wtorek, 28 sierpnia 2012

"I want always to be a boy, and have fun."


♪ Zachary Matthew "Zack" Collins ♪
III rok || profil matematyczny || drużyna koszykówki || kółko filmowe
184 centymetry uroku osobistego || 66 kilogramów poczciwego sarkazmu
Uwaga! Facet trudny do zaszufladkowania! 
Chyba, że wrzucimy go do wora "Dziwacy".

23 listopada, o godzinie 14.03, w miejskim szpitalu w Nowym Yorku przyszedł na świat chłopiec. Darł się wniebogłosy (wróżono mu karierę piosenkarza) i zasnął dopiero gdy oddano go zmęczonej, ale jakże szczęśliwej matce - Anabelle Collins. Była ona samotną kobietą, zbyt głupią prostoduszną, by w porę zauważyć, że miłość jej życia wcale nie ma zamiaru zakładać rodziny. Ciężko przeżyła zniknięcie ukochanego, ale pełna wiary i pozytywnych myśli postanowiła urodzić ich wspólne dziecko i była przekonana, że uda jej się pogodzić pracę menadżerki z wychowywaniem.
Jasne, jakby to było takie proste.
Swoje dzieciństwo młody Zachary spędził na ulicy, bawiąc się z innymi dzieciakami z osiedla. Mamy często nie było w domu, więc biegał za starszymi kolegami, obserwując ich podczas gry w kosza. To wtedy, na tym zrujnowanym boisku z jednym koszem i ledwo widocznymi liniami, zakochał się w tej grze. Był co prawda za mały, by móc grać z innymi, ale pałętał im się pod nogami wystarczająco długo, by w końcu pozwolili mu momentami wrzucać piłkę do kosza, lub, dużo częściej, biegać za nią gdy wypadła na ulicę. Ogółem mało co z okresu w NY Zack pamięta, prócz tego ciągłego pośpiechu w pogoni za... za niczym. Typowe dla dużych miast.
Kiedy miał 7 lat, jego matka ponownie została postrzelona przez Kupidyna i oddała serce rozwodnikowi z Florydy. Jakby tego było mało, zgarnęła rzeczy z małego mieszkanka i wprowadziła się do swojego lubego, ciągnąc niezadowolone dziecię ze sobą. Jego oburzenie było jak najbardziej zasadne, bo począwszy od tego dnia przestał być jedynakiem i nagle zyskał trzy starsze, sadystyczne siostry, którym wcale nie uśmiechał się widok nowego brata. Rosalie, Clarie i Felicia były jego utrapieniem i największą zmorą. Prawdopodobnie to ich sprawką jest, że Zack pół życia spędził w towarzystwie samych kobiet. Wielu jego kolegów bało się przychodzić do tej jaskini pełnej krwiożerczych przedstawicielek płci pięknej. Dlatego też jego przyjaciółmi na ogół zostawali ukochani starszych sióstr, którzy po zerwaniu przesiadywali w pokoju młodego Collinsa, napawając się widokiem zdezorientowanych ex.
Tym, co na dobre połączyło obie rodziny były narodziny Danielle, dziecka, które wywołało całą lawinę zdarzeń. Anabelle nagle zapragnęła małżeństwa, koleś, którego Zachary traktował bardziej jak miejscowego głupka, niż faceta mamy, został jego ojczymem, a trzy złe siostry uznały, że może przestaną się pastwić nad małych Collinsem. Zwłaszcza, że tylko on jeden miał w tym domu inne nazwisko niż reszta rodziny.
Zachary od tamtego momentu był jakby bardziej dręczony rozpieszczany przez swoje siostry. Zawsze mógł na nie liczyć i z nimi porozmawiać, więc nie sprawiał specjalnych problemów, wchodząc w etap dojrzewania. No, może trochę popalał...Może popalał nie tylko trochę. Mogłoby się to nazwać nawet uzależnieniem od papierosów i skrętów, ale ważne, że z tym skończył. Zmusiły go do tego siostrzyczki i wizja profesjonalnej gry w kosza. A wiadomo, sportowiec nie pali! Tylko czasem popala. Rosa, Clarie i Fel ukończyły Palm Springs High School, więc bez jego zgody uznano, że to właśnie tam powinien trafić.



"- Dobrze, że ty nie jesteś sportowcem, Zack.
- Ee...jestem?
- Daj spokój, gra w szachy to nie sport...
"

Jak już zostało wspomniane, tego chłopaka trudno jednoznacznie zaszufladkować. Na pierwszy rzut oka zdaje się być zwyczajnym kolegą z sąsiedztwa, nieco ciamajdowatym, ale gotowym by wysłuchać i pożartować. Ludzie wydają się być szczerze zdumieni, gdy dowiadują się, że uprawia jakikolwiek sport - choć nie jest patykowaty, to jednak z całą pewnością nie przypomina umięśnionego koksa. Jest wysportowany, ale nie przesadnie, choć bardzo dba o swoje ciało. W drużynie zazwyczaj pełni funkcję obrońcy, blokuje przeciwników, odbiera piłkę i momentalnie przekazuje ją do przodu. Nie jest na tyle utalentowany, by mógł myśleć o profesjonalnej grze (choć myśli, wciąż ma marzenia!), ale dzięki wytrwałej pracy udało mu się w II klasie zostać regularnym graczem na meczach, a w III na dobre zagościł w pierwszym składzie. Trudno jednak wrzucić go do jednego wora z resztą sportowców. Oni wydzielają mnóstwo testosteronu, chodzą w fajnych koszulkach i ogółem stanowią elitę, przynajmniej na ogół, a ten gość...jakby coś mu się pomieszało i nie mógł się zdecydować czy zostać matematycznym nerdem, czy popularnym karkiem.
Chodzi w koszulkach z postaciami z komiksów, sweterkach i koszulach, zawsze ma wytarte jeansy i tenisówki. Od święta ubierze garnitur, a gdy już go ma to wydaje mu się, że wygląda jak James Bond. Jego ciemne włosy prawdopodobnie nigdy nie witały się z grzebieniem, na domiar złego chyba pokłócił się z fryzjerem, a ten w akcie zemsty zrobił mu na głowie coś, co poniektórzy określają urokliwie "buszem". Bywa, że po nocy zarwanej na gry ma trochę podkrążone oczy, co w połączeniu z jego dość bladą cerą i lekkim przygarbieniem każe przypuszczać, że jest jakimś ćpunem. I ma takie zwyczajne, pospolite tęczówki! Większa część ludzi ma brązowe, więc szczególnie wyjątkowy nie jest. Można by rzec, że koleś nie jest stworzony do tego, by być zauważalnym...ale! Jedyną rzeczą, godną pozazdroszczenia, jest jego uśmiech, szeroki, wesoły, w jakiś sposób dziecięco niewinny. Nadaje on mu wygląd małego chłopca bez względu na okoliczności. To właśnie dzięki niemu chłopaka określa się mianem uroczego, bądź słodkiego. Zresztą, prócz uśmiechu posiada całą gamę min, którymi rozbraja ludzi. Niezależnie od sytuacji, zawsze przybierze odpowiedni wyraz twarzy.

To miły facet. Daleko mu do nieczułego dupka, którego głowę zaprząta tylko myśl o przeleceniu jakieś panny na imprezie. Potrafi być zarówno nieprzyjemny, jak i komiczny, wszystko zależy od osoby, z jaką przebywa. Nie jest zbyt trudno się z nim zaprzyjaźnić, ma wiele zainteresowań, więc na ogół dogaduje się z każdym. Potrafi być cyniczny i wredny wobec ludzi, ale od nikogo innego nie usłyszycie tak szczerej opinii, jak od niego. Bywa, że chowa się za sarkastycznymi uwagami, żeby odwrócić od czegoś uwagę. Nie jest łatwo go do siebie zarazić, ale jeśli wam się uda, to widok jego zniesmaczonej miny jest waszym najmniejszym problemem. Nie lubi się kłócić, nie przepada też za przemocą, ale nie warto przekraczać granicy jego świętej cierpliwości, bo przecież każdemu człowiekowi mogą puścić nerwy. Bardzo lojalny, można na niego liczyć zarówno w dobrych, jak i złych chwilach. Ale trzeba przywyknąć do tego, że zachowuje się czasami jak świr. Lubi się bawić, beztrosko spędza każdą chwilę, budząc się z najważniejszymi rzeczami na ostatnią sekundę. 
Jest zagorzałym fanem komiksów, fizyki i matematyki, koszykówki, filmów oraz samochodów. Kompletnie nie radzi sobie z przedmiotami humanistycznymi, interpretacja wiersza zdaje mu się czarną magią, a gdy ma przeczytać, ba, zrozumieć! tekst liryczny, to aż widać, jak dusza z niego ulatuje. W roztargnieniu robi masę błędów, interpunkcja u niego leży, a stylistyka zdań kona w spazmach bólu.
Co do talentów, to całkiem nieźle rysuje. I oczywiście świetnie gra w kosza. Ale i tak kompletnie nie umie tańczyć (wydaje mu się, że jednak umie), śpiewać i grać na jakimkolwiek instrumencie poza trójkątem. Wyjątkowo często obrywa po łbie od znajomych.
"Never is an awfully long time."


Ciekawostki ♫
→ Jest wirtuozem trójkąta!
→ Ma dwa koty i psa rasy husky - Złośnika.
→ Codziennie rano biega, często też ćwiczy sam na hali gimnastycznej.
→ Swoje prace chowa tam gdzie porn...gdzie czasopisma o anatomii kobiet.
→ Ku zdumieniu umie gotować.
→ Potrafi zasnąć wszędzie.
→ Plotka głosi, że jeżeli nawiedzicie go z samego rana w dzień wolny, to zobaczycie go w bokserkach, z chrupkami w ręku, oglądającego operę mydlaną.

_____
Kocham Adama i jego miny.
Cześć wszystkim! ;3
To dopiero mój drugi grupowy blog, więc nie mam zbyt dużo doświadczenia. Mam nadzieję, że Zack wyszedł jakoś konkretnie, pewnie będę z upływem czasu nieco zmieniać w karcie.

Na obrazkach Adam Brody.
Chyba przegięłam z grafiką, ups.

69 komentarzy:

  1. [Wcale nie przegięłaś, nie przejmuj się :D I Zack wyszedł naprawdę konkretnie... postrzelony? Zdecydowanie na plus w każdym razie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [A tak w ogóle to zapraszam na czat. Erica, Ciebie też!]

    OdpowiedzUsuń
  3. Destiny Salvage28 sierpnia 2012 22:21

    [Adam Brody <33333333333]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dobrze, że nie usunęłaś, o! :D I skoro już tak sobie słodzimy (a jakżeby inaczej xD) to może coś zaczniemy, hm? Mogę podrzucić okoliczności i/lub relacje, a Ty zaczniesz, co Ty na to? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Heh, te koszulki z postaciami z komiksów i gif 'Physical contact freaks me out' tak mi się miło z skojarzył z Sheldonem z BBT ^^ A miny są genialne xD Jakiś pomysł na wątek? :D]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dobra, Brody uśmiecha się do mnie z ekranu i nie mogę się mu oprzeć, dlatego chcę wątek! Co ty na to, żeby się już znali?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chcę usłyszeć Twój dziwny pomysł najpierw! To znaczy przeczytać! Pisz! xD]

    OdpowiedzUsuń
  8. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 10:23

    [E tam, ale za to ma ładne zdjęcia :D mam kilka fajnych, ale nie mogę się zebrać, żeby zmienić xD może jakiś wąteczek, hm? :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Nie, w zasadzie to całkiem rozsądny pomysł, podoba mi się :D
    Lena już co prawda ma jednego przyjaciela, który traktuje ją jak kolegę, ale drugi nie zaszkodzi! Zaczniesz coś?]

    OdpowiedzUsuń
  10. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 10:56

    [Może Destiny poznała którąś z jego sióstr i będzie miała do niej sprawę i, jak to napisałaś, nawiedzi ich w dzień wolny [...], a siostry nie będzie i Zack zajmie się jej znajomą? :D]

    OdpowiedzUsuń
  11. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 11:20

    [Dobra, skoro wiem dokładnie co pisać, to mogę zacząć, ale nie licz na nic wielkiego, długiego i cudownego xD jeju, ile ja razy wykorzystywałam wizerunek Rachel Bilson <333 ona z Adamem to ciągle dla mnie jedność xD]

    Destiny poznała Rosie przez matkę. Dziewczyna w czymś jej pomagała. I choć Rosie była starsza od rudowłosej, to szybko złapały wspólny język. Najbardziej, jeśli chodziło o książki. Okazało się, że czytają dokładnie to samo. Na dodatek, podobno brat Rosie czytuje komiksy, które Destiny uwielbiała. Spotykały się czasami na kawie, albo jakimś ciastku i rozmawiały. Dobrze się ze sobą czuły. Tego dnia Destiny postanowiła odwiedzić Rosie. Dziewczyna miała pożyczyć jej jakąś książkę, poza tym rudowłosa nie miała zbyt wiele tego dnia do roboty i miała nadzieję jakoś zająć sobie czas. Toteż dochodziło ledwo południe kiedy stanęła przed drzwiami domu, w którym mieszkała jej nowa znajoma i zapukała.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Haha, nie jesteś w tym osamotniona. Ja ten gif szczerze pokochałam i za każdym razem się do niego uśmiecham xD
    Cóż, na tym kółku filmowym mogli od słowa do słowa dojść do tego, że Oriane opuściła rok, no i dowiedział się w ten sposób o jej córce.
    No i mogliby się spotkać na przykład na jakimś placu zabaw, gdzie Zack wykazał by się swoimi zdolnościami do opieki nad dziećmi ;D Jakieś zjeżdżanie z Ilu na zjeżdżali ;D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [No heej. :D Rajciu, rajciu, ale mi się podoba ta Twoja postać, normalnie mogłabym się zakochać, hihi. c: A co do wąteczku, to mogą się spotkać na wspólnym bieganiu. Albo Jamaica może uczyć go tańczyć. Co Ty na to? A raczej, co wolisz?]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ubóstwiam dziwaków. :D Myślisz, że mógłby zakochać się w panience Coach? Ona w końcu jest odosobniona ciut i ma problemy z kontaktami z równieśnikami. + twierdzi, że nie wierzy w miłość. A jak wpadnie - to już po niej. *.*
    No nic, może być tak jak mówisz, pytanie tylko kto zaczyna?]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hahhaha, ja mam tak samo xD Po prostu muszę sobie przez chwilę na niego popatrzeć xD Czasem dłuższą chwilę xD
    Danielle w ogóle mogłaby się też chcieć bawić z Ilu, taka przyszywana starsza siostra. Chcesz zacząć? xD Bo ja mam lenia i mi się nie chce xD I nie wiem, kiedy zachce, chociaż jeśli odmówisz mojemu fantastycznemu urokowi i nie zaczniesz, to pewnie od razu to zrobię, bo nie lubię czekać xD No, ale nie odmówisz blondynce prowadzącej brunetkę/szatynkę (zależy jak światło padnie, buahahahahahah), prawda? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  16. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 23:02

    [No ja też <3 i kocham ich w Życiu na fali ;D są słodcy <3 btw, jest bardzo dobrze, weź, bo jak Ty się dopiero wczuwasz, to ja mam kompleksy xD]

    Destiny poczuła się, jakby wylądowała w jakimś głupowym serialu. Przygotowana na to, że otworzy jej Rosie, albo któraś z jej wielu sióstr, ewentualnie macocha, albo ojciec, albo brat, którego jednak wyobrażała sobie zupełnie inaczej... Na pewno nie spodziewała się tego, że otworzy jej półnagi chłopak, na oko w jej wieku, ubrany tylko w bokserki ze spidermenami. Nie mogąc się powstrzymać, zachichotała uroczo, przyglądając się jednak chłopakowi swoimi kocimi oczami z zainteresowaniem.
    - Och, no świetnie pierwsze wrażenie. Jestem pod takim wrażeniem, że nie mogę się ruszyć. - powiedziała rozbawiona, kręcąc głową. - Ja przyszłam do Rosie, jest może? - zapytała, w końcu wpadła bez zapowiedzi, dziewczyna mogła więc mieć swoje plany. A nawet powinna. - Swoją drogą, uwielbiam Spidermana. - Mrugnęła do niego figlarnie, po czym znów zaśmiała się. - Telenowele meksykańskie też ujdą. Dobra komedia.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Ach, więc chcesz darzyć Jamaice względami? ^.^ No dobra, zacznę. Mam nadzieje, że jakoś strawisz moje baniulki.]

    Godzina 4:50 rano. Jamaica dopiero co wstała. 10 minut na przygotowania to zdecydowanie za mało. Niech to.. Pędem rzuciła się do łazienki i wzięła siedmiominutowy prysznic. Gdy już wyszła z kabiny swoje mokre ciało owinęła białym, miękkim ręcznikiem swoje drobniuteńkie ciało. Spojrzała w lustro i podłączyła suszarkę do prądu. Wysuszyła szybko włosy i nałożyła krem na twarz. Później balsam na całe ciało. Ubrała czarną bieliznę. Lawendowe krótkie spodenki i białą koszulkę. Związała jeszcze nieco wilgotne włosy w kucyk i wyszła z łazienki.
    Wstąpiła do kuchni, aby napić się kawy. Mleczna, mrożona - jej ulubiona. Gdy już wypiła kawę było siedem minut po piątej. Niech to cholera.. na pewno się spóźni a Zac nie będzie zachwycony. Nie lubiła się spóźniać. Nie lubiła gdy w jej życiu panował jakikolwiek nieład. Wolała mieć wszystko pod kontrolą. Wybiegła z domu.
    Biegła. Raz, dwa, trzy.. Coraz szybciej i szybciej. Po pięciu minutach dobiegła w miejsce gdzie miała się spotkać z Zackiem, aby uczyć go tańczyć. Była kompletnie spóźniona. Jakieś piętnaście minut, może dwadzieścia.
    - Jejciu, strasznie Cię przepraszam. - zatrzymała się tuż obok niego, po czym delikatnie go objęła. Dodała słodkim i uroczym głosem. - W nagrodę będziesz mógł wybrać jaki styl chcesz dziś poćwiczyć.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Hahaha, ja dokładnie tak samo <3]

    Och, nie, nic z tych rzeczy nie było w stylu Destiny! No, może tej starej Destiny, ale nie tej. Ona była po prostu rozczulona tym dziesięcioletnim chłopcem zamkniętym w ciele kogoś o dobrych kilka lat starszego. Bo takiego wrażenie odniosła. Wciąż się uśmiechając, patrzyła na niego bez skrępowania. Zaśmiała się na jego słowa. Przypadł jej do gustu, i to bardzo!
    - No tak, nie dziwię. Aż nie wiem, na co patrzeć. - powiedziała rozbawiona, robiąc przesadnie zafrasowaną minę i rozkładając bezradnie ręce. - Komiksy czytam od dziecka, aczkolwiek Spiderman nie jest moim faworytem. - Wzruszyła lekko drobnymi ramionkami, w końcu jednak spoważniała. - Wiesz, nie umawiałam się z Rosie, więc może szybko nie wrócić i nie będę jej poganiać. Może ty mi pomożesz? Przyszłam po kilka kryminałów, które miała mi pożyczyć.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jezu, chyba przesadziłam z urokiem O.o Helloł, ja mam lenia (+zdarty w połowie opuszek z lewego kciuka, ale ciiii!), ja nie mogę się wysilać z odpowiedzią xD Normalnie to nie byłby problem, ale wiesz, KONTUZJA xD]

    Dom Armastusów zmienił się w jedną wielką kulę chaosu. Ilu latała po całym domu jak wariatka (co nie było dziwne) z zapasem kredek w ręku (co nie było wcale mniej dziwne) a jej matka z trudem próbowała ratować ściany, aby zachowały swoją idealną formę, której zniszczenie gwarantowałoby gniew ze strony dziadka urwisa. Oczywiście ten nie spadłby na dziewczynkę, co to to nie. Emil nie miałby serca krzyczeć na ukochaną wnuczkę, znacznie łatwiej obwinić córkę, że nie upilnowała dziecka i właśnie dlatego Oriane jak szalona broniła nieskazitelności ścian.
    Sms od Zack'a był dla niej niczym zbawienie, a imię Danielle wywołało właśnie taką reakcję, jakiej potrzebowała dziewczyna. Spokój i chęć natychmiastowego wyjścia, której młoda matka nie miała zamiaru specjalnie powstrzymywać.
    Gdy tylko Dan odnalazła je na terenie placu zabaw, od razu zgodziła się wysłać obie dziewczynki do piaskownicy, jednak wiedziała, że niemożliwe jest oddanie całej opieki nad znacznie młodszą koleżanką tej starszej, więc grzecznie podążyła za nimi, wiedząc, że Zack da radę je znaleźć i dogonić. Ona miała naprawdę ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie, aby stary życiowy wyjadacz nie zniknął jej z oczu w gromadzie dzieci z matkami.
    - Żyjesz? - spytała z uśmiechem, kiedy w końcu udało mu się dotrzeć nad piaskownicę, powiększając pulę zabawek o te, które należały do jego młodszej siostry.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jamaica zdyszana oparła się łokciem o jedno z drzew. Pokręciła powoli głową, a jej oddech wciąż był płytki i powolny. Starzeje się, przeszło jej przez myśl, przy czym okropnie się skrzywiła.
    - Wstałam o 4:50. Zaspałam, bardzo Cię przepraszam. Długo już czekasz? Mogłeś sobie iść, to byłoby zrozumiałe. Nikt nie toleruje spóźnialskich. To nieodpowiedzialne. - ciągnęła swój monolog, patrząc na niego fiołkowymi oczami. - A może jazz? Jejciu, jak dawno tego nie tańczyłam? Spróbujesz ze mną? - posłała mu niewyobrażalnie szeroki uśmiech. Rozwiązała swoje włosy, różową gumkę zakładając na nadgarstek. Potrząsnęła delikatnie głową, a włosy ułożyły się na jej ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Ryan był głuuupi, a Cohen był słodki <333 tak samo jak Summer była milion razy fajniejsza od Marissy :D właściwie, to identyfikuję się z Summer xD]

    No cóż, chyba dziewięćdziesiąt procent chłopaków, czy też nawet mężczyzn miało mentalność na poziome dziesięciolatka. Ale co, trzeba ich kochać takimi, jakimi są! Nate wcale pod tym względem nie odstawał, a kochała go przecież, jak wariatka.
    - Okej, nie mogę się napatrzeć. Mogę zrobić zdjęcie? - zapytała, oczywiście, żartobliwie. Nie zamierzała fotografować jego tyłka. O, Boże, Nate by go chyba zabił, gdyby to znalazł. Choćby nie wiadomo, jak głupie gatki miał na sobie.
    Uśmiechnęła się ponownie. I ona zdecydowanie bardziej wolała się uśmiechać, niż być poważną. Albo, tym bardziej, płakać. Zamyśliła się głęboko, zaglądając w komiksowe zakamarki swojego pomysłu.
    - Hm, wahałabym się między Kapitanem Ameryka, a Iron Manem. Ewentualnie Hulkiem. Tak, zdecydowanie Avengersi to moi faworyci. Chociaż kiedyś chciałam być Kobietą Kot. - Wzruszyła drobnymi ramionkami, śmiejąc się. - Gdzieś mam jeszcze strój. Nie urosłam zbyt wiele, więc powinien pasować. - mówiła rozbawiona i aż postanowiła sobie, że go odkopie. Ach, dzieciństwo. Zaśmiała się na jego kolejne słowa. Cały czas się śmiała przy tym chłopaku! Już go lubiła.
    - Nie możemy do tego dopuścić. Opinia starszych kobiet przede wszystkim. - powiedziała, wchodząc do środka, kiedy ją wpuścił. - To co, będziemy się przedzierać przez te pułapki zastawione w pokoju Rosie? Będziesz Indianą Jonesem, a ja Larą Croft? Chciałabym wyglądać, jak Angelina. - mówiła rozbawiona. Zdjęła buty i odłożyła na bok torbę, spoglądając na chłopaka wesołym wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Destiny Salvage30 sierpnia 2012 13:00

      [http://noisyschool.blogspot.com/ Nie chcesz się tu zapisać? :D Mam tam postać o buźce Rachel Bilson, która lubi komiksy :D szuka miłości :D]

      Usuń
  22. - Codziennie rano biegam, ale gówno to pomaga. - wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia jak i złości. Jednak jej szeroko rozchylone oczy błyskały radością i energią.
    - Modern jazz. Jazz nowoczesny. Gatunek zawierający elementy baletu, tańca modern, oraz akrobatyki. Najważniejsze jest poczucie rytmu i policentryzm.. - uśmiechnęła się do niego wesoło, tak jak sobie życzył. Ona nie lubiła się uśmiechać. To psuło jej wizerunek chłodnej i wyniosłej tancerki. Musiała nosić maskę, udawać kogoś kim nie była. Jednak teraz nie przejmowała się tym. W końcu zdjęła tą pieprzoną maskę. A to sprawił ten chłopak. Na jakim on był kierunku? Zapomniała. Jak skończą ćwiczyć to się go o to zapyta. Spojrzała w kierunku drzew i dostrzegła rudy ogon wiewiórki. Westchnęła cichutko. Jejciu, jak ona uwielbiała te zwierzątka. To było niewyobrażalne.
    - Możemy zacząć? Musisz mieć całkowitą kontrole nad swoim ciałem. Poruszać się płynnie w takt muzyki. Musisz płynąć... - szepnęła z rozmarzeniem, kilkukrotnie obróciła się z gracją wokół własnej osi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Destiny Salvage30 sierpnia 2012 13:59

    [Haha, mi się podobają Twoje wątki, naprawdę <3 Szkoda tylko, że ja nie odpisuję aż tak ;D Nie musisz zmieniać karty ;D tylko miejsca, żeby się zgadzały, bo taki Zack jest cudniasty <3 Tak, nikt nie pasuje do Cohena tak, jak Summer! Nawet w prywatnym życiu :D]

    Również Destiny nie przepadała za poważnymi nudziarzami. Bo inaczej ich nazwać nie można było. Kochała tych, co zachowywali się, jak dzieci. Może dlatego, że jej ojciec miał ogromną frajdę, chodząc z nią na filmy o Avengersach albo czytając komiksy. A mimo to, był porządnym człowiekiem!
    - Ja? Niegodna? No wiesz. - powiedziała obruszona, robiąc pełną wyrzutu minkę. Długo jednak tak nie wytrzymała i znów się roześmiała. Pokręciła głową. Co za chłopak! Chciałaby mieć takiego brata.
    Owszem, nie robił nic złego. Ale żaden z chłopaków nie robił nic złego. No, może Johnny trochę przesadził. Ale Nate był wyjątkowo porywczy. I chorobliwie wręcz zazdrosny. Dlatego musiała się pilnować. A raczej chłopaków, z którymi miała do czynienia.
    - Mhm, Hulk. Bruce Banner. Inteligentni faceci są tacy seksowni. - Westchnęła tęsknie, po czym zachichotała uroczo. Zaśmiała się jeszcze bardziej szczerze na jego kolejne słowa. - Może kiedyś ci się poszczęści. - Mrugnęła do niego figlarnie, kręcąc głową. - Myślę, że w twoim towarzystwie czuję się bezpieczna! A w końcu co mogłoby nam zagrozić? Ja jestem Kobietą Kot, ty Spidermenem. - dodała, chichocząc, gdy znów spojrzała na jego bokserki.
    Odwróciła się, by pójść do kuchni, bo było gorąco i czuła się naprawdę spragniona. Słysząc jego komplement, posłała mu tylko przez ramię słodki uśmiech i ze śmiechem poszła do kuchni. Ładniejsza od Angeliny? Był naprawdę miły.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Serio? Więc ile kilometrów? - dziewczę podążyło za nim wzrokiem iście ciekawskim. Schlebiało jej, że tak chce się o nią troszczyć. Co więcej cieszyło to ją.
    Widząc jego minę gdy usłyszał o balecie i akrobatyce, zasłoniła drobną dłonią usta, żeby nie wybuchnąć głośnym, dźwięcznym śmiechem. Z trudem jej się to udało. Mężczyźni zazwyczaj nie chcieli nawet słyszeć o balecie z powodu swoich uprzedzeń i stereotypów krążących wokół niego.
    Uśmiechnęła się do niego pobłażliwie i delikatnie przyciągnęła go do siebie.
    - Nie rób takiej minki, kochanieńki. Spróbuj się w to wczuć. Poczuć to całym sobą. Zatonąć w tym. - wyszeptała słodkim głosem do jego ucha. Taniec to pasja. Pasja to namiętność. Ona doskonale o tym wiedziała. Dlatego kochała wszystkie style tańca. Wbrew pozorom, które wokół niej krążyły.
    Oddaliła się od niego kilka kroków i zaczęła tańczyć. Zrobiła piruet. Złapała go za rękę, lądując w jego objęciach. Pech chciał, że jej partner nie zachował równowagi... i przewrócił się z nią na trawę. Przygniatał ją do ziemi swoim ciałem. A ona.. śmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zwykle biegała po pięć kilometrów, więc gdy usłyszała o 10 mina nieco jej zrzedła.
    - Aha, mam nadzieje, że dam radę. A Ty sam, ile biegasz? - spytała słodkim głosem, zainteresowana tym faktem. Nawinęła kosmyk jasnych włosów o różowych końcówkach na swój palec. Zapatrzyła się w niego dłuższy czas niż powinna, leżąc na trawie.
    - Ale.. masz rację. Jestem stworzona do tańca. To moja pierwsza, jedyna miłość. Pasja.. radość.. namiętność.. - wyszeptała anielskim głosem z wyraźną przyjemnością. przeciągnęła się leniwie, wciąż leżąc na trawie. Po chwili usiadła. Wykrzyknęła pogodnym tonem.
    - Och, jasne! Jesteś wspaniałym tancerzem! - zachichotała seksownie, powolutku wstając.
    Zerknęła na niego, podając mu dłoń, aby on również wstał.
    - Więc może, dasz się zaprosić teraz do mnie na kawę? - posłała mu szczery, miły uśmiech. Po chwili jeszcze dodała. - To niedaleko.

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Wątek lub powiązanie? :>]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Podobanie się jest tutaj odwzajemnione. Nie szkodzi, że to facet. Przyjaźń męsko-męska też bywa atrakcyjna. Wprawdzie tych dwóch kolesi dzieli niemal wszystko, ale mogą być sąsiadami, a jedna z jego sióstr może być nawet przyjaciółką Romea. Nie mam nic przeciwko, żebyś do wątków wcielała postacie poboczne, ja często to robie, bo wtedy akcja jest ciekawa i nie ogranicza się tylko do dwóch osób :D]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Czyli dobrałyśmy się jak dwie, jedno-smakowe landrynki. Super. Najłatwiej byłoby zrobić imprezkę, ale mam już dość takich wątków, więc co powiesz na to, żeby Romeo, jego paczka oraz jedna z sióstr wybrali się na weekend na kajaki i pod namioty i... Zack dziwnym trafem też by się załapał?]

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie była pewna tego czy da radę. Arytmia serca nieco utrudniała jej to, lecz oprócz tańca trenowała również koszykówkę.
    - W porządku, więc od kiedy zaczniemy? Od jutra? - spytała, biorąc go delikatnym ruchem pod ramię.
    Jamaica zastanawiała się czy jest ktoś u niej w domu. Ach, pewnie wszyscy już wyszli. W szczególności jej głupkowate siostry bliźniaczki. Jejciu, jak ona ich nie znosiła. Ich iloraz inteligencji przypominał głębokość kałuży. Poza tym miały świra na punkcie zakupów i chłopaków.
    - Jedyna. Och, na pewno nikt mnie nie zechce i zostanę starą panną. - westchnęła przeciągle, nadając swoim słowom przesadnej dramaturgii. Ona zaś tak nie myślała. Nie lubiła typowych facetów. Wiedziała, że kierują się tylko i wyłącznie zwierzęcym instynktem. I że chcą ją tylko przelecieć, nic poza tym. W końcu kto by brał ją na poważnie? Otóż nikt.
    - Ach, aż tak się zmęczyłeś? - roześmiała się głośno i dźwięcznie. Jej śmiech był perlisty i przyjemny dla jego ucha. Jedyna muzyka którą teraz było słychać to śpiew ptaków. Piękny śpiew, który zazwyczaj budził ją rano, tak samo jak miodowe promienie słońca.
    - Chodźmy. - weszła na kamienną aleje, ciągnąc go za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wątpliwe było jednak to, aby ona zwierzyła mu się ze swojej choroby. Nie lubiła mówić o swoich słabościach i zupełnie nie chciała o nich rozmawiać. Miała jedynie nadzieje, że da radę. Najwyżej weźmie ze sobą tabletki. W końcu nie chciała przy nim wyjść na słabą osobę.
    - Truchcik, tak? Więc całkowity luz. - niby to obojętnie wzruszyła ramionami, mimo że była pełna obaw. Jej wewnętrzny głos odradzał jej tego, lecz zdusiła go w sobie niczym najgorszego wroga...
    - Powinieneś wiedzieć, że mam już kotka. Nazywa się Edgar. - zawołała wesoło, na myśl o swoim pupilku. Jak ona uwielbiała to słodkie, rozkoszne kociątko!
    Idąc niebezpiecznie blisko niego rozmyślała o życiu. Ach, nigdy nikt by nie zwrócił na nią większej uwagi. Tak właśnie myślała, a raczej była pewna tej tezy. Przez głowę jej nawet nie przeszło, że mogłaby się mylić. Poza tym nie lubiła przyznawać się do błędów.
    - Trenujesz koszykówkę? - mruknęła zdziwiona, ale też zadowolona. - No coś Ty? - wykrzyknęła uradowana. Po chwili dodała uroczo. - Ja też. Jestem nawet kapitanem drużyny. - pochwaliła się mu.
    Powoli dochodzili do jej domu, miała jedynie nadzieje, że nie spotka swoich głupkowatych sióstr. Tego by jeszcze brakowało! Otworzyła bramę i po kamiennej, beżowej ścieżce poszła z nim do głównego wejścia.

    OdpowiedzUsuń
  31. Destiny Salvage31 sierpnia 2012 00:43

    [Dziękuję <3 Twoje też się świetnie czyta i do długości nic nie mam. Chociaż moje są krótsze ;D ale lubię czytać te długie.
    Są dla siebie po prostu idealni. <3]

    Och, to było chyba najlepsze. Zakochany bez pamięci, duży dzieciak. Czasami zazdrościła tego swojej matce. Tego, jak jej tata wciąż jest w niej zakochany. Wiele by oddała, by z nią i Natem było podobnie, ale z tym chłopakiem, to nigdy nic nie wiadomo.
    No brata, jakżeby inaczej. Może gdyby nie miała Nathaniela. Gdyby go w ogóle nie znała. Teraz mógłby przyjść do niej sam Johnny Depp, a i jego traktowałaby, jak brat. Taka była zakochana. Ślepo wręcz.
    - Częściej jednak te ładne, nie inteligentne. - stwierdziła przekornie. Taka prawda. Faceci to wzrokowcy, nie da się ukryć. Choć ostatnio z kobietami bywało podobnie. Uch, co się dzieje z tym światem.
    Nalała sobie do szklanki lemoniady i usiadła przy kuchennym stole, popijając ją z ulgą. Była naprawdę spragniona. Usłyszawszy trzask, wytężyła słuch, by dowiedzieć się, czy wszystko w porządku. Usłyszała jednak, że chłopak nadal się porusza, więc odetchnęła. Była jednak czujna, gotowa w razie czego, by udzielić pomocy. Nie chciała, by bratu Rosie coś się stało w jej obecności.
    Gdy przyszedł, spojrzała na niego z uroczym uśmiechem. Dopiła lemoniadę i wstała od stołu, odstawiając szklankę do zlewu. Gdy chłopak odwrócił się, roześmiała się szczerze na widok Spidermana.
    - Świetna koszulka. - rzuciła, rzucając w jego stronę. Zagwizdała z podziwem na jego zachowanie. - Cóż za maniery. Miło mi się poznać, Zachary. Czyli Zack. Ja jestem Destiny. - powiedziała oficjalnie i dygnęła, niczym prawdziwa dama.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Ty się śmiejesz, a ja jak miałam złamaną rękę to też pisałam! Jedną ręką, w żółwim tempie, ale pisałam! :D To samo jak tuż przed wakacjami wybiłam (możliwe, że drobno złamałam) sobie palec i miałam szynę :P]

    Oriane o mało nie wybuchła śmiechem na pytanie o to, czy Ilu była grzeczna. Ona nigdy taka nie jest, chyba, że chce na kimś zrobić piorunujące pierwsze wrażenie i je później szatańsko wykorzystać. Diabeł wcielony, ale dziewczyna za nic w świecie nie zamieniłaby jej na "inny model".
    - Zack, przemyśl swoje zdanie jeszcze raz. Jestem matką, nie mam czasu być niegrzeczna - zaśmiała się, chociaż taka była, może przykra, prawda. Cała jej teraźniejszość kręciła się wokół małej, a nawet jeśli miała chwilę wytchnienia, to dalej ciążyło nad nią widmo późniejszej opieki. Nigdy nie była w stu procentach wolna, co też rzutowało na jej życie uczuciowe, co też ją martwiło, szczególnie, kiedy myślała o ojcu dziewczynki. Chciała z nim być, ale nie miała na to czasu ani okoliczności. - Cała moja diaboliczność ulotniła się razem z wyjazdem z Estonii - rzuciła, chociaż nie było to do końca szczere. Czasem, bardzo, ale to bardzo rzadko zdarzały się jej jakieś wybryki.
    - Danielle, a wyobrażasz sobie zamek bez fosy? - rzuciła czule do dziewczynki i zaczęła pomagać chłopakowi. Sama miała niezłą wprawę w takich zabawach, bo Ilu wręcz kochała niszczyć (odpowiedniej jakości) zamki z piasku i na plaży zawsze domagała się ich budowania, aby staranować je swoimi drobnymi rączkami. Wiedziała, że i teraz ich zamek długo nie pożyje, jeśli w odpowiednim momencie nie przypilnuje córki.

    OdpowiedzUsuń
  33. W przeciwieństwie do innych ludzi, jak choćby członków drużyny koszykarskiej, ona miała bardzo udany i luźny dzień. Porobiła parę dobrych zdjęć, nie miała żadnych testów ani odpytywań, więc było idealnie. Z uśmiechem wracała do domu po spotkaniu ze znajomymi, bo wcześniej poszli do baru, gdzie pracował jej chłopak, i siedzieli gawędząc wesoło oraz popijając shake'i. Nie mogło być lepiej. Dzięki temu wszystkiemu nie odczuwała aż tak boleśnie zakończenia wakacji, które nieubłaganie musiało nadejść.
    Przechodziła akurat jeszcze obok szkoły i przypomniało jej się, że zostawiła coś w szafce, dlatego weszła do środka i wzięła ów przedmiot. Już miała wychodzić, kiedy zauważyła Zacka, który wyglądał jakby kogoś szukał. Gdy jego twarz rozjaśniła się na jej widok, wiedziała, że szukał jej. Podeszła do niego z uśmiechem poprawiając torbę na ramieniu.
    -Cześć, cukiereczku - powiedziała żartobliwym tonem. Ostatnio często nazywała tak swoich znajomych, jakby w napływie czułości w stosunku do nich.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Ahahahaha, spoko, po prostu nie wiedziałam jakich słów użyć. W ogóle karta mi nie wyszła, będę musiała ją zmodyfikować, gdy będę miała czas. xD Ale wątek baardzo chętnie. Powiązanie do tego?]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Muahahaha xD Chęć zawsze jest, trzeba mi tylko jakiś pomysł xD ]

    OdpowiedzUsuń
  36. Gdy usłyszała drugie imię kota roześmiała się głośno i dźwięcznie. Pokręciła głową.
    - Jak mogłeś nadać kotkowi imię Kapitan Mielonka? Boże, ale biedactwo. - wykrzywiła usta w podkówkę, wyobrażając sobie jak wygląda tamten kotek. Imię pierwszego kotka Karmel było urocze i słodkie.
    - No musimy. - wyszczerzyła się do niego. - Jak często trenujesz? - spytała, wyjmując klucze. Jednak nim zdążyła otworzyć drzwi, z domu wyszły dwie identyczne blondynki. To były jej siostry, Nadia i Trisha.
    - Cześć, różowa jędzo. - powiedziała jedna z klonów. - Och, widzę, że przyprowadziłaś swojego macho. Spokojnie, będziecie sami. Rodziców nie ma w domu. - i Nadia i Trisha zachichotały, po czym wyminęły ich.
    Jamaica otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zaraz potem je zamknęła. Była wściekła.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Um, niech pomyśle. Może spotkają się podczas gdy Zac wychodzi ze zwierzakami na spacer?]

    OdpowiedzUsuń
  38. [To proponuję właśnie trening koszykówki, a potem chłopcy mogą iść sobie przyjacielsko na panienki... tzn. piwo :D ]


    James

    OdpowiedzUsuń
  39. [To jest świetna myśl, bo Zack doskonale mi pasuje na kumpla dla Jacka. xD Dobra to ja coś zacznę]

    Któryś dzień szwendania się, które Harper nazywał spacerami, szkoda tylko, że bez większego celu. Z niejakim zadowoleniem stwierdził, że Palm Springs wcale nie jest, aż tak duże jak mu się wcześniej wydawało. Wszystko i wszyscy byli raczej na miejscu, a większość rzeczy tuz pod nosem.
    Wrócił do domu i usadowił się na schodach przed mieszkaniem. Nie żeby był jakąś moherowa plotkarą, ale lubił tak sobie czasem posiedzieć i poobserwować. Dzień jak zwykle był piekielnie gorący, do czego chłopak starał się przywyknąć, ale szczerze mówiąc nie do końca mu to wychodziło. Większość mieszkańców była raczej przyzwyczajona, przez co nic sobie z upału nie robili.
    Siedząc tak, bez celu na schodach, zauważył po niedługim czasie Zacka przechodzącego obok. Chłopak mieszkał dwa domu dalej, a więc można było uznać, że są sąsiadami. Zack był dla Jacka jednym z tych życzliwych ludzi, którzy miło go tu przyjęli, przez co szybko się za kumplowali. Machnął do chłopaka ręką i krzyknął, w razie gdyby ten go nie zauważył.
    -Siema, stary! Co się tak pałętasz?!

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Może jakiś wątek/powiązanie? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  41. Fiołkowe tęczówki dziewczyny lustrowały wzrokiem Zack'a.
    - Rozpieszczony? Poczekaj, aż poznasz Edgara! To dopiero kapryśne kocisko. Ale wszystko mu wybaczam, bo to mój słodziak. - wyszczerzyła się do chłopaka. Edgar rzeczywiście miał swoje humorki, ale on również lubił przebywać ze swoją panią. Nawzajem się uwielbiali. Kiwnęła głową gdy usłyszała, że trenuje dwa razy w tygodniu. Ma jeszcze jakieś mecze.
    - Ja trenuje co dwa dni, a mecze zazwyczaj są raz w tygodniu. - posłała mu anielski uśmieszek, aż zauważyła swoje nieznośne siostry. Krew się w niej zagotowała, lecz gdy usłyszała słowa Collinsa cała się rozpromieniła. Gdy dziewczyny obrażone odeszły, ona musnęła swoimi malinowymi, delikatnie wilgotnymi wargami jego policzek.
    - Normalnie.. uwielbiam Cię, jesteś kochany! - wymruczała niczym kotka do jego ucha, a potem weszła do domu, ciągnąc go do środka za rękę. - Chodź! Pokaże Ci mój pokój i Edgara! - zawołała wesoło, zamykając za nimi drzwi. Wbiegła po schodach na górę.

    OdpowiedzUsuń
  42. [ Liczyłam na ciebie :D Ale jeśli nie masz pomysłów to może wieczorem coś wymyślę :)]

    OdpowiedzUsuń
  43. Była dosyć wczesna pora, około godziny siódmej rano? Tak, chyba tak. Christilla musiała wyrwać się z tego domu, łyknąć trochę świeżego powietrza. Była już na zewnątrz około dwudziestu minut, a w dłoni trzymała mleczną kawę, która była jeszcze gorąca. Nagle koło niej zatrzymał się chłopak z psem. Niestety jej ciepła kawa wylądowała na koszulce chłopaka. Rozchyliła szeroko swoje wargi, lecz zaraz potem je zamknęła.
    - Jezu, bardzo Cię przepraszam. - wyjęła z torebki chusteczki higieniczne, które zawsze miała przy sobie i zaczęła wycierać jego plamę na koszuli. Wzięła głębszy wdech. - Naprawdę nie wiem jak to się stało, to przez to, że na mnie wpadłeś.. Twój pies i.. Och! - zamilkła nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów. Pokręciła głową, a jej kasztanowe loki rozsypały się na szczupłych ramionach. Dziewczyna ubrana była w krótką spódniczkę koloru miętowego i białą bluzkę. Jej mleczne oczy wpatrywały się uważnie w chłopaka. Były fascynujące. Hipnotyzujące.

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Dobra spróbuję coś z tego wyskrobać :D]

    Minęło już trochę czasu odkąd znów wprowadziła się do Słonecznego Palm Springs. Na razie nie widywała praktycznie nikogo ze 'starego otoczenia', choć to może nawet lepiej... Chciała mieć świeży start,ale dobrze wiedziała, że to w tym przypadku niemożliwe. Była właśnie w szkole i załatwiała ostatnie formalności związane z jej zapisem do klasy. Na szczęście znalazło się dla niej miejsce, i za parę dni zaczynała naukę na profilu prawniczym. Zamroczona małymi literkami na karcie zapisu nawet nie zauważyła jak tuż obok niej pojawił się jakiś chłopak. Kiedy się wyprostowała i pierwsze co ujrzała to czyjaś twarz wręcz podskoczyła. Papiery zaczęły wirować w powietrzu i walać się po całym pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Nie wiem jak to robisz, ale Zack jest świetny xD]

    Spojrzał na kolegę i uśmiechnął się do niego nikle, w jakiś sposób starając się okazać mu tym samym współczucie. U niego w domu nic się nie działo, cisza, spokój, totalna nuda. Bynajmniej na razie.
    -Olej ich - machnął ręką do chłopaka na to i odruchowo zerknął do tyłu, czy przypadkiem nikt za nimi nie stoi i ich nie podsłuchuje.
    -Słuchaj. Mam w lodówce zimne browaru - powiedział i znów się obejrzał. -Tylko muszę poczekać, aż matka wyjdzie do pracy, bo po tej ostatniej imprezie to jak mnie zobaczyła, to myślałem, że mnie wzrokiem zabije - powiedział krzywiąc się nieco na samo wspomnienie.
    Nie było się co dziwić, bo jakoś do tej pory matka chłopaka żyła sobie w błogiej nieświadomości, co jej kochany syn może robić. Nie trzeba chyba mówić jakie było jej zdziwienie kiedy go ujrzała na wpół żywego, następnego ranka. Oczywiście nie omieszkała mu zrobić wykładu na temat, jak to się zmienił, jak Paryż go zepsuł (wiadomo szkoła z internatem robi swoje) i przede wszystkim, że nie chce, żeby to kiedykolwiek się powtórzyło. Cóż, Jack doszedł do wniosku, że kobieta jeszcze zdąży się przyzwyczaić, ale jak na razie nie chciał swoim zachowaniem działać na nią niczym czerwona płachta na byka.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Buahahahahah. Nie ma to jak być bohaterem xD Jak dostajesz szału, że nie możesz w ogóle pisać, to szybko opanowujesz szybkie pisanie jedną ręką ;D Najgorsze jest to, że złamana była wtedy prawa i te tygodnie w gipsie ze sprawną słabszą ręką... Masakra. Nie polecam ;p]

    - Dzięki, to naprawdę pocieszające, że kiedy będę robić podchody pod czterdziestkę, zorganizujesz mi wielką imprezę - zaśmiała się pod nosem, chociaż słowa Zacka uświadomiły jej też nadchodzącą przyszłość, o której wcześniej nie myślała. Teraz Ilu jest mała i jedyne, czego wymaga, to opieka przed niebezpieczeństwem. A co będzie za kilka lat? Jak chociażby zacznie chodzić do szkoły? Gdy będzie trzeba się skupić też na wychowaniu, a nie tylko troskliwie chronić od szkody? Co, kiedy przyjdą nastoletnie problemy, pierwsze złamane serce? Ktoś mógłby powiedzieć, że na to jeszcze czas, ale ten czas właśnie ucieka, a ona jest sama. Nie do końca, ale jednak większość spoczywa na jej barkach. Jak pogodzi studia z dzieckiem? Przecież razem z ich początkiem, Ilu będzie miała już cztery lata. Będzie chodzić do przedszkola, przeżywać pierwsze przyjaźnie i konflikty. Jak sprosta temu sama? Bała się. Gdyby mogła zatrzymać czas, pewnie by to zrobiła, żeby zatrzymać wszystko tak jak jest. Bo to najprostszy etap.
    - Danielle, może poszukasz razem z Ilu? Będziecie mieć niespodziankę, ile zdążymy wybudować z Zackiem w międzyczasie - zaproponowała z uśmiechem, za którym jednak krył się cień smutku i strachu, ale i determinacja. Owszem, będzie trudno, ale sobie poradzi. Musi sobie poradzić. Nie wie, co ją czeka, ale się z tym zmierzy. I wygra. Musi wygrać. Bez względu na przeszkody, musi je pokonać. I chociaż wie, że może liczyć na bliskich, to musi być przygotowana na zmierzenie się ze wszystkim samotnie. Los lubi płatać figle.

    [Hahhaahhaha. To twoje "Nie, ja zawsze jestem grzeczna" w komentarzu przypomniało mi moje własne słowa xD Tata zawsze jak wracamy od dziadków pyta się, czy byliśmy grzeczni (mam prawie trzynastoletniego brata, ma urodziny dziewiątego), a ja co pytanie odpowiadam "My zawsze jesteśmy grzeczni" xD Och, jak ja nie mogę doczekać się niedzieli, żeby mu to powiedzieć ;D]

    OdpowiedzUsuń
  47. Destiny Salvage1 września 2012 11:39

    [Okej, w razie czego powiem, choć wątpię, by do tego doszło ;D]

    Mogły być ciężkie, ale po latach wprawy w niańczeniu, w pewien sposób, swojego ojca, Destiny była przyzwyczajona. A i nie była jedną z tych kobiet, co to sprzątać nie lubią i uważają, że w dzisiejszych czasach powinna nastąpić zamiana ról. Głupoty.
    Byłaby dziwna, ale jakaż romantyczna. No właśnie, byłaby. Ciekawe, czy nie zerwie z nią kontaktów, kiedy coś Nathanielowi się nie spodoba w tej znajomości. Chociaż, jeśli nie zamierza jej się, jak Johnny, narzucać, powinno być dobrze.
    - Miło, że do tego się przyznajesz. - stwierdziła rozbawiona, śmiejąc się uroczo. Najbardziej bawili ją chłopcy, opowiadający o tym, jak liczy się wnętrze i pieprzący wszystko, co się rusza. Najczęściej puste w środku. I wcale nie ustatkowujący się u boku normalnych kobiet. Blech.
    Roześmiała się ponownie, kręcąc głową. Ten chłopak ją zadziwiał naprawdę. Ruszyła za nim w stronę schodów.
    - Fakt, chłopak całujący rękę ubrany w koszulkę ze Spidermanem, wyglądałby dziwnie. - Zachichotała, idąc za nim. - Niemniej, maniery godne podziwu. - Pokiwała głową z uznaniem i zerknęła na pięknie kaligrafowany napis na drzwiach. Uśmiechnęła się.
    - Aha, i pianina. - odparła żartobliwie, wchodząc za nim do środka. Och, nie było tak źle. Spodziewała się czegoś znacznie gorszego!

    OdpowiedzUsuń
  48. [Jasne, że tak! Pseudo kuzyni, świetnie brzmi. ;) Myślę, że zwariowana matka Linroe będzie nalegać na to, aby Zack i Lin się zaprzyjaźnili. No cóż nie ma co, zaczynam wątek.]

    Linroe uwielbiała ten dość krótki czas, który mogła poświęcić wyłącznie dla siebie. Odkąd przyjechała do Palm Springs, nie miała ani chwili samotności. Wszędzie walały się czekające na rozpakowanie kolorowe pudła kartonowe, a nowych mebli z każdym dniem przybywało więcej, jak i mężczyzn do pracy. Dziewczyna nie do końca rozumiała ten fetysz oglądania półnagich, obcych mężczyzn, którzy pocili się aby twój własny dom wyglądał jak sobie wyśniłaś, przez swoją matkę, która od pewnego czasu nałogowo popijała czerwone wino i pałętała się po domu, notując czego im jeszcze brakuje. Linroe ubóstwiała ten krótki czas, kiedy mogła wylegiwać się w wannie wypełnionej po brzegi pianą, zastanawiając się nad swoją przyszłością tutaj - w Palm Springs. Cichutko westchnęła, było jej niesamowicie przyjemnie. Jak filmie uniosła swoją, całą w panie, nogę i teatralnie dmuchnęła w pianę. Nagle, bez żadnego pukania, do jej oazy spokoju wbiegła rozochocona matka, z hukiem zatrzaskując drzwi, zaczęła niezgrabnie szperać w szafce na kosmetyki, wyrzucając całą jej zawartość na łazienkowe kafelki. Lin z pluskiem opuściła nogę, z wyrzutem wpatrując się w matkę. Elizabeth odwróciła się i spojrzała na córkę zamglonym wzrokiem, jakby nie kojarzyła skąd się tutaj wzięła. Nagle oprzytomniała i zaczęła krzyczeć jakby przyłapała nastolatkę na grupowej orgii.
    - Linny! Co ty tutaj jeszcze robisz?! Za chwilę taksówka, a ty grzejesz tyłek w wannie. Jedziemy do Collinsów! Rusz się! No już!
    Linroe zdezorientowana zaczęła powoli sięgać po ręcznik, a jej matka jak burza wypadła z pomieszczenia mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Dziewczyna biegiem popędziła do pokoju, wrzuciła na siebie o wiele za dużą koszulkę z Johnym Bravo, wytarte dżinsy i czarne, znoszone trampki. Ledwo zaczęła suszyć włosy, już matka wołała ją na dół, bo taksówka przyjechała. No cóż, Linroe ze zrezygnowaniem, wstała i zeszła na dół. Zrobi modowy i twarzowy szał u... Collinsów. Kiedy wsiadła do samochodu, nie mogła powstrzymać ciekawskiego pytania.
    - Mamo, czy to jest jakaś rodzina taty? - zapytała, przygryzając delikatnie swoją dolną wiśniową wargę. Dobrze wiedziała, że nie powinna teraz wspominać o byłym mężu swojej przybranej mamy. Elizabeth odgarnęła z czoła rude loki i lekkim skinieniem głowy potwierdziła. Nawet nie próbowała nic powiedzieć, dodać, cokolwiek co zazwyczaj robiła. Jedynie skinienie głową w jej wykonaniu było przerażające. Wysiadły przed normalnym amerykańskim, zadbanym domem. Na ganku już stała kobieta, która zawzięcie machała do nich dłonią. Wyglądało to niesamowicie komicznie - jakby próbowała odgonić jakieś brzydkie zapachy od siebie, co wywołało u Linroe gardłowy chichot. Skarcona surowym wzrokiem matki, szybko się wyprostowała i uśmiechnęła delikatnie. Natomiast Elizabeth popędziła do znajomej i obsypała ją milionami cmoknięć w powietrzu obok policzków. Obydwie uściskały się, a przy okazji Anabelle (tak nazywała się jej nowa ciotka) wyściskała Linroe z radością. Kiedy przekroczyły próg, ogromny - w porównianiu do niej - pies rzucił się na nią i merdając ogonem zaczął lizać nastolatkę po całej twarzy, ku jej zaskoczeniu. Anabelle lekko rozzłoszczona krzyknęła coś w kierunku schodów, na których szybko pojawił się uśmiechnięty brunet, szybko doskoczył do psa odciągając go za obrożę, pozwalając się obserwować w akcji powalonej już na podłogę Linroe. Zawstydzona, że dała się pokonać zwykłemu psiakowi szybko poderwała się na nogi z rozpaczą zerknęła w stronę wyjściowych drzwi. W rekordowym czasie się opanowała, uśmiechnęła promiennie i wyciągnęła rękę do bruneta, zadzierając głowę do góry (oczywiście każdy musiał być od niej wyższy!).
    - Zazwyczaj to ja powalam napastnika na ziemię, wziął mnie z zaskoczenia! - zaśmiała się radośnie - Jestem Linroe. - mrugnęła do niego z zawadiackim uśmiechem, oblizując przy tym malinowe usta. To było niezłe powitanie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Nienawidziła swoich sióstr, swojej matki zresztą też, więc cieszyła się, że nie było ich teraz w domu. Uśmiechnęła się słodko na samą myśl, że zobaczy je dopiero następnego dnia.
    Jej pokój znajdował się na poddaszu. W pokoju panowały jasne barwy, głównie beż, biel. Były tutaj też odcienie szarości oraz różu. Uśmiechnęła się do niego słodko.
    - Usiądź. - wskazała dość dużą sofę dla dwóch osób i podeszła do swojego barku. - Napijesz się czegoś? - spytała, gdy usłyszała ciche miauknięcie. - Edgar, kochanie.. - zamruczała do kotka, który był białego koloru i był strasznie malutki. Mała, biała kuleczka.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Prosiłabym o podrzucenie mi jakiegoś pomysłu, tudzież miejsca spotkania, a ja postaram się zacząć jakiś wątek.;)]

    OdpowiedzUsuń
  51. Destiny Salvage2 września 2012 13:29

    [O, jesteś <3 Niby Cię jeden dzień nie było, ale jakoś długo się wydaje xD]

    Och, jak ktoś lubi sprzątać, to zawsze musi znaleźć się ktoś, kto tego nie lubi. Bo jak by to było, gdyby wszyscy sprzątali? No bez sensu, bo w końcu sprzątać by nie musieli. Okej, wyjątkowo bezsensowne przemyślenia.
    Destiny wychowana została w schludnym, porządnym domu i do takiego przywykła. W takim żyła i czuła się dobrze. Choć maniaczką nie była. Nie biegała ze szmateczką i nie wycierała wszystkiego, co się choć trochę ubrudziło. A i nie miała nic przeciwko, kiedy sama musiała się ubrudzić. Co to, to nie.
    Dobrze, że nie zamierzał jej się narzucać. Bo wydawał się fajnym chłopakiem. Szkoda by było.
    Zaśmiała się uroczo, wyobrażając sobie tą scenę.
    - To mi się podoba. - skomentowała, uśmiechając się szeroko. Rozejrzała się po pokoju. Cóż, może nie panował tam nie wiadomo jaki, sterylny porządek, ale było... normalnie. Cóż ten Zack tak dramatyzował, nie rozumiała.
    Zachichotała tylko na jego słowa. Posłuchawszy jego rady, uważała, by na nic nie nadepnąć. Ruszyła do biblioteczki, gdzie zaczęła przeglądać książki. Schowała kilka do swojej torebki i obróciła się, spoglądając na Zacka z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  52. Widząc jak chłopak się krzywi, zdała sobie sprawę, że jej kawa była bardziej gorąca niż myślała. Nadgryzła wewnętrzną część policzka, po czym przyjrzała mu się dokładniej.
    - Może zdejmij tą koszulkę, co? - powiedziała cichym i dosyć niepewnym głosem. - I to jest moja wina. - przyznała niechętnie, lustrując go spojrzeniem. - Mocno Cię oparzyłam? - spytała nieco zaniepokojona, przy okazji mrużąc kocie oczy. Westchnęła głośno, odgarniając włosy z twarzy.
    Zmarszczyła brwi, wbijając w niego pytające spojrzenie.
    - Oblałam Cię, a Ty teraz chcesz mi postawić kawę? - zaśmiała się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  53. [ Myślę, że można bazować na czymś takim jak wcześniej ugadaliśmy. Wiesz małe kac vegas tylko bez męża prostytutki i tatuażu na twarzy.]

    OdpowiedzUsuń
  54. Po jego minie stwierdziła, że jakoś nie chce się przy niej rozbierać. Rzeczywiście dziwnie by to wyglądało gdyby pół nagi chodził po mieście. Co ludzie by powiedzieli? Ach, zresztą.. To nie było akurat teraz ważne. Zerknęła na niego.
    - Tak, raczej nie miałam takiego niecnego planu. - roześmiała się perliście, odrzucając długie włosy na plecy. Przegryzła swoją dolną wargę, zastanawiając się nad jego propozycją kupienia jej kawy. Bardzo kusząca była, a kawa była czymś bez czego Christilla nie mogła żyć.
    - W porządku, chodźmy do tej kawiarni. - wywróciła oczami w nieco teatralny sposób i skierowała spojrzenie mlecznych oczu na psa nieznajomego. Ach, właśnie nie przedstawiła mu się. Chyba powinna to zrobić, nieprawdaż?
    - Jestem Christilla. - wyciągnęła ku niemu gładką, mlecznobiałą dłoń z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  55. Złapała się rękoma za okolice serca głęboko oddychają. Hm, niby nic, a jak człowieka może wystraszyć. Zmarszczyła lekko brwii i spojrzała na chłopaka. Poznała go od razu : znała go jeszcze za czasów, gdy jej brat żył i miał się dobrze. W towarzystwie ludzi ' z tamtych lat' czuła się trochę nieswojo.
    - Proszę, nie rób tego więcej - wydyszała, podśmiechując się odrobinę z samej siebie. Uniosła brwii i pokręciła z niedowierzaniem głową.
    - Oczywiście, że poznaję, choć wolałabym to zrobić w innych okolicznościach - powiedziała wciąż odnosząc się do sytuacji mającej miejsce parę minut temu. Ukucnęła i również zaczęła zbierać porozrzucane świstki papieru. Gdy już podnieśli wszystko podziękowała mu i stanęła naprzeciw.
    - Więc, jak się masz? - spytała standardowo przybierając przyjazny wyraz twarzy. Chciała go upewnić, że od tamtych wydarzeń wcale nie jest jakaś rozchwiana emojonalnie, przynajmniej na wierzchu.

    OdpowiedzUsuń
  56. [Słuchaj, ja sama w to nie wierzyłam, ale się da! Serio! :D

    A co do tej niedzieli, to niestety, mój wyrodny ojciec wyjechał sobie nad weekend nad morze (i mnie nie wziął, SKANDAL!) i niestety pytanie nie padło :<]

    Nie mogła powiedzieć, że następne słowa nie podniosły jej na duchu, przynajmniej trochę, jednak matka Zacka i tak była w trochę innym położeniu niż brunetka. Była te trzy lata starsza, co może pobocznym obserwatorom nie wydawać się dużą różnicą wieku, ale w mentalności Oriane taką była. Zdążyłaby skończyć szkołę, trochę ustabilizować życie, chociaż i tak dla dziewczyny los był względnie łaskawy, bo nie dał jej takiej niespodzianki jak ciążą pomiędzy wyższymi klasami, a mogła zachować jakąś ciągłość. Za to była mu wdzięczna.
    Uśmiechnęła się do niego, wdzięczna za wysiłek, jednak najlepszym rozładowaniem napięcia w jej głowie okazały się słowa o mercedesie, na które nie mogła powstrzymać perlistego śmiechu.
    - Och, czyli ja będę miała, no, powiedzmy, kanarkowe porsche? - zapytała żartobliwie, odrzucając smętne myśli na bliżej nieokreślone później, a bardziej skupiając się na tym, co dobre, a widok szczęśliwej Ilu był jedną z tych rzeczy.
    Oriane powinna się skupić na pozytywnych myślach zamiast widzieć przyszłość w szaroburych barwach i po zapewnieniach chłopaka właśnie taki plan postanowiła wcielić w życie. Owszem, nie zawsze będzie umiała uciec od strachu i niepewności, ale powinna coraz częściej zastępować ją nadzieją. W końcu w swoim życiu nie musiała zbierać grosz do grosza, aby wyżyć z czegoś z dzieckiem. Mogła mieć, o co tylko poprosi, oczywiście w granicach rozsądku. Nigdy nie chciała, nawet przez przypadek, stać się rozpuszczoną lalunią, dla której nie będzie się liczyło nic prócz siebie samej.

    OdpowiedzUsuń
  57. Popatrzyła odważnie, prosto w oczy kuzyna, który przyglądał jej się badawczo, jakby nigdy takiego stworzenia w swoim życiu nie widział. Jakby była jakimś okazem niespotykanego gatunku. Zaśmiała się radośnie na porównanie Złośnika do ninji, a kiedy wyjaśnił, kogo się spodziewał, Lin rozpromieniła się radośnie. To wyjaśniało całą sytuację.
    - Po prostu wyglądam jak gnom bez brody, dlatego ludzie mylą się co do mojego wieku. Jestem pewna, że twoja mam uważa iż mam siedem lat, a pod choinkę kupi mi zestaw pacynek do domowych przedstawień teatralnych. Właściwie moja matka sama tak zapewne zrobi, mimo że wie w jakim jestem wieku. Ona po prostu taka jest. - westchnęła teatralnie, przykładając prawą dłoń do czoła i udając że omdlewa od swoich wielkich, stresujących problemów, których powagi nikt nie może pojąć. Spojrzawszy na koszulkę Zack'a, niekulturalnie rozdziawiła usta w niemym szoku.
    - Kapitan America! - wydusiła chrapliwym szeptem, wskazując palcem na pierś chłopaka. - Jaaaa, skąd masz koszulkę mojego przyszłego męża! Właściwie wolę Spider - mana, ale jeśli mam pomyśleć że musiałabym się umawiać z gościem w rajstopkach, to jakoś mnie odrzuca. I nie jestem ruda, nie spojrzałby na mnie! - rozpaczliwie wykrzyknęła, jakby miała zaraz wpaść w histerię. Wywołało to szybką reakcję reszty rodziny, która całą swoją uwagę skupiła na dwójce nastolatków. Linroe rozbawiona popatrzyła kocimi oczami na swoją matkę, która rzucała jej surowe spojrzenie, pewnie w myślach wołała o pomstę do nieba.
    - Myślę, że powinniśmy się stąd ulotnić. Gdzie jest najbliższe okno? - wyszeptała do równie rozbawionego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  58. [Och, mi to nie przeszkadza :D Sama złapałam lenia, bo zamiast odpisywać bawię się w Harrego Pottera na pottermore.com xD]

    Pogłaskała go krzepiąco po główce niczym małe dziecko, któremu przyrzekasz, że następnym razem jednak kupisz lizaka, ale teraz musicie już koniecznie iść. Powinien się jeszcze popłakać dla lepszego efektu.
    - Och, nie bój się, może szczęście mi dopisze i dostanę dwa. Odpalę ci wtedy jeden - puściła mu oczko. Przecież gdyby jakimś cudem i bezsensowne gadanie miało się sprawdzić, nawet nie potrzebowałaby tych aut, a na pewno jednego z nich. Wystarczyłby jej jeden egzemplarz, którym dojedzie, gdzie tylko będzie chciała. Zresztą, taki mogła mieć za kiwnięciem palca i tylko przez swój upór udawało się jej powstrzymać rodziców od niepotrzebnego zupełnie wydatku, usilnie przekonując, że zawsze może pożyczyć któryś z ich. Ori wcale by się nie zdziwiła, gdyby kiedyś w garażu zamiast dwóch samochodów stanęły trzy, z czego nowy zakup byłby przedstawiany jako kaprys państwa Armastus, a nie przemycony prezent dla brunetki.
    - Dobra, obiecuję, że będę po ciebie specjalnie zajeżdżać, chociaż pamiętaj, że mam je dostać dopiero koło czterdziestki. Do tego czasu chyba zdążysz skończyć szkołę - zaśmiała się i pomyślała o Zacku, który, dla przykładu siedzi w szkolnej ławce z taką Ilu, uporczywie pragnąc ukończyć edukację, ale nie być w stanie z niewyjaśnionych przyczyn. Intrygujący obrazek, który sprawił, że zamiast dalej z cichym śmiechem pieczołowicie budować zamek, rzuciła się do tyłu w piach i zaczęła śmiać z całych sił, a z jej oczu pociekły łzy.
    Dorosły Zack, podchodzący pod czterdziestkę i chmara nastolatków w zwykłej klasie, z nauczycielem w jego wieku. Śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  59. [ Oo, jest w drużynie koszykówki. Mogą się znać z Meg, bo ona jest kapitanką cheerleaderek :) To może wątek? ]

    OdpowiedzUsuń
  60. Patrzyła tylko z rozbawieniem na chłopaka co chwilę kręcąc z niedowierzaniem głową. W końcu wybuchła śmiechem, teraz mogła mu wybaczyć jego wcześniejszy wybryk. Na jej twarz wstąpił udawany zachwyt i zaklaskała delikatnie w dłonie.
    - Podziwiam twój talent aktorski - powiedziała z uznaniem, na jej policzkach pokazały się dwa małe dołeczki. Trzeba było mu przyznać, że umiał poprawić człowiekowi humor. Widząc, jak się na nią dziwnie patrzy trochę się zmieszała i odgarnęła nerwowo włosy za ucho. Przytaknęła słysząc jego odpowiedź. Chwilę się zastanowiła co powiedzieć, choć oczywiście mogła się spodziewać, że w końcu zada to pytanie.
    - Wszystko okej, próbuję się zaklimatyzować po przyjeździe - odparła beztrosko, w ogóle nie wspominając o tamtych wydarzeniach.

    OdpowiedzUsuń
  61. Podszedłszy do chłopaka przywitała się z nim w ten żartobliwy sposób i gdy zadał jej pytanie, uśmiechnęła się szeroko.
    -Właśnie wracałam ze spotkania ze znajomymi, ale w sumie nie mam na jutro żadnej pracy ani niczego do nauczenia więc mam czas. Tak, jestem gotowa do pomocy, kolego - podsumowała, a w jej policzkach ukazały się urocze dołeczki. - A o co chodzi? Jaki masz plan?

    OdpowiedzUsuń
  62. W tym, że pewnie takie sytuacje mogą się często powtarzać, Jack akurat nie miał wątpliwości, bo z uroków życia jakoś nie miał ochoty rezygnować, a to do jakiego trybu życia wcześnie przywykł, mogłoby kłócić się nieco z obecnymi warunkami. Na szczęście Zack miał na to rady, niczym doktor, do którego przychodzi się po rade czy opinię kiedy jesteś chory. Tak, że słuchał go teraz w skupieniu i jednocześnie przyglądał się sąsiadowi z naprzeciwka, który właśnie zajmował się jakże twórczym wyrzucaniem śmieci.
    Pierwsze na pewno nie wchodziło w grę, tłumaczyć chyba nie trzeba było dlaczego. Drugie, no cóż. Bardzo przydatne i jednocześnie pewnie bardzo praktyczne. Ale niestety bohaterem Dragon Balla to on nie był, a nawet gdyby miał być, to pewnie kiepsko by się do tego nadawał. Poza tym sama w sobie sztuka teleportacji byłaby trudna do opanowania, o ile w ogóle przeżyłby jej naukę. Poza tym wiadomo jakie głupie rzeczy przychodzą człowiekowi do głowy po pijaku, więc nie wiadomo gdzie mógłby przypadkiem wylądować. Za to trzecie...
    -W sumie trzecie chyba najbardziej by mi odpowiadało, pod warunkiem, że znajdę sobie jakąś drabinę, bo trudno byłoby się wspiąć po gołej ścianie tak na pierwsze piętro. Wiesz jeszcze nie jestem na tak zaawansowanym poziomie wspinaczki ściankowej, a kastingu na Spidermana też nie wygrałem - powiedział krzywiąc się nieco przy tym. -A co gdyby, tak po prostu poczekać trochę i przyzwyczaić ich do tego, że wracam niekoniecznie w pełni ogarniający otoczenie? -Zapytał i odrywając wzrok od sąsiada zerknął na Zacka. -Chociaż wtedy podczas tego przyzwyczajania, to pewnie nocowałbym częściej na werandzie niż we własnym łóżku.. -Stwierdził i znów się skrzywił.
    Przypominając sobie wypowiedź chłopaka na temat młodszej siostry tylko się uśmiechnął pod nosem. Jak to dobrze, że małe dzieci potrafią uwierzyć w tak wiele, swoją drogą kolejnym błogosławieństwem jest to, że Jack nie posiada młodszej siostry.
    -Mi nie grozi taka pomyłka - oznajmił, po czym sprostował. -Znaczy grozi, ale Alex nie ma już sześciu lat i na szczęście, bądź nieszczęście co by jej nie próbował wcisnąć to ona pewnie, i tak by mi nie uwierzyła. Chociaż nie ma się co dziwić, bo to ona uczyła mnie wkręcać starym różne rzeczy - stwierdził i uniósł brew do góry jakby się nad czymś zastanawiał.
    To jego jakże przebiegłe rozmyślanie przerwała wychodząca z domu matka. W pierwszej chwili zatrzymała się spoglądając na okupantów, którzy zajęli prawie całe schody. Ale widząc jej minę Jack się podniósł i przepuścił ją.
    -Dzień dobry. - Przywitała Zacka z początku lekko zdezorientowaną miną, ale zaraz po chwili dołączył do tego ciepły uśmiech. -W lodówce masz lunch, podgrzej sobie w mikrofali, na obiad powinnam zdążyć wrócić. Bawcie się dobrze, tylko nie zdewastujcie domu. I pod żadnym pozorem nie wpuszczaj tego białego potwora do mojego ogrodu. - powiedziała do Jacka schodząc po schodach i skierowała się do samochodu.
    -Jasne! -Odkrzyknął jej Jack i przeniósł wesołe spojrzenie na Zacka. -No to teraz możemy bez przeszkód zakraść się do kuchni - oznajmił uśmiechając się szelmowsko, po czym odprowadził wzrokiem odjeżdżający samochód. Wyszedł po schodkach na werandę, czekając na kumpla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Kurde wybacz za niedociągnięcia, jeśli jakieś znajdziesz, ale oczywiście jak ja się zabieram do pisania, to milion ludzi chce ode mnie trylion rzeczy. Tym razie też mi bezwzględnie przerwano, a więc wyszło mi tak jak wyszło. ;P]

      Usuń

Archiwum