środa, 25 lipca 2012

Lying is the most fun a girl can have without taking off her clothes.

Mówią mi, że nasze życia niewiele są warte
Przemijają tak szybko, jak więdną róże
Mówią mi, że upływający czas jest łajdakiem,
który z naszych smutków szyje sobie płaszcze.
 Elodie Claire Philautié   

  

Paryż | lat 18 

  klasa III, profil medyczny.

kółko filmowe i fotograficzne.

 
  
Mój świat stworzył bóg dawno temu. Zaczął od mórz i wulkanów, a skończył na roślinach i zwierzętach. Ponieważ jednak w stwarzaniu nie ma nic wzniosłego, tylko trud i praca, bóg zmęczył się i zniechęcił.  Świat wydał mu się bardzo nudny. Zwierzęta nie rozumiały jego harmonii, nie podziwiały go, nie chwaliły boga. Jadły i rozmnażały się. Nie pytały boga, dlaczego zrobił niebo niebieskie, a wodę mokrą. Jeż nie dziwił się swoim kolcom ani lew swoim zębom, ptaki nie zastanawiały się nad swoimi skrzydłami. Taki świat trwał bardzo długo i śmiertelnie znudził boga. Zszedł więc bóg na ziemię i każde napotkane zwierzę na siłę zaopatrywał w palce, dłonie, twarz i delikatną skórę, rozum i zdolność dziwienia się - zmieniał zwierzęta w ludzi. Lecz zwierzęta wcale nie chciały być zmienione w ludzi, bo ludzie wydawali im się straszni jak monstra, jak potwory. Zmówiły się więc, złapały boga i utopiły go. I tak już zostało. W świecie nie ma ani boga, ani ludzi. A potem przez przypadek ja tutaj trafiłam. 
  

Théodore Philautié do Palm Springs przyjechał w interesach. Powiedziano mu, żeby wpadł do jednej z knajpek, gdzie rzekomo podają najlepsze naleśniki w Ameryce. Mężczyzna zdziwił się, wchodząc do obskurnej knajpy. Było to okropne miejsce. Stare ściany poplamione od ketchupu, kiepskie oświetlenie i jeszcze gorsze jedzenie. Théo już miał opuszczać ów miejsce, które nie wywarło na nim żadnego pozytywnego wrażenia, kiedy nagle jedna z kelnerek potknęła się i wysypała mu na spodnie tłuste, gorące frytki. Philautié nie ukrywał swojej złości i zażenowania. Marie Prescot - bo tak właśnie nazywała się owa kelnerka, przepraszała go, zbierając jedną frytkę po drugiej z jego kolan. 
I tak właśnie zaczęła się ich znajomość, która szybko przerodziła się w coś większego. Po roku wzięli ze sobą ślub i zamieszkali w Paryżu. Starali się o dziecko, bezskutecznie. Okazało się, że Marie nie może mieć dzieci. Wiadomość ta, stała się wielkim ciosem dla kobiety, aczkolwiek kochający mąż, przekonywał ukochaną, że są inne możliwości, takie jak adopcja. I tak właśnie uczynili - pod swój dach wzięli dwuletniego Tristana, który stracił rodziców w wypadku. A później stał się cud. Marie zaszła w ciążę, która okazała się bardzo niebezpieczna dla jej zdrowia. Mimo to kobieta postanowiła urodzić. I dziewięć miesięcy później - dokładnie, trzynastego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku na świat przyszła istota o płci pięknej, która swoim krzykiem obudziła pacjentów szpitala, lecz i tak skradła wszystkim na oddziale serca i stała się oczkiem w głowie rodziców. Owoc swej miłości nazwali - Elodie. Dziewczyna większą część życia spędziła w swoim rodzinnym mieście. Właśnie tam, w Paryżu, wychowała się i zaczęła swoją edukację w prywatnej szkole im. Benjamina Russeau.


Mówią mi, że przeznaczenie nieźle sobie z nas szydzi,
i że ono nam nic nie daje i wszystko nam obiecuje
Wydaje się, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki,
więc wyciągamy dłoń i wychodzimy na szaleńców.


Elodie zawsze musiała być najlepsza od wszystkich we wszystkim.Tak nauczyli ją rodzice. Wbijali jej do głowy "Jeśli chcesz żeby Cię zauważono, musisz być najlepsza, inaczej nic nie znaczysz na tym świecie!" , toteż dziewczyna poświęciła się nauce. Całymi dniami uczyła się i brała udział we wszelkich możliwych konkursach tylko po to by uszczęśliwić swoich rodziców. Tristan nie był takim geniuszem, jak jego siostra. Miał problemy z nauką i wdawał się w nieodpowiednie towarzystwo. Natomiast Elodie stała się wyrzutkiem, z którym nikt nie rozmawiał. Nie dziwota, że kiedy nadarzyła się okazja uwolnienia się od tego - zrobiła to. Tristan w wieku 18lat, wyjechał z Paryża i przeprowadził się do Palm Springs, zamieszkując z babcią od strony matki. El pojechała razem z nim, wierząc, że tam zazna lepsze życie. Oczywiście, początkowo rodzice zabronili jej wyjeżdżać, twierdząc, że tamtejsi ludzie będą mieli na nią zły wpływ. Dziewczyna była głucha na ich krzyki i błagania. Spakowała walizkę i wyjechała.

 
" Ja... ja naprawdę w tej chwili nie bardzo wiem, kim jestem, proszę pana. 
Mogłabym powiedzieć, kim byłam dziś rano, ale od tego czasu 
musiałam się już zmienić wiele razy. "


Jaka jest El? Trudno powiedzieć. Na pewno nie leży do żadnej elity, nie jest wredną do szpiku kości dziewczyną, która wieczorami obmyśla plan unicestwienia danej osoby. Nie jest również szarą myszką, która nie potrafi wydusić z siebie ani słowa. To spokojna duszyczka, która woli przyglądać się wszystkiemu z boku, jednak kiedy sytuacja tego wymaga - wkracza do akcji. Z chęcią wyciąga pomocną dłoń, gdy ktoś wpadnie w kłopoty. Ze spokojem przyjmuje wszelką krytykę. Jeżeli zdradzisz jej jakąkolwiek ze swoich tajemnic, możesz być pewien, że u niej będą bezpieczne. Zdecydowanie bardziej odnajduje się w samotności, przyzwyczaiła się do bycia indywidualistką i niezależną od wszystkich wokół. Twierdzi, że jest kaleką jeśli chodzi o nawiązywanie kontaktów. Nie dziwota, że sprawia wrażenie zagubionej w sobie dziewczynę, która nie wie jak odnaleźć swoje prawdziwe 'ja'.
Tak naprawdę, Elodie, to twardo stąpająca po ziemi kobieta, która wie czego chce i mimo, że czasami milczy nie oznacza to, że nie ma własnego zdania.

Brzydkie kaczątko? Raczej nie. Choć sama dziewczyna nie uważa siebie za piękność, nie popada również w kompleksy. Można powiedzieć, że nie zwraca zbytniej uwagi na swój wygląd, chociaż gdyby mogła zmieniłaby w sobie bardzo dużo. Chciałaby dłuższe nogi, ładniejszy nos, a najbardziej pragnęłaby zmazać z siebie piegi, które ozdabiają jej porcelanową twarzyczkę. Posiada niecałe metr siedemdziesiąt, szczupła o drobnej postawie. Bystre tęczówki w kolorze ciemnej czekolady, w których można ujrzeć błysk tajemniczości. Usta w zdrowym kolorze zazwyczaj wygięte w przyjaznym uśmiechu. Włosy w kolorze jasnego brązu zazwyczaj opadają na jej smukłe ramiona bądź są zawiązane w wygodny koczek lub warkocz.



Od dwóch lat dziewczyna mieszka wraz z Tristanem u swojej nieco świrniętej babci w Palm Springs. Uczęszcza tam do szkoły, a w wolnym czasie pracuje u babci w sklepie ze starymi rzeczami. Zazwyczaj wieje tam pustkami, więc wtedy wyciąga z plecaka książkę i wkracza do "innego świata". Często udziela korepetycji. W deszczowe popołudnie siedzi w bibliotece. Dzięki swojemu bratu, potrafi grać na gitarze. Obecnie najważniejszą istotą w jej sercu jest jej czarny kot - Zeus. Jest uczulona na maliny. Kiedy jest nadarza się okazja - chodzi na imprezy, często w towarzystwie brata. Uwielbia ciepłą czekoladę oraz wszelkie filmy, zwłaszcza horrory. Ma lekkiego bzika na punkcie rzeczy paranormalnych. Zakochana po uszy w rockowej muzyce. Nienawidzi dwulicowości.





_____________________________

Cześć!
 Karta pisana na szybko, więc ulegnie ona zmianie. Jeżeli zauważycie tam jakiś błąd - dajcie znać. Nie muszę chyba mówić, że na wszelkie wątki i powiązania jestem chętna? Przyjmuje zasadę Ty pomysł - ja zaczynam, ja pomysł - Ty zaczynasz. No i co mogę więcej powiedzieć? Zdjęcia z wehreatit, pierwsze dwa cytaty z piosenki Carli Bruni, a postać Tristana zapewne będzie do przyjęcia.
Mam nadzieje, że blog odżyje i będziemy się świetnie bawić! :>
Niegdyś autorka - Grace Mayhew.

15 komentarzy:

  1. [A więc może wątek z Robbim ?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Raczej nieee... ale może ty jakieś masz? Wystarczy pomysł a ja coś napiszę :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [A więc spodobał mi się pomysł z gitarą.]
    W szkole Robbie wyjątkowo był zajęty. Miał na głowie kilka poprawek, a do tego po lekcjach douczał Elodie. Na przerwie, postanowił odnaleźć El i poprosić o przełożenie zajęć na inną godzinę. Problem polegał na tym, że nie mógł jej znaleźć, a bateria w telefonie mu się rozładowała. Gdy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec przerwy zrezygnowany Robbie poszedł na zajęcia. Postanowił, że po prostu nie zjawi się o umówionej godzinie choć na pewno będzie miał wyrzuty sumienia.
    [Przepraszam, że tak beznadziejnie ale jakoś dzisiaj nie idzie mi pisanie. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć :D Mam pomysł! :D Może James idąc przez park od dealera z nową dostawą "witaminy A" rozkojarzony wpadłby w Elodie i woreczek wypadłby mu z kurtki i ona próbowałaby przemówić mu do rozsądku, że to złe itd.? Może z czasem nawet i by się zaprzyjaźnili, ale James to taki dziwny typ, więc nigdy nic nie wiadomo ;)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hejo, masz ochotę i pomysł na wątek? Nawet jak podrzucisz pomysł, ja mogę zacząć! :D]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kocham twoje pierwsze zdjęcie <3 I zawsze zostaniesz dla mnie Grejsi! *.*]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ojej, a ja tak się przywiązałam do Grace-wyjawiaczki sekretów! No, ale teraz nie ma kogo wydawać, więc byłoby trudno ;D Jak tam, porywamy się na wątek? :) Jakieś pomysły? :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. [No bo ty zawsze wybierasz najfajniejsze! Wiem co zrobię! Zatrudnię cię do znalezienia jakiś dla mnie! Ale to później ^^]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Bardzo chętnie, a masz może jakiś konkretny pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Elodie mogłaby przyjść na korepetycje do Michael'a, bo matka chciała mu narobić obciachu :D ]

    OdpowiedzUsuń
  11. [No cześć, zaczynasz, wiesz? :*]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Widzę, że Elodie jest w tej samej klasie co Chris więc co powiesz na wątek? Powiązanie? Może kumple z ławki?]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Kółko fotograficzne - oboje chodzą na nie, więc może tam wątek? : ) Zaczniesz, proszę? : )]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Autorka się jeszcze tu udziela? ;>]

    James był tego dnia nadzwyczaj rozkojarzony. Nie wiedział, gdzie był, co robił, z kim rozmawiał. Nie była to wina tego, że brał amfetaminę, bo wtedy jeszcze nie był pod jej wpływem. Szedł z nową dostawą przez park, właściwie to prawie, że biegł. W końcu w miejscu publicznym wciągać nie będzie, bo nie wiadomo gdzie ktoś kto sypnie się znajduje. Teraz miał pecha, wpadł w kogoś i z kieszeni wypadł mu biały proszek. Ta osoba to podniosła i mu oddała. Chłopak automatycznie szybko schował to do kieszeni. James był niezadowolony z tego powodu, ale to w końcu jego wina. Spojrzał na tą osobę. Kojarzył dziewczynę skądś. Wydawało mu się ze szkoły i zresztą było to bardzo prawdopodobne. Nie mógł udawać, że nic się nie stało, bo przecież tak nie było.
    - Wiem o tym - powiedział z dużą pewnością w głosie. - Jednak gdy już nic innego nie pomaga, trzeba sięgnąć właśnie po takie coś - westchnął głośno.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum