Ten dziwak jest uczniem Klasy lV o profilu muzycznym. Jest wpisany na listę osób uczęszczających na kółko fotograficzne, jednakże ostatnio rzadko tam bywa, zapewne z racji tego, że nauczyciel prowadzący z pięknej brunetki o dorodnych dwóch półkulach zmienił się w otępiałego, toczącego się mężczyznę, który całą godzinę drapie się po swojej łysej głowie. Pan Hoke zamiast to oglądać, często trafia do szkolnej kozy, bądź na posterunek policji za wandalizm, picie alkoholu w miejscu publicznym, liczne pobicia, zaczepki, jak również i podpalenia. Ludzie omijają jego osobę szerokim łukiem, bojąc się zguby z jego zwykłego, ale jakże przeraźliwego spojrzenia.
Przez znajomych, może nieco z sarkazmem został ochrzczony jako Santi, czyli Święty. Jemu jednak nie robi różnicy, czy powiesz do niego po imieniu, przezwisku, czy po nazwisku, bo i znajdzie się taki, który odważy się to zrobić. No, chyba, że jest w furii. To już inna sprawa...
Po wyjściu ze szpitala, został umiejscowiony w sierocińcu w Nowym Jorku, gdzie przyszedł na świat. Jako w pełni zdrowy noworodek, nie musiał czekać na nowych rodziców. Zaledwie trzy miesiące później już miał nowy dom, położony w samym sercu Palm Springs. Mimo, że państwo McKinley wychowywało go od małego, nigdy nie żywił do nich jakiś głębszych uczuć.
Jego przybrana matka, po śmierci swego męża i rodzonej córki popadła w nędzę. Teraz, rodzina McKinley'ów nie jest już tak szanowaną i znaną rodziną, jak kiedyś, dlatego pan Hoke musi sam zarabiać na swoje wydatki. Dorabia na czarno w salonie tatuażu, załatwia sprawy za godną opłatą, a czasem nawet zabawia się w dilera.
Ostatnio z niewiadomego powodu przyczepił się do Chiary, która to na początku nieco niezadowolona z tego faktu, teraz chętnie wtula się w jego umięśniony tors.
Wstaje z miejsca, zwracając na siebie uwagę. Dotychczas był szarą plamą na szarym tle, teraz jest błądzi po każdych ustach tej sali. Kojarzą go tu wszyscy, mimo, że On nie jest w stanie wymienić choć jednego imienia. Jest samotnikiem, który nienawidzi, gdy ktoś przekracza błonę, którą się otacza. Ma swój świat, plany, oraz przyszłość, która z każdym kolejnym wkłuciem, czy łykiem oddala się od niego coraz bardziej. Posiada marzenia, a owszem. Jednakże, nie jest na tyle cierpliwy i wytrwały, by do nich dążyć. Oddaję się w ramiona błogości, sztucznego szczęścia i ma wszystko po prostu w dupie.
Jest bestią, która zło wypiła wraz z mlekiem matki, która również nie praktykowała chrześcijaństwa. Nauczyla go, że najważniejsze to nie ufać byle komu i nie ukazywać najpiękniejszego kwiatu pierwszemu lepszemu osobnikowi.
Widzisz go na korytarzu. Na jego ustach tli się ten dobrze znany uśmieszek "Nie znasz mnie i nigdy nie poznasz". Mimo to, ciągnie Cię do niego, ponieważ dziwni ludzie przyciągają. Zaczynasz rozmowę, lecz On mówi niezrozumiałym dla Ciebie językiem. Odprawia Cię z kwitkiem i tyle po waszej znajomości. Już wiesz ? To nie kolega dla Ciebie.
Ciche tykanie zegara przerywa ciszę w budynku. Drzwi od pokoju Gabriela otwierają się z delikatnym łoskotem, lecz po chwili jego niepewność co do położenia znika. Odważnie, z głową uniesioną do góry schodzi na dół, robiąc niezły raban na schodach. Krzyk, który dochodzi do niego z pokoju przybranej matki jest cudownym prezentem dla jego uszu.
Patrzy na nią z miłością. W te jej zielone oczy mógłby patrzeć godzinami, bez znudzenia. Muska opuszkami palców jej porcelanowe policzki, następnie bawi się jej blond włosami. Dla niego jest idealna. Widzi jej uśmiech, który jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego, po czym stwierdza, że kocha ją nad życie, że dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Jest jego boginią, stałą rozkoszą, o którą będzie dbał i się troszczył. Jest jego uzależnieniem, z którego nie chce się uwolnić. Jest jego powietrzem, bez którego nie mógłby żyć.
**********************************************
Witam, cześć i czołem !
Na wątki zawsze chętna, szczególnie jeśli chodzi o te dłuższe. Wyznaję zasadę: Rozpoczynam wątek - Ty dajesz pomysł, Ja daje pomysł - Ty rozpoczynasz wątek.
Twarzyczki użyczył Kellin Quinn.
Historia
Urodził się jedenastego lipca, tysiąc dziewięćdziesiątego dziewiątego drugiego roku, jako pierwsze, a zarazem ostatnie dziecko Anielicy Hoke i Raphaela Donavana. Zło było zakodowane w jego genach. Oboje rodzice nie byli praktykujący, ani też wierzący w jakiekolwiek bóstwo. Byli doszczętnie zepsutymi jednostkami. Być może dlatego porzucili go bez żadnych skrupułów ? Zapewne. Nigdy ich nie widział, nigdy ich nie poznał. Uciekli, zostawiając po sobie jedynie tylko karteczkę z imieniem.Po wyjściu ze szpitala, został umiejscowiony w sierocińcu w Nowym Jorku, gdzie przyszedł na świat. Jako w pełni zdrowy noworodek, nie musiał czekać na nowych rodziców. Zaledwie trzy miesiące później już miał nowy dom, położony w samym sercu Palm Springs. Mimo, że państwo McKinley wychowywało go od małego, nigdy nie żywił do nich jakiś głębszych uczuć.
Jego przybrana matka, po śmierci swego męża i rodzonej córki popadła w nędzę. Teraz, rodzina McKinley'ów nie jest już tak szanowaną i znaną rodziną, jak kiedyś, dlatego pan Hoke musi sam zarabiać na swoje wydatki. Dorabia na czarno w salonie tatuażu, załatwia sprawy za godną opłatą, a czasem nawet zabawia się w dilera.
Ostatnio z niewiadomego powodu przyczepił się do Chiary, która to na początku nieco niezadowolona z tego faktu, teraz chętnie wtula się w jego umięśniony tors.
Charakter
Słońce powoli zachodzi za horyzont, kiedy to pan Hoke siada na podłodze swego niewielkiego pokoju i bierze swą ukochaną na kolana. Czule gładzi jej krągłe kształty, pieści jej delikatną powłokę, po czym brutalnie szarpie jej najważniejsze narządy, dając obojgu rozkosz. Z zamkniętymi oczami wsłuchuję się w jej cudowne jęki, ponawiając tę czynność kilka razy, urozmaicając tę błogość kilkoma ruchami. Jest cudowna. Pod jego dotykiem wręcz płonie. Agresja miesza się z subtelnymi pieszczotami. Jest wspaniały partnerem. Rozbudza ją, rozpływa jej zmysły... Po czym nagle przerywa. Sięga po długopis i notuję kolejne nuty w zeszycie. Co noc zdradza swoją dziewczynę ze swą ukochaną gitarą, nie mając przy tym żadnych, nawet najmniejszych wyrzutów sumienia.Wstaje z miejsca, zwracając na siebie uwagę. Dotychczas był szarą plamą na szarym tle, teraz jest błądzi po każdych ustach tej sali. Kojarzą go tu wszyscy, mimo, że On nie jest w stanie wymienić choć jednego imienia. Jest samotnikiem, który nienawidzi, gdy ktoś przekracza błonę, którą się otacza. Ma swój świat, plany, oraz przyszłość, która z każdym kolejnym wkłuciem, czy łykiem oddala się od niego coraz bardziej. Posiada marzenia, a owszem. Jednakże, nie jest na tyle cierpliwy i wytrwały, by do nich dążyć. Oddaję się w ramiona błogości, sztucznego szczęścia i ma wszystko po prostu w dupie.
Jest bestią, która zło wypiła wraz z mlekiem matki, która również nie praktykowała chrześcijaństwa. Nauczyla go, że najważniejsze to nie ufać byle komu i nie ukazywać najpiękniejszego kwiatu pierwszemu lepszemu osobnikowi.
Widzisz go na korytarzu. Na jego ustach tli się ten dobrze znany uśmieszek "Nie znasz mnie i nigdy nie poznasz". Mimo to, ciągnie Cię do niego, ponieważ dziwni ludzie przyciągają. Zaczynasz rozmowę, lecz On mówi niezrozumiałym dla Ciebie językiem. Odprawia Cię z kwitkiem i tyle po waszej znajomości. Już wiesz ? To nie kolega dla Ciebie.
Ciche tykanie zegara przerywa ciszę w budynku. Drzwi od pokoju Gabriela otwierają się z delikatnym łoskotem, lecz po chwili jego niepewność co do położenia znika. Odważnie, z głową uniesioną do góry schodzi na dół, robiąc niezły raban na schodach. Krzyk, który dochodzi do niego z pokoju przybranej matki jest cudownym prezentem dla jego uszu.
Patrzy na nią z miłością. W te jej zielone oczy mógłby patrzeć godzinami, bez znudzenia. Muska opuszkami palców jej porcelanowe policzki, następnie bawi się jej blond włosami. Dla niego jest idealna. Widzi jej uśmiech, który jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego, po czym stwierdza, że kocha ją nad życie, że dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Jest jego boginią, stałą rozkoszą, o którą będzie dbał i się troszczył. Jest jego uzależnieniem, z którego nie chce się uwolnić. Jest jego powietrzem, bez którego nie mógłby żyć.
Wygląd
Ten wredny osobnik mierzy równe dwa metry. Jego umięśnione ciało, pełne blizn jest wynikiem częstych ucieczek z miejsc, do których pan Hoke w ogóle nie powinien się zapuszczać. Kruczoczarne włosy, sięgające linii żuchwy są kontrastem do jego chorobliwie bladej skóry. Zimne, ciemne oczy wręcz przerażają, dlatego nie patrz w nie zbyt długo, gdyż mogą pojawić się w twych koszmarach sennych. Jego tradycyjny, ulubiony uśmieszek jest pełen kpiny względem całego świata.Ciekawostki
- Jest uczulony na truskawki, oraz jabłka.
- Posiada jaszczurkę, którą nazwał Steve, jak również i małą kotkę o imieniu Maya.
- Uwielbia czytać książki.
- Gościnnie śpiewa w klubie "Rozkosz"
- Ostatnio zażywa coraz więcej środków uspokajających.
**********************************************
Witam, cześć i czołem !
Na wątki zawsze chętna, szczególnie jeśli chodzi o te dłuższe. Wyznaję zasadę: Rozpoczynam wątek - Ty dajesz pomysł, Ja daje pomysł - Ty rozpoczynasz wątek.
Twarzyczki użyczył Kellin Quinn.
To chyba tyle. Zapraszam do wątków :D
-Chiara, wstawaj. No ale wstawaj. No dziewczyno, ruchy, znowu spóźnisz się do szkoły ! - głos Dylana wyrwał blondynkę ze snu. Niechętnie usiadła na łóżku, przeciągnęła się, po czym odgarnęła swoje blond kosmyki za ucho. Do pokoju wparował Flipper, kładąc się na łóżko zaraz po tym, jak stopy panny Novoselic dotknęły chłodnych paneli. Spojrzała na swojego psa, skrzywiła się, po czym chwyciła jakąś tam bluzkę, jakieś tam potargane czarne spodnie i czystą bieliznę, a następnie poczłapała do łazienki. Potrzebowała długiego, chłodnego prysznica, żeby się obudzić, zmyć z siebie resztki snu. Stała tak dobre piętnaście minut, pozwalając by strumień wody spływał po jej ciele, po czym, słysząc głos swojego ojca, wyszła wreszcie, nadal nieco zaspana, co oczywiście było normalne w jej wypadku. Chwyciła plecak, zbiegła po schodach, o mały włos z nich nie spadając, wleciała do kuchni, porwała tosta, podroczyła się chwilę z Joy i to by było na tyle.
OdpowiedzUsuńGabriel. Znając tego człowieka, zapewne nadal śpi, zakopany w kołdrę, i nie zwraca uwagi na krzyki swojej matki. Czasami Chiara zastanawiała się, jak ta kobieta z nim wytrzymuje. Albo jak ona z nim wytrzymuje. Zboczyła z drogi do szkoły i już po chwili znalazła się w mieszkaniu Gabriela. Nie zdziwiła się, kiedy usłyszała głos jego matki, grożący że jeśli zaraz nie wstanie, to zobaczy co go czeka. Przywitała kobietę, rzuciła plecak na ziemię tuż obok schodów, po czym wspięła się na piętro. Wparowała do pokoju Gaba, po czym zatrzasnęła drzwi, mając nadzieję że to go w jakiś sposób obudzi, jednak się pomyliła. Dlatego też, bez namysłu ściągnęła z niego kołdrę, a gdy ten odwrócił się w jej stronę z niezadowoloną miną, posłała mu wesoły uśmiech.
-Witaj słoneczko. Wstajemy- powiedziała, siadając na fotelu, stojącym przy jego biurku.
[Witam. Ja pomysł- ty wątek, ok? Pierwsze: pomysł na powiązanie
OdpowiedzUsuń-Znają się dzięki Chiarze (są one sąsiadkami)
-Mimo, że nie są razem w klasie, mieli kiedyś do zrobienia jakiś projekt, którego oczywiście nie zrobili i za to obydwoje wylądowali u dyrektora, gdyż An zaczęła się o coś wykłócać z nauczycielem
-Znajomi od wspólnego łażenia na koncerty, szlajania się po mieście itd.
Miejsce, okoliczności:
-Spotykają się po koncercie Gabriela
-Biblioteka
-Jakaś impreza
Wiem, że banalnie, ale to nie ogranicza. No i koleżanka powyżej powiedziała kiedyś, że najprostsze powiązania są najlepsze ^^ ]
[Witam (: Widzę, że ów pan ma wiele za uszami, więc co powiesz, żeby Gabriel i Russell byli kolegami ze szkolnej kozy? Albo mogliby razem coś przeskrobać, na przykład jakieś graffiti na szkolnym murze, albo wybuch w pracowni chemicznej. Co myślisz?]
OdpowiedzUsuńUsiadła wygodniej na fotelu, kładąc nogi na jego oparciu, po czym spojrzała na Gabriela, uśmiechając się do siebie. -Boże, człowieku. Chociaż w bokserkach byś spał- powiedziała, kręcąc z rozbawieniem głową. Następnie, podeszła do komody, wyciągając mu czystą bieliznę. -Jak z dzieckiem. Nawet moja siostra potrafi być od Ciebie bardziej zaradna, Hoke- powiedziała, rzucając mu bokserki. Czasami czuła się, jakby zamiast chłopaka, miała małe dziecko. Małe, wredne, rozwrzeszczane na dodatek. Ale mimo to i tak go kochała. Podeszła do drzwi po czym otworzyła je. -Już wstał. Zaraz zejdziemy ! -krzyknęła, będąc pewna że pani McKinley ją usłyszy. Następnie zamknęła je, opierając się nie plecami.
OdpowiedzUsuń-Tata dzisiaj wychodzi, a ja muszę zająć się Joycelynn. Co Ty na to, żebyś do mnie wpadł i został na przykład na noc ?-zapytała, poruszając brwiami. Wiedziała że jej nie odmówi. Gabryś nigdy jej nie odmawiał.
Był okropny. Na prawdę okropny. Wiedział jak na nią działa, i perfidnie to wykorzystywał. Cały Hoke. Wredny i przebiegły na wszystkie możliwe sposoby. Nieczuły drań, który tylko przy niej pokazywał swoją drugą twarz, tą lepszą. Wtedy zamieniał się w czułego i kochającego. I nawet Chiara na początku ich znajomości nigdy by nie powiedziała że jest do tego zdolny.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na niego uważnie, lustrując wzrokiem całe jego ciało. Idealne ciało, na które była w stanie się rzucić, nawet teraz. Jęknęła. Nie ze zrezygnowania, ale z rozkoszy, którą wywołał pocałunek, którym obdarzył ją Gabriel. Cholera, nadal nie wiedziała jak to robił. Miękła. Pod każdym jego dotykiem, pod każdym pocałunkiem. -Jesteś okropny, wiesz ? Wykorzystujesz mnie, bawisz się mną- wyszeptała po chwili, wprost do jego ucha, które następnie delikatnie przygryzła. -Jak Ty to robisz, Hoke ?- zapytała równie cicho, co poprzednio.
[Proszę bardzo, może być i jutro :D A jak wena Ci jednak nie dopisze, to mogę i ja zacząć - czasami trzeba pieprzyć zasady xD]
OdpowiedzUsuńAnwen siedziała grzecznie, puki to Gabriel nie zaczął grzebać w jej kieszeni. Miała zamiar uderzyć go w rękę, jednak dopiero po chwili uświadomiła sobie, że chodzi mu tylko o godzinę na telefonicznym wyświetlaczu. Widząc jego zniecierpliwienie, skrzywiła się nieznacznie.
OdpowiedzUsuń-Proszę pana, panie dyrektorze, ja muszę iść. Jeśli spóźnię się do domu, nie zdążę wziąć wiolonczeli i polecieć do Los Angeles, przez co przepadnie mi bardzo ważna lekcja. Czy nie moglibyśmy przyjść z kolegą w innym terminie? Doprawdy, żeby zawracać panu i nam głowę takimi bzdurami. Ma pan przed sobą jednych z najlepszych muzyków w tej szkole- powiedziała, unosząc wysoko głowę, oczywiście w międzyczasie wstając- Panie profesorze, prosimy...- te słowa już wyszeptała, patrząc na nauczyciela błagalnym spojrzeniem, usta wyginając w podkowę, jakby miała się zaraz rozpłakać.
Puścił ich wolno, nawet specjalnie nie narzekając na dziecinne zachowanie Lens. Kiedy tylko drzwi od gabinetu się zatrzasnęły, An uśmiechnęła się szeroko.
-Grasz dzisiaj?
oparła się mocniej plecami o drzwi, jakby te miały przytrzymać ją przed nieuchronnym upadkiem na ziemię. Następnie jęknęła cicho, czując jego rozgrzane usta na swojej skórze. Pocałunki, którymi ją obdarowywał, niemal doprowadzały ją do szału. -Chryste, Gabe, co Ty ze mną robisz.-wymruczała, spoglądając na niego. Anioł. Jej Anioł. Dla jednych mógł być Aniołem Ciemności, jednak ona za takiego go nie uważała.
OdpowiedzUsuńJej ręce, jakby miały własny rozum, wyrwały się do przodu, oplatając jego szyję. Jej wargi natomiast same odnalazły usta Gabriela, łącząc je w namiętnym i swego rodzaju brutalnym pocałunku, który był całkiem w ich stylu. I nagle, jakby zapomniała o tym, że przyszła tu tylko po to, żeby wyciągnąć go do szkoły. Przez drzwi usłyszała przekleństwo, padające z ust jego matki, a następnie głośne trzaśnięcie. Zostali sami, zupełnie sami.
Ogień. Czuła w swoim ciele ogień, którego chyba nic nie mogło ugasić. Oderwała się od jego ust, pozostawiając na nich niedosty, po czym ściągnęła z siebie bluzkę, rzucając ją na podłogę. I teraz, właśnie w tej chwili nie panowała nad sobą. Płonęła, pożądała Gabriela, właśnie teraz, w tej chwili. pragnęła się z nim kochać, połączyć się w jedność. Popchnęła go na łóżko, siadając na nim okrakiem, po czym ponownie zatopiła się w jego ustach, próbując w jakiś sposób uspokoić swój przyspieszony oddech.
Roześmiała się dźwięcznie na jego słowa. Wiadome było, że to, co teraz robili, na co sobie pozwalali, było o wiele ciekawsze niż wyjście do szkoły i grzeczne siedzenie na lekcjach. W końcu, nic złego się nie stanie, jeśli opuszczą dzisiaj kilka lekcji. W końcu mieli ważniejsze sprawy na głowie...
OdpowiedzUsuńWestchnęła. Głośno, z nieukrywaną rozkoszą, odchylając głowę w tył. Podniecenie wzrastało w pannie Novoselic z każdą sekundą, każdym dotykiem i pocałunkiem, który był składany na jej skórze przez Gabriela. Ciałem wstrząsały delikatne, aczkolwiek przyjemne dreszcze, które nie umknęły panu Hoke. Blondynka spojrzała w jego oczy, które tylko dla niej nabierały blasku, stawały się ciepłe i widniały w nich te dwie figlarne skierki, które dziewczyna uwielbiała.
Pozbyła się ostatniej części swojej garderoby, jaką były spodnie i skąpe koronkowe majtki, i teraz stała przed nim całkiem naga i tylko jego. Uśmiechając się wesoło w jego stronę, wczepiła palce w jego ciemne włosy, przyciągając go tym samym do siebie. Pocałowała go, mrucząc równocześnie wprost w jego usta z rozkoszy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Cześć! Mam ogromną ochotę na wątek z Gabrielem :D A więc mój pomysł na wątek to może spotkanie w szkolnej kozie skoro Hoke jest stałym bywalcem?]
OdpowiedzUsuń-Uczę się w końcu, od najlepszych, Hoke- stwierdziła z uśmiechem, obdarzając go zamglonym spojrzeniem. Z jej oczu można było wyczytać jedno. Była cholernie podniecona. ów podniecenie owijało nawet jej umysł, nie pozwalając ani trochę racjonalnie myśleć.
OdpowiedzUsuńKiedy tak całował jej szyję, Chiara odchyliła delikatnie głowę w bok, dając mu tym samym większe pole do popisu. Jej ręce natomiast błądziły po nagim ciele Gabriela, które było tak pociągające. I cieszyła się, że to ona może je dotykać, odkrywać na nowo za każdym razem kiedy dochodziło między nimi do tego typu zbliżeń. Powinna je znać na pamięć, jednak tak nie było. Ciągle je odkrywała, ciągle natrafiała na coś nowego. Kiedy wszedł w nią, mruknęła głośno, niczym kotka. Jej ciało odruchowo wygięło się w delikatny łuk, dostosowując się do jego ruchów.
-Ja Ciebie też kocham- odpowiedziała po chwili, patrząc na niego rozpalonym od pożądania wzrokiem.
[To dobrze, bo chyba ciekawiej nie zaczęła xD]
OdpowiedzUsuń- Wybacz za spóźnienie, Hoke - powiedział Collins, wchodząc do sali chemicznej. Punktualność nie była najmocniejszą stroną Russell'a, ale tym razem wyjątkowo miał ku temu powód. Ale cofnijmy się dwie godziny wcześniej.
Równo o dwudziestej drugiej był pod szkołą. Skoro Hoke zaproponował mu akcję, nie mogło obyć bez właściwego przygotowania. Przecież ta dwójka zawsze słynęła z perfekcji, jeżeli chodziło o ich numery. Ludzie już przywykli, jeśli gdzieś razem było widać Gabriela i Russella, to oznaczało to, że szykuje się naprawdę niezła akcja. Oczywiście, jak zawsze przygotowana tak, żeby nic nie można było im zarzucić, ale i tak wszyscy uczniowie Palm Springs High School i nie tylko, wiedzieli że to oni.
Tym razem Russell zafundował ścigającym ich ochroniarzom mały deserek, jakim były wiadra z kisielem owocowym, które spadały, gdy otworzono niewłaściwe drzwi, albo przez przypadek przechodząc, nadepnięto na przeciągniętą na korytarzu linkę. Wszystko zajęło mu koło dwóch godzin, w kilku przerwach na papierosa i wykradzenie odpowiedzi na zbliżający się test z biologii. Norma. W innym wypadku nie miałby tak wspaniałych ocen. I wszystko dzięki wykradzionym od woźnego kluczom.
- Omijamy te miejsca, Gabriel, okej? - powiedział, pokazując mu naszkicowaną mapkę szkoły, gdzie pułapki zaznaczone były zielonym kolorem. - Mała niespodzianka dla kochanych ochroniarzy. O ile którykolwiek dowie się, że tutaj jesteśmy.
Westchnęła. Głośno i przeciągle, w ogóle nie bojąc się że przypadkiem ktoś może ją usłyszeć. W duchu dziękowała pani McKinley że wyszła. Prawdę mówiąc, kobieta pewnie podejrzewała że ta dwójka nie pójdzie dzisiaj do szkoły, dlatego jak najszybciej się ulotniła.
OdpowiedzUsuńPalce rąk wplątała w ręce Gabriela, przyciągając go do siebie. Jego ruchy sprawiały że niemal traciła oddech, a przyjemne ciepło powoli rozpływało się po jej ciele. Nie panowała nad tym. Przeklnęła po hiszpańsku, chwilę potem zanosząc się śmiechem, który szybko przerodził się w kolejne głośne i pełne rozkoszy westchnięcie.
Jak dla niej, to mogli kochać się przez cały dzień, nie sprawiało jej to problemu. Oplotła mocniej nogami biodra chłopaka, odgarniając przy okazji kosmyki mokrych włosów, które lepiły się do jej skóry. - Pochwalisz się Dulivan że ostatnio uczyłeś się anatomii kobiecego ciała- zaśmiała się po chwili, spoglądając na niego.
Wiedziała że długo nie wytrzyma. Podniecenie, które dotychczas powoli rozpływało się po jej ciele, nagle, jakby wzrosło, i teraz zalewało jej organizm. Jęczała i wiła się, chcąc czuć to wszystko jak najlepiej. Mocniej oplatała też ciało Gabriela, przyciskając go do siebie. I nie protestowała, gdy przyspieszył ruchy, które stały się teraz nieco brutalniejsze. Tak na prawdę nie przeszkadzały jej ani trochę.
OdpowiedzUsuńJęknęła, przymykając oczy. Fala rozkoszy zalała jej ciało, powodując również że Chiara jakby na chwilę straciła świadomość. Dopiero po kilku sekundach udało jej się pojąć gdzie się znajduje, z kim i co przed chwilą zaszło.
Spojrzała nieco zamglonym wzrokiem na Gabriela, przestając oplatać nogami jego biodra. Teraz stała przed nim, opierając się plecami o ścianę prysznica, a woda spływała po jej ciele, które wydawało się drobne w porównaniu z jego. Odgarnęła mokre kosmyki włosów, po czym uśmiechnęła się. Czuła się wspaniale, i Gabriel na pewno o tym wiedział.
- Patrzysz na mnie, jakbyś widział mnie pierwszy raz- roześmiała się po chwili, widząc spojrzenie Gabriela.
Kiedy to tak już leżała w jego łóżku, wtuliła się w chłopaka, jak to miała w zwyczaju. W jego ramionach, tak jak zawsze, czuła się bezpiecznie, jak nigdy.-Moje ciało, ciągle jest dla Ciebie zagadką ? No proszę, proszę. Kto by pomyślał- zaśmiała się cichutko, muskając ustami jego szyję. Uwielbiała to robić, i Gabriel doskonale o tym wiedział.
OdpowiedzUsuńUłożyła głowę na poduszce, spoglądając na twarz chłopaka, po czym zatopiła się w jego oczach, które to wydawały się teraz wesołe i pełne życia. W nie Chiara mogłaby wpatrywać się ciągle, nigdy by jej się to zajęcie nie znudziło.
Odgarnęła mokry kosmyk włosów z twarzy Gabriela, po czym przejechała palcem po jego policzku, zahaczając również o jego usta.
-Przeleżymy dzisiaj cały dzień?- zapytała po chwili