Panie i Panowie, duet Destiny&Nate mają zaszczyt przedstawić Wam swe najnowsze dzieło. Mają też nadzieję, iż w ogóle ktoś to przeczyta i przebrnie przez te 5 stron i kawałek 6. Oczywiście jak przy każdej książce, przy naszym dziele również będzie specjalna dedykacja dla... (i tu wielkie zaskoczenie) LENKI! :* Skarbie, mamy nadzieję iż zadowoliliśmy Cię w pełni. No, bez skojarzeń, proszę. I odhaczysz w pamięci, że my tu się udzielamy i nie damy zginąć DP.
***
Wielkimi krokami, żeby nie
powiedzieć gigantycznymi, zbliżał się kolejny rok szkolny. Dla Nathaniela, jak
i dla wielu innych uczniów szkoły średniej w Palm Springs był to ostatni rok
nauki w szkole, później czekały ich już tylko studia i praca, zapewne założenie
rodziny i długie, szczęśliwe życie, o którym marzyli wszyscy. Choć jakby się
tak dłużej nad tym zastanowić, to nie wszyscy śnili właśnie o takim życiu.
Jeszcze jakiś czas temu Nate swoją przyszłość widział wyraźniej niż teraz,
bardziej kolorowo, bardziej namiętnie. Otoczony pięknymi kobietami i nie
związany żadnymi obietnicami. Życie jak ze snu? Możliwe. Jednak teraz, związany
z piękną Francuzką jakoś nie myślał tak często o takiej przyszłości. Może było
to spowodowane tym, że rudowłosa w zupełności mu wystarczała i zdecydowanie
zaspokajała jego rządze, tak że nie potrzebował żadnych kochanek utrzymywanych
gdzieś w tajemnicy. Ignorując wszystkie te panny, które zwykle wykorzystywał
nagle znalazł dużo więcej czasu dla siebie, mógł w spokoju trenować, spotykać
się z przyjaciółmi i Destiny, a także surfować.
Tego wieczoru Destiny umówiła się
z Leną, więc Nathaniel uznał, iż ten czas może spędzić w równie przyjemnym
towarzystwie jakim były ogromne fale uderzające w piaszczyste brzegi plaż w
Palm Springs. Przyjechał na plażę, chwycił deskę i wypłynął w morze. Czekając
na fale obserwował grupkę młodych ludzi bawiących się na plaży nieopodal
miejsca, w którym rozłożył się on. Wytężył wzrok by dostrzec tam kogoś
znajomego, jednak odległość była zbyt duża.
Wtedy też pojawiła się ogromna
fala. Nate bez problemu stanął na desce próbując ujarzmić wodę pod swoją deską.
Udało się. Chłopak mknął na fali w stronę plaży, a im bardziej zbliżał się do
plaży tym dokładniej widział bawiących się tam ludzi. Dostrzegł Lenę, a więc i
Destiny musiala gdzieś tam być. I faktycznie, po chwili zobaczył drobną
rudowłosą dziewczynę, która najwyraźniej adorowana była i to dość nachalnie,
przez jakiegoś chłopaka, którego Nathaniel nie kojarzył. Ten widok wytrącił go
z równowagi, deska wysunęła się z pod jego stóp, a chłopak wpadł do wody nie
zdążywszy nawet złapać oddechu. Na szczęście po chwili udało mu się wypłynąć na
powierzchnię. Zdezorientowany tym, co zobaczył wrócił na plażę. Akurat w
momencie gdy stanął na brzegu dostrzegła go rudowłosa.
Destiny, jak zawsze na widok
Nate’a, rozpromieniła się wręcz. Wciąż ciężko było jej uwierzyć, że jest jej. I
tylko jej. Robiła wszystko, by było mu z nią dobrze, by się nie znudził. Gotowa
była naprawdę na wiele. Nic więc dziwnego, że od razu zapomniała o skaczącym
wokół niej, jak głupi, chłopaku i pomachała ukochanemu energicznie, podnosząc
się z miejsca. Przeprosiła wszystkich i szybkim krokiem ruszyła w stronę
Nathaniela, rzucając mu się na szyję, kiedy tylko dotarła. Złożyła na jego
ustach czuły pocałunek i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Wyglądasz tak seksownie,
skarbie. – mruknęła mu do ucha, wspinając się na palce, by w ogóle dosięgnąć.
Zerknęła w jego piękne, ciemne oczy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. –
Dołączysz do nas? Lena jest. – powiedziała, łapiąc go za rękę. Chciała go
pociągnąć w stronę znajomych, ale poczuła, że stawia opór. Spojrzała na niego
nieco zaskoczona, ściągając delikatnie brwi. – Coś się stało? – zapytała, spoglądając
na jego dziwnie pochmurną twarz.
Nie odpowiedział, a przynajmniej
nie od razu. Przyglądał jej się tak podejrzliwie, uparcie próbując wyczytać
cokolwiek z wyrazu jej twarzy. Nie chciał zgrywać zazdrosnego faceta. On nie
był zazdrosnym facetem. Nie był zazdrosny. I mógł tak sobie powtarzać to
godzinami, a prawda była taka, że ręce paliły go żywym ogniem i najchętniej to
przyłożyłby temu kretynowi, który próbował ją poderwać.
- Nic się nie stało – odpowiedział może trochę
niezbyt uprzejmie. – Po prostu nie spodziewałem się, że wybieracie się na
imprezę same w towarzystwie jakichś frajerów – przygryzł lekko dolną wargę. –
Adam nie byłby zadowolony – dobrze, że miał jak się wykręcić, chociaż to i tak
było marne kłamstwo, ale jakoś się tym teraz nie przejmował.
Destiny przyglądała mu się,
marszcząc delikatnie brwi. Nie wiedziała, o co mu chodzi. Jaką imprezę, o
jakich frajerów mu chodziło? Westchnęła cichutko, nie spuszczając z niego
wzroku. Nagle jednak jej twarz rozjaśniła się uroczym uśmiechem. Zbliżyła się
do niego, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Hej, hej… Czy ty jesteś
zazdrosny? – zapytała, patrząc na niego z uwagą. Uśmiech nie schodził jej z twarzy,
a tak naprawdę starała się nie roześmiać. To mogłoby rozzłościć Nate’a, a tego
nie chciała. Choć czuła niemałą satysfakcję. A więc jednak mu na niej zależało.
I to chyba naprawdę, stwierdziła, patrząc na jego ściągnięte usta, obserwując,
jak usilnie stara się zachować spokój. Schlebiało jej to, nie mogła powiedzieć,
że nie. – Przecież wiesz, że nie masz o co. No, daj spokój. – powiedziała,
wyraźnie rozbawiona, chcąc go przytulić.
- Wcale nie jestem zazdrosny – mruknął,
odsuwając się od niej pod pretekstem tego, że musiał odwiązać od swojej kostki
sznurek, dzięki któremu deska nie uciekała mu, gdy z niej spadał. Przecież nie
było o co być zazdrosnym, ten idiota tam na plaży do pięt mu nie dorastał,
pewnie nawet nie potrafiłby jej naprawdę pocałować, a co dopiero dać jej coś
więcej. Podniósł się do pionu, patrząc na nią uważnie. Zaciskał mocno zęby, do
momentu aż się uspokoił. – Dlaczego tak myślisz? Mam powód, żeby być zazdrosny?
– zapytał, tak jakby w ogóle nie usłyszał jej ostatnich słów, a ton jego głosu
był władczy i brzmiała w nim groźna nuta.
- Och, pewnie nie jesteś. –
powiedziała, krzyżując ręce na piersiach i patrząc na niego rozbawionym
wzrokiem. Pokręciła głową. Jakby była jakaś głupia, naprawdę, i nie zauważyła
jego miny i tego, jak się zachowuje. Nie wiedziała tylko, czy chodzi o sam
fakt, że ktoś w ogóle śmie się do niej zbliżać, czy Nate poczuł się w jakiś
sposób zagrożony. Co było głupie, bo musiał wiedzieć, że nie liczy się dla niej
nikt inny.
Był naprawdę uroczy, kiedy tak
zaprzeczał. Niestety, ukrywanie tego kiepsko mu wychodziło.
- No nie wiem… - odparła
wymijająco, wzruszając swoimi drobnymi ramionkami. Udała, że głęboko się nad
czymś zastanawia. – W sumie, to nie. Jest miły. Całkiem dobrze śpiewa. Wczoraj
mu grałam. Lena mnie z nim poznała jakiś czas temu. Jeszcze zanim ty się do
mnie odezwałeś. – powiedziała, przyglądając mu się z uwagą i obserwując jego
reakcję. Starała się tylko nie roześmiać, widząc, jak się spina.
- Doprawdy? – wymusił z siebie przez
zaciśnięte zęby. Na usta cisnęły mu się najgorsze przekleństwa. Nie, nie na
nią. Na niego. W myślach widział też kilka opcji tego jak się z nim rozprawić,
jak pozbawić tego chłopaka wszystkich zębów, może podbić oczy by wyglądał jak
panda, może porachować wszystkie kości? A może po prostu niechcący przejechać
się po nim terenowym audi, które co jak co, ale ciężar miało wystarczający by
zmiażdżyć kości. Był okrutny, ale jakoś nie przejmował się tym faktem. – To
może idź do niego, bo biedny chyba się za Tobą stęsknił – rzucił jeszcze, starając
się by zabrzmiało to dość spokojnie. Przygryzł wargę, patrząc na nią uważnie,
jakby czekał na to co ona teraz właściwie zrobi, jaką decyzje podejmie. Siła
nacisku na dolną wargę była tak duża, że poczuł na języku smak własnej krwi.
Puścił wargę i przesunął końcem języka po swoich ustach. – O której wrócisz do
domu? – zmienił temat, przeczesując palcami mokre włosy.
Co jak co, ale po nim takiej
zazdrości się nie spodziewała. Owszem, było to urocze, nawet bardzo. Szkoda
tylko, że Nate nie chciał się do tego przyznać. Może po paru takich
opowieściach w końcu coś z siebie wydusi. W końcu to nic złego, że chciałby
mieć ją tylko dla siebie. Wręcz przeciwnie, przecież to normalne! Sama nie
potrafiła wyobrazić sobie Nate'a z jakąkolwiek inną dziewczyną i nie wstydziła
się tego. Ale to była ona. A nie dumny facet. Uśmiechnęła się do niego z
czułością.
- Nie wiem, wrócę do nich
jeszcze, bo się Lenka obrazi. - powiedziała lekko, zerkając w stronę znajomych,
po czym znów spojrzała na Nathaniela. - Potem miałam skoczyć z Johnnym do
niego, bo ma mi pożyczyć książkę, a potem to już jestem tylko twoja. - Mrugnęła
do niego zalotnie, nie mogąc się jednak powstrzymać, by nie wspomnieć choćby
słowym o Johnnym. Och, chciała tylko Nate'a trochę przycisnąć, to wszystko!
Aż się w nim zagotowało, gdy
tylko wspomniała o tym drugim. Miał wrażenie, że czuje nawet krew, która wraz z
narastającą adrenaliną zaczyna krążyć w jego żyłach i uderza mu do głowy. W
jego myślach wyklarował się plan śledzenia Destiny i John’a, aby dowiedzieć się
co tak właściwie między nimi jest i czy dziewczyna czegoś przed nim nie ukrywa.
- Właściwie jestem zmęczony – mruknął całą siłę
woli wkładając w to, by mówić to w miarę naturalnym głosem, by Destiny niczego
nie zauważyła. – Pojadę do domu i zobaczymy się jutro – pochylił się w jej
stronę, choć jego wzrok skierowany był na chłopaka, który uważnie im się
przyglądał, po czym zachłannie wpił się w jej wargi, tak jakby chciał mu
pokazać, że ta dziewczyna należy tylko do niego i jeśli ten zechce ją tknąć
będzie miał z nim do czynienia.
- Och, szkoda... - powiedziała,
robiąc smutnę minkę. - Ale jak chcesz, skarbie. Jakoś wytrzymam. Albo wpadnę
znienacka i zrobię ci masaż. - Uśmiechnęła się słodko. Bez namysłu odwzajemniła
jego namiętny pocałunek, przejeżdżając dłonią po jego torsie i brzuchu. - Do
zobaczenia. - Pogłaskała go po policzku i odeszła w stronę znajomych.
Ledwo zdążyła usiąść w miejscu, w
którym siedziała wcześniej, kiedy doskoczył do niej owy Johnny, podając coś
zimnego do picia. Dzień był gorący owszem, a on te zimne napoje podawał jej
cały czas. Cóż, była wdzięczna. Zerknęła w stronę Nate'a i pomachała mu
jeszcze.
Normalnie nie miałby nic
przeciwko tego typu niespodziankom jak taki masaż w środku nocy i to z jej rąk,
ale w takiej sytuacji jak dzisiaj, wolał sobie najpierw wszystko przemyśleć niż
powiedzieć coś, czego później mógłby żałować. Pomachał jej tylko odchodząc i
starał się jednocześnie nie myśleć o tym, że zamiast spędzić czas z nim ona
wolała pójść do niego. Odstawił swój samochód i wziął auto ojca, tak by
dziewczyna nie rozpoznała go, gdy będzie jechał. Wrócił na plażę i z samochodu
obserwował zabawę. Kilkakrotnie wydawało mu się, że John próbuje chwycić dłoń
rudowłosej, ale nie był do końca pewny czy to nie jego wyobraźnia.
Zabawa mijała im całkiem
spokojnie. Wszyscy poczuli ulgę, kiedy słońce wreszcie zaczęło chylić się ku
zachodowi. Destiny widziała, że Johnny traktuje ją wyjątkowo. Cóż, on
praktycznie nie zwracał uwagi na nikogo innego i podsuwał jej pod nos wszystko,
na co tylko miała ochotę. Rudowłosa nie miała nic przeciwko temu, choć starała
się trzymać bezpieczny dystans. Dopiero co odzyskała Nate'a. Nie chciała go
stracić. Kochała go. I to jak wariatka.
W końcu wszyscy zaczęli się
rozchodzić. Destiny zebrała swoje rzeczy, które Johnny od razu od niej zabrał.
Pożegnali się z resztą i odeszli w stronę, gdzie mieszkał chłopak. Nie kłamała
z tą książką, naprawdę miał jej pożyczyć coś, co bardzo chciała przeczytać. Nie
zamierzała jednak u niego siedzieć. Chciała iść do Nate'a. Myślała tylko o tym,
jaką zrobić mu niespodziankę, kiedy w końcu doszli do domu Johnny'ego. Chłopak
złapał ją za rękę i od razu wciągnął do środka. Nie dała się jednak namówić na
nic, więc posłusznie przyniósł jej książkę, a następnie odprowadził do furtki,
gdzie, na pożegnanie, próbował ją pocałować.
Nathaniel śledził ich całą drogę
i jak na razie udawało mu się to znakomicie. Jednak widząc scenę sprzed furtki
o mały włos nie przywaliłby w auto stojące na poboczu. Wściekły wyskoczył z
samochodu i nie wiele myśląc złapał dziewczynę odciągając ją na bok, zamachnął się
i wymierzył idealnie w nos.
Krew trysnęła, a John upadł na
plecy na kamienny chodnik. Nathaniel na pewno złamał nos chłopaka i może to było
chore, ale czuł satysfakcję. Nawet nic nie powiedział. Złapał tylko rękę
dziewczyny i zaciągnął ją do samochodu. Otworzył przed nią drzwi i sam wskoczył
za kółko, po czym odjechał z piskiem opon. Pewnie będzie miał nieprzyjemności,
ale będzie myślał o tym później.
Destiny była kompletnie
zszokowana. Nie zdążyła nawet zareagować. Patrzyła na Nate'a rozszerzonymi
oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Nim doszła do siebie,
byli już daleko od domu Johnny'ego.
- Oszalałeś. - powiedziała cicho,
czując jednak, że jeszcze chwila i wybuchnie. - Kompletnie oszalałeś! - dodała
podniesionym głosem, patrząc na niego surowym wzrokiem. - Zatrzymaj się. -
powiedziała stanowczym głosem, łapiąc za klamkę od drzwi do samochodu. -
Natychmiast!
Gdy chłopak zjechał i zatrzymał
samochód, Destiny wysiadła i skinęła na niego, by zrobił to samo. Patrzyła na
niego wciąż zdumiona, nieco przerażonym wzrokiem.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby za
mną jechać?! Autem ojca?! Śledzisz mnie?! - Dawno nie była taka wściekła.
Ostatni raz chyba też na niego przed paroma tygodniami. Oddychała ciężko, nie
spuszczając z niego oczu.
- Chciał Cię pocałować! –
krzyknął tak, jakby to tłumaczyło jego zachowanie. – Podrywał Cię! Myślisz, że
jestem ślepy, że tego nie widzę!?
Jego oddech przyspieszył, oczy
ciskały gromy, a dłonie zaciskały się w pięści. Chciał pohamować swój gniew,
ale nie potrafił. Nie uderzyłby jej, ale chętnie rozwaliłby cokolwiek co stanęłoby
mu aktualnie na drodze na przykład takiego John’ego.
Odwrócił się na pięcie i z całej
siły uderzył pięścią w znak drogowy. Nie dało to żadnego efektu na metalu, ale
jego dłoń zaczęła pulsować boleśnie, co choć trochę odciągało jego myśli od
natrętnego adoratora Destiny.
- Myślisz, że będę patrzył na to wszystko z
założonymi rękami!? – znowu spojrzał na nią. – Nie będę i wiesz co? Zrobiłbym
to jeszcze raz gdybym mógł! – krzyknął jeszcze raz, po czym zamilkł dysząc ciężko
jak po długim maratonie.
Destiny patrzyła na niego
przerażona. Takiego go nie widziała. Chciała zazdrości? To i miała. Teraz
zrobiłaby wszystko, by to cofnąć i zabrać go do domu, kiedy tylko zauważyła go
na plaży. W tej chwili nie była pewna już niczego. Odsunęła się od niego,
zaciskając palce mocniej na pasku swojej torby.
- Boję się ciebie... - mruknęła,
patrząc w jego oczy, które zwykle ją zachwycały, a teraz napawały lękiem i
przyprawiały o drżenie. - Odepchnęłabym go i kazała się odwalić. Tak by się
skończyło. A ty... - urwała, patrząc na niego z niedowierzaniem. Pokręciła
głową. - Nie poznaję cię. Nie podoba mi się taki Nate. Musisz wrócić do
Johnny'ego, przeprosić go i upewnić się, że nic mu nie jest. A jak będzie
trzeba, zawieźć do szpitala! - powiedziała stanowczo, ściągając brwi. Mówiła
głosem nie znoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Oj, nie, nie będzie patrzeć
spokojnie, jak jej chłopak tak urządza niewinnych ludzi. I, po części, sama
czuła się winna.
- Nigdzie się nie wybieram, a już
na pewno nie do tego kretyna. Sam się tak urządził, widział nas na plaży, więc
nie rozumiem czego od Ciebie chciał – warknął, nie mając najmniejszego zamiaru
usłuchać jej stanowczym nakazom.
Odwrócił się od niej i usiadł na
barierce, oglądając swój nadgarstek. Najwyraźniej uderzenie w znak nie było
zbyt inteligentnym pomysłem, gdyż powoli jak odchodził z niego gniew ból
nasilał się coraz bardziej. Najprawdopodobniej miał stłuczoną rękę.
Kiedy jako tako się opanował
uniósł głowę i spojrzał na nią uważnie. Wyciągnął lewą rękę i przyciągnął ją do
siebie, otaczając ramionami tak by nie mogła się wyrwać. Przycisnął usta do jej
ucha i chwilę milczał wsłuchując się w szum wiatru.
- Po prostu… kocham Cię i nie zniósłbym myśli,
że ktoś inny mógłby Cię dotykać, całować, że ktoś inny mógłby Cię mieć – chyba pierwszy
raz powiedział jej te dwa słowa, które nagle nabrały jakiegoś nowego znaczenia.
Chyba naprawdę oszalał na jej punkcie.
Destiny zmiękła. I choć jeszcze
przed chwilą próbowała się od niego oderwać, tak nagle stanęła bez ruchu.
Zadrżała delikatnie, choć nie tak, jak wcześniej. Cały strach i gniew nagle z
niej uleciały. Odsunęła się od niego lekko, spoglądając mu w oczy. Położyła
rękę na jego policzku, gładząc go delikatnie. Uśmiechnęła się łagodnie.
- I naprawdę musiało dojść aż do
tego, żebyś mi to powiedział...? - szepnęła, zbliżając się do niego. Pocałowała
go czule, po czym oplotła go swoimi drobnymi ramionkami, przytulając mocno. -
Ja ciebie też kocham, Nate... Dlatego martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś
miał kłopoty. - szepnęła mu do ucha.
Chłopak zamknął oczy, a na jego
usta wpełzł nieprzyjemny grymas.
- Nie mów, że zrobiłaś to specjalnie – mruknął
opierając czoło o jej czoło. – Nie mów, że specjalnie chciałaś wzbudzić we mnie
zazdrość – otworzył oczy i popatrzył na nią, ale już znał odpowiedź.
Spoważniał. – Destiny, nigdy więcej nie pogrywaj sobie ze mną, to nie jest
zabawne – oświadczył, ale już nawet nie miał ochoty się z nią kłócić. Podniósł
się i ruszył z nią z powrotem do samochodu. – Wracajmy do domu – powiedział tylko
i jeszcze raz spojrzał na swoją prawą dłoń. Rzucił jej kluczyki. – Chyba musisz
prowadzić. Coś czuję, że będę musiał jutro odwiedzić szpital – skrzywił się nieznacznie
i zajął miejsce pasażera. To był długi dzień.
- Nie pogrywałam. Chciałam po
prostu poczuć się pewniej. Wiedzieć na czym stoję. - powiedziała, idąc do
samochodu. Westchnęła cichutko. - To wszystko. Ale możesz być pewien, że już
nie będę. - dodała cicho, wsiadając.
Taką miał nadzieję, ale nie
powiedział tego głośno. Jak na jeden dzień zazdrości wystarczyło mu na
najbliższe sto lat, albo i więcej. Powrót do domu Nathaniela nie zajął im zbyt
wiele czasu. Gdy tylko odstawili auto jego ojca do garażu w milczeniu weszli do
domu, kierując się do pokoju chłopaka. Po przekroczeniu progu brunet zatrzymał
się i spojrzał na nią uważnie układając dłonie na jej biodrach.
- Seks na zgodę? – jego brew uniosła się do góry,
a na ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. W sumie nawet nie czekał na jej
odpowiedź. Pocałował ją i zatrzasnął drzwi do ich królestwa.
Autorzy: Destiny Salvage & Nathaniel Williams
Autorzy: Destiny Salvage & Nathaniel Williams
[ Przeczytałam całość, jednym tchem wręcz. Bardzo mi się podoba. Napisane w fajny sposób. Przyjemnie się czytało:). ]
OdpowiedzUsuń[ Muszę przyznać, że strasznie mi się podobało i bardzo fajnie wam to wyszło. Pośmiałam się, trochę wzruszyłam, nic dodać, nic ująć :D]
OdpowiedzUsuń[GENIUSZE. Nawet nie wiecie z jak szerokim uśmiechem na twarzy czytałam to Wasze małe dzieło. Lalalala, love is in the air <3]
OdpowiedzUsuń[O BOŻE, MOJE GOŁĄBECZKI! <33 Zobaczyłam oczojebny napis z moim imieniem i już mam banana na twarzy, a jeszcze nie zaczęłam czytać opowiadania. Zaraz się za nie zabieram i pewnie jeszcze tu pospamuję. Dziękuję za dedykację, kocham Was.]
OdpowiedzUsuń[O NIE WIERZĘ.]
OdpowiedzUsuń[Zajebiście Wam to wyszło i bardzo mi miło, że i ja byłam w tym opowiadaniu! Rozwaliło mnie "podbić oczy by wyglądał jak panda", bo niestety wyobraziłam sobie mniej więcej to: http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRUB_cdXdLpj_4oU0-nDGaMnqsyijFf2LIdsUX_B1eMDZE9r8-DOw&t=1
OdpowiedzUsuńco zagwarantowało mi głośny wybuch śmiechu.
Oprócz tego NIE MOGĘ UWIERZYĆ, że Nate zrezygnował z zaliczania dup na boku, ale myślę, że jestem w stanie do tego przywyknąć. Cieszę się, że stworzyliście tak udany duecik <3]
Świetnie się czyta, bardzo żartobliwe. ;) Zdecydowanie już uwielbiam tę parę, a zwłaszcza zazdrość Nate'a. Był przeuroczy! ;)
OdpowiedzUsuń[ Hola, hola! Nate zawsze jest przeuroczy :D a i no...dziękujemy wszystkim za uwagę. Pewnie to nie będzie nasz ostatni duecik xD Fajnie się pisało do wpół do pierwszej w nocy, nie Des? xD ]
OdpowiedzUsuń[Hola, hola! nie pokazuj tu pisiora!
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=TAgNEWcONFI ]
[Pewnie, że fajnie xD no ja myślę, że nie ostatni i dumna jestem z naszego 'dziecka' xD]
OdpowiedzUsuń[ Lubię takie "dzieci" xD ]
OdpowiedzUsuń