niedziela, 20 maja 2012

"W życiu piękne są tylko chwile"



Widzisz ją? Z pewnością. Ciężko przeoczyć tak charakterystyczną personę. Przechodzi przez korytarz z szerokim uśmiechem na ustach, jakby wszystko było dla niej czymś radosnym. Jej niezawiązane glany uderzają o posadzkę wywołując tym samym brzęk łańcuchów przy spodniach. Kto to jest? Nie znasz jej? Nie znasz największej wariatki w tej szkole, a może nawet i w tym uniwersum? Nie mów! Musisz ją znać! Opowiem Ci o niej, tylko słuchaj uważnie! Bardzo uważnie, bo powtarzać nie będę.
Nazywa się Kassidy Finola Darkness i urodziła się dnia 29 października 1993 roku w Duisburgu (w Niemczech).  Uczęszcza zatem do klasy III z profilem muzycznym i uczestniczy też na zajęcia kółka teatralnego.
Zapytasz więc co tu robi? Już, spokojnie nie bądź taki niecierpliwy. Już tłumaczę. Kassidy przyjechała tu ze swoimi rodzicami do Palm Sprigns trzy lata temu w celu, jak to ona mówi „Ausbildung verbessern”czyli w celu polepszenia swojego wykształcenia. Jak można się domyślić ze względu na jej pochodzenie, Kassidy opanowała do perfekcji język niemiecki, ale także i angielski. Mimo to jak z nią będziesz rozmawiał, usłyszysz trochę niemieckiego akcentu, ale też czasem ta wariatka może zacząć wplątywać niemieckie słowa, jak nie znajdzie angielskiego odpowiednika.
Kim są jej rodzice? Już tłumaczę. Jej matka do projektantka mody, dość znana, zaś jej ojciec zajmuje miejsce w rządzie. Kassidy ma także starszego brata, który studiuje na Oxfordzie, jednak ma z nim świetny kontakt. Wyobrażasz sobie, że często do niej przyjeżdża w odwiedziny?
 "Wariatka, która właśnie uciekła z psychiatryka i szukają jej ci od białych kaftaników i pokoi bez okien i klamek."
Mniej więcej takie określenie nasuwa się, gdy widzisz ją po raz pierwszy. Po pierwszym spotkaniu, gdy nie jest zmęczona i wygląda na pełną życia, możliwe że coraz bardziej zaczniesz utwierdzać się w powyższym przekonaniu i rozpoczniesz poszukiwania zakładu psychiatrycznego, z którego mogła uciec.
Nie określam jej jako osoba "trudna". Zawsze jest szczera, miła dla wszystkich, próbująca pomóc. Taki z niej dobry Samarytanin. Pal licho czy zna imię osoby, tudzież zwierzątka, czy też nie! Liczy się pomoc, ten drobny gest potrafiący odmienić cały jej dzień. Katolicy z pewnością powiedzieliby, że w ten sposób toruje sobie drogę do nieba. Ona w to nie wierzy, wiesz? Odnośnie właśnie wiary, nigdy jej nie sprecyzowała. Początkowo twierdziła, że jest deistką, potem ateistką, a obecnie... nie wie w co wierzyć. Nie zaprząta sobie tym głowy i cieszy się chwilą. "Carpe diem", mówi Ci to coś? Tak, to właśnie oznacza "łap chwilę" i tak, jest zasadą epikureizmu. Można zatem zaliczyć tą wariatkę do grona epikurejczyków XXI wieku. Zawsze bowiem stara się czerpać to, co w danej chwili oferuje jej świat i cieszyć się z tego ile tylko się da!
Optymistka.
Tak, to ona. Chociaż czasem zdarzy się, jak zapewne każdemu, wstać lewą nogą. Wtedy z pewnością nie będzie zbyt miła. Może stać się opryskliwa, arogancka, bezczelna... po prostu, buntownicza. Rzadko zdarza się taki dzień, ale się zdarza. Wtedy właśnie spotykają ją wyrzuty sumienia i robi przegląd od ostatniego razu, wyliczając sobie w głowie ile złych rzeczy zrobiła, które mogły komuś zaszkodzić. Można to nazwać masochizmem psychicznym, gdyby była od tego uzależniona i regularnie stosowała takie metody.
Gdybyś próbował wniknąć w jej psychikę, ostrzegam! Jest niezwykle ciężko przedrzeć się przez cały ten radosny świat pełen szczęścia, różowych tęcz i kucyków pony. Czy Kassidy jest lalką barbie? Sam się przekonaj, nie mi oceniać! Ja tu tylko opisuję.
W każdym razie, przeszedłszy przez jej niezwykle zakręcony świat pełen zwariowanych pomysłów i wiecznej siły, niezłamanej postawy, możemy dostrzec bardzo wrażliwą, dorosłą emocjonalnie kobietęUpojoną pięknem natury estetkę, znającą zasady dobrego wychowania, posiadającą umiar we wszystkim, niezwykle taktowną... wręcz damę! Niestety, ta strona psychiki Niemki mimo swojego nikłego, jednak ciągłego działania w jej postawie, nie ujawnia się w całości na co dzień. Pytasz, dlaczego? A na co komu taka poważna nauczycielka, wyglądająca, jakby jej ktoś kijek... nie, nie kijek, całą szczotkę w tyłek wsadził?! Po co komukolwiek sztywniactwo, jak można się bawić i cieszyć obecnym wiekiem, a nie charakterem i psychiką dodawać sobie lat?!
No właśnie, tak prezentuje się podejście Kassidy do tej oto sprawy.
Niemka także dosyć łatwo przywiązuje się do ludzi. To owszem, jest zgubne i ma tego świadomość, lecz nic sobie z tego wyraźnie nie robi.
Romantyczka.
O tak... To słowo także pasuje do jej charakteru. Nie posiada jednak wielu cech człowieka z epoki romantyzmu. Mam tu na myśli naturalnie romantyka wieku XXI.Zakochana w poezji, sztuce, muzyce, wspaniałych wschodach i zachodach słońca, spacerach przy świetle księżyca, posługiwania się przepięknym językiem, często zatraca się w jednej z tych rzeczy i zapomina o całym świecie.
Warto dodać, że do nauki podchodzi 'na luzie', a mimo to jej oceny są dość wysokie i satysfakcjonujące. Swego czasu zastanawiała się nad tym, czy nie dawać korepetycji z niektórych przedmiotów, co robi, chociaż rzadko ze względu na małą ilość osób, które takich pomocy by potrzebowały.


Kassidy, to buntownicza z wyglądu dziewczyna mierząca sobie 167 centymetrów, z których jest dumna i mająca dość drobną budowę ciałaUbiera się naprawdę różnie. Raz założy coś eleganckiego wręcz kobiecego, to ubierze się jak na koncert metalowego zespołu, albo znów założy szerokie spodnie i za dużą, czarną bluzę z kapturem. Sama jeszcze nie wie od czego zależy jej ubiór w danym dniu.
Ma delikatną twarz, choć nieco ostrzejsze rysy i subtelną kreską zaznaczone kości policzkoweCzekoladowe oczy, patrzące na swoją„ofiarę” niemal zawsze świecą radością i chęcią do życia. Jedną z dość charakterystycznych rzeczy na jej twarzy sąpełne wargi w kolorze malin. Często w dolnej po prawej stronie tkwi kolczyk, choć nie zawsze. Drugą natomiast rzeczą niezwykle rozpoznawalną u Kassidy są włosy. Czasem pomarańczowe, czasem czerwone w zależności odpadającego nań światła. W każdym razie jej naturalnego koloru jeszcze chyba nikt prócz rodziców nie widział. Ułożone przeważnie w artystycznym nieładzie, dość krótkie i niesymetryczne, bowiem z jednej strony wygolone, stanowią wizytówkę całej tej delikatnej i zwariowanej persony.
Te właśnie włosy opadające częściowo na prawe oko, zasłaniają tkwiący 
w brwi drugi kolczyk
Obecność trzeciego często słychać, gdy przypadkowo uderzy o zęby. A to, muszę przyznać całkiem ciekawy i przyjemny dźwięk.

Tyle mogę Ci o niej opowiedzieć. Jak chcesz wiedzieć więcej, po prostu do niej podejdź i ją poznaj. Zresztą… sam sprawdź,czy naprawdę jest taką wariatką, jak o niej mówią. Idź, idź i się nie bój. Przecież Cie nie zje. A potem wróć do mnie i powiedz czy miałem rację.



Kassidy ma 4 podstawowe zainteresowania:
  • Gra na gitarze. To powinno zająć pierwsze miejsce na liście. Kassidy posiada dwie, jak je określa "kobiety swojego życia". Elektroakustyczną i elektryczną. Obydwie zasługują na to miano i przeszły z nią naprawdę wiele. Gdy Kass na nich gra, zatraca się w muzyce całkowicie.
  • Konie i jazda konna.
  • Motoryzacja także ma swoje miejsce w liście zainteresowań. Szybkie samochody, albo motocykle... te stare, albo te nowe. Oby tylko dźwięk silnika wywoływał u niej dreszcze.
  • Poezja i sztuka. Od małego karmiona dziełami wielkich twórców, początkowo nie skłaniała się ku temu zagadnieniu. Z czasem jednak, gdy zaczęła rozumieć co też autorzy mieli na myśli i wcielać się w ich persony, w ich odczucia, stanowczo przypadła jej do gustu.

Ponadto:

  • Potwornie boi się pająków i najchętniej powybijałaby wszystkie na całym świecie
  • Zawsze ma przy sobie paczkę Djarumów waniliowych.
  • Ma jakieś dziwne zboczenie na punkcie wanilii.
  • Gra na gitarze od 7 roku życia.
  • Ze względu na pochodzenie zna niemiecki do perfekcji.
  • Ma 13 kolczyków w każdym uchu, ponadto jeden w prawej brwi, dolnej wardze po prawej stronie i w języku z bardzo miłym napisem.
  • Ma dwa tatuaże.
  • Stroni od wódki, gdyż ta w ogóle nie pasowała jej kubkom smakowym.
  • Lubi eksperymenty kulinarne.
  • Porusza się swoim prezentem na 18stkę, białym Saabem Aero X, o którym zawsze marzyła.
  • Czasem można ją spotkać na nielegalnych wyścigach samochodowych, w których bierze udział, albo kibicuje innym.
  • Inne miejsca, gdzie można ją spotkać? Często gra w parku na gitarze, jednak nie chce za to pieniędzy. Można ją też wieczorami spotkać w barach, w których czasem gra na umilenia gościom czasu. Albo na ulicach Palm Springswieczorami, chodzącą po tych mniej bezpiecznych uliczkach w celu uzyskania adrenaliny.
  • Uwielbia kawę i codziennie musi wypić choćby jedną, inaczej jest przygnębiona.
  • W stadninie na obrzeżach Palm Springs posiada wydzierżawionego konia rasy fryzyjskiej - Aidana, do którego często jeździ. Uczy go w tak zwanym 'naturalu', starając się nie używać ogłowia i metod bolesnych na zwierzęcia. 
  • Jest biseksualna.



POWIĄZANIA  |  NOTKI

[Ledwo się połapałam co gdzie i jak, no ale jakoś poszło. Jak widać, zbyt długie przyzwyczajenie do Onet.pl...
W każdym razie standardowo, ja i Kass chętne jesteśmy na każdy wątek. No... prawie. Jeśli będzie nudny, albo odpowiedzi będą nie dłuższe niż te 5 zdań... to nie odpiszę i koniec. Nie mam zamiaru się wysilać dla osób, które po prostu lubią pisać lakoniczne wątki. Za tymi dłuższymi, bardziej rozbudowanymi, ciekawymi, jak najbardziej zwariowanymi przepadam i jak najbardziej tak! Czasem... CZASEM mogę zacząć.
Jeśli Ci nie odpiszę, to albo wątek mi się nie spodobał (ale to rzadkie zjawisko), albo zapomniałam, więc po 2-3 dniach się upominać (względnie się nie wysłał komentarz, chociaż to nie onet ^^).
Staram się odpisywać według zasady jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu. 
Notka będzie ulegała zmianom.
Powiązania. TAK!
No i to chyba tyle. Zapraszam do wątków i powiązań :)]

65 komentarzy:

  1. [To może wątek, powiązanie tak na nowy początek. Jakieś ciekawe pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ah, dziękuję za zaczęcie.:]
    Fizyka.Eljah co prawda nie cierpiał fizyki, ale nie miał też podstaw, by z niej wiać. odpowiadania czy kartkówek się w ogóle nie bał i w sumie ta lekcja z zasady odbywała się na nudzeniu się.Tak więc teraz wlókł nogami w kierunku sali od tych zajęć, mrucząc pod nosem wzory, przerywając to cichymi przekleństwami.Nie miał pojęcia co to ma na celu, ale z pewnością pomagało mu to w zapamiętywaniu. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że ktoś złapał go za rękę, do czasu, gdy owa postać nie pociągnęła go za sobą. Nie miał pojęcia, czy była to dziewczyna, czy chłopak, bo bluza na owej postaci wisiała, zasłaniając wszelkie kształty, a sam Red było dowodem na to, że facet wysoki być nie musi.Nie opierał się szczególnie, mimo że nic z całej sytuacji nie rozumiał.Dopiero gdy postać się zatrzymała, odwróciła się i zdjęła kaptur, przyjrzał się jej z uwagą. Dziewczyna. Przekrzywił głowę, podrapał się po karku, po czym jeszcze zmarszczył brwi i pokręcił łbem.
    -Jakby ci to powiedzieć...-Zamyślił się.-Mam same piątki, stu procentową frekwencję i w dodatku nigdy w życiu nie byłem na wagarach. Tak więc z przykrością muszę odmówić.-Ponownie pokręcił głową.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Niezły, a niech tam zacznę. Zobaczymy, może nam się to fajnie rozwinie]
    Scarlett wciąż nie mogła się przełamać, żeby wejść do budynku szkoły. Od rana próbowała na wszelkie sposoby wcisnąć się do środka, ale wewnętrzna bariera nie pozwalała jej przekroczyć progu wejścia. Może po prostu była zbyt leniwa, żeby wpaść na lekcje. Otóż jeden dzień nieobecności, w te czy w tamte, w sumie to co za różnica?
    Ostatecznie wylądowała w nauczycielskiej palarni, miejsca mało znanego, mało uczęszczanego przez uczniów. Oni zazwyczaj chodzili na drugi koniec szkoły, ewentualnie chowali się w kanciapie woźnego, żeby zapalić. Wersja palarni dla nauczycieli była o wiele przyjemniejsza dla oka, umiejscowiona w cieniu, przy wyjściu na parking, po tej kameralnej części budynku. W rogu stała stara sofa, którą zniszczyło kółko teatralne i teraz robiła za miejsce dla palących wykładowców, po drugiej stronie stał mały kosz służący za popielniczkę, a na parapecie okienka piwnicznego ktoś zostawił zapalniczkę. Żyć nie umierać.
    Scar właśnie tam się udała, zasiadła wygodnie na sofie. Podczas lekcji to miejsce było puste, bo nauczyciele byli na lekcjach, tak samo jak uczniowie. Dopiero w czasie przerwy robiło się tutaj tłoczno, tak jakby palący nauczyciele mieli swój własny (nie)pokój nauczycielski. Teraz było dobrze, nikt się tu nie kręcił, nikogo nie było. W dodatku miejsce pozostawało poza zasięgiem większości kamer. Dziewczyna odpaliła papierosa zapożyczoną zapalniczką i waniliowa woń jej papierosa rozniosła się w powietrzu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skrzywił się, twardo stając na ziemi.Nie podobała mu się cała ta sytuacja, niewątpliwie.
    -To trochę wbrew moim zasadom. Wiesz, wagarowanie, hedonizm, carpe diem, te sprawy.-mruknął, ponownie marszcząc brwi.-A poza tym, jesteś chyba zbyt pozytywną osobą. To się wyklucza.Prędzej czy później skoczymy sobie wzajemnie do gardła, pozabijamy się, czy coś w ten deseń. To nie jest dobry pomysł.A i słowa na kształt "kobiecie się nie odmawia" i w ogóle, też niebardzo mnie przekonują.Odmówić można każdemu, choć nie zawsze jest to kulturalne.Ale kto by się przejmował kulturą.-Dodał, wciskając dłoń w kieszeń. Szarpać się nie miał najmniejszego zamiaru, zwłaszcza, że siły miał naprawdę bardzo niewiele, więc nie miałoby to najmniejszego sensu.-Tak więc, droga Kassidy, mogłabyś mnie puścić, bo zaraz będzie dzwonek a ja, do cholery jasnej, nie mam najmniejszej ochoty się spóźnić, bo wizja tłumaczenia się ani trochę mnie nie kręci.-Powiedział ze stoickim sposobem, posyłając dziewczynie ewidentnie sztuczny i wymuszony uśmiech. Wcale nie wyglądało to miło, ale jakoś to go nie obchodziło.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam Cię cieplusio, moja nowa koleżanko. ;D Grzeszysz pomysłami może? Znaczy, chętnie wysłucham Twojej propozycji, a sama zacznę, żeby nie było, że jestem niemiła, albo jakaś leniwa (co nie zmienia faktu, że wcale taka nie jestem, smutna prawda :<).]

    OdpowiedzUsuń
  6. Marcello naprawdę nie prezentował się najlepiej. Pod jego oczami widniały fioletowe pręgi, a jego twarz wydawała się wyjątkowo szara i zmęczona. Pewnie to przez siedzenie do późna, lub imprezowanie nocami? Niestety, ale nie. Pieniądze nie spadały z nieba, studia nie spłacały się same. Pracował jako recepcjonista na nocki w hotelu. Miał może dwie czy trzy godziny na odpoczynek w przerwach pomiędzy szkołą a pracą. Jednak nie narzekał. Wiedział, że przez ciężką pracę można osiągnąć prawdziwy sukces.
    Szedł chodnikiem, prowadzącym pod gmach szkoły. Z racji ciepłej pogody miał na nogach krótkie, jeansowe spodenki, nieco za kolano. W uszach słuchawki i przez to też, nie ukrywajmy, jego kontakt z rzeczywistością był nieco zakrzywiony. Poczuł tylko uderzenie jakiegoś ciała o siebie, ale nie tak mocne, by zachwiało jego równowagę. Wysunął słuchawki z uszu i pomógł wstać dziewczynie.
    - To ja powinienem przeprosić, a nie ty mi dziękować. - odparł, siląc się na miły ton. Ostatnio tak dziwnie ciężko mu to wychodziło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Prychnął cicho. Jakoś nie podobało mu się określenie świr, pomimo tego, że stosunkowo często się z nim spotykał. Nie miał jednak ochoty tego komentować.
    -Czemu mi tak zależy na tym, by być przykładnym uczniem...-Powtórzył, jakby naprawdę zastanawiał się nad odpowiedzią. Dla lepszego efektu podrapał się po karku.-Dobre pytanie. Dobre pytania wymagają odpowiedzi. W moim wypadku jest to spowodowane chorą ambicją, chęcią udowodnienia sobie, że nie jestem aż tak beznadziejny i tym, że dawanie sobie po kablach i chlanie na umór po jakimś czasie zrobiło się nudne.-Wyjaśnił, przekrzywiając głowę.-Poza tym, kujoni są nudni, od takich ludzi się nie wymaga mówienia i nie zwraca się na nich uwagi, do kiedy nie chodzi o spisanie zadania domowego. A mi to całkiem odpowiada.-Dodał, a chwilę potem zaczął się zastanawiać, po cholerę właściwie tłumaczy się komuś, kogo nie zna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę zirytowało go zachowanie dziewczyny. Dla niego była typową przedstawicielką pospolitego narodu bogatych nastolatków, które chodzą do szkoły bo każą im rodzice. A gdyby tylko mogli, rzucili by to wszystko w chol.erę. Owszem, oceniał ją po pozorach. A nie wstydził się tego, ponieważ często pierwsza opinia jest tą najtrafniejszą.
    - To może rzuć ją komuś innemu. Nie mam na to czasu i ochoty. - stwierdził bez zawahania. Chodził do szkoły bo chciał. Zarabiał na nią. Chciał coś osiągnąć w życiu. Może i miał trochę za duże ambicje, ale taki już był. Nie kręciło go popijanie whiskey i imprezowanie przez całe życie. Odwrócił się i jakby nigdy nic ruszył z powrotem w kierunku szkoły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie należał do ludzi, którzy płaszczyli się przed innymi by tylko zyskać ich sympatię. W gruncie rzeczy, zupełnie nie obchodziła go ich opinia. Wystarczy, że on wiedział jak jest naprawdę, ot co. Był indywidualistą, kierował się swoimi zasadami.
    - A więc tak myśl. Nie interesuje mnie to. - odparł, nie siląc się na uprzejmość. - poza tym, ostatnio gdy mieliśmy łączoną chemię czytali zagrożenia. Może zamiast planować wagary powinnaś iść do szkoły a i trochę się pouczyć. Ale rób co chcesz. - odparł ze wzruszeniem ramion i ruszył w kierunku wejścia do szkoły, tym razem nie dając się zatrzymać dziewczynie. Może i był za poważny jak na swój wiek. Cóż.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Och, a już znałam jedną Kassidy i to nawet Darkness, ale nie była Niemką, chociaż nie pamiętam, czy przypadkiem też nie należała do pozytywnych wariatów. xD Skleroza nie boli. W każdym bądź razie pomysł na wątek? Może to być wszystko, nawet oblanie wiadrem zimnej wody ;)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ach na takim jednym, gdzie to chyba przed tobą moja postać próbowała się zabić. Inaczej. Testowała swoje możliwości, o.

    Żeby było ciekawiej, nie mam nic przeciwko wywaleniu Oriane na ziemię. Niech się dziewczyna poczuje jak małe dziecko w piaskownicy xD Och, ale pamiętaj, że Ori będzie zUa, że upadła. Bo ona teraz poważna mamusia jest i nie może sobie pozwalać na takie wybryki *kiwa poważnie głową* Ale tylko dopóki nie uświadomi sobie, że to głupio wygląda, tak więc po chwili zacznie się śmiać.

    A teraz ważne pytanie - kto zaczyna? xD Ja teraz idę jeść truskawki z bezami, więc jeśli mam to być ja to musisz trochę poczekać :D]

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak się okazało, ten dzień w szkole nie różnił się niczym innym od poprzednich. Starał się jak mógł, ale jego myśli i tak były daleko od tej sali. Poza tym był zmęczony, dlatego przyjmowanie jakiejkolwiek wiedzy było dla niego bardzo trudne. I nie ukrywajmy, chętnie by poszedł na te wagary. By trochę odpocząć, wyluzować. Dusza uparciucha i idealisty jednak mu na to nie pozwoliła.
    Wyszedł z sali matematycznej jako ostatni, drzwi jednak pozostawały otwarte. Co można było dowiedzieć się z ich dialogu? Że Marcello bardzo opuścił się w nauce, i prawdopodobnie nie będzie miał już szans wyjazdu na olimpiadę. Jednak spłynęło to po nim. Jak wszystko ostatnio.
    - Proszę proszę. Wagarowiczka w szkole? - uniósł jedną brew pytająco, gdy zobaczył znajomą dziewczynę siedzącą na ławce na korytarzu. Raczej nie sądził, że kawa stojąca na ławce jest dla niego; czekał, aż jakiś napakowany koleś wyłoni się z szatni z tekstem "odwal się od mojej dziewczyny", czy z czymkolwiek innym. Cóż, jak na razie tak postrzegał dziewczynę. Pusta laleczka z bogatymi rodzicami (a po czym to poznał? a no po samej marce torby chociażby, która do takich nie należała)i brakiem ambicji na przyszłość. Przecież takiej podsuną wszystko pod nos. A tutaj ludzi takich jak ona było pełno. Ba, byli zdecydowanie większym procentem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uśmiechnął się w jakiś dziwny, lekko zażenowany, ale i rozbawiony sposób. Na jego twarzy widocznie wymalowało się zadowolenie, ale tylko na pierwsze słowa, w których dziewczyna oznajmiła mu, że ma dla niego kawę. Resztę zdania najchętniej by zlikwidował. Bo ostatnią kawę wypił o szóstej rano, a potrzebował energii, zdecydowanie.
    - Wybacz, ale nie mogę. Nie chcę obudzić się jutro z całą twarzą pokrytą czerwonymi plamami. - stwierdził. Miał uczulenie na wanilię. Bardzo irytujące uczulenie na wanilię, trzeba dodać. Zawsze był chorowity, a w dzieciństwie przeszedł wszystkie możliwe przejściowe choroby takie jak świnka czy ospa.
    - Umiesz wymówić latte macchiato a z Marcello ci nie wychodzi? - zadrwił troszkę, opierając się o ścianę i poprawiając na ramieniu torbę - Marcello... Mar-cello. Nie dawaj takiego akcentu na l, skieruj je na r. - odparł. W zasadzie dużo osób miało z tym problem. Z pochodzenia był Włochem, stąd też te imię. Nie był jednak znawcą tego języka, umiał może kilka zwrotów. Nie wychował się tam.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Ooo, dzięki - odparł, gdy dziewczyna podała mu kawę. Upił łyk i spojrzał na Kassidy, w przerwie między wyszukiwaniem czegoś w dużej torbie z książkami.
    - A no skończyłem, ale lekcje. Za dwie godziny muszę być w pracy, doliczając dojazd nie zostaje mi dużo czasu. Za to, jeśli akurat miałabyś chwilkę, kończę zmianę o 20. Potem mogę się ponudzić. - odparł, zapisując na kartce adres hotelu w którym pracował. Podał ją dziewczynie i lekko się uśmiechnął.
    - Kawa za kawę. Będę czekał w restauracji - odparł i zrobił kilka kroków w tył patrząc dziewczynę, by potem z impetem się obrócić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyna wpadła do palarni z takim hukiem, że normalna osoba pewnie odskoczyłaby na metr, a dopiero później zrozumiała co się stało. Scar była przyzwyczajona, miała młodszego brata i w zasadzie to bardzo wiele wyjaśniało. Dlatego na powitanie odpowiedziała uśmiechem.
    - No czeeeść, co zrobiłaś woźnemu ? - zapytała od razu. Była ciekawa co ludzie robią biednemu mężczyźnie, który zajmuje się całą tą powaloną szkołą.
    - Hmm wanilia, ktoś tu ma dobry gust - skomentowała podając dziewczynie zapalniczkę, którą sama zapożyczyła od nieznajomego nauczyciela, który ją tutaj zostawił.

    OdpowiedzUsuń
  16. [nie za bardzo pamiętam nasz wątek, ale co tam.]

    Przetarła oczy wierzchem dłoni. Nie miała w tym momencie na nic ochoty. Za oknem się ściemniało, a galerię powoli zamykano. I tak dziwne, że dzisiaj trwało to aż tyle. I tak dziwne, że ona siedziała tutaj od godzin popołudniowych. I tak dziwne, że wstała dzisiaj wcześnie. Że nikt nie musiał jej budzić. Że kawa była za zimna, a w stołówce nie spotkała nikogo znajomego. Schowała dłonie w głębokie kieszenie, zakładając przeciwsłoneczne okulary. Czasami jej sprzeczne zachowania zadziwiały nawet ją. Zmrużyła oczy, wsłuchując się w krótkie pytanie skierowane najprawdopodobniej w jej stronę. Niechętnie obróciła głowę w kierunku źródła owego głosu. Jej oczom ukazała się dziewczyna. Doprawdy niesamowite, naprawdę. Ostre rysy twarzy owego człowieka zdawały się jej być znajome, jednak nie doszukiwała się w nich czegoś specjalnego. Możliwe, że nawet nie chciała w tym momencie zawierać nowych znajomości. Możliwe, że chętnie pominęłaby te kilka słów i poszła w swoją stronę.
    - Zazwyczaj każdy mój krok, którego potem żałuję - odpowiedziała sucho, dbając o prawdziwość zdania.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Zacznę, zacznę i zrobiłabym to wczoraj, gdyby zły tata nie nastawił na routerze blokady na internet -.-]

    Bezcelowe szwendanie się po alejkach dla jednych jest stratą czasu, a dla innych przyjemnym sposobem spędzenia wolnej części dnia. Oriane zdecydowanie należała do tych drugich osób, szczególnie odkąd zamieszkała w Palm Springs. W rodzinnej Estonii nie zawsze dopisywała pogoda, a tu mało którego dnia złośliwy los nie pozwalał cieszyć się grzejącym plecy słońcem. Lubiła to, na tyle, że potrafiła zupełnie się wyłączyć czerpiąc czystą radość z cichego szeptu cienkiej warstwy piasku pod stopami. Reszta świata zdawała się wtedy nie istnieć, pozwalając na swobodne oddanie się przyjemności.
    Oriane rzadko wybierała się na spacery po parku sama, chyba że wracając do domu zauważyła wyjątkowy wysyp ludzi w tym miejscu - to był jedyny czynnik, który powstrzymywał ją przed zabieraniem ze sobą Ilu. Zazwyczaj jednak spacerowała z córką, ale to już nie było to samo. Musiała być czujna, pilnować świata dookoła. Jedynie samotne wędrówki pozwalały dziewczynie na ukochany relaks.
    Niestety, tego dnia nie dane było się jej długo cieszyć włączoną w umyśle funkcją 'ignoruj', kiedy nagle pod jej stopami wyrosła kłoda w postaci dziewczyny ze szkoły. Oczywiście zamyślona Ori nie zdążyła jej zauważyć i jak długa runęła na ziemię.
    Wściekła spojrzała na winowajczynie całego zamieszania, którą rozpoznała ze szkoły po charakterystycznych włosach. Kassidy. Oriane kojarzyła ją i opinie na jej temat, chociaż nie miała do tej pory okazji ich potwierdzić.
    - Czy naprawdę nikt nie nauczył cię nie rzucać się ludziom pod nogi? - rzuciła, nie kryjąc swojej irytacji.

    [nie ogarniam tego czegoś u góry. chyba się nie wyspałam XD]

    OdpowiedzUsuń
  18. - Ale to godzina drogi stąd, poza tym chyba zanudziłabyś się na śmierć musząc siedzieć ze mną na recepcji. Naprawdę, nie jestem interesujący. Ba, jestem strasznie nudny. - stwierdził, ku własnemu zdziwieniu wypuszczając ze swoich pełnych, aczkolwiek i w jakiś sposób męskich ust gromki potok słów. Nie lubił gdy ktoś starał się robić dla niego coś dobrego. A może inaczej; nie był do tego przyzwyczajony. Uprzejmości, takie jak ta były dla niego abstrakcją. Wychodził z założenia, że jeśli on nie pomaga innym, oni też nie powinni mu.
    - Tak czy siak, przepraszam. Muszę lecieć, i czekam na ciebie. - stwierdził i nie dając się dziewczynie dłużej namawiać ruszył w kierunku wyjścia ze szkoły, lecz autobus dosłownie przejechał mu przed oczami. No pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  19. I pomyśleć, że ktoś prawił jej morały na temat sposobu myślenia. Z początku miała ochotę uderzyć człowieka, który bezczelnie wkroczył na jej subiektywny odbiór świata, lecz zaraz potem uznała, iż nie spotka się to z pozytywnym odbiorem. Szczególnie w miejscu, w jakim się w owym czasie znajdowała. Z czasem słowa dziewczyny wywołały u niej namiastkę śmiechu. Może i pobłażliwego, ale z nutką tej pozytywnej energii. Sama w owych obrazach nie doszukiwała się podobizn rzeczywistości, a raczej możliwości schwytania uczuć, których na ten moment nie umiała nazwać. Dobrowolonie poddała się działaniom dziewczyny wodząc wzrokiem po płótnie. Nie starała się skupić nawet na zdaniach wypowiadanych przez towarzyszkę, a raczej zwariowanym tonie jej głosu. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale i rozbawieniem.
    - Jesteś nienormalna - stwierdziła poważnie, starając się uchwycić kątem oka twarz dziewczyny. - Ale patrz, zachowujesz się jak moje drugie ja, które gdzieś dzisiaj uciekło. I musisz uwierzyć mi na słowo, że w chwytaniu momentu jestem zawdowocem. Dzisiaj jednak dopadła mnie letnia handra. Nie znoszę takich upałów i tak dalej.
    Odwróciła się powolnie i szybkim ruchem ręki złapała za torbę, którą pozostawiła na pobliskiej sofie. W końcu wyrwała się z jej osobistego, indywidualnego światka i powróciła do rzeczywistości. Niestety. A może i stety. W tym momencie nie za bardzo skupiała się na tym fakcie.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Żeby ten nasz biedny woźny nie dostał zawału po którejś z takich przebieżek - odparła zaciągając się mocno pachnącym przyjemnie dymem. W końcu musiała troszczyć się o życie woźnego, był jej ulubieńcem i już nawet nie zwracał uwagi na to, że czasem paliła także w jego schowku.
    - Szkoda by było go wykończyć, jest taki uroczy kiedy gapi się na tyłek kucharki na stołówce - zaśmiała się przypominając sobie ile to razy była świadkiem tego niewinnego flirtu. Kucharka zawsze wypinała się przy garze z zupą, a on w tym czasie siedział przy najbliższym stoliku i praktycznie się ślinił.
    - Tak swoją drogą, my się oficjalnie nie poznałyśmy. Scar - przedstawiła się przekładając papierosa w drugą dłoń, żeby wyciągnąć ją w stronę dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  21. [jej, normalnie się zaraz zarumienię xD]

    - Świetnie, śmiej się, może ty tak, ale ja nie przepadam za niezapowiedzianą wizytę w piaskownicy - powiedziała, podnosząc się na równe nogi. Otrzepała spodnie z przylepionych drobinek, jednak nie wszystkich. Ubranie nadawało się jedynie do prania.
    Oriane dopiero po chwili zdała sobie sprawę ze swojego zachowania i dlaczego jest wściekła. To głupie, ale nie przejmowała się brudnymi ciuchami, możliwością nabicia sobie jakiegoś siniaka czy ogólnym zarysem sytuacji, w której wyglądała jakby była ostatnią ofiarą niepotrafiącą zauważyć człowieka. Chodziło o tak błahą rzecz jak wyrwanie jej z nieświadomości, odebranie tak rzadkiej dla dziewczyny chwili wolnego czasu bez poczucia winy, które zawsze ją dosięgało, gdy nie zajmowała się córką - że ją zaniedbuje.
    Momentalnie jej złość wyparowała a zastąpił ją śmiech, gdy uświadomiła sobie irracjonalne podłoże gniewu.
    - Przepraszam, rzadko kiedy udaje mi się mieć święty spokój a ty mi go odebrałaś - rzuciła przyjaźnie uśmiechnięta, wyciągając dłoń, żeby pomóc Kass wstać z ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  22. - To nie chodzi o to. Jeśli tam ze mną pojedziesz, jedynie się ponudzisz. Nie zaproponuję ci imprezy, nocy w łóżku. Niczego ciekawego. Skończę pracę, wrócę do apartamentu, pouczę się i pójdę spać, a ty jeszcze będziesz musiała wracać w nocy do domu. - odparł pewnie, jednak nie ruszając się z miejsca, tak jakby faktycznie nie chciał iść do jej auta. Szczerze, to chyba wolałby się przespacerować. Nie lubił nie spełniać oczekiwań ludzi. W gruncie rzeczy był nudny i przewidywalny, nie miał nic takiego, co mogło by zainteresować taką dziewczynę jak Kassidy.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Nigdy nie odpuszczasz, prawda? - pokręcił głową z rozbawieniem, poprawiając kosmyki włosów które teraz cisnęły mu się do oczu. - chyba wobec twojej asertywności jestem bezradny - stwierdził, robiąc jakąś bliżej niezidentyfikowaną minę. Trochę rozbawioną, trochę zrezygnowaną. Nie należał do rasowych uparciuchów, oczywiście, nie ulegał zbyt szybko, ale nie był też nieugięty.

    OdpowiedzUsuń
  24. [ No hej :3 Tak mnie jakoś natchnęło do powrotu teraz, a to wszystko przez to, że miałam dzisiaj uczyć się geografii. I naprawdę "uczyłam się" bardzo ambitnie - jak otworzyłam książkę to nie mogło obyć się bez "fuck", no a potem po jakiś piętnastu minutach zasnęłam xD A jak wstałam to sobie uświadomiłam, że i tak się nic nie nauczę, a żeby mieć szansę na 4 to musiałabym napisać test na max, więc chyba pogodzę się z całkiem ładnie wyglądającą 3. Dwie 3 na świadectwie to jeszcze nie grzech.
    I wiesz co, uświadomiłam sobie właśnie, że nasze rozmowy nie będą już tak prywatne jak były, bynajmniej zupełnie wszystko rzuca się w oczy. To chyba jedna z was blogspotu.
    I nawet nie pytam czy chcesz kontynuować wątek sprzed mojego urlopu, bo nie wątpię w to, że tak :P ]

    Dźwięk kolczyka uderzonego o zęby doprowadzał go do szału. Przymrużył oczy z rozkoszą, przygryzając wewnętrzne części policzków. O tak... Kassidy zdecydowanie nie była kobietą, z którą dało się załatwić swoje potrzeby w pośpiechu. Z nią mógłby przesiedzieć tak całe wieki i na pewno przez cały ten czas byłby bardziej podniecony niż jak spędza godzinę z pierwszą lepszą pijaną dziewczyną, która sama ręce wkładała mu do rozporka, zanim zdążył się w ogóle odezwać.
    - Masz wiele opcji do wyboru - mruknął, dłonie kładąc na jej biodrach. Kciukami zaczął pieścić delikatną skórę, a jego oczy cały czas wpatrzone były w czekoladowe tęczówki przyjaciółki. - Mogłabyś zażyczyć sobie, żebym Cię całował, mocno i tak, że nie mogłabyś nawet złapać tchu. Ale moglibyśmy też zajść o kawałek dalej - powiedział z tajemniczym uśmiechem i z trudem sięgnął do kieszeni spuszczonych spodni, wyciągając stamtąd małe kwadratowe opakowanie. - Pytanie tylko czy chcemy z tego skorzystać czy też nie.

    [ No i właśnie, zapomniałam dopisać - masz świetny dar zaglądania w przyszłość. Myślałaś może kiedyś nad byciem wróżką w telewizji albo coś takiego? ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  25. Od razu rozpoznał w dziewczynie duszę władczyni. Cóż no, niektórym po prostu nie można było odmawiać. A on najbardziej lubił swoje własne, w miarę znośne towarzystwo. Nie przepadał za tłumami. Był po prostu taką dziwną osóbką, która jakoś nie może pogodzić się z panującą wokół rzeczywistością.
    Nie znał myśli dziewczyny. Ciężko mu było znaleźć w niej jakąś dobrą stronę, gdy dziewczyna pokazywała mu się tylko od tych złych. Nie wiedział, że ma brata, którego chyba naprawdę kocha. On widział auto. Drogie auto. Pewnie o wartości całego jego majątku. Nie wiedział, jacy są jej rodzice. Mogli być chorzy na znieczulicę, ale mogli być też zwykłymi troskliwymi rodzicami, którzy sprawili swojej słodkiej, rozpieszczonej córce prezent. Zresztą, ten cały materializm go przerażał. On sam nie miał dużo pieniędzy, ale miał coś ponad to; prawdziwe szczęście. Czuł się spokojny, harmonijny. Robił to co kochał, sam na siebie zarabiał, nie musiał na nikim polegać. On sam budował swoją przyszłość.
    Wsiadł do auta, skrywając lekkie skrępowanie. Chyba wolałby już ten autobus.
    - Po bliższym poznaniu pewnie nie - stwierdził z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Dokładnie. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała wstać lewą nogą. Nie dosyć, że od razu zatwierdza to u mnie negatywne samopoczucie, to jeszcze prawa stopa się obraża - odrzekła jak gdyby stwierdzała suchy fakt. Dopiero teraz spojrzała na dziewczynę, by chociaż przez chwilę móc się jej przyjrzeć. Trzeba było przyznać, że jednak ją pamięta. Ze szkoły, chyba. Pierwszego wrażenia nie miała u niej dobrego, ale zawsze można to nadrobić.
    - Zwijamy się stąd - rzuciła w jej kierunku, wyjmując z torby piersiówkę. Nie nosiła jej przy sobie każdego dnia. Ba, nawet bardzo rzadko z niej korzystała. Owy pamiętny prezent wędrował wraz z dziewczyną jedynie w porach załamania, chwilach nie do zniesienia. Co z tego, że przetrzymywała w niej kawę. Lachowska uśmiechnęła się mimowolnie, powolnym krokiem ruszając ku wyjściu z galerii. Ostatnie spojrzenie padło na dość pogodne płótno zatytułowane "Statki z bananami".

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Wyścigi uliczne... może Nate będzie jej kibicował. Znaczy przyjdzie na wyścigi, obstawi dany samochód nie znając nawet kierowcy, a później okaże się że to dziewczyna, a on spróbuje się z nią spotkać?;> ]

    OdpowiedzUsuń
  28. - Miło mi. - zaciągnęła się ponownie - Szkoda by było, w końcu ten nasz woźny nie jest taki zły. Co my biedne zrobimy, jak już przejdzie na emeryturę? - westchnęła tylko ciężko rozglądając się dookoła. Do dzwonka zostało jeszcze trochę czasu, więc na razie obie mogły spokojnie tutaj siedzieć, ale istniała spora szansa, że podczas przerwy nauczyciele będą chcieli tutaj przyjść i zapalić w swojej "prywatnej" miejscówce.
    Zawsze była też możliwość, że ich ulubiony pan woźny wreszcie znajdzie Kassidy i obie będą musiały uciekać.
    - W każdym razie, rzeczywiście ostatnimi czasy trochę mu się schudło. To chyba Twoja zasługa.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Jszcze trochę i dostanę kompleksów.-Mruknął, marszcząc nos i wciskając dłonie w i tak już dziuraw kieszenie spodni.-Czujesz jakąś wewnętrzną misję zbawiania świata, czy coś w ten deseń? Bo większość ludzi, po jednym, krótkim i całkiem prostym komunikacie jakim jest "nie", bądź "nie" w jakiejkolwiek innej formie, dałoby sobie najnormalniej w świecie spokój. Skąd u Ciebie taki ośli upór, co?I skąd w ogóle pomysł wyciągania nieznajomych ludzi na wagary? To jest trochę...chore.-W tym momencie urwał. Stwierdził, że chyba za bardzo się rozgadał, tak długie wypowidzi zdecydowanie nie były w jego stylu.Pomilczał jeszcze chwilę, udając, że intensywnie nad czymś myśli.-A poza wszystkim nie wierzę, byś umiała nudzić do tego stopnia, byś dała radę nadrobić. To nie jest takie łatwe, to sztuka, opanowywana przez lata. Mało który z nauczycieli od końca mówi ciekawie, większość ma to tylko na praktykach. Osoba niezwiązana z zawodem nie może aż tak nudzić, to jest niemożliwe.-Dodał jeszcze.
    Spojrzał w kierunku zacnej placówki edukacyjnej, jaką była szkoła. Gdyby miał postępować zgodnie ze swoimi zasadami, pewnie teraz odwróciłby się i poszedł w tamtym kierunku, ale zrezygnował z tego. Machnął tylko ręką.-No niech ci będzie.wymamrotał.-Jeśli jakkolwiek sprawi Ci to przyjemność, to mogę z tobą iść.

    OdpowiedzUsuń
  30. [ładny rym ;D]

    - Skoro ja jestem komiczna, to kim ty jesteś? - rzuciła z niekrytym śmiechem, rozbawiona obserwując zachowanie dziewczyny. - Wiesz, przypominasz mi kogoś. Ona też realizowała wszelkie swoje szaleństwa i zupełnie tego nie żałowała - stwierdziła nagle, przypominając sobie pełną energii przyjaciółkę. Naima należała do grona tych wiecznie szczęśliwych osób z żywym wewnętrznym dzieckiem a Kassidy sprawiała dokładnie takie samo wrażenie.
    - Chcesz może iść na huśtawki? - spytała ni stąd, ni zowąd. Lubiła takie miejsca, głównie za sprawą Naimy, ale w Palm Springs nie miała towarzysza do takich rozrywek.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zupełnie niepotrzebnie, nie gryzę. (: Hm, mam pewien pomysł na wątek. Nasze obie postacie chcą pojechać na letni obóz poświęcony kulturze renesansu. Jednak miejsca są ograniczone. Dlatego zorganizowano konkurs, który polega na skomponowaniu piosenki. Konkurują ze sobą w ten sposób, jednocześnie poznając się nawzajem. A potem zobaczymy jak ich losy się potoczą. Pasuje?]

    OdpowiedzUsuń
  32. - Dobrze, za chwilę będziesz musiała skręcić w prawo - odparł spokojnie, czując się nieco niepewnie w aucie dziewczyny. Ogólnie, wolał siedzieć za kierownicą niż z boku. Czuł się wtedy znacznie bezpieczniejszy.
    - A czy ktokolwiek powiedział, że ja lubię naukę? Uczę się, bo muszę. Nikt nie zaliczy za mnie szkoły. Jak każdy, mam swoje pasje i zainteresowania. Spokojnie, nie jest to fizyka kwantowa i anatomia człowieka. - stwierdził z rozbawieniem. Rozejrzał się po wnętrzu samochodu. Było naprawdę luksusowe. Jemu samochód marzył się już od jakiegoś czasu, ale priorytetem był dom. Ciągłe życie na walizkach nie było zbyt dobre na dłuższą metę.

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Ale nigdy też nie miałam czerwonego paska, więc przynajmniej nie pomyślisz o mnie jak o jakiejś kujonicy xD Co prawda rok temu otarłam się o czerwony pasek, zabrakło mi jeden oceny do góry, ale to w sumie dzięki mojej kochanej wychowawczyni, która podczas wypisywania ocen z dziennika na specjalne arkusze jebła się i wpisała mi zamiast 5 z fizyki zamiast 4. I w tym roku też by mogłaby jej się ręka omsknąć xD
    A weź, spadaj. Będziesz mogła sobie tutaj słodko leniuchować gdzie ja mam jeszcze trzy tygodnie ostrego zapieprzu + organizacja festiwalu dla dzieci na dzień dziecka. Ale noo, powinnam powiedzieć coś co by Cię teraz zacięło, ale nie istnieje chyba coś takiego w obliczu tego, że masz wakacje xD ]

    Szalenie lubił jak go wyzywała, szczególnie gdy najpierw dawała mu nadzieję, że zwyciężył, a potem tą nadzieję tak brutalnie odbierała. Chyba po prostu Kassidy jako jedna z niewielu zdawała sobie sprawę co znaczy, że Russell zrobi wszystko o co się go poprosi.
    Objął ją w pasie i szybkim ruchem przewrócił ich ciała tak, że teraz to on znajdował się na górze. Uśmiechnął się z dumną miną, jakby dokonał jakiegoś wielkiego czynu, a gdy Niemka znowu zabrzęczała kolczykiem, mruknął zadowolony, przechodząc do czynu. Najpierw pocałował ją delikatnie w usta, ale tylko na chwilę. Sam nie wiedział czy to dlatego by pozostawić na jej wargach trochę niedosytu, czy może nie chciał tak zupełnie zatracić się w jednej części ciała, bo potem nie zdążyłby jeszcze dopieścić reszty. Dlatego przesunął ustami po linii jej żuchwy, przechodząc na szyję. Przejechał po niej językiem, od podbródka aż po delikatną skórę znajdującą się nad piersiami. Chciał słyszeć westchnienia Kassidy, jej pomruki zadowolenia i ten cudowny dźwięk uderzania kolczykiem o zęby. Wtedy miałby niemalże wszystko co potrzebne mu było do szczęścia.
    Teraz przeniósł się na jej piersi, co jakby nie było, były najpiękniejszymi piersiami jakie miał okazję zobaczyć u kobiety, a nigdy tego nie ukrywał, widział ich nie aż tak mało. Dlatego traktował je z czułością, jak skarb. Nie, nie jak skarb. One ewidentnie były jego skarbem, jak cała dusza i ciało Kassidy.
    Przejechał nosem po zjeżonej skórze i przez chwilę napawał się jej słodkim zapachem. Potem znowu rozbrzmiał dźwięk kolczyka, co zmotywowało go by swym zwinnym językiem dopieścić czułą brodawkę. Chciał ją rozpalić, zupełnie tak jak jeszcze nigdy. Zupełnie bardziej niż za każdym razem w tamte pamiętne wakacje i to nawet razem wzięte.

    OdpowiedzUsuń
  34. Noc była ciepła i naprawdę piękna. Może to był właśnie powód, dla którego Nate nie mógł usnąć. Jakby czuł, że sen będzie marnotrawstwem tak cudownych chwil. Niespiesznie zsunął się z łóżka i zaczął się ubierać bez jakiegoś konkretnego celu. Miał zamiar wyjść z domu, pospacerować, porozmyślać, pooddychać świeżym powietrzem. Zamiast tego nogi poniosły go w stronę ulic, na które rzadko się zapuszczał. Były to ulice, które słynęły z nielegalnych wyścigów ulicznych i los chciał by na takowy Nate właśnie trafił. Brunet nie bardzo wiedział na czym to polega i jak ma się na tą imprezę wkręcić, ale okazało się że po postawieniu na jednego z ścigających się sporej sumki może wejść gdzieś pomiędzy widownię. Obstawił na chybił trafił. Jego wyborem został srebrny Saab Aero X, który już po chwili okazał się zwycięzcom tego wyścigu. To wszystko trwało tak krótko, że chłopak nie zorientował się kiedy odebrał zarobioną sumkę. Zadowolony i zaskoczony ruszył w stronę samochodu wygranego kierowcy by mu pogratulować, gdy większość gapiów już się rozeszła i jakież było jego zdziwienie, gdy z samochodu wysiadła młoda, piękna kobieta. Nathaniel zatrzymał się kilka metrów od niej, gdy odbierała nagrodę pieniężną i chwilę nie wiedział jak ma się zachować. Może to zmęczenie w końcu dało mu się we znaki, a może po prostu szok, że kobieta może być tak dobrym kierowcą. Przemógł się i ruszył w jej stronę, a z każdym krokiem szok się pogłębiał. Kojarzył ją! Tego był pewien. Może jej nie znał, ale na pewno widział ją już nie raz w szkole.
    - Niesamowite – powiedział, gdy ta przeniosła na niego spojrzenie. Na jego ustach zaigrał łobuzerski uśmiech, a spojrzenie z dziewczyny przeniosło się na jej auto. – Niezły wyścig i świetny samochód.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Nie ucz mnie jak mam żyć. Ja sam to świetnie wiem. Mam swoje zasady, robię to co chcę. Mógłbym być taki jak ty, ale nie chcę. Różnimy się. Wszyscy mają swoje ideały. Ja jestem ponad seks alkohol i dragi, tak mi się wydaje. A jeśli szczęście to dla ciebie wcześniej wymienione punkty, to gratulacje. Rób tak dalej, ciekawe co z tego wyjdzie. - stwierdził, wyciągając z kieszeni komórkę i stukają szybko palcami po jej klawiaturze.

    OdpowiedzUsuń
  36. - A dlaczego uważasz, że się niczym nie cieszę? Uwierz mi, lubię swoje życie. Może gdzieś zgubiłem to cieszenie się z drobnostek ale to nie przez charakter, a przez przeszłość. Mam trochę za duży bagaż na plecach by udawać ptaka czy śmiać się z grzeczności. Ale to temat bez dna. Po prostu mamy trochę inne podejście do życia. Ciężko nam będzie się ze sobą zgodzić. - stwierdził dobitnie, wsuwając komórkę do kieszeni i opierając łokieć o framugę (?) szyby, by potem położyć głowę na dłoni. Wiatr targał jego nieco przydługie włosy.
    - Może zmieńmy temat. - zaproponował - w zasadzie, dlaczego to robisz? dlaczego próbujesz być dla mnie miła, co?

    OdpowiedzUsuń
  37. Cóż, poszczęściło mu się. Już od dawna polował na to, aby znaleźć się w sali muzycznej całkiem sam i móc w spokoju napisać kilka nowych zwrotek do swojej ballady, którą zamierzał pokazać na konkursie. Zależało mu nie tyle na samym wyjeździe, ale może bardziej na tym aby zostać zauważonym przez jednych z najsłynniejszych kompozytorów w kraju. Całe szczęście, że jego nazwisko wiele dawało. Jednak nauka, którą przekazać mu nauczyciel wyraźnie mówili, że najlepsi muzycy muszą wkładać serce w grę. I tej zasady też się trzymał. Stanął przed drzwiami odpowiedniego pomieszczenia, ale kiedy wyjął zapas kluczy, ku jego zdziwieniu pomieszczenie było otwarte. Zmarszczył brwi i pchnął drzwi, wchodząc do środka. Ujrzał nieznaną mu dziewczynę, siedziała z gitarą i coś nuciła pod nosem. Westchnął ciężko i bez słowa podszedł do fortepianu stojącego na środku sali.-Wybacz, ale ta sala jest już zarezerwowana.-Rzucił w jej stronę, przeglądając plik swoich nut. Zerknął na nią znad białych kartek, czekając aż zacznie pakować swoje rzeczy. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wiedziała, że znajomość z tą dziewczyną będzie momentami przyprawiała ją o mdłości. Pojawią się nawet myśli sprytnego morderstwa o ciekawych motywach, ale nie mogła postąpić inaczej. Już w pierwszych chwilach, w pierwszych jej słowach znalazła się w innej, kolorowej bajce. Jak gdyby wróciła do dzieciństwa. I tutaj odnajdujemy punkt zaczepienia, bowiem taką umiejętność posiadała tylko jedna osoba na tej ziemi. Jedna osoba, która cholera wie, gdzie się teraz podziewała. Nie znalazła idealnego zastępstwa, ale chociaż jego namiastkę.
    - Chodź Bambi, będziemy podbijać świat - rzuciła całkiem serio, odwracając się na pięcie ruszyła przed siebie. Tak, odnalazła swoją postać z bajki na ziemi. Tego denerwującego, wiecznie optymistycznego bohatera z filmów Disneya. Ona będzie robić za towarzysza przygód, stroniąc od przejęcia głównej roli. Tak będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  39. Skrzywił się, słysząc jej słowa. Zależało mu aby zostać tutaj samym i ćwiczyć. Właściwie nie do końca samym, wliczając w to fortepian.-Jak chcesz.-Rzucił tylko krótko, posyłając jej przelotne spojrzenie. Szkoda, że nauczycielka skłamała, mówiąc, ze o tej porze postara się aby nikt nie zjawił się w sali muzycznej. Westchnął cicho. Zresztą, to nie jest teraz ważne, jeśli ona chce, niech zostanie. Nie będzie po prostu zaprzątywał sobie głowy obecnością nieznajomej. Ułożył przed sobą nuty, na początek coś Czajkowskiego. Szum przewracanych kartek odbił się od ścian. A potem popłynęła cicha, spokojna melodia, perfekcyjna, bez cienia zawahania czy chociażby źle obranych klawiszy.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Masz dziewiętnaście (?) lat, dopiero wszystko przed tobą. - stwierdził spokojnie, naciskając guzik by szyba lekko się uchyliła. Z rozbawieniem obserwował jak wiatr czochra włosy dziewczyny. Droga nie dłużyła im się specjalnie.
    - Skręć w prawo - polecił dziewczynie i takim oto sposobem zaparkowali przed dość dużym, imponującym hotelem. Swoją drogą, nawet lubił tą pracę. Nie wymagała dużego wysiłku, a zarobek wcale nie był taki mały. Nigdy nie był przecież zbyt wymagający.

    OdpowiedzUsuń
  41. [ukryte talenty, które z ciebie wydobywam ;)]

    Zaśmiała się serdecznie, co rzadko się jej ostatnio zdarzało.
    - I pozjeżdżamy ze zjeżdżalni i pokręcimy się na karuzeli - dodała radośnie, uwalniając swoje głęboko skrywane wewnętrzne dziecko. Dawno się tak nie bawiła, chociaż naprawdę miała na to ochotę. Cóż, chyba zbytnio wczuwała się w rolę odpowiedzialnej matki i zapominała o sprawianiu sobie takich drobnych, nieszkodliwych przyjemności.
    Oriane zawsze lubiła czuć wiatr we włosach podczas bujania się w tą i z powrotem. Huśtawki zawsze były jej ulubioną rzeczą na placu zabaw, gdy była dzieckiem i do tej pory jej to zostało.

    OdpowiedzUsuń
  42. Potrzebował jednego momentu, by przyswoić to, co dziewczyna mówiła, drugiego, by całość przanalizować i w końcu trzeciego, by zrozumieć. Cóż, zazwyczaj potrzebował dłuższej chwili na zrozumienie czegokolwiek.
    -Wątpię w to, czy wiedza na temat skręcania jointów miałaby mi się na coś w życiu przydać.Choć z drugiej strony...-Zmarszczył nos, kręcąc głową.-No, nieważne.A zadawanie mi pytań z cyklu gdzie lubię chodzić jest głupie. Większość ludzi po odpowiedzi patrzy się na mnie conajmniej jak na wariata, fetyszyste, czy cholera wie kogo innego.-Mówiąc to, machnął ręką. Miał tendencje do dość żywej gestykulacji, nad którą ni zawsze dawał radę panować, dlatego zdarzało mu się, że podczas rozmowy niespodziewanie kręcił dłońmi, czy wykonywał inne dziwne, niepotrzebne gesty.-No, ale jak nic nie wymyślisz, to się wypowiem.- Dodał.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Ooo, i tu Cię mam xD Jak Ty będziesz panicznie uczyć się do egzaminów na studia, ja będę szaleć na balu gimnazjalnym ^^ Pewnie złamię nogę na moich pięknych 13 centymetrowych szpilkach. I do tego jeszcze polonez, gdzie tańczę z tamtym historykiem co Ci opowiadałam, więc to dopiero będzie zabawnie. On tańczy jakby...(jakie porównanie by tu pasowało, żebyś mogła to sobie dobrze wyobrazić)...jakby miał przyklejone do podeszwy butów żaby i chodzi tak, żeby zrobić im jak najmniej krzywdy. Sama nie wiem czemu z nim tańczę, chyba dlatego bo mu strasznie zależało, żeby zatańczyć, a żadna dziewczyna nie chciała z nim tańczyć, mnie mój partner wystawił i jakoś tak żal mi się Mareczka zrobiło. Ach, ja i moje za dobre serce.]

    - Czemu chcesz dotknąć tylko nieba, Kassidy? - wyszeptał, przerywając swoje pocałunki. - Polećmy wyżej, skradnijmy gwiazdy! Razem!
    Westchnął prosto w jej zjeżoną skórę, będąc tak niesamowicie zadowolony tym, że sprawiał jej tak wielką przyjemność.
    Przeniósł swoje usta trochę dalej. Najpierw szarpnął zębami skórę znajdującą się między żebrami, a potem przeniósł się na jej pępek, który zaczął dokładnie pieścić językiem. Od razy przypomniały mu się wakacje, kiedy na pewnej imprezie właśnie z tego pępka spijał kolorowe drinki, a potem robił jeszcze kilka bardzo niegrzecznych rzeczy.
    Ciągle czekał na ten moment, aż w końcu Kassidy pokaże mu jednoznacznie, że to właśnie ten moment, kiedy mogą rozkręcić się jeszcze bardziej. Ale bez pośpiechu, to co teraz robił także mu się podobało. Szczególnie gdy Niemka odwdzięczała się zgrzytaniem kolczyka o zęby i tak fenomenalnie pieściła jego włosy.
    Wargami przeszedł jeszcze zdecydowanie niżej i jeżeli wcześniej doprowadzał ją do obłędu, to teraz stała na jego granicy i palcami prawie że dotykała prawdziwego piekła. Teraz pieścił jej uda, dokładnie i powoli.

    OdpowiedzUsuń
  44. Scar pokiwała głową zgadzając się z tym co powiedziała Kassidy. Potrzeba było czegoś nagłego, szalonego, czegoś cholernie zabawnego.
    W tej samej chwili zza rogu wyskoczył zmęczony woźny, fakt że nie miał już siły ich gonić był dość widoczny, bo cała jego twarz była prawie sina. Poza tym na powitanie krzyknął coś do nich o wizycie u dyrekcji za niszczenie mienia szkoły i palenie na terenie publicznym. Scarlett przeniosła wzrok na Kass i nie do końca wiedziała co ma zrobić, powoli przykładając papierosa do ust przyglądała się mężczyźnie, gdy w końcu szybko zgasiła peta i krzyknęła.
    - Biegiem ! - złapała towarzyszkę za ramię i pociągnęła ją za sobą w drugą stronę, czyli na tyły szkoły.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Na szczęście moja kochana mama pomyślała jeszcze o drugiej parze butów, żebym nie musiała chodzić potem na boso xD A wiem, że nogi będą mi umierać, bo już po chodzeniu trzech godzin na wigilii szkolnej w butach na 7 centymetrowym obcasie to była tragedia, ale czego się nie robi, żeby pięknie wyglądać ^^ Ale i tak najbardziej lubię chodzić w trampkach, aktualnie mam par 5, ale ciągle marzą mi się następne i następne, więc moi rodzice powoli szału dostają. A na glany jeszcze czekam, zgodnie z obietnicą mamy, jak dostanę się do dobrej szkoły, to w nagrodę kupi mi glany. I jeszcze pod koniec roku szkolnego plecak kostka na mnie czeka <3 A jak znam życia, jak koleżanki mnie w tym zobaczą, to zapytają co ja za suchar mam ze sobą -.- Ale okej, tak samo jest z anime, więc po prostu olać je i tyle.]

    Te słowa...chrobotanie kolczykiem...i ten ruch bioder. I oboje chcieli więcej, zdecydowanie więcej. Westchnął z rozmarzonym uśmiechem na ustach, a w jego zaćmionej od podniecenia głowie powstał pomysł, że może już pora przenieść to spotkanie na wyższy poziom. Ale jeszcze chwila, jeszcze niech Kassidy zawiśnie chwilę nad piekłem, a potem oboje polecą do nieba. Oderwał się na chwilę od Niemki i przysunął się z powrotem do jej warg, rękami wymacując rzuconą gdzieś tam wcześniej paczuszkę.
    Zaczął ją całować w usta, delikatnie, bez pośpiechu. Chciał w niej pozostawić trochę niedosytu, by zobaczyć jaka będzie jej reakcja. A jeżeli będzie jej się podobało, to pewnie sam przejdzie do rzeczy, bo jego wybaczony, przepełniony seksem, męski mózg, długo tak nie pociągnie.
    - Razem, zrobimy wszystko czego zapragniesz - wyszeptał, prawie że nie przerywając pocałunki.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Och, dobrze że mnie uprzedziłaś, bo znając życie nieświadoma ja po pierwszym otarciu zupełnie zrezygnowałabym z chodzenia w glanach. A tak to będę przygotowywać się psychicznie do tego któregoś tam lipca.
    Właśnie, powiedz mi, czy w najbliższym czasie masz już jakieś plany na wakacje, skoro z wolnego możesz korzystać? ;) Muszę się przygotować psychicznie na to, jakbyś miała mnie i Russell'a zostawić na dłużej niż dwa-trzy dni.]

    Kilkadziesiąt sekund zajęło mu przygotowanie się, a po tym czasie stali się jednością. Dwa ciała połączone nicią niesamowitej, wspólnej przyjemności. Poruszył biodrami, a z jego ust wydobył się niekontrolowany jęk. Jego myśli były idealnie czyste, teraz liczyła się tylko i wyłącznie Kassidy, jej ciało tak niesfornie wyginające się pod jego ciałem, jej zapach, jej głos, chrobotanie jej kolczyka.
    Nie mogąc się opanować, przy kolejnym mocnym ruchu biodrami, zaczął błądzić ustami po jej szyi, szczególnie dopieszczając zębami to miejsce, które wiedział, że sprawiało jej niesamowitą przyjemność. Wargami ścierał kropelki potu.
    Mruczał przy każdym dotyku jej rąk, przy każdym niekontrolowanym wbiciu paznokci w skórę. Był szczęśliwy, taki dumny z siebie, że swoją osobą może sprawić Niemce tyle szczęścia.

    [Jeszcze dzisiaj odezwę się do Ciebie z moją drugą postacią, prawda że się cieszysz? :3]

    OdpowiedzUsuń
  47. [No i oto jak się zapowiadałam, tak jestem, Promyczku ;) Mam nadzieję, że nie wyjdzie tragicznie, ale jeszcze próbuję odnaleźć się w tej nietypowej postaci. No i wybacz mi z lekka dziwny styl pisania (który pewnie będę zmieniać jeszcze), ale ze względu na postać, inaczej nie mogę.
    Jakbyś miała jakieś zastrzeżenia to standardowo możesz mnie poprawić (: ]

    W głośnikach klubu leci jakaś nowa piosenka nieznanego mi zespołu. Ale nie przeszkadza mi to, bo świetnie się bawię, mam ochotę śpiewać i tańczyć całą noc. Gram w bilard, ze swoją przyjaciółką Kassidy. Śmiejemy się i plotkujemy - świetnie spędzamy piątkowy wieczór. Na początku miałam opory przed wyjściem, ale kiedy ta kochana wariatka przyszła do mnie do domu, nie mogłam jej odmówić.
    Tak, przy Kassidy czuję się zdecydowanie dziewczyną i dlatego tak strasznie uwielbiam spędzać z nią czas.
    - Pierwszy raz w życiu założyłam szpilki i nie wyglądam przy tym komicznie - mówię, siadając na brzegu stołu i wymachując nogami jak dziecko. Uśmiecham się, spoglądając na moje trzynastu-centymetrowe czółenka, a ręką sięgam do małej kieszonki ulokowanej na boku mojej sukienki i wyciągam z niej dwudziestu dolarowy banknot. - Kass, kup mi drinka - uśmiecham się do niej prosząco. - Najlepiej jakiegoś mocnego.

    OdpowiedzUsuń
  48. Muzyka płynęła, zupełnie jak rwąca rzeka, która nie miała końca. Pamiętał ten utwór doskonale, wręcz na pamięć. Chyba tylko dwa razy zerknął w nuty, zmieniając układ palców w tak szybkim tempie, że było to ledwo widoczne. Właśnie przymierzał się do głębszego przejścia, kiedy jakieś zakłócenia dotarły do uszu Vincenta. Gitara. Momentalnie przestał grać, spoglądając na nią uważnie.-To kłopotliwe.-Odparł w końcu, przesuwając mimowolnie palcami po zmierzwionych włosach.-Widzisz, ja ćwiczę. Mam za dwa tygodnie ważny konkurs. A Ty..-Zastanawiał się jakby delikatnie ująć to, co zamierzał powiedzieć. W końcu nie wypadało odnosić się do kobiety w tak dobitny i przykry sposób.-Gitara nie współbrzmi z fortepianem.-Powiedział w końcu, zerkając na nią przepraszającym spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  49. [noooo... Żeby nie być gołosłowną, powiem że teraz właśnie "nadejszła wiekopomna chwila" i ja i mój zmieniony Alex wracamy, żeby wam utrudniać życie :D (i lepiej się cieszcie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie odpowiedziała na jej pytanie, a uśmiechnęła się podstępnie i spojrzała na nią kątem oka. W sumie może i ciekawy byłby z niej dywan, zapewne oryginalny. Trzeba będzie się zastanowić nad tym pomysłem. Lachowska schowała dłonie do kieszeni spodni, wzrokiem szukając najbliższego sklepu spożywczego. Nie spodziewała się znaleźć niewiadomo jakich supermarketów, ale żeby nie dostrzec niczego? Nic dziwnego. Owe otoczenie nie sprawiało dobrego pierwszego wrażenia.
    W końcu jednak dotarła do jednego punktu, a po pięciu minutach już z niego wychodziła. Nie spojrzała od razu na dziewczynę, a wpierw ponownie obierała sobie cel. Zapewne opuszczony dom bądź jakąś ruinę. Sama w życiu by się tam nie zapuściła, ale z kimś? Nić łatwiejszego.
    - Nie mamy miejscówki- mruknęła niezadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ojojo... już, Alex jest, zwarty i gotowy, jakkolwiek dziwnie to brzmi ;)]

    Czy to była jawa, czy jeszcze sen? Lex otworzył oczy i potoczył błędnym wzrokiem po zadymionym, ciasnym pokoju. Znowu wylądował gdzieś, z kimś i... o nie... Zapalił papierosa i spróbował przypomnieć sobie, gdzie i z kim właściwie jest.
    -Nie wysilaj się...- szept Danny'ego dobiegł go spod ściany.- Na pocieszenie dodam, że jak zwykle wyrwałeś najlepszą dupę...
    -Kogo?- zapytał Alex ziewając. Musiał się zebrać w sobie. Za kilka godzin ma lot do Palm Springs, nie może tak leżeć cały dzień...
    -Moją siostrę- dokończył Dan, podnosząc się z podłogi. Nie, przecież to kurwa nie mogła być prawda. Danielle miała ile...? 16 lat? Gratulacje, Gallagher. Wielkie kurwa gratulacje.
    Alex powlókł się pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach alkoholu, papierosów i krwi, którą szybko zidentyfikował jako nie swoją. Czyjeś ręce objęły go w pasie; tylko po tatuażach na kostkach poznał, że to Danny.
    -Spadaj, Jordison...- westchnął, odrzucając głowę do tyłu.- Niczego z tego nie będzie- ostrzegł, gdy Daniel przyłożył wilgotne wargi do jego szyi. Po dwóch godzinach był już w swoim domu i pakował kilka pozostawionych wcześniej rzeczy do wojskowego plecaka.
    Lot LA-Palm Springs obył się bez niespodzianek,przynajmniej do momentu lądowania. Bo gdy tylko wyszedł z samolotu... było pusto. Czy naprawdę nikt nie mógł się pofatygować, żeby go stąd odebrać? Frances? Russel? Kassidy? Zaklął pod nosem i odebrał gitarę, podróżującą z resztą bagażu. Przy wyjściu niby to przypadkiem kopnął framugę wielkich, szklanych drzwi, przez co pani z ochrony popatrzyła na niego dziwnie.
    -Tamten koleś... nie żeby coś... przewozi kokainę.- mruknął do niej półgłosem i wypadł z budynku lotniska. Nie było nikogo. Ani samochodu, ani taksówki... nic. Alex warknął z wściekłości i wsiadł do pierwszego lepszego pojazdu. Podał adres i nie zwracał uwagi na nic, zajęty dzwonieniem do trójki swoich najlepszych znajomych. Żadne nie pofatygowało się by odebrać. Gallagher westchnął niechętnie i zapłacił taksówkarzowi.
    -Nie bój się, młody. Jak kocha to zadzwoni...- zarechotał kierowca i odjechał na postój. Alex posłał mu gniewne spojrzenie i wszedł do środka, trzaskając ciężkimi dębowymi drzwiami swojego "domu".
    -Halo? Jest tu kto?- zawołał, porzucając torby przy drzwiach i ruszył do salonu, którego oszklona ściana dawała świetny widok na ocean.
    Owszem, ktoś tam był. Denis jak zwykle mieszał mu w głowie, stojąc przed nim w sukience i mówiąc "mógłbym", ale Alex przywykł do tego... Tyle że nie jego towarzystwa pragnął. Nie to, że nie lubił dzieciaka. Jak na standardy Gallaghera można było uznać, że lubi go bardziej niż Solman mógłby przypuszczać. Po kilkunastu minutach zostawił go samego i wsiadł na swój czarny motocykl, pędząc na złamanie karku wzdłuż skalistego brzegu oceanu. Zatrzymał się dopiero za Palm Springs; nie z potrzeby, ale dlatego, że na stromej skarpie stała znajoma postać i gapiła się bez celu w wodę.
    -Kassidy?- zawołał, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.

    [uhuh... co za niemrawy wątek...]

    OdpowiedzUsuń
  52. Alex spojrzał na nią zaskoczony, ale nie pytał o nic. Nauczył się już, podobnie jak Russ i Frances, że nie warto wypytywać Kassidy o nic, bo i tak niczego nie powie, chyba że ma ochotę. Dlatego też po prostu objął ją w pasie, pozwalając dziewczynie uwiesić się na sobie.
    -No już, Kassidy, przecież nic się nie dzieje. Przeżyłem jazdę taksówką...- rzucił z krzywym uśmiechem, bo Niemka nadal nie przestawała go przepraszać, choć na dobrą sprawę nie miała za co. W końcu nie wymagał, żeby myślała o nim w każdej sekundzie i żeby pamiętała, że ma go odebrać z lotniska, zwłaszcza jeśli znów miała jakieś problemy z rodzicami.
    -Nie rycz, głupia- syknął, gdy Kassidy próbowała niepostrzeżenie otrzeć mokre policzki.- Stało się coś?- zapytał, nie licząc na odpowiedź nawet na tak banalne pytanie. Podprowadził ją do motocykla i oparł dziewczynę o siedzenie, czekając aż się odezwie.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Jak ja Ci teraz zazdroszczę tej wolności, bo najbliższe dwa tygodnie to dla mnie taka masakra, że nie wiem w co ręce wkładać, aż z tego żalu nic nie robię.
    A teraz siedzę z takim WTFem na twarzy, bo właśnie mi mama opowiedziała, że jak byłam sobie niczego nie świadoma w szkole, to mój pies upolował sobie...ptaka. W życiu bym się tego po moim jamniku nie spodziewała, aż muszę się z Tobą podzielić tą opowieścią.
    No więc, idzie sobie moja mama na zakupy i patrzy, że na naszym ogrodzie siedzi ptak, niby nie odlatuje jak przechodzi, ale pomyślała sobie, że pewnie przyzwyczajony do człowieka itd. Wraca, puszcza Sonię na ogród, żeby ta się wylatała dopóki ja ze szkoły nie wrócę, normalnie nikt się nie przejmuje tym, co ona tam robi. I nagle mama słyszy, że Sonia radośnie biegnie po domu, to od razu myśli, że znowu wykopała jakąś starą kość z ogrodu. Ale nie, na podłodze leżą pióra, więc idzie szybko zobaczyć co się dzieje i... tak, Sonia biegała sobie z zagryzionym ptakiem po domu i ponad półgodziny trwało, żeby jej tego ptaka zabrać. Żałuję, że mnie wtedy w domu nie było, bo bym się nieźle uśmiała (chociaż najpierw bym się nadarła nieźle). Ale i tak w gruncie rzeczy, jest mi go strasznie żal :C ]

    Bez opamiętania wodził wargami po jej szyi, cały czas wykonując biodrami coraz to mocne ruchy. Smak jej skóry był najsłodszą, najwspanialszą rzeczą na świecie. Palcami wolnej od podpierania się ręki, zaczął wodzić po jej wargach, rozkoszując się, że układają się w kształt symbolizujący pełną rozkosz. Nie mógł pozbyć się myśli, że był mistrzem w tym co robił, ale no cóż poradzić, skoro Russell do skromnych ludzi po prostu nie potrafił należeć.
    - Kass...jesteś...cudowna - wyszeptał między ciężkimi oddechami, gdy kolczyk znowu zachrobotał o zęby. Ten dźwięk doprowadzał go do szału, był istnym dopełnieniem tej rozkoszy.
    Nie miał pojęcia ile minęło, czas przestał być jakkolwiek ważny, tak samo jak wszystko co znajdowało się dookoła nich. Po prostu, istniała tylko Kassidy, która tak cudownie go dopełniała.
    - Strasznie tęskniłem za wszystkim, co z Tobą związane - wyszeptał prosto w jej wargi. - Zarówno fizycznie i psychicznie.

    [Jakoś tak nie jestem zadowolona z tego co napisałam, za co strasznie Cię przepraszam, ale mam tak zawalony mózg, że nie mogę sensownie myśleć -.-]

    OdpowiedzUsuń
  54. -Nie przepraszaj, przecież nie masz za co.- powiedział tylko, ocierając jej twarz skrawkiem podkoszulka.- A rodzicami się nie przejmuj. Właściwie...- nawet nie zauważył, kiedy jego dłoń zacisnęła się w pięść.- Właściwie, to masz ten sam problem co ja. Albo bardzo podobny. Tylko, że moi w zamian za wszystko, nasłali na mnie kuratora.- mruknął z krzywym uśmiechem, wzruszając przy tym ramionami.- Nie myślałaś, żeby od nich nawiać?- zapytał jeszcze, pomagając Kassidy wstać.
    Dziewczyna ledwie dostrzegalnie pokręciła głową; albo nie chciała powiedzieć, albo kłamała, albo nie chciała by ją dłużej o to wypytywał.
    -Dobra, olać to. Masz ochotę na drinka?- zaproponował jej, ot tak, na poprawę nastroju. Przecież zwykle to razem robili, upijali się do nieprzytomności, zwykle z Russelem.
    -Albo na cokolwiek innego? O, wiem... Ale- zawiesił głos i uśmiechnął się wrednie.- Nie protestujesz i wsiadasz grzecznie na motocykl, ok?

    [i tu ruszają w drogę do wesołego miasteczka do Miami... xD]

    OdpowiedzUsuń
  55. Kiedy Kassidy zaczęła ją momentalnie wyprzedzać, a ostatecznie ciągnąć do przodu Scar jeszcze bardziej przyśpieszyła. Skąd człowiek w takim wieku miał w sobie tyle werwy, by gonić dwie nastolatki. Cóż, miał sporą przewagę bo one były palaczkami i chociaż nie umniejszało to ich kondycji, to jednak płuca działały już nie tak dobrze. Poza tym na plus dla niego, był jeszcze trening, który Kass urządzała mu za każdym możliwym razem.
    - No i masz placek, normalny człowiek dawno by się już zasapał. A on nie ! – spojrzała na nią przerażonymi oczami, ostatecznie pociągnęła ją w drugą stronę i teraz skręciły w zarośniętą alejkę, gdzie krzaki sięgały im niemal do ramion i rosły bardzo gęsto. Scarlett wbiegła na przedzie, a w odpowiednim momencie schyliła się i susłem wskoczyła pod rośliny, które razem tworzyły szczelną kopułę. Kiedy Kassidy jęknęła, prawdopodobnie uderzona gałązką Scarlett przytknęła jej dłoń do ust i gestem nakazała, żeby ta była cicho.

    OdpowiedzUsuń
  56. [Przepraszam, ale kompletnie nie mam pomysłu na wątek, a już tym bardziej na relacje. Rzuć jakikolwiek pomysł, albo chociaż namiastkę, a ja go mogę rozwinąć ;D]

    OdpowiedzUsuń
  57. Zmrużył lekko oczy, słuchając jej zdań z wielką uwagą. Uważała go chyba za sztywnego kolesia, który ma na celu odtwarzanie wielkich artystów, którzy zaszczycili swoją obecnością świat muzyki. Zaśmiał się mimowolnie.-Och, ależ ja nie wątpię w Twój talent muzyczny. Każdy kto ćwiczy z sercem, musi być w tym dobry.-Jakby na potwierdzenie swoim słów, zamknął nuty ułożone na blacie białego fortepianu i zamknął oczy, układając palce na klawiszach. Teraz już nie grał z nut. Nie grał nawet ze wzroku. Muzyka całkowicie płynęła z umysłu Vincenta, z jego serca i duszy. Uśmiechał się przy tym, bowiem to właśnie takie granie było jego celem. Jego stanem nirwany, który osiągał za każdym razem muskając opuszkami palców delikatne klawisze.

    OdpowiedzUsuń
  58. Alex pokręcił z uśmiechem głową.
    -A co za różnica kto kim się zajmuje? Wsiadaj.- mruknął, odpalając motocykl. Gdy tylko poczuł jak Kassidy zaciska ręce na jego brzuchu, ruszył z miejsca, przez moment napawając się głośnym warkotem swojego choppera. Droga do Miami była prosta i równa, nie było na niej prawie nikogo, a nieliczni kierowcy nie zwracali uwagi na dwójkę motocyklistów. W końcu, gdy dotarli do miasta, Lex skręcił w kilka bocznych uliczek, hamując tuż przed wjazdem na wielki miejski festyn. Zaparkował motocykl i wziął Kassidy pod rękę, prowadząc dziewczynę w stronę zatłoczonego skweru, gdzie wśród setek straganów kłębili się mieszkańcy Florydy. Mijali po kolei chińskie knajpy na świeżym powietrzu, stragany ze słodyczami, płytami, ciuchami, biżuterią, a w końcu także te, w których można było strzelać do puszek i wygrać jakieś chińskie badziewie.
    -Kassidy, chodź...- pociągnął ją w stronę jednego z nich.- Jak ustrzelisz mi tamtego misia, to zabiorę Cię na rollercoaster.- obiecał z krzywym uśmiechem. Żeby wygrać dla niego tego miśka, musiałaby strącić wszystkie puszki... a wszyscy wiedzieli, że Kass nie rzucała najlepiej do celu.

    OdpowiedzUsuń
  59. Oriane nigdy nie doczekała się rodzeństwa i czasami ubolewała nad tym faktem. Wielokrotnie zastanawiała się jakby to było mieć młodszego brata czy starszą siostrę albo na odwrót. Wymyślała historyjki pełne bratersko-siostrzanych zabaw, ale wizualizowała też ostre kłótnie, które wcale jej nie zniechęcały. Miała wrażenie, że to wniesie życie do ich domu, w którym bywała rzadko z dwóch powodów - potrzeby rodziców do ciszy i skupienia oraz wiecznego wyciągania dziewczyny przez przyjaciółkę. Teraz wszystko się zmieniło i zdaje się jakby nadrabiała czas spędzony poza rodzinnym gniazdkiem.
    Bujając się na huśtawce czuła się w jakimś stopniu szczęśliwa. Czy to przez udzielający się nastrój Kassidy, czy czystą przyjemność z beztrosko rozwianych włosów - nie wiedziała i nie było to ważne. Ważne, że dobrze się bawiła.
    - Uwaga, konkurs na skok z huśtawki! - rzuciła i po chwili zeskoczyła z rozbujanej ławeczki. Dawno tego nie robiła i pewnie przez to zapomniała o odpowiednim ułożeniu stopy i ta zabolała przy zetknięciu z ziemią, ale to był miły ból.
    Obejrzała się w bok na Kass i ze śmiechem zauważyła, że dziewczyna zdecydowanie wygrała.

    [Heh, pamiętam jak bawiłam się tak z bratem xD]

    OdpowiedzUsuń
  60. [Kłopot z zorganizowaniem imprezy byłby dla mnie chyba najmniejszym problemem, gdybym miała już wolne xD Bo dzisiaj (tak, w sobotę -.-) musiałam być w szkole na lekcjach, jako odrabianie jakiegoś tam dnia, a na dodatek całą noc kończyłam pracę dodatkową na angielski, o 4 poszłam spać.]

    - Kass, Ty zawsze jesteś moją panią - mruknął z błogim uśmiechem. Taki obrót sprawy zdecydowanie mu się podobał, szczególnie dlatego, że to była Kassidy, a jej głowa zawsze była przepełniona zachwycającymi go pomysłami.
    Swoimi niespokojnymi rękami zaczął głaskać brzuch i piersi Niemki, co jakiś czas wpijając w delikatną skórę paznokcie. Odleciał, czuł się lepiej niżeli byliby w niebie. Wzdychał zadowolony, a co jakiś czas z jego ust wydostawało się coś w rodzaju krzyku, gdy jej ruchy doprowadzały go do tak niesamowitej ekstazy. Była fenomenalna, najwspanialsza dziewczyna z którą mógłby się kochać, kiedykolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Hej ;) Właśnie udało mi się ogarnąć, że jesteśmy (to znaczy nasze postacie) są w jednej klasie. W związku z tym sugeruję banalne powiązanie kolegi i koleżanki ze szkoły. Proponuję też, żeby mieli swój mały, poranny rytuał, a mianowicie picie kawy przed lekcjami w Sturbucks czy czymś takim. Co o tym sądzisz? I czy tym razem, miałabyś ochotę zacząć? :)]

    OdpowiedzUsuń
  62. [Kass!! Autorka Nadii, Bianci z FC się kłania :D Witaj :) ]

    OdpowiedzUsuń
  63. [spokojnie, sama mam lekkie problemy teraz, więc pojawiam się i znikam i odpisuję raz dziennie ;)]

    Alex uśmiechnął się szeroko, biorąc od niej misia.
    -Dzięki. Nawet wiem co z nim zrobię... Ale to potem, jak wrócimy.- zakomunikował, chociaż Kassidy nie zwracała już na niego uwagi.
    -Dobra. Na co masz ochotę? Rollercoaster, gabinet luster, budka z piwem?- zapytał, ciągnąc ją dalej, choć Darkness jeszcze trochę się opierała.
    -Chodź...- zarządził w końcu, po tym jak wypili piwo i ustawił się razem z nią w kolejce do rollercoastera.- Chyba mi nie spieprzysz, co?- wymruczał jej do ucha, owijając ręce wokół talii Niemki.
    Kassidy była jedną z niewielu osób, dla których był w stanie się poświęcić i nie być ani dupkiem, ani chamem. Ona i Russel zaliczali się do tego grona znajomych, z którymi naprawdę lubił przebywać, nawet jeśli nie zawsze miał na to ochotę. Z Kass rozumieli się jeśli nie świetnie, to na pewno bardzo dobrze.
    -Właź, Kassidy...- jęknął, gdy naparła na niego, żeby zawrócić.

    OdpowiedzUsuń
  64. [Dobrze, że jesteś, bo już się zaczęłam martwić, naprawdę. Gdyby to trwało jeszcze kilka dni, to bym zaczęła Ci gadu spamować, żeby dowiedzieć się czy żyjesz xD Ale jak wszystko okej, w takim radzie mogę być spokojna.]

    Zdecydowanie bardzo podobał mu się taki obrót spraw. Gdzie zazwyczaj uwielbiał dominować, Kassidy zawsze dawał wolną rękę. Była jego najlepszą przyjaciółką, bratnią duszą, jedyną kobietą, którą mógł aż tak mocno pokochać.
    Z jego warg wylatywały głośne przekleństwa, na przemian mieszane ze słodkimi jękami. Ciepło w podbrzuszu stawało się coraz większe, dając mu do zrozumienia, że niedługo osiągnie orgazm. Choć i tak było mu teraz tak niewiarygodnie przyjemnie, stał na granicy obłędu.
    Niespokojne dłonie sunął po ciele Niemki, przesuwając je wzdłuż brzucha po piersi, które zaczął pieścić palcami, już nie tak delikatnie i niewinnie jak wcześniej.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum