Jamaica Coach.
Klasa III, 19 lat.
Profil taneczny.
Kapitanka damskiej drużyny koszykówki.
Redaktorka gazetki szkolnej.
Należy do kółka tanecznego, grupa II.
Kiedyś byłaś bardziej. Jesteś o wiele mniej bardziej.
Czy widzisz tą drobną istotkę samotnie przemierzającą korytarze szkoły? Jasno-różowe włosy, otaczające bladą niczym księżyc twarzyczkę, malutki nosek, pełne usteczka koloru malin. Duże oczęta w niespotykanym, fiołkowym odcieniu otoczone wachlarzem gęstych i kruchoczarnych rzęs. Sylwetka jest jej bardzo krucha, jest taka chuda, jakby przy najmniejszym powiewie wiatru mogła się połamać.
Tak, na to wygląda. Odbiło ci, zbzikowałaś, dostałaś fioła.
Nie robi nic. Czas płynie cholernie wolno. Regularnie uczęszcza na zajęcia w szkole, tańczy, ćwiczy, tańczy, płynie, pije mleczną kawę. Wszystko jednak straciło dawny blask, życia sens. Choć nie, ma jeszcze coś co kocha niewyobrażalnie mocno, ponad wszystko na całym świecie. T a n i ec .
Maska. Każdy od czasu do czasu zakłada ją na głowę i udaję kogoś, kim nie jest. Ponieważ tak jest wygodniej, ponieważ właśnie tego oczekują inni ludzi. Jamaica przez niemal całe swoje życie nosi taką maskę. Maskę oziębłej, zimnej suki, która za nic ma dobro innych ludzi. Jest inna. Ale nikt tego nie widzi. A ona wcale tego nie pokazuje.
– Eee, ale jakby była, to by mogła być.
– No, jak nie była, to nie jest.
– Tak, ale jakby była, to by mogła być.
– No, tylko, że właśnie, że nie.
Popadła w kilka uzależnień. Nałogowo pali papierosy, trawkę i haszysz. Pije kawę trzy razy dziennie. Uzależniona od whisky. Codziennie rano o godzinie 5 biega około godziny.
Ma kota, imieniem Edgar. Ma dwie siostry, których szczerze nienawidzi.
Nigdy nie miała chłopaka, ale o jej czystości nie ma mowy.
Nie uśmiecha się za często. Nie wierzy w miłość.
Jest uczulona na cytrusy.
ALBUM. POWIĄZANIA. NOTKI.
_____________________________
Serio, ja nie wiem co to ma być. ._. Karta będzie zmieniana pewnie miliard razy.
I tak w ogóle witam cieplutko i do wąteczków miło zapraszam. c:
Ja nie gryzę, Jamaica może - jeśli zechcesz. :D
[Hej:) chętnie jakiś wątek poprowadzę z Twoją postacią tylko pomysłów brak na rozpoczęcie. Masz jakiś?]
OdpowiedzUsuń[Siemka! Jestem chętna na jakiś wątek, jeśli chcesz oczywiście. Jedyne, co łączy nasze postaci, to chyba tylko poranne bieganie, ale przez to mogłoby być zabawniej ;3]
OdpowiedzUsuńZack Collins
[Ahaha, a dziękuję, dziękuję! Panicz stanu wolnego, aczkolwiek wątpliwe, że naprawdę byś chciała dziwaka xD
OdpowiedzUsuńTo mogli się poznać na bieganiu i proszę, niech ona go uczy tańczyć! W końcu ktoś! On jest tak beznadziejnym tancerzem, że to aż powinno być karalne XD]
Zack Collins
[W sumie ciekawa opcja ;3 Tylko najpierw popiszmy razem, cobyś potem nie żałowała, że ugania się za Twoją postacią ten wariat xD
OdpowiedzUsuńZacznij ty :3 Ja sobie zrobię kolację w tym czasie, żeby nie zemrzeć z głodu.
Czyli co, piszemy o którejś ich lekcji, czy o tej pierwszej? xP]
Zack Collins
[Hmm... Nie wiem, czy Jam tak robi, ale mogłaby tańczyć w parku do jakiejś lecącej z bliżej nieokreślonego miejsca muzyczki i córka Oriane mogłaby się do niej przyłączyć xD Albo Ori mogłaby ją wciągnąć w jakiś mecz siatkówki plażowej albo J. mogłaby ją zauważyć jako jedyną trzeźwą osobę na imprezie. Albo możesz użyć dwóch z tych trzech rzeczy na powiązanie a trzecie jako wątek xD]
OdpowiedzUsuń[Ach, tam, co ty za bzdury gadasz, to nie są banialuki! xP A i zobaczę, zobaczę, czy Jamaica zdobędzie jego serce! xD]
OdpowiedzUsuńNie spał już od 3:12. Powodem tego najprawdopodobniej było wściekłe wycie jego psa i wskoczenie tego potwora na łóżko, kiedy powoli otwierał oczy, ale głowy sobie uciąć nie dam. W każdym razie biedny Collins spadł z wyrka na ziemię i zajęczał głośno, nieprzytomnie klnąc pod nosem. Pewnie, właśnie myślał o spacerze, to była wręcz doskonała pora na wyjście! Narzucił na siebie tylko dresową bluzę i ubrał buty i nie przejmując się tym, że ma bokserki z napisem "I <3 NY!", wyszedł na ulicę, ciągnięty przez zwierzę po drugiej stronie smyczy. Obszedł z nim ulicę, korzystając z tego, że sąsiedzi śpią i wrócić do domu, ale nie było mowy o śnie. Za 1,5h miał się spotkać z Jam. Wepchnął w siebie śniadanie, ogarnął się i ubrał wygodnie - czyli w T-shirt z logiem batmana i krótkie spodenki. Miał jeszcze trochę czasu, więc oglądnął sobie powtórkę teleturnieju w telewizji i wyszedł wolniutko, dochodząc na miejsce o 4:50. I tak stał.
Długo stał. Zaczynał się już nawet martwić, że pomylił godziny, może nawet dni, ale wtedy w oddali dostrzegł coś bardzo...znajomego. Różowego. Małego. Zdusił w sobie chęć uśmiechu, wdziewając na twarz oburzoną minę, przez którą wyglądał jak dziecko, któremu mama nie kupiła lizaka. Niemal rozchmurzył się, gdy go objęła, ale zachował resztkę woli i naburmuszony pokiwał głową na boki, zastanawiając się. Mimo to i tak objął ją na powitanie, muskając palcami mokre włosy.
- Dobra, o której wstałaś? 4:30? Później? - spytał pobłażliwie, w końcu uśmiechając się wesoło. - Na pewno nie chce baletu. Ani jakichś podskoków. Jakiś hip-hop? Coś łatwego? Wybierz miii!
No tak, musiał się nauczyć chociaż trochę tańczyć. Taki jego cel na rok, choć na imprezach i tak tylko skakało się w rytm. No ale jak długo można szpanować tańcem robota (marnie wykonanym, tak nawiasem mówiąc).
Zack Collins
[Hahahaha, ale ja nie podawałam tego jako kolejność. Na przykład mogły grać w siatkę, potem J. by się zdziwiła, że O. nic nie piła na jakiejś imprezie, no a właściwy wątek mógłby być właśnie ten taniec i zdziwiłoby ją po kim ta jej córka jest taka 'szalona' skoro matka taka grzeczna xD
OdpowiedzUsuńZaaczniesz? (Łał, to śmieszne tak skomleć xD Normalnie chyba zacznę tak robić na wszystkich blogach, żeby mieć z siebie ubaw xDxDxD)]
[ Ok:) Tylko podrzuć mi jeszcze jakieś miejsce spotkania i zacznę wątek:)]
OdpowiedzUsuńPrzyglądał się dziewczynie z uwagą. Uuu, chyba się nabiegała. Ledwie łapała oddech, więc w sumie byłby potworem, nie wybaczając jej spóźnienia.
OdpowiedzUsuń- Widzę, że coś z kondychą marnie. Chyba muszę cię zabrać do mnie na trening - rzucił z rozbawieniem. Słysząc jej monolog, ledwie powstrzymał się od parsknięcia śmiechem - machnął jednak tylko ręką, zbywając jej przeprosiny.
- Daj spokój, przecież nic mi się nie stało. Wcale nie czekam długo, dopiero przyszedłem! - małe kłamstwo w słusznej sprawie powinno być mu wybaczone. Stał przeszło pół godziny, ale obawiał się, że zakatowałaby się oskarżeniami, gdyby jej to powiedział.
- Ja toleruje spóźnialskich, więc wyluzuj. - dodał jeszcze, poklepując ją po łebku, zupełnie jak małego kotka. Jazz. Jego myśli skupiły się na tym słowie, próbując sobie przypomnieć jakiego rodzaju to taniec. Hmm, to jakieś wywijanie nogami? Nie miał pojęcia! Mimo to przytaknął energicznie, zupełnie jakby o niczym innym nie marzył. Jak mógłby nie ulec temu uśmiechowi? Serce każdego by zmiękło na jego widok.
- Powinnaś się dużo uśmiechać. Wyglądasz wtedy jeszcze ładniej. - stwierdził, odwzajemniając jej uśmiech. Nie miał pojęcia, czemu tak rzadko wyginała kąciki ust do góry, ale miał zamiar to zmienić. To zbrodnia przeciw ludzkości, by ktoś taki ukrywał ząbki za znudzonym wyrazem twarzy!
Zack Collins
[Zapraszam do powiązań z Romeo, w końcu łączy ich ten sam, lipny świat ;)]
OdpowiedzUsuń- To następnym razem pobiegniemy trochę dalej. Przyzwyczaimy cię do dłuższych dystansów.- oświadczył tonem trenera, któremu zależy na tym, by jego podopieczna cieszyła się doskonałym zdrowiem i kondycją. Lubił z nią biegać. I w sumie zgodził się uczyć tańca przede wszystkim, żeby częściej się z nią widywać, ale o tym już nikt nie musiał wiedzieć.
OdpowiedzUsuńZbladł, słysząc jej krótkie wyjaśnienie i rozchylił szeroko oczy, unosząc brwi do góry. Co? Informacja wleciała jednym uchem, a drugim wyleciała. Balet? Akrobatyka? Był rozciągnięty, to prawda, ale...ale balet? Nie będzie musiał ubierać kalesonów, pończoch czy czegoś w tym stylu, prawda?
- S-super.Już się doczekać nie mogę. - rzucił, krzyżując ręce na torsie. Zack nie lubił masek. Może dlatego, że sam nigdy nie udawał kogoś obcego? Lub też powodem było to, że czuł, że nie jest się wtedy w porządku w stosunku do innych ludzi. Ale rozumiał fakt, że okoliczności zmuszają czasem do założenia jednej z nich. Do ukrycia prawdziwych emocji.
Prześlizgnął się wzrokiem po jej ciele, gdy się obracała. Widać było, że taniec jest dla niej ważny, że poświęca mu mnóstwo czasu.
- Płynąć, powiadasz? - mruknął pod nosem, wyobrażając sobie zaraz na serio style pływania. Żabka, piesek...nie, to nie o to chodziło. Nie wiedział jak ma zacząć. Też się obrócić? Marny z niego uczeń, jak widać zresztą. Spróbował naśladować jej ruchy, ale wyszło to dość... komicznie.
Zack Collins
[Więc tak, po pierwsze to chodzą na to samo kółko taneczne, mogą czasami zostać wrzuceni do jednego worka i tańczyć ze sobą pewne układy. Po drugie imprezować szalenie w gronie swoich znajomych, po trzecie jak on coś wymodzi, to dziewczyna zawsze może go kryć, żeby jego zdjęcia nie trafiły do szkolnej gazetki. :)]
OdpowiedzUsuńZamyślił się na moment. Nie mógł na pewno przebiec z nią tyle, ile przebiegłby sam. On musiał pokonywać taką odległość, bo w czasie meczu liczyła się wytrzymałość.
OdpowiedzUsuń- Z 10? - palnął, uśmiechając się głupkowato. Mogłaby na początku mieć problemy, ale potem by przywykła. Tak, tak, wierzył w jej możliwości!
Zerknął na nią podejrzliwie, gdy zasłoniła usta. Oczywiście, że chciała go wyśmiać. Nic dziwnego, był spanikowany wizją ćwiczenia pozycji baletowych. Już wystarczająco się o nich nasłuchał - Danielle, jego młodsza siostra, chodziła na zajęcia i zdawała mu szczegółowe sprawozdanie, pokazując przy okazji, czego się nauczyła. Przy niej to wyglądało słodko i zgrabnie, ale on nie był małą, filigranową dziewczynką! Był facetem!
- Łatwo ci tak mówić, jesteś do tego stworzona. - burknął cicho, nieco nadąsany, choć nie przeszkadzało mu to, że była tak blisko. Nie mogąc się opanować, chuchnął jej w ucho, uśmiechając się szeroko.
Kiedy się odsunęła, ulokował na niej spojrzenie brązowych oczu, ciekawy, co zrobi. Piruet wyszedł jej bezbłędnie, ale zaskoczyła go, gdy nagle znalazła się w jego objęciach, przez co zachwiał się na nogach i runęli na ziemię. Jęknął tylko, by dopiero po chwili zrozumieć, że na niej leży. Dziękował Bogu za to, że o tej godzinie nie ma tutaj tłumów, choć nawet bez nich był trochę...zawstydzony? Zdumiony? Ciężko powiedzieć. Podczas gdy ona śmiała się w najlepsze, Zachary tylko musnął ustami jej czoło, szybko, nagle, przenosząc zaraz ciężar na nogi i siadając obok niej.
- I jak? Myślisz, że mogę być profesjonalnym tancerzem? - zapytał z rozbawieniem, poruszając komicznie brwiami.
Zack Collins
[Ok:) To zaczynam:)]
OdpowiedzUsuńPiłka nożna była dla Tony'ego odskocznią od udawania kogoś kim nie był. Od udawania grzecznego synusia, który z uśmiechem na ustach spełnia każdą zachciankę rodziców związaną z ich chorym marzeniem. Marzeniem, w którym Tony zostaje kolejnym prawnikiem w rodzinie Blacków, tak jak nakazywała to ich długoletnia tradycja. Tylko, że on tego nie chciał. Nie chciał być kolejnym Blackiem, któregoś zadowoli ciepła posadka w kancelarii adwokackiej któregoś z wujków. Nie! On chciał być rockmenem; chciał zdobywać fanów, koncertować, chciał być sławny. Zespół już miał; szło im coraz lepiej, a i coraz częściej bardziej buntownicza natura Tony'ego dawała o sobie znać.
Tego dnia miał się odbyć mecz z jakąś inną szkołą, już nawet nie pamiętał z jaką. Wbiegł na boisko pół godziny wcześniej niż reszta. Chciał potrenować w ciszy i spokoju.
Nie był jednak sam. Na parkiecie trenowała bowiem jego przyjaciółka.
-Cześć Jam.- powiedział podchodząc do dziewczyny.- Zaraz zaczyna się mecz. Zostaniesz żeby mi kibicować?- zapytał z łobuzerskim uśmeichem.
Odwzajemnił uścisk przyjaciółki.
OdpowiedzUsuń-wiesz, powiem ci, że nie pamiętam, z której szkoły mają przyjechać.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
No cóż nie miał pamięci do dat, imion czy miejsc. Wszystko musiał zawsze zapisywać na karteczkach, które i tak potem gubił. no, ale mniejsza o to.
Na salę zaczęli schodzić się inni uczniowie, a także zawodnicy obu drużyn.
- Co powiesz na małą imprezkę we dwoje u mnie w domu? Rodzice wyjechali i zabrali ze sobą Emily. A jak przyjdziesz chociaż nie będę się nudził.- powiedział spoglądając na nią szaroniebieskimi tęczówkami.
[Zaczniesz? :D]
OdpowiedzUsuńZachichotał, widząc jak uśmiech zniknął z jej ust. To była taka mała zemsta za ten niedorzeczny balet! Przynajmniej miała teraz pojęcia jak się poczuł w momencie, gdy dowiedział się prawdy o jazzie. No kto by pomyślał, że tam jest jakaś akrobatyka i cała reszta tego...tego wszystkiego?
OdpowiedzUsuń- Dasz radę! W towarzystwie biega się przyjemniej, a ja będę tuż obok ciebie - zauważył. Słysząc jej pytanie, zmarszczył nos, uciekając wzrokiem w bok. Ile on biegał? W sumie nigdy nie pokonywał konkretnej trasy. Włączał licznik w telefonie i ruszał w las, by po paru godzinach wrócić i paść bez życia. W dni powszednie biegał tylko przed szkołą, ale nie za długo, bo potem i tak miał trening. Nie było sensu katować się podwójnie. - Chyba tylko trochę więcej.
Rozwichrzył sobie dłonią włosy, by po chwili oprzeć się na ręce i zerknąć na Jam. Chyba odpłynęła gdzieś myślami, bo przez moment milczała - w takich chwilach zawsze zżerała go ciekawość o czym dana osoba myśli. Uśmiechnął się, gdy znów się odezwała. Tak, spodziewał się takiej odpowiedzi. Ona naprawdę uwielbiała tańczyć. W pewnym momencie przewrócił jednak oczami, trącając ją w ramię.
- Ale nie mów, że jedyna. Jesteś młoda, śliczna i masz zbyt dużo zalet, by skończyć jako stara panna - mruknął, najwyraźniej przekonany o swojej racji. Ba, on mógłby się założyć tu i teraz, że w końcu w jej życiu zjawi się ktoś, kto skradnie jej serce. Kto odpowiednio się nią zajmie i pozwoli jej rozwijać pasję. Było tylu fajnych face...nie, stop, to zdanie brzmiałoby trochę dziwnie.
- Tak właśnie myślałem. Popiszę się swoim talentem na następnej imprezie! - oświadczył wesoło, korzystając z jej pomocy i podnosząc się do pionu. Otrzepał się trochę i zerknął na nią, sztucznie zasmucony, że ich wspólny trening dobiegł końca. A jeszcze nie poćwiczył tych pozycji baletowych, co za pech!
- Pewnie, jestem tak wyczerpany tym dzisiejszym tańcem, że chętnie się czegoś napiję. - nie, nie, to w ogóle nie była kpina! No, może troszeczkę była. Starł wyimaginowany pot z czoła, by pokazać, jak strasznie jest wycieńczony.- To prowadź!
[ Piękna. Ciekawa postać również. Jestem chętny na wątek jeśli tylko chcesz.]
OdpowiedzUsuńO arytmii Zachary nie wiedział, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że dowiedzieć się powinien. I to najlepiej jak najszybciej, bo miał zamiar poważnie ją jutro przeciągnąć te parę kilometrów więcej niż zwykle. Co prawda był wystarczająco spostrzegawczy, by w razie czego zatrzymać się i zarządzić długo przerwę, ba, gdyby zauważył, że ledwo trzyma się na nogach to po prostu zaniósłby ją na plecach do domu.
OdpowiedzUsuń- Tak. Ale to będzie taki spokojny bieg, żadnych sprintów. - powiadomił ją, myślami błądząc zupełnie gdzie indziej. Tak w zasadzie nigdy nie widział jej sióstr. Coś tam o nich usłyszał, ale jak tak teraz o tym myślał, to pierwszy raz miał pójść do niej do domu. Był ciekaw jej rodzeństwa, choć domyślał się, że Jam za bardzo nie przepada za bliźniaczkami.
- To ci wtedy kupię kota. - odparł z rozbawieniem, widząc jej krótki, pełen przesadyzmu występ. Nie powinna tak myśleć! Pewnie gdyby Zack posiadał jakąś niezwykłą umiejętność zaglądania w umysły swoich znajomych, to natychmiast by ją zbeształ. Jak to nikt nie brał jej na poważnie?! Przecież on ją brał na poważnie! I mimo bycia typowym facetem - takie miał wrażenie o sobie samym - nie widział jej w roli swojej potencjalnej zdobyczy. Zabawki na jedną noc. Wzdrygał się na samą myśl, że mógłby tak postąpić z dziewczyną, którą naprawdę lubił.
- Ta, czuję się prawie jak po treningu kosza - rzucił ze śmiechem, poruszając komicznie brwiami. W sumie wyglądał na pełnego energii i naprawdę miał jeszcze dużo sił. Ale naprawdę miał świadomość, że tancerzem to on się nie urodził. Piosenkarzem i modelem też nie, co za pech dla świata!
Jego akurat budził głos Danielle. Albo skowyt Złośnika. Ewentualnie któryś z kotów, albo budzik. Miło byłoby dla odmiany usłyszeć o poranku śpiew ptaków.
Zack Collins
[Ach, ten mój niezawodny urok osobisty *odrzuca w tył włosy, suszarką symulując morską bryzę*
OdpowiedzUsuńAkcja może się toczyć, gdzie ci wygodniej. Naprawdę, mi jest obojętne, czy będzie to mecz, taniec na ulicy czy impreza, czy bóg wie co jeszcze xD Jak wolisz. To ty zaczynasz ;D]
[ Nie widzę zbytnio swojej postaci na obozie harcerskim, w sumie to na żadnym obozie go nie widzę, ale spróbuję napisać coś ciekawego. ]
OdpowiedzUsuńSzkoła Palm Springs wydawała się być banalna nie tylko pod względem nauki. Oprócz idiotów z drużyny, na wpół plastikowych cheerleaderek i kilku kretynów, którym wydawało się, że każdy kilogram żywej masy równa się skokiem ich IQ oraz ego było spokojnie i do wytrzymania. Lip nie czuł się w niej dobrze bowiem panowały tu zupełnie inne zasady obiecawszy jednak siostrze, że nie będzie robił problemów unikał ludzi jak ognia zwłaszcza tych, którzy mogliby sprowokować go do agresywnych zachowań. Starając się nie rzucać w oczy co było trudne, bo nie wyglądał jak pozostałe towarzystwo, podczas przerwy na lunch usiadł z boku i zapalił papierosa wlepiając wzrok w kolejną książkę o fizyce, które połykał czasem prawie śmiejąc się z wniosków, które wysnuwały. Jeden z mięśniaków oddalił się od grupy na krok, podszedł do Lip'a i dla czystej zabawy wydarł mu książkę z ręki rzucając nią w dal. - Joined, czy mógłbyś poprosić swoją rodzinę żeby przestali rozmnażać się między sobą? Myślę, że nie stać was nawet na porządne utrzymanie dwóch osób, a ile was tam jest w tym pojebanym domu wariatów? Dziesiątka? - zaśmiał się głośno przy wtórze swoich kolegów. Lip odetchnął chwilę próbując nie zareagować agresywnie, ale szybko jego myśli zastąpiła po prostu żądza zrobienia chłopcu z twarzy mielonki. Podniósł wzrok i wstał. Na jego twarzy pojawił się agresywny uśmiech, a nad ramieniem mięśniaka zauważył, że ludzie siedzący na zewnątrz wyjątkowo szybko zainteresowali się tym co się dzieje. Chłopak stojący na przeciwko niego i wspierany przez kolegów dalej męczył swój umysł teoriami na temat rodziny Lip'a. Zły pomysł. Jedyny punkt, który potrafił wpędzić go w furię. - Posuwałeś już swoją siostrę? Nie dziwiłbym się... widziałem ją wczoraj w pracy, myślisz, że jak ładnie poproszę... - nie zdążył już nic więcej powiedzieć. Lip rzucił się na niego z pięściami najpierw kopiąc go w brzuch potem uderzając w twarz. Okładał go do chwili gdy reszta słodkiej ekipy leżącego na ziemi chłopaka nie rzuciła się na blondyna w ramach zemsty. Trzymali go mocno podczas gdy tamten wstał i raz po raz uderzał go w twarz.Kiedy w końcu go puścili Lip wytarł krew spod oka i uśmiechnął się tylko. Drużyna szybko straciła nim zainteresowanie kierując się w stronę wyjścia. Każdy normalny by odpuścił. Każdy. - Ej Dean! Dziękuję za komplement na temat siostry, ale nie bądź taki skromny. Widziałem ostatnio twoją mamę. - Brunet zatrzymał się i odwrócił z niedowierzaniem nad głupotą Lip'a, ale ten kontynuował. - Pomiędzy moimi nogami. - Dean zaryczał i rzucił się w stronę blondyna, ale ten ze śmiechem zeskoczył z murku i puścił się pędem przez parking.
Wieczorem w spokoju wyszedł na ulicę i w żółtym, mgielnym świetle latarni próbował uspokoić wariujący umysł. W cieniu jednej z wysokich świetlnych kolumn stała szczupła, drobna dziewczyna przyglądając się mu w uwagą. Ollie zdążył już w miarę opatrzyć jego twarz, ale i tak nie wyglądało to zbyt dobrze. Uśmiechnął się niewinnie na widok dziewczyny. - Cześć Księżniczko. - wymruczał cicho, ukłonił się teatralnie i wybuchnął śmiechem. Był spalony, w dłoni trzymał jointa, a oczy zasnute były mgłą.
Oburzył się teatralnie. - Rozrabiaka? Jak możesz. - zmrużył oczy i wytknął palec wskazujący, jakby w oskarżającym geście. - A ty? Ty Księżniczko wpadłaś na klamkę? - złośliwy uśmiech ujawnił się w końcu na jego wargach, a wzrok spłynął na jej rozcięte usta. - Nie wypada takiej małej słodziutkiej dziewczynce chodzić taka poobijana. - cicho mlasnął i odwrócił wzrok. Zaciągnął się głęboko budząc z powrotem jointa i otaczając się smugą dymu. Lip jak zwykle w takich sytuacjach czuł poirytowanie. Były relacje, który były błyskawiczne, ale wiele było tych powolnych, nęcących, niespiesznych. Były bardzo przyjemne, ale dla ciągle naładowanego Joineda była to tortura. To tak jakby ktoś nagle włączył w jego życiu slow motion. Warknął cicho. Wyciągnął dłoń i z bezczelnym uśmiechem patrząc dziewczynie prosto w oczy zaczął płynąć ręką po jej ustach, karku, szyi, obojczyku, ramionach i talii. Była krucha, tak bardzo szczupła, że prawie bał się jej dotknąć tak jak z reguły dotykał kobiety w obawie przed zrobieniem jej krzywdy.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się cicho i ochryple widząc jej wahania. Nie uderzyłby jej. Nigdy nie bił kobiet chociaż robił wrażenie kompletnie wyrwanego ze świata zasad. Ale Lip po prostu miał inne zasady. Może dlatego, że jego życie było inne, jakby podżycie, ciężkie do zaszufladkowania. - Czemu zadajesz takie pytanie? - z szyderczym uśmiechem dopalił jointa i wyrzucił niedopałek. Podniósł wzrok i już na dobre utkwił go w jej oczach. - Badam. Badam ciało. Wiesz jak dużo potrafi powiedzieć o człowieku? A i twoja reakcja coś mi mówi. Jeszcze nie jestem do końca pewien co, bo piękną maskę sobie stworzyłaś Księżniczko, nie ma co. Perfekcyjna maska. - zaśmiał się kolejny raz.
OdpowiedzUsuń[Watek chętnie ;D Jeśli masz jakiś pomysł to pisz mi a ja coś naskrobie, jeśli nie to też coś naskrobie tylko, że pewnie nie tak od razu. ;P]
OdpowiedzUsuńPokręcił głową z niedowierzaniem. - Cóż za spaczone podejście do seksualności, moja droga. Ciała łatwych kobiet się nie bada. Ani nie odkrywa. Ciała łatwych kobiet się używa. Do zaspokojenia swoich potrzeb. Ale żadne oczy nie powiedzą mi tyle ile ciało rozbudzonej kobiety. Lub uśpionej erotycznie, ale ty nie wyglądasz na uśpioną. - otaksował ją spojrzeniem z ironicznym uśmiechem czającym się w kącikach ust. Odeszła powoli, z gracją, która najwyraźniej była wrodzona, bo wyglądało to kusząco i bardzo naturalnie. - Do zobaczenia Księżniczko. - wymruczał do jej pleców.
OdpowiedzUsuńKiedy wyszła zza drzew siedział przy jej namiocie.Szybko można było dowiedzieć się kim jest, jeszcze szybciej znaleźć miejsce, w którym mieszka. - Jamaica. Cóż. Zobowiązujące imię. Palimy jointa? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się łagodnie, jak zwykle z lekką szyderą, a oczy lśniły niepokojącym blaskiem. I te błyszczące, zamglone oczy patrzyły prosto na nią. A na jej twarzy oprócz tego co widział wcześniej widniał wyraz zaskoczenia połączonego z jakimś rozgoryczonym zmęczeniem materiału. - Tak. Koniecznie palimy. - z kieszeni spodni wyciągnął duże blanta, skręconego skośnie i włożył go do ust. Nie zamierzał już pytać o pozwolenie. Czekał aż do niego dołączy, a w takich chwilach, o dziwo, potrafił być cierpliwy. Zapalniczka przemówiła i w chwilę powietrze zapełniło się gęstym dymem i intensywnym zapachem baki. Lip zamruczał cicho i podniósł wzrok patrząc jak dziewczyna powoli zbliża się do swojego namiotu.
OdpowiedzUsuńDopiero kilka dni na Florydzie, a już kolejna impreza. Świetnie! Pytanie tylko, kto jest organizatorem, bo oprócz kilku znajomych twarzy, jak zwykle tłum obcych ludzi. Ale po kilku głębszych, to przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, język sam się rozwiązuje, a z nieznajomego tłumu, ludzie zmieniając się bardziej przyjaznych i chętnych do nawiązywania nowych znajomości. Impreza z tarasu jednego z domów zaczyna przenosić się na plażę, a w planach zaczyna przewijać się jakieś ognisko.
OdpowiedzUsuńKiedy to wszyscy świetnie się bawili, wypity alkohol powoli zaczął dawać się chłopakowi we znaki przez co postanowił sobie usiąść i na chwilę odpocząć. Oczywiście liczył na to, że procenty trochę wywietrzeją. Usiadł sobie na schodach z tarasu na plażę. Oparł łokcie na kolanach wysuwając ręce do przodu. Utkwił wzrok w oceanie, nasuwał mu on pewne wspomnienia i to wcale nie takie odległe.
Oparł się lekko o jej ramię i podał jointa. - Ej... nie jestem egoistą, lubię się dzielić. - wymruczał nachylając się w jej stronę. Westchnął cicho z uśmiechem i spojrzał w górę. Pomiędzy koronami drzew lśniło niebo całe w gwiazdach. Było tu tak czysto, że spokojnie można było zobaczyć drogę mleczną. Lip mlasnął cicho z przyjemnością. - Więc? Wiem już jak masz na imię i nawet dowiedziałem się co o tobie mówią, ale wolę informację z pierwszej ręki wojowniczko. Zawsze masz taką postawę. Bariera, nadnaturalny dystans. Mało przyjemne fundamenty pod jakąkolwiek relację wiesz o tym?
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się patrząc na jej usta, oblizał wargi. Dziewczyna była kusząca, niebotycznie kusząca, manewrowała seksualnością w sposób godny geniusza. - Jestem Lip. tyle chyba wystarczy. Mówią o tobie podobnie jak o mnie, ale trudno się tym przejmować biorąc pod uwagę fakt w jak mało rozwiniętych mózgach powstają te teorie. - zamilkł na chwilę i zaciągnął się głęboko, po chwili wypuszczając mleczny dym spomiędzy warg. - Mogę podzielić się czym chcesz, wystarczy poprosić. - jego oczy rozbłysły dzikim blaskiem, od ilości spalonej baki, czy od podniecenia.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie zrozumiałby to podejście. On sam też jakoś nie spowiadał się z entuzjazmem ze wszystkich swoich słabych punktów, porażek i chorób. Mimo to, upartość czasami bywała największym wrogiem człowieka, zwłaszcza, gdy w grę wchodziło coś tak poważnego.
OdpowiedzUsuń- Na pierwszy raz pewnie i tak skończymy na 6-7 kilometrze. - dodał, spoglądając na nią kątem oka. Wydawała się całkowicie rozluźniona, obojętna na to, jak długo będzie musiała biec. Ciężko było mu stwierdzić, czy znowu nie schowała się za jedną ze swoich masek.
- O, serio? Ja mam dwa koty! Karmel i Kapitan Mielonka. Nie powiem, którego nazywałem ja. - odpowiedział, uśmiechając się niewinnie. I tak wiadome było, że to drugiego kota skrzywdził imieniem, ale miał ku temu powód. Od samego początku, gdy trafili do nich jako kocięta, Kapitan zdradzał niesamowicie duże zainteresowanie wyłącznie szynkami, mielonkami i podobnymi rzeczami. Nie chciał nawet karmy jeść! Potem mu trochę przeszło, ale imię pasowało.
Nie rozumiał takiego rozumowania, które, nie wiedząc czemu, na ogół przejawiało się u kobiet. Mężczyźni też czasami jęczeli i klęli na samotność, ale znajdowali sposoby, by wyjść z tego dziwnego, emocjonalnego dołka.
Rozszerzył oczy, zaskoczony tą informację i wyszczerzył się, uradowany.
- Serio? To musimy kiedyś zagrać! Nie miałem pojęcia, że jesteś w drużynie! W dodatku kapitan. No proszę! - zawołał z uznaniem. Czyli łączyły ich nie tylko te poranne biegi, coś podobnego. On na kapitana w drużynie męskiej się nie nadawał, ale tym większy był jego podziw dla Jam. Im bliżej byli jej domu, tym częściej się rozglądał. Był ciekawy jak mały chłopiec, zwłaszcza że odwiedzał ją po raz pierwszy.
Zack Collins
W milczeniu wszedł do środka. Zastanawiał się czy dziewczyna przypadkiem czegoś nie knuje, ale był już zmęczony gierkami, które uprawiał na co dzień więc nie zamierzał tego sprawdzać. Z łagodnym, kpiącym uśmiechem wszedł do środka i usiadł w przedsionku. - Mógłbym zadać ci to samo pytanie, które ty zadałaś m w lesie. Czemu mnie dotykasz? - wymruczał cicho wbijając w nią hipnotyczne spojrzenie.
OdpowiedzUsuńTony ucałował przyjaciółkę na pożegnanie i szybkim krokiem wszedł do szatni by posłuchać jeszcze ostatnich słów trenera przed meczem.
OdpowiedzUsuńWszystko szło po ich myśli. Przeciwna drużna nie miała najmniejszych szans w starciu z piłkarzami z Palm Springs High School. Tony'emu udało się nawet wbić jedną z trzech bramek.
Cała drużyna po skończonym meczu udała się do szatni. Blackie wziął prysznic jak najszybciej się dało pamiętając , ze czeka na niego przyjaciółka.
Wyszedł przed szkołę i podszedł do różowowłosej
- No dobra to jedziemy.- powiedział tylko łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę szkolnego parkingu, gdzie stał jego mustang.
Po piętnastu minutach jazdy znaleźli się na przedmieściach w domu Tony'ego.
-Rozgość się.- Blackie zwrócił się do przyjaciółki wchodząc do dużego przedpokoju.
Spojrzał na nią badawczo, milczał. Zastanawiał się co się działo i o co chodziło tej pięknej wariatce. - Kilka namiotów dalej. Dosłownie kilka. Nie pamiętam. - zamilkł. Wstał i wyciągnął palącego się jointa w jej kierunku. - Czemu pytasz? - I nagle zauważył, że ona męczy go w taki sposób w jaki on sam męczy innych - nie pokazuje swojego toku rozumowania, więc to co mówi, lub pytania które zadaje wydają się wyciągnięte z kontekstu, ale nie są. Nie są w jej głowie.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się chrapliwie. - W co chcesz grać? Pytanie za pytanie, bo na razie zasypujesz mnie milionem pytań, a tego bardzo nie lubię. - jego śmiech zmienił się w drapieżny, ostry uśmiech ukazujący dziąsła. Odwrócił się nagle na pięcie i wyszedł. Poszedł leniwym krokiem do swojego namiotu co zajęło mu chwilę i znalazł butelkę whisky, ostatnią już, którą miał ze sobą. Wrócił do namiotu Jam i pomachał butelką. - Gry i alkohol zawsze idą w parze. - wymruczał patrząc na nią ironicznie. Nie miał dziewczyny. Nie miewał dziewczyn. Była Chloe, ale pomimo tego jak bardzo jej pragnął była zbyt młoda i zbyt niewinna na jego świat. Nie lubił psuć ludzi. Lubił ich już zepsutych. - Jesteśmy w tym samym wieku. - powiedział odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
OdpowiedzUsuńJej przywitanie wyrwało go z zamyślenia. Z początku mógł wydać się roztargniony i nieco zdezorientowany, ale szybko zlokalizował miejsce, z którego dochodzi głos. Rozejrzał się i ujrzał dziewczynę. Jej różowe włosy, były dla niego czymś w rodzaju znaku rozpoznawczego. Rozpoznał ją z jakiejś tam poprzedniej imprezy, chyba integracyjna czy coś w tym stylu. Ale nieważne.
OdpowiedzUsuń-Cześć - odparł zawieszając na niej spojrzenie niebieskich oczu. Widząc jej uśmiech, odpowiedział tym samym.
-Niezła impreza, spili mnie chyba trochę, musiałem odetchnąć - oznajmił jeszcze zanim zdążyła o cokolwiek zapytać. Przesunął się nieco na schodach, robiąc jej w razie gdyby chciał usiąść trochę miejsca.
-Jeśli chcesz to siadaj, nie będę takim egoistą i się podzielę - powiedział z nieznacznym uśmiechem, błądzącym po jego ustach.
Spojrzał na nią zaskoczony znad butelki. - Dużo? Imię i wiek to tak dużo? Lubisz grać panią tajemniczą? Nie ze mną kochana. Dużo przede mną nie ukryjesz. - powiedział to lekkim tonem, ale nie żartował. Było w tym dużo prawdy. Trudno było ukryć przed nim cokolwiek. - Wszyscy lubią wiedzieć, ale nie każdy lubi informować. Zwłaszcza o swoim życiu. - zamknął temat. - Chciałaś grać. Więc grajmy, ale ty wybierasz zabawę.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się. Wiele wieczorów w Illinois spędził ze znajomymi grając w tą grę. Uwielbiali ją. W Palm Springs miał wrażenie, że tradycja zamiera. - Nigdy nie uprawiałem seksu z więcej niż jedną osobą. - powiedział wpatrując się w nią i zabrał butelkę aby się napić. Kobiety naprawdę lubiły go w łóżku do tego stopnia, że potrafiły zgodzić się na trójkąt. Jedno z jego najprzyjemniejszych doświadczeń seksualnych. Uśmiechnął się rozkosznie na samo wspomnienie.
OdpowiedzUsuńOburzony nadął policzki, zupełnie jak mały chłopiec.
OdpowiedzUsuń- Jakie tam biedactwo? Wiesz, jaki to strasznie rozpuszczony kot? Jak przyjdziesz, to ci pokażę. - obiecał, już z góry zakładając, że będzie musiał tuż przed wejściem ją ostrzec, że choć Karmel brzmiało uroczo...to sam kot był małym dzikusem. Gryzł obcych po palcach i uwieszał się na spodniach. Kapitan był tym spokojniejszym, skorym nawet zrobić parę sztuczek, jeśli nagroda będzie odpowiednia.
- Treningi mamy minimum dwa razy w tygodniu. Prócz tego jakieś mecze towarzyskie i tak sobie czasami sam wrzucam do kosza. - oznajmił, przeliczając wszystko. Akurat doszli do drzwi i Jam chciała widocznie użyć klucz, ale nie było ku temu powodu - ktoś już był w środku. Kiedy dwie, podobne do siebie jak krople wody, blondynki wyszły z mieszkania, uniósł brwi. Zaraz potem jedna z nich się odezwała i Zack... po prostu głośno ją wyśmiał, ocierając nawet wyimaginowaną łzę.
- Serio? To twoje siostry? Powinny być chociaż tak ładne jak ty, nie domyśliłbym się, że jesteście spokrewnione. - odezwał się do Jam, przenosząc wzrok na bliźniaczki. - Bez urazy.
Nie często co prawda można było usłyszeć od niego coś niemiłego. Starał się zawsze chociaż trochę złagodzić swoją ochotę na rzucenie bardzo, ale to bardzo wrednego komentarza i na ogół mu się udawało. Teraz też obelga nie była aż tak bezpośrednia, ale jednak widoczna. Uśmiechnął się do nich szeroko, zupełnie nie przejęty ich reakcją. Jakoś znosił głupie przytyki, gdy dotyczyły jego osoby. Ale nie mógł pozwolić, by ktoś obrażał ludzi w jego towarzystwie, a zwłaszcza kobiet!
Zack Collins
Spojrzał to na paczkę, to na dziewczynę i znów na paczkę. Tak jakby zawahał się na chwile, w gruncie rzeczy to nie palił. No może raz na ile mu się zdarzyło. Doszedł teraz do wniosku, że skoro dziewczyna go częstuje to mógłby zapalić z nią, ot dla czystego towarzystwa. Wyciągnął więc dłoń i wziął sobie papierosa.
OdpowiedzUsuń-Dzięki - odparł posyłając jej subtelny uśmiech, po czym dodał. -Jeszcze jakbyś się tak ogniem podzieliła, to byłbym w siódmym niebie.
-Co Cię nagle tak stamtąd wypędziło? -Zapytał, nieświadomie przesunął palcami wzdłuż papierosa i obracając go niego. Zerknął na chwile na ocean, po czym powrócił spojrzeniem do dziewczyny oczekując wyczekując odpowiedzi.
Pokręcił głową ze śmiechem i wziął od niej butelkę. - Mój brat jest gejem, musiałem sprawdzić! - napił się krzywiąc lekko. - Nigdy nie uprawiałem seksu z kobietą. - mlasnął ze smakiem i napił się taksując ją spojrzeniem po czym podał jej butelkę. Szybko polubił tą różowowłosą istotkę. Była tak rozkoszna i przyjemna, że aż nie chciał odwracać od niej wzroku. Cóż... Kobiety zawsze były słabym punktem Lip'a.
OdpowiedzUsuńWziął od dziewczyny zapalniczkę i wkładając sobie do ust papierosa przypalił, jednocześnie osłaniając ogień od morskiej bryzy, która nieco się ożywiła. Zaciągnął się głęboko, oddał dziewczynie zapalniczkę, a następnie wypuścił trujący dym gdzieś przed siebie, aby już po chwili rozmył się w powietrzu. Na jej słowa uśmiechnął się nieco pod nosem.
OdpowiedzUsuń-Tak Jack. Miło, że pamiętasz. A co do Wendy.. Bo chyba tak miała na imię - stwierdził po chwili namysłu w której to zdążył zaciągnąć się po raz kolejny.-To ja jakoś nie zauważyłem, żeby to o mnie miałaby być specjalnie zazdrosna - powiedział wzruszywszy ramionami i strzepując popiół na piasek.
-Jamaica, prawda? -Zapytał tak dla pewności, utkwiwszy przenikliwe spojrzenie w jej fiołkowych oczach.
[ Mówię ci, to było tylko raz. Musiałem sprawdzić jak to jest! A, że lubię erotykę i piękno w bardzo szerokim znaczeniu obydwu wyrazów to wyciągnąłem z tego dużo przyjemności. Ale zdecydowanie to nie dla mnie. Za bardzo lubię kobiety. - Kiedy dziewczyna zdjęła bluzkę chwilę przyglądał się jej w milczeniu. - Jam, nie znamy się zbyt dobrze, ale jesteś wspaniałą kompanią do spędzania czasu. Ale nie będziemy uprawiać seksu więc załóż bluzkę i przestań się wiercić. - nie potrafił być zbyt miły kiedy był bezpośredni. Właściwie w jego głowie jedno wykluczało drugie. - Więc proszę nie rozbieraj się, nie kuś. Naprawdę staram się być w miarę chociaż wierny swojej głowie, a w mojej głowie jestem zajęty. Chyba.
OdpowiedzUsuńSobotni dzień Oriane z córką spędzała nie mniej, nie więcej a w parku. Dla nich to stanowiło już swego rodzaju rytuał, a poranek wyglądał zawsze tak samo, ponieważ obie wiedziały, co się święci. Ilu cieszyła się, że już spędzi najbliższe godziny na dworze, a Ori cieszyła się, że córka się cieszy. Jak zwykle zresztą, najważniejszą rzeczą dla dziewczyny było sprawianie małej radości, dlatego niespecjalnie powstrzymywała ją od dołączenia do tańczącej na środku alejki różowowłosej znajomej. W końcu dopóki miała ją na oku, to nic złego się nie mogło stać.
OdpowiedzUsuńZadowolona, że Jamaica nie przegoniła krzątającego się brzdąca, brunetka przyglądała się obu tancerkom z uśmiechem aż do momentu, gdy postanowiły przerwać drobny występ - wtedy podeszła, grzecznie bijąc im brawo, z entuzjazmem, bo wiedziała, że właśnie na to liczy Ilu.
- No piękny dałyście popis - rzuciła i podniosła córkę, która sama wskoczyła jej w rozłożone ramiona, jakby w podziękowaniu za docenienie widowiska.
Zaśmiał się słysząc słowa przyjaciółki.
OdpowiedzUsuń- Nie no będziemy sami, a co chciałaś żebym zaprosił kilku kolegów z drużyny różowa?- zapytał uśmiechając się do niej łobuzersko.
Blackie skierował swoje kroki w stronę dobrze wyposażonego barku by wyciągnąć stamtąd butelkę dobrej whiskey, którą zaraz postawił na małym trójnożnym stoliczku.
Następnie powędrował do kuchni by zaopatrzyć się tam w wiaderko pełne lodu, które miało im się przydać do whiskey. No, bo w końcu jak powszechnie wiadomo wy szlachecki trunek pija się tylko i wyłącznie z lodem, a jak ktoś robił to inaczej to Tony chętnie na lekcje zaprosi, a co. Wyciągnął jeszcze ze zmywarki dwie czyste szklanki do drinków, a do dużej przezroczystej miski wsypał paprykowe chipsy.
Wrócił do salonu z całym ekwipunkiem po czym odstawił go na ów maleńki stoliczek, na którym już stała butelka z alkoholem.
Następnie zdjął z siebie koszulkę. Tak, w końcu był u siebie w domu no to co się będzie krępował. Rozsiadł się wygodnie na podłodze i spojrzał na Jamicę.
- A ty masz zamiar tam tak stać cały wieczór?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
Oblizał wargi, a w jego krwi wybuchła adrenalina. Kiedy pochyliła się nad nim na jego usta wlał się drapieżny uśmiech pełen szyderstwa. Złapał ją stanowczo za pośladki i przyciągnął do siebie sadzając okrakiem na kolanach. - O co mi chodzi? Chcesz się bawić w taki sposób? Proszę bardzo. - warknął. Pocałował ją mocno, prawie brutalnie, a jego dłoń szybko pobiegła po jej plecach na zapięcie od stanika. Spojrzał jej bezczelnie prosto w oczy przerywając pocałunek i rozpiął go zgrabnie. Nie był zbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale nie potrafił się powstrzymać. Po pierwsze dlatego, że dziewczyna kusiła go zbyt długo i zbyt podniecająco aby mógł się oprzeć. Po drugie dlatego, że pomimo wielu starań nie potrafił być dobrym chłopcem. Zdecydowanie nie potrafił.
OdpowiedzUsuńZmełł w ustach przekleństwo zrywając się na równe nogi. - I właśnie dlatego powiedział nie. Kurwa! Czy wy wszystkie musicie być takie nienormalne? - powiedział głosem małego furiata mocno gestykulując. - Najebane w głowie! Pani Lubię się zabawić! Dosyć tego. - warknął i wyszedł z namiotu zabierając po drodze swoją butelkę whisky. Przecież mówił. Ostrzegał - wtedy pchała się w jego ramiona. Kiedy jednak ugiął się - zaczęła płakać. Nie rozumiał kobiet. Doprowadzały go do szału.
OdpowiedzUsuń[ Zacznę jutro nowy wątek, jeżeli masz ochotę :) ]
OdpowiedzUsuń[ Jestem trochę styrany więc nie mam weny, ale jeżeli tylko masz pomysł jeszcze dziś - zapraszam.]
OdpowiedzUsuń[ Dziękuję bardzo.]
OdpowiedzUsuńKiedy rozpalono ognisko Lip był już pijany. Siedział więc nie na pieńku, a na ziemi, po turecku opierając się o nogi Katie, swojej przyjaciółki i spokojnym wzrokiem wodził po gwiazdach. Jego wargi ułożyły się w radosnym uśmiechu. Był spokojny jak nigdy, a kiedy blondynka pochylała się nad nim raz po raz i chuchając ciepłym oddechem w jego ucho opowiadała zabawne historię śmiejąc się cichutko wyglądał jak dziecko, które dostało lizaka. Już prawie zapomniał o incydencie, który miał miejsce w namiocie Jam. Właściwie teraz był pewny, że przesadził. Ale tego jak zachowała się ta różowowłosa dziewczyna nie lubił najbardziej. Prowokatorka, która po chwili zaczyna być kimś przed kim Lip wolał być uprzedzony. Nie był wtedy wściekły, bo chciał ją przelecieć. Był zły, bo to było zachowanie gówniary, małolaty z kompleksami, a tego czego nienawidził była właśnie słaba, rozklekotana psychika. Sam miał rozklekotany telefon i samochód i słuchawki i nawet kuchenkę w domu. Ale wolał po tysiąc mieć to niż rozłożoną psychikę zdołowanej nastolatki. Podniósł w końcu wzrok i nad ogniem spostrzegł siedzącą samotnie pannę Coach. Wymruczał do Kate kilka słów, a ta po chwili zaprosiła dziewczyna obok siebie. Uśmiechnął się do niej mrużąc oczy i odwrócił wzrok z powrotem wlepiając go w niebo. Raz po raz przerywał rozmowę dziewcząt ekscytując się nowym odkryciem. - Katie, Katie! Patrz, tu jest idealnie widoczny Wielki Wóz. Jak nigdy w tym zapyziałym mieście.
Kate rzuciła mu pytające spojrzenie, a on wstał gwałtownie. Często zastanawiał się czy ludzie zachowują się w ten irracjonalny, irytujący sposób po to żeby doprowadzić go do wściekłości. Wolnym krokiem odpalając po drodze papierosa podszedł do siedzącej nad jeziorem dziewczyny. Usiadł obok niej, utrzymując jednak spory dystans dla jej poczucia komfortu i dlatego żeby nie rzucił się na nią jeżeli zdenerwuje go jeszcze raz. - Wiem, że nie mam do tego prawa, ale niestety nie mogę się powstrzymać, aby ci tego nie powiedzieć. Więc mam prośbę - wysłuchaj tylko tego co mam ci do powiedzenia dla swojego własnego dobra. Potraktuj to jako złotą radę. - Zamilkł na chwilę i utkwił kpiący wzrok w spokojnej tafli wody. - To w jaki sposób się zachowujesz obojętnie co cię w życiu spotkało, a wierz mi, że nic nigdy nie interesowało mnie tak mało jak powody twojej spaczonej psychiki, nie daje ci prawa do chodzenia z szyją prawie na niebie i zachowywania się jak rozpieszczona trzynastolatka. - Wzdrygnął się lekko. - Nie znam cię i może mój osąd jest bolesny, ale niestety prawdziwy. Przestań w końcu udawać, przestań się wściekać, zacznij być chociaż trochę sobą. Bo to właśnie dlatego czujesz się samotna. Myślałaś, że wszystkich nabrałaś? Gówno prawda. Wszyscy widzą, że nie jesteś sobą, a przecież nikt nie chce się pakować w znajomość z niewiadomą, ze znakiem zapytania. I wcale się im nie dziwię. Ja spróbowałem i nie wyszedłem na tym dobrze. - westchnął cicho jakby znużony i wstał. Kate na pewno już się nudziła, a on nie mógł pozwolić żeby jego przyjaciółka czuła się tu źle.
OdpowiedzUsuńOn jednak nie miał zbytniego zamiaru rozwodzić się nad tymi nieco ekscentrycznymi wydarzeniami, które jego zdaniem należało puścić w niepamięć. Poza tym pewnie to nie pierwsza taka impreza i nie ostatnia, czas się po prostu przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńNa pytanie dziewczyny skinął głową i zaciągnął się po raz ostatni. Upuścił peta na piasek i zadeptał go, albo raczej wdeptał.
-Zatańczyć mogę, ale ostrzegam, nie jestem za dobrym tancerzem - stwierdził krzywiąc się nieco. Cóż Kapitan Jack wypił już dziś trochę, dobrze przynajmniej, że nie rumu, dzięki czemu, nie był aż tak oporny na tego typu propozycje. Złapał się ręką za balustradę i podniósł. Posłał dziewczynie czarujący uśmiech i wyciągnął dłoń, aby pomóc jej wstał.
-Od dawna tu mieszkasz? -Zapytał ni stąd ni zowąd, po prostu takież to pytanie przyszło mu na myśl.
[Nic nie szkodzi:)]
OdpowiedzUsuńZaśmiał się słysząc pytanie dziewczyny. Zielone tęczówki niby to wyzywająco zmierzyły postać dziewczyny.
-Wiesz ja cię do niczego nie zmuszam. Chociaż skoro ty możesz oglądać to-tu wskazał dłonią swój nagi tors- to czemu ja nie mogę obejrzeć tego, co ty masz pod spodem?- zapytał i delikatnie pociągnął bluzkę, którą dziewczyna miała na sobie.
Ori nie mogła się nie zgodzić. Dla niej córka była najpiękniejszą, najzdolniejszą istotką na całym świecie. Owszem, czasem męczyła i dziewczyna miała ochotę posłać ją w diabli, ale to wszystko składało się na nią. Jej małą, idealną córeczkę.
OdpowiedzUsuń- Jak mogłaby nie być, w końcu płynie jej moja krew - puściła jej oczko, wspominając wygłupy z imprezy i taniec na stole. W końcu raz się żyje i czasem trzeba wyjść ze skóry odpowiedzialna matki.
Zaśmiał się na jej słowa, ale w żaden sposób ich nie skomentował. Był dość podobny w kwestii przebaczania zwierzętom, co jednak nie pozwalało im robić tego, co żywnie im się podobało. Pies i dwa koty były pod ścisłą kontrolą jego matki i aż strach pomyśleć, co by się z nimi stało, gdyby coś zniszczyły. Karmel po ostatnich zniszczeniu szafki uciekał gdzie pieprz rośnie, gdy Anabelle goniła go z tą gazetą.
OdpowiedzUsuń- Dość często. - zauważył, uśmiechając się wesoło. Zapewne przed rozgrywkami też będą trenować częściej, ale na razie to nie było aż tak istotne. Te spotkanie im wystarczyły na obecną chwilę. Nie odprowadził jej sióstr nawet spojrzeniem, a gdy cmoknęła go w policzek, machnął ręką.
- To nic takiego. Nie lubię, kiedy ktoś obraża moich znajomych. - mruknął skromnie, wzruszając ramionami. Choć cieszyło go, że okazał się przydatny. Zaśmiał się, gdy pociągnęła go do środka i ruszył wolno za nią schodami na górę.
Zack Collins
- Aha, bo roczna łobuzica będzie chciała grzecznie uczestniczyć w zajęciach - powiedziała trochę ironicznie. - Może kiedyś - dodała, a głowie dokończyła: Za jakieś dziesięć lat, gdy będzie się słuchać i tego chcieć.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na córkę i pacnęła ją po nosie, żeby mała nie poczuła się ignorowana, bo inaczej zacznie być naprawdę dokuczliwa. No i będzie chodzić naburmuszona, a tego Oriane nigdy nie chciała. Zdecydowanie wolała oglądać córkę szczęśliwą i wesołą, nawet jeśli musiała jej w stu procentach oddać siebie.
- Ma na imię Ilu. Na początku lipca obchodziła pierwsze urodziny - odpowiedziała na zadane pytanie.
- Pełne imię - odparła od razu. - Pochodzę z Estonii a po estońsku ilu oznacza piękna - wytłumaczyła, sama myślami wracając do szpitala i pielęgniarki, która jako pierwsza potraktowała to określenie jako imię dziewczynki. Ilu zawdzięcza swoje imię przypadkowi, ale mama jest z niego dumna, bo znaczy coś konkretnego. Nie jest kolejnym, zwykłym zlepkiem liter jakie noszą tysiące dzieci na świecie. Możliwe, że w Księdze Imion znaczyłoby coś innego niż znaczy dla Estończyków, ale Ori niespecjalnie się tym przejmowała. Jakiś świstek papieru nie będzie definiował, kim jest jej córka.
OdpowiedzUsuńZielone tęczówki Tony’ego mimowolnie zaczęły oglądać ładny brzuch i piersi ukryte jeszcze pod koronkowym stanikiem.
OdpowiedzUsuń-Nie musiałaś tego robić.- Powiedział spoglądając ponownie na jej twarz. Nie chciał żeby czuła się skrępowana i żeby myślała, iż zmusza ją do czegoś albo liczy na niewiadomo, co.
-No to jak pijemy?- Zapytała po chwili nalewając do szklaneczek brunatnego trunku i wrzucając do każdej po dwie kostki lodu. – Proszę bardzo- podał dziewczynie jej drinka i stuknął się z nią szklaneczką.
W jego przypadku było zupełnie inaczej. Co prawda często kłócił się z przyrodnimi siostrami, ba!, oni niekiedy żarli się i niemal rzucali sobie do gardeł, ale w rzeczywistości byli ze sobą tak blisko, jak prawdziwe rodzeństwo. A matkę Zack podziwiał, nie tylko dlatego, że przed parę lat jego życia radziła sobie ze wszystkim sama - miała siłę i determinację do tego, by wciąż stawiać sobie nowe cele.
OdpowiedzUsuńPrzekroczywszy próg jej pokój, naturalną koleją rzeczy dla chłopaka, było rozejrzenie się. Nie tylko z ciekawości, ale też dlatego, że wnętrza dużo mówiły o swoich właścicielach. Było jasno, spokojnie.
- Miło tu. - zauważył pogodnie, by wraz z jej słowami, usiąść w miejscu, które wskazała.
- Wody? - spytał z rozbawieniem. Było może trochę po 6, więc za wcześnie na kawę, a już zdecydowanie zbyt wcześnie na alkohol. Słysząc miauknięcie, odwrócił głowę w stronę małego kotka i zaśmiał się na jego widok.
- Wygląda jak biała piłeczka. - stwierdził wesoło, przyglądając się kotu. Kapitan Mielonka i Karmel były od niego większe - jakby tego mało oba były pstrokate, pełne różnobarwnych łat.
Zack Collins
- Jasne - zgodziła się od razu, a Ilu była kompletnie zachwycona pomysłem. Jeśli coś tylko jest słodkie i można tym pobrudzić wszystkich dookoła, to ona kocha to jeść. - Zapracowałyście na to swoimi popisami, więc zapraszam na mój koszt - powiedziała, puszczając dziewczynie oczko.
OdpowiedzUsuńTony spełnił życzenie dziewczyny i już po chwili w całym domu zaczęły rozbrzmiewać pierwsze nuty jakiegoś szybkiego kawałka.
OdpowiedzUsuń- Na zdrowie!- Odpowiedział, gdy stuknęli się szklaneczkami. Wypił na raz prawie połowę brązowego trunku, który już po chwili rozszedł się wraz z przyjemnym ciepłem po ciele Tony’ego. –To jest to.- Powiedział z łobuzerskim uśmiechem opierając głowę o kanapę i przymykając na chwilę powieki.
Na pewno długo nie musiałaby czekać, na spełnienie swojej prośby. Jej kocie ruchy same zachęcały do tego aby oddać się rytmowi muzyki i tańczyć choćby i do białego rana. Kiedy położyła mu ręce na karku, uśmiechnął się do niej nieco. Teraz dopiero czuł, że jednak warto było tu przychodzić. W sumie ostatnie zachowanie dziewczyny w porównaniu do obecnego mogłoby wzbudzać w nim jakiś podświadomy niepokój, jednak w tej chwili nie miał ochoty się w to zbytnio zagłębiać. W tym momencie ułożył dłonie na tali dziewczyny i nachylił nieco głowę, aby móc jej odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń-Ja przeciwnie, ale coraz bardziej zaczyna mi się tu podobać. -Wyszeptał jej wprost do ucha.