Grace Sophie Mayhew
klasa III, profil: medyczny.
kółko filmowe i fotograficzne.
John Mayhew do Palm Springs przyjechał w interesach. Powiedziano mu, żeby wpadł do jednej z knajpek, gdzie rzekomo podają najlepsze naleśniki w Ameryce. Mężczyzna zdziwił się, wchodząc do obskurnej knajpy. Było to okropne miejsce. Stare ściany poplamione od ketchupu, kiepskie oświetlenie i jeszcze gorsze jedzenie. John już miał opuszczać ów miejsce, które nie wywarło na nim żadnego pozytywnego wrażenia, kiedy nagle jedna z kelnerek potknęła się i wysypała mu na spodnie tłuste, gorące frytki. Mayhew nie ukrywał swojej złości i zażenowania. Marie Prescot - bo tak właśnie nazywała się owa kelnerka, przepraszała go, zbierając jedną frytkę po drugiej z jego kolan.
I tak właśnie zaczęła się ich znajomość, która szybko przerodziła się w coś większego. Po roku wzięli ze sobą ślub i zamieszkali w New Jersey. Starali się o dziecko, bezskutecznie. Okazało się, że Marie nie może mieć dzieci. Wiadomość ta, stała się wielkim ciosem dla kobiety, aczkolwiek kochający mąż, przekonywał ukochaną, że są inne możliwości, takie jak adopcja. I tak właśnie uczynili - pod swój dach wzięli rocznego Elliota, który stracił rodziców w wypadku. A później stał się cud. Marie zaszła w ciążę, która okazała się bardzo niebezpieczna dla jej zdrowia. Mimo to kobieta postanowiła urodzić. I dziewięć miesięcy później - dokładnie, trzynastego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku na świat przyszła istota o płci pięknej, która swoim krzykiem obudziła pacjentów szpitala, lecz i tak skradła wszystkim na oddziale serca i stała się oczkiem w głowie rodziców. Owoc swej miłości nazwali - Grace. Dziewczyna większą część swojego życia spędziła w swoim rodzinnym mieście. Tam, wychowała się, przeżyła dzieciństwo, a także rozpoczęła edukację. Rodzice postanowili zapisać ją do szkoły muzycznej, gdzie uczyła grać się na pianinie i również ćwiczyła wokal. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć iż rodzina Mayhew stwarzał obraz idealnej rodziny, którą kłopoty omijają szerokim łukiem, a sąsiedzi mogli tylko pozazdrościć, jednak jak wiadomo - diabeł tkwi w szczegółach. A tym diabłem okazał się John, głowa rodziny, który zbankrutował i przez to popadł w alkoholizm, później został oskarżony o zabójstwo i sąd skazał go na 25lat więzienia. To był wstrząs dla rodziny Mayhew. Nic dziwnego, że po tym wszystkim Marie spakowała walizki i wraz z dziećmi wróciła do swojego rodzinnego miasta - Palm Springs, gdzie kupili mały, jednorodzinny domek.
I tak właśnie zaczęła się ich znajomość, która szybko przerodziła się w coś większego. Po roku wzięli ze sobą ślub i zamieszkali w New Jersey. Starali się o dziecko, bezskutecznie. Okazało się, że Marie nie może mieć dzieci. Wiadomość ta, stała się wielkim ciosem dla kobiety, aczkolwiek kochający mąż, przekonywał ukochaną, że są inne możliwości, takie jak adopcja. I tak właśnie uczynili - pod swój dach wzięli rocznego Elliota, który stracił rodziców w wypadku. A później stał się cud. Marie zaszła w ciążę, która okazała się bardzo niebezpieczna dla jej zdrowia. Mimo to kobieta postanowiła urodzić. I dziewięć miesięcy później - dokładnie, trzynastego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku na świat przyszła istota o płci pięknej, która swoim krzykiem obudziła pacjentów szpitala, lecz i tak skradła wszystkim na oddziale serca i stała się oczkiem w głowie rodziców. Owoc swej miłości nazwali - Grace. Dziewczyna większą część swojego życia spędziła w swoim rodzinnym mieście. Tam, wychowała się, przeżyła dzieciństwo, a także rozpoczęła edukację. Rodzice postanowili zapisać ją do szkoły muzycznej, gdzie uczyła grać się na pianinie i również ćwiczyła wokal. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć iż rodzina Mayhew stwarzał obraz idealnej rodziny, którą kłopoty omijają szerokim łukiem, a sąsiedzi mogli tylko pozazdrościć, jednak jak wiadomo - diabeł tkwi w szczegółach. A tym diabłem okazał się John, głowa rodziny, który zbankrutował i przez to popadł w alkoholizm, później został oskarżony o zabójstwo i sąd skazał go na 25lat więzienia. To był wstrząs dla rodziny Mayhew. Nic dziwnego, że po tym wszystkim Marie spakowała walizki i wraz z dziećmi wróciła do swojego rodzinnego miasta - Palm Springs, gdzie kupili mały, jednorodzinny domek.
Czy "oni" nie rozumieją, że jestem chora - chora na głosy, chora na siebie, chora na wszystko? Zatrzymajcie świat, p r ó b o w a ł a m wysiąść.
Znów mi się nie udało.
Panienka Mayhew ma niebywale skomplikowaną osobowość. Jedni uważają, że jest dziwna. Inni zaś mają ją za wariatkę. Jednak jest w niej coś intrygującego co powoduję, że ludzie mają dziwną ochotę poznania jej bliżej. Aczkolwiek choć mogłoby się wydawać, że to jest proste, muszę was zawieść, ale nie jest. Tylko nielicznym jednostkom, uzbrojonym w niebywałą cierpliwość i mnóstwo czasu, udało się przebić przez pancerz sarkazmu i ironii, prosto do jej serca. Grace podchodzi z dystansem do nowo poznanych ludzi. Mało komu ufa. Potrafi kłamać prosto w oczy, nie mając żadnych wyrzutów sumienia. A często to robi. Jeśli nadepniesz na jej słaby punkt, może się odgryźć w niemiły sposób. Ma wiele wad, ale wbrew wszystkiemu posiada również zalety. W gronie bliskich osób jest zupełnie inną osobą niż w świetle dziennym. Sympatyczna, przyjacielska, służącą dobrą radą. Potrafi słuchać, a także wyciągnie pomocną dłoń, kiedy wpadniesz w kłopoty. Jest stanowcza i rzadko kiedy zmienia zdanie.
Na Twoim miejscu nie wierzyłabym w ani jedno jej słowo. Nie fascynowałabym się ani jednym uśmiechem i nie ufałabym żadnemu spojrzeniu. Jednak próbuj. Kobieta zmienną jest.
Na Twoim miejscu nie wierzyłabym w ani jedno jej słowo. Nie fascynowałabym się ani jednym uśmiechem i nie ufałabym żadnemu spojrzeniu. Jednak próbuj. Kobieta zmienną jest.
Owalna, porcelanowa twarzyczka z delikatnymi rysami twarzy. Tęczówki w
kolorze błękitu, otoczone wachlarzem czarnych, gęstych rzęs. Wysoka,
zgrabna, mierząca prawie metr siedemdziesiąt pięć. Kobiece biodra.
Długie i takie proste nogi. Rumiane policzki i wydatne kości jarzmowe,
pełne usta o zdrowym kolorze.
- How long is forever?
- Sometimes, just one second.
- Sometimes, just one second.
Ma klaustrofobie. Choruje na arytmie serca. Uczulona na banany. Uwielbia piec wszelkie babeczki, ciasteczka, torty - tym zajmuje się, gdy nie ma co ze sobą zrobić. Często pomaga matce w kwiaciarni.
Weekendy zazwyczaj spędza z przyjaciółmi na imprezach. Nie stroni od wszelkich używek, jednak przez wadę serca - zna granicę. Jest uzależniona od kawy. Raz w tygodniu chodzi do biblioteki w poszukiwaniu ciekawych książek. Czasami udziela korepetycji. No i co najważniejsze.. zakochana na zabój w pewnym panu.
Grace come back!
Wszelkim wątkom, powiązaniom - mówię tak.Karta raczej już nie ulegnie zmianie, chyba, że o czymś mi się przypomni to dopisze. Elodie możecie usunąć z listy uczennic. Nie uśmierciłam Elliota, jak poprzednim razem... stwierdziłam, że może się do czegoś przydać.
[ Grace ! <3 Ja kurde muszę się wziąć za tą notkę, ale jak zwykle jestem leniwy :c]
OdpowiedzUsuń[No wiesz, a ja na Ciebie czekam :<
Usuń<3]
[ Właśnie coś średnio mi to idzie ale się staram ! :>]
Usuń[ A no jestem :D A widziałaś jak Cię ładnie w powiązaniach opisałem ? <3]
OdpowiedzUsuń[ W takim razie pozostało mi czekać aż stworzysz powiązania. Może masz ochotę na wątek z Freddim? ^^]
OdpowiedzUsuń[ Zaczynaj kochana ^^]
OdpowiedzUsuń[Jak zaczniesz, to oczywiście. Lov ju <3]
OdpowiedzUsuń[Brzmi dobrze :D]
OdpowiedzUsuńWakacje, kto ich nie lubił. Tego roku chyba tylko Freddie był wyjątkiem, gdyż marzył aby rok szkolny się rozpoczął. Powód był jasny - powrót Grace. Musiał przyznać, że bardzo się do niej przyzwyczaił i każdy dzień bez niej był ciężki. Wydawał się dziwnie szary i samotny, w końcu żadna osoba nie była w stanie zapełnić tej pustki, którą czuł. Sama świadomość swoich uczuć przerażała go coraz bardziej, bał się, że dziewczyna wróci i powie, że po prostu jej się znudził, albo znalazła sobie kogoś lepszego. Sam nie wiedział czemu miał takie czarne myśli, ale kiedy czuł się tak beznadziejnie nie potrafił myśleć pozytywnie. Czuwał przy telefonie dzień i noc, w końcu o każdej porze mogła zadzwonić. A gdy słyszał jej głos? Stawał się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie siedział cały czas w domu, zdarzało mu się gdzieś wychodzić. To na piwo czy imprezę. Ale zawsze był bardzo grzeczny, mimo iż mógł sobie poszaleć i robić nie wiadomo jakie rzeczy po prostu nie chciał. Nie wytrzymałby tego poczucia winy, które by się w nim narodziło, za bardzo ją kochał.
Musiał przyznać, że jego przyjazd na lotnisko..nie była to jedyna niespodzianka jaką dla niej przygotował. W końcu miał tyle czasu wolnego, że aż czasem wyprowadzał Mr Muglesa na spacer, co wcale mu się nie podobało, zważając na to jaki jest leniwy. Ale po pewnym czasie przekonał się co do tego poznając kotkę mieszkająca na końcu ulicy.
Widząc wychodzącą Grace z lotniska poczuł jak jego serce zaczęło walić jak szalone. To szczęście było nie do opisania, ale również się stresował. Trochę się zaniedbał jak jej nie było, nie miał dla kogo wyglądać jak człowiek. Ubiór był jak zwykle niedbały, ale co dziwnego na jego twarzy było widać kilkudniowy zarost. Kiedy ją przytulił nie miał zamiaru jej nigdy puszczać. - Ja za Tobą też..- powiedział ściszonym głosem opierając brodę na czubku jej głowy jednak gdy zadała mu pytanie uśmiechnął się złośliwie. - Wiesz...byłbym nieuczciwy Ci tego nie mówiąc..ale na końcu mojej ulicy poznałem kogoś. Jest to naprawdę piękna, ruda kotka imieniem Mary. Nawet Mr Mugles ją polubił, mam nadzieję, że nie jesteś zła, że spędziliśmy długie godziny na łaszeniu się do siebie?
[ Znaczy, że ja wymyślam miejsce/powiązanie/w ogóle cokolwiek , a Ty zaczniesz? ;> ]
OdpowiedzUsuń[ A wiesz... możesz Ty coś wymyślić, a ja zacznę, bo właśnie napisałam komentarz dla Destiny i trochę się wkręciłam w pisanie :D ]
OdpowiedzUsuń[ Zaraz coś wymyślę, tylko muszę skoczyć szybko pod prysznic ;D ]
OdpowiedzUsuńPrzytulał się do niej, jednak nie za mocno by nie zrobić jej krzywdy, jeszcze tego by brakowało! Na jego zmęczoną twarz wkradł się uśmiech, który wyrażał cały jego nastrój, był taki szczęśliwy. Widząc reakcję na jego słowa roześmiał się pod koniec. Boże jaka ona była cudowna! Kto by pomyślał, że to już niedługo będzie pół roku jak są ze sobą. Nigdy by nie pomyślał, że to właśnie Grace będzie wybranką jego serca, chociaż musiał przyznać, że zawsze miał do niej słabość.
OdpowiedzUsuń- Co do kotki Mary, wiesz teraz kręci z Mr Mugleslem, ale myślę, że będziesz mogła ją poznać kiedy to tylko będziemy kiedyś zmierzać do mojego domu. - powiedział łapiąc ją za biodra i przysuwając ją do siebie. - A teraz..- powiedział opierając czoło o jej czoło. - Teraz czas na niespodzianki. - odrzekł i otworzył przed nią drzwi samochodu. Wziął jej walizkę i położył na tylne siedzenie.
To, że system komunikacji miejskiej działał jak działał, nigdy specjalnie Nathaniela nie zadziwiało, ale to, że w najnowocześniejszych budynkach w mieście windy były tak rozklekotane, że strach było do nich wsiadać zaczynało mu działać na nerwy. W sumie mógłby przebiec się po schodach, ale jakoś nie miał na to najmniejszej ochoty. Wszedł do malutkiego pomieszczenia i wcisnął przycisk oznaczony jako parter, po czym oparł się o jedną ze ścian i zamknął oczy. Winda w żółwim tempie zaczęła sunąć w dół, jednak piętro niżej zatrzymała się by mogli wsiąść inni ludzie. Nate otworzył jedno oko, akurat by zobaczyć jak do windy wchodzi dziewczyna, którą kojarzył ze szkoły. Skinął jej lekko głową i znowu zamknął oczy. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły winda zadrżała i w szaleńczym tempie opadła kilka pięter w dół. Nathaniel zachłysnął się powietrzem i chwycił drążka, który był przytwierdzony do ściany, ale akurat wtedy winda zatrzymała się, a światło zgasło.
OdpowiedzUsuń- Kurwa! – warknął przeszukując kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki.
[Po pierwsze możemy uznać, że się znają - Daniel często przebywa w bibliotece, więc też tam mogli kiedyś wymienić parę zdań. Od czasu do czasu jak wpadną gdzieś na siebie to chwilę porozmawiają. Między nimi są stosunki czysto koleżeńskie. (Nawet jakieś tam powiązanie mi wyszło xD). Dajmy na to, że spotkaliby się na imprezie, gdzie Daniel przepychając się między ludźmi oblałby Grace swoim trunkiem i ta najpierw byłaby zła itd, ale później byłoby już wszystko ok i normalnie by rozmawiali, wspólnie imprezowali. Mam też taką koncepcje, że Daniel kumpluje się z Elliotem i przyszedł do niego, a go nie było, więc Grace zaproponowałaby mu zaczekać na brata i jakoś tam razem spędziliby czas. :)]
OdpowiedzUsuńDaniel Morris
[Harriet już nie ma. Zmieniłam się ja, Harry zniknęła, koniec <3 Masz jakieś propozycje kochana?]
OdpowiedzUsuń[Ja już dawno ją pożegnałam, adios :D
OdpowiedzUsuńMi pasuje, ale wiesz że oczywiście Ty zaczynasz? :*]
[Eh, dobra. Ale to tylko dlatego, że Cię uwielbiam. Zacznę jutro rano.]
OdpowiedzUsuńSam również miał nawyk zapinania pasów, sam nawet nie wiedział czemu. Odpalił samochód i już niedługo po tym jechali w miejsce,gdzie Freddie miał zamiar ją zabrać. - Propozycja nie do odrzucenia? - poruszył zabawnie brwiami.- Brzmi ciekawie kochana. - stwierdził.
OdpowiedzUsuńPo trzydziestu minutach drogi, przez którą praktycznie cały czas rozmawiali, w końcu się za Tobą stęsknili, wylądowali w lesie. Freddie wyjął z tylnej kieszeni spodni chustkę i uśmiechnął się szeroko. - Wybacz, ale muszę. - zaśmiał się zawiązując jej oczy.- spokojnie nie zgwałcę Cię. - odparł widząc jej minę.
Pamiętał, że gdy byli kiedyś w pewnym domku w lesie Grace, powiedziała, że chciałaby uciekać w takie miejsce. Dlatego gdy jej nie było, oto nasz Pan Brightest z pomocą finansową rodziców(co było zapłatą za to, że teraz jego ojciec ma spokój w domu) wyremontował ten domek, ba nawet wykupił go od miasta i zapisał na Grace. Kto by się tego spodziewał prawda? Po chwili chodzenia ścieżką leśną doszli do domu, zdjął jej chustkę z oczu i czekał na reakcję.
Florence od samego rana nie mogła doczekać się spotkania z Grace, tylko ona potrafiła sprawić, że na ustach dziewczyny prawie bez powodu pojawiał się uśmiech i nie myślała o tym na jakie tabletki akurat teraz ma ochotę. Zaraz po tym jak wróciła z codziennej wycieczki na plażę zrobiła sobie kawę i rutynowo wzięła kilka tabletek, tym razem jakichś nowych, poleconych przez znajomą. Wypiła kawę, szybko wzięła orzeźwiający prysznic i od razu poszła do sypialni ubrać się jakoś przyzwoicie. Ledwo założyła koszulkę i wciągnęła leginsy poczuła jak zaczyna kręcić jej się w głowie, a przed oczami miała mroczki. Przysiadła na brzegu łóżka z nadzieją, że te dziwne uczucie zaraz przejdzie, ale niestety nadaremnie, ponieważ chwilę później całkowicie straciła równowagę. ostatnie co zapamiętała to głos Grace, która najwyraźniej przyszła wcześniej. Pech chciał, że Florence już nie dała rady odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń[Ja tak samo ._.]
[To podeślij mi linki na gadu, chętnie przejrzę. A tymczasem wąteczek, kochanie <3]
OdpowiedzUsuńLena ze swoją przyjaciółką Grace nie widziała się od paru długich tygodni. Głównie dlatego, że raz jedna raz druga gdzieś wyjeżdżała i ciągle się mijały. W sumie dziewczynie aż tak bardzo nie przeszkadzała tak długa przerwa, bo mimo iż tęskniła, to przynajmniej później będą miały co sobie opowiadać. W wakacje zawsze coś się dzieje. Jak nie spędza się czasu z jednymi, to znajdą się drudzy. W każdym razie nadszedł ten smutny moment, kiedy wszyscy musieli zdać sobie sprawę, że lato dobiega końca i już niedługo trzeba będzie wrócić do szkoły. Przygnębiało to niemal każdego, ale także mobilizowało do działania. Trzeba przecież korzystać z tych ostatnich dni, nieprawdaż? I właśnie teraz okazało się, że obie dziewczyny są w mieście, a co za tym idzie, mogą się spotkać. Dlatego zdzwoniły się i wspólnie doszły do wniosku, że potrzebują nowych ciuchów na zbliżający się rok szkolny, a zaraz potem iż chciałby jeszcze gdzieś pojechać.
W ten oto sposób zrodził się pomysł wyjazdu na weekend do Paryża. Sprawdziwszy swoje fundusze zgodnie podjęły decyzję, że mogą jechać.
Był piątek po południu, a Lenka weszła z walizką i skórzaną torbą powieszoną w zgięciu łokcia na lotnisko. Na głowie miała okulary przeciwsłoneczne, które nasunęła na włosy wchodząc do środka i zaczęła poszukiwać znajomej brunetki.
Oczywiście wcześniej prowadził ją bardzo ostrożnie i bacznie obserwował czy jej coś nie zagraża. Tego by mu brakowało by coś się jej stało.
OdpowiedzUsuńKiedy zadała pytanie uśmiechnął się do niej szeroko. - Tak, kupiłem.
Widząc jej minę po prostu podał jej klucze, które również wyjął z jednej kieszeni spodni. - W takim razie Panno Mayhew czas obejrzeć swoją posiadłość, prawda? - pocałował ją w czoło i chwytając za dłoń ruszył w kierunku owego domku.
[ wiem, że krótko ale mój mózg ma lagi. :<]
UsuńNathaniel właściwie już kilkakrotnie miał tego typu przygody z windami, więc zachował spokój, choć wiadomo, że nie czuł się zbyt pewnie. Na oślep, po ciemku próbował odnaleźć dziewczynę i gdy w końcu udało mu się złapać jej ramię ścisnął je lekko.
OdpowiedzUsuń- Uspokój się – mruknął. – I nie wierzgaj, to nic nie da. Zaraz to naprawią i wyjdziemy stąd, obiecuję – zapewnił ją. Po co? Po to, że istniała taka możliwość, że szybko tego nie naprawią, a jeśli ona będzie tak panikować i hiperwentylować się to powietrze w pomieszczeniu skończy się szybciej niż powinno w normalnych warunkach.
- Zaraz zapalę zapalniczkę, muszę ją tylko…mam! – wyjął z kieszeni zapalniczkę i po chwili pomieszczenie rozjaśnił delikatny płomyk. – Hej, jak tam? – zapytał spoglądając na jej twarz. Musiał upewnić się, że ten atak paniki jako tako jej już przeszedł.
Kiedy widział jej reakcję ogarniało go wielkie szczęście. Dla niego nie było nic cudowniejszego niż widok szczęśliwej Grace. Dlatego dał się jej prowadzić a gdy chciała by ją uszczypnął, zrobił to.
OdpowiedzUsuńMusiał przyznać, że kiedy Grace się rozglądała on robił to samo. Nie licząc różnych instalacji elektrycznych itp. wszystko zrobił sam. Samo patrzenie na to sprawiało, że czuł się dumny.
Kiedy zaczęła mówić o swojej ofercie mega to go zaciekawiło, dlatego gdy stanęła na palcach położył dłonie na jej biodrach i oddał jej pocałunek. Jednak potem musiał się zapytać. - Teraz Twoja kolej, jaką masz dla mnie niespodziankę? - uśmiechnął się szeroko.
Jej zachowanie, a później całkiem miłe powitanie z automatyczną oceną jego skromnej osoby wywołało u niego głośny wybuch śmiechu. Oparł się o ściankę z lustrem i śmiał się dopóki zapalniczka nie wypadła mu z rąk gasząc jedyne źródło światła w tym niewielkim pomieszczeniu.
OdpowiedzUsuń- Spodziewałem się, że nie mam zbyt dobrej opinii, ale „babiarza” to się nie spodziewałem – wyszczerzył się w ciemnościach. – Casanova, podrywacz, seksoholik, dupek… chyba wszystko już słyszałem, ale tego nie – opanował swoje rozbawienie i usiadł na zimnej podłodze, po ciemku próbując odnaleźć swoją zapalniczkę. Miał cholerną ochotę zapalić, ale w windzie był czujnik dymu i całkiem prawdopodobne, że mimo iż nic w tym szrocie nie działało jak należy, to właśnie czujnik akurat by działał i urządziłby im mały prysznic. – Ale masz rację, jestem Nate – odnalazł zapalniczkę i znów rozbłysnęło światło. Wyciągnął rękę w jej kierunku. – A Ty jesteś…
Przytulił ją do siebie kiedy oplotła jego szyję i bardzo uważnie jej słuchał kiedy mówiła. Jednak przyglądał się jej oczom, twarzy i wszystkiemu za czym tak bardzo się stęsknił. A kiedy przygryzła dolną wargę ujął jej twarz w dłonie i zaczął mówić.
OdpowiedzUsuń- Jeśli masz ochotę mogę z Tobą mieszkać gdzie tylko chcesz i ile chcesz. - powiedział uśmiechając się na ten swój sposób.- Tak się za Tobą stęskniłem, że chyba a raczej na pewno bym Cię nie nigdzie samej nie puścił. Muszę się Tobą nacieszyć.
[ Grace głuptasie na listę obecności się wpisuj i chcę Cię widzieć dziś na chacie :D]
[Hej, może masz ochotę na wątek z Linroe? ;)]
OdpowiedzUsuńCiemność nie sprzyjała poznawaniu nowych ludzi, gdyż nie można było zbyt dobrze im się przyjrzeć. Nathaniel mrużąc zawzięcie oczy usiłował dostrzec wyraźniej rysy twarzy nieznajomej, chociaż… no teraz to już znajomej, bo poznał jej imię. Usiadł opierając się o ściankę windy i obserwował ją w milczeniu przez chwilę.
OdpowiedzUsuń- Masz klaustrofobię? – zapytał, choć przecież doskonale znał odpowiedź, jednak chciał podtrzymać rozmowę bez względu na to jaki miałby być jej temat. Nie znosił ciszy w ciemności, gdyż zwykle zwiastowała coś strasznego. No chyba że naoglądał się ostatnio zbyt wielu horrorów. Spojrzał na swoją prawą rękę, która była dokładnie zabandażowana, bo nadgarstek znowu rozbolał go niemiłosiernie.
Blade promienie porannego słońca wpadały przez szpary żaluzji założonych w kuchennych oknach, nadając pomieszczeniu jakiegoś uroku sprawiającego, że kuchnia nadal wydawała się ładna pomimo wszędzie walających się kartonowych pudeł, ubrań i do połowy rozpakowanych robotów kuchennych. Elizabeth Graymark zaciekle przesuwała pudełka, w poszukiwaniu ekspresu do kawy. Jej rude, długie loki rozsypywały się wokół małej, piegowatej twarzy niczym aureola. Linroe z lekką zazdrością wpatrywała się w wysoką, szczupłą kobietę, nie mogąc zrozumieć dlaczego ona nie mogła dostać rudych, zjawiskowych loków w zamian za jej czekoladowe. Właściwie brązowe, ale wcześniejsze określenie zdecydowanie lepiej brzmi.
OdpowiedzUsuń- Musimy iść do kwiaciarni! - nagle wykrzyknęła Bethy i zatoczyła krąg po całym pomieszczeniu, lustrując je dokładnie. - Kwiaty nadadzą temu domu charakteru! Tak... zdecydowanie tego potrzebujemy.
Linroe zaskoczona nagłym pomysłem swojej mamy - artystki od której nauczyła się szaleństwa - o ile można się tego nauczyć, zastygła w bezruchu, kiedy próbowała wypakować kubki.
- Mamo, najpierw się ubierz. - westchnęła i sama pognała do pokoju wrzucając na siebie przypadkowe szorty i koszulkę. Wiedziała, że Beth jej nie daruje jeśli z nią nie pojedzie, mimo że osobiście nie lubiła kwiatów. W biegu chwyciła niedokończoną w nocy powieść i popędziła do samochodu, wskoczyła do niego z impetem. Nie zdziwiła się, gdy ledwo zatrzaskiwała drzwi, ruszyły z piskiem opon. Jej matka zdecydowanie nie mogła na nic czekać, jeśli sobie cokolwiek ubzdurała. Złamały chyba z milion przepisów drogowych zanim dojechały na miejsce. Kwiaciarnia była... jak inne kwiaciarnie. W powietrzu czuć było słodką woń kwiatów, a przepych bukietów raził w oczy swoimi kolorami. Linroe szybko oddaliła się w jak najbardziej neutralny, wysunięty i mniej więcej wolny od kwiatów kąt. Szybko zatopiła się w lekturze nie zważając na otaczający ją świat. Z książkowego świata wyrwał ją cichy, lecz stanowczy głos.
- Tutaj się nie czyta. - Linroe podskoczyła przestraszona i omiotła wzrokiem górującą nad nią brunetkę. Intensywnie wpatrywała się w nią swoimi błękitnymi oczami, czekając aż się ulotni.
- Uhm, ojej... Przepraszam. Ja po prostu... Moja mama nie zna umiaru w kupowaniu - wskazała podbródkiem na matkę, którą pochłonęła konwersacja najwyraźniej z właścicielką kwiaciarni. - A ja nie mogłam czekać żeby zobaczyć co się dalej stanie. Po prostu... Chyba wiesz jak to jest? - uśmiechnęła się niepewnie - Tak w ogóle, jestem Linroe - rzuciła jakby od niechcenia i zadarła głowę do góry z uśmiechem spoglądając w oczy dziewczyny.
[Hej:) masz ochotę na wątek? Masz jakiś pomysł? Mogę zacząć:)]
OdpowiedzUsuńWidząc przyjaciółkę biegnącą w jej stronę z lotniskowej kawiarenki, rozpostarła ramiona by ta mogła się do niej przytulić i gdy brunetka już do niej dotarła, zamknęła ją w niedźwiedzim uścisku.
OdpowiedzUsuń-Graaacie! - pisnęła w odpowiedzi, ściskając ją mocno.- Też tęskniłam!
Po tej chwili czułości w końcu się puściły. Lena poprawiła bluzkę, która nieco jej się obsunęła i złapała ponownie za rączkę walizki.
-Chodźmy już, bo się w końcu spóźnimy - powiedziała wesoło i pospiesznie doszły do kolejki, by odstawić bagaż. Po kilku minutach oczekiwania pozbyły się walizek i jedynie z bagażem podręcznym ruszyły w stronę wejścia do samolotu.
Ku ich zadowoleniu, ustawiły się tam jako jedne z pierwszych i akurat otworzono drzwi, dlatego mogły spokojnie zająć swoje miejsca. Lena wyciągnęła swój sok jabłkowy i upiła parę łyków.
-No to opowiadaj co u ciebie! Jak wakacje? Jak Freddie? - uśmiechnęła się szeroko.