AVERY EVANS
ur. 17.10.1993 rok w Los Angeles
IV klasa; profil taneczny.
Koła zainteresowań: drużyna cheerleaderek.
Wydaje mi się, że robiłem co mogłem. Od chwili narodzin Avery, przez jej pierwsze kroki, aż do momentu, gdy odeszła jej matka. Każdy kolejny dzień był nauką jak postępować z tak delikatną osóbką, jaką jest dziecko. Wróżki - zębatki, święty Mikołaj i cała reszta tego zamieszania, które mogło mnie ominąć, wypełniły mi cały wolny czas. Człowiek nie miał siły protestować, gdy wlepiała w niego roziskrzone spojrzenie jasnych oczu i mrugała długimi rzęsami. Z roku na rok stawała się coraz bardziej podobna do swojej matki. Tak samo mówiła, poruszała się, śmiała zakrywając usta. Równie uparta, dumna, potrafiąca wykłócać się do upadłego. To zdecydowanie nie ułatwiało zadania.
Tak, wydaje mi się, że starałem się jak mogłem. Wychowanie Avery stanowiło poważny kurs dojrzewania dla wyluzowanego dwudziestolatka, którym byłem, gdy Mała przyszła na świat. Wydaje mi się, że pewne reakcje zachodziły w nas w tym samym czasie; uczyliśmy się życia, postępowania z innymi - razem.
Dalej jest ciężko. Wychodzi, nie mówiąc gdzie idzie i o której wróci. Nie oddzwania. Nie potrzebuje zakazów bądź przyzwoleń, zawsze robiąc to co chce. Jest wolną jednostką i nie boli mnie to tak bardzo ponieważ wiem, że kocha swojego ojca, który przez większość życia był i jest dla niej kumplem.
- Alaric Evans
Wszyscy znają Avery, a przynajmniej tak Wam się wydaje. Jest nieustannym tematem plotek i to ku niej posyłacie nieprzychylne spojrzenia, gdy kroczy szkolnym korytarzem, a jej blond włosy podskakują upięte w koński ogon. Przyklejacie jej kolejne etykiety; mylące, krzywdzące, niesłuszne. Ponieważ tak trzeba, tego sami od siebie wymagacie, tak robią Wasi znajomi.
W każdym liceum jest taka Avery. Myślicie, że przejrzeliście ją na wylot, a w rzeczywistości nie wiecie o niej nic.
Jest blondynką. Jest tancerką. Jest cheerleaderką. Jest pewna siebie. Życzliwość i wyrozumiałość nie jest jej obca.
Z miejsca pomyślicie, że w rzeczywistości jest płytka, próżna, a o problemach trzeciego świata nie ma pojęcia. Dodatkowo wygląda na taką, która ukradnie Wam chłopaka zanim kilkakrotnie zamrugacie starannie umalowanymi oczyma.
Niczym nie różni się od typowej uczennicy amerykańskiego liceum, ale jednocześnie jest tak bardzo inna.
Avery zlewa się z tłumem, ale cóż można poradzić, gdy jest się właścicielką rozjaśnionych słońcem blond włosów i jasnych oczu? Czyż nie tak wygląda połowa cheerleaderek od Los Angeles po Nowy Jork?
Możliwe. Tym co odznacza Avery od innych jest charakter. Ale o tym nieco później.
Ave jest średniego wzrostu i najbardziej na świecie nienawidzi tego określenia. Co właściwie
ono oznacza? Jestem średniego wzrostu, a więc brakuje mi zarówno do wzrostu koszykarki i cyrkowego karła, tak mawia często Avery, czemu towarzyszy grymas niezadowolenia szybko przebiegający przez twarz dziewczyny. Powiesz, że jest niska - ukatrupi Cię jednym spojrzeniem, a zaraz potem wybuchnie śmiechem. Posturę najpewniej odziedziczyła po matce; ten nieszczęsny wzrost oraz figurę na którą absolutnie nie może narzekać. Szczupła, zgrabna i wysportowana Ave nigdy nie narzeka na swój nieistniejący tłuszcz, jak to często robią inne dziewczyny. Zapewne gdyby większość czasu spędzała przed telewizorem, objadając się lodami i żelkami to wyglądałaby jak foka. To pasja Avery pozwala utrzymać jej linię.
Jasne włosy zazwyczaj miękko opadają na ramiona i plecy dziewczyny; często jednakże upina je, zwłaszcza na treningi i do szkoły, gdzie po prostu puszczone wolno stają się niewygodne. Równie jasne brwi i rzęsy (rzadko pociągnięte maskarą) otaczają zielononiebieskie oczy, których dokładna barwa zależy od niewiadomych i nieznanych nikomu czynników.
Prosty nos jest nieco zadarty i w normalnych proporcjach umieszczony nad pełnymi wargami, zwykle pociągniętymi balsamem do ust o smaku owoców, które Ave szczerze uwielbia.
Zapytana wprost najpierw potrząśnie przecząco głową, a następnie wybuchnie śmiechem pełnym niedowierzania. Nigdy nie uważała się za ideał i nigdy nie będzie. Kilka rzeczy w sobie zmieniłaby od ręki, ale wyznaje zasadę, że najważniejszą częścią życia młodej dziewczyny jest akceptacja samej siebie i swego wyglądu. I według tej niepisanej reguły Avery żyje.
***
Jak już wyżej wspominano, Ave jest odważna, przebojowa i pewna siebie. Te cechy jako pierwsze uderzają nas przy poznaniu dziewczyny. Nie ma oporów by swobodnie gawędzić z obcymi sobie ludźmi, którzy przecież mogą zmienić się w znajomych. Nie boi się również wyrażać swojej opinii, ryzykować czy też walczyć o swoje. Zawsze pozostaje wierna swym ideologiom i wyznawanym poglądom, niezależnie od środowiska w jakim aktualnie się znajduje czy też postawy swojego rozmówcy.
Kolejną wrodzoną cechą Avery jest upartość, która pomaga jej w realizacji własnych zamierzeń i planów. Wytrwale dąży do celu, nie boi się wyzwań.
Na ogół miła, dziarska i względnie optymistyczna. Taka była jej matka, tak zawsze wspomina ją Rick, ojciec Ave i dziewczyna stara się być równie wspaniałą kobietą, co nie zawsze się udaje. Otwarta na ludzi i nowości, wydaje się być świetnym materiałem na dziewczynę, przyjaciółkę, wariatkę od imprez. Stara się nie uprzykrzać ludziom życia, ale gdy ktoś jej poważnie zalazł za skórę, musi stawić czoła myśli, że napotkał poważny problem. Ave nie działa otwarcie; nie wplątuje gum do żucia we włosy dziewczyn i nie kopie w krocze facetów. Wznosi się na wyżyny własnej wredności i manipulacji, która także nie jest jej całkiem obca. Wówczas potrafi za pomocą słów i docinek doprowadzić ludzi do załamania psychicznego.
Łagodnie operuje ironią i sarkazmem, śmiejąc się, gdy ludzie tego nie wyłapują. Nie należy do cukierkowego typu dziewcząt, które pomogą w pracy domowej, wysłuchają czyichś zwierzeń, wezmą od Ciebie połowę książek, gdy pęknie Ci zamek w torbie. Każdy ma swoje problemy, a ona nie pali się do roli wszechstronnej Superwoman. Miewa i gorsze dni, gdy od świtu do zmierzchu zachowuje się jak skończona suka. Bo tak, bo taki ma kaprys, bo wstała lewą nogą. Trudno, trzeba zacisnąć zęby i to przeczekać. Nikt nie jest idealny.
Samodzielna; nigdy nie skomli nikomu nad uchem by zrobił jej to albo tamto, pomógł przy tym. Jeżeli potrzebuje wsparcia to niewątpliwie o tym poinformuje bliskie sobie osoby, ale nie będzie się prosić o łaskę.
Straszna z niej flirciara. Przecież flirt to nie zbrodnia, prawda? Uwielbia towarzystwo płci przeciwnej i umiejętnie skupia na sobie ich uwagę. Za pomocą wyglądu, a przede wszystkim charakteru, którego rzadko kto się spodziewa po jednej z najpopularniejszych cheerleaderek.
Uwielbia imprezy w gronie znajomych i przyjaciół. Bardzo rzadko pali, nie ćpa, ale alkoholu sobie nie odmawia. Nigdy nie upija się też do nieprzytomności; potrafi kontrolować siebie samą. Oglądanie starych filmów, czytanie klasyków literackich i spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu - oto co najczęściej robi panna Evans, gdy nie tańczy. A to się zdarza niezbyt często. Większość swojego życia spędziła na sali treningowej, zaczynając od klasyki. Przez trzynaście lat uczęszczała na zajęcia z baletu, a przez osiem na zajęcia z tańca brzucha. Uprzedzając pytania; tak, tańczy podobnie jak Shakira. Taniec jest sensem życia Avery, sposobem na przekazywanie emocji, na zwalczenie niepotrzebnych myśli.
Nie można jej kupić. Chcesz zapunktować? Podbijesz jej serce muffinami; czekoladowe, bananowe, o samku mango bądź jagody. Uwielbia je i z miejsca zacznie mieć o Tobie lepsze zdanie.
+
- Wychowywana jest jedynie przez ojca, który jest lekarzem, a niedawno wystartował z własną, prywatną kliniką
- Avery jeździ jak kierowca rajdowy Lexusem RX, ale tylko poza granicami miasta; wewnątrz jeździ niczym przykładna obywatelka Stanów Zjednoczonych. A jakże!
- Posiada psa rasy samoyed, który wyprowadza ją na spacery i wabi się Sol
***
[Znowu wróciłam. Mam nadzieję, że jeszcze mnie ktoś tu pamięta. A jak nie to c'est la vie, zapraszam do wątków i bardzo pokręconych powiązań. Lubię długie komentarze, siemka. Amber Heard na zdjęciach i gifach. Prawda, że piękna?]
[Skoro cheerleaderka to może wątek?
OdpowiedzUsuńAmelia]
[O, ja chyba pamiętam, wcześniej był wizerunek Blake Lively? ;>]
OdpowiedzUsuń[A pewnie, czemu nie :D poprzednio Avery pokazywała Destiny szkołę, można by więc zostać przy tym, że już się znają :D]
OdpowiedzUsuń[ Może jakaś imprezka na plaży na zakończenie wakacji?:D
OdpowiedzUsuńAmelia]
[Może na jakiejś imprezy, albo na plaży :D Avery doszły słuchy, że Destiny usidliła Nate'a, czy coś :D]
OdpowiedzUsuń[Hej:) Hmm... co do wątku to jedyne co mi przychodzi do głowy, że spotkali się gdzieś kiedyś na jakiejś imprezie i powiedzmy od tamtego czasu Avery próbuje poderwać Tony'ego, który jest oporny jak na razie na jej wdzięki. Co Ty na to? Może masz lepszy pomysł?]
OdpowiedzUsuń[Mi pasuje :3 Czekam więc z niecierpliwością :3]
OdpowiedzUsuń[Ok:) Będę grzecznie czekała do jutra:)]
OdpowiedzUsuń[Wiem :DD I dziękuję! Ale ty też masz piękne. Tzn. Amber jest pięknaaa.]
OdpowiedzUsuń[ Nie urlopuj się małpo tylko zaczynaj wątek :P ]
OdpowiedzUsuń[Ave ♥ Pamiętasz, to ta co próbowała ją zabić piłką do siatki xD Masz jakiś pomysł na wątek? ;D Tak, widzę, że urlopujesz, ale ja się nudzę :D]
OdpowiedzUsuń[ Ja jestem bardzo chętny, ale pomysłów mi już brak. Jeżeli masz ochotę, zaczynaj!]
OdpowiedzUsuń[Cóż co do charakteru, to bardzo możliwe, starałam się jak najlepiej oddać tym opisem Jacka. ;P
OdpowiedzUsuńPomysł.. hmm.. Może zwiedzając okolicę Harper mógłby całkiem przypadkiem natknąć się na trening cheerleaderek, ewentualnie druga opcja. Avery byłaby jego sąsiadką i jakieś spotkanie przed domem czy w jego pobliży, wspólne przycinanie żywopłotu, koszenie trawy, sadzenie kwiatków czy co by tam oni mogli razem robić ;D ]
[Oczywiście, że może być ;D Ty zaczynasz czy ja? ]
OdpowiedzUsuń[Kocie, jeszcze się pytasz! Normalnie jesteś pure genius! (Normalnie tylko siebie tak nazywam, więc możesz czuć się dumna ;D)
OdpowiedzUsuńZaczniesz, czy czekasz do wieczora aż ja będę mogła? ;)]
[Jasne, że tak ;D]
OdpowiedzUsuńByła godzina ósma, czyli prawie, że środek nocy dla Jacka. Jadnak niestety Alex miała w zwyczaju wstawać o wiele wcześniej niż on i mieć w nosie, że inni,normalni ludzie mogą jeszcze spać, bo przecież są jeszcze WAKACJE! Muzyka grała w najlepsze, a on po próbie zagłuszenia tego niemiłosiernego huku poduszką, pod którą schował głowę, dał za wygraną i zwlekł się na pół przytomny z łóżka.
Zszedł na dół i przecierając dłonią twarz, podszedł sobie jak gdyby nigdy nic do expresu i nalał sobie jeszcze gorącej kawy. Chociaż tyle pożytku z tej dziewczyny, że chociaż kawę zrobi. Nie zdążył jeszcze dobrze zamoczyć ust, kiedy to dojrzał przez okno, dziką, białą bestię rujnującą ich przepiękny ogród. Zrobił wielkie oczy, o mało przy tym nie zachłysnął się kawą i czym prędzej odstawiając kubek na blat wybiegł przed dom. Dobrze, że matka zdążyła wyjść do pracy, bo inaczej chyba dostałaby zawału, widząc co ta bezwzględna bestia, zrobiła z zaprojektowanym przez nią ogrodem. Jack niewiele myśląc chwycił gazetę leżącą przed progiem, i starał się za jej pomocą wygonić spa z ogrodu, który jak na złość ani myślał go opuścić. Dla sąsiadów ta scenka z pewnością musiała wyglądać przekomicznie, jemu jednak, ani trochę nie było do śmiechu.
[ Trochę więcej wiary.]
OdpowiedzUsuńWracał od znajomego i jak zwykle prowadził paląc jointa. Muzyka miażdżyła mu mózg, ale dokładnie tak głośno lubił jej słuchać. To co zobaczył po wjeździe do Palm Springs wydawało mu się zjawą bakowej fazy i zamierzał zignorować wyobrażenie jego imaginacji jednak kiedy uświadomił sobie, że była to rzeczywistość cofnął samochód zatrzymując się z piskiem tuż obok stojącej ze zrezygnowaną miną blondynki. - Dobry wieczór. - wymruczał taksując ją ironicznym spojrzeniem. - Kłopoty? - było to pytanie retoryczne więc nie czekając na odpowiedź zaparkował tuż za jej luksusowym autem. Jego własny samochód był starociem, który na zewnątrz wyglądał na martwego, ale pod maską znajdował się piękny silnik, który nigdy nie dawał mu powodów do złości. Wysiadł z niego trzaskając drzwiami i podszedł do ślicznotki. - Tak to jest jak się ma za drogi samochód. - powiedział z kpiną i bez pytania otworzył maskę mlaskając cicho. Ciągnął się za nim zapach palonej trawki i smuga dymu, a on sam był w podobnym stanie jak rozpływający się w wieczornym powietrzu dym.
[Hahhahaha, uśmiałam się z tą kaleką po urlopie. Miszczu, ja w zeszłym tygodniu wróciłam znad morza i praktycznie od razu wyjechałam na resztę wakacji do dziadków. Ja powinnam być na permanentnym urlopie przez te wakacje :P]
OdpowiedzUsuńOriane długo nie zastanawiała się, gdy koleżanka poprosiła ją o pomoc albo, jak to określiła, towarzystwo. Pomyślała, że takie bycie hostessą to ciekawa odmiana od tego, co robiły na co dzień, no i zawsze to jakieś doświadczenie. Poza tym, to był idealny pretekst, żeby wrobić Arno w opiekę nad dzieckiem. Niech się chłopak przyzwyczaja, a nie tylko realizuje, gdy siedzą we trójkę.
Przyszła pod klinikę trochę przed ustalonym spotkaniem i niemalże od razu wypatrzyła kochaną blondyneczkę, której ojciec organizował owy dzień otwarty i był inicjatorem całego pomysłu.
- Av, słońce! - zawołała i krótko przytuliła dziewczynę na powitanie. - Dobra, w takim razie wprowadź mnie w tajniki tego naszego zajęcia - zaproponowała, puszczając jej oczko.
[Weź poprawkę na godzinę, ładnie proszę ;D]
[<3333333333333]
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy Destiny niewiele czasu spędzała we własnym towarzystwie. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Była szczęśliwa, nawet bardzo. Wręcz promieniała, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Miała co robić. Dni spędzała albo z Nathanielem, albo ze znajomymi, których poznała w Palm Springs. Nie narzekała. Nie sądziła, że będzie tak dobrze. Jeszcze całkiem niedawno chciała stąd uciekać, a tu proszę. Za nic by tego wszystkiego teraz nie oddała.
Mimo wszystko, miło było usiąść sobie na ławce w parku, samotnie, pooddychać świeżym powietrzem, posłuchać muzyki, poczytać książkę. Była bardzo spokojna. Bo, choć było jej dobrze, to ostatnio taka spokojna nie była. Trochę się działo. Potrzebowała wyciszenia. A park i książka to dobry sposób na osiągnięcie tego.
Ledwo zdążyła usiąść i wyjąć książkę z torby, kiedy doskoczył do niej jakiś pies, układając łapy wygodnie na jej kolanach i patrzył na nią, jakby miała przy sobie torbę mięsa. Zaśmiała się, głaszcząc go czule, po czym rozejrzała się za właścicielem.
[No ja nie wiem xD To znaczy póki co mam wystarczająco pozaczynanych wątków, dlatego pozwolisz, że jak skończę chociaż jeden z nich to coś zacznę, dobrze? :*]
OdpowiedzUsuńDestiny łaszących się zwierząt nigdy nie ignorowała, szczególnie, kiedy wyglądały i były tak urocze, jak ten pies. Należący, jak się okazało, do Avery. Chyba pierwszej osoby, jaką Destiny poznała w Palm Springs. Uśmiechnęła się do niej od razu, machając, kiedy znajdowała się jeszcze kawałek dalej. Nawet przez chwilę nie miała zamiaru za cokolwiek jej opieprzać, tym bardziej za tego cudownego psa.
OdpowiedzUsuń- Nie ma za co, jest słodka. - powiedziała, głaszcząc jeszcze przez chwilę. Kiedy pies jednak spokojnie ułożył się w ich nogach, zabrała rękę i spojrzała na Avery. Od razu dostrzegła do spojrzenie i domyśliła się o co chodzi. Słysząc pytanie, roześmiała się uroczo, jednak jej kocie, zielone oczy rozbłysły na samą myśl o Nathanielu.
- Wszystko w najlepszym porządku. - powiedziała, uśmiechając się radośnie. Cóż, z kilometrów widać było, że jest szczęśliwie zakochana. Wręcz promieniała. - A u ciebie? - zapytała, jak gdyby nigdy nic, przyglądając się blondynce.
[ Nie pisałam od nowa :D tylko wrzuciłam to co miałam w podstrony i zrobiłam główną kartę :D ]
OdpowiedzUsuń[ Powiem Ci w tajemnicy, że wolałam odnowić kartę niż odpisywać na komentarze xD ]
OdpowiedzUsuń[ My tu gadu gadu na ten temat, a Ty mi zaczynać jeszcze każesz! Przecież to Ty miałaś zaczynać <3 xD ]
OdpowiedzUsuńZmysł, nie zmysł, w tym przypadku można było być kompletnym idiotą, a wystarczyło spojrzeć w te błyszczące, rozmarzone oczy, zobaczyć radosny uśmiech. Szczęście wręcz biło od Destiny i nie zamierzała się z tym chować. Choć, oczywiście, zdawała sobie sprawę z tego, co mówiła Avery. Miała już mały pokaz na plaży, będąc pożeraną morderczym wzrokiem przez grupkę dziewcząt. Ale cóż mogła zrobić? Nic. Nie będzie udawać, ze jej źle, skoro miała ochotę skakać, tańczyć, śpiewać i mówić wszystkim o swoim szczęściu.
OdpowiedzUsuń- Tak, wiem. I już widziałam. - powiedziała, szczerze jednak rozbawiona. Jakby tym dziewczynom miało pomóc coś rzucanie tych gniewnych spojrzeń. Chciały ją zastraszyć? Tym chyba nie osiągnęłyby nic, poza niechęcią ze strony samego Nathaniela, a nie o to im chyba chodziło?
- Jakoś przeżyję. - dodała ze śmiechem.
[ Oj no nie wiem! Może impreza urodzinowa któregoś z ich znajomych i spotkają się po jakimś dłuższym czasie? :D ]
OdpowiedzUsuńNie odwrócił wzroku od wnętrza samochodu, ale oparł dłoń o otwartą maskę i westchnął jakby poirytowany. - Nie prowokuj mnie ślicznotko. Nadal mogę wsiąść do samochodu i odjechać, pamiętasz? - rzucił jej krótkie kpiarskie spojrzenie i z powrotem zanurkował, grzebiąc przy silniku. Poznaj Avery Lip'a. Swoje kompletne przeciwieństwo finansowe, fizyczne, ale pewnie i mentalne. Pełnego agresji i wiecznego niepokoju ducha. Pana Kompletnie Nieidealnego, wrogiego i wyniosłego w stosunku do takich jak ty.
OdpowiedzUsuńLip zmełł w ustach przekleństwo próbując naprawić uszkodzony sterownik silnika, który jak na złość psując się ciągnął za sobą jeszcze kilka usterek. Gdyby miał to naprawiać sam, z takimi narzędziami jakie miał w swoim samochodzie potrwałoby to kilka godzin, a nie miał na to czasu. - Niestety. Twój samochód, który rozkraczył się na środku jezdni potrzebuje wizyty u mechanika. - jego oczy rozbłysły złośliwą satysfakcją, ale uśmiech pozostawał łagodny, właściwie prawie uprzejmy. Zatrzasnął maskę i rozłożył ręce w geście bezbronności.
Jack oczywiście stał tak jak wyszedł z łóżka, czyli miał na sobie dół od piżamy. Po mieszkaniu chodził na bosaka, oczywiście zapomniał ze sobą przywieźć kapci, a do zakupu nowych jakoś zbytnio się jeszcze nie kwapił. Ale teraz tego gorzko pożałował, pies ku swemu zadowoleniu nakopał parę ładnych dziur w ziemi, przez co ta leżała w najlepsze na trawniku, trawa była mokra, bo dopiero co zdążyły wyłączyć się spryskiwacze, a więc siłą rzeczy zrobiło się male błotko, które on starał się omijać, ale nie zawsze mu to wychodziło. Szczególnie kiedy ściga się taką szczwaną bestię. Na szczęście dziewczyna wyszła, a sytuacja została opanowana. Swoją drogą nie spodziewał się tak ładnej sąsiadki.
OdpowiedzUsuń-Spoko. Dobrze, że matka już wyszła - powiedział i rozejrzał się po trawniku. -Najwyżej czeka mnie dziś przygoda ze szpadlem - stwierdził i przełożył w drugą dłoń gazetę. -A tak przy okazji, to Jack jestem - przedstawił się i wyciągnął dłoń do dziewczyny w przyjaznym geście.
[A ja bym prosiła o podrzucenie jakiegoś pomysłu, tudzież miejsca spotkania, a ja coś tam zacznę.:)]
OdpowiedzUsuń[Hej, jest cheć na wątek z Linroe? ;)]
OdpowiedzUsuń[hehe, cwaniara :P]
OdpowiedzUsuńZaśmiała się, słysząc desperację w głosie Avery. Nie ma to jak zostać wkręconą w zabawę z dziećmi, kiedy kompletnie nie masz o nich pojęcia. Biedna dziewczyna, dobrze, że zyskała wsparcie w postaci Oriane, bo brunetka już się bała, co mogło stać się maluchom.
- Nie martw się, uratuję cię przed nimi jak rycerz w lśniącej zbroi - obiecała pół żartem, pół serio. Planowała chronić Avery przed rozwrzeszczaną zgrają, do której sama zdążyła się przyzwyczaić chodząc z Ilu na plac zabaw. Ona zawsze była najbardziej rozwrzeszczana, a właściwie najgłośniej się śmiała. - Poza tym, oni wcale nie są tacy straszni. Będziesz podawać farbki - powiedziała puszczając jej oczko. Skoro sama nie miała oporów przed kontaktem z dziećmi, to znalazła sposób, żeby ograniczyć go u blondynki.
-Miło mi - odparł kiedy to dziewczyna uścisnęła mu dłoń, po czym przeniósł wzrok na psa, który teraz bacznie mu się przyglądał, ze znanym chyba tylko sobie powodów. Na propozycje Avery uśmiechnął się nieco, nie żeby jakoś chciał ją wykorzystywać do prac ogrodowych, ale jej towarzystwem by nie pogardził. W końcu zapowiadał się kolejny nudny dzień w Palm Springs. Zapowiadał się oczywiście, do momentu kiedy to chłopak nie ujrzał psa w ogrodzie.
OdpowiedzUsuń-W takim razie powiedzmy, że chętnie skorzystam z pomocy - powiedział z lekko zawadiackim uśmiechem na ustać. No ale co? Jak na razie to oboje byli w piżamach, a w takim stanie, to pewnie stanowiliby nie lada widowisko dla pozostałej reszty sąsiadów. I czy to jeszcze nie wyglądałoby podejrzenie, kiedy tak równali by ogródek?
-Jeszcze wcześnie - stwierdzi Jack spoglądając na zegarek i widząc, kątem oka że sąsiad z naprzeciwka własnie wybiera się do pracy, a jego zona skrzętnie lustruje okolice uchyliwszy firankę, wyglądając przez okno.
-Wiesz matka przyjedzie dopiero za kilka godzin, więc w między czasie dasz się zaprosić na jakąś sąsiedzką kawę. No przynajmniej dopóki większość nie uda się do pracy.. -Powiedział wskazując znaczącym ruchem głowy na sąsiadów.
Z ogromnych, drogich głośników leciały wszystkie piosenki jakie tylko sobie można było wymarzyć, wystarczyło podać tytuł chłopakowi siedzącemu za tym wszystkim sprzętem. Wszyscy świetnie się bawili – część tańczyła, inni pili, a reszta usiłowała rozmawiać, choć to było nieco utrudnione przez warunki panujące w domu. Tym razem Nathaniel, który zwykle należał do tej grupy, która już w stanie upojenia alkoholowego wyrywała najlepsze panienki, stał w cieniu i obserwował imprezę trzymając w dłoni kryształową szklankę z bursztynowym płynem potocznie zwanym whiskey, w którym grzechotały kostki lodu. Gdzieś w tym całym spędzie mignęły mu blond włosy i znajoma sylwetka. Na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech, a nogi same skierowały się w stronę gdzie zniknęła mu dziewczyna. Po chwili znowu miał ją przed oczyma. Ukradkiem zbliżył się do niej i jedną ręką zasłonił jej oczy, a drugą objął ją w talii, zaraz też pochylił się nad jej uchem.
OdpowiedzUsuń- Zgadnij kto.
Dlaczego miałaby się nimi przejmować? Poznała już życzliwych jej ludzi. Jak choćby Avery, czy Lena. Poza tym, miała przy sobie wspaniałego chłopaka, który, po pewnym czasie życia w niepewności, zapewnił ją o swoich uczuciach i poważnych zamiarach. Była szczęśliwa, a banda idiotek na pewno jej tego nie zniszczy.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na Avery ciepłym wzrokiem i odwzajemniła jej uśmiech. Zerknęła na leżącego grzecznie psa i zaśmiała się uroczo. Schyliła się nieco, by pogłaskać go czule po łebku.
- No, to Nate może czuć się zagrożony. - powiedziała rozbawiona, spoglądając na Avery wesołym wzrokiem. Pomyślała po chwilę o biednym Johnnym ze złamanym przez Nathaniela nosem. Może lepiej, żeby zagrożony się już nie czuł.
- Śliczny jest. Ja mam kundelka. Ale on tylko je i śpi. - Zachichotała pod nosem.
[A tam, i tak w niej nic nie robię xD Właściwie to się nawet cieszę, bo będę mieć więcej czasu na blogi niż w wakacje ;D Tak, wiem, strange, już kilka osób mi to wytknęło. xD]
OdpowiedzUsuńZanim w jej życiu pojawiła się mała Ilu, Oriane nie miała kompletnie żadnego doświadczenia z dziećmi. Zupełnie jakby los sprawił jej psikusa, wszyscy jej krewni mieli pociechy w wieku dziewczyna lub starsze, a w zupełnie skrajnych przypadkach nie mieli ich wcale. Zresztą w większość jej znajomi też "cierpieli" na brak młodszego rodzeństwa i dopóki nie okazało się, że jest w ciąży i potrzebuje doświadczenia, w niczym jej ten fakt nie przeszkadzał.
- Pewnie masz złe fluidy - odszepnęła, o mało nie wybuchając śmiechem. Tak, nie ma to jak zwalać wszystko na mistyczne sprawy, pokroju aury i układu gwiazd podczas twoich narodzin. - Po prostu się uśmiechaj i wszystko będzie dobrze - dodała, gdy dziewczynka była już kilka kroków od nich i liczyła, że Avery naprawdę przesadza w swoich opowiastkach. Inaczej mogła mieć tylko nadzieję, że Ilu wyszkoliła ją na wystarczającym poziomie, żeby sprostać bawiącej się na dniu otwartym zgrai.
Nie widzieli się dobre dwa miesiące, zapewne od zakończenia poprzedniego roku szkolnego. Nie miał pojęcia jak to się stało i teraz najwyraźniej przyszedł czas by nadrobić ten czas, którego nie mieli. Zsunął dłoń z jej oczu, ale nie oddalił się. Nathaniel miał to do siebie, że uwielbiał przebywać blisko pięknych kobiet, uwielbiał czuć zapach ciała, czuć ciepło od niego bijące i niemal słyszeć bicie serca, które przyspieszało z powodu jego bliskości. Z Avery jednak było inaczej, przecież byli przyjaciółmi i jak do tej pory mieli dość zadowalający oboje układ.
OdpowiedzUsuń- Jak możesz nie wiedzieć? – zapytał udając zawiedzionego i jednym delikatnym szarpnięciem odwrócił ją w swoją stronę. Uśmiechnął się łobuzersko i przesunął końcem języka po spierzchniętych wargach, jak to miał w zwyczaju. – Cześć wariatko, dawno się nie widzieliśmy – przytulił ją.
- Odezwała się panna pruderyjna – zakpił i wytknął jej język. Tak, on też za nią tęsknił, choć nie miał czasu o tym myśleć. Odsunął się od niej po chwili, przypominając sobie o tym, że to przecież mogło wyglądać podejrzanie dla kogoś trzeciego, kto mógłby go ładnie podkablować. Wsunął ręce w kieszenie swoich spodni nadal się jej przyglądając. – Nic się nie zmieniłaś, blondasku – zaśmiał się wesoło i ruszył powoli w stronę brzegu plaży tuż u jej boku. – Co robiłaś cały ten czas kiedy Cię nie było? – zagadnął. Chciał wiedzieć, przecież to chyba nie była żadna tajemnica państwowa, a zaspokojenie jego ciekawości chyba było warte poświęcenia tej tajemnicy.
OdpowiedzUsuńSpojrzał w stronę wody i uśmiechnął się widząc ogromne fale tańczące na morzu. Chętnie wskoczyłby na deskę i posurfował, ale jakoś nie było okazji ostatnimi czasy.
[Ja w przyszłym i się trochę boję właśnie przez to nicnierobienie. Trochę mi się nie chce wierzyć, że gimnazjum aż tak dobrze mnie przygotowało do liceum, nawet jeśli było najlepsze.]
OdpowiedzUsuńOriane zaśmiała się pod nosem i skupiła się na dziewczynce, która wymarzyła sobie, żeby na jeden dzień zostać kotem. Makijaż a'la kot raz, proszę. Dziewczyna wprawnie zaczęła rysować wąsy, co chwila domagając się pomocy Avery. A to zakoloruj środek nosa na czarno, a to namaluj białą plamkę na drugim policzku. Tak, Ori robiła to celowo, aby pokazać koleżance, że dzieci wcale nie są takie straszne, wystarczy do nich podejść z uśmiechem. Brunetka za to przejęła na siebie całe zabawianie małej i gadała z nią o jakiś zabawkach i atrakcjach w czasie wakacji. Kiedy sobie poszła, wyglądała na szczęśliwą.
- Widzisz? Nie są takie straszne - powiedziała z uśmiechem, a zaraz za dziewczynką pojawił się przy nich chłopiec pragnący zostać Indianinem.
[No cóż, skoro Avery jest cheerleaderką a Linroe dopiero co dołączyła do grupy, w pierwszy dzień szkoły, więc może wątek o ich wspólnych ćwiczeniach. Avery, jako że starsza i bardziej doświadczona ma za zadanie trzymać pieczę nad podstawami, dobrym wykonywaniem układów przez pierwszoklasistki? ;)]
OdpowiedzUsuńDestiny zaśmiała się, słuchając tej jakże pozytywnej reklamy ulubieńca Avery. Pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- To zupełnie, jak mój obecny, wiesz? - Zachichotała, myśląc o Nathanielu. Oczywiście, przesadzała. Troszeczkę. Ale brzmiało to wyjątkowo zabawnie. Ale naprawdę troszeczkę. I tak go kochała, no co poradzi.
- Chcesz? Też mam psa. Co prawda, kundel, ale jest kochany... - powiedziała, uśmiechając się szeroko. - Mogę was ze sobą poznać. - Mrugnęła do niej figlarnie.
[nie bij, że tak krótko :c]
Usuń- Nie, mała – zaprzeczył brunet, kręcąc energicznie głową i uśmiechając się promiennie. – Pytanie brzmi, czego nie robiłem – szturchnął ją w bok. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po mieście krąży miliom plotek dotyczących jego osoby, a większość z nich dotyczy jego związku z Destiny. Nathaniel jednak nigdy się nimi jakoś szczególnie nie przejmował, z resztą po co miałby to robić? Był na językach ludzi – nadal był gwiazdą, nadal o nim mówili, podziwiali go i czcili więc czego mógł chcieć więcej. Teraz był tylko…odrobinę mniej osiągalny niż wcześniej, ale przecież nie miał obrączki. Jeszcze nie powiedział sakramentalnego tak, więc nie wiedział o co ten cały raban. – Rozumiem jednak, że pytasz o Destiny – uniósł lekko brew ku górze, a na jego ustach zaigrał łobuzerski uśmiech, który sugerował jednoznacznie iż dziewczyna spełnia jego wszystkie wymagania.
OdpowiedzUsuń- Brakowało mi Ciebie – roześmiał się pod nosem. Mimo tego, że czasami naprawdę go irytowała, obniżała jego samoocenę wszelkimi niecnymi sposobami, a przynajmniej usiłowała to zrobić, kpiła sobie z niego i stroiła żarty, to nie mógł powiedzieć, że jej nie lubi, bo byłoby to po prostu kłamstwo. Ta dziewczyna miała w sobie coś takiego, że przyciągała ludzi jak magnes. Lubił jej towarzystwo, kiedyś nawet wzajemnie zaspokajali swe żądze.
OdpowiedzUsuńWsunął dłonie w kieszenie spodni uprzednio odstawiając osuszoną już do cna szklankę na plaży. A co, niech sobie solenizant zbiera fanty. Szli tak dłuższą chwilę, milcząc, jednak Nathanielowi znudził się już spacer. Wszedł do wody, ale tylko tej płytkiej po czym mocno się zamachnął i kopnął w wodę tak, że ta rozchlapała się dookoła mocząc przede wszystkim Avery.
[Avciu, a może ty zaczniesz? :> ]
OdpowiedzUsuńNaprawa ogródka, nie zapowiadała się na zbytnio skomplikowane zadanie. W końcu trzeba było jedynie wziąć szpadel i zakopać, tym samym równając te kilka nakopanych dziur. Co prawda trawa na nich od razu rosnąć nie zacznie, ale to o wiele lepsze niż zostawienie tego samemu sobie, gdyż wracając wieczorem czy tez nocą, można byłoby wpaść w taką dziurę (bo kto powiedział, że akurat wracać trzeba po chodniku) i nie daj boże coś sobie zrobić. Nie była to zbyt ciężka praca, a więc wzywanie ekipy było zdecydowanie bezcelowe. Tym samym, że sami mogą to zrobić w te pół godziny.
OdpowiedzUsuńJack słysząc zaproszenie dziewczyny, zamyślił się nieco. Cóż sądził, że kawę wypiją u niego, ale trudno. Zerknął na swoje bose stopy i oraz piżamę. O tak iście wyjściowy strój, nie ma co.
-Słuchaj to ja się przebiorę i zaraz, się zjawię. Góra 5 minut - powiedział spoglądając na zegarek. No tak, w pięć minut chyba powinien ogarnąć szybki prysznic (ziemia na stopach raczej nie była zbytnio wyjściowa) i się ubrać w niepiżamę.
[Odezwij się do mnie na gadu, blondy <3 44256703]
OdpowiedzUsuńSpojrzała na blondynkę szczerze rozbawiona całą tą sytuacją, wyobrażając sobie je dwie na romantycznej, podwójnej randce z ich psami. No tak, szczyt marzeń. Zaśmiała się, kręcąc głową. Chyba rozłąka z Nate'm jej nie służyła. Gdzie on właściwie jest?
OdpowiedzUsuń- Tak, romantycznie. Nie możemy się doczekać, prawda, Sol? - zapytała rozbawiona, wciąż się śmiejąc, po czym schyliła do zadowolonego psa, by go pogłaskać.
Rok szkolny? Nie można powiedzieć, żeby była przerażona. Egzaminy czekały ją dopiero w przyszłym roku, poza tym miała Nate'a i kilka innych, życzliwych jej osób. Zgraja zakochanych w jej chłopaku dziewczyn nie mogła być taka straszna, prawda?
[Łubudubudu. *huk uderzonej w Avery piłki, która po dramatycznym upadku blondynki pofrunęła w nieznane w akompaniamencie śmiechu Oriane*
OdpowiedzUsuńPomogło? xD
W razie czego zacznij coś nowego xD]
[LEŃ PATENTOWANY. Ale spoko, ja też nim jestem.]
OdpowiedzUsuńPiękny słoneczny dzień, wczesne popołudnie. Ludzie zmuszeni byli siedzieć jeszcze w szkole przez co najmniej dwie godziny. Miała wrażenie, że zaraz się ukisi zarówno w tym budynku, jak i w tym beznadziejnym gipsie, który miała na nodze. Dlaczego wakacje musiały się tak szybko skończyć? Jeszcze dwa tygodnie temu o tej porze wylegiwałaby się na plaży, ze wszystkimi kośćmi na swoim miejscu. Ale nie. Czas płynął nieubłaganie i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że za parę lat ten fakt będzie jej jeszcze bardziej przeszkadzał, bo nie będzie oznaczał jedynie końca urlopu, ale także jej starzenie się. I zanim się zorientuje skończy w piachu. Smutne. Ale właśnie miała nienajlepszy humor, dlatego takie myśli chodziły jej po głowie.
Szła sobie korytarzem o kulach, rzecz jasna w mocno spowolnionym tempie i ignorowała ciekawskie spojrzenia mniej znanych jej ludzi. Szlag by ich wszystkich trafił. W życiu nie widzieli złamanej nogi, czy co?
Nagle gdzieś przed nią wyłoniła się z tłumu Avery i zanim się zorientowała, blondynka stała już przed nią. Oczywiście wiedziała już wcześniej o tym złamaniu, bo stało się to kilka godzin po ich spotkaniu, a Lena zdążyła ją poinformować o tym fakcie.
-Dżizas, ja już naprawdę chcę żeby to się wszystko skończyło. Koniec roku szkolnego i koniec tego pieprzonego, paskudnego gipsu; pragnę tego. Zrób coś, błagam.