie rozbawiona, chcąc go przytulić.
 - Wcale nie jestem zazdrosny – mruknął, odsuwając się od niej pod pretekstem tego, że musiał odwiązać od swojej kostki sznurek, dzięki któremu deska nie uciekała mu, gdy z niej spadał. Przecież nie było o co być zazdrosnym, ten idiota tam na plaży do pięt mu nie dorastał, pewnie nawet nie potrafiłby jej naprawdę pocałować, a co dopiero dać jej coś więcej. Podniósł się do pionu, patrząc na nią uważnie. Zaciskał mocno zęby, do momentu aż się uspokoił. – Dlaczego tak myślisz? Mam powód, żeby być zazdrosny? – zapytał, tak jakby w ogóle nie usłyszał jej ostatnich słów, a ton jego głosu był władczy i brzmiała w nim groźna nuta.
- Och, pewnie nie jesteś. – powiedziała, krzyżując ręce na piersiach i patrząc na niego rozbawionym wzrokiem. Pokręciła głową. Jakby była jakaś głupia, naprawdę, i nie zauważyła jego miny i tego, jak się zachowuje. Nie wiedziała tylko, czy chodzi o sam fakt, że ktoś w ogóle śmie się do niej zbliżać, czy Nate poczuł się w jakiś sposób zagrożony. Co było głupie, bo musiał wiedzieć, że nie liczy się dla niej nikt inny.
Był naprawdę uroczy, kiedy tak zaprzeczał. Niestety, ukrywanie tego kiepsko mu wychodziło.
- No nie wiem… - odparła wymijająco, wzruszając swoimi drobnymi ramionkami. Udała, że głęboko się nad czymś zastanawia. – W sumie, to nie. Jest miły. Całkiem dobrze śpiewa. Wczoraj mu grałam. Lena mnie z nim poznała jakiś czas temu. Jeszcze zanim ty się do mnie odezwałeś. – powiedziała, przyglądając mu się z uwagą i obserwując jego reakcję. Starała się tylko nie roześmiać, widząc, jak się spina.
 - Doprawdy? – wymusił z siebie przez zaciśnięte zęby. Na usta cisnęły mu się najgorsze przekleństwa. Nie, nie na nią. Na niego. W myślach widział też kilka opcji tego jak się z nim rozprawić, jak pozbawić tego chłopaka wszystkich zębów, może podbić oczy by wyglądał jak panda, może porachować wszystkie kości? A może po prostu niechcący przejechać się po nim terenowym audi, które co jak co, ale ciężar miało wystarczający by zmiażdżyć kości. Był okrutny, ale jakoś nie przejmował się tym faktem. – To może idź do niego, bo biedny chyba się za Tobą stęsknił – rzucił jeszcze, starając się by zabrzmiało to dość spokojnie. Przygryzł wargę, patrząc na nią uważnie, jakby czekał na to co ona teraz właściwie zrobi, jaką decyzje podejmie. Siła nacisku na dolną wargę była tak duża, że poczuł na języku smak własnej krwi. Puścił wargę i przesunął końcem języka po swoich ustach. – O której wrócisz do domu? – zmienił temat, przeczesując palcami mokre włosy.
Co jak co, ale po nim takiej zazdrości się nie spodziewała. Owszem, było to urocze, nawet bardzo. Szkoda tylko, że Nate nie chciał się do tego przyznać. Może po paru takich opowieściach w końcu coś z siebie wydusi. W końcu to nic złego, że chciałby mieć ją tylko dla siebie. Wręcz przeciwnie, przecież to normalne! Sama nie potrafiła wyobrazić sobie Nate'a z jakąkolwiek inną dziewczyną i nie wstydziła się tego. Ale to była ona. A nie dumny facet. Uśmiechnęła się do niego z czułością.
- Nie wiem, wrócę do nich jeszcze, bo się Lenka obrazi. - powiedziała lekko, zerkając w stronę znajomych, po czym znów spojrzała na Nathaniela. - Potem miałam skoczyć z Johnnym do niego, bo ma mi pożyczyć książkę, a potem to już jestem tylko twoja. - Mrugnęła do niego zalotnie, nie mogąc się jednak powstrzymać, by nie wspomnieć choćby słowym o Johnnym. Och, chciała tylko Nate'a trochę przycisnąć, to wszystko!
Aż się w nim zagotowało, gdy tylko wspomniała o tym drugim. Miał wrażenie, że czuje nawet krew, która wraz z narastającą adrenaliną zaczyna krążyć w jego żyłach i uderza mu do głowy. W jego myślach wyklarował się plan śledzenia Destiny i John’a, aby dowiedzieć się co tak właściwie między nimi jest i czy dziewczyna czegoś przed nim nie ukrywa.
 - Właściwie jestem zmęczony – mruknął całą siłę woli wkładając w to, by mówić to w miarę naturalnym głosem, by Destiny niczego nie zauważyła. – Pojadę do domu i zobaczymy się jutro – pochylił się w jej stronę, choć jego wzrok skierowany był na chłopaka, który uważnie im się przyglądał, po czym zachłannie wpił się w jej wargi, tak jakby chciał mu pokazać, że ta dziewczyna należy tylko do niego i jeśli ten zechce ją tknąć będzie miał z nim do czynienia.
- Och, szkoda... - powiedziała, robiąc smutnę minkę. - Ale jak chcesz, skarbie. Jakoś wytrzymam. Albo wpadnę znienacka i zrobię ci masaż. - Uśmiechnęła się słodko. Bez namysłu odwzajemniła jego namiętny pocałunek, przejeżdżając dłonią po jego torsie i brzuchu. - Do zobaczenia. - Pogłaskała go po policzku i odeszła w stronę znajomych.
Ledwo zdążyła usiąść w miejscu, w którym siedziała wcześniej, kiedy doskoczył do niej owy Johnny, podając coś zimnego do picia. Dzień był gorący owszem, a on te zimne napoje podawał jej cały czas. Cóż, była wdzięczna. Zerknęła w stronę Nate'a i pomachała mu jeszcze.
Normalnie nie miałby nic przeciwko tego typu niespodziankom jak taki masaż w środku nocy i to z jej rąk, ale w takiej sytuacji jak dzisiaj, wolał sobie najpierw wszystko przemyśleć niż powiedzieć coś, czego później mógłby żałować. Pomachał jej tylko odchodząc i starał się jednocześnie nie myśleć o tym, że zamiast spędzić czas z nim ona wolała pójść do niego. Odstawił swój samochód i wziął auto ojca, tak by dziewczyna nie rozpoznała go, gdy będzie jechał. Wrócił na plażę i z samochodu obserwował zabawę. Kilkakrotnie wydawało mu się, że John próbuje chwycić dłoń rudowłosej, ale nie był do końca pewny czy to nie jego wyobraźnia.
Zabawa mijała im całkiem spokojnie. Wszyscy poczuli ulgę, kiedy słońce wreszcie zaczęło chylić się ku zachodowi. Destiny widziała, że Johnny traktuje ją wyjątkowo. Cóż, on praktycznie nie zwracał uwagi na nikogo innego i podsuwał jej pod nos wszystko, na co tylko miała ochotę. Rudowłosa nie miała nic przeciwko temu, choć starała się trzymać bezpieczny dystans. Dopiero co odzyskała Nate'a. Nie chciała go stracić. Kochała go. I to jak wariatka.
W końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić. Destiny zebrała swoje rzeczy, które Johnny od razu od niej zabrał. Pożegnali się z resztą i odeszli w stronę, gdzie mieszkał chłopak. Nie kłamała z tą książką, naprawdę miał jej pożyczyć coś, co bardzo chciała przeczytać. Nie zamierzała jednak u niego siedzieć. Chciała iść do Nate'a. Myślała tylko o tym, jaką zrobić mu niespodziankę, kiedy w końcu doszli do domu Johnny'ego. Chłopak złapał ją za rękę i od razu wciągnął do środka. Nie dała się jednak namówić na nic, więc posłusznie przyniósł jej książkę, a następnie odprowadził do furtki, gdzie, na pożegnanie, próbował ją pocałować.
Nathaniel śledził ich całą drogę i jak na razie udawało mu się to znakomicie. Jednak widząc scenę sprzed furtki o mały włos nie przywaliłby w auto stojące na poboczu. Wściekły wyskoczył z samochodu i nie wiele myśląc złapał dziewczynę odciągając ją na bok, zamachnął się i wymierzył idealnie w nos.
Krew trysnęła, a John upadł na plecy na kamienny chodnik. Nathaniel na pewno złamał nos chłopaka i może to było chore, ale czuł satysfakcję. Nawet nic nie powiedział. Złapał tylko rękę dziewczyny i zaciągnął ją do samochodu. Otworzył przed nią drzwi i sam wskoczył za kółko, po czym odjechał z piskiem opon. Pewnie będzie miał nieprzyjemności, ale będzie myślał o tym później.
Destiny była kompletnie zszokowana. Nie zdążyła nawet zareagować. Patrzyła na Nate'a rozszerzonymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Nim doszła do siebie, byli już daleko od domu Johnny'ego.
- Oszalałeś. - powiedziała cicho, czując jednak, że jeszcze chwila i wybuchnie. - Kompletnie oszalałeś! - dodała podniesionym głosem, patrząc na niego surowym wzrokiem. - Zatrzymaj się. - powiedziała stanowczym głosem, łapiąc za klamkę od drzwi do samochodu. - Natychmiast!
Gdy chłopak zjechał i zatrzymał samochód, Destiny wysiadła i skinęła na niego, by zrobił to samo. Patrzyła na niego wciąż zdumiona, nieco przerażonym wzrokiem.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby za mną jechać?! Autem ojca?! Śledzisz mnie?! - Dawno nie była taka wściekła. Ostatni raz chyba też na niego przed paroma tygodniami. Oddychała ciężko, nie spuszczając z niego oczu.
- Chciał Cię pocałować! – krzyknął tak, jakby to tłumaczyło jego zachowanie. – Podrywał Cię! Myślisz, że jestem ślepy, że tego nie widzę!?
Jego oddech przyspieszył, oczy ciskały gromy, a dłonie zaciskały się w pięści. Chciał pohamować swój gniew, ale nie potrafił. Nie uderzyłby jej, ale chętnie rozwaliłby cokolwiek co stanęłoby mu aktualnie na drodze na przykład takiego John’ego.
Odwrócił się na pięcie i z całej siły uderzył pięścią w znak drogowy. Nie dało to żadnego efektu na metalu, ale jego dłoń zaczęła pulsować boleśnie, co choć trochę odciągało jego myśli od natrętnego adoratora Destiny.
 - Myślisz, że będę patrzył na to wszystko z założonymi rękami!? – znowu spojrzał na nią. – Nie będę i wiesz co? Zrobiłbym to jeszcze raz gdybym mógł! – krzyknął jeszcze raz, po czym zamilkł dysząc ciężko jak po długim maratonie.
Destiny patrzyła na niego przerażona. Takiego go nie widziała. Chciała zazdrości? To i miała. Teraz zrobiłaby wszystko, by to cofnąć i zabrać go do domu, kiedy tylko zauważyła go na plaży. W tej chwili nie była pewna już niczego. Odsunęła się od niego, zaciskając palce mocniej na pasku swojej torby.
- Boję się ciebie... - mruknęła, patrząc w jego oczy, które zwykle ją zachwycały, a teraz napawały lękiem i przyprawiały o drżenie. - Odepchnęłabym go i kazała się odwalić. Tak by się skończyło. A ty... - urwała, patrząc na niego z niedowierzaniem. Pokręciła głową. - Nie poznaję cię. Nie podoba mi się taki Nate. Musisz wrócić do Johnny'ego, przeprosić go i upewnić się, że nic mu nie jest. A jak będzie trzeba, zawieźć do szpitala! - powiedziała stanowczo, ściągając brwi. Mówiła głosem nie znoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Oj, nie, nie będzie patrzeć spokojnie, jak jej chłopak tak urządza niewinnych ludzi. I, po części, sama czuła się winna.
- Nigdzie się nie wybieram, a już na pewno nie do tego kretyna. Sam się tak urządził, widział nas na plaży, więc nie rozumiem czego od Ciebie chciał – warknął, nie mając najmniejszego zamiaru usłuchać jej stanowczym nakazom.
Odwrócił się od niej i usiadł na barierce, oglądając swój nadgarstek. Najwyraźniej uderzenie w znak nie było zbyt inteligentnym pomysłem, gdyż powoli jak odchodził z niego gniew ból nasilał się coraz bardziej. Najprawdopodobniej miał stłuczoną rękę.
Kiedy jako tako się opanował uniósł głowę i spojrzał na nią uważnie. Wyciągnął lewą rękę i przyciągnął ją do siebie, otaczając ramionami tak by nie mogła się wyrwać. Przycisnął usta do jej ucha i chwilę milczał wsłuchując się w szum wiatru.
 - Po prostu… kocham Cię i nie zniósłbym myśli, że ktoś inny mógłby Cię dotykać, całować, że ktoś inny mógłby Cię mieć – chyba pierwszy raz powiedział jej te dwa słowa, które nagle nabrały jakiegoś nowego znaczenia. Chyba naprawdę oszalał na jej punkcie.
Destiny zmiękła. I choć jeszcze przed chwilą próbowała się od niego oderwać, tak nagle stanęła bez ruchu. Zadrżała delikatnie, choć nie tak, jak wcześniej. Cały strach i gniew nagle z niej uleciały. Odsunęła się od niego lekko, spoglądając mu w oczy. Położyła rękę na jego policzku, gładząc go delikatnie. Uśmiechnęła się łagodnie.
- I naprawdę musiało dojść aż do tego, żebyś mi to powiedział...? - szepnęła, zbliżając się do niego. Pocałowała go czule, po czym oplotła go swoimi drobnymi ramionkami, przytulając mocno. - Ja ciebie też kocham, Nate... Dlatego martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś miał kłopoty. - szepnęła mu do ucha.
Chłopak zamknął oczy, a na jego usta wpełzł nieprzyjemny grymas.
 - Nie mów, że zrobiłaś to specjalnie – mruknął opierając czoło o jej czoło. – Nie mów, że specjalnie chciałaś wzbudzić we mnie zazdrość – otworzył oczy i popatrzył na nią, ale już znał odpowiedź. Spoważniał. – Destiny, nigdy więcej nie pogrywaj sobie ze mną, to nie jest zabawne – oświadczył, ale już nawet nie miał ochoty się z nią kłócić. Podniósł się i ruszył z nią z powrotem do samochodu. – Wracajmy do domu – powiedział tylko i jeszcze raz spojrzał na swoją prawą dłoń. Rzucił jej kluczyki. – Chyba musisz prowadzić. Coś czuję, że będę musiał jutro odwiedzić szpital – skrzywił się nieznacznie i zajął miejsce pasażera. To był długi dzień.
- Nie pogrywałam. Chciałam po prostu poczuć się pewniej. Wiedzieć na czym stoję. - powiedziała, idąc do samochodu. Westchnęła cichutko. - To wszystko. Ale możesz być pewien, że już nie będę. - dodała cicho, wsiadając.
Taką miał nadzieję, ale nie powiedział tego głośno. Jak na jeden dzień zazdrości wystarczyło mu na najbliższe sto lat, albo i więcej. Powrót do domu Nathaniela nie zajął im zbyt wiele czasu. Gdy tylko odstawili auto jego ojca do garażu w milczeniu weszli do domu, kierując się do pokoju chłopaka. Po przekroczeniu progu brunet zatrzymał się i spojrzał na nią uważnie układając dłonie na jej biodrach.
 - Seks na zgodę? – jego brew uniosła się do góry, a na ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. W sumie nawet nie czekał na jej odpowiedź. Pocałował ją i zatrzasnął drzwi do ich królestwa.

Autorzy: Destiny Salvage & Nathaniel Williams

11 komentarzy:

  1. [ Przeczytałam całość, jednym tchem wręcz. Bardzo mi się podoba. Napisane w fajny sposób. Przyjemnie się czytało:). ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Muszę przyznać, że strasznie mi się podobało i bardzo fajnie wam to wyszło. Pośmiałam się, trochę wzruszyłam, nic dodać, nic ująć :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [GENIUSZE. Nawet nie wiecie z jak szerokim uśmiechem na twarzy czytałam to Wasze małe dzieło. Lalalala, love is in the air <3]

    OdpowiedzUsuń
  4. [O BOŻE, MOJE GOŁĄBECZKI! <33 Zobaczyłam oczojebny napis z moim imieniem i już mam banana na twarzy, a jeszcze nie zaczęłam czytać opowiadania. Zaraz się za nie zabieram i pewnie jeszcze tu pospamuję. Dziękuję za dedykację, kocham Was.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zajebiście Wam to wyszło i bardzo mi miło, że i ja byłam w tym opowiadaniu! Rozwaliło mnie "podbić oczy by wyglądał jak panda", bo niestety wyobraziłam sobie mniej więcej to: http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRUB_cdXdLpj_4oU0-nDGaMnqsyijFf2LIdsUX_B1eMDZE9r8-DOw&t=1
    co zagwarantowało mi głośny wybuch śmiechu.
    Oprócz tego NIE MOGĘ UWIERZYĆ, że Nate zrezygnował z zaliczania dup na boku, ale myślę, że jestem w stanie do tego przywyknąć. Cieszę się, że stworzyliście tak udany duecik <3]

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie się czyta, bardzo żartobliwe. ;) Zdecydowanie już uwielbiam tę parę, a zwłaszcza zazdrość Nate'a. Był przeuroczy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Hola, hola! Nate zawsze jest przeuroczy :D a i no...dziękujemy wszystkim za uwagę. Pewnie to nie będzie nasz ostatni duecik xD Fajnie się pisało do wpół do pierwszej w nocy, nie Des? xD ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Hola, hola! nie pokazuj tu pisiora!
      http://www.youtube.com/watch?v=TAgNEWcONFI ]

      Usuń
  8. Destiny Salvage27 sierpnia 2012 17:46

    [Pewnie, że fajnie xD no ja myślę, że nie ostatni i dumna jestem z naszego 'dziecka' xD]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Lubię takie "dzieci" xD ]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum