M E
L R O S E P E T E
R S O N
Ur. 4 września 1994 r. w Londynie. Wychowana w
Estonii.
Uczennica drugiej
klasy o profilu muzycznym.
Friends
are angels who lift us to our feet when our
wings
have trouble remembering how to fly.
✩ ✩ ✩ ✩ ✩
Każda bajka ma swój początek i tak
jest również z tą opowieścią. Melrose
Charlotte Peterson przyszła na świat czwartego września 1994 roku, dwa tygodnie
po wyznaczonym terminie robiąc tym samym prezent swojej mamie, która urodziny
miała dnia następnego. Rosie nie była pierwszym dzieckiem Thomas i Scarlett,
czwartego września starszym bratem został Wade. Chłopiec miał wtedy trzy latka
i pojawienie się na świecie jego starszej siostry na pewno było dla niego czymś
niezwykle emocjonującym. Trzeba przyznać, że to rodzeństwo zaraz po powrocie małej
ze szpitala stało się nierozłączne. Wade był cudownym bratem, który już jako
mało chłopiec obiecywał bronić i kochać swoją maleńką siostrzyczkę.
Gdy Melrose miała cztery
lata wraz z rodziną przeprowadziła się do Estonii, gdzie głowa ich rodziny
miała zająć kierownicze stanowisko zagranicznym oddziale brytyjskiej firmy. Tak
przez następne lata Rosie uczyła się języka, uczęszczała do miejscowego
przedszkola i w końcu zawitała również do szkoły. Można z czystym sumieniem
przyznać, że do liceum jej życie było całkowicie zwyczajne, wręcz nudne. Zanim
jednak rozpocznie się opowieść o czasach licealnych trzeba wspomnieć chociażby
o podstawówce. To właśnie tutaj poznała Orianę. Dziewczyny początkowo szybko
nawiązały wspólny język. Wtedy jeszcze nikt się nie spodziewał, że dziewczynki
w tak młodym wieku połączy naprawdę silna przyjaźń. W końcu były jeszcze
dziećmi i ich największymi zmartwieniami był wybór stroju dla ich Barbie. Oriane i Melrose były nierozłączne. Liczne nocowania,
wspólne wyjazdy – były dla siebie jak siostry.
W wieku piętnastu lat
Melrose znalazła się w liceum. To był dla niej całkiem nowy świat. Nowi ludzie,
nowa szkoła, nowe uczucia, która jej towarzyszyły. Przede wszystkim trzeba
wspomnieć, że Melrose już pierwszego dnia zasłynęła z giętkości, kiedy Pani Kapitan
szkolnej drużyny cheerlederek wyzwała ją na pojedynek na wf. Co najśmieszniejsze
to właśnie pomponiara spaliła się ze wstydu, kiedy podczas jednego z wykopów
złamała sobie przez przypadek nos. W ten oto sposób Panna Peterson stała się
popularna… A wraz z nią jej najlepsza przyjaciółka, która mimo wszystko chciała
chyba pozostać w cieniu. To oczywiście nie wchodziło w grę. Melrose bez przerwy
ciągała za sobą Orianę. Wiedziała bowiem jedno – ostatnie czego chciała to
gdzieś między próbami do musicali, a treningami cheerleaderek stracić przyjaciółkę.
Nie wyobrażała sobie liceum bez Ori u swego boku. To przecież właśnie Ona była
powiernikiem jej sekretów, osobą przy której Rosie mogła czuć się całkowicie
sobą.
Kolejną ważną osobą w jej
życiu okazał się Carter. Carter Ward.
Przystojny blondyn, który wcale nie był kapitanem drużyny futbolowej jak można
by się spodziewać. Chłopak był outsiderem. Wychowany tylko przez matkę raczej
unikał bliższych znajomości, zdecydowanie bardziej pasowało mu trzymanie się z
dala od tego wszystkiego. Co sprawiło, że ścieżki tych dwóch osób się
skrzyżowały? Winą można obarczyć tutaj Wade’a. To właśnie dzięki niemu Melrose zwróciła
uwagę na Cartera. Obaj pracowali w warsztacie w centrum miasta. Co najmniej kilka
razy w tygodniu bywała tam Rosie i w ten oto sposób narodziło się płomienne
uczucie, które szybko zawładnęło sercem ślicznej Panny Peterson. Ich związek
trwał długo. To był chyba najszczęśliwszy okres w życiu dziewczyny. Nie tylko
miała wspaniałą przyjaciółkę, ale również cudownego chłopaka, który wcale nie
naciskał na seks jak twierdzili niektórzy. W końcu jednak ten temat sam zaczął
wychodzić. Czego przecież się spodziewać. Ona miała lat szesnaście, on był
półtora roku starszy. Wiadome było, że nie będzie czekał w nieskończoność. A
zresztą… Sama Melrose chciała by to właśnie on był osobą z którą straci
dziewictwo. I stało się. Jak wspomina to Melrose? „Byłam wtedy
najważniejsza. Byłam cała jego i jedyne o czym potrafiłam myśleć to o tym, że
jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie”.
Oczywiście sielanka nigdy
nie trwa wiecznie. Już w miesiąc po tym wszystkich między tą dwójką zaczęło się
psuć. Wtedy jednak Melrose nawet nie podejrzewała, że to spowodowane chorobą
chłopaka, którą przed nią ukrywał. Zerwali. Rozstali się w gniewie, w krzyku.
Następne tygodnie nie
należały do udanych. Przede wszystkim problemy zaczęli mieć jej rodzice i po
wielokrotnych kłótniach postanowili się rozejść. Nie była to jeszcze
katastrofa, ale na pewno cios dla dziewczyny. Na szczęście nadal trwała przy
niej wytrwale przyjaciółka… Do czasu jednego sobotniego popołudnia, gdzie
Oriane… Po prostu się wyprowadziła. Zostawiła jej jedynie krótki liścik z
przeprosinami. W ten oto sposób Melrose została sama. Bez przyjaciółki, bez
chłopaka, bez rodziców, którzy mieli by czas z nią porozmawiać. To właśnie był
ten moment, gdzie wszystko zwaliło się jej na głowę. A powodem tego było
pojawienie się w jej życiu chłopaka imieniem Mathias. Chodzące nieszczęście, które ściągało zło na każdą osobę jaka
stanęła mu na drodze. W tym również Melrose. Początkowo chłopak wydawał się
naprawdę w porządku. To właśnie z nim spędzała czas kiedy potrzebowała
towarzystwa. To jednak On skazał ją na ból jaki trudno sobie wyobrazić.
Dziewczyna po dziś dzień doskonale pamięta jak w piątkowy wieczór wyszła z domu
by spotkać się z chłopakiem na imprezie na której balowała całą szkoła. Wtedy
jeszcze była całkowicie nieświadoma. Dopiero kiedy chłopak zatkał jej usta
dłonią, dopiero kiedy wyszeptał jej do ucha, że zabije ją jak chociaż piśnie,
Rose zdała sobie sprawę, że właśnie znalazła się w koszmarze. Zgwałcił ją. Sama
Melrose długo jednak okłamywała się, że przecież mu na to pozwoliła. Nie
krzyczała, na początku tylko błagała by ją zostawił. Później była tam z nim już
tylko ciałem. Modliła się w duchu by ktoś jej pomógł. Na próżno. Siedziała na
ziemi metr od leżącej podartej bielizny. W pamięć najbardziej zapadł jej dźwięk
zapinanego rozporka. To jaki był z
siebie zadowolony kiedy ją tam zostawił… Było jedynie solą na jej świeżo zadane
rany. [...] Do domu wróciła dopiero
nad ranem. Ledwo szła, wszystko ją bolało. Czuła się brudna. Kiedy tylko
znalazła się wreszcie w swojej łazience w ubraniu weszła pod prysznic i
spędziła tam co najmniej godzinę… Po prostu siedząc. Co innego zostało jej
zrobić? Nie miała nikogo z kim mogłaby porozmawiać. Jej najlepsza przyjaciółka
ją porzuciła, nie odbierała telefonu, a mówienie o czymś takim komukolwiek
innemu wydawało się po prostu niewłaściwe. Właśnie siedząc pod strumieniem
letniej wody Melrose postanowiła zakopać to wydarzenie w swojej pamięci i nigdy
do niego nie wracać. Nie mogła pozwolić by ktokolwiek patrzył na nią z
litością. Tego by nie zniosła. Wolała cierpieć w milczeniu robiąc dobrą minę do
złej gry.
Zanim doszła „do siebie”
minęło trochę czasu. A precyzyjnie rzecz ujmując - ponad rok. To właśnie wtedy
zawzięła się i za cel postawiła sobie odnalezienie przyjaciółki. I wcale nie
miała zamiaru odnaleźć jej sama. Z pomocą przyszedł jej Arno, który na każdym
kroku był obok. Znalezienie Oriane nie okazało się aż takie trudne, a co
najważniejsze było wykonalne. Na pewno wszystko ułatwiał fakt, że starszy brat
Melrose studiował w Los Angeles. Spakowała się i wsiadła w pierwszy samolot, a
wraz z nią zrobił to były chłopak Panny Armastus. Już następnego dnia znaleźli
się w całkowicie obcym dla siebie miejscu. Rosie była gotowa na wszystko.
Chciała odpowiedzi, niewiedza naprawdę ją wykańczała. Zanim się z nią spotkała
najpierw złożyła swoje papiery w szkole do której sama Ori już uczęszczała. Sam
Arno dostał wolną rękę.
✩ ✩ ✩ ✩ ✩
T E R A Ź N I E J S Z O Ś Ć
Przeobrażenie się w osobę,
którą Melrose jest teraz wymagało od niej wiele wysiłku. Przede wszystkim
zostawiła przeszłość za sobą i zaczęła żyć z dnia na dzień. Na pewno bardzo
pomogła jaj przyjaciółka z którą na powrót się zbliżyła (Co jednak najważniejsze po dziś dzień brunetka nie jest świadoma
koszmaru jaki przeszła Rose). Życie Melrose powoli zaczęło się układać i
dzięki temu wreszcie dziewczyna może odetchnąć. Przede wszystkim znów zajęła
się tym co kocha najbardziej czyli śpiewaniem. Aby zarobić jakoś za swoje
utrzymanie znalazła pracę w małym barze, gdzie kilka razy w tygodniu umila czas
klientów swoimi występami. Co prócz tego? Ma najlepszy głos na swoim wydziale z
czego jest niezwykle dumna. Coraz częściej słucha porównać jakoby jej głos był
cudownym następstwem po cudownej Christinie Anguilerze.
Jeśli chodzi o jej życie
towarzyskie to tutaj już zaczyna się coś dziać. Nie jest tak popularna jak w
poprzedniej szkole, ale to nie znaczy że nie ma wielu znajomych. A prócz
znajomych znalazło się miejsce również dla… kolejnej tajemnicy. To kolejna
rzecz, która się zmieniła. Melrose weszło w nawyk zatajanie różnych rzeczy, a w
tym i tego, że od niedawna spotyka się z… żonatym mężczyzną. Szczerze
powiedziawszy nie miała pojęcia, że Will jest żonaty póki ich znajomość nie
przerodziła się w coś poważniejszego. Teraz ze wszystkich sił dziewczyna
próbuje wyzbyć się uczuć do niego, jednak… Nie potrafi.
CHARAKTER?
Panna Petersen przeszła w przeciągu ostatnich kilku lat wiele
metamorfoz na gruncie swojej osobowości. Jeśli jednak mówimy o czasie
teraźniejszym to można ją opisać już w kilku słowach - wiecznie
uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do świata dobra samarytanka. O
szczęście innych dba lepiej niż o własne, zawsze przedkłada dobro innych
ponad swoje. Zawsze pomagała i pomagać będzie. Twierdzi, że dzień bez
uśmiechu to dzień stracony dlatego nawet kiedy ma potworny humor chowa
go pod śnieżnobiałym uśmiechem.
APARYCJA?
Melrose jest mierzącą metr siedemdziesiąt trzy blondynką o nieziemsko
błękitnych oczach. Jest zgrabna, ma ładne wcięcie w talii,
proporcjonalny biust. Nie jedna dziewczyna zabiłaby ją by mieć nogi jak
Ona. Jeśli chodzi o to jaki styl reprezentuje to zdecydowanie stawia na
kobiecość. Wprost uwielbia koktajlowe sukienki, dopasowane dżinsy i
modne dodatki. Zawsze wygląda atrakcyjnie, jednak przede wszystkim
stawia na wygodę. Nie wyobraża sobie biec do autobusu w niewygodnych
butach czy mieć na sobie bluzkę, która będzie ją potwornie gryzła.
* Uwielbia
dzieci, nic więc dziwnego, że w ramach dodatkowej pracy robi za nianię.
Dodatkową radością jest dla niej bycie ciocią małej Ilu dla której
zrobiłaby naprawdę wszystko,
*
Doskonale jeździ konno, raz na kilka miesięcy pozwala sobie na
przypomnienie jak to jest siedzieć na grzbiecie rumaka i galopować w
stronę zachodzącego słońca.
*
Zawsze ma przy sobie swój zeszyt z nutami oraz tekstami piosenek, które
sama sobie pisze. Większość nie jest ukończona i ledwie kilka osób
mogło je usłyszeć.
DZIENNIK | ALBUM | POWIĄZANIA
____________________________________________________
[ Witam
serdecznie! Wszelkie zmiany postaci zostały ustalone z pomysłodawczynią
Melrose (wcześniej Naimy). Mam nadzieję, że karta jest do
zaakceptowania. Mi osobiście nawet się Ona podoba. Na wątki i ciekawe
powiązania zawsze jestem chętna, od razu jednak uprzedzam, że jeśli ja
wymyślę wątek to ty zaczynasz i odwrotnie. Nie dam sie wykorzystywać. ;p Na zdjęciach piękna Candice Accola. ;) ]
[Jasne, że chętna. Oczywiście jeśli chodzi o miejsce, to mogą się spotkać tak naprawdę wszędzie, w szkole, w jakiejś cukierni, na imprezie, albo na komisariacie, gdzie też Dylan sobie czasem przebywa. Z resztą jak wolisz, od razu mówię, że jeśli mam zacząć to będziesz zmuszona poczekać do jutra. Dzisiaj jestem ciągle w biegu. ]
OdpowiedzUsuń[Sieeema :D No, to przydałoby się skołować jakiś wątek. Pomysły? Bo ja obecnie grzeczność mojej postaci odreagowuję na innym blogu i z koncepcji pasujących do Ori jestem wypruta xD Zawsze można coś wymyślić wspólnymi siłami ;)]
OdpowiedzUsuń[O, żeby wpleść jakoś Mathiasa, to właśnie on przyjechał za Melrose, a ta go zauważyła tuż przed dojściem do domu Ori, on też ją widział i Rosie przestraszona i przytłoczona wspomnieniami wpadła do domu przyjaciółki. No a Ori w całej swojej trosce o najbliższych będzie chciała wiedzieć, co ją tak zdenerwowało i tu możesz decydować, czy dziewczyna będzie nalegać czy odpuści i nic się nie dowie. To jak?]
OdpowiedzUsuńImprezy były w Palm Springs złem koniecznym i udział w nich brało się często z inicjatywy własnych chęci, albo z namowy znajomych, ale zawsze był to obowiązkowy element weekendu. Dlatego Dylan nie wybijał się poza schematy, nie lubił zwracać na siebie szczególnej uwagi. Tego wieczoru został jednak perfidnie wykorzystany przez swoich kumpli, jako jeden z niewielu Dylan mógł się pochwalić ładnym domkiem na przedmieściach, którzy zamieszkiwał samotnie. Żadnych rodziców, współlokatorów, opiekunów. Wręcz idealne miejsce na domówkę. Fakty były takie, że dom ten należał do stryjecznego wujka Dylana i mężczyzna obecnie przebywał w domu spokojnej starości, a dom stał pusty. Dlatego kumple chłopaka postanowili, że nie obejdzie się bez domówki.
OdpowiedzUsuńByli wszyscy ze szkoły, plus parę innych osób, które Dylan znał. Znalazło się też parę tak zwanych znajomych znajomych, którzy wpadli w towarzystwie i po prostu zostali. Wśród wszystkich zaproszonych była też Melrose, która zdecydowała się przyjść. Koło północy towarzystwo było już całkiem wcięte, Dylan starannie wypraszał osoby zbyt pijane. W pewnej chwili jego wzrok padł na chłopaka, który chwiał się na nogach, ale wciąż wyjątkowo natarczywie narzucał się Melrose.
- Wszystko w porządku? – zapytał dziewczyny chcąc się upewnić. Nie mógł wszczynać kłótni bez powodu, dlatego najpierw zwrócił się do niej. Być może nie miała nic przeciwko temu.
Tego już było za wiele. Same komentarze można było puścić mimo uszu, ale tylko wtedy gdyby nie chodziło o Melrose. W końcu była tutaj gościem i ewidentnie obecność typa nie była dla niej niczym przyjemnym. Vern starał się być opanowany, bo wiedział, że jego agresja czasem prowadzi do bardzo nieprzyjemnych sytuacji, ale kiedy dostał w szczękę wszystkie hamulce puściły. To był jego dom, jego impreza, a ten koleś wyraźnie nie rozumiał tych kilku prostych faktów, oraz tego że w tej chwili był na łasce Dylana.
OdpowiedzUsuńChłopak przestawił tylko dłonią żuchwę tak, że sama odskoczyła na właściwe miejsce. Poderwał się do przodu, złapał typka za koszulę i ciągnąc go do wyjścia mijał ludzi, którzy sami rozchodzili się na boki widząc tą scenę. Każdy kto znał Dylana choć trochę wiedział, że pijany typek skończy dzisiaj w szpitalu w najlepszym wypadku. Ale Vern nie chciał, żeby ktokolwiek patrzył dlatego wyprowadził go na zewnątrz za dom licząc, że nikt nie pójdzie za nimi. Pomylił się i to grubo, bo po chwili wszyscy stali ściśnięci przy drzwiach tarasowych i oglądali całą sytuację. Pierwszy cios wyszedł z pięści i pijany typek klęczał zbierając się powoli z podłogi. Dylan przytrzymał go ręką za włosy i kolankiem dobił go prosto w twarz. Nie obchodziło go, że wyglądał jak potwór w oczach wszystkich. Ponosiły go emocje, kiedy ludzie zachowywali się w ten sposób w jego towarzystwie. Ostatecznie kopnął chłopaka jeszcze w brzuch, a potem prawie ciągnąc go po ziemi wyprowadził na ulicę, gdzie rzucił go na chodnik i wrócił do domu. Miał tylko nadzieje, że Melrose nie musiała tego widzieć. Podszedł do niej wycierając ręce.
- Przepraszam za niego, nawet go nie znam, nie mam pojęcia skąd się tu wziął. Zaręczam za to, że więcej tu nie wróci, ani nie narzuci się tobie.
Zdziwił się, naprawdę zdziwił. Spodziewał się raczej, że wszyscy szybko znikną z imprezy wystraszeni, a Melrose po prostu będzie się go bać. Kiedy złapała go za rękę i pociągnęła na górę poczuł się nieco lepiej. Spojrzał przelotem w lustro, rozcięcie nie było poważne, ale gdyby nie zostało oczyszczone, to prawdopodobnie zostałaby po nim drobna szrama.
OdpowiedzUsuń- Zrobiłem imprezę, zaprosiłem ludzi. W moim interesie leży, żeby dobrze się bawili. Takie typki tylko wszystko psują, a kiedy podszedłem po prostu przegiął. Poniosło mnie – wytłumaczył się. Nie miał nic innego do powiedzenia na swoją obronę. Być może zareagował zbyt impulsywnie, może powinien ochłonąć zanim wyprosi tego kolesia w mniej lub bardziej znaczący sposób. Jednak nie czuł się winny, to była jego metoda na radzenie sobie z kłopotami. Normalnie poszedłby na trening, siłownie, kopałby piłką do bramki aż do późnej nocy. Teraz nie miał tej możliwości, był za to ktoś kto po części na pewno zasłużył na karę. Vern przyglądał się Melrose, jak starannie zajmowała się tymi wszystkimi gazikami, wodą utlenioną. On pewnie lunąłby sobie trochę kranówy na twarz i wytarł ręcznikiem licząc, że jakoś się zagoi. Ona robiła to inaczej, dużo swobodniej, dokładniej, a przede wszystkim tak jak powinno być zrobione.
Spojrzał znacząco na klamkę, wciąż był jeszcze nieco na nerwach więc gdyby mógł, pewnie od razu pozbyłby się drzwi, ale ostatecznie nie zrobił tego. Głównie dlatego, że zaczął się śmiać. Był pewien, że jego kumple musieli zobaczyć jak Melrose ciągnie Dylana na górę i ubzdurać sobie, że chodzi o coś innego niż w rzeczywistości. Dlatego prawdopodobnie zamknęli ich w łazience.
OdpowiedzUsuń- Dupki – westchnął uśmiechając się tylko, co miał zrobić? Zniszczyć drzwi? Mógłby, nikt by się o to nie przyczepił, ale szczerze nie był pewny czy da radę. Może i był silny, ale żeby od razu wychodzić przez drewniane drzwi nie używając klamki? To chyba nie byłby dobry pomysł.
Dylan wstał i podszedł do drzwi próbując jakoś odblokować zamek, w końcu powinien umieć to robić. Nigdy jednak nie przydarzyło mu się coś podobnego, więc w zasadzie nie miał pojęcia jak się za to zabrać. Nie był kobietą, nie miał w łazience pęset ani innych tych dziwnych rzeczy, które zazwyczaj sprawdzały się jako wytrychy. W końcu i on się poddał.
- Jakby utknęliśmy – stwierdził patrząc się na dziewczynę. Nie wiedział w zasadzie co siedzi w jej głowie, ale znali się za krótko by mogła mu zaufać. Po tym co zobaczyła musiała czuć sprzeczne emocje, albo przynajmniej coś w tym stylu. Dylan z kolei nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji.
- To ja powinienem Ci w zasadzie podziękować, za zajęcie się raną. Sam bym tego lepiej nie zrobił.
Uśmiechnął się pod nosem i znowu usiadł na toalecie. Rzeczywiście sytuacja wyglądała nieciekawie, byli tu zamknięci i o ile nikt sobie o nich nie przypomni spędzą tutaj bardzo dużo czasu. Dylan miał tylko nadzieje, że ktoś tu w końcu wejdzie. Nie żeby sytuacja mu się nie podobała, po prostu niekoniecznie chodziło mu o to, żeby całą imprezę spędzić w łazience.
OdpowiedzUsuń- Tak, trzeci rocznik, klasa prawnicza. Piłka nożna i takie tam. – kiwnął głową na potwierdzenie – A ty? Melrose Peterson, klasa muzyczna? – uniósł jedną brew dość teatralnie. Nie był specem od ludzi w szkole, ale czasem lubił wiedzieć więcej o niektórych. Kiedy wyjęła pudełko landrynek poczęstował się jedną i uśmiechnął.
- Przynajmniej nie umrzemy tutaj z głodu – spojrzał na nią rozbawiony.