Arno Jenson
Syn poważnego biznesmena i odnoszącej sukcesy pani prawnik. Ze strony ojca ma korzenie brytyjskie, matka jest rodowitą Estonką. Owoc niezobowiązującego romansu, który z czasem rozwinął się w dojrzałą miłość.
Od małego był
dzieckiem, które potrafiło skupić na sobie uwagę innych. Wszędzie
było go pełno, ciągle coś robił, rozrabiał, uciekał rodzicom.
Już wtedy można było zauważyć, że jest niezwykle żywą,
energiczną osobą, która wie na ile ją stać.
Niegdyś wraz z kolegami
zaczął rzucać piłką do kosza. Tak mu się to spodobało, że
zaczął trenować koszykówkę. Na podwórku stał kosz, było
utwardzone boisko. Z czasem został gwiazdą swojej szkoły, chociaż
kapitanem nigdy nie został, bo twierdził, że to jak dla niego zbyt
wielka odpowiedzialność. Grał wieczorami, gdy nie spotykał się z
dziewczynami. Na początku nie chciał się z jakąkolwiek wiązać,
ponieważ to by go za bardzo ograniczało. Jednak w jego życiu
pojawiła się śliczna Oriane. Zaczynało się niewinnie, skończyło
na wielkiej miłości.
Głęboko zraniony
opuszczeniem przez Ori, która była jedyną dziewczyną, którą
prawdziwe pokochał – z rozwagą i oddaniem, chociaż tego
pierwszego nigdy nie było widać, a istniało jedynie w świadomości
chłopaka. Do Palm Springs przyjechał za namową Naimy, w
poszukiwaniu swojej dziewczyny, której nigdy nie uznał za „byłą”.
Wiecznie uśmiechnięty.
Skrywa prawdziwe uczucia pod maską. Tylko nieliczne osoby potrafią
to zauważyć. Stara się być miłym i sympatycznym dla każdego.
Nie ważne, czy jesteś kimś z góry czy kimś z dołu – on może
zaprzyjaźnić się każdym. Typowy wzrokowiec – najpierw ocenia
wygląd, dopiero potem charakter. Jeżeli ktoś mu się nie spodoba,
to i tak ukryje to. Kiedyś ranił dziewczyny, jednak od dłuższego
czasu już tego nie robi. Teraz nie patrzy tylko na siebie, ale i
innych. Czasami bywa cyniczny, jednak są to krótkie chwile. Można
powiedzieć, że należy do grupy zbyt pewnych siebie osób. Uwielbia
być w centrum uwagi. Często miewa głupie pomysły, przez które
już nieraz miał problemy. Dla swojej rodziny, do której również
zalicza przyjaciół, zrobiłby dosłownie wszystko. Rzadko kiedy
zmienia zdanie, ponieważ sądzi, że „posiadanie własnych
poglądów w dzisiejszych czasach to rzecz rzadko spotykana”.
Nienawidzi krytyki, ale sam uważa, że nie należy do idealnych
ludzi. Szalony imprezowicz, który potrafi bawić się bez pomocy
używek, jednak nie pogardzi dobrym alkoholem. Wulkan energii
niepotrafiący usiedzieć w miejscu i inteligentny cwaniaczek, czemu
zawdzięcza dobre oceny. Sportowiec. W związku wierny w swojej
własnej definicji, według której flirt czy niewinny pocałunek po
pijaku nie podchodzi w najmniejszym stopniu pod pojęcie zdrady.
Kocha jak wariat, gotowy do wielkich poświęceń „w imię
miłości”.
Arno posiada sto
osiemdziesiąt cztery centymetry wzrostu. Raczej ciężko byłoby Ci
go znaleźć wśród chłopaków z drużyny koszykarskiej, ponieważ
należy do jej niższej części. Jest to jeden z powodów, przez
które Arno został rozgrywającym. Ma dobrze zbudowaną sylwetkę,
którą dopełniają wyrzeźbione poszczególne partie mięśniowe.
Jego oczy to odbicie oceanu. Głębokie, niebieskie spojrzenia
zachwyciło już niejedną dziewczynę. Na jego twarzy zawsze
widnieje uśmiech, który sprawia, że niektóre osoby przy nim mają
nogi jak z waty. Jego włosy są koloru brązowego, chociaż czasami
wyglądają na jaśniejsze lub ciemniejsze. Przeważnie są
troszeczkę dłuższe. Nie ma żadnych tatuaży, chociaż ma w planie
zrobienie kilka. Każdy z nich miałby mu przypominać o szczególnych
wydarzeniach wziętych z jego życia.
# Zawsze dobrze ubrany. #
# Słucha wielu gatunków
muzycznych. #
# Jeździ na deskorolce. #
# Popala marihuanę –
utrzymuje to w tajemnicy przed innymi. #
imię | Arno
nazwisko | Jenson
pochodzenie | Estonia
data urodzenia | 18 sierpnia 1993
klasa | III
profil | ekonomiczny
zajęcia dodatkowe | drużyna
koszykówki, kółko taneczne gr. II
orientacja | heteroseksualny
WSPOMNIENIA || POWIĄZANIA
_________________________________
[Cześć! Mam nadzieję, że postać Arno przypomina chociaż w połowie osobę, którą miałam stworzyć.
Wątki? Tak. Powiązanie? Z miłą chęcią.]
[To ja się grzecznie przywitam: cześć :) Zaczniemy jakiś wątek?]
OdpowiedzUsuń[Jej, Arno *.* Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam :D Nawet zacznę wątek, żeby nie było :D]
OdpowiedzUsuńIlu się nudziło.
To było pierwsze wrażenie, kiedy po zajęciach w szkole Oriane dotarła do domu i zobaczyła niezadowoloną córkę na kolanach u babci, gdzie oglądała jedną ze swoich ulubionych bajek. W tym przekonaniu dodatkowo utwierdziły dziewczynę słowa mamy, która narzekała na humorki wnuczki, więc nie pozostawało nic innego, jak wyjść z małą na plażę albo do parku.
Szykując szkraba do wyjścia, szatynka wróciła myślami do czasu spędzonego na zajęciach i między nimi. Cały czas porównywała odczucia wtedy do ulgi po powrocie do domu. Było jej źle, a wszystko przez nieskuteczność jej misternie utkanego planu.
Arno. Nie mogła przejść obok i nie czuć bólu. Nie mogła ze spokojem patrzeć jak momentalnie zyskuje grono swoich wielbicielek, których nie brakowało też w ich związku. Wtedy nie zwracał na nie większej uwagi, a dzisiaj miała wrażenie, że specjalnie z każdą rozmawia, śmieje się, jakby robił jej na złość. Może i tak było, ale nie mogła mieć żalu. Straciła go ze swojej winy i nie wiedziała, czy kiedyś odzyska.
Spojrzała na kochaną Ilu, która tak bardzo przypominała swojego ojca. Mały wariat, który nie potrafi usiedzieć w miejscu i każe poświęcać sobie całą uwagę. Wiecznie uśmiechnięta, chyba że celowo się dąsa, żeby dostać swoje. Taka mała, a już przebiegła. Tego dnia Ori wyjątkowo mocno czuła, jakby patrzyła na mniejszą wersję Arno, chociaż córce nie brakowało też cech mamy.
Wzięła dziewczynkę na ręce, wbrew jej buntom, za pomocą których domagała się dalszych prób chodzenia. Na ramię założyła dużą torbę, gdzie znajdowało wiaderko z grabkami i koc, co ostudziło zapał Ilu. Mała uwielbiała niszczyć zamki mozolnie budowane przez mamę, więc była to wystarczająca rekompensata spaceru.
- Idę z Ilu na plażę - rzuciła do krzątających się w kuchni rodziców i momentalnie wyszła z domu, żeby nie słyszeć ich sprzeciwów. Ori nie miała siły nic jeść. Wolała wyjść i pozwolić myślom skupić się wyłącznie na córce.
Gdy w końcu dotarła na plażę, udała się w "swoje" miejsce. Widząc piasek, Ilu od razu zaczęła bić brawo i zanosić się głośnym śmiechem. Oriane aż uśmiechnęła się na ten widok, chociaż nie na długo. Całe jej oderwanie się od złych myśli i rzeczywistości popsuł jeden widok - Arno w miejscu, do którego właśnie szła z córką.
W pierwszej chwili chciała się odwrócić i pójść gdzie indziej, ale wtedy i on je zauważył.
- Cześć - wypowiedziała z trudem, walcząc z potrzebą wzięcia nóg za pas.
- Zająłeś nasze miejsce - zażartowała niepewnie, próbując rozbić ewidentnie panujące między ich dwójką napięcie. Wiedziała, że zrobiła źle, czuła to i właśnie ponosiła konsekwencje swojej bzdurnej decyzji.
[No to napisałam coś takiego na początek :D A z postacią naprawdę możesz robić, co chcesz, aby zachować jakieś najważniejsze punkty ;)]
[ Masz pomysł na powiązanie/miejsce spotkania? Mogę zacząć :D ]
OdpowiedzUsuń[ Wolę opcję z przyjaciółmi ; ) Ok, to zaczynam ] Park. Standardowe miejsce, gdzie można było spotkać panienkę Mays. Tym razem była jednak bez swojego psa- Rocky'ego. To był dobry czas, żeby odpocząć lub też (jak to Amelie czasem nazywała) zregenerować się. Właściwie na jedno wychodziło. Tego dnia dziewczyna wybrała fontannę znajdującą się w samym centrum. Usiadła na jej brzegu i bawiła się kroplami wody. Dzień był ciepły, dlatego nie miała powodów do narzekań chociażby na pogodę. Ostatnio nie wpadła też w żadne tarapaty. No, może z wyjątkiem tego, że niechcący uderzyła drzwiami jedną z koleżanek. mały wypadek, nie zauważyła jej. Gdyby teraz ktoś zapytał Amelie o czym myśli, zapewne odpowiedziałaby, że o niczym. Są takie chwile, gdy tak właśnie jest. Niby dużo spraw kłębi się w głowie, a jednak nie jest to nic konkretnego. To był właśnie ten moment.
OdpowiedzUsuń- Pomożesz mi najpierw rozłożyć koc? - rzuciła, próbując zyskać trochę na czasie. Nie wiedziała, od czego miałaby zacząć i czy od razu wyskakiwać ze swoją rewelacją. - Dam Ilu zabawki i będziemy mogli porozmawiać - wyjaśniła, starając się patrzeć chłopakowi w oczy.
OdpowiedzUsuńZawsze ciężko było jej ogarnąć samej wszystko na plaży, kiedy przychodziła z małą, jednak jakoś sobie radziła. Powoli nawet nabierała w tym wprawy, a czasem udawało się jej wyjść z jakimś znajomym, który wiedział prawdę o Ilu.
- Potrzymaj - powiedziała i po prostu włożyła mu dziewczynkę w ramiona. Już od dawna zastanawiała się, jak Arno by z nią wyglądał i nie mogła powstrzymać uśmiechu na ten widok, szczególnie, że szkrab z typową dla siebie ciekawością zaczął dokładnie przyglądać się nowej twarzy. Rączką dotykała twarzy, usteczka ułożyły się w typowy dzióbek a całą wypowiedź stanowiło jedno wielkie 'ooo!'.
- Lubi cię - stwierdziła po prostu, wyjmując z torby koc i rozkładając go na piasku. Wiedziała, że mała i tak zaraz cała się ubabra, ale przynajmniej Ori czuła, że wypełniła jeden ze swoich obowiązków. Obok położyła zabawki: foremki, grabki, łopatkę i puste wiaderko. Nie spodziewała się, żeby Ilu zaaprobowała brak zamku, który mogłaby rozgnieść, ale młoda mama zawsze mogła mieć nadzieję. Wzięła dziecko od Arno i posadziła niepocieszoną dziewczynkę obok zabawek, które o dziwo ostatecznie przyjęła.
Wszystkie ruchy Oriane były wprawne i widać było, że nie raz to robiła; że sobie radzi. Sama. Bez niczyjej pomocy, nie licząc wsparcia rodziców, gdy była w szkole albo oni odczuwali niewyjaśnioną potrzebę, aby córka wyszła się zabawić.
- Rozmawiałeś z Naimą? - spytała na początek, gestem prosząc, aby usiedli. Zrównując się poziomem z córką, mogła lepiej ją pilnować.
W zasadzie Ori mogła zadać zupełnie inne pytanie, na które odpowiedź lepiej poskromiłaby jej nieuzasadnione obawy. Powinna spytać "czy Naima coś ci powiedziała", chociaż na dziewięćdziesiąt dziewięć procent była pewna, że przyjaciółka się nie wygadała. Obiecała, a do tej pory nigdy nie złamała danej jej obietnicy.
[Wpadłam na pomysł, że mogliby się znać z zajęć tanecznych, które kiedyś mogła poprowadzić Ave, wyjątkowo. Może tak być, co? :]
OdpowiedzUsuń[Mogłabyś rozpocząć? Ja już dzisiaj nie dam rady ;<]
OdpowiedzUsuń- Bo chcę - potwierdziła, zakładając za ucho kosmyk włosów. Nie spodziewała się tej rozmowy, uciekała przed nią i teraz nie miała pojęcia, co powiedzieć. Nie wyobrażała sobie tej sceny, jak się zachowa, co powie, bo ona miała zwyczajnie nie nastąpić. - Tylko nie wiem jak zacząć.
OdpowiedzUsuńPozwoliła na chwilę zapaść ciszy, która pozwoliła się jej skupić, zebrać myśli. Co właściwie chciała powiedzieć? Wszystko. I nic. To pierwsze, żeby mieć już to za sobą, a drugie, bo nie chciała patrzeć na reakcję na swoje słowa. Nawet jeśli szansa, że będzie taka, o jakiej Oriane marzy, była nieporównywalnie większa, paraliżował ją strasz przed tą 'złą' wersją. Dokładnie jak dwa lata temu.
- Chciałabym móc powiedzieć wszystko naraz, ale tak się nie da - wyrzuciła w końcu. Nie była gotowa, ale nigdy nie będzie. Mogła albo po prostu to wszystko wyznać, albo nie zrobić tego nigdy i na zawsze stracić Arno. - Może zacznijmy od tego, czego powinieneś się już domyślać. Ilu to moja córka - wyznała jakby to było nic. Zanim zaczęła mówić dalej, odwróciła wzrok na dziewczynkę. Wolała patrzeć na nią, jej zabawę niż na to, co może pojawić się w oczach chłopaka. - Na początku lipca będzie mieć swoje pierwsze urodziny. Odkąd się urodziła, byłam niemalże pewna, że będzie je obchodzić bez swojego taty - powiedziała cicho, wiedząc, że wkracza na grząski temat. Mogłaby od razu wyznać, że Arno jest jej ojcem. Wprost powiedzieć i mieć to już za sobą, ale nie potrafiła. Słowa grzęzły jej w gardle i nie chciały wyjść na światło dzienne, chyba że pokrętnymi dróżkami.
- Dopiero kilka dni temu okazało się, że moje przekonania są całkowicie mylne. Jest taka szansa - stwierdziła i znowu zamilkła. Nie umiała płynnie mówić dalej i dojść do sedna. Niektórzy mogliby pomyśleć, że naumyślnie chodzi bocznymi ścieżkami, unikając właściwej odpowiedzi, żeby zdenerwować chłopaka, ale nie miała nawet cienia takiego zamiaru.
- Zapytałeś mnie, czemu wyjechałam. Bałam się. Nie wiedziałam, jak z tobą porozmawiać ani jak inni zareagują. Znałam ich od zawsze i chciałam pozostawić w głowie idylliczny obrazek tego, co było.
Cały czas nie potrafiła wykrztusić tych najważniejszych słów, przez co wszystko pozostawało niejasne i mgliste. W tej chwili każdy mógł zinterpretować to, co powiedziała, jak mu się żywnie podobało. Jedni mogli uznać, że Arno zdradziła i bała się przyznać, inni dojść do prawdy.
Dla Avery taniec był jedynym mężczyzną, który nie oceniał jej po pozorach, nie widział w niej tylko ciała, nie unikał poznawania jaka jest naprawdę. O ile taniec można było nazwać mężczyzną. Nawet jeśli nie to tak czy owak była to rzecz, której oddawała się najbardziej i to z najwyższą przyjemnością. Poczynając na klasyce, a kończąc na tańcu brzucha czy też hip hopie. Wyrażała się przez to. Pokazywała swoje emocje, a jednocześnie o nich zapominała. Taniec był dla niej wszystkim. Starała się być jak najlepszą. Dla swojej nieżyjącej matki. Chciała mieć poczucie, że gdyby żyła, byłaby z niej dumna.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na chłopaka gdy ten zrównał z nią krok. Kojarzyła go ze jednych zajęć, które poprowadziła za trenerkę. Świetnie jej się pracowało z tą grupą i faktycznie ich polubiła. Dobrzy byli z nich tancerze.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dostanę taką szansę - odparła z lekkim uśmiechem, spoglądając pogodnie na niego. Uniosła brwi w rozbawieniu, a kąciki jej ust powędrowały nieco wyżej - A co? Taka dobra jestem?
Spojrzała na ich dłonie i odwróciła swoją wierzchem do góry, aby móc spleść z nim palce. Tak dawno tego nie czuła i ulga, którą poczuła pozwoliła w końcu wydusić wszystko z siebie.
OdpowiedzUsuń- Wiem, ale nie zawsze mówisz swojemu chłopakowi, którego zostawiłaś tyle czasu temu, że masz z nim prawie roczne dziecko - powiedziała, próbując wszystko obrócić w błahostkę. Łatwiej było wykrztusić odpowiednie słowa, kiedy nie myślałeś o ich wadze. - Bałam się i dlatego nie powiedziałam ci wtedy. Chciałam zachować obraz tego, co było i łatwiejsza okazała się ucieczka. Nie potrafiłam powiedzieć prawdy ani na dłuższą metę nie potrafiłabym jej ukrywać, a strach przed odrzuceniem mógł jedynie rosnąć. Bałam się, że nie będziesz mnie już chciał - skróciła to do jednego zdania i wreszcie w jej głowie zapanował względny spokój. Z jednym małym wyjątkiem - Oriane ciągle nie wiedziała, jaka będzie reakcja Arno na taką rewelację.
- Nie wiem - odszepnęła, czerpiąc jak najwięcej radości z obejmujących ją ramion. Jeszcze nie tak dawno była całkowicie przekonana, że już nigdy nie będzie jak kiedyś, a teraz? Liczyła, że wszystko będzie dobrze. - To chyba zależy tylko od nas.
OdpowiedzUsuńLedwie zdążyła to powiedzieć, a między ich dwójkę zaczęły się wciskać rączki pewnego szkraba, który dla Oriane był najważniejszy pod słońcem. Nawet Arno musiał ustawić się w kolejce.
- I oczywiście od Ilu. Chodź, moja mała zazdrośnico - powiedziała, biorąc córeczkę na ręce, żeby dostać buziaka. No oczywiście mała musiała pokazać swoją wyższość i zrobić Ori "drobny peeling" swoimi zapiaszczonymi dłońmi. - Ona nie lubi dzielić się mamą, chociaż sama każe mi się dzielić sobą ze wszystkimi - dodała, widząc jak po chwili dziewczynka przechodzi na kolana Arno, żeby zażądać uścisku. No przecież ona nie może nie dostać czegoś, co dostała mama. Świat by się zawalił, ot co. - Hipokrytka - rzuciła pod adresem córki, chociaż z rozczuleniem patrzyła na Ilu w objęciach chłopaka. Teraz jeszcze wyraźniej widziała niezaprzeczalne podobieństwo między ich dwójką, nie tylko z charakteru.
- Nie ma co, normalnie się jej nie wyprzesz - zażartowała rozbawiona. Ori zaczęła się aż zastanawiać, jak Arno wyglądał w wieku małej. - W ogóle powinieneś się jej przedstawić. Mnie już nazywa mamą, nie ma, ty też masz doświadczać zgorszonych spojrzeń i przejętych szeptów starszych pań - powiedziała to pół żartem, pół serio. Niektórzy naprawdę nie potrafili zaakceptować młodej matki. Szczególnie, jeśli szła sama, bo wtedy od razu budowano kolosalne teorie o tym, jaka to jest głupia i nieodpowiedzialna, i że na pewno została porzucona za swoje rozwiązłe życie. Dzięki Russelowi nauczyła się z tego śmiać i widząc taką panią kręciła jedynie z rozbawieniem głową. Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Skinęła głową z zadowoleniem, a na jej wargach zatańczył subtelny uśmiech. Uwielbiała, gdy ludzie zauważali, że taniec jest dla niej wszystkim. Było to dla niej poniekąd wyrazem docenienia - a czy to nie jest najważniejsze dla osoby starającej się, poświęcającej tyle czasu by być jeszcze lepszym? Dla Avery jest, zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńWzruszyła ramionami okrytymi bluzką z cieniutkiej jak papier bawełny. Miała zamiar iść do domu i może chociaż przez chwilę udawać, że się uczy. Zbyt wyraźnie jednak wisiała w powietrzu wizja wakacji i wolności. Zwykle wysoki poziom spontaniczności jeszcze bardziej wzrastał w takim czasie.
- Nie - rzuciła lekko - A co, idziemy gdzieś?
Otóż Ave była bardzo bezpośrednią osóbką i otwartą. Oczywiście tylko wtedy, gdy miała na to ochotę.
[Adaś <3 Używałam jego mordki, słodki jest. Więc ja chcę wątek, mogę nawet zacząć, ale podrzuć miejsce/powiązanie i będzie ok :D]
OdpowiedzUsuń- Chyba śnisz. Moi rodzice są na mnie źli, że nic ci nie powiedziałam, chociaż starają się to ukrywać. Nie masz się o co martwić, dalej cię ubóstwiają - zaśmiała się, przypominając sobie swoich rodziców. Gdyby od nich to zależało, Arno już następnego dnia o wszystkim by się dowiedział. Mieli dziewczynie za złe jej decyzje, ale nie zamierzali się kłócić. To było jej życie i jej błędy.
OdpowiedzUsuńRozbawiło ją pytanie o Russella, chociaż nie można powiedzieć, żeby ją jakoś wyjątkowo zaskoczyło.
- Kolega. Może nawet przyjaciel - odpowiedziała całkiem szczerze, sama zdziwiona swoimi słowami. Nie wiedziała, jak określić ich relację. Chłopak dał jej siłę, żeby nie kryć się z istnieniem Ilu.
Położyła się na kocu i spojrzała w niebo. "Wszystko zależy od ciebie" ciągle kołatało jej w głowie. Czego ona chciała? To chyba jasne. Tylko nie liczyła się tylko ona. Musiała wiedzieć, co będzie dobre dla Ilu. Nagłe wparowanie do ich życia Arno może zakręcić małej w głowie.
- Powinnam była znaleźć sobie tutaj jakiegoś chłopaka, żebyś miał o co być zazdrosnym - rzuciła niby poważnym tonem, chociaż nie korciła ją taka wizja. Wolała się skupić na córce i uspokoić plątaninę myśli. Właściwie to żartowała, chociaż to niosło za sobą multum informacji. Chociażby taką, że Oriane nikogo w Palm Springs nie miała.
Nie wiedziała, jaką podjąć decyzję i to ją bolało. Zawsze wyobrażała sobie, że momentalnie znów byliby razem i nie wahałaby się ani sekundy. Tymczasem okazuje się, że bycie odpowiedzialnym za takiego małego szkraba wszystko potrafi utrudnić.
[A, kojarzę tego pana chociaż z notki nie należącej do pani. Nie mniej.. Jakaś ochota na wątek pewnie jest, ale pytanie czy będzie też i pomysł xD]
OdpowiedzUsuń[Hej, żyjesz? xD]
OdpowiedzUsuń- Arno!- blondynka najwyraźniej ucieszyła się z widoku starego znajomego. Odwzajemniła jego uścisk, uśmiechając się szeroko.- Wiesz, właściwie nic nowego... Wszystko jest tak jak było. Jak na razie w moim życiu nie dzieje się absolutnie nic ciekawego. Mam nadzieje, że to się zmieni...- mrugnęła do niego. To prawda, była już zmęczona ta monotonią życia, wykonywaniem bezustannie tych samych czynności. Każdy dzień wyglądał niemalże tak samo jak poprzedni, może z małymi zmianami. Amelie czekała na jakiś przełom, być może coś miłego się w końcu wydarzy. Miała taką nadzieję. Co więcej, potrzebowała takiej odmiany. Chyba każdy czasem tak ma.- A co tam u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy...- zasugerowała.
OdpowiedzUsuń[Cześć! Arno bardzo mi pasuje na przyjaciela Denisy, więc proponuje ci takie powiązanie. Jednakże, gdyby ci takie nie pasowało, jestem otwarta na coś innego :)]
OdpowiedzUsuń[Pomysły na wątek, powiązanie? Jeśli tak to mogę zacząć:)]
OdpowiedzUsuńWłaśnie zeszłam z parkietu i usiadłam na stołku przed barem.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze raz to samo.
Byłam w jakimś nowym klubie. Muzyka była cholernie dobra a tancerzy było mnóstwo. Pewnie na jednego z nich nie zwróciłabym nawet uwagi gdyby nie to że wylał mi drinka na bluzkę.
- Ej, no nie! Odkupujesz bluzkę i stawiasz drinka!
Nie musiałam za bardzo krzyczeć, bo stał dosyć blisko.
- Och, to niesamowite...- mimowolnie wytrzeszczyła oczy, jednak kiedy zorientowała się, że tak jest, natychmiast szeroko się uśmiechnęła.- Cieszysz się...?- zapytała, bo to było pierwsze co jej przyszło na myśl. Może trochę głupie i niezręczne pytanie, ale przecież musiał mieć jakieś odczucia związane z tą sytuacją. Nie było to coś, co zdarzało się każdemu, jak na przykład zapomnienie o czymś czy głupia, ośmieszająca wpadka. To było coś poważniejszego. Amelie nie miała właściwie pojęcia, jak powinna się teraz zachować.
OdpowiedzUsuń[No, ostatecznie mogę wybaczyć, bo sama ostatnio jestem na permanentnym urlopie ;) Oczywiście żartuję, fajnie, że jesteś z powrotem :) Przydałoby się teraz trochę przyspieszyć :D]
OdpowiedzUsuńOriane nie potrafiła się przełamać i spróbować życia zupełnie od nowa. Za każdym razem, gdy wracała do domu, czekała na nią pewna mała dziewczynka, która nie pozwalała na odrzucenie wszystkiego, na czym do tej pory jej zależało i wciąż zależy. Miała nastawioną bezustanną przypominajkę i nieważne jak by się starała, nie mogła zapomnieć i odgrodzić się od przeszłości.
- Aż tak złą byłam dziewczyną? - rzuciła żartobliwie, chociaż trochę zmartwiona, że tak pomyślał. Zabolało, nawet jeśli na jego miejscu pewnie zrobiłaby to samo; w końcu co innego mogło mu przyjść na myśl, gdy nagle wyjechała, zostawiając wszystko, co kiedykolwiek się dla niej liczyło? - Właściwie, może i byłam. Pewnie dlatego wyjechałam i nic nie powiedziałam - stwierdziła, po krótkim przemyśleniu sprawy. Miała wyrzuty sumienia i to normalne, że będzie teraz szukała w sobie jedynie wad.
- Wiesz, chyba wolałabym, żebyś na mnie nakrzyczał i pokazał, jak jesteś zły - powiedziała, po prostu mówiąc na głos to, o czym myśli. - Żebyś powiedział mi wprost, że zachowałam się jak idiotka, że masz do mnie żal, że... - urwała, szukając kolejnych słów. - Nie wiem, cokolwiek chcesz. Nie duś nic w sobie, nie przy mnie. Proszę - szepnęła na koniec.
Ori nie mogła znieść niewypowiedzianych słów. Nie chciała, żeby jakiekolwiek były między nią a Arno. W tej chwili potrzebowała jasnej sytuacji tam, gdzie to możliwe, żeby jak najmniej było niedokończonych spraw.