niedziela, 3 czerwca 2012

An, An, An... What?!


                         
Anwen Meredith Lens
Z pochodzenia czuje się Szwedką. Z krwi jest nią w jedynie w połowie. Mieszka tutaj, wśród was.
Na świat przyszła w jesienne, chłodne popołudnie, siedemnastego listopada 1994 roku.
Profil muzyczny.



  Widzisz ją. Drobna istotka przemykające między uczniakami. Mysz. Taka ludzka mysz, co boi się wszystkiego i nikogo nie darzy zaufaniem. Mimo to, wyróżnia się. Taka ludzka mysz, co się urwała z laboratorium.                
Tak, mysz.

   Dwadzieścia lat temu, kiedy to Gregorowi Lachmanowi udało się uzyskać pozwolenie na wyjazd do Szwecji, młoda Sophia szykowała właśnie pokój dla swego niemieckiego przyjaciela. Poznali się przypadkiem na promie, gdzie też to Soph dorabiała sobie chałturząc na fortepianie, natomiast Gregor udawał, że interesy ojca go w jakikolwiek sposób obchodzą. Rozmawiali dużo, pili jeszcze więcej, przez co poznali się na tyle dobrze, że stwierdzili iż urwanie znajomości byłoby dla nich dramatycznym przeżyciem.
   W niewielkim pokoiku na poddaszu, który to Sophie szykowała tego dnia, miało wydarzyć się wiele ciekawych rzeczy w przeciągu zaledwie pięciu lat. Pierwszy pocałunek, pierwsza wspólna noc, oświadczyny, spłodzenie małej An... I śmierć. Gregor jako malarz mógł przeprowadzić się do ukochanej i wraz z nią i małą córeczką wieść sobie spokojne życie. Ale małżeństwu Grega i Sophie nie było dane trwać długo, albowiem Sophie zachorowała na raka. Walczyła dzielnie cały rok, jednakże w końcu zgasła, zniknęła gdzieś za horyzontem pozostawiając pięcioletnią Anwen i Grega samych, zdanych jedynie na siebie.
  Anwen też zachorowała niedługo potem. Ale nie na raka, nie na inny nowotwór, czy astmę bądź coś podobnego. Zachorowała na życie. Z pogodnego dziecka zamieniła się w ciche dzieciątko odzywające się jedynie zapytane przez panią a i jej pytania często puszczała mimochodem. Ojciec przez pół roku uparcie prowadzał ją na terapię, uznając, że powodem jej milczenia jest nieśmiałość oraz tendencje do jąkania się, jednakże zrezygnował, kiedy jej terapeutka stwierdziła iż nie ma sumienia brać od niego pieniędzy albowiem wszelkie próby rozwinięcia wątku z An kończyły się fiaskiem.  Można by pomyśleć, że Mała była dzieckiem nieinteligentnym, głupim i powolnym, jednakże ona była tylko spokojna i małomówna. Gregor zdecydował, że An pójdzie do szkoły muzycznej. To była najlepsza decyzja w ich życiu, gdyż to właśnie tam An zakochała się w wiolonczeli, to właśnie tam stwierdziła, że właśnie muzykiem chciałaby zostać w przyszłości. Teraz jest w Palm Springs z którego to co jakiś czas lata do Nowego Jorku, Los Angeles, lub innych wielkich miast w celu uczęszczania na lekcje do znanych i mniej znanych profesorów, solistów i zwykłych pracowników orkiestry. W końcu nie wiadomo, co jej się może w przyszłości przydać, czyż nie?

 -To co teraz, okrutny losie?
-Tańcz.
-Cóż takiego?

  Dużo nie mówi, chociaż gada z reguły mądrze. Na swój sposób próbuje wkroczyć w dorosłość, trzymając się przy tym kurczowo dzieciństwa.  Daje sobie radę w funkcjonowaniu w społeczeństwie nie odzywając się za dużo, będąc raczej powszechnie lubianą i akceptowaną. W końcu nie ma powodów by nie lubić dziewczyny w szkole pojawiającej się od wielkiego dzwonu, czyż nie?
 Nie jest ona tak grzeczna jak myśli większość osób. Pali, pije, czasami sięga po coś z czego nie za bardzo jest dumna, ale to tylko czasami. Robi napady na lodówkę. Regularnie, co drugi dzień wychodzi ze swojego pokoju na strychu, bierze ogromną tackę i ładuje na nią wszystko co podejdzie jej pod rękę. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że Greg przygląda się temu z ogromnym zdziwieniem, czemu też to ta jego córka nie może spać jak normalni ludzie, jeść w godzinach dziennych. Dziwi się człowiek, który je ziemniaki na śniadanie i płatki na obiad!
  Dosyć o dziwactwach panny Lens.
Wygląda normalnie. Nie ma dwóch par oczu, albo jednego wielkiego oka na środku czoła. Jej nos też nie różni się od nosów innych osób. Oczy zwykłe, może trochę kotowate ze względu na złote obwódki wokół tęczówek. Dwie ręce, z „łopatowymi” opuszkami palców i króciuteńkimi paznokciami. Dwie proste, szczupłe nogi i po pięć palców przy każdej kończynie, przy której one być powinny. Niby to dziewczyna jest, jednakże nie specjalnie się  tym obnosi, bo przecież rajstopy, pończochy, makijaż.... To wszystko zjada tyle czasu! T-shirt, top, albo koszula i do tego spodnie, ewentualnie długa spódnica i wygodne buty. I nasz żółw może chodzić po ulicy! Dlaczego żółw? Bo jak inaczej można nazwać kogoś, kto na plecach nosi plastikowy futerał z wiolonczelą?

-No i co? Co teraz?
-Nic.
-Jak to nic. Tak nic-nic? Przecież nic, to nic. To nie istnieje.
-Tu się mylisz. Nic stoi przed tobą.


   Wstyd byłoby się przyznać, ale ucieka. Przed tobą, przed nim, przed samą sobą. Mimo swego spokoju, częstego uśmiechu boi się tak samo jak wszyscy. Boi się śmierci, którą widziała w trakcie zbierania żniwa. Boi co przyniesie jej jutro. Boi się, że Palm Springs okaże się jej domem na zawsze, że będzie skazana na niepowodzenia w dorosłym życiu. Nie da tego po sobie poznać, nigdy nie poskarży Ci się, że nie może nocami spać. Będzie udawać, wykręcać się ale nie powie Ci, że zaczyna jej brakować sił. Będzie milczeć.
 Zepsuta do szpiku kości. Pije, pali, bierze i uprawia seks z kim ma ochotę i gdzie ma ochotę. Jest artystką, czyż nie? Podobno im wszystko wolno. Ona to grzecznie wykorzystuje, a że nie ma ograniczeń nie rzadko kończy się to późnymi powrotami do domu, problemami z wejściem na schody i tym podobnymi. Ale Gregor, nie może jej pomóc. Bo jak dziecko miałoby pomóc drugiemu dziecku, mając ten sam problem? 

-Na zabój zakochana w Beethovenie i Mozarcie, oraz oczywiście Chopinie
-Wielbicielka tzw. cięższych brzmień. Dobra, jazzu i bluesa też z przyjemnością posłucha
-Właścicielka patyczaka- palucha
-Palaczka. Wielbicielka starych filmów i kina niezależnego. Posiadaczka niewyparzonej  buzi.


POWIĄZANIA| KARTKI

[Karta wyszła cienka. Poprawię, obiecuję, ale to kiedyś ,kiedy będzie na to czas i pora. Witam ciepło : )  Mimo wszystko Anwen raczej nie gryzie, ja tylko czasami. Zapraszam do powiązań ^^ Ale tylko niektórych, bo An nie ma za dużo znajomków]

71 komentarzy:

  1. [No to jako że uporałam się ze swoimi wątkami to wpadnę się przywitać :) Hej, cześć i czołem. Jakiś pomysł na wątek? Możemy się pokusić na ewentualne powiązanie nawet. W końcu Estonię i Szwecję dzieli tylko Bałtyk, a jeśli dobrze pamiętam w karcie nie masz ujęte, kiedy Anwen pojawiła się w Palm Springs, więc dziewczyny mogły się kiedyś tam poznać w Europie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ No więc może połączmy kilka pomysłów, żeby było bardziej zabawnie. I wcale nie masz racji, dla mnie takie najprostsze powiązania są najlepsze, niż jakieś tam bardzo wymyślne ;) Wracając do powiązania: dziewczyny są sąsiadkami, lądują razem w kozie, a ich ojcowie to dobrzy kumple, o. W końcu oboje bez żon, samotnie wychowują córki, więc mają trochę ze sobą wspólnego. Moja Chiara może też do niej wpadać, i pomagać robić napad na lodówkę, o ! :D ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej :) Mogę zacząć, nie ma problemu, ale najpierw przeczytam Twoją kartę, co może zdarzyć się na przykład jutro. Może być? A jak masz już pomysł na powiązanie (na które jestem bardzo, bardzo chętna) to możesz mi coś podsunąć, albo razem coś ustalimy ^^]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko było ją zbudzić. Każdy kto znał Chiarę, wiedział że jest to jedno z trudniejszych zadań. Sprawić, żeby panna Novoselic łaskawie ruszyła swój tyłek z łóżka, chwyciła ubrania i zaspanym krokiem poczłapała do łazienki.
    Kiedy odezwał się jej budzik, chwyciła go, rzucając na ziemię. Wrzeszczące urządzenie od razu zamilkło, a Chiara jedynie przekręciła się na drugi bok, odkrywając jedynie jedna nogę.
    Prawdę mówiąc to nie spodziewała się pobudki. Już wczoraj zapowiedziała ojcu że za żadne skarby ma nie wpuszczać do jej pokoju Joy, bo chce się wyspać. I tak było, dopóki w pokoju nie pojawiła się An, brutalnie zrywając kołdrę z blondynki. Przez jej ciało, odziane jedynie w krótkie spodenki i przydużą koszulkę przeszedł dreszcz wywołany chłodem.
    -Daj. Mleka nie wypiłam. Sklep. Idź.-mruknęła, przykrywając głowę poduszką. Ani myślała wychodzić z łóżka. Nawet jeśli nie była okryta ciepłą kołdrą.
    -An, kołdra. Zimno. -wychrypiała, po chwili, jednak jej głos został skutecznie stłumiony przez poduszkę znajdującą się na jej twarzzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mruknęła coś niezrozumiale, tym razem odkrywając głowę i ponownie kładąc ją na poduszkę. Nie spojrzała na An choć na chwilę, wciąż uparcie mała zamknięte oczy. Był wdzięczna że ta choć trochę się nad nią zlitowała i przykryła jej nogi, choć trochę. Kiedy to poczuła dotyk na łydce, mimowolnie się uśmiechnęła.
    -Spożywczaki nie są złe. A mleko wypiłam. Greg mi pozwolił.-wymruczała. W końcu jej koleżanka dobrze ją znała. Wiedziała że Chiara jest zdolna do wypicia całego JEJ mleka, nic sobie z tego nie robiąc. Nawet nie przejmując się tym, że An nie będzie miała na drugi dzień zalać płatków. Po chwili uniosła głowę z nad poduszki (Brawa, panno Novoselic ! Teraz jeszcze wystarczy ruszyć resztę ciała!), po czym otworzyła oczy, spoglądając na poszewkę.
    -Boże pośliniłam poduszkę. Upodabniam się do Joy.-mruknęła do siebie, po czym spojrzała na Anwen.
    -Cholera, kobieto. Wykańczasz mnie. -powiedziała, odgarniając włosy na plecy.

    OdpowiedzUsuń
  6. -Narzekasz, Lens. Sklepy wcale nie są takie złe. I nie zawsze jest tam tłum ludzi, którego Ty tak nienawidzisz. I nie zawsze trzeba liczyć pieniądze. W naszym osiedlowym sklepie ceny rzadko ulegają zmianie, dlatego też wystarczy że będziesz mieć ze sobą odliczoną sumę- powiedziała, ponownie spoglądając na poduszkę. Na prawdę, to było ohydne.Miała dziewiętnaście lat, a śliniła poduszkę.
    -Nie tylko Twój ojciec zachowuje się jak dzieciak. Myślisz że mój to niby facet poważny jest ? -zapytała, chodź pytanie to było retoryczne. Ojcowie Chiary i Anwen byli do siebie bardzo podobni. Tacy mali chłopcy, w ciałach dorosłych facetów, o.
    Novoselic podniosła się z łóżka, odrzucając kołdrę na bok, gdy do jej pokoju wparowała Joy, wskakując na łóżko.
    -Czzzześć-przywitała się, machając wesoło nóżkami.
    -Boże, za jakie grzechy?-jęknęła Chiara, wyciągając pierwsze lepsze ciuchy z szafy.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Przeczytałam kartę strasznie mi się podoba, więc teraz jestem już na 100% pewna, a nawet więcej, że powiązanie między naszymi postaciami MUSI BYĆ. Tylko, Kochanie, z tego co mi wiadomo, jesteśmy w Palm Springs, a w karcie wkradł się taki mały kruczek jak Palm Beach "Teraz jest w Palm Beach z którego to co jakiś czas lata do Nowego Jorku, Los Angeles". Ale to tam nic specjalnego ;)

    W takim razie powiązanie mi się podoba, wykorzystajmy wszystko co mi tam podałaś. I niech zacznę, jakby coś nie tak było, to standardowo możesz mnie poprawić :D ]

    Kolejny leniwy wieczór. Chociaż Russell Collins zazwyczaj był człowiekiem, którego wszędzie było pełno, bywały dni, kiedy nie miał absolutnie ochoty na durne wariactwa, a Josh niestety miał o wiele ważniejsze zajęcia niż zabawianie swojego młodszego braciszka. Dlatego w takie dni jak ten, Russell nie omieszkał przed zaproszeniem do siebie swojej wiernej przyjaciółki Anwen.
    Dlatego leżeli teraz w łóżku Russell'a, zajadając się popcornem i popijając piwo, w telewizji oglądając jakieś durne programy. Zdecydowanie takie wieczory były jedne z ulubionych, gdy u boku Ever'a brakowało kochanego brata.
    - Jeszcze raz usłyszę o tym jak to ta baba strasznie żałuje, że zdradziła męża, a rzygnę. Albo rozwalę pilot - skomentował głośno. - Chciałbym wiedzieć dlaczego my to oglądamy, An.

    [Może nie jest to najwyższych lotów, no ale jakoś to się jeszcze rozkręci xD]

    OdpowiedzUsuń
  8. Odwrócił się na pięcie, co spowodowało że kilka kosmyków włosów wpadło do oczu Chiary. Norma, dziewczyna zdążyła się już przyzwyczaić do tego. Po chwili spojrzała na budzik, leżący na podłodze, a następnie na An, i roześmiała się, widząc tą jej niby to smutną minkę. Zawsze tak reagowała, gdy jej koleżanka robiła ta minę.
    Joy natomiast pokiwała główką spoglądając na Anwen.
    -Lubię sklepy. Chcę lizaka. Kupicie mi lizaka ?-zapytała, mrużąc przy tym oczka, co wyglądało dość zabawnie. Chiara wystawiła w jej stronę język, ruszając do łazienki, nic nie mówiąc.
    -Żebyś wdepła w klocka.-zagroziła młodsza. I oczywiście, uśmiechnęła się przy tym złośliwie, całkiem w jej stylu. Nie trzeba było długo czekać, kiedy w pokoju ponownie pojawiła się Chiara, owinięta jedynie w ręcznik.
    -Słuchaj robaku, te Twoje pułapki z klocków robią się już nudne. Wypieprzę te przeklęte klocki i gów...-przerwała, kiedy usłyszała za sobą znaczące chrząknięcie. Wyprostowała się, patrząc wściekłym wzrokiem na swojego ojca.
    -No bo... cholerne klocki ! Idę się ubrać-powiedziała rozzłoszczona, wymijając mężczyznę.
    -Cześć An, co tam u Grega?- zagadnął Dylan, uśmiechając się do dziewczyny.
    -Przeklęta rodzina. Dom wariatów. Pieprzone pułapki z klocków lego!- wykrzyknęła Chiara prosto z łazienki, na co jej ojciec wywrócił jedynie oczami, a mała Joycelynn zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Aha... kolejna Pani, która zna Bena :D Miło mi poznać, Ola jestem :) i tak, dla jego głosu jestem gotowa koczować pod oknem jego mieszkania do końca życia, byle tylko cokolwiek zaśpiewał (chociaż od głosu wolę to, jak gra na gitarze ;) ) co do wątku- jestem jak najbardziej na tak, ale co do powiązań... mogę zaproponować tylko jedno: Anwen zna go z jakiejś trasy koncertowej, czy coś, bo inaczej... chyba nie ma opcji. No, chyba, że masz inny pomysł ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. -Jasne, wpadnę do niego dzisiaj. A wy jak chcecie, to urządźcie sobie jakiś tam babski wieczór, czy co tam dziewczyny w waszym wieku robią -powiedział, uśmiechając się.
    -Pójdziemy na koncert. Urżniemy się jak świnie i będziemy balować do białego rana. Bierzesz ze sobą diablicę- Chiara pojawiła się obok ojca, wskazując ruchem głowy na młodszą siostrę, która uśmiechnęła się szeroko. -Idę z Tobą i An-powiedziała po chwili, zeskakując z łóżka, po czym chwyciła Lens za rękę.
    -Ale teraz chcę do sklepu. Po lizaki-dodała, odgarniając rączką włosy. Chiara natomiast popatrzyła na nią, zakładając ręce na wysokości piersi. -No nie wiem czy zasłużyłaś na te lizaki. Jak myślisz, An ? Czy zasłużyła na lizaki ?-zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  11. -Ona niby zasłużyła ? Niby czym?!-Chiara spojrzała szczerze zdziwiona na Lens, unosząc w górę jedną brew. Następnie prychnęła, niby to urażona jej słowami. To nie jej wina że kochała spać do późna.
    -Jasne. Wypijemy jedynie kilka piw, obejrzymy jakiś mecz. Obiecuję go nie upić. No i pogadam z nim. A teraz idźcie. Właśnie, Chi, mleko-Dylan odwrócił się w stronę Chiary, posyłając córce uśmiech.
    -No co wy wszyscy macie z tym mlekiem ?! Zmówiliście się czy co ?-zapytała, wywracając przy tym oczami. Cała ta sytuacja z mlekiem była podejrzana. Z tego co pamiętała, pozbawiła jedynie An mleka.
    Po chwili ruszyła za dziewczyną i swoją siostrą, która dumnie kroczyła tuż obok panny Lens, ściskając swoją drobną dłonią jej rękę.
    -Zjadłabym jabłka.-Odezwała się Novoselic, chwytając w ręce klucze od domu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zachichotał cicho, kiedy zaczęła udawać Spidermana, a nawet pocałował ją krótko w usta. Zawsze go rozśmieszała, dlatego tak uwielbiał spędzać z nią czas.
    - Och An - mruknął pod nosem, zabierając jej pilota, kiedy przystanęła na jednym z programów, gdzie zaczynała się jakaś scena erotyczna. Jak dla niego denna. - Jeżeli tak strasznie chcesz coś dla dorosłych, to lepiej zastosować to w praktyce. Pamiętaj, uprawianie seksu jest dozwolone od piętnastego roku życia, a oglądanie dopiero od osiemnastego. Co oznacza, że czeka Cię jeszcze kilka miesięcy grzeszenia po ciemku - powiedział z tym swoim znanym, kpiącym uśmieszkiem i zaczął przerzucać kanały, aż w końcu trafił na jakąś stację muzyczną.

    [Zawsze można sprowadzić wątek do jednego i wtedy nie ma opcji, że wyjdzie niewypał xD]

    OdpowiedzUsuń
  13. [ To może drużyna Nate'a siedząca w parku przy parasolach wyśmiewałaby się z Anwen i jej wiolonczeli, gdy ta przechodziłaby nieopodal nich, ale później Nate spotkałby ją gdzieś w innym miejscu w parku, może przy jakiejś fontannie, gdzie siedziałaby i grała coś? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nathaniel miał dość towarzystwa owej dwunastki nieszczęśników, którzy właśnie dopijali już czwarte piwa i nadal było im mało. Powoli zaczynali zachowywać się niezbyt kulturalnie, toteż Nathaniel miał zamiar wymknąć się i po prostu odpocząć od męczącego towarzystwa. No dobrze, lubił ich, byli zabawni, ale do czasu. Nie podobało mu się to jak wulgarnie wołali za niektórymi dziewczynami, jak poklepywali kelnerki po tyłkach i w ogóle nic mu się dzisiaj nie podobało. Zapłacił więc za piwo, które wypił i po prostu oddalił się w głąb parku. Miał zamiar odetchnąć świeżym powietrzem, wsłuchać się w śpiew ptaków i… własnie wtedy z oddali usłyszał grę. To chyba były skrzypce. Dla kogoś kto nie miał styczności z takimi instrumentami wszystkie brzmiały podobnie. Dopiero gdy zbliżył się do źródła dźwięku dostrzegł, że to nie skrzypce, a wiolonczela, na której gra nie kto inny, jak dziewczyna, którą zaczepiali jego koledzy z drużyny. Zbliżył się nieznacznie by zobaczyć gdzie leży futerał, po czym wrzucił do niego kilka dolarów nadal nasłuchując.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wyczuwam przyjemny wątek ^^]

    - No nie wiem - mruknął, przejeżdżając kciukiem po jej ustach. - Zdecydowanie bardziej podobałabyś mi się z kartonowym opakowaniem od Happy Meal'a, ewentualnie z kubełkiem po kurczakach z KFC, zależnie jaką restaurację preferujesz.
    Przygryzł dolną wargę i podarował twarz Anwen tym swoim znanym, lekceważącym spojrzeniem, które czekało na wyzwania.
    - No, pokaż mi, na co Cię stać. - Słowa te można było wyczytać jedyne z ruchu jego warg. Lubił się zgrywać, było to o wiele zabawniejsze niż po prostu przejście do rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaskoczony chłopak niemal odskoczył na bok słysząc jej nagły wybuch. Nie spodziewał się, że będzie aż tak zła na niego. Przecież on jej nie zaczepiał, nie wołał ani nie gwizdał, nie zrobił nic…i może tutaj był jego błąd. Zacisnął dłoń na pieniądzach, które mu oddała i powoli wycofał się. Nie, on nie dał tak szybko za wygraną. Skierował się do butki z kwiatami, znajdującej się nieopodal. Kupił białą różę i wrócił. Ułożył różę na futerale, jednak widząc jej minę od razu się cofnął.
    - Na przeprosiny – oświadczył szybko nim dziewczyna zdołała go zdzielić tą różą albo co gorsza, wiolonczelą.
    Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni nie odrywając od niej spojrzenia.
    - To mogę posłuchać? – uniósł delikatnie jedną brew ku górze i uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak jak zaproponowała zbliżył się i usiadł na miejscu, które mu wskazała, uważnie obserwując dziewczynę, ale i wsłuchując się w to co wyczyniała z owym dużym instrumentem.
    Nie był jakoś specjalnie wiernym fanem muzyki klasycznej, aczkolwiek nie zamykał się na żaden ze styli i cierpliwie wysłuchał do końca utworu, który zaserwowała mu dziewczyna. I choć na początku nie był zbytnio zainteresowany, tak z czasem, gdy każda kolejna nuta ciekawiła go coraz bardziej uznał, że udało jej się go zaciekawić. W pierwszej chwili prawdę powiedziawszy zainteresowało go jej zaangażowanie, a nie umiejętności, jednak przekonała go co do tego iż naprawdę posiada talent.
    - To było naprawdę dobre, chociaż nie bierz do siebie moich słów – zaśmiał się cicho. – Bo kompletnie się na tym nie znam – bezradnie uniósł ręce w górę.

    [przesłuchałam ten utwór i jako osóbka, która spędziła trochę czasu w szkole muzycznej muszę Ci powiedzieć, że już parę razy go chyba słyszałam ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  18. Jasne, zje jej jabłka, a potem będzie na nią obrażona. Albo zła, jak za to mleko, co ją Chi pozbawiła.
    -Jasne, a potem znów do mnie wpadniesz z pretensjami, że tym razem wyjadłam Ci jabłka. Wolę już sobie sama kupić, i zjeść je, bez zastanawiania się, czy tym razem też mi się oberwie- powiedziała, próbując być poważna, jednak z marnym skutkiem. Widząc minę An, zaśmiała się, kręcąc głową na boki.
    -No ci się tak patrzysz? Mówię prawdę- powiedziała po chwili, odgarniając włosy za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dzień dobry :) Po przeczytaniu karty nabrałam chęci na wątek i od razu postanowiłam pozostawić jakiś komentarz. Jako, że Anwen nie ma zbyt wielu znajomych, proponuję, aby Adama dopiero poznała. Mógłby wejść do klasy, kiedy ona będzie ćwiczyć grę na wiolonczeli i jakoś tak nawiąże się rozmowa. Co o tym sądzisz? I przede wszystkim - czy dasz radę zacząć? :)]

    OdpowiedzUsuń
  20. Objął Anwen w pasie i przewrócił ich ciała tak, że to teraz on znajdował się na górze.
    - Wiesz, mam chyba strasznie krótką pamięć i musiałabyś mi przypomnieć... - mruknął, prosto w jej wargi. Jego gorący oddech owiał jej szyje, ale jeszcze powstrzymywał się przed całowaniem jej. Powoli, nie spiesznie chciał przejść do rzeczy, przecież An nie była pierwszą lepszą, z którą spędzało się czas tylko dla jednego.
    - Szkoda tylko, że nie możesz nic zobaczyć, bo wtedy wiedziałabyś jak na Ciebie patrzę. A tak, to jedynie będziesz mogła sobie wyobrazić jak moje oczy rozpływają się na Twój widok.
    Przejechał dłonią po jej policzku, drugą wplatając we włosy. Było to dziwne, ale Russell uwielbiał dotyk włosów na swoim ciele, szczególnie gdy pachniały owocowym szamponem, jak włosy Anwen.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Stawiałabym na poznanie w Estonii bez jakiś specjalnych powiązań. Na przykład Ori mogłaby pokazać jej parę ciekawych miejsc w swoim mieście, spędziły dobrze razem czas, ale była to prosta znajomość na zasadzie "oprowadzanie po mieście z dobrą zabawą". Żadnych głębszych relacji, a znajome które mniej więcej kojarzą się z imienia.]

    Średnio jeden dzień w tygodniu Oriane polegał na znalezieniu zajęcia dla zapełnienia czasu po 'wypędzeniu' z domu. Rodzice dziewczyny stawiali sobie za punkt honoru dać jej taki dzień wolnego od opieki nad Ilu, a przyzwyczajona do swoich obowiązków biedaczka nie wiedziała, co ma ze sobą począć. Z tego powodu zazwyczaj wybierała najprostsze rozwiązania - tym razem padło na najzwyklejsze szwendanie się po parku dla zabicia czasu do nocy, kiedy to łaskawie państwo Armastus otworzą jej ponownie drzwi.
    Nie rozumiała działania rodziców, a raczej tylko sobie tak wmawiała. Doskonale wiedziała, że chcą, aby żyła jakby nic się w jej życiu nie zmieniło, chociaż zmianie uległo wszystko, każdy jego najdrobniejszy szczegół. Nie potrafiła od tak, za pstryknięciem, przejść nad wszystkim do porządku dziennego i odkryć swoją dawną naturę, którą przypominała sobie dopiero przy spotykaniu dawnych znajomych.
    - Anwen? - rzuciła zaskoczona, zauważając dziewczynę siedzącą na jednej z najbliższych ławek, zaczytaną w jakiejś książce. Mgliście pamiętała ją jeszcze z Estonii i gdzieś w zakamarkach umysłu majaczyły jej powiązane ze Szwedką wspomnienia ich wspólnych przeżyć, coraz wyraźniejsze z każdą przemijającą sekundą. - Hej, co słychać? - spytała siadając obok i jak małe dziecko zaczęła machać w tą i z powrotem nogami, szurając po powierzchni alejki.

    OdpowiedzUsuń
  22. Tyle czasu minęło od ostatniego koncertu jego zespołu, że Alex nawet nie pamiętał już "oficjalnej daty". Powodów, dla którego przestali grać było wiele, dwa najważniejsze- wyroki sądowe nad nim i Dannym oraz śmierć basisty, Paula. Co najśmieszniejsze Paul, najspokojniejszy z nich wszystkich facet który nigdy nie przesadzał z prochami czy alkoholem, został znaleziony w towarzystwie dwóch dziwek, a w jego krwi wykryto spore stężenie heroiny. Alex od tamtej pory obwiniał się o jego śmierć, choć nie wszyscy o tym wiedzieli.
    Mimo wyjątkowego braku pamięci do dat, bardzo dobrze zapamiętywał ludzi. Tak też było z Anwen, która kiedyś na jednym z "festiwali" zapowiadała ich grupę. Potem wylądowali na afterparty...a reszta tego wieczoru tonęła gdzieś w alkoholowej niepamięci.
    Z wdzięcznością przyjął zapalniczkę, chwilowo ignorując fakt jej tak oczojebnej, że aż absurdalnej różowości i zaciągnął się mocno papierosem.
    -Cześć.- przywitał dziewczynę zwyczajowym mrugnięciem.- Jak tam? Znowu napyskowałaś facetowi od muzyki?- zapytał z krzywym uśmiechem, oddając jej zapalniczkę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Uniósł wysoko brwi. Nie mogło pójść za łatwo, przecież to była Anwen, TA przebiegła Anwen. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze, gdy wyswobodził się z dotyku dziewczyny i jakby nigdy nic wyczołgał się z łóżka.
    - Chyba mi się znudziłaś - mruknął podstępnie, wychodząc ze swojego pokoju, na korytarzu zrzucając z siebie przeszkadzający t-shirt. Miał nadzieję, że An za nim pójdzie, inaczej cały plan szlag trafi.
    Powolnie zszedł po schodach i udał się do kuchni. Od razu podszedł do lodówki i wyjął z niej butelkę z czekoladowym sosem. Odkręcił nakrętkę delikatnie, tak że gdy pochyli się opakowanie, by napić się z dozownika, cała zawartość ląduje wszędzie gdzie popadnie. Ale póki co powstrzymał się od skosztowania czekoladowego przysmaku, do tego potrzebna mu była An.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Skoro tego chcesz - mruknął z tym swoim pewnym siebie uśmieszkiem i podkosił nogi An, tak że straciła grunt pod nogami i zaczęła upadać. Na szczęście...złapał ją w ostatnim momencie, nim jej głowa uderzyła o kuchenne kafelki.
    Ułożył ją wygodnie na podłodze i nachylił się nad nią.
    - I to jest jedyne o czym marzysz? - wyszeptał, przejeżdżając palcem po jej wargach. - Przecież wiesz, że mnie można prosić o wszystko, ale... - w tym momencie zawsze urywał, by ludzie sami przypomnieli sobie zasady jego gry.
    Oblizał delikatnie wargi, czekając na odpowiedź Anwen.

    OdpowiedzUsuń
  25. -W takim razie pozwolę sobie, ograbić Cię z tych jakże pysznych jabłek, panno Lens. Tylko proszę nie pozywać mnie o to na policję- powiedziała, śmiejąc się przy tym.
    Kiedy An zatrzymała się, kucając obok Joy, Chiara ruszyła w stronę nabiału. W końcu musiała kupić mleko, które nagle wyparowało z jej lodówki.
    -Hm... Truskawkowego !- Joycelynn spojrzała na Anwen, uśmiechając się przy tym szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie miał złych zamiarów. Chciał tylko posłuchać jak gra, porozmawiać chwilę, ewentualnie pospacerować po parku. To tyle czego od niej mógł chcieć. Nie bawiły go żarty typu właśnie rozrzucania białych kart upstrzonych różnorakimi nutami, nie bawiły go również niewybredne żarty na jej temat. Po prostu chciał odetchnąć – miał za sobą naprawdę długi dzień, trudny aczkolwiek wygrany mecz i trochę alkoholu.
    - Mam sobie pójść? – zapytał najwyraźniej trafnie interpretując jej obawy. Podniósł się z miejsca, jakby faktycznie miał zamiar odejść. – Nie miałem złych zamiarów i jeszcze raz Cię za nich przepraszam – powiedział, przeczesując palcami swoje nieco przydługie już włosy. Powoli wycofywał się. Nie miał zamiaru się nikomu narzucać, to nie leżało w jego naturze.

    OdpowiedzUsuń
  27. Alex roześmiał się na jej słowa.
    -PS? Chyba żartujesz...- jęknął, wywracając oczami.- Nienawidzę tej dziury, serio.- powiedział, ruszając przed siebie. Wiedział, że Anwen pójdzie za nim.
    -Jestem tu, bo z LA mnie wywalono. Kurator dojebał mi wyrok. Mnie i Danny'emu.- dodał, bo An znała wokalistę jego zespołu.- Przez to musiałem zerwać zespół, odwołać trasę... I oto jestem. Floryda. Największe zadupie Stanów Zjednoczonych.- marudził dalej, nie zwracając uwagi na uśmieszek błąkający się po wargach Lens.
    -A Ty? Nie powiesz mi chyba, że zostaniesz tutaj na zawsze?

    OdpowiedzUsuń
  28. Przyległ do niej całym ciałem, kiedy jej łydki w tak sprawny sposób napierały na jego biodra. W sumie zabawne by było, gdyby jego ojciec, albo któryś z przybranego rodzeństwa, wrócili teraz do domu, weszli do kuchni po coś do picia i niewątpliwie od razu ich oczom ukazałyby się dwa splątane ze sobą ciała. Ale wolał jednak nie wspominać o tym An.
    - Czemu zabierasz mi jedną z najfajniejszych części zabawy? - szepnął, kiedy zauważył, że dziewczyna sama się rozbiera. Zaczął delikatnie całować ją po szyi, a gdy pogłaskała go po policzku, zamruczał cicho.
    Z powrotem wrócił do jej ust i zaczął je całować powoli, namiętnie, co jakiś czas przygryzając delikatną wargę. Dłońmi cały czas wodził po jej ciele, co jakiś czas wpijając paznokcie w jej skórę. Nie był jakimś szalonym narwańcem, któremu zależało jedynie, by szybko przelecieć dziewczynę, no chyba że któraś błagałaby go o to. A w innym wypadku wszystko chciał robić powoli, napawając się całą tą sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
  29. [W zdjęciu jestem po prostu zakochana na zabój. Z chęcią zacznę wątek, ale najpierw prosiłabym może o jakieś pomysły na powiązania albo okoliczności spotkania. Nie kryję, ze by mi to naprawdę bardzo pomogło.]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Genialne imię. Jeszcze się z takim nie spotkałem. W każdym razie - cześć. Wszystkie Twoje propozycje są świetne. Mam nadzieję, że uda nam się je jeszcze wszystkie wykorzystać. Na początek może wersja druga, co Ty na to? :)]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Hm.. Byłam przekonana, że już pisałam do pani.. Ale nic, napiszę jeszcze raz. Blogspot nie zawsze jeszcze ze mną współpracuje. Albo ja z nim.
    Przypuszczam, że ich szczególna niechęć do rozmów może trochę utrudniać ogólny kontakt, ale.. Przyciąga swój do swego xD. Kombinujemy z jakimś wątkiem? ; ) ]

    OdpowiedzUsuń
  32. [No i z miejsca trafiamy na opór Sum. Bo ona nie posiada w swoim słowniku słowa 'przyjaźń', co jest związane z pewnymi przeżyciami, które może kiedyś wyjaśnię w notkach. Niemniej możemy zrobić tak, że Sum po prostu uznaje ją za dobrą znajomą (aż mnie dziwi, że ona tyle ich ma), z którą faktycznie popala, pije, czasem się ponabija, chociaż o swoich problemach raczej rzadko mówi. I Anwen może ją nazywać przyjaciółką, Sum na to nie będzie i tak reagować.
    Tak czy siak powiązanie jest okej. ; ) Wypadałoby mi zacząć... Jak dzisiaj nie dam rady to jutro. Chyba, że sama masz mniej do roboty niż ja i możesz zacząć to proszę bardzo, nie bronię ale też tego nie oczekuję xD.]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Haha, nieee, źle mnie zrozumiałaś. Takiego nie mam, jedynie dwóch takich uparło się, że będą ją przywracać do społeczeństwa i próbują sprawić, żeby gadała częściej niż raz na pięć minut xD. A trzeba przyznać, że Sum nie jest przecież taka towarzyska i otwarta.
    Jednak powiązanie takie bliskie ma.. o, z Vincentem, ale to dlatego że dawna przyjaźń gdy Sum jeszcze to akceptowała. Dla mnie zostaje kwestia popalania, picia, spędzania razem czasu i nie zmieniamy tego, bo Sum z nikim nie rozmawia na głębsze tematy. O, An może wiedzieć że jest bulimiczką. Tego nikt nie wie tak naprawdę, więc musi zostać bliska znajomość xD]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Yes, jutro się zgłoszę z wątkiem. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  35. Powoli przemierzała ulice Palm Springs, jak zwykle nie rzucając się w oczy potencjalnym przechodniom. Sama za to obserwowała wszystko i wszystkich, a szczególnie nagromadzenie burzowych chmur, które były nad miastem. Przez znaczną część swojego spaceru po mieście musiała walczyć z silniejszymi podmuchami wiatru, który bez trudu spychał ją z jednej strony na drugą przy sile 95hm/h. Właściwie powinna siedzieć w akademiku wedle zaleceń wszystkich meteorologów, ale Summer nie zamierzała się do tego stosować. Miała inne plany, a durna pogoda raczej nie mogła jej przeszkodzić w tym. Poszła na plażę i zrobiła to, co umiała najlepiej i co musiała zrobić w ramach oceny - zaczęła rysować. Otoczenie, wzburzone morze, uciekających z plaży turystów oraz mieszkańców. Praktycznie nic nie umykała jej uwadze. Fotograficzna pamięć była bardzo przydatna, szczególnie że na pewno nie uda jej się skończyć rysunku tutaj. Wszystko będzie miała jednak w głowie, a o jej trochę dziwnych zdolnościach nie musiał nikt wiedzieć. Chociaż patrząc na to kto znikąd pojawił się przy niej z kubkiem ulubionej kawy, Summer mogła zacząć podejrzewać, że ma wbudowany gps w sobie.
    - Co... A, pisałam - załapała szybko, przypominając sobie, że jeszcze przed wyjściem z akademika powiadomiła Anwen, że jeśli ma ochotę to mogą się spotkać. Summer sama z siebie spotykała się tylko, gdy miała problem. - Dzięki. - Odebrała kawę od An i schowała swój szkicownik do czarnej, szmacianej torby z paskiem na ramię. Pogoda z każdą chwilą się pogarszała, ale Sum nie szczególnie to przeszkadzało. Nie była przecież z cukru.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Czuję się, jakbym to ja znał tę dziewczynę z Nowej Zelandii, z rodzicami Szwedami i imieniem wypatrzonym w wiekowych księgach Finlandzkich, tak ją dokładnie opisałaś. :D W każdym razie koduję, że takie imię istnieje. Wątek jak najbardziej na tak.]

    - Co jest? - odezwał się do aparatu, kiedy już zakręcił lecącą z sufitu wodę i roztrzepał dookoła kropelki, które pozostały na jego włosach. Chwycił wiszący na wieszaku ręcznik, pachnący różami, fiołkami czy innymi kwiatkami, i niedbale wytrał nim głowę, by następnie przewiesić go przez szyję. Czy on przypadkiem nie mówił Marvie, żeby nie używała tych śmierdzących płynów do płukania? Przecież to gó.wno zostawało później na włosach!
    Właściwie to nawet nie wiedział kto dzwoni; był tak zajęty sobą, że z roztargnienia nie sprawdził wyświetlacza. Jeśli to znowu to pieprzone reklamy sieci komórkowych, to chyba coś rozwali. Ile można dzwonić? Od rana to nocy tylko drynda i drynda. A jak odbierzesz, to bój się boga, chłopie - masz przeje.bane do końca swojego zaplutego życia. No i Bill raz się naciął, a nie miał za bardzo głowy do tego, by zmieniać numer, więc teraz o każdej porze dnia i nocy przygotowany był na atak ze strony operatorów.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zaśmiał się na to pytanie i pokręcił głową.
    -Gdybym Ci powiedział, za co mamy wyroki... Danny by mnie zabił. To zbyt delikatna sprawa, żeby paplać o niej na prawdo i lewo, chociaż tak, z kokainą też mieliśmy problem...- rzucił w odpowiedzi, wzruszając niedbale ramionami.
    -A nie możesz ty mu znaleźć niańki?- zapytał zdziwiony, choć... tak, znając ojca Anwen to faktycznie, mógł być problem.- Przecież nie bedziesz tu gniła do końca życia...- zauważył, przysiadając na jakimś murku.
    -Jedź ze mną do LA. Jak tylko skończy się to gówno z kuratorem, wracam do domu. Mogę Ci załatwić staż w radiu...- zaproponował, patrząc na nią znacząco. Znała się na scenie, co jej zależało?

    OdpowiedzUsuń
  38. Stojąc przed różnymi kartonami mleka, Chiara chwyciła pierwszy lepszy, po czym spojrzała przez swoje ramię, spoglądając na Little Joy.
    -Te dziecko nie powinno dostawać do jedzenia nic słodkiego.-stwierdziła, powoli ruszając w stronę lodówki z napojami gazowanymi, jednak zatrzymała się, kiedy obok niej pojawiła się An. A następnie otworzyła usta ze zdziwienia, nie zwracając w ogóle uwagi na to, że wygląda nieco... no, dziwnie.
    -O pieprzysz, Greg ma dziewczynę !?-zapytała nieco zbyt głośno, w czym utwierdziło ją karcące spojrzenie Lens.
    -An daj spokój. Może im wyjdzie, nigdy nic nie wiadomo- powiedziała, odgarniając włosy za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  39. -Los Angeles ? Ej no, weź mnie kurde, nie zostawiaj- powiedziała, robiąc przy tym nieco smutną minkę. jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, że Anwen mogłaby wyjechać, choć Chiara z całych swoich sł dopingowała ją w spełnianiu marzeń.
    -Miałabym tu zostać z tą małą wampirzycą- tu wskazała palcem na swoją siostrę, która właśnie, o zgrozo, zrzucała z półki paczki chipsów. Novoselic podeszła do niej, i mimo protestów ze strony Joy, wzięła ją na ręce.
    -I moim ojcem, który to kocha narzekać- dodała po chwili, odwracając się w stronę panny Lens.
    -Weź mnie ze sobą. Spakuj do walizki, albo coś. Ale nie zostawiaj. Obiecuję, będę grzeczna.

    OdpowiedzUsuń
  40. -W takim razie, co za problem. Znajdziemy jakąś pracę, wynajdziemy jakąś tam szaloną współlokatorkę, no i wszystko będzie się toczyło. O, i wreszcie będziemy mogły urządzać całonocne imprezy !-powiedziała wesoło, po czym postawiła Joycelynn na ziemi. -A rusz coś, to Cię do krzesła przywiążę i puszczę Ci Roszpunkę zamiast Happy Tree Friends- pogroziła młodszej siostrze.
    -A co do tej studentki, to muszę przyznać, że Twój tatuś nieźle ją potraktował. jak na mój gust, to dziewczyna zbyt cukierkowa była. Jeszcze trochę, a rzygałabym tą jej słodkością-dodała

    OdpowiedzUsuń
  41. - To możemy iść do Ciebie, dla mnie nawet lepiej - powiedział, widząc że do domu wszedł jego brat. Czy raczej przybrany brat. Cholerny Abbey, zawsze musi pojawiać się w nieodpowiednim momencie.
    Posłał mu oschłe spojrzenie, nie fatygując się nawet, by doprowadzić się do jakiegokolwiek porządku. Niech sobie ten Niedorozwój myśli co chce, co Russell'a obchodzi jego zdanie.
    - Jest ładna pogoda, An. Masz ochotę na jakiś spacer, czy coś takiego? - zwrócił się w stronę dziewczyny, ze swojej głowy zupełnie wymazując obecność chłopaka. Nie chciał go widzieć, nie chciał mieć go w swoim pobliżu. Od razu, kiedy pojawiało się jedno z jego przybranego rodzeństwa, tracił humor na cokolwiek. Chociaż nie, baseballem chętnie przypieprzyłby im w te ich okropne buźki.

    OdpowiedzUsuń
  42. Westchnął, patrząc w ciemne niebo. Chwycił nawet Anwen za rękę i spacerowali, jakby byli parą zakochanych.
    - Z jego siostrą to się nawet odważę na takie sarkastyczne rozmowy typu: "Proszę kochana siostrzyczko; Och dziękuję najlepszy braciszku na świecie" ale on... - pokręcił zdenerwowany głową i wolną ręką sięgnął w kierunku kieszeni spodni, gdzie miał swoją papierośnicę w kształcie ipoda. Skierował ją w stronę An. - Denerwuje mnie tym, że istnieje. Nigdy z nim nie zamieniłem ani jednego słowa, bo on tylko siedzi i patrzy. Przy obieraniu ziemniaków jest więcej emocji niż w nim.
    Pokręcił głową. Zdecydowanie nie chciał rozmawiać o tych dwóch niedorozwojach, więc propozycja dziewczyny wydała mu się ciekawa.
    - Josh w piątek ma nockę w pracy, no ale jak będziesz miała nam coś ciekawego do zaoferowania, to może da się coś z tym zrobić - powiedział z ciekawskim uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  43. -Boże, chyba ja muszę zesfatać mojego staruszka z jakąś kobietą. Bo jak sobie pomyślę, że zostanie całkiem sam, kiedy się wyprowadzę...-powiedziała, kręcąc delikatnie głową na boki. Jednak jakoś nie mogła sobie wyobrazić Dylana, który związałby się z jakąś kobietą na dłuższy czas. Owszem, przelotne romanse były w jego stylu, ale nie długotrwały związek. Poza tym, jego wybranka musiałaby mieć ogromne pokłady spokoju, żeby z nim wytrzymać.
    -A ja zawsze chciałam polecieć do Nowego Yorku. I może to zrobię. Może nawet wezmę Gabriela, jeśli będzie chciał- dodała po chwili, odgarniając włosy na bok.

    OdpowiedzUsuń
  44. -Masz rację, ma ją. Ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że miałby ją wychować. Rozmawiać z nią gdy będzie dorastać, tłumaczyć niektóre rzeczy. Pamiętam jak był skrępowany, gdy tłumaczył mi co to okres, rozmawiał ze mną o antykoncepcji i pytał, gdy zaczęłam się spotykać się z Gabem czy aby na pewno się zabezpieczamy.-powiedziała, wywracając przy tym delikatnie oczami. Owszem, Dylan był człowiekiem wspaniałym, dokładnie takim samym jak ojciec Anwen ale... Chara czasem widziała że jest samotny. I nie chciała, żeby było tak ciągle.
    -Jemu po prostu przydałaby się kobieta. Taka, którą mógłby obdarować miłością, bo mimo iż czasami zgrywa twardziela, to w środku jest romantycznym facetem- dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  45. Westchnęła. Anwen miała rację. Obie były niczym matki dla swoich własnych ojców. Karciły ich, gdy Ci zrobili jakąś głupotę, rozmawiały, doradzały. I czasami zastanawiała się, czy aby na pewno jest na właściwym miejscu.
    -Ja jestem jeszcze jakby matką dla Joy i dla Gabriela. Nie zapominaj, on to takie duże dziecko w ciele dorosłego faceta- roześmiała się, wywracając przy tym oczami. Tak, jej chłopak był dużym, psotnym dzieckiem, któremu trzeba było poświęcać sporo czasu.
    -An, skoro nasi ojcowie i mój chłopak zachowują się jak dzieci, to czemu my tego nie robimy ? Czemu to my jesteśmy w niektórych chwilach takie poważne, trzeźwo patrzące na to wszystko ? Zacznijmy zachowywać się jak oni, co nam szkodzi ?-zapytała

    OdpowiedzUsuń
  46. Wyszedł spod prysznica, zwinnie owijając sobie ręcznik wokół pasa. Spojrzał w lustro. Ta sama spokojna mina co zwykle. Nic nowego, nic nadzwyczajnego. Mina jak mina. Ten sam on z tą samą miną plus telefon komórkowy, który był cały mokry i pewnie za chwilę przestanie działać. Ale chuj z telefonem.
    - Dobra, będę za jakieś góra piętnaście minut - powiedział po chwili zastanowienia, lecz mimo wszystko bez zbędnego entuzjazmu. Nawet nie czekał na to, co dziewczyna odpowie. Wiedział od razu o co chodzi.
    Kiedy Lens do niego dzwoniła, chciała się spotkać. Zazwyczaj oglądali razem filmy, które prowadziły do tego, że zbyt szybko morzył go sen. Gdy zdarzyło się przypadkiem, że dotrwał do końca, rozpoczynał trwające cholera wie ile dyskusje na jego temat. Sprawdzał dziewczynę ze znajomości obejrzanego materiału, pytał o szczegóły, o to, czy jej się podobało. Zazwyczaj mieli zupełnie odmienne zdanie. I to było najlepsze - mogli się kłócić, a to był żywioł Billa. I chyba tylko ze względu na te kłótnie jeszcze utrzymywał kontakt z Anwen.

    OdpowiedzUsuń
  47. -Przerąbane to mało powiedziane, Lens- mruknęła, jakoś odruchowo spoglądając na Joycelynn, która wyraźnie już się nudziła, ponieważ stała, mrucząc coś do siebie po hiszpańsku. -Czasami mnie to na prawdę wkurza. Rozumiem, Joy jeszcze może być dziecinna. Ale Dylan i Gabriel ? Czasami mogliby się jakoś zachować jak na ich wiek przystało- powiedziała, kręcąc delikatnie głową na boki.
    -Idziemy ? Zgłodniałam, jakby nie patrzeć- dodała

    OdpowiedzUsuń
  48. Patrząc na Anwen, uniosła odrobinę lewy kącik ust. Summer nie była najlepsze w ciągłym dziękowaniu za wszystko, więc skoro już raz wyraziła swoją wdzięczność za przyniesioną kawę, to drugi raz nie zrobi tego samego, chociaż taki napój na pewno dużo bardziej ją rozgrzeje.
    Informacje, którymi z miejsca zarzuciła ją An były pomocne. Jeśli jej ojca miało nie być to pewnie nie będzie większego problemu z prośbą, jaką miała do dziewczyny.
    - Zostaje u niej na noc? Bo chyba potrzebuję noclegu na dzisiaj - mruknęła wypranym z emocji głosem, zerkając na Anwen, której ciągle drżały ręce jakby co najmniej miała Alzheimera. Nie, Summer nie miała problemów w akademiku. Sum zwyczajnie chciała się ukryć przed tymi, którzy mogliby ją tam nachodzić. A była niemal pewna, że jej ojciec odwiedzając Palm Springs w interesach zajrzy do akademika. Odkąd ją tu wysłał nie rozmawiała z nim i teraz też nie zamierzała.
    - Znowu masz jakieś lekcje? - Tylko to przychodziło jej na myśl, gdy dziewczyna mówiła, że musi być zdrowa. Nie było żadnego innego logicznego powodu, dla którego nie mogłaby złapać maleńkiego kataru. - Lepiej się zbierzmy, zaraz się zacznie - zauważyła słusznie, bo grzmoty były coraz częstsze, a morze coraz bardziej wzburzone. Zanim jednak Isbell w ogóle się podniosła, upiła łyk kawy.

    OdpowiedzUsuń
  49. -W takim razie, moja droga Anwen, zaszalejmy. Zróbmy tak kaloryczne śniadanie, jakiego jeszcze całe Palm Springs nie widziało ! No i proponuję zasiąść jeszcze przed telewizorem, i nadrobić oglądanie jakiś głupich programów. Bądź telenoweli, chociaż wcale ich nie oglądam- powiedziała z rozbawieniem, spoglądając na koleżankę.
    -No więc, jakieś pomysły, czym uraczymy nasze wybredne żołądki, oprócz płatków na mleku z kawałkami jabłek ?-zapytała, unosząc w górę jedną brew.

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Och, zgadzam się z nią w stu procentach :d]
    Wykazywał się niezwykłą cierpliwością, siedząc na starym skórzanym fotelu, który wbijał się w jego cudne, jakże seksowne pośladki. Jego ciemne tęczówki błądziły po brudnych ścianach gabinetu dyrektora. Bywał tu codziennie. Legalnie i nielegalnie również. No cóż, ktoś musiał urozmaicać życie tego starego piernika, czyż nie ?
    Dziś akurat był tu za nieodrobiony, bardzo ważny projekt. Oczywiście, ważny nie dla pana Hoke. Dla niego nic nie jest ważne. Prócz dwóch rzeczy: muzyki i przyjemności. A, no i jeszcze jego ukochana. Jak On w ogóle mógł o niej zapomnieć ? Hmm... W sumie, to dla niego żadna trudność.
    - Panie Hoke, rozczarował mnie Pan. - mruczał dyrektor, poprawiając swoje okulary. Kruczoczarny jedynie uśmiechnął się kpiąco, sięgając w stronę kieszeni koleżanki, siedzącej obok. A jednak, to nie tylko jemu "temat" nie przypadł do gustu. Była mu to dobrze znana znajoma, z którą zawsze chodził na koncerty. Tę platoniczną znajomość, chyba można była nazwać przyjaźnią, o ile nie przeszkadzało jej bestialskie zachowanie Gabrysia.
    Trzymając telefon komórkowy, wyjęty z głębi kieszeni An, bo tak miała na imię ta przeurocza dziewczyna, założył nogę na nogę. Spojrzał na wyświetlacz, widząc, że niedługo zaczyna się jego koncert, mruknął coś pod nosem i oddał własność właścicielce.
    - Nie pierwszy i nie ostatni raz. - stwierdził, wstając z miejsca. Miał zamiar szybko się stąd zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Racuchy ! Lens, jesteś moją boginią ! Boże, jak ja dawno nie jadłam racuchów- powiedziała, podchodząc do kasy. Zapłaciła za swoje skromne zakupy, chwyciła za rękę Little Joy, po czym wraz z nią ruszyły za Anwen, w stronę jej mieszkania. Kiedy znalazły się w środku, obie, i Chiara i Joy powitały Grega wesołymi uśmiechami, a ta mniejsza nawet cmoknęła mężczyznę w policzek, tak samo jak An. Następnie zasiadła przy stole, spoglądając uważnie na panienkę Lens.
    -Pomóc Ci w czymś ?- Chi stanęła nieopodal swojej koleżanki, opierając się ramieniem o lodówkę.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Nie ładnie tak oceniać po pozorach – skomentował i zacmokał głośno, siadając z powrotem na miejsce, z którego się podniósł. Dobra, może czasami był dupkiem…poprawka, Nathaniel dość często był dupkiem, ale raczej nie kłamał. Był szczery, a dziewczyny w większości i tak liczyły na to, że akurat przy nich się zmieni. Cóż, jak mawiała jego matka „umiesz liczyć, licz na siebie”.
    - Muzycy jak i sportowcy mają swoją pasję i robią wszystko by osiągnąć szczyt w swojej dziedzinie – zauważył. – Więc mają dwie rzeczy wspólne, choć nie jest to wiele, to zawsze coś, z resztą od czegoś trzeba zacząć. Nie od razu Kraków zbudowano.

    OdpowiedzUsuń
  53. -Pieprzenie, Lens. Znam Cię już na tyle, że wiem że jesteś w stanie wpierniczyć całą, jak to powiedziałaś, toksyczną już ubitą śmietanę, nie dzieląc się nią z nikim. Tak z Ciebie łakomy samolub, o- powiedziała, chwytając w dłonie mikser i śmietanę do ubicia. Następnie włączyła urządzenie do prądu i wzięła się za ubijanie tej przeklętej śmietany. -Gdybyś kupiła tą toksyczną śmietanę, byłoby o wiele szybciej, a i ja bym nie zabierała Ci prądu.-dodała po chwili, spoglądając na nią kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Zaróżowić policzek? – zainteresował się, a w pamięci przebiegł wszystko tematy ostatnich rozmów i faktycznie była tam mowa o jakiejś dziewczynie, która ładnie ozdobiła twarz jednego z obrońców jego drużyny. Mimo woli roześmiał się cicho na myśl że ta niepozorna dziewczyna mogła uderzyć bez obaw rosłego piłkarza. – Odważna jesteś – skomentował i podniósł się z miejsca. – Spacer? Z chęcią, muszę odetchnąć świeżym powietrzem przed treningiem, który ma się odbyć koło osiemnastej – skinął lekko głową.

    OdpowiedzUsuń
  55. Russell słysząc Ann, zagwizdał widocznie zainteresowany. Jeżeli ktoś proponował mu gorących kolesi, imprezę i dobry towar w okazyjnej cenie, to pierwszy rwał się, żeby tam być.
    - No to mogłaś zacząć tak od razu - powiedział zadowolony, a nawet pocałował dziewczynę prosto w usta. - W takim razie nie ma opcji, żebyś pojechała tam w towarzystwie tylko jednego ochroniarza, Josh'a wyciągnę tam nawet jeżeli zapierałby się rękami i nogami. Mieć taką okazję i zostać w pracy? To byłoby frajerstwo!
    Zaciągnął się swoim papierosem, w głowie już tworzył mu się plan jak będzie wyglądał najbliższy weekend. Jeżeli wszystko pójdzie pozytywnie, to będą prawdziwymi bogami imprezy.
    - Chyba będę musiał kupić sobie nowe ubrania, żeby kalifornijskie piękności nie śmiały się ze mnie.

    OdpowiedzUsuń
  56. Patrzył na dziewczynę znudzonym, tradycyjnym dla siebie wzrokiem. Nigdy nie wyzbył by się na tyle słów w stronę dyrektora, nie nasiąkniętych ironią. Ta bestia, maszyna do spustoszenia, nie jest przyzwyczajona do takich miłych rzeczy dla kogokolwiek, prócz swej gitary, którą traktował jak żywą istotę. Jednakże gdy staruszek puścił ich wolno, był może nieco wdzięczny An za interwencje. Musiała się oczywiście tego domyślić.
    - Tak, gram za godzinę. - powiedział, kiwając delikatnie głową. Sięgnął do kieszeni swych spodni, wyciągając ze swej głębi paczkę papierosów. Wetknął jednego z wielu do ust, po czym odpalił i zaciągnął się. - Idziesz ? - spytał, zerkając w jej stronę. Odgarnął włosy do tyłu, czekając na jej reakcję. Miał nadzieję, że się zgodzić, gdyż jakoś nie chciało mu się iść samemu do klubu. Z nią, mógłby się w międzyczasie zabawić.

    OdpowiedzUsuń
  57. [A może pies Dylana zerwie się podczas spaceru ze smyczy i skoczy na biedną Anwen? Albo Dylan wpadnie na nią podczas joggingu? ]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Zabierałam się do tego wątku, zabierałam i jakoś wziąć się nie mogłam. W razie czego za jakość przepraszam ;)]

    Russell uśmiechnął się szeroko i nagle objął Anwen w tali, stykając ich czoła.
    - Jeżeli chcesz, też mogę być takim romantykiem i kabrioletem zabrać Ci do nocnego kina na jakieś romansidło, by potem aż do zachodu słońca pierniczyć o gwiazdach i o tym jaki to ten świat jest wspaniały - wyszeptał. Cały czas wpatrywał się prosto w oczy An, aż w końcu nachylił się nad nią i pocałował delikatnie jej wargi. Delikatnie złączył ich wargi, raz, drugi, trzeci, bez żadnej drapieżności. Miał być romantyczny, więc nie mógł sobie pozwolić na aż tak wiele.
    - I tak skończy się tak, że wszyscy będziemy paradować w bieliźnie. Albo bez, jak kto woli - dodał, kiedy po paru, czy parunastu minutach odsunął się od dziewczyny. - Ale że chodzenie z Tobą gdziekolwiek to sama przyjemność, to śmiało możemy iść na zakupy. Tylko powiedz mi od razu czy mam opowiadać, że w każdej sukience wyglądasz pięknie, czy krytykować każdą, aż w końcu znajdziemy tą perfekcyjną. Bo wiesz, nie chciałbym potem dostać w łeb za nie takie rady jak chciałaś usłyszeć.

    OdpowiedzUsuń
  59. [Zakładam, że Anwen mieszka w domu jednorodzinnym na piętrze i koło jej okna rośnie jakieś drzewo czy coś, a jak tak nie jest, to nie zagłębiajmy się w szczegóły xD]

    Kiedy Russell znalazł się pod domem Lensów, był już prawie świt. Nie spał zbyt wiele, na pewno nie więcej niż dwie godziny, ale mimo to czuł się wypoczęty. A w razie czego na nogi postawi go kilka mocnych kaw, albo jakiś dobry energetyk. A krótko podsumowując, imprezę można było uznać za...przyjemną.
    Uśmiechnął się delikatnie i zaczął wspinać się na dość duże drzewo, znajdujące się koło domu An. Nie miał z tym problemów, od małego Josh uczył go takich i innych sztuczek, więc znalezienie się na prawie że najwyższej gałęzi zajęło mu kilka, dobra, kilkanaście minut. Zgodnie z obietnicą, An nie zamknęła okna. Chyba już zdążyła się poznać, że jego słowa trzeba brać na serio, inaczej wymyśli coś innego, żeby spełnić swoją część obietnicy. Wspominał coś, że będzie nad nią czuwać jak Pan Kula Dyskotekowa z kultowego filmu "Zmierzch"? Mówił. A Collins swoich słów dotrzymuje...w większym czy mniejszym stopniu, ale tak.
    Wślizgnął się przez okno do środka i rozejrzał się po pokoju. Anwen leżała w swoim łóżku, prawdopodobnie spała. Nie chciał jej budzić, jeszcze nie teraz, więc leniwie podążył w stronę kuchni, żeby zaparzyć sobie kawy.
    Zajęło mu to najwyżej dziesięć minut, a potem wrócił do pokoju dziewczyny i siadając na biurku, przysłuchiwał się jej spokojnemu oddechowi i przyglądał rozrzuconym na poduszce włosom.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Co powiesz na to, że jest impreza, noc, wszyscy dobrze się bawią. Mój i twoja tam są i jak zwykle los życiowy coś tam pomiesza.
    a) twoja może wpaść do basenu - mój ją ratuje
    b) spotykają się razem na balkonie z góry obserwując imprezę
    c) jakiś chłopak się do twojej przystawia, mój go spławia jakimś sposobem
    d) może być tak, że twoja odłączyła się od grupy i znalazła się w jakimś pokoju, żeby tam pobyć w samotności. Mój przypadkowo też się tam zjawia, bo chciał do łazienki, a pomylił pomieszczenia. Zdziwiony pyta dlaczego twoja siedzi sama...

    to tyle z moich pomysłów :D:D]

    OdpowiedzUsuń
  61. Uśmiechnął się i po odstawieniu kubka na biurku, zbliżył się do Anwen. Szybko zsunął z nóg lekko zabłocone buty i wgramolił jej się do łóżka, całując ją delikatnie w czoło. Usiadł za An i zaczął bawić się jej włosami. Lubił to, jakoś weszło mu to w nawyk w szpitalu, kiedy dziewczynki uczyły go pleść warkocze i inne takie.
    - Jak się spało, Słońce? - zapytał czule. Kątem oka zauważył, że na stoliku nocnym leży pudełko od filmu i puste opakowanie lodów. - Bo widzę, że wieczór miałaś całkiem udany. Taki jak sobie zaplanowałaś. Mój też był całkiem miły, chcesz posłuchać?

    OdpowiedzUsuń
  62. [ Jasne ; )]

    Colin opróżnił właśnie jeden z wielu kieliszków i nagle poczuł, że musi się przewietrzyć i to koniecznie. Od tego zamiaru zależało wiele, jak na przykład to, aby nie utracił całkowicie świadomości i wyniósł z tej imprezy jakiekolwiek wspomnienia.
    Westchnął ciężko i przetarł rozgrzaną o upału twarz. Trzeba było przyznać, że dzisiejsza noc zapiszę się w historii, jako upalna. Wszyscy zdawali się dobrze bawić, nikt nie narzekał, każdy miał co robić. Tylko jemu przydałoby się jakiekolwiek towarzystwo.
    Wspiął się po schodach i już po chwili poczuł chłodny napływ powietrza z otwartego tarasu. Z radością znalazł się na zewnątrz i oparł się o balustradę, przyglądając się imprezującym w basenie dzieciakom.
    - Nudzisz się? - przyjrzał się samotnej dziewczynie i uśmiechnął - Ja szalenie. Chyba zaraz przyjdzie mi do głowy coś nietrafionego, jak skoczenie z balkonu do basenu.

    OdpowiedzUsuń
  63. - No tak. Wiadomo, że bym nie przeżył, więc pomysł raczej już na starcie schrzaniony - uśmiechnął się i odpalił sobie papierosa. Jego ciemnymi kosmykami włosów targał delikatny wiatr, a on z ulgą czuł chłód na twarzy - Nie jest w moim typie - obrzucił blondynke krytycznym spojrzeniem - Takie nie są dobre w łóżku, zresztą... mnie nie cieszą takie ceregiele. Zacząłem te bajki zbyt wcześnie i teraz mi zbrzydło, wolę coś konkretnego - stwierdził, oglądając swój papieros.

    [Przepraszam! :D Miałam kilka minut na odpisanie na wątki i czytałam je pobieżnie :D]

    OdpowiedzUsuń
  64. - Miłość? - skrzywił się, jakby trzymał w ustach szalenie niedobry cukierek - Kurcze, nie wiem czy do końca w nią wierzę. Znaczy się, wierzę, ale uważam też, że trudną ją znaleźć i że to praktycznie niemożliwe. Wychowano nas na romantycznych, debilnych filmach, a potem dziwimy się, że nasz partner jest rozczarowująco-rozczarowujący - zaśmiał się i wypuszczając kłęby tytoniowego dymu, spojrzał na nią ukradkiem - Miałem raczej na myśli jakieś zakochanie się w kimś na dłużej. Byle, żeby ta osoba cokolwiek dla ciebie znaczyła, tyle. I w sumie na twoje pytanie nie odpowiem. Jak na nie patrzę, to każda jest na swój sposób interesująca, ale... tego wieczoru poznałem ciebie, gawędzę tu sobie z tobą, więc... nie zamierzam dalej szukać.

    [Miło mi ^^ I komentarz okey, ja się nie czepiam xD]

    OdpowiedzUsuń
  65. - Czuj się. Tego wieczora jako jedyna zdołałaś mnie zainteresować - odbił się od barierki z tym swoim specyficznym, chłopięcym uśmiechem, chociaż wciąż wyglądał na nieco znudzonego klimatem domówki - Chodźmy, czytasz mi w myślach. Sądzę, że wolę już przebywać w jakiejś mrocznej dzielnicy niż słuchać tej rąbanki. Serio, są inne style, nie tylko techno - zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  66. - W sumie teraz to już mi wszystko jedno - wzruszył ramionami, pozwalając, aby nadmorski wiatr swobodnie bawił się ich włosami. Lubił zapach soli niosący się w powietrzu i śmiechy dochodzące z mola, gdzie mieściło się wesołe miasteczko pełne neonowych świateł - Jazz mi pasuje, chociaż nie jest to muzyka mojego życia - odparł wesoło - Dla mnie liczy się jednak, żeby dobrze się bawić i bynajmniej nie mam zamiaru upić się do nieprzytomności. Dlatego prowadź gdzie chcesz, zdam się na twój sam.
    Kiedy znaleźli się na plaży zdają buty i zaczął przechadzać się po piasku bosko, podłoże wciąż było gorące po ulanym dniu, ale od oceanu bił przyjemny chłód.
    - Myślisz, że uda nam się zobaczyć delfiny? O tej porze roku kursują przez nasze miasteczko. Słyszałem, że jeden dzieciak miał to szczęście i je widział. Domyślam się, że są wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  67. [Wybacz, że mi to tyle trwało, zabierałam się za to i zabierałam, mimo że jesteś na urlopie i jakoś tak wziąć się nie mogłam xD Ale już jestem.
    I musisz mi powiedzieć jak tam w Australii :D Rodzinę masz tam jakąś, na obóz wyjechałaś/pracę czy po prostu pojechałaś sobie pozwiedzać?]

    - Chyba powinienem częściej Cię zabierać na takie polowania - wymruczał jej do ucha.
    Przejechał palcami po włosach An i zaczął zaplatać je w kłosa.
    - Pewnie chcesz trochę o nim posłuchać? Po co pytam. I tak dobrze wiem, że chcesz. No więc... Ruszyłem w jego kierunku i oparłem się o bar. Nie zauważył jak go obserwowałem, ale to nie szkodzi. Był sam, widać że trochę zakłopotany, jakby szukał kogoś tak jak ja, ale nikt nie wydawał się zbyt interesujący. W końcu sobie poszedł, ruszyłem za nim. Dotarliśmy do łazienki, on zatrzymał się przy pisuarze, stanąłem obok. Cały czas mu się przyglądałem, aż w końcu to zauważył.
    Uśmiechnął się przy swojej opowieści. Chyba spośród wszystkich osób na tej imprezie, nie mógł wybrać lepiej.
    - Pachniał drogimi perfumami, na ręki miał rolexa. Spójrz tylko jaki ładny. - Po tych słowach sięgnął do kieszeni spodni i rzucił Anwen na kolana zegarek. No cóż, gdyby go nie zabrał, to chyba nie byłby sobą. - Niedługo Josh ma urodziny, powinien mu się spodobać. Skończy przecież dwadzieścia pięć lat, trzeba to stosownie uczcić ładnym prezentem i dobrym seksem.
    Zabrał ze stolika nocnego gumkę i związał je włosy An. Potem przesunął się tak, że mógł patrzeć na twarz przyjaciółki.
    - No, ale zanim zaczniesz robić mi wyrzuty sumienia i opowiadać jaka to kradzież jest zła, przejdźmy do rzeczy. - Podczas swojego monologu zupełnie nie dawał dość Anwen do słowa. Już tak miał, że gdy rozgadał się za bardzo, nie mógł się powstrzymać. - Tamten chłopak wyglądał na wstydliwego, ale bez ogródek włożyłem mu rękę do spodni. Nic nie powiedział, był widocznie zadowolony, więc mu zwaliłem. Był wniebowzięty, chociaż robiłem to tylko ręką. Założę się, że gdybym dołożył do tego usta, serce zatrzymałoby mu się z podniecenia. Zlizując z ręki jego nasienie, próbował mi się odwdzięczyć, więc zaproponowałem, żebyśmy poszli w ładniejsze miejsce. Nawet nie wiem gdzie to było, jakiś motel kilka przecznic stąd. Pieprzyliśmy się kilka długich godzin, najciaśniejszy partner w mojej długiej karierze casanovy. Na pewno był dziewicą, nawet jeżeli nie wyglądał na takiego grzecznego. W sumie umówiłbym się jeszcze raz, gdyby nie ten drobiazg. - Wziął zegarek z dłoni Anwen i zaczął obracać go dookoła palca. - Tak więc, chylę czoła An za sprawienie mi wspaniałej rozrywki. Mam się jakoś z tego powodu odwdzięczyć?

    OdpowiedzUsuń
  68. Prychnął, w sumie bardziej nie wiedząc czy rozbawiony, czy też z politowaniem na głupotę przyjaciółki.
    - An, kochanie? Czy Ty mnie posądziłaś właśnie o brak higieny? - powiedział trochę urażonym głosem i wyciągając palec wskazujący, stuknął Anwen w czoło. - Chyba za dużo czasu spędziłaś na tej francuskiej imprezie, gdzie ludziom naprawdę przydałby się porządny prysznic, albo długa kąpiel. Myłem się i to nawet dwa razy, bo po pierwsze, mimo seksowności mojej dzisiejszej przygody, jego pot capił niesamowicie i musiałem go z siebie zmyć. Doradziłem nawet, żeby zmienił dietę, ale coś nie miał ochoty mnie słuchać... A po drugie, zapach motelowego żelu pod prysznic był niczego sobie, więc chciałem wchłonąć w siebie trochę tego miłego zapachu.
    Kiedy An wstała, żeby podać mu torbę, zachłannie wyciągnął rączki, zupełnie jak dziecko pragnące leżącego przed nim lizaka. Wyciągnął z torby bieliznę i zagwizdał cicho.
    - Już tylko czekam, aż mi się w tym pokażesz. To co... Może jakiś pokaz striptizu i pokaz pole dance'u? - zachichotał. - No, a teraz pokaż co tam jeszcze seksownego masz! Ale wiesz co w sumie... - dodał trochę zamyślony. - Dobrze, że się dogadujecie, więc nawet jeżeli będzie Ci trochę matkować, An, to ciesz się z tego. Ja strasznie chciałem, żeby Sam był dla mnie kimś w rodzaju ojca, a wyszło tak, że teoretycznie powinienem mieć dwóch ważnych mężczyzn w moim życiu, a nie było żadnego. No, oprócz Josha, ale tą historię już znasz - wyszczerzył się szeroko. - No, a teraz pokazuj!

    [No to fajnie tam masz, aż pozazdrościć :) Chciałabym kiedyś pozwiedzać trochę mocniej świat, może uda mi się dotrzeć do Australii, tylko powiedz mi, są tam jakieś wielkie, okropne robaki, pająki i inne takie? Bo ktoś mi opowiadał (nie wiem czy zgodnie z prawdą), że tam nawet w dużych miastach, w domostwach są normalnie ogromne pająki i nikt się nimi nie przejmuje. A fuuu! I powiedz mi jeszcze, w jakim mieście jesteś? I czy widziałaś kangury? I czy kangury sobie normalnie chodzą, jak np. u nas dziki? xD Wybacz, że tak wypytuję, ale jak np. USA jest bardzo popularnym krajem i w sumie automatycznie w ludzi wchodzi ich kultura, to jednak Australia jest zupełnie obcym dla mnie kontynentem. :)]

    OdpowiedzUsuń
  69. Zaśmiał się głośno, nie spodziewał się, że Anwen zapyta go o coś takiego.
    - No chodź tu do mnie - wyciągnął ręce, ale w sumie sam wstał i podszedł do przyjaciółki. Przytulił ją mocno z szerokim uśmiechem. - Byłabyś dla mnie ważna niezależnie od tego czy byłabyś gruba, cała w bliznach, łysa czy chora. Wiesz dlaczego? - Zbliżył swoje różane usta do jej ucha. - Bo jesteś wyjątkowa. A tak wspaniałych ludzi nie spotyka się często.
    Pocałował ją delikatnie w policzek i oddalił się o krok, a na jego ustach namalował się łobuzerski uśmiech.
    - Chodź, głodny jestem! - Podskoczył rozbawiony, jak małe dziecko. - Jako dobra gospodyni, powinnaś przygotować mi śniadanie. Jakby co, nie będę wybredny. Ale gdybyś zrobiła mi jajka, to wcale bym się nie pogniewał. A potem... - spojrzał na pudełko lodów i telewizor. - Zrobimy sobie kontynuację twojego leniwego dnia, co? Chyba, że miałabyś ochotę na kontynuację czego innego z wczoraj? - zapytał tym swoim pociągającym głosem i nieznacznie przejechał językiem po wargach.

    [Tak mnie zastanawia, że pewnie gdyby z Australii ludzie przyjechali do nas, do Polski to by się trochę rozczarowali. W sumie w większości takich krajów życie tanie nie jest, ale zarobki też są proporcjonalne wysokie, więc skoro mieszkasz u prababci, to będziesz mogła sobie dużo fajnych rzeczy kupić ;D A tak nawiasem, kiedy do nas wracasz?]

    OdpowiedzUsuń
  70. [An, An, An! Pewnie zauważyłaś te zmiany tutaj, blog funkcjonuje od nowa i tak dalej, ale ja tu pewnie już nie wrócę, Russell trochę mi się wypalił. Ale za dobrze mi się z Tobą wątki pisało, więc odezwij się do mnie na gg proszę (numer 10947546) i może razem coś wymyślimy, o ile być jeszcze była zainteresowana moją skromną osobą :>]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum