niedziela, 10 lutego 2013

Hate me. Do it and do it again...



Robbie Moore
22.2.1992
Bristol | Anglia
IV | Muzyczny


     Cynik, arogant, egoista, intrygant, indywidualista, skończony dupek, czarny charakter, głaz emocjonalny, odmieniec, typ spod ciemnej gwiazdy, cały on. Sam nie wie kim jest, to czyni go każdym po trochu, a nikim w całości. Człowiek o wielu twarzach. Jego pasją jest zatruwanie ludziom życia, a w wolnych chwilach zatruwanie samego siebie. Powiesz o nim jedno złe słowo on powie o tobie dziesięć. Ucieszy się z każdego niepowodzenia, a w szczęśliwe chwile wbije szpony dupnej rzeczywistości. Zawodowy manipulant. Profesjonalny kłamca. Gierki to jego specjalność. Nie zawaha się, wykorzysta wszystkie twoje słabości. Z pewnością nie można mu zaufać choć nieraz ludzie są do tego skłonni. Zamiast serca ma kamień, a w żyłach ma lód. Otaczająca go tajemnica i urok osobisty przyciągają jak magnes. Czaruje słowami, obezwładnia uśmiechem i morduje wzrokiem. Nie chcesz go znać, ale nie możesz mu się oprzeć. Zagadka, szaleństwo, chaos, Moore.   
      O Robbim mówi się dużo. Wieczne imprezy, nadmiar alkoholu, papieros za papierosem, seks w we wszystkich możliwych miejscach, a do tego tatuaże zdobiące ramiona, tors, palce, skronie i szyję, kolczyki w policzkach, kpiący uśmieszek, lekceważące spojrzenie, czarne jak noc włosy i sto dziewięćdziesiąt sześć centymetrów wzrostu. Ludzie zdecydowanie za dużo o nim gadają, a za mało wiedzą. Napieprzają za jego plecami, a przecież nie muszą tego robić w ten sposób. Wystarczy, że przyjdą, a popieprzą się razem.

 
      Urodził się w Bristolu i od małego cieszył się nienajlepszą opinią. W oczach połowy rodziny w tym własnego ojca był małym mordercą. Zapewne przez to, że jego matka zmarła przy porodzie. Nie była to jego wina, ale kto by się tym przejmował. Winę za śmierć matki ponosił tylko i wyłącznie on. Ojciec wychowywał go twardą ręką. Połamane kości do tej pory bolą go przy zmianie pogody. Na tym rzecz jasna nie poprzestał. Były również głodówki i domowe więzienie. Im dłużej słuchał tego jakim jest potworem tym bardziej w to wierzył. W końcu po kilkunastu latach dał wszystkim to czego oczekiwali, stał się tym kim chcieli i robił to co mówili, że będzie robił. Jak poradzili sobie z kłopotem? Wysłali go do Palm Springs gdzie mógł spokojnie terroryzować każdego kogo chciał.
 Dodatkowo:
-posiada swój ukochany motocykl,
-ma psa rasy Golden Retriever o imieniu Azazel,
-pali, pije, imprezuje,
-jest tatuażystą,
-gra na gitarze i perkusji,
-lubi czytać,
-jego ulubionym miejscem jest biblioteka choć skutecznie to ukrywa,
-codziennie biega,
-twierdzi, że cola zabija smak whisky, a lód jej w tym pomaga,
-uwielbia czekoladę,
-nie znosi kawy.
ALBUM||WSPOMNIENIA

[Witam ponownie. Nie wiem, który to już raz dołączam do DP, ale za każdym razem mam taką samą radochę. Karta wyszła dość chaotycznie i zapewniam, że tak miało być. Będzie jeszcze wiele poprawek, ale to z czasem. Jak na razie zapraszam do wątków i powiązań. Nie bać się Robbie wcale nie jest taki straszny!]

68 komentarzy:

  1. [No to ja się piszę na wąteeek! Tylko... podaj mi pomysł, albo kilka, cobym miała w czym wybierać :P Tak, wiem... wymagająca jestem.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobra, to tak. Hahahahaha. Ale to głupie. xD
    No, mamy za sobą nieprzyjemne spotkanie w bibliotece, kajdanki i kradzież pączków, więc nic nas nie zaskoczy. Załóżmy. xD
    Dobra, śmieję się do ekranu. Bo to taka absurdalna wizja jak się myśli o Robbim i Ori, że aż się człowiekowi śmiać chce.xD
    Ale przejdźmy do rzeczy.
    Wszyscy w Palm Springs wiedzą, że oni się nie lubią. No więc, może być tak, że są na imprezie. Znowu się na siebie o coś wkurzają (to twoja część myślenia, o co, chyba, że pomijamy ten fakt) i Robbie przeprowadzi eksperyment, do którego wypełniania przyczyni się duża ilość alkoholu, więc też niekontrolowanie odruchów. Mianowicie będzie chciał sprawić, żeby Ori się zamknęła i dała mu spokój, więc znienacka ją pocałuje a ona dostanie głupawki, co on do cholery wyprawia i przez to faktycznie nie będzie wiedziała jak się zachować. I prawdopodobnie jak minie pierwszy szok to go opierdzieli, co on wyprawia. xD
    Nie sądzisz, że to naprawdę absurdalny obrazek w ich wykonaniu? xD
    To serio jest głupie. xD Ale czego masz się spodziewać po blondynce? XD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nie no... pomysły nie tak godne pożałowania. Podobają mi się xD Szczególnie napad na bank :P W każdym razie, zaczynam :)
    Z góry przepraszam za treść, jakość, długość i posłużenie się Twym bohaterem xD]

    Palm Springs miało swoje wady. Jak na przykład obecność szkoły, do której Kassidy niestety musiała uczęszczać.
    Miało także swoje zalety! Najlepszym przykładem będzie stanowczo ilość imprez, które tygodniowo były organizowane. Domówek szczególnie.
    I właśnie na jednej z takich domówek zjawiła się najmłodsza Darkness. Ostatnimi czasy czuła zbyt dużą presję, szczególnie że jej rodzice przyjechali kilka dni wcześniej. Na jeden dzień do prawda, lecz presja nadal była odczuwalna. Cały dom zdawał się być zimniejszy niż szczyt Mount Everest! Zimniejszy niż sam lód! I przez ten jeden dzień drzwi do pokoju Kassidy i jej brata były zamknięte, a nie jak zawsze, otwarte na oścież.
    Po takich jednodniowych odwiedzinach rodziców, najlepiej było się rozluźnić, a do tej pory Kass nie miała na to czasu. Poświęcała go swojej ukochanej gitarze no i (o Matko Boska i wszyscy święci!) nauce.
    Czasem każdemu odpoczynek się przyda. Gdy przekraczała próg domu w którym impreza się odbywała, ubrana jak zwykle, jak to ona nieco po męsku, nie spodziewała się, że minie tyle upitych już osób. Przeszła przez cały dom... ktoś zaproponował jej drinka, tu znów z kimś zaczęła rozmawiać i się śmiać, to rozmawiała z jakąś piękną kobietą, którą ewidentnie chciała zaciągnąć do łóżka. Skończyło się niestety na jednym pocałunku, gdyż cały czas przeszkadzało Kassidy jedno... poczucie, że ktoś się na nią patrzy.
    Dzięki blondynce nawet udało jej się zlokalizować źródło tego odczucia. No i musiała swoją ofiarę na noc zostawić w spokoju.
    Przedarła się przez cały ten tłum na drugi koniec pomieszczenia do stojącego pod ścianą chłopaka. Po drodze dopiła drinka, kubeczek porzucając gdzieś... na jakimś stoliku.
    Stanęła centralnie przed swoim oprawcą, gdyż jego spojrzenie sprawiało, że czuła się jak ofiara.
    -Zapytam wprost i bez owijania w bawełnę... coś nie tak? - spytała z uśmiechem, bo nie do końca rozumiała, dlaczego ktokolwiek miałby się tak nieustannie na nią patrzeć. Nie, to nie było patrzenie, to już było gapienie się! Nikt właściwie nie był zdziwiony jej obecnością na domówce, ani jej zachowaniem. Większość ludzi stąd ją znała z innych imprez i większość ludzi wiedziała o jej dość niezdecydowanej orientacji, chociaż Niemka zawsze utrzymywała, że taka już pozostanie na wieki, bo miała większe szanse na znalezienie towarzystwa na noc niż Ci homo czy hetero.

    OdpowiedzUsuń
  4. [haha, toksyczny facet, moje postaci mają w zwyczaju takich kochać, ale jak na złość, Koffler jest lesbą. ale i tak chcę wątku, możesz mi podrzucić coś?]

    OdpowiedzUsuń
  5. Oriane od samego początku wiedziała, że wymuszone przez rodziców wyjście będzie kompletną katastrofą. Cały czas powtarzała państwu Armastus, że tego wieczoru powinna zostać w domu; że Ilu potrzebuje spędzić z nią w końcu więcej czasu po całym tygodniu szkoły; że lepiej wypocznie w domu. Ale nie, pech chciał inaczej i jej rodzice pozostali nieugięci w swojej decyzji. Od wyjazdu Arno jeszcze bardziej wypychali córkę na różnego typu imprezy, jakby to coś mogło zmienić. Nie mogło.
    Tym razem nawet się nie pomyliła w swoich założeniach, a zdała sobie z tego sprawę, gdy tylko zobaczyła na miejscu jedną z osób, dla których nie miała przewidzianej za grosz życzliwości. Robbie Moore. Widocznie Fortuna miała ochotę trochę się z niej ponabijać, jakby ostatnio w jej życiu za mało się działo. Jakby mówiła "ach, ta Oriane to się ciągle nudzi, sprawmy jej jakąś niespodziankę". Tylko, że zazwyczaj niespodzianki były pozytywne, a ta niekoniecznie.
    — Tak, jestem psychopatką, której życie ogranicza się do kontrolowania twoich poczynań. Podbudowałam twoją najwidoczniej niską samoocenę? — rzuciła ze sztuczną troską w głosie. Tak naprawdę to prędzej próbowała z całych sił uaktywnić swoje moce syperbohatera i wypalić w plecach chłopaka wielką, ziejącą dziurę, która uratowałaby świat przed jego niemile widzaną osobą. Szkoda, że to bliższe prawdy rozwiązanie nie przyszło mu na myśl, widocznie bardzo potrzebował dodanej fanki, bo żadna dziewczyna od dawna nie pchała mu się w ramiona.

    OdpowiedzUsuń
  6. [To ja proszę o wątek z tym panem. ;D Jeśli podrzucisz mi jakiś pomysł, to chętnie zacznę. ;P ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Kass zaśmiała się pod nosem. Niestety, gdy się wyprostował musiała zadrzeć głowę do góry.
    Przeciągnęła kolczykiem po zębach z namysłem i rozejrzała dookoła. To towarzystwo... tańczyło, robiło się coraz bardziej pijane i ogólnie, pieprzyło się ze sobą chyba w każdym możliwym kącie i na każdej kanapie. Wnioskując, impreza zaczynała powoli skłaniać się ku jednemu.
    Kassidy czekała tylko na jedno... aż włączą...
    Z głośników zaczęła nagle sączyć się inna muzyka, bardziej popowa.
    ... i właśnie włączyli. Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami, następnie bez skrępowania złapała swojego rozmówcę za rękę i dosłownie wyciągnęła z domu do ogrodu. Tam przynajmniej było ciszej, spokojniej a i ludzi mało.
    -Dziewczyna już uciekła dawno. Do innej - wzruszyła ramionami, puszczając w końcu jego rękę. Zatrzymała się na trawniku, odwróciła do chłopaka i uśmiechnęła się lekko. Nie mógł zauważyć, jak zabierała całą butelkę whiskey ze sobą. W końcu szła przodem.
    -To co... napijesz się ze mną, czy wolisz wrócić do środka słuchając Lady Gagi i Bieberów? - spytała, trzymając butelkę przy sobie. Whiskey jedno z lepszych - Johnnie Walker. Ciekawa była, kto też kupował na taką domówkę tak drogie whiskey?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie da mu tej satysfakcji i nie zacznie przeczyć jego słowom, zresztą zgodnie z powiedzeniem, że tłumaczą się tylko winni. Ona nie miała w planach się tłumaczyć, nie miała zamiaru przeczyć. Jeśli jiż to tylko nabijać się z jego podejścia za pomocą wyrafinowanej sztuki zwanej sarkazmem. Co ciekawe, taki mechanizm potrafił załączyć się wyłącznie przy chłopaku.
    — A przez sto procent czasu pochłonięci usychaniem z tęsknoty za obiektem w swojej mani — rzuciła, po raz kolejny tego wieczoru wywracając oczami. Jak na złość nie miała nic lepszego do roboty niż użeranie się z Robbiem, który zdawał uważać się za niewiadomo jaki cud świata. Chyba ósmy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odkręciła butelkę, wciąż się uśmiechając.
    -Oj, skarbie... nie tylko kobiety odchodzą. Mężczyźni tak samo. Dlatego trzeba się nauczyć, żeby nigdy nie być wykorzystanym, tylko wykorzystywać seksualnie i mężczyzn i kobiety - wyjaśniła, wzruszając ramionami, kolejno zaśmiała się i upiła solidny łyk z butelki. Skrzywiła się przy przełykaniu alkoholu. Mocny Johnnie Walker, wspaniały towarzysz imprez.
    -Hm... chcesz... to sobie weź - uniosła butelkę ku górze jakby to była marchewka dla konia i wystawiła mu język, w którym świecił od lat niezmieniany kolczyk z prowokującym napisem "TRY ME!". Następnie cofnęła się o krok i schowała butelkę za sobą. Chciała po prostu sprawdzić, na ile on będzie kreatywny w sposobie w jaki sięgnie po butelkę, o ile w ogóle, gdy ona będzie starała się mu tej butelki nie oddać.

    OdpowiedzUsuń
  10. [haha, ale zawsze to Robbiego może zdenerwować, że gada do niego jak do debila xD]

    Ludzie doświadczyli zbyt wielu ich starć, żeby nie nauczyć się, że te potrafią przynosić wiele rozrywki. Czasami wręcz sami je angażowali, przykładowo tak jak wtedy, gdy ktoś skuł ich na cały wieczór kajdankami, że musieli znosić swoje wzajemne towarzystwo.
    — Ależ oczywiście, w końcu to dla tych chwil żyję — rzuciła w odpowiedzi. Był stuprocentowym idiotą i nie rozumiała jak te dziewczyny z jego podbojów mogły na to lecieć. Czy naprawdę w obecnym społeczeństwie tak ciężko było znaleźć odpowiedniego faceta i trzeba się było łapać byle gówna? Chociaż jak się lepiej zastanowić to Ori nie była najlepszą osobą do takich osądów, skoro jej chłopak i ojciec jej dziecka zostawił ją, kiedy rodzice zagrozili mu odcięciem wszystkich środków finansowych. Sama złapała się w sieć zbytniej wiary w ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Musiała przyznać, że był kreatywny. Bardzo kreatywny. I ewidentnie jej się to spodobało. Kreatywność bowiem w mniemaniu Kassidy była wysoko ceniona u innych.
    Nie mogła się jednak powstrzymać od pomruku przy jego delikatnych pieszczotach, od których aż poczuła dreszcze! Chyba stała się stanowczo zbyt podatna na takie delikatne zagrywki.
    Patrzyła na chłopaka bardzo uważnie. Czyżby był jej pokroju? Cóż, z pewnością miał świetne tatuaże... i piercing. To z pewnością było cechą łączącą.
    Patrzyła na niego tymi czekoladowymi tęczówkami. Można było niemal zobaczyć trybiki, które wariowały w jej głowie. Coś planowała... a znając ją nie było to do końca normalne.
    -Powiedz mi... miałbyś ochotę na coś... szalonego? - spytała, mrużąc lekko oczy. Przeglądała w głowie swoje katalogi dotyczące szaleństwa i pomysłów z tego zakresu, a tego było sporo.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Przyjaciele jak najbardziej mi odpowiadają, a jacy..? To już w zależności od okoliczności ;P]

    Wracała z wieczornego spaceru. O ile można to było nazwać spacerem. Znów zasiedziała się na plaży. Znów siedząc na piasku ze szkicownikiem na kolanach przez przeszło dwie godziny tępo wpatrywała się w falujący ocean. Rozpamiętywała to co minęło i to co miało już nigdy nie wrócić. Nawet nie zauważyła jak słońce zniknęło za horyzontem, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Ocknęła się dopiero czując na skórze chłodną bryzę. Matka z pewnością znów będzie wściekła o to, że dziewczyna spóźniła się na kolację. Mimo tego, że już od dawna była pełnoletnia, rodzicielka nadal traktowała ją niczym trzynastoletnie dziewczątko nieświadome całego zła świata czyhającego tuż za progiem drzwi wyjściowych. To z kolei potrafiło doprowadzać dziewczynę do białej gorączki. Dziś jednak nie wiedzieć czemu był jej zupełnie obojętne co powie matka.
    Postanowiła jednak skrócić sobie drogę i mieć to już za sobą. Pragnęła znaleźć się w kabinie prysznicowej i poczuć spływający po ciele w dół, strumień gorącej wody. Niestety aby móc doświadczyć tego komfortu należało przemierzyć przez mało przyjemne ulice. Robiła to już nie raz, a więc nie sądziła, aby i tym razem miała natknąć się na coś więcej niż grupa pijaków "podtrzymujących" ściany.
    Można powiedzieć, że wszystko szło zgodnie z planem, do momentu, w którym to zza rogu jednej z ulic, do której się zbliżała nie wyszedł mężczyzna i nie zastąpił jej drogi. I pewnie nie byłoby w tym nic nazbyt dziwnego czy nienaturalnego, gdyby nie fakt, iż owy mężczyzna trzymał wyciągnięty w jej stronę nóż. Zaskoczył ją bez dwóch zdań. Pierwsze co zrobiła to odruchowy krok w tył. Odrywając spojrzenie od niebezpiecznie błyszczącego ostrza, zmierzyła wzrokiem mężczyznę.
    -Dawaj kasę, albo potnę ci tą śliczną buźkę - warknął w jej stronę.
    Na chwilę otworzyła usta, miała ochotę wziąć nogi za pas, ale umysł dedykując szybko pozbył się tej myśli. Facet z pewnością by ją dogonił, a wtedy..
    -Chcesz mnie okraść z pięciu dolców i z zeszytu? Genialne - mruknęła pod nosem mając nadzieję, że może jednak gość zrezygnuje. Ten jednak zamiast tego jeszcze bardziej wysunął rękę z nożem w stronę dziewczyny i zrobił krok w przód.

    OdpowiedzUsuń
  13. [hmm, trochę mało przyszłościowy ten wątek... no, ale jeszcze jutro coś pomyślę
    a Jean się nie da odlesbować :P]

    OdpowiedzUsuń
  14. Cholera, musiała przyznać, że w jego towarzystwie czuła się... dość nietypowo, ale dobrze.
    Przygryzła lekko dolną wargę.
    -Mam kilka pomysłów. Po pierwsze, wyrwać się stąd, bo zaraz... - i własnie z domu dało się słyszeć "Bad Romance". Kass zacisnęła mocno oczy. - ... własnie o tym mówiłam - rzuciła, naprawdę żałując, że trafiła akurat na TEN moment domówki.
    Gdy jednak otworzyła oczy, uniosła dłoń do policzka chłopaka, bez skrępowania przesunęła po nim palcami, zsunęła je na jego szyję i na koszulkę, którą złapała i pociągnęła... a potem puściła i ruszyła w stronę po prostu wyjścia.
    -Chodź, zobaczymy jakie szaleństwa przyjdą mi do głowy. Względnie Tobie - rzuciła z rozbawieniem. Ten wieczór już zapowiadał się znacznie lepiej niż zwykłe pieprzenie z kimś, kogo imienia i tak by nie zapamiętała.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wyprowadziła go najpierw na ulicę... potem skierowała się bardziej w stronę centrum Palm Springs.
    -Powiedz mi... czy lubisz policję? - spytała z namysłem, bo przecież nie będzie robić czegoś wbrew jego przekonaniom czy coś takiego. Jej chodziło o dobrą zabawę. Tylko i wyłącznie.
    W głowie miała wiele pomysłów, dlaczego akurat ten? Dlaczego akurat jej ofiarą musiał być posterunek policji? Niezbadane były ścieżki jej umysłu, a z pewnością nie były też normalne. Tak to już jest, gdy ma się zbyt wiele czasu wolnego i nie ma co z nim robić. Gdy gitara już nie zaspokaja tak jak na początku, a na naukę nie ma po prostu siły.
    Z pomocą własnie w takich chwilach przychodziło do Kass szaleństwo i pomagało wykonać te pomysły, których się bała, lub nie miała pewności. Do tego kilka kropel alkoholu... i przepis na podniesienie adrenaliny gotowy!

    OdpowiedzUsuń
  16. -Zamierzam troszkę ubarwić posterunek policji - wyjaśniła, wzruszając ramionami, jakby nie było to nic złego. - Wiesz, dodać tu trochę pomarańczu, tam troche różu... bo wydaje się zbyt ponury - dodała, spoglądając na towarzysza.
    Dlaczego akurat ten pomysł? Pewnie dlatego, że ostatnimi czasy pewien dość niemiły policjant wlepił jej mandat za przekroczenie prędkości o 10 kilometrów. No przecież to chore! 10 kilometrów?! Gdyby było 100, to spokojnie zgodziłaby się, ale 10? Przecież nikt na to nie patrzył! Ale on akurat musiał! Podstępny dziad. Kass wiedziała na którym posterunku policji pracował, nawet podczas rozmowy dowiedziała się jak miał na nazwisko i z tego też tytułu chciała się odegrać. A potem? Potem gdzieś zwiać. Jeszcze nie wiedziała gdzie, ale gdzieś na pewno.
    -Co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaśmiała się pod nosem.
    -Ja się nie błyszczę, skarbem nie jestem - rzuciła, po czym skręciła w jakąś ulicę. Przed nimi malował się market całodobowy. Kass zamierzała kupić dwie farby w sprayu. Kasę przy sobie miała, ale czy chciała kupić, czy poganiać się z ochroną... to już był tylko jej wybór.
    Miała w głowie dość podstępny plan. No, przecież nikt nie mówił, że przed tym głównym celem nie można jeszcze zaliczyć kilku pobocznych, prawda?
    -Poczekasz na mnie, prawda? Dam Ci w nagrodę fajkę, żebyś się nie nudził... - posłała mu przesłodki uśmiech, który miał dodatkowo go zachęcić do przystania na propozycję.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wyszczerzyła się. Nim dotarli do marteku, wcisnęła mu w dłonie paczkę waniliowych papierosów (bo przecież tylko takie paliła), a następnie zniknęła w sklepie.
    Nie było jej maksimum 15 minut, po których wystrzeliła ze środka jak strzała, chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą, tym samym robiąc z niego współudziałowca w całej akcji.
    -Pospiesz się! - rzuciła do swojego towarzysza. Za nią już nadciągało dwóch ochroniarzy, krzyczących by się zatrzymała. Ale przecież zapłaciła za puszki z farbą... to, że rzuciła kasę na ladę i wybiegła nawet nie podawszy produktów kasjerce to inna sprawa. Bramki zaczęły pipczeć, migać i tak dalej, a ona wzięła nogi za pas i ze śmiechem uciekła. Kasjerka tylko krzyczała za ochroniarzami, żeby ją zostawili, ale oni wyraźnie nie chcieli słuchać. Zupełnie, jakby brakowało im wieczornego joggingu.
    Niemka stanowczo miała dobrą kondycję, którą wyrabiała sobie jeżdżąc konno. W końcu musiała, skoro miała własnego konia. Pracowała z nim najczęściej jak tylko się dało nie tylko na nim jeżdżąc. Uczyła siebie i jego wzajemnego zaufania, a to nie wiązało się tylko i wyłącznie z jazdą, ale z samym obcowaniem ze zwierzęciem. W każdym razie kondycję dobrą mieć musiała i dopóki nie usłyszała dalekich, bardzo dalekich głosów ochroniarzy, nie zwolniła, wciąż ciągnąc za sobą współtowarzysza zbrodni.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zwolniła dopiero, gdy dystans między nimi i ochroniarzami się znacznie zwiększył. I dopiero gdy tamci wymiękli Kass zaczęła już iść spokojnie. Mimo przyspieszonego i cięższego oddechu, uśmiechała się.
    Z tylnych kieszeni luźnych spodni wyciągnęła dwie puszki farby w sprayu i podała mu jedną.
    -W sensie przejść na wyższy poziom i pomalować posterunek policji? Spoko, jestem za - rzuciła z rozbawieniem. Podobało jej się to towarzystwo, w którym w danej chwili się znajdowała. Chłopak dla niej był... niebezpieczny, szalony i podobał jej się właśnie przez to. No i przynajmniej mieli wspólne, łączące ich rzeczy. Na przykład robienie szalonych rzeczy, czy też chęć zemsty na policji.
    Problem jednak był inny... otóż, gdzie później uciekną? Najrozsądniejszym wyjściem byłoby potem uciec na stację metra i wsiąść do jakiegokolwiek pociągu. Szansa na namierzenie ich byłaby wtedy jeszcze mniejsza niż dotychczas.
    Kolczyk uderzał o zęby, chrobotał ocierając się o nie. Zastanawiała się... nad wszystkim. Plan ucieczki zawsze było warto mieć. Tak na zaś.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Mój Ty rycerzu na białym koniu - rzuciła teatralnie, a następnie się zaśmiała.
    -Ale tak serio, to dobry pomysł muszę przyznać. Lepszy niż ucieczka metrem - dodała, uśmiechając się. Skręciła w jedną z uliczek, które prowadziły już bezpośrednio do tylnych wrót komisariatu. Jakieś... 5 minut podczas których Niemka potrząsała puszkę z farbą. Porzuciła gdzieś po drodze zatyczkę.
    Zatrzymała się dopiero przy sporych rozmiarów ścianie i... pierwsze pryśnięcie farby. Kolor wściekle czerwony zaszczycił swoją obecnością surową biel muru budynku. Kassidy uśmiechnęła się szeroko i kontynuowała dzieło.
    Specjalnego talentu plastycznego nie miała, jednak nigdy nie mogła sobie odmówić jakichś bohomazów na lekcjach, albo karykatur, czy chociażby jakichś podobizn i tekstów oczywiście, tekstów! To była podstawa! Tak samo przy tym graffiti, o ile w ogóle można było to tak nazwać. Bardziej, nieudane eksperymenty na budynkach wroga.
    Wyraźnie jednak sprawiało jej to przyjemność. Ten uśmiech i iskierki szaleństwa w oczach. No i pasja z jaką wykonywała każdy kolejny ruch ręką.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kass chyba za bardzo się wciągnęła. Często tak miała, szczególnie przy swoich abstrakcyjnych wzorkach, które tworzyły jakieś główki z kreskówek (w tym wypadku z czapeczkami policyjnymi) i różnymi wypowiedziami, zamieszczonymi w chmurkach, a potem znów to wszystko otoczone było abstrakcyjnymi wzorkami.
    Jedną rzecz Niemka potrafiła rysować i to wychodziło jej naprawdę dobrze. Róże. Miała na to swój sposób i zawsze wychodziły idealnie.
    Gdy tylko poczuła, że ktoś za nią stanął z tyłu i ją objął... musiała przyznać, że przez chwilę miała ochotę odwrócić się i prysnąć mu sprayem w twarz, jednak powstrzymała się i uspokoiła. To było tylko chwilowe. Po prostu, wyrwał ją z transu i pojawił się tak.. nagle.
    Westchnęła cicho, ostatecznie, odsuwając dłoń od swego arcydzieła i uśmiechnęła się szeroko. Tak, to jej się podobało. Prześmiewcze teksty i tak dalej...
    -Dobra, podstawowe pytanie, czy ja wyglądam na maskotkę? - spytała z rozbawieniem, po czym przeniosła wzrok na rysunek swojego towarzysza.
    -O... łał... - wydusiła z siebie. Musiała przyznać, że to jej się spodobało.

    OdpowiedzUsuń
  22. Podążyła za nim ze śmiechem. Bo musiała przyznać, że dobrze się bawiła. Szczególnie z policją. Jak można tak... wykiwać policjantów?
    -Laski naprawdę lecą na Twoje "księżniczkowania"? - spytała w końcu wyraźnie tym zainteresowana. Bo właściwie rzecz biorąc, mogła podebrać mu jakieś pomysły na podrywy. W końcu kobiety reagowały zarówno na zagrywki męskie wykorzystywane przez mężczyzn, ale również przez kobiety. Kass żyła w tym świecie nie od wczoraj, by się orientować, lecz nigdy nie gardziła dobrymi sposobami na podryw, a musiała przyznać, że przy tym chłopaku czuła się dość dobrze... nawet więcej, czuła się bardzo kobieco.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie dość, że motocykl... to jeszcze styl jazdy... i to właśnie coraz bardziej nakręcało Kassidy. Dźwięk silnika wywoływał dreszcze, które nie sposób było powstrzymać.
    Przytuliła się do jego pleców, przylgnęła do niego dość mocno. To właśnie lubiła w jeździe motocyklem. Tą bliskość. Kiedyś, gdy swego czasu miała jeszcze swego ukochanego, zapragnęła nauczyć się jeździć na jego motocyklu. On siadł za nią, jej dobrze szło... i wtedy zaczął ją rozpraszać. Tak, niezapomniane chwile, które odżywały w jej umyśle. Mimo to, nie rozpaczała za nim. Nie mogła, bo obiecała. Śmiała się i cieszyła, że dał jej wiele nowych doświadczeń, o których istnieniu nawet nie miała pojęcia. Nauczył ją czuć tak, jak powinna. I co się z nią stało od tamtego czasu?
    Stała się istną diablicą. Urodziła kobiety, ale i była obiektem zazdrości, gdy uwodziła mężczyzn. Lecz cóż poradzić... miłości wystrzegała się jak nikt inny. Bo skoro raz zraniła i to tak dotkliwe, lepiej podarować sobie kolejne razy.
    I tak, stała się tym, kim się stała. Czułość, troskliwość, miłość czerpała od swojego brata i przyjaciela. A sprawy seksualne załatwiała w jedną noc z nowo poznanym chłopakiem, lub dziewczyną. I najczęściej, gdy szli do domu ofiary Kassidy, rano jej już nie było. Wykorzystywała i zostawiała.
    Siedząc za chłopakiem na jego pojeździe, śmiała się, bo każdy czynnik wywoływał u niej dreszcze, a także istną radość, której nie potrafiła i nie chciała powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nawet nie zauważyła, kiedy cały dzielący ich dystans uległ drastycznemu zmniejszeniu i poczuła miękkie wargi chłopaka. Pierwszą jej myślą było "co do cholery?" i kompletne oszołomienie. Była przygotowana na coś zgoła innego – na kłótnie przede wszystkim, a nie na takie przedstawienie. Bo to musiała być jakaś komedia, jakaś próba sprawdzająca, czy jej niechęć nie jest tylko durnym sposobem na podryw. Na pewno po prostu coś Robbiemu odbiło, co zresztą nie było żadnym zaskoczeniem biorąc pod uwagę jego niepochlebną opinię w oczach Oriane.
    Zaskoczył ją i chyba tylko dlatego jej reakcja rozciągnęła się w czasie. Gdy minął pierwszy szok nie miała oporów przed odepchnięciem chłopaka. Przez chwilę naprawdę siedziała cicho i nie miała bladego pojęcia, co robić dalej, jakby w jej mózgu wyłączyły się wszelkie trybiki odpowiedzialne za przesyłanie informacji. Bach! I Ori nie potrafi wykonać ruchu, bo mięśnie się zawiesiły, odmawiając tym samym jakiejkolwiek współpracy.
    — Można do jasnej cholery wiedzieć, co ty wyprawiasz? Już kompletnie ci odbiło? — rzuciła z wypisaną na twarzy złością, walcząc jednocześnie z pragnieniem uderzenia go w twarz. Nie pisała się na takie 'eksperymenty' czy cokolwiek sobie o swoim wybryku myślał, gdy wpadł na pomysł jej pocałowania. Nie należała do grona jego wiernych fanek, które wyłącznie o tym myślą a pragnienie zdobycia Moore'a tylko dla siebie zakłada im klapki na oczy. Ona go nie lubiła, nawet nie tolerowała w swoim otoczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Witam, witam. Postać bardzo interesująca i mam wielką chęć na wątek z panem Moorem, tylko problem w tym, że nie mam pomysłu na niego, także proszę o podrzucenie jakiegokolwiek, a zacznę.:)]

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  26. [Hm.. Robiś jest niegrzeczny, a Venya raczej stroni od takich ludzi, więc albo będzie się go bała lub/i darzyła jako taką odrazą, a on to zauważając będzie miał kupę śmiechu z niej i jej reakcji, więc będzie jej robił specjalnie na złość, lub też może spróbować ją przeciągnąć na 'złą' stronę, albo ona może próbować go nawrócić czy coś w tym stylu.. Nic innego aktualnie mi do głowy nie przychodzi..]

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  27. Wyraz jej twarzy pewnie mówił sam za siebie, chociaż ona pewnie nigdy nie przyznałaby się do tego, co przed chwilą czuła. Widząc nożownika leżącego na ziemi, jakby odetchnęła z niejaką ulgą. Słysząc pytanie chłopaka, oderwała wzrok od leżącego i zawiesiła go na swym wybawcy.
    -Nie. Dzięki - odparła chłodno mierząc go spojrzeniem zielonych tęczówek. Chłopak jakoś swym wyglądem nie budził sympatii, z resztą może pomógł jej tylko po to, żeby wyeliminować konkurencje i sam zażąda od niej kasy. Na usta cisnęły się jej słowa w stylu "sama bym sobie poradziła", ale powstrzymała się stwierdzając, że byłoby to już niejako głupotą z jej strony. Nie była też osobą, która miałaby całować swego wybawcę po stopach. Więc jeśli liczyłby na jakieś nadmierne wyrazy wdzięczności, to by się przeliczył.
    -Nie wyglądasz dobrze - stwierdziła przyglądając się chłopakowi przez chwilę, po czym zerknęła w stronę faceta, który przed chwilą jej groził. Chyba mimo wszystko najlepszym wyjściem było ulotnienie się stąd jak najszybciej, zanim napastnik się przebudzi.
    -Chodźmy stąd - mruknęła, po czym poprawiając torebkę ruszyła ku bardziej przyjaznej okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  28. [O! O! O! No i wszystko idealnie. Jak tak bardzo chcesz, to zacznij, ja się nie pogniewam.:P]

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  29. Rozejrzała się po wnętrzu domu z nieukrywanym podziwem. Było tu... po prostu bajecznie. Uśmiechnęła się szeroko.
    -Niech zgadnę... przywozisz tu swoje przygody na jedną noc... - mruknęła, tylko przypuszczając. Ileż ona by dała za takie miejsce do jedno nocnych przygód. Odizolowane od miasta... nikt nie słyszałby niczego... przy okazji mogłaby spokojnie wyrywać się w takie miejsce z gitarą, siadać, grać ile tylko się dało, ustawiając głośność wzmacniacza na cały regulator nawet o 3 nad ranem i nikt by nie słyszał. Co prawda jej brat pod względem granej przez Kass muzyki był ugodowy i nie miał nic przeciwko, ale jak się zdarzyło, że rodzice przyjechali... nie mogła już grać. A zdarzało się, że gdy rodzice spali, ona miała największą ochotę by pograć na gitarze i stworzyć jakąś nową piosenkę, śpiewając przy tym. Bo śpiewała tylko gdy nikt jej nie słyszał (oprócz brata).
    Spojrzała na chłopaka, a następnie bez skrępowania zabrała mu papierosa, zaciągnęła się z uśmiechem.
    -Jakie masz dalsze plany na spędzenie czasu?

    OdpowiedzUsuń
  30. Przygryzła lekko dolną wargę, obserwując go dokładnie... bardzo dokładnie... te wszystkie tatuaże... ah! W tatuażach się zakochała. W tatuażach od dawna się podkochiwała. Dlatego przecież sama miała dwa.
    -Ah, rozmażę sobie makijaż! - rzuciła z przejęciem wysokim i piskliwym głosem, jak rodowita lalka barbie. Basen... pływanie... tak, to stanowczo mogło być idealnym sposobem na relaks.
    -Bierz tego Danielsa i prowadź - rzuciła, zrzucając tylko glany. Chwilowo. Potem resztę.
    Musiała przyznać, że podczas tego nocnego wypadu, skoczyła jej adrenalina. To uwielbiała. Dlatego też uwielbiała horrory... bo wtedy się bała i również czuła wzrost adrenaliny.
    Gdy jednak tylko pomyślała o horrorach, przyszedł jej na myśl jeden film... "Nieznajomi". Przecież tam również para wyjechała do domku w lesie... a co jeśli i im przytrafi się coś takiego? Jeśli również oni zostaną napadnięci przez kobiety w maskach porcelanowych laleczek z facetem z workiem na głowie na czele? Byłoby... ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  31. -Striptiz tak bez muzyki? - rzuciła wyraźnie zawiedziona, jednak po chwili właściwie dla zabawy, zaczęła kołysać biodrami i powoli ściągać z siebie ubrania. W jej głowie grała jakaś muzyka, której nikt prócz niej nie słyszał. Tak było łatwiej.
    Ostatecznie została w samej bieliźnie i powoli weszła do wody.
    -Dobra... zadowolony z występu, to dawaj alkohol - rzuciła, po czym przeciągnęła kolczykiem po zębach.
    Woda przyjemnie łagodziła całe jej gorące ciało. Skóra powoli stygła, chociaż i tak krew bardzo szybko krążyła. Adrenalina.
    Uwielbiała wyobrażać sobie różne sytuacje, jak choćby... że zaraz zobaczy gdzieś między drzewami porcelanowe maski z filmu. I przez takie myślenie serce łomotało, a na policzkach kwitły delikatne wypieki.

    OdpowiedzUsuń
  32. Uśmiechnęła się lekko, biorąc od niego butelkę i upiła kilka sporych łyków. Im szybciej człowiek pije, tym szybciej się upija i tym szybciej trzeźwieje. Pytanie tylko, czy chciała się upić? Właściwie piła dla rozluźnienia (chociaż z tym problemów nigdy nie miała) i dla lepszego humoru. Niektórzy pili dla odwagi, ale dziewczyna tej miała chyba troszkę za dużo.
    Włożyła mu butelkę w dłoń.
    -Pij, będziesz łatwiejszy - rzuciła z rozbawieniem. - Tak swoją drogą, znasz jakiś dobry zakład tatuażu? - spytała z namysłem. Bo nie mogła oderwać wzroku od jego zdobień na ciele. Po prostu były niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  33. Uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy bardzo uważnie.
    -W takim razie zrobisz mi tatuaż - zawyrokowała, nie komentując wcześniejszej kwestii. Bo mogła ona pozostać do jego domysłu.
    Kass chciała kolejny tatuaż. Mimo swoich dwóch na łopatkach, które i tak były świetną robotą, chciała jeszcze jeden przynajmniej. Z pewnością na biodrze... właściwie na biodrach. Takie same, identyczne, zdobienia abstrakcyjne. Marzyła o tym, ale nigdy nie miała czasu, by się wybrać do jakiegoś zakładu i w ogóle poszukać jakiegoś dobrego tatuażysty.
    A tu taka niespodzianka... czyli już wiedziała, że nie mogła się z tym chłopakiem przespać i zniknąć nad ranem. Bo chciała tatuaż. Tatuaże...

    OdpowiedzUsuń
  34. Gdyby tylko dowiedziała się o przekonaniach chłopaka względem niej... chyba zaczęłaby się śmiać. Nigdy nie była zdecydowana na jedną płeć. Była stuprocentową biseksualistką. "Hetero to zero, a bi to dwa!" - jak zwykła mawiać.
    -Chcę - odparła spokojnie, popijając szanownego pana Danielsa.
    W pewnej chwili odstawiła alkohol na brzeg, zanurzyła się pod wodą, podpłynęła stanowczo za blisko chłopaka i wynurzyła się tuż przed nim. Chciała po prostu papierosa! No, może z lekką nawiązką. Bo problem polegał na tym, że im więcej czasu spędzała w jego otoczeniu... z panem szanownym Danielsem... rosła jej chcica. No, jakby nie patrzeć, ten wieczór zaplanowała jasno. Pójść, wyszaleć się, przespać z kimś.

    OdpowiedzUsuń
  35. Roześmiała się i zarzuciła mu ręce na szyję.
    -Pomyślmy... co facet może zrobić... będąc prawie nagi... z prawie nagą dziewczyną? - mruknęła, udając że się zastanawia. - No wiesz... ja nie wiem co teraz. Ty wymyślaj, ja się mogę dostosować - wzruszyła ramionami, przylegając do chłopaka całym ciepłym ciałem. Zachrobotała kolejno kolczykiem o zęby, uśmiechając się przy tym dość wyzywająco.
    Zastanawiała się, co też zrobi w kolejnej chwili.
    Można było powiedzieć, że Kassidy swoją zdobycz złapała. Do tego zdolną zdobycz, która zrobi jej tatuaż, a która miała również kilka bardzo ciekawych zdobień na ciele.

    OdpowiedzUsuń
  36. [A teraz masz więcej czasu, ponieważ będę sprzątać pokój :>]

    Jego nonszalancka postawa jeszcze bardziej ją denerwowała, a ten zadowolony z siebie uśmiech najchętniej starłaby z jego twarzy, ale wiedziała, że nie ma szans w starciu z takim chłopakiem, kiedy straciła kluczowy element zaskoczenia. Jeśli próbowałaby go uderzyć, z łatwością mógłby "cios" zablokować. Oriane w przeciwieństwie do chłopaka nie całowała się na prawo i lewo, więc jego zachowanie bynajmniej nie było dla niej obojętne. Zdecydowanie wolałaby, żeby się nie powtórzyło, ale pewnie na przekór będzie teraz ją usiłował tym denerwować.
    — Myślę, że nie są do końca usatysfakcjonowani. Nie przemeblowałam ci w końcu twarzy — stwierdziła z przesłodzonym uśmieszkiem, jednak przez jej ton przemawiała nieskrywana irytacja. Robbie nawet nie zdawał sobie sprawy, ile niechcianych wspomnień przywołał swoim niespodziewanym zachowaniem, jak bardzo uświadomił jej minione pół roku samotności. Już ponad pół roku spędza na kłamaniu ludziom w żywe oczy. Już tyle miesięcy jej związek jest czystą fikcją, którą podtrzymuje. Nie dostała nawet jednego telefonu. Zresztą, pal licho ją, jej córka nie słyszała tyle czasu głosu ojca. Pojawił się w momencie, kiedy powoli zaczęła układać sobie wszystko w głowie i zniknął, kiedy zdążyła się już przyzwyczaić do jego ponownej obecności.

    OdpowiedzUsuń
  37. Trąciła jego wargi zaczepnie językiem.
    -Wydaje mi się, że do tej niegrzecznej - szepnęła w odpowiedzi. - Ale widzisz... jest mały problem. Żeby mnie do końca rozebrać, musisz mnie przekonać, że warto - tak, Kassidy także posiadała swoje gierki i zagrywki. A uwielbiała się przekomarzać ze swoimi "ofiarami". Gdy byli to mężczyźni, uwielbiała być przed nich adorowana. Gdy kobiety... po prostu drażniła się z nimi, aż nie zaczynały błagać, by w końcu przeszła do rzeczy. Taka była z niej diablica.
    W tym wypadku wiadomo co wybrała. Bo jednak poczucie bycia adorowaną było czymś, czego nie potrafił dać jej brat.

    OdpowiedzUsuń
  38. Te piekielne amerykańskie dyskoteki! Kto to w ogóle wymyślił, żeby tworzyć takie miejsca?! Oczywiście, w Idiach też były clubu i tak dalej, ale zdecydowanie nie zachowywali się tam tak jak tutaj. Znaczy.. Venya była tylko kilka razy, właściwie to trzy, w takim miejscu, ale i tak wiedziała swoje. Wiedziała, że te dwa miejsca różnią się od siebie ogromnie. Poza tym po co chodzić i wydawać pieniądze, żeby się zabawić? Venya jak chciała potańczyć, to wychodziła na ulicę i razem ze swoimi przyjaciółmi, których część grała na instrumentach, tańczyła i wygłupiała się do upadłego, a przynajmniej do czasu, gdy rodzice nie kazali jej wracać do domu i w czymś pomóc.
    Ale tak czy siak, przyszła tutaj, bo ktoś jej powiedział, że fajne miejsce, że oni też będą i że jej pokażą jak to jest tutaj, w Ameryce, bo chociaż była tutaj już jakieś trzy, może cztery miesiące, to dalej nie znała wielu tych typowo amerykańskich rzeczy.
    Więc przyszła, a teraz siedziała i okropnie się nudziła, bo wszyscy jej znajomi albo poszli w zatłoczony tłum, odeszli z jakimiś nowo poznanymi ludźmi, albo już tyle wypili, że nie byli w stanie nic innego robić, jak w łazience zwracać wszystkie przyjęte płyny.
    I bum! Jej wzrok padł na znajomego jej chłopaka, co prawda trochę, a może nawet bardziej niż trochę, się go obawiała, bo nigdy nie spotkała kogoś aż tak zepsutego, ale przecież każdego można nawrócić, prawda?
    W mgnieniu oka znalazła się obok niego, a na jej twarz wpełzł szeroki uśmiech. -Wiesz, że nie powinieneś pić tak dużo alkoholu? To jest złe. Karma Ci tego za nic w świecie nie wybaczy!

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  39. Szyja.
    I to powinno mówić wiele i jeszcze więcej. To powinno mówić wszystko.
    Jedyne na co mogła się zdobyć, to wpleść palce dłoni w jego włosy i po prostu mu się poddać. Miał przyjemny dotyk...
    Ale szyja.
    Co z tą szyją? Najwrażliwszy punkt na jej ciele. No dobra, jeden z najwrażliwszych. I niestety, przez to spomiędzy jej warg, wyrwało się cichutkie westchnienie. Odchyliła nawet głowę, by dać mu jeszcze lepszy dostęp.
    -Mhm... przekonuj dalej, nie idzie Ci najgorzej - wyszeptała, ściślej przylegając do jego ciepłego ciała.
    Szyja...

    OdpowiedzUsuń
  40. Za Venyą to tutaj prawie nikt nie przepadał, w Indiach z resztą nie było inaczej. W końcu z taką postrzeloną i dziwaczną dziewuchą nikt nie potrafi wytrzymać dłużej i zaraz po prostu miał jej dość. Ale jej to absolutnie nie przeszkadzało, zaraz znajdowała sobie kolejną 'ofiarę', którą nękała swoją osobą i zupełnie nie przejmowała się tym, jak ta osoba reaguje, w końcu każdemu jest potrzebne towarzystwo, prawda? A jej to już szczególnie, ona nie potrafi być sama. Właściwie to ona wielu rzeczy nie potrafiła, jak na przykład usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż pięć, góra dziesięć minut.
    Przerażona spojrzała najpierw na niego, potem na dziewczynę i znów przeniosła wzrok na chłopaka i pokręciła energicznie głową. -Oczywiście, że Ci tego nie wybaczy! To niemoralne, aby sypiać z kobietami przed ślubem, to cudzołóstwo! A taka dziewczyna z pewnością nie znajdzie sobie męża, a jak już znajdzie, to nie będzie przez niego szanowana i szczęścia w małżeństwie nie zazna, tak samo jak mężczyzna, który przedwcześnie robi takie rzeczy.- wyrecytowała i tak w razie czego złapała go za rękę, żeby przypadkiem sobie do niej nie poszedł. Ona go dzisiaj popilnuje! I tak nie ma nic lepszego do roboty.

    Venya

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  41. Coraz bardziej jej się to podobało. Coraz bardziej i bardziej... rozpalał ją, to trzeba było przyznać. I było jej ciepło, ale że była tzw. "ciepłolubna", to korzystała także z jego ciepła. Bo woda zrobiła się nagle taka zimna.
    Chwilę zajęło nim po prostu na niego nie wskoczyła, oplatając nogi dookoła jego bioder i przylgnęła do niego ciasno.
    Przysunęła kolejno wargi do jego ucha i przez przypadek zupełny przejechała kolczykiem po zębach. Ups?
    -Pomyślmy... jakby Ciebie przekonać... - wyszeptała mu do ucha, po czym umyślnie, ale niby nie umyślnie, otarła się o niego całym ciałem, szczególną uwagę zwracając na biodra.
    Nie dość, że pociągał, to jeszcze wywoływał dreszcze... i te tatuaże... no i naprawdę miał sprawne wargi i język, skoro potrafił doprowadzić ją do takiego błogostanu tylko całując jej szyję.

    OdpowiedzUsuń
  42. Pokręciła rozbawiona głową. -Widać, że kompletnie nie wiesz co to jest karma!- parsknęła śmiechem. Dobra, może i to nie było śmieszne, ale Venya śmiała się z większości rzeczy, które widziała, albo usłyszała, więc nie było w tym raczej nic dziwnego. I tak większość osób uważało, że jest ciągle podchmielona, albo jest też pod wpływem środków odurzających, zawsze tyle jest w niej energii, że aż jest to przerażające. -Otóż mój drogi, karma do Ciebie wróci w najmniej spodziewanym momencie i przyniesie na Ciebie same nieszczęścia, wszystko co złe zrobiłeś, obróci się przeciwko Tobie.- wyjaśniła uśmiechając się do niego jak głupia.
    -Ale wiesz.. To, że nie jesteś już prawiczkiem, to nie znaczy, że nie możesz jeszcze tego wszystkiego naprawić i wyczyścić swoją karmę.- dodała siadając na wolnym krzesełku obok niego. -Poza tym seks to jest tylko krótkotrwała przyjemność. Jest wiele innych różnych rzeczy, które są przyjemniejsze i dłuższe.

    Venya

    OdpowiedzUsuń
  43. -Przekonuj dalej. Chcę zobaczyć, na co Cię stać - rzuciła wyraźnie go wyzywając. Bo chyba mogła się zabawić, prawda? Wszak to uwielbiała!
    A opiekunki powtarzały "nie baw się jedzeniem!". W jakiś pokrętny sposób można było uznać chłopaka za jedzenie, za pożywienie, za zaspokojenie wszelkich pragnień Kassidy.
    Matko kochana! Dopiero zdała sobie sprawę..
    -Tylko, że najpierw musisz mi dokładnie powiedzieć, jak się nazywasz, żebym wiedziała jakie imię jęczeć - dodała szeptem, uśmiechając się przy tym. No tak... bo przecież nawet nie znała jego imienia!

    OdpowiedzUsuń
  44. -Nie królewna, tylko Kassidy Darkness - rzuciła z lekkim rozbawieniem. - A tak poza tym... źle robisz, że tak rozpalasz kobietę, a potem ją zostawiasz... - dodała z namysłem. Pomijając już fakt, że sama tak często robiła, bowiem jak twierdziła "jeśli trochę ostygnie, będzie znacznie lepiej", co się sprawdzało w wielu wypadkach. Jednak nie mogło to trwać zbyt długo, bo potem było nieprzyjemnie.
    Podeszła do niego spokojnie, położyła dłoń na jego torsie i przesunęła... na tatuaże, badając dokładnie zarówno dotykiem jak i spojrzeniem.
    W pewnej jednak chwili znudziło jej się to. Czekoladowe tęczówki skierowała na niego i przejechała paznokciami po jego skórze. Nie można było powiedzieć, by było to zbyt delikatne, ale z pewnością nie zbyt mocne, by zrobić mu krzywdę czy cokolwiek takiego. Po prostu, odrobina agresji nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

    OdpowiedzUsuń
  45. Spojrzala wpierw na swoje skrepowane nadgarstki. Nie przeszkadzalo jej to jednak.
    -Ah tak... jestes naprawde pewny swego. Pytanie tylko kiedy wykonasz kolejne i ostatnie podejscie? - spytala prawie ze szeptem. I kto tu z kim pogrywal? Kto tu kim sie bawil? On nia, czy ona nim? To pytanie pozostawila sobie do odpowiedzi na pozniej. Teraz liczyla sie jego odpowiedz i jej charakter.
    Jej cialo styglo, podniecenie bardzo powoli opadalo, ale dreszcze wciaz pozostawaly na swoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  46. Kolejna fala dreszczy, tym razem znacznie intensywniejszych. Wyraźnie jej się podobało. Nie potrafiła powstrzymać pomruku, świadczącego o przyjemności.
    Na drodze odwzajemnienia pieszczoty, przez przypadek kolczyk w języku wpierw uderzył o jego zęby, potem otarł się o język chłopaka.
    Kassidy stanowczo chciała więcej. W końcu z takim zamiarem wychodziła ze swojego domu. A w danej chwili... liczyło się tylko tu i teraz. Słodkie wargi Robbie'go, jego ciepłe, wytatuowane ciało - a to, jak można już było zauważyć, były czynniki, które jeszcze bardziej podniecały Darkness.

    OdpowiedzUsuń
  47. Odpływała... po prostu odpływała. Tyle dreszczy, i to rosnące podniecenie! Było jej tak dobrze... ale...
    Tak, ta dziewczyna była pełna niespodzianek. Jaką tym razem szykowała? Miała takie swoje ciche zboczenie, o którym niewiele osób wiedziało, na punkcie... wampirzych kłów. Skąd? Po pewnej nocy z pewnym gotem. Pamiętała, że miał przedłużone i zaostrzone kły, a gdy zaczął ją gryźć po szyi, Kass niemal sięgała nieba, natomiast jej podniecenie niemal z niej wypływało.
    I od tamtej pory robiła dosyć często to, co właśnie w danym momencie. Chwyciła chłopaka za włosy i odciągnęła od swojej szyi.
    -Jak długie masz kły? - spytała bez żadnego zażenowania, przyglądając mu się uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Wampirze... którymi potrafiłbyś... no nie wiem... na przykład ugryźć? - rzuciła z namysłem, a po chwili sama przylgnęła wargami do jego szyi, całując jego skórę, ale też przygryzając ją. Nie zbyt mocno, żeby nie pozostawić żadnych śladów (chociaż jego tatuaże z pewnością by to zakryły), ale tak by to poczuł. Kolejna dawka agresji.
    Jednocześnie oplotła jego biodra nogami, przysunęła się, przylgnęła do niego ciałem mocno i ponownie tego wieczoru otarła się o Robbie'go w takim sam sposób jak poprzednio, zwracając szczególną uwagę na biodra.
    Problem jednak w tym, że to miała być pieszczota dla niego, a nie dla niej. Wyszło... jak wyszło. Cicho westchnęła, prosto w jego skórę.

    OdpowiedzUsuń
  49. Oj tak, widziała doskonale jego znudzenie. A przecież nie mogła pozwolić, by się nudził! To nie w jej stylu! Dlatego atmosferę trzeba było trochę podkręcić.
    Jedną dłoń trzymała wplecioną w jego włosy, a drugą sunęła po boku chłopaka, to znów ciągnęła palce w górę... bawiła się jego skórą, co chwilę zagłębiając dłoń niby nieśmiało między ich ciała wyraźnie zmierzając w jednym kierunku.
    Słysząc te satysfakcjonujące pomruki, uintensywniła pieszczoty, przeniosła się na drugą stronę jego szyi i tą też zaczęła obdarowywać agresywnymi, to znów delikatnymi pieszczotami. Kolczyk w języku co chwilę muskał jego skórę zaraz po ugryzieniu niby w ramach przeprosin.

    OdpowiedzUsuń
  50. Każdą kolejną pieszczotą chłopak dodawał oliwy do ognia, płonącego już w Kassidy.
    Niemka nie zamierzała pozostawać bierna. Dość nieświadomie poruszyła biodrami. Jej dłoń w końcu wsunęła się między ich ciała. Zaczepnie potarła przez materiał bokserek jego krocze.
    Powoli stawała się coraz bardziej niecierpliwa. Ale jeszcze trochę... jeszcze trochę miała w sobie kontroli nad własnymi popędami seksualnymi.
    Kolejne westchnienie... to już był standard. Spomiędzy jej warg westchnienia wydobywały sie co jakiś czas. Ciche, świadczące naturalnie o przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  51. Była coraz bardziej usatysfakcjonowana stanem chłopaka, ale i coraz bardziej podniecona.
    Nie dość, że poruszała biodrami, to jeszcze jej dłoń powoli masowała jego męskość przez materiał zbędnej bielizny. Ale to... to za kilka chwil. Przecież nie można odkrywać wszystkich kart na raz. A gdzie zabawa i podekscytowanie z odkrywania nowych terenów?
    Kolczyk obijał się co jakiś czas o jej zęby zupełnie niechcący.
    Wygięła plecy w łuk, odchyliła głowę w tył całkowicie, eksponując swoje ciało, ale także dając mu pozwolenie właściwie na... wszystko.
    Drugą dłoń opierała na karku swego kochanka, to wplątywała ją w jego włosy.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Mwaha, przyszłam się tylko przywitać xP Znam cię, nawet wątek mieliśmy, chociaż jestem całkiem pewna, że mnie nie pamiętasz xP Kovu. Już nie przeszkadzam, baw się swoim wątkiem xPPP Branoc ^ ^

    Birkhoff

    OdpowiedzUsuń
  53. Zerknęła na niego kątem oka, ponadto nic sobie nie robiąc z tego chłodnego spojrzenia. Na pytanie chłopaka kąciki jej ust prawie niezauważalnie powędrowały do góry.
    -Pewnie w przypadku większości ludzi chodziłoby i o jedno, i o drugie - stwierdził wzruszając ramionami. Zniknęli za rogiem przecznicy, co sprawiło, że poczuła się nieco pewniej. Nawet jeśli napastnik się ocknie, to oni zniknęli z zasięgu wzroku, a więc nie powinien się za nimi uganiać. Chociaż kto wie.. Dla pewności jednak się obejrzała.
    -Nie jestem małym dzieckiem - odparła z wyrzutem zawieszając na nim wzrok. Na pytanie o chusteczki przystanęła u wyciągnęła z torebki paczkę.
    -Trzymaj - powiedziała podając ją chłopakowi. Cały wyciapany krwią nie budził zbyt wielkiego zaufania. Nie na się więc co dziwić, że ludzie na ich widok uciekali na druga stronę ulicy. Zmarszczyła lekko czoło przyglądając mu się przez chwilę.
    -Dlaczego mi pomogłeś? Przecież wcale nie musiałeś - zapytała w końcu kiedy mózg po raz kolejny przetrawił w jakiej sytuacji znajdowała się jeszcze kilka chwil temu.

    OdpowiedzUsuń
  54. [no cześć :D może mi coś wyjdzie]

    Jean nie była bywalczynią imprez. Pojawiała się tylko na domówkach. Czasami. Nie była często zapraszana, nie zawsze też przychodziła. Żyła w swoim świecie... a jednak czasem potrafiła rozbawiać. Bywała duszą towarzystwa. Czasami.
    Ale tego wieczoru wpadła tutaj tylko na chwilę. Był sobotni wieczór, ale miała tak dużo do nauki. Siedziała na kanapie, szkicowała bez większego namysłu jakąś śliczną blondynkę, która była dla Jean idealnym wyobrażeniem Fleur Delacour.
    Między udami trzymała butelkę piwa z której co jakiś czas popijała, a całe palce miała umazane ołówkiem. Całkiem dumna była z tego rysunku, idealnie przedstawiał niebieskooką piękność... i nagle cała praca poszła na marne. Czerwony, mocno pachnący wódką drink rozlał się po anielskiej twarzyczce blondynki a także bo nagich udach Jean. Na prostym nosku piękności wylądowała wisienka, tworząc z anioła klauna.
    Jean podniosła wzrok do góry i spojrzała z mordem w oczach na chłopaka. Zasłużył na bolesną i powolną śmierć, zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  55. [ Hm... Jeśli widzisz podobieństwo to chyba masz pomysł na wątek? ]

    OdpowiedzUsuń
  56. Zdezorientowany umysł Kassidy trochę za późno się obudził. Jakby nie patrzeć, sytuacja w której się znaleźli była podniecająca, a przez to Kass nie myślała o rzeczywistości, tylko o trwającej chwili, o tym co działo się "tu i teraz" i przez to własnie nie wyobrażała sobie nawet, by cokolwiek mogło to przerwać.
    Gdy ją podniósł, nawet nie do końca wiedziała co się dzieje. Dopiero, gdy woda przestała jakkolwiek dotykać jej ciała (nie licząc pojedynczych kropelek), zamrugała oczami. Momentalnie zarzuciła mu ręce na szyję i aż się przytuliła do chłopaka. Po prostu trochę się przestraszyła.
    -Co... gdzie... wytłumacz... - rzuciła, nie mogąc zrozumieć nadal co, gdzie i jak. Nawet nie pamiętała, kiedy przestał ją całować! To wszystko było jego winą, koniec i kropka!

    OdpowiedzUsuń
  57. Tylko jeden pocałunek? To było dla niej stanowczo za mało, musiała przyznać. Ale też trzeba było powiedzieć, że ten jeden pocałunek utrzymał jej podniecenie w tym wysokim punkcie w którym był, gdy ta dwójka znajdowała się jeszcze w basenie.
    Chłopak miał tak przyjemne wargi, wilgotne i ciepłe. I bardzo dobrze wiedzące jak obchodzić się z jej skórą, czego już miała przyjemność doświadczyć.
    -Spokojnie, nie wezmę od Ciebie za nic kasy - rzuciła cicho, z rozbawieniem w głosie, patrząc na chłopaka bardzo uważnie.
    Oblizała wargi, smakując jeszcze pozostałości pocałunku. Za mało. Potrzebowała więcej.

    OdpowiedzUsuń
  58. Nie wiedzieć czemu, każdy jego ruch i dotyk przyprawiał ją o dreszcze. Czy to możliwe, by przez ochłodzenie? Ale przecież woda w basenie była zimniejsza niż powietrze, które ich otaczało. To nagle dla Kass stało się bardzo... ciepłe. Niemal duszące. I przez to jej oddech przyspieszył swego tempa. Klatka piersiowa unosiła się szybciej, a na policzki wystąpiły rumieńce od jego spojrzenia.
    Przygryzała dolną wargę, chrobotała kolczykiem o zęby. Ostatecznie, nie mogła przecież pozostawać bierna. To by zupełnie przeczyło jej zachowaniu. Usiadła okrakiem na, cóż... na swojej ofierze i nie mówiąc zupełnie nic, wpiła się w jego wargi. Ciało przylgnęło ciasno do jego ciała, pragnęła bliskości i jego ciepła.
    Poruszyła się, ocierając się tym samym o najwrażliwsze punkty jego ciała. No i to też wywołało u niej kolejną falę dreszczy i podniecenia, przez co westchnienie utonęło w wargach kochanka.

    OdpowiedzUsuń
  59. Oderwała się od jego ust niechętnie. Musiała zaczerpnąć trochę oddechu, by móc znów całować. Tym razem jego szyję, potem obojczyk i ostatecznie przejechała metalową kuleczką przez całą jego szyję, aż za ucho, po czym przygryzła jego płatek i znów sugestywnie się o niego otarła, przy czym westchnęła cicho.
    Dłonie Roggie'go na piersiach dodawały oliwy do ognia podniecenia. Teraz już nie chciała, teraz go pragnęła w dosłownych tych słów znaczeniu. Całe szczęście, zachowywała resztki samokontroli, by móc jeszcze ewentualnie dłużej pobawić się swoją ofiarą.

    OdpowiedzUsuń
  60. Jakoś niekoniecznie oponowała. Poddała mu się i wyraźnie jej się to opłaciło. Dreszcze dreszczami... teraz czuła to niewyjaśnione uczucie w podbrzuszu, jakby ucisk. Nie potrafiła go do końca zdefiniować, lecz za każdym razem, gdy ktoś bawił się jej sutkami, tak było. No i przez to też podniecenie stawało się nie do zniesienia. Zdawała sobie sprawę, że przez chwilowy brak kontroli mogła nagle coś powiedzieć, coś rozkazać. Nie jej wina, że nie potrafiła wytrzymać.
    Biodra poruszały się, Kassidy wyraźnie chciała więcej. Zachęcały i zapraszały.
    Jedną dłoń wplotła w jego włosy, drugą natomiast, paznokciami przejechała po plecach Robbie'go.
    -Nie drażnij się ze mną - niemal warknęła, lecz było to spowodowane tylko i wyłącznie podnieceniem i zniecierpliwieniem.

    OdpowiedzUsuń
  61. Westchnienia stawały się głośniejsze z każdą kolejną pieszczotą. Drażnił się z nią... ewidentnie! I doprowadzał ją na skraj cierpliwości, a także samokontroli.
    -Nie... tak... nie, nie przestawaj - wyszeptała, oddychając znacznie szybciej niż wcześniej. Poruszała wciąż biodrami i nie broniła się. Chciała więcej.
    Wysunęła język i musnęła nim jego wargi, odwzajemniając zaczepny gest.
    Dreszcze przesuwały się po całym jej ciele, fale gorąca zaczęły w nią uderzać. Wszystko przez całą grę wstępną. Wszystko przez tego chłopaka, wszystko przez Robiie'go i jego tatuaże! Oh tak, tatuaże dodawały temu wszystkiemu uroku i nieco pikantnego posmaku.

    OdpowiedzUsuń
  62. Spodobało? Ah, odpływała! No i przy okazji mógł idealnie wyczuć jej podniecenie.
    Przygryzła dolną wargę. I znów czuła ten piekielny, ciężko wytłumaczalny ucisk w podbrzuszu. Chciała po prostu więcej. Toteż sama poruszała biodrami, wychodząc mu naprzeciw.
    Chyba dobrze byłoby, gdyby oddała się chwilowej retrospekcji i ustaliła, kiedy dokładnie zaczął ją tak podniecać. Czy przypadkiem nie w momencie, gdy zdjął z siebie koszulkę? Czy nieco później, gdy się do siebie zbliżali? Retrospekcja... a kto by patrzył wstecz, gdy miała przy sobie tak wspaniałego faceta, o niezwykłej aparycji, z idealnymi umiejętnościami drażnienia się?
    Kolejne westchnienia opuszczały lekko rozchylone wargi. Chciała to zatrzymać, przygryzając dolną, lecz nic to nie dało. Nawet nie tłumiło odpowiednio odgłosów. Było jej... stanowczo za dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  63. Kassidy była mu bardzo wdzięczna za łagodny i spokojny początek. Bo dzięki temu, miała możliwość, by się przyzwyczaić, odczuć dokładnie każdą jego część.
    I niebawem, gdy zaczął się w niej poruszać, ona zaczęła jęczeć. Coś czuła, że po takim przygotowaniu pierwszy szczyt nie będzie zbyt długo wyczekiwany. Wszak wręcz płonęła z podniecenia.
    Ale jednak... to ona wolała być na górze. Nie pamiętała jak to zrobiła, wiedziała tylko, że przy tym ruchu obydwoje zlecieli z kanapy... ale przynajmniej Niemka była na górze!
    I cokolwiek by nie mówili o Niemcach, nie krzyczała na cały regulator "schneller, schneller", bo uniemożliwiały jej to westchnienia i ciche pojękiwania, których powstrzymać nie potrafiła.
    -Ups? - szepnęła tylko, pochylając się nad nim. Całe szczęście, że kanapa nie była wysoka. Jednak już po chwili, by mu to jakoś zrekompensować, zaczęła poruszać biodrami z wprawą. No, jakby nie patrzeć, jeździła konno od kilku ładnych lat, a to czegoś od niej wymagało.

    OdpowiedzUsuń
  64. Przylgnęła do jego ciała tylko na moment, by otrzeć się o niego, a potem wyprostowała się. Chwyciła jedną z jego dłoni i palce skierowała prosto na swoją łechtaczkę. I ten ruch chyba był jednoznaczny.
    Nie dość, że przyspieszyła ruchy bioder, które i tak były bardzo płynne, chociaż powoli stawały się coraz bardziej agresywne i chaotyczne. Kassidy w przypływie ewidentnej rozkoszy, która objawiała się jękami, zamkniętymi powiekami, szybkim oddechem, stawała się po prostu nieprzewidywalna w łóżku.
    I tak, długo nie trwało, nim osiągnęła swój pierwszy szczyt, który obwieszczony został wysokim jękiem, wygięciem pleców w łuk i niekontrolowanym zaciśnięciem mięśni wokół członka kochanka.

    OdpowiedzUsuń
  65. -Jasne, polecam się na przyszłość - mruknęła wywracając oczami. A co do pytanie, to pewnie nie było zbyt ważne. Ale z drugiej strony ciekawiło ją to, a nic nie stało na przeszkodzie temu, aby po prostu zapytać.
    -Dobra jak sobie chcesz, nie chcesz to nie odpowiadaj - odparła obojętnie. -Zabierz do grobu tę tajemnicę - dodała nie mogąc się jednak powstrzymać. Ot, własnie cała Diana. Mimo tego i tak czuła, że jest winna coś chłopakowi.
    -Nie lubię mieć długów - stwierdziła po dłuższej milczenia - więc gdybyś kiedyś potrzebował czegoś... -dodała sama nie wiedząc dlaczego to robi. Znała go może z pięć minut, ale fakt, że chłopak uratował jej dziś skórę nawet w jej przypadku, przemawiał za jakąś formą wyrażenia swojej wdzięczności czy zrekompensowania się w jakiś podobny sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dłuższej chwili milczenia*

      [to przez to, że czytam dopiero po publikacji komentarza, a nie po napisaniu.. ;P]

      Usuń

Archiwum