czwartek, 9 sierpnia 2012

zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną

Destiny Arielle Salvage
urodzona 8 marca 1994 roku w Calais, we Francji
mieszka z rodzicami w Palm Springs
profil muzyczny

Życie Destiny nigdy nie obfitowało w dramaty. Właściwie, można powiedzieć, że to szczęśliwa, normalna dziewczyna, wychowana w domu pełnym miłości, mająca przed sobą świetlaną przyszłość i wachlarz możliwości. Przyszła na świat dokładnie 8 marca 1994 roku w Calais, we Francji jako pierwsze i jedyne dziecko pary prawników, Matthieu i Arielle Salvage. Jako jedynaczka, została nieco rozpieszczona przez rodziców, którzy długo starali się o dziecko. To nie tak, że zawsze dostawała wszystko to, co chciała. Dorastała jednak w przeświadczeniu, że jest oczkiem w głowie wszystkich. I lubi się tak czuć. Lubi być doceniania, zauważana i szanowana. Nie bez powodu, oczywiście, tylko ze względu na swoje umiejętności, wygląd, czy charakter. Jako dziecko, była też mistrzynią szantażu emocjonalnego. Nigdy nie krzyczała, gdy czegoś chciała, jednak potrafiła wzbudzić współczucie i wywołać drżenie serca biednej matki, a nawet ojca swoimi wielkimi jak grochy łzami, które, nawiasem mówiąc, potrafi produkować na zawołanie. Wielkich problemów jednak nigdy nie sprawiała. Zawsze dobrze się uczyła, nie wdawała się w żadne podejrzane towarzystwa, czy sytuacje. Od małego sumiennie ćwiczy grę na skrzypcach, chcąc opanować ją do perfekcji. Taki jej mały cel. 
Uwielbia wyzwania. Nietrudno ją do czegoś przekonać, wystarczy zagrać na jej ambicji, bądź po prostu obiecać coś, na czym jej zależy. Tak też rozpoczęła się jej 'drobna' przygoda z Nathanielem Williamsem, młodym Amerykaninem. Początkowo, sama zwróciła na niego uwagę. Musiała przyznać, że jest na czym oko zawiesić. Nie planowała jednak nic okrutnego i zapewne do niczego by nie doszło, gdyby nie jej 'przyjaciółki', Hailey, Cornelia i Brittany. Wszystkie trzy, porzucone przez amerykańskiego Casanovę, namówiły Destiny, by odpłaciła mu się tym samym. Dwa razy nie trzeba było jej powtarzać. Jaką mogła mieć lepszą okazję, by podbudować własne ego i udowodnić siłę swojej kobiecości? Nathaniel nie opierał się jej. Spędzili razem wspaniałe wakacje. Destiny naprawdę polubiła tego chłopaka, który w niczym nie przypominał zimnego drania z opowieści przyjaciółek. Miała jednak coś do udowodnienia. Chłopak został przez nią podle porzucony, przyjaciółki jej gratulowały, ale ona... pierwszy raz w życiu nie poczuła żadnej satysfakcji.


Po wyjeździe chłopaka, zaczęła wręcz żałować swojej decyzji. Ta cała historia otworzyła jej oczy. Zrozumiała jak podłe osoby miały na nią ogromny wpływ. A ona ślepo szła za nimi. Zaczęła czuć do ciebie niemal obrzydzenie, więc postanowiła to zmienić. Zerwała jakiekolwiek kontakty z Hailey, Cornelią i Brittany. Od tej pory, jej życie w Calais stało się bardzo uciążliwe. Dlatego, gdy jej ojciec oznajmił, że zamierza podjąć pracę w Palm Springs, nie wahała się ani chwili. Postanowiła wyjechać razem z rodzicami, mimo że chcieli zostawić ją we Francji. Ale ona chciała zacząć wszystko od początku. Postarać się być lepszą i zapracować na opinię inną, niż słodkiej zołzy.
Destiny to bez wątpienia osoba bardzo pozytywna. Ciężko dostrzec ją bez uśmiechu na twarzy i wesołych iskierek w kocich, zielonych oczach. Usposobienie ma pogodne i radosne, co przyciąga do niej ludzi. Ma dystans do samej siebie, potrafi żartować, choć nie toleruje chamskich, płytkich żartów. Spontaniczna, lubiąca dobrą zabawę. Dziewczę bystre i spostrzegawcze, nauka przychodzi jej z łatwością. Ciężko ją nabrać, czy ośmieszyć, bywa jednak uległa i czasami nieco zbyt dumna. Jest raczej bezkonfliktowa, nie chce się kłócić, choć nie ma zahamowań, gdy ktoś zajdzie za skórę jej, bądź komuś jej bliskiemu. Wtedy bywa okrutna. Z reguły otwarta i serdeczna, nie ma problemów z zawieraniem nowych znajomości, szybko zjednuje sobie sympatię i przychylność ludzi, nawet największych ponuraków. Subtelna i dziewczęca, pełna uroku, wdzięku, słodka. Trudno dziwić się Nathanielowi, że nie mógł oprzeć się tej słodyczy. Jest przeurocza, uwielbia się droczyć oraz obrażać. Lubi być przepraszana i adorowana. Niezdecydowana, potrafi zastanawiać się cały dzień, by potem i tak zrobić na opak. Można na niej polegać, jest godna zaufania, nie wyjawia tajemnic. Gdy kocha, jest wierna i oddana, poświęca się w całości. Słodka, czuła, uwielbia czułości, przytulanie, bliskość.


Skora do pomocy, szczególnie ostatnio, po tym, jak postanowiła być lepszym człowiekiem. Kocha zwierzęta, najchętniej w domu miałaby mały zwierzyniec, przygarniając wszystkie bezpańskie zwierzątka. Wyjątkowo wrażliwa na piękno natury, sztuki, na niezawinione cierpienie, szczególnie zwierząt i dzieci. Zachwyca się drobnostkami, nietrudno też ją uszczęśliwić. Uwielbia marzyć, często chodzi z głową w chmurach, wymyślając niestworzone sytuacje, bądź planując przyszłość. W głębi duszy to niepoprawna romantyczka, która czeka na swojego księcia z bajki, który sprawi, że poczuje się wyjątkowa i kochana. Mimo stanowczego postanowienia poprawy, wciąż nie może powstrzymać swojego nieprzyjaznego nastawienia do ludzi, których uważa za złych. Takich, którzy wykorzystują innych, wyśmiewają etc. Choć sama Destiny święta pod tym względem nie jest. I czasami ciężko jej dotrzymać postanowienia, gdyż trudno z dnia na dzień wyzbyć się dumy, ambicji i chęci rywalizacji. Choć dziś dwa razy by się zastanowiła, zanim zrobiłaby to, co zrobiła Nate'owi. Ale nie powiedziałaby nie od razu.
Kocha czytać. Jej pasją jest muzyka, jest świetną skrzypaczką, ma niesamowity słuch, szybko opanowała też podstawy fortepianu, gitary i fletu. Ma śliczny głos, ale sama go nie lubi, gdyż uważa go za zbyt piskliwy. Jest w nim jednak coś urokliwego, co sprawia, że słuchacz nie chce, by przerywała śpiewanie. Lecz Destiny rzadko śpiewa publicznie. Fanka kina, szczególnie tego starego, choć i nowym nie pogardzi. Ekspert w dziedzinie historii filmu i muzyki. Sporty nie są jej mocną stroną, poza gimnastyką artystyczną, którą kiedyś trenowała.


Destiny to śliczna, podobająca się dziewczyna. W jej przypadku powiedzenie, że najlepszym makijażem dziewczyny jest jej uśmiech, sprawdza się w stu procentach. Nie używając niemal w ogóle kosmetyków do makijażu, Destiny przyciąga spojrzenia przedstawicieli płci przeciwnej, jak magnes. Ma wyjątkowo ładny, przyjemny uśmiech. Mierzy sto sześćdziesiąt trzy centymetry wzrostu, nie jest więc zbyt wysoka, do tego bardzo filigranowa. Wszystko w niej jest drobniutkie i delikatne, sprawiające, że chłopcy mają ochotę chronić tą laleczkę przed brutalnym światem (choć sama świetnie radzi sobie sama). Ma grube, piękne włosy w kolorze marchewkowym. Jej niewątpliwym atutem jest twarzyczka o regularnych, delikatnych rysach. Ma zgrabny nosek i pełne, malinowe, aż proszące o pocałunki, usta. Oczy wesołe, kocie w kolorze letniej trawy. Jako Francuzka, zwraca uwagę na swój wygląd, jest zadbana i zawsze dobrze ubrana. Interesuje się modą, nie boi się odważnych połączeń kolorów i wzorów. Najczęściej można spotkać ją w kolorowych, dziewczęcych sukienkach, które jednak w niewulgarny sposób podkreślają jej kobiece atuty.

*ma kota, burego dachowca - Liama oraz psa, wesołego kundelka - Ringo
*ma całkiem pokaźną kolekcję oryginalnych płyt, filmów oraz książek
*kocha kwiaty, szczególnie chabry, lilie, słoneczniki i róże
*kocha gotować i piec, wszyscy uwielbiają jej słodkie wypieki
*należy do kółka filmowego oraz uczęszcza na zajęcia twórczego pisania
*słucha różnorodnej muzyki, preferuje jednak klasycznego rocka
*z książek najchętniej czyta fantastykę i kryminały, uwielbia też komiksy


[Destiny jednak wróciła, tylko z innym wizerunkiem, a mianowicie z buźką Ebby Zingmark. Kartę uznałam za zadowalającą, dlatego zmieniłam ją tylko nieznacznie. Zapraszam do wątków :D]

136 komentarzy:

  1. [ Ty jesteś, a ja nadal bez komputera, ale jeśli byś zaczęła... :D to jakoś odpisze :* ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nathaniel doskonale wiedział, że zachował się jak ostatni idiota. Zranił ją, choć w sumie wcale tego nie chciał, jednak jemu często zdarzało się skrzywdzić innych niechcący. Przez prawie całe wakacje nie miał okazji spotkać Destiny i doszedł do wniosku, że dziewczyna musi go unikać. Żeby o tym nie myśleć całkowicie oddał się pracy. Ojciec Destiny wielokrotnie chwalił go i mówił, że tak sumiennego i pracowitego stażysty na wakacjach jeszcze nie miał, Nate uśmiechał się, a w myślach dziękował, że mężczyzna nie wie o tym wszystkim co było między Nate'm a jego córka. Tego popołudnia Nathaniel skończył stosunkowo wcześnie i już właściwie zbierał się do domu kiedy do kancelarii weszła rudowłosa dziewczyna. W pierwszej chwili jej nie poznał. Ale gdy bez słowa go wyminęła i ruszyła do gabinetu był już pewien że to ona. Postanowił zaczekać na nią i choćby siłą zabrać ją na obiad.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nerwowo przestępował z nogi na nogę, nie mogąc doczekać się momentu, kiedy Destiny opuści gabinet ojca. Miał wrażenie jakby celowo odwlekaka tę chwilę. W końcu pojawiła się przed nim, a jego żołądek ścisnął się boleśnie. Zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się nim się do niej zbliżył, bo akurat z gabinetu wyszedł jej ojciec. Nate przełknął w myślach. Obawiał się, że jeśli teraz się wycofa Destiny znowu ucieknie i nie będzie miał okazji z nią porozmawiać. To była bardzo skomplikowana sytuacja. Zależało mu na niej bardziej niż na jakiejkolwiek innej dziewczynie, ale nie wiedział czy ona znowu nie zrobi mu jakiegoś numeru. Z reszta, czy aby na pewno zależało mu na tyle by zrezygnował ze swojego dotychczasowego ja? Nie był pewny, a to znaczyło że nie może teraz podjąć decyzji. Chyba.
    - Destiny, dasz się namówić na lunch? - zaryzykował, obserwowany bacznie przez swojego szefa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Większość dziewczyn, jeśli nie wszystkie, które znalazłyby się na jej miejscu wsypałyby go bez skrupułów. Ale ona była inna. Odetchnął głęboko. Przecież mogła zrobić taką scenę że jej ojciec nie dość że by go wyrzucił to jeszcze pewnie znalazłby jakiś sposób by prawo zawiązało pętlę na szyi Nathaniela. Włożył dłonie w kieszenie swoich spodni i zagryzł delikatnie dolną wargę. Niepewnie wyciągnął rękę w jej kierunku.
    - Chodźmy - powiedział jeszcze, czując że powoli się rozluźnia.
    W głowie zaczął sobie już układać co powinien jej powiedzieć, jak się zachować. Naprawdę nie chciał jej skrzywdzić, a jak do tej pory robił tylko to. Chyba że robił to podświadomie chcąc zadać jej ból, żeby poczuła się tak jak i on. NIE! Nie był aż tak okrutny, chyba. Po kilku minutach siedzieli już w jego audii, a Nate zbierał się na odwagę by się odezwać.
    - Wiem, że nie tego się spodziewałaś. Ale znasz mnie. Wiesz jaki jestem - westchnął. - Najpierw robię, a później myślę.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Bardzo chętnie :) Zaczniesz, kochanie?]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kocham Ebbę, tak więc wątek musi być. Masz jakieś pomysły na relacje, powiązania czy chociażby okoliczności spotkania? :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. Lena natomiast po zrobieniu sobie tygodnia wolnego (zbyt wiele imprez doprowadziło do tego, że czuła się fatalnie i nie miała na nic siły), kiedy to sprawiła sobie pełno zabiegów upiększających, uprawiała jogę, nadrobiła zaległości z rodzicami, poczytała książkę i obejrzała mnóstwo filmów, uznała że czas powrócić do życia. Dlatego na propozycję jednego ze znajomych, by przyjść na imprezę na plaży, przystała od razu.
    Pojawiła się na miejscu około dwudziestej drugiej, kiedy już właściwie wszyscy tam byli i pili piwa w puszkach. Również wzięła sobie jedno i zaczęła szukać kogoś ciekawego do rozmowy. Nagle jej oczom ukazała się dziewczyna siedząca z boku, z dala od wszystkich, sprawiająca wrażenie zamyślonej. Rozpoznała w niej Destiny. Dziewczynę, z którą rozmawiała raz w życiu, ale o której trochę już zdążyła się dowiedzieć.
    Niewiele myśląc, podeszła do niej i usiadła tuż obok.
    -Cześć. Wszystko w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  8. - Mnie się wydaje, że mógłby zrobić wiele innych i to gorszych rzeczy niż to, że wyrzuciłby mnie z roboty - powiedział cicho, chociaż sam nie wiedział po co. Nie chciał jej podpowiadać jak ma się na nim mścić następnym razem, gdyby coś poszło nie po jej myśli. Ugryzł się w język. Skręcił w uliczkę tuż za rogiem kierując się do pewnej dobrej restauracji.
    - Nie chcę Cię unikać, ani nie chcę byś Ty unikała mnie - powiedział na wydechu. - I uprzedzając Twoje pytanie; nie mam pojęcia jak chcę by to wszystko wyglądało. Mam niesamowity mętlik w głowie - zamrugał kilkakrotnie jakby piekły go oczy i zaparkował przed budynkiem opatrzonym szyldem restauracji "Pod Kasztanami".

    OdpowiedzUsuń
  9. [Witam, witam :d Co powiesz na jakiś wątek z moim Chrisem? Masz może jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  10. Spojrzała na nią nieco zdziwionym wzrokiem, a następnie rozejrzała się wokoło.
    -No wiesz, jak na zmęczenie zabawą to wybrałaś sobie nie najlepsze miejsce na odpoczynek - zaśmiała się, siadając obok rudowłosej. - Jak tam wakacje, Destiny? Imprezy all day, all night? - dodała, szturchając dziewczynę wesoło w ramię.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć ;D Co powiesz na wątek ze starszym bratem Nate'a? ;> I oczywiście czy masz jakiś pomysł na niego? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  12. [To jest bardzo dobre :D A mogę Cię "wykorzystać" i zaczniesz? Czy ja to będę musiała zrobić? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [To jest według mnie ten przystojniejszy i "fajniejszy" z braci Franco :D]

    Wakacje były dla Jamesa tym mniej ulubionym okresem roku. Dlaczego? Wszyscy jego znajomi codziennie imprezowali i poza tym nic nie robili, a on tak nie mógł. Wolał się czymś zająć i uwolnić swój umysł od wszystkich problemów jakie go trapiły. Właśnie z tego powodu postanowił poszukać pracę. Bez problemu przyjęli go jako kelnera w jednej z kawiarni. Na ogół panował tam mały ruch, ale momentami zdarzało się tak, że poza pracą nie mógł nic innego robić.
    Tego dnia padało, przez co ruch w kawiarni był jeszcze mniejszy niż zwykle. Pracownicy mieli wyznaczony obszar, którym się zajmowali, więc co jakiś czas mogli się obijać. Do pomieszczenia weszła mokra od deszczu dziewczyna, usiadła w sektorze Jamesa, więc ten musiał się ruszyć.
    - Proszę, o to karta - podał dziewczynie menu z kawami i ciastami, przez chwilę popatrzył na jej twarz i skojarzył ją, nawet zdziwiło go to skąd. - Kojarzę Cię - zwrócił się do dziewczyny - U mojego brata w pokoju leży Twoje zdjęcie - cały czas się jej przyglądał. - Nie sądziłem, że Cię kiedykolwiek spotkam, a tu proszę - uśmiechnął się nieśmiało do rudowłosej.

    OdpowiedzUsuń
  14. [To możemy sobie przybić wirtualnego żółwika, bo ze mną jest identycznie :) Plus wpadłam na ten sam pomysł, ale mnie wyprzedziłaś xD Plus się pomyliłaś, bo napisałaś na początku "Jasmine podniosła" :P]

    James był wręcz pewien, że to ona. Tylko dziwił go fakt, że się nie przyznała do tego, że zna Nathaniela. Każda z dziewczyn od razu by zaczęła mu mówić o tym, jakie to on ma wspaniałego brata, a ona nic, milczała na ten temat.
    Po dłuższej chwili James przyniósł rudowłosej dziewczynie zamówienie.
    - Życzę smacznego - uśmiechnął się niemrawo. - Mam takie dziwne wrażenie, że zepsułem Ci humor - zauważył to obserwując tę dziewczynę. Była nerwowa, a przecież nic takiego nie powiedział, przynajmniej mu się tak wydawało. - Przepraszam za to - niewinny uśmiech pojawił się na jego twarzy. On bez pytania o pozwolenie, dosiadł się do niej i cały czas się jej przyglądał. Mogło się to komuś wydawać chorym, ale on już tak miał. Często obserwował ludzi i potrafił wyciągać wnioski z tego, jak oni się zachowywali i oceniał w jakim stanie oni byli. Dziwne zajęcie, ale przynajmniej się nie nudził.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wybaczam <3]

    Cieszył się, że chociaż jej zły humor nie był spowodowany przez niego. Marne pocieszenie, ale jednak nim było. Nie miał pojęcia czy się odzywać czy nie, w końcu może dziewczynie nie odpowiadało jego towarzystwo, bądź chciała posiedzieć w milczeniu. James sam dziwnie się czuł w tej sytuacji, ale chciał dowiedzieć jakie relacje łączyły bądź jeszcze łączą Nate'a z tą dziewczyną. On ciągle kręcił, a być może od niej dowiedziałby się całej prawdy.
    - Się nie przedstawiłem - ocknął się. - James jestem - dobre i takie przerwanie ciszy. - Jeżeli chcesz pobyć sama to ja mogę sobie pójść - uśmiechnął się nieśmiało, chociaż w głębi duszy liczył na to, że tak nie będzie. - Swoją drogą chyba zbyt dobrze to Ty się nie masz - zauważył to, że cały czas drżą jej ręce i jej twarz była wręcz nienaturalnie blada. James był bardzo troskliwą i opiekuńczą osobą nawet wobec tych, których nie znał, więc martwił się o nią. Kolejny raz dowiódł, że jest bardzo dziwnym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Jak tylko coś wymyślę to napiszę^^]

    OdpowiedzUsuń
  17. -No to w takim razie nie wiem na co czekasz, Destiny - powiedziała wesoło, po czym podniosła się z miejsca. - Chodź, zintegrujmy się trochę. Oderwiesz myśli od tego nad czym tak rozmyślałaś i się rozluźnisz. No i może kogoś fajnego poznamy - dodała, podając jej dłoń żeby wstała.
    Zaciągnęła ją do grupki chłopaków i zaczęła z nimi swobodnie gawędzić, uprzednio przedstawiając ich dziewczynie, która jej towarzyszyła.

    OdpowiedzUsuń
  18. Clarissa Alves De Silva22 sierpnia 2012 13:48

    [ Ha! Mój brat nazywa się Ariel, a jego córka Destiny (w Angli mieszkają), naprawdę fajny zbieg okolicznośći. Ale dobra, whatever, może jak wątek? :D]

    OdpowiedzUsuń
  19. Wakacje, to czas gdy Nathaniel nie narzekał na nudę, chociaż właściwie to on nigdy na nudę nie narzekał. Wiecznie otaczał go wianuszek wiernych fanek, które były na każde jego skinienie. Kawę? Jasne, już lecę. Ciastko? Tu zaraz jest cukiernia, przyniosę Ci. Jesteś smutny? To może chcesz buziaka? Nate żył jak król, a jego królestwem było Palm Springs i okolice. Jednak te wakacje były odrobinę inne niż zwykle. Chłopak swój czas dzielił pomiędzy przyjaciół, treningi, pracę w kancelarii państwa Salvage no i oczywiście pewną rudowłosą osóbkę, której obiecał że postara się jakoś naprawić te ich relacje. Chciał spróbować jak to jest być tym nudnym idealnym chłopakiem, jednak nie mógł jej obiecać, że taki pozostanie. Gdy trening dobiegł końca Nate pierwszy ruszył do szatni i pierwszy ją opuścił.
    - Nate pod pantoflem? Tego jeszcze nie grali! – zaśmiał się jeden z chłopaków, gdy brunet jak burza minął go w szatni.
    - Jeśli nie chcesz zbierać zębów z tych kafelek, to zachowaj swoje uwagi dla siebie – rzucił jeszcze Nathaniel na moment się zatrzymując, po czym gdy w pomieszczeniu zapanowała niemal idealna cisza znowu ruszył biegiem. Wsiadł do samochodu, stojącego na parkingu. Miał zamiar jechać pod dom Destiny by zabrać ją na kolację, a później na spacer lub coś innego, w zależności na co będzie miała ochotę. Zemdliło go trochę. Nie przywykł do tego by być aż tak… uroczym? Uprzejmym? Mężczyzną? Nie ważne. To, że zawsze był dupkiem nie znaczyło, że teraz też taki być powinien. Może ktoś pomyśli, że dorasta? Odpalił silnik i z piskiem opon ruszył sprzed szkoły. Gówno prawda.

    OdpowiedzUsuń
  20. W drodze do jej domu wstąpił do pobliskiej kwiaciarni i kupił jedną białą różę, którą znajoma kwiaciarka obwiązała różową wstążką. Więc gdy Destiny otworzyła drzwi uśmiechnął się czarująco i wręczył jej ten drobny podarek, po czym wsunął dłonie do kieszenie swoich spodni. Nie raz już dawał dziewczynom kwiaty, ale nigdy nie znaczyły one nic więcej. Teraz przecież miało być inaczej, więc czuł się odrobinę niezręcznie i miał nadzieję, że to minie.
    Gdy wyszli na ulicę objął ją w talii, prowadząc w stronę swojego samochodu nic nie mówiąc. Jego myśli błądziły gdzieś w chmurach nad ich głowami.
    - Wakacje się kończą – zauważył nagle, pochmurniejąc. W roku szkolnym coś takiego jak wolny czas Nathaniela Williamsa praktycznie nie istniało. No tak, były weekendy, ale wtedy zwykle bywał na różnego rodzaju imprezach w stanie totalnego upojenia alkoholowego. Chyba powinien się już leczyć na alkoholizm.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Po prostu nie mam ochoty wracać do szkoły – wyjaśnił jej pochylając się nad drążkiem zmiany biegów by musnąć wargami jej kuszące usta, zaraz jednak powoli odsunął się od niej i odpalił silnik wyjeżdżając na ulicę. Właściwie to jechał przed siebie nie do końca wiedząc dokąd ją może zabrać, ostatecznie jednak zdecydował się na restaurację znajdującą się nieopodal parku. Zaparkował na parkingu i wysiadł z samochodu, po czym otworzył jej drzwi i pomógł wyjść z auta, bądź co bądź ona była drobną dziewczynką, a to był samochód terenowy, trochę wyższy niż inne. – Nie wiem na co masz ochotę, więc na razie zapraszam Cię na kolację, a później jestem cały Twój i możesz sama zdecydować na co masz ochotę – zaproponował znowu uśmiechając się do niej w ten swój uwodzicielski sposób.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nathaniel w pierwszej chwili spojrzał na nią jak na kosmitkę, po czym roześmiał się i jakby odetchnął z ulgą. Sam nie przepadał za takimi miejscami, więc ucieszył się, że dziewczyna zaproponowała fast foody. Porwał ją w ramiona i skierował się w stronę owych budek z niezbyt zdrowym żarciem.
    - Już wiem dlaczego się w Tobie zakochałem – oświadczył, znowu całując jej miękkie wargi. Postawił ją na ziemi dopiero gdy zbliżyli się do jednej z budek z hamburgerami. Nie przejmował się zupełnie tym, że ludzie patrzą na niego na wariata, a dziewczyny, które kojarzył ze szkoły wzdychają tęsknie na ten widok.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Z wielką chęcią, ale jakoś tak pomysłów nie mam na cokolwiek... Baj de łej rude jest piękne <3]

    Daniel Morris

    OdpowiedzUsuń
  24. Destiny... Tego imienia na pewno nie zapomni, bo rzadko się z nim spotyka. Swoją drogą on pamiętał imiona wszystkich ludzi, których poznał, wbrew pozorom trochę tego było.
    - To będzie trochę niegrzeczne z mojej strony, ale... - zaciął się na chwilę. Musiał się jeszcze zastanowić o to czy zapytać, czy nie, bo w końcu nie wiedział jaka może być reakcja dziewczyny. - Co tak naprawdę jest między Tobą a Nate'm? On za każdym razem mówi coś innego, więc nie wiem, która wersja jest prawdziwa - ciekawość wzięła nad nim górę. Dziewczyna mogła to przemilczeć, powiedzieć krótkie "nic" lub jeśli była wybuchowa strzelić Jamesowi w twarz.
    Nie chciał już nic do tego dodawać, bo mogłoby wyjść na to, że Jim chce kontrolować swojego młodszego brata - swoją drogą kontrola nad Nathanielem byłaby niemożliwa.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Masz ochotę na wątek? Mogę zacząć o ile masz jakiś pomysł :>]

    OdpowiedzUsuń
  26. [No więc może zostaną parą w jakimś szkolnym projekcie? Powiedzmy będą musiały napisać razem piosenkę, ale najpierw pójdą do jakiegoś klubu i zamiast wykonać zadanie będą się świetnie bawić, no a co dalej zobaczymy. Tylko to mi przychodzi do głowy ;o]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Będę wdzięczne jeżeli Ty zaczniesz, nawet jutro :)]

    OdpowiedzUsuń
  28. Stały tak i gawędziły, jak to na imprezach i po wypiciu niewielkiej ilości alkoholu, która powodowała rozluźnienie, ale nie upicie, aż do momentu kiedy któryś z ich przystojnych rozmówców zaproponował kąpiel w oceanie. Mimo, że było już kompletnie ciemno, to temperatura powietrza nie zmniejszyła się aż tak bardzo (bo w końcu byli na Florydzie) i spokojnie dało się to zrobić. Dlatego Lena, niewiele myśląc zaczęła biec w stronę wody, zdejmując po drodze ubrania i pozostając w samym kostiumie kąpielowym; przewidziała bowiem taką ewentualność, że mogą się kąpać. Krzycząc i śmiejąc się, wbiegła do wody, a już po chwili dotarła do niej reszta ludzi. Zaczęli się chlapać, łapać i podrzucać.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Cudowny utwór <3 co powiesz na wątek? ;D i czy masz na niego może jakiś pomysł? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  30. Pokazał facetowi, który stał w budce, że poprosi to samo, po czym przeniósł spojrzenie na Destiny. Objął ją w pasie i przyciągnął bardzo blisko siebie.
    - Nie wyrażam zgody na bieganie – oświadczył całkiem poważnie, a widząc jej pytający wyraz twarzy wzruszył bezradnie ramionami. – Znikniesz mi w końcu, jak będziesz się odchudzać! – powiedział takim tonem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
    Po chwili właściciel budki wręczył im zamówione dania, a Nathaniel zabrał to wszystko do pobliskiego stolika przy którym usiedli by móc zjeść.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Obiecuję Ci, że osobiście się poświęcę i nie pozwolę na to byś przytyła – zapewnił ją z tym swoim szelmowskim uśmiechem, który mówił wszystko, a już przede wszystkim przedstawiał sposób w jaki zapobiegnie takiemu rozwojowi spraw.
    Gdy złożyła pocałunek na jego rozgrzanej skórze uśmiechnął się, myśląc o tym, że ten dzień wcale nie będzie taki zły jak na początku mu się wydawało. Kiedy Destiny szła do stolika Nathaniel maszerował wolno za nią, podziwiając jej kocie ruchy. Uwielbiał to, gdy właśnie w tak niepozorny sposób go uwodziła. Z resztą, był tylko facetem, wzrokowcem, uwielbiał patrzeć, dotykać, czuć.
    - Smakowicie to wyglądają Twoje usta umazane ketchupem – roześmiał się, podając jej serwetkę i sam sięgnął po swoje frytki.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy Destiny się do nich przyłączyła po namowie jednego z chłopaków, posłała jej szeroki uśmiech. Woda miała idealną temperaturę po nagrzaniu się w ciągu dnia. Mogłaby w niej siedzieć całą noc. Podpłynęła do swojej towarzyszki.
    -I jak? Dużo lepiej, co? - zażartowała, chlapiąc lekko rudowłosą. Już po chwili dotarli do nich chłopcy i zaczęła się zbiorowa walka na chlapanie. Nikt nic nie widział i każdy chlapał na oślep, ale właśnie dzięki temu było zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Jak już powiedziałem „jestem cały Twój” i robię to, na co ochotę masz Ty – odparł bez mrugnięcia okiem. Napił się coli i zabrał się za jedzenie swojego hamburgera. Tego dnia nastawił się na to, że spędzi go w całości z nią. Jego telefon leżał głęboko w schowku w jego aucie, wyciszony. Tak więc czekał na jej propozycje. Był skłonny nawet lecieć z nią do Francji, jeśli taki miałaby kaprys, ale liczył na to, że aż takich wymagań nie będzie miała. Mogli spacerować w cieniu drzew w parku, mogli iść na plażę, mogli po prostu być razem. Nie miał pojęcia co mogliby robić. Pierwszy raz był w takiej sytuacji. Zwykle wszystko inne było ważniejsze od dziewczyny, z którą miał spędzić dzień. Przecież piłka nożna i przyjaciele zawsze byli na pierwszym miejscu. Tym razem nie.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Aaaa! Mam Cię! Czyżby Jasmine Delacour z BHS? :d]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ha! Wiedziałam! Ale mam nadzieję, że nie opuścisz DP na rzecz tamtego bloga (chociaż muszę przyznać, że jest całkiem spoko, tylko wkurzają mnie jak niektórzy tworzą milion kart postaci -.-)]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Nie powiem Ci, bo to wielka tajemnica :>]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [By the way, będziesz na imprezie dzisiaj, no nie? W sensie Destiny.]

      Usuń
    2. [A i ten...na wątek odpiszę zaraz, albo trochę później bo mi się nie chce :D]

      Usuń
  37. Nie był do końca pewny jak zinterpretować jej słowa, albo może wiedział jak to zinterpretować w swój Nathanielski sposób, więc na jego ustach znowu zaigrał łobuzerski uśmiech. On sam właśnie skończył jeść i tylko popijał colę, obserwując z zainteresowaniem rudowłosą. Uwielbiał te jej włosy i kocie oczęta, które patrzyły na niego tak niewinnie, w ogóle cała była taka porcelanowa, delikatna… do czasu. Czasami potrafiła pokazać pazur, a Nate miał kilka śladów na plecach, które zaznaczyła właśnie Destiny.
    - Tęsknota wzmaga apetyt, tak słyszałem – oświadczył rozbawiony pochylając się odrobinę w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń
  38. -I tak ma być - zawołała tuż przed wodną wojną. Gdy każdy był już całkowicie mokry i na głowie nie został ani jeden suchy włos, wszyscy się odrobinę zmęczyli i zaprzestali chlapania, by spokojnie sobie popływać w oceanie. Nagle jeden z chłopaków, któremu najwyraźniej się Destiny spodobała, bo był to ten sam, który namówił ją do wejścia do wody, podpłynął pod nią i wstał w taki sposób, że dziewczyna siedziała na jego umięśnionych ramionach. Lena spojrzała na nich zdziwiona, ale też zadowolona, że dochodzi nawet do takich "subtelnych" podrywów.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Zgadza się :) Wtedy musiałam się bawić z Blake bo Amber była zajęta, a Amber to Ave w stu procentach, jeszcze sprzed wieków, z onetu. No! I co? Będziemy kręcić razem jakiś wąteczek ;>]

    OdpowiedzUsuń
  40. [Dokładnie. Znać się znają, to teraz trzeba wykombinować jakieś okoliczności spotkania. W końcu wakacje są, szkoła odpada, no! :>]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Dobra. Załóżmy, że Ave spotka przez przypadek na plaży Destiny, przy okazji spaceru ze swoim psem/niedźwiedziem. Plotki do niej dotrą, ale to Twoją bohaterkę pociągnie za język i D. będzie musiała wszystko wyśpiewać. Oui? Rozpocznę, ale jutro z rana bo dzisiaj to już marna ze mnie pisarka <3]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Hej:) hmmm... jedyne co mi przychodzi do głowy to, że może Destiny podsłucha jak Tony będzie ćwiczył grę na gitarze albo będzie komponował nową piosenkę lub po prostu trafi na jego koncert. Niestety nic lepszego mi do głowy nie przychodzi. ]

    OdpowiedzUsuń
  43. [Świetne zdjęcia. *.* Rude są naprawdę ładne, ubolewam nad moimi brązowymi włosami. Ochota na wątek z Linroe? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Kontynuujemy czy wymyślamy coś nowego w związku z naszym cudownym dziełem? :P ]

    OdpowiedzUsuń
  45. Stłuczenie prawej ręki dokuczało mu okropnie, może nie tyle z powodu bólu, bo to jakoś znosił, ale z powodu tego, że nie bardzo mógł sobie poradzić z niektórymi czynnościami, ale Destiny, która najwyraźniej czuła się winna tego tymczasowego okaleczenia, starała się go wyręczać we wszystkim, co było trochę zabawne. Jednak mniejsza o to jak wyglądało ich codzienne życie. Tego dnia aż do południa wylegiwał się w łóżku, czekał na nią, ale nie przychodziła, telefon nie odpowiadał. Wściekał się przez to na wszystko i wszystkich, oberwało się przez to James’owi, matce i ojcu chłopaka, a nawet gosposi, która przyniosła mu zupę. Dopiero, gdy późnym popołudniem usłyszał pukanie do drzwi i zza nich wyłoniła się Destiny, cała ta frustracja jakby z niego uleciała.
    - Nareszcie – żachnął się, poprawiając się na łóżku. Usiadł opierając się o ścianę i spoglądał na nią uważnie, a kiedy wręczyła mu ciasto nawet uśmiechnął się radośnie. Jednak uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił gdy tylko wspomniała o Johny’m. Z hukiem odstawił talerzyk z ciastem na szafkę nocną przez co pęknął na pół. Nie powiedział jednak ani słowa. Skrzyżował tylko ręce na torsie i beznamiętnie patrzył na jakiś punkt na ścianie.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Jakoś nigdy nie interesowała mnie ta praca, w ogóle nigdy nie chciałem być prawnikiem, ojciec sobie to wymarzył. Chciał mieć w domu lekarza i prawnika, to i mógł mieć, z tym że jakoś nie bardzo mam ochotę dalej ciągnąć tę farsę, nie chcę robić tego co mnie w ogóle nie interesuje, co nie przynosi mi satysfakcji mimo tego, że daje forsę – burknął niezadowolony. – I nie, nie wiem co chcę robić. Mam przed sobą ostatni rok szkoły i nie wiem co dalej. Może nawet byłoby mi na rękę gdyby ten idiota złożył na mnie doniesienie, ale pewnie i tak bym się z tego wywinął – uśmiechnął się gorzko. – Skarbie, tutaj rządzi pieniądz – wzruszył ramionami i zamknął oczy zaraz jednak je otworzył, bo jego wyobraźnia podsuwała mu naprawdę głupie obrazy tego w jaki sposób Destiny przekupiła Johnego by nie szedł z tym na policję.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Nie mam ochoty, wybacz – mruknął niewzruszony. Wiedział, że nie obrazi się na niego, nie gdy w końcu usłyszała te dwa słowa, które usłyszeć chciała od tak dawna, nie gdy wiedziała na czym stoi i wiedziała jak cholernie był o nią zazdrosny. To było dziwne uczucie. Wcześniej nigdy takiego nie doznał. Każdy facet, który się do niej zbliżał był potencjalnym rywalem, którego on musiał się pozbyć. To było dziwne, takie obce mu. Zwykle to dziewczyny starały się za wszelką cenę o to by utrzymać go przy sobie i nie śmiały nawet spojrzeć na innego by on nie miał pretekstu do tego by je porzucić.
    - Niby jakim cudem go do tego przekonałaś? – zapytał nagle, przenosząc na nią spojrzenie. Pociągnął ją na swoje kolana i objął ją w talii. Chciał wiedzieć, co takiego mu powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  48. Był zbyt nerwowy, bo jej słowa znów sprawiły, że coś się w nim zagotowało. Jedno i drugie było uparte, więc kto mógł wygrać tę wojnę? Nie wiadomo. Zagryzł dolną wargę i milczał dłuższą chwilę nawet już na nią nie patrząc. W końcu jednak nie wytrzymał.
    - To skoro jemu tak zależy, a ja jestem ten zły to może on zostanie Twoim chłopakiem? – warknął i delikatnie zsunął ją ze swoich kolan, po czym wyszedł na balkon, odpalając papierosa. Oparł się o balustradę, wpatrując się w drzwi balkonowe domu naprzeciwko. Światło świeciło się, a to znaczy że Lena była w pokoju. Zaciągnął się dymem i wypuścił go z ust, przenosząc spojrzenie na ziemię pod balkonem. Znajdował się tam ogród jego matki. Widział krzewy róż rosnące tuż pod jego stopami oraz kamienne dróżki prowadzące na tyły domu. Próbował zacząć liczyć kamienie, którymi były wyłożone, ale to nie podziałało na niego uspokajająco, papierosy też nie działały. Chyba powinien kupować mocniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  49. Wziął głęboki wdech i popatrzył na nią uważnie. Przez chwilę nic nie mówił tylko obserwował uważnie jej oczy, nos, usta – całą jej twarzyczkę, po czym pocałował czubek jej nosa.
    - Dobra, skończymy ten temat – zadecydował. – Koniec Johny’ego, koniec zazdrości, koniec dyskusji – zaczął wymieniać. – A papierosów i tak nie rzucę – uśmiechnął się na koniec i znowu pocałował ją w nos, bo przecież nie chciała całować się z popielniczką. Jeszcze raz zerknął w stronę balkonu Leny i zaśmiał się widząc, że ona też wyszła na papierosa. Pomachał jej po czym razem z rudowłosą wrócił do swojej sypialni i zamknął za nimi drzwi. Znowu ułożył się na łóżku i pociągnął ją za sobą, uważając by nie naruszyć obolałej ręki.

    OdpowiedzUsuń
  50. Oriane stała w parku trzymając na rękach córkę, żeby ta nie uciekła, i rozmawiała przez telefon, próbując wyperswadować ojcu dziewczynki pomysł spotkania tylko we dwójkę, bez dziecka. Sama aż rwała się do realizacji propozycji, ale rzeczywistość nie dawała jej spokoju i usilnie przypominała, że nie było z kim małej zostawić.
    - Wyjechali. Jakaś promocja książki czy coś - powtórzyła po raz enty do słuchawki, a w jej głosie pobrzmiewał trochę zmęczony ton. Podeszła do najbliżej ławki, zajętej w części przez rudowłosą dziewczynę, posadziła córkę na kolanach i w najlepsze kontynuowała rozmowę. - Nie, naprawdę nie mam nikogo, kto może się nią zająć. Naima umówiła się na jakąś randkę, a reszta też na pewno jest zajęta - odpowiedziała na słyszane tylko przez siebie pytanie. Nie bawiła się w wymienianie imion, bo jej rozmówca nie zdążył poznać jeszcze wielu osób, więc niewiele by to powiedziało.
    Chciała iść. Naprawdę. To byłby jeden z niewielu momentów, które spędziłaby z Arno w Palm Springs bez małej. Chciała dowiedzieć się wszystkiego, co się z nim działo, gdzie był, ale nie mogła o nic pytać, kiedy Ilu domagała się całej uwagi.
    - Zadzwonię później. Może uśnie. Wiesz, mi też jest przykro, ale to niczego nie zmienia - rzucała do słuchawki i w końcu po prostu się rozłączyła. Zaczęła pocierać wolną ręką skroń, powstrzymując narastające pulsowanie w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ No cóż u mnie także ostatnio występuje mega leń i wenobrak, przez co nie mam siły nawet do komputera siadać, więc chyba raczej poczekam aż wena do Ciebie powróci:)]

    OdpowiedzUsuń
  52. - Może, ale na pewno nie dlatego, że ktoś mnie do tego zmusza czy namawia - skinął jej lekko głową. Papierosy były jego nałogiem i nie potrafił ich od tak rzucić, z resztą...nawet nie chciał. Trochę więc irytowało go, gdy Destiny gasiła i wyrzucała jego białe nikotynowe rurki, ale przecież nie będzie wszczynał kolejnej wojny z tak błahego powodu. Zapali sobie później. Słysząc jej pytanie pokręcił energicznie głową. Nie miał kompletnie żadnych filmów, no chyba że podłączyłby laptopa pod telewizor i puścił coś z internetu. Podniósł się i wyjął z szafki komputer, po czym podał go dziewczynie by coś wybrała, a sam zaczął rozglądać się za kablem z odpowiednim łączem. W końcu mu się udało i czekał tylko na to, by Destiny się na coś zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Wybacz Słońce, ale nie przekonasz mnie - pocałował jej skroń, wpatrując się w ekran. - Ni prośbą, ni groźbą, ni krzykiem, ni płaczem - objął ją szczelniej ramionami, sunąc spojrzeniem po ekranie dość dużej plazmy wiszącej na ścianie. Za oknem było już ciemno, a zegar wybijał właśnie dwudziestą drugą. Brunet jakoś nie był zbytnio zainteresowany filmem, jego zainteresowanie w pełni przyciągała Destiny, więc właściwie przez cały ten czas trwania filmu bawił się jej włosami, gładził jej ramię czy całował skroń lub czubek głowy.

    OdpowiedzUsuń
  54. Czując jej równomierny oddech, zerknął na nią uważnie i dopiero wtedy zauważył, że ukryła się już w ramionach Morfeusza. Delikatnie wysunął się spod niej i wstał z łóżka, otulił ją miękkim kocem i już miał iść wziąć prysznic, kiedy dostrzegł jej dzwoniący telefon. Chwilę się zawahał, jednak zdecydował się odebrać widząc iż to jej ojciec próbuje się do niej dodzwonić. Pewnie rodzice zaczęli się już o nią martwić. Sięgnął po komórkę i odebrał, po czym wyjaśnił jej ojcu, że Destiny zasnęła, gdy oglądali film i nie chciał jej już budzić. Trochę obawiał się, co może odpowiedzieć jej ojciec, ale przecież to nie byłby pierwszy raz kiedy u niego nocowała, no chyba że wtedy wymyślała inne wymówki jak na przykład to, że nocuje u którejś z koleżanek.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Twój ojciec – odpowiedział zaskoczony faktem, iż dziewczyna jednak nie śpi. Oparł się o framugę patrząc na nią i uśmiechał się, bo po prostu nie potrafił się powstrzymać. Była cholernie urocza, gdy tak sennie się uśmiechała rozwalona jak księżniczka na środku jego ogromnego łóżka. – Nie martw się, powiedziałem że zasnęłaś, gdy oglądaliśmy film – dodał jeszcze i chwycił klamkę drzwi prowadzących do jego łazienki. - Jeśli chcesz jakąś koszulkę do spania to w szafie powinno być ich od groma, a ja idę pod prysznic, no chyba że masz ochotę mi towarzyszyć – nie czekał jednak na odpowiedź, po prostu wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Tak, ma niewiele ponad rok - przyznała, uśmiechając się do dziewczyny i puszczając małą, żeby w swoim stylu powitała nieznajomą. Ilu uwielbiała nowe twarze i zaraz zaczęła się bawić włosami, dotykać twarzy i po prostu uśmiechać się do osoby, którą z pewnością już uważa za nową ciocię. Oriane przyglądała się córce z czułością, ale przez jej wyraz twarzy pobrzmiewało też zmęczenie i rozczarowanie. Kochała małą całym sercem i była ona najważniejsza na świecie, ale czasem brakowało jej czasu, który miała wcześniej, jakby w poprzednim życiu. Często zdarzało się jej żałować, że rodzice nie mają mniej mobilnej pracy, a Ilu jest aż takim urwisem. Tylko czasami, kiedy naprawdę już nie miała siły i chciała chwili dla siebie.
    Tak, nie zawsze było kolorowo i Ori zdawała sobie z tego sprawę, jednak nie narzekała. Kochała ich, a radość na twarzy szkraba wystarczała, aby odgonić złe myśli i przywrócić na twarz uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Szybko się rozbudziłaś – wymruczał jej do ucha, układając dłonie na jej biodrach. Przyjemnie ciepła woda spływała po jego nagim ciele, rysując ścieżki na wyraźnie zarysowanych mięśniach ramion i brzucha chłopaka. Temperatura wody, gorące oddechy i ciepło ciał sprawiło, że niemal cała łazienka była już zaparowana. Nate zsunął dłonie na pośladki dziewczyny i delikatnie uniósł ją trochę wyżej. Jej plecy uderzyły w chłodną ścianę, a chłopak natarł na nią, zaczynając całować mokrą skórę jej szyi. Uwielbiał tą małą, czasami złośliwą, rudowłosą dziewczynę, mimo tego że owinęła sobie go wokół swojego malutkiego paluszka.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Prawdę mówiąc… miałem nadzieję, że jednak się obudzisz – uśmiechnął się pod nosem, odrywając się od niej na chwilę i spojrzał prosto w jej zielone oczęta. Miała rację, utrzymanie jej nie sprawiło mu żadnego problemu nawet z niezbyt sprawną prawą ręką. Wpił się w jej usta skradając jej kolejne gorące pocałunki, po czym wszedł w nią gwałtownie i bez ostrzeżenia. Uwielbiał seks, ale z nią to było coś innego. Ona zawsze zdawała się doskonale wiedzieć czego on potrzebuje i dawała mu to. Mając ją u swojego boku naprawdę nie potrzebował już nikogo innego. Czyżby naprawdę się zakochał i to tak bez reszty?

    OdpowiedzUsuń
  59. Ten dom zazwyczaj był pełen ludzi i tego dnia tak właśnie było. W gabinecie na parterze pracował do późna ojciec Nathaniela, w kuchni wraz z gosposią krzątała się zapewnie matka chłopaka, a kilka pokoi obok urzędował James. Na całe szczęście nikt nigdy nie zaglądał do pokoju Nate bez powodu, a ściany były wyciszone od czasu gdy ojciec chłopaka nie mógł już znieść tego, że brunet potrafi w środku nocy puścić muzykę i to tak głośno, że słychać ją było na cały, ogromny dom. Tak więc jej rozkoszne jęki mógł słyszeć tylko i wyłącznie Nathaniel, mimo tego że z każdym pchnięciem były coraz głośniejsze. Starał się pieścić jej ciało tak by dać jej jak największą przyjemność. Całował na zmianę jej miękkie usta, smukłą szyję czy jędrne piersi.

    OdpowiedzUsuń
  60. Akurat problem z nieznaniem się był najmniejszy, bo Ilu już zdawała się uwielbiać nieznajomą. Głównie za fakt, że też okazała jej zainteresowanie, zamiast bezczynnie trzymać w rękach.
    - Ilu jest złem wcielonym. Wystarczy spuścić ją na chwilę z oczu i znajduje się hen, hen od ciebie - powiedziała spoglądając na córkę czule, bo chociaż ją męczyła, to cieszyła się, że jest żywa i radosna. - Niegasnący wulkan energii - oznajmiła i pogłaskała ją po włosach. Była jej największym skarbem. - Szkoda, że nie może czasem oddać jej trochę mi - zaśmiała się cicho, przemycając między wierszami odpowiedź na pytanie rudowłosej. Tak, córka była uciążliwa, ale za nic Oriane nie powiedziałaby tego wprost, zbyt ją kochała, żeby narzekać.
    - Uważaj, bo jeszcze skorzystam - zażartowała, gdzieś w głębi duszy trochę żałując, że propozycja dziewczyna prawdopodobnie nie jest w najmniejszym stopniu realna. Kto chciałby w ten sposób spędzać ostatnie dni wakacji?

    OdpowiedzUsuń
  61. [O, rudy słodziak.]

    Sebastian Whispers

    OdpowiedzUsuń
  62. [Ebba! Używałam raz jej wizerunku, jest prześliczna. Bolało mnie tylko, że ma tylko dwa gify xD]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  63. [Zrób album, będzie się można pozachwycać xD
    A bardzo chętnie, jakiś pomysł? xP]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  64. [Ahaha, super! xD
    To kto zaczyna? Jak ja, to napiszę dopiero ok. 17-18, bo wychodzę ;3
    Ale potem już będę mogła siedzieć i pisać!]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  65. [Spoko jest:)]

    Tak, wakacje się kończyły, a czas pójścia do szkoły zbliżał się nieubłaganie. Na szczęście Tony po raz ostatni miał zawitać w szkolne mury i udawać grzecznego synusia, który z uśmiechem na ustach spełnia chore marzenia rodziców o kolejnym Blacku prawniku.
    Prawda była jednak inna. Chłopak marzył o zespole, marzył o koncertach, sławie, popularności.Zespół już miał, szło im nawet całkiem nieźle,ale rodzice byli niezadowoleni. Tym na chleb nie zarobisz- mówiła matka. Zamiast wrzeszczeć do tego mikrofonu przyłożyłbyś się do nauki, Harvard nie przyjmie byle kogo.- mawiał ojciec.
    Tego dnia było wyjątkowo ładnie. Tony postanowił, więc wybrać się do jednego ze sklepów muzycznych by kupić nową kostkę do gitary.
    Stojąc w kolejce odwrócił się na chwilkę by spojrzeć na swoje cudeńko, na swojego mustanga, o którego tak długo się starał. Bystre spojrzenie szaroniebieskich tęczówek dostrzegło rudowłosa dziewczynę oglądającą JEGO samochód.
    Szybko zapłacił za kupione kostki, schował wszystko do kieszeni jasnoniebieskich krótkich spodenek i wyszedł ze sklepu.
    - Cześć...- powiedział patrząc uważnie na dziewczynę. - Stało się coś, ze oglądasz mój samochód?

    OdpowiedzUsuń
  66. Z szerokim uśmiechem słuchał wyjaśnień dziewczyny. Mustang był jego oczkiem w głowie, a uznanie dziewczyny sprawiało, że był jeszcze bardziej dumny ze swojego autka.
    - Poczekaj. Nie chciałem cię wystraszyć czy przegonić.- powiedział z szerokim uśmiechem patrząc dziewczynie w oczy. - Rocznik 69 ma swój urok, ale to Eleanor jednak bardziej mnie urzekła. Jestem Tony- przedstawił się wyciągając dłoń w kierunku rudowłosej.

    OdpowiedzUsuń
  67. - Jestem Oriane - przedstawiła się niemalże od razu. - Teraz twoja kolej i problem nieznajomych będzie załatwiony - zaśmiała się, czując cień nadziei. Co prawda poznanie imienia nie czyni cię od razu zaufaną osoba, ale dziewczyna nie wyglądała na utajnioną kryminalistkę, nawet jeśli mówią, że co rude to fałszywe. Jakoś autentyczne wydawało się jej zainteresowanie nieznajomą jej córką i chęć opieki ani trochę wymuszona, przez co Ori nie czuła wyrzutów sumienia za 'wciskanie' komuś dziecka.
    Może jednak znajdzie sposób na zaproponowane spotkanie. Siedząca na ławce dziewczyna wręcz spadła jej z nieba.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Bardzo chęęęętnie. Tylko gdzie się mogli poznać? :D]
    Sebastian Whispers

    OdpowiedzUsuń
  69. [Też mi najbardziej do niego pasowała. Jakoś nie wyobrażam sobie lepszej babki dla niego xD
    Btw. dawno nie pisałam, dopiero się wczuwam, sorka xd]

    To jakaś makabra, mieszkać z tyloma kobietami w domu. Niby Felicia już się wyprowadziła (choć i tak spędzała tutaj mnóstwo czasu), a Clarie przyjeżdżała tylko na weekendy, ale Anabelle, Rosalie i Danielle wystarczyły, by Zack klął i bluzgał na wszystkie strony, czekając cierpliwie przed drzwiami łazienki. To była jedyna chwila, kiedy dogadywał się z ojczymem - połączeni w bólu i rozpaczy, czekający na miłościwe otworzenie się wrót do krainy kafelków w kolorze morskim.
    Tego dnia nie miał nawet zamiaru się kłócić. Po prostu legł na kanapie w salonie, bez umytych zębów, z płatkami kukurydzianymi i herbatą na stole. Ubrany w swoje bokserski ze spidermanami miał zamiar przeleżeć cały wolny dzień. W końcu jak raz odpuści sobie poranną przebieżkę to nic się nie stanie. Pobiegnie jutro dwa razy i tyle!
    - Zachary, wychodzę z Clarie na zakupy. Ana odbiera Danielle z baletu o 15, więc ogarnij się do tego czasu. Wyglądasz jak koleś, który nigdy nie wyprowadzi się od rodziców. I nie będzie miał dziewczyny! - usłyszał od jakże kochanej Rosie i łaskawie odpowiedział jej uniesionym palcem (nie powiem którym). Po co miał wstawać, toć nie mieli mieć dzisiaj gości! On nikogo nie zapraszał. Zresztą, jakby miał zamiar przejmować się słowami osoby, która zajmowała pokój naprzeciwko niego w wieku 24 lat. Straszna hipokrytka.
    - Kup mi coś! - wrzasnął jedynie, a chwilę potem usłyszał trzask drzwi i na dobre pochłonęły go głosy Pablo i Melisy, tak brutalnie rozdzielanych przez wykreowany scenariusz.
    A potem ktoś zapukał. Najpierw tylko spojrzał w stronę korytarza, ale stąd nie było widać drzwi wejściowych. Co za pech. Podniósł się i ziewnął. To mogła być Rosa, która zapomniała portfela/kluczyków/głowy, bądź dostawca. Akwizytor. Jakieś małe harcerki, sprzedające ciastka. Otworzył więc drzwi na oścież i...zacisnął usta w wąską kreskę, widząc dziewczynę. Ładną dziewczynę. Naprawdę śliczną dziewczynę, którą chyba kojarzył gdzieś ze szkoły.
    - Zawsze lubię robić dobre pierwsze wrażenie. - zauważył wesoło, uśmiechając się do rudej głupkowato i stając jakoś tak bardziej z tyłu, żeby nie widziała dokładnie jego bokserek. I nagości. I nie czuła oddechu. Cholerka.- Mogę w czymś ci...em...pomóc? I czy jest jakaś opcja, że masz przycisk kasowania pamięci sprzed pięciu minut? Może zdążę się ogarnąć.
    Dobrze, że chociaż wciąż był gadułą. Gdzież za jego plecami rozległo się głośne "Pablo, nie, ja kocham ciebie, a nie Carlito!", więc pokiwał głową, robiąc bezwolnie jedną ze swoich naprawdę zażenowanych min.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  70. A dość często im się to zdarzało, zwłaszcza we Francji gdy się poznali. Seks w przymierzalni czy w windzie nie był im obcy. Z resztą przecież miłość była dla ludzi, więc po co się ograniczać. Jej działania sprawiły, że wbił się w nią jeszcze głębiej, o ile było to w ogóle możliwe, a z jego ust wyrwał się pojedynczy jęk. Przyspieszył, czując jak fale przyjemności przebiegają po jego ciele jak strumienie gorącej wody. Oderwał się od jej ust i znowu zaczął całować jej szyję zaciskając mocniej dłonie na jej pośladkach.

    OdpowiedzUsuń
  71. Jej słowa sprawiły, że uśmiech rozjaśnił jego twarz. Nie oderwał się jednak od jej ciała. Kiedy poczuł jak jej ciało wygina się pod wpływem tych wszystkich doznań i on doszedł do końca. Na moment wszystkie jego mięśnie spięły się, ale po chwili pozostała po tym już tylko nieziemska przyjemność. Powoli odsunął się od niej i postawił ją na ziemi. Jego oddech nadal był płytki i szybki, ale mimo tego uśmiechał się urokliwie, pochylił się nad jej uchem i wymruczał jej bardzo cicho:
    - Uwielbiam kiedy wykrzykujesz moje imię podczas seksu – musnął wargami jej skroń i przesunął dłońmi po jej nagim ciele począwszy od ramion poprzez jędrne piersi aż do pośladków, w które lekko klepnął.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Nadal Ci mało? – roześmiał się i przymknął oczy, rozkoszując się chwilą, choć najchętniej to w tym momencie położyłby się już spać. Był typowym facetem, który po takim zbliżeniu zapali papierosa i zaśnie nim ten dopali się do końca. Przytulił ją jednak po czym ponad jej ramieniem sięgnął po płyn do kąpieli i wylał go trochę na jej plecy wmasowując go w miękką, niemal jedwabistą skórę dziewczyny by po chwili oboje byli w białej, pachnącej męskimi perfumami pianie. Cóż, niestety w jego łazience znajdowały się jedynie męskie kosmetyki i Destiny musiała się z tym pogodzić. Sięgnął zaraz również po słuchawkę prysznica i zaczął spłukiwać ich ciała. – Pachniesz mną – powiedział zadowolony, gdy wyszli spod prysznica i wycierali siebie nawzajem miękkimi ręcznikami.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Tam są najlepsi! Matko, jak oglądałam to wszystkich gdzieś miałam, tylko na nich czekałam zawsze xD
    Ahaha. To uf, myślałam, że zwalę swoje pierwsze wpisy tutaj xD"]

    No tak, wyśmiała go. W sumie to jeszcze nie było przecież takie złe. Tylko zachichotała. A mogła paść na ziemię, zwijając się ze śmiechu. Ewentualnie uciec z piskiem. Albo wyjąć telefon i popstrykać mu parę zdjęć, którymi by go szantażowała. Chociaż to ostatnie nawet by mu odpowiadało, jak na typowego faceta wyprężyłby z dumą ten swój pseudo kaloryfer, nie przejmując się już gatkami. Strzeliłby jakąś minę macho i został gwiazdą internetu!
    - Bardzo często kobiety tak reagują na mój widok. Zamierają w bezruchu i trwają w zachwycie. - odparł z rozbawionym uśmieszkiem, wzruszając nonszalancko ramionami. Dalsza część jej wypowiedzi jakoś specjalnie nie zaskoczyła Collinsa. Która z jego czterech sióstr mogła umówić się z kimś w domu i pojechać na zakupy? Czy była to a) Rosalie, b) Rosa, c) Rosie, czy może d) wszystkie odpowiedzi są prawidłowe? Zamlaskał z niesmakiem, przymykając oczy i szybko zastanawiając się co począć w obecnej sytuacji. Mógłby zadzwonić i kazać siostrze wrócić, ale pewnie była teraz pochłonięta szałem zakupów i nie zwróciłaby uwagi na jego telefon. Nie zanosiło się też na to, by miała prędko pojawić się w domu - pewnie jeszcze odwiedzi cztery miejsce biblioteki i księgarnie. Ale z drugiej strony tak głupio odesłać rudą z kwitkiem, wyglądała na sympatyczną. No i była ładna, nie?
    - Niestety, Rosie nie ma. Ale widzę, że masz dobry gust względem superbohaterów, więc może wejdziesz? O ile nie zawstydza cię mój seksowny negliż. I nie przeszkadza fakt, że w salonie ktoś oglądał żałosną operę mydlaną.
    Tak, zaakcentował słowo "ktoś". Czyli nie on. Ktoś to nie on. On jest przecież sportowcem i ten...no, facetem. Faceci nie oglądają telenoweli, dajcie spokój. Gestem ręki zaprosił ją do środka i zerknął w stronę schodów. Pobiegnie na górę, umyje zęby i założy coś na siebie. Bo jak Rosie by przyjechała i zobaczyła jego w bokserkach i swoją koleżankę w jednym pomieszczeniu to poniósł by haniebną śmierć z jej ręki.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  74. Rozbawiony chłopak, owinięty w biodrach trochę zsuwającym się mu białym ręcznikiem wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni kładąc na miękkim łóżku. Sam ubrał tylko bokserki, a jej podał jedną ze swoich koszulek, które dla niej były jak sukienki i to nie takie krótkie. Po tym otulił ją kołdrą, a sam z szelmowską miną uciekł na balkon by zapalić tego swojego wymarzonego papierosa, którego Des mu wcześniej wyrzuciła. Szybko spalił go, bo na zewnątrz zrobiło się zdecydowanie zbyt zimno jak dla niego, świeżo po prysznicu i półnagiego. Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi, a widząc jej minę pod tytułem „już Cię nie pocałuję, popielniczko” wywrócił oczyma i poszedł umyć zęby. Kiedy wrócił ułożył się tuż obok niej i okrył ich szczelnie ciepłą kołdrą, włączył jakąś spokojną muzykę w odtwarzaczu i zgasił światło.

    OdpowiedzUsuń
  75. [ Jutro zacznę nowy wątek, żeby już nie ciągnąć tego ich spania :D Jakbyś miała jakiś fajny pomysł, żeby nie prowadzić nic nie wnoszących do historii wątków, to byłoby miło, a jeśli nie... trudno, jutro pomyślimy :P ]

    OdpowiedzUsuń
  76. - Właściwie czemu miałabym nie zostawić? - spytała z uśmiechem przyglądając się, jak dobry kontakt zdążyły już między sobą nawiązać. Ilu na pewno nie miałaby nic przeciwko, żeby zostać z nową ciocią, ba, byłaby zachwycona, gdyby mogła porozrabiać w innym domu niż swoim własnym. - Nie wyglądasz przecież na żadną psychopatkę, no, chyba że się mylę - zażartowała, zadowolona, że dziewczyna nie ma nic przeciwko i nie potraktowała entuzjazmu Oriane co do pomysłu za coś dziwnego. Niektórzy mogliby się przestraszyć, że całkiem obca, dobra, tak nie całkiem, wciska ci swoje dziecko po pięciu minutach znajomości. - Poza tym Ilu z łatwością sobie z tobą w razie czego poradzi. To urodzony wojownik - stwierdziła, puszczając Destiny oczko. Przez głowę przeleciały jej wszystkie atrakcje zapewniane przez córkę i mogła mieć tylko nadzieję, że rudowłosa sobie poradzi. - Jakbyś miała jej już dość to będziesz mogła zadzwonić - zaoferowała, w przypływie miłosierdzia.

    OdpowiedzUsuń
  77. Eleanor. Tak, tak właśnie nazwał swój ukochany samochód. Był jego oczkiem w głowie; dbał o niego i pilnował na każdym kroku. Wiedział, że wielu złodziei połakomiło by się na jego wóz, więc zawsze parkował tak by mieć na niego oko bez względu na to gdzie akurat był. Ba, wolał nawet jakiś mandat zapłacić byleby tylko nie spuszczać z oka ukochanej Eleanor.
    Tony uśmiechnął się do dziewczyny i do głowy wpadł mu pewien pomysł.
    - Może masz ochotę się przejechać?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem otwierając samochód i chowając zakupy na tyle siedzenie.

    OdpowiedzUsuń
  78. [Z kim nie gadałam, ten zawsze wolał Cohena od Ryana. Jakoś tak lepiej podbija serca tym swoich powalonym zachowaniem xD]

    Wrażenie było jak najbardziej słuszne. Wiele osób zresztą nazywało Zacka wiecznym chłopcem, niektórzy nawet porównywali go do znanego wszystkim Piotrusia Pana. On sam potwierdzał, jakoby psychiką zatrzymał się gdzieś w wieku 8-12 lat i nie uważał tego za coś złego. Na jej słowa zaśmiał się wesoło i pokiwał ze zrozumieniem głową, jakby częstoto słyszał. Bzdura, ale co tam!
    - Korzystaj i oglądaj, póki nie pobieram za to opłat. - dodał jeszcze, po czym wbił w nią zaciekawione spojrzenie. Czytała komiksy? Matko, naprawdę!? Czy właśnie stała przed nim jedna z nielicznych dziewczyn, które sięgnęły po ten wspaniały świat, zawarty w rysunkach i dialogach w dymkach?!
    No oświadczyłby się tu i teraz, ale jakoś tak nie wypadało. Nie znał jej imienia, wiecie. I stał w dziecięcych gatkach. I musiał zachować dystans póki nie dorwie szczoteczki. Pierścionka też nie miał. Pomysł odpada.
    - To kogo lubisz najbardziej? - spytał z zainteresowaniem, po czym zamrugał zdziwiony, widząc jak szybko spoważniała. Z uśmiechem było jej bardziej do twarzy. Wydał z siebie ciche i pełne skupienia "Aaa, więc to taaaak" i zamyślił się na moment. W sumie mógł jej pomóc.
    - Legenda głosi, że jak przebijesz się przez śmieci i ubrania w pokoju Rosie to zobaczysz biblioteczkę. Świadków niestety nie ma. - mruknął, kiwając głową, żeby weszła. Cóż, dalej stała przed drzwiami. Miał przeciąg, no!
    - Ale i tak musisz wejść. Jak zostawię cię przed drzwiami, gdy będę szukał kryminałów, to stracę opinię dżentelmena u 80-letnich sąsiadek. Nie przeżyłbym tego. - oświadczył, teatralnie wzdychając i kładąc dłoń na sercu. W dodatku i tak musiała pójść z nim na górę, żeby powiedzieć, które książki chce. Dużo ich tam było!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  79. [Ryan prawie w ogóle się nie uśmiechał. Taki napakowany nudziarz, phew. A Marissa to w ogóle często mnie drażniła xD Ahaha, też się często identyfikowałam z Summer. Ona jest cudowna! I nikt nie pasuje do Cohena tak jak ona <3
    Hmmm. W sumie, niby mogłabym. *myśli* W sumie to dopiero drugi blog. Tylko karty nie bardzo by mi się chciało zmieniać XD"]

    Pozostałe dziesięć procent było dziwne. Zack nie rozumiał zbyt poważnych facetów, przyglądał się im trochę jak przybyszom z kosmosu.
    Na jej wspomnienie o zdjęciu zakrył się rękami niczym kobiety na filmach, gdy kamera wjeżdża do łazienki. Zaraz potem parsknął śmiechem, prostując się.
    - Nie wiem czy jesteś godna, by dostąpić tak wielkiej łaski posiadania mojego wpółnagiego zdjęcia na telefonie - oświadczył tonem mędrca, splatając dłonie. Może to dobrze, że nie wiedział o jej chłopaku. Groźba zabicia, pobicia i zasztyletowania trochę zgasiłaby jego zapał - ale tylko trochę! Bądź co bądź nie robił niczego złego. Każdą dziewczynę traktował nieco inaczej, ale jego zachowanie różniło się delikatnie w zależności od tego, jaka była jego rozmówczyni. Wiadomo, gdyby Des nie miała poczucia humoru, to pobiegłby szybko po szlafrok, czy coś.
    - Hulkiem? To mnie zaskoczyłaś. Akurat jest jednym z moich ulubieńców - wyznał, a zaraz potem zagwizdał cicho. - Wiesz, nie obraziłbym się, gdybyś następnym razem odwiedziła mnie w tym stroju. Pewnie pozwaliby cię, że wyglądasz w nim lepiej, niż sama bohaterka.
    Dobra, dobra, musiał rzucić jakiś komplement! Był tylko zwykłym człowiekiem, jak mógłby nie wykorzystać okazji? Swoją drogą naprawdę chciałby zobaczyć jej strój. Nie tylko z uwagi na to, kto byłby w niego ubrany, ale też tak...z bardziej hobbystycznych pobudek,o. To dobrze, że się przy nim śmiała. W jego mniemaniu kobietom najpiękniej było z uśmiechem, więc nic dziwnego, że robił wszystko, by takowy na ich ustać wywołać. Kiedy weszła, zamknął za nią drzwi, cofając się następnie do podnóża schodów. Jego mózg uparcie dopraszał się o pozbycie porannego oddechu.
    - Myślę, że Jones i Croft nigdy nie mieli przed sobą tak niebezpiecznej misji jak my. Jesteś gotowa podjąć tak wielkie ryzyko i wejść ze mną do pokoju Rosie? - spytał, wskakując już na jeden schodek. Zaraz potem zamyślił się, stukając palcem w czoło.
    - Tylko pozwól, że szybko się ubiorę. To byłoby zbyt ryzykowne, wejść tam tylko w bokserkach. W kuchni jest lemoniada. I owoce. Częstuj się, ja wracam za sekundę. - odwrócił się i ruszył w górę, by znowu w połowie zastygnąć w bezruchu.
    - A, i to moje zdanie, ale jesteś znacznie ładniejsza niż Angelina Jolie.
    Po tych słowach zniknął szybko za rogiem i wpadł do swojego pokoju. Bluzka, spodenki...gdzie są spodenki? Uczesać się? Brak czasu, lepiej umyć w końcu zęby!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Chyba mnie trochę wyobraźnia poniosła. Sory za długość o.o']

      Zack Collins

      Usuń
  80. [Co powiesz, żeby razem zostali wciągnięci przez nauczycielkę w jakiś szkolny projekt? Np. że mają przez tydzień udawać małżeństwo, wylosują swoje zawody i będą musieli sprawdzić się na tym polu. Natomiast wydaje mi się, że Edward może ją irytować, a ona jego, przez co ich projekt będzie wisiał na niepewnym włosku, ale jak się lepiej poznają... to już nie będą mieć o sobie aż tak złego mniemania, Co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Co ty, masz fajny styl pisma! I przyjemnie się czyta. Ja dużo pisałam na forach z opowiadaniami, a tam wiecznie besztali za długość xD
    To spoko, odpiszę ci tu i wstawię tam kartę xP
    Oni zbyt dobrze razem wyglądają po prostu. Kurczę, jedna z moich ulubionych par <3]

    Bycie porządnym nie wykluczało dziecięcego zachowania. Taki ojczym Zacka był na przykład jak nastolatek, zakochany bez pamięci w jego matce i myślący, że jego durne dowcipy są śmieszne. A w pracy zmieniał się w poważnego, zdeterminowanego szefa i aż trudno by uwierzyć, że to te same osoby! Ale w sumie chłopak i tak go lubił, choć bywało, że nie udało mu się powstrzymać przed ironicznym komentarzem.
    Brata. To mógłby być cios prosto w małe, biedne serduszko Zacka. Choć w sumie przywykł do tego, że na ogół właśnie tak go postrzegano. Nie miał nic przeciwko. Wolałby jednak nigdy nie spotkać się z sytuacją, w której on wyznaje miłość, a dziewczyna odpowiada mu, że woli go jako brata. Scena jak z marnej komedii romantycznej. Tylko w tle musiałaby lecieć jakaś smutna ballada, tak dla zachowania nastroju.
    - Inteligentne kobiety również podbijają męskie serca. - odparł z przekonaniem. Było sympatyczną dziewczyną. I obudziła w nim nadzieję na ujrzenie jej w stroju Kobiety Kot. W dodatku określiła go mianem spidermana! W sumie do Kotowatej bardziej pasował Batman, ale i tak mógł to uznać za komplement!
    Będąc w kuchni mogła usłyszeć trzask. Jeśli wsłuchałaby się bardziej, usłyszałaby też bolesne pojękiwanie. Nie, żeby po otwarciu szafy spadła na niego połowa rzeczy, skądże. I wcale nie było wśród nich encyklopedii. Wiecie jakie to jest duże?! I ciężkie?! Cud, ze przeżył!
    Chwilę potem jednak zjawił się w kuchni, opierając o framugę i uśmiechając szeroko. Miał czerwoną koszulkę, na której z tyłu widniała głowa spidermana (nie mógł się powstrzymać), krótkie, czarne spodenki i świeży - nareszcie! - oddech.
    - Panno...e. - zamilkł, ściągając brwi, a potem zamarudził pod nosem. - Nie wiem nawet jak ci na imię. Nie możemy wykonać takiej misji bez zdradzenia tak istotnej informacji! Ja jestem Zachary. Czyli Zack.
    Ukłonił się nisko, przykładając dłoń do serca, jakby był jakimś szlachcicem.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  82. Jak na razie Tony dziewczyny nie posiadał. Poza tym gdyby ją miał wiedziałby jak rozplanować czas by i Eleanor i jego przyszła ukochana były zadowolone.
    Black nie znał też faceta, który nie traktował by swojego samochodu czułością, który by o niego nie dbał i nie chuchał i nie dmuchał na niego na każdym kroku. Jego młodsza siostra Emily doszła kiedyś do wniosku, że faceci mieli to we krwi. 'Zapewne przenosicie to z ojca na syna wraz z chromosomem Y'- tak zazwyczaj mawiała, kiedy patrzyła jak jej straszy brat czyścić i tak jak na jej gust czyściutki samochód.
    -To żaden kłopot, ale nie będę cię zmuszał jeśli nie chcesz. - powiedział do rudowłosej i z szerokim uśmiechem na ustach uchylił przed nią zachęcająco drzwi od strony pasażera.

    OdpowiedzUsuń
  83. Oriane od razu zaczęła wstukiwać swój numer, który może okazać się dla Destiny w późniejszym czasie jedynym ratunkiem od siedzącego na kolanach nicponia. Sama najlepiej wiedziała, jak bardzo mała potrafi dać się we znaki, nawet jeśli na początku sprawia wrażenie słodkiej i uroczej.
    - Nie ma mowy, żebym ci ją oddała - zapewniła ze śmiechem, bo chociaż córka bardzo często doprowadzała ją do szału, to w końcu kochała ją najmocniej na świecie. Wiedziała, że nawet dzisiaj przyjdzie się jej trudno z nią pożegnać, chociaż odpoczynek naprawdę będzie przydatny. - Przed kim musiałabym bronić ściany w domu? - rzuciła żartobliwie, między wierszami przekazując jeden z fantastycznych pomysłów Ilu na zapełnienie sobie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  84. [Co powiesz, na przypadkowe spotkanie w szkole, kiedy to Harper przychodzi złożyć papiery? Jakoś kurde nic innego na razie nie przychodzi mi do głowy. ;P]

    OdpowiedzUsuń
  85. [Kochanananana, spodziewaj się wreszcie dzisiaj wąteczku ode mnie! ;>]

    OdpowiedzUsuń
  86. Można było powiedzieć, że dopiero co przyjechał z Paryża. W jego pokoju panował taki bałagan, który jak najbardziej to potwierdzał. Wszędzie pudła, oczywiście nie rozpakowane, do tego jeszcze trochę rzeczy przywiezionych z Vancouver. Ledwie przejść się dało. Aż dziw brał, że w tej stercie znalazł potrzebne mu papiery. W normalnych warunkach, pewnie nawet nie wiedziałby o ich istnieniu, bo powinny myć dołączone do tego co wydali mu w sekretariacie w Paryżu, ale w przypadku Harpera nie można było mówić o normalnych warunkach. W Palm Springs zorientowali się, że karta zdrowia to jedynie kserówka i oczywiście zażądali oryginału. Oryginał oczywiście został wcześniej wykradziony przez niego z sekretariatu, jeszcze w kwietniu gdyż potrzebował go na wakacyjny kurs. Jakby nie było, Jack musiał się udać do szkoły i donieść papiery, o ile chciał się tam uczyć. A podobno chciał.
    Miał to zrobić dziś, ale biorąc pod uwagę jego stan po wczorajszej imprezie integracyjnej, ledwie mógł przekręcić się na bok. W końcu około południa, wpakowała mu się do łóżka Alex grożąc, że jeśli nie ruszy dupska, to nici z planów uczęszczania tu do szkoły. Siłą zwlekła go z łóżka i wpakował pod prysznic, po wszystkich tych torturach wręczyła kubek z kawą. Doszedł jakoś do siebie i wybrał się do szkoły. Jak zwykle było gorąco na co w duchy klął i szczerze wątpił czy się do tego kiedyś przyzwyczai. Do tego dochodził ból głowy i jaskrawe słońce, która za nic sobie miało stan chłopaka oraz jakby dla złośliwości świeciło mocniej, i jaśniej.
    Dotarł jakoś do szkoły i wszedł do środka. Wewnątrz panował przyjemny chłód, Boże błogosław klimatyzację. Rozejrzał się jeszcze nie do końca zorientowany, gdzie znajduje się ten pokój administracyjnych tortur. W końcu niewiele myśląc, szczerze mówiąc było to dziś odrobinę utrudnione, skręcił w lewo i przeszedł kawałek korytarzem. Fart chciał, że dobrze wybrał, bo minąwszy kilka sal dotarł do sekretariatu. Już miał wchodzić, nawet wyciągnął rękę aby położyć ją na klamce, kiedy to drzwi się otworzyły a w nich pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Odruchowo cofnął się, pozwalając jej wyjść. Wydała mu się nieco znajoma, pewnie z wczorajszej imprezy, z tego tez względu zapobiegawczo postanowił się przywitać.
    -Cześć - powiedział siląc się na cień uśmiechu.

    [Chyba mi wyszło trochę długo.. o.O]

    OdpowiedzUsuń
  87. [Proszę bardzo, kochana i oczywiście przepraszam za jakość tego poniżej ;]

    Mówili, że posiadanie psa to sama przyjemność i w ogóle doskonała sprawa. Mówili, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Mówili, że pies nie zdradza, nie jest samolubny jak kot i po prostu to anioł w zwierzęcej skórze. Jasne, wszystko się zgadza. Psy i pieseczki, duże i małe, zamieszkujące całą kulę ziemską, musiały być wspaniałe. Oprócz tego jednego jedynego, który oczywiście należał do Avery. Sol, ponieważ tak się wabił, był dumnym przedstawicielem rasy samoyed, a więc wyglądał niczym tocząca się po zboczu stoku kula śniegu. Podobnie też się zachowywał; szarpał smycz, dyszał i powarkiwał na Ave ponieważ ta w jego mniemaniu poruszała się za wolno. Zwykle to on wyprowadzał ją na spacer, nie na odwrót. Potulniał dopiero, gdy do domu wracał doktor Evans, ojciec Ave. Wtedy zgrywał baranka, cwaniak jeden.
    Wady posiadania pupila wadami, ale ktoś musiał się z nim wybiegać. Obowiązek ten od zawsze należał do Avery jako, że ona względnie posiadała więcej czasu niż jej rodziciel. Codziennie więc wciskała się w buty do biegania i pozwalała psu zaciągnąć się na plażę.
    Och, doprawdy komiczny widok. Luźno biegnący pies (co tam mandaty, które mogą spotkać Ave), pędzący do przodu, a po chwili zawracający by popędzić swą właścicielkę, której koński ogon podskakiwał w rytm wybijanych kroków i myśli. A co Ave myślała? Pieprzę Cię Sol, nieznośny kundlu.

    OdpowiedzUsuń
  88. [To dobrze, choć jak przegnę to mi mów, bo czasami naprawdę się zapominam. I pisze o bzdurach, takie lanie wody zamiast istotnych rzeczy xD]

    Nie zawsze najlepsze, choć z pewnością kobiety dużych dzieciaków nie mogły narzekać. Chociaż sprzątanie po nich i próby zaakceptowania ich niektórych absurdalnych pomysłów mogły być ciężkie.
    Skoro nawet w stosunku do Johnnego Deppa byłaby obojętna, to zwykli, prości faceci nie mieli już kompletnie szans. Może to i w sumie lepiej, miłość zapoczątkowana przez nieświeży oddech i bokserki w spidermany byłaby nieprawdopodobnie dziwna. Zresztą, Zachary wraz z wiedzą, że jest zajęta, również pomyśli o niej jak o siostrze. Nie pozwoliłby sobie na to, żeby zerwać kontakt z dziewczyną, która czyta komiksy, tylko przez jej faceta, dajcie spokój!
    - Jesteśmy wzrokowcami, niestety. - przyznał usłużnie, wzruszając bezradnie ramionami, jakby nic nie mógł na to poradzić. Oczywiście mimo tego, że faceci oglądali się za ładnymi, nic nie stało na przeszkodzie, by ich prawdziwą miłością była kobieta z niesamowitym charakterem, nie zaś biustem o wielkości arbuzów i twarzą wykrzywioną w grymasie, narzuconym przez botoks. Chociaż to już nawet nie było ładne. Ale wiadomo o co mu chodziło, prawda?
    - Tak myślałem, że ci się spodoba. - odparł, poruszając brwiami. Kiedy zagwizdała, uśmiechnął się fałszywie zakłopotany i z podziwem przyjrzał się jej dygnięciu.
    - Piękne imię! Swoją drogą, to cały ja, mistrz manier. Ucałowałbym twoją rękę, ale to najlepiej wygląda w garniturze, więc może kiedy indziej. - dodał, puszczając jej oczko i wskazując głowę w stronę schodów na znak, by za nim podążyła. Kiedy już byli na górze podszedł do drzwi, z tabliczką i ładnie wykaligrafowanym napisem "Rosie".
    - Gra pozorów, po takim napisie spodziewasz się jedwabnych poduszek i ślicznych, małych krzesełek.- mruknął, po czym otworzył drzwi, prezentując dziewczynie pokój tonący w rzeczach, z mnóstwem zeszytów, kartek i pluszaków. Gdzieś po prawej walały się baleriny, na wieszaku wisiała sukienka, a dokładnie na drugim końcu stała duża biblioteczka - cel ich podróży.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  89. Anthony zamknął za dziewczyną drzwi i sam zasiadł na swoim miejscu. Wewnątrz auta pachniało wanilią i pomarańczami, a to z tego względu, iż młodsza siostra chłopaka zakupiła mu taki odświeżacz powietrza. 'Chociaż raz coś bardziej normalnego, a nie rockowego'- powiedział wręczając mu tajemniczą paczuszkę, a on nie wietrząc podstępu wypachnił nim cały samochód. Swoją drogą zapach był bardzo przyjemny i co najważniejsze zlikwidował całkowicie zapach dymu tytoniowego, bo mimo ustalonego przez siebie zakazu tony od czasu do czasu palił w samochodzie.
    -Nie ma sprawy podrzucę cię do domu- powiedział z szerokim uśmiechem włączając radio i odpalając samochód. Jak zwykle po wciśnięciu pedału gazu silnik zamruczał niczym rasowy kociak i z impetem ruszył do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  90. Skwitowała ten pomysł sympatycznym uśmiechem, wiedząc, że Ilu będzie zachwycona takim prezentem i w ten sprytny sposób dziewczyna może stać się ulubioną ciocią, której trudno się będzie od małej odczepić.
    Zadowolona z obrotu wydarzeń, Ori zaczęła wystukiwać krótką, pozytywną wiadomość na własnym telefonie, mimowolnie szczerząc się do ekranu, bo inaczej nie można było nazwać rozpromienionego uśmiechu, który wykwitł jej na szczęśliwej twarzyczce.
    - O której chciałabyś, żebym ją odebrała? - spytała przytomnie. Jeszcze tego by brakowało, żeby zapomniały się umówić na przekazanie córki z powrotem. - No i gdzie mam po nią przyjść? - zaśmiała się, przypominając sobie o najważniejszych sprawach, kiedy powierzasz komuś opiekę nad dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  91. Sol jak to Sol - robił rzewnie co mu się podobało. Atakował ludzi swą miłością na prawo i lewo, w ogóle nie zwracając uwagi na to, że często był uparcie ignorowany. To była najlepsza taktyka w przypadku tego psa; inaczej to on mógł zagłaskać wszystkich na śmierć.
    Ave zjawiła się zaraz za psem, mając ochotę wrzeszczeć na niego wszystkimi przekleństwami, jakie tylko przyszły jej do głowy. Gdy zobaczyła jednak potencjalną ofiarę psa, uśmiechnęła się pod nosem. Pół biedy, miała nadzieję, że chociaż nie zbierze od Destiny ostrego opieprzenia.
    - Przepraszam za tą cholerę - opadła na ławkę tuż obok dziewczyny i zapięła psa na smycz, a ten, o dziwo, ułożył się przy nogach dziewcząt. Ave poczekała kilka sekund aż jej oddech się uspokoi i wróci do normy po tej śmiertelnej przebieżce. Potem wbiła w Destiny uważne spojrzenie jasnych oczu. To rzecz jasna, że słyszała plotki. W Palm Springs tajemnice nigdy nimi nie pozostawały na długo. Ale teraz miała okazję wypytać u dziewczyńskiego źródła. Potem zajmie się Williamsem.
    - Co mi powiesz, zakochańcu? - Ave uśmiechnęła się szeroko do koleżanki, obserwując jej reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  92. [OK :) A mogłabyś zacząć? :)]

    OdpowiedzUsuń
  93. Ave posiadała jakiś szósty zmysł odnośnie zakochanych ludzi; rozpoznawała ich stan z kilometra, wcale nie potrzebując plotek jako potwierdzenia dla swoich przypuszczeń. Niemniej, sama nigdy nie była zakochana, chociaż - jak wszyscy wiedzieli - nie unikała męskiego towarzystwa. Może jej przyjaciółki miały rację, może faktycznie czekała na nieistniejącego księcia na białym koniu, który porwałby jej serce jednym roziskrzonym spojrzeniem. Aha, jasne. Co ona ćpała, ta Evansówna?
    Ave zaśmiała się cicho w reakcji na wymijającą odpowiedź Destiny; swoje wiedziała i jako tako nie musiała tematu drążyć.
    - U mnie bez zmian, na razie liczy się tylko taniec - odparła Avery, zbywając temat lekkim wzruszeniem ramion. To co powiedziała było czystą prawdą.
    - Wiesz, że teraz pewnie jesteś wrogiem publicznym numer jeden w naszej szkole...? - zapytała retorycznie Ave. Nie, żeby Destiny powinna się tym przejmować. Niezależnie jak wredne będą zazdrośnice, Destiny nie powinna w ogóle na nie zwracać uwagi i jedynie trwać w swojej bańce szczęścia. Jak to mawiają, they see me rollin', they hatin'.

    OdpowiedzUsuń
  94. Bo i miał parę spraw do załatwienia, jak na przykład zmiana numeru telefonu i udostępnienie go tej garstce osób, które powinny go mieć. Na poprzedni numer przychodziło zbyt wiele propozycji nie do odrzucenia, które on, zwarzywszy na swój obecny status, musiał odrzucić. Wiele rzeczy musiało się zmienić w jego życiu, gdy Destiny stała się oficjalnie jego dziewczyną, ale brunet postanowił robić małe kroczki, by ta cała zmiana go nie przeraziła do tego stopnia, że rzuciłby to wszystko w pizdu i wrócił do swego poprzedniego „ja”. Musiał również dostarczyć do szkoły jakieś papiery od ojca Des, w związku z jego wakacyjnym stażem, który miał wpłynąć na poprawę jego ewentualnych ocen w tym roku. W dodatku umówił się z kumplem na plaży aby trochę posurfować jednak ten musiał odwołać spotkanie, gdyż jego dziewczyna najwyraźniej miała dla nich inne plany. Wtedy też Nathaniel postanowił odwiedzić Destiny. Miał skromną nadzieję, że nie pośle go do wszystkich diabłów, w końcu mogła mieć go już serdecznie dość. Stanął więc przed drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. Jakież było jego zdziwienie kiedy przed jego oczyma pojawiła się Destiny z małą dziewczynką w ramionach.
    - Dziecko? – zamrugał kilkakrotnie i pokręcił energicznie głową. Zaczął przeliczać coś na palcach jakby zastanawiał się czy to aby możliwe, że ta mała mogłaby być jego córką.

    OdpowiedzUsuń
  95. - Nie boję się – zaprzeczył od razu i w sumie to była prawda, bo może nie przeraził go fakt tego, że miałby córkę, gdyż właściwie nie jest do końca pewny czy aby już jakiejś nie ma, w końcu nie utrzymywał kontaktu z wieloma dziewczynami z którymi sypiał, ale pewnie jeśli coś takiego miałoby miejsce owa dziewczyna pozwałaby go przecież o alimenty. – Pewnie byłbym wściekły, że mi nie powiedziałaś, ale może jak na ostatnie dni dość nam złości, wściekłości i zazdrości – zaśmiał się i usiadł tuż obok Destiny, obserwując uważnie to maleństwo, które rudowłosa trzymała w ramionach. Nie, on zdecydowanie nie lubił dzieci. One były podejrzane i wiecznie knuły coś niedobrego. – Dlaczego zajmujesz się córką Oriane? – zapytał nagle, jakby dopiero dotarły do niego słowa jego dziewczyny. Czy on zgodziłby zająć się czyimś dzieckiem gdyby ktoś go o to poprosił? Odpowiedź była bardzo prosta – ZA ŻADNE SKARBY ŚWIATA.

    OdpowiedzUsuń
  96. [No cóż zabieram się do wspólnego wątku.;)

    Linroe ziewnęła przeciągle ukazując przy tym wszystkie zęby. Ze znudzeniem skakała po kanałach telewizyjnych nie mogąc się na nic zdecydować. Nigdy nie potrafiła zrozumieć jak, do cholery, w dwudziestym pierwszym wieku, kiedy cały czas się rozwijamy można emitować taką sieczkę na antenie ogólnokrajowej. Jednak nie chciało jej się ruszyć swojego małego tyłka z seledynowej sofy, którą jej matka kupiła wczoraj. Zdecydowanie była zakupoholiczką, Lin przez chwilę zastanawiała się czy nie powinna wysłać jej na jakiś grupowy kurs dla uzależnionych, jednak najnowszy zakup kategorycznie odwiódł ją od tego pomysłu. Dziewczyna prawie przysypiając przygarnęła do siebie Lunę, swoją rudą kotkę, która wskoczyła na kanapę i głośno miauknęła. Nagle przez otwarte drzwi na taras wpadły dwa mopsy szczekając głośno i ganiając się nawzajem. Nastolatka spojrzała na nich z wyrzutem - jak te dwa małe psiaki mogły być tak energiczne? Z ciężkim westchnieniem zrzuciła Lunę z siebie, co wywołało u młodej kotki urażone prychnięcie, wstała, wskoczyła z stare znoszone trampki i rzuciła się biegiem stronę plaży cmokając na rozochocone psiaki. Były przeszczęśliwe mogąc wyładować swoją energię na bieganiu za żółtą piłeczką oraz uciekaniu przed falami oraz chlapaniem Linroe. Po półgodzinnej zabawie zdyszana Linroe, zaczęła wołać mopsy do domu, jednak nie mogła ich nigdzie zlokalizować. Przestraszona zaczęła wydzierać się wniebogłosy "Draco! Legolas", a zdziwieni plażowicze zaczęli wytykać sobie ją palcami. W końcu zauważyła dwa małe psiaki, które szczekając i skomląc obskakiwały niską płomiennowłosą, która stała jakby wrośnięta w ziemię z przerażeniem wpatrując się w szczeniaku, jakby nie pojmując skąd one, do cholery, się tutaj wzięły. Lin popędziła w ich stronę, szybko przypięła je do czerwonej smyczy i z oczami przestraszonymi, okrągłymi jak spodki zaczęła przepraszać rudą.
    - Och, przepraszam! Zamyśliłam się, a oni obydwaj są jak na baterie. Naprawdę... Tak mi przykro - tłumaczyła się szybko z lekkim uśmiechem. Nie umknęło jej uwadze, że dziewczyna była od niej wyższa, co potwierdziło Linroe w przekonaniu iż powinna zostać przedszkolanką. - Tak w ogóle jestem Linroe - uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny, która wydawała się być na pierwszy rzut oka miła i sympatyczna.

    OdpowiedzUsuń
  97. Pokręcił nieco głową, jakby go tak nie bolała, to pewnie było by to o wiele łatwiejsze, teraz jednak czuł jakby ktoś mu do niej jakiś kilkuset kilogramowy odważnik do głowy przyczepił.
    -Aż tak źle wyglądam? -Zapytał, ale chyba wcale a wcale nie potrzebował potwierdzenia, wystarczyło mu zdecydowanie to jak się czuł.
    -No cóż ty już poszłaś, a my jeszcze graliśmy w "nigdy w życiu", a więc wypiłem chyba odrobinę za dużo - stwierdził i odruchowo jak to miewał przy jakichś niezręcznych sytuacjach podrapał się z tyłu po głowie. Nie chcąc jednak ciągnąc owej sprawy, dodał po chwili.
    -A ty co tu robisz tak wczesną porą? -Zapytał niby to zmieniając temat. W sumie pora za nic nie była wczesne, bo przecież było już południe, jak nie po południu. Świadomość jednak tego, jakoś jeszcze dobrze do niego nie dotarła, w z tego wszystkiego, zapomniał zabrać zegarka, który został na stoliku przy łóżku.

    OdpowiedzUsuń
  98. Schowała zapisany adres do kieszeni szortów i dziękowała losowi, że zesłał na jej drodze kogoś takiego jak Destiny. Nieczęsto zdarza się, że osoba, do której przysiądziesz się w parku zainteresuje się twoim dzieckiem i po kilku minutach znajomości zgodzi się nim zaopiekować bez zbędnych pytań. Właściwie, jakby się miała brać za liczenie prawdopodobieństwa, wyniosłoby one jakiś milion do jednego. Dla innego rozwoju wypadków, oczywiście.
    - W takim razie w ramach podziękowania zapraszam na lody - zaproponowała, podnosząc się z miejsca, a z tej radości Ilu niemal rzuciła się matce na szyję i pewnie by to faktycznie zrobiła, gdyby nie fascynacja nową ciocią. Tylko to sprawiło, że Ori zdążyła wziąć od rudowłosej dziewczynkę, zamiast łapać ją w locie. Miała zamiar dać Des jak najwięcej wytchnienia od łobuza, dopóki nie zostawia małej tylko na jej głowie.

    OdpowiedzUsuń
  99. [Prosiłabym o podrzucenie mi jakiegoś pomysłu, tudzież miejsca spotkania, a ja postaram się zacząć jakiś wątek.;)]

    OdpowiedzUsuń
  100. [Ok. To ja postaram się jakoś sensownie zacząć.;)]

    Nanna nie była typem osobnika, który w każdy wolny weekend chadza na imprezy, zwłaszcza gdy od niedawna mieszka w danym miejscu, a tym bardziej nie była kimś, kto wbija się na jakieś domówki w ogóle nikogo tam nie znając, ani jednej osoby. Ale przecież czasami należało wyjść i się zabawić, bo przecież nie można ciągle leżeć i pachnieć, czyli to, co ona uwielbiała robić w wolnym czasie.
    O ów imprezie dowiedziała się całkiem przypadkiem, gdy wracała cała umorusana w błocie (Lepiej nie wiedzieć co robiła.) i szła za jakimś dwoma dziewczynami, które żywo dyskutowały o jakiejś imprezie i tak przypadkiem usłyszała adres, a że nie miała wieczorem co robić... Dostać się do środka nie było trudno, a gdy ktoś pytał się kim jest i z kim przyszła, to mówiła o jakimś kuzynie czy chłopaku i rzucała pierwsze lepsze imię, proste, dla niej za proste.
    Z puszką piwa w ręku, którego nawet nie tknęła, bo przecież jest w puszcze, wyszła na balkon i z głośnym westchnieniem niezadowolenia wychyliła się przez barierkę, bywała na lepszych imprezach, ale lepszy rydz, niż nic, zwłaszcza że nikt jej tu nie zna, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  101. - Miałem – przytaknął. – Ale nagle okazało się, że dookoła mnie jest więcej zakochanych par niż mi się wcześniej wydawało – roześmiał się i przeczesał palcami swoje niezbyt schludnie ułożone włosy. Właściwie to to co znajdowało się na jego głowie to była istny nieład. - Kumpel wystawił mnie i dwie super laski dla swojej ukochanej, która chyba ma okres – wzdrygnął się teatralnie i pokręcił głową. Dwie super laski znaczyło jedynie dwie super deski do surfingowania, ale tego przecież jej teraz nie powie, może dla odmiany ona powinna być odrobinkę zazdrosna, to zdecydowanie podbudowałoby jego ego. Przeniósł spojrzenie na dziecko, które uporczywie się w niego wpatrywało. – Des, ona się na mnie gapi – wymamrotał trochę zdezorientowany. – Czego ona chce? – to było przekomiczne, no przynajmniej dla obserwatora, bo przecież nie dla Nathaniela.

    OdpowiedzUsuń
  102. To świadczyło tylko dobrze o Destiny. Była na tyle silna by nie przejmować się dziewczynami, które w siedemdziesięciu procentach w ich szkole były zakamuflowanymi, napalonymi jędzami. Trudno, że Avery uchodziła za jedną z nich. Ona też się nie przejmowała wyssanymi z palca bzdurami.
    Ave uśmiechnęła się do Des. Była dumna z dziewczyny, niczym matka. Z niewiadomych przyczyn, a może po prostu była w mocno empatycznym nastroju. Mniejsza.
    - Myślę, że masz kolejnego adoratora - Ave pochyliła się nieco ku dziewczynie, wymawiając słowa konspiracyjnym szeptem, by czasem ten adorator ich nie usłyszał. Właściwie to chyba przysnął pod tą ławką. Avery z rozbawieniem wskazała palcem na futrzaka, leżącego grzecznie przy nogach dziewczyn. Najwyraźniej chciał zrobić wrażenie na nowo poznanej koleżance.

    OdpowiedzUsuń
  103. [Się zdziwisz xD]

    Z całą pewnością nie odnalazłaby się w takim razie w towarzystwie takiej Felicii. Albo Clarie. W sumie Rosie też nie przepadała za sprzątaniem, ale kiedy trzeba było, potrafiła zakasać rękawy i zasuwać ze szmatką po całym domu. Tymczasem jej dwie siostry krzywiły się i grymasiły, gdy tylko ktoś wręczał im mop i zawsze koniec końców Zachary kończył z drugim obok, pomagając im. Pewnie gdyby nie Anabelle, obydwie zalegałyby na kanapie, bo ich ojciec nie przywykł do zmuszania ich do sprzątania, skoro tego nie chciały.
    Oczywiście, że nie zamierzał się jej narzucać! Nie był dręczycielem, ani psychopatą, który chodzi za zajętą dziewczyną i jęczy jej nad uchem coś o swej rozpaczy. Szybko godził się z porażką...chyba, że chodziło o kosza. Ale to zupełnie co innego.
    Wzruszył tylko bezradnie ramionami. Trzeba było pogodzić się ze swoją naturą, a nie wciskać dziewczynom kit o głębi ich duszy i pięknym charakterze, uganiając się za, cóż, innego ładnego określenia nie znajdę, łatwymi dziewczynami.
    - Chyba, że całowałby ją w rękę, wisząc głową w dół na pajęczynie. Wtedy koszulka naturalnie by pasowała. - stwierdził z zamyśleniem, uśmiechając się głupkowato. Kiedy wsunęła się do pokoju, wyjrzał zza jej ramienia i rozglądnął się, zbity z tropu.
    - Ona...ona sprzątała. Kosmici porwali Rosie, nie ma innej opcji. - stwierdził mijając ją i z zaskoczeniem robiąc spory krok wgłąb pokoju. Jego spojrzenie padło na moment na szafie z lewej...ale nie był na tyle głupi, żeby ją otworzyć. Widział za dużo kreskówek, żeby się nabrać na ten pozorny ład! Zerknął na biblioteczkę, wskazując ją palcem.- O, nawet ją widać! No, panno Kot, nie nadepnij na nic, bo zawisnę na szubienicy.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń

  104. Przejazd dwóch ulic nie zajął im zbyt wiele czasu, jednak Tony bawił się w towarzystwie nowopoznanej koleżanki bardzo dobrze. Śpiewali razem piosenkę, która leciała z głośników. Blackie miał nieco niższy głos, więc wychodziło mu to gorzej niż Destiny. No, ale gdyby było inaczej nie śpiewałby w zespole rockowym, prawda?
    Po kilku minutach zatrzymali się na odpowiedniej ulicy.
    -No to jesteśmy na miejscu.- Tony spojrzał na rudowłosą i uśmiechnął się do niej. Mam nadzieję, że przejażdżka się podobała.-Dodał z łobuzerskim uśmiechem gasząc samochód.

    OdpowiedzUsuń
  105. [Ano jestem ^^ Hahaha, wczoraj miałam wielkie rodzinne spotkanie. W siedmiu dobijaliśmy się do jednego komputera i udało mi się wczoraj tylko Jamaice odpisać xD"]

    Nie takie znowu bezsensowne! Miały całkiem dużo sensu, bo tłumaczyły, dlaczego on, Fel i Clarie byli takimi leniami. To wszystko sprowadzało się do tego, że reszta rodziny potrafiła się zabrać za sprzątanie i nie robiła z tego specjalnej tragedii! Od dzisiaj mógłby tą wymówką tłumaczyć, dlaczego jego pokój przypomina śmietnik.
    - Tak? To chyba pokuszę się kiedyś i znajdę linkę, wyglądem przypominającą pajęczynę. Tylko jak zlecę, to będziesz musiała mi przynieść lód. - rzucił, podnosząc w międzyczasie z ziemi jakieś zeszyty. Ostatnio nie mógł nigdzie znaleźć figurki Zielonej Latarni, więc może, jakimś cudem, to właśnie tutaj wylądowała? U siebie przetrząsnął już cały pokój. U Danielle też szukał, ale znalazł tylko swoją Wonder Women w sukience różowej księżniczki. Po czymś takim każda szanująca się super bohaterka zamknęłaby się w sobie, więc uratował ją i ustawił na półce u siebie.
    Wcale nie dramatyzował! No...może trochę. Ale wiecie, kiedy spędziłeś z kimś pół życia i jego pokój wydawał ci się bardziej nieprzenikniony niż puszcza amazońska, to trudno się nie dziwić, kiedy miejscami widzisz podłogę. Swoją drogą, miała drewniane panele! Kątem oka zerknął w stronę Destiny, która już chyba wzięła książki.
    - Szybko poszło. Misja zakończona sukcesem, więc ... - zamyślił się. W sumie skoro wzięła książki to sobie pójdzie. Kurczę, a naprawdę miło się z nią gadało! Miała poczucie humoru! - Nie skusisz się na jakieś ciastko w kawiarni? Jak chcesz oczywiście, bo przecież nie musisz chcieć i wtedy nie będę naciskał, ani nic. - zastrzegł, unosząc dłonie do góry. Dobra no, nie był dobry w zapraszaniu dziewczyn gdziekolwiek!

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  106. [Wrócę, ale z tymi wszystkimi postaciami mam... Nie wiem, jak to ogarnąć. Dzisiaj byłem na Birmingham, ale jakoś tak nie umiem się zabrać za odpisanie, bo wypadłem z wątku. xd]

    OdpowiedzUsuń
  107. - Oj po prostu ona jest nieznośna kiedy boli ją brzuch – powiedział Nate, jakby doskonale wiedział wszystko na ten temat i rozsiadł się wygodniej na swoim krześle, obserwując to swoją śliczną rudowłosą, to znowu dziecko siedzące na jej kolanach. – A Ty możesz na mnie liczyć zawsze – dodał wesoło, jednak widząc jej minę zmienił zdanie. – Chyba… - uzupełnił ostrożnie, bo przecież nie wiadomo na co Destiny może wpaść. Gdy tylko dostrzegł wyciągnięte rączki dziecka wzdrygnął się i w myślach zaczął modlić się o to by ta szybko zmieniła obiekt zainteresowania, ale jak na złość Nathaniel chyba naprawdę wpadł jej w oko, co w sumie nie było dziwne, bo przecież był przystojny, ale dla tej małej chyba bardziej liczyły się kolorowe tatuaże na jego ciele, które widać było na jego szyi, ramionach i barku. – Destiny, na serio, nie boję się, po prostu nie lubię dzieci i mówiłem Ci to już wiele razy – spojrzał na nią podejrzliwie. – I powtarzam po raz kolejny na wypadek, gdybyś nie usłyszała – uśmiechnął się pogodnie. – Może chodźmy gdzieś? – zaproponował. – Tej małej przyda się plac zabaw, bo widzę że za bardzo ją ciągnie do mnie, a ja nie bardzo mam ochotę bawić się w niańkę.

    OdpowiedzUsuń
  108. - Tak, chociaż jestem o rok do tyłu - przytaknęła, myśląc o zbliżającym się początku roku. Teraz wszyscy wręcz desperacko zdawali się łapać ostatnie dni wakacji, zresztą Oriane specjalnie się im nie dziwiła. Może sama nie mogła narzekać na nadmiar czasu, ale opiekowanie się maluchem było zdecydowanie łatwiejsze, kiedy nie czułeś na karku mroźnego oddechu nadchodzących sprawdzianów, kartkówek, prac domowych i co tam jeszcze jest. Owszem, czasem udawało się jej wybłagać u nauczycieli jakiś późniejszy termin na oddanie wypracowania czy jakiegoś projektu, ale spójrzmy prawdzie w oczy - nie każdy był tak łaskawy. Czasami Ori naprawdę walczyła z czasem, dlatego jej oceny można w najlepszym wypadku uznać za zadowalające, chociaż matołem nie była.
    - A ty? Nie widziałam cię u siebie w szkole - stwierdziła, nie przypominając sobie nikogo chociażby podobnego do Destiny na korytarzach PSHS. Oczywiście mogło być ku temu wiele powodów, w końcu sama Oriane też nie była w mieście zbyt długo.

    OdpowiedzUsuń
  109. - Dlaczego Ty mi to robisz, co? – jęknął płaczliwie, gdy Destiny wręczyła mu małą, a ta wtuliła się w niego jakby był co najmniej naturalnej wielkości pluszową zabawką. Brunet jęknął głośniej, a dziewczynka uśmiechnęła się do niego radośnie i zaczęła badać łapkami fakturę jego skóry na szyi gdzie znajdował się tatuaż z jaskółką. – Widzisz skarbie, ona już chce mnie udusić! – żachnął się Nate wyciągając szczupłą szyję tak, że widać było wyraźnie ścięgna. Mała zaraz jednak znudziła się jaskółką i przeniosła rączki na jego ramię, gdzie znajdował się bardziej kolorowy malunek. – Ona chyba ma mnie za chodzącą kolorowankę – zauważył nagle Nathaniel i dla odmiany on obserwował dziewczynkę, trochę bardziej uważnie niż wcześniej, jakby była jakimś fascynującym odkryciem naukowym, choć niebezpiecznym.

    OdpowiedzUsuń
  110. - Nie każda – zaoponował brunet oddychając z wyraźną ulgą, gdy już pozbył się małego natręta. Podniósł się z krzesła i ruszył za Destiny i małą, obserwując subtelnie kołyszące się biodra rudowłosej, które zawsze mu się podobały. – Gdybyś zobaczyła minę mojej matki, gdy zobaczyła kilka pierwszych tatuaży… - zacmokał głośno i roześmiał się. Pani Williams była tak wściekła, że miało domu nie rozniosła. Wrzeszczała i płakała, ale to przecież i tak nic nie dało, a teraz… chyba przywykła już do ulepszonego wizerunku młodszego syna. Wszyscy przywykli. Otworzył drzwi przed obiema kobietkami i ruszył za nimi w stronę parku znajdującego się nie tak całkiem daleko. Idąc przed sobie obejmował Destiny w talii, a ludzie ich mijający patrzyli na nich najwyraźniej oczarowani widokiem takiej sceny. – Najwyraźniej wszyscy biorą nas za małą rodzinkę – zaśmiał się pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Muszę Cię rozczarować, że Twój nowy narzeczony - dla sprostowania - ten, który leży pod ławką, składa się z samych wad. Dużo je, dużo rozrabia i ma humorki. Nie wiem czy z nim wytrzymasz - niezbyt ciepło zareklamowała Sola Avery, ale on nic sobie z tego nie robił. Niezależnie od tego jak bardzo narzekała na niego Avery, darzyła psa ciepłym uczuciem. Był jednym z jej przyjaciół, ale dla odmiany nic nie pijącym, nie ćpającym i nie narzekającym.
    - Boże. Muszę też sobie znaleźć psiego narzeczonego. Czuję się taka do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  112. Pewnie wiele osób zaraz wzięłoby Oriane podobnie w obronę, ale dla części nauczycieli nie docierało, jak trudne jest wychowanie dziecka i pogodzenie tego z nauką. Takie rodzynki twierdziły, że musi "odpokutować za swoje nieodpowiedzialne zachowanie i posłusznie przyjąć na barki jego przykre konsekwencje". Robili to z czystej złośliwości i aby pokazać swoją wyższość, a dziewczyna nie miała zamiaru się z nimi kłócić, bo to mogłoby jedynie zaszkodzić. W końcu czasem nawet i oni miłosiernie ustępowali, kiedy nie była to sprawa wielkiej wagi a Ori się postarała.
    - To wiele wyjaśnia. Ja uciekałam tuż po zajęciach do domu, żeby opiekować się małą - spojrzała z czułością na szkraba na rękach. - No i specjalnie starałam się nie wychylać, żeby ludzie nie zadawali pytań. Ale to już minęło - stwierdziła z pewnością, przypominając sobie rok, kiedy istnienie Ilu utrzymywała w ścisłym sekrecie.

    OdpowiedzUsuń
  113. - Ty może nie pozwolisz, ale moją zgodę będzie miał – oświadczył Nathaniel odruchowo, a dopiero po chwili zastanowił się nad własnymi słowami i wybuchnął śmiechem. No cóż, chyba powinien najpierw się zastanowić, a dopiero później otworzyć usta, choć z tym zawsze miał problem. Za dużo miał do powiedzenia zazwyczaj. Kiedy Ilu w końcu dotknęła nóżkami ziemi od razu pognała do piaskownicy znajdującej się na niewielkim placu zabaw, natomiast Nathaniel chwycił dłoń Destiny, która wpatrywała się w dziewczynkę, jakby ta była skora do tego aby uciec w chwili gdy jej tymczasowa opiekunka choć na chwilę odwróci wzrok. Co prawda nie podobało się to brunetowi, bo to przecież na nim powinna skupiać się w całości uwaga rudowłosej, ale uznał iż to jest jedynie tymczasowe. – Może pójdę nam po coś do picia i jakiegoś lizaka dla tej małej? – zaproponował zerkając w stronę pobliskiej budki.

    OdpowiedzUsuń
  114. Udał się bez słowa w stronę stojącej obok budki i kupił im po butelce coli oraz dużego, kolorowego lizaka dla małej, którą tak bacznie obserwowała Destiny. Właścicielka uśmiechnęła się tylko do niego urokliwie, choć Nate nie bardzo zrozumiał ten gest. Ciekaw był o czym myślała kobieta, bo przecież nie próbowała go uwieść, mogłaby być jego matką. Wrócił więc do swojej dziewczyny i jej małej podopiecznej wręczając obu to co zakupił. Sam otworzył swoją colę i napił się, po czym usiadł na jednej z kolorowych ławek. Jak się okazało - świeżo malowanych, przez co na jego spodniach jak i koszulce pojawiły się błękitne paski.
    - Kurwa mać! - krzyknął zły. - Przecież tu powinna być... - kartka z ostrzeżeniem? Owszem, była, ale na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  115. [Moje komentarze ostatnio także powalają długością więc się nie przejmuj... :D]


    Zielononiebieskie oczy Ave otworzyły się nieco szerzej w udawanym zachwycie, gdy usłyszała propozycję Destiny. Zaraz też wybuchła śmiechem, nie mogąc się dłużej powstrzymać. Jak to dobrze było posiedzieć z kimś i pogadać o najzwyklejszych w świecie głupotach.
    - Oczywiście! Musisz mnie z nim poznać! - blondynka pokiwała gorąco głową - Będziemy jedną, wielką szczęśliwą i pieską rodziną. Wspaniale.
    Na chwilę obecną rzeczywiście się cieszyła. Paplając o takich bzdurach daleka była myślenia o powrocie do szkoły, nadchodzącej jesieni i egzaminach końcowych. Ostatni rok szkoły napawał Avery nie lada strachem.

    OdpowiedzUsuń
  116. Oriane zatrzymała się w pół kroku i spojrzała na dziewczynę ze wzrokiem pod tytułem "nie żartuj sobie ze mnie". Ona by sobie nie poradziła? W takim razie brunetka powinna już dawno polec na swoim placu boju, bo właśnie tak lubiła określać zmagania z opieką nad Ilu.
    - Serio? Widziałam. Od razu złapałaś z małą kontakt. Ja przed nią nie miałam kompletnie żadnego doświadczenia z dziećmi - wyznała. Zupełnie się z tym nie kryła i właściwie była dumna, że mimo wszystko tak dobrze sobie radzi. - Były dla mnie czarną magią i to sprawiało, że jeszcze bardziej się bałam. Mówię ci, ty nie miałabyś czego - zapewniła, jednak nie życzyła wcale takiej przyszłości rudowłosej. Zdecydowanie lepszą opcją było najpierw skończenie szkoły.

    OdpowiedzUsuń
  117. - Zeberko? – powtórzył po niej niezbyt zadowolony z tego typu ksywki. Nie ma co, przez nią naprawdę tracił głowę. Naburmuszony stanął obok drzewa, o którego pień oparł się chwilę później i ze skrzyżowanymi na torsie rękoma obserwował z bezpiecznej odległości dzieci bawiące się na placu zabaw. – To wszystko przez Ciebie – jęknął brunet przenosząc spojrzenie na rudowłosą. – Straciłem głowę, a Ty – i w tym momencie ułożył dłonie na jej pośladkach przyciągając ją do siebie bliżej. - … Ty mi to wynagrodzisz – zadecydował uśmiechając się szatańsko, po czym bez ostrzeżenia skradł jej kolejnego całusa, kątem oka obserwując Ilu, aby Destiny nie wykręciła się tym, że musi jej pilnować, bo on przecież to robił. Tak… teoretycznie, niezbyt skupiony na małej, a bardziej na jej ślicznej opiekunce.

    OdpowiedzUsuń
  118. - I jak tu wytrzymać z kobietami? – Nathaniel usiadł obok małej i udał obrażonego na cały świat. – Przeklinać nie można, całować się nie można, to co tu w ogóle można? – jego brew uniosła się ku górze, ale kąciki ust drżały z rozbawienia. Widać było, że się zgrywa, ale poudawać zawsze można. Odkręcił butelkę i napił się trochę coli, po czym zerknął na Ilu, zajętą obecnie lizakiem. – Dobrego lizaka kupił wujek Nate? – zagadnął ją, pochylając się lekko w jej stronę i zaśmiał się pod nosem na brzmienie tych słów.

    OdpowiedzUsuń
  119. [ Hah, no tak :D Biedna, nieszczęśliwie zakochana Meg :D ]

    OdpowiedzUsuń
  120. No tak. Jego wygląd z pewnością nie zachęcał teraz do pozostawania, na żadnej imprezie zbyt długo, już nawet nie wspominając o samych skutkach alkoholowej przygody, ale chociażby ograniczając się do tak dobrze znanego wszystkim niewyspania. O tak. To już w najbliższym czasie miało grozić wszystkim wszech i wobec. I to na bank jest pewnie, że pierwszy tydzień szkoły, który miał zacząć się za niecałe dwa dni, będzie tygodniem wspólnego, porannego ziewania. Przynajmniej dwie pierwsze lekcja. Znając życie, to Harper na pewno nie pozostanie w tyle i na pewno dołączy do tej ziewającej szkolnej społeczności. W końcu jakby nie było po to tu właśnie przyszedł.
    -Ja własnie mam okazję donieś jakieś jak dla mnie zupełnie niepotrzebne papiery, dla nich jednak - tu wskazał rucham głowy na drzwi sekretariatu - podobno niezbędne. Dopiero co się przeprowadziłem, a więc mam jeszcze parę spraw do załatwienia, a to własnie jedna z nich. Mam jednak nadzieję, że to już jedna z ostatnich - stwierdził, drapiąc się nieco po głowie i zastanawiając czy aby o niczym nie zapomniała. Ale wyglądało na to, że chyba nie.
    -Kurde.. Napiłbym się czegoś.. Najlepiej kawy. Macie tu jakiś automat? -Zapytał rozglądając się dookoła, dopiero po chwili zawieszając spojrzenie na dziewczynie.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Widzisz? – Nate niezdarnie objął dziecko ramionami, by przypadkiem nie spadło mu z kolan i przeniósł spojrzenie na swoją dziewczynę, która siedziała tuż obok. – Powinnaś być choć trochę bardziej zazdrosna o swojego super przystojnego chłopaka – mruknął pod nosem. – Bo jeszcze pomyśli, że w ogóle Ci na nim nie zależy – dodał ot mimochodem, próbując w podstępny sposób uzyskać to, na co miał ochotę, a mianowicie jakiegoś porządnego całusa, których Destiny tak mu skąpiła tego dnia. Farba na jego ubraniach powoli zasychała, a on czuł, że już pożytku z ulubionej koszulki mieć nie będzie i prawdopodobnie wyląduje ona razem ze spodniami w koszu na śmieci, gdy tylko wróci do domu.

    OdpowiedzUsuń
  122. - Nie podoba mi się ta nowa ksywa – mruknął, gdy tylko się od niego odsunęła, ale nadal miał lekko przymrużone oczy, ukrywając granatowe tęczówki pod powiekami. Przesunął końcem języka po spierzchniętych wargach i otworzył jedno oko, spoglądając na nią uważnie. – I już? Tylko tyle? – westchnął teatralnie i otworzył drugie oko. – Widzisz mała? Dorosłe kobiety nie są takie cudowne jak się wszystkim dookoła wydaje – zacmokał głośno i podrzucił dziewczynkę kilkakrotnie na swoich kolanach. – Co robimy później? – zagadnął Destiny, znów przenosząc na nią te swoje granatowe tęczówki.

    OdpowiedzUsuń
  123. Nate pokiwał energicznie głową, na znak że rozumie, po czym postawił dziewczynkę na ziemi, by poszła się bawić dalej. On sam oparł głowę o ramię Destiny i zamknął oczy. Był trochę zmęczony, ale starał się nie marudzić.
    - W sumie, możemy pójść gdzieś z nią, ale musisz wymyślić gdzie – mruknął gdzieś w jej ramię.
    Sam zastanawiał się nad jakimś miejscem, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Basen? Nie, nie miał ochoty na pływanie, z resztą basen miał w domu. Wesołe miasteczko? Nie, bo chwila nieuwagi i dzieciak zniknie im z oczu w tłumie. Plaża? Chyba miał jej dość. Tak więc nie miał kompletnie żadnych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  124. - Chłopaki zawsze dużo gadają - zaśmiała się. Skąd mogła wiedzieć, że poznana Destiny jest tą straszną i okrutną dziewczyną, która odebrała osławionego Nathaniela połowie Palm Springs? Dla Oriane dziewczyna Nate'a nigdy nie stanowiłaby żadnej konkurencji, bo nie była nim zainteresowana. Może tylko kiedyś zwróciła uwagę na to, kim jest przez to, że był szkolną gwiazdką, a to z kolei przypominało jej o Estonii, jednak nigdy nie myślała o nim w kategorii Ma być mój. - Ale podzielam twoje zdanie. Gdybym miała wybór, to miło byłoby przynajmniej skończyć szkołę. Dlatego... - urwała, uświadamiając sobie, że trochę się zagalopowała. Przecież nie było najmniejszego sensu wciągać rudowłosej w całą historię. Pokręciła tylko z rozbawieniem głową nad swoimi uciekającymi słowami.

    OdpowiedzUsuń
  125. - I będziemy tu tkwić przez dwie godziny? – jęknął żałośnie. Cóż niby mógł iść do domu, ale tam robiłby pewnie to samo co i tu, tylko nie miałby się do kogo przytulić jakby go naszła ochota, albo nie miałby komu skraść całusa czy coś w tym stylu. Podniósł głowę i pocałował kącik jej ust, po czym wstał żeby rozprostować nogi. – To może przejdźmy się chociaż po parku? – zaproponował. Był tego rodzaju osóbką, która nie bardzo lubi tkwić w bezczynności przez dłuższy czas. Musiał być ciągle w ruchu. Może to był jakiś rodzaj nadpobudliwości nerwowej, kto to wie. W każdym razie, obecnie stał nad Destiny i patrzył na nią wyczekująco, a gdy ta nawet na niego nie spojrzała postanowił uderzyć tam, gdzie miałby jakiś odsłuch. – Ilu, idziemy się przejść? – zerknął na dziewczynkę, która na dźwięk swojego imieniu podniosła głowę do góry.

    OdpowiedzUsuń
  126. - Powinnaś się już przyzwyczaić do trzech rzeczy związanych ze mną – zaśmiał się chłopak, idąc powoli przed siebie trzymając dłonie z jednej strony Destiny, a z drugiej małej Ilu przy czym musiał się nieźle nagimnastykować, gdyż jego wzrost skutecznie uniemożliwiał mu wygodne przemieszczanie się i trzymanie małej za rączkę jednocześnie. – Po pierwsze primo – zaczął całkiem poważnie i spojrzał na Destiny. – Jestem seksoholikiem – pokiwał znacząco głową, jakby już pogodził się ze swoim losem. – Po drugie primo – kontynuował, nie zważając na jej miny. – Uwielbiam dramatyzować i marudzić – znów pokiwał głową. – Po trzecie primo – zrobił krótką pauzę. – Zawsze mam rację, a nawet jeśli nie mam to… nie, ja zawsze mam rację – i wyszczerzył się do niej urokliwie, po czym gdy poczuł, że kręgosłup zaraz mu strzeli chwycił Ilu pod boki i posadził ją sobie na ramionach. – Od razu lepiej – wyprostował się.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Chyba nie będziemy się kłócić o to, kto ma rację? – uniósł brew ku górze i zaśmiał się pod nosem, nadal czując jej miękkie wargi na swoich ustach, mimo że Des już się od niego odsunęła. Uwielbiał jej pocałunki, one chyba zostawiały jakiś trwały ślad na jego ciele. Ruszył dalej w kierunku wyjścia z parku. – Odprowadzę Was i skoczę do domu – zaproponował pochylając się lekko by dziewczynka siedząca na jego ramionach nie uderzyła głową w gałązkę. – Zobaczę co się tam dzieje, może znowu pokłócę się z Jamesem, kto wie – zamyślił się głęboko. – Dowiem się zapewne, że w niedziele matka urządza kolejny bankiet, na którym obowiązkowo muszę być, a na którym na sto procent nie będę – znowu się uśmiechnął. – I wtedy zadzwonisz Ty, że masz już wolne i resztę wieczoru możemy spędzić na przykład na plaży, tudzież w kinie, u mnie lub gdziekolwiek zechcesz – pocałował jej policzek.

    OdpowiedzUsuń
  128. Czuł się koszmarnie, czasami miał nawet wrażenie, że gorzej od Destiny, która na razie przykuta była do łóżka. Dlaczego? Przez poczucie cholernej winy, której jak dotąd nigdy nie odczuwał. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, zaszyć się gdzieś, gdzie nikt nie będzie na niego patrzył tak, jakby kogoś zabił. W sumie prawie to zrobił. Nie, to nie była jego wina, to wina tego pijanego kierowcy, ale może...może gdyby się nie kłócili. Nie, nie może tak myśleć, nie gdy idzie ją odwiedzić. Tuż przed drzwiami jej domu przegonił natrętne myśli i ukrył się za bukietem kolorowych kwiatów. Jej rodzicom też nie miał ochoty pokazywać się na oczy, ale co mógł zrobić. Nic. No właśnie. Nacisnął dzwonek do drzwi i czekał jak na skazanie.

    OdpowiedzUsuń
  129. Wszyscy ludzie, którzy znali Nathaniela i wiedzieli jak jeździ z góry uznali, że ten wypadek to jego wina. Dobrze, może nie był wzorowy kierowcą, rzadko przestrzegał przepisów i często dostawał mandaty. Kilka razy też ledwo wywinął się od odebrania prawa jazdy. Kumple ubolewali nad stratą przepięknego audi, a on… on był praktycznie cały czas naćpany. Nie robił tego specjalnie. No dobrze, może robił, ale to nie były jakieś twarde narkotyki tylko zwykłe leki przeciwbólowe stosowane co prawda w kilkakrotnie większych dawkach, ale jednak. Jak dotąd nikt nie dostrzegł jego źrenic wielkości główki od szpilki, nikt nie zauważył trzęsących się rąk i tego, że wiecznie było mu zimno. Powoli skierował się do pokoju Destiny próbując uspokoić kołatające serce. Odwiedzał ją prawie każdego dnia, ale pierwszy raz był u niej w domu po tym co się stało. Zapukał, jednak nie czekał na przyzwolenie do wejścia, a tylko pchnął drzwi do przodu i wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się jego dziewczyna. Gdy tylko zobaczył jak wygląda, coś ścisnęło go w gardle. Strasznie zmizerniała, była blada i w ogóle nie przypominała tej dziewczyny, w której się zakochał.
    - Des – zaczął cicho, podchodząc bliżej. Postawił wazon na stoliku tuż obok niej a przepiękny zapach kwiatów rozniósł swą woń po pokoju. Miał wrażenie, że zmieszał się z zapachem strachu, frustracji, złości, poczucia winy i wielu innych uczuć krążących w powietrzu tego pokoju. Skierował się szybko w stronę okna, czując że robi mu się duszno. Uchylił je i usiadł na brzegu łóżka dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  130. - Nic – odparł odruchowo, kręcąc lekko głową. Starał się uśmiechnąć, ale marnie mu to wychodziło. – Po prostu się o Ciebie martwię – dodał. W sumie to była prawda, a przynajmniej to starał się wmówić jej, wszystkim innym i sobie samemu. – Chciałbym cofnąć czas i żeby ten koszmar nigdy się nie wydarzył – szepnął ściskając lekko jej dłoń. Wziął głęboki oddech i pochylił się nad nią aby pocałować czule jej usta.
    Chwilkę milczał, próbując zebrać myśli w jakąś logiczną i w miarę spójną całość. Był jej ostoją? Więc musiał wziąć się w garść i pokazać, że to wszystko tylko go wzmocni, a nie niszczy.
    - Jak Ci idzie? – zapytał, choć doskonale znał odpowiedź. Powoli. Praca, która daje marne efekty i na które trzeba długo czekać jest mało budująca.

    OdpowiedzUsuń
  131. - Jakoś przez to przejdziemy – spróbował ją pocieszyć. Zapomniał o tym, jak dobrze go znała, że bez problemu odgadła kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę. Kiedy naprawdę czuje się źle, a kiedy rozpiera go radość. I żadna maska nie mogła ukryć jego stanu. Ona czytała w nim jak w otwartej księdze. Przeniósł te swoje ciemne oczy na wazon. – Kupiłem Ci kwiaty – powiedział tak, jakby ona tego w ogóle nie zauważyła. Bukiet był piękny i okazały. – Ach, i masz pozdrowienia od mojej mamy – przypomniał sobie nagle. – Chciała upiec Ci nawet jakieś ciasto, ale nie wyszło jej zbyt dobrze. Wiesz, że marna z niej kucharka – tym razem uśmiechnął się nieco bardziej przekonywująco.

    [ Jak to gdzie? xD Na gadu jestem! xD ]

    OdpowiedzUsuń
  132. - Jamesa nie widuję ostatnimi czasy – zauważył chłopak, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. W sumie nie wiedział gdzie przebywa obecnie jego brat i prawdę mówiąc szczerze go to nie obchodziło. Nigdy nie mieli ze sobą zbyt dobrego kontaktu i tylko ze względu na to, że byli w jednej paczce i mieli wspólnych znajomych, rodzinę i dom, rozmawiali ze sobą albo chociaż wymieniali parę słów raz na jakiś czas. I to też wymagało nie lada poświęcenia. Nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego. Różnili się prawie jak ogień i woda.
    Potarł wierzchem dłoni swoje powieki i zaraz znów spojrzał na nią, starając się uśmiechać. Choć do śmiechu wcale mu nie było. Nagle cały jego idealny świat się walił. Misternie ułożony domek z kart runął, a on nie miał sił i chęci by rozpocząć jego budowę na nowo. Czekał. Chyba na cud i na moment w którym jego życie na nowo nabierze tempa, a on poczuje się tak jak kiedyś. I tu objawiał się jego egoizm. Znowu myślał tylko o sobie, a to ona leżała teraz przykuta do łóżka, przygnieciona świadomością, że nigdy nie będzie mogła założyć prawdziwej rodziny. I on śmiał narzekać?
    Odgonił od siebie te wszystkie myśli i milczał, bo nawet nie wiedział co powiedzieć. Znowu miał ją przepraszać? Chyba powinien.

    OdpowiedzUsuń
  133. skąd masz zdjęcia tej dziewczyny? jak ona się nazywa?

    OdpowiedzUsuń

Archiwum