sobota, 28 lipca 2012

That's not our deal

Chloe Booth
7 styczeń 1995 r. | Palm Springs | Profil prawniczy
7 stycznia 1995 r. przyszła na świat długo wyczekiwana przez rodziców urocza dziewczynka. Wreszcie państwo Booth mieli wymarzoną rodzinę: starszego syna i młodszą córeczkę. Katherine (ich matka) zawsze uważała, że takie właśnie powinny być relacje rodzeństwa ; chłopak stanie w obronie swojej siostry, a ona zaś będzie się o niego troszczyć.  Jako, że rodzice nie zawsze mieli dla nich dużo wolnego czasu, to wyglądało na bardzo przydatne. I tak Chloe oraz jej starszy o 2 lata brat – Harry dorastali w … przyjaźni? No tak, można tak powiedzieć. Oczywiście, jako rodzeństwo nie zawsze się ze sobą zgadzali, a czasem nawet nie mogli wytrzymać we własnym towarzystwie , jednak – mimo wszystko kochali się i starali się dbać o siebie nawzajem. Im starsi się stawali tym bardziej oddalali się od siebie(dogryzali sobie, wyzywali, przepychali), ale nadal wiedzieli, że mogą na siebie liczyć. Rodziców nie było za często w domu, ale okazywali duże wsparcie swoim dzieciom. Gdy Harry trafił do liceum wszystko początkowo układało się świetnie: grał w drużynie, był popularny i lubiany, zgarniał dobre oceny – duma rodziny. 
Był w jednej klasie ze wszystkimi kolegami z sąsiedztwa, z którymi znał się praktycznie od urodzenia. Czasem nawet zabierał Chloe do nich i wszyscy spędzali czas wspólnie. Oczywiście, wraz z tym, jak dorastali co raz rzadziej zapraszali ją do siebie, ale dziewczyna nie miała im tego za złe. W tę jedną noc Haryy i jego paru najbliższych kolegów organizowali nocowanie w domku letniskowym państwa Cowellów. Rick Howell  był jednym przyjacielem rodziny. Wraz z Harrym znali się już z piaskownicy, i większość czasu spędzali razem. Jednak Rick nie był taki jak jej brat. Zawsze zachowywał się jakby był lepszy od innych, wszyscy bali się mu cokolwiek złego powiedzieć. Należał do osób bardzo wpływowych, które nie znają litość i nigdy nie mają wyrzutów sumienia, nawet nie było wiadome to czy ma jakiekolwiek uczucia. Chamski, wyrachowany, zawsze dostawał to co chce – w innym razie rozpętywał piekło. O dziwo małą Chloe lubił, no cóż… przynajmniej dobrze to udawał. Zawsze patrzył się na blondynkę z niebezpiecznym blaskiem w oczach, mimo tego, że na jego twarzy jawił się promienny uśmiech. Nie wiedziała co to znaczy, i wtedy nawet nie chciała się nad tym zastanawiać. W każdym razie Chloe została zaproszona na ‘imprezę’. Wszyscy się świetnie bawili – oczywiście z pewnymi ‘dodatkami’ , no oczywiście oprócz najmłodszej z nich – Chloe.  Rick przyprowadził ze sobą jakąś dziewczynę, wyglądała na co najmniej 10 lat starszą od niego. W pewnym momencie para wyszła z pokoju, gdzie oficjalnie odbywało się całe wydarzenie. Początkowo nikt nie zwrócił na to uwagi, gdy nagle rozległ się krzyk i wielki huk. Wszyscy wybiegli z pokoju, a to co zobaczyli zamroziło im krew w żyłach. Rick wymusił na wszystkich pakt milczenia,  na których mimo wszystko musieli się zgodzić. Najbardziej sprzeciwiał się temu jej brat. Nie mógł znieść tej myśli, dręczyły go wyrzuty sumienia. Nie chciał by jego młodsza siostra miała z tym coś wspólnego. Próbował rozmawiać z Rickiem, jakoś go namówić… Po niespełna miesiącu Harry umarł. Tylko Chloe była na tyle odważna by coś powiedzieć, by próbować pokazać wszystkim prawdę. Jak to się skończyło? Skończyło się tym ,że rodzice wysłali ją do babci, nie chcąc o niczym słyszeć. Teraz powróciła próbując kontynuować ‘normalne życie’.





Chloe cechuje niewysoki wzrost – cóż podobno wciąż rośnie. Należy do osób o sylwetce ‘klepsydry’.  Nie jest wychodzona, ani też za gruba – w sam raz. W końcu nie każdy musi być wysoki i chudy jak supermodelka, prawda? Jej włosy są naturalnie jasne, grube i gęste – zawsze delikatnie opadają na ramiona. Jedyne na co wciąż nie może się zdecydować to to, czy nosić je proste czy kręcone, ot dylemat nastolatki. Panna Booth należy do osób o dość bladej kranacji, na szczęście potafi się ładnie opalić( choć nie za bardzo lubi to robić). Na jej twarzy mieszczą się dwa małe szafirki – jej oczy, które trzymają w sobie pewną tajemnicę, niektórzy nawet mówią, że gdy się w kogoś dłużej wpatruje, to można dostać dziwnych dresczy. Poniżej znajduje się nie za duży nosek, a pod nim pełne różowe wargi, które gdy uginają się w uśmiechu wytwarzają na pucowatych policzkach małe dołeczki. Prosto z jej ust wydobywa się dość niski, lekko ochrypnięty głos.



Wszyscy rodzice, starsze osoby, nauczyciele mieli ją za ideał, aniołka, istny diament wśród wszystkich niedołęg. Nigdy nikt nie podejrzewałby, że może zrobić coś niewłaściwego, coś co oddalałoby ją od bezsprzecznego skierowania do ‘nieba’. Na lekcjach wzorowa, w domu pomocna – po prostu cud. Jednak tak naprawdę udawała. Oczywiście nie była jakimś kryminalistą – po prostu zwykłą dziewczyną robiącą rzeczy, co inni ludzie w jej wieku. Chodzi na imprezy, próbuje nowych rzeczy, czerpie z młodości tyle ile może. Pozuje na pewną siebie, jednak czy w rzeczywistości taka jest? Cóż, nie do końca . Przecież to nastolatka! Ma kompleksy - jak każda, jednak ona stara się by nikt ich nie zauważył . Nie chce pokazywać słabości, ani żeby by ktoś widział jak płacze – a trzeba przyznać, że jest bardzo wrażliwa. Od dnia, gdy straciła swojego brata przybrała sobie za zadanie bycie silną i za nic nie danie się złamać. Gdy ktoś ją wkurzy potrafi się odgryźć, przecież  nie da sobą pomiatać – tak, jak ją brat uczył. Od czasu jego śmierci niektórzy uważają, że dzieje się z nią coś dziwnego. W jej oczach można dostrzec trochę przerażające, aczkolwiek intrygujące ogniki, a sama czasem uśmiecha się w taki sposób, że przechodzą dreszcze. Nikt nie wie co się dzieje w jej głowie, i cóż… nikt się nie dowie. A przynajmniej nikomu się dotychczas nie udało. Jednak zdecydowanie coś jest na rzeczy, i  tylko czeka na ujawnienie się.  W sprawach z chłopakami nie ma żadnych doświadczeń, choć próbuje usilnie utrzymać, że tak nie jest. Przecież czułaby się co najmniej dziwnie, jakby ktoś dowiedział się, że nigdy się nawet nie całowała. Pomimo, iż flirtuje to zwykle na tym tylko się kończy. W towarzystwie woli brylować jako osoba, która jest pewna siebie,swojego zdania, oraz nie boi się zabrać tego na co zasługuje . Próbuje wszystkim wmówić, że jest okej, i niczym się nie przejmuje. Raz rozmowna, wręcz dusza towarzystwa, a następnym razem nawet nie odpowie słowem. Słynie z zadawania dziwnych pytań oraz bycia w niektórych sytuacjach szczerą, aż do bólu. Czasem to co mówi jest nie na miejscu, jednak taki właśnie jej urok.




Ciekawostki:

- Często się rumieni, jednak zawsze zwala to na ‘uczulenie’.

- Wciąż chodzi na terapię, po tym jak straciła brata.

- Od pewnego czasu prawie wcale nie rozmawia z rodzicami.

- Jej matka jest prawnikiem, a ojciec lekarzem.

- Kocha psy, chciałaby mieć własnego.

- Uwielbia czuć adrenalinę.

- Mieszka z rodzicami, jednak tak właściwie opiekę nad nią sprawia opiekunka, która na szczęście Chloe - nie zwraca na nią uwagi.

- Zawsze pachnie miętą.


[ Witam wszystkich :D. Wiem, żę użyłam prawdziwego imienia aktorki, ale tak bardzo mi się podoba, że po prostu nie mogłam zmienić. Zawsze chętna na wątki i wszelkie powiązania :)
Edytowane 28.08.12 - chciałam zrobić jej historię bardziej ciekawą :).]

129 komentarzy:

  1. [To ja wbijam się przywitać :) Cóż, na wątek jak na razie pomysł mi nie przychodzi, ale może Ty masz jakiś? :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cóż, w PS są wakacje, więc może pokombinujmy coś z plażą, wodą itd. Idąc tym ciągiem rozumowania, Oriane pewnie wzięła tam ze sobą córkę, żeby się pobawiła. No i dziewczyna myśląc, że dziecko się grzecznie bawi w piasku (jak sekundę wcześniej patrzyła) na chwilę położy się na kocu, żeby się poopalać. Jej mały łobuziak to wykorzysta, zacznie biec w stronę wody. Jako że Ori za późno się zorientuje i nie zdąży dobiec to Chloe przechwyci małą i ta już nie pozwoli jej odejść w siną dal xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest jak na chwilę spuści się Ilu z oka - zaraz masz porządnego kopniaka od Cioci Adrenaliny. Ori była pewna, że w żaden sposób nie dogoni córki, gdy ta zaczęła uciekać w stronę lazurowej wody. Dziewczyna błagała na wszystkie świętości jakie znała, żeby nie pozwoliły szkrabowi spełnić planu, bez względu na to, ile radości by to sprawiło. W tej chwili żałowała, że poszła na plażę sama, ale ledwie zdążyła o tym pomyśleć jej modlitwy zostały wysłuchane i Ilu wpadła prosto w ręce nieznajomej dziewczyny.
    - Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, nie. To moja córka - oznajmiła, biorąc małą na ręce, żeby nie spróbowała znowu uciekać. Pod koniec roku szkolnego Oriane zmieniła podejście do sprawy rodzicielstwa i przestała to ukrywać. W końcu prędzej czy później prawda i tak wychodzi na jaw. - Dziękuję, że ją złapałaś - powiedziała z wyraźną ulgą. Wcześniej przerażona pędziła na złamanie karku, co zresztą dość często się działo. Ilu uwielbiała ją straszyć, a najgorsze było to, że nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji.
    Podczas tej krótkiej wymiany zdań, mała jedynie uważnie przyglądała się dziewczynie, zafascynowana nową twarzą.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jasne, jakieś pomysły? ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Może być z motocyklem ale zacznij proszę :D ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Robbie z rozbawieniem przyglądał się dziewczynie oglądającej motocykl. Jego motocykl, najukochańszy i najcudowniejszy. Pewnie dalej by się temu przyglądał zza jej pleców ale dziewczyna zaczęła obmacywać jego skarbek, a na to nie mógł sobie pozwolić. Chrząknął głośno i prawie się zaśmiał gdy zobaczył przerażenie na twarzy dziewczyny.
    -Zdaje mi się czy ktoś tu ma chrapkę na mój motor- spytał i zlustrował ją wzrokiem-Nie wyglądasz na aniołka więc mnie to nie dziwi-dodał po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Nie powiedziałbym, że jesteś grzeczną dziewczynką wcześniej i teraz też bym nie powiedział- oznajmił z łobuzerskim uśmiechem.
    -Jestem Robbie. Wiem to imie do mnie nie pasuje ale mniejsza o to- zaśmiał się i pochylił- A więc Chloe masz ochotę na przejażdżkę czy lubisz tylko oglądać. No i może dotykać- popatrzył na nią wyzywająco, a na jego twarzy zagościł złośliwy uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Popatrzył na nią i dostrzegł coś w jej oczach. Przy okazji zobaczył też, że są niezwykle ładne.
    -Boisz się- stwierdził. To co zobaczył w jej oczach było mieszanką strachu i ekscytacji.
    -Ale zawsze warto pojechać z ładną dziewczyną na przejażdżkę- puścił do niej oczko i wskoczył na motor wyciągnął w jej kierunku dłoń by pomóc jej wsiąść- Dam ci życiową okazję. Przejedziesz się z zabójczo przystojnym facetem na motorze, którego zapewne nie masz bo jesteś za młoda i którego pewnie nie będziesz mieć bo był robiony na zamówienie i kosztował fortunę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiał się.
    -Ostrzegam cię aniołku,lubię szybką jazdę więc jeżeli się boisz lepiej się mnie trzymaj- oznajmił i zapuścił silnik po czym ruszył. Nie obchodziło go czy dostanie mandat musiał czuć wiatr we włosach i tyle. Ostro skręcił w boczną uliczkę aby mieć pewność, że nie ulice będą puste po czym znacznie przyspieszył łamiąc wszelkie przepisy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oriane też jeszcze nie tak znowu dawno twierdziła, że sobie w żaden sposób nie poradzi. Nie miała młodszego rodzeństwa, kuzynów czy chociażby małych dzieci sąsiadów, z którymi mogłaby nabrać doświadczenia w opiece nad kimkolwiek. Przerażało ją to, ale teraz zdała sobie sprawę, że to wcale nie jest takie trudne, oczywiście o ile nie spuszcza się małej z oka.
    - A jestem Oriane, ale mówią na mnie też Ori - przedstawiła się z uśmiechem. - A ten mały łobuziak sam ci powie jak ma na imię, ale musisz ją poprosić - powiedziała zamiast przedstawić też córkę. A co, niech się uczy. Zresztą wiedziała, że Ilu tylko szuka okazji, żeby zwrócić na siebie całą uwagę nowej dziewczyny. Nie ma co, ten szkrab na pewno wyrośnie na duszę towarzystwa, zupełnie jak tata. Ori coraz częściej porównywała do niego córkę. Było to łatwiejsze, odkąd pojawił się w Palm Springs i przez to częściej się zdarzało.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Masz ochotę na wątek albo powiązania?]

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy wyczuł, że dziewczyna się rozluźnia uśmiechnął się lekko.
    -Czas na coś lepszego. Trzymaj się mocno- powiedział i zaśmiał się szatańsko. Po chwili motor zaczął się podnosić i jechał tylko na tylniej oponie. To było to co w motorach lubił najbardziej zero ograniczeń nie to co w samochodzie. W końcu z piskiem opon zachamował. Zatrzymali się przed jego ulubionym klifem.
    -Jak się podobało- spytał gdy zeszli z motoru.

    OdpowiedzUsuń
  13. [W sumie Bon można spotkać wszędzie. Zaczynając na bibliotece przez plażę po klub nocny czy coś. Jeśli wolisz mogą się już nawet znać.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Spojrzał na nią z wyrzutem.
    -Nie podobała ci się przejażdżka czy nie podobałem ci się ja- spytał po chwili i przyjżał jej się badawczo. Miała nieład na głowie ale jakoś się tym nie przejmował. Założył jej niesforny kosmyk za ucho.
    -Chodź- powiedział i poprowadził ją do końca klifu skąd widać było wodę i plażę. Usiadł sobie na krawędzi i poklepał miejsce obok siebie.
    -A więc co ci się nie podobało?

    OdpowiedzUsuń
  15. Chloe nie miała się, o co martwić, bo dziewczynka uwielbiała wszystkich, wyjątków brak. Dla niej liczyła się nowa twarz, której może się z uwielbieniem przyglądać. Była zbyt mała, aby stać się wybredna.
    - Ilu - przedstawiła się mała z radosnym uśmiechem. Była szczęśliwa, że blondynka wreszcie skupiła się tylko na niej, a nie rozmawiała z mamą. W tym towarzystwie to zdecydowanie ona była małą królową dzierżącą dziecięce berło, wokół której miał się kręcić świat.

    OdpowiedzUsuń
  16. Otoczyła się masą książek w poszukiwaniu jakiś informacji i całkowicie ją to pochłonęło, zamknęła się na otaczający ją świat. Dopiero hałas sprawił, że się ocknęła i podniosła głowę. - Nic ci nie jest? - spytała widząc dziewczynę, która prawie wylądowała na podłodze. - Moja torba, tak? Sorry - uśmiechnęła się lekko. I wtedy właśnie zaczęła się zastanawiać. Wydawało się jej, że skadś zna tą dziewczynę. - Em, może to dziwne zabrzmi, ale wydaje mi się, że cię znam.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Tak - uśmiechnęła się szeroko. - Jesteś Chloe o ile się nie mylę - teraz sobie przypominała i cieszyła się, że nie ma aż tak dziurawej pamięci. - Siadaj - wskazała na krzesło. - Co u ciebie słychać Chloe?

    OdpowiedzUsuń
  18. Popatrzył na nią.
    -Po tym jak powiedziałaś, że nie sądziłaś, że będzie tak wyglądała popatrzyłaś na mnie z odrazą. Jakbym był trędowaty. Lepiej mi powiedz jak coś jest ze mną nie tak- powiedział i zaczął machać nogami.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. - Mój głupi kotek jest chory. Byłam z nim u weterynarza i mam mu podawać leki - pokręciła głową. - Głupi Severus. No, ale ogólenie jest dobrze. Więcej biegam, więcej gotuje, wszystkiego robię więcej - zamyśliła się. - Jakoś dziwnie to zabrzmiało... Ale trudno - wzruszyła ramionami. - To idziesz tu do szkoły, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  20. -No powiedz mi prawdę. Jestem brzydki? Mam coś na twarzy? Brzydzisz się mną? Czy może jestem źle ubrany- spojrzał na swoje rurki, koszulkę i skórzaną kurtkę. Wydawało mu się, że wygląda normalnie ale w końcu dziewczyny to dziewczyny zawsze się czegoś przyczepią.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zebrał jej włosy i przytrzymał.
    -Wiesz, że kłamanie jest niedobre aniołku- zaśmiał się i spojrzał na nią.
    -Znamy się od godziny a już źle na ciebie działam. Zaczynasz przeze mnie kłamać- westchnął i uśmiechnął się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Spojrzał na nią rozbawiony jej pytaniem.
    -Skoro już pytasz to tak. Jesteś ładna i podobasz mi się- powiedział lekkim tonem i puścił jej włosy. Położył się i spojrzał w niebo.
    -Ładny mamy wieczór. Ale najlepiej to wszystko wygląda nocą- oznajmił po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Nie ładnie aniołku. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła- zaśmiał się- Przyjechałem dwa lata temu- powiedział i nieco posmutniał. Przypomniał sobie dom i dzieciństwo. To nie były miłe wspomnienia.
    -Chcesz popływać- spytał po chwili- Bo ja mam ochotę popływać.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wybałuszył oczy.
    -Nigdy nie pływałaś nago- zaśmiał się- Jak chcesz w motorze mam koszulkę możesz ją założyć. Potem założysz suche ubrania i wszyscy będą szczęśliwi- powiedział i spod siedzenia motoru wyciągnął koszulkę.
    -Nie pytaj czemu ją tam trzymam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wieczór okazał się cięższy niż myślał, a burżuje nie tak hojni i chętni jak się spodziewał. Przeliczył drobne w kieszeni i wszedł do supermarketu, który o dziwo był jeszcze otwarty. Oblizał krwawiący kącik ust spuścił wzrok kierując się szybko po wódkę i kilka produktów spożywczych. Spojrzał na listę zrobioną przez siostrę i chwiejnym krokiem ruszył ku półkom. Kiedy patrzy się w dół i nie ma się dobrej koordynacji ruchowej nie trudno zrobić komuś krzywdę. Kiedy już na parkingu zbliżał się do furgonetki odsunął butelką trzymaną w dłoni idącą z naprzeciwka dziewczynę. Zrobił to najwidoczniej bardzo zamaszyście bo blondynka odskoczyła jak zła kotka i rzuciła mu stanowcze spojrzenie. Uniósł dłonie w geście bezbronności, ale nie wyglądało to zbyt dobrze zważywszy na to co w nich trzymał. Ukłonił się jakby lekko, wyraźnie kpiąc i rzucił jej spojrzenie spod spadających na oczy włosów. - Wybacz. - wymamrotał. - To nie mój dzień.

    OdpowiedzUsuń
  27. Przeszli kawałek po czym zeszli ze zbocza i w ten oto sposób znaleźli się na plaży. Robbie zdjął koszulkę, spodnie i buty. Ciałem mógł się pochwalić. Było idealnie wyrzeźbione. Jedyne co mogło stanowić problem to kilka blizn koło łopatek.
    -Możesz się przebrać-mruknął i wszedł do wody, która nie była zimna. No może z początku taka się wydawała ale po chwili była znośna.
    Robbie Moore.

    OdpowiedzUsuń
  28. Uśmiechnął się oblizując po raz kolejny krwawiące usta. Właściwie nic mu nie było, dzień jak co dzień, ale zdawał sobie sprawę z tego, że wyglądał jak młodociany bezdomny. Spojrzał prosto w jej oczy i pokręcił tylko głową. - To raczej ja ciebie powinienem o to zapytać, prawda? Niestety jestem gburem i chamem i szczerze mówiąc nie bardzo mnie to obchodzi. - uśmiechał się przy tym łagodnie rzucając raz po raz spojrzenie w bok na kuszącą go furgonetkę. Ollie i reszta siedzieli w domu głodni, a on jak zwykle dawał du'py z czasem. Chwilę wahał się po czym zbliżył się do dziewczyny, położy dłoń łapiąc ją jakby za podbródek. To był pieszczotliwy gest, a jego oczy świeciły niepokornymi iskierkami. - Tak naprawdę... - ściszył głos do muskającego ucho mruczenia. - bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. - spojrzał uważnie na jej twarz, przyglądając się jej bardzo dokładnie z bliskiej odległości, po czym opuścił swoją rękę odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem do samochodu. Już przy drzwiach odwrócił się i rzucił jej rozbawione spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na nią zaskoczony słysząc jej głos. Odwrócił się, oparł plecami o furgonetkę i przyjrzał się jej uważnie w milczeniu. Przestał się śmiać, a na jego usta wbiegł drapieżny grymas. - Posłuchaj. Nie chcę być niemiły, nie chcę wyjść na chama, ale... zajmij się proszę sobą Księżniczko, dobrze? - jego głos brzmiał łagodnie, prawie pieszczotliwie, ale czujne jak u zwierzęcia oczy szybko mówiły żeby się cofnąć, a najlepiej po prostu nie podchodzić. "Przewrażliwione, bogate dzieciaki" przemknęło mu przez myśl po czym westchnął cicho. - Nie myślałaś o założeniu fundacji? Tam przychodzą ludzie, którzy CHCĄ twojej pomocy. Przeciwieństwie do przypadkowo spotkanych na ulicy przechodniów.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zmrużył oczy i z założonymi dłońmi pochylił się odrywając plecy od drzwi samochodu. - Czemu? - zapytał przekrzywiając głowę. Wiedział czemu. Wiedział gdzie znajdują się pobudki niesienia pomocy. Wyrzuty sumienia, nuda lub zbyt wysoki status społeczny. Nie lubił tracić czasu na takie zabawy. Pamiętał jak Lilly próbowała wmówić kobiecie z fundacji, że jest samotną matką ich najmłodszego brata. Kobieta wyśmiała ją, nazwała puszczalską i odesłała do domu. Pomocni. - Nie rozumiem czemu wydaje ci się żebym potrzebował pomocy. Gdyby tak było poprosiłbym o nią... bliskich? Wierz mi. Następnym razem jak będę potrzebował kogoś kto przejmie się rozwaloną wargą znajdę cię.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnął się łagodnie i podszedł do niej. Wolnym, nęcącym ruchem położył dłonie na jej talii. Dziewczyna stała, sparaliżowana strachem lub szokiem wpatrując się w niego bardzo dużymi i bardzo niebieskimi oczami jak stworzenie zapędzone w róg i czekające na atak. - Och kochanie... - wymruczał cicho w jej blond włosy. - Ja to rozumiem. Mnie to po prostu gówno obchodzi. - jego głos stał się oschły, a uśmiech szybko nabrał innego wyrazu. - Normalni ludzie - kimkolwiek są według ciebie, a najwyraźniej masz o nich skrzywione zdanie - mogą pomagać innym normalnym ludziom i może to przynosi im spokój ducha. Ale nie pomożesz komuś kto tego nie chce. Więc albo spłyniesz i poszukasz kogoś kto dałby się pokroić za taką ilość twojej uwagi i twoje zainteresowanie, albo zmieniamy temat, rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  33. Uśmiechnął się lekko widząc jak dziewczyna stara się zachować dystans. Odwrócił się i otworzył drzwi od samochodu. - Czyli jednak. Samarytanin wersja female. - powiedział zabawnie kręcąc nosem. - Wsiadaj, podwiozę cię. - rzucił przez ramię i wsiadł do samochodu trzaskając z całej siły drzwiami żeby je domknąć. Zamknął na chwilę oczy i odchylił głowę, opierając ją o siedzenie. Zaczynał się denerwować płynącym czasem i tym, że Lilly na pewno nie ma jeszcze w domu, a Sam nie mógł tak długo przebywać w domu bez opieki. Nie dlatego, że mógł sobie coś zrobić tylko dlatego, że mógł coś zrobić z domem. Zabawy z ogniem włączyły mu się po wyprowadzce matki i od dłuższego czasu podpalał okoliczne koty, sukienki Lilly, ulubione spodnie Lip'a oraz wszystko inne co mogło w jakikolwiek sposób zapłonąć żywym ogniem. Westchnął i otworzył oczy. Zastanawiał się czy dziewczyna odeszła, czy zastanawia się czy przypadkowo nie chce jej zgwałcić. Prychnął cicho, a drzwi od furgonetki otworzyły się.

    OdpowiedzUsuń
  34. Uśmiechnął się tylko i włączył radio. Odpalił blanta na uśmierzenie bólu i wyjechali z parkingu. Z głośników które leżał właściwie na tylnym siedzeniu wyleciały mocne basy. Rzucił jej przeciągłe spojrzenie i zaśmiał się cicho.- "Nie wydaję mi się, żebyśmy mieli o czym jeszcze rozmawiać" - wymruczał imitując wysoki głos, wyraźnie ją przedrzeźniając i udając, że kręci na palcu włosami. - Zawsze mówisz z taką dozą dramaturgii? - zapytał nadal się śmiejąc i kręcąc głową.

    OdpowiedzUsuń
  35. Zaśmiał się i lekko poczochrał jej włosy. - Och, przestań Księżniczko. Żartowałem. Brakuje ci chyba poczucia humoru, prawda? Albo dystansu do siebie. - wymruczał zaciągając się jointem. Wyciągnął go w jej stronę, ale najwyraźniej nie była zainteresowana. Wzruszył tylko ramionami, włoży skręta w usta i zamilknął na chwilę. - Adres? Albo opis okolicy? - nie zdążył usłyszeć odpowiedzi. Usłyszał gwizd, a gdy spojrzał na prawą stronę jezdni zauważył tam siedzącego brata. Zatrzymał się z piskiem opon i wyskoczył z auta. - Ollie! Zapomniałeś drogi do domu? - zaśmiał się podbiegając do brata. Szczupły chłopiec wstał i strzelił mu przez głowę. - Śmieszne?! Sam spalił połowę ogrodu. Uciekłem zanim przyjechała straż pożarna.

    OdpowiedzUsuń
  36. Patrząc na kompletnie rozłożonego brata, Lip zaśmiał się i wskazał na samochód. Wskoczył za kierownicę, Ollie usiadł z tyłu opierając się jednak o fotel brata cały czas próbując mu wytłumaczyć jak poważna to sprawa i jak tragiczna w skutkach. - On ma dziewięć lat, Lip. Mogą nam go zabrać. Powiem ci więcej. Jeżeli opieka społeczna się nami zainteresuje to nawet mnie mogą wjebać do domu dziecka. Jestem niepełnoletni, pamiętasz? - poddenerwowanym głosem mówił szesnastolatek. Zwrócił w końcu uwagę na fakt, że obok brata siedzi obca mu dziewczyna, ale najwyraźniej nie był tym zaskoczony. - Cześć jestem Ollie, młodszy brat Lip'a. - powiedział wyciągając do niej rękę. Blondyn ignorował jednak dobra maniery. Złapał rękę brata i wymruczał rzucają mu ostrzegawcze spojrzenie. - Cześć jestem Lip, a ta pani już wysiada. - i zatrzymał się z piskiem. Dojechali pod dom Joinedów, ale on również znajdował się przy plaży więc gdziekolwiek dziewczyna mieszkała miała już niedaleko.

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Jeżeli tylko masz ochotę to byłoby super :) ]

    OdpowiedzUsuń
  38. http://www.youtube.com/watch?v=6hzrDeceEKc&feature=related
    Lilly zwołała zebranie w sprawie Sam'a, który nadal był w szkole. Udało się jakoś ugasić pożar bez interwencji straży lub policji, ale było to kolejne podpalenie, którego groziło problemami. Ollie, Chris i Karen próbowali załagodzić sytuację. Lip próbował zapić się na śmierć. Poprzedniego wieczoru kiedy wrócił do domu zadzwoniła jego była, aby umilić mu spokojny wieczór i doprowadziła go do furii. Teraz siedział z boku, nawet nie słysząc o czym rozmawiała jego rodzina i wlewał w siebie kolejne szoty. Lilly rzucała mu raz na jakiś czas zmartwione spojrzenie, a kiedy Ollie poszedł do baru usiadła koło niego i złapała go za rękę. Podniósł wzrok uśmiechnął się i pocałował ją w wierzch dłoni. - Spokojnie Lil. Przecież zawsze sobie jakoś radzimy. - powiedział zachrypniętym od alkoholu głosem. Miał ochotę rozjebać ten bar. Najlepiej kijem hokejowym. Za to, że musi patrzeć na swoją młodziutką, piękną siostrę, która cierpi. Przyciągnął ją do siebie żeby nikt nie widział łez w jej oczach i właśnie w tej chwili zauważył blondynkę przy barze zagadniętą przez Olliego. Zmełł w ustach przekleństwo i zawołał brata ostrzegawczym tonem. Ten odwrócił się tylko i najwyraźniej zaproponował dziewczynie żeby się dosiadła.

    OdpowiedzUsuń
  39. Był już pijany. Pijany i zły. Nie chciał robić scen, ale na kimś musiał wyładować swój gniew. Kiedy więc Ollie przyprowadził dziewczynę do stołu próbując ją wprowadzić w problem jednocześnie rozbawiając ją na każdym kroku, Lip zastanawiał się, któremu z nich najpierw uciąć język. Uśmiechnął się drapieżnie. - Ollie, nie przedstawisz rodzinie swojej nowej koleżanki? Co za brak kultury. Rodzino - zwrócił się do reszty siedzącej przy stole. - oto Samarytanin. Samarytaninie poznaj - Rodzina. - wymruczał wbijając w Olliego złe spojrzenie. Ollie zignorował go kompletnie i przedstawił dziewczynę. Chloe. Brzmiało miękko, jakby ktoś opowiadał o pianie, albo wacie cukrowej. Chloe. Lip rzucił na nią okiem. Niebieskooka Chloe. Boże, ale był bucem wczoraj. Wyciągnął w jej stronę dłoń. -Cześć Chloe. Jest sukinsynem. - wymruczał, a Chris i Karen zanieśli się śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  40. Karen spojrzała na dziewczynę i pochyliła się w jej stronę mówiąc teatralnym szeptem. - Lip to skurwiel, ale naprawdę warto mieć go w rodzinie. Zawsze potrzeba kogoś bez skrupułów. - wysłała w stronę blondyna czułego buziaka, a Ollie odsunął od niego butelkę, która stała na stole. - Dosyć picia na dziś Lip. Idź się wyspać, a wieczorem do roboty. - powiedział stanowczo. - I dziś musisz poradzić sobie sam. - jego głos złagodniał a oczy zamigotały. - Jestem umówiony.
    Przy stole jak zwykle w takiej sytuacji wybuchł gwar. Lilly zaczęła dopytywać się czy to porządny chłopak, Chris trzymał rękę w górze i żądał przybicia piątki, a Karen zanosiła się śmiechem przedrzeźniając Olliego. W całym tym hałasie nikt nie zauważył jak Lip wstaje, nachyla się do siostry mówiąc, że idzie odebrać młodego ze szkoły i wysyła pytające spojrzenie Chloe.

    OdpowiedzUsuń
  41. Uśmiechnął się, odgarnął kilka kosmyków z jej kark i chuchnął w niego lekko, drażniąc skórę zimnym powietrzem. - Sam kończy szkołę za dwadzieścia minut. - westchnął cicho. - Nasz najmłodszy brat, ale to już chyba Ollie ci powiedział. - stał jeszcze chwile przypatrując się jej dokładnie. Właściwie chciał żeby z nim poszła, ale wiedział, że mieszanie ludzi w sprawy rodziny Joined nigdy nie przynosiły dobrych efektów. Karen chociaż szczęśliwa teraz, z Chrisem u boku, została postawiona przed ultimatum. Albo zacznie spotykać się z normalnymi ludźmi, albo wylatuje z domu. Teraz była rodziną, ale jeszcze trzy lata temu żyła wygodnie z rodzicami po drugiej stronie ulicy. Chris pojawił się rok przed nią. Nie mieli ich nazwiska, ale właściwie już bardziej rodziną być nie mogli. Genetyka nie miała znaczenia. - Przykro mi, muszę lecieć. Pewnie do zobaczenia?

    OdpowiedzUsuń
  42. [ wątek chętnie, acz brak mi pomysłów :D]

    OdpowiedzUsuń
  43. Szkoła Palm Springs wydawała się być banalna nie tylko pod względem nauki. Oprócz idiotów z drużyny, na wpół plastikowych cheerleaderek i kilku kretynów, którym wydawało się, że każdy kilogram żywej masy równa się skokiem ich IQ oraz ego było spokojnie i do wytrzymania. Lip nie czuł się w niej dobrze bowiem panowały tu zupełnie inne zasady obiecawszy jednak siostrze, że nie będzie robił problemów unikał ludzi jak ognia zwłaszcza tych, którzy mogliby sprowokować go do agresywnych zachowań. Starając się nie rzucać w oczy co było trudne, bo nie wyglądał jak pozostałe towarzystwo, podczas przerwy na lunch usiadł z boku i zapalił papierosa wlepiając wzrok w kolejną książkę o fizyce, które połykał czasem prawie śmiejąc się z wniosków, które wysnuwały. Jeden z mięśniaków oddalił się od grupy na krok, podszedł do Lip'a i dla czystej zabawy wydarł mu książkę z ręki rzucając nią w dal. - Joined, czy mógłbyś poprosić swoją rodzinę żeby przestali rozmnażać się między sobą? Myślę, że nie stać was nawet na porządne utrzymanie dwóch osób, a ile was tam jest w tym pojebanym domu wariatów? Dziesiątka? - zaśmiał się głośno przy wtórze swoich kolegów. Lip odetchnął chwilę próbując nie zareagować agresywnie, ale szybko jego myśli zastąpiła po prostu żądza zrobienia chłopcu z twarzy mielonki. Podniósł wzrok i wstał. Na jego twarzy pojawił się agresywny uśmiech, a nad ramieniem mięśniaka zauważył, że ludzie siedzący na zewnątrz wyjątkowo szybko zainteresowali się tym co się dzieje. Wśród patrzących Lip szybko zauważył Chloe, ale tak naprawdę widział ją jak przez mgłę. Chłopak stojący na przeciwko niego i wspierany przez kolegów dalej męczył swój umysł teoriami na temat rodziny Lip'a. Zły pomysł. Jedyny punkt, który potrafił wpędzić go w furię. - Posuwałeś już swoją siostrę? Nie dziwiłbym się... widziałem ją wczoraj w pracy, myślisz, że jak ładnie poproszę... - nie zdążył już nic więcej powiedzieć. Lip rzucił się na niego z pięściami najpierw kopiąc go w brzuch potem uderzając w twarz. Okładał go do chwili gdy reszta słodkiej ekipy leżącego na ziemi chłopaka nie rzuciła się na blondyna w ramach zemsty. Trzymali go mocno podczas gdy tamten wstał i raz po raz uderzał go w twarz.Kiedy w końcu go puścili Lip wytarł krew spod oka i uśmiechnął się tylko. Drużyna szybko straciła nim zainteresowanie kierując się w stronę wyjścia. Każdy normalny by odpuścił. Każdy. - Ej Dean! Dziękuję za komplement na temat siostry, ale nie bądź taki skromny. Widziałem ostatnio twoją mamę. - Brunet zatrzymał się i odwrócił z niedowierzaniem nad głupotą Lip'a, ale ten kontynuował. - Pomiędzy moimi nogami. - Dean zaryczał i rzucił się w stronę blondyna, ale ten ze śmiechem zeskoczył z murku i puścił się pędem przez parking.
    Chloe spotkał dopiero wieczorem i to przypadkowo na ulicy, na której mieszkał. Ollie zdążył już w miarę opatrzyć jego twarz, ale i tak nie wyglądało to zbyt dobrze. Uśmiechnął się niewinnie na widok blondynki. - Witam Panią, cóż za zaszczyt spotkać tak uroczą damę w mej okolicy. - ukłonił się teatralnie i wybuchnął śmiechem. Był spalony, w dłoni trzymał jointa, a oczy zasnute były mgłą.

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Sorry, trochę się rozpisałem.]

    OdpowiedzUsuń
  45. Zaśmiał się znowu zerkając przez ramię czy nikt z rodziny się nie zbliża. Właściwie wyszedł z domu żeby nie spotkać Lilly, która pewnie znowu zaczęłaby wykład o treści: " Prowokacja jako próba samobójcza".
    - Szczerze mówiąc... wpadłem klamkę - wymruczał i wyszczerzył zęby. - ruszył wolnym krokiem w stronę plaży dopalając jointa. - Więc Chloe... - tu wskazał na nią palcem mrużąc oczy jakby w geście oskarżenia. - Powiedz mi. Jakim cudem ty wiesz już o mnie tak dużo, a ja o tobie nic? To chyba nie do końca w porządku. Zwłaszcza, że chyba jedyne rzeczy jakie o mnie wiesz to to, że miewam ataki agresji, jestem skurwysynem, a moja rodzina to kompletny zlepek istnień?

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaśmiał się. - Albo masz aż za dużo i próbujesz ukryć wszystko pod słodkim uśmiechem? - machnął ręką i zatoczył się lekko. - Zresztą nie chcę kolejny raz wyjść na gbura, ale dopóki twój mąż nie goni mnie z siekierą nie jestem aż tak zainteresowany twoim życiem. - rzucił jej kpiące spojrzenie. Nagle jednak wpadł na jakiś pomysł. - Poczekaj chwilę. - wpadł do domu, otworzył lodówkę i po chwili znalazł ostatnią butelkę swojego ulubionego rumu.
    Chwilę później zbliżył się do dziewczyny machając złocistym alkoholem. - Gramy w prawda czy wyzwanie! I nie ma nie, bo stwierdzę żeś tchórz.

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Pewnie :3]
    On zwykle nie chadzał w takie miejsca jak wesołe miasteczka. Nie kręciły go specjalnie kolejki, popcorn i miski do wygrania. Jednak dzisiaj został wyciągnięty przez swoich kumpli. No ok, czemu by nie wyjść i się nie powygłupiać?
    Mijając kilka stoisk z różnymi gierkami nie dało się wręcz nie zauważyć dziewczyny, która usilnie próbowała wygrać. Niestety, mozolnie. Grupka chłopaków zaczęła sie z niej lekko nabijać, Mike również tor robił.
    -Idźcie, znajdę was później -poinformował rozbawiony, stając obok dziewczyny. Bacznie obserwował jej poczynania, aż wreszcie nie wytrzymał i roześmiał się pod nosem.
    Kiedy ta zbulwersowana spojrzał na niego, pokręcił tylko głową unosząc ręce w obronnym geście.
    Zgłosił się do właściciela gierki, po chwili dostając kilka piłeczek. Michael miał dobry cel, dobry refleks. Był ogólnie ogarnięty i sprawny. Musiał być, był parkourowcem, grafficiarzem, jeździł na desce. To wszystko wymagało uwagi i skupienia, nie mógł myśleć o niebieskich migdałach, kiedy akurat odbijał się od ściany albo uciekał przed policją. Zamachnął się iiii lut! Wieżyczka z puszek rozsypała się, a sam Michael spojrzał wymownie na blondynkę.

    OdpowiedzUsuń
  48. Usiadł na przeciwko niej, bokiem do morza i upił łyka rumu. - Patrz co dla ciebie wziąłem. - wyciągnął z kieszeni koszuli plastikowy kubek, a z drugiej puszkę coli i ćwiartkę limonki. Nalał do kubka rum, zalał colą i wycisnął limonkę po czym podał jej drinka robią ze swojej dłoni tacę i kłaniając się jak kelner. Rum z colą smakował jak mleko i był jednym z ulubionych smaków Lip'a. - Dobrze. Prawda czy wyzwanie? - zapytał uśmiechając się przekornie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zmrużył oczy. - Jestem rozczarowany, a ty jesteś tchórzem. - zażartował. Chwilę dosłownie wpatrywał się w jej oczy, potem spojrzał w morze. - Wymień trzy najgorsze rzeczy jakie zrobiłaś w całym swoim życiu. - powiedział z lekkim uśmiechem. Odpalił papierosa zaciągnął się nim głęboko i spomiędzy jego ust wypłynął mleczny dym. Rum rozgrzewał jego ciało, a nikotyna drażniła płuca. Chloe. Piękna, delikatna, nieśmiała i uciekająca przed jego dotykiem. Co złego zrobiła w swoim życiu?

    OdpowiedzUsuń
  50. Uniósł brwi, nadając smaczka swojemu ironicznemu uśmieszkowi. Mężczyzna w kolorowej koszulce podał mu nagrodę, którą był duży, niebieski misiek.
    Michael obrócił się teraz całkowicie w stronę blondynki i wręczył jej miśka. Jego nie jarały zabawki, a ona chyba bardzo go chciała skoro tak zawzięcie próbowała zwyciężyć ten ciężki bój.

    OdpowiedzUsuń
  51. Michael zaśmiał się, nie odrywając od niej wzroku.
    -Daj spokój, nie przepadam za miśkami -uśmiechnął się zachęcająco w jej stronę, ponownie podając jej byczą maskotkę -wolę kucyki...

    OdpowiedzUsuń
  52. Prychnął oburzony jak dziecko. - Chyba żartujesz! Myślisz, że uda ci się uniknąć odpowiedzi? Albo odpowiedź albo kara. - mruczał jeszcze chwilę pod nosem jakby nie dowierzał w to, że dziewczyna zamierzała oszukiwać w jego ulubioną grę. To nie dziwne, że była to ulubiona zabawa Lip'a. Uwielbiał ludzkie brudy. Wyciągać, wymyślać, albo pomagać w ukrywaniu ich. Sam był jedną z osób, która miała zbyt dużo na sumieniu, ale czuł wyrzutów sumienia. Nawet jeżeli je czuł to szybko przestawał, aby móc być sobą.

    OdpowiedzUsuń
  53. Uśmiechnął się lekko. - Jesteś okropnym graczem, ale dobrze. Powiedzmy, że ten jeden jedyny raz odpuszczam. Tylko dlatego. - tu wskazał na jej dołeczki, które pojawiały się za każdym razem kiedy chociaż trochę się uśmiechała. - Urocze. Ale więcej nie ustąpię. Twoja kolej. - westchnął i upił kolejnego łyka z butelki. Mlasnął cicho i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. - Nie zastanawiaj się. Nie każde pytanie przecież musi być ważne. Głupoty też są ciekawe, nie uważasz? - czysto retoryczne pytanie. Zaśmiał się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  54. Spojrzał na nią niby rozbawiony, niby z miną cwaniaka oblizując lekko usta.
    -Jasne... -zaśmiał się, patrząc na nią jakby "spod byka" -jestem Mike -wyprostował się i podał jej rękę.
    Zamienił z nią tylko kilka słów, wymienił kilka spojrzeń a już wydała mu się na prawdę fajną osobą. Polubił ją.

    OdpowiedzUsuń
  55. -Szczerze to nie przepadam za kolejkami, acz mogę dla Ciebie coś jeszcze wygrać -zaśmiał się, kiedy oboje odeszli od kolorowego blatu. Jakoś nie jarała go ta jazda w gorę i w dół i na boki, i wrzaski i rzygający ludzie... mógł zjeść kukurydzę, watę cukrową, ewentualnie w coś pograć.

    OdpowiedzUsuń
  56. Spojrzał w jej stronę i upił łyka rumu. - Tak. - nie powiedział ani słowa więcej przez dłuższą chwilę.- Zadajesz mi to pytanie, bo lubisz komplementy czy mnie? - powiedział w końcu z lekkim grymasem. Nie spodziewał się, że Chloe jest osobą nieświadomą swojej urody. Był wręcz pewien, że to prowokacja, a tego bardzo nie lubił. Odwrócił wzrok i zgasił tlącego się papierosa. Był lekko rozczarowany nawet faktem, że blondynka potrzebuje zapewnień. Podejrzewał, że chłopcy uwielbiają jej wygląd, a o tym, że kilku z nich naprawdę się podoba po prostu wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  57. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  58. Spojrzał jej w prost na nią. W jego oczach zalśniły iskierki, ale był poważny. - To chyba niezbyt mądry wybór, nie uważasz? - wymruczał.Milczał przez chwilę patrząc jej nadal prosto w oczy. - Chcę jednego pocałunku Chloe. - jej imię w jego ustach zabrzmiało bardzo miękko. - I chcę go dostać tu. - wskazał na swoją szyję. Morze szumiało spokojnie, słońce świeciło już tylko czerwienią, wystając czasem spoza chmur, a plaża była w tym miejscu dziwnie pusta. Lip nie zauważył żadnej z tych anomalii. Patrzył jej prosto w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  59. Zaśmiał się, kręcąc głową kiedy go "pocieszyła".
    -Tak... -zgodził się -panicznie się boję...

    OdpowiedzUsuń
  60. Jej oddech rozkosznie drażnił jego skórę powodując dreszcze, a dotyk ciepłych warg złagodził poirytowanie jej wcześniejszym pytaniem. - Prawda. Prawda nas wyzwoli! - powiedział ze śmiechem i odpalił blanta. Położył się na piasku. Był już nietrzeźwy. Pachniał tytoniem i słodyczą. Jego oczy powędrowały ku niebu i stanęły w miejscu. Czekał i myślał o tym co sprawiło, że był jaki był. I co takiego było w delikatnym dotyku co sprawiało mu większą przyjemność niż nie jedno uprawianie miłości.

    OdpowiedzUsuń
  61. Patrzył na niebo. Na jego twarzy nie było widać żadnej nowej emocji. Tak jakby w ogóle o niczym nie myślał. - Byłem kiedyś zakochany, dziewczyna była w ciąży i... kochała mnie, ale nie wierzyła we mnie, rozumiesz? - dopiero w tym momencie rzucił jej krótkie spojrzenie. - Nie wierzyła w to, że mógłbym się zmienić w jakikolwiek sposób. Że mógłbym być wsparciem, rodzicem. Więc wyszła za idiotę, który podobno był w stanie na takie poświęcenie i bez namysłu uwierzył w to, że to jego dziecko. Kiedy dowiedziałem się o tym, poszedłem do niej i kazałem jej usunąć ciążę. Praktycznie zmusiłem ją do aborcji. Nie zrobiła tego, ale sam fakt, że upadłem tak nisko, aby stwierdzić, że albo ja albo nikt inny nie będzie wychowywał tego dziecka był na tyle poniżający, że nigdy nikomu o tym nie powiedziałem. - Zamilkł. Przez długą chwilę nie słychać było niczego oprócz szumu fal i warkotu silników. - Prawda czy wyzwanie?

    OdpowiedzUsuń
  62. Kiedy otwierał usta żeby zadać pytanie telefon w kieszeni zawibrował. Wyciągnął go szybko sprawdzając ekran. - Lip i ani słowa. - powiedział odbierając telefon z uśmiechem. - Miałeś iść dzisiaj do pracy i nawet nie próbuj mnie wkurwić. Cokolwiek robisz rzucasz to w tej chwili i idziesz zarabiać. Czego nie zrozumiałeś w zdaniu: wyjebią nas z domu, idioto? - spojrzałem na zegarek. - Szlag. Przykro mi Chloe. Muszę iść. - zerwał się z piasku i jak dyby nigdy nic ruszył biegiem w stronę ulicy zostawiając dziewczynę samą. Nie chciał wyjść na sukinsyna - znowu, ale nie miał czasu tłumaczyć się dopiero co poznanej dziewczynie kiedy jego brat dostawał prawie drgawek wściekłości przez telefon.

    OdpowiedzUsuń
  63. Weszli z Chrisem do tego samego klubu, w którym byli dwa wieczory wcześniej. Musieli sprzedać chyba z trzydzieści gramów, a wieczór był już w pełni. Brunet od razu ruszył do baru po chociaż jednego szota i małe rozpoznanie, Lip rozejrzał się uważnie po wnętrzu. Nie minęło więcej niż dziesięć minut kiedy podeszło do niego dwóch chłopców pytając o ziele. Uśmiechnął się tylko, podał im stawkę i szybko pozbył się kilku gramów. Rozluźniony i lżejszy o część towaru odwrócił wzrok w stronę parkietu. Na jego twarz wbiegł drapieżny uśmiech. "A więc tu jesteś" pomyślał wpatrując się w tańczące razem z nią blond kosmyki. Przyzwyczaił się do Chloe bardzo szybko. Stała się przyjemnym kompanem do spędzania czasu, ale niekoniecznie cieszył się, że spotyka ją w pracy. Był też zły na siebie. Kiedy wytrzeźwiał trochę po biegu i szybkim prysznicu zdał sobie sprawę z tego co powiedział dziewczynie. Niekoniecznie czuł się z tym dobrze więc nie zamierzał na razie się zbliżać. Rozejrzał się za Chrisem i usiadł przy barze patrząc na tańczącą dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  64. Odpalił papierosa, a kiedy podniósł wzrok żeby podać stawkę obok chłopaka stała Chloe. Wyglądała tak jakby albo go nie widziała albo nie poznała więc wykorzystał sytuację. Odwrócił się tyłem, szepnął Chrisowi, że musi się przewietrzyć i, że tych klientów obsłuży sam. Wyszedł przed klub zapalił papierosa i zaśmiał się z własnej głupoty. Jakby miał trzynaście lat.

    Telefon rozdzwonił się w jego kieszeni. - Hej Lil. Jestem w pracy, a Ollie ma swoje słodkie randez-vous. Karen też poszła na nocną zmianę. - westchnął cicho. - Naprawdę. Kocham cię, powinnyśmy być w domu za 3,4 godziny.

    OdpowiedzUsuń
  65. Odwrócił się w jej stronę z kpiącym uśmiechem. - Chloe. - ukłonił się jak zwykle i wyrzucił niedopałek. - Przepraszam, ale jestem w pracy. Muszę wracać do środka. - wymruczał prawie na nią nie patrząc. Nie lubił takich sytuacji. Żadnych sytuacji kiedy mówił ludziom coś o sobie, a potem musiał na nich patrzeć ze świadomością, że "oni wiedzą". Oprócz rodziny nie potrzebował już więcej zaufanych osób, więc inne relacje traktował raczej jako zabawę. Dlatego nie wplątywał się w poważne związki, nie miał przyjaciół ze szkolnej ławki czy nawet zaufanych kolegów z sąsiedztwa. Miał ogrom znajomych. I rodzinę. Dlatego też kiedy czasem pod wpływem alkoholu, chwili lub narkotyków zdarzało mu się powiedzieć coś poważniejszego natychmiastowo podwijał ogon i uciekał. Cóż. Jednak z cech, bez których Lip nie byłby Lip'em.

    OdpowiedzUsuń
  66. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  67. Prawie syknął pod niespodziewanym dotykiem. Zmrużył oczy i odwrócił się głowę. To była sekunda. Chwilę później uśmiechnął się kpiąco udając zaskoczonego pytaniem. - Oczywiście, przecież chodzimy do jednej szkoły, pamiętasz? - delikatnie zdjął jej dłoń z jego ręki i puścił jej pseudo-przepraszające spojrzenie. - Naprawdę muszę już iść, widzisz niektórzy muszą pracować żeby na przykład mieć gdzie mieszkać. - rzucił jej szydercze spojrzenie jakby ta różnica dwóch lat pomiędzy ich wiekiem była górą doświadczeń, które on zebrał, a ona nie. Potrafił odstraszyć od siebie ludzi prawie tak szybko jak przyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Pa,pa Chloe! - zawołał za nią z głupim uśmiechem. Odwrócił się na pięcie i wszedł do klubu. Byli z Chrisem dobrze zarobienie tej nocy, a on potrzebował mocnego drinka. Właściwie potrzebował po prostu wódki. Mogła być nawet ciepła. Usiadł przy barze i poczekał aż Chris skończy ostatni interes. Chwilę później brunet dołączył do niego przy barze. - Gdzie twoja blond przyjaciółka? Widziałem ją tutaj dzisiaj, myślałem... - zamilkł patrząc na drapieżny uśmiech Lip'a. Westchnął i wypił łyka ginu stojącego przed nim. Blondyn odwrócił się w stronę przyjaciela cały czas z tym samym zwiastującym armagedon wyrazem twarzy. - Co myślałeś? Że będę teraz sobie szukał przyjaciół? - zaśmiał się gardłowo, a oczy mu rozbłysły. Przez dosłownie chwilę siedzieli w pełnej napięcia ciszy. - Kurwa mać! - rzucił butelką stojącą przed nim w bar. Wychodząc z klubu kopnął przypadkowego chłopaka w krocze.
    Następnego dnia obudził się z kacem, wsiadł na rower i pojechał do szkoły. Nie odzywał się ani jednym słowem.
    Lip miał dar unikania ludzi, których nie chce spotkać, więc pomimo tego, że chodzili do tej samej szkoły Chloe spotkał dopiero po dwóch tygodniach. Siedział na krawężniku kończąc drugiego porannego jointa i dogorywał na słońcu. Usłyszał znajomy głos i kiedy zmrużył oczy zauważył Chloe z wystrojonym, bogatym chłopcem z profilu prawniczego. Wykrzywił wargi i zaśmiał się cicho. - Witam Pannę Chloe! - krzyknął do niej z drugiej strony ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  69. Lip uśmiechnął się szyderczo. Nie wyciągnął dłoni w stronę wymuskanego chłopca tylko rzucił mu pełne agresji spojrzenie. - Och boże... Czy to naprawdę ty,Tom? To ogromny zaszczyt poznać... kim ty kurwa jesteś właściwie? - jego ochrypły głos rozbrzmiał cicho, ale wyraźnie, zaraz po tym spomiędzy jego warg wypłynął mleczny dym. Odwrócił wzrok w stronę Chloe i z przyjemnością otaksował ją spojrzeniem. - Ćwiczyłaś ostatnio? - zaśmiał się gardłowo i wyrzucił niedopałek. Kipiało z niego złością i tylko czekał na cokolwiek czym mały Tommy mógłby go sprowokować.

    OdpowiedzUsuń
  70. Mlasnął cicho, a jego oddech stał się płytszy. Powoli odwrócił wzrok od Chloe i wstał. Na jego wargi wbiegł zły uśmiech. Podszedł do chłopaka bardzo blisko i jakby przez śmiech mruknął cicho: - Ach, tak? Przykro mi Tommy - zwrócił się do niego jakby był małym chłopcem. - To ważny dzień w twoim żałosnym życiu. Dzisiaj dowiesz się jakie są skutki odzywania w złym momencie, w zły sposób, do złej osoby. - i uderzył do z całej siły w twarz. Chłopak zatoczył się, z jego nosa trysnęła krew, a Chloe jęknęła cicho. - Mam ci to dosadniej zobrazować czy wystarczy? - wymruczał pieszczotliwie do Tom'a nachylając się nad nim.

    OdpowiedzUsuń
  71. Wyładowania był mocne, ale szybko wracał do siebie. Spojrzał na nią bez wyrazu. - To okrutny świat, Chloe. Przyzwyczajaj się. - wymruczał szyderczo. Dziewczyna wstała, podeszła do niego jakby chciała coś jeszcze powiedzieć. Uśmiechnął się łagodnie, ale chyba już nikt nie nabierał się na ten uśmiech. Zrobił szybki krok w jej stronę, nachylił się i położył dłoń na jej karku. Pocałował ją mocno, ale trwało to dosłownie sekundę, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę domu.

    OdpowiedzUsuń
  72. Malutka, obrażona Chloe. O jak bardzo go to bawiło. Nie próbował niczego ugrać całując ją. Potrzebował po prostu odrobiny adrenaliny. I na pewno nie spodziewał się, że go uderzy. Ale przez pozostałą drogę do domu śmiał się w głowie z dramatycznej sceny, która rozegrała się na ulicy. Ollie siedział na ganku, paląc z bongo. Uśmiechnął się na widok brata i zrobił mu miejsce koło siebie. Lubili się i rozumieli jak chyba nikt. Młodszy Joined spojrzał na dłoń brata i cmoknął cicho. - Znowu? Ja pierdole Lip to jest prawie niemożliwe. Statystycznie w ciągu jednego dnia dwa razy masz coś wspólnego z bójką. Rozumiem, że masz agresora, bo tej dziwce z Illinois, ale wykończysz Lilly. Jesteś jej największym oparciem. I nie mówię tutaj o finansach. - Blondyn zaciągnął się dymem z bongo i uśmiechnął się do brata. Miał rację. Nie potrafił jednak nic na to poradzić. Był sobą. Tak już miał. Trudno.

    Jedną z najprzyjemniejszych prac jakie otrzymywali było sprzedawanie na lokalnych przyjęciach burżujów. Zielone kupowali tam prawie wszyscy od nudzących się trzynastoletnich dzieci, po przez plastikowe, ciągle napalone matki, a na próbujących zaszaleć ojców. Interes płynął jak po maśle, kieszenie były pełne pieniędzy. Wyszedł na patio w głowie wyśmiewając drinki z palemkę i poprosił kelnera o szota. Nie zamierzał się upić tylko starał się przetrwać wśród tego plastikowego świata bogaczy Palm Springs. Chloe siedziała na plaży, po turecku, wpatrując się w morze co natychmiastowo przypomniało Lipowi, że dziewczyna jest za młoda i za delikatna na jego towarzystwo. Nie potrafił jednak odpuścić sobie chwili zabawy. Zasłużył na to. Podszedł do niej i usiadł tuż obok. - Niezły strzał. - wymruczał uśmiechając się kpiąco.

    OdpowiedzUsuń
  73. - To co zwykle, moja droga. Jeżeli nie urodzisz się w rodzinie z czterema samochodami i willą chodzi się do pracy. To takie miejsce gdzie tyrasz za ośmiu żeby dostać marne pieniądze, lub oszukujesz system zarabiając trochę mnie marne pieniądze. - powiedział z łagodnym uśmiechem.
    Milczałam jakby próbowała dać mu do zrozumienia, że to koniec rozmowy, ale on nie zamierzał odchodzić. Potrzebował rozrywki i to on decydował kiedy rozmowa dobiegała końca. Zawsze.
    - Nie muszę chyba pytać co ty robisz, nietrudno odgadnąć.Patrzysz w morze, bo cię uspokaja? Cóż za oryginalny sposób wypoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  74. -Nie martw się aniołku nie utopię cię- zaśmiał się widząc jak niepewnie wchodzi do wody. Sam zanurkował i przepłynął kawałek po czym wynurzył się za nią. Złapał ją od tyłu i wciągnął by cała się zanurzyła.
    -Gdy jeszcze mieszkałem w Anglii często pływałem. Ale tutaj wolę surfować. Właśnie może wybrałabyś się za mną kiedyś- spytał i popłynął kawałek dalej po czym popatrzył na nią.

    OdpowiedzUsuń
  75. Zaśmiał się. - Mi pomaga! - powiedział ze złośliwym uśmiechem. - A co do mojej terapii odreagowania stresu... Co tam u Tommy'ego? Śliczna dziewczynka. Naprawdę. Prawie żałuję, że ją spaskudziłem. - zamyślił się teatralnie. - Chociaż nie. Nie żałuję. - odpalił jointa i zaciągnął się nim głęboko. Spojrzał na blondynkę, która obojętnie wbiła wzrok w horyzont. - Przestań Chloe. - powiedział w końcu spokojnie. - Nie bądź dzieckiem. Zachowujesz się jakbym krzywdził twoją matkę. Nie zrobiłem nic złego. Dałem upust swoim emocjom. Trzymanie ich w sobie jest bardzo niezdrowe dla psychiki młodego człowieka, nie wiedziałaś?

    OdpowiedzUsuń
  76. - Widzisz... problem polega na tym, że ty nigdy nie zrozumiesz mnie, a ja ciebie. Więc chyba nie mamy o czym rozmawiać. - cichym, kpiącym głosem wymruczał jej do ucha. Był poirytowany i zdał sobie nagle sprawę z bezsensowności zawierania tego typu znajomości. Filigranowa dziewczynka z dobrego domu. Na co mu ten syf. Lubił swoje życie. Nie zazdrościł nikomu pieniędzy ani ciuchów, bo nie to kręciło go w życiu. Nie dziwne było jednak, że trzymał dystans, czy obijał komuś mordę dla własnej przyjemności. Gdyby tego nie robił sytuacje takie jak ta na szkolnym podwórzu podczas lunch'u miałyby miejsce co chwilę. Nie czuł się w żaden sposób wyrzutów sumienia. Bezwstydnie wykorzystywał swoją przewagę fizyczną i intelektualną dla zasady. Po to żeby reszta trzymała się z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  77. Westchnął cicho i wstał. - Wystarczy. - powiedział stanowczo patrząc jej w oczy. Zaciągnął się mocno i przymknął na chwilę powieki odchylając głowę w tył. Nie miał już więcej nic do powiedzenia. - Wystarczy dziewczynko. Wracaj do swojego bajkowego, samarytańskiego świata i pierdol się. - Odszedł wściekły na siebie i na nią, w oddali widział machającego ręką Chris'a wykłócającego się kimś kto wyglądał jak... policjant. - Kurwa mać. Kurwa! Co teraz, co teraz. - wyrzucił niedopałek i ruszył szybko w stronę Chrisa jednocześnie chowając cały towar i pieniądze do bokserek. W tym momencie rozległa się syrena policyjna.

    OdpowiedzUsuń
  78. Po pewnym czasie gdy jego palce zaczęły przypominać suszone owoce podpłynął do Chloe. Przerzucił ją sobie przez ramię niczym hmmm worek kartofli i zaczął nieść do brzegu.
    -Wychodzimy z wody moja panno-zaśmiał się i postawił ją na cieplutkim pisaku. Popatrzył przed siebie.
    -Zapowiada się piękny zachód słońca- powiedział po chwili- Przebierz się w suche ubrania bo tak czy inaczej zaraz będzie ci lodowato- oznajmił i sam się ubrał po czym usiadł. Zaczął wpatrywać się w słońce, które lada moment miało zajść.
    Robbie Moore.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Heej. Masz może jakiś ciekawy pomysł na wątek z moim Chrisem? :)]

    OdpowiedzUsuń
  80. [ Kurde, strasznie skończył mi się pomysł. Jak Ty to widzisz? Co robimy dalej z naszymi postaciami?]

    OdpowiedzUsuń
  81. [ To zacznijmy nowy wątek, a co do reszty to na razie zobaczymy?]

    OdpowiedzUsuń
  82. - Właściwie to nic - odpowiedziała z przyjaznym uśmiechem, a po chwili poczuła jak czyjaś mała rączka ciągnie ją za włosy, próbując zwrócić na siebie uwagę.
    - Zamek - rzuciła Ilu, trochę naburmuszona, że nie doprowadziła swojego planu do końca. Wystarczyło, że odwróciła się od Chloe i zaraz sobie przypomniała, że miała być zła.
    - Hmm, może chcesz się przyłączyć? - zaproponowała dziewczynie, a po chwili przeszła do dalszych wyjaśnień. - Ilu uwielbia niszczyć budowane przeze mnie dla niej zamki z piasku. Nie zadowala się byle czym i trochę czasu mi zajmuje zanim sama skończę jeden. Może chcesz pomóc? Mała na pewno będzie zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  83. [To ja czekam aż coś wymyślisz :)]

    OdpowiedzUsuń
  84. [Może jakies spotkanie na pomoście? : ) Zaczniesz, proszę? : )]

    OdpowiedzUsuń
  85. 1 sierpnia, połowa wakacji, a on był tylko na dwudziestu imprezach, za mało było seksu. Nie był zadowolony. Dziś jedak nie miał ochoty na zadne z takich imprez. Chciał trochę odpocząć, więc jak to on poszedł na swój stareńki drewniany pomost. Jednak kiedy zauważył jakąś dziewczynę na słodziutkim kolorowym ręczniczku, az go zemdliło.
    - Witam. - powiedział krótko siadajac gdzies z boku.

    OdpowiedzUsuń
  86. Prychnął i spojrzał na nią spode łba.
    -Udam, że tego nie słyszałem. Wiesz chyba masz na mnie zły wpływ aniołku- powiedział- Przez ciebie stałem się wyjątkowo miły choć z reguły taki nie jestem. Zastanawiam się tylko czy to przez to, że jesteś taka ładna czy przez to, że jesteś tak szalona- dodał po chwili i popatrzył na nią z podejrzanym błyskiem w oku. W sumie to mu zaimponowała. Nie często spotyka się dziewczyny, które po pięciu minutach rozmowy jadą z tobą na przejażdżkę a potem idą na plażę. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że to głupie ale on uważał, że to całkiem fajne.

    OdpowiedzUsuń
  87. Uniósł brew patrząc na nią spode łba. Wzruszył ramionami kiedy ta odwróciła się i wyciągnał papierosa zaraz go zapalając. Zaciągnał się po krótkiej chwili wypuszczając dym w stronę wody.

    OdpowiedzUsuń
  88. -NO nie wiem czy taki dobry- zaśmiał się po czym wstał i złapał ją za rękę. Wpadł na dobry pomysł, który nawet mógł wypalić.
    -Mam nadzieję, że szybko się uczysz- powiedział i poprowadził ją do motoru. Posadził ją na miejscu kierowcy i usiadł za nią położył ręce na jej rękach i objaśnił jej co i jak. Odpalił motor.
    -Teraz kieruj zobaczymy czy zdasz egzamin kotku- zaśmiał się.
    Robbie Moore.

    OdpowiedzUsuń
  89. [ bardzo chętnie, ale jak na razie nie mam żadnych kreatywnych pomysłów, jednak jeśli Ty takowy masz to jestem jak najbardziej za wątkiem :) ]

    OdpowiedzUsuń
  90. [Na meczu? Czemu nie :D To co zaczniesz? Ja aktualnie jestem po wyczerpującym wyjeździe i jakoś nie mam głowy do rozpoczynania :D]

    OdpowiedzUsuń
  91. - Och, od fosy - stwierdziła niemalże od razu. Wielokrotnie budowała zamki na różne sposoby, ale w tym najlepiej odnajdywała się mała, kiedy mama palcem narysowała jej, gdzie ma kopać. Wtedy przynajmniej na chwilę Ilu miała zajęcie. - Wykopany piasek wysypuj na środek. Potem się z niego uformuje podstawę, a na niej postawi wieże. Mur obronny dookoła nich i prawie Ilu go zaakceptuje - przedstawiła skrócony plan działania, nie bawiąc się w nieistotne szczegóły jak odpowiednie dekoracje. Na wszystko przyjdzie czas.

    OdpowiedzUsuń
  92. [ Wróciłem i mam nadzieję, że masz ochotę na nowy wątek. W każdym razie piszę.]

    Lekki dym ciągnący się za Lipem wydobywał się jointa, którego ten trzymał w kąciku ust, raz po raz zaciągając się nim głęboko. To była zimna noc. Nie było ich wiele w Palm Springs, ale właśnie te chwile Joined lubił najbardziej. Był w mieście już od tygodnia, ale nie mógł nigdzie znaleźć Chloe. Nie żeby jej szukał, ale przecież odkąd się poznali wpadali na siebie notorycznie. Kiedy jednak otumaniony trawą, naładowany złością po nieudanym interesie szedł ulicą wolnym, nęcącym krokiem na przeciwko zalśniły w świetle latarni jasne włosy. Uśmiechnął się drapieżnie jakby rozpoczynał polowanie i przyspieszył kroku. Kiedy ją zobaczył siedzącą po turecku na chodniku, opatuloną swetrem z kubkiem parującym kawą, herbatą czy cokolwiek się tam znajdowało westchnął z przyjemnością. Mlasnął cichutko, a jego oczy rozbłysły. Właśnie wstała zostawiając kubek na betonie i odwróciła się w jego stronę. Zamarła. Zauważyła go, ale nawet nie drgnęła żeby się zbliżyć. Nie przejął się tym zbytnio. Powoli zbliżył się i w milczeniu położył jej dłonie na talii. Pochylił się lekko i wymruczał jej we włosy powitanie. - Chloe, Chloe, Chloe. Cześć Kotku. Jak przyjemnie patrzeć na ciebie.- Jego oddech podrażnił skórę na jej szyi, a pod jego dotykiem cała zadrżała. Och, nieprzyjemne uczucie. Tak jakby brzydziła się go, albo bała. Jednak za bardzo polubił na nią patrzeć żeby wypuścić ją teraz. Wiedział, że odfrunęłaby w sekundę, w mgnieniu oka. Odsunął się tylko trochę i spojrzał jej w oczy. Mlasnął cicho i zaczął jakby badać jej twarz wpatrując się w każdy jej szczegół.

    OdpowiedzUsuń
  93. Cichy dźwięk jej głosu i pochylona lekko głowa zadziałały jakby ktoś go poparzył. Odsunął się o centymetry dosłownie, ale puścił jej talię i teraz czekał z napięciem, wpatrując się w nią czy przypadkiem nie rzuci się do ucieczki. Ale ona stała nadal, w tej samej pozycji, taka sama Chloe. Zmrużył z przyjemności oczy i lekkim, delikatnym ruchem złapał ją za podbródek aby móc zobaczyć jej twarz. Zajrzał w jej oczy, a szyderczy uśmiech wpłynął na jego wargi. Był bardzo nietrzeźwy. Bardzo. I bardzo pragnął Chloe. Ta mała ślicznotka wepchnęła się do jego umysł i teraz trudno ją było wyciągnąć. - Tęskniłaś? - wymruczał ironicznie. - Och, nie musisz odpowiadać. Właściwie to nie bardzo mnie to obchodzi. Mogę ci tylko powiedzieć, że jesteś dobra. Nie doceniłem cię. Zawsze wjeżdżasz ludziom do głowy? - pokręcił palcem. - Wstydź się. To okropne manipulanctwo moja słodka Chloe.

    OdpowiedzUsuń
  94. Rzucił jej zimne spojrzenie, a jego wargi zadrżały lekko ze złości. - Zapomniałem. Ty wszystko robisz nieświadomie, albo półświadomie, bo jesteś niewinną, małą księżniczką. - właściwie wywarczał te słowa, nagle przypominając sobie kim jest Chloe. A Chloe była zbyt oddalonym, zawsze uciekającym celem nieświadomym, że ktoś go goni. Odsunął się nagle, na odległość kilku kroków i odpalił papierosa. - Więc? - rzucił jej natarczywe spojrzenie. - Jak ci minęły ostatnie tygodnie wakacji? - zadał najbardziej błahe i najbardziej irytujące go pytanie. Miał jednak nadzieję, że to właśnie tego oczekiwała blondynka. Normalności, schematu, czegoś czego on pozbył się już wieki temu. Właściwie miał ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu odejść. Ale co raz trudniej było tak po prostu odwrócić się od Chloe.

    OdpowiedzUsuń
  95. To był koszmar. Praca, użeranie się z kompletnie nieprzytomnym ojcem i ze swoim starym życiem. Idiotka, która nagle uświadomiła sobie,że pragnie jego i tylko jego i kiedy tylko dowiedziała się, że jest w Illinois robiła wszystko żeby do niego wrócić. Dużo alkoholu i dużo razów na twarz. Tych fizycznych, ale też psychicznych, które od których poliki piekły go do teraz. Kiedy wyjeżdżał z miasta postanowił nie wrócić tam nigdy więcej. -Cudownie. To były piękne tygodnie. - wymruczał z rozkoszą. Zza rogu wyjechał bordowy samochód i wilgotna nawierzchnia rozbłysła białym, szpitalnym światłem. Zatrzymał się z piskiem tuż obok nich, drzwi kierowcy otworzyły się, a Lip jęknął cicho. - Naprawdę? Teraz? Wierzyć się nie chce. - Z auta wysiadł wysoki, blady brunet z kamienną twarzą i szybkim krokiem podszedł do blondyna uderzając go w twarz. - Cześć Joined. Moja siostra ciebie szuka.- Lip zatoczył się lekko i uśmiechnął się zakrwawioną już wargą. - Dave. Wspaniale ciebie widzieć. -wymruczał wycierając usta wierzchem dłoni. Zmełł w ustach przekleństwo i rzucił przeciwnikowi niewinną minę. - Twoja siostra? A czego szuka? Nowych prochów, nowej zabawki czy może ojca swojego dziecka? Widzisz... To nie jest moje dziecko. Przyznała się. Szkoda, że nie tobie. To dziecko jednego z tych kilkudziesięciu chłopców, którzy ją posuwali kiedy była ze mną. - uśmiechnął się łagodnie. - Nie popełniaj kolejnego błędu Dave. - powiedział spokojnie kładąc mu rękę na ramieniu. Po czym uderzył go w brzuch. Brunet skulił się i upadł,a Lip złapał za rękę Chloe i ciągnąc ją za sobą rzucił się biegiem przez ulice w stronę swojego domu.

    OdpowiedzUsuń
  96. Lip dyszał ciężko, jego oczy błyszczały, a na jego usta wbiegł radosny uśmiech, pełen adrenaliny. Otworzył drzwi i wpuścił Chloe do środka wchodząc do domu tuż za nią. Zaśmiał się cicho i usiadł na podłodze oddychając głęboko. - Chloe-Dave, Dave-Chloe. Tylko nie mów mi, że miło go poznać. - Przymknął oczy i odpalił papierosa. - Głodna?- Zapytał po chwili wstając z drewnianych paneli i podchodząc do lodówki. Dla siebie wyciągnął zimne piwo, po chwili wyciągając kolejne i rzucił milczącej blondynce pytające spojrzenie. Nie chciał jej tego tłumaczyć. Irytował go i tak fakt, że zna jego rodzinę czy, że wie o jego aborcyjnym samobójstwie emocjonalnym. Miał dosyć wprowadzania jej w swoje życie, bo tego za wszelką cenę próbował uniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  97. Zastygł czując jej palce na swoich ustach. Jego twarz skamieniała, a oczy czujnie obserwowały każdy jej ruch i mimikę.Kiedy chciała się odsunąć objął ją w talii i przysunął bliżej siebie. Pochylił się chcąc ją pocałować, ale przypominając sobie co stało się ostatnio zrezygnował. Pochylił się jeszcze trochę i dotknął wargami jej szyi. Muskał ją lekko, czując ciepło jej skóry i mącący w głowie zapach mięty. Zamruczał cicho i powoli, bardzo powoli sunął wargami do góry muskając jej skroń, przygryzając delikatnie jej ucho. Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na nią. Jego oczy lśniły dzikim blaskiem, a usta nadal uśmiechały się kpiąco, oddychał płycej. - Oj Chloe. Uważaj. Idź sobie już,nie chcę cię trzymać przy sobie. - wymruczał miękkim, jakby zamglonym głosem. Oblizał wargi cały czas trzymając ją, a nawet zacieśniając odległość pomiędzy nimi. Jego mózg kazał mu natychmiast ją puścić, ale pragnienia, którymi głównie kierował się Lip w swoim życiu krzyczały wręcz żeby przestał się krygować i pocałował ją w końcu. Czekał. Czekał na nią, na jej decyzję, na jej zachowanie, a była przecież taka młoda, niewinna i nieświadoma, że miał ochotę wybuchnąć tą całą adrenaliną, którą miał w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  98. Wybuchł. Jakiekolwiek racjonalne myślenie wyłączyło się kiedy dotknęły go jej wargi. Przyciągnął ją do siebie stanowczo, pogłębił pocałunek, a to że pozwalała mu na to i odpowiadała spowodowało kompletne zamglenie umysłu. Jego dłoń błądziła po jej plecach, a wargi cały czas tańczyły raz po raz spływając na szyję. Pragnął jej i to doprowadzało go do wściekłości. Nagle podniósł ją jak piórko i posadził na kuchennym blacie nie przerywając pocałunku. Nie chciał tego kończyć, czekał na to i kiedy w Illinois spotkał swoją starą znajomą i miał z nią mały incydent czuł niesmak do samego siebie, bo całując ją myślał o Chloe i chciał żeby to była ona.
    Ale teraz to była ta Chloe. Słodka, piękna Chloe, która wirowała w jego głowie.

    OdpowiedzUsuń
  99. Nie mógł w to uwierzyć. Odsunął się od Chloe i patrząc jej w oczy wyciągnął z szuflady kuchennej kij bejsbolowy. Lilly zawsze go tam trzymała na wszelki wypadek. Musnął jeszcze raz jej wargi i zmełł w ustach przekleństwo. Odwrócił się i zobaczył kipiącego furią Dave'a. - Ty idioto. Chyba naprawdę chcesz umrzeć. - wymruczał brunet wpatrując się w Lip'a. Nie zauważył jeszcze kija, którego Joined trzymał wzdłuż prawej nogi. Kiedy Dave ruszył w jego stronę blondyn wyciągnął kij i zamierzył się kierując strzał w brzuch. Uderzył go mocno, potem uderzył jeszcze raz. - Wyjdź z mojego domu Dave i wynoś się stąd. Bardzo cię proszę. Nie chcę mieć znowu problemów, ale jeżeli pojawisz się tu kiedykolwiek zabiję cię. Czy rozumiesz? - Lip stał nad kulącym się Dave'm i spokojnym głosem tłumaczył mu swoje zasady. - Wyjdziesz teraz stąd wsiądziesz do samochodu i nawet na dupy tu nie przyjedziesz. Pytam czy rozumiesz. - ostatnie słowa powiedział podnosząc głos. Dave wstał splunął krwią na podłogę po czym wyszedł i ruszył w stronę samochodu. Lip oparł się na kiju i odetchnął głęboko. - Myślę, że na ciebie też już czas Chloe. - powiedział cicho nie odwracając się nawet w jej stronę.

    OdpowiedzUsuń
  100. [Bardzo chętnie ;3 Jakiś pomysł?]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  101. [Musze przyznać, że historię Chleo czytałam z zapartym tchem. ;) Wątek - taaaak, jak najbardziej ;) Chętnie zacznę, jednak potrzebny mi pomysł ;P ]

    OdpowiedzUsuń
  102. [Mam taką pustkę w głowie, że aż wstyd xD"
    Choć w sumie jak przeczytałam kartę to pomyślałam tylko, że Zack mógł znać Harry'ego, choć nie byli jakimiś bardzo dobrymi przyjaciółmi. Chloe mógł poznać na pogrzebie i chciał jakoś pomóc jej pogodzić się ze śmiercią brata, ale potem ona wyjechała. I dalej mój pomysł się urywa o.o]

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  103. Chris nigdy nie potrafił odpuścić burżuazyjnych imprez. Może przez wzgląd na wspomnienie dawnego życia, może przez pieniądze jakie można było tam zarobić, ale notorycznie ciągał Lip'a po wszystkich bankietach i przyjęciach. Lip robił to z małym entuzjazmem i z reguły umierał na nich z nudów. Siedział więc w fotelu palił papierosa za papierosem i raz po raz szczypał się żeby nie zasnąć. Po tym jak Chloe wyszła z jego domu, po tym jak o mały włos pijany nie przespał się z jedną z dziewczyn z jego szkoły, upił się do nieprzytomności próbując odpokutować własną głupotę więc aktualnie miał kaca był spalony i miał dosyć. Kiedy w tłumie mignęła mu twarz Chloe zamarł i czujnym wzrokiem zaczął śledzić pomieszczenie, zaciskając dłonie na oparciach fotela. Tak, to była on. Wstał i obserwując ją zbliżył się powoli. Zrobił to tak aby zauważyła go szybciej i mogła podjąć decyzję czy podejść, czy odwrócić się. W tle leciała jakaś chujowa klubowa muzyka, która męczyła jego umysł i nerwy. - Cześć Księżniczko. - wymruczał wpatrując się w jej zakłopotaną minę. Rozłożył dłonie w geście niewinności. - Jestem w pracy, nie wiedziałem, że tu będziesz.

    OdpowiedzUsuń
  104. Uniósł brwi zaskoczony jej chłodnym zachowaniem i natychmiast złapał ten sam dystans, który utrzymywał ze wszystkimi. Jego usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu, zmrużył oczy. - Nie jestem. Jestem w pracy. Nie chciałem ci przeszkadzać, a chyba jesteś bardzo zajęta. - Spojrzał na nią jeszcze raz, palącym spojrzeniem, aby przypomnieć jej to co wydarzyło się ostatnio i zaciągnął się papierosem. - No już. Każdy w swoją stronę? - był rozdrażniony. Miał nadzieję, że Chloe będzie zachowywać się normalnie, ale to było zachowanie dziecka. Właśnie pokazywała mu jedną z cech przez które nie chciał być blisko niej. Była przecież infantylna w świecie okrucieństwa, pamiętał o tym z początków ich znajomości.

    OdpowiedzUsuń
  105. Mlasnął ze złością. Miał ogromną ochotę w coś uderzyć. Coś rozwalić. Pokręcił głową ze pogardą. - Jak chcę? Chcemy robić po mojemu? Wierz mi, słodka Chloe - nie chcesz tego.
    Gdyby mieli robić tak jak on robił zazwyczaj już dawno leżałaby w jego łóżku. Potem Lip postarałby się o to aby już się tak często nie spotykali. Ale on się starał. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, sam nie wiedział dlaczego. Jednak nie dużo to zmieniało. Po prostu nie byli zbyt dobrą układanką. Ani on nie pasował do jej świata, ani ona do jego. Za dużo było w nim wulgarności, przemocy i złości. Bałby się jej dotknąć tak jakby chciał. Za dużo było w niej niepewności, niezdecydowania. - Kurwa mać. - warknął. - Dosyć tego. Oby dwoje wiemy, że to bez sensu. Ja już więcej ci nie dam. Nie zmienię się, a ty ze mną tylko się zepsujesz.
    Lip zawsze powtarzał we wtórze swojego brata, że nie lubił psuć ludzi, lubił ich już zepsutych.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Nie. Oczywiście, że nikt nie musi. Ja na pewno nic nie muszę. - powiedział fałszywie łagodnym tonem. W jego oczach lśniły kurwiki, zęby jeździły po języku. Kiedy dotknęła jego dłoni szybko cofnął rękę.Westchnął próbując się uspokoić. Przypomniał sobie rozmowę z Ollie'm i jego słowa: " Musisz zrozumieć Lip, że niektórych nawet jeżeli nie wiadomo jak by cię pragnęli trzeba dla ich własnego dobra zostawić w spokoju. Mamy chujowe życie, które pokochaliśmy, ale chyba nikomu go nie życzymy. Jeżeli naprawdę lubisz Chloe daj jej spokój i wróć do nawyku ruchania głupich dup w klubach." Jak zwykle jego młodszy brat miał rację. A jednak trudno było odpuścić. Jego rysy nagle złagodniały, uśmiechnął się do niej łagodnie. - Do zobaczenia Chloe. Pogadamy później. - Wiedział już, że zrobi wszystko żeby już więcej nie "pogadali".

    OdpowiedzUsuń
  107. Zamknął oczy na chwilę próbując się uspokoić. Kiedy je otworzył nie było w nich nic więcej oprócz zimna. - Tak. Lubię się bawić, nie trudno zauważyć, prawda? I muszę ci powiedzieć. Zabawa była przednia. - ostatnie słowa wyszeptał jej do ucha ohydnym szyderczym głosem wywołując dreszcze na jej szyi. Złapał ją za podbródek i jeszcze raz pocałował ją w usta. Odsunął się i zaśmiał krótko. Usłyszał gwizd, który zdecydowanie należał do Chris'a. Dla nich to przyjęcie było zakończone. Będzie mógł w końcu pojechać do domu i porządnie się najebać. Starał się. Starał się być delikatny, ale był Lipem. Nic na to nie potrafił poradzić i chociaż to co się właśnie działo drażniło jak rozdrapywana rana nie widział już innego wyjścia jak dalej na łeb na szyję pchać się w taką rozmowę. - Nie będę mówić, że jest mi przykro. Cześć Księżniczko.

    OdpowiedzUsuń
  108. [ Postaram się :) ]

    Pierwszy raz od dłuższego już czasu i chyba odkąd przyjechali do Palm Springs wyszli z Olliem i Chrisem z czystym nastawienie na porządny melanż. Lip prawie rzucił się na barmana domagając się butelki wódki natychmiast i od razu. Jego oczy świeciły niezdrowym blaskiem. Był nacpany, pijany i kompletnie nieobliczalny. Tego Lipa Ollie kochał najbardziej i takiego nienawidziła go cała reszta. Ollie lubił patrzeć na destrukcję, którą niósł za sobą brat zawsze stojąc u jego boku gdyby przekracza granicę za bardzo. Blondyn wlewał w siebie hektolitry alkoholu i dawał ponieść się chwili. Odpalał jointa od jointa, szalał w tłumie i w końcu czuł się sobą. Wyszedł na chwilę na zewnątrz trochę się rozluźnić i orzeźwić. Próbował znaleźć sobie kobietę na dzisiejszy wieczór, ale głównie woda z mózgu, głupie bluzgające małolaty. Westchnął cicho zamykając oczy. Uśmiechnął się drapieżnie sam do siebie. W końcu. Wrócił Bezwstydny Lip. Kiedy pojawiła się Chloe był już tak daleko ze swoją głową, że uśmiechnął się kpiąco i kiwnął jej głową. Wiedział, że nie podejdzie, że jest mała wzgardzoną królewną. Razem ze swoimi idealnie ubranymi, plastikowymi znajomymi szła w stronę klubu, którego dzisiaj był niezaprzeczalną gwiazdą. Po chwili poczuł klepnięcie w plecy. - Kurwa Lip. Jesteś niereformowalny. - błyszczące oczy Ollie skierowały się w stronę w która patrzył blondyn. - Chloe! - krzyknął za nim pomyślał młodszy brat.

    OdpowiedzUsuń
  109. Lip odwrócił się z niechęcią. - Ja pierdole Ollie. Naprawdę? - rzucił mu złe spojrzenie tak jakby Chloe nie stała tuż przed nimi. Ollie wyszczerzył żeby w pijackim uśmiechu. - Cześć, koniec wakacji, co? Trzeba to porządnie uczcić... - jak zwykle paplał bez sensu żeby zabić panującą ciszę. Pewnie nie skończyłby pieprzyć od rzeczy nigdy, gdyby nie fakt, że Lip był w zaskakująco perfekcyjnej formie. Jak zwykle wszystko z niego spływało, a wyładowanie złości przynosiło ulgę mentalną. - Witaj Chloe. - wymruczał cicho odwracając w końcu wzrok od brata. Był to uprzejmy ton i uprzejmy uśmiech, ale ktoś kto znał Lipa nigdy by się na to nie nabrał. Uprzejmość była ostatnią cechą jaką ktokolwiek kiedykolwiek mu przypisał.

    OdpowiedzUsuń
  110. Lip zaśmiał się chrapliwie odpalając jointa i pokręcił głową. - Dziękujemy bardzo Chloe. Ty też baw się dobrze. - podniósł wzrok zza zapalniczki i spojrzał jej prosto w oczy. - Co? Niezręcznie jest, prawda? - Wyciągnął skręta z ust i oblizał wargi. Ollie patrzył na niego zachwyconym wzrokiem widząc brata z powrotem w jego skórze. Odwrócił wzrok w stronę blondynki i uśmiechnął się radośnie. To nie było tak, że nie lubił Chloe. Przyjemnie się na nią patrzyło i przez chwilę jego brat czuł więcej przyjemności niż zazwyczaj i Ollie był jej za to wdzięczny. Ale kochał Lip'a. Kochał go najmocniej. Nie chciał się nim dzielić, przynajmniej na razie. Lip jednak miewał momenty, przerywniki. Szybko jednak wracał do siebie w czystej postaci. I może dlatego, że prawdziwym Lipem był agresor bez skrupułów, zwykły skurwiel, ktoś kto potrzebował kompana i pomocy Ollie kochał go wtedy najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  111. [Może byś mi odpisała bo wróciłem z urlopu i mi się nudzi.]

    OdpowiedzUsuń
  112. [Okay, zaraz coś naskrobię, tylko nie przerażaj się banalnością wątku. ;P]

    Zrywanie się rannym świtem z łóżka nigdy nie należało do ulubionych zajęć Jacka i nie zwykł go często praktykować. Ostatni weekend wakacji zapowiadał się spokojnie, aż dziw brał, że nie miał jeszcze niczego zaplanowanego. No tak, o nigdy niczego raczej nie planował, a więc myśląc o planach miał oczywiście na myśli to co gotowa jest mu narzucić Alex. A to jej się zdarzało, nawet i pięć minut przed podobno wspólnym wyjściem.
    Dziś był jednak wspaniały sobotni ranek, albo raczej południe, ale kto by się tym przejmował.. Jack wstał z łóżka, o dziwo nawet nie obudzony głośną muzyką, która mogłaby dochodzić z pokoju Alex. Ale nie dochodziła, a to już samo w sobie mogło wydawać się podejrzane. Zszedł na dół i skierował się do kuchni. Tam również zupełnie pusto. Coś jest na rzeczy. Pomyślał sobie. Podszedł do expresu, w którym oczywiście kawy bark. Dobra, zdecydowanie, jest coś nie tak. Podszedł do szafki i otworzył ją, wyciągnął puszkę w której zwykli trzymać kawę. Zdziwienie, czy nie zdziwienie, ale powitała go tam zupełna pustka. Westchnął ciężko i postawił puszkę na blacie. Dopiero teraz dostrzegł, małą, żółtą karteczkę, przypiętą na magnes do lodówki. Obrócił się i sięgnął po nią. Znajomy charakter pisma i tekst. "Kochanie mamy parę spraw do załatwienia, wrócimy wieczorem. Obiad masz w lodówce, przygrzej sobie, Mama." No tak czego tu chcieć więcej, dobrze że chociaż obiad zostawili. Ale był tez drugi tekst. Wychodzę, też mnie nie będzie. Kup kawę łośku." To już było bez podpisu, ale nie trudno było się domyślić kto mógł to napisać. Harper westchnął po raz kolejny i wrócił na górę, żeby się ogarnąć. Wziął prysznic, przebrał się i wybrał na spacer nie gdzie indziej jak do sklepu.
    Do Palm Springs przyjechał dopiero w tym tygodniu, a więc jeszcze nie zdążył się rozeznać w układzie sklepowych półek, a więc buszował teraz w poszukiwaniu kawy. To jednak wcale nie było takie proste. W końcu zrezygnowany, postanowił się kogoś najzwyczajniej w świecie zapytać.
    -Przepraszam, nie wiesz może gdzie tu jest kawa? -Zapytał podchodząc do tyłem stojącej blondynki. Nie małe było jego zdziwienie, kiedy ta się obróciła, a on rozpoznał w niej Chloe, koleżankę z dzieciństwa, z którą raczej dobrze żyli, jeszcze zanim postanowił wyjechać do Paryża.

    OdpowiedzUsuń
  113. Złapał się za serce i westchnął dramatycznie. - Och błagam, nie rób tego! - jęknął i odwrócił się udając załamanego. Było to zabawne przedstaiwenie, ale na pewno nie dla obserwującej je blondynki. Ollie za to pokładał się ze śmiechu. Nagle z drugiej strony ulicy ktoś krzyknął na Lipa, który machnął tylko rękę, ostatni raz prześlizgnął się wzrokiem po Chloe i pobiegł. Ollie odwrócił się w jej stronę. Jego twarz nagle spoważniała i nie wydawał się już tak pijany. - Uważaj Chloe. To jeszcze zaboli. On niby sobie już poradził, podobno spłynęło to po nim natychmiastowo. - Zamilkł jakby walcząc z samym sobą. W końcu podniósł wzrok. - Ale on się wykończy. Wpadnie pod samochód, zaćpa się, oberwie w końcu tak, że nie wstanie i nie pójdzie do domu. A to będzie bolało. Wiem, bo już widziałem go na granicach, a ty... Ty jeszcze jesteś taka słodka, że możesz mieć problem żeby później to zostawić z tyłu. Dlatego on zachowuje się tak jak się zachowuje. - Rzucił spojrzenie bratu, który własnie donośnie kłócił się z jakimś rudym skatem, mocno używając siły perswazji.

    OdpowiedzUsuń
  114. [ Cóż. Możemy zacząć nowy, ale kompletnie nie wiem jak i co teraz. Bardzo podoba mi się wątek z Chloe, ale brakuje mi pomysłu jak to rozwiązać.]

    OdpowiedzUsuń
  115. Sam dobrze nie mógł teraz uwierzyć, że ja poznała. Zmieniła się, z takiej małej może nieco upierdliwej osóbki, która lubiła biegać za nimi (za nim i jej bratem, oraz Ethanem będącym bratem Jacka), wyrosła na piękną młodą dziewczynę. Co takiego w niej rozpoznał, co go naprowadziło? Może te blond włosy? Ale przecież tyle blondynek jest na świecie. Spojrzał w jej oczy i wiedział, tak jakoś po prostu, może nie w pełni, ale wiedział, zaświtało mu w główce, a przed oczami staną obraz wspólnych zabaw. Kto by pomyślał, że spotka ją własnie tu..?
    -Tak - odpowiedział uradowany faktem, że go pamięta. -Kopę lat. Całe wieki Cie nie widziałem dziewczyno, co Ty przez ten czas robiłaś? -Zapytał kręcąc, przy tym z niedowierzaniem głową oraz zupełnie zapominając po co tu przyszedł i jakie było jego pytanie do niej, jako jeszcze do nieznajomej blondynki.
    -Ależ ten świat jest mały - dodał nadal nie mogąc się nadziwić.

    OdpowiedzUsuń
  116. To było takie wkurzające. Sapnął z rozdrażnieniem, przemierzając korytarz szkolny i poprawiając bezwolnie torbę na ramieniu. Dzisiaj miał w niej tyle rzeczy, dźwigał je przez cały dzień, a oni mają czelność mu mówić, że odwołano trening. Zacisnął usta w wąską kreskę i kopnął jakąś puszkę, która leżała mu na drodze...by zaraz podnieść ją i wrzucić do śmietnika, żeby jakaś nauczycielka, która akurat przechodziła obok, przestała mierzyć go morderczym wzrokiem. Już widział, że zbierała się w sobie, żeby zrobić mu wykład, a on naprawdę nie miał siły tego słuchać.
    Kiedy odsunął się od kosza, jego wzrok spoczął na jakieś blondynce, zaczytanej w papierku. Miał nieprzyjemne uczucie, że skądś kojarzy te włosy i ten chód. Tylko skąd? Skradając się na palcach, stanął przy niej, po czym bezceremonialnie wychylił się, by przyjrzeć jej twarzy. Była tak zaczytana, że nawet go nie zauważyła, ale dzięki temu mógł ją rozpoznać. Chloe! Chloe Booth od Harry'ego. Jego mała siostra! W sumie tylko rok od niego młodsza, ale cii. Wróciła? Nawet nie wiedział, no proszę.
    Właśnie w tamtej chwili podniosła na niego wzrok i najwyraźniej się wystraszyła, bo podskoczyła, rozrzucając papiery. Cofnął się automatycznie do tyłu, podnosząc ręce do góry, jakby chciał pokazać, że jest zupełnie bezbronny i krzywdy jej nie zrobi.
    - No co jest? Starego kolegi nawet nie poznajesz. Bu, brzydko. - zauważył, wykrzywiając usta w pełnym zarzutu grymasie. Zaraz po tym postawił ciężką torbę na ziemi i zaczął zbierać jej papiery do ręki.

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  117. -Jestem pewien aniołku. Jakby co mam wszystko pod kontrolą- spojrzał na swoje ręce, które znajdowały się na jej- widzisz jak zrobisz coś nie tak natychmiast mogę zareagować więc szalej kochana- zaśmiał się.
    [Jakoś tak krótko wyszło. Przepraszam za to ale poprawię się i będę pisał dłużej :)]

    OdpowiedzUsuń
  118. [ Bardzo dobry pomysł właściwie :) ]

    Trudno po całym wieczorze ciężkiej pracy nie dać ponieść się chwili szaleństwa. Jeszcze trudniej być Lipem i po prostu po pracy wrócić do domu. Stojąca na barze szklanka whisky pustoszała, a ironiczny uśmiech blondyna pogłębiał się z każdym łykiem. Przyglądał się kobietom poruszającym się zgrabnie w rytm muzyki błądząc wzrokiem po ich ciałach i mrużąc oczy z przyjemnością. Lip wyglądał jak gruby najedzony czarny kot leżący na wygodnym łóżku mrucząc cicho. Kiwnął Jack'owi, który najwyraźniej miał ogromną ochotę dzisiaj zaliczyć i pokręcił głową ze śmiechem. Nagle uśmiech zmienił się w grymas. Problem, który się pojawił było dosyć nie przyjemny. Dziewczyną, którą próbował zaliczyć Jack, była... Chloe. Lip zacisnął zęby i wypił szybkiego łyka. Nie myślał długo jak zwykle działał kompletnie instynktownie, ale jego instynkt mówił, że musi natychmiast kazać swojemu kumplowi spierdalać. Podszedł do rozmawiającej pary. Uśmiechnął się kpiąco, położył dłoń na ramieniu bruneta i spojrzał na dziewczynę. Była lekko zaróżowiona na policzkach, miała rozchylone wargi, a oczy błyszczały. Była uśmiechnięta i rozluźniona co było dosyć zaskakujące w takim otoczeniu. Wyglądała zjawiskowo. - Jack mam dla ciebie złą wiadomość. Ta ślicznotka przed tobą jest... jakby ci to wytłumaczyć.- To była gra. Lip zawsze wiedział co powiedzieć. - Niedostępna dla ciebie, rozumiesz? - Mówił cicho lekko pochylając się w stronę chłopaka, ale jego wzrok ześlizgiwał się po ciele Chloe, a jego wargi cały czas były ułożone w kpiący uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  119. -Świetnie ci idzie aniołku tylko czemu tak wolno. Przepisy są po to żeby je łamać- powiedział jej do ucha i znacząco przyspieszył. Na szczęście nie złapała ich policja ale w sumie za dobrą łapówkę nic by im nie zrobili.
    -Jak ci się podoba wolność- spytał z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  120. Słysząc pytanie dziewczyny Robbie zaśmiał się głośno. Gdy zauważył zbliżający się znak lekko skręcił i zahamował. W końcu zeskoczył z motoru.
    -No i to by było na tyle z nauki jazdy- zaśmiał się- Jeszcze będzie z ciebie kierowca aniołku- oznajmił z uśmiechem i pomógł jej zsiąść. To nic, że prawie walnęli w znak w końcu wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
    -A więc na co masz ochotę teraz- spytał gdyż mieli jeszcze przed sobą całą noc.

    OdpowiedzUsuń
  121. Zastanowił się przez chwilę.
    -Tak, własnie o to pytam. Przecież to tylko jazda na motocyklu a nie skok na bungee- zaśmiał się. Rozumiał jej reakcję bo w sumie większość ludzi po pierwszej jeździe szczególnie tak ekstremalnej jest w lekkim szoku.
    -Dobra dam ci chwilkę na ochłonięcie- powiedział z uśmiechem i usiadł na trawie obok kamienia, na którym siadła dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń
  122. Widząc, że przestraszyła się jego pozornie nieoczekiwanego widoku - w sumie skradał się tylko trochę, nie chciał jej wystraszyć! - podrapał się po głowie, nieco zażenowany. To nie było zbyt dobre powitanie dla dziewczyny, której tak dawno nie widział. I która przecież wiele przeszła, prawda?
    - Następnym razem powieszę sobie krowi dzwonek na szyi - obiecał, kładąc dłoń na sercu i uśmiechając się potulnie. Na jej słowa zaśmiał się i zamyślił na moment.
    - To możemy udać, że tego nie było - mruknął tajemniczo, oddając jej kartki i podnosząc się, po czym odwrócił się i...wyszedł z pomieszczenia. Po chwili dało się słyszeć wesołe pogwizdanie i Zack wszedł z powrotem do środka, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
    - Chloe! Co ty tu robisz? Całe wieki cię nie widziałem! - zawołał radośnie, doskakując do niej, by po chwili uśmiechnąć się głupkowato. - Na lepsze rozegranie tego w tej chwili mnie nie stać.
    Przyjrzał się jej uważnie, z ledwo dostrzegalną nutką niepokoju. Wiadomo, nie mógł się przecież nie martwić, kiedy tak wiele w jej życiu się stało.
    - Wszystko w porządku. Wiesz, dostałem się do pierwszego składu w drużynie koszykówki, zawaliłem ostatni test z francuskiego. Norma. A ty, jak się trzymasz?

    Zack Collins

    OdpowiedzUsuń
  123. Zaśmiał się cicho.
    -Film jak dla mnie brzmi świetnie. Jak myślisz jest coś w kinie czy obejrzymy coś u mnie- spytał. W zasadzie kino mogło być otwarte nie było późno. Pytanie tylko czy grali coś wartego uwagi.
    -Tylko błagam cię nie romans- jęknął gdyż ich szczerze nie znosił.

    OdpowiedzUsuń
  124. Cóż on miał bardzo podobne odczucia. W życiu nie podejrzewał, że mógłby ja tu spotkać, nie miał w końcu żadnych informacji o niej od dzieciństwa, kontakt urwał im się wiele lat temu, a jako dzieci nie przykładali do tego aż tak wielkiej wagi.Oczywiście zaskoczony był jak najbardziej pozytywnie. Na jej pytanie pokiwał głowa na boki, jakby nad czymś się chwile zastanawiał, albo rozważał co tak na prawdę się u niego działo. W końcu szmat czasu i jak tu wszytko od razu opowiedzieć. Po prostu się nie da więc, trzeba lecieć po ogólnikach.
    -W sumie to u mnie za wiele ciekawych rzeczy, to nie było. Z Vancouver przeniosłem się do szkoły do Paryża na cztery lata, teraz starzy się rozwiedli matka ponownie wyszła z mąż i zamieszkała tu z nowym mężem, a ja postanowiłem się tu przenieść. Floryda, Florydą, trochę tu gorąco ale ogólnie da się to jakoś przetrawić. A co u brata? -Zapytał przypominając sobie postać Harrego, który w końcu był również kompanem jego zabaw.

    OdpowiedzUsuń
  125. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum