Jack Harper
19 lat
Klasa IV
Profil kryminologiczny
Urodził się w Vancouver, w Kanadzie, gdzie też mieszkał do 14 roku życia. Ojciec chłopaka wedle rodzinnej tradycji zajmował się polityką, w co również chciał wciągnąć swoich synów. Jack chcąc tego uniknąć, bo jakoś nigdy zbyt specjalnie nie interesował się tą dziedziną, wyjechał do szkoły, do Paryża. Na jego decyzje miały tez wpływ pogarszające się stosunki, z o trzy lata starszym bratem. We Francji spędził cztery bardzo owocne lata i pomimo tego, że nie zawsze było różowo i pięknie, nie żałuje. W tym czasie małżeństwo jego rodziców zdążyło się rozpaść. Niedługo po rozwodzie matka ponownie wyszła za mąż, za niejakiego pana Morrowa. W taki to sposób Jack nabył jeszcze przybraną siostrę Alex, z którą zwykł przyjaźnić się od dziecka. Morrow będący diagnostą lotniczym, dostał ofertę pracy na Florydzie, skutkiem czego przeprowadził się tam z córką i nową żoną. Jack natomiast z sobie tylko znanych powodów, po niedługim czasie od tego wydarzenia zrezygnował z paryskiego klimatu i postanowił rozpocząć nowy rok szkolny nie gdzie indziej, jak właśnie w Palm Springs. Teraz mieszka wraz z rodziną w domu jednorodzinnym, tuż przy plaży i wkurza się na ciągłe skrzeczenie mew.
Wysoki, mający około metra dziewięćdziesięciu, brunet o rozczochranej czuprynie i urzekającym spojrzeniu niebieskoszarych oczu. Dobrze zbudowany i wysportowany, na co maja wpływ treningi karate, na które uczęszcza. Ubiera się zwykle w jeansy i t-shirt, w chłodniejsze dni ewentualnie jakaś bluza do tego. Co tu dużo mówić, przeciętny i niczym zbytnio nie wyróżniający się chłopak. Zwykle wesoły i uśmiechnięty, często można go spotkać z kubkiem czarnej kawy w dłoni.
Gdy go mijasz powita Cię zwykłym "cześć" oraz uśmiechem, jeśli jednak zalazłeś mu za skórę, możesz być pewien, że w najlepszym wypadku będzie traktował Cię jak powietrze. Jack z reguły jest przyjaźnie nastawiony do otoczenia i do ludzi, z którymi się spotyka. Musisz go porządnie zrazić do siebie, żeby Cię znielubił, choć i takie przypadki się zdarzają. Miewa jednak swoje humorki i przebłyski arogancji, przez co zdarza mu czasem ironizować. Stara się raczej nie wyróżniać z tłumu, nie lubi gdy uwaga otoczenia skupia się na nim. Bywa uparty, rzadko ulega innym i stara się żyć według własnych zasad, a to czasem zdaje się kłócić się z interesami jego znajomych.
Na pozór obojętnym nastawieniem do świata. Zaletą bądź jak inni uważają wadą chłopaka jest to, że łatwo wybacza ludziom. Jest jednak w stosunku do nich nieufny i jeśli raz się na kimś zawiedzie, to są marne szanse na to, że będzie w stanie zaufać mu po raz kolejny. To nie jest typ, który zakocha się w kobiecie od pierwszego wejrzenia, żeby go sobą zainteresować nie wystarczy sama uroda. Jak większość stawia sobie cele i próbuje je realizować, ale nie za wszelką cenę i nie po trupach. To nie w jego stylu, tym bardziej, że uważa iż są inne sposoby na to by osiągnąć to czego się pragnie, nawet jeśli będzie musiał podążać tą dłuższą drogą. Nie przejmuje się tym jak jest postrzegany i tym co mówią o nim inni. Nie zastanawia się i nie rozwodzi nad tym co ma zrobić, on po prostu to robi. Kiedy sprawy idą nie po jego myśli staje się skryty i oziębły dla otaczających go ludzi, przy tym ma tendencje do uciekania przed problemami. Bywa lekkomyślny i roztargniony.
Coś co mogła Ci się obić o uszy.
Jego zainteresowania nie odbiegają niczym szczególnym od reszty młodych ludzi. Nie angażuje się zbytnio w życie szkoły (no może oprócz tych kar, które zwykle odsiaduje po lekcjach), nie umie pięknie rysować, ani śpiewać, do wkuwania na pamięć wierszyków też nigdy talentu nie miał. Uczy się raczej przeciętnie, chociaż trzeba przyznać, że jak chce to potrafi, bo to zdolna bestia tylko leniwa.
Jest częstym bywalcem wszelakich imprez, na których nie stroni od alkoholu. W końcu to impreza, prawda? Poza tym młodość jest po to, żeby się wyszaleć, więc trzeba korzystać ile się da. Od kilku lat trenuje karate, kiedyś brał udział w zawodach, teraz jednak traktuje to jako hobby, nadal jednak stara się uczęszczać na treningi regularnie. Jack jeździ motocyklem, szybka jazda daje mu pewien rodzaj poczucia wolności i kontroli. Jako Kanadyjczyk lubi oglądać jak i uprawiać hokej na lodzie, a jako dziecko nie wyobrażał sobie dnia bez łyżew na nogach. Cóż Floryda może nie jest idealnym miejscem do jazy na łyżwach czy snowboardzie, ale surfingiem też nie pogardzi.
- W te wakacje wraz z "siostrą" odbył kurs pilotażu.
- Nie lubi wiórek, rodzynków i prezentów.
- Nie ma w zwyczaju pamiętać, o żadnych rocznicach, urodzinach i tego typu sprawach.
- Świetnie pływa.
- Mówi biegle po francusku.
- Miewa czasem głupie pomysły, z czego skutki potrafią być opłakane.
Aktualnie
Śpiewa z Ori w klubie. Nie! Wróć.. Udaje, że umie śpiewać.
_________________________________________________________
Ładnie się witam. ;)
Jacka można spotkać wszędzie. Jeśli chodzi o wątki, to tak, bardzo chętnie. Zaznaczam jednak, że czasem mogę odpisywać z opóźnieniem. Historia Jacka opisana w ogromnym skrócie, bo za dużo tego, a ja jestem leniem. ;P
Przepraszam za niedociągnięcia. Karta jest moja, na innym blogu również gram tą postacią, a więc to nie jest żaden plagiat. Co do notek, to pewnie pojawią się w swoim czasie.
Mordki użyczył Brant Daugherty.
Specjalnie na życzenie Oriane. ;D
[Więc powitam Cię ładnie, czeeeść. :D Może jakiś wątek, czy coś? :)]
OdpowiedzUsuń[Jezu. Przez PLL ten aktor mnie przeraża xD]
OdpowiedzUsuń[To ja witam i przychodzę po wątek!:D]
OdpowiedzUsuń[Okej, są jeszcze wakacje, więc akurat ;D Destiny właściwie też dopiero zaczyna tu naukę, zdążyła po przeprowadzce pochodzić może z tydzień, dwa, nim się rok szkolny zaczął, więc może też coś jeszcze w szkole załatwiać :D]
OdpowiedzUsuń[Cześć. Mam pewien pomysł. Samochód Christilli zatrzymał się na jakimś odludziu, a Jack przejeżdża tamtędy i akurat ochlapał ją błotem. Dziewczyna jest bliska histerii, a chłopak jej pomaga. c;]
OdpowiedzUsuń[Impreza?]
OdpowiedzUsuń[Siema, Jack! Chętny na jakiś wątek? xP]
OdpowiedzUsuńZack Collins
Jak łatwo było się domyślić, Jamaica uwielbiała chodzić na wszelkiego rodzaju imprezy. Tą akurat organizował jej dawny znajomy. Ubrana w czarne, obcisłe rurki i szarą bluzkę wiązaną na szyi z nagimi plecami wybrała się na imprezę. Jej różowe włosy były idealnie wyprostowane, a na jej twarzy panował szeroki uśmiech. Była cała rozpromieniona.
OdpowiedzUsuńJuż po godzinie impreza się strasznie rozkręciła, ku zadowoleniu gości i nie tylko. Panna Coach tańczyła wśród rozszalałego tłumu, seksownie kręcąc biodrami. W dłoni trzymała szklankę z whisky. Czując jak robi się jej coraz bardziej gorąco i duszno wyszła na zewnątrz. Zobaczyła tam znajomego chłopaka.
- Cześć! - zawołała wesoło, podchodząc do niego.
Tak to jest, gdy człowiek nie zna się na samochodach. To było niedorzeczne, że musiała tutaj stać i czekać na pomoc. Do tego telefon jej się rozładował więc nie mogła nigdzie zadzwonić. Tragedia. Myślała już, że gorzej być nie może. Jednak gorzko się pomyliła. Nagle dostrzegła przejeżdżający samochód. Zaczęła machać, a kierowca się zatrzymał. Z tym, że był na tyle nieuważny, że ochlapał ją błotem. ON OCHLAPAŁ JĄ BŁOTEM. Była zrozpaczona. Powoli wpadała w histerię. Wzięła kilka głębszych wdechów, próbując się uspokoić. Gdy usłyszała słowa chłopaka, myślała, że dostanie szału.
OdpowiedzUsuń- Nic mi nie jest?! - powtórzyła w złości. - Owszem, nic się nie stało! Tylko samochód mi się zepsuł! Telefon rozładował! A do tego jakiś przystojniaczek ochlapał mnie i moje ulubione szpilki błotem, ale wszystko jest okej! - zacisnęła drobne dłonie w pięści, myśląc jak wyjść cało z tej sytuacji. Odrzuciła do tyłu kasztanowe loki.
[Pomysł się znajdzie. Zwłaszcza, że Zack kompletnie nie ma tu na tą chwilę kumpli xD Więc pomyślałam, że mogliby być przyjaciółmi. Jakieś wspólne narzekanie, pomoc z problemami i np. Zachary, umawiający go na randkę w ciemno ze starsza siostrą, w ramach jakiegoś głupiego żartu. xp]
OdpowiedzUsuńZack Collins
[Jaaack! SIema, siema :D Jakiś wątek? ;) Z góry ostrzegam, że coś zacząć mogę wieczorem, bo dopiero wtedy dorwe sie do laptopa z netem ;)]
OdpowiedzUsuń[A, cześć. Przyszłam się przywitać bo i kartę mi się czytało całkiem przyjemnie i nabyłam dziwnego wrażenia, że Jack właściwie ma podobny charakter do mojej Ave, ale może tylko tak mi się wydaje. No, ale mniejsza. Oczywiście proponuję wątek i zapytuję od razu czy będziesz mieć jakiś pomysł? Jeśli nie to ja coś wykombinuję chętnie ;]
OdpowiedzUsuńDziewczyna zerknęła na niego, po czym pogładziła dłonią swoje różowe włosy w które chłopak się wpatrywał. Posłała mu seksowny uśmiech i usiadła blisko niego.
OdpowiedzUsuń- Racja, impreza jest czadowa. - skwitowała.
- Dzięki. - wyjęła z kieszeni spodni zmiętą paczkę papierosów po czym wyjęła jednego. - Chcesz? - skierowała paczkę papierosów w jego stronę, uśmiechając się przy tym słodko.
Jej śliczna buźka wykrzywiła się w gniewie, gdy zauważyła, że chłopaka bawi cała ta sytuacje. Wzięła wdech. Jeden, dwa, trzy.. policzyła w myślach. Gdy otworzył maskę jej samochodu zmrużyła swoje mleczne oczy i zaprotestowała.
OdpowiedzUsuń- Nie! Nie możesz.. Cały umażesz się smarem. - wzięła głębszy wdech. - Wezwij pomoc i zawieź mnie do domu. Proszę. Gdy pomoc przyjedzie, Ty zawieziesz mnie do mojego domu. Dobrze? - nalegała, wbijając w niego proszący wzrok. I jak mógłby jej odmówić?
Od rana nad domem wisiało widmo zbliżającej się burzy. Przy śniadaniu Zachary jeszcze tego nie zauważył, więc najzwyczajniej w świecie podkradał małej Danielle czekoladowe płatki, których nasypała sobie do miseczki. Jego matka i ojczym rozmawiali wesolutko o pracy i tylko Felicia i Rosie wydawały się pochmurne. Clarie w ogóle nie schodziła na dół, więc w pewnej chwili Zack ruszył ją zawołać. Błąd. Kto by pomyślał, że wrzaśnięcie "Clarie, rusz się z tym grubym tyłkiem na dóół!" sprowokuje taką awanturę. Przecież on nie mógł wiedzieć, że właśnie zerwał z nią chłopak pod pretekstem tego, że zakochał się w innej. Chudej, płaskiej szmacie, jak to określiła zaryczana Clar. Ona wyła, matka się nad nią użalała, ojczym popijał kawę, Fel i Rosa darły się na niego, że jest nieczuły, a Dani wykorzystała powszechny chaos, żeby wyjadać nutelle palcem ze słoika.
OdpowiedzUsuńNie wytrzymał. Jakoś udało mu się zwiać z tego cyrku i ruszył prędko ulicą, drapiąc się po głowie i marudząc pod nosem. Przecież zawsze ją tak wołał! To nie była jego wina, że dziś była nadwrażliwa, no! Czemu wszyscy uznali jego za tego złego, to tamten facet był winny!
Słysząc swoje imię zatrzymał się i rozglądnął, zatrzymując spojrzenie na Jacku. Chłopak niedawno się przeprowadził, ale szybko znaleźli wspólny język, więc jego widok naprawdę ucieszył Zacka.
- Siema! Nie pałętam się, uciekam. Chłopie, nie uwierzysz, co się teraz dzieję w moim domu. - przysiadł tuż przy koledze i sapnął, przewracając oczami.- Jakiś typ zerwał zerwał z Clarie, więc jakimś dziwnym trafem, wszyscy się wnerwili na mnie.
Zack Collins
[Może jakiś wątek?:)]
OdpowiedzUsuń[O, to faktycznie mogliby zostać sąsiadami, ale Ave jest taka zalatana, że ona nie zwróciłaby na to uwagi dopóki jej wstrętny pies nie włamałby się Jackowi do ogrodu i nie zrównał go z ziemią, kompletnie niszcząc. Może być? ^^]
OdpowiedzUsuńRóżowowłosa wsunęła papierosa między malinowe wargi i wyjęła czarną zapalniczkę. Zapaliła swojego papierosa, po czym podała mu zapalniczkę. Zaciągnęła się, po czym wypuściła z ust szarawy dym. Dłonie jej delikatnie drżały.
OdpowiedzUsuń- Proszę. Zwykle biorę coś mocniejszego, ale tu chyba nie ma zbytnich szans. - skwitowała z bladym uśmiechem i przyjrzała mu się dokładniej. Pamiętała go. - Jack? To o Ciebie była zazdrosna ta fioletowa zdzira.. - mruknęła niechętnym głosem, ponownie się zaciągając, z tym że teraz o wiele mocniej. Powiedziała słodkim głosem.
- Ach, duszno mi się zrobiłam. Chciałam zapalić. - machnęła obojętnie ręką.
[Możesz rozpocząć...? Byłabym niezmiernie wdzięczna, ja muszę rozpocząć jeszcze jakieś dwa wątki, a dopiero co wróciłam z urlopu i jestem trochę nieogarnięta. Ale szybko się odwdzięczę kolejnym wąteczkiem ;>]
OdpowiedzUsuń[ U mnie z pomysłami słabo. Ale mogą się już znać, bo rodzice Chloe są dość znani z tego co robią, a jak przeczytałam ojciec Jacka jest politykiem. Mogli się poznać jako małe dzieci gdzieś tam na jakimś przyjęciu czy coś takiego xD. Przepraszam, ale na nic więcej mnie nie stać.]
OdpowiedzUsuńSiedemnastolatka posłała mu wdzięczny i jakże uroczy uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Bardzo Ci dziękuje. - wpisała numer telefonu swojego ojca. Zaczęła z nim rozmawiać, przy czym większość zdań wypowiadała podniesionym i władczym głosem. Skończyła rozmowę po trzech minutach. Nadgryzła wewnętrzną część policzka.
- Pomoc przyjedzie za dwadzieścia minut. Zawieziesz mnie teraz do domu? - spojrzała na niego spod zmrużonych powiek. Wpatrywała się w niego mlecznymi tęczówkami, które były fascynujące, zaś jej spojrzenie było dziwnie hipnotyzujące. Czekała na jakąś reakcję chłopaka.
Uśmiechnęła się w rozmarzony sposób, spoglądając na niego.
OdpowiedzUsuń- Wendy, Wendy. Mała, biedna Wendy. Źle skończyła. - szepnęła niby to smutnym głosem, ponownie się zaciągając.
- Tak, jestem Jamaica. - posłała mu słodki uśmiech. - Więc jak, wracamy? Chyba Kapitan Jack nie odmówi mi tańca? - roześmiała się rozkosznie.
Avery jeszcze przez jakiś czas żyła w słodkiej nieświadomości tego co właśnie odbywało się w ogrodzie sąsiadów. Przekonana była, że Sol grzecznie leży na podjeździe, czekając na swoją panią, by ta wreszcie mogła zabrać na plażę, gdzie mógłby się wybiegać z wywieszonym językiem. Kiedy nad ranem przyszedł do jej łóżka i niemalże zabił swoim potężnym ciężarem, Ave wypuściła go na zewnątrz, będąc na granicy snu i jawy. Przekonana o świętości swego psa (ciekawe czemu, toż to diabeł wcielony), ze spokojem wzięła prysznic i zeszła do kuchni by tam zaparzyć sobie kawę - kolejny niezbędnik panny Evans. Dopiero, gdy przez okno nie mogła dostrzec psa w zasięgu wzroku, zaniepokoiła się. Zapominając o kawie, wybiegła z domu, w szortach i bluzce drużyny cheerleaderek, włosy wciąż mając wilgotne.
OdpowiedzUsuńTak jak myślała, Sol w najlepsze zabawiał się w ogrodzie sąsiadów. To co dla niego było przednią rozrywką, dla Avery jawiło się niczym koszmar. Dziewczyna z wściekłości cicho krzyknęła. Taka sytuacja miewała już miejsce wcześniej. Szybko przedostała się do ogrodu sąsiadów, w ostatniej chwili dostrzegając młodego chłopaka, zapewne mieszkańca tej posesji. Ave zestresowała się jeszcze bardziej, a na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Słabym głosem przywołała psa do nogi, kierując swe kroki w stronę chłopaka. Sol ani myślał jej usłuchać.
- Strasznie przepraszam za niedźwiedzia - zaczęła natychmiast się tłumaczyć, oglądając na kulę białego puchu, która leniwym krokiem zmierzała ku Avery, najzupełniej w świecie zadowolona ze swego porannego występu.
[Czekaj, zajrzę do mojej wielkiej skrzyni z pomysłami i zaraz coś wygrzebię, a przynajmniej spróbuję. ;)
OdpowiedzUsuńDobra, fakt jeden: Jack "nie umie pięknie rysować ani śpiewać". Fakt drugi: w poprzednich kartach Oriane pisałam, że ona też nie jest uzdolniona artystycznie. Można to uznać za punkt zaczepienia. Cóż, jakiś uczynny znajomy mógłby ich na jakiejś imprezie wpakować w duet na karaoke i po początkowym bronieniu się nogami i rękami, w końcu mogliby się zgodzić, żeby wspólnie się z siebie pośmiać. (Oczywiście, można uznać, że ich śpiewanie nie jest po prostu wybitne, a nie od razu jakieś kompletnie marne, chyba że wolisz drugą opcję, się dostosuję.)
Powyższy pomysł można też wykorzystać jako powiązanie (oprócz wczorajszej imprezy, załóżmy to mogła być jakaś kolejna) i spotkaliby się na plaży któregoś dnia i wspominali swój wspólny występ.
Poza tym, Jack jest śliczny (hehe, specjalnie takie "babskie" określenie, bo miałam na nie ochotę), więc (uwaga, uwaga, werble proszę) może to być pierwszy wątek, w którym proponuję, że Ori będzie podrywana. (Buahahahahahah!) Oczywiście, nic na siłę ;D Masz tak rozbudowany pomysł, że do wyboru, do koloru xD
No chyba, że życzysz sobie inny! xD]
Destiny do Palm Springs sprowadziła się tuż przed końcem wakacji. Jej przeniesienie do tutejszej szkoły załatwiane było na wariata. Nawet bardzo. I zdążyła pojawić się tam tylko kilka razy. Od września zaczynała więc praktycznie od zera. Z pozytywnym jednak nastawieniem.
OdpowiedzUsuńJednak nic dziwnego, że pojawiły się jakieś problemy i nieścisłości. Tego dnia Destiny wstała wcześnie i zamierzała wziąć się za robienie ciasteczek. Ot tak, taki miała plan, by uraczyć czymś słodkim Nathaniela. Czymś swoim. Niestety, nie dane jej było. Ledwo zaczęła się do tego zabierać, a zadzwoniła jej mama, mówiąc, że musi donieść do szkoły oryginał świadectwa ukończenia podstawówki. Po co im to? Nie miała pojęcia, ale niech im będzie. Porzuciła więc kuchnię, znalazła, co trzeba i poszła do szkoły.
Nie zajęło jej to dużo czasu, istniała więc szansa, że upiecze owe ciastka, nim Nathaniel skończy surfować. Wychodząc z sekretariatu, natknęła się na znajomego chłopaka. Znajomego, tylko skąd? Wytężyła umysł i już po chwili uśmiechała się do niego w typowy dla siebie, radosny, uroczy sposób.
- Cześć. - powiedziała wesoło, wychodząc z sekretariatu. Przyjrzała mu się z uwagą. - Odchorowujesz wczoraj? - zapytała rozbawiona. Sama problemu z tym nie miała najmniejszego.
[Więc może jakaś większa impreza?^^
OdpowiedzUsuńTracy]
[ Jeeeea, ja Cię znam! <3 xD ]
OdpowiedzUsuń[ To chyba było coś w stylu "Pierwsza Kosmitka" xP ]
OdpowiedzUsuńChloe już na dobre zadomowiła się w Palm Springs. Sprawa z przeszłości wciąż ją prześladowała zwłaszcza w tym miejscu, jednak była gotowa się z tym zmierzyć, a przynajmniej tak myślała. Rok szkolny możnabyło już uznać za oficjalnie rozpoczęty, i choć większość uczniów rozpaczała z tego powodu, Chloe to zadowalało. Miała ochotę się czymś zająć i przyzwyczaić się do tego, że zostanie tu na stałe.
OdpowiedzUsuńW ich domu było zawsze pełno ludzi - ktoś sprzątał, ktoś gotował, ktoś prał... i mimo to lodówka była pusta! Jak to możliwe? Blondynka miała wielką ochotę na jakiś soczysty owoc lub cokolwiek co może sobie jeszcze przegryźć przed obiadem. Nie miała większego wyboru - nałożyła na swoje stopy baletki i pognała do pobliskiego sklepu. Uważnie rozglądała się o półkach szukając czegoś do skonsumowania lekko przygryzając dolną wargę. Drgnęła, gdy usłyszała męski głos za sobą. Od razu się odwróciła chcąc jakoś pomóc, jednak nic nie powiedziała. Przymrużyła delikatnie oczka i intensywnie wpatrywała się w bruneta. Przecież go znała! Jako dziecko ona i jej brat bawili się z nim na różnych przyjęciach, na których maluchy nigdy nie mają nic do roboty. Cóż, teraz nie był dzieckiem. Kiedyś mały chłopaczek w jej wzroście, ledwo sięgający do stołu - teraz wyższy od dziewczyny o jakieś 20/25 cm.
- Jack? - mruknęła odgarniając włosy i wręcz paląc go wzrokiem. Sama nie wiedziała, jak to możliwe, że poznała go po tylu latach przecież tak się zmienił.
Chloe Booth
[ Jaki ten świat mały, nie? :D <333 ]
OdpowiedzUsuń[ A wiesz, że kilkakrotnie nawet zastanawiałam się czy aby nie wrócić, bo przecież N. i Paris jakoś tak zapadły mi w pamięć, ale za każdym razem gdy myślałam jak by to zrobić to dochodziłam do wniosku, że za każdym razem brzmi to żałośniej niż poprzednio :D ]
OdpowiedzUsuń[ No way, bejb :* Jedno zmartwychwstanie w naszej paczce zdecydowanie wystarczy, bo jeszcze ludzie pomyślą, że my to faktycznie kosmici i jesteśmy nieśmiertelni <3 xD ]
OdpowiedzUsuń[Hej, masz ochotę na wątek z Linroe? ;)]
OdpowiedzUsuńNajczęściej, gdy Avery czuła się głupio, powodem tego był właśnie Sol. Teraz nie było inaczej; rozglądała się po zdewastowanym ogrodzie, uważnie obserwując każdy jego element byleby tylko odwlec moment spojrzenia chłopakowi w oczy. Była zła na Sola, a jeszcze bardziej na swoją naiwność. Tak jakby na psa nagle miał spłynąć anielski spokój. Aha, jasne.
OdpowiedzUsuń- Avery - dziewczyna szybko wyciągnęła przed siebie rękę i lekko uścisnęła dłoń Jacka, uśmiechając się niepewnie. Jej wzrok powędrował ku pupilowi, który odwzajemnił jej spojrzenie maślanymi oczyma. Fajnie, że ją kochał. Ona go w tym momencie nie bardzo.
- To jest Sol - dodała, wskazując na bohatera poranka by po chwili przytomnie dodać - Muszę Ci pomóc. Tak, pomogę Ci w ogarnianiu tego wszystkiego - dłonią wskazała na chaos, który panował wokół posesji Jacka. Czuła się winna co usiłowała zatuszowywać uroczym uśmiechem, od czasu do czasu ciskając roziskrzone spojrzenie w kierunku psa. Niemniej, gotowa była do pracy. Mogła własnymi dłońmi doprowadzić trawnik do pięknego wyglądu. Przynajmniej wówczas mogłaby ukryć ten cholerny rumieniec, o.
Dziewczyna taneczny krokiem wręcz wbiegła do sali głównej, ciągnąc chłopaka za sobą. Porwała go na sam środek parkietu.
OdpowiedzUsuń- Tańczmy. - mruknęła do jego ucha, obejmując go czule dłońmi wokół karku. Ruszała seksownie biodrami, tańcząc w rytm muzyki. Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Tak, od dosyć dawna. A Ty? - wymruczała kocim głosem do jego ucha.
Oddała mu telefon komórkowy, po czym zagryzła dolną, malinową wargę. Robiła tak zawsze gdy się nad czymś zastanawiała. Po chwili wahania pokiwała głową, zerkając w jego twarz.
OdpowiedzUsuń- Tak, jedźmy teraz. - uśmiechnęła się do niego, a gdy usłyszała słowa o tym, że niebezpiecznie jest jeździć z nieznajomymi, mruknęła, ze nie musi się martwić, bo ma paralizator. Tak dla własnego bezpieczeństwa. - Jestem Christilla. Christilla Lawrence. - podała mu swoją mlecznobiałą, gładką dłoń.
Państwo Armastus mieli dość dziwną manierę wypędzania córki z domu, żeby w końcu się zabawiła. Dla niczego nieświadomego obserwatora takie zdanie zabrzmiałoby co najmniej dziwnie - od kiedy rodzice siłą wyrzucają swoje dzieci, żeby wyszły się upić? Bo w gruncie rzeczy właśnie o to chodziło rodzicom Oriane, którzy byli bardzo niepocieszeni, gdy dziewczyna wracała z takiego przymusowego wypadu dokładnie w takim samym stanie, w jakim opuściła dom. Chore? Raczej nie, kiedy weźmie się pod uwagę wszystkie okoliczności, a szczególnie to, że zrezygnowała ze wszystkich młodzieńczych przyjemności, żeby wychować swoją córkę. Naprawdę trzeba było się natrudzić, żeby zapomniała o tym swoim obowiązku i po prostu się bawiła, ale najwidoczniej właśnie to za cel obrali sobie jej znajomi, gdy tylko dostrzegli ją w klubie.
OdpowiedzUsuńPierwszą rzeczą jaka przeraziła ją w całej koncepcji wieczoru było karaoke, jednak skutecznie ukryła to za pogodnym uśmiechem. Nie można powiedzieć, że nie cieszyła się z wieczoru spędzanego w towarzystwie, ale wtedy nigdy nie wiadomo, co wymyślą inni. Oriane mogła się tylko modlić, żeby nie było to wysłanie jej na scenę, gdzie co chwila ktoś próbował sprostać wyzwaniu rzucanemu przez ekran z wyświetlanymi słowami. Jedni radzili sobie całkiem nieźle, a drudzy byli tak pijani, że nie wiadomo było, czy tak nie potrafią śpiewać, czy po prostu uderzyło im wystarczająco do głowy.
- O, cześć, Jack - przywitała się, przebijając się przez płynącą z głośników muzykę. Oczywiście, że kojarzyła chłopaka, w końcu na imprezie, na której się poznali była jedną z najbardziej trzeźwych osób, jeśli zrobić ranking. - Napijesz się czegoś? - spytała wskazując na bar, ale w gruncie rzeczy chciała uciec na czas, gdy będzie wybierany kolejny śmiałek do karaoke.
[ Jack : O A ty skąd tutaj? Okey, whatever. Może jakiś wątek, co? :)]
OdpowiedzUsuńDestiny zachichotała na samą myśl o wczorajszej imprezie. I chyba nie żałowała, że wcześniej wyszła, patrząc teraz na to, w jakim stanie był... Jack? Tak, tak było mu na imię.
OdpowiedzUsuń- Och, tylko troszkę. - odpowiedziała grzecznie, machnąwszy drobną dłonią z czarującym uśmiechem. Chyba doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, jak wyglądał (i zapewne, jak się czuł), dlatego po cóż miała mu jeszcze o tym mówić.
- Ach, przeniosłam się tutaj przed końcem zeszłego roku szkolnego. A oni się dopiero teraz obudzili, że czegoś im brakuje. - Wywróciła oczami, spoglądając na drzwi sekretariatu. Wzruszyła drobnymi ramionkami, po chwili znów uśmiechając się wesoło. - A ty, co sprowadza cię do szkoły, kiedy wakacje się kończą?
Avery z uśmiechem skinęła głową. Kawa brzmiała genialnie, zwłaszcza jeżeli tym samym można było odwlec moment naprawy ogródka, o której Ave oczywiście nie miała pojęcia i po prawdzie nie wiedziała na czym będzie polegać. Poza tym jej własna kawa stała w ekspresie, zapewne już całkowicie zimna. A napój ten był dla Ave jedną z wielu rzeczy bez których najzwyczajniej w świecie nie mogła rozpocząć dnia; oprócz oczywiście prysznica, joggingu i innych przyziemnych, ale przyjemnych dla dziewczyny czynności.
OdpowiedzUsuń- W porządku - zgodziła się z uśmiechem, bezwiednie klepiąc psa po głowie. Najwyraźniej gniew Ave nieco zelżał - Ale to kawa u mnie. Koniecznie - dodała szybko. Chociaż to i pomoc w ogródku mogło zrekompensować poranny wypadek. Po wypowiedzeniu tych słów Avery ruszyła z powrotem do siebie, oczywiście mając nadzieję, że chłopak podąży jej krokiem. Sol natomiast zachowywał się grzecznie i pognał szybko do domu.
[Aahaha, dzięki xD Jak to przeczytałam, to takiego zonka złapałam xDD]
OdpowiedzUsuńJego rada była tak dobra, że Zack aż uniósł brwi, zastanawiając się, czemu nie wpadł na coś podobnego. Mógł ich olać, prawda. Tamta sprawa nawet nie dotyczyła jego, więc nie było sensu się tym przejmować. Słysząc kolejne słowa, uśmiechnął się szeroko - tak, piwo było teraz idealnym lekarstwem na jego zirytowanie. Westchnął jednak i poklepał kolegę po plecach, patrząc na niego z niejakim pobłażaniem.
- Jesteś teraz mieszkańcem Palm Springs, więc musisz nauczyć się jak sobie radzić w takich sytuacjach. Będą się często powtarzać. - powiadomił go Zachary tonem mistrza Yody i pokiwał głową, unosząc trzy palce.
- Są trzy sposoby, żeby radzić sobie z rodzicami. Po pierwsze, nie pić. Ale to głupie. Po drugie, opanować sztukę teleportacji i pojawić się w łóżku zaraz po imprezie. To ciężkie. Ale jest jeszcze jedna opcja. Musisz nauczyć się wchodzić oknem w pokoju, z nadzieją, że jeszcze nie zarejestrowali twojej nieobecności. - powiadomił go chłopak, rozglądając się podejrzliwie, przez co miało się wrażenie, że zdradza jakąś wiedzę tajemną. Zaraz jednak Collins zniszczył nastrój, bo zaśmiał się pod nosem.
- Tylko bardzo ważne jest, żeby przez przypadek nie wbić się do młodszej siostry, jak ja po tamtej imprezie. Jeszcze nigdy nikomu nie nawciskałem takich kitów jak tej 6-latce.
Prawda. Trzeba by było na własne oczy zobaczyć, jak Zack spada z jej parapetu do środka, przekonany, że jest u siebie, a słysząc jej pytanie "Kto ty?", prawie umiera na zawał. Na całe szczęście miał gadane, więc schował się za jej kocem i wcisnął jej, że jest Strażnikiem Snów. Mała na początku nie bardzo wierzyła, ale kiedy nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie co jej się śniło ("Nic mi się nie śniło, pani Strażniku!"), w głowie Zacharego powstała cała bajka. I opowiedział jej, że śniła o byciu księżniczką, że królem - jakżeby inaczej? - był jej starszy brat i ogółem było słodko i cukierkowo...aż pannica zasnęła.
Stracił 10 minut, ale rodzice go nie nakryli! Tylko Dan ostatnio dużo się upierała przy istnieniu jakiegoś Strażnika Snów...
[Sorka, że trochę chaotycznie xP]
Zack Collins
Nie byłam pijana. No skąd ja? Nigdy. Nie moja wina że ludzie pchali się idąc w niewiadomym kierunku. Przez moje nieszczęście, lub szczęście wpadł na mnie jakiś chłopak zalewając mi całą sukienkę piwem. Szlag. Zaraz jednak zaczął wszystko wycierać a ja poczułam się cóż, dziwnie.
OdpowiedzUsuń- Nie ma sprawy, nic się nie stało. I tak miałam dosyć tej sukienki więc dałeś mi tylko pretekst żeby ją wyrzucić.
Uśmiechnęłam się promiennie.
- Jestem Tracy. A ty?
Równie mocno zdziwiło ją to, że widzieli się wiele lat temu, a obydwoje potrafili się nawzajem rozpoznać. Bardzo ją to ucieszyło, chyba nie mogłaby znieść tego, że mijaliby się bez słowa, jakby nie wiedząc o swoim istnieniu. Słysząc jego pytanie przymrużyła oczy. Nie widzieli się wieki, a Chloe nie miała pojęcia czy Jack słyszał cokolwiek o śmierci Harry'ego. Chyba nikt nie chciałby zacząć rozmowy od ' Mój brat nie żyje '. Dobrze wiedziała, że potem było by tylko niezręcznie.
OdpowiedzUsuń- Przez jakiś czas mieszkałam z babcią, a jakoś miesiąc temu się tu przeprowadziłam - odparła krótko z przyjaznym uśmiechem doskonale tuszując problem. - A co u ciebie? - spytała szybko patrząc wprost na chłopaka. W życiu by nie pomyślała, że go tu spotka. Ba! W życiu by nie pomyślała, że go w ogóle jeszcze spotka.
[ Jack i Lin są na takim samym profilu... Właśnie! Skoro Linny jest taka malutka i drobniutka jej przydział na profil kryminologiczny trochę zestresuje wychowawcę, ponieważ jest to kierunek dla osób wysportowanych, silnych fizycznie i psychicznie. Dlatego poprosi Jacka - doświadczonego w tych sprawach uczniach, o opiekę nad "kruchą" Linroe. ;) Ale będzie z tego świetny duet, pasuje pomysł? ;)]
OdpowiedzUsuń[Przez ciebie rozważam wpierniczenie tu Ruby 8DD]
OdpowiedzUsuń[ To może wątek? Podsuniesz jakiś pomysł? :) ]
OdpowiedzUsuń[Dobry wieczór. Może skusiłbyś się na wątek?]
OdpowiedzUsuń[Hmm, niech pomyślę.. Obóz kajakarski?]
OdpowiedzUsuń[ Ok, to może niech będzie impreza. W końcu Meg to taki typ, że idealnie będzie pasowało :D No, to zaczynam, a przynajmniej próbuję ;) ] Komu to kiedykolwiek spieszyło się do września? Na pewno nie naszej Meg. Ona mogłaby wiecznie imprezować i wylegiwać się na wakacjach, więc kiedy zupełnie niechcący zerknęła na kalendarz jakoś pod koniec sierpnia, ogarnęło ją bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie paliło jej się do przygotowań, poczekała ze wszystkim na ostatnią chwilę. Jedyna fajna rzecz to impreza z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, organizowana co roku przez uczniów, oczywiście bez nauczycieli. Nie ma to jak dobrze zacząć te jakże 'wytężone' dni nauki. Bardziej myślała o tej imprezie niż o samym rozpoczęciu. Gdy nadszedł czas, wbiła się w jedną z letnich sukienek, włożyła buty na wysokich obcasach i trochę przyczesała włosy. Z wiadomych przyczyn nie mogła pojechać samochodem, dlatego też skierowała swoje kroki w kierunku miejsca, gdzie miała odbywać się impreza. Na chodniku słychać było tylko stukanie jej butów...
OdpowiedzUsuńOriane z ulgą przeszła do baru i miała nadzieję, że ich kochani znajomi nie wpadną na pomysł, żeby ich dwójki tu szukać jako chętnych do udziału w zabawie, w której jedne z głównych ról odgrywały mikrofony i tekst na ekranie. Miałaby wejść na podest i, o zgrozo, próbować śpiewać? Za nic w świecie. Mogą jej oferować wszystkie diamenty świata, a ona dalej nie byłaby przekonana do takiego pomysłu. Tak to jest, kiedy jesteś artystycznym antytalentem, bo sportu nie można zaliczyć do sztuki, prawda? Chociaż Ori ma na ten temat na pewno inne zdanie.
OdpowiedzUsuń- Hmm... Może mojito? - rzuciła po chwili zastanowienia. Właściwie nie miała w planach nic pić, ale zaczęty drink może stanowić świetną wymówkę. To towarzystwo na pewno jest zdania, że nie można marnować dobrego alkoholu, więc w razie czego miałaby się czym ratować.
Do tej pory Jack'a spotkała raz, na imprezie, więc pewnie nie wiedział, z jakim grzecznym człowiekiem miał do czynienia, w przeciwieństwie do całej reszty towarzystwa. Jeszcze trochę i zaczną na nią w żartach wołać abstynentka, jeśli już tego nie robią. Gdyby nie fakt, że potrzebowała drogi ucieczki, to pewnie tego wieczoru ilość jej zamówień w barze nie zmieniłaby się z prostej i okrągłej liczby o na żadną inną.
Sobotni, słoneczny poranek. Na bezchmurnym niebie były zawieszone białe niczym puch chmury, spod których wystawały promienie miodowego słońca i grzały ciało.
OdpowiedzUsuńNa obozy pływackie, kajakarskie Pandora uczestniczyła od czternastego roku życia. Lubiła w taki sposób spędzać wakacje. Chociaż.. chyba bardziej wolała przebywać ze swoją siostrą Charlotte. Ale z pewnością nie pojechała na ten obóz z powodu jakiegoś niby super seksownego opiekuna.
Rudowłosa dziewczyna jak zwykle wstała wcześniej, o godzinie 5:30. Zdążyła już wziąć prysznic, ubrać się, uczesać itd, gdy inni dopiero zostali obudzeni promieniami słońca i ćwierkaniem ptaków. Tymczasem panna Black spacerowała, a jej wzrok podążał po błękitnym niebie. Nagle usłyszała męski głos i się nieco zbyt gwałtownie odwróciła.
- Słucham? - zmarszczyła brwi, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mężczyzna zapytał ją o jedzenie i kawę. Cóż na myśl o kawie uśmiechnęła się promiennie. - Mogę Cię zaprowadzić na stołówkę, zaraz tam będą podawać śniadanie. I na pewno kawę. - spojrzała mu prosto w oczy z delikatnym uśmiechem. - Dopiero przyjechałeś? - spytała.
[No, jak to gdzie? W piekle! xP Staż w szpitalu i będą kurczaka po piętrze ganiać! xP A tak poważnie... Nie, ty wymyślasz, bo ja ostatnio wymyślałam i się wycofałaś xP]
OdpowiedzUsuń- Och, nie szkodzi.- uśmiechnęła się szeroko.- Lubię towarzystwo facetów.- przyznała bez owijania w bawełnę.- Może tak właśnie miało być, że mnie spotkasz.- uśmiechnęła się tajemniczo.- Jakieś przeznaczenie, czy coś w tym stylu.- mrugnęła do chłopaka porozumiewawczo. Zawsze dobrze rozumiała się z facetami.- A ty jesteś...?- jej głos zawisł w powietrzu, nie wiedziała bowiem, jak jej towarzysz ma na imię, a nie chciała strzelać i popełnić jakiejś głupiej gafy. Właściwie miło było mieć jakieś towarzystwo. A gdzie on mógł się wybierać o tej porze? Może właśnie tam gdzie ona? Obstawiała w myślach, że zaraz si tego dowie.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się szeroko, słysząc kierowany do niej komplement.- Megan Harris.- odpowiedziała swoim pełnym imieniem i nazwiskiem.- Nie znasz mnie?- zapytała, jakby lekko zdziwionym tonem. W sumie przyzwyczaiła się, że raczej wszyscy ja znali.- To znaczy... Nie poznaliśmy się już wcześniej?- zmieniła swoje pytania, żeby nie wyjść na jakąś nadęta, pustą lalę.- Tak, tak, idę na tą imprezę.- dodała szybko, zanim chłopak odpowiedział jej na poprzednie pytanie.
OdpowiedzUsuń- Coś przeciwko?- roześmiała się i na chwile zamilkła, wsłuchując się w stukanie swoich obcasów. jak dla niej, był to bardzo przyjemny dźwięk.- Zacznijmy od tego, że nie mam nic przeciwko facetom.- uśmiechnęła się szeroko.- Ale nie jestem żadną podrywaczką!- powiedziała szybko, a na jej twarzy pojawiła się mina niewiniątka. Wyglądała teraz niczym jakiś aniołek, z tym, że nie miała na głowie burzy jasnych loczków, a ciemne i nie tak kręcone włosy.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie...- zaśmiała się.- Nie posiadam.- zabrzmiało to zupełnie tak jakby zapytał, czy na imprezie nie wypije ani jednego piwa. Jakby o coś, co zupełnie do niej nie pasowało. W rzeczywistości bardzo tęskniła za kimś, kto mógłby być dla niej bliski, ale wszyscy faceci, których znała byli tymi nieczułymi mięśniakami z drużyny. Może miała jakiś zniekształcony obraz związków? Nikt jej tego nigdy nie pokazał. Myślała po prostu, że wszystkie 'elementy' płci męskiej nadają się tylko do zalotów i niezobowiązujących żartów. Brunetka westchnęła cicho, po czym na jej twarzy szybko zagościł uśmiech.
OdpowiedzUsuń[ wątek, powiązanie? ]
OdpowiedzUsuń[ Dobra znają się z Paryża. Może Jack będzie szedł z jakimś jedzeniem i wpadnie na Marike? ]
OdpowiedzUsuń- Raczej mogę ci to zagwarantować.- odparła tonem jak gdyby załatwiała raczej jakąś służbową pracę. Była teraz dość poważna. Może to przez wspomnienie o związkach? Nie... Chodziło raczej o miłość.- W razie czego mogę zostać twoim ochroniarzem.- zażartowała, puszczając do chłopaka oczko.
OdpowiedzUsuńSzła właśnie na obiad gdy ktoś na nią wpadł, a na jej błękitnej bluzce wylądowała marchewka. Najpierw spojrzała na bluzkę, potem na talerz na, którym się znadowała, a na końcu na właściciela. Był nim Jack. Troche się zdziwiła.
OdpowiedzUsuń- Nic, nie szkodzi.- powiedziała starając si chustczką wyczyścić troche bluzkę.
- Hej. - przywitała sie po chwili.
- Jasne.- roześmiała się.- Mam już dobrego kandydata na stanowisko.- rzuciła mu na wpół żartobliwe i na wpół zalotne spojrzenie. Podobał jej się charakter chłopaka, poza tym potrzebowała jakiejś odskoczni od swojej nieszczęśliwej miłości, którą ukrywała jak tylko mogła. Nie, nie traktowała go oczywiście jako rozrywkę, po prostu miło jej się z nim rozmawiało, miał w sobie, jak to inni określają, to "coś".
OdpowiedzUsuń- Długo by mówić, ale chciałam się po prostu oderwać od starego życia i zapomnieć o wszystkim. - powiedziała.
OdpowiedzUsuń- Mogę Cię zaprosić na obiad? Bo chyba mojej bluzki nie zjesz? - zapytała ironicznie. Czuła się trochę dziwnie, ale cóż poradzić.
- Naprawdę świetnie pomijając fakt że prawie nikogo nie znam.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się do chłopaka.
- My się chyba w szkole kilka razy minęliśmy, prawda?
Nie byłam pewna, dlatego wolałam się upewnić.
Nie wiedziała co powiedzieć. Wiedziała, że powinna się zgodzić, ale to nie było w jej stylu. Odetchnęła cichutko i usmiechnęła się. Kosmyk włosów dała za ucho.
OdpowiedzUsuń- Jack to jest tylko bluzka. - powiedziała i spojrzała na bluzkę.
- Pralkę w domu też mam i proszek, a no i jako blondynka, nie uwierzysz mi, ale umiem ją obsługiwać. - powiedziała.
-Faktycznie może lepiej żebym się przebrała. Mam w torebce spodenki także wystarczy mi jakiś t-shirt.
OdpowiedzUsuńUśmiechnełam się lekko.
- Skazana?- roześmiała się jak po usłyszeniu jakiegoś dobrego dowcipu.- Ależ ja będę naprawdę zaszczycona twoim towarzystwem.- uśmiechnęła się do niego szeroko i mrugnęła. Impreza zapowiadała się naprawdę genialnie i, prawdę mówiąc, Megan była bardzo zadowolona z tego, że może ja spędzić w towarzystwie nowo poznanego chłopaka. Rozglądała się dookoła, czy nie dostrzeże gdzieś Nate'a i Destiny, ale jak na razie nie natknęła się na nikogo ze swoich bliższych znajomych. Stwierdziła nawet, że jeden towarzysz jej w zupełności wystarczy. Spojrzała na trunki stojące gdzieś nieopodal. Tak, tym razem musiała się naprawdę pilnować.
OdpowiedzUsuńO BOŻE, JACKUŚ WRÓCIŁ?! <333
OdpowiedzUsuń[Cichaj Lenka, ty nic nie wiesz! xD On ma pelerynę niewidkę i tylko ja mam speszjal pałers, żeby go zobaczyć xD]
UsuńEj, halo, ja też tu mam speszjal pałers :|
UsuńTu jest potrzebny inny poziom speszjal pałersów. Taki tajny xD
UsuńAle z tobą to mogę się Jackiem podzielić, ale to gadaj z tą u góry, bo miała tajność zachować, a nie mieć dwie postacie. xD Dianeczkę i Jackusia xD
[A nasz wątek chyba czeka aż Oriane rozwieje nadzieje Jacka, że chociaż ona umie śpiewać xD Jak ci się nudzi to możesz napisać dalej jak ona je już rozwiała xP]
OdpowiedzUsuń[O-o-o! Znazłam twoj ostatni komentarz! :D]
OdpowiedzUsuń-Okay - odparł skinąwszy głową. Nie znał jeszcze alkoholowych upodobań dziewczyny, a więc nie śmiał jej niczego proponować na siłę stwierdzając, że lepiej będzie jeśli sama sobie coś wybierze. On natomiast zamówił sobie piwo. Ktoś mógłby się zastanawiać czemu, w sumie Jack pijał zwykle piwo z kolegami, jednak teraz najzwyczajniej w świecie miał na nie ochotę. Nie widział też przeszkody, dla której miałby odbierać sobie tę przyjemność.
Zerknął na scenę, słuchając jak ochotnik "śpiewa" soją kwestię. Niezbyt mu to wychodziło, ale wiadomo mądrym to się jest po drugiej stronie kiedy nie oślepiają Cię światła i nie patrzy na ciebie sala wścibskich oczu, jednocześnie nadstawiając uszu aby wychwycić jakieś niedociągnięcie, oraz szybko je skomentować, albo co gorsze potępić. A może to tylko Jack miał taki przekreowany obraz tego wszystkiego..
-Chyba zostało nam jedynie podziwiać jego odwagę - powiedział do Orie odrywając wzrok od ochotnika i przenosząc go na nią. Barman akurat podsunął im zamówienie. W tym tez momencie podszedł do niech Nick z jakimś znajomym, którego imienia oczywiście Jack nie pamiętał.
-No gołąbki jak się bawicie? -Zapytał Nick, ale nie czekając na odpowiedź kontynuował swoja wypowiedź uśmiechając się do nich chytrze. - Wiecie doszliśmy do wniosku, że chyba trzeba zmienić tego niedoszłego artystę, a wy byście się do tego doskonale nadawali. Tfu! Nadajecie! A więc, dopijać szybciutko te driny i na scenę! -Poinformował ich totalnie rozbawiony cała sytuacją. Mina Jacka - bezcenna. I to bez dwóch zdań. On i śpiewanie? No chyba im się coś przyśniło, biedny o mało przez to nie zakrztusił się piwem i nie oblał. Spojrzał teraz na Ori zdezorientowanym wzrokiem.
-Czekaj, czego on od nas chce, bo chyba nie zrozumiałem..? -Zapytał dziewczynę wskazując kciukiem na Nicka.
Kiedy dosłownie wepchnęli ją na scenę nie wiedziała, gdzie jest lewo, a gdzie prawo. Czy stoi tyłem do ludzi, czy przodem. Czy dobrze trzyma wciśnięty w dłoń mikrofon, czy źle. Miała wrażenie, że zaraz wszyscy wybuchną gromkim śmiechem, ale jeszcze gorzej byłoby się wycofać. Mogła mieć tylko nadzieję, że całkiem się nie ośmieszy.
OdpowiedzUsuńZamknęła oczy (nie chcąc widzieć twarzy publiczności, gdy zaczną na nią patrzeć z rozbawieniem albo pogardą) i wyobraziła sobie, że jest w pokoju swojej córeczki i ma jej zaśpiewać kołysankę. Przy małej zawsze czuła się spokojna i bezpieczna, chociaż to ona jako matka powinna dawać takie wsparcie, a nie na odwrót. Kiedy zaczęła lecieć muzyka z mocno bijącym sercem zaczęła niepewnie śpiewać do mikrofonu, jakby robiła to wyłącznie dla Ilu. Może udało jej się odstresować na tyle, że nie przerazi ludzi tak bardzo, że więcej nie przyjdą do klubu a ona dostanie zakaz wstępu.
W czasie refrenu, gdy Ori zdążył spaść kamień z serca i już miała nadzieję, że się tak całkiem nie zbłaźniła, nagle tłum wybuchł gromkim śmiechem. Dziewczyna raptownie zamilkła i z przerażeniem spojrzała na Jacka, który, jak się okazało, śpiewał prosto do mikrofonu.
Oriane nigdy wcześniej nie występowała przed żadnymi ze swoich znajomych. Zawsze wszystkie takie pomysły szybko kończyła krótkim "nie umiem śpiewać", a że byli to ludzie jej bliscy — rozumieli jej odmowę i nie drążyli. Owszem, często gęsto zdarzało się, że ktoś usiłował ją namówić, naprawdę się starał, ale jednak nie umiał podołać wyzwaniu. Kiedy chciała Ori potrafiła być niesamowicie uparta — chyba dzięki tej cesze była w stanie wychowywać dziecko i się nie poddać. Tym razem jednak jej charakter nic jej nie dał, a wszystko przez znajomych chłopaka, którzy nie dali jej uciec. Nawet z nią nie dyskutowali, tylko wrzucili prosto w paszczę głodnego lwa.
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyła błagalne spojrzenie Jacka nie mogła mu nie pomóc. Wiedziała, że sama też nie miałaby ochoty śpiewać — jak już się zbłaźnić, to w towarzystwie. W myślach tylko modliła się, żeby ten koszmar już się skończył i mogła się z powrotem ukryć w półmroku klubu.
Jak tylko utwór dobiegł końca, Oriane natychmiast uciekła ze sceny, zostawiając w tyle mniej czujnego Harpera, chociaż nie na długo. Ledwie dziewczyna zdążyła oddać mikrofon i zejść z powrotem na stabilny grunt daleki scenie, a jej pośpiech musiał ją ukarać — zaczepiła stopą o leżące na ziemi kable zasilające sprzęt karaoke i runęła na podłogę, jednak wykorzystując swoje siatkarskie zdolności. Nauka padów była obowiązkowym punktem treningu i może upadek Ori nie wyglądał tak 'ładnie' jak podczas meczów, ale mimo wszystko lata ćwiczeń zaowocowały mniej bolesnym kontaktem z płaską powierzchnią.