środa, 22 sierpnia 2012

Sęk w tym że jestem dziwny, ale nigdy nie czułem się dziwny.



Gość który mnie nazwał był niezłym psycholem. Serio, kto nazywa dziecko nazwiskiem ulubionego muzyka? Rozumiem, gdyby nazwali mnie John, ale chyba nie powinienem tak narzekać, mogło być gorzej. Mogli nazwać mnie Ringo. Szkoda tylko, że osobiście mu za to nie podziękuję, ani nie podbiję mu za to oka, bo nawet nie wiem, kim owa osoba była.
Teraz będzie odrobina nudnego blablabla, klasycznie biograficznego. Urodziłem się... kurwa, nie wiem, gdzie się urodziłem. Nic nie wiem. Znaleźli mnie pod drzwiami szpitala, gdzieś w stanie Alabama, prawie jak w jakiejś durnej bajce. To w sumie całkiem zabawne, jakby spojrzeć na to z boku. W miarę szybko trafiłem do rodziny adopcyjnej. W zasadzie dobrze trafiłem, bo pod względem materialnym nigdy nic mi nie brakowało, a  do momentu, w którym byłem stosunkowo grzeczny, i reszta była spoko. Szkoda tylko, że grzeczny byłem mało kiedy. To chyba kwestia złych genów, babcia zawsze mówi, że moi biologiczni rodzice musieli być kanalią. W ogóle, ta kobita za mną nie przepada. Ona i mój kochany braciszek przodują w poniżaniu mnie i robieniu ze mnie czarnej owcy. Ale chyba nie mam jej tego za złe.
Rodzice w sumie trochę mnie wspierają. Albo raczej nie robią ze mnie przyczyny zła i niepowodzeń wszelakich. No dobra, po prostu nie afiszują się z tym, że mnie za nią uważają. Czasem tylko delikatnie mki to sugerują, znajdując cosaz to nowych psychologów, do których mnie posyłają, by stłumić moją "patologiczną potrzebę buntowania się, zwracania na siebie uwagi i takie tam sranie w banie". Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy. Z tymi wszystkimi psychologami też się nie lubię. Nigdy szczególnie nie mam ochoty z nimi gadać. Próbują mi wmówić, że jestem punkiem i ćpunem, ze skłonnościami autodestrukcyjnymi, a przy okazji sadystą, masochistą, socjopatą, komunistą, satanistą (tu następuje cała lista dziwnych, trudnych słów, kończących się na "ą", wylkuczających się wzajemnie i robiących ze mnie małego szatana) i powinno się mnie odizolować. No okej, może i zachowuję się jak socjopata, może i jestem anarchistą, może od czasu do czasu leżę naćpany w jakiejś piwnicy, może zdarza mi się "samookaleczać", ale żeby zaraz tak demonizować? W końcu, poza całą moją arogancją, złośliwością i bezczelnością, tym że wiecznie oszukuję, że olewam wszelkie ogólnie przyjęte normy, pominąłwszy to, że jestem ignorantem, oraz to, że jestem infantylną jak cholera gadułą, nigdy nie zastanawiam się nad tym co robię, mam też parę dobrych cech. Jak choćby anielska cierpliwość, czy fakt że uwielbiam pomagać ludziom. Serio, sprawia mi to jakąś dziwną przyjemność. Jestem bez wątpienia ambitny. Towarzyszy mi wieczna radość i niezwykła pogoda ducha, nie lubię się smucić.
Chyba wiem, czemu ludzie tak na mnie patrzą. Jakby nie było, chudy gość mierzący metr dziewięćdziesiąt trzy, zapieprzający wszędzie w glanach, dziurawych spodniach i skórzanej kurtce, z kolczykami w najdziwniejszych miejscach, dumnie prezentujący irokeza wiecznie zmieniającego kolor, choć najczęściej jest to naturalny brąz, lub cudny, tleniony blond, po prostu nie wzbudza zaufania. Oh, ileż to razy słyszałem za sobą krzyki takie jak brud, śmieć, pedał czy męska dziwka... a, niech se krzyczą.

W sumie, mogło być gorzej... Mogłem być Stingiem.



Do czego się sam nie przyzna, albo co nie pasowało mu do opowieści:
-Jest biseksualny choć, acz ze zdecydowanie większym pociągiem w stronę panów.
-Najdłuższy z jego związków trwał rok i skończył się w momencie, w którym jego ówczesny chłopak musiał wyjechać do Anglii, wraz z rodzicami. Do dziś, mimo wszystko, nie jest mu w stanie tego wybaczyć, choć utrzymuje z nim stały kontakt.
-Zawsze nosi na ręce rzemyk, nie da go sobie zdjąć choćby siłą. Nikomu jednak nie powiedział dlaczego.
-Jego ulubionymi zespołami są KISS, Aerosmith i Led Zeppelin. Nie, wbrew pozorom nie jest takim typowym punkiem.
-Uczy się całkiem nieźle, też wbraew pozorom.
-Popołudniami i w niektóre weekendy dorabia, pracując na stoisku z różnymi gadżetami muzycznymi, takimi jak koszulki, naszywki, przypinki, płyty i takie tam duperele.
-Ma pokój w piwnicy-przeniósł się tam jako szesnastolatek. Nikt z rodziny tam nie wchodzi, ponieważ wszyscy boją się, co tam zastaną.
-gra na basie, gitarze i na skrzypcach.
-Gdy miał piętnaście lat, przez krótki czas puszczał się za pieniądze. Skończył z tym, gdy jeden z jego klientów pobił go do nieprzytomności, po czym spędził dwa tygodnie na intensywnej terapii. Niewiele osób o tym wie, a żadna z nich nie wie dlaczego to robił.
-Ma starego, grubego, leniwego, wrednego, czarnego kocura, który ma na imię guzik i którego kocha ponad życie.
-Panicznie boi się clownów i mimów od czasu, gdy jako trzyletnie dziecko zgubił się w cyrku. Odczuwa też delikatny lęk przed pasmi, szczególnie tymi małymi.



Skrótem:
Lennon Flynn "Lenny" Roberts
urodzony między 3 a 6 listopada 1994 roku, na jakimś zadupiu w Alabamie; W Palm Springs od dwunastu lat.
Uczeń trzeciej klasy o profilu dziennikarskim.
Wyklęte przez społeczęństwo dziwadło.


[Odautorsko:
Ave ave.
Jest Lenny, jest jaki jest, ale niestety, nie umiem tworzyć normalnych i zdrowych postaci.
Pan na zdjęciach nazywa się Alban Blondiaux, zdjęcia pobrane częściowo stąd, częściowo z niezastąpionego weheartit.
Pochyłe cytaty to słowa Jima Morrisona i sparafrazowane od Ozzy'ego Osbourne'a, tytuł od pana Johna Frusciante.
Lenny nie gryzie ;)]

8 komentarzy:

  1. Danny nie spała całą noc, ponieważ myślała jaki prezent może kupić dla swojej przyjaciółki która bardzo lubi muzykę. Wybrała się do sklepu muzycznego, kiedy już weszła oglądać rzeczy, zauważyła świetny mikrofon. Przypomniała sobie wtem, że Lisa lubi śpiewać. - Ten mikrofon jej się przyda - pomyślałam. Z uśmiechem podeszłam do kasy, ponieważ zauważyłam Lennona. - Witaj, jak ja Cię dawno nie widziałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. [poprawki: Danny pomyślała sobie wtem, że Lisa lubi śpiewać. - Ten mikrofon jej się przyda - pomyślałam. Z uśmiechem dziewczyna podeszła do kasy, ponieważ zauważyła Lennona. - Witaj, jak ja Cię dawno nie widziałam!]

    OdpowiedzUsuń
  3. - U mnie dobrze, a u Ciebie? Postaram się częściej tutaj zaglądać. A co Ty na to żebyśmy się spotkali dziś wieczorem? Dawno się nie widzieliśmy, a chciałabym z Tobą porozmawiać. - uśmiechnęłam się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cholernie ciekawa postać, co powiesz na wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jeżeli wymyślisz coś ciekawego to będę bardzo wdzięczna i zacznę, bo jakoś nie jestem pewna co do pomysłów rojących się w mej głowie.]

    OdpowiedzUsuń
  6. -Tak mam. - odparłam i położyłam koszulkę na ladzie. Kiedy Danny już zapłaciła, odeszła od kasy. - Więc do wieczora, masz mój numer więc zadzwoń i poinformuj mnie o której będziesz miał czas. - Uśmiechnęłam się, wyszłam ze sklepu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Danny z uśmiechem na twarzy odebrała telefon -Witaj! Przyjdź koło 20, pójdziemy na spacer a później do mnie jeżeli będziesz chciał. Chyba, że masz jakiś inny pomysł ? - zapytałam.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum