niedziela, 29 lipca 2012

She took my heart, I think she took my soul


MIKE
czyli Michael Timothy Brown
17.06.1993
Uczeń ostatniej klasy 
Przeniesiony ze szkoły w Kanadzie



CZERWIEC

Stara, pomarszczona pudernica siedziała teraz na przeciw niego. Ciekawe, jak ona w ogóle wpełza na stanowisko dyrektora. Kto by chciał dopuszczać do władzy taką paskudną wiedźmę? I to na dodatek do pracy z młodzieżą. Przeglądała jakieś papiery, zapewne oceny Brown'a. Znów przybrała ten swój dziwny i nienaturalny wyraz twarzy, tym razem zerkając na chłopaka.
-Pięć ocen niedostatecznych na koniec, panie Brown... Zażywanie narkotyków na terenie szkoły i zażywanie alkoholu na terenie szkoły -powiedziała, poprawiając okulary. Straszne... Michael nie wiedział czy to te posklejane rzęsy, niebieski cień do powiek, czy różowa szminka wyjeżdżająca za granice wysuszonych warg.Coś nadawało smaczka tej okropności.
-Nie byłem pijany
-Panie Brown! Nie jest Pan tutaj żeby ze mną dyskutować!
-Nie piłem na terenie szkoły! Macie dowód?! Nie!
Kobieta zaczęła nerwowo, otwierać kilka szuflad i przewracać w nich coś. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś się jej sprzeciwiał. A zwłaszcza kiedy się sprzeciwiał i miał racje.
-Mówiłem, żebyście zadzwonili po policje! Wystarczyło, żebym chuchnął! Ale nie chcieliście i wmówiliście moim rodzicom, że piłem! I kto tu jest pod wpływem?!
-Panie Brown! -wrzasnęła, trzaskając szufladą -my nie potrzebujemy zmyślnych urządzeń, żeby wiedzieć że uczeń jest pod wpływem używek.
-Tak? Interesujące...
Kolejne nienawistne spojrzenie w stronę szatyna i kolejna dawka jazgoczącego głosu. Serio, Mike jeszcze nigdy nie miał do czynienia z kimś, kto tak niesamowicie irytował tylko i wyłącznie coś mówiąc.
-Ponadto, palenie marihuany.
-To były papierosy
-Na wszystko masz wytłumaczenie, prawda? -tutaj Brown rozsiadł się w fotelu i uśmiechnął bezczelnie.
-Nie zaliczone przedmioty: chemia, matematyka, fizyka, język angielski i biologia...
-Nie przepadam, ze przedmiotami ścisłymi.
-Język angielski...?
-Był na siódmą rano.
LIPIEC

-Co Ty sobie myślałeś Mike?! Co myślałeś?! Myślałeś, że Cie nie wyleją!? Ale wylali!
-Mamo, spokojnie...
-Co Ty teraz chcesz zrobić?
-Przecież i tak mieliśmy się wyprowadzić -spojrzał na nią. Micella była młodą mamą. Urodziła go, będąc jeszcze nastolatką. Jak można się domyślić ojciec Mike'a nawiał zaraz po porodzie. Ona musiała zrezygnować ze szkoły i zająć się dzieckiem. Kiedy podrósł chciała znaleźć jakąś pracę, ale zgadnijcie co? Nie mogła jej znaleźć, ponieważ nie miała wykształcenia. Fakt, mieszkała z rodzicami którzy jej pomagali i płacili za wszystko, ale ona nie czuła się z tym dobrze. Była typem osoby, która chciała sobie radzić sama. Była silna, ambitna, miała wybitnie dobre oceny... no ale niestety, jedna głupia wpadka to wszystko zmieniła. Poród był męczący, siedzenie po nocach jeszcze bardziej. To trochę podłamało Micellę, jednak kończąc dwadzieścia lat udało jej się dostać pracę w kawiarni. Właśnie tak sobie radziła. Kiedy miała wolny czas, pisała jakieś opowiadania. Rodzice zajmowali się małym, a ona zaczynała pracę nad książką. Miała dryg do pisania - więc czemu by nie?
-Tak, ale miałeś zdać! Chcesz powtarzać ostatnią klasę!? -Mike wzruszył ramionami. Kobieta westchnęła zmarnowana i oparła się o ścianę, zakrywając twarz dłońmi.
-Daj spokój, przecież nic się nie stało...
-Nic się nie stało?! Bójki, narkotyki, alkohol?! Wyrzucili Cie z najlepszego liceum w mieście, a Ty mówisz że nic się nie stało?!
-Mogło być gorzej, nie? -uśmiechnął się lekko, co chyba było błędnym posunięciem. Matka załamała ręce i wyszła z pokoju.

SIERPIEŃ

-Spakowałeś się synku?
-Jasne. Idę na stację, chcesz hot doga? - Michael stanął w drzwiach, żując w ustach gumę. Szatynka wydostała się ze sterty kartonów i wyszła na korytarz. Założyła ręce na biodra i spojrzała z zadumą na syna.
-Wiesz co.. mogę chcieć. Tylko, bez musztardy
 Chłopak pokręcił głowa, nakładając słuchawki i chwycił za klamkę.
-Nie wiesz co dobre
-Idź, nie marudź!
Micella miała siostrę na Florydzie i właśnie do niej postanowiła się wyprowadzić. Lilly miała własną kancelarię, była najlepszym prawnikiem w mieście. Mieszkała sama w ogromnym domu, tak więc postanowiła do siebie zaprosić swoją siostrę wraz synem. Dzięki kontaktom, Lilly udało się udobruchać kilku wydawców do przeczytania książki Micelle. Zaraz po przyjeździe owa kelnerka miała zgłosić się do jednego z nich i wysłuchać opinii na temat jej wypocin. Cóż, samolot startował za kilka godzin.

WRZESIEŃ

Teraz Mike jest tutaj, powtarza ostatnią klasę w Palm Springs High school.
-Mike, powiedz mi... może chciałbyś korepetytora?
-Co? Po co?
-Miałeś pały ze ścisłowców ... -chłopak zamilknął. Co miał jej powiedzieć? Że posiadał wiedzę większą od większości tamtych nauczycieli, tylko wolał pochodzić na imprezy i pojeździć na desce? Niee, to by go zabiło. Na jego nieszczęście, matki mają jakąś dziwną moc dzięki której wiedzą dosłownie wszystko. Nagle spoważniała, a jej spojrzenie wyostrzyło się.
-Powiedz mi tylko, że Ty to wszystko rozumiesz... to Cię chyba zabiję.
-Muszę się zbierać, bo spóźnię na... chyba na matmę -zgarnął z ziemi swój plecak i podniósł się z krzesła.
-Michael'u Tymoteuszu Brown'ie! -chłopak nachylił się nad kobietą i cmoknął ją w policzek.
-Narazie!



Inteligentny, łobuziak, cwaniak... Nie, w starej szkole nie był popularny. Wręcz przeciwnie!
Jako jedyny wśród tych mięśniaków miał coś do powiedzenia i właśnie dlatego był przez nich gnojony. Nie raz się bił, nie raz został popchnięty, szturchnięty, uderzony w głowę. Nie raz jego tacka z lunchem wylądowała na na właśnie jego koszulce. Kiedy zaczął się stawiać sytuacja jakby się pogorszyła, właśnie tu zaczęły się jego problemy w szkole.
Nie, nie był ofiarą losu. Po prostu był cyniczny i pyskaty dla tak zwanej "elity".
Nie jest typem przystojniaka za którym sikają dziewczęta, jednak ma coś w sobie. Zapewne zawdzięcza to swojej mamie, bo z tego co się orientuje - jego ojciec do urodziwych nie należał.
Jeździ na desce, słucha muzyki, interesuje się graffiti.
Tak, jest graficiarzem i strasznie go to jara. Uwielbia ten moment kiedy nakłada na twarz chustkę i rozbija farbę w puszce. Szablony, wrzuty, taki, vlepy, plakaty... z tej dziedziny łyka wszystko po kolei i jest w tym na prawdę dobry. O dziwo jego matka o tym wie! Mało tego, nie jest za to wściekła. Na dodatek czasami woziła go autem na misje! Tak, to się nazywa rodzina.
Jest nowy w ostatniej klasie. Nic dziwnego że zwraca na siebie uwagę kiedy idzie korytarzem. Przyzwyczaił się.



[ Oto i jest Mike. Chętny na wątki i powiązania, więc myślę że pytania o chęci są zbędne ;D
Pisane na szybko i w lekkim zamieszaniu, tak więc będą zmiany . Notka pochodzi z innego bloga, acz oczywiście pisana przeze mnie. W razie pomyłek, później jeszcze posprawdzam i poprawię :3
Heelloo!   ]

48 komentarzy:

  1. [Siema, siema. Pomysły na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wątek z Daisy? :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pomysł na wątek? Jesli tak, mogę zacząć:)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo chętnie zacznę, ale mam nadzieję, że masz jakiś pomysł na wątek czy powiązanie :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej! Masz pomysł na jakiś wątek or powiązanie? :>]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wracałam z imprezy. Nie czułam się najlepiej. Pewnie dali mi jakieś lewe narkotyki. Zbierało mi się na wymioty. Oparłam się o śmietnik. Czułam się jak ostatni ćpun. Z moich ust wyleciało coś przypominające nic. Otarłam usta wierzchem dłoni. Ruszyłam dalej, lecz za chwilę musiałam usiąść, bo nie zaszłabym dalej. Znowu wymioty. Czułam tylko jak ktoś się nade mną pochyla.

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Hej, masz ochotę na wątek? Ciężko o powiązanie patrząc skąd jest Twoja postać, a skąd moja, ale myślę, że mamy dosyć podobne postaci. Może Mike potrzebuje ziomka?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Hmm, to może jakoś za pół godziny coś napiszę, tylko muszę pomyśleć :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ W sumie... czemu nie.]

    - Lip! Ile razy mówiłem ci żebyś przestał kraść mój rower? - krzyknął Sam przez okno bawiąc się zapalniczką. - Od chuja, Sam. Od chuja razy, ale ja naprawdę nie mam czasu na tą zabawę. - Lip wstał na kacu, lewą nogą, wywrócił się o brata, potem o pralkę, a w kuchni spotkał nowego chłopaka swojej siostry, który nago pił kawę z jego kubka.
    Blondyn wyszedł z domu zły, nie w humorze i kompletnie nie gotowy na nowy dzień. Wsiadł na rower brata ignorując jego krzyki, odpalił blanta i ruszył w stronę szkoły. Jadąc przez ostatnią przecznicę minął chłopaka, którego wyraźnie kojarzył ze szkoły i to tylko dlatego, że wszyscy o nim mówili. Nie zawsze z sympatią. Chłopak dopijał browara co wyraźnie zwróciło uwagę Lip'a przyzwyczajonego do tego widoku w Illinois, ale nie tu. Zawrócił i podjechał do chłopaka uśmiechając się kpiąco. - Zimne piwo przed szkołą? - ukłonił się. - Geniusz. - mruknął dopalając skręta.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy usłyszałam coś o szpitalu natychmiast oprzytomniałam.
    -Co? Żadnych szpitali. Dam sobie radę.
    Powoli wstałam lecz zaraz musiałam usiąść, bo nie widziałam kompletnie nic. Zamroczyło mnie.
    - Kim w ogóle jesteś? I czemu chcesz mi pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  11. Do Palm Springs właśnie przyjechało wesołe miasteczko. Już od paru dni nad miastem roznosiły się głośne odgłosy informujące o wspaniałej zabawie i najlepszych kolejkach, a kolorowe plakat wisiały praktycznie wszędzie. Chloe nie mogła przepuścić takiej okazji. Odkąd w jej rodzinie, no cóż wydarzyła się ta tragedia Chloe próbowała jak najwięcej korzystać z życia, i próbować się jakoś rozweselić. A gdzie jest lepsze miejsce na to niż wesołe miasteczko? Właśnie stała przy jakimś stoisku z grami. Niemal od razu zauroczył ją duży niebieski miś. Tak, to trochę dziecinne, jednak wydawała się to być przyjemna nagroda. Jak na złość nie potrafiła rzucić piłeczki tak, by zrzucić wszystkie butelki. Próbowała ile tylko mogła, ale cóż chyba nie miała dobrego cela. Nagle usłyszała cichy śmiech. Momentalnie odwróciła się i zobaczyła jakiegoś chłopaka, którego najwyraźniej bardzo rozbawiła. - Co w tym takiego śmiesznego? - spytała posyłając mu wrogie spojrzenie.

    [Mam nadzieję, że się wpasujesz :)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Może taki łobuziak jak Mike zauroczy się cichą i spokojną Daisy, z wzajemnością zresztą? ;) a z czasem Daisy będzie pomagać mu, by wyciągnął oceny, poprawił się, rzucił nałogi i tak dalej :) mogą spotkać się, kiedy Mike będzie sobie jechał na desce, a Daisy zajdzie mu drogę, i małe bum? :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ja wymyśliłam, to może Ty :3]

    OdpowiedzUsuń
  14. Wywróciła oczami, i nadal próbowała wygrać nagrodę. Jak już się zapaliła to musiała próbować do końca, aż jej się nie uda. Gdy zobaczyła, że chłopak również zaczyna grać przez głowę przeszła jej myśl ' ciekawe jak jemu pójdzie', a na twarz wstąpił ironiczny uśmiech. Niestety po chwili mina jej zrzedła, gdy brunet za pierwszym razem zrobił to, czego ona nie mogła nawet jak próbowała milion razy. Momentalnie jej lazurowe oczy zrobiły się wielkie, a buzia delikatnie się otworzyła z oburzeniem. Założyła ręce na klatce piersiowej. - Ta gra to zwykłe oszustwo - skwitowała patrząc na chłopaka z wyrzutem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Biblioteka była niemal drugim domem Daisy. Uwielbiała te miejsca. Były takie ciche, takie spokojne. Mogła usiąść, zatopić się we własnych myślach i odpłynąć do takiego świata, na jaki tylko miała obecnie ochotę.
    Jednak tego dnia wpadła tylko, by parę książek oddać, a parę, oczywiście, wypożyczyć. Z biblioteki wyszła, niosąc w wątłych ramionkach pokaźny stosik książek, zza którego jednak niezbyt wiele widziała. Zdążyła zauważyć tylko rozpędzonego chłopaka i nim zdążyła zareagować, uderzył w nią z impetem. Książki upadły na ziemię, a Daisy za nimi, upadając jednak na nieznajomego. Przez dłuższa chwilę zamroczona, nie wiedziała, co się dzieje, w dodatku jej drobna, delikatna dłoń znalazła się pod ramieniem chłopaka, który lekko ją przygniótł, upadając. Jęknęła cicho.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem o czym chłopak do mnie mówił. Starałam się odpowiadać na każde pytanie z sensem.
    - Tak, chyba tak. Na drugim końcu miasta.
    Wstałam z pomocą nieznajomego. Właśnie, miałam się przedstawić. Zapomniałam.
    - Jestem Nicke.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nagle poczuła się głupio, z tym, że tak trudziła się do jakiejś zabawki. Jak to musiało idotycznie wyglądać... Na jej twarzy wystąpiły drobne rumieńce, jednak dziewczyna sprawnie zasłoniła je blond kosmykami. Przez nie czuła się jeszcze gorzej. - Zabierz go, ponoć wygrałeś go uczciwie - powiedziała, przy ostatnim wyraze robiąc z palców cudzysłów.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czułam jak mnie podnosi. Nic więcej nie pamiętam. Albo usnęłam albo straciłam przytomność. Stawiam na to pierwsze, bo obudziłam się w obcym sobie mieszkaniu.
    - Gdzie ja jestem?
    Spróbowałam się podnieść, lecz nie był to najlepszy pomysł, bo od razu przed moimi oczami pojawiły się mroczki.

    OdpowiedzUsuń
  19. W pierwszej chwili Daisy nawet nie zakodowała, że leży na jakimś chłopaku. Czuła tylko, jak okropnie boli ją dłoń, na którą upadł chłopak i którą przejechała po betonie.
    Spojrzała na chłopaka i momentalnie się zarumieniła, zapominając na chwilę o bólu. Czuła się strasznie zażenowana. Tak bliski kontakt z jakimkolwiek chłopakiem... Obcym chłopakiem... Tak przystojnym chłopakiem!
    Daisy oderwała się od niego i próbowała wstać, ale gdy tylko się podparła, jęknęła z bólu i z powrotem opadła na jego tors. Spojrzała na swoją dłoń, która była cała poobdzierana i nieco już zakrwawiona. Daisy momentalnie zbladła jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pokręciła głową z ironicznym uśmieszkiem. - Ha ha ha - powiedziała machinalnie, a na jej ustach pojawił się grymas. Zabrała misia i mocno go trzymała, byleby jej nie upadł. - To możesz go sobie wygrać skoro masz tu takie wtyki - powiedziała niby złośliwie, ale w jej ustach rzadko co tak brzmiało.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Boże nie. Szczerze mówiąc nawet bym o tym nie pomyślał zwłaszcza, że nie przepadam za tą generacją. A na takiego Ci wygląda?]

    Lip zaśmiał się głośno i spojrzał z przekorą na bruneta. - Jak ci się podoba w nowej szkole, Brown? Chyba nie za bardzo patrząc jak musisz się do niej przygotowywać. - rzucił spojrzeniem na zgniecioną puszkę leżącą przy krawężniku. Dużo wysiłku kosztował go ten śmiech, bo ani noc ani poranek nie były chwilami jego marzeń. Sam znowu podpalił swoją szafę i oprócz rzeczy, które miał na sobie i kilkoma koszulkami w praniu nie aktualnie nic więcej co znowu niosło za sobą ogromne koszty. Westchnął cicho i odwrócił na chwilę wzrok wchodząc w głowie w świat rodzinny, który różnił się od tego poza nim. Były dwa światy i dwóch Lip'ów. Ale oby dwaj uwielbiali dobrą zabawę.

    OdpowiedzUsuń
  22. -Lepiej tylko głowa mnie boli. I nic nie pamiętam.
    Poprawiłam się lekko na poduszce.
    - Co się w ogóle stało?
    Nie pamiętałam nic, kompletnie. Byłam załamana.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wsiadł na rower i kiwnął głową. - Widzę, że ktoś jest rozczarowany systemem edukacji w Palm Springs. - wymruczał z kpiną. Kiedyś też był rozczarowany. Potem odkrył system jak na tym zarobić i szkoła stała się jednym ze źródeł dochodu. Natychmiastowo przestała mu przeszkadzać. - Jadę. Zmierzasz również w stronę światłości i wiedzy czy raczej zostajesz tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  24. Przechyliła lekko głowę na bok, i uśmiechnęła się lekko ukazując na bokach pucowatej twarzy małe dołeczki. - Chloe - odparła, i delikatnie ścisnęła jego rękę. Też polubiła chłopaka, i to nie tylko dlatego, że wygrał dla niej misia. - To co Mike? Zamierzasz skorzystać z jeszcze innych atrakcji? - spytała rozglądając się dookoła. Wszędzie były przeróżne kolejki, karuzele i dosłownie wszystko czego dusza zapragnie. To znaczy w wesołym miasteczku.

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Cóż... z tego pamiętam Cook był idiotą. Dziwne, że masz takie odczucie i nie wiem jakiej odpowiedzi oczekujesz. Nie wzorowałem swojej postaci na Cook'u, bo Skins suck. ]

    Jechał zygzakiem raz po raz wjeżdżając lub zjeżdżając z krawężnika. Śmiał się przy tym jak dziecko. Słońce przygrzewało, zalewając ulice żarem, który niejednego potrafił doprowadzić do szału. - Więc, Panie Brown. Co przywiało Pana z pseudo-kraju jakim jest Kanada? - zapytał chłopaka podjeżdżając bliżej i wyciągając dłoń jakby trzymał w niej mikrofon.

    OdpowiedzUsuń
  26. Daisy, tym razem już ostrożniej, podniosła się z chłopaka. Póki co, tylko usiadła, nie chcąc od razu porywać się na wstawanie. Nie czuła się najlepiej. Wciąż była nienaturalnie blada. Spojrzała na chłopaka nieco nieobecnym wzrokiem.
    - Trochę mi niedobrze i kręci mi się w głowie... I ta ręką. - mruknęła, spoglądając na zakrwawioną dłoń. Zrobiło jej się jeszcze bardziej słabo. Wzięła głęboki wdech, po czym ze świstem wypuściła powietrze. I tak kilka razy, chcąc się dotlenić.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Aaa rozumiem - powiedziała zaciskając wargę w cienką linię i patrząc z powagą na chłopaka. - Boisz się kolejek? - popatrzyła się na niego z teatralną troską, a na usta cisnął jej się uśmiech. Poklepała go lekko po ramieniu, i odgarnęła blond kosmyki na bok.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Mhm, Leander ;D]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Hmm, tam chyba nie, mam Leander i starczy. A co? ;>]

    Daisy spojrzała na niego zaskoczona, patrząc mu prosto w oczy. W tym słońcu jej oczy wydawały się niemal złote, miała je teraz dodatkowo szeroko otwarte.
    - Nie zemdleję... Nie odrzuca mnie krew... Uczę się na profilu medycznym. Jest mi niedobrze... Chyba od upadku. - mruknęła, odwracając wzrok. Zaczęła zbierać rozsypane książki.

    OdpowiedzUsuń
  30. Przymrużyła oczy i zaśmiała się donośnie. Przycisnęła misia do swojego ciała. - To pograjmy w coś jeszcze - zaproponowała przyglądając mu się kątem oka. Jak już na kogoś trafiała, kto od niej uciekał to próbowała to wykorzystać. Przez ostatni czas wydawało jej się jakby była zamknięta na zewnętrzny świat.

    OdpowiedzUsuń
  31. [nie wiem, czy dwie postaci na jednym blogu to dobry pomysł xD i z kolei mi lepiej jest tutaj :c choć i ja bardziej lubię Stokrotkę, jest mi bliższa <3]

    Daisy zbierała książki jedną ręką. W końcu były wypożyczone z biblioteki, nie były jej własne, dlatego nie chciała pobrudzić ich krwią. Wkładała je po kolei, a gdy skończyli, otworzyła torbę, by i on mógł wsadzić tam książki, które zebrał.
    - Mógłbyś? Nie chciałabym ich łapać tą ręką... - powiedziała, skinąwszy na swoją zakrwawioną dłoń. Gdy to zrobił, podziękowała i posłała mu uroczy uśmiech. - Chyba już pójdę... Zająć się tą ręką.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie ma za co... Ja też nieuważna jestem... Nic nie widziałam zza tych książek. - powiedziała, uśmiechając się do niego delikatnie. - Dobra, to idę... - dodała, bo ręka strasznie ją piekła. Mimo to, uśmiechnęła się raz jeszcze, choć trochę blado.

    OdpowiedzUsuń
  33. Pokiwała głową, patrząc na niego przez chwilę. W końcu jednak spuściła wzrok speszona, rumieniąc się delikatnie. Zdrową dłoń zacisnęła na pasku torby.
    - To narazie. - Uśmiechnęła się delikatnie. Spojrzała na niego raz jeszcze. Odwróciła się i odeszła w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Daisy wróciła do domu, gdzie jej przerażona mama od razu zaczęła zadawać mnóstwo pytań i zajęła się jej dłonią. Daisy powiedziała tylko, że zderzyła się z jakimś deskarzem. Mama oczywiście go wyzywała, ale Daisy ucięła jej wywody stwierdzeniem, że to była ich wspólna wina.
    Tego dnia nie wychodziła już z domu, mając dość przygód. Dopiero następnego dnia, wieczorem wybrała się z psem na spacer do parku. Rękę miała zabandażowaną.

    OdpowiedzUsuń
  35. Daisy spuściła ze smyczy swojego słodkiego szczeniaka, a sama usiadła na trawie niedaleko jakiejś ławki. Patrzyła na Angusa, uśmiechając się do siebie rozczulona. Pies co jakiś czas przybiegał do niej, przynosząc jej coś, lub po prostu tylko po to, by polizać ją po obandażowanej ręce.
    W pewnym momencie dziewczyna rozejrzała się. Gdy spostrzegła jakiegoś chłopaka, zmrużyła oczy delikatnie, przyglądając mu się przez chwilę. Nie była pewna, czy to ten chłopak, na którego wpadła.

    OdpowiedzUsuń
  36. Daisy zmarszczyła brwi, widząc, że chłopak ewidentnie sie zasłania. Cóż, widocznie nie chciał z nią rozmawiać. Westchnęła cicho i odwróciła się zawiedziona, spoglądając smętnym wzrokiem na Angusa. Zawołała go, przypięła mu smycz i ruszyła do wyjścia z parku.

    OdpowiedzUsuń
  37. Daisy spojrzała na niego trochę niepewnie. Teraz to już sama nie wiedziała, co ma myśleć. Najpierw się przed nią chował, żeby teraz zaczepić? O co chodziło?
    - W porządku. Trochę boli, ale nie jest źle. A jak ty? - Spojrzała na niego z uwagą, nie uśmiechając się jednak.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Daisy. - powiedziała, ściskając jego rękę swoją drobną, delikatną dłonią. Na szczęście, okaleczoną miała lewą. Spojrzała chłopakowi w oczy i uśmiechnęła się delikatnie, mimowolnie. Może jej się jednak przywidziało?
    Patrzyła na niego z dołu. Cóż, była sporo niższa. Sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu nie było zbyt imponujące.

    OdpowiedzUsuń
  39. Daisy stała w miejscu, patrząc na niego uważnie. Po chwili jednak spłonęła rumieńcem i spuściła nieco głowę, odwracając wzrok. Angus pociągnął ją.
    - Muszę iść... Bo jest chyba głodny. - powiedziała, idąc za psem.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Pewnie, chodźmy. - Uśmiechnęła się, już nieco weselej. Chwilę później wyszli z parku i kierowali się w stronę domu Daisy. Dziewczyna zerkała na niego i uśmiechała się, trzymając psa na smyczy.
    - Mogę go zostawić w domu... I możemy się przejść. Czy coś. - powiedziała, rumieniąc się i patrząc na niego bardzo nieśmiało.

    OdpowiedzUsuń
  41. Daisy speszona patrzyła na swojego psa. Głowę spuściła tak, by jasne włosy zasłoniły jej buzię i ukryły rumieńce. Wciąż jednak uśmiechała się do siebie.
    Chwilę później zatrzymała się.
    - Tutaj mieszkam. - powiedziała, skinąwszy na niewielki domek. - Za chwilkę wrócę. - Uśmiechnęła się słodko i pobiegła do domu.
    Wyszła po chwili, wciąż uśmiechnięta, niosąc dodatkowo woreczek z jakimiś ciastkami. Poczęstowała go.
    - Mama kazała mi zabrać, masz ochotę? Sama piekłam. - Uśmiechnęła się słodko.

    OdpowiedzUsuń
  42. Kiedy powiedział cos o narkotykach od razu przypomniałam sobie wczorajszą imprezę.
    - Musieli mi dosypać coś do drinka.
    Usiadłam na łóżku.
    - Musze iść. Brat będzie... zły.
    Musiałam wracać i zmierzyć się z kolejną startą wyzwisk. Powoli wstałam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Czasami każdy ma dzień kiedy nie ma ochoty zupełnie na nic, a najlepszym sposobem na spędzenie takiego dnia jest po prostu leżenie w łóżku i jedzenie wszystkiego co znajdzie się w zasięgu rąk. Znacie takie uczucie? Otóż panna Forssell, znana bardziej jako Harriet czy Harry mogłaby tak codziennie, jednak nieprzyjazny los nie daje jej takich możliwości, jak nie nauka, to koncerty, a do tego wszystkiego prace na zajęcia dodatkowe, które przez swoją nieodpowiedzialność musiała zaliczać teraz, poza semestrem.
    Chcąc mieć to jak najszybciej za sobą chwyciła aparat i wyszła z domu, aby przez kolejny miesiąc mieć nieco więcej luzu, w końcu miała jeszcze tyle planów do zrealizowania, a wakacje przecież nie trwają wiecznie. Wracając do aparatu i robienia zdjęć. Blondynka wyszła przed kamienicę i od razu skierowała się w stronę starych budynków, gdzie o tej porze zbierało się najwięcej ludzi przez co miała duże szanse na zrobienie dobrych zdjęć. Ku jej zdziwieniu na miejscu było pusto, a jedyną żywą duszą był kruk siedzący na dachu jednego bunkru, przynajmniej tak się zdawało Harry. Nieco zdenerwowana usiadła na murku myśląc gdzie może iść i w tym momencie usłyszała szelest. Pewnie każdy na jej miejscu, kruchej blondyneczki, która zranić mogła jedynie słowami i ewentualnie zębami, uciekłby jak najdalej, ale to nie było w jej stylu, dlatego też wstała z miejsca i ruszyła w stronę muru otaczającego "osiedle" bunkrów.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Hmm... Oriane nie ma talentu plastycznego, dlatego podziwia każdy rodzaj artystów, więc mogłaby przyglądać się jak Mike robi graffiti, a on zauważyłby ją dopiero po skończonej pracy? Jak chcesz mogę pomyśleć nad czymś innym.]

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Byłabym chętna na wątek, albo i nawet powiązanie. Niestety, cała moja wena poszła a kartę dlatego mam pytanie, prośbę, czy może Ty masz jakieś pomysły? Jeśli tak to podrzuć coś, a ja już będę mogła wtedy zacząć. :)]

    OdpowiedzUsuń
  46. - Come on skinny love, just last the year. Pour a little salt, we were never here. My, my, my, my, my, my, my, my. Staring at the sink of blood and crushed veneer. - słodka melodia wydobywała się z ust drobnej blondynki, siedzącej na szarej, poniszczonej ławce w parku. Złociste i czerwonawe liście tańczyły na wietrze, a delikatne palce dziewczyny przesuwały się po strunach gitary.
    U jej nóg siedział mały kotek wsłuchany w śpiew dziewczyny.
    Nagle kot pobiegł przed siebie po kamiennej scieżce, a Claw zdziwiona urwała. Powędrowała wzrokiem do kota, który zaczął łasić się do jakiegoś chłopaka.
    - Edgar! Wracaj! - zawołała z paniką, a dłonie zaczęły się jej trząść. Z trudem utrzymała gitarę.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Pomysł na wątek? Jestem zobowiązana zacząć:)]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum