niedziela, 27 maja 2012

I am not your whore!



Ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, 
potrzebują innych ludzi by im okazywać,
 że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi.


Idziesz powoli jednym ze szkolnych korytarzy. Widzisz tylko tłumy rozbawionych dzieciaków, które znowu wylały farbę na samochód dyrektora. W oczy rzucają Ci się przydeptane niedopałki, ktoś próbuje sprzedać Ci towar. Odpowiadasz: "Nie, dzięki." Idziesz dalej i choć czasem mdli Cię, gdy widzisz jak kolejna panna przytula się do jakiegoś obwiesia, nie możesz oderwać od nich wzroku. Wszędzie pełno ruchu, Ci ludzie wyglądają jakby wszyscy mieli ADHD. Ruch łatwo jest zauważyć. Ale nawet wśród tłumu dostrzegasz jego brak. Spoglądasz w tamtą stronę i widzisz go. Patrzy na Ciebie swoim znudzonym wzrokiem, a potem uśmiecha się ironicznie i bezgłośnie, ledwo poruszając wargami, pyta: "Nowy?". Kiwasz głową i odwracasz wzrok, ktoś właśnie walnął Cię w ramię. Kiedy znowu szukasz go w tłumie, jego już dawno tam nie ma.
Dokąd poszedł? Dobre pytanie. Tego nie wie nikt, bo Gallagher nikomu się nie spowiada. Zniknął Ci z oczu? To znaczy, że do wieczora już go nie znajdziesz. Chyba, że jesteś jedną z "tych" osób. 

 


Alexander Benjamin Gallagher
 ur. 26 kwietnia 1993, Kopenhaga (Dania)
biseksualny skurwysyn, w wolnych chwilach gitarzysta



-Jakie jest pańskie ulubione słowo, panie Gallagher?
-Arogancja. 
-Myśli pan, że jest pan zabawny?
-Myślę, że mam was w dupie. 

Nazwanie go dupkiem mogłoby być niedomówieniem, gdyby Alexowi zależało by być nim naprawdę. W gruncie rzeczy, to całkiem normalny facet. Owszem, trochę za dużo sobie pozwala. Owszem, nie bywa miły. Zwykle nie zwraca uwagi na ludzi, chyba, że akurat postanowi się nad nimi psychicznie poznęcać. W szkole wszyscy, którzy mieli przyjemność, bądź też nieprzyjemność, go poznać mówią do niego Lex. Nikt jednak nie czuje się w jego towarzystwie wystarczająco swobodnie, by móc nazwać go przyjacielem. Nawet go to nie dziwi, biorąc pod uwagę, że nie zabiega jakoś specjalnie o towarzystwo.



-Ten niesamowity moment, gdy idę do łazienki, patrzę w lustro i widzę...
-Nie zaczynaj znowu. Tylko robisz z siebie ofiarę.
-Moja matka to dziwka, a mój ojciec ma mnie gdzieś. Chyba jednak jestem ofiarą.
-Oboje jesteśmy.


Alexander pojawił się na świecie jako owoc krótkiego, acz bardzo treściwego romansu Amerykanina, Olivera Gallaghera, z Dunką Lone Christensen. Nie wiadomo w jakich okolicznościach przyrody ta dwójka się spotkała, nie wiadomo jakim cudem wytrzymali w swoim towarzystwie więcej niż pięć minut... ale stało się. Minęło dziewięć miesięcy i na świat przyszło to dziwne, niechciane niemowlę, którym trzeba było się zająć. Ojciec, wtedy już uznany dziennikarz i dyrektor jednej z kalifornijskich stacji telewizyjnych, załatwił pierworodnemu podwójne obywatelstwo i wywiózł go do Stanów. Niby to takie normalne. W końcu wpadki się zdarzają, co nie? Połowa dzieciaków na tej planecie to wpadki, nawet jeśli ich rodzice kochają się tą całą tęczową i rzygogenną miłością. Ale nie... matka chłopca naprawdę była jedną z tych pań o wątpliwej cnocie. No i jak to tak? Znany i poważany pan Gallagher nagle ma dziecko! Nie wiadomo z kim, przywiezione z zagranicy... Co na to ludzie? Co na to sąsiedzi? Nie przyznał się, że to jego syn. Nadał chłopakowi nazwisko swojej matki, panieńskie, i udawał że to dzieciak dalekiego krewnego. Matka kurwa, ojciec kłamca. 
W fajnej atmosferze dorastał ten nasz Alex. 

-Alex! Alex, kochanie, nie rozłączaj się!
-Niby czemu miałbym się nie rozłączyć?
-No powiedz to. Powiedz mamie, że ją kochasz.
-Nie ma niczego, co chciałbym Ci powiedzieć... mamo.

Prawda w końcu przedostała się jakoś do wiadomości chłopaka. Na rodzinnych imprezach nie był traktowany jak inne dzieci, na przykład jak jego przyrodnie siostry. Bolało go to, choć nic nie mówił. Pewnego dnia dowiedział się, że wuj Oliver nie jest wcale jego wujem, tylko ojcem. I to w dużej mierze zaważyło na ich późniejszych kontaktach. W końcu Gallagher złamał się i powiedział synowi prawdę. Wiecie jak człowiek czuje się, gdy nagle słyszy, że wszystko co mu wmawiano do tej pory to brednie? No cóż, przynajmniej wyjaśniło się skąd ta niechęć do jego osoby wśród kuzynów, kuzynek, wujków i cioć. Nigdy ich nie lubił, więc czemu miałby się nimi przejmować?
Matki nie widywał. Dowiedział się wszystkiego mając 13 lat. Oświadczył ojcu, że nie zamierza się z nią spotkać, ale ktoś jakimś cudem nakłonił go, by od czasu do czasu zadzwonił do tej kobiety. Nie łatwo rozmawiać z matką, która puszcza się na lewo i prawo i której na dobrą sprawę się nie zna. Teraz jego kontakty z rodzicami ograniczają się tylko do sporadycznych, świątecznych wizyt. Jego odcięcie się od rodziny nie obejmuje jedynie dwóch osób; sióstr Frances i Lizzy. Starsza z nich, Lizzy, zajmowała się nim gdy był mały. Razem uczyli się w prywatnej szkole, razem wywracali życie swoich opiekunów do góry nogami. I tak im zostało. Druga, młodsza o dwa lata Frances to jego oczko w głowie. Pyskata i denerwująca, ale mimo wszystko uwielbiana przez brata. Wiadomo, że Lex nie da jej skrzywdzić pierwszemu lepszemu kretynowi, więc panowie- radzimy trzymać łapy z dala.

 


Alex neguje wszystko co się rusza i wyraża głośno swoje zdanie, nie ważne czego by ono nie dotyczyło. Wykształcił sobie swój własny świat wartości oparty na średniowiecznej zasadzie "marność nad marnościami". Cynik, filozof, artysta, ateista i gbur. Wychowany w Kalifornii dość szybko odnajduje się w większej grupie ludzi. Jeśli nie ma ochoty z kimś rozmawiać po prostu olewa go tak długo, aż da mu spokój; nie stroni od głośnych imprez, zakrapianych alkoholem. Może się wydawać, że po prostu nie lubi ludzi, ale to nieprawda. Jeśli chodzi o rozpijanie towarzystwa, Alex jest chyba mistrzem świata. Potrafi ni stąd ni zowąd wpaść w skrajną depresję i jeszcze szybciej z niej wyjść. Jeśli już kogoś dobrze pozna, to zwykle nie odmawia mu pomocy. Aby zwrócić na siebie jego uwagę, trzeba mieć przede wszystkim osobowość. I trochę oleju w głowie. 

On nie musi się starać, by utrudnić komuś życie. On po prostu robi to samą swoją obecnością. Potrafi speszyć człowieka jednym, złośliwym spojrzeniem. Nie lubi być traktowany jak głupi snob, który leci przez życie dzięki forsie od ojca. Nie lubi pustych lalek, które ganiają za nim w przykrótkich miniówach i tępych kolesi, którzy za swoje największe osiągnięcie uważają rekord w splunięciu w dal. W ogóle, wkurwiają go głupi ludzie.
 Amerykańska otwartość? Zapomnij. Nigdy w życiu nie da się podejść. Jeśli nie znasz go dobrze, nie podzieli się z Tobą refleksją, uczuciami czy czymkolwiek innym. Jedyna osoba, która może się pochwalić że zna go lepiej niż ktokolwiek, to jego siostra Frances. Jest ambitny, czasem nawet aż do przesady. Nie lubi polegać na świadomości, że jest zależny od ojca i dlatego zamiast wynająć za jego pieniądze mieszkanie, ciągle waletuje w szkolnym akademiku. Klasa gitary, do której się zapisał, jest dla niego spełnieniem marzeń i szansą, na przyszłość, którą sam sobie wykreował. Szuka chętnych do zespołu, z którym w najbliższym czasie mógłby pojechać w trasę. 

   










Do wyglądu przykłada uwagę i to od razu da się zauważyć. Chociaż zwykle ubiera się w jeansy, podkoszulki i tym podobne rzeczy, zdarza mu się- w zależności od okazji- ubrać mniej lub bardziej starannie. Średniej długości brązowe włosy, zwykle w nieładzie, i blada cera to jego znaki rozpoznawcze. Jest dość wysoki, mierzy około 188 cm. Sylwetkę, lekko umięśnioną i wysportowaną, zawdzięcza zamiłowaniu do boksu i surfingu. Lubi wyglądać zadbanie, choć nie do przesady.W kieszeniach trzyma zwykle najpotrzebniejsze rzeczy: telefon, kostkę do gitary, trochę drobnych i papierosy. Nie ma czasu na pierdoły, koncentruje się na chwili obecnej. Często bywa obiektem drwin nauczycieli, ale cięty język pomaga mu wyrównać sobie szanse. Nie uczy się dla nich, tylko dla siebie, co widać po ledwo wystarczających by przejść z klasy do klasy ocenach.
W miłość nie wierzy, traktuje ją jak rzecz marginalną. Zdarzało mu się być w związku, z dziewczyną czy chłopakiem, to nie miało znaczenia, ale przez swój pokręcony charakter szybko ich do siebie zrażał. Obecnie nie szuka nikogo, a przynajmniej- nikogo na stałe.

inne:
+ wyznaje religię Jedi, ale tylko na pokaz, by zirytować zatwardziałych katolików i im podobnych,
+pali czerwone marlboro, czasem- Phillipy Morrisy
+gra na gitarze i perkusji,
+płynnie mówi po duńsku i włosku,
+uwielbia psy i konie,
+nie znosi czekolady,
+w 2009 roku wykryto u niego wadę serca; niby nie powinien przez to pić, palić i tak dalej, ale... kto by się przejmował.


|POWIĄZANIA| |WPISY|

~*~

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Niektórzy z Was pewnie znają już Alexa... w zasadzie chwilowo jest niezmieniony, ale spokojnie, już moja w tym głowa żeby nad nim popracować, muszę tylko złapać trochę oddechu. Karta na razie wygląda jak wygląda (głównie dlatego, że nie mam jak machnąć porządnej galerii) dlatego na razie musicie się męczyć z taką grafiką jaka jest. Na zdjęciach pan Ben Bruce z zespołu Asking Alexandria. Zapraszam do powiązań i wątków- Lex wbrew pozorom nie gryzie (chyba). Karta będzie rozbudowana o galerię i powiązania, so don't worry, be happy :)

76 komentarzy:

  1. [Jeeej, wróciła moja ulubiona postać, na czołówce z Kassidy! W takim razie ja wymyślę wątek Alex-Russell, a Ty wymyślasz wątek Alex-Denis, jak uważasz?
    Tak, to ja od Russ'a - jebło mnie i tworzę teraz z dwoma cudownymi postaciami.
    Chyba, że wolisz odwrotną kolejność to się zamienię ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Huhu, razem z Denis'em cieszymy się, że Ci się podoba :D
    Xavier Dolan mówisz? Spojrzałam na filmweb i całkiem ciekawie zapowiada się film "Zabiłem moją matkę" więc podpytam trochę faceta od WDŻWR czy nie chciałbym nam tego puścić.
    Ogólnie miałam całą listę dobrze zapowiadających się filmów o tego typu tematyce, ale oczywiście wredota obiektów martwych jest nieograniczona, archiwum gg mi jebło i wszystkie tytuły poszły w las grzybów szukać. Pamiętam tylko, że "Bent" jest czymś wartym obejrzenia - o homoseksualistach w Auschwitz.

    Jak na godzinę 5:30 wątek jest dobry, więc proszę mi tutaj nie narzekaj ;) Ja już coś spróbuję wymyślić. No i odezwę się jeszcze dzisiaj z Russellem.]

    Przez cały dzień nie mogę znaleźć sobie miejsca. Kręcę się tu i tam, przemierzam całe miasto zupełnie jakby było obce. Nie wiem jakim cudem nogi zaprowadziły mnie do akademika. Nie mieszkam tutaj, ale często można spotkać jakiś ciekawych ludzi. Na rękach trzymam znalezionego wcześniej kota, małego i czarnego, chyba ma pchły, bo strasznie się wierci. Jeżeli mama zgodzi się, żeby go zatrzymać, a zgodzi się na pewno, nazwę go Śmierdzisz Kocie. Jego małe czarne łapki będą sięgać do klatki Zabiję Twoją Matkę, ale ja nie pozwolę go skrzywdzić.
    Naglę słyszę jak ktoś wchodzi do pokoju. W sumie nie wiem co robię akurat tutaj, ale wcale się tym nie przejmuję. Drzwi były otwarte, więc mnie podkusiło. I oto jestem.
    - Nikt, tylko ja - mówię, przychodząc w kierunku chłopaka.
    Widzę Lexiego. Znamy się, ale trudno powiedzieć czy lubimy. On nie wnika w moje problemy i nie próbuje mnie zrozumieć, więc to mi się podoba. Nie pyta nigdy "Kim ty właściwie jesteś Denis?" więc nie muszę odpowiadać, że po prostu człowiekiem.
    - Miło Cię widzieć - przy tych słowach nie kłamię. Może nie pajam do niego miłością, może nie tęsknie za jego osobą, ale czasami po prostu miło widzieć się z kimś ładnym, kogo się lubi. - Kocie Śmierdzisz też się chyba cieszy, że Cię widzi.
    Wyciągam w jego stronę kota, którzy szarpie się i wiję, ale ja przytulam go ponownie do piersi. Ten ciągle się szarpie, przez co sukienka zsuwa mi się trochę ku dołowi, ale wcale się tym nie przejmuję, ciągle uśmiecham się do Lexiego.

    [Nie no, to wyszło trochę dziwnie, ale z czasem jakoś się rozkręcimy xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No, to teraz zabieram się za wątek Alex-Russell ;) Co prawda powinnam się uczyć na speaking test z angielskiego(co z tego, że jestem w trzeciej gimnazjum, a pytania są z ustnej matury; też co z tego że jak pani wie, że dość dobrze umiem ten angielski, to wymaga ode mnie maturalnej poprawności; co z tego że jakiś szkolny ciołek dostanie tyle samo punktów co ja, bo odtworzył usta i to jest sukces), ale czego nie robi się dla sztuki, bo to co tutaj tworzymy niewątpliwie sztuką jest.
    I jakby co, ja nie narzekam, tylko czuję się poszkodowana jako osoba inteligenta xD]

    Piątek, a właściwie piątkowe popołudnie. Słońce świeciło, wiał delikatny wietrzyk - idealny dzień na rozpoczęcie weekendowych szaleństw. Tylko potrzebna była dobra ekipa. Jak zawsze, Josh w piątki brał nocny dyżur, by za podwójną pensję zarobić na wszystkie zachcianki swojego brata, więc Russell samotnie snuł się po parku znajdującym się za szkołą, szukając kogoś, do kogo mógłby się przyczepić.
    Nagle wypatrzył JEGO. Siedział na murku i wydawał się zupełnie pochłonięty w skrobaniu czegoś na kartce.
    Russell nie mógł się powstrzymać, by na jego usta nie nasunął się ten firmowy lekko nonszalancki, zdecydowanie pewny siebie uśmiech. Zbliżył się do niego, ale tak, by chłopak go nie zauważył, więc obszedł go, zachodząc od tyłu.
    - Hej, Panie Przystojny. Masz plany na dzisiejszy wieczór? - zamruczał Alexowi do ucha, nos wkładając między jego brązowe włosy i zakleszczył się na jego plecach jak mała panda.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Yyy, nie. Nigdy nie byłam zapisana na żadnym z tych blogów. Za to byłam na wielu innych, ale z pewnością nie jako Blair i nie zawsze jako dziewczyna ;) A dlaczego tak sądzisz? :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jaki ten świat mały :D A na jakich jeszcze blogach bywałeś oprócz te, o których wspomniałeś?]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Aaa, sorry xD No to widzę, że się raczej wcześniej nie minęliśmy, bo nie byłam na żadnym z tych blogów. Tylko na Haze City ale to jakiś..dzień i to jeszcze za czasów, kiedy się nazywało San Francisco College, czy jakoś tak. Hm, no to skoro już rozmawiamy jako autorzy, to może zaczniemy jako nasi bohaterowie?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Myślę, że mogą się dopiero teraz poznać. Gdzie, to mi obojętne. Lena bywa właściwie wszędzie]

    OdpowiedzUsuń
  8. [A wpierw wybaczysz, że nie przeczytałam Twojej karty? To znaczy, ja próbowałam, naprawdę, ale zawsze mi coś przerywa w połowie! I na powiązanie zawsze jestem chętna, ale mam nadzieję, że Ty coś ciekawego wymyślisz, bo mi ostatnio pomysły z głowy wyleciały. :>]

    OdpowiedzUsuń
  9. - Nie widziałem jej - mówię, wzruszając ramionami. Taka sprzeczność, stoję w sukience, a mówię jak facet. Ale wiem, że Lexowi nie będzie to przeszkadzać, za bardzo ma świat w dupie, żeby przejąć się moim stylem mówienia. - A szkoda, bo byśmy się pośmiały. I znowu pouczyłbym ją robić makijaż - przy tych słowach wolną ręką pokazuję na swoje na ciemno podmalowane oczy. Chcę coś powiedzieć, ale zupełnie nie wiem co, więc pochodzę do Lexiego i tak niespodziewanie całuję go w usta. Krótko, często tak robię, kiedy nie wiem co mam powiedzieć.
    - Widzę, że skądś wracasz - stwierdzam, spoglądając na rozrzucone torby. - Ładnie tam było? Dobre dupy wyrwałeś? Głupie pytanie, Ty zawsze dobre dupy wyrywasz. Ale opowiadaj, koniecznie!
    Wiem, że czasami zachowuję się jak wrzód na dupie, ale nie przejmuję się tym, jeżeli Alex mnie spławi. Mówi się trudno i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Mogę ja, ale to dopiero za parę dni, bo idę do szpitala na jakieś badania :D]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wiem aż za dobrze. Dziękuję :)]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Thans a lot ;) U mnie hitem na lekcji było: "Kto mi powie co znaczy freedom" tutaj las rąk, wszyscy wiedzą, oprócz jednego półgłówka, więc pani od razu go wyczaja i każe mu odpowiedzieć. A ten siedzi, taka kompletna cisza i nagle z takim pełnym przekonaniem mówi: "Darmowy dom". I wszyscy w śmiech, ten nie wiedział o co chodzi xD I pewnie jeszcze do teraz nie wie. Dobra, mi też się zdarza coś głupiego palnąć, szczególnie na polskim, bo najpierw mówię, potem myślę, ale moje gafy już dawno wymazały się innym z pamięci, a jego krąży po szkole przez ostatnie dwa lata.]

    Zachichotał zadowolony, wplatając ręce w jego włosy, wargami zaczynając wodzić po jego szyi. Lubił się tak z nim drażnić, zupełnie nie przejmując się tym co inni mogą sobie o nic pomyśleć. Pieprzyć szkolne kanalie i głupie plotkary.
    - Nudzę się - odparł, jakby to miało wszystko tłumaczyć. Przynajmniej powinno, bo nie raz się przecież zdarzało, że Russell stwierdził, że nie ma nic o roboty i Lex musiał, albo przynajmniej powinien już czekać, żeby go zadowolić.
    Różnie między nimi było, oni sami pewnie do końca nie rozumieli relacji między nimi, nie mówiąc już o tym, żeby zrozumiał je ktoś, kto okazję ich widzieć razem ma w sumie tylko w takich sytuacjach jak ta. A prawda była taka, że raz Alex'owi zależało, raz mówił że ma to kompletnie w dupie i odchodził od Russell'a, a ten odwdzięczał się tym samym i żaden z nich nie czuł się poszkodowany.
    - Jakimś dobrym wyjściem do klubu nie pogorszę. A mówiąc dobrym mam na myśli dużo alkoholu, dużo fajek i dużo dobrego towaru, Wiesz, co z tym zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ahahaha, jak ja lubię chodzić do szkoły dla takich szkolnych hitów. No...I chyba tylko dla nich. Nie raz się uśmieję tak, że leżę i kwiczę na podłodze i zupełnie nie mogę się na lekcjach skupić. Choć ostatnio prawie wcale się nie skupiam, tylko sumiennie wypełniam mój egzemplarz "500 krzyżówek". Dzisiaj na chemii głupia baba chciała mi zabrać, a ja mam unikatowy numer z 2005 roku xD ]

    Najpierw myślał, że ta czułość ze strony Alex'a jest w jakimś sposób przeproszeniem, za spławienie go, ale dopiero po chwili zobaczył to stado karczków, którzy stali kilkanaście metrów od nich i między sobą krytykowali ich zachowanie. Dlatego, jak to Russ miał w zwyczaju w takich sytuacjach, pocałował Lex'iego zachłannie, chcąc zbrzydzić tym wlepione w nich oczy.
    - W takim razie musisz wymyślić coś innego, bo skoro już postanowiłem, że idę gdzieś z Tobą, to nie masz wyjścia, jesteś na mnie skazany. Normalnie moim frajerem byłby Josh, ale wiesz jak bardzo zależy mu, żebym mógł śmiało wyciągać kartę kredytową.
    Słysząc pytanie chłopaka, uśmiechnął się znacząco, próbując przypomnieć sobie najważniejsze rzeczy z kilku ostatnich dni.
    - Zastanawiałem się, gdzie Ty się do cholery tak bez słowa podziałeś, ale po rozmowie z Kass doszliśmy do wniosku, że znowu wyjechałeś, więc ustaliliśmy wspólną wersję w razie jakby jakiś debil przyjechał i Cię szukał. A więc przez ostatnie kilka dni szukałeś rzadkiego okazu świerszczy, które były mi potrzebne do jakiegoś niezwykle ważnego projektu. Nie pytaj, dlaczego miałbyś mi tych świerszczy szukać.
    Russell uśmiechnął się, wymachując radośnie nogami. Razem z Kassidy umówieni byli, że raz ona, a raz on wymyśla wytłumaczenia na wypadek, gdyby Alex nagle chciał wyjechać z miasta. I choć pomysły Kass zazwyczaj były sensowne i wiarygodne, to Russell'owi zdarzało się wymyślać rzeczy oryginalne, tak jak jeszcze wcześniejszym razem Gallagher szukał podróżnych cygan, którzy sprzedają niesamowitej jakości, ręcznie plecione z włosów, struny do gitary.
    - A oprócz tego kisiłem się na lekcjach, pieprzyłem Josh'a w kinie i publicznym basenie i raz prawie trafiłem na komisariat policji, ale uciekłem im. Chyba ciągle mnie szukają, ale kto by się tam przejmował - wzruszył ramionami. - Czyli nudy w nudnym Palm Springs. Nie każdy sobie tak podróżuje, jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
  14. [marudzisz! I tak ją przeczytam. Pewnie jeszcze dzisiaj, jak już uporam się z wątkami. A właśnie, Twój pomysł jest genialny! A fascynacja raczej powinna iść ze strony Alexa, bo z Lachowską byłoby dość ciężko. Oczywiście można ich tam jakoś powiązać. Brat matki Lachowskiej wyjechał do LA i tam ma syna. Proste.:>]

    OdpowiedzUsuń
  15. [i przeczytałam. I Alexa lubię, chociaż nigdy nie wiem, jak zaczynać wątki z takimi specyficznymi bohaterami. Bo przecież trzeba przyznać, że większość rzucona jest w jeden worek i o stereotypową fabułę nie trudno. Już wiem, że będzie ciekawie, ha! : D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Wybacz, jakby to powiedzieć... chwilowe przerwy techniczne. Jeszcze się pytasz o wątek? Na Twoim miejscu, coby się nie narażać, od razu bym zaczęła. Tak w ramach rekompensaty za tą długą nieobecność! :P]

    OdpowiedzUsuń
  17. - Spokojnie, będę milczeć - obiecuję i kładę Śmierdzisz Kocie na podłodze, bo rani mnie w ręce. Mam nadzieję, że Lex nie zezłości się, że ten pchlarz rozbiegnie mu się po mieszkaniu.
    Podchodzę do Gallaghera i chwytam szklankę, nalewam sobie do niej to samo co miał on.
    - Zabierz mnie tam kiedyś, proszę. Rodzice nigdy nie zabrali mnie dalej niż za Palm Springs.
    Z lekkim wstydem chowam twarz za szklanką i upijam z niej kilka małych łyków. Taka była prawda, nigdy nie byłam za miastem. Nie to, że nas nie stać, bo moi rodzice często wyjeżdżają na "kolejny miesiąc miodowy", a ja zostaję wtedy z ciotką, albo z bratem, za czasów gdy jeszcze z nami mieszkał.
    - Nie będę Ci zawadzać. Po prostu weźmiesz mnie ze sobą, spotkasz się z Danny'm a ja powłóczę się po okolicy. - Próbuję złapać jego spojrzenie, ale kiedy mi się to nie udaję, z powrotem spoglądam na swoje whisky. - Przynajmniej będziesz mieć przykrywkę. Powiem, że cały czas byłeś ze mną i pokazywałeś mi miasto. Nikt nie zaprzeczy, gwarantuję Ci to.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Pozwoliłam sobie spojrzeć na komentarz u Leny z "pomyłką" i aż mnie korci... Ola, zna autorkę Blair Black z college-prep (ktora tu jest jako Samara) i no nie mogę... Ola?! Czy to ta Ola, o której myślę? Ta, co (na krótko bo krótko) była adminką na londonsecrets i zaciągnęła mnie do BA? xD Jak tak to padam na mój "możliwie że drobno złamany" kciuk!]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Olaaaaaaa <3 Tak, tutaj ta twoja ukochana kosmitka! :) A Anię nr 2 możesz zaskoczyć wylewnym powitaniem, jak ja to zawsze robię, bo rozpoznaje jej postacie jak już zauważę xD No, to ja będę zaraz czytać twoją katrę a ty kombinuj wątek xD (Tak, będę zua i nie zacznę, bo mam niesprawną jedną rękę, w sobotę miałam urodziny, mam masę sprawdzianów do których się uczę no i oczywiscie bo nie ma mnie w domu więc na telefonie nie bede pisac xD)]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Zupełnie pomińmy niezgodność geograficzną, gdzie do Los Angeles od Palm Springs są dwie godziny podróży, a do Lafayette ponad dzień xD Ale zupełnie nie robi mi to różnicy, więc nie musimy nic zmieniać. Albo inaczej, ciii, ja nic nie mówiłam.]

    - Dziękuję - uśmiecham się delikatnie i wypijam duszkiem zawartość mojej szklanki. - W sumie zawsze chciałem zobaczyć Las Vegas, ale to możemy zostawić sobie na inną podróż. Lafayette brzmi ciekawie, chociaż kompletnie nie wiem co tam możemy znaleźć. I to jest chyba najpiękniejsze, co?
    Kiedy Lexi bierze na ręce kota, podchodzę do niego i czochram go między uszami.
    - Śmierdzisz Kocie błąkał się gdzieś po ulicy, więc postanowiłem, że się nim zatroszczę. Przecież jest takim słodziakiem, nie uważasz? - Pokazuję zwierzakowi język, a potem wybucham śmiechem. - To kiedy jedziemy? - pytam podekscytowanym głosem. - Dzisiaj, jutro? W sumie to mogę sobie odpuścić szkołę, i tak raczej nie zdam, no chyba że podciągną mi tu i ówdzie ze względu na moje inne wybitne zdolności.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Wybacz, muszę to zrobić. MÓJ BOŻE, BEEEEN *___* dobra, już, ogarniam xD Co do wątku to... Dobra, niech tam będzie, sypianie ze sobą po pijaku, a co, pójdźmy na żywioł xd O, O ! no i czasami oprócz sypiania, może ją uczyć boxu. ] [ Wybacz że z innego konta, ale nie chciało mi się wylogowywać - Chiara. ]

    OdpowiedzUsuń
  22. - Kup jej coś ładnego, to może przestanie się tak wściekać - powiedział Russell, zsuwając się z murka. Wyjął z przedniej kieszeni koszuli papierosa, ale nie podpalając go, włożył po prostu do ust. - A jeżeli zdarzyłoby się tak, że byś o tym sparingu po prostu zapomniał, to przecież nic by się nie stało, co?
    No tak, półtora godziny na spełnienie wszystkich piątkowych zachcianek Russell'a to było zdecydowanie za mało. I w sumie gdyby naprawdę dobrze bawił się tego wieczora z Lex'em to zrobiłby dosłownie wszystko, by zatrzymać go przy sobie.
    - Chyba, że pójdę tam z Tobą. Dawno nikt nie obiłem nikomu mordy. Tylko ukradłem jakiemuś kolesiowi auto, ale słowo, oddałem je jak tylko skończyła się benzyna. - Westchnął, bawiąc się teraz fajką między palcami. Nawet nie patrząc teraz na Alex'a wiedział, że w jego głowie są jeszcze jakieś pytania. Przecież rozrywki Russell'a na jednym przestępstwie się nie kończą. - I szyba się przez przypadek zbiła, ale lepiej mieć auto bez szyby niż w ogóle.
    W końcu przyszedł ten moment, kiedy Collins wyciągnął z kieszeni spodni zapalniczkę i podpalił swojego papierosa. Zaciągnął się zadowolony dymem, a po chwili wypuścił go przez nos, szukając kluczyków od swojego auta. Tak, jak zawsze musiał je gdzieś wsadzić, a potem nie pamiętał gdzie... Chyba dlatego miał taką skłonność do zabierania samochodów innym.
    - Najpierw jednak pójdziemy na plażę i tam rozkręcimy się trochę, chyba że w jakimś przybrzeżnym klubie zabawa okaże się na tyle dobra, że tak dwie wspaniałe osoby jak my, będą mogły zaszczycić te zwykłe plebsy swoją obecnością. Co myślisz? Będą dość godni, by bawić się w naszym towarzystwie?

    OdpowiedzUsuń
  23. [A ja cały czas byłam pewna, że my jesteśmy w Palm Springs w Kalifornii xD Adminki chyba nigdzie tego nie zaznaczyły, albo znowu moja umiejętność czytania ze zrozumieniem poszła się je... No... W takim razie możemy być i w Palm Springs na Florydzie, bo przecież ani mi, ani Denisowi, ani Russellowi nie zrobi to większej różnicy :P]

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Ukrywająca się ? Nie, raczej nie xD Uwielbiam ten zespół, oraz wokalistę, który "drze mordę, jakby go ze skóry obdzierali", tak to ujmuje mój brat, gdy puszcza ich piosenki xd A co do wątku, to błagam, na kolanach, zaczniesz ... ? A ja obiecuję, że na drugi raz ja skrobnę wątek :D ]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ O MÓJ BOŻE *_________* Już ją lubię xD ]


    Wypadałoby iść do szkoły, pojawić się na nudnych lekcjach, posłuchać nudnego gadania nauczycieli... Pieprzyć szkołę. Po co ma się denerwować ? prędzej czy później i tak pewnie wylądowałaby u dyrektora, w końcu to Chiara, dziewczyna z niewyparzoną gębą, jak to mawiają.
    Plusem dzisiejszego dnia było to, że jej ojciec musiał pojawić się w studiu tatuażu, i nie zawracał jej głowy tym, że ( po raz kolejny) nie poszła na lekcję. Dlatego też pospała do dwunastej, wstała rześka i wypoczęta, a potem zalegała na kanapie, do godziny około szesnastej, kiedy to do domu nie zawitał jej szanowny ojciec.
    -Znowu, Chiara. Dziewczyno, do jasnej cholery, co się z Tobą dzieje ?-zapytał.
    " A gdzie cześć kochana córeczko, miło Cię widzieć całą i zdrową, albo coś w tym stylu?"-pomyślała, spoglądając na swojego ojca, wysokiego, postawnego mężczyznę, którego prawdopodobnie każdy skrawek ciała był pokryty tatuażami.
    Westchnęła, odgarniając swoje blond włosy na plecy.
    -Daj spokój, tato. Ty święty też nie byłeś, i też nie chodziłeś na wszystkie lekcje. Z resztą, załatwię sobie usprawiedliwienie.-powiedziała, spoglądając na ekran telewizora.
    I na tym rozmowa córki z ojcem zakończyła się. Dylan nic nie mówił, a Chiara uznała temat za zamknięty.
    Nie widziało jej się spędzania wieczoru w domu. Prawdopodobnie samej, bo jej ojciec gdzieś wyszedł, mówiąc jedynie dwa proste słowa. "Będę późno." Ot, i tyle go Chiara widziała. Dlatego też zgarnęła swoją kurtkę i wyszła z domu, od razu swe kroki kierując w miejsce, gdzie odbywały się walki uliczne. Tak, tak. Nielegalne, nawiasem mówiąc.
    Będąc na miejscu, stanęła sobie niedaleko ringu, uważnie spoglądając na dwóch walczących mężczyzn, kiedy to nagle usłyszała znajomy głos.
    -Na prawdę ? Jakoś nie przypominam sobie, żebyś mi to mówił. Albo... Och tak, mówiłeś, ale wyleciało mi to z głowy.-powiedziała, uśmiechając się w stronę Alex'a dokładnie tak (a może i próbowała, żeby ten uśmiech wyszedł dokładnie tak samo) jak te słodkie, niekiedy mogłoby się wydawać, że i puste dziewczyny, jakich to było teraz pełno.
    Schowała ręce w kieszenie spodni, ponownie spoglądając w stronę ringu.
    -Przyszedłeś zdobyć kilka nowych siniaków ?-zapytała, choć wiedziała dokładnie, po co Alex się tu zjawił.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Hahaha, no cóż xD A to wszystko przez to, że jest kilka miejsc, które nazywają się tak samo (aż chyba napiszę do Dyrekcji z pytaniem w którym Palm Springs jesteśmy). Chociaż... Czy naprawdę tak trudno było wymyślić Amerykanom nazwy tak, żeby się nie powielały? xD Chociaż nie tylko Amerykanom w sumie, wszędzie się tak zdarza.]

    Biorę z jego rąk kota i zaczynam nim porzucać jak małym dzieckiem. Kładę go sobie na kolanach i głaszczę za uchem, sprawiając że ten mruczy zadowolony.
    - Lubię patrzeć jak grasz, więc nie krępuj się. Lexi świetnie gra na gitarze, prawda Śmierdzisz Kocie? - pytam pchlarza, a ten ziewa głośno, więc biorę to jako twierdzącą odpowiedź.
    Czasami zachowuję się dziwnie, wręcz dziecinnie - tak powiedział mi kiedyś brat, za czasów, kiedy jeszcze z nami mieszkał. Wiem, że chciałby mieć brata z którym mógłby chodzić na polowanie na laski, albo siostrę o którą mógłby troszczyć się i nie pozwolić, by żaden dupek go tknął, ale dostał coś pomiędzy, dlatego teraz siedzi w więzieniu. Bo ludzie nie potrafią czasami docenić tego co mają, jeżeli to idzie nie po ich myśli.
    - W sumie czemu się tak o mnie martwisz? - pytam Alex'a, ale ściszonym głosem, by nie przeszkadzać mu w grze. - Jestem dużym chłopcem, to że raz mi wpierdolili, nie oznacza, że nie umiałbym sobie poradzić tylko podczas spaceru w LA. Szczególnie, gdybyś dał mi kilka lekcji, wtedy byłbym nietykalny.

    OdpowiedzUsuń
  27. [W sumie podobają mi się oba pomysły, ale z konieczności muszę wybrać pierwszy. Lachowska nie jest długo w Palm Springs, więc trudno mi wkręcić w jej życiorys jakąkolwiek trasę koncertową :> I naprawdę bardzo miło by było jakbyś zaczęła, bo ja nie mam do tego głowy!]

    OdpowiedzUsuń
  28. Kassidy tego dnia po prostu... nie wytrzymała już psychicznie. Rodzice wrócili. To chyba jedyne wyjaśnienie i nie trzeba było zbytnio tego rozwijać. Gdy jej rodzice wracali, a nie było w domu Chris'a, jej brata... była to po prostu katorga. Cały czas się o coś czepiali, ale tym razem przesadzili. Zaczęli się kłócić ze sobą, obarczać siebie wzajemnie o takie złe wychowanie córki, którą wyzywali od różnych dziwek. Akurat wtedy chyba z jej pokoju wychodził chłopak, który po prostu przyszedł na korepetycje chyba z matematyki. Ale między nimi do niczego nie doszło. Jednak jej rodzice mieli własne zdanie.
    I dlatego też, trafiła na ten skalisty brzeg. Jechała przez Palm Springs solidnie przekraczając prędkość. Jechała 50 co prawda... ale z 1 z przodu. Miała łzy w oczach i gdy tylko wysiadła po prostu się rozpłakała. Spędziła tam wiele, wiele godzin. Wiedziała, że tego dnia przyjeżdżał Alex... ale straciła poczucie czasu. Miała po niego wyjechać na lotnisko i go zabrać.
    Odwróciła się, gdy usłyszała jakiś głos, który przedarł się przez szum wody. Popatrzyła na przyjaciela.
    -Alex? - spytała cicho, przekręcając głowę w bok. Kaptur na głowie dziewczyny trochę zasłaniał jej twarz. Ruszyła w stronę chłopaka, niebawem zatrzymując się przy nim. Ślady na policzkach od łez jeszcze były widoczne. A szczególnie ten rozmazany makijaż.
    -Matko kochana... ale... ja miałam po Ciebie pojechać... - zaczęła się tłumaczyć i ostatecznie po prostu, zarzuciła mu ręce na ramiona i przytulią się do niego. - Przepraszam... zawaliłam na całej linii... przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam... - zaczęła powtarzać w kółko to samo, jedno słowo. Była zimna... chłodny wiatr i niska temperatura unosząca się nad wodą dały jej nieco popalić. Drżała nawet, ale to bardziej od emocji. Naprawdę nie chciała zapomnieć, naprawdę zatrzymała się tylko na chwilę i papierosa... a wyszło kilka godzin i paczka papierosów waniliowych.
    Tak bardzo żałowała... tak, to był jeden z momentów, gdy Kass po prostu wolała, by nikt jej nie widział. Gdy się załamywała i po prostu... ukrywała przed światem. Gdy nie miała tego pozytywnego nastawienia do życia, a wręcz przeciwnie, gdy... zmieniała się, jakby jej pełna chęci do życia osoba obracała się o 180 stopni. To była słabość Niemki. A słabości wolała ukrywać, by ludziom dookoła pokazać się jako ta silna, która właściwie nie ma problemów i która zawsze poradzi, wysłucha, pomoże... ale jakby nie patrzeć, jej też była potrzebna pomoc. Szczególnie w tej chwili.

    [Dobra, dobra... wątek dobry jest ;D]

    OdpowiedzUsuń
  29. [taaak, pozwolę sobie zacząć.. ]

    - Skończyłeś?
    - Nie. Summer, do cholery, nie możesz po prostu przylecieć? Przecież kupię Ci bilet skoro nie chcesz korzystać z samolotu ojca, ale zrób to dla mnie. To są moje urodziny, wiec mogłabyś się do cholery wysilić i przytaszczyć tu..
    - Nie, kretynie. Masz je w czerwcu. Nie truj. - Odłożyła telefon na szafkę, żeby bez trudu móc założyć leginsy oraz resztę stroju. Na brata nie zwracała w ogóle uwagi, zważywszy na fakt, że i tak była już spóźniona.
    - Ale teraz zaczynam świętować. Czy ty zawsze musisz być taka uparta? Olej ojca, nie będzie go, nie dowie się, że tu byłaś. Nie będzie mógł Ci wypominać, że 'jak zwykle on ma rację'. - Akurat w tym momencie przyłożyła telefon z powrotem do ucha i westchnęła znużona. - Po prostu..
    - Nie, Ash. - Rozłączyła się, a gdy brat znowu zadzwonił zwyczajnie wyłączyła telefon. Było już po dziewiątej, gdy wychodziła ze swojego pokoju w akademiku i grubo po dziesiątej, gdy dotarła w miejsce, o którym wspominał Russel. Znalazła go i dała to, czego od niej chciał, żeby mieć to już z głowy. Nie lubiła robić za posłańca, ale skoro już musiała i skoro tak prosił.. Mogła się raz na rok wysilić. I tak nie miała nic lepszego do roboty, gdy do niej dzwonił. Powiedziała, że nie zostanie i pewnie tak by zrobiła, gdyby nie Olivia, która zgarnęła ją z parkingu i z powrotem zaciągnęła na jakieś sterty skrzyń. Oglądanie bijących się facetów to nie był szczyt marzeń Summer na piątkowy wieczór. Powlokła jednak znudzone spojrzenie na miejsce walk, przyglądając się z nikłym zainteresowaniem jak jeden po drugim pada zakrwawiony.
    - Prawda, że są świetni?! - Sum odsunęła się odrobinę od dziewczyny w dredach, która zaczęła drzeć się jej do ucha.
    - Taak, świetn.. - Nawet nie dane było jej dokończyć, bo Olivia znowu się wydarła z tą różnicą, że już nie do niej.
    - Lex!
    Zainteresowanie Summer nieco wzrosło, gdy zauważyła dla kogo siedząca obok niej dziewczyna zdziera sobie gardło, ale nie dała tego po sobie poznać. No, może jedynie uniosła wyżej prawą brew, co i tak nie było zauważalne dla nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  30. Obserwowała całą walkę z takim samym zainteresowaniem jak wszystkie inne gdzieś do drugiej rundy. Gdy zaczęła się trzecia z dużo większą ciekawością przyglądała się ruchom nieznanych chłopaków, a właściwie to tego jednego, do którego na początku krzyczała Olivia. Już wtedy, w tej drugiej rundzie wynik był dla niej jasny, bo przeciwnik wytatuowanego 'Lexa' obrywał bardziej i nie umiał dobrze wybronić się przed ciosami. Summer nawet zaczęło się to podobać. Wszystkie poprzednie walki były powtórką tego, co widziała za pierwszym razem. Te same ciosy, uniki, a w ruchach znajomego Olivii było coś innego. Większa siła, zdecydowanie? Być może. Faktem było, że Is nawet się uśmiechnęła pod nosem, gdy cały Lex oberwał w miarę porządnie. Przynajmniej zaczynała robić się z tego wyrównana walka. Widok krwi jakoś jej nie ruszał, jęki bólu też nie. W końcu sami tego chcieli. A gdy doszło do szóstej rundy Sum nawet pożałowała, że w tym wypadku nie trwało to dziesięć rund. Mogłaby dłużej poobserwować technikę chłopaka. W końcu w Nowym Jorku nie raz była na tego rodzaju sparingach z Ashleyem, który sam ćwiczył karate i kickboxing. Ciekawie było popatrzeć na kogoś dobrego.
    Summer nawet nie słuchała Olivii. Wbiła jej tylko palec w bok i poczekała aż na nią zerknie, chociaż od chłopaka nie odkleiła się nawet na minutę.
    - Zmywam się, chcesz to cię podrzucę. - Zrobiła krok w tył i dopiero wtedy przyjrzała się twarzy chłopaka, po której ciekła krew. - Niezła walka. - Skinęła mu głową i odwróciła się na pięcie, żeby odejść. Nie zamierzała czekać na dziewczynę. Miała czas, żeby ją dogonić do momentu, w którym Is nie odpali auta.

    OdpowiedzUsuń
  31. -A potrafisz pocieszyć dziwkę nawet według jej własnych rodziców? - spytała, podnosząc na niego czekoladowe spojrzenie. - Zawaliłam... przepraszam, Lex. nie chciałam... naprawdę miałam zamiar przyjechać, ale... zatrzymałam się tylko na chwilę... i z chwili zrobiło się kilka godzin. - rzuciła nieco zachrypniętym głosem.
    Gdyby nie rodzice z pewnością dojechałaby na lotnisko, z pewnością byłaby w lepszym humorze, a tak? A tak, nawet nie potrafiła porządnie przywitać przyjaciela, tylko z płaczem. Przecież to było okropne! To nie była ona!
    Otarła łzy wierzchem dłoni. To był czas na jej siłę woli, którą próbowała wzmocnić. To był czas, gdy musiała po prostu zatrzymać te przecieki. I nawet się udało.
    -Przepraszam, Lex... to nie tak miało wyglądać...

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Wiesz co, miałaś rację - jesteśmy na Florydzie xD
    I nie szkodzi, też jestem zabiegana, a właściwie to powinnam teraz robić albo hasła na krzyżówki po angielski, albo robić prezentację na historię o sufrażystkach. Gdzie szukając materiałów na ten drugi temat, zdążyłam już dowiedzieć się jak zrobić zielone i czarne frugo, coca colę, domowe chipsy, nuggetsy i obejrzałam połowę filmu o 10 wymiarach otaczających człowieka. Przede mną jeszcze smażone lody i żelki o smaku coca-coli. Na temat oczywiście nic xD]

    - Lex, nie rób ze mnie kaleki, proszę Cię - mruknął, robiąc niezadowoloną minę. - To że zdarza mi się chorować na zwykłe przeziębienie aż trzy tygodnie, nie znaczy, że nie umiem komuś nieźle przypierdolić. Przecież jestem zwinny, bardzo zwinny, trenowało się trochę sztuk walki, kilka lekcji capoeiry nauczyło mnie uników, więc dałbym sobie radę. - Westchnął, zaciągając się papierosem. - No dzięki łaskawco. Tylko nie rozumiem czemu tak bardzo martwisz się o to, bym nie miał na pieńku z prawem. Zupełnie jakbyś nigdy w śmiechu nie oglądał, jak wynoszą mnie z jakiejś imprezy skutego kajdankami, albo nie słyszał jak Josh wydziera się na mnie na pół stanu, kiedy dowiaduje się, że musi mnie odebrać po nocy spędzonej na zimnej kozetce.
    Kiedy Alex zaproponował mu akademik, Russell miał trochę oporów. Czy przypadkiem przed chwilą nie zadecydował, że idą na plażę? Chyba będzie musiał kupić Gallagher'owi jakieś naprawdę drogie tabletki na pamięć, bo ten miał z nią naprawdę wielkie problemy.
    - Dobra, wygrałeś - burknął. Tak, zdecydowanie nie miał ochoty spotykać się z siostrą Alex'a. - Ale będziesz musiał mi to bardzo hojnie zrekompensować. Choć jakby tak pomyśleć ile jesteś mi i Kassidy winny za to ciągłe krycie i inne takie, to ani w tym w życiu, ani jeszcze w następnym, nie dałbyś rady nam się za to odpłacić.

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Tooo suuuuuper, bo mi się tak strasznie nic nie chce. Jeszcze przerabiam książkę o sztuce współczesnej i cały czas próbuję ją zrozumieć, więc mój post składałby się z dziwnych zabiegów językowych : D ]

    OdpowiedzUsuń
  35. -Mała.-powtórzyła jego słowo, prychając przy tym. Miała te swoje 166 cm wzrostu, i tyle jej wystarczyło, była zadowolona, i wcale jej to nie przeszkadzało. No, może tylko czasami. Ale tak to nie narzekała.
    Kiedy Alex pociągnął ją w bok, Chiara rzuciła mu groźne spojrzenie, jednak chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Jak zawsze z resztą. Po chwili spojrzała na Olliego, unosząc w górę jedną brew. I ten nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.
    -Ej ludzie. Nie jestem małym dzieckiem ! Nie musicie mnie pilnować. Alex no !-jęknęła, spoglądając na chłopaka. Czuła się nieswojo, gdy była przez kogoś pilnowana. Ne potrzebowała tego, wcale, a wcale.
    Jednak widząc że żaden z towarzyszących jej panów ma ją gdzieś, z miną godną obrażonej księżniczki, spojrzała w stronę ringu, zaplatając ręce na wysokości piersi. I owszem, słyszała słowa Alexa, ale postanowiła się nie odzywać. Choć przez chwilę, bo dokładnie że długo nie wytrzyma. Dopiero kiedy zamachał jej ręką przed oczami, łaskawie, uniosła głowę nieco w górę, obdarzając go spojrzeniem.
    -Nic.-mruknęła, wzruszając przy tym ramionami.

    [ buuuuuuu. No czemu ich nie lubi ?! Trzeba ją jakoś przekonać xDDDDD ]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Dziękuję za pamięć! : D I tak na przyszłość, Daria nie mieszka w akademiku, dodałam tę informację do karty. Uznajmy,że spotkali się przed jakąś klasą w szkole, okej?:>]

    Danny'ego nie znała prawie całe życie. Ba, ona nie miała pojęcie, że ktoś taki istnieje. Owszem, chodziły wzmianki o tym, iż brat matki wyjechał do Los Angeles i tam wiedzie szczęśliwe życie, ale żeby miał jakiegoś dzieciaka? Kto go tam wie. Przechodząc do samej sylwetki chłopaka, Lachowska poznała go jakiś miesiąc po przyjeździe do Palm Springs. Już sama nie orientowała się, w jakich to było okolicznościach. Czy to kolejna impreza rodzinna, czy może jeden z tych mało interesujących zjazdów, spotkań? W każdym razie od tamtego momentu widywała go dość często i musiała przyznać, że owy człowiek przypadł jej do gustu. Nie miała pojęcia, czy działa to w dwie strony. W sumie nawet jej na tym nie zależało.
    - Świetnie, odzyskałam moje płyty - mruknęła, odbierając paczkę od nieznajomego i przyglądając się jej z bliska. Dopiero po chwili poświęciła swoją uwagę chłopakowi. Bez skrępowania stanęła nad nim, by następnie oprzeć dłonie na jego barkach i wpatrywać się w zapisywaną przez niego kartkę.
    - Co tworzysz? - spytała od niechcenia, śledząc ruchy markera.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Tak, sufrażystki są zdecydowanie lepsze od geografii (której nie cierpię, ale głównie przez nauczycielkę), ale sam fakt, że jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie trzeba coś robić, mocno demotywuje. I na dodatek, przez to oglądanie programów kulinarnych, strasznie się głodna zrobiłam, ot co.
    Ej, w ogóle to dziwnie się czuję, bo mam wrażenie że psa mi podmienili. Zawsze miałam takiego grzeczną, trochę już starszą jamniczkę, a dzisiaj na ogrodzie szpaka upolowała, potem z nim radośnie po domu biegała, a teraz rzuca się na mnie o.O To takie dziwne jest...]

    - Ręcznie plecione struny z cygańskich włosów. Najlepsze na rynku, nie zapominaj - powiedział z zadowolonym uśmiechem, trącając Alex'a palcem wskazującym w pierś. - Ale co Ty byś beze mnie zrobił, co? Nudno by Ci było, o! I dlatego masz u mnie dług wdzięczności.
    Zabrał z ręki przyjaciela butelkę, odkręcił ją, ale nie upił ani łyka. Przez chwilę zdawał wrażenie, jakby chciał to zrobić, a potem pchnął Alex'a na ścianę i przylgnął do niego ciasno.
    - Chcę tylko i wyłącznie Ciebie, jeżeli już o moich zachciankach mowa - mruknął, przejeżdżając koniuszkiem języka po swoich wargach, cały czas wpatrując się prosto w oczy Lex'a. Każda inna dziewczyna dostałaby już szału i błagałaby, żeby ją pieprzył, ale Lex taki nie był pierwszym lepszym. I właśnie to było w nim tak pociągającego, że nie był tylko jednorazową przygodą Russ'a. - Najlepiej Ciebie nagiego i bardzo napalonego.
    Po tych słowach odsunął się od Gallagher'a zupełnie jakby nic się nie stało i rzucając się na jego łóżko, upił z butelki kilka sporych łyków. Nie mógł zaprzeczyć, że zapowiadało się bardzo ciekawie. Albo inaczej... Będzie zapowiadać się bardzo ciekawie, jeżeli Gallagher nadal będzie miał dobry humor, a Collins powstrzyma swoje działające mu na nerwy humorki. Wtedy będzie miał wieczór, którego nie powstydziła się żadna z produkcji Disney Pixar... Oczywiście w wersji +18.

    OdpowiedzUsuń
  38. Chiara jak to Chiara, dziewczyna do spokojnych nie należała. Kiedy Alex wszedł na ring, jakby odruchowo ruszyła w tamtym kierunku, jednak została przytrzymana przez Oliviera - jej prawdopodobnie chwilowo nowego ochroniarza, czy jakoś inaczej tak.
    -Niech Cię szlag.-syknęła w jego stronę, próbując wyrwać swoją rękę z jego uścisku, jednak po chwili poddała się, bo nie miało to najmniejszego sensu.
    Postanowiła natomiast obserwować walkę Alex'a, i w duchu modlić się (dobre sobie, ona, modląca się. Żeby jeszcze w cokolwiek wierzyła), żeby nic poważnego mu się nie stało. Tak szczerze mówiąc, to Chiara nie lubiła, kiedy to Gallagher wychodził na ring i walczył. Jakby też nie mógł postać, i poobserwować tego, jak inni dają się okaleczyć ! Faceci...
    Kiedy walka się skończyła, a poobijany Lex przyczłapał do Chiary i Olliego(czy jak mu to tam było) Chiara tym razem wyrwała swoją rękę z już nie tak mocnego uścisku, po czym spojrzała na chłopaka.
    -Idiota.-powiedziała w jego stronę, kręcąc przy tym głową na boki. -Co, już pokazałeś jak męski jesteś ? Czy może jeszcze jedna runda, Gallagher ?-zapytała sarkastycznie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Jeśli chodziło o tendencje do wpadania na ludzi, których poznała raptem kilka godzin temu i o których nie miała zielonego pojęcia kim są to Summer była w tym jedną z najlepszych osób. Zawsze się pojawi gdzieś, gdzie pewnie wcale jej nie powinno być i narobi sobie jakichś nowych wyzwań, których oczywiście nie ominie szerokim łukiem tylko wejdzie prosto w ogień. Może i pożyczenie zapalniczki to nie była największa zbrodnia, ale to, że był to facet na którego Olivia rzucała się od razu, gdy tylko go widziała było już niepokojące. Nie przepadała za nią, ale nie można też powiedzieć, żeby jej nie lubiła. Zwykła, za dużo mówiąca znajoma.
    Stała dłuższą chwilę, nie robiąc niczego z dwoma zapalniczkami, które trzymała w ręce. Właściwie mogła odrzucić jego i odejść, ale wtedy na pewno nie odpali tej fajki. Dlatego też po chwili ciszy, która dla Summer w ogóle nie była krępująca, bo przyzwyczajona była do budowania w ten sposób specyficznej aury wokół siebie, schowała swoją zapalniczkę i skorzystała z tej należącej do chłopaka.
    - Dzięki - mruknęła, podchodząc bliżej, żeby mu ją oddać. Nie była najlepsza w rzucaniu, wolała nie ryzykować. Stając obok niego, oparła się o ścianę klubu i zaciągnęła się papierosem, praktycznie ignorując jego obecność. Przynajmniej z zewnątrz tak mogło to wyglądać. - Lex, prawda? Jak nie chcesz się użerać z Ol to lepiej się zwiń. Nie przestaje o tobie nawijać.
    Widziała, że po walce nie był zachwycony uwieszoną na jego szyi dziewczyną, a skoro już pożyczył jej tą zapalniczkę.. Mogła go przynajmniej ostrzec. Jego sprawa co z tym zrobi. A może właśnie lubił takie napalone na niego?

    OdpowiedzUsuń
  40. -To ja się powinnam Tobą zajmować, a nie na odwrót. - stwierdziła cicho. Spojrzała na stojącego niedaleko Saaba Aero X. W innym terminie go odbierze. Spojrzała na maszynę przyjaciela, następnie znów na niego, Ułożyła dłoń na jego policzku, zbliżyła się jeszcze bardziej, wspięła się na palce i pocałowała go krótko w usta. Właściwie, takie zachowania względem przyjaciół... względem Russ'a i Lex'a były normalne.
    -Dziękuję. - rzuciła cicho. - I witam z powrotem w Palm Springs. - dodała, uśmiechając się delikatnie. Wnioskując, zgadzała się na to, by zabrał ją gdziekolwiek tylko zechciał. By poprawił jej humor.

    OdpowiedzUsuń
  41. - Nie mówi, że w LA w biały dzień w centrum miasta napadają ludzi - parskam śmiechem. - Nie chcę przecież chodzić w jakiejś podejrzane miejsca, wystarczy mi Disneyland i Hollywood. Chyba, że sugerujesz mi, że wyglądam jakoś podejrzanie. - Unoszę wysoko brwi. Przypomina mi się trochę rozmowa z bratem, który znęcał się nade mną. Dla niego zawsze moja osoba była komiczna i podejrzana.
    - A ja wiem, czemu nie chcieli mnie gdziekolwiek zabierać - wzruszam ramionami, kontynuując naszą rozmowę. - Po prostu... Najpierw uważali, że jestem za mała na podróżowanie i zwiedzanie, potem upierali się że nie zasługuję na wyjazd, bo mam problemy z nauką i muszę w wakacje nadrabiać cholerną geografię, historię czy francuski. Jakby nie mogli pojąć, że umiem nauczyć się tylko i wyłącznie matematyki, ewentualnie fizyki, jeżeli chwilę przysiądę.

    OdpowiedzUsuń
  42. [kto mu ją przedstawił, pf? xD]

    Jechała czy nie? Właściwie z natury powinna raczej podjąć wyzwanie i mieć gdzieś wszystkie konsekwencje tylko.. Zerknęła na swoje auto stojące nieco dalej od jego motocyklu. Nie powinna go tu zostawiać, nie była to najlepsza dzielnica, aby porzucać może nie najlepszy ale całkiem niezły samochód. W końcu jednak wzruszyła ramionami, jakby skończyła już walkę z wszelkim 'za' i 'przeciw', rzuciła niedopałek na ziemię i poszła za Lexem.
    - Skąd wiesz.. - urwała, bo nagle sobie uświadomiła, że wtedy, po walce uwiesiła się na nim Olivia, a ona potrafi wypaplać nawet to czy ktoś ma okres, czy nie, o ile jakaś niemądra dziewczyna jej się z tego zwierzy. - Nieważne, pewnie Olivia. - Usiadła za nim, zapinając przy okazji ramoneskę, która miała na sobie.
    - Sum!
    O samym wilku mowa. Dziewczyna tylko raz spojrzała przez ramię do tyłu i pokręciła głową, obejmując luźno chłopaka w pasie.
    - Jedź - powiedziała stanowczo, a gdy ruszył nawet odetchnęła z ulgą. Wolała nie wiedzieć jakie historyjki dredowłosa będzie rozpowiadać o tym, że widziała ją na motorze akurat z tym facetem, na którego najwidoczniej miała Oliv ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  43. -Smarkulo ? Wypraszam sobie, jestem od Ciebie starsza, Alexandrze !-powiedziała, robiąc przy tym urażoną minę. Wyciągnęła papierosa, po czym bez słowa zabrała Lex'owi zapalniczkę.
    Smarkula, ona. Pfy, dobre sobie. Prychnęła pod nosem, zaciągając się dymem. Dopiero po chwili uniosła głowę w górę, spoglądając na Alex'a. -Dlaczego niby miałabym stąd iść ? Mogę tutaj przebywać jak każdy, a Ty mi tego nie zabronisz.-powiedziała, podchodząc do niego kilka kroków. Uśmiechnęła się ironicznie w jego stronę, bo taka była prawda. Była tutaj sama, sama chciała tu przyjść, więc jest. I jeszcze nigdy nie słyszała żadnego zakazu, jakoby miała się tutaj nie pojawiać. I nawet gdyby Alex powiedział że ma tu nie przychodzić, Chiara i tak by się nie dostosowała do jego słów. W końcu zawsze robiła to, co chciała.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Jej, wytuliłabym takiego psiaka. Ogólnie, kocham duże psy (nie licząc tych walecznych amstaffów, bokserów i innych psów walczących). Pamiętam jak rodzice obiecali mi labradora i nie wiem czemu tak nagle zapomnieli, czy raczej "zapomnieli" i kupili mi jamnika. Nie, żebym narzekała, bo Sonię kocham, ale sam fakt. Ale jak się w końcu wyprowadzę to wezmę sobie jakiegoś psiaka ze schroniska, o.]

    Russell doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest osobą, z którą Lex chciałby spędzić teraz czas. Bo nawet jeżeli nie dawał tego po sobie poznać, musiał cholernie za Danny'm tęsknić. W innym wypadku zawsze po przyjeździe z LA nie zachowywałby się w ten sam sposób.
    - Zupełnie nie wiem czemu on się tak przejmuje, że jego żona okazała się transwestytką - mruknął, komentując jeden z tych żałosnych programów telewizyjnych, gdzie ludzie opowiadali o swoich problemach. - Facet ładniejszy z niej niż baba.
    Ziewnął sztucznie, chcąc tym dać Lex'owi znak, że trochę mu się nudzi. Albo bardziej niż trochę. Nie że żałował, że spotkał się z przyjacielem, ale gdyby wiedział, że będzie tak cały czas to zrobiłby wjazd na poradnię Josh'a, albo zrobił jakąś rozróbę w klubie czy barze. Oby tylko sparing im się udał, chociaż znając Alex'a, ten będzie kpić z niego za każdym razem, gdy będzie decydował się z kimś walczyć.
    - Masz chwilę, czy już musimy iść?

    OdpowiedzUsuń
  45. [a nic tam :D poprawiam oceny, żeby mieć 4,76 średnią xD w najgorszym wypadku (i to takim zaniżonym) wychodzi mi 4,3 a że to 4,76 jest jak najbardziej realne to wzięłam się do roboty i będę jutro cały dzień czytać lektury na polski a w Boże Ciało Apokalipsę św. Jana xD Ach, te wymagania pana N., żeby ktoś miał 3... No i chcę się przenieść do innego liceum, bo to mnie wkurwia swoim poziomem a moi rodzice mnie w 100% popierają. Hmm, co jeszcze... A, tak, taki debil (życiowo głupi, tak to dużo wie) trzy razy próbował wyciągnąć mnie na randkę, ale nie rozumie, że jak dziewczyna go za każdym razem spławia to zwyczajnie nie ma ochoty. Poza tym, "miłości nie ma, jest matematyka" i ogólnie jaram się moim pięknym rozszerzeniem, na którym nic nie robię, bo prawie wszystko miałam w gimnazjum i nie mogę doczekać się materiału drugiej klasy <3
    Olciu, po pietruszkę pisałaś mi tyle na początek? Wiesz, że nie będzie mi się chciało tak długo odpisywać, a jak tego nie zrobię to będę się źle czuła xD (Dobra, nadrabiam komentarzem odautorskim xD)
    A co u ciebie? :D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Pff, nie ma to jak przypadkiem kliknąć publikuj próbując przenieść się na dół komentarza. Wiem, kochasz mnie za moje ogarnięcie]

      Usuń
  46. Ostatnio Oriane wyjątkowo dużo czasu spędzała na plaży. Czasem rano udawało się wyjść pobiegać nad brzegiem oceanu. To była jej pierwsza wizyta. Następna - popołudniem, gdy przychodziła z Ilu pobawić się w piasku, ewentualnie wejść z nią na rękach do wody, do czego dziewczynka ciągle się rwała, chyba że akurat nie była zajęta łopatkami i grabkami. Widać po niej było, że lubi czas spędzany z mamą na lepieniu zamków, które później jako wielki potwór mogłaby staranować, czyniąc z pracy Oriane wielką kupkę nieładu. Ilu nie niszczyła byle czego i szatynka musiała się sporo napracować zanim jej córka uznała, że teraz zamek zasłużył na swoją bestię.
    Teraz był ten trzeci moment. Kiedy przychodziła poszwendać się sama, z Ilu grzecznie śpiącą w łóżeczku albo na kolanach u zakochanych w niej dziadków. To była ta chwila przytulnej samotności, która pozwalała na spokojnie dziewczynie pomyśleć i się zrelaksować.
    Nierzadko ten błogi spokój był przerywany. A to pobliska impreza, a to nadzwyczajne tłumy przyszły na spacer. Ostatecznie ktoś ją potrącił albo napatoczył się jakiś znajomy. Jak dzisiaj.
    - Cześć, Lex - rzuciła podchodząc do chłopaka, z nieśmiało wykwitającym przyjaznym uśmiechem. Nie znała go za dobrze ani nie wiedziała, czy życzy sobie towarzystwa czy może jednak nie, ale dopóki nie sprawdzi się nie dowie.

    OdpowiedzUsuń
  47. http://www.youtube.com/watch?v=-YtNu_T5cEs

    Słońce właśnie wschodziło nad miastem. Świeciło jakby przezroczystym, chłodnym światłem odbijanym od witryn sklepowych, lub nadmorskich willi. Przetarłam oczy. Po ośmiu godzinach pracy właśnie wracałam przespać się przez dwie trzy godziny. Palący się w moich ustach joint smakował jeszcze lepiej niż poprzedni, a motel był coraz bliżej. Mijało mnie sporo dogorywających imprezowiczów, a mnie ogarniał pusty śmiech. Nawet z tak dobrą pracą jaką była dilerka nie miałam nawet chwili na zabawę w Palm Springs. Byłam tu przejazdem. Zdecydowanie przejazdem. Weszłam jeszcze dosłownie na chwilę na plażę nie chcąc palić zbyt blisko miejsca, w którym mieszkałam. Położyłam się na piasku przymykając oczy i uśmiechając się kpiąco. Byłam naprawdę nietrzeźwa. Ten joint nie był pierwszym jointem, a płynącej w moich żyłach kokainy nie było mało. Mlasnęłam cicho i otworzyłam oczy. Stojąca nade mną postać zasłaniała mi słońce. Milczałam. Bałam się tak naprawdę otworzyć usta i wykrztusić z siebie choćby jedno słowo biorąc pod uwagę swój stan. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń z blantem i uśmiechnęłam się zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  48. Gryząc delikatnie dolną wargę przyglądała się z zaciekawieniem nutom zapisywanym przez chłopaka. Nie miała pojęcia, jak w jego głowie mogą tworzyć się takowe kombinacje. Jednak jej talent muzyczny ograniczał się do znajomości kilku zespołów, które nie zmieniały się przez lata, więc nic w tym dziwnego.
    - Zawsze myślałam, że piosenki tworzone są pod wpływem jakiś szczególnych wydarzeń czy emocji, więc nie burz mojego światopoglądu - mruknęła niezadowolona, nie widząc w tym momencie nic aż tak fascynującego, co możnaby było zawrzeć w pisanym tekście.
    Następnie podążyła za wzrokiem chłopaka, by napotkać pudełko z płytami. Z pewnością nie znajdzie połowy swojej właśności, ale lepsze to niż nic. Westchnęła cicho, odrywając dłonie od ramion chłopaka.
    - Jesteście ze sobą blisko skoro znasz takie szczegóły - stwierdziła mimochodem. - Wchodzisz do środka czy nadal doszukujesz się głębi w tej ścianie?
    Nie czekała na jego odpowiedź, a zgrabnie odwróciła się w miejscu i zniknęła za drzwiami klasy plastycznej, gdzie kończyła swój dzisiejszy projekt. W sumie teraz musiała jedynie dotrzeć z nim bezpiecznie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  49. [Ben ma ładny głosik ^^ Witam serdecznie :) Wątek z chęcią zacznę, spytam się tylko grzecznie, czy jesteś może zainteresowany jakimś powiązaniem Alexa z niepokorną Anwen? ]

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Jeśli już tak bardzo musisz, manipuluj Chi xD I wybaczam ^^ ]

    Wywróciła oczami, nic nie mówiąc. Bo, prawdę mówiąc, nie miała nic do powiedzenia.
    Spojrzała w stronę ringu, następnie na Gallagher'a, i ponownie na ring, gdzie już walczyli między sobą kolejni uczestnicy. Sama nigdy nie chciałaby brać udziału w takiej walce, jednak lubiła przychodzić tu, pooglądać innych. Większość dziewczyn przybywających tutaj, zjawiały się po to, aby popodziwiać tych, którzy brali udział w walkach. prawdopodobnie. Tak sądziła Chiara.
    Spojrzała za odchodzącym Alex'em, a chwilę potem ruszyła za nim, zwinnie przechodząc przez płot. Kiedy to znalazła się już obok niego, chwyciła papierosa którego odpalił i zaciągnęła się dymem.
    -Gdzie idziemy ?-zapytała, nie zwracając najmniejszej uwagi na słowa, które wypowiedział.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Nie ma problemu, przecież nie zmuszę cię do wątku. :) ]

    OdpowiedzUsuń
  52. Z Alexandrem mieli okazję poznać się na jednym z ich koncertów. Zapowiadała ich. Anwen pamięta to do dziś, bo wówczas zarobiła swoje pierwsze pieniądze w sposób niezwykle łatwy i całkiem przyjemny. Zazwyczaj musiała ubiegać się o stypendia po kilka miesięcy, albo też przygotowywać się jeszcze dłużej do konkursów z nagrodami pieniężnymi. W końcu Gregor był tylko skromnym malarzem, natomiast Anwen potrzebowała pieniędzy na kursy, akcesoria do wiolonczeli i na lekcje u profesorów, a to wszystko kosztowało.
    Właśnie teraz, stojąc nieopodal budynku szkoły zastanawiała się nad tym, jak bardzo pieniądz może zmanipulować ludzi. Prawie jak słowo! Odpalając papierosa zauważyła Lexa, przetrzepującego kieszenie kurtki. Jak odgadła An- szukał zapalniczki, albowiem między jego wargami tkwił nieodpalony jeszcze papieros.
    Podeszła do niego spokojnie, uśmiechając się lekko.
    -Przyda się?- spytała podając m zwykłą, plastikową, różową zapalniczkę za kilkanaście centów.

    [Mam nadzieję, że odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  53. To nie było tak, że nie pamiętała chłopaka. Owszem, jego sylwetka dość dobrze wbiła się w głowę Lachowskiej. Nie pamiętała dlaczego, ale skoro tak było, to musiał on zrobić coś wybitnego: jak na przykład ostro ją zirytować czy, w przeciwną stronę, zafascynować jakimś danym szczególikiem.
    - Nie zaprzeczam - zaśmiała się, chwytając gdzieś tam spojrzenie chłopaka. - Słyszałam coś tam o waszej dwójce jako duecie. Tylko nie pamiętam zbytnio, kto mi dostarczył tych ciekawych informacji - zaśmiała się cicho. - Pewnie jedna z tych gadatliwych ciotek.
    Zakładając teczkę na ramię, w międzyczasie wrzucając do niej niewielką paczkę z płytami, stanęła koło towarzysza. Na jego nagłe słowa, odwróciła gwałtownie głowę i złapała wzrokiem jego źródło westchnień. Zaśmiała się cicho.
    - Nienawidzę rzeźby - mruknęła na wspomnienie o owych zajęciach. - Ale dlaczego Ty marudzisz, to nie mam zielonego pojęcia.
    Uniosła jedną brew do góry i spojrzała na niego zdziwiona.

    OdpowiedzUsuń
  54. [I co z tego, że sierść gubi. Jak ja dopadam mojego psa i zaczynam ją głaskać i drapać to i tak cała jestem w sierści, a ile przy tym zabawy zarówno dla mnie, jak i psa :D (tak, wiem że sierść jamnika jest dużo krótsza od sierści leonbergera, ale co tam)

    Chciałam nawet w wakacje w jakimś wolontariacie czas spędzić, ale najbliższe schronisko jest na drugim końcu miasta i kiszenie się rano w komunikacji miejskiej, gdzie zazwyczaj w dni wolne sypiam do 10 albo 11 to nie dla mnie :< ]

    - Koszmarna maruda z Ciebie, Lexi - burknął Russell, przysuwając w stronę przyjaciela, aż w końcu usiadł na nim okrakiem. - I jakbym mógł Cię tutaj zadowolić? Bo jak już wspominałem, jesteś na mnie skazany. Jesteś wybrańcem. Tak samo jak Harry Potter musiał zabić Voldemorta, tak Ty musisz znosić towarzystwo Russella Collinsa. Już sobie wyobraź te nagłówki w gazetach: "Chłopiec który przeczył upierdliwca Collinsa"
    Z nikłym uśmiechem zaczął wodzić palcem po wytatuowanym ramieniu Alex'a.
    - Też powinienem sobie takie załatwić - mruknął po chwili zastanowienia. Wyciągnął rękę po butelkę z alkoholem i upił z niej kilka sporych łyków.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nawet nie zdziwiło ją, że wywiózł ich na jakieś kompletne pustkowie. W końcu mówił, że chce się urwać od ludzi, a fakt, że przy okazji dobrowolnie porwał kompletnie nieznaną mu dziewczynę, która nie była zbyt rozmowna ani przed podróżą, ani zaraz po niej nie miał większego znaczenia. Summer nie przejmowała się tym, właściwie nawet cieszyła, bo nie tylko ona wolała nie mieć Olivii na głowie. I tak tyle nasłuchała się dzisiaj ochów, że wystarczy jej na miesiąc. Limit wyczerpany.
    Jeśli dostawała gęsiej skórki na myśl o wejściu do morza, gdy był dzień to teraz, kiedy słyszała głośny szum fal i przez ciemność praktycznie nie widziała niczego, nie było nawet mowy, żeby zbliżyła się tam choćby po to, żeby obmyć stopy. Miała nadzieję, że Lex, którego nie znała i o którym nic nie wiedziała, nie wpadnie na genialny pomysł pływania nocą, bo na pewno to się źle skończy. Dla niej, gdyż zostanie bez kierowcy.
    - Nie kumpluję się z nią - odparła krótko, wyciągając swoje papierosy i odpalając jednego z nich podanym przez Lexa ogniem. Paczkę z niedziałającą zapalniczką w środku rzuciła obok siebie, a gdy dym rozpłynął się i dostrzegła jego zdziwioną minę, wzruszyła ramionami. Okej, widział ją dzisiaj z nią, właściwie dzięki niej się zapoznali, ale to o niczym nie świadczyło. Nie była jej best friend, a raczej wręcz przeciwnie. - Spotykamy się tylko przypadkiem, tak jak dzisiaj - wyjaśniła najbardziej ogólnie jak się tylko dało.
    Sum zaciągając się ponownie papierosem, położyła się na chłodnym piasku, podziwiając rozgwieżdżone niebo.
    - Nie boisz się? - spytała leniwie. Dopiero gdy Lex obrócił głowę i posłał jej spojrzenie.. Czasem nie rozumiała czemu ludzie nie są bardziej domyśli, wszystko muszą mieć podane na tacy. - Że tylko udaję, a naprawdę jestem taka tak ona.

    OdpowiedzUsuń
  56. [No ja to bym powiedziała, że o ten komputer kłócisz się... ho ho... już nawet nie wiem ile, ale może był jakiś postęp i na nowo zabrali xD Nie określiłaś się jasno, o. Co do Londona, to fajnie, że mówisz, ale wątpię, żebym wróciła po entej reaktywacji. Wiesz, bez Wiktorka i Ani to nie byłoby to samo... Kto gadałby ze mną o kosmitach do 1/2/3 w nocy? College miał swój klimat, a jak został rozszerzony to coś na tym stracił. Przede wszystkim magiczny trójkąt A-W-A na shoutboxie :D Jej, naprawdę mi tamtego brakuje. Przywiązałam się, ale do pierwszej formy bloga. Tej odsłony, co założyła bodajże Karolina, co Lilian prowadziła. Taki podstawowy, mój ukochany :D Jej, jak ja tęsknię za tymi czasami! A wiesz, że jak przejeżdżam przez Toruń, to zawsze do Ani piszę smsa, że jestem u niej? xD To się nazywa prawdziwy blogowy związek xD]

    - Bez - odparła, siadając na piasku. Ostatnio zdarzało się jej to wyjątkowo rzadko. Podbudowana duchowo przez wykład Russella, starała się jak najczęściej przełamywać opory, co swoją drogą przychodziło coraz łatwiej.
    Ori pozwoliła zalec na chwilę pełnej spokoju ciszy. Nie miała wrażenia, że musi prowadzić bezsensowną gadkę o falach, pogodnie, a może po prostu pomilczeć, bez odczucia, że jest sama. Może pomyśleć w towarzystwie i zastanowić się nad wydarzeniami z ostatnich kilku dni, które nie dawały jej spokoju.
    - Co byś zrobił, gdyby twój były odnalazł cię na drugim krańcu świata? - spytała mimowolnie. Nie była pewna, czy chce roztrząsać ten temat, ale potrzebowała kogoś, kto nie znał meandrów [jej, rozszerzona geo i to poprawianie się na szósteczkę niszczy psychikę <3] jej historii, zawirowań w jej sytuacji. Ktoś niemalże obcy, ale z kim jednak można było tak porozmawiać. Tak, jak wydawał się jej Alex. Przecież nie musiała opowiadać wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  57. Jej brwi uniosły się nieco wyżej, gdy wylewał z siebie taki potok słów. Sama chyba nigdy nie powiedziała tyle zdań w jednej wypowiedzi, ale to i tak było bez znaczenia. Jak na kogoś, kto nie lubi ludzi był wyjątkowo gadatliwy oraz chętny do spędzania z nimi czas na osobności. Była żywym przykładem takiej sytuacji, co nawet jej wydawało się dosyć zabawne. W jej tęczówkach pojawił się cień rozbawienia, gdy wpatrywała się w gwiazdy i słuchała jego monologu.
    - Dobrze, że ich wszystkich albo prawie wszystkich nie lubisz. Masz większy dystans - przyznała, unosząc do góry jeden kącik warg. Wolała gdy inni byli nastawieni do niej tak samo jak ona do nich. Przynajmniej nie musiała nawet próbować udawać kogoś kim nie jest, żeby tylko udobruchać tą czy tamtą osobę. - Bycie nieprzystępnym jest łatwiejsze - dodała, zaciągając się papierosem. Sama wolała właśnie taka być. Nie otwierać się, nie dawać zranić. Brać z życia tylko to, na co akurat miała ochotę. A teraz.. Właśnie. Na pewno nie miała obecnie ochoty na rozmawianie o swojej psychice czy łóżkowych upodobaniach (których prawie nie miała).
    - Pewnie pustą nie, ale że pinda.. - Usiadła z powrotem i po zgaszeniu papierosa odrzuciła go gdzieś w bok. - Zapomnij, że się kiedyś na Ciebie rzucę tak jak ona.
    Nawet jak wygra dobrą walkę nie miał co liczyć na to, że rzuci mu się na szyję z gratulacjami. Nie była Olivią, na całe szczęście.
    - Idziesz? - Wstała i odeszła kawałek z rękoma w kieszeni. Zamierzała przejść się, bo 'muzyka', a raczej szajstwo z radia dolatujące z baru ją drażniło. - Aha, też nie lubię ludzi - rzuciła jeszcze, odwracając się na chwilę i chyba po raz pierwszy odkąd zobaczyli się po jego walce posłała mu delikatny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  58. -Zależy o którym mowa- stwierdziła, gasząc swojego papierosa poprzecieranym, zniszczonym martensem, który swoje już wycierpiał, przeżył i przepracował- Jeśli o tym kretynie, który uczy mnie w ogólniaku, to wlatuję średnio co trzecią lekcję. Nawet mój ojciec zaczął się tym przejmować, a to bardzo rzadkie. Stwierdził, że to u nas rodzinne, bo jego nauczyciel plastyki z ogólniaka też lubił go wyrzucać za drzwi- westchnęła cicho. Ach Ci niespełnieni nauczyciele! Ci nudni ludzie, którzy do niczego ciekawego w życiu nie doszli, przez co są do tego stopnia zakompleksieni, że muszą swe frustracje wyładowywać na uczniach. Jakie to perfidne!
    -Z moim profesorkiem od wiolonczeli jest jak najbardziej w porządku. Fajny gość, dobra współpraca... Co tam u Ciebie, Lex? Jak Ci się podoba w PS?- zapytała, obserwując go uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  59. Koncert. Koncertu panna Novoselic nigdy nie mogła odpuścić, dlatego też ruszyła za swoim towarzyszem, raz po raz zaciągając się papierosem, którego po chwili wypaliła. Rzuciła niedopałek przed siebie, po czym przydepnęła go glanem.
    -Idę, idę. Nie musisz mnie ciągnąć.-powiedziała, wchodząc w boczną uliczkę. Kiedy byli przy wejściu, jakoś tak odruchowo kiwnęła w stronę ochroniarza, uśmiechając się przy tym. Oczywiście, kiedy szła na jakiś koncert, zawsze była wesoła.
    -Kto dziś gra ?-zapytała po chwili, spoglądając z zaciekawieniem na scenę. Po chwili jednak odwróciła głowę w stronę Alexa, czekając na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Nie szkodzi ;) A praktyki w radiu/gazecie muszą być mega fajne, więc jak już coś się uda, to koniecznie będziesz musiała zdać mi relacje ^^ Moja koleżanka jest właśnie w takiej klasie (bo podejrzewam, że w klasie humanistycznej jesteś, co?), gdzie mają praktyki i pojechała ostatnio do Warszawy, żeby w pytaniu na śniadanie pozadawać prowadzącym pytania, tak samo w radiu. Ale ona w sumie tylko patrzyła (nie licząc prowadzenia szkolnego radia i gazetki, ale to to tam nic aż tak wielkiego), a Ty zapewne będziesz sama wszystko robić :D W takim razie życzę powodzenia, żeby wszystko się udało, jak należy!

    Ej, tak nawiasem, wiesz co może jest z Kass?]

    - Ty mi mówisz, że ja nie zniosę bólu? - Russell ze zdziwieniem uniósł wysoko brwi. Nawet przypomniał sobie te wszystkie lata spędzone w szpitalu, które na pewno były gorsze niż te kilkadziesiąt sesji w salonie tatuaży. Ale Alex nie mógł o tym wiedzieć zbyt wiele, bo Russell wspominał tylko tyle, że był kiedyś na coś chory. Nic więcej, ani nie mówił jak długo i na co. - Kpisz sobie ze mnie? Zniosę każdy ból, fizyczny i psychiczny. Mam Ci to jakoś udowodnić?
    Przymrużył powieki i gdyby to było możliwe, z jego oczu poleciałby teraz laser, który przekroiłby Alexa na dwie części. Albo i nawet więcej.
    - Nawet wielki napis na plecach "Pieprzył mnie Alex Gallagher" nie będzie wystarczająco odpowiedni?

    OdpowiedzUsuń
  61. [Spoko, moja cała rodzinka - pięć osób - lgnie do jednego komputera, więc znam ten ból!]

    - W sumie też mi się nie podoba - skomentowała, mrużąc powieki i z uwagą przyglądając się rzeźbie. Nie widziała w niej nic inspirującego, ale sama miała awersję do tej dziedziny sztuki.
    - Już nie bądź taki zapatrzony! Każdy ma swoją obsesję, którą musi pokazywać światu. Ja na przykład, gdyby pozwalała mi na to właścicielka domu, w którym mieszkam, obwiesiłabym sobie pokój zdjęciami kaczek i kur - pokiwała poważnie głową. - Szkoda tylko, że małe kurczaczki idą na nuggetsy. Musi być to dla nich trauma, gdy idą na rzeź w miesiąc czy dwa po urodzeniu.
    Przez chwilę próbowała zachować rzeczowy ton głosu, jednak w końcu parsknęła śmiechem. I tak, bolał ją los tych zwierząt, jednak w tej sytuacji jakoś nie mogła o nich poważnie myśleć.
    - Tak, idę. Muszę odnieść te pierdoły do mojego pokoju, dokładnie - mruknęła, ruszając przed siebie wolnym krokiem.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Racja, dziwny trochę zaczął być ten nasz wcześniejszy wątek (ten niezdecydowany Alex i Russell jak dziwka potrzebująca seksu xD)więc śmiało możemy rozpocząć od początku, ale najpierw ustalmy co i jak. Może, hmmm, niech Alex pójdzie na nielegalny sparing, jak zawsze, po to by powalczyć z jakimś "nowym mistrzem walk ulicznych" którym okaże się Russell. Czy coś w ten deseń, chyba że masz jakiś lepszy pomysł :P

    Co do Kass... Jak się w ciągu kilku najbliższych dni nie odezwie, to zacznę jej chyba gg spamować i zobaczymy czy nie ma dostępu do komputera, czy może stwierdziła, że DP już ją znudziło i pora stąd uciekać.

    No i i życzę powodzenia na praktykach! Zawsze mnie coś takiego kręciło, ale że i głos mam niereprezentacyjny (szczególnie jąkanie i piskliwość, a jeżeli dwa wcześniejsze objawy nie występują to mój ton jest tak kompletnie bez emocji, jakbym nienawidziła całego świata i chciała być jak najdalej od niego) i też fotogeniczna nie jestem, gdzie moje zdjęcia są zawsze największym ubawem z wycieczki, w takim razie stwierdziłam, że human i dziennikarstwo to nie mój konik. I będę miała w technikum praktyki komputerowe z uczniami z Niemiec, gdzie ten język w ogóle nie jest moją mocną stroną, więc powodzenia sobie życzę xD

    No i słowami końcowymi, jak spodoba Ci się mój pomysł to zacznij proszę, a jak nie to pomyślimy nad czymś lepszym.]

    OdpowiedzUsuń
  63. [Nie ma najmniejszego problemu! W sumie mi to by było na rękę - będą się chociaż jakoś tam dokładniej znali. Wiem, że wymagam dużo, ale masz może pomysł na drugi wątek? Może coś w stylu domówki?]

    OdpowiedzUsuń
  64. Przez chwilę ważyła w dłoni kluczyki, przyglądając się dosyć zdziwiona za odchodzącym chłopakiem. Nie miała pojęcia o co mu chodziło ani dlaczego nagle zapragnął samotności, ale nie zamierzała mu się naprzykrzać. To nie było w jej stylu, dlatego odwróciła się i poszła w stronę jego motocykla. Dłuższą chwilę po prostu siedziała na nim i zaznajamiała się z maszyną, bo nigdy wcześniej nie miała okazji prowadzić czegoś innego niż samochód. Nie sądziła jednak, żeby było to szczególnie trudne, dlatego po stwierdzeniu, że raczej przeżyje po prostu odpaliła i starając się panować nad maszyną, ruszyła. Dotarcie pod klub wcale nie było takie trudne, Summer nawet się podobało, ale i tak zostawiła go tam, gdzie Alex chciał, wkładając kluczyki pod tylne koło. Raczej się domyśli gdzie są. Sama wróciła do akademika swoim autem i prawie od razu zasnęła, co w jej przypadku nie było normalne. Jeszcze dziwniejsze było, gdy podczas porannego biegania jej wzrok przykuł motocykl zaparkowany na parkingu przed drugim budynkiem akademiku, ten sam, którym jeździła w nocy. Nic jednak nie mogło przebić faktu, że gdy szła do machającej Barry, wzrokiem trafiła dokładnie na.. niego.
    - Hej - skinęła głową Frances i usiadła obok niej. Trzeba przyznać, że była ona jedną z nielicznych osób, z którymi Summer lubiła spędzać czas, a co więcej nie czuła się do tego przymuszana. - Dzięki za motocykl - rzuciła do Lexa, który nadal zdawał się nawet nie zauważać, że poszerzyła grono ludzi przy tym stoliku.
    - Pożyczył ci motocykl? - Frances wyglądała na wyraźnie zaskoczoną. - Skąd wy się znacie?
    Summer jak to miała w zwyczaju wzruszyła ramionami, otwierając puszkę z napojem energetyzującym.
    - Nie znamy się - wyznała w końcu, bo czy nie taka była prawda? Praktycznie nic o sobie nie wiedzieli prócz tego jak mają na imię i że oboje nie lubią ludzi. To niezbyt bogaty zbiór informacji. Do tej pory nawet nie wiedziała, że chodzą do jednej szkoły.

    [tak, będę nią manipulować odrobinę xD]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [i czemu zawsze mi wychodzą takie długie do ciebie?]

      Usuń
  65. [Ola, Ola, Ola, pacz!!!! college-prep.blog.onet.pl!!!!!! O wilku była mowa! <3 Popadłam w euforię, a w jeszcze większą popadnę, jeśli dostanę zaproszenie!!! <3
    To tak wyrwane z kontekstu, wbilam ci pokazać <3]

    OdpowiedzUsuń
  66. I faktycznie poszła. Ruszyła za nim spokojnym krokiem.
    -Muszę gdzieś przewegetować. Mój ojciec uwielbia to miejsce, tak odmienne od Szwecji. Ojczulek nie może mieszkać sam, bo nie dałby sobie rady, więc jestem tu jeszcze uwiązana jakiś czas, póki nie znajdzie sobie innej niańki- wyjaśniła, odgarniając kosmyk włosów za ucho- Za co dostaliście wyroki? Jak za narkotyki, to prawdziwa pierdoła z Ciebie. Jak można dać się złapać?- westchnęła cicho, wywracając przy tym oczami. Słodka, śliczna An. Któż by się spodziewał po niej takiego zepsucia?

    OdpowiedzUsuń
  67. [Wybacz mi długą nieobecność... jakoś tak... wyszło :P]

    Kassidy? Zła w rzucaniu do celu? Gdyby Lex tak powiedział, z pewnością rzuciłaby prosto w jego głowę, by się przekonał, że wcale tak nie było. W rzeczywistości, Kass nie była w tym taka najgorsza.
    I oto, proszę bardzo, ustawiła się odpowiednio, wycelowała i trafiła bez trudu.
    Dziewczyna może nie była najlepsza we wszystkich konkurencjach, a w niektórych po prostu mogła stać w miejscu i nie wiedzieć co się dzieje dookoła, ale akurat w trafianiu do celu była bardzo dobra. Brat jej tego nauczył. I nie tylko rzucania, ale także strzelania do celu. Kradli wiatrówkę ojcu i strzelali do tego stopnia, aż obydwoje potrafili strzelić w korek butelki znajdującej się około 50 metrów od nich.
    Niemka uśmiechnęła się szeroko, biorąc misia. Spojrzała na Lex'a i wyciągnęła go z jego kierunku.
    -Proszę bardzo. Chciałeś to masz. - wzruszyła lekko ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  68. Spojrzała z politowaniem na Alexandra, po czym mocno zaciągnęła się papierosem.
    -Mój ojciec nie umie żyć w związku- powiedziała, po czym wypuściła dym spomiędzy pąsowych warg- On umie cierpieć z samotności, potrafi też płakać po rozstaniu, ale najgorzej się czuje w związku. Od śmierci mamy nie widziałam go szczęśliwego z jakąś kobietą, więc wątpię... Co do LA to możemy razem tam pojechać, ale nie dam się wsadzić do radia. Zapomniałeś, że jestem piep*rzoną wiolonczelistką? Nie po to siedzę godzinami przy instrumencie, by przez resztę życia pracować w radiu. Chociaż... Na studiach by się coś przydało- stwierdziła, po czym uśmiechnęła się do niego ciepło.
    -Co ile musisz się meldować u kuratora?-zapytała spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  69. [Okej, trzymam Cię za słowo xD Więc zacznę, ale jakoś tak, żeby nie zepsuć Alexowi tego elementu zaskoczenia ;) ]

    Ostatnimi czasy Russell dość często znikał wieczorami nie wiadomo gdzie, a o miejscu jego pobytu nie wiedział nikt, nawet Josh. Co też nie było dziwne, bo gdyby starszy Collins wiedział, gdzie szwenda się jego braciszek, na pewno zamknąłby go w klatce i wypuszczał jedynie do szkoły.
    No cóż, Russell musiał coś zrobić ze swoim nadmiarem energii, a jazda konna czy inne sporty przestały już mu wystarczać. Potrzebował czegoś z adrenaliną. I tak chodząc kiedyś po mieście, trafił do pewnego klubu gdzie, jak się potem okazało, organizowane były nielegalne walki. Poszedł raz, potem drugi, aż w końcu zamieniło to się na regularne bywanie w owym klubie i przypierdalaniu komu tylko się da. Hobby jak marzenie, przyłożyć komuś i jeszcze być za to szanowanym. A jeżeli ktoś znał Russella dość dobrze, wiedział że chłopak najbardziej na świecie uwielbia wygrywać, a kiedy już przegrywał, to tylko wtedy, gdy założył się z dziewczyną jakiegoś chłoptasia, żeby biednemu nie zrobiło się przykro. Ale były to sytuacje sporadyczne, kiedy dziewczyna naprawdę zrozpaczona, a jej propozycja ciekawa.
    No i tak się złożyło, że po kilku tygodniach swoich regularnych udziałów w tych że spotkaniach, zorganizowano mistrzostwa między klubami. Gdyby Russell nie miał wziąć w nich udział, to chyba nie byłby sobą.

    [Strasznie mi w tym wątku "Fight Club'em" zapachniało xD]

    OdpowiedzUsuń
  70. [Z Mattem to chyba raz zaczęłyśmy wątek i jakoś umarł xD Anne się bardziej z Frances znała, ot co. A tak w ogóle, to z moim ogarnięciem nieciężko o takie przypadki, więc nawet się nie zdziwiłam twoją odpowiedzią xD Ach... It's just me.
    A tego kompa to naprawdę mogliby ci już dać. Docenić wytrwałość w bojach i takie tam ;D]

    - Nieważne. Zresztą to nie była jego wina, tylko moja - stwierdziła po prostu, co chwila zmieniając zdanie. Z jednej strony chciała porzucić ten temat, a z drugiej cisnął się jej na usta, chociaż wiedziała, że tylko ona sama może rozstrzygnąć swój wewnętrzny spór.
    - I musiał się wysilić. Większość rodziny nie wiedziała, dokąd konkretnie wyjeżdżamy a ze znajomych nikt. A ci co wiedzieli, mieli mieć buzię na kłódkę, chociaż pewnie się im to nie udało w starciu z moją przyjaciółką - powiedziała, a na jej twarz zawitał uśmiech, który nie mógł się nie pojawić wspominając Naimę. To była osoba, która całą sobą roztaczała pozytywny nastrój, nawet będąc tylko w czyjejś głowie.
    - Dobra, dam sobie radę. To nudne i nie będę cię zadręczać - rzuciła bez żalu. Wiedziała, że i tak zdanie Lex'a nie wpłynie na nią w większym stopniu, jeśli już to w minimalnym, więc rozmowa byłaby tylko stratą czasu.

    OdpowiedzUsuń
  71. Przez chwilę przejeżdżała wzrokiem od jednego do drugiego, zastanawiając się o co chodzi w wymianie spojrzeń, którą jej prezentowali. Gdyby ktoś inny powiedział jej, że Frances, z którą gada jako jedną z tych nielicznych, ma brata i na dodatek jest nim koleś, który wczoraj porwał ją sprzed klubu, a potem kazał samej wracać, nawet nie wiedząc czy umie prowadzić motocykl... Pewnie by tę osobę wyśmiała. Ale nie, siedzieli teraz naprzeciwko niej i Summer zaczęła przez nich nawet wierzyć, że zbiegi okoliczności są możliwe.
    - Jesteś wkurwiający - stwierdziła Barrett bez ogródek, w ogóle nie zwracając uwagi na Isbell, która podparłszy brodę na dłoni obserwowała ich znudzona. - Sum, idziesz? - Summer pokręciła głową, więc dziewczyna po prostu machnęła na nich oboje ręką i odeszła od stolika, zostawiając ich samych, co szatynce było całkiem na rękę.
    - Mam pytanie. W sumie dwa. - Nie powiedziała nic więcej, czekając aż Lex zainteresuje się nią na tyle, aby podnieść głowę i wlepić w nią to swoje znudzone spojrzenie, które przez jego wyraz było tak łudząco podobne do jej. W końcu się doczekała. - Zawsze te walki się tam odbywają? I jak często są?
    Nie zamierzała się ewentualnie tłumaczyć Gallagherowi po co jej to. Jeśli nie on to ktoś inny jej powie, chociaż zdecydowanie ułatwiał jej w ten sposób sprawę. Potrzebowała jakiejś ciekawiej rozrywki, bo ostatnio coraz częściej obserwowała u siebie oznaki apatii dla otoczenia. Nawet wyścigi samochodowe nie kręciły ją już tak bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  72. [Dobra, wybaczam, ale za karę masz ode mnie kopa w dupę :P
    Czuję się jakoś tak mega dziwnie, że u mnie wszyscy pokończyli już z ocenami, wystarczy tylko podliczenie i przez następne dwa tygodnie będziemy albo oglądać filmy, albo grać w gry karciane, ewentualnie państwa-miasta. O! Miałam sobie wypisać miasta i kraje na każdą literę alfabetu, bo jestem z tego durna xD Dzięki, że nieświadomie mi przypomniałaś! :D]

    OdpowiedzUsuń
  73. [Chętnie zacznę wątek, ale prosiłabym o podsunięcie jakiegoś pomysłu, powiązania :D]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum