środa, 23 maja 2012

dear destiny, im ready now.



DARIA "WREDNA" LACHOWSKA
ur. 8 maj 1993 rok, Polska.
Profil: Artystyczny.

...................

Cholera jasna, czy was wszystkich już doszczętnie pogrzało? Wpisywanie się w kanony zawsze było fajne, ale należenie do opozycji jeszcze bardziej. Chcecie być oryginalni i cudowni, a wychodzi z tego jedno, wielkie gówno. Tak, tak, wiem. Miałam mówić o sobie, a nie wyżalać się na temat irytujących mnie ludzi. Ale wbrew pozorom to wszystko się ze sobą łączy. Nie no przecież, ty nie łaskaw jesteś tego zauważyć. Chcę tylko uzmysłowić wam iż środowisko, które nas otacza, bezpośrednio kształtuje nasze charaktery. Albo pewne cechy nas denerwują i nie chcemy ich u siebie, albo wręcz odwrotnie – specjalnie marzymy by je posiąść. To, że zdarza mi się płakać na bajkach nie oznacza, że jestem wielką romantyczką i osóbką delikatną. To, że lubię imprezować nie oznacza, iż pójdę z pierwszą lepszą osobą do łóżka. Wszystko wam się pokręciło. Popadanie w skrajności jest u was codziennością. Przecież gdyby głupota miała skrzydła, to większość z was już nie postawiłaby nogi na ziemi. Może to i dobrze. Z tego miejsca chcę chylić czoła wszystkim, którzy uważają, że ich obrażam, a tak na serio to owe słowa nie tyczą ich nawet w dziesięciu procentach. Ale mniejsza. Nie będę opisywać swojego świetnego, niepowtarzalnego charakteru. I nie, nie mówię w dziesięciu językach, nie jestem mieszanką dziesięciu narodowości i nie leci na mnie każdy, kto tylko zobaczy mnie na ulicy. Za to twierdzę, że kocham kawę, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że tak serio to pijam mleko z kilkoma ziarenkami tego specyfiku. Szukam ideału na wzór brytyjskich modeli. Kupiłam glany, których nie noszę na koncerty, bo boję się o pogorszenie ich stanu. Wolę popieprzać w trampkach i umierać, gdy w pogo ktoś nadepnie mi na nogę. Nie-nienawidzę ludzi, nie jestem zwariowana i nikt nie rozumie mojej ironii. Nie opowiadam żartów, bo zazwyczaj mi nie wychodzą. Nie podążam za modą i nie uważam się za jej przedstawicielkę. Kokietka ze mnie marna, toteż otaczam się facetami, którzy traktują mnie jako swoją dobrą znajomą. Śmieję się z ludzi i nie szukam wielu przyjaciół. Kocham gejów, chciałabym być facetem-gejem i ogólnie interesuje się tematem homoseksualizmu. Nie palę, oficjalnie. Zdarzają się jednak momenty słabości. Przeżywam katorgę, kiedy zdepnę ślimaka. Potrafię oddać całą swoją lodówkę bezdomnemu, chociaż jednocześnie nad innymi się nie zlituję. Mam cholerne uczulenie na pszczoły, więc przebywanie z nimi w jednym budynku nie wchodzi w rachubę. Nie mam rozdwojenia jaźni, toteż zazwyczaj zachowuję się podobnie. Mam swój styl, który nie zostaje zachwiany nawet przez najnowsze trendy. Utożsamiam się z jednym zwierzęciem, a mianowicie sową. Nie rozumiem ludzi, toteż uwielbiam ich obserwować. Zazwyczaj jestem bezpośrednia, nie owijam w bawełnę. Dostaję szału, gdy moja świnka morska zaczyna drzeć się na całe mieszkanie, bo wyczuła zapach buraczków. Nie jestem niepozorna, zazwyczaj głośno się śmieję i potrafię zrobić naprawdę wszystko. Wiecznie jestem na diecie, która przerywana jest średnio kilka razy dziennie. Nie należę do grupy nietypowych wariatek i nie zapisuję się w historii szkoły jako niegrzeczna uczennica. Wrodzone jest u mnie narzekanie oraz marudzenie na wszystko i jeszcze więcej. Nigdy nie pamiętam imion nowo poznanych ludzi, toteż nadaję im dziwne przydomki. Poza tym uwielbiam sztukę współczesną, urodziłam się w Polsce i jakieś dwa lata temu wraz z rodziną wyjechałam z kraju.


Nie chcę ciastka z kremem. Tortu i wisienkiNie chcę bransoletek, uwiera mnie sznur pereł. Wciąż jesteśmy młodzi i naiwni. Wciąż chodzimy własnymi ścieżkami, wciąż zakochujemy się. I znowu, i znowu, i znowu. Dlatego wychodzę z założenia, że należy patrzeć na siebie. I nie określać się w żadnej z życiowych dziedzin. Będąc otwartym na świat poznamy więcej, poczujemy więcej. Wkręcimy się w ciąg przypadkowych zdarzeń. Mówmy to, co nam ślina na język przyniesie. Jeżeli nie teraz to kiedy? Śpijmy w swoich ramionach, by rozejść się jeszcze tego samego dnia i już nigdy więcej się nie spotkać. Tańczmy i nie przyzwyczajajmy się. Rozlewajmy naszą błękitną krew na prawo i lewo, skoczmy z urwiska. A po drodze wrócimy na szczyt i wszystko już będzie dobrze. Będziemy razem płakać i kurczowo trzymać się za ręce. Już nie będziemy latać, już nie sięgniemy nieba, a nasze obietnice rozlecą się w pył. Adrenalina podskoczyła, lecz teraz zaczyna robić nam się zimno. Powracają niebezpieczne myśli, popełniamy wewnętrzne samobójstwo.  Dlaczego akurat postępuje wbrew sobie, nieświadomie? Ale Ty tego nie zobaczysz, bo to co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu.

Nie-chudzinka, nie-porcelanka, nie-niespotykana, nie-oszałamiająca. Posiadam jedynie tysiące piegów, farbowane rude włosy, które pod wpływem słońca blakną. W sumie sama nie wiem jaki mam kolor oczu, w dowodzie niebieski. Większość twierdzi, iż są one szare, szaro-zielone, a nawet i szaro-żółte. Ale przecież nie będę się rozwodzić na tym mało ważnym faktem. Również w ID wpisane zostało sto sześćdziesiąt coś tam centymetrów wzrostu.



Pomijając fakt, że:
# Stresuje się wszystkim. Typowa panikara.
# Nie odbiera telefonu od numerów zastrzeżonych.
# Można ją spotkać dosłownie wszędzie.
# Szybko się denerwuje, na siebie.
# Nie potrafi być asertywna.
# Swobodniej czuje się w towarzystwie młodszych osób.
# Rzyga słodkością, niewinnością i noszeniem wysoko głowy.
# Chadza po różnego rodzaju wystawach.
# Jej marzeniem jest udział w happeningu.
# Mieszka w wielkiej willi, której właścicielką jest starsza kobieta o bardzo dziwnym usposobieniu.

aktualizacja
[08.06.2012]
...................

* odautorskie.
Postać bardzo wzorowana na mojej osobie, więc jak najbardziej realna i wiarygodna. nie odpisuję na wątki po kolei, nad niektórymi muszę się dłużej zastanowić. interesują mnie ciekawe, kontrowersyjne powiązania. Namawiam do przejęcia postaci Lorisa z postaci wolnych. A jakby ktoś potrzebował, to mogę podrzucić gadu. (:

136 komentarzy:

  1. - Więc to chyba dobrze, że nie rzuciłem marnego "przepraszam" - odparł odruchowo zatrzymując się, gdy usłyszał słowa dobiegające gdzieś zza jego pleców. Odwrócił się na pięcie by zmierzyć taksującym spojrzeniem granatowych oczu ową osóbkę, która śmiała zaczepić go w drodze właściwie donikąd. Irytowali go ludzie, którzy patrzyli na niego spod byka tylko dlatego, że niechcący trącił ich ramieniem, a to przecież nieuniknione w momencie gdy tłum turystów z aparatami idzie całą szerokością chodnika i trzeba lawirować między tymi idiotami by nie znaleźć się na żadnym z tych kijowych zdjęć marnej jakości.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Nie wiem co usłyszałaś i od kogo, ale ja słowem się do Ciebie nie odezwałem – powiedział lekko rozbawiony całą tą sytuacją, bo może i była nieco irytująca, ale również zaczynała go śmieszyć. Bo w sumie stoją sobie na środku przejścia tamując ruch, wymieniają jakieś lakoniczne odpowiedzi i patrzą się gdzieś na boki, jakby mówili do niewidzialnych osób sobie towarzyszących. Przesunął końcem języka po spierzchniętych wargach i zlustrował ją znów wzrokiem odnotowując rude włosy, jednak koloru jej oczu dostrzec nie potrafił, nie gdy stał dobre parę metrów od niej.

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Haha! No właśnie też nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale po paru dobrych latach na blogach tego typu dochodzę do wniosku, że ludzie mają dziwne pomysły na wątki, więc nie pisałam nic ;) I nie, to nie ja pisałam do Ciebie, gdyż tę postać przejęłam dzisiaj ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Spokojnie, nic się przecież nie stało :) Wątek jak wątek, trochę pokręcony, ale jest. ]

    Nie miał zamiaru się z nią kłócić ani też marudzić zbytnio. Właściwie to był trochę głodny, gdyż niedawno wrócił z treningu i nie miał czasu się podrapać po głowie, a co dopiero cokolwiek sobie przygotować. Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni i ruszył powoli za rudą, obserwując jej kołyszące się biodra. Ot tak z przyzwyczajenia. Uwielbiał obserwować to jak dziewczyny się poruszały. W pewnej chwili zdał sobie sprawę z tego, że nawet nie wie jak ma na imię ta osóbka, której udało się wyciągnąć go na obiad.
    - Właściwie to kim Ty jesteś? – zapytał otwierając przed nią drzwi do knajpki, którą ona sama wybrała. Wszedł za nią do pomieszczenia, rozglądając się. Mieszkał w Palm Springs od urodzenia, a w tej restauracji był chyba pierwszy raz.

    OdpowiedzUsuń
  5. [To co, zaczynamy jakiś wątek?:D]

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie to miejsce było niesamowicie zatłoczone. Najwyraźniej była to całkiem dobra i popularna restauracja i ludzie lubili odwiedzać to miejsce. Nate rozejrzał się dookoła, przeczesując palcami przydługie, ciemne włosy. Rozglądał się za jakimś wolnym miejscem, które mogliby zająć, ale jak na razie nic nie wpadło mu w oko.
    Zaskoczony jej pytaniem, no dobra może nie zaskoczony, ale zdziwiony, że pada akurat teraz, gdy szukają wolnego stolika nie odpowiedział od razu.
    - Palę – przytaknął, po czym przypomniał sobie, że zachował się dość nie kulturalnie, bo on sam nie przedstawił się dziewczynie mimo, że osobiście tego od niej wymagał. – Nate Williams – wyciągnął rękę w jej kierunku, uśmiechając się pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ona pierwsza nie była zachwycona tego typu odpowiedzią. To, że Nathaniel palił przeszkadzało wszystkim począwszy od jego matki, poprzez znajomych na obcych ludziach przy których palił kończąc. To był jeden z nielicznych nałogów chłopaka, toteż można byłoby mu to wybaczyć. Nadal trzymał się lekko z tyłu i nie przyspieszył kroku nawet w momencie gdy Daria niemalże dobiegła do jednego z wolnych stolików. Ten wyścig z niewidzialnym konkurentem o dany stolik sprawił, że Nate roześmiał się cicho, zwracając na siebie uwagę jakichś kobiet siedzących nieopodal. Zlustrowały go uważnym spojrzeniem i najwyraźniej chętnie zaproponowałyby mu aby się dosiadł. Ten jednak skinął im jedynie głową i podążył do stolika, przy którym znajdowała się rudowłosa. Jak na gentelmana przystało przysunął jej krzesło gdy siadała i sam zajął miejsce naprzeciwko niej.
    - Nie, nie posiadam pseudonimu – pokręcił głową, niezbyt przejęty tym, że dziewczyna nie zapamiętała jego imienia. – Nate – powtórzył nim do ich stolika zbliżył się kelner chcąc podać im karty z menu. – To nie takie trudne do zapamiętania – zauważył słusznie, sięgając po jedną z kart i otwierając ją by przejrzeć ofertę restauracji. Ostatecznie nie mogąc się zdecydować poprosił o danie dnia i wodę mineralną.
    - Zawsze zapraszasz nieznajomych chłopaków na obiad? – zagadnął. – To taki Twój sposób na podryw?

    OdpowiedzUsuń
  8. [Oj tam, oj tam... ważne, ze był :P]

    Zastanowiła się przez dłuższą chwilę popatrując to na obraz, to na dziewczynę. A to ciekawa odpowiedź, ale nieco...
    -... pesymistyczna. - dokończyła na głos. Westchnęła ciężko, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Widzę, że masz problem. Słuchaj... po co masz żałować kroków, które zrobiłaś? Nie lepiej się z nich cieszyć? Bo po co patrzeć w tył? Nie żałuj, tylko się śmiej. A wierz mi... 15 minut śmiechu, przedłuża życie. Zostało udowodnione jakoś niedawno, czy jakoś tak to szło. W każdym razie im więcej optymizmu, tym człowiek dłużej żyje. A świat jest piękny. I w ogóle... spójrz na przykład na ten obraz. Normalny człowiek widziałby na nim jakąś abstrakcję. - mówiąc to, przeszła za dziewczynę, położyła dłonie na jej ramionach i przybliżyła się do niej.
    -Ale Ty popatrz na to... inaczej. Widzisz? O tam... chmurka. A tam... trawka... a tam... niewyraźne drzewo w którym pewnie wiewiórka zrobiła sobie dziuplę i rzuca orzechami w przechodniów. Ale to jeszcze nie wszystko. - wystawiła dłoń, wskazując na dziwne kształty. - Tam masz... latające serduszko. A wiesz co to znaczy? Miłość do świata przyrody. A jeszcze tam... widzisz? Widzisz to? - mówiłą z takim zaangażowaniem, jakby naprawdę widziała. Bo ona widziała. Może miała trochę dziwny tok myślenia, a jej głowe zaprzątały kucyki pony i różowe tęcze, ale mimo to widziała optymizm. - Tam jakieś dzieci się śmieją... może to Ty, jak byłaś mała i jak bawiłaś się z innymi, co? Nie warto żałować tego, co zrobiłaś. Nie warto. Bo na to tracisz zbyt wiele czasu. - stanęła znów obok niej z szerokim uśmiechem, wpatrując się w obraz jak zaczarowana. - A niestety, czasu nigdy nigdzie nie kupisz... czasu nie można zawrócić i musisz się z tym pogodzić. - na koniec, jakby na przypieczętowanie jej słów, metalowa kuleczka w języku zachrobotała stanowczo o zęby, chociaż i przyjaźnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Robbie od dłuższego czasu grał w sklepie muzycznym, w którym pracował jego kumpel. Chłopak mógł tam ćwiczyć a w zamian za to raz w tygodniu pomagał mu w sklepie. Tego dnia zobaczył stojącą z dwiema płytami w ręku dziewczynę. Po wyrazie jej twarzy stwierdził, że ma dylemat. Wstał z krzesła i odłożył gitarę po czym lekkim krokiem podszedł do niej.
    -Na twoim miejscu brałbym tą- wskazał jej płytę, którą trzymała w lewej ręce- jest znacznie lepsza poza tym ja biorę tą- wyrwał jej z ręki drugą płytę i poszedł z nią do kasy. Była to już ostatnia taka płyta więc szybko za nią zapłacił i ponownie podszedł do dziewczyny- masz jest twoja- oznajmił i wręczył jej kupioną płytę po czym skierował się do wyjścia. Sam nie wiedział co go podkusiło w końcu nie słyną z pomagania innym i spełniania dobrych uczynków.

    OdpowiedzUsuń
  10. -Czyli mam rozumieć, że Twój obecny humor to wynik jakiegoś... niewyjaśnionego działania... hm... czegoś niewyjaśnionego, co na Ciebie w niewyjaśniony sposób wpłynęło? - rzuciła, patrząc na dziewczynę uważnie i się uśmiechając. Kassidy wiedziała o co zapytała, dla innych mogło się wydawać to zbyt pokręcone. Ale cóż... to się nazywało bycie wariatem. Tylko sam jesteś w stanie siebie zrozumieć. Biedny człowiek, mówią ludzie, jakby byli mniej biedni od niego.
    Kass uśmiechała się niemal na okrągło, patrząc na rudowłosą. Czyli także była taką wariatką, która miała od czasu do czasu swoje gorsze dni. Dobrze wiedzieć, gdyż takich ludzi zawsze był niedosyt w życiu Niemki. A tacy ludzie przeważnie potrafili pozytywnie naładować jej baterie na jakiś czas. Nie wykorzystywała ich, aczkolwiek uwielbiała przebywać w ich otoczeniu. Zresztą, nie tylko ich.

    OdpowiedzUsuń
  11. Siedział rano w szkolnej bibliotece, ponieważ przez wczesny, poranny autobus miał jeszcze godzinę wolną przed zajęciami. Studiował jakąś gazetę która wpadła mu w ręce i nie ukrywajmy, strasznie się nudził. Dodatkowo, najchętniej teraz wtuliłby się w ciepłe, miękkie łóżko... To jednak musiało jeszcze trochę poczekać. Kilka godzin.
    Poczuł na swoich barkach czyjeś, widocznie kobiece dłonie. Dopiero gdy dziewczyna się odezwała, rozpoznał w niej Darię.
    - Siema - przywitał się, nie odrywając się jednak od lektury gazety.
    - Kiedy tylko będę miał siłę - stwierdził na propozycję kawy ze strony dziewczyny. Faktycznie, jego ton nie był zbyt energiczny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Skinął jedynie głową, widząc jej notatnik. Nie pamiętał by którekolwiek z jego znajomych w ten sposób notowało sobie kontakty, zazwyczaj wszyscy wykorzystywali do tego komórki, ale ta dziewczyna najwyraźniej była inna niż jego znajomi. Niezbyt długo musieli czekać na to aż kelner pofatyguje się by podać im zamówione dania, a mimo to Nate’owi zdążyło dość głośno zaburczeć w brzuchu, jednak nie zbyt się tym przejął. Gdy talerz znalazł się przed jego nosem nawet nie zastanawiał się cóż to za przedziwne danie, a po prostu zaczął jeść, powoli jak go uczyli.
    - Wiesz, uważam że postęp w życiu jest potrzebny i może zamiast notatnika powinnaś używać palmptopa albo notebooka, ewentualnie jakiegoś lepszego telefonu – zaśmiał się pod nosem, choć w sumie i tak był przekonany, że dziewczyna puści mimo uszu tę uwagę odnośnie postępu techniki i zostanie przy tym swoim notatniku i zwykłym długopisie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Robbie zatrzymał się lekko zaskoczony tym, ze za nim poszła.
    -Którego słowa nie zrozumialaś? Płyta jest czy twoja? Zabawne wydawało mi się, że to nie jest takie skomplikowane- odpowiedział z nutą rozbawienia. Jego złośliwa natura powracała- miło było poznać- powiedział po czym wyminął ją i ruszył dalej. Nie zdawał sobie sprawy jak szybko idzie. Mierząc 191 cm wzrostu jest to raczej normalne tępo. Niektórzy powiedzieliby, że wręcz za wolne biorąc pod uwagę jego budowę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie chciał być złośliwy czy nieuprzejmy, to była ot taka uwaga, której nie potrafił zatrzymać. Czasami ciężko było mu ugryźć się w język, bo to przecież boli, a i tak prędzej czy później to o czym myślał jakoś wyjdzie na jaw. Oparł się pokusie by dodać coś jeszcze i zajął się po prostu jedzeniem swojego obiadu. Dopiero teraz odczuł jak bardzo zgłodniał przez ten cały dzień. Słysząc jej pytanie uniósł głowę zainteresowany wyraźnie tym co miała mu do powiedzenia.
    - Tak – skinął głową, mrużąc lekko oczy. Próbował przypomnieć sobie jej twarz, a właściwie to, to czy kiedykolwiek mignęła mu gdzieś na korytarzu, ale to wszystko było na marne, bo nie udało mu się przywołać takiego wspomnienia. – Też tam chodzisz, czy tylko tak pytasz? – zapytał i uniósł widelec do ust.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Jestem kapitanem, muszę się wyróżniać – zauważył, obserwując uważnie jej zmagania z sosem, który przypadkowo na siebie wylała. Podał jej drugą serwetkę, na wypadek gdyby była potrzebna. I z rozbawienie przysunął jej szklankę ze swoją wodą, którą mogła przetrzeć sobie ręce. Sam poprosił kelnera by podał mu jakąś lemoniadę. Odkaszlnął głośno, czując że zaschło mu w gardle i zmierzył ją spojrzeniem.
    - Kilku przygłupich osiłków, mówisz? – zagadnął nieco rozbawiony i choć popierał jej zdanie na temat kilku chłopaków ze swojej drużyny to jako kapitan chyba powinien ich bronić, nieprawdaż. – Skąd możesz wiedzieć, że są przygłupi skoro ich nie znasz? – zapytał. – Może tylko sprawiają takie wrażenie? Nie powinnaś oceniać ludzi po pozorach jakie stwarzają.

    OdpowiedzUsuń
  16. [może niech spotkają się na jakiejś wystawie w galerii sztuki?]

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Da radę i to jeszcze jak ^^ Szczególnie, że Twoja postać (i w tym Ty sama) jesteście do mnie tak strasznie podobne, więc jeżeli dodać do tego charakterek Russell'a to zapowiada się bardzo ciekawie i... taaak, kontrowersyjnie. Masz jakiś ciekawy pomysł czy to ja mam zacząć działać? :3 ]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Okej, to ja się zapoznam z tą postacią a Ty zaczynaj :D]

    OdpowiedzUsuń
  19. To dziwne, że ludzie mimo najszczerszych obietnic prawie zawsze nas zawodzą. Przynajmniej takiego zdania była Harriet, która w swoim życiu niejednokrotnie przekonała się o tym, że każdy prędzej czy później krzywdzi w najmniej oczekiwanym momencie. Najpierw jej ojciec, później matka, po drodze jeszcze brat, a w końcu skończyło się na przyjaciołach. Dziewczyna postanowiła nigdy nie wracać do przeszłości, ponieważ nie widziała w tym najmniejszego sensu ani żadnej potrzeby, teraz najzwyczajniej w świecie zaczęła wszystko od nowa i powoli zaczęła zapominać o Anglii, a także o osobach, które poznała zaraz po przyjeździe do Palm Springs.
    Siedziała samotnie w pokoju wspólnym i jak to miała w zwyczaju, kiedy się nudziła, szkicowała to na co akurat miała ochotę. W pewnym momencie w drzwiach pojawiła się doskonale znana jej osoba. Blondynka nawet nie musiała podnosić wzroku żeby wiedzieć, że to nikt inny jak Daria.- Cześć.- Mruknęła nie odrywając wzroku od zeszytu, nawet nie wiedziała jak powinna z nią rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zachichotała pod nosem. A jednak jej rozmówczyni nie była taka znowu straszna. Jednak nie była tak wściekła. No i miała poczucie humoru. A Kass zaczynała już przypuszczać, że ta znajomość zaowocuje wspaniałymi chwilami.
    Podążyła z entuzjazmem za dziewczyną.
    -Tak jest, generale. - rzuciła z lekkim rozbawieniem, salutując dość... niechętnie. Nigdy nie uznawała tego sztywniactwa, nawet w wojsku. Gdyby tam poszła... z pewnością wyleciałaby, albo zostałaby wtrącona do więzienia za brak szacunku do ludzi wyższych rangą. Przynajmniej byłoby dość śmiesznie. A o to przecież chodziło... żeby się śmiać, żeby się cieszyć i robić to, na co ma się ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Ach, rozumiem ^^ Mi się strasznie podoba, więc pozwól że zacznę. A jak coś Ci się nie spodoba to standardowo możesz mnie poprawić :P
    Mam jakiś taki dziwny pomysł na rozpoczęcie, więc jak się rozpiszę trochę nie na temat relacji Russ-Daria to wybacz. Ja już tak czasami mam xD]

    To że Russell był wkurwiony można było dostrzec już z daleka, mimo że zazwyczaj próbował zachowywać swoje emocje dla siebie. Jednak nie dzisiaj, a wszystko przez tego skurwiela Josh'a. Kochanego brata, aczkolwiek ciągle skurwiela. A wszystko zaczęło się rankiem, kiedy przed szkołą Russell żegnał się z Josh'em i to w taki sposób, w jaki na pewno nie powinni robić bracia. Ale Russell nic nie mógł poradzić, że gdy czuł na szyi i na swoich wargach usta Josh'a po prostu nie mógł opanować swojego pożądania. I dlatego popełnił fatalny błąd, gdy kolanem przejechał po kroczu brata.
    - Ever, idź się lepiej uczyć - usłyszał w odpowiedzi, co zupełnie zbiło go z pantałyku. Jednak jak to Russell miał w zwyczaju, nie dał nic po sobie poznać.
    - Pfff - prychnął, z powrotem próbując wpić się w wargi brata, ale ten odsunął się o kilka kroków. - Zakład, że będę miał same szóstki, mimo że nie będę chodził do szkoły?
    - Ever, nie będę się z tobą o to zakładał.
    - Dlaczego? Bo wiesz, że i tak przegrasz? - Na ustach Russell'a pojawił się ten jego firmowy uśmiech, połączenie łobuzerskiego zwycięstwa z nonszalancją. Zeskoczył z maski samochodu, chwycił z ziemi plecak i spojrzał w kierunku miejsca kierowcy, gdzie już siedział jego brat. Uchylone było tylko jedno okno, tak by mogli siebie słyszeć.
    - Nie, po prostu chce ci darować kary jaką będziesz miał za to, że przegrasz. A przegrasz na pewno, bo na palcach mógłbym wyliczać nauczycieli, którzy nie dadzą się oczarować twojemu urokowi.
    Russell warknął pod nosem, ale znał swojego braciszka bardzo dobrze i wiedział co na niego działa, tak żeby zamiast siedzieć na nudnych lekcjach, trafić z nim na tylne siedzenia samochodu.
    Russell zbliżył się do auta i chciał już pociągnąć za klamkę, gdy nagle rozległ się klik zamykania drzwi. FUCK.
    - Przyjedziesz po mnie? - zapytał. Jeszcze nie przegrał, albo przynajmniej nie chciał dać tego po sobie poznać.
    - A o której kończysz?
    - O jedenastej.
    W odpowiedzi Josh prychnął głośno.
    - Kłamca, przecież wiem że kończysz o trzeciej. A ty wiesz, że ja pracuję do siedemnastej. Widzimy się w domu na kolacji, kocham cię! - zawołał i tak po prostu odjechał.
    Russell przyglądał się przez chwilę odjeżdżającemu Audi, a gdy to zniknęło mu z pola widzenia, odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę.
    I nagle zauważył JĄ. Lachowską. Denerwowała go we wszystkim co robiła, nawet w sposobie mówienia czy częstości mrugania. Może mógł jej przyznać, ładna była. Ale to nie zawsze wystarczało, bo jeżeli ktoś działał mu na nerwy, to nawet najpiękniejszym wyglądem nie mógł wkupić się w jego łaski. I ta oto Lachowska widziała go w żenującej sytuacji. Od razu będzie miała temat do rozmów w swojej grupie, że oto TEN Russell Collins nie jest takim bożyszczem za jakiego się uważa, bo jeden z chłopaków odrzucił jego zainteresowanie.
    Westchnął ciężko. Na dodatek ta Lachowska siedziała w takim miejscu, że idąc z parkingu w kierunku szkoły, po prostu nie mógł jej nie minąć, albo przynajmniej nie tak, żeby nie wyglądało jakby po prostu jej unikał. Cholera jasna. Chcąc nie chcąc musiał przejść koło Lachowskiej i jej irytującej go rudej grzywy. I wtedy usłyszał, że coś mówiła. Nie był pewien czy było to coś do siebie czy do niego w sarkastyczny sposób powiedziała "Zły dzionek, co nie?". Ale Russell tak łatwo nie popuszczał niektórym ludziom, więc zatrzymał się nagle i spojrzał na nią swym nonszalanckim wzrokiem.
    - Przepraszam, mówiłaś coś do mnie?

    OdpowiedzUsuń
  22. Przyjrzał się dziewczynie lekko poirytowany.
    -Po pierwsze nie nazywaj mnie łaskawcą. Po drugie z pewnością nie jestem dziadkiem a dla twojej informacji jestem ateistą. Po trzecie można uznać, że dałem ci tą płytę bo miałem nieodpartą chęć na zrobienie czegoś miłego- odpowiedział szorstko i lekko się pochylił by móc rozmawiać z dziewczyną na równym poziomie co tak czy inaczej nie było możliwe przez jego wzrost- Coś jeszcze? Jakieś błyskotliwe pytania- spytał i pytająco uniósł brew.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zaśmiał się cicho, spoglądając na właścicielkę zwierzaka.-Byłbym okropnym opiekunem.-Zwrócił się do świnki, leciutko drapiąc ją po grzbiecie.-Wybacz, ale moja kotka potraktowałaby cię jako śniadanie, złociutka.-Ponownie przeniósł wzrok na dziewczynę. Jej długie, rude włosy były oświetlane przez słońce, co sprawiało efekt ognia. Zamknął książkę, którą trzymał na kolanach, zaznaczając uprzednio stronę, na której skończył czytać.-Trzeba uważać na naszych pupili, czasami o prostu lubią sobie zrobić małą wycieczkę.-Powiedział, rozbawiony. Jemu też nie raz się zdarzało, że Maria Antonina znikała na cały dzień, a potem wracała, cała cuchnąca chińskim barem na rogu, a raczej jego zapleczem. Doprawdy, to było kłopotliwe.

    OdpowiedzUsuń
  24. 'To nie był dobry pomysł'. Właśnie taka myśl przeszła jej przez głowę kiedy ujrzała Momodou. Teraz było pewne, że Harriet chociaż nie wiadomo jakby się starała nie wywinie się przed jakąś wspólną imprezą czy wyjściem, oczywiście każda z tych rzeczy była ostatnią na jaką dziewczyna miała teraz ochotę. Chciała po prostu posiedzieć chwilę w samotności i odpocząć od cholernej niesprawiedliwości świata, zatracając się w świecie rysowania. Momodou, jak to zresztą wcześniej przewidziała, rozsiadł się wygodnie obok niej, wcześniej przyciągając naprzeciwko nich Darię, której najwidoczniej cała ta sytuacja również nie odpowiadała, Niewiele myśląc blondynka zaczęła zbierać swoje rzeczy.- Ja odpadam, poważnie.- Schowała zeszyt do torebki.

    OdpowiedzUsuń
  25. - O siódmej rano? Nie ma się za bardzo kim zajmować. Na razie zajmuję się tobą. Chyba, że masz na myśli jeszcze jedną kobietę w tej szkole o tej porze. Panią Molly. - spojrzał na piszącą coś na klawiaturze komputera bibliotekarkę i skrzywił się lekko, aczkolwiek z rozbawieniem - dzięki, już wolę tą książkę - stwierdził - ale kawą nie pogardzę - odparł i uniósł papierowy kubeczek do ust. Kawa była jego największym uzależnieniem. Nie był w stanie normalnie funkcjonować, jeśli nie wypił rano choćby filiżanki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pierwsze wrażenie jest odruchem instynktownym, trwającym kilka sekund. W tak krótkim czasie oceniamy czy, osoba jest do nas podobna, czy czujemy się z nią bezpiecznie. O naszym wrażeniu decyduje czyjś wygląd i ton jego głosu. Pierwsze wrażenie to obraz, który tworzymy sobie o jakiejś osobie w tych kilku chwilach. Obraz ten jest zabarwiony emocjami, długo się utrzymuje i silnie wpływa na nasze zachowanie. Przyjmuje się, że pierwsze wrażenie trwa od 4 do 6 sekund. W tym krótkim czasie oceniamy drugą osobę i "szufladkujemy" ją, przypinając odpowiednie etykiety. Pogłębione pierwsze wrażenie trwa około 4 minuty. W ich trakcie, na nasz temat formułowanych jest nawet 90 procent opinii, które rzutują na to, jak zostaniemy ocenieni i jak będziemy odbierani. Taką "wyrobioną" opinię nie łatwo jest zmienić, szczególnie, jeśli dotyczy ona nie tylko życia zawodowego, ale i osobistego i on doskonale o tym wiedział, ale nigdy zbytnio się tym nie przejmował. Osobiście zwykle robił świetne pierwsze wrażenie, więc nie musiał borykać się z tego rodzaju problemami.
    - Wydaje mi się, że będziesz musiała się do tego przyzwyczaić – zauważył, pocierając wewnętrzną stroną swojej dłoni twarz. – Ja po prostu mam już we krwi tego rodzaju uwagi i nie łatwo byłoby się pozbyć tego przyzwyczajenia. – Swoją drogą, wcale nie musisz mnie znosić, ale przypominam, że to Ty mnie zaprosiłaś – wytknął jej i uśmiechnął się nonszalancko.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Czyli nie mówiłaś do siebie, bo jak tak na ciebie patrzę to jesteś najmarniejszą z marnych - warknął. Może to nie był tekst najwyższych lotów, ale był tak wkurwiony, że nie mógł wymyślić zupełnie nic innego.
    Wyciągnął z kieszeni koszuli papierosa i podpalił go. Właściwie to miał zamiar już odejść, bo zadawanie się z kimś takim jak Lachowska było po prostu poniżej jego poziomu, gdy nagle usłyszał jej uwagę, przez co zakrztusił się dymem i chwilę trwało, zanim był w stanie się odezwać.
    - Dzięki Lachowska - prychnął, nie zmieniając swojego dumnego wyrazu twarzy. Na pewno nie mógł zdenerwować się za to, że nazwała go dziwką, w tym wypadku byłby już stracony. - Będziemy mieli z moim bratem ubaw przez cały tydzień, za to że nazwałaś go alfonsem. Choć w sumie... - w zamyśleniu włożył papierosa do ust i zaciągnął się dymem, po chwili wypuszczając go przez nos - ...dziękuję ci bardzo. Przynajmniej będzie chciał mi to udowodnić. Dzięki tobie, Lachowska, przez kilka następnych dni, a nawet tygodni będę miał niesamowite doznania erotyczne. Kto by pomyślał, że pod tą wstrętną, rudą czupryną może kryć się mózg czasami chętny do współpracy.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Nie przeklinaj, Lachowska. Damie to nie wypada - powiedział oschle, wzruszając ramionami i ponownie zaciągnął się dymem ze swojego papierosa.
    Mógł iść, bo w sumie nie miał jej nic ciekawego do powiedzenia, ale nawet takie sterczenie z okropną Lachowską wydawało się lepsze od wejścia do budynku szkoły, gdzie kłamliwe oczy szkolnych plotkar szybko wyłapałyby, że jest z nim coś nie tak. A na to nie mógł sobie pozwolić, wtedy zginąłby zupełnie.
    - No tak, kazirodztwo i... - chciał usłyszeć kontynuację tego co zaczęła. Usiadł koło niej na ławce, prostując nogi i spoglądając w błękitne niego. - Jedna dodatkowa zabawka erotyczna w domu więcej. Nie wiem co w tym takiego złego. I wiem co sobie myślisz - prychnął. - Ale uwierz mi, że pragnie mnie zdecydowanie więcej mężczyzn i kobiet niż tylko mój brat. On jest tylko małym dodatkiem. A tobie, Lachowska, zdecydowanie brakuje seksu. I to dobrego seksu.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wziął świnkę na ręce, jednocześnie podsuwając pod pyszczek kawałek liścia mlecza. Faktycznie, jeśli chodziło o zwierzęta, to miał do nich wyjątkową słabość. Nie rozumiał jak ktoś mógł nie lubić tych małych stworzeń o wielkich sercach, bijących dokładnie tak samo jak u człowieka.-Faktycznie, ludzie czasem przypominają zwierzęta. Jedni są głupi i uparci jak osły, inni dumni jak paw..-Zamyślił się przez moment, właściwie można było wymieniać godzinami te porównania, jednak wolał sobie to darować. Patrzył na nią badawczym wzrokiem, jakby chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o nieznajomej dziewczynie.-Czasami aż za bardzo.-Przyznał, idąc za jej wzrokiem i wpatrując się w jasne niebo usłane białymi chmurami.-Czasem cisza też krzyczy, to męczące.-Powiedział cicho, mrużąc oczy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Robbie wyprodukował całą serię westchnień.
    -Nie mam zamiaru wpraszać się do waszego grona i nie musisz mi niczego wynagradzać po prostu zapomnij, że ja dałem ci tą płytę. Pomyśl, że sama ją sobie kupiłaś- powiedział z lekkim uśmiechem. Nie miał zamiaru wychodzić nigdzie z ludźmi których nie zna, poza tym oni byli przyjaciółmi i zapewne też nie spodobałby się im ten pomysł. W zasadzie Robbie zastanawiał się czy przypadkiem nie jest dzisiaj umówiony z kumplem więc po prostu grzecznie odmówił.
    -Jeżeli tak bardzo chcesz mi to wynagrodzić to wpadnij jutro do sklepu na mój koncert. Zdaje się, że będzie od 18- powiedział z pojednawczym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Jak nie w tym to w którym?- Spojrzała wyzywająco w oczy dziewczyny. Sama nie wiedziała dlaczego, ale czuła coraz większą złość. Co dziwne nie na rudowłosą czy na którąkolwiek osobę z ich paczki, złość na samą siebie. Przecież mogła w jakiś sposób zapobiec zakończeniu ich przyjaźni, mogła walczyć o to wszystko co ich łączyło jednak mimo to nie zrobiła tego, a teraz mogła tylko pluć sobie w twarz, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Wiem również uważam, że jest świetny.]

    OdpowiedzUsuń
  33. "Bardzo ładna, wysoka, blondynka, która mimo ładnego wyglądu jest diabelnie inteligentna." to tyczy się Emily, nie Valerie. Więc na drugi raz proszę Cię o czytanie ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  34. Zachichotał, splatając ręce za głową. Podobało mu się to oburzenie jakie wywołał w dziewczynie swoimi słowami.
    - Och Lachowska, Lachowska - mruknął pod nosem, odchylając głowę do tyłu. - Wszyscy w Twoim kraju są tacy cnotliwi, czy tylko Ty jesteś takim fenomenem? - Przygryzł dolną wargę, napawając się ciepłymi promieniami słońca, które padały na jego twarz. - A może Ty jesteś dziewicą, Lachowska?
    Doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo musiał ją denerwować. I to było cudowne, przede wszystkim dlatego, że to była właśnie Lachowska. Ta, do której czuł niesamowitą niechęć i to nawet nie wiedzieć czemu. Tak po prostu, naopowiadali mu o niej różnych historyjek, ona też zapewne najróżniejsze bajeczki słyszała i przez to wszystko wyszło tak, że szczerze siebie nienawidzili.
    A jeżeli ktoś ich dzisiaj zobaczy razem, to byli straceni - przynajmniej tak wydawało się Russell'owi. Od razu ludzie zaczną plotkować, że zaczynali się dogadywać, a co gorsza, że mają się ku sobie. Znał ludzi z Palm Spring, oni kochali żywić się takimi ploteczkami, które ciężko będzie odkręcić. Wspaniale.
    - Ale Lachowska, jeszcze nic straconego, pewnie znajdzie się ktoś kto będzie chciał uwolnić Cię od tej denerwującej cnotliwości, ale zmień najpierw kolor włosów, bo naprawdę nie jest Ci w nim do twarzy. Zaufaj mi, każdy inny kolor sprawi, że będziesz miała sto razy większe powodzenie. Chociaż nie... - zamyślił się sztucznie. - Zero razy sto i tak da Ci zero. Przykro mi, Lachowska, chyba już na zawsze pozostaniesz taką cnotką.

    OdpowiedzUsuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  36. Milczał przez dłuższą chwilę, jakby nie słysząc jej słów, które dźwięczały mu w głowie. Szczerze mówiąc nigdy nie porównywał siebie do jakiejkolwiek istoty.-Może kot? Często chodzę własnymi drogami i robię to, co ja uważam za słuszne.-Uśmiechnął się lekko w jej stronę. Nie uważał się za żadnego buntownika, broń Boże. Lubił jednak jeśli sprawy toczyły się wedle jego życzeń i przypuszczeń. Porażka była chyba jedyną rzeczą, której Vincent nie znosił. Chciał pogłaskać zwierzątko ponownie po grzbiecie, jednak ono w ramach protestu, lekko ugryzło go w palec. Zmarszczył brwi, jednak nic nie powiedział, pozwalając mu swobodnie przechadzać się po udach chłopaka.-I proszę, mów mi Vincent.-Przedstawił się, skłaniając jej głową. Zastanawiał się czy ma dziękować śwince za to, że udało mu się poznać jej właścicielkę, czy też przeklinać za to, że niemiłosierne pieczenie palce wskazującego odrobinę się nasiliło.

    [O jejku, jakie słodkie stworzenie!]

    OdpowiedzUsuń
  37. - Całkiem, całkiem. Chyba wszyscy już wiedzą, jak nawiązać ze mną kontakt. Wystarczy przynieść mi kawę, sympatia gwarantowana. - stwierdził z rozbawieniem. Chyba faktycznie tak było. Zresztą każdy widział, że Marcello na co drugiej przerwie maszeruje z kawą. Szybki tryb życia, taki jak jego niestety do tego zmuszał. Inaczej prawdopodobnie nie funkcjonował by wcale, bo nieraz spał po 3, 4 godziny.
    - Zróbmy coś ciekawego? Podzielmy przez zero. Jest siódma rano. - stwierdził z rozbawieniem. Miał dziś jakiś dziwnie, bardzo dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Nie no spoko, tylko polecam Ci czytanie ze zrozumieniem, to ułatwia życie. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  40. Zaśmiał się słysząc jak z ust dziewczyny wydobywa się kolejne niezrozumiałe dla niego słowo, którego Lachowska zawsze używała, gdy była zdenerwowana. Najpierw poczuł dumę, że to on swoimi słowami rozjuszył ją bardziej, a dopiero potem dostrzegł jak w jego kierunku zbliża się jedna z jego przyjaciółek. Czy raczej "przyjaciółek" bo ta dziewczyna dostała się do grona znajomych Collins'a tylko dlatego, że była kuzynką jakiejś tam znanej gwiazdy i dziewczyną kolegi jego najlepszego przyjaciela Scott'a, a że ta oto dziewczyna zapałała miłością do stylu bycia Russell'a to nie mógł nic z tym zrobić, gdy ta zaczęła łazić za nim wszędzie gdzie tylko się dało. I co gorsza, szargała jego dobre imię w tej szkole...
    I nagle poczuł jak Lachowska łapie go za koszulę i ciągnie nie wiadomo gdzie. Nie dał jednak po sobie poznać, że tym czynem uratowała mu życie, uśmiechnął się jedynie kpiąco.
    - Co się stało, Lachowska? Czyżbyś zdecydowała nagle stracić swoją cnotliwość? Bo wiesz, cnotliwe dziewczynki powinny słuchać się rodziców i chodzić na lekcję, a nie przed nimi uciekać i to jeszcze z nieznanym mężczyzną. Och Lachowska, Lachowska, co z Ciebie wyrośnie.

    OdpowiedzUsuń
  41. - Dobra, okej. Z Wami pewnie i tak nie wygram.- Powiedziała zrezygnowana i ponownie usiadła na swoim miejscu. Nie widziała w sensu w upieraniu się przy opuszczeniu ich towarzystwa, tak czy siak przekonaliby ją żeby została, taki już był ich urok. No, można tak powiedzieć. Z drugiej strony sama miała ochotę zostać, z tymi ludźmi łączyła ją w pewnym sensie ogromna więź i czy chciała czy nie, nie mogła się tego wyprzeć. Czasami byli jej nawet bliżsi niż rodzina, która nigdy nie ratowała jej z kłopotów i u której nigdy nie znalazła tego, co miała u nich. Niemiłosiernie wkurzała ją ta zależność.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zdecydował się jednak przenieść zwierze na trawę, gdzie grzecznie przykucnęło i już zaczęło skubać kolejne źdźbła trawy. Uśmiechnął się lekko pod nosem, zerkając na nią spod uniesionych brwi.-Pechowy?-Skinął głową, masując obolałą rękę.-Spokojnie, miewałem gorsze wypadki.-Zapewnił dziewczynę, patrząc gdzieś w bok. Chyba zaczynała sie pora obiadowa, bo w parku zaczęły gromadzić się grupki dzieci z rodzicami oraz zakochani chłopcy, trzymający za rękę rownie zakochane dziewczęta. Zemdlił go az ten idealnie sztucznie ułożony obrazek. Podniosł się powoli, biorąc w ręce książkę, z którą przyszedł.-To chyba mylne wrażenie. Nie jestem ani trochę mroczny.-Zaśmiał się jeszcze, otrzepując spodnie z kawalkow zielonych listków.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Nie udawaj, że czytasz - rzucił, gdy dziewczyna wzięła w dłoń książkę, po czym zaśmiał się melodyjnie i wrócił do lektury magazynu. Słuchał jej, aczkolwiek niezbyt uważnie. Miał jednak podzielną uwagę.
    - Spadaj, Lachowska. To była bardzo fajna bajka. I moja mama wcale nie wzięła z niej mojego imienia. Gdzie tam. - stwierdził, wszystko pięknie ironizując. Raczej nie przejmował się takimi rzeczami, i lubił swoje imię. Brzmiało w jakiś sposób melodyjnie i oddawało nieco jego łagodny charakter. Gdyby jego imię było "twardsze" jak na przykład Matt czy Jonathan to pewnie by tak go nie lubił.

    OdpowiedzUsuń
  44. Zachichotała pod nosem i powędrowała za nią.
    -Bambi? Serio? Czy ja Ci przypominam jelonka z tymi plamkami? Nie przypominam sobie, żebym miała sierść... - rzuciła z namysłem. - ... nie jestem chodzącym dywanem! - jęknęła po chwili, chichocząc pod nosem.
    Nazywali ją już naprawdę różnie. Od wariatki i psychicznej, aż do różnych zwierząt. Ale nigdy nie sądziła, że ktokolwiek porówna ją do postaci bajki Disney'a. Jeśli sama miałaby to zrobić, z pewnością byłaby to Cruella de Mon. Nie dość, że miały podobną właściwie, bo niesymetryczną fryzurę, to jeszcze były dość... zdeterminowane i zwariowane.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Ja po prostu jestem człowiekiem niskich lotów, więc nic nie poradzę, że i moje odzywki są takie - powiedział z kpiącym uśmiechem, wzruszając ramionami. - Ale ludzie jakoś nie narzekają, jak widać ciągle nie mogę się od nich odpędzić, czego jesteś dowodem, Lachowska.
    Zaśmiał się na cały głos, słysząc jej oburzenie, kiedy przyczepiła się o zbyt częste używanie jej nazwiska. Nie potrafił opanować napadu śmiechu, aż zgiął się w pół i gdyby nie przytrzymał się drzewa, pewnie leżałby teraz na trawie. Odezwał się dopiero po chwili, ale jego głos ciągle jeszcze drżał z rozbawienia.
    - Mówienie po nazwisku osobom za którymi nie przepadam, to powinien być raczej komplement, który powinnaś docenić. Nawet do mojego przyrodniego nazwiska nie odzywam się tak pieszczotliwie, oni są dla mnie tylko "Niedorozwojem Jeden i Dwa". Chyba, że też byś chciała, żebym Ci wymyślił specjalnie wymyślone na Twoją cześć przezwisko.

    OdpowiedzUsuń
  46. Ukucnął, opierając plecy o drzewo i wyciągnął z kieszeni koszuli papierosa. Ostatnimi czasy zdecydowanie za dużo palił, jedna paczka to było zdecydowane minimum, a do tego żadnego grosza przy duszy otrzymanego ostatnimi czasy od ojca. Tylko cały czas żerowanie na Josh'u...
    - Z nimi? - parsknął śmiechem, słysząc wzmiankę o sypianiu z rodzeństwem. - Och Lachowska, Lachowska...czy raczej Wredna. Tak życzyłabyś sobie, żebym Cię nazywał? - zapytał, unosząc wysoko brwi, ale nie czekając na jej odpowiedź, kontynuował. - Teraz naprawdę doskonały dowcip strzeliłaś. Tamtej dwójki w życiu bym nie dotknął kijem, przez antyskażeniowy kombinezon ochronny czy czymkolwiek innym. Czasami widać tylko jak rzucamy sobie z Niedorozwojami Abbey'ami wywyższone spojrzenia...ale po jaką cholerę ja Ci o tym opowiadam.
    Zaciągnął się dymem ze swojego papierosa i przez dłuższą chwilę siedział w milczeniu. Wiedział co musiała sobie o nim myśleć, że jest bogatym dzieciakiem z marnymi problemami. Ale od tego było mu zdecydowanie daleko. W sumie mógł spróbować jej się wytłumaczyć, ale po co? Żeby wbić się w łaski Lachowskiej, z której znajomości nie miały zbyt wiele korzyści?

    OdpowiedzUsuń
  47. [Nie sądziłam że ktokolwiek będzie chwalił moją KP... Ale dziękuję. Jeszcze raz przeczytałam ją i stwierdziłam że to moja najlepsza karta postaci co mnie mile zaskoczyło. Twoja karta jest chyba nawet o niebo lepsza. Mam nadzieję że wątek i powiązanie wyjdą równie dobrze jak nasze KP. Czekam na twoje propozycje z niecierpliwością. : D]

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Emmm... Jasne zacznę tylko tymczasowo nie mam dostępu do komputera a na komórce dość trudno pisze się wątki, tak więc zacznę pod wieczór. : D ]

    OdpowiedzUsuń
  49. - Zapal sobie, na uspokojenie - mruknął, wyciągając w jej stronę paczkę fajek. Nawet jeżeli za nią nie przepadał, to chciał chociaż przez chwilę zachować się jak dżentelmen, albo jego podróbka. Nie to, że nie potrafił być szarmancki i uprzejmy, bo kiedy miał dobry humor to wiele dziewczyn częstował nienagannymi manierami, ale dzisiaj, kiedy był piekielnie wkurwiony, nawet dzielenie się papierosami było wyzwaniem.
    - Nie znasz mnie, więc przestań oceniać po pozorach, Lachowska - burknął, strzepując popiół na trawnik. Oparł plecy o drzewo i przykucnął. - Czy wszyscy w tym Twoim kraju z którego przyjechałaś, są tacy kochani i uprzejmi, że odrobina chamstwa działa Ci na nerwy? Jestem skurwielem, ale mam ku temu powód. Nawet jeżeli patrzę na innych z wyższością to tylko dlatego, że inaczej nie potrafię. Gdyby na Ciebie też przez wiele lat patrzyli z żalem w oczach, o ile w ogóle by patrzyli, a nie ze strachu odwracali wzrok, to też byś była taka sama jak ja. Uwierz mi, Wredna. Nic sobie nie wymyśliłem.

    OdpowiedzUsuń
  50. Mel poszła do sklepu. Ja byłam już na tyle zmęczona dniem że rozsiadłam się w fotelu i zaczęłam nadrabiać 'Plotkarę'. Zrobiłam popcorn, wyjęłam kilka puszek coli, na stoliku położyłam świecznik. Włożyłam płytę do odtwarzacza i rozsiadłam się na fotelu rozkoszując się moimi smakołykami. Nagle do drzwi ktoś zadzwonił. Wstałam od telewizora, przedtem dając pauzę. Otworzyłam drzwi z myślą że to Melcia. A jednak. W drzwiach stała Daria. Popatrzyłam na nią spode łba i od razu wiedziałam że coś się stało.
    -Co tym razem stało się dziecku?- zapytałam mając na myśli Darię.- Jeżeli to kolejna zawodna miłość to pocałujesz klamkę z drugiej strony.- uśmiechnęłam się jeszcze na dokładkę i wpuściłam ją do środka.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Emmm... Ja zamierzałam obejrzeć do końca mój serial, ale nie sądzę żeby według ciebie to była impreza. To jak wychodzimy?- spojrzałam na nią po czym zaczęłam iść w stronę pokoju.. Kreacji i czasu mało a Wredna chciała iść na imprezę. Stałam w łazience.
    -Przyjdziesz tutaj czy mamy rozmawiać przez ściany?- zapytałam z imponująco głośnym głosem. Czułam że po dzisiejszej nocy nie będzie już tak dobrze brzmiał. W mig się ubrałam, malowałam się rano, to chyba wystarczyło. Wzięłam torebkę wpakowując do niej kilka rzeczy.
    -To co idziemy czy impreza ma nas ominąć?- zostawiłam jeszcze kartkę usprawiedliwiającą moje wyjście, dla Melci i już mogłyśmy wychodzić.

    OdpowiedzUsuń
  52. - Pochodzenie ma wpływa na wychowanie - powiedział, przenosząc wzrok swoich miodowych oczu na jej twarz. - Myślisz, że ludzie z Indii będą tacy sami jak ludzie ze Szwecji? Raczej nie, inna kultura, inna historia, ludzie też są inni. Nie znam Twojego kraju, nie jestem fanatykiem historii, więc nie będę go oceniać, nie powiem że jest zacofany, albo ludzie są w nim zupełnie inni niż tutaj, bo go nie znam. Ja tylko grzecznie pytam i liczę, że udzielisz mi takiej informacji, że mój debilizm pod tym względem trochę się zmniejszy.
    Końcówkę papierosa przygasił o ziemię, a potem wstał i udał się do pobliskiego kosza na śmieci. Co jak co, ale o środowisko dbał niezwykle.
    - Nie chcę od Ciebie współczucia, dlatego nie będę opowiadał Ci mojej ckliwej historii. Ale nie jestem słaby psychicznie, gdybym był to zapewne byśmy teraz nie rozmawiali, chociażby dlatego, że bardzo bym się przejął, że brzydko mnie nazwałaś.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Widzi mi się wątek Denis+Daria, chyba nie masz nic przeciwko? I tak wiem, że nie. Nawet mogłabym zacząć, bo lubię zaczynać, ale jakoś nie mogę w żaden sposób wymyślić okoliczności, innych niż korki z matmy. A że pomysł na nasz wątek Lachowska+Collins bardzo mi się spodobał, to może teraz też podsuniesz mi coś twórczego :3
    Albo wiem, może Daria będzie próbowała zebrać ekipę do stworzenia ukochanego happeningu i Denis się tym zainteresuje. Co myślisz?]

    OdpowiedzUsuń
  54. - Bo nim nie jestem – wtrącił jej w słowo. Nathaniel szybko się nie poddawał, ale czasami lekko naginał własne zdanie tylko po to by w jakiś sposób wpłynąć na człowieka z którym dyskutował. Uwielbiał manipulować, uwielbiał rządzić, nawet tak by inni nie dostrzegali sznurków, którymi nimi sterował. Choć czasami i to go nużyło. Przeciągnął się, choć to było troszkę niegrzeczne, ale niestety jego kości jakby odrobinkę się zastały i potrzebowały jakiegoś ruchu. Słysząc jej kolejne słowa przygryzł lekko dolną wargę, tak jak to robił zawsze gdy się nad czymś zastanawiał. – Więc w sumie wszyscy oceniają po pozorach – skwitował wzruszając ramionami.
    Widząc jak przywołuje kelnera wyjął portfel. Nie miał zamiaru pozwolić jej zapłacić, miał w sobie jeszcze choć tyle kultury. Gdy mężczyzna zbliżył się z rachunkiem chłopak wręczył mu kilka banknotów i dodał, że reszty nie trzeba, po czym spojrzał uważniej na swoją rozmówczyni.
    - Oczywiście, że mam, ale nie mów nikomu, to będzie nasza słodka tajemnica.

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiał się, chociaż w sumie jej słowa były czystym sarkazmem i w sumie może trochę pokpiwała sobie z niego, jednak ten chłopak wyjątkowo znał swoją wartość i nie potrzebował komplementów by jego ego było wyższe niż wzrost. Wzruszył delikatnie ramionami i rozłożył bezradnie ręce na boki.
    - Ja się o to nie prosiłem – zauważył. – Ja dostaję to, bo oni uważają, że tak wypada. Nauczyciele przymykają oko na niektóre nieobecności, czasami nawet pozwalają przełożyć mi sprawdzian. Dziewczyny, no może nie wszystkie, szaleją za mną, a ja mam możliwość wyboru, a nawet wymiany co jakiś czas – mrugnął do niej, gdy wychodzili z lokalu. – Chłopaki w sumie też okazują mi zainteresowanie, ale mimo iż jestem odważny to jestem też w stu procentach hetero – zamyślił się. – W niektórych knajpach mam zniżki, bo właścicielami są rodzice kumpli z drużyny albo kelnerują tam moje znajome – wygladało na to, że Nate wylicza wszystkie uroki bycia popularnym, bycia kapitanem, bycia nim – Nathanielem Williamsem. – Ale pewnie i są jakieś minusy, których teraz nie potrafię dostrzec…chociaż tak, jest jeden! – przypomniał sobie nagle. – Pokpiwasz sobie ze mnie – szturchnął ją delikatnie w bok.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Mówiłaś o sobie? – zagadnął, próbując zrównać z nią krok. I pomyliła się, dziewczyny po drugiej stronie ulicy może znały Nate’a, ale on nie znał ich. Pomachały mu energicznie szemrając między sobą, a on tylko uśmiechnął się łobuzersko, jak to miał w zwyczaju. Osobiście uwielbiał być w centrum uwagi, a samotności nie znosił, więc jak dla niego minusy o których mówiła Daria wcale nimi nie były. To zależy od człowieka co mu przeszkadza a co jest mu potrzebne do funkcjonowania. – A Ci wszyscy ludzie – zaczął, jednak nie umiał dokończyć zdania, najprawdopodobniej nawet nie umiał ich nazwać. Nie byli jego przyjaciółmi, nie byli jego znajomymi, a więc kim byli? Może jego matka miała rację, gdy kiedyś nazwała tę grupę pasożytami próbującymi ogrzać się w słońcu jego popularności. – Wymieniaj dalej, bo jak do tej pory niezbyt Ci to idzie – zaproponował, odpalił papierosa i wyciągnął paczkę w jej kierunku częstując i ją.

    OdpowiedzUsuń
  57. [no dobrz, to może ja się wyrwę przed szereg i zaproponuję wątek/powiązanie? Ciekawa i fajna postać, powinna się dogadać z moim nihilistycznym Alexem... Kontrowersyjne powiązanie... da się coś wymyślić, pod warunkiem, że chcesz :D]

    OdpowiedzUsuń
  58. [Och tak, zdecydowanie mi się podoba, że też sama na to nie wpadłam. Ale ponownie Twój tok myślenia okazał się nieomylny, więc dziękuję bardzo i chwalę pod niebiosa <3
    Denis...Denis ma jako takie zdanie na temat tych wszystkich parad, więc może odnajdą wspólny język.]

    Dzisiaj w Palm Springs ludzie dzielą się na dwa typy ludzi: tych którzy wiążą balony, rozdają ulotki, krzyczą różne hasła do większej ilości osób i ogółem biorą udział w tej pełnej radości, rzygogennej paradzie, która miałaby sprawić, że w końcu wszystkie lesbijki i geje będą mogli brać śluby i po nich ruchać się już legalnie. A drudzy? Tylko patrzą i stukają się w czoło, niektórzy z nich podchodzą do tego z użyciem siły.
    A ja?
    Stoję na środku ulicy, między tymi wszystkimi ludźmi i próbuję wczuć się w klimat zabawy. Nie potrafię. Nie mam nic przeciwko Paradzie Równości, niech ludzie będą szczęśliwi, co mi do tego. Tylko najbardziej raniące w tym wszystkim jest to, że ja ciągle pozostanę na uboczu społecznym, mimo wszystko będę wyrzutkiem. Moje problemy nie znikną, ich tak i to będzie najgorsze.
    Nudzi mi się takie samotne stanie, więc próbuję wypatrzeć twarz kogoś znajomego ze szkoły. Tak, nie było ich zbyt wiele, ale wystarczyła sama twarz, imię nie było konieczne. Nagle widzę, znajoma mi dziewczyna siedziała na murku i wydawało się, że na kogoś czeka. Chyba. Warto było podejść i sprawdzić, najwyżej mnie spławi. Nie obrazi mnie to, skoro niegdyś leciały na mnie naprawdę ostre słowa krytyki, które wcale mną nie wzruszyły.
    - Też Cię to nie bawi? - pytam, dosiadając się do dziewczyny. Poprawiam moją białą koszulkę z wyćwiekowanym napisem "Wolność", który miał pasować to tej całej zabawy. Jak widać...Nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  59. [wybaczę, wybaczę, lepiej nie czytaj bo... bo ja nigdy nie jestem z niej zadowolona, o ;) a co do powiązań- wymaganie ode mnie myślenia o tej porze to trochę nietrafiony pomysł, bo jedyne co mi przychodzi do głowy to niezdrowa fascynacja seksualna Alexa Darią tudzież odwrotnie... Daria może też być spokrewniona (nie wiem jak, nie pytaj) z najlepszym kumplem Alexa z LA- Danny'm Jordisonem i stąd mogą się już znać (ot, na przykład, wspólne wstrzykiwanie heroiny w oko, czy coś ;) )A poza tym Lex jest rozrywkowym gościem, więc jakiś wspólny punkt zawsze się znajdzie]

    OdpowiedzUsuń
  60. - Więc w takim razie jestem zmuszony oświadczyć Ci iż okropnie się od siebie różnimy – rzucił przeczesując palcami nieco przydługie włosy, chociaż jemu to akurat nie przeszkadzało. Idąc przed siebie słuchał jej uważnie, ale też rozglądał się po nowym miejscu, cóż…przecież będzie musiał jakoś wrócić więc wypadałoby orientować się gdzie jest i jak opuścić to miejsce. – Ale podobno przeciwieństwa się przyciągają – dodał po chwili namysłu.
    Kiedy dziewczyna zatrzymała się, prawie wpadł na nią. Przesunął spojrzeniem po najbliższym budynku i uśmiechnął się z uznaniem, a z pomiędzy jego lekko rozchylonych, spierzchniętych warg wyrwał się lekki gwizd.
    - Niezła chata – zaśmiał się pod nosem. Nie chciał się narzucać, więc po prostu zrobił krok w tył, wycofując się powoli. – Miło było Cię poznać, miłego dnia.
    Odprowadził ją, był gentlemanem, więc mógł czuć jako taką satysfakcję, choć Daria pewnie miałaby przez to kolejny powód do kpiny.

    OdpowiedzUsuń
  61. Parsknął, słysząc jak dziewczyna opowiada o swoim kraju.
    - Może i dobrze, że stamtąd wyjechałaś. Może i tutaj też nie jest idealnie, ale czy gdziekolwiek jest? Musiał bym stworzyć własny kraj, gdzie w końcu byłoby tak, jak należy. Chociaż, wiesz że to wcale nie jest jakiś głupi pomysł - powiedział, robiąc zamyśloną minę, a po chwili parsknął śmiechem. Nie, nawet jeżeli nie wiadomo jakim cudem miałby wystarczający kawałek ziemi na własność, który mógłby nazwać swoim krajem, to pewnie i tak wcale by się do tego nie nadawał.
    - Zaczynasz mi się podobać, Wredna - powiedział z tym swoim nonszalanckim uśmieszkiem. - Ale nie wyobrażaj sobie za dużo. Po prostu podoba mi się, że nie jesteś kolejną z tych idiotek, które tylko biegają za mną, próbują zwrócić swoją uwagę spódniczkami tak krótkimi, że zapalenie pęcherza, nawet mimo tak ładnej pogody, gwarantowane. I tylko gdy powiem coś na temat swojej przeszłości, to od razu muszą wiedzieć wszystko, bo jak je spławię to nazwą mnie kretynem, który tylko patrzy się na ich tyłki. A nie spojrzałem ani razu - powiedział dla jasności. - Możesz się zdziwić, ale nawet ktoś taki jak ja, potrafi uszanować kobiety.
    Westchnął, kręcąc się dookoła siebie, próbując znaleźć sobie miejsce.
    - Masz może ochotę na jakieś lody, Wredna? Albo cokolwiek innego, chyba że ukrywanie się za szkolnymi drzewami to szczyt Twoich marzeń. W każdym razie ja idę - ruszył powolnie przed siebie, jakby tym chciał ją do czegoś zachęcić. Nie miał ochoty spędzić tego poranka sam i jeżeli Lachowska by do niego dołączyła to byłby nawet szczęśliwy, ale przecież by się do tego nie przyznał. Przynajmniej nie teraz, jeżeli będzie się opierała to sięgnie po swoje schowane w rękawie asy.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Dostosuję się.- Szepnęła tylko, logiczne było, że czegokolwiek by nie powiedziała spotkałaby się z protestem z ich strony. Zabawne jak w tak krótkim czasie człowiek może się tak zmienić. Kilka miesięcy temu Harriet kiedy tylko dowiedziałaby się o jakiejś imprezie od razu gnałaby do Lachowskiej. Pierwsze stałyby, pod drzwiami i ostatnie wyszły z niedostatkiem wrażeń, teraz nawet nie miała na nią najmniejszej ochoty. Najgorsze było to, że cala ta sytuacja była spowodowana zniknięciem jednego typa, do którego panna Forssell już chyba zawsze będzie miała żal.

    OdpowiedzUsuń
  63. [no dobra, to może tak... Alex też jest mało skory do latania za kimkolwiek, więc najlepszym wyjściem będzie albo:
    a) zrobienie z Darii jakiejś dalekiej kuzynki Danny'ego (który notabene może niedługo zostanie przejęty przez moją znajomą)
    b) Daria zna Alexa z koncertu jego poprzedniego zespołu (mogła na przykład przez parę miesięcy być z Alexem w trasie czy coś) itd...
    Jak coś wybierzesz, albo wpadniesz na lepszy pomysł to daj znać, to może się zmobilizuję i zacznę ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  64. Ogromna willa, przepiękne ogrody. Wszystko ładnie, pięknie…ale jaki znowu lord? Posłał jej przelotnie pytające spojrzenie, ale gdy jego spojrzenie zarejestrowało jeszcze jedną osobę, zdecydował się zagrać tak, jak sobie tego życzyła. Nie był pewien czy dobry z niego aktor…chociaż w sumie musiał być niezły, oszukiwał już nie raz i nie dwa.
    - Witam panią – wszedł zaraz za Darią, teatralnie przepuszczając ją przodem. Gdy rudowłosa poprowadziła go w stronę kobiety skłonił się lekko i ucałował jej dłoń na powitanie. W duchu śmiał się do rozpuku, ale próbował udawać jakiegoś pieprzonego arystokratę i nie miał pojęcia czy idzie mu to chociażby w połowie tak dobrze jakby chciał. Wyprostował się i starał się przybrać poważną, chłodną niemal minę. Rozejrzał się. - Wspaniała posiadłość - pochwalił jeszcze, nim ugryzł się w język.

    OdpowiedzUsuń
  65. [To się czerwienić możesz, bo to szczera prawda była.
    Denis dziwnie czuje się w tłumie, bo myśli że wszyscy będą ją wytykać palcami, więc tym bardziej powinny odnaleźć wspólny język ;)]

    - Tsa, ja też - wzdycham, oglądając tą całe szczęście, które nie chce mi się udzielić. Nie, że jestem osobą smutną i nie potrafię się bawić, albo wstydzę się ludzi przez to jaką osobą jestem. Często, w chwilach gdy jestem z odpowiednimi ludźmi, zupełnie zapominam o swojej małej wadzie i jestem prawdziwą wariatką, duszą towarzystwa. Ale nie dzisiaj, właśnie przez tą paradę.
    Nagle zauważam jak na głowę dziewczyny upada serpentyna. Zaczynam się śmiać, tak zupełnie bez powodu i zabieram ją, obwijając sobie ten tęczowy kawałek papieru dookoła nadgarstka.
    - Siedzenie tutaj tylko jeszcze bardziej nas zdołuje. Choć zobaczyć czy mają może coś dobrego do jedzenia, wesprzemy trochę tych niedowartościowanych ludzi. O ile wcześniej nie rzygniemy od tego całego szczęścia - mówię, wstając z murka na którym przed chwilą siedziałyśmy. - Tak w ogóle, jestem Denis - mówię, wyciągając w kierunku dziewczyny rękę, ale szybko ją chowam, by zasłonić sobie uszy. Z głośnika nieopodal nas wyleciała bardzo głośna muzyka, która działa na nerwy nie tylko mi, ale wszystkim bezstronnym przechodniom dookoła.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Och dziewczyno, dziewczyno - mruknął bardziej do siebie niż do Darii, wciskając ręce do tylnych kieszeni czarnych jeansów. Uniósł zdziwiony brwi, lustrując raz drzewo, raz sylwetkę Lachowskiej. - Tak się składa, że to nie młody dąb, tylko drzewo cytrynowe, tylko drzewo cytrynowe. Tyle że to jeszcze nie sezon na owoce - mruknął.
    Jako uczeń w klasie biologiczno-chemicznej Russell jak na jakiś czas musiał się pouczyć i nawet takie informacje czasami zostawały mu w pamięci. Zacisnął wargi i spojrzał wyczekująco na dziewczynę.
    - A może Ty się boisz, Wredna? Ja bym odszedł, a ty byś czmychnęła zaraz na lekcje. I tak bym się o tym dowiedział, więc nie musisz dawać mi powodów do kpin. Wyzywam Cię! - O tak, kimże byłby Collins, jeżeli nie użyłby swojego stałego punktu zabawy. - Założę się, że nie będziesz w stanie przeżyć ze mną całego, jednego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  67. [no dobra, to ja zacznę, ale bliżej wieczora jak mi już mózg wywietrzeje ze szkolnych spraw i zrobię wszystko co mi dowalili... ;)]

    OdpowiedzUsuń
  68. [Moje gadu jest nawet podane w karcie, ale skoro się go nie doczytałaś to trudno xD Pisz śmiało - 10947546 (pisz niezależnie od statusu, bo jestem zawsze na niewidocznym, ze względu na moje fanki(chyba tak je mogę nazwać, a nie chciałabym w żadne samouwielbienie wpadać), z którymi nie chce mi się rozmawiać)
    I na wątek jeszcze dzisiaj odpowiem, najpierw uporam się trochę ze sprawą sufrażystek. Już dzięki tej pracy domowej dowiedziałam się jak smażyć lody, robić domowe chipsy, jak zrobić czarne i zielone frugo itd. Na temat oczywiście niewiele zrobiłam xD]

    OdpowiedzUsuń
  69. - Daria wiele o hrabinie mówiła – rzucił uprzejmie, idąc krok za dziewczyną, chociaż w zasadzie sam nie wiedział po co to powiedział. Może próbował zrobić wrażenie, co i tak miało wyjść mu tak samo dobrze jak ewentualna kolacja z rodzicami potencjalnej, przyszłej narzeczonej, pewnie wtedy też się ośmieszy tak jak i miał się ośmieszyć dzisiaj, a przynajmniej tak przeczuwał. Po chwili potknął się o próg, ale na szczęście nikt tego nie zauważył, bo w porę złapał równowagę. Kim do cholery była ta kobieta? To było coś co zaprzątało jego myśli. I dlaczego zachowuje się jakby była lepsza od wszystkich dookoła? To była kolejna myśl dręcząca głowę biednego Nathaniela.

    OdpowiedzUsuń
  70. [uhuhu... no dobra, po odpisaniu tu i tam i siam i w ogóle, chyba w końcu uda mi się coś skrobnąć do Ciebie ;) uwaga... i jak będzie marna jakość, możesz obwiniać zadanie z gegry typu "mózgotrzep"]

    Kilka dni po powrocie z LA, z całkowicie nielegalnej i z punktu widzenia kuratora wręcz nagannej wizyty u Danny'ego, Alex zebrał się w końcu w sobie. Co prawda pobyt u najlepszego przyjaciela nie wpłynął na niego najlepiej; przez kilka dni prawie wcale nie rozmawiał, nie tylko ze swoją siostrą, ale i ze wszystkimi innymi, a jeśli już to mówił tak, jakby miał ich wszystkich dość. Przywykł już, że wszyscy non stop się na niego obrażają, dlatego w piątek wieczór postanowił wyświadczyć Danny'emu przysługę, o którą prosił.
    Szybko zmył z siebie cały brud po wieczornym treningu i owinąwszy się ręcznikiem w pasie, zaczął buszować po pokoju w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Miał iść i zobaczyć się z dziewczyną, którą ledwie kojarzył, a która była jakąś tam kuzynką Dana. Właściwie nie wiedział o niej za wiele, poza tym, jak ma na imię i od kiedy jest w Palm Springs... Dlatego nie zdziwił się, gdy nie znalazł jej w akademiku. Niezrażony nieobecnością Darii usiadł pod drzwiami jej pokoju, przodem do ściany, i zaczął notować na niej nuty czarnym markerem. Umiał sobie zabijać czas; zwykle tak z Jordisonem pisali piosenki... Jego uwagę zwróciło dopiero rozbawione chrząknięcie za plecami. Zerknął w bok i niedbale strzepnął popiół z papierosa.
    -Ty jesteś Daria?- zapytał znudzonym tonem, zarezerwowanym dla 'prawie obcych' osobników.- Danny kazał Ci to dać.- mruknął, rzucając jej wąski pakunek.

    OdpowiedzUsuń
  71. Ze znudzeniem siedziała w pokoju wspólnym, gapiąc się prosto przed siebie. Obok niej, na niskim stoliku znajdował się wysoki kubek z mrożoną kawą. Tak, kawoholiczka z tej Chiary i to wielka. Niektóre osoby, które również znajdowały się w pokoju rozmawiały, inne chyba uczyły się, a jeszcze inni... cóż, na nich Novoselic nawet uwagi nie zwracała.
    No więc siedziała tak sobie spokojnie, gapiąc się przed siebie, kiedy to nagle na jej kolanach znalazł się laptop. Chiara spojrzała na niego, a chwilę potem na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
    -No nie, jak tak !-powiedziała, co było bardzo głupie, i od razu nie można było się domyśleć o co jej chodzi, toteż nie zdziwiła jej w ogóle mina Darii.
    -Idziemy ! Jasne że idziemy !-dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Ja zrobię wszystko, dosłownie wszystko o co mnie poprosisz, jeżeli Ty zrobisz wszystko o co ja Cię poproszę. Wychodzi na to, że wygrałaś już w momencie, gdy mój kpiący i rozkazujący ton, zamienię na prośbę. Więc przygotuj ten swój mały móżdżek, bo zbyt wiele okazji nie będziesz miała, by usłyszeć z mych ust takie uprzejmości. - Na jego ustach pojawił się ten zadowolony uśmiech, który zawsze pojawiał się, kiedy wkręcał kogoś w swoją grę. - Potem będziesz mogła poprosić mnie o wszystko, w tej grze nie ma że boli, że się nie podoba, że nie da się rady. Nie i koniec, a wie to każdy, kto się ze mną zadaje. A więc słuchaj mnie, Lachowska. - Nabrał powietrza do płuc i po chwili powolnie wypuścił je przez nos. - Wydaję mi się, że nie byłabyś w stanie wytrzymać ze mną całego dnia bez przerwy, więc mogłabyś mi to udowodnić?

    [Boże, tak patrzę i patrzę na tą Twoją notkę, która zapowiada się całkiem dobrze, więc zastanawiam się, co jest, że nikt nie chce tutaj żadnych postów ani pisać ani chociaż czytać? Dobra, ja też nie przeczytałam (jeszcze), ale zrobię to w weekend jak będę miała chwilkę wolnego xD Ale sam fakt - co ci ludzie tacy leniwi?]

    OdpowiedzUsuń
  73. Cóż, może i nie zrobił oszałamiającego wrażenia, ale tego się akurat spodziewał. Kobiety powyżej pewnego wieku lub posiadające nastoletnie córki nie bardzo przepadały za Nathanielem. Te pierwsze pewnie ze względu, że nie mogą mieć kogoś takiego jak on, a te drugie pewnie dlatego że nie chciałyby by ich córki poznały kogoś takiego jak on. W każdym razie on sam jakoś się tym nie przejmował. Jego ego było wyższe niż jego wzrost. Ruszył we wskazanym przez Darię kierunku już nie tyle rozmyślając nad tym dziwacznym spotkaniem i marną grą aktorską, a raczej nad wystrojem wnętrz. Kiedyś myślał nad tym by pójść w ślady matki i zostać architektem z dodatkową specjalizacją dotyczącą wystroju wnętrz, bo przecież to nie takie trudne, ale później uznał że to zbyt babska robota. W sumie do teraz nie ma pojęcia co chce zrobić z sobą w przyszłości. Jak na razie w jego głowie są trzy rzeczy – zabawy, dziewczyny i piłka nożna. Oczywiście w odwrotnej kolejności.
    - Dokąd mnie prowadzisz? – zapytał w pewnej chwili, gdy zaczęli wspinać się po krętych schodach. Lubił takowe mimo że były strome i zazwyczaj po pijaku z takowych zwykle spadało się najszybciej i najboleśniej.

    OdpowiedzUsuń
  74. [Dobra, to niżej będzie totalnie dziwne, bo ja chcę po tej karcie już iść czytać twoją notkę, więc.. na szybko coś skrobnę, a potem idę się zachwycać dalej xD
    A! Tak, dziękuję za zaczęcie.]

    Można powiedzieć, że po raz pierwszy Summer nie żałowała wygnania, na jakie skazał ją ojciec, przenosząc do Palm Springs. Profil artystyczny odpowiadał jej dużo bardziej niż w poprzedniej szkole. Zajęcia były ciekawsze, wykładowcy bardziej na luzie, chociaż ich nie miała czasu zbytnio poznać. Rzadko kiedy była na wszystkich zajęciach. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie zamierzała dać się wywalić podczas najbliższych egzaminów. Zdążyło jej się już spodobać tu na tyle, że była gotowa wysilić się i nie ukrywać talentu, który w poprzednich szkołach nie objawiał się zbytnio. Po co się miała chwalić skoro jej się tam nie podobało?
    Na Lachowską spojrzała tylko przelotnie, bo gadanie nauczycielki o turystyce LGBT było nawet interesujące. Summer chyba po raz pierwszy była na wycieczce, na której nie zasypiała z nudów po trzech minutach. Skinęła twierdząco głową na propozycję starszej dziewczyny.
    - Po co pytasz? - spytała, gdy przemieszczali się wzdłuż uliczki. Zdarzyło im się kilka razy rozmawiać, więc Daria powinna wiedzieć, że do tego typu wypadów Isbell była pierwsza. Wszelkie łamanie zakazu nocnego wychodzenia było dla niej chlebem powszednim. Nie przepadała za spędzaniem bezsennych nocy w łóżku. - Gdzie i o której?

    OdpowiedzUsuń
  75. [ Och, zmieniaj ją sobie do woli, mi to tam odpowiada nawet xD Dobra ? Ja tam zadowolona zbytnio nie jestem, jak zawsze z resztą.. ;p]

    Uniosła nieco w górę kubek z mrożoną kawą. Tak, tak. ów napój w zbyt dużych ilościach które wlała w siebie panna Novoselic nie działał na nią zbyt dobrze. Była wtedy jak nakręcona, rozpierała ją energia, którą to, można rzec, wręcz wylewała się z jej osóbki.
    No dobra, no ! Odbijało jej wtedy. Ale nie umiała nic na to poradzić, że ona kochała kawę. A kawa ją, o.
    -No... trzecia dzisiaj.-mruknęła, spoglądając na Darię, jak ta upija łyk kawy. Po chwili przeniosła wzrok na chłopaka.
    -To on Collins ma na nazwisko ?-zapytała nieco zdziwiona. I nie poczuła się głupio czy źle, kiedy chłopak rzucił jej spojrzenie. Po prostu Chiara nie miała w zwyczaju zapamiętywania imion bądź nazwisk osób, które według niej nie były warte uwagi. Na wzmiankę o jej "towarzyskości" wywróciła jedynie oczami.
    -Nie moja wina że ludzie się mnie tutaj boją, albo w ogóle nie mają bladego pojęcia o moim istnieniu. Albo moja... No mniejsza. Mi tam jakoś nie przeszkadza to, że mają mnie gdzieś. O kim myślałaś ?-zapytała, ponownie spoglądając na Darię, tym razem z wesołym uśmiechem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Super, a poznamy Aslana? – zapytał, nie odrywając spojrzenia od jej sylwetki, która majaczyła gdzieś przed nim zanim znaleźli się w odpowiednim pokoju. Gdy dotarli na odpowiednie piętro, a Nate dostrzegł masę drzwi, zmarszczył zabawnie nos i spojrzał w kierunku dziewczyny. – Chyba Ci się bajki pomyliły – rzucił całkiem serio. – Ja tu się czuję bardziej jak w Alicji z Krainy Czarów – dodał, gdy Daria szukała tych odpowiednich drzwi. – Tam też było tyle wejść – uzupełnił swoją wypowiedź, jednak niezbyt przekonanym tonem, jakby nie do końca pamiętał treść tego utworu literackiego. W końcu jednak znaleźli się w jej pokoju. Gdyby Daria wspomniała o bałaganie, może i zwróciłby na niego uwagę, ale tak…jakoś niezbyt robiło mu różnicę. On sam też był bałaganiarzem, w jego pokoju również walało się milion niepotrzebnych rzeczy.
    - Jakoś przeżyję fakt iż naprawdę nie uwierzyła w to że mógłbym być lordem – zaśmiał się cicho. Bo na pewno nie uwierzyła, to było widać.

    OdpowiedzUsuń
  77. Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czy ta starsza pani była aż tak szurnięta? Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na taką, ale po opowieści Darii, Nate obiecał sobie że następnym razem dwa razy zastanowi się nim zgodzi się na wejście do tej willi. O ile następnym razem też dostanie zaproszenie. Słysząc jej pytanie roześmiał się głośno.
    - Nie dostaniesz – odparł śmiertelnie poważnym tonem, a widząc jej minę uśmiechnął się nonszalancko. – Nie przegrywamy meczy, nie gdy jestem w składzie i gram – dodał dumnie.
    No dobra, może faktycznie jego ego było odrobinkę za duże, ale jakoś do tej pory mu to nie przeszkadzało.
    - Mogę Cię zaprosić na wspaniały mecz, który wygramy trzy do zera tudzież ewentualnie przy niesprzyjających warunkach trzy do jednego – oświadczył kiwając gorliwie głową.

    OdpowiedzUsuń
  78. Uniósł lekko brew ku górze, nie rozumiał co złego widziała w jego pewności siebie. To chyba lepsze niż fałszywa skromność. Skrzyżował ręce na torsie, gdy Daria jako pierwsza opuszczała swoje królestwo. Dłuższą chwilę przyglądał się jak się wymyka, po czym zrobił to samo co i ona, a gdy stanęli już bezpiecznie na ziemi w ogrodzie zdecydował się powrócić do tematu.
    - Niby w jaki sposób chcesz utrzeć mi nosa, zaczarować moich przeciwników by choć trochę lepiej grali czy też wzięli się do roboty na treningach? – uniósł brew ku górze. – Daria, ja nie mówię tego że jestem dobry tylko na podstawie własnej pewności siebie, ale opieram te słowa na osiągnięciach. Nigdy nie przegrałem żadnego meczu.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Hmm... mogą być po prostu dwójką przyjaciół, a Aaron standardowo będzie się poczuwał do roli ochroniarza dziewczyny. Ona może się na niego wściekać, albo cieszyć się, że ma kompana. Albo jedno i drugie. Przy okazji niech się kłócą, godzą, śmieją razem, razem wygłupiają i wariują. W dodatku on może służyć jej jako wierzchowiec i wozić ją na barana, o ile ona nie ma lęku przed wysokością, ale tego nie doszukałam się w karcie. Co ty na to? Jak chcesz, to możesz coś pozmieniać ;D
    A swoją drogą, to świetna karta. Sama nie wiem czemu, ale najbardziej podoba mi się tekst o śwince morskiej i buraczkach. ;D
    A jak ci się relacja nie podoba, to pisz, a spróbuję wymyślić coś innego.]

    OdpowiedzUsuń
  80. [Na poprzednich blogach prowadziłam puszczalską dziewczynkę z nałogami, potem grzeczną z misiem pod pachą, później przystojniaka ze słabością do miętowych papierosów... a teraz zrezygnowałam z nałogów i ciekawa jestem, jak mi to pójdzie. ;D
    Naprawdę nie rozumiem, jak można się zachwycać moimi wypocinami. W dodatku czuję się jak odmieniec z moim "pozytywnym stylem pisania". Wszyscy na poważnie albo na smutno, a ja tak nie umiem ;c]

    Aaron nigdy nie rozumiał ani nie lubił tego podziału na "popularnych", czyli tych ze śmietanki towarzyskiej i tych "zwykłych" czyli po prostu te mniej znane osoby. McCoy zawierał znajomości i tu, i tu, i okazuje się, że właśnie to jest tajemnicą jego "popularności", a nie sypianie z jakże sławnymi cheerleaderkami.
    A teraz siedział sobie w pokoju wspólnym dla wszystkich uczniów, zajmując swoim cielskiem całą kanapę, a tam nieopodal siedziała sobie pewna rudowłosa panienka, po mistrzowsku dzieląca swoją uwagę między chłopaka a laptop. Lubił to jej trajkotanie i promieniujący z niej optymizm. Wystarczyło ją tylko trochę bardziej poznać, żeby ten zaciesz się zaczął udzielać. Teraz w odrobinę mniejszym stopniu, ponieważ chłopak był nieco zmęczony po lekcjach trwających pół dnia, zajęciach ze sztuk walk i jeszcze treningu koszykówki.
    - Mogę cię z nim zapoznać, jeśli chcesz.- Zaproponował, po czym zaczął się usilnie zastanawiać, czy zabrzmiało to bardziej tak, że chce ją zapoznać z pokemonem, czy nowym kumplu z drużyny.

    OdpowiedzUsuń
  81. Wzruszył ramionami, przybierając lekki uśmiech na twarz.-Chyba nie. Chociaż w nocy chyba wyglądam trochę mrocznie.-Zaśmiał się, zerkając na dziewczynę zza ramienia. Jej nietypowe gesty ciekawiły, a za razem cieszyły oczy. Pierwszy raz widział kogoś, kto tak uporczywie zasłaniał się przed działaniem promieniowania UV.-Owszem. Jestem w trzeciej klasie, muzyka.-Posłał jej lekki uśmiech, wsuwając jedną dłoń do kieszeni wąskich, ciemnoczewonych spodni. Wskazał drugą ręką na zwierzaka, a potem ponownie na właścicielkę.-Myślę, że powinnaś zanieść ją do domu, jeśli się obje, będzie ją bolał brzuch.-Cofnął dłoń, przekraczając granicę, która oddzielała zielony trawnik od brukowych kamieni, którymi była wyłożona parkowa droga.

    OdpowiedzUsuń
  82. -Nadąsana?!-powtórzyła, unosząc na nią spojrzenie. Wcale a wcale nie była nadąsana ! Po prostu... Miała dość towarzystwa niektórych tutaj osób, o.
    Powiodła wzrokiem po pomieszczeniu. Ba, gdyby miała możliwość, i ktoś dałby jej pistolet, na pewno kilkorga pozbawiłaby życia. No bo po co mają się pałętać po świecie, irytując Chiarę swoim zachowaniem ?
    Westchnęła, odchylając głowę w tył, po czym przymknęła oczy, próbując sobie przypomnieć czy kiedykolwiek poznała osobę, o której mówiła Daria, jednak ze skutkiem marnym.
    -Ach, czyli postawiłaś mnie już przed faktem dokonanym, jeśli o to chodzi?-zapytała po chwili, na wzmiankę o biletach.

    OdpowiedzUsuń
  83. [no dobra, to teraz ja też coś sprostuję. Alex i Danny są najlepszymi przyjaciółmi, ale Danny mieszka w LA. Rozdzielił ich kurator bo za bardzo razem rozrabiali i dlatego Lex jest w Palm Springs ;)]

    Przez chwilę w ogóle nie zwracał na nią uwagi, zbyt pochłonięty swoim zajęciem. W końcu przekrzywił głowę i wzruszył ramionami.
    -Zapisuję nuty. Potem może coś do tego dopiszę i będzie z tego piosenka...- odpowiedział cicho, już nie tak obojętnym tonem jak poprzednio.
    Prawdę mówiąc, relacje panny Lachowskiej i jej kuzyna średnio Alexa obchodziły. Danny wyrażał się o niej całkiem pozytywnie, a choć Alex wiedział, że poznali się dopiero niedawno i tak nie mógł się nadziwić w jak krótkim czasie Dan wyrobił sobie o niej opinię. Dla niego wyglądała po prostu sympatycznie, ale raczej nie była jednym z ludzi do których przywykł.
    -Lepiej sprawdź czy są wszystkie. Danny nigdy nie oddaje wszystkich płyt na raz i zwykle kilka pudełek jest pustych. Po prostu nie ma do tego głowy.- mruknął, wskazując paczkę, którą położyła obok niego, a potem schował kartkę z nutami do kieszeni i podniósł się z podłogi.

    OdpowiedzUsuń
  84. [Ja właśnie też lubię pisać notki, żeby tą postać jakoś dopełnić np. dodać nowe postaci (Joey Abbey powstała z mojej notki) albo wykreować nowy wizerunek postaci, jak obecna trochę mi się znudziła xD Szkoda tylko, że mało jest takich osób, którym się chce coś napisać.]

    - Start, tyle? - mruknął, podążając za dziewczyną.
    Nie wiedział dokładnie czy zrozumiała to, o co mu chodziło, czy też może wymyśliła sobie jakiś plan, którego nie dane mu było póki co zrozumieć. Jednak... Głupia nie była, nawet jeżeli tak strasznie go denerwowała, więc zdziwiło go podejście Lachowskiej. Była zupełnie inna niż reszta. Ludzie zawsze w momencie, w którym słyszeli, że Ever zrobi dla nich wszystko, od razu wymyślali jakieś dziwne rzeczy, myśląc tylko o swoich korzyściach. A Lachowska? Ona była ciekawym człowiekiem, nie można było zaprzeczyć.
    Automatycznie zaczął grzebać po kieszeniach, szukając swoich kluczyków do samochodu.
    - Cholera jasna - zaklął pod nosem, kiedy uświadomił sobie, że przyjechał przecież z Josh'em. Szlag by go trafił, nie powinien więcej z nim jeździć. Tak naprawdę, nie zasłużył sobie nawet na ten przywilej, jakim jest podwożenie starszego braciszka do szkoły.

    OdpowiedzUsuń
  85. [Po przeczytaniu karty i sprawdzeniu kilku odnośników (uwielbiam Hey), nabrałam ogromnej ochoty na wątek z Darią. Jako, że dziewczyna lubi otaczać się chłopakami-kumplami, Adaś mógłby być jednym z nich. Możliwe nawet, że kiedyś wybrali się razem na koncert do jakiegoś innego miasta, co o tym sądzisz? Poza tym w karcie zauważyłam malutki błąd: "Ne-nienawidzę ludzi, nie jestem zwariowana i nikt nie rozumie mojej ironii." Mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za czepialską, a tak na koniec powiem, iż zdjęcia w są cudowne. :)]

    OdpowiedzUsuń
  86. [ Bardzo podoba mi się Twoja karta. BARDZO. Ciekawa konstrukcja postaci, a wzorowanie się na sobie... interesujące i dosyć odważne. Myślisz, że jest szansa na jakiś wątek, a może powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  87. Wizja ponownego siedzenia w pomieszczeniu pełnego osób, które i tak nie zwracają na nią najmniejszej uwagi jakoś nie podpadła Chiarze do gustu. Dlatego też, kiedy Daria ruszyła w stronę wyjścia, Novoselic niewiele myśląc zerwała się ze swojego miejsca, chwytają plecak, który powiesiła na ramienu, a następnie ruszyła za dziewczyną. Oczywiście - nie obyło się podeptania kilkorga osób. Niektórych specjalnie, innych zupełnie przypadkiem, jednak Chi nie zwracała na to najmniejszej uwagi.
    Będąc przy wyjściu, chwyciła Darię za ramię, uśmiechając się w jej stronę.
    -Czekaj, idę stąd. jakoś nie chce mi się tutaj siedzieć. Poza tym, muszę zapalić.-powiedziała, odgarniając włosy za ucho. Ostatnimi czasy paliła więcej niż zwykle, ale jakoś jej to nie przeszkadzało.
    -Wpaść po Ciebie, czy Ty zawitasz do mnie ?-zapytała po chwil, spoglądając na dziewczynę.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Oczywiście, że nie gram sam i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na boisku sam nic bym nie dokonał sam mając przeciw sobie całą drużynę – zaczął poważnym tonem uważnie obserwując idącą rudowłosą dziewczynę. – Ale prawda jest taka, że i oni beze mnie nic by nie znaczyli, nie mieli by żadnych szans – zagryzł lekko dolną wargę. – Może i jestem zbyt pewny siebie, ale to ja jestem sercem tej drużyny, to ja ich spajam i ja pilnuję by ta drużyna jakoś wypadała w rozgrywkach – wzruszył ramionami.
    Dziewczynka, którą zaczepiła Daria wróciła stosunkowo szybko podając jej piłkę. Nathaniel uśmiechnął się pogodnie. Czyżby rudowłosa miała zamiar sprawdzić jego umiejętności. Jeśli tak, to mógł mieć problem. Jako dobry piłkarz musiał udowodnić swoje umiejętności, ale jako gentelman powinien dać jej wygrać.
    - Co planujesz? – zapytał zamiast przygotowywać się do ewentualnej rozgrywki.

    OdpowiedzUsuń
  89. Alex wstał wolno i ruszył za nią, ale bardziej dlatego, że zaciekawiły go jej słowa, niż dlatego, że mu to zaproponowała. Czyżby go nie pamiętała? Był pewien, że poznali się na urodzinach Dana. Nawet sam Danny o tym wspominał...
    -No, fakt. Znamy się... niech pomyślę... od trzeciego roku życia.- mruknął, opierając się nonszalancko o framugę drzwi.- Wiem o nim znacznie więcej, niż mogłabyś przypuszczać.- rzucił z rozbawieniem, przyglądając się dziewczynie, buszującej po pustej klasie.
    Alex nigdy nie przepadał za tymi od sztuki. Wolał muzykę. A Ci wszyscy babrzący się w rzeźbach i farbach ludzie działali mu na nerwy tym, że kuli tymi swoimi młotkami i dłutami akurat wtedy, gdy on grał egzamin, czy ćwiczył albo komponował. Naprawdę, było to wkurzające.
    -O nie, nie wierzę...- jęknął, widząc pod ścianą rzeźbę swojej siostry. Frances też się w tym babrała.

    OdpowiedzUsuń
  90. [O, dzisiaj widziałam, że powstało kilka notek, więc już wiem co będę mogła robić w czwartek, albo w środę wieczorem ^^

    I dziękuję :> Ogólnie ja Cię podziwiam, że zrobiłaś postać podobną do siebie, bo w sumie ja przy pomocy Russ'a robię wszystko, żeby uciec od tej mojej nudnej codzienności. O ja, ostatnio to nawet zdałam sobie sprawę, że gdybym nie spędzała połowy czasu wolnego przed komputerem (drugą połowę śpiąc) to pewnie miałabym chociaż podobne do niego życie. A nie, nie jestem nastoletnim chłopcem-gejem, to skreśla mnie z posiadania tej typowej Russell'owatości.]

    - Szlachta wozi się samochodami, kochana Lachowska - odpowiedział na jej docinek.
    Nie, że Russ był leniwy, bo uwielbiał uprawiać sporty, ale chodzenie go nudziło, bo po prostu...mało się w nim działo. I było takie powolne.
    - Myślę, że Josh by się nie obraził, jakbyśmy mieli trzecią osobę w łóżku - dodał z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. - Ostatnia płeć żeńska z jaką miał do czynienia miała zapewne cztery łapy i merdający ogon. Ale oprócz tego jest całkiem miły i działa zupełnie bezinteresownie. Aż nie chce mi się uwierzyć, że to naprawdę mój brat. A jak taka wizja Ci nie pasuje, to zawsze będziesz mogła pójść do mojej przybranej siostry, obie zrobicie sobie sabat czarownic.
    Westchnął rozdrażniony, poprawiając torbę na ramieniu.
    - Gdybyś jeszcze dobrze podsłuchiwała, Wredna. Nie przyjedzie, jest w pracy. Cholerny dupek. Gdyby było inaczej, siedziałbym teraz grzecznie na lekcjach, żeby sprawić mu przyjemność...

    OdpowiedzUsuń
  91. [Spoko, mogę zacząć, ale zanim to zrobię zapytam jeszcze czy masz jakiś pomysł na ich ewentualne spotkanie? :)]

    OdpowiedzUsuń
  92. [Mi też się trochę nie chcę, ciągle mówię, że zaraz może coś przeczytam, ale najpierw sprawdzam to, to i to i potem już zupełnie o tym zapominam xD Ale chociaż odezwałam się do kilku nowych osób, więc jestem z siebie chociaż tak zadowolona.

    Ostatnio doszłam do wniosku, że mam jakieś rozdwojenie jaźni, bo mimo że lubię sukienki, wysokie obcasy i makijaż, to mózg mam typowo męski, nie robię jakiś dziwnych kobiecych nastrojów, itd. Ale cóż, także płci nie zmienię, mogę jedynie cieszyć się szczęściem mojego przyjaciela-geja.

    A, no i tak, chwilę obecną pozbyłam się Denisa, bo trochę go zaniedbywałam, ale jakoś w wakacje pewnie z nim wrócę.]

    - Masz kiepską wyobraźnię, Wredna. Naprawdę, powinnaś coś z tym zrobić.
    Słysząc jej ironie, spojrzał w kierunku Lachowskiej i pokazał jej język, jak mała dziewczynka, a potem wzruszył ramionami, jakby nigdy nic.
    - Może pójdziemy do kina, na ten nowy film, gdzie trupy gonią ludzi i zjadają ich mózgi. Poprzednia część była gówniana, ale zawsze można się pośmiać i ponarzekać na te marne efekty specjalne. O, i porzucamy popcornem w ludzi. Ale najpierw musimy dojść do kina - westchnął niezadowolony. Gdyby był z kimś innym, już dawno skierowałby się na jakiś postój taksówek, ale nie chciał dać dziewczynie do myślenia, że nie stać go nawet na dłuższy spacer.
    - Ciągle nie masz żadnego warunku, Wredna? Tak po prostu, będziesz chodzić ze mną aż do jutrzejszego poranka?

    OdpowiedzUsuń
  93. [Oł jea! *-* Masz na myśli takiego prawdziwego gejowatego-geja (ale też wymyśliłam xD) z krwi i kości, którego dodasz do wolnych postaci? Czy może raczej sama przejmiesz gdzieś tą rolę? Tak czy inaczej - daj mi znać, jak już coś wymyślisz, będę go śledzić xD
    Ogólnie to myślę, że przydałby się do takiej roli prawdziwy gej (który w końcu mógłby trochę swych fantazji zastosować), ale mój przyjaciel nie chce dać się namówić :< A gdyby ze swoim chłopakiem tutaj przybyli, to już w ogóle byłaby orgia na całego xD]

    - A no tak, ale ja za to mam niesamowicie krótką pamięć - powiedział z uśmiechem. Jeszcze pół godziny temu, kiedy spotkał Lachowską, wydawało się, że ich kontakt dłuższy niż piętnaście minut ześle na ziemię milion plag, a tak naprawdę zaczynali nawet się dogadywać. NAWET.
    Idąc, nie dało się nie zauważyć, że Russell'a ponosiło i to nie mało, bo w pewnym momencie wykonał obrót w miejscu i pewien odcinek drogi zaczął pokonywać znanym moonwalk'iem. Nie robił tego na popis, bo ciągle uważał, że do doskonałości Mistrza zawsze będzie mu daleko, ale musiał jakoś spożytkować nadmiar energii, który zbierał się w nim, kiedy znowu się o coś założył.
    - Wredna... - zaczął trochę zdezorientowanym głosem, kiedy już nieco się uspokoił. Przystanął na skrzyżowaniu i rozglądał się we wszystkie strony. - Gdzie w ogóle jest kino?
    Nie wiedział... Albo inaczej, wiedziałby, gdyby jechali samochodem, ale jeżeli chodziło o drogi dla pieszych, nie wiedział o nich zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  94. Ten głosik w jej głowie, który nakazywał jej przeczenie każdemu jego słowu nazywamy potocznie „złośliwością”, a Daria bywała okropnie złośliwa, z tego co zdążył zauważyć odkąd miał okazję ją poznać. Mimo wszystko pomysł z „pojedynkiem na strzały do bramki”, które on nazywał po prostu karniakami przypadł mu do gustu. Ruszył więc za Darią w stronę znajdującego się nieopodal boiska, o którym mówiła.
    - Spokojnie, nie oczekuję stadionu jak Camp Nou – zapewnił ją, maszerując dzielnie u jej boku, przeskakując kamienie i większe kępki traw. Jakoś miał całkiem niezły humor, chociaż w sumie przecież nie miał zbyt wielu powodów do smutku.
    - A tak między nami mówiąc – zaczął, gdy przypomniało mu się. – W piłce nożnej to się nazywa „rzut karny” – mrugnął do niej, gdy znaleźli się na boisku. Od razu skierował się do bramki. – Strzelasz z jedenastu metrów – rzucił do niej i ustawił się by bronić. Oczywiście bramkarz był z niego marny, więc Daria miała dużą szansę na to by trafić do bramki.

    OdpowiedzUsuń
  95. [ Dostałam zlecenie od Abbey aby przekazać "Napisz jej, że przepraszam, ale nie mogę odpisać, bo odpisywałam od końca i jutro ona, a potem ty jesteście w pierwszej kolejności." xD]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [JA SIĘ STARAM ZDĄŻYĆ, NIM KOMPUTER MI PADNIE! A ty się nabijasz z mojej składni, zamiast wyjaśnić jej to klarownie, Williams! xP]

      Usuń
    2. [Cicho, powiedzmy, że nie zauważyłam tego pięknego doboru słów! : D]

      Usuń
    3. [Z pewnością! Trzymam kciuki! bleah.]

      Usuń
  96. [Biseksualista też może być :3 No ale dupa trochę, w takim razie potrzymaj go na lepsze czasy. I gdybyś podesłała mi kartę na gadu, to wcale bym się nie pogniewała.
    Aż mi się przypomniała moja pierwsza postać związaną z blogami grupowymi (och, jak dawno to było...wtedy jak District powstawało czyli z jakieś cztery miesiące temu, choć w sumie nie wiem czemu tak zawsze trzymam się tego jednego bloga xD ) i miałam wtedy takiego typowego geja. Ale on dziwny był, chory psychicznie, podpalił swoich rodziców, miał stany lękowe, no i brzydził się dotyku kobiecego ciała. Ale mój Billy niestety nie przetrwał długo przez tą swoją mimozowatość, dlatego pod wpływem łazienkowych przemyśleń na temat egzystencji, powstał Russell i jakby tak patrzeć, to jestem z niego kompletnie zadowolona. Billy'ego potrzymam sobie może na inną okazję, jak znajdę kiedyś jakiś blog grupowy, co by pasował na taką dziwną postać.]

    - Ach, no tak - podrapał się po głowie, kiedy okazało się, że dotarcie do kina było tak dziecinnie proste. - Gdybyśmy jechali samochodem, mógłbym pojechać bez GPS'a stąd, aż do Nashville, ale w pieszym terenie raczej nie jestem dobry. Ale ważne, że mamy Ciebie - powiedział z uśmiechem, dając Lachowskiej delikatnego kuśkańca w bok. - Inaczej nigdy byśmy nie dotarli tutaj.
    Wchodząc do budynku kina, podtrzymał Darii drzwi, pozwalając żeby weszła pierwsza, a potem ruszył za nią. Tak, było w nim jeszcze jakieś dobre wychowanie.
    - Do seansu mamy jeszcze trochę czasu, więc chodź - pociągnął Lachowską za łokieć, zaraz po tym jak przez kilka minut przyglądał się wielkiej tablicy z godzinami emisji filmów.
    Zaprowadził ją do małej kawiarenki, znajdującej się w tym samym budynku co kino, a tam uprzejmie odsunął jej krzesło. Czy robił to na popis? Trudno powiedzieć, po prostu przez tą niecałą godzinę spędzoną z Lachowską, poczuł jakby chciał jej coś udowodnić, albo chociaż przekonać do siebie. Co mu tak zależało, skoro jej nie lubił?
    - Czego Ty mogłaś nie zrozumieć? - zapytał, unosząc wysoko brwi, kiedy opadł na własne miejsce. - Już myślałem, że prościej się nie da. A więc słuchaj Wredna, bo trzeci raz nie będę tego opowiadać. Zrobię dla Ciebie kompletnie wszystko o co mnie poprosisz, jeżeli Ty też coś dla mnie zrobisz. A właśnie zostałaś zmuszona, żeby włóczyć się za mną przez najbliższe - tu spojrzał na zegarek - dwadzieścia trzy godziny, więc teraz to ja jestem Ci coś winny.

    OdpowiedzUsuń
  97. [Dziękuję ;) Potem wejdę, przeczytam i napiszę co o tym myślę.
    No, właśnie mnie też wkurwiał, więc będę musiała wprowadzić w kim kilka poprawek, jeżeli miałabym do tej postaci wrócić, ale podobał mi się wątek z nim, gdzie podpalił rodziców i tak dalej xD Ale musi być mężczyzną, a nie dzieckiem i wtedy wszystko powinno być cacy.
    Jeżu... Niech ten chomikuj zacznie w końcu działać, bo odczułam silną potrzebę ściągnięcia filmu "Od początku aż do końca". Ogólnie, zaczęłam dzisiaj ściągać filmy o tematyce homoseksualnej.]

    - Becky Morris? - parsknął, a na jego ustach nasunął się szeroki uśmiech. - Co od niej chcesz, przecież ona jest taka piękna...jak pochmurna, bezksiężycowa noc.
    Ruchem ręki wskazał kelnerce, że chciałby, aby podała im karty dań, a sam kontynuował swój monolog:
    - Naprawdę kiepsko z Twoją wyobraźnią, Wredna. Przecież Becky to łatwizna. Pewnie od samego stania w moim pobliżu serce zacznie jej walić jak szalone, nie mówiąc już o rozmowie. Słowa nie będzie mogła wydobyć z tych swoich kujonowatych usteczek. Tylko ustal granice, kiedy będzie już TEN moment, kiedy uznasz, że wystarczająco stała się moja?

    OdpowiedzUsuń
  98. [przepraszam, że tak nieregularnie odpisuję, ale mam tu wojnę domową o kompa i rodzice się strasznie wściekają -.-]

    Ciekawe co też ciotunie mogły jej naopowiadać? Nikt nie znał całej prawdy o nim i o Danny'm, nawet jeśli chodzi o tak błahe kwestie jak walenie koki, czy seks po pijanemu. Nikt nie wiedział, że oni dwaj zrobili coś znacznie gorszego. Coś, o czym nie zapomnieli, a o czym nie mówili.
    -To gówno- wskazał podbródkiem rzeźbę pod ścianą.- Zrobiła moja przyrodnia siostra. Jest nawiedzona. Pewnie gdzieś się tu kręci.- rzucił z krzywym uśmiechem.- Wiesz, rzeźbiarze zawsze działali mi na nerwy. A raczej nie tyle rzeźbiarze, ile ci wszyscy zafascynowani malarstwem czy rzeźbą wariaci. Owszem, niektóre obrazy są dobre, inne lepsze, ale żeby od razu wieszać sobie milion reprodukcji nad łóżkiem, jak to zrobiła moja siostra?- mruknął z niesmakiem. Tu właśnie wychodziła jego hipokryzja: on wieszał głównie zapisy nutowe i popękane struny.
    -Idziesz gdzieś z tym?- zapytał, wskazując na to, co trzymała w rękach.

    OdpowiedzUsuń
  99. Ludzie mówią, że nauka jest kluczem do potęgi i mają rację, aczkolwiek nie tylko oni. Zgodzić się trzeba również z tymi, którzy apelują do społeczeństwa, powołując się na hasło "nie wolno się przemęczać". Adam jako osoba odpowiedzialna i w miarę rozsądna, zazwyczaj przykładał się do nauki i choć jego oceny nigdy nie były wybitne, on sam postrzegany był jako osoba inteligentna. Czasem jednak, tak jak każdy chciał zrobić sobie wolne, odpocząć od tego wszystkiego - szkoły, pracy, domowych obowiązków. Tym razem było podobnie. Zmęczony ilością zajęć i codziennych zadań, szukał czegoś, co mogłoby go odstresować. Okazja nadarzyła się niezwykle szybko. Kolega kolegi koleżanki, która kiedyś chodziła z kuzynem koleżanki kolegi rzucił szalony pomysł wspólnej wycieczki do Phoenix na coroczny festival rockowy, mający trwać całe pięć dni. Adam zaintrygowany możliwością wyrwania się z Palm Springs od razu przystał na tę propozycję i po załatwieniu wszystkich spraw z pracodawcą i rodzicami, był już gotowy. Jako że ludzi było sporo do Phoenix miały jechać trzy auta w tym samochód Adama. Ze względu na dobrą lokalizację, miejscem zbiórki miało być liceum, do którego chodził sam Thompson. W dniu wyjazdu chłopak zajechał na miejsce, nie spodziewając się tam nikogo, ponieważ było jeszcze wcześnie. Dlatego też brunet zdziwił się mocno, gdy zobaczył tam znaną z widzenia, rudą dziewczynę. Nie miał pojęcia, że z nimi jedzie, chociaż to akurat nie było dziwne - każdy wziął ze sobą jakiegoś znajomego i mało kto ogarniał wszystkich tych ludzi.
    - Cześć - rzucił na przywitanie, gdy wyszedł już z samochodu i podszedł do rudowłosej. - Nie mieliśmy jeszcze okazji, żeby się poznać, więc... - uśmiechnął się sympatycznie. - Adam - powiedział, wyciągając do niej rękę.

    OdpowiedzUsuń
  100. Oczywiście mógł ją dogonić i wyprowadzić z błędu ale czy był w tym jakiś sens. W końcu Robbie tego wieczora miał zagrać koncert ale nie z zespołem. Zagrać miał go sam. Od dziecka uczył się gry na gitarze i bez wątpienia miał wrodzony talent. Co więcej miał do tego chęć. Jego występy zawsze przyciągały tłumy ludzi pomijając już o sporej grupie zaproszonych przez niego przyjaciół. Miało to dwa plusy on mógł się zabawić a sklep zdobywał darmową reklamę. Gdyby nie wypływające z tego korzyści pewnie nigdy by się nie zgodził ale cóż układ to układ... Gdy nadeszła godzina występu Robbie zajął swoje miejsce. Nie był ani trochę zestresowany wręcz przeciwnie był zrelaksowany jak nigdy. Gdy pierwsze dźwięki zabrzmiały w pomieszczeniu zapanowała cisza a zgromadzeni ludzie zaczęli na niego spoglądać. Z uśmiechem na twarzy zaczął grać. Gdy skończył rozlgły się brawa. Robbie skłonił się lekko i ruszył przywitać się ze znajomymi. W tłumie dostrzegł poznaną tego dnia dziewczynę.
    -I jak się podobało- spytał gdy do niej podszedł.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Zaintrygowałaś mnie – stwierdził podając jej piłkę, by miała szansę na kolejne uderzenie, miał nadzieję że tym razem trafniejsze. – Więc powiedz mi, bo ja nie wiem – zgrywał się, opierając nonszalancko o biały słupek bramki. – Na czym polega spalony? – uniósł lekko brew ku górze, odsuwając się od słupka i ustawiając się przed bramką by obronić kolejny strzał. Słysząc jej narzekania wywrócił oczyma.
    - Nie, Daria, to nie jest za daleko – oświadczył rozbawiony i oparł ręce na kolanach. – Dawaj, pokaż na co Cię stać – wyszczerzył się łobuzersko.

    OdpowiedzUsuń
  102. [Wątek, wątek, ja chcę wątek! :]

    OdpowiedzUsuń
  103. [Trzy razy przeczytałem Twoją kartę i nadal nie mam jakichś konkretnych pomysłów. Napisz jaką scenę chciałabyś przedstawić to może uzasadnienie jakieś znajdę.]

    OdpowiedzUsuń
  104. - Ona ma mnie pocałować? - powtórzył, jakby nie zrozumiał, a potem szybko uśmiechnął się w ten swój znany sposób. - Czy uważasz, że to możliwe? To znaczy... Przecież ona się nigdy nie całowała, więc doprowadzenie jej do takiego stanu, że zakocha się we mnie na tyle, żeby sama mnie pocałować, zajmie... - zamilkł na chwilę, parskając śmiechem. Pięknie Lachowska, po prostu pięknie. - Och Daria, mówił Ci ktoś kiedyś, że jesteś mistrzynią zła?
    Po tych słowach jego wzrok utkwił w karcie dań, ale jakoś nie mógł się skupić na tych wszystkich deserach. Jeszcze niedawno kompletnie nienawidził Lachowskiej, a teraz żartowali sobie razem i zachowywali się, jakby byli parą najlepszych przyjaciół.
    - Josh kurwicy dostanie, jeżeli się dowie. No, w pewnym sensie... Po wszystkim będzie kazał mi odbyć kwarantanne, zanim się do niego zbliżę. Szczególnie, że on nienawidzi się z ojcem Becky, ale ona chyba nie musi wiedzieć, że między mną, a Josh'em jest jakieś pokrewieństwo.

    [To Lachowska ma taki sam fetysz jak ja xD I już nie wiem czy to jeszcze mocna tolerancja, czy to już uzależnienie niczym narkotykowe.

    "Sommersturm" zapewne obejrzę, więc dziękuję ;) Tak samo jak z "Tajemnicami brokeback mountain", tyle że już tyle razy zabierałam się za ten film i nigdy mi nie wyszło xD Za to ja mogę polecić "Dom chłopców" i "Zupełnie inny weekend" (prawie cały film leżałam niemalże pod fotelem, tak mi się nudził, po to by na końcu zacząć płakać + w kinie miałam całkiem miły widok za to, dwój homoseksualistów siedzących przede mną, trzymało się za ręce, więc jak się nudziłam, to cała zadowolona się na nich patrzyłam)]

    OdpowiedzUsuń
  105. Słysząc dobijanie się do drzwi, wolno zeszła za schodów i podeszła do drzwi. Chwilę siłowała się z zamkiem, co nie było łatwe, bo zaraz po pobudce drętwiały palce i miało się uczucie, że nie można utrzymać niczego w dłoni. Udało się dopiero po minucie. Otworzyła drzwi, opierając się czołem o nie i spojrzała na Lachowską.
    - Co tu robisz? Jest szesnasta rano. - Powiedziała, po czym się uśmiechnęła, przepuszczając ją w drzwiach. - Widzę, że nie zapomniałaś o wkupnym, bo wiesz, nie wiem, czy bez niego bym cię wpuściła.

    OdpowiedzUsuń
  106. Adam w swoim życiu już nie raz nie dwa był na biwaku ze znajomymi. Cała ekipa jechała wtedy poza miasto, czasem w konkretne miejsce, czasem po prostu gdzieś, gdzie im się spodobało, żeby rozbić tam obozowisko. Ogniska, picie, muzyka i... Namioty. Tak, namioty. Właśnie te rzeczy kojarzyły się Thompsonowi z takimi wyjazdami, a że było ich całkiem sporo, coś takiego jak wbicie śledzi w ziemię nie stanowiło dla bruneta żadnego wyzwania. Do małych bagaży też dało się przyzwyczaić, a przynajmniej on jako chłopak z krwi i kości nie miał z tym problemów. W końcu to dziewczyny mają zwykle jazdy na punkcie ciuchów, facetom wystarczy po prostu coś czystego.
    - Oryginalnie, nie ma co - rzucił, uśmiechając się lekko, gdy dziewczyna mu się przedstawiła. Słysząc jej pytanie, wzruszył nieznacznie ramionami. - Z tego co mówił mi Thomas jadę swoim autem i zabieram jakichś tam ludzi, tyle że nie wiem jakich - odpowiedział.
    - O wilku mowa - stwierdził rozbawiony, gdy podszedł do ich jego kumpel. - Ogarniasz może tych wszystkich ludzi? I kto w końcu jedzie ze mną? - spytał chłopaka, a gdy uzyskał już wszystkie informacje, pokiwał głową na znak, że wszystko jest jasne.

    OdpowiedzUsuń
  107. Uśmiechnął się lekko, słysząc jej słowa, dotyczące rozkładania namiotu, a gdy potargała jego włosy, zaśmiał się wesoło. Ktoś regularnie robił to przynajmniej raz dziennie, jego dziewczyna, przyjaciółka lub dobra koleżanka, a teraz jeszcze i nowo poznana rudowłosa. Co dziewczyny w tym widziały?
    - Niech ci będzie, że zrobię to za ciebie - zgodził się, bo jako "dobra dusza" nigdy nie odmawiał nikomu pomocy. No, chyba, że kogoś bardzo, ale to bardzo nie lubił. Po ustaleniu z Thomasem technicznych szczegółów, pożegnał kumpla skinięciem głowy. Miał już iść do swojego auta, gdy Wredna przypomniała mu o swojej obecności. Znowu go rozbawiła, choć tym razem nie wiedział co takiego dokładnie zrobiła.
    - Niestety, ale obawiam się, że poza głupkiem, który pasuje do każdego przedstawiciela płci męskiej niczego więcej nie posiadam - odpowiedział swobodnie.

    OdpowiedzUsuń
  108. - Ja nigdy nie rezygnuję - powiedział z tym swoim zwycięskim uśmieszkiem, chociaż w sumie nie miał z czego się cieszyć. Jeszcze nie wygrał, co więcej, jeszcze nawet nie zaczął swojej części wyzwania i nie mógł oszacować na ile możliwa jest wygrana. - Nie bez powodu nazywają mnie Ever. Zrobię wszystko o co mnie ktoś poprosi.
    Kiedy przyszła kelnerka, zamówił zupełnie to samo co Lachowska. Jakoś za bardzo wciągnął się w całą rozmowę.
    - Załóżmy, że ona po prostu ma bardzo piękne wnętrze, które trzeba odkryć - parsknął. - Znam kilka naprawdę ładnych dziewczyn, które jeszcze nie miały żadnej większej styczności z chłopakiem czy dziewczyną, więc akurat gdyby Becky się poszczęściło to jej wnętrze musiałoby być bogatsze niż Bill Gates.
    Słysząc jej zdanie o jego relacjach z bratem, uniósł wysoko brwi. Nie, że nie miała racji, bo tutaj nie mógł zaprzeczyć. Po prostu... Dostrzegła coś na co większość osób nigdy by nie zwróciła uwagi.
    - Nie zaprzeczę, że masz rację - powiedział naturalnym tonem, co było raczej rzadkim zjawiskiem. Russell mówiący bez kpiny, wyższości, znudzenia czy pożądania było czymś tak nowym, że Daria powinna wyjąć teraz całe zdarzenie i udokumentować je dla potomnych. - Wątpię czy chcesz słuchać o moim życiu erotycznym, więc Ci tego oszczędzę, Wredna. Ale coś Ci powiem, tyle że lepiej, żeby zostało to między nami. Nie ze względu na mnie - dodał, widząc jej spojrzenie. Nie, Russell Collins nigdy nie przejmował się co sobie o nim jacyś tam ludzie pomyślą. - Tylko ze względu na niego. Jeżeli masz rodzeństwo, albo jakieś bliższe kuzynostwo, to powinnaś wiedzieć o co mi chodzi - westchnął. Dlaczego on z nią o tym rozmawiał? - Jestem pasywny, zazwyczaj, ale co w tym złego? On jest ode mnie o sześć lat starszy, wychował mnie, dał mi wszystko co mam i jest jedyną osobą w Palm Springs, którą darzę stuprocentowym szacunkiem. To jest miłość, Daria, ona nie wybiera.

    ["Zupełnie inny weekend" grali tylko w filmach studyjnych, zupełnie nie wiem dlaczego. Może myśleli, że film nie przyciągnie zbyt dużej uwagi, chociaż w sumie z tego co rozmawiałam z ludźmi, gdyby był bardziej dostępny niż w jednym kinie o jednej godzinie (szczególnie gdzie u mnie w mieście to kino znajduje się w niezbyt przyjemnej okolicy, prawie że żadnej lampy, a tu środek był zimy, godzina 21).

    W sumie co za różnica czy gej czy nie gej. Ważne żeby był szczęśliwy, bo miłość nie wybiera. A jak kiedyś będzie miał swój coming out, to mam nadzieję, że Twoja rodzina przyjmie go tak ciepło, jak zapewne Ty to zrobisz ^^]

    OdpowiedzUsuń
  109. Popatrzył na nią z cieniem uśmiechu na twarzy.
    -Liczyłem na coś więcej niż całkiem dobrze ale niech ci będzie uznam, że nie znasz się na muzyce i wybaczę ci tą haniebną wypowiedź- oznajmił z szerokim uśmiechem po czym zamówił sobie w barze whisky. Jak wiadomo sukces trzeba opić i tak też zamierzał zrobić. Może nie upić do nieprzytomności ale z pewnością trochę wypić.
    -Jeżeli ci się nie spieszy możemy trochę poświętować- powiedział i uśmiechnął się łobuzersko. Nie miał zamiaru dalej grać grzecznego chłopca bo i tak mu to nie wychodziło.

    OdpowiedzUsuń
  110. [Dobrze, mi to pasuje jak od razu nie padną sobie w ramiona! Będzie ciekawie! ^^]

    OdpowiedzUsuń
  111. Zamyślił się na chwilę.
    -Nie do końca o to mi chodziło ale niech będzie- zaśmiał się i zeskoczył ze stołka barowego. Nie czekając na nią ruszył do wyjścia. Jeżeli ktokolwiek chce się tego wieczoru dobrze bawić musi zmienić lokal bo ten zdecydowanie się do tego nie nadaje.
    -Musimy nieco zmienić miejscówkę nie uważasz- spytał gdy znaleźli się na zewnątrz zdala od hałasu. Wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalił jednego.
    -Chcesz jednego- spytał i podsunął jej paczkę.

    OdpowiedzUsuń
  112. [dobra, przyznaję, klękam i biję się w piersi... przez moje zaniedbywanie Alexa (co prawda nie do końca z mojej winy) wszystkie dotychczasowe wątki były albo dziwne, albo za bardzo się rozwlekały. Może, w związku z moim najnowszym postanowieniem, żeby jednak Lexa nie traktować po macoszemu, damy jakiś nowy wątek i udamy, że tamten jakoś spektakularnie się zakończył? :D]

    OdpowiedzUsuń
  113. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się łobuzersko.
    -To co powiesz na prywatnego striptizera- zaśmiał sie i puścił jej oczko- Wiesz myślę jednak, że znajdzie się klub damsko-męski- zaciągnął się papierosem, a potem zgasił go. Ruszył wzdłuż parkingu do miejsca, w którym zostawił motocykl. Wsiadł na niego, a gdy i ona wsiadła ruszył do klubu. Po 20 min. zaparkował i zeskoczył z motoru po czym pomógł jej zejść (nie żeby potrzebowała pomocy).
    -Jak na mój gust to dotarliśmy w odpowiednie miejsce- popatrzył na lokal, z którego wychodziło właśnie stadko nieco podpitych ludzi- Zdecydowanie trafiliśmy pod dobry adres.

    OdpowiedzUsuń
  114. -Wnioskuję, że nie jesteś napaloną fanką- zaśmiał się i odebrał wejściówkę. W klubie było tłoczno ale i tak lubił do niego przychodzić. Jeżeli chciał wyluzować pomagało mu to, że każdy w tym budynku przynajmniej na jeden wieczór pieprzył wszystkie problemy.
    -Whisky z lodem- powiedział do barmana i usiadł na stołku. Rozsiadł się wygodnie i pociągnął łyk ze szklaneczki, którą właśnie podał mu barman.
    -Dzisiaj piję za to, że na świecie jest za nudno- mruknął.

    OdpowiedzUsuń
  115. Przyjrzał jej się uważnie po czym uśmiechnął się lekko.
    -Wiesz, że podobno nie wolno rozmawiać z nieznajomymi- powiedział tonem surowego rodzica- Ale widzisz ja chcę z tobą rozmawiać więc kulturalnie się przedstawię- tu puścił do niej oczko- Robbie Moore, Moore Robbie jak komu lepiej- oznajmił i spojrzał na nią wyczekująco. W tej chwili zachciał poznać jej imię i nazwisko lub też nazwisko i imię w zasadzie było mu to bez różnicy.
    -Teraz możesz mi się przedstawić. No chyba, że jeżeli zdradzisz mi swoje imię i nazwisko będziesz musiała mnie zabić.

    OdpowiedzUsuń
  116. [Cześć. No jasne, że by byłby skłonny, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że zdecydowanie potrzebuje TAKIEJ bratniej duszy. Jestem otwarty na wszystko, co mi zaproponujesz. Btw, genialna postać.]

    OdpowiedzUsuń
  117. Bill siedział na murku obok szkoły, chociaż równie dobrze mógł rozwalić się na kanapie przed milionpięćsetstodziewięćset-calowym telewizorem w willi, w której obecnie mieszkał, albo na leżaku przy idealnie czystym basenie, ewentualnie posprzątać swój pokój, który wyglądał jak po przejściu nie jednego, nie dwóch, a trzech tornad pod rząd... Tak naprawdę mógł robić w tym momencie to wszystko i jeszcze wiele innych przydatnych lub mniej, przyjemnych lub mniej rzeczy, ale siedział tutaj. Dla własnego dobra zostawił w piz.du willę i przyszedł przed szkołę, bo oto w jego domu szalała w tym momencie popieprzona matka właściciela, rozstawiając wszystko i wszystkich po kątach. Zostawił swoją koleżankę na pastwę losu? Ups? Nie pierwszy i nie ostatni raz.
    Już miał zamiar przenieść się w jakieś inne miejsce, bardziej dogodne, z powodu słońca, które doprowadzało go do szału, świecąc mu prosto w oczy, kiedy poczuł znajome uszczypnięcie w ucho i usłyszał równie znajomy głos. Odwrócił się w stronę siedzącej obok niego dziewczyny i przekrzywił głowę. Długo się nie widzieli, to prawda, ale Billowi ani razu nie przyszło do głowy, by o niej pomyśleć. Właściwie, gdyby nie przyszła do niego teraz, za miesiąc, za dwa, zapomniałby, że znał kogoś takiego jak ona. Ale to nie było wcale nic dziwnego - oni tworzyli taki dość dziwny - jakby nie patrzeć - duet.
    - Co jest, Lachowska? - zapytał na przywitanie, nie oczekując wcale odpowiedzi. Tak naprawdę interesował go tylko ten prezent, który chciała mu dać. Jeśli sama jej obecność tutaj była tym prezentem, Bill bez zastanowienia złoży reklamację!

    [Tymbardziej jestem pełen podziwu. A koleś to Jack Manhood.]

    OdpowiedzUsuń
  118. [Spoko, spoko - pisz jak będziesz miała ochotę. Mogą to być nawet dwa zdania, nic nie szkodzi ;)]

    OdpowiedzUsuń
  119. Kiedy rudowłosa porównała go do kobiety, uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. Adam zawsze miał dystans do samego siebie, lubił też żartować ze swoich słabości, było to dla niego naturalne.
    - No wiesz, jakby nie patrzeć w domu mam dziesięcioletnią kobietę, która wkracza teraz w świat dorosłych i poznaje facetów od tej drugiej strony - usprawiedliwił się, a potem uśmiechnął szeroko.
    Pożegnawszy się z nowo poznaną dziewczyną, wsiadł do swojego auta razem z kilkoma innymi osobami i ruszyli. Jazda mijała im całkiem sympatycznie, choć wszyscy z każdą chwilą byli coraz bardziej zmęczeni. Dlatego też, gdy w połowie drogi zatrzymali się na dużym parkingu przy stancji benzynowej, radości nie było końca. Adam też był zadowolony, mógł odpocząć trochę od siedzenia za kierownicą, poza tym miał okazję, by zapalić.

    OdpowiedzUsuń
  120. [domówka, albo siostra Alexa, Frances, urządziła dla niego imprezę niespodziankę, czy coś, a że zna Lachowską (pomińmy skąd) to ją zaprosiła ;)]

    OdpowiedzUsuń
  121. [nie wiem za co przepraszasz, bo mi tutaj nic nie przeszkadza ^^ a powiem więcej, jest dobrze!]

    - Zupełnie nie wiem czemu uważasz, że cokolwiek masz na któregoś z nas - powiedział, grzebiąc łyżeczką w swoich lodach i na nie właśnie miał spuszczony swój wzrok. Dopiero po chwili podniósł spojrzenie swych miodowych tęczówek i popatrzył na Darię. - Jeżeli powtórzysz komuś coś z tego, co Ci powiedziałem, niebo przecież nie spadnie.
    Parsknął, słysząc swoje słowa. Co się z nim stało, że zaczął tak opowiadać o swoim życiu Lachowskiej? Zupełnie, jakby go obchodziła.
    Nałożył na łyżeczkę trochę lodów i wystrzelił na Lachowską. Jakoś nie miał ochoty kontynuować tej rozmowy, nie dlatego że nie lubił o Josh'u rozmawiać, tylko z każdym swoim słowem tracił w jej oczach tą aurę wielkiego dupka, którą starał się jeszcze zachować.
    - Zapisz sobie lepiej w swoim pamiętniczku "Dzisiaj Russell Collins był dla mnie miły, a nawet mi się zwierzył", bo raczej takich okazji nie będzie zbyt wiele.
    No tak, musiał wrócić do tego cholernego samouwielbienia. Inaczej nie byłby sobą.

    OdpowiedzUsuń
  122. Z Billem było inaczej. Ludzie nie mieli w jego życiu większego znaczenia. Przychodzili, odchodzili, a on się nawet za nimi nie oglądał. Nie przywiązywał się, nie przywczajał, nie lubił. Ludzie na dłuższą metę zawsze go nudzili, nie było wyjątków. Ktoś mógł go przez jakiś czas intrygować swoim uporem, inteligencją lub głupotą, ale takie znajomości nigdy nie trwały długo, dlatego Eversleigh po prostu nie zwracał uwagi na te nic nieznaczące jednostki, które przewijały się przez jego, och, jakże fascynujące życie. Mógł zrozumieć, że wielu ciągnęło do niego przez zwykłą fascynację, jednak Billa porażała głupota niektórych, no bo jak można liczyć na coś więcej z jego strony niż niezobowiązująca znajomość! Lachowska nie liczyła i to mu w niej pasowało.
    - Nigdy nie zrozumiem, jak można być takim debilem, żeby marnować papier na jakieś gówniane poradniki dla zdesperowanych pedałów - mruknął i z nieco przesadzoną obrazą złapał książkę, która strasznie nienaturalnie wyglądała w jego dłoniach, i wrzucił ją do stojącego nieopodal kosza. - Idealnie, za dziesięć punktów!
    Ostentacyjnie wytarł dłonie i spojrzał przed siebie. Jego wzrok padł na przechodzą obok blondynkę. A raczej nie na samą dziewczynę, a na fajkę w jej ustach. Z kieszeni spodni wyciągnął paczkę swoich i wsunął między wargi papierosa. Zapalił go jakąś ciotowatą, kolorową zapalniczką, bo tylko takie mieli w kiosku, i zaciągnął się spokojnie dymem. Dopiero wtedy, jakby przypomniał sobie, że nie jest sam, spojrzał na siedzącą obok dziewczynę.
    - A, tak, zapomniałbym - powiedział i zgasił papierosa o murek. I tyle było z jego palenia. Dwa razy wypuścił dym i koniec - więcej mu się nie chciało. - Dzięki.
    Zignorował jej pytanie. Jakiej odpowiedzi się spodziewała? Tu i tam czy innej bzdury? Albo może, niedajborze, jakiejś prawdziwej odpowiedzi? Czegoś w stylu: uciekałem z lekcji, bo już nie mogę patrzeć na twarze tych idiotów, zwących siebie szumnie nauczycielami, ale teraz już jestem, więc możemy się porozbijać razem? Prędzej by szczezł.
    - A Ty jak zwykle się opierdalałaś? - zapytał po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  123. To był niezły strzał, ale Nathaniel obronił go, co prawda cudem, bo bramkarzem to był raczej słabym, ale obronił. Podniósł piłkę i spojrzał na Darię, po czym podszedł bliżej i postawił piłkę przed nią, sam natomiast stanął za nią i ułożył dłonie na jej biodrach.
    - Spokojnie – mruknął jej do ucha. Czas na mały popis no i może trochę wygłupów. Zdecydowanie miał zamiar się zgrywać, ale ona przecież tego nie wiedziała. – Wczuj się, spróbuj zmylić bramkarza – odsunął się powoli i wrócił na miejsce. – Poker face, Daria! – zawołał jeszcze obserwując ją bacznie.

    OdpowiedzUsuń
  124. Stał właśnie z dala od wszystkich, trzymając w dłoni ukochanego czerwonego Lucky Strike'a i nucił coś pod nosem. Jednocześnie rozkoszował się dymem nikotynowym,zaciągając się nim intensywnie i wypuszczając go jednolitą stróżką. W pewnym momencie, poczuł na plecach czyjś dotyk, a później usłyszał znany już sobie głos. Odwrócił się delikatnie i spojrzał z troską na nową znajomą. Widocznie nie czuła się dziś najlepiej, a może w ogóle źle znosiła jazdę.
    - Może powinnaś usiąść, co? - zapytał, widząc jej bladą, bledszą niż wcześniej twarz. - Mogę ci jakoś pomóc? Przynieść wodę albo herbatę ze stacji? - zaproponował, wyrzucając papierosa na ziemię i przydeptując go butem.

    OdpowiedzUsuń
  125. [Próbujemy coś nowego? Troszkę mi się zaniedbało Vincenta i tamten wątek byłby na siłę.]

    OdpowiedzUsuń
  126. Uśmiechnął się pobłażliwie. Sam nie pomyślał nawet o tym, żeby zrobić z rudowłosej dziewczynki, która jak to sama pięknie określiła "potrzebuje ciągłego męskiego wsparcia". Adam już taki po prostu był, zawsze starał się wszystkim pomagać, niezależnie od płci, wieku czy nawet tego czy znał daną osobę. Każdy kto przebywał z nim trochę dłużej wiedział, iż chłopak opiekuńczość ma we krwi, lecz Daria nie miała o tym pojęcia, po prostu nie mogła mieć.
    - Lubię palić - stwierdził zwyczajnie. Nie robił tego zbyt często, bo wiedział, że to nieodpowiedzialne i głupie, jednak nie zmieniało to faktu, iż chłopak naprawdę czerpał przyjemność z zaciągania się dymem papierosowym. - Czy kawa przypadkiem nie jest niewskazana w takich sytuacjach? - spytał, gdy ciągnęła już go w stronę stacji benzynowej.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Wyluzuj, Lachowska - powiedział, pokazując dziewczynie język i sięgnął po łyżeczkę, ale ta oddaliła rękę tak daleko, że siedząc nie mógł jej dosięgnąć. - Jesteśmy na wagarach czy nie? A pamiętaj, że przez najbliższą dobę miałaś za mną chodzić, a naprawdę nie chcesz doprowadzić mnie do takiego stanu, że będę chciał wrócić do szkoły. Czy Twój artystyczny móżdżek wytrzyma kilka godzin zaawansowanej matematyki, biologii i chemii?
    Pokręcił głową i jeszcze raz, niestety bezskutecznie, spróbował sięgnąć po swoją łyżeczkę. W końcu zrezygnowany zaczął jeść lody palcami.
    - Skoro ludzie lubią spędzać czas w mojej obecności, to dlaczego nie miałby mi to przeszkadzać? Ktoś musi być gwiazdą szkoły, takie jest prawo naturalne, więc lepiej, żeby był to ktoś inteligentny, z olejem w głowie, narcystyczny pustak, mówiący tylko i wyłącznie o swoich osiągnięciach. Widać, że dzieciaki w Palm Springs mają gust, bo w Nashville to różnie bywało.

    OdpowiedzUsuń
  128. Tak, musiał naruszyć swoje tabu, mówiące o tym, że lepiej jest siedzieć cicho, niż mieć potem z tego problemy. Ta cała kłotnia z nauczycielem angielskie, przez którą musiał teraz dokładnie ułożyc wszystkie sprawdziany, według dat i nazwisk uczniów, nie była tego warta. Siedział już w klasie chyba piątą godzinę, układając te wszystkie papierki w wielkie stosy dokumentów i klnąc przy tym niemiłosiernie. Następnym razem po prostu się zamknie, unikając jakiejkolwiek konfrontacji. Właśnie skonczył klasy drugie, kiedy ogarnęło go niesamowite znużenie, a w głowie pojawiła się wizja ciepłego łóżka, z miękką poduszką i Marią Antoniną u boku. Westchnął głośno, podnosząc się z miejsca i wychodząc z klasy. Mniej pocieszający był fakt, że wokoło panowała ciemność, a znając swoje szczęście, na pewno zaraz się o coś przewróci i zlamie sobie rękę i nogę. Całe szczęście nie wpadł na coś, a na kogoś. Po głosie rozpoznał znajomą dziewczynę z parku i odetchnął z ulgą. Nie wiadomo kto o tej godzinie może się kręcić po szkole.-Wybacz. Myślałem, że jestem tutaj sam..-Mruknął cicho, pozwalając się jej prowadzić. Mimo wszytsko, kawa też mu się marzyła od dluższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Czy mam zajęcia... - Popukała palcem w brodę udając, że się zastanawia. - Uznajmy, że doszły mnie wieści, że moi wszyscy nauczyciele polecieli w rejs dookoła galaktyki statkiem kosmicznym. A ty mnie nie widzisz, ja teraz mam operacje wątroby. - Pokiwała głową i poszła po kieliszki. - Oj, tam. - Machnęła ręką. - Próbuję zostać pijakiem, do tego potrzeba mi pić zamiast jeść. Wtedy trudniej się upijać. - Pokiwała głową. -Ewentualnie mogę ci zaproponować, byś mi naleśniki zrobiła.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum