niedziela, 1 lipca 2012

Jacques Anderson



Jacques Anderson

Mamo, brakuje mi Ciebie. Z dnia na dzień jestem coraz bardziej przekonany, że tam masz dużo lepiej. Nikt już na Ciebie nie krzyczy. Nikt Cię nie uderzy. Nikt nie powie o Tobie złego słowa. Do teraz zastanawiam się jak mogli Ci takie coś robić. Przecież byłaś, dla mnie nadal jesteś, wspaniałą osobą, która starała się o to, aby zapewnić swojej rodzinie jak najlepszą przyszłość. Na początku wszystko na to wskazywało, jednak na tej drodze stanął ojciec wraz z Effy. Wszystko, za przeproszeniem, spierdolili. Tylko udawali, że chcą tego co Ty, tego co ja. Teraz robią wiele, abym się poddał, jednak ja tego nie zrobię. Jeszcze im pokażę na co mnie stać. Wrócili do domu, więc muszę kończyć. Kocham Cię, mamo.

Zastanawialiście się kiedyś nad tym: jaki to ból towarzyszy po stracie tak bliskiej osoby jak matka? Tego nie da się opisać słowami, trzeba to przeżyć, chociaż nikomu tego nie życzę.
Jacques przez kilka miesięcy nie mógł się pozbierać. Mało jadł, mało pił, mało spał. Żył tylko po to, aby udowodnić ojcu, że nie każdy podda się jego manipulacjom. Oczywiście, Anderson, chodził do szkoły, ale ograniczał kontakty ze znajomymi, ponieważ nienawidzi, gdy ktoś go próbuje pocieszyć, a potem jest gorzej niż było wcześniej, a po drugie nie rozmawiał z ludźmi o swoich problemach. Zawsze wtedy, gdy coś go przygnębiało, brał zdjęcie swojej matki, kładł się na łóżko i wygłaszał do Niej monolog, w którym opowiadał o tym, co się ostatnio u niego zmieniło. Rzadko używał słowa „mama”, ponieważ Ona nie lubiła gdy tak na nią mówił. Chciała być jak jego najlepsza przyjaciółka, przez co miał się zwracać do Niej po imieniu, Eva.
Śmierć jego matki to temat tabu. Dlaczego? Od Jej śmierci minęły już dwa lata, jednak te rany są jeszcze niezagojone. Każde wspomnienie o Niej zadaje mu ogromny ból, do którego się już powoli przyzwyczaja.



Każdy chciałby znać jak najwięcej faktów z mojej przeszłości. Mam do tych osób pytanie: piszecie o mnie książkę? Nie dostarczę wam kolejnych powodów do roznoszenia plotek. Nie mówię o tym co było, ponieważ wolę żyć tym co aktualnie jest. Po co wracać do przeszłości? Przecież nie każdy moment życia był wspaniały, a przeważnie te złe pamięta się dobrze. Mojego życia w żaden sposób nie chciałbym zmienić. Było jakie było, ale posiadam je tylko jedno. Mogę tylko dziękować Bogu, że poznałem wiele wspaniałych osób, które miały większy lub mniejszy wpływ na mój los. Kocham ich wszystkich.


Jacques Anderson, syn Evy i Simona Anderson, przyszedł na świat dwudziestego szóstego maja tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku w Palm Springs, w stanie Floryda. Na początku wszystkim wydawało się, że będą tworzyć szczęśliwą i cudowną rodzinę. Rodzice zajmowali się małym chłopcem, poświęcali mu wiele uwagi, aby nie przegapić wypowiedzianego przez niego pierwszego słowa, pierwszych kroków. Udało im się.
Gdy Jack miał dwa lata, na świat przyszła jego siostra, Effy. Mała stała się oczkiem w głowie ojca. Jacques poszedł w odstawkę, jak jakaś zabawka, która się dziecku znudziła. Od tamtego czasu, Simonowi nie pasował żaden ruch wykonany przez syna. Narzekał, że mały jest za głośno, porozrzucał zabawki po salonie, ogląda bajki itd. Eva niczego nie komentowała, ponieważ nie chciała, aby wybuchały z tego powodu jakieś kłótnie. Zabierała Jacka do pokoju i tam się z nim bawiła.
Chłopak im więcej miał lat, tym więcej słyszał narzekań ze strony ojca. Jednak niczym się nie przejmował. Cały czas robił to co przedtem, czyli spotykał się z kolegami, oglądał jakieś filmy. Wrzaski ojca nie robiły na nim wrażenia. Już wtedy wiedział, że Simon będzie chciał owinąć sobie wokół palca całą rodzinę.
W wieku szesnastu lat po raz pierwszy sięgnął po alkohol, po papierosy, po marihuanę. Te używki spodobały mu się na tyle, że ich nie porzucił. Towarzyszą mu w codziennym życiu. Nieliczni znajomi o tym wiedzą. Trzyma to w tajemnicy przed ojcem, który za to wyrzuciłby go z domu. Na początku wiedziała o tym tylko jedna osoba – Carly, Carly McCartney. Była to jego pierwsza miłość. Ich związek trwał równo rok. Rozstali się w przyjaznych stosunkach. Od czasu do czasu spotykają się, aby porozmawiać.
Aktualnie Anderson uczęszcza do szkoły w Palm Springs. Jest w czwartej klasie o profilu IT. Często można go spotkać na zajęciach kółka fotograficznego, w skateparku lub gdzieś w mało odwiedzanym miejscu na plaży, gdzie gra na gitarze i cichutko śpiewa.


Większość ludzi, patrząc na mnie, widzi jakiegoś chłopaka, który ma w głowie przede wszystkim alkohol, narkotyki i imprezy. Nie wiedziałbym o tym, gdyby nie to, że pewna osóbka mi o tym powiedziała. Sam raczej siebie bym tak nie oceniał. Wyglądam tak jak większość osób w moim wieku, czyli nic specjalnego, nadzwyczajnego, oryginalnego.


Jeżeli nie zależy Ci na zobaczeniu go z daleka to go nie zauważysz. Dlaczego? Ubiera się jak większość uczniów w szkole. Jakieś jeansy, koszulki z przeróżnymi nadrukami, od czasu do czasu koszula. Nic, co mogłoby zwrócić uwagę innych właśnie na niego.
Jack nie należy do wysokich osób – ma zaledwie metr siedemdziesiąt siedem. Sylwetki atlety nie posiada, jednak niektóre partie mięśniowe są widoczne. Na jego rękach znajdują się różne blizny, które powstały kilka lat temu, gdy Jack uczył się jeździć na deskorolce. Trochę dłuższe, brązowe włosy naturalnie są proste. Wystarczy, że je przeczesze, a już są idealnie ułożone. Jego twarz nie musi się wszystkim podobać. Jej rysy nie należą do tych mocno widocznych. Posiadacz różowych, pełnych ust, które często układają się w cudowny uśmiech. Ma szeroki nos, który idealnie komponuje się z całą resztą. Każdy w swoim wyglądzie posiada coś, co przyciąga ludzi. U Jacquesa z dużą przewagą wygrywają oczy o odcieniu brązu. Można odnieść wrażenie, że przenikają rozmówców na wylot. Patrząc w nie, można odczytać emocje, które aktualnie towarzyszą Jackowi.
Anderson według jednych jest przystojny, według drugich wygląda przeciętnie. Ludzie mają różne gusta, a o nich przecież się nie dyskutuje, prawda?


Mam się opisać w trzech słowach? Posiadam za dużo widocznych cech, aby to uczynić. Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować. Po drugie nie lubię mówić o tym, jaki ja jestem. Mi może się wydawać, że posiadam taką cechę, a według kogoś, kto mnie zna, może być wręcz przeciwnie. Właśnie, aby dowiedzieć się jaką jestem osobą, trzeba spędzić ze mną kilka godzin. Może być przyjemnie, a może nie. Nikt się nie przekona dopóki tego nie sprawdzi.


Spóźnialski, który na swoje usprawiedliwienie znajdzie tysiące różnych powodów. Bardzo dużo mówi i dzięki temu łatwo nawiązuje nowe znajomości. Przyjaźnie nastawiony do wszystkich. Nie robi sobie wrogów. Szybko odnajduje się w nowym miejscu. Należy do cwanych, przebiegłych osób. Potrafi wrobić każdego w jakiś głupi żart, jednak rzadko z tego korzysta. Mimo wielu problemów, ciągle się uśmiecha. Szybko przywiązuje się do ludzi – jest to zarówno zaleta jak i wada. Nie boi się krytyki, sam też ocenia innych, ale tylko wtedy, gdy już ich dobrze pozna. Zdarza mu się zachowywać się egoistycznie, ale naprawdę bardzo rzadko. Z dużą łatwością można zdobyć jego zaufanie – sam uważa, że kiedyś źle się to dla niego skończy. Nie potrafi być niemiłym dla kogokolwiek. Zachowuje się tak, jakby nic w życiu go nie interesowało. Można go opisać, jako beztroską, pomocną, wszędobylską osobę. Dotrzymuje powierzonych mu tajemnic. Jest zawsze szczery, ponieważ nie potrafi kłamać. Oddany i wierny przyjaciel. Rzadko się zakochuje, ale gdy to już nastąpi to nie odpuści zbyt szybko. Nie zdradza. Nikogo nie traktuje przedmiotowo. Zdarza mu się być wrednym, aroganckim. Na pewno nie jest asertywny. Dąży do zrealizowania wcześniej postawionych sobie celów. Często imprezuje, co się wiąże z tym, że coraz więcej osób wie o tym, że alkohol, papierosy i marihuana to dla niego codzienność.
Jacques zachowuje się różnie. Wszystko zależy od otoczenia, humoru, nastawienia. Dla wielu ludzi jest to osoba ciekawa, po której można się wszystkiego spodziewać. Jaki będzie wobec Ciebie? Nie dowiesz się, dopóki nie sprawdzisz.



Posiadam jakieś tam zajawki, które na pewno nie są chwilowe. Wkładam w nie całe swoje serce i nikt/nic mnie od tego nie powstrzyma. Przecież każdy oprócz nauki i ciągłego imprezowania ma coś w zanadrzu. Jedni gotują, drudzy uprawiają sport, a ja? Ja robię wszystko to co mi się podoba.


Jacques świetnie gra na gitarze oraz śpiewa, chociaż jedno i drugie ukrywa przed znajomymi. Dziewczynie, która miałaby zostać matką jego dzieci, chciałby zaśpiewać jakąś piosenkę, która kojarzyłaby mu się tylko z nią. Potrafi gotować, ale rzadko to robi, bo nie ma na to czasu. Pracuje w jednym ze studiów fotograficznych położonych w centrum Palm Springs, ponieważ fotografia to jedna z jego pasji. Od czasu do czasu grywa w siatkówkę. Jeździ na deskorolce. W przyszłości chciałby założyć zespół muzyczny. Słucha przede wszystkim muzyki z aranżacją gitary akustycznej.



Imię: Jacques
Nazwisko: Anderson
Pseudonim: Jack
Data urodzenia: 26.05.1992 r.
Miejsce urodzenia: Palm Springs, FL
Klasa/profil: IV/IT
Zajęcia dodatkowe: kółko fotograficzne

P O W I Ą Z A N I A || W S P O M N I E N I A || A L B U M

~ * ~
Kursywą pisane słowa Jacquesa.
Wizerunek: Luke Pasqualino

Myślę, że karta jest „zjadliwa”. Pewnie przejdzie jeszcze wiele zmian, ponieważ nie do końca jestem z niej zadowolona. Mam nadzieję, że przynajmniej łatwo się ją czyta.
Ochotę na wątki i powiązania mam zawsze, więc o to nie pytać.

17 komentarzy:

  1. [O, to ja powitam grzecznie, by strona pustkami pod spodem nie świeciła :) Bardzo mi się postać Jacquesa podoba, a karta jest - moim skromnym zddaniem - bardziej niż "zjadliwa". Szybko i lekko się ją czyta, a to najważniejsze.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jak masz chęci na wątki to fajnie. A pomysł by się znalazł? :) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam :) coś widzę, że nasi chłopcy mają podobnie nagmatwane w życiorysie, więc... co powiesz na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  4. Destiny Salvage1 lipca 2012 20:40

    [Ojej, jaki słodki :3 chcemy go z Destiny!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Świetny pomysł! Ok, zaczynam :) ] Leniwe wakacyjne popołudnie. Amelie nie chciała go spędzić przed telewizorem przegryzając popcorn i biernie czekać na to aż pójdzie jej w tzw. 'boczki'. Nie chciało jej się dziś rozmawiać na czacie, wisieć na telefonie, czytać ani imprezować. Co innego jej pozostawało? Dom był całkowicie pusty, ojciec jak zwykle zapracowany, mama nie wróciła na wakacje zza granicy, a jedynie wysłała list, na który dziewczyna odpowiedziała od razu i wysłała najszybciej jak się dało. Koniec końców, wbiła się w jedną z letnich sukienek wiszących w szafie i wybrała się na spacer po plaży. Słońce tak przyjemnie przygrzewało, a jego promienie odbijało się od włosów Amelie, które wyglądały teraz jakby były w kolorze złota. Miło było tak pospacerować, wsłuchując się w szum fal. Po chwili, można powiedzieć, że zupełnie nieświadomie, skierowała swoje kroki do miejsca, które jako mała dziewczynka nazywała 'swoim miejscem'. Zawsze budowała tam zamki z piasku i bawiła się lalkami, a już jako nastolatka zaczynała marzyć. Im bliżej się znajdowała, tym wyraźniej słyszała jakieś znajome dźwięki. Tak, słyszała bardzo wyraźnie, że ktoś grał na gitarze piosenkę, którą dobrze znała. Był to chłopak, może nawet w jej wieku? Bez zastanowienia bardzo powoli do niego podeszła i bez żadnego uprzedzenia ani słowa wyjaśnienia, zaczęła śpiewać, jak gdyby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń
  6. Destiny Salvage2 lipca 2012 00:23

    [Mogą się spotkać na plaży, gdzie Destiny zachwyci się jego grą i śpiewem! <3 Destiny jest na profilu muzycznym, a muzyka jest ważna dość w życiu Jacquesa. Poza tym, on jest taki słodki... :3 ona jest teraz dość nieszczęśliwie zakochana, może więc szukać jakiegoś pocieszenia, czy coś takiego, dowartościować się może]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Spróbuję coś wymyślić, chociaż niestety ze wstydem przyznać muszę, że może to pozostawiać wiele do życzenia :P Może tak: gdzieś w karcie wyczytałam, że Jacques dużo czasu spędza na plaży. Cóż, Annie również, więc może to stanowić pierwszy wariant okoliczności, o ile masz w ogóle taką ochotę. To mi się wydaje na chwilę obecną takie najbardziej... właściwe na początek. Później i tak rozegramy to według uznania. Ogólnie może być trudno, bo z założenia ta moja dziwaczka raczej do rozmowy z kimś się nie wyrywa, ale po to są komplikacje, by z nich zgrabnie wybrnąć, o. Damy radę... ;)]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Masz może ochotę? Pomysł na jakiś wątek? Powiązanie z moją rudą Sol? :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [no właśnie tak myślę i myślę i nic, to chyba ma związek z tym, że jestem zmęczona po pracy i niewyspana... ale Alex może być przyłapany z gitarą dosłownie wszędzie. może też odbywać karę w szkolnej kozie, gdziekolwiek... nie wiem jak to się ma do Jacques'a, ale ponieważ obaj grają można coś w tym kierunku :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobra, przybędę po wątek bo karta mi się podoba. ; D Tak jak czytałam to nasunęła mi się tylko jedna myśl - bliscy znajomi. Jacq to taka pozytywna postać, że aż ciężko byłoby stworzyć coś innego. Może dwa lata temu, gdy Lynn przybyła do miasta (aha, właśnie załapałam, że to się nakłada ze śmiercią matki) się zaprzyjaźnili? Któregoś razu np Lynn przysiadła się do niego na plaży gdy grał coś smętnego i tak przesiedziała z nim w ciszy trochę? I tak kilka razy, aż w końcu kiedyś się odezwał, pogadali i później już tak w szkole zaczęli bardziej się kolegować? Może jako obca osoba pomogła mu trochę przejść przez ten problem śmierci matki? Lynn też ma swoje problemy, przez które Jacques mógł kilka razy widzieć ją płaczącą na plaży, ale nigdy nie powiedziała mu o co chodzi. Co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  11. Destiny Salvage7 lipca 2012 10:19

    Destiny przechodziła ostatnio gorszy okres. Nie potrafiła odnaleźć się po przeprowadzce do Palm Springs. I choć w Calais jej życie zmieniło się wręcz w piekło, wiele by oddała, by tam wrócić. Do Palm Springs przyjechała przez Nathaniela. I dla Nathaniela. I co z tego? Bardziej niż na niej, zależało mu na seksie. Z kim popadnie. A tego nie była w stanie znieść.
    Wieczorami snuła się po plaży. To miejsce przypominało jej trochę rodzinne miasto. Samotnie, kiedy już nie kręciło się tam zbyt wiele osób. Rozmyślała nad tym, co się dzieje i nad tym, co będzie. Nie widziała tego zbyt kolorowo.
    I wtedy to usłyszała. Czyjś głos. Męski głos. Najpiękniejszy głos, jaki słyszała. Serce zaczęło jej szybciej bić, instynktownie ruszyła w tamtą stronę. Siedzący na piasku chłopak, tuż obok wody. Grał na gitarze i śpiewał. Destiny stała w miejscu, wpatrując się w niego urzeczona. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Nie chciała mu też przerywać. Pierwszy raz od przyjazdu do Palm Springs, poczuła się naprawdę dobrze. I wszystko przez ten głos!

    [I jak się w nim nie zakochać <3]

    OdpowiedzUsuń
  12. - Dziękuję...- uśmiechnęła się ciepło.- A ty za to świetnie grasz.- podsumowała i usiadła obok. Lubiła ludzi uzdolnionych, wydawali jej się bliżsi od innych.- Ale wiesz, z mojej strony to nic wielkiego.- powiedziała skromnie.- Muzyka towarzyszy mi właściwie od zawsze.- dodała. Szczególnie teraz, gdy mama przebywała za granicą, a tata był stale zapracowany, tego jednak nie powiedziała chłopakowi. Samotne przebywanie w wielkim i pustym domu nie należało oczywiście do przyjemności. Właściwie mało kto wiedział o tym, że Amelie ma takie zmartwienia. Nagle, nie wiadomo skąd, nabrała chęci, by opowiedzieć o wszystkim temu uroczemu nieznajomemu. Poczuła się nawet lekko zawstydzona, gdy tak przez chwilę się w nią wpatrywał. Niektórzy uważali, że to było słodkie. Rzeczywiście, trzeba przyznać.- Mam na imię Amelie, a ty?- zapytała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  13. Destiny Salvage7 lipca 2012 22:28

    Destiny stała, wpatrując się w niego urzeczona. Aż dostała wypieków na swoich gładkich policzkach. Gdy tylko na nią spojrzał, momentalnie zbliżyła się do niego, jakby jego reakcja była pozwoleniem. Usiadła tuż przed nim i skierowała na niego swoje błyszczące zachwytem, kocie zielone oczęta. Jej śliczną buzię rozjaśnił promienny, radosny uśmiech. Aż klasnęła w dłonie.
    - Czy mi się podobało? - zapytała, robiąc duże oczy, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Łatwo można było usłyszeć jej słodki, francuski akcent. - Twój głos sprawił, że zapomniałam o wszelkich kłopotach! - Roześmiała się melodyjnie. - Gdybyś był kobietą, stwierdziłabym, że jesteś mityczną syreną - Mrugnęła do niego figlarnie, podciągając nogi pod brodę i oplatając je swoimi drobnymi ramionami. Patrzyła na niego zauroczona. - Boże, jak ja kocham muzykę... - mruknęła, jakby bardziej do siebie, niż do niego, patrząc rozmarzonym wzrokiem gdzieś na horyzont.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Bardzo miło mi cię poznać.- odpowiedziała, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.- Jakoś przeważnie natrafiam na tak uzdolnione osoby.- roześmiała się. Bryza przyjemnie smagała ją po twarzy.- Może po prostu to jakieś przyciąganie.- kontynuowała z nieco tajemniczą, ale jednocześnie rozbawioną a miną.- Zagraj jeszcze coś, proszę!- powiedziała po chwili, a w jej głosie można było usłyszeć entuzjazm.- Lubię słuchać.- zapewniła.

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślałam, że wymsknę się z lokum niezauważalnie aby ustrzec się spotkania ze swoją neurotyczną matką, ale jak na złość, kiedy zamierzałam już wyjść, usłyszałam markotny głos rodzicielki. Odwróciłam się i zlustrowałam ją od stóp do czubka głowy. Mogłam się tego spodziewać, zastałam elegancko ubraną kobietę po czterdziestce, która krzyżowała ręce na klatce piersiowej i z perfidnością wymalowaną na jej twarzy próbowała odgadnąć moje zamiary. -Śpieszę się.- Oznajmiłam, nie spuszczając z niej wzroku, podstawą sukcesu było patrzenie człowiekowi w oczy, bo to świadczyło o tym, że nie wahasz się i przystajesz przy swoich przekonaniach, tak mawiał jej świętej pamięci dziadek. Na ustach kobiety z widocznym trudem uformował się nieznaczny uśmieszek, dziewczyna była zbita z tropu gdyż jej matka uśmiechała się wyłącznie na uroczystościach, w towarzystwie. Te uśmieszki nie należały do najszczerszych, dla tego osłupiała kiedy zorientowała się, że obecny uśmieszek jej rodzicielki należał do szczerych, nieznacznych, ale szczerych. Matka zaproponowała jej, że odwiezie ją do szkoły, ale rudowłosa otrząsnęła się z przemyśleń, łącząc wargi w cienką kreskę. -Przejdę się.- Brakowało tego aby przystała na jej propozycję, ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że od przeszło szesnastu lat jej matka nie wykazała cienia zainteresowania swoją jedyną córką, nie potrzebuję jej starań teraz, potrafię zadbać o siebie, pomyślała i pośpiesznie wyszła z lokum, nie dając szansy matce aby cokolwiek powiedziała. Odetchnęła z ulgą kiedy znalazła się na zewnątrz. Okazało się, że ulga, którą obecnie czuła była krótkotrwała. Zerknęła na zegarek na nadgarstku i zagryzła wargę w złości. Świetnie. Matka zagwarantowała jej spóźnienie (...) Nauczyciel pewnie nie będzie miał jej za złe, że nie stawi się na łacinie, w końcu i tak była daleko z programem, na lekcjach dostawała indywidualne materiały aby się nie nudzić. I tak większość uczniów dziwiła się jej, że wakacje spędza przerabiając dodatkowe materiały i udzielając się w szkolę, ale dla niej było to szansą na dodatkowe punkty na uniwersytet. Nauka przychodziła jej z łatwością, co było znacznym plusem zwłaszcza, że jej ojciec uważał, że nauka jest priorytetem i od czasu do czasu chwalił córkę za jej zaangażowanie w zdobywaniu wiedzy, nie to, że potrzebowała jego pochwał, ale lubiła być w centrum zainteresowania. Tak przynajmniej twierdziła. Skoro i tak na dzisiaj nie miałam zaplanowanych żadnych wakacyjnych zajęć to postanowiłam, że zaglądnę przejdę się do skateparku który z samego rana zawsze był opustoszały i powtórzę sobie materiały ponadprogramowe. Wszystko wydawało się być ciekawsze niż siedzenie w czterech ścianach z rodzicielką. Tak więc zrobiłam, powędrowałam do skateparku, który znajdywał się tuż nad plażą, nie należał do nowych więc mało kto tutaj przychodził. Przysiadłam na asfaltowym podłożu i zaczęłam przeglądać materiały.

    OdpowiedzUsuń
  16. Destiny Salvage15 lipca 2012 18:59

    Destiny również wpatrywała się w niego, jak zahipnotyzowana. Pierwszy raz od dawna czuła się tak dobrze i lekko. Nie chciała, by to się kończyło. Oddałaby wszystko, by trwało wiecznie! Nawet Nate nagle przestał się liczyć...
    - Nie wiem dlaczego... Ale się w niej zatracam - powiedziała cichutko i natychmiast umilkła, gdy zaczął grać. Sama też przymknęła oczy, oddając się całkowicie przyjemności słuchania pięknej melodii i tego cudownego, aksamitnego głosu chłopaka. Czuła, jakby odpływała, wszystko dokoła, jakby zniknęło. Byli tylko oni. I ta muzyka.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Ale dlaczego?- zapytała nieco zdziwiona.- Przecież jesteś świetny, naprawdę!- uśmiechnęła się również, chcąc dodać mu trochę otuchy.- Rzadko się zdarza, że ktoś jest naprawdę dobry. Za to jest wielu ludzi, którzy uważają się za nie wiadomo kogo, chociaż tak naprawdę musieliby jeszcze poćwiczyć żeby być kimś.- splotła dłonie i ułożyła je na kolanach.- Uważam, że każdy powinien się doskonalić.- dodała jako podsumowanie swoich myśli.- A tak nawiasem, taka skromność też nie jest często spotykana.- puściła do chłopaka oczko. O tak, "gwiazdorzenie" to jedna z cech, której Amelie wyjątkowo nie cierpiała i starała się tępić, ale nie zawsze dochodziła do pożądanego przez siebie celu.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum