niedziela, 26 sierpnia 2012

Życie jest jak pudełko czekoladek- nigdy nie wiesz co Ci się trafi



Anthony 'Tony''Blackie' Black | 19 lat
06.07.1993 r. | klasa IV (od września) | profil prawniczy
napastnik w drużynie piłki nożnej | członek kółka teatralnego, chóru i zajęć twórczego pisania

Przyszedł na świat dziewiętnaście lat temu w pewien gorący letni dzień, a dokładniej szóstego lipca roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego. Był pierwszym synem Thomasa i Anny Blacków - małżeństwa jednych z najlepszych prawników w Palm Springs; długo wyczekiwanym i upragnionym dzieckiem, w którym pokładano mnóstwo nadziei. Chłopiec otrzymał imię po dziadku( również prawniku) Anthonym. 
Dzieciństwo naszego szkraba było spokojne i szczęśliwe. Słodki berbeć dostawał zawsze to czego chciał; rodzice nie potrafili niczego mu odmówić. 
Kilka lat później na świat przyszła młodsza siostra Tony'ego, Emily, która stała się oczkiem w głowie starszego brata.
 Dla nikogo nie powinno być niespodzianką, iż idąc do szkoły średniej młody Black wybrał klasę o profilu prawniczym. Zrobił to jednak dla rodziców. On sam miał inne plany i marzenia, które powoli zaczął wcielac w życie. 
 Tak, na ulicy czy szkolnym korytarzu nie sposób go nie zauważyć. Być może nie jest typowym przystojniakiem, za którym oglądają się kobiety to jednak ma sobie to nieokreślone jeszcze COŚ, które kryje się w jego spojrzeniu, zachowaniu czy sposobie poruszania się.
Mijając go owionie Cię zapach jego perfum, dotąd Ci nieznanych aczkolwiek idealnie pasujących do osobowości Tony'ego.
Pierwszym, co rzuci Ci się w oczy będzie jego smukła, lecz wysportowana sylwetka mierząca sto osiemdziesiąt pięć centymetrów. Żadne tam z niego chucherko czy pączuszek, ot zwyczajny chłopak z lekkim 'kaloryferkiem' i mocnymi ramionami.
Będąc przy opisie figury naszego drogiego chłoptasia warto by wspomnieć o stylu jego ubioru. Klasa, elegancja i jednoczesny luz- tak można w krótki sposób streścić sposób jego ubierania się. Kolorowe T-shirty z ciekawymi nadrukami, koszule i marynarki; dopasowane spodnie i trampki- już jest gotowy do wyjścia. Dodatkowo uzupełnia strój skórzaną kurtką, zegarkiem, okularami przeciwsłonecznymi czy jakimś kapeluszem.
 Warto by było wspomnieć o buźce naszego drogiego Anthony'ego. Twarz chłopaka okalają dość długie brązowe włosy, które nigdy nie układają się tak, jak chciałby tego ich właściciel. Ciemne kudły wyglądają tak jakby żyły własnym życiem, a żadna prośba ani groźba nie są w stanie zmusić ich, do jako takiego porządnego wyglądu; na kształtne, jasno różowe usta składają się niemal dwie identycznej wielkości pełne wargi, które układają się w tajemniczy półuśmiech. Z jasnoróżowych usteczek naszego chłoptasia wydobywa się na świat zewnętrzny głęboki, miły, pieszczący ucho baryton, przez który już nie jedna panienka dostała palpitacji.  Kwadratowa szczęka obsypana jest dwudniowym zarostem, który nadaje Blackowi tajemniczego i lekko zadziornego wyrazu. Na świat Tony spogląda swoimi zielonymi  oczkami, które przeszywają na wylot każdego rozmówcę, dotykając niemal dna jego duszy. Zawsze też dostrzeżesz w nich iskierkę rozbawienia czy nowego pomysłu, który akurat wpadł do tego jego kudłatego łebka. To właśnie z jego oczu odczytasz aktualny nastrój, gdyż poza nim do perfekcji opanował on gestykulację i mimikę twarzy, dzięki czemu po mistrzowsku potrafi on maskować swój prawdziwy stan ducha.
 Zmienny jak pogoda. Raz niczym tsunami czy trąba powietrzna niszczy wszystko na swej drodze. Innym razem spokojny niczym letni wietrzyk, który delikatnie porusza listkami drzew.
Lojalny, oddany i wierny przyjaciel. Tak, nie znajdziesz nigdzie drugiego takiego. Dla najbliższych sobie osób gotów jest poświecić nawet własne życie. Woli dawać niż brać. Wyznaje zasadę 'Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego'.
Towarzyski.  Kocha ludzi i uwielbia przebywać wśród nich. Przyciąga ich do siebie jak magnes. Niby to jakaś wewnętrzna charyzma czy coś, bynajmniej tak mówią inni, a ona zawsze jest sobą.  Poznawanie nowych osób i pozyskiwanie przyjaciół przychodzi mu z łatwością, a każdą nowo zawartą znajomość pielęgnuje pozwalając jej się rozwinąć.
Gaduła. Buzia mu się nie zamyka. Gdyby mógł mówiłby non stop, nawet 24/7. Na szczęście coś tam w tym jego szalonym łebku jest, więc nie tylko o głupotach mógłby rozprawiać godzinami. Ma zdanie na każdy temat, przy czym jego musi być na wierzchu; uwielbia mieć zawsze rację, jednak, kiedy trzeba przyzna się do błędu.
Ze specyficznym poczuciem humoru, które rozumieją tylko nieliczni. Kawalarz i urodzony komik. Nie na darmo jest duszą towarzystwa. Potrafi rozkręcić nawet najbardziej nudną imprezę zmieniając ją wręcz w dzikie rave.
W swoich działaniach zwykle kieruje się impulsami, co jest spowodowane jego wybuchowym temperamentem. To chodząca bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem. Biada temu, kto będzie iskierką zapalającą jej lont. Tony wyżyje się na takim niewinnym biedaku nic sobie z tego nie robiąc.
Kocha ryzyko i uczucie płynącej w jego żyłach adrenaliny. Jak sam mówi 'bez ryzyka nie ma zabawy'.
Śpioch. Najchętniej wylegiwałby się w łóżku do południa, a wszelkie zajęcia i sprawy do załatwienia przełożył na godziny popołudniowe. Spróbuj tylko obudzić go zbyt szybko w wolny dzień, a możesz być pewien, ze przez resztę dnia będzie się zastanawiał jak tu się na Tobie zemścić.
Uparty wręcz jak osioł jakiś.  Jak już sobie coś uroi w tej swojej małej główce to nie sposób go odwieść od tego pomysłu. Dość kreatywna i ambitna z niego osóbka, lecz zazwyczaj brakuje mu silnej woli i konsekwencji by skończyć to, co założył, ale to już nieco inna kwestia.
Leniwa kreatura, jakich mało na tym świecie. Najchętniej to by jadł i spał... a potem znów jadł i znów spał i tak w kółko. Cud, że chce mu się do szkoły chodzić, pracować i grać w zespole.
 Zdolny i inteligentny. Tak, tak gdyby tylko się bardziej przyłożył to by i stopnie lepsze miał i zaliczał egzaminy na czas, ale żeby mu się tak chciało, jak mu się nie chce to by już połowa sukcesu była.
Nigdy nie zjawia się nigdzie na czas. Tak, spóźnianie się to u niego odruch bezwarunkowy prawie. W końcu tyle ciekawych rzeczy jest do zrobienia akurat wtedy jak się spieszy. Taaa, Emily się śmieje, że nawet na własny ślub, a później pogrzeb się spóźni ( a sama wcale nie jest lepsza, o!).
Czasami, ale tylko czasami zdarza mu się być chamskim i złośliwym. Zazwyczaj miły dla otoczenia i potulny jak baranek, ale nadepnij mu na odcisk a nie da ci żyć przez najbliższe milion lat. Pamiętliwa z niego bestia, więc uważaj, co mówisz lub robisz, bo niby powie ci, że wybacza i przyjmuje przeprosiny, ale w głębi ducha już szykuje odwet.
W stosunku do płci przeciwnej grzeczny i szarmancki. Przepuści w drzwiach, odsunie krzesło przy stole, czy ucałuje dłoń na powitanie. Niepoprawny romantyk, choć ta cecha charakteru jest przez niego głęboko skrywana, bo jak można pokazać, że się mięczakiem jest, co to lubi ckliwe filmy oglądać? Nie, to by jego reputację na następne sto lat zmieniło. Po szkole krąży plotka, że niby lubi zmieniać dziewczyny jak rękawiczki, ale to nie prawda. Lubi otaczać się ładnymi kobietami, ale poszukuje tej jedynej, a jakoś musi ją znaleźć, prawda? Nigdy jednak świadomie nie chce ranić żadnej dziewczyny, więc gdy czuje, że to jednak nie to, kończy znajomość.
 * nałogowy palacz; nie pamięta już ile miał lat, kiedy po raz pierwszy wziął do ust pierwszego papierosa, ale wie jedno- nigdy z tego nie zrezygnuje
* jego znakiem rozpoznawczym są liczne tatuaże na rękach i brzuchu, a także tunele w uszach, których wielkość jest zależna od kaprysu Blackiego 
* założyciel dobrze zapowiadającego się zespołu rockowego o wdzięcznej nazwie „Theme Darke”, w którym to jest wokalistą
* dumny posiadacz czarnego mustanga gt500 shelby z 1967 roku; jego oczko w głowie, wymarzony wóz odkąd skończył jedenaście lat <klik>
* nie wyobraża sobie początku swojego dnia od porządnej kawy z mlekiem i cukrem
* wcześnie rano biega po pobliskim parku, a także chodzi na siłownie żeby aż za takie chucherko, co to by je wiatr przy najlżejszym podmuchu zdmuchnął z powierzchni ziemii, nie uchodzić
* podczas spacerów zawsze towarzyszy mu jego ukochany pies. Owczarek szkocki Collie imieniem Eva <klik>
* lubi od czasu do czasu napić się whiskey z lodem
* fan wszelkiego rodzaju imprez, więc co sobotę musi się na jakiejś znaleźć
* barman w jednym z klubów w Palm Springs
* zamieszkuje wraz z rodzicami i siostrą jedną z posiadłości na przedmieściach <klik>



                                                             Powiązania | Album | Twórczość

[ Na początek: wita was autorka. Mam nadzieję, że Tony się przyjmie. Niektóre informacje mogą być znane z innej mojej karty. Oczywiście będzie zmieniana, bo nie wszyła tak jak chciałam.
Na zdjęciach Josh Beech . Zdjęcia pochodzą z weheartit.com i tumblr.
Co do wątków/ powiązań to wyznaję zasadę jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, a także ja pomysł= Ty zaczynasz albo Ty pomysł= ja zaczynam.
Ostatnia aktualizacja karty: 31.08.2012
Zapraszam do wątków i powiązań. Mam nadzieję, że Przyjmiecie nas ciepło.]


65 komentarzy:

  1. [Karta długa to się biorę za czytanie, ale od razu się witam i zgłaszam z chęcią na wątek/powiązanie :)]

    Avery

    OdpowiedzUsuń
  2. [Skoro w drużynie piłki nożnej, Clarę znać musi :D Albo lepiej nie, niech zaczną od zera ;) A więc są jakieś pomysły? Na wątek oczywiście. :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Destiny Salvage26 sierpnia 2012 19:37

    [To ja poproszę pomysł i coś zacznę! :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. Scarlett Lavender26 sierpnia 2012 20:47

    [A pan na zdjęciach całkiem wyględny, nie powiem. Chęć mam na wątek, więc jeśli masz jakiś ciekawy pomysł, to mogę zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [O, może być. Tony to będzie taka zabawa - wyzwanie dla mojej Ave, mało kto jest oporny na jej wdzięki. Zacznę jutro :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. To że miała ładny głos słyszała już nie raz, jednak Lilith sądziła zupełnie inaczej. Ba, nawet czasami nie lubiła dźwięku swojego głosu, trzeba było przyznać.
    Dlatego też czasami na zajęciach z chóru siadła jak najdalej, by nie być przypadkiem zauważoną przez nauczycielkę. I w większości sytuacji udawało jej się uniknąć tego, żeby nie zostać wybraną do śpiewania jakiejś zwrotki.
    Ale czasami nie potrafiła się wymigać, i tak jak teraz, chcąc nie chcąc, musiała zgodzić się na stworzenie duetu z Anthonym.
    Siedząc wśród innych uczniów, odszukała chłopaka wzrokiem, przestając słuchać tego, jak nauczycielka przydziela innym ich pary, a po chwili zaczyna mówić na temat piosenek, czy czegoś tam. I może to było trochę nie na miejscu że lustrowała tak Blacka swym uważnym spojrzeniem, dlatego też po chwili, żeby nie wyjść na jakąś wariatkę czy coś w tym stylu, posłała mu delikatny uśmiech, by chwile potem odwrócić głowę w stronę kobiety, udając zainteresowanie tym, o czym właśnie mówi.
    [Tak wiem, zabij mnie za to... >.<]

    OdpowiedzUsuń
  7. Scarlett Lavender26 sierpnia 2012 23:31

    [No dobra, to biorę się do roboty. Mam nadzieje, że tak może być.]
    Scarlett z reguły nie miała nigdy problemów ze swoim pupilem. Był to jednak pies, który mimo małych gabarytów był bardzo silny. Na smyczy z reguły chodził grzecznie, więc dziewczyna nie potrzebowała, tak jak większość właścicieli psów tej rasy, aby jej Muffy nosił kolczatkę. Nie był też groźny, dlatego nie zakładała mu z reguły kagańca, ale dla bezpieczeństwa miała go zawsze przy sobie.
    Tego wieczora snuła się bezcelowo po mieście, miała taką ogólną ochotę na przebywanie poza domem, ale potrzebowała dobrej wymówki, żeby matka znów nie miała do niej żalu. Dlatego właśnie zabrała ze sobą psa. W przydużej bluzie i krótkich spodenkach spacerowała po parku. Gdyby pies nie był na smyczy, to pewnie nie zauważyłaby momentu, w którym poderwał się do biegu i zwiał. Ponieważ jednak została pociągnięta razem z nim, niemal od razu wylądowała na ziemi. Nie spodziewała się takiego zwrotu wydarzeń. W miarę sprawnie podniosła się z ziemi i pobiegła w kierunku, w którym wcześniej biegł jej pupil. Po drodze cudem uniknęła wpadnięcia na drzewo, aż w końcu zobaczyła Muffy’ego, stojącego przy jakimś innym psie i chłopaku, który z pewnością był jego właścicielem.
    - Bardzo przepraszam – powiedziała próbując złapać oddech, jednocześnie schylając się po smycz swojego psa. Widać było, że dopiero co podniosła się z ziemi. Kilka liści zaplątało się w jej włosy, jasne tenisówki były nieco przybrudzone.
    - Nie wiem co w niego wstąpiło, nigdy mi tak nie uciekał – westchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy Tony pojawił się tuż koło niej, uniosła głowę, by po raz kolejny móc się mu przyjrzeć, po czym, tak samo jak on jeszcze chwilę temu, posłała mu delikatny uśmiech, skinąwszy przy tym głową. -Cześć-odpowiedziała na jego przywitanie, zakładając kosmyk czarnych włosów za ucho.
    -Piosenki o miłości-powtórzyła słowa nauczycielki, robiąc przy tym zamyśloną minę. Chryste, przecież ona nie znała żadnych piosenek o miłości. Wychowała się słuchając ciężkiego metalu, a tam to raczej się nie zdarzało, żeby śpiewano o miłości. Dlatego też westchnęła głośno, kręcąc przy tym głową na boki. -Niestety, ja żadnych nie znam, więc jestem... ciemna w tym temacie. A Ty, znasz jakiego ?-zapytała, po czym rozejrzała się na boki, szukając jakby natchnienia, jednak jak się można spodziewać, nic takiego nie znalazła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Destiny Salvage27 sierpnia 2012 11:21

    [Okej, mi pasuje :) Zacznę, nie wiem tylko kiedy, bo, póki co, jestem wyprana z weny. Chyba, że będziesz chciała, to możesz Ty to zrobić :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. Scarlett Lavender27 sierpnia 2012 13:49

    W jednej chwili kamień spadł jej z serca, kiedy okazało się, że nieznajomy wcale nie był na nią zły. Spotykała często ludzi, którzy po prostu nie znosili takich sytuacji i całkowicie ich rozumiała. Czasami jednak nie mogła upilnować psa i chociaż takie ucieczki zdarzały się Muffy’emu niezwykle rzadko, to wciąż był to pies nieprzewidywalny. Drugim powodem do ulgi było to, że Eva nie została w żaden sposób poturbowana, przewrócona, czy zraniona, przez biegnącego amstaffa. Cóż, może Muffy nie był groźny, ale z pewnością był wariatem. Wariaci bywają groźni.
    - Scarlett i Muffy – powiedziała dochodząc do siebie. Oczywiście w miarę opadającego szoku najpierw wskazała na psa, a potem na siebie przy podawaniu imion. Wyszło na to, że amstaff został przechrzczony na jej imię, a ona z kolei została Muffy’m. – To znaczy, ja jestem Scarlett, a te walnięte bydle to Muffy – sprostowała od razu próbując się przy tym nie zaśmiać. Przynajmniej zaliczyła wieczorne bieganie … z przeszkodami i na czas.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzruszyła ramionami bezradnie i przeniosła wzrok na swojego pupila, który już nieco grzeczniej usadowił się na trawie i z jęzorem wywalonym na wierzch przyglądał się wszystkiemu. Najpierw nabroił, a teraz ona musiała za niego przepraszać. Nie, żeby jej to specjalnie przeszkadzało, po prostu pies ewidentnie nie okazywał nawet cienia skruchy. Chociażby z tego powodu, że Scarlett wylądowała przez niego na ziemi.
    - Jak widać właśnie sobie nie radzę. W gruncie rzeczy to grzeczny pies i rzadko tak się zachowuje. Nie mam pojęcia, czemu się tak zachował. – przeniosła wzrok na Evę. Mogła mieć takiego grzecznego psiaka. W porównaniu z owczarkiem jej amstaff wyglądał po prostu śmiesznie.
    - Jesteś stąd ? – zapytała zadzierając głowę do góry. Musiała to robić, jeśli chciała sięgnąć spojrzeniem nieco wyżej niż na klatkę piersiową Tony’ego. Czasami naprawdę żałowała tego, że jest taka filigranowa i niska. Jakby te parę centymetrów więcej zrobiłoby komuś ogromną różnicę.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hej, jest chęć na wątek z Linroe? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  13. - Tak – odpowiedziała kiwając przy tym głową. Chętnie przysiadła na ławce, ale po wcześniejszym wypadku nie miała tyle zaufania do swojego pupila, co Tony. Dlatego smycz przywiązała do ławki, na której usiedli. Istniała raczej marna szansa, że psu uda się chociażby poruszyć ławkę.
    - Przez jakiś rok mieszkałam z rodzicami w LA, ale ostatecznie wróciliśmy na stare śmieci. – dodała. Nie chciała wspominać o smutnych okolicznościach związanych z tymczasowym mieszkaniem w LA. Mieli tam specjalistyczną klinikę, w której można było leczyć jej ojca. Niestety to i tak było za mało, żeby go uratować.
    - Pewnie też uczysz się w Palm Springs High? – spojrzała na niego uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi na jego komplement. Nie była przyzwyczajona do takich sytuacji, więc w zasadzie nie wiedziała nawet co odpowiedzieć.
    - Ten sam rocznik, klasa ekonomiczna – wyznała. To rzeczywiście dziwne, że nie mieli okazji zwrócić na siebie uwagi, chociaż chodzili do jednej szkoły i co więcej byli z tego samego roku. Prawdopodobnie mijali się na korytarzach setki razy, ale dopiero teraz się poznali. Jakby nie patrzeć, to sytuacja przedstawiała się zabawnie. W pewnym sensie oczywiście.
    - Mówisz, że rodzice sobie wymarzyli? Czyli nie chcesz być prawnikiem? – spojrzała na niego unosząc jedną brew zabawnie do góry. Ona sama nie miała tego problemu, jej matka nie naciskała na żaden konkretny kierunek. Oczywiście wpajała jej, że pewne zawody zawsze są w cenie i bycie artystą czasami nie przynosi odpowiednich zysków. Może gdyby Scar była w jakiś sposób utalentowana, to zdecydowałaby się na inny profil. Była jednak z pewnym sensie beztalenciem, więc zdecydowała się na kierunek, który odpowiadał jej w jakimś stopniu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Była w stanie zrozumieć jak to mniej więcej wyglądało. Kiedy dorośli mają już gotowy plan na swoje dziecko, to nie ma takiej siły, która zmusiłaby ich do zmiany zdania. Znała kilka osób, które znajdowały się w podobnej sytuacji. A ona? Ona w sumie robiła to co chciała, pod tym jednym względem nie musiała dostosowywać się do stylu życia jej rodziny. W pewnym sensie jednak nie wiedziała, czy to źle, czy dobrze.
    - Sama nie wiem – wzruszyła ramionami odpowiadając na jego pytanie – Miałam taki plan, żeby otworzyć małą, przyjemną kawiarnię, do której ludzie będą chętnie przychodzić. Miejsce z atmosferą, takie w którym sama chętnie bym pracowała. Jeśli mi się nie uda, a prawdopodobnie tak właśnie będzie, pozostanie mi szukać czegoś w miarę moich możliwości.
    Miewała czasami takie swoje małe przyszłościowe pomysły. Kiedyś chciała być modelką, ale szybko zrozumiała, że jest na to zbyt niska.
    - Chciałabym być niezależna i szczęśliwa - dodała

    OdpowiedzUsuń
  16. [Pomysł oczywiście mam choć jest ciut szalony. Więc możemy zrobić tak że Tomy jadąc swoim oczkiem w głowie:p nie zauważy Nicke a ona nie zauważy samochodu i niechcący wpadnie pod jego koła ale oczywiście Nicke to nieśmiertelna osóbka więc nic jej się nie stanie. Może być?]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Dobra niech wpadną na siebie na spacerze. Można załozyć że smycz psa Tony'ego zaplata sie wokół nog Amelki.]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Za to piękne powitanie na shoutboxie, domagam się wątku z Anthonym, mogę nawet zacząć, jeśli coś podrzucisz :P]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Hmm... Pomysł, pomysł, pomysł... W karcie masz napisane, że Tony jest romantykiem, szarmancki i coś tam o ckliwych filmach, więc mam takowe propozycje XD
    1. Mogą się spotkać w kinie i że oboje sami przyjdą a Ori będzie z jakiegoś powodu trochę smutna (o, będziesz musiała dowiedzieć się z jakiego, buahahahahahahhahah), to Tony zaproponuje swoje towarzystwo.
    2. - Jeden z moich 'typowych', czyli wykorzystanie jej córki xD. Tony będzie biegał w parku i zobaczy Oriane goniąca za małą dziewczynką, więc dobrodusznie ją złapie xD
    3. - Ori może potrzebować partnera do gry w siatkę na plaży.
    Do wyboru, do koloru xD Nie no, a tak serio to w razie czego mogę jeszcze pomyśleć xD
    Zdecyduj, czy wolisz, żeby ją znał czy nie. W pierwszym przypadku chyba lepiej nie, a w następnych dowolnie :D]

    OdpowiedzUsuń
  20. Śpieszyłam się. Bardzo. Oczywiście nie pojechałam samochodem no bo po co? Na drugi koniec miasta mogę przecież pójść pieszo. Oczywiście jak zwykle na pasy weszłam już na czerwonym. Nawet nie zauważyłam samochodu tylko poczułam jak moje nogi zahaczają o niego, albo na odwrót. Potem poczułam jak ktoś mnie podnosi. Przede mną stał chłopak.
    - Nie nic mi nie jest. Chyba.
    Tak naprawdę lekko kręciło mi się w głowie no ale ja się przecież nie przyznam że coś mi jest. No skąd.
    - Przepraszam że weszłam ci pod koła. Nie czekając na odpowiedz odwróciłam się i ruszyłam przed siebie ale oczywiście musiałam się potknąć.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy chłopak do mnie podszedł zaczęłam się śmiać. Ta sytuacja naprawdę wydawała mi się być śmieszną.
    - Dzięki. Nie nic mi nie jest.
    Uśmiechnęłam się szeroko.
    - Masz naprawdę słodkiego psa.
    Pogłaskałam delikatnie psa za uchem.
    - Jestem Amelia a ty?
    [Amelka]

    OdpowiedzUsuń
  22. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 13:23

    [Hoho, a ja wpadłam właśnie na inny pomysł, tak bliski memu sercu <3 mam nadzieję, że jest okej :D]

    Wakacje kończyły się bardzo ładną pogodą. Zresztą, taka panowała w Palm Springs prawie przez całe lato, nie było więc na co narzekać. Destiny kochała słońce. Może nie upały, ale jeśli chodzi o słońce, była, jak roślinka. Potrzebowała jego światła, by żyć! Trudno się więc dziwić, że w taką pogodę nie siedziała w domu. Nate co prawda pływał na desce, ale ona nie potrzebowała jego towarzystwa, by wyjść z domu. Spacerowała ulicami miasta, poznając jego najróżniejsze zakątki. Kochała słońce także za to, jak mieniło się w jej marchewkowych włosów. Lubiła to, naprawdę!
    Szła właśnie ulicą, kiedy dostrzegła zaparkowanego przed jakimś sklepem pięknego, czarnego mustanga. Jak ona kochała te stare modele! Jej zielone, kocie oczy aż rozbłysły. Podeszła i zaczęła go oglądać, nie mogąc się nadziwić i nie myśląc o tym, gdzie jest jego właściciel. Cóż, mogła wyglądać dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 14:32

    Destiny aż podskoczyła, kiedy pojawił się chłopak, jakby złapana na gorącym uczynku. Ale ona naprawdę tylko go oglądała! Nic nie chciała zrobić. Spojrzała na chłopaka przyjaznym wzrokiem i uśmiechnęła się radośnie, powracając go normalnej pozycji, stając w miejscu.
    - Cześć... - powiedziała nieco niepewnie, płonąc uroczym rumieńcem. A to naprawdę rzadko jej się zdarzało! - Przepraszam, po prostu... Uch, to przepiękny samochód. - Zaśmiała się cicho, wzruszając drobnymi ramionkami. - Osobiście wolę rocznik 69, ale ten też jest cudowny... - mówiła, spoglądając na chłopaka nieco niepewnym, choć wesołym wzrokiem. - Przepraszam, zapatrzyłam się na niego. Już mnie nie ma. Cześć. - Uśmiechnęła się raz jeszcze i chciała odejść.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dałam się prowadzić. Kiedy usiadłam na miejscu pasażera poczułam się trochę pewniej.
    - Dobra.
    Podałam mu adres i ruszyliśmy.
    - Dzięki.
    Mój głos nie brzmiał pewnie ale podziękować musiałam.
    - Tak w ogóle jestem Nicke.

    OdpowiedzUsuń
  25. Destiny Salvage29 sierpnia 2012 17:40

    Zatrzymała się i spojrzała na niego z uroczym uśmiechem, ciesząc się, że nie wziął jej za wariatkę, albo złodziejkę. Bo, w sumie, wyglądała, jakby się na coś czaiła. A na takiego mustanga to pewnie niejeden miał chrapkę.
    - Eleanor? Uroczo. - powiedziała, uśmiechając się, nieco już bardziej onieśmielona. Podeszła do chłopaka i uścisnęła jego rękę delikatnie. - Jestem Destiny, miło mi cię poznać. I jeszcze raz przepraszam. Musiałam wyglądać idiotycznie. - powiedziała, śmiejąc się uroczo. Odwróciła wzrok i zerknęła raz jeszcze na samochód chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Czeeść, czeeść. :D Co powiesz ma to, żeby Tone'go i Jamaice łączyła przyjaźń? Czy wolisz jakąś inną relację?]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ach, skoro tak ci się podobają, to zawsze można później wykorzystać ;D Buahahahahaha.]

    Oriane wyjątkowo miała wolny wieczór, ale niespecjalnie ochotę na imprezę, chociaż wystarczyłby jeden telefon i Lena wymieniła by jej kilka największych w mieście. Zdecydowanie wolała zwyczajnie pójść do kina i obejrzeć film, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dopiero siedząc na miejscu w sali uświadomiła sobie jak bardzo przypominało to Estonię i że miejsce obok nie powinno być puste.
    Odkąd do Palm Springs przyjechał Arno, szatynce udawało się znaleźć trochę czasu dla siebie. Podział obowiązków działał na nią ożywczo, chociaż i tak to Ori dalej brała na siebie większość z nich, świadoma, że niełatwo się przestawić na tryb dziecko. No i miał jedną, poważną wadę. Niewiele czasu, żeby odrobić ten stracony, a właściwie brak chwil tylko we dwójkę, które można by spożytkować na prawdziwą rozmowę. Tęskniła za tamtymi chwilami, gdy wszystko było znacznie mniej skomplikowane.
    Dopiero po chwili dotarło do niej pytanie i obecność chłopaka.
    - Hej - przywitała się, z lekkim rozpogodzeniem na twarzy. - Mam rozumieć, że to o ładnej dziewczynie było kierowane do mnie? - zażartowała, udając, że jakoś niespecjalnie w to wierzy. - Odpoczywam - odparła, myślami będąc w domu Jensonów.

    OdpowiedzUsuń
  28. Na jej ustach pojawił się uśmiech. Może nie był to głupi plan. Przy odrobinie szczęścia jej plan był możliwy do zrealizowania, no i miała już pierwszego klienta. Z jednej strony to fakt, że miała szczęście. Matka nie narzucała jej swoich przyszłościowych wizji, ale z drugiej strony z pewnością o wiele łatwiej byłoby jej się zdecydować, gdyby doradziła jej coś konkretnego. Gdyby tak mogła przeprowadzić ze swoją matką normalną rozmowę, taka która nie kończy się wrzaskami i trzaskaniem drzwi.
    - Na pewno będę o tym pamiętać – odparła – Za to Ty możesz mnie zaprosić na swój koncert – dodała.
    Nawet chętnie by się pojawiła. Ostatnio nie łaziła dużo po klubach, nie pojawiała się na wielu imprezach. Mogła więc sobie pozwolić na wypad, na jakiś koncert. O ile oczywiście Tony miałby ochotę ją zaprosić, bo tego nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Szkoła? Sala gimnastyczna? Jamaica może tam ćwiczyć, nie wiedząc, że zaraz zacznie się mecz, w którym gra Tony. Po meczu mogą uczcić jego zwycięstwo (bądź porażkę) kawą, albo whisky. :D]

    OdpowiedzUsuń
  30. Destiny patrzyła na niego z rozbawieniem, ale i rozczuleniem. Typowy facet, co to nazywa swoje auto damskim imieniem i dba o nie bardziej, niż o cokolwiek. Dziewczyna chłopaka, jeśli takową posiadał, miała być o co zazdrosna. Chociaż Destiny by to nie przeszkadzało. Na taki samochód sama by chuchała i dmuchała.
    Spojrzała na niego zaskoczona jego propozycją.
    - Przejechać się? Nie no, nie rób sobie problemu! Zaraz będę musiała ci oddawać za paliwo. - zażartowała, śmiejąc się uroczo. Machnęła drobną ręką. - Nie trzeba, naprawdę. Ja już lepiej pójdę.

    OdpowiedzUsuń
  31. W sumie co jej szkodziło. Chłopak wydawał się naprawdę miły, więc czemu nie? Ponieważ nie znalazła odpowiedzi na to pytanie, postanowiła, że rzeczywiście przyjdzie. W końcu albo to, albo kolejny wieczór spędzony w towarzystwie młodszego brata, który wiecznie potrzebował opieki i towarzystwa. Z tą małą wymówką, że idzie do kolegi, załatwiała sobie przepustkę do wyjścia, a brata czekało towarzystwo opiekunki. Nie robiło mu to jednak różnicy, bo przecież i tak cały czas miał oczy wlepione w telewizor, albo swoje zabawki.
    - Nie ma sprawy, przyjdę. Musisz mi tylko podać swój adres, albo podam Ci mój numer i podeślesz mi adres. Masz coś do pisania? – spojrzała na niego marszcząc czoło. Sama zaczęła po chwili przeczesywać kieszenie w poszukiwaniu czegoś do pisania. Tego dnia miała chyba dużo szczęścia, albo raczej drobna pomoc od jej młodszego brata. Jego zielony flamaster utkwił w kieszeni bluzy Scarlett.
    - Uroki posiadania młodszego brata – powiedziała pokazując chłopakowi pisak.

    OdpowiedzUsuń
  32. Przyszła tutaj, żeby poćwiczyć. Może to nie było idealne miejsce, ale w sumie jedyne jakie miała. Weszła na sale godzinę temu i od tamtego czasu się rozciągała. Ćwiczyła również nowy układ. Akurat robiła piruet w powietrzu, gdy Anthony wszedł na sale.
    Dziewczyna uśmiechnęła się gdy zauważyła swojego przyjaciela. Od razu się do niego przytuliła w przyjaznym geście.
    - Cześć, Tony. - powiedziała słodko. - Och, jasne. Wolę kosza, ale chętnie zostanę na tym meczu. Z kim gracie?

    OdpowiedzUsuń
  33. - Pewnie, że przyjdę! - zawołała radosnym głosem, odrzucając różowe włosy z twarzy. - Po meczu, będę czekać na Ciebie pod szkołą. Okej? - mrugnęła do niego zalotnie, po czym zostawiła go aby mógł poćwiczyć. I tak minęło pół godziny.
    Usiadła na trybunach i obserwowała mecz, który właśnie się zaczął. Drużyna Tone'go wygrywała 1:0, a była dopiero druga połowa. Jamaica energicznie dopingowała jego drużynę i wiwatowała, jak na prawdziwego kibica przystało.
    Mecz skończył się wygraną drużyny Blacka. Wygrali 3:1.
    Panienka Coach tak jak obiecała, czekała na niego pod szkołą.

    OdpowiedzUsuń
  34. Szatynka poczęstowała się popcornem, sięgając po kilka ziarenek. Dla niej właśnie wszystkie miejsca poza domem, w których przebywała sama były jedynym możliwym sposobem na odpoczynek, chyba że ktoś wyciągnął jej córkę na dwór, ją zostawiając samą z łóżkiem i telewizorem.
    - Oriane - przestawiła się, korzystając z lecących w tle reklam, na które i tak nikt dookoła nie zwracał uwagi. Zauważyła, że chłopak też siedzi sam i nie omieszkała o to zapytać. - Czekasz na kogoś czy przyszedłeś sam?

    OdpowiedzUsuń
  35. Jej policzki wyraźnie się zaróżowiły, kiedy zapisywała swój numer na nadgarstku chłopaka. Sama nie wiedziała czemu, tak się stało. Nie czuła się ani skrępowana, ani nic z tych rzeczy. Po prostu nie spodziewała się tego, że Tony zaprosi ją na próbę swojego zespołu. Może zwyczajnie chciał być miły.
    - No chyba, że nagle spanie deszcz i go zmyje – odparła chowając flamastra z powrotem do kieszeni. W zasadzie w duchu dziękowała swojemu młodszemu bratu, za to, że był czasami taki upierdliwy. A mazaka pewnie wsunął jej do kieszeni bez większego powodu, albo w czasie zabawy.
    - Będę musiała chyba kupić mojemu bratu jakąś czekoladę za ten flamaster – dodała po chwili. W końcu miała z tym trochę szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  36. Destiny Salvage31 sierpnia 2012 00:56

    Destiny od razu na myśl przyszedł Nathaniel, który na swój samochód chuchał i dmuchał i nawet nie pozwalał nikomu go prowadzić. No chyba, że, tak jak ostatnio, rozwalał sobie rękę i nie miał innego wyboru, jak tylko oddać jej kluczyki. Uśmiechnęła się szerzej na samą myśl o tym.
    Zamyśliła się nad propozycją chłopaka. To było trochę dziwne. I mogło dziwnie wyglądać. Ale kogo to obchodziło? Zawsze chciała przejechać się mustangiem. Dlaczego nie.
    - No dobra, kawałek. - powiedziała z podekscytowaniem, śmiejąc się. - Mieszkam dwie ulice dalej, mógłbyś mnie podrzucić? - zapytała, posyłając mu uśmiech. Wsiadła do samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dziewczyna wsiadła do jego auta, a już po chwili byli pod jego domem. Wyszła z auta. Skierowali się do jego domu, który był dosyć duży.
    - Będziemy sami, czy zaprosiłeś kogoś jeszcze, cukiereczku? - uśmiechnęła się słodko do przyjaciela, wchodząc do wielkiego salonu.

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Więc pierwszym pomysłem jest to, że mogą się znać przez swoje rodzeństwo. Nie wiem mogą chodzić do tej samej klasy czy coś.
    Drugi pomysł to po prostu znajomi od jakiegoś czasu i najzwyczajniej w życiu się spotykający.
    Trzeci pomysł, to oczywiście czysty pomysł bez powiązania, że mogą się dopiero poznać.
    Zawsze możesz coś dodać lub odjąć. ]

    OdpowiedzUsuń
  39. -Eleanor? Nie mów że tak nazwałeś samochód?
    Spojrzałam na chłopaka błagalnie. Nie wyobrażałam sobie nazwać tak samochodu, ale każdy miał inny gust.
    - Jeszcze raz dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  40. -Jaki tam potworek. Jest słodka. Miło mi poznać.
    Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
    - Często z nią tu jesteś?
    [Amelka]

    OdpowiedzUsuń
  41. Roześmiała się beztrosko i dźwięcznie.
    - Szczerze mówiąc, to wolę Ciebie od nich, miśku. - wyszczerzyła się radośnie, patrząc na Tone'go. Gdy wrócił do salonu i usiadł na kanapie zajęła miejsce obok niego. Zerknęła na jego umięśniony tors, zakładając nogę na nogę.
    - I co, myślisz, że ja też zdejmę koszulkę? - uniosła brew ku górze, wpatrując się w jego oczy swoimi fiołkowymi tęczówkami.

    [Wybacz, że tak krótko. -.-]

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziewczyna przyprowadziła Marka do jego koleżanki,ponieważ to dziś mieli robić jakieś tam zadanie z polskiego. Z racji, że mieszkali bardzo daleko, Wendy czuła się bezpieczniej kiedy go odprowadzała.
    Ale oczywiście mama dziewczynki widząc ją od razu zaprosiła ją na herbatę. Dziewczyna mówiła, że nie chce ale kobieta wręcz się uparła. Dziewczyna weszła do domu i usiadła w salonie na kanapie czując się mega niezręcznie a kobieta pobiegła do kuchni.
    Kiedy zobaczyła chłopaka kamień spadł jej z serca. Nie była zdziwiona jego wyglądem, w końcu była sobota i nie każdy tak jak ona od rana był na nogach pilnując czy nie daj boże coś nie stało się jej bratu. Słuchała go uważnie i odpowiedziała na jego pytanie. - Twoja mama postanowiła zaprosić mnie na herbatę. - jednak jej wzrok mówił ' proszę ratuj mnie '

    OdpowiedzUsuń
  43. [Zmianę wizerunku widzę ^^]

    - Ach, no tak, kumple. Trzeba dbać o reputację - rzuciła rozbawiona, bo przypomniało jej to bronienie się rękoma i nogami jej byłego chłopaka przed takimi filmami, chociaż w ostatecznym rozrachunku zawsze się zgadzał. Nie potrafiłby odmówić swojej ukochanej Ori, a i sam nie miał nic przeciwko komediom romantycznym. Potrafił się później uroczo nimi zainspirować.
    - Wiesz, w razie czego, zawsze możesz udawać, że przyszedłeś ze mną - mruknęła mu do ucha, skutecznie ukrywając swoje rozbawienie. Sama musiała nauczyć się ignorować krzywe spojrzenia innych, gdy zaczęła chodzić z małym dzieckiem w wózku. - Ot, dziewczyna zaciągnęła cię na jakiś film i jak tu takiej odmówić - wyszeptała i wróciła do poprzedniej pozycji, niby to skupiając się na filmie, ale faktycznie przed jej umysłem zamiast bohaterów z ekranu stanął Tony i nakrywający go koledzy, gdy nie miał żadnej wymówki.

    OdpowiedzUsuń
  44. Pokręciłam tylko głową. Faceci byli dziwni. No dobra nie tak bardzo jak my.
    - A więc Tony, czym się zajmujesz?
    Spojrzałam na chłopaka i przechyliłam lekko głowę.

    OdpowiedzUsuń
  45. Destiny Salvage1 września 2012 11:50

    Destiny odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała wanilię. Co prawda, wolała tą czystą, ale i z pomarańczą przyprawiała ją o przyjemne mrowienie na języku. I dziwnie uspokajała. Uśmiechnęła się do chłopaka, gdy ten zajął swoje miejsce i rozejrzała się po wnętrzu samochodu. Uśmiechnęła się z podziwem. Piękna maszyna, naprawdę.
    Z przyjemnością wsłuchała się w dźwięk silnika, spoglądając przez okno. Miło było przejechać się tym cudem, chociaż ten kawałeczek. Oparła głowę i zagłówek i śpiewała pod nosem piosenkę, którą puścił. Jedna z jej ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Może załóżmy że Tony wyjdzie na spacer z Evą, zacznie się z nią bawić a Tracy zacznie im robić zdjęcia z "ukrycia"?]

    OdpowiedzUsuń
  47. [Prosiłabym o podrzucenie mi jakiegoś pomysłu, tudzież miejsca spotkania, a ja postaram się zacząć jakiś wątek.;)]

    OdpowiedzUsuń
  48. [Tak sobie czytam Twoją kartę postaci, a im bardziej się w nią zagłębiam, tym mocniej wierzę iż Tony z Linroe świetnie się uzupełniają! Mogliby zostać niezłymi przyjaciółmi. No cóż, każda dziewczyna powinna mieć swojego bohatera. Zacznijmy z hukiem, bo dobre wejścia są zawsze najbardziej pożądane. ;)]

    Lało jak z cebra, Palm Springs w pierwsze wrześniowy dzień nawiedziło prawdziwe oberwanie chmury, istna apokalipsa. Linroe prędkim krokiem szła wzdłuż pustej ulicy kierując się w prawdopodobną stronę swojego domu. Mimo iż z całej siły próbowała utrzymać swoją błękitną parasolkę nad głową, była cała przemoczona. Mokre włosy, ubranie lepiło się do niej całe, nawet duża, skórzana torba była śliska i trudno się ją utrzymywało. Gdyby Lin trochę mniej ważyła podmuchy silnego, natarczywego wiatru na pewno zmiotły by ją unosząc daleko w świat. Jednak nie mając tego szczęścia darmowej podwózki, szła uginając się pod siłą powietrza. Dziewczyna próbowała biec, jednak przeszkadzały jej w tym o wiele za duże kalosze, o które non stop się potykała. Niespodziewanie podbiegł do dziewczyny zakapturzony dryblas, który zdecydowanie chwycił jej torbę, próbując ją wyszarpnąć, ciągnął tak mocno że o mały włosy nie przewrócił nastolatki. Linroe krzyknęła rozpaczliwie, puściła parasolkę i instynktownie złapała pasek swojej ukochanej torebki. Lin uporczywie trzymała pasek, szamocząc się z napastnikiem i krzycząc wniebogłosy. On w ogóle nie przestraszony, że mogłaby kogoś zaalarmować dalej walczył o swoją rychłą zdobycz. Gdy knykcie jej zbielały od siły z jaką walczyła, wyczerpana i bliska skapitulowania, jakby znikąd wyrósł przed nią wysoki chłopak, który zamachnął się i z precyzją wymierzył cios w twarz dryblasa. Zdezorientowany puścił własność Lin, która upadła na chodnik tak mocno, aż zadzwoniło jej w uszach. Kaptur napastnika się osunął, a on z widocznym przerażeniem w oczach złapał się za nos. Po chwili między jego palcami zaczęły spływać strużki ciepłej krwi. Zdezorientowany chłopak zaklął ze złością, rzucił nienawistne spojrzenie obrońcy i biegiem oddalił się. Linroe w szoku nie wiedziała co zrobić. Cała przemoczona leżała na zimnym chodniku, zdenerwowana wpatrywała się w nieznajomego bruneta. Chłopak podszedł do niej i pomógł jej wstać, co było trudne, ponieważ dziewczyna cała się trzęsła z zimna i przerażenia. Popatrzyła na swojego wybawiciela z niewymowną wdzięcznością w oczach.
    - Dzi...Dziękuję. Jesteś... Jesteś - Lin szukała dobrej nazwy w swojej głowie, jednak za nic nie mogła z siebie wykrzesać krzty opanowania, popatrzyła na swoją za dużą koszulkę z wizerunkiem komiksowego bohatera - Moim Spider - manem! - wykrzyknęła, i kiedy sobie uświadomiła co powiedziała i na widok zdziwionej miny jej obrońcy, parsknęła radosnym śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  49. Słysząc słowa chłopaka jej malinowe wargi rozchyliły się z zaskoczenia. Gdy pociągnął jej bluzkę jego oczom ukazał się płaski i idealnie wyrzeźbiony brzuch nastolatki oraz różowa koronka stanika. Bez zbędnego marudzenia zdjęła białą koszulkę. Jedyne co teraz na sobie miała to błękitne szorty i różowy stanik obszyty koronką, który ładnie podkreślał jej dość duży biust. Mruknęła, zerkając na niego.
    - Zadowolony?

    OdpowiedzUsuń
  50. Przez chwilę też przyglądała się niebu, jakby chciała się upewnić, że w słonecznym Palm Springs na pewno nie spadnie deszcz. Oczywiście nikt się nie spodziewał takich zjawisk, ale były one wciąż możliwe. Scarlett miała tylko nadzieje, że może niekoniecznie tego wieczoru.
    - Raczej nie będzie – odparła przyglądając się chłopakowi z nieukrywanym zaciekawieniem. Dopiero co go poznała, a już miała wrażenie, że to nie pierwszy raz kiedy tak siedzą wieczorem na ławce. Głupie myślenie, za której skarciła się w myślach, najwyraźniej z miejsca go polubiła. – W razie czego chroń nadgarstek. – dodała.
    Jej wzrok tym razem zatrzymał się na zniecierpliwionym Muffy’m. Merdał ogonem prawie cały czas, jego jęzor wisiał koło pyska.
    - Powinnam już iść – rzuciła podnosząc się z ławki – Ale wpadnę jutro, po czekoladę dla brata – na jej buzi znów pojawił się uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Tak dosyć często, prawie codziennie.
    Uśmiechnęłam się do niego.
    - Może masz ochotę na lody? Ja stawiam.
    [Amelka]

    OdpowiedzUsuń
  52. Jak zwykle obudziłam się dosyć pózno. Zjadłam śniadanie i wykapałam się. Nie chcąc siedzieć w domu wzięłam aparat i ruszyłam do parku. Przez jakiś czas robiłam zdjęcia ludziom, gumom, drzewom. W pewnym momencie zauważyłam chłopaka bawiącego się z psem. Zaczęłam im robić zdjęcia. W pewnym momencie przez obiektyw zobaczyłam że chłopak mnie zauważył. Nie chcąc awantury podeszłam.
    - Przepraszam. Powinnam najpierw zapytać czy mogę wam porobić zdjęcia. Naprawdę przepraszam.
    Nawijałam tak dopóki mnie nie uspokoił.
    [Tracy]

    OdpowiedzUsuń
  53. Jamaica roześmiała się w beztroski sposób, kręcąc powoli głową. Spojrzała uważnie w jego oczy swoimi fiołkowymi tęczówkami, odezwała się aksamitnym głosem.
    - Wyluzuj się i włącz muzykę. - posłała mu promienny uśmiech. Słysząc jego pytanie, jej uśmiech się jedynie poszerzył.
    - Pewnie, że pijemy. - wzięła od niego szklankę, stukając się z nim. - Na zdrowie! - roześmiała się po czym zanurzyła wargi w alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  54. Słuchała go i miała naprawdę niezmierną nadzieję, że jednak chłopak uratuję go ze szponów matki. Kobieta była przekonująca jednak gdy zrobiła tą swoją minę..nie była w stanie jej odmówić. Głupia dziewucha z tej Wendy. Czasem dała się tak wrobić i najgorsze, że właśnie wtedy zazwyczaj nie była sobą tylko udawała kogoś innego by temu komuś się przypodobać.
    Kiedy wrócił ze tacą wypełnioną najróżniejszymi rzeczami uniosła brew. Nie spodziewała się takich rarytasów i, że w ogóle cos przyniesie. W sumie myślała, że chłopak walnie mamie jakis kit a ta po prostu pójdzie sobie no nie wiem, pochodzić po mieście? Przecież nie musiała tu siedzieć, skoro Mark tu siedział. Kiedy Tony zadał jej pytanie zastanowiła się co powiedzieć. - Normalka, wiesz troche polowań na jednorożce, litry przelanego alkoholu, nie zapominając o dwudniowej wizycie w nibylandii. A u Ciebie? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Powiem jedno: I like it, chociaż niekoniecznie przepadam za tatuażami :D]

    Uśmiechnęła się nie patrząc w stronę chłopaka, chociaż takie szeptanie sobie wprost do ucha przypominało jej wszystkie wieczory spędzane z Arno. Wszystkie wyjścia do kina, kiedy bardziej pochłaniało ich komentowanie rzeczy dookoła zamiast treść filmu. Wszystkie wieczorne spacery nadbałtycką plażą, kiedy w idealnych momentach cichym głosem prosił ją o spojrzenie w stronę zachodzącego słońca.
    Stop.
    Oriane przerwała napływ wspomnień dotyczących chłopaka. Jeśli miała dać mu życie z czystą kartą, nie mogła zatrzymywać go przy sobie myślami. Powinna zapomnieć, że tęskni za jego delikatnym dotykiem na swojej skórze, za miękką fakturą ust. Jeśli ona się będzie wahać, to nigdy nie doprowadzi planu do końca.
    Skupiła się na tym, co działo się w rzeczywistości, a nie na obrazach w swojej głowie. Siedzący obok Tony był naprawdę sympatyczny i nie było powodu, żeby lepiej go nie poznać.
    - Uważaj, bo zacznę myśleć, że te chodzenie na ckliwe filmy to tylko taka taktyka, żeby poznać jakąś siedzącą samotnie dziewczynę - szepnęła po chwili, nie kryjąc się z żartobliwym tonem. Nawet jeśli miałoby być to prawdą, nie miałaby chłopakowi tego za złe, chociaż nie wykluczała też, że po prostu to (oczywiście, skrycie przed kumplami) lubi.

    OdpowiedzUsuń
  56. Scarlett pociągnęła smycz mocniej, żeby ruszyć psa z miejsca i całkiem niechętnie ruszyła w kierunku domu. Nie spodziewała się, że tuż po przebudzeniu będzie na nią czekała wiadomość, o której rozmawiała poprzedniego dnia z Tony’m. W każdym razie była zadowolona, że chłopak mimo wszystko nie zmienił zdania, albo nie zapomniał o niej. Ostatecznie nie miała zamiaru zawieść więc postanowiła się pojawić.
    Dokładnie o piętnastej, bo nie lubiła się spóźniać, pojawiła się przed domem który wskazał jej adres z wiadomości. Wszystko się zgadzało, a muzyka dobiegająca jej uszu z odległości kilku ulic, dodatkowo potwierdzała ją w przekonaniu, że trafiła w odpowiednie miejsce. Dość niepewnie na początku podeszła do garażu, aż w końcu zobaczyła Tony’ego i chłopaków, o których wspominał, współczłonków zespołu. Jej dłoń uniosła się lekko do góry, jakby chciała zaznaczyć swoją obecność bez przeszkadzania im w próbie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Na wzmiankę o salonie tatuażu uśmiechnęłam się.
    - Cóż, ja również na razie się uczę i będę przez najbliższy rok. Potem może studia. Albo zacznę tańczyć na ulicy.
    Uśmiechnęłam się. Tak naprawdę to nie był taki zły pomysł.
    - Albo otworze szkołę tańca.

    OdpowiedzUsuń
  58. Uścisnęłam jego rękę.
    - Tracy.
    Również się uśmiechnęłam.
    - Miło mi. Może masz ochotę na lody? Znam fajne miejsce.
    Zaczęłam chować aparat do torby. Zdjęcia zawsze oglądałam dopiero na laptopie.
    [Tracy]

    OdpowiedzUsuń
  59. Wzięła od niego papierosa i również odpaliła. Słuchając go zaciągnęła się po chwili wypuszczając dym w postaci kółeczek. - Musisz mnie poznać ze smerfami. Szczerze mówiąc zawsze chciałam je poznać. - kiwnęła lekko głową na potwierdzenie swoich słów. Potem sięgnęła po swoje naczynie z napojem wyskokowym i wypiła.

    OdpowiedzUsuń
  60. Z uśmiechem na ustach przywitała się z chłopakami z zespołu, na tyle na ile pozwolił jej to Tony. Nawet nie zauważyła kiedy siedziała już na krześle i słuchała piosenki, którą grali. Była dobra, nawet bardzo. Przynajmniej jak na jej gusta, bo przecież ktoś mógłby się z nią nie zgodzić. Wiadomo było jednak, że chłopaki odwalają kawał dobrej roboty. Nawet na próbie dawali z siebie praktycznie wszystko i dało się to zauważyć, w sposobie w jaki grali i jak dobrze im to szło.
    Kiedy piosenka się skończyła, Scar praktycznie nie mogła wyjść z podziwu. Spodziewała się amatorskiej grupy, która trenuje w domowych garażach, bo innego miejsca, po prostu nie mogą znaleźć. Okazało się, że chłopaki grali bardzo dobrze, dużo lepiej, niż dziewczyna się spodziewała. Nie sądziła, że trafi na grupę pajaców, ale widać było, że wszyscy mają talent.
    - Naprawdę nieźle – skomentowała, kiedy piosenka dobiegła końca. Widać było, że jej się spodobało. Może po prostu podpadł jej ten typ muzyki, a może rzeczywiście aż tak jej się spodobało – Jestem pod wrażeniem – mówiąc to zerknęła na wokalistę, który wciąż stał przy mikrofonie.

    OdpowiedzUsuń
  61. Oriane z kolei miała chłopaka, ale tylko jednego. Nie zwykła nawet flirtować z kimś innym, po prostu od początku wszystko kręciło się wokół konkretnej osoby, z którą nawet by nie była, gdyby nie wymuszenie przypadku przez jej najlepszą przyjaciółkę. A później byli po prostu razem i nie w głowie im były inne romanse. Przynajmniej tak zawsze ona myślała, nawet nie rozważała, że jej Arno mógł ją kiedyś zdradzić. Teraz trochę będzie jej to przeszkadzać, ale kiedyś? Była zachwycona. Jednak kiedyś nie próbowała się go pozbyć, żeby mógł spełniać swoje życiowe marzenia zamiast pilnować z nią dziecka. Teraz sytuacja była inna niż gdy mieszkała w Estonii.
    - Och, za nic nie rozgłoszę - stwierdziła cicho, a słowa powoli płynęły wprost do ucha chłopaka. - Musiałabym później szukać takiego casanovy, żeby chronić inne przed takim okrutnym podstępem.

    OdpowiedzUsuń
  62. Cały czas czuła na sobie spojrzenia chłopaków z zespołu i nie było to może zbyt krępujące, ale z pewnością czuła się dość nieswojo. Głównie dlatego, że to jednak była próba zespołu i bała się, że przez nią ktoś może się rozproszyć. Potem jednak zganiła się w myślach, przecież chłopaki doskonale wiedzieli co robili, a ona przecież nie była jakaś tam strasznie ładna, żeby zaraz wlepiali w nią swoje ślepia.
    - Naprawdę, jeśli na próbie tak gracie, to na koncercie musicie być genialni – stwierdziła kiwając głową. Od wszystkich biła pozytywna energia, nie tylko podczas grania, ale na ogół. Wydawali się niesamowicie ciepli, nie od każdego można było wyczuć coś podobnego.
    - A wy coś pijecie ? – spytała. Chętnie napiłaby się czegoś mocniejszego, ale nie chciała też robić tego sama, więc wolała dostosować się do wszystkich. Nie liczyła jednak na wiele, chłopaki z pewnością musieli grać, a nie zalewać się w sztok. Nie była jednak wyjątkowa nastawiona na alkohole, wystarczyłby jej zimny sok, albo szklanka wody i też byłoby to w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  63. Ori w najmniejszym stopniu nie przeszkadzały wyrazu oburzenia ludzi wokół, właściwie to posyłane w ich kierunku karcące spojrzenia jedynie ją bawiły. Dawno się tak dobrze nie bawiła w kinie, a to dopiero początek i miała nadzieję, że nie pierwsze wrażenie nie jest mylne i czas w towarzystwie Tony'ego nie leci tak szybko tylko na początku.
    - Ty patrz, aż tak widać? - rzuciła niezadowolonym tonem, ale kąciki jej ust unosiły się w zalążku wesołego uśmiechu, który usilnie powstrzymywała, próbując być niby poważną. - A tak w ogóle to ja chronię twoje zdrowie. Jeszcze się rozniesie wieść o Tonym, który z nieprzymuszonej woli chodzi na komedie romantyczne i zginiesz pod tłumem chętnych.

    OdpowiedzUsuń
  64. Słuchała go i odłożyła puste naczynie na stolik, obok tacy. Zaciągnęła się papierosem i po chwili wypuszczając dym z zamiarem mówienia: - Jasne, najlepiej polować na nie w nocy, bo wtedy widać ich tęczowy szlak. Wiesz trzeba je tropić..Ale co do smerfów..proszę przekup je.- zrobiła słodkie oczka, co wcale nie pasowało do jej stylu bycia oraz osobowości. Zaśmiała się po chwili i jej wyraz twarzy już powrócił do normy.

    OdpowiedzUsuń
  65. [Witam autorkę i o wąteczek pytam. c:]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum