poniedziałek, 21 maja 2012

Bang, bang you are dead.

  
 Robbie Moore- cynizm, arogancja, bezwzględność, upór, energia, pewność siebie, odwaga, siła, zmienność, chaos i szaleństwo w ludzkim ciele. Dla jednych to skończony dupek, pieprzony ignorant, typ spod ciemnej gwiazdy,odmieniec lub dziwak dla innych indywidualista, samotnik, dziecko błądzące we mgle czy też biedactwo. Sam nie do końca wie kim jest więc jest kim chce.Każdym po trochu nikim w całości. Człowiek o wielu twarzach, raz słodki, niewinny chłopaczek innym razem uosobienie diabła. Doskonały manipulant i zawodowy intrygant. Czarny charakter wykorzystujący wszystkie ludzkie słabości.Z pewnością nie można mu zaufać choć nie raz ludzie są do tego skłonni. Zamiast serca ma kamień, a w żyłach ma lód. Nie chcesz go znać ale nie możesz mu się oprzeć. Otaczająca go tajemnica i urok osobisty przyciągają jak magnes. Jednak kiedy go spotkasz uważaj obezwładnia uśmiechem, czaruje słowami i morduje wzrokiem.
Idąc ulicą łatwo jest go poznać. Wysoki, umięśniony chłopak z czarnymi włosami, rozbawieniem w oczach i przebiegłym uśmieszkiem nie da się go przegapić ani unikać. Wszędzie go pełno więc można na niego trafić wszędzie. Jednak nawet on ma swoje ulubione miejsce. Dla jednych to klub, dla drugich plaża, a dla niego biblioteka. Gdyby jednak ktoś odważyłby się powiedzieć mu, że widział go czytającego w bibliotece wyparłby się tego, a później wyśmiałby tą osobę. Taki już jest. Daje ludziom do zrozumienia, że nie należy z nim zadzierać.
Gdzie się wychowało takie dziecko? Robbie urodził się 22.2.1993r. w Bristolu.Jego matka zmarła przy porodzie więc pieczę nad wychowaniem sprawował jego ojciec Christopher Moore. Po śmierci żony znienawidził go ale dał mu pieniądze, jedzenie i dach nad głową. Po wyprowadzce stracił z nim kontakt.
Pomimo swojego trudnego charakteru i dziwnych poglądów chce zostać prawnikiem. Oczywiście nie zależy mu na udowadnianiu winy przestępcom i wsadzaniu ich za kratki lecz na dojściu do prawdy.    
Dla ciekawych:
-ma psa rasy Golden Retriever o imieniu Jagger,
-nie ma nałogów choć czasami pali,
-ma swój ukochany motocykl,
-jego ulubionym miejscem jest biblioteka,
-codziennie chodzi na spacery z psem oraz biega,
-można go znaleźć wszędzie,
-gra na gitarze.
Imię i nazwisko: Robbie Moore
Klasa: III
Profil: Prawniczy
Pochodzenie: Bristol | Anglia
Data urodzenia: 22.2.1993 r.
  

[Witam.! Zachęcam do wątków i powiązań z Robbiem. Oczywiście na wszystkie chętny. Może nie wszystkim przypadł do gustu ale nie jest taki zły. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić.]

72 komentarze:

  1. [masz jakiś pomysł na wątek? proooszę, powiedz że tak ;o]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pochwalony.;D Pozwolę sobie zacząć wątek, ale ustawienie relacji, albo jakiś powiązań zostawiam Tobie.;p]
    To, że zawsze i wszędzie się spóźniała nie powinno być dla nikogo żadną nowością, tak samo jak i to, że kilkanaście minut po pierwszym dzwonku dopiero zamykała drzwi swojego pokoju w roztargnieniu spoglądając na zegarek zdobiący jej delikatny nadgarstek, w duchu przeklinając opcje 'drzemki' w budziku, która już nie po raz pierwszy okazała się być dla niej zgubna. Spieszyła się właściwie niepotrzebnie, gdyż wiadomym było, że niemożliwym jest to, że zdąży chociaż na połowę lekcji o ile nie otworzy drzwi klasy razem z dzwonkiem głoszącym przerwę. Otworzyła główne szkolne drzwi i kiedy tylko skręciła w odpowiednią stronę wpadła na znacznie wyższego chłopaka, którego o dziwo swym drobnym ciałem powaliła na podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść. :D Jako że na Onecie nic nie zaczęliśmy, co zapewne można zwalić na mnie, ponownie spytać, czy masz jakieś pomysły. Ach, oczywiście, chciałam prosić, abyś nie odbierał mi tej przyjemności, jaką jest rozpoczynanie. Broń Boże.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Skarbeczku, dzisiaj Ty zaczynasz ;P A więc może jakieś wyjście na plaże, a co dalej zobaczymy. Taki tam oryginalny pomysł bardzo. Ale ostatni nadwyrężyłeś moją wyobraźnię, więc mam nadzieję, że tyle Ci wystarczy :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [no i pięknie] Harriet wysłuchała co chłopak ma do powiedzenia, w sumie nawet nie dał jej dojść do słowa, postawił ją przed faktem dokonanym, bez możliwości sprzeciwu. No tak, cały Robbie. Właściwie nawet jeżeli mogłaby wybierać spędziłaby ten wieczór w jego towarzystwie, mimo że miała do dokończenia kilka prac domowych na zajęcia oraz pokaźny stos książek do przeczytania na egzamin. W jakiś sposób chłopak uzależnił ją od siebie co było dla niej czymś nowym i do tej pory właściwie nieznanym.
    Miała niecałe trzydzieści minut żeby się ubrać i dojść na miejsce spotkania, które swoją drogą znajdowało się ładny kawałek od jej domu. Dlatego też jedynym rozwiązaniem jakie uznała za słuszne było pojechanie tam autem. Szybko poprawiła nieco swój wygląd, no tak po całym dniu spędzonym w domu wraz z kubkiem lodów nie mogła wyglądać zbyt powalająco , i wyszła z domu zamykając za sobą drzwi. Niecałe piętnaście minut później wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę ławki, na której zazwyczaj siedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zacznij z Grace jakiś wątek XD]

    OdpowiedzUsuń
  7. - Randki z Tobą są zdecydowanie lepsze niż z książkami i kubkiem lodów, wiesz?- Przytuliła go zarzucając ręce ja jego szyję, a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech. Słońce nadal dosyć mocno świeciło, ale jego obecność była do zniesienia. Właściwie była to idealna pogoda na spacer po plaży czy może nawet kąpiel w oceanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Kurde, obudziłam chyba tą Twoją mniej męską stronę.- Zaśmiała się ściskając mocniej jego dłoń. Wokół spacerowało pełno par, no tak wiosna była od zawsze czasem kwitnącej miłości, jakkolwiek tandetnie to brzmi. Właściwie teraz jej to nie przeszkadzało, w końcu miała Robbiego i jakoś wszystko wokół było mniej ważne.- Właśnie, to dziwne, że zostawiłeś go w domu. Wyszalał by się trochę.- Pokiwała głową odgarniając włosy za ucho. Jagger zdobył sobie jej sympatię, był niesamowicie kochany i pełen energii.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Męskie grono mówisz? No tak, rozumiem.- Pokiwała głową ze zrozumieniem. W sumie dobrze się składało, bo Harriet koniecznie musiała zaliczyć ten sprawdzian na wysoką ocenę, chciała zdać rok jak najlepiej, a ostatnimi czasy najzwyczajniej w świecie odpuściła sobie pilną naukę.
    Kiedy dotarli na plażę poszła w ślady chłopaka i również ściągnęła buty, początkowy piasek lekko parzył ją w stopy, ale po chwili przywykła. Objęła chłopaka i wbiła wzrok w ocean, na którym odbijało się zachodzące powoli słonce, wyglądało to urzekająco. Słysząc "badania" momentalnie spojrzała na chłopaka z zainteresowaniem. Nie bała się o niego, wiedziała że Robbie z tego wyjdzie, po prostu nie mogło być inaczej. Jedyne o co się bała to, że on straci wiarę.- Nie boisz się, że będę przesiadywać u Ciebie całe dnie?- Zapytała z szerokim uśmiechem zatrzymują się i przyciągając go do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Spokojnie kochanie, nie masz o co się martwić. Ale jak obleję egzaminy to nie będzie dobrze.- Zaśmiała się przeczesując palcami bujne włosy chłopaka. W końcu wypuściła go z objęć i rozejrzała się dookoła. W zasadzie nie miała już siły żeby iść dalej.- Sądzę, że tutaj będzie dobrze.- Zebrała włosy w niedbały kok i usiadła na piasku.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ależ z rozkoszą ;) To nie wiem, to co pisałam wtedy czy masz jakiś inny pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  12. Wtuliła się w chłopaka cudem powstrzymując się od płaczu. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie im teraz łatwo, ale miała nadzieję, a jak wiele osób mówiło nadzieja była w tym wszystkim najważniejsza. Nie wyobrażała sobie żeby kiedyś Robbiego mogło koło niej zabraknąć i była niemalże pewna, że tak się nie stanie. Po prostu wszystko miało się ułożyć i koniec, innego wyjścia nie było.- Zaopiekuję się nim, oczywiście. Jednak mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.- Ucałowała jego polik obejmując go w pasie.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Znaj me dobre serce :p]

    Oriane nie miała wielu przedmiotów, z których była zagrożona, chociaż nie oznaczało to, że nie ma takich wcale. Zdarzali się złośliwi nauczyciele nie rozumiejący powagi jej 'problemów rodzinnych', którzy stawali się wręcz jeszcze bardziej wymagający. Kimś takim zdecydowanie był szkolny fizyk, który nie dopuszczał możliwości, że na profilu matematycznym ktoś może nie zdążyć opanować materiału z lekcji na lekcję i na każdych zajęciach dręczył dziewczynę różnymi pytaniami z przerobionego materiału. Głównie przez to nałapała luf, bo wszelki testy udawało się jej zaliczać, przynajmniej minimalną liczbą punków, a czasami lepiej. Nie była w końcu tępa, a jedynie niedouczona przez brak czasu.
    Właśnie sprawdzian roczny i łaskawie zaoferowany dodatkowy projekt był przyczyną, dla której zabłądziła do biblioteki. W normalnych warunkach od razu po lekcjach ruszyłaby w kierunku domu, próbując walczyć z czasem podczas drogi. Nie lubiła być daleko od córki. Nie wiedziała, co się z nią dzieje i czy nie jest problemem dla rodziców, jednak takie argumenty nie przekonywały państwa Armastus, kiedy w grę wchodziły słabe stopnie.
    Ori usiadła przy stoliku na uboczu, starając się zachować dystans od reszty osób w pomieszczeniu. Miała zamiar jak najszybciej uporać się z całością nauki i wrócić migiem do domu.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Naprawdę myślisz, że dam Ci się truć?- Delikatnie uniosła jedną brew, a na jej twarzy zawitał figlarny uśmiech. Lubiła się z nim droczyć, dzięki temu w ich związku nie było miejsca na nudę, ich charaktery razem wzięte po prostu na to nie pozwalały. Właściwie rzecz biorąc byli jak mieszanka wybuchowa.

    OdpowiedzUsuń
  15. - W takim razie kochanie teraz ja mam władzę, a jeżeli chcesz papierosa musisz go znaleźć.- Zagryzła delikatnie dolną wargę patrząc na chłopaka z prowokującym uśmiechem. Wiedziała, że znalezienie ich zajmie chłopakowi trochę czasu, ale miała nadzieję, że da radę to zrobić zanim jej samej zechce się palić. Wyciągnęła się wygodnie na piasku zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Kochanie, opisałeś mnie wprost idealnie. Nic dodać nic ująć.- Skrzyżowała ręce za głową czując jak promienie słońca delikatnie muskają jej twarz. Nie miała ochoty podnosić się z miejsca chociaż woda na pewno była idealna na kąpiel. 'Może później' pomyślała zamykając oczy, ponieważ mimo okularów słońce dalej dawało się jej we znaki.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Jakieś trzysta metrów stąd. Idź kup sobie papierosy, idź. Przy okazji możesz wziąć mi coś słodkiego.- Mruknęła unosząc nogi do góry. Mimo, że miała "lenia" nie lubiła leżeć kompletnie bez ruchu, od małego była ciągle aktywna. W końcu podniosła się z piasku i zaczęła ściągać z siebie ciuchy, w końcu zdecydowała się na orzeźwiającą kąpiel. Spojrzała na chłopaka z lekkim uśmiechem zsuwając z siebie spodenki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pokręciła głową z szerokim uśmiechem i pozbyła się z siebie reszty ciuchów. Pocałowała delikatnie chłopaka i powiedziała cicho.- Papierosy są w tylnej kieszeni moich spodenek.- Ruszyła truchtem w stronę wody i kiedy znalazła się na odpowiedniej głębokości zanurkowała. Poczuła jak pod wpływem chłodnej wody po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Teraz była już pewna, że właśnie tego potrzebowała na koniec tego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  19. [powtarzam wątek z onetu(:]

    Przemierzała półki z płytami dość raźnym krokiem, podśpiewując pod nosem "Cell Block Tango". Oczywiście nie szło jej to za dobrze, bo przecież ktoś tam na górze poskąpił jej jakiegokolwiek talentu muzycznego, ale samo wypowiadanie słów z ulubionego musicalu sprawiało jej przyjemność. Zaraz potem w jej uszy wpadły dźwięki wychodzące spod czyiś palców uderzających o struny gitary. Tak szybko jak przypomniała sobie o wcześniej śpiewanym utworze, tak szybko teraz o nim zapomniała. W głowie brzmiała jej teraz jedynie płynna, bluesowa melodia. Wsłuchując się nieświadomie w jej bieg, złapała w dłonie dwie szukane płyty i kalkulowała, na którą dzisiaj może sobie pozwolić. Cóż, jej fundusze nie były na tyle bogate, aby kupić oba cele. Teraz to dopiero pojawił się dylemat. Przygryzła delikatnie dolną wargę, przesuwając wzrok z jednej okładki na drugą.
    - Świetnie - mruknęła w końcu podirytowana.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziewczyna aż wzdrygnęła się słysząc huk rzucanej na blat stołu książki. Skupiła się na własnych myślach i tekście rozłożonych wokół podręczników, a taki sposób był dosyć nieprzyjemnym przywołaniem do rzeczywistości - nic dziwnego, że w jakimś stopniu zwyczajnie się przestraszyła.
    Słysząc pierwsze słowa chłopaka, niemalże od razu chciała się zabrać do zmiany miejsca. Chciała być sama, żeby uporać się ze swoim zadaniem jak najszybciej. Nie mogła pozwolić sobie na czyjeś rozpraszające towarzystwo, chociaż jej rodzice prawdopodobnie wychwalaliby takiego delikwenta pod niebiosa.
    - Skoro to twoje miejsce, to po prostu się przesiądę - rzuciła pospiesznie, zaczynając składać rozłożone podręczniki na jedną kupkę, którą później z łatwością mogłaby przenieść do następnego, pustego stolika.

    OdpowiedzUsuń
  21. Prawdę mówiąc, siedzenie dłuższy czas, tym dla Harriet było właśnie 15 minut, w wodzie jest okropnie nudne szczególnie gdy jest się w niej samemu. Tak więc orzeźwiona po chłodnej kąpieli dziewczyna wyszła z wody wykręcając przy okazji swoją blond kitkę. Słońce chowało się powoli za chmurami, nie było już tak gorąco przez co na ciele dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Przez chwilę stała nad brzegiem przyglądając się Robbiemu, który leżał na piasku najwyraźniej nie zwracając na nią uwagi. Podbiegła do niego i położyła się na nim ciałem pokrytym tysiącem kropli. Znając Robbiego pewnie się na nią wkurzy, ale jakoś niespecjalnie dbała o to w tym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Jak zwykle po prostu dramatyzujesz. Przecież wyschniesz.- Wywróciła teatralnie oczami siadając na pasku, który zaczął przyklejać się do jej ciągle mokrego ciała. Właściwie mogła przewidzieć, że taka będzie reakcja Robbiego, ale lubiła ryzyko, może to nie należało do najwyższego... Chociaż? Jakby się zastanowić pogrywanie z chłopakiem mogło się źle skończyć, czasami nawet bardzo. Uśmiechnęła się pod nosem delikatnie kręcąc głową.

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozkazujący ton chłopaka pobudził coś w próbującej na co dzień zapaść się pod ziemię Oriane (co nie było łatwe biorąc pod uwagę jej wzrost). Nigdy, ale to nigdy nie pozwalała sobą pomiatać. Nie chciała być traktowana jak ktoś drugiej kategorii. Mówiła, myślała, miała własne zdanie i miała zamiar je wyrażać.
    - Tak to sobie wielki Robbie może mówić do swoich kolegów - syknęła w odpowiedzi, już całkowicie zdecydowana zmienić miejsce. - Jeśli Pan-i-Władca nie zauważył, to ja też nie mam ochoty, żeby ktoś mi przeszkadzał, a na pewno nie żeby robił to koleś z rozdmuchanym ego i przesadnie wysokim poczuciem własnej wartości - rzuciła, akcentując koniec swojej wypowiedzi głośnym trzaśnięciem zamykanej książki.
    Wszyscy w bibliotece zwrócili na dziewczynę uwagę - jedni z dezaprobatą za zakłócanie ciszy, drudzy z szokiem, że akurat ONA powiedziała coś takiego. Oriane kojarzono jako cichą, niewidzialną i tajemniczą ciemnowłosą uciekającą przed ciekawskimi spojrzeniami jakby bała się całego świata. Każdy spodziewał się, że w każdej sytuacji będzie spokojna, potulna i uległa, a tu niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń
  24. - W sumie mi to obojętne, najchętniej to bym pojechała teraz do Nowego Jorku.- Wypaliła ni z tego ni z owego, otrzepując się z piasku. Czuła, że robi się coraz zimniej dlatego wciągnęła na siebie spodenki i koszulkę. W jedną rękę chwyciła buty, a w drugą dłoń chłopaka i spojrzał na niego wyczekująco. W końcu miał okazję żeby podjąć decyzję bez jakiejkolwiek szansy na sprzeciw z jej strony, co prawdę mówiąc zdarzało się naprawdę rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  25. - To drugie miasto zaraz po Londynie, do którego chętnie wracam. Ale w tym pierwszym grozi mi zbyt wielkie ryzyko spotkania matki.- Wzruszyła delikatnie ramionami. Nie mówiła zbyt często, a właściwie praktycznie w ogóle, o jej rodzinnych kontaktach, które były w wręcz opłakanym stanie. Stęskniła się za Londynem, nie mogła zaprzeczyć, w końcu spędziła tam kilka lat jednak bała się powrotu, chociażby na jeden dzień, nie wspominając o tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Och, prawdziwej burzy hormonów to na oczy nie widziałeś - rzuciła pod nosem, cicho się śmiejąc na wspomnienie huśtawek emocjonalnych podczas ciąży. Wtedy to się działo. To to nawet nie była porządna złość, po prostu zwrócenie uwagi, że nie życzy sobie takiego traktowania, ale jak kto woli.
    Zignorowała protekcjonalne dziewczynko. Liczyło się tylko to, że właściwie osiągnęła swój cel i pozbyła się chłopaka z zasięgu wzroku. Nie lubiła tego typu, szczególnie kiedy człowiek sam stara się być miłym dla wszystkich wokół.
    Szybko zaczęła zbierać się do domu. Nie miała zamiaru pozostawać w tym miejscu ani jednej niepotrzebnej sekundy dłużej. Nie podobało się jej, że ludzie się gapili jakby była przybyszem z obcej planety tylko dlatego, że stworzyła wokół siebie inną otoczkę.

    [och, och, wrogowie <3 jak ja kocham takie relacje, szczególnie takie prawdziwe kłótnie <3
    ogólnie mogliby się spotkać na korytarzu, bo Ori się zgubiła i pokłócić o jakąś błahostkę, skoro już Robbie sobie wyszedł xD]

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie nadążała nad szybkimi ruchami chłopaka; jej wzrok padł początkowo na jego twarz, następnie dłonie, a później odchodzącą sylwetkę. Zanim zorientowała się, że nieznajomy porwał jeden z egzemplarzy płyty jednego z jej ulubionych zespołów, trzymała już tą samą rzecz ponownie w prawej dłoni. Zwężyła brwi, otwierając z niezrozumieniem usta. Albo to ona żyła w wolniejszym świecie, albo dzisiejszy dzień pokusił się o zabranie jej kilku gram sprawności. Jednak po skojarzeniu faktów odłożyła "leworęczną" płytę i szybkim krokiem udała się za chłopakiem. Złapała go tuż przed sklepem, gwałtownie stając przed jego postacią i zatrzymując go dłonią wycelowaną wprost na jego klatkę piersiową.
    - że co proszę? - spytała łapiąc głębszy oddech.

    OdpowiedzUsuń
  28. Czy ona będzie mogła kiedykolwiek coś powiedzieć? Odetchnęła głęboko, odwróciła się na palcach i już musiała zacząć biec, by dogonić chłopaka. Ponownie zastawiła mu drogę, rozpościerając szeroko ręce.
    - Poczekaj chwilę panie łaskawco - schowała dłonie do kieszeni, unosząc twarz do góry, by móc chociaż przyjrzeć się nieznajomemu. - Po jaką cholerę kupiłeś mi tę płytę? - wystawiła rękę z nie-swoim zakupem. - Wiesz, płakać nie będę, ale nie wyglądasz na dziadka mroza czy innego faceta z workiem prezentów.
    Zachowanie chłopaka było sprzeczne z jego słowami, toteż nie do końca wiedziała, na czym stoi. Wpatrywała się w niego z uniesioną brwią, czekając na jakąkolwiek reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Właściwie to się nie dogaduję w ogóle. Jakiegokolwiek tematu byśmy nie zaczęły kończy się on tylko i wyłącznie kłótnią.- Zaczęła skubać sznurówki swoich vansów nie bardzo wiedząc co zrobić z rękoma, którymi zawsze podczas trudnych rozmów wykonywała nerwowe gesty.- Właściwie widziałam ją ostatni raz rok temu, ale niedługo będę musiała ją odwiedzić, muszę jechać po pieniądze od ojca, no chyba że znajdę pracę, inaczej mogę zacząć szukać jakiegoś interesującego miejsca pod mostem.- Zaśmiała się chcąc nieco rozluźnić atmosferę jednak wiedziała, że taka jest prawda. Mimo, że kiedy wyjeżdżała z domu dostała od mamy wszystkie pieniądze jakie jej ojciec na nią przesłała, a było tego całkiem sporo, powoli oszczędności się kończyły.

    OdpowiedzUsuń
  30. Spojrzała na klucze, które chłopak jej dał i uśmiechnęła się do siebie. Od razu schowała je do kieszeni spodenek, ponieważ z jej talentem do gubienia rzeczy mogły nie przetrwać za długo. Spojrzała na Robbiego z lekkim uśmiechem i przytuliła się do niego. W jego ramionach czuła się bezpiecznie, może była to zasługa jego wzrostu, a może tego co ich łączyło. Zresztą to nie miała znaczenia.- Dziękuję.- Wyszeptała opierając czoło o jego tors.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Rozumiem, że pewne określenia godzą w Twoje ego? - spytała od razu, gdy ten skończył mówić. Później jednak ugryzła się w język. Przecież jeszcze niedawno zarzekała się, iż nie będzie prowadzić niepotrzebnych sporów.
    - Dobra, słuchaj. Nię będę się zachowywać niczym dwunastoletnia dziewczynka, więc pozwól mi wynagordzić Ci tę... niespodziankę? - sama nie do końca wierzyła w swoje słowa. - Dzisiaj w pobliskim "Coverups" jest koncert. Idziemy ze znajomymi, więc jak coś to wpadaj. Będę winna piwo, może dwa.
    Wzruszyła ramionami i obeszła chłopaka po raz trzeci dzisiejszego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie chodzi mi tylko o klucze.- Powiedziała ciągle obejmując chłopaka. W jakiś sposób poprawiało jej to humor i mimo wszystko na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Trzeba było przyznać, że dziewczyna ginęła ramionach chłopaka, no tak, w końcu ważyła niecałe 48 kilogramów, a ostatnimi czasy dodatkowo schudła.- Za to ja się czuje jak jakieś chuchro.- Zaśmiała się składając lekki pocałunek na jego wargach.

    OdpowiedzUsuń
  33. [A może mi odpiszesz na poprzedni wątek, który napisałam Ci na tamtym blogu, hee?! :>]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Spokojnie, póki co nie zamierzam znikać.- Złapała chłopaka za podbródek i wpiła się w jego wargi, potrzebowała jego bliskości. teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek. Z biegiem czasu stawali się sobie coraz bliżsi, otwierali się przed sobą co dla Harriet było czymś zupełnie nowym, bo do tej pory z nikim nie rozmawiała na niektóre tematy. W końcu odsunęła się od niego na kilka centymetrów i zmierzyła sylwetkę chłopaka od góry do dołu, kilka razy.- No Ty też jesteś niczego sobie.- Pokiwała głową z uznaniem. Doskonale wiedziała, że chłopak jest wręcz baaardzo przystojny, ale tą uwagę zachowała tylko i wyłącznie dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Niektórzy ludzie posiadali naprawdę dziwne zahamowania. Jego propozycji zmiany wspomnień też sobie nie wyobrażała. Ba, nawet byłoby to niemożliwie. Westchnęła więc cicho zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo nie znosi takich sytuacji. Może i niepotrzebnie zdawało jej się zawsze, że wszystkie czyny powinny wrócić do danej osoby, a ona chętnie w tym losowi pomoże. W sumie za bardzo zdawała się stawać przedstawicielką sprawiedliwości. Na samą tę myśl uśmiechnęła się do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową.
    - Niech Ci będzie - mruknęła nieco wytrącona z równowagi; można by rzec, że nawet pozytywnie. - Rozumiem, że potrzebujesz sztucznego tłoku? Aż tak źle Wam idzie?
    Uśmiechając się na wpół ironicznie, na wpół z rozbawieniem, odeszła w swoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Amelie te z ma Goldena Retrivera! : ) Mogą się spotkać na spacerze, co o tym sądzisz? ]

    OdpowiedzUsuń
  37. [We wcześniejszej wersji DP nie mieliśmy okazji rozpocząć wątku, więc może teraz? ;) Zacznę nawet, zakładając że Russell z Robbim się już znają, ale nie są ani przyjaciółmi, ani wrogami. Jakby coś Ci nie pasowało, to zawsze możesz mnie poprawić.]

    Czasami Russell żałował, że w jego grze nie uwzględnione były jakieś zasady, bo zgłaszanie się na dosłownie wszystko o co go poproszą, było czasami irytujące. Oczywiście, gdyby ktoś poprosił go o posprzątanie jego mieszkania, pomalowanie płotu czy przetrzymywanie kogoś dla okupu, to zgodziłby się bez problemu, ale gorzej było gdy podszedł do niego jakiś pierwszoklasista, który zaprosił Ever'a na swoją imprezę, myśląc że gdy będzie miał u siebie w domu taką personę klasy Russell Collins, to stanie się nie wiadomo kim. Niestety, to tak nie działało, skoro Russell wyrobił swoje imię tylko ze względu na osobistą nonszalancję i chęć do głupich pomysłów.
    Będąc wymęczony całą tą zgrają dzieciaków, które udawały dorosła z papierosami, narkotykami i hektolitrami alkoholu, przyłożył do ust butelkę piwa, którą męczył od godziny i upił z niej sporego łyka. Cały czas lustrował ludzi, szukając jakiś znajomych twarzy, aż w końcu przyuważył Robbiego, który albo co się tutaj pojawił, albo zbierał się już do wyjścia. Russ uśmiechnął się w ten swój nonszalancko-łobuzerski sposób i podszedł do chłopaka. Co prawda jego duma nigdy by nie pozwoliła pokazać, że Robby był jego jedyną deską ratunku w tej sytuacji, więc podszedł tam swobodnie i oparł się o ścianę jakby nigdy nic.
    - Dobrze się bawisz? - zapytał, tak jakby od niechcenia i ponownie pociągnął łyk z butelki.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Może zauważę to jak Ty będziesz miał nieco mniejsze mniemanie o sobie.- Uśmiechnęła się figlarnie ściskając mocno jego rękę. Szczerze bawiły ją słowa chłopaka, faktycznie był przystojny, może, na pewno nawet niewiarygodnie, ale w jego ustach brzmiało to po prostu śmiesznie. Sama nigdy nie mówiła o sobie w ten sposób i na ogół rzadko się z tym spotykała, no ale mowa o Robbiem. On zawsze odstawał od reszty, przynajmniej do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Niczego innego się nie spodziewałam.- Pokręciła głową z dezaprobatą, można by powiedzieć, że brakowało jej słów i nie za bardzo wiedziała co powiedzieć. Tak czy siak chłopak nie zmieniłby swoich przekonań, a ona tylko na darmo traciłaby nerwy, no tak, norma.- Oby tylko kiedyś Twoje dzieci miały w sobie więcej skruchy.- Mruknęła spoglądając na alejkę sklepów i kawiarni. Miała ogromną ochotę na jakąś mrożoną kawę.

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Witam, widzę, że nasze postaci pochodzą z tego samego miasta i pomyślałam, że może masz ochotę na wątek? ]

    OdpowiedzUsuń
  41. - Jasne Robbie, wiem.- Wbiła wzrok w ziemię czując się właściwie trochę głupio z powodu tego co powiedziała. Czuła, że chłopak wyjdzie z choroby, ale nie miała zamiaru ponownie wałkować tego tematu, na to przyjdzie czas kiedy indziej.
    - Pewnie, ale jedźmy do mnie, nic mi nie zastąpi mojej herbaty, a po za tym teraz mam inne wydatki, okej?- Spojrzała na niego, a na jej twarzy ponownie pojawił się psotny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  42. [co się niby Twoim zdaniem dzieje?]

    OdpowiedzUsuń
  43. [są tylko i wyłącznie przyjaciółmi, więc ja problemu nie widzę, poważnie]

    OdpowiedzUsuń
  44. [oni chyba lepiej wiedzą co między nimi jest, ale zrobisz co uważasz :)]

    OdpowiedzUsuń
  45. - Tsa... Jak tak samo - odpowiedział, wyczytując myśli Robbie'go z tonu jego głosu. Nazwanie go znudzonym było bardzo delikatnym stwierdzeniem. - Masa trzynasto i czternastolatków, kilka piętnastek i szesnastek, czyli zabawne dzieciaki, która są chyba na swojej pierwszej prawdziwej imprezie. Śmieszne, ja w ich wieku o tej godzinie już dawno spałem - mruknął, spoglądając na wiszący na ścianie zegar. Dwudziesta trzecia, noc jeszcze młoda, ale za czasów nastoletnich Russell jak grzeczny chłopiec o dziesiątej był już w łóżku. - Śmieszne to, ale nie na tyle, żeby podziwiać, bo nie ma czego. Chodź Robbie - westchnął. Odłożył butelkę wina na jakiejś szafce, wyjął z kieszeni koszuli papierosa, podpalił go i zaciągnął się dymem. - Znajdźmy jakąś imprezę dla dorosłych, zupełnie pieprząc powody dla których się tutaj znaleźliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie jestem na tyle nieodpowiedzialna żeby zostawić małego chłopczyka samego w domu, wiesz?- Spojrzała na niego z udawaną urazą, w końcu można było jej zarzucić dużo, ale kiedyś za kogoś brała odpowiedzialność dopełniała swoich obowiązków jak najlepiej mogła, inaczej po prostu nie potrafiła.
    - Wiesz, szczerze skuszę się na wszystko z wyjątkiem tych książek, zdecydowanie.- Pokiwała energicznie głową wchodząc do apartamentowca. Następnie skierowała się do windy, jakoś nie miała ochoty wdrapywać się na dziesiąte piętro po schodach.

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Ja ostatnio opływam w wenę.]

    Kolejna lekcja okazała się być zaskakująco podobnie nudząca co poprzednia, a mój umysł coraz częściej odpływał w stan uśpienia. Piosenka słuchana w drodze do szkoły wypełniała jeszcze moją głowę, a lekki znudzony uśmiech i przymknięte powieki od kilkunastu minut jakby zastygły. Dzwonek odrywający mnie od drzemki był zdecydowanie głośniejszy i bardziej irytujący niż w Bristolu. Zmełłam w ustach przekleństwo i podniosłam się wolno z ławki. Nadszedł czas południowego blanta. Lekko zniecierpliwiona szłam korytarzem cały czas zastanawiając się czy to możliwe żeby w szkole posiadającej kilka wyjść nie ma szans na znalezienie chociaż jednego.
    Drzwi stojące przede mną uśmiechały się kpiąco jakby śmiejąc się z mojej niewiedzy. Posłałam im krótki uśmiech i w końcu opuściłam budynek szkoły. Chwilę później siedziałam już oparta o znajdujący się za winklem mur. Odpaliłam wyciągniętego z kieszeni jointa i mlasnęłam cicho słysząc syczenie palonej rośliny. Przymknęłam oczy, a gdy je ponownie otworzyłam stał przede mną z papierosem w zębach.Przechyliłam lekko głowę, a cyniczny uśmieszek zagościł na mojej twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Zapomniałeś jeszcze tym striptizie.- Puściła chłopakowi oczko otwierając drzwi na balkon ponieważ w mieszkaniu panował zaduch. Nic dziwnego skoro na dworze była tak wysoka.- Ja pójdę zmienić ciuchu, bo nadal mam na sobie mokrą bieliznę, a Ty działam w kuchni.- Wyszła z pokoju i skierowała się na schody prowadzące do głównej sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  49. [No i gdzie cię wywiało z chatu? xP Zaraz coś wymyślę.]

    OdpowiedzUsuń
  50. Przystanęła przed klasą i spojrzała na drzwi. Doskonale wiedziała, że to nie jej jest matematyka jej profilu. Ba, doskonale wiedziała, że to jest klasa 3, podczas gdy ona była drugą. Ale to jej nie przeszkodziło wejść do środka. Robbie szybko rzucił się jej w oczy, ale usiadła obok jakiegoś chłopaka, ławkę wcześniej.
    Przymknęła oczy, po czym spojrzała na tablicę, nieco się przeciągając, a następnie odgarnęła włosy na jedną stronę.

    OdpowiedzUsuń
  51. Uniosła brew, kiedy do niej podszedł, po czym uśmiechnęła się mimowolnie i podniosła z miejsca. No proszę, znalazła zajęcie. Wyszła za nim, równając się z nim, po czym spojrzała na niego z lekko przymrużonymi oczami.
    - Z całą pewnością nie pomyliłam. Chociaż nie pogardziłabym, gdyby obecnie matematykę miała matematyczna na trzecim roku. - Przesunęła po nim wzrokiem. - Gdzie mnie zabierasz?

    OdpowiedzUsuń
  52. - Kurde, poświęcę temu wydarzeniu całą kartkę w moim pamiętniku.- Powiedziała z uśmiechem i rozstawiła na stole talerze oraz sztućce. Wyciągnęła z barku wino, które chwilę później nalała do lampek. Nie zdawała sobie nawet sprawy jak bardzo jest głodna dopóki Robbie nie przyniósł sałatki, która wyglądała bardzo apetycznie. Fakt, że przygotował jakiekolwiek jedzenie był dla Harriet ważny, bo wiedziała, że nie miał w tego w swoim zwyczaju, jednak dla niej spróbował, a to liczyło się najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Diabeł mówi dobranoc? - Uniosła brew, uśmiechając się zadziornie. - Codzienność, mi diabły zawsze mówią dobranoc. I dzień dobry. - Pokiwała głową. - Czasem nawet wysyłają karki urodzinowe. - Przeniosła wzrokiem na jego motor, podchodząc bliżej i przesunęła palcem po kierownicy. Poczekała, aż usiadł, a następnie zrobiła to samo. - Mam się nie trzymać? - Pytała z cwaniackim uśmiechem, unosząc po bokach obie ręce. Czuła powietrze, które z powodu tej czynności, tej adrenaliny napływało do jej płuc dwa razy szybciej. Przymknęła oczy, ale nie roześmiała się. Obecnie nie miała jak.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Na pewno tam gdzie dziewczyny nie uważają, że Justin Bieber to najprzystojniejszy mężczyzna na świecie, a doświadczenie z imprezami nie pochodzi tylko z filmów. - Przy tych słowach chwycił Robbiego za rękaw i wyprowadził z mieszkania.
    Będąc na świeżym powietrzu, wciągnął powietrze do płuc. W końcu czuł się wolny i chęć życia zdecydowanie do niego wróciła. Pomacał po kieszeniach, aż w końcu wyjął kluczyki, które zgarnął z komody. No cóż, widać że dzieciak będzie miał szlaban, dopóki samochód się nie odnajdzie. No, znając Russell'a to zapewne wróci, ale wtedy, gdy paliwo będzie już na wykończeniu.
    - Chodźmy najpierw zobaczyć co to za cacko - pomachał Robbiemu kluczykami przed oczyma i wszedł do garażu. - Nissan Qashqai, powiedzmy że może być. Więc jedźmy, gdziekolwiek, byle tylko daleko stąd. Oczywiście, najpierw do sklepu, żeby mieć przy sobie dobry asortyment!

    OdpowiedzUsuń
  55. Rocky ewidentnie domagał się spaceru.Przyniósł smycz w swoim małym pyszczku, przytargał nawet buty. Zaczepiał nosem, piszczal pod drzwiami. Amelie spojrzała na psiaka, który akurat w tym momencie próbował doskoczyć do klamki. Niechętnie i bardzo opornie podniosła się z kanapy, 'w locie' wyłączyła telewizor i założyła buty. Po chwili byli już w pobliskim parku, kilka minut drogi od domu. Jaka wielka była radość małego szczeniaczka! Biegał tak daleko, na ile tylko pozwoliła mu rozciągana smycz trzymana w rękach właścicielki. Nagle zauważył niedaleko przed sobą psa tej samej rasy. Przysiadł na chwilę i rozejrzał się dookoła.- Co jest?- Amelie starała się podążać za wzrokiem zwierzaka, jednak nie zauważyła niczego szczególnego...

    OdpowiedzUsuń
  56. - Jakbyś przylizał włosy, pewnie lepiej by mi szło wyobrażanie sobie tego. - Skinęła głową opierając ją o jego ramię, a rękami objęła go w pasie, przynajmniej na czas skrętu. Spojrzała na niego kątem oka, a kiedy znów zaczęli jechać prosto, ponownie go puściła, choć nieznacznie się o niego oparła, żeby nie spaść. Bądź co bądź, zamierzała przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  57. Na koncert ruszyła z wielkimi słuchawkami na uszach, w których rozbrzmiewały piosenki z nowo zdobytej płyty. Samotne spacery jej nie przeszkadzały, ba! Mogę ośmielić się o stwierdzenie, że należały do przyjemniejszych zajęć, jakie sama sobie sprawiała. W sumie jeśli do wyboru miała powrót z kimś, kogo znała słabiej, zazwyczaj wymyślała dziwną wymówkę na możliwość przejścia tych kilkudziesięciu metrów.
    Przechodząc próg wcześniej przedstawionego jej miejsca, zdjęła delikatnie słuchawki z uszu i potargała zmoczone włosy. Tak, pogoda jej nie sprzyjała. Oberwania chmury w ogóle się nie spodziewała, ale przecież nie mogło być inaczej - idąc wpatrywała się jedynie w chodnik.
    - Wódkę z colą - mruknęła zniechęcona przy barze, kątem oka obserwując chłopaka, który pojawił się na scenie. - No proszę.
    Kwadrnas, pół godziny, godzina. Sama już się nie orienotwała.
    - Całkiem dobrze - mruknęła przedrzeźniając go.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Zazwyczaj nie prawię zbyt dużych komplementów, a dla Ciebie nie będę robić wyjątku - skwitowała z podstępnym wyrazem twarzy, stukając paznokciem o szkło od swojego drinka. - No chyba, że wykarzesz się czymś naprawdę oryginalnym.
    Zlustrowała go powolnie, by później przenieść wzrok na sylwetkę mężczyzny za barem. Nie musiała się wysilać, by wiedział, że zaraz koło niej znaleźć się ma kolejna porcja alkoholu. Podziękowała miłym uśmiechem (już mniej ważne, że sztucznym).
    - A już myślałam, że mnie zawiedziesz - zaśmiała się cicho widząc jego reakcję i zeskakując z podwyższanego krzesła. - Rozumiem, że piszesz się dzisiaj na mojego towarzysza broni?

    OdpowiedzUsuń
  59. [A tam, jest dobrze :D]

    - Robb, nie rozśmieszaj mnie - parsknął Russell, wsiadając do samochodu. - Jazdą po alkoholu nazywasz to to tanie, nawet nie do połowy dopite piwo? Założę się, że jedyne procenty jakie tam były, to te narysowane na etykiecie.
    Włożył kluczyki do stacyjki i po chwili ruszył powolnie, zatrzymując się jeszcze na chwilę przed drzwiami wejściowymi do domu. Zatrąbił kilka razy, a gdy ktoś wyjrzał przez okno, żeby zobaczyć co się dzieje, nacisnął gaz i odjechał, znacznie przekraczając dozwoloną prędkość.
    - Zawsze tak jeszcze możemy podkosić skądś auto i zrobimy sobie nielegalne wyścigi. To nic trudnego, wystarczy klub gejowski, pijany koleś i mój niewątpliwy seksapil, a jakieś auto będzie nasze. Jak uważasz?

    OdpowiedzUsuń
  60. Trochę zdziwiło ją nagłe ruszenie chłopaka ku wyjściu, ale posłusznie, prawie jak nigdy, ruszyła za nim. Po drodze zabrała gdzieś tam dżinsowa kurtkę oraz torbę podręczną.
    - Masz na myśli jakiś klub nocny z gorącymi, półnagimi kobietami? - spytała otwierając szerzej oczy, jakby ta myśl bardzo jej odpowiadała. - Chociaż nie, zdecydowanie wolę mężczyzn - zmierzyła go od góry do dołu i uśmiechnęła się szelmowsko. - Chyba, że Ty zdecydujesz się być prywatnym striptizerem.
    Zaśmiała się, odmawiając papierosa dłonią. Jakoś nie naszło ją na palenie, jeszcze nie teraz. Chociaż po wypiciu alkoholu na nikotynę miała ochotę przeważnie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  61. Doprawdy, nawet nie zdążyła zamarudzić, że nie lubi papierosów (ot tak, dla zasady), a ten już wylądował na ziemi. Wzruszyła ramionami i podążyła za chłopakiem. Droga do klubu minęła jej szybko, a i posiadała nawet gram adrenaliny. Mieszanie ze sobą strachu oraz ekscytacji zawsze ją przerażało, ale dawało jednocześnie niesamowite efekty.
    - Nie wierzę, że dałam prowadzić człowiekowi, który przed chwilą pił - mruknęła, gdy zsiadła z motoru i spojrzała na niego z dołu. - W ogóle teraz w moim rodzimym kraju jest Euro! Gra moja drużyna.
    Musiała dodać, musiała. Od rana bracia wysyłali jej esemesy z niepożądanymi informacjami. Jakoś dziwnym trafem nie podzielała ich ekscytacji. Weszła więc do klubu i rozejrzała się z zadowoleniem po pomieszczeniu. Uśmiechnęła się porozumiewawczo do chłopaka, gdy już na wstępie otrzymała wejściówkę za darmo. Taka promocja, wyłącznie dla kobiet.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Wybacz, ale piłka nożna nie jest dla mnie czymś interesującym - stwierdziła, odwracając nieco twarz w jego stronę. Oczywiście jej kroki skierowane zostały w stronę baru. Zajmując jedno z wolnych miejsc, zaczęła lustrować każdego, kogo miała w zasięgu wzroku.
    - Jesteś dzisiaj jakiś milszy - powiedziała od tak, pod koniec zdania spoglądając na towarzysza. - To pewnie ta nuda tak na Ciebie działa, patrz.
    Skupiła się na chwilę na jednym fakcie, przypominając sobie wygląd informacji, która znajdowała się na drzwiach poprzedniej miejscówki. O ile dobrze pamiętała (a była wzrokowcem!), to chłopaka imię kojarzyło jej się z królikiem Bugsem.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Mnie tego w domu nie uczono - stwierdziła z uniesioną głową i poprosiła o pierwszego lepszego drinka. - Więc będziesz miał zagadkę. Przynajmniej na najbliższe kilka godzin. A zwracaj się do mnie jak chcesz, możesz nawet wpaść na genialny pomysł ponownego ochrzczenia mnie innym imieniem. Proszę bardzo, droga wolna.
    Momentalnie zeskoczyła ze swojego miejsca i chwilę później już jej nie było. Doprawdy dzisiaj tempo miała zaskakujące.
    - Chodź, idziemy zapalić - pojawiła się znikąd i chwyciła chłopaka za rękaw koszuli.

    OdpowiedzUsuń
  64. [Cześć. Ty... a zróbmy z nich przyjaciół, co?]

    OdpowiedzUsuń
  65. [Byłbym wdzięczny za rozpoczęcie.]

    OdpowiedzUsuń
  66. - Całkiem ładnie - powiedział, wyrywając z dłoni Robbiego kluczyki. - Wyglądało zupełnie, jakbyś miał w tym wprawę. Ale i tak ja zrobiłbym to lepiej, pewnie ten samochód to jakieś gówno. Ale chodźmy go znaleźć - przy tych słowach poklepał chłopaka po plecach. Oczywiście, że na pewno nie zrobiłby tego tak sprawnie jak Moore, bo bawiłby się mężczyzną przez dłuższą chwilę, śmiejąc się z tego, jak można być tak naiwnym. Ale w życiu jego duma nie pozwoliłaby, aby pochwalił Robbiego po całej linii.
    - Cokolwiek się jednak okaże, tamten będzie Twój, skoro tak ładnie sobie na niego zapracowałeś. Chyba częściej będę Cię ze sobą zabierać - dodał jeszcze, krążąc po parkingu i co jakiś czas naciskając przycisk autoalarmu, żeby zobaczyć które auto się zaświeci.

    OdpowiedzUsuń
  67. - Och, cześć...- uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na zwierzaki.- Wygląda na to, że się polubiły.- stwierdziła zadowolona. Rocky nigdy nie miał kłopotów z nawiązywaniem psich przyjaźni, a przez to i sama Amelie zyskiwała nowych znajomych.- Może pozwólmy im się pobawić?- zaproponowała.- Na pewno nie oddalą się zbyt daleko.- zapewniła i spojrzała wyczekująco na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  68. [PS Wybacz, że tak krótko, mam nadzieję, że rozkręcę się bardziej z tym wątkiem ;)]

    OdpowiedzUsuń
  69. [Witam ;)) i jak może tym razem uda nam się jakiś wątek i powiązanie? ;))]

    OdpowiedzUsuń
  70. [Jestem chętna na wątek, ale zanim zacznę to zaproponuje pomysł i dowiem się czy ci pasuje. Skoro w karcie jest zaznaczone, że to dupek to może on i jakiś jego kumpel założyliby się, że twój przeleci moją czy coś takiego? Możemy oczywiście też ustalić jakieś inne powiązanie, albo zacząć znajomość od spotkania na jakiejś imprezie, wakacjach, cokolwiek. Pozdrawiam]

    OdpowiedzUsuń
  71. [Ha, a więc byłam zmuszona na chwilę zawiesić Kovu, ale już jestem, wątek kontynuuję, bo wydaje mi się, że póki co,jest na tyle uniwersalny, że pasuje nawet jeżeli całkiem sporo się zmieniło. O, i jeżeli mogę, to poproszę o numer gg ^ ^]

    - Skarbeczku, mała... Czekam, aż się zagalopujesz i nazwiesz mnie kochaniem. - Pokręciła głową uśmiechając się z ironią. - O ile będziemy iść po gałęziach, to ja się zgubić nie zgubię. Gorzej ścieżki... Wszystkie wyglądają tak samo. - Zeszła z motoru i stanęła obok niego, uniosła rękę do jego włosów i zaczesała je do przodu, tym samym je przylizując. - Oj tak, wyglądasz na lizusa. - Uśmiechnęła się zadziornie.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum