środa, 23 maja 2012

Need more friends with wings


* * *

Drobna smuga światła przedarła się przez szparę pomiędzy zasłonami przez co w sypialni panował półmrok. Porozrzucane wszędzie ubrania, duże łóżko z zawieszoną nad nim moskitierą i bordowe ściany. Mniej więcej tak wyglądał pokój Scarlett. Dziewczyna przekręciła się na drugi bok, gdy słońce zaczęło oświetlać jej twarz. Miała nadzieje, że uda jej się jeszcze na chwilkę zasnąć, ale sen odszedł od niej niemal od razu. Wystarczyło zamrugać kilkakrotnie, żeby wzrok znów złapał ostrość. Dopiero w tamtej chwili zauważyła stojącego w drzwiach Charliego. Chłopczyk patrzył się na nią w skupieniu, wciąż tuląc do siebie ulubionego misia. Wyglądało to śmiesznie, gdyż maskotka i chłopiec byli niemal tego samego wzrostu.
- Głodny jestem, nudzi mi się – jęknął Charlie przytulając się do drewnianej framugi. Scar usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek, było mniej więcej po dziesiątej rano.
- Mama nie zrobiła Ci śniadania? – zapytała zdziwiona patrząc na chłopca zmrużonymi oczami. Ten tylko pokręcił głową i wyszedł z pokoju ciągnąc za sobą maskotkę. Scarlett westchnęła, już udało jej się zapomnieć o tych momentach, w którym instynkt macierzyński jej rodzicielki dostawał amnezji. Prawdopodobnie znowu z samego rana zaczęła wyć, a potem biegiem wyszła do pracy zapominając o obudzeniu Charlie’go i zrobieniu mu śniadania. Dziewczyna musiała teraz zająć się bratem i w myślach dziękowała za to, że jest dzień wolny. W przeciwnym razie musiałaby wszystko załatwiać w pośpiechu.
- Co chcesz zjeść? –zapytała przeglądając pudełka z płatkami, które stały w szafce. Normalnie pewnie wyciągnęłaby te, które są już rozpieczętowane, matka często denerwowała się, gdy jej dzieci otwierały kolejne paczki zostawiając poprzednie do zepsucia. Tym razem jednak nie miała prawa, żeby ich pouczać, więc Scarlett mogła pozwolić bratu wybrać dokładnie te, na które ma ochotę.
- Czekoladowe poduszki– odparł rozentuzjazmowany nie odrywając wzroku od telewizora, gdzie właśnie leciała jakaś setna tandetna wersja Power Rangers’ów. Scar odnalazła wzrokiem wymienione płatki i otworzyła pudełko nasypując ich do obu misek. Zaraz potem zalała je zimnym mlekiem. To także nie było czymś co jej matka akceptowała, kobieta nie podawała Charlie’mu zimnego mleka, bo istniała szansa, że chłopiec się rozchoruje. Tylko Scar w tym domu wiedziała, jak jej młodszy brat uwielbiał chłodne mleko i chrupiące płatki.
Usiadła w salonie, podała miskę chłopcu, który oczy miał już niemal przyklejone do telewizora. Wielki dobry robot walczył, z powiększoną wersją kosmicznej bestii wysłanej na Ziemię, teraz tylko zgrana drużyna Megazorda mogła ocalić ludzkość. Dziewczyna usiadła wygodnie w sofie i delektowała się chłodnym śniadaniem. W tej samej chwili całe mieszkanie wypełnił dźwięk dzwonka do drzwi, naciskany wielokrotnie. Ktoś musiał być nieco podenerwowany, zachowując się w ten sposób.
- Czego? – warknęła niemal przerywając kolejne naciśnięcie dzwonka. Tak, była poirytowana, w końcu kto zachowuje się w taki sposób? Cóż, była jedna jedyna osoba, która mogła pozwolić sobie na takie rzeczy i całe szczęście właśnie ona stała teraz przed drzwiami. Wysoki, dobrze zbudowany chłopak opierał się o framugę trzymając w jednej dłoni sporą torbę z rzeczami.  – Co ty tu robisz? – zapytała dziewczyna wlepiając w niego swoje zdziwione spojrzenie.
Jeszcze  chwilę to trwało zanim doszła zupełnie do siebie. Szok jaki ją ogarnął był spowodowany tym, że Dave wyjechał z Palm Springs jakieś dwa lata temu i do tej pory nie dawał znaku życia. Kiedy jednak jeszcze mieszkał w mieście, on i Scarlett byli nierozłączni, zupełnie jak rodzeństwo. Znali się prawie od zawsze, dlatego dziewczyna była na niego strasznie wściekła, gdy bez zapowiedzi wyjechał. Gdyby nie przyszła do niego tuż przed wyprowadzką, pewnie nigdy nie dowiedziałaby się co się z nim stało. Właśnie dlatego, jego ponowne pojawienie się w drzwiach z uśmieszkiem wcale nie było taką niespodzianką, jaką liczył zrobić jej Dave. Jego osoba stojąca w drzwiach przypomniała Scar o drobnym momencie załamania, gdy nagle po stracie najlepszego przyjaciela zdała sobie sprawę, że została zupełnie sama. Jej ojciec już wtedy nie żył, a matka wciąż popadała w skrajności wspominając zmarłego męża. Wyjazd jedynego prawdziwego przyjaciela postawił Scarlett w sytuacji bez wyjścia. Zupełnie jak jedyna ofiara łodzi na otwartym morzu, dryfująca na kawałku drewna którym był dla niej Dave. Gdy on odszedł, nie miała już czego się trzymać, a musiała przy okazji zadbać o młodszego brata.
- Czego chcesz? –zapytała ostrzej zaciskając dłoń za drzwiach, gotowa w każdej chwili zatrzasnąć je przed nosem chłopaka. On z kolei dostrzegał jej złość, ale niekoniecznie zdawał sobie sprawę z jej pochodzenia, dlatego wyglądał na zbitego z tropu.
- Hej Scar, co jest? –zapytał w końcu. – Przyjeżdżam do Ciebie po dwóch latach i nawet się ze mną nie przywitasz? – zmarszczył brwi.
- Tak ! – krzyknęła –Przyjeżdżasz po dwóch latach, z wyjazdu o którym nawet nie miałeś zamiaru mnie poinformować. Gdy już uporałam się z moimi problemami, wracasz. Szkoda, że nie było Cie wtedy, gdy tego potrzebowałam. – warknęła.
- Nie mogłem, musiałem wyjechać – wyjaśnił spokojnie, starał się załagodzić sytuację. Znał swoją przyjaciółkę aż za dobrze, wiedział kiedy należy spuścić głowę i z pokorą przyznać się do błędu – Daj spokój, nie wierze, że przez cały ten czas byłaś na mnie tylko zła.
- Byłam zła tylko na  siebie, że potrafiłam po tym wszystkim jeszcze za Tobą tęsknić – rzuciła zdenerwowana– Po co tu przyjechałeś?
- Przyjechałem do Ciebie – rzucił zwięźle. Nie tego się spodziewał, toteż zaczęła go irytować panika przyjaciółki. Dawno z nią nie przebywał, ale takie zachowania u niej zdarzały się naprawdę rzadko. Albo naprawdę sobie nagrabił, albo tak bardzo zmieniła się po jego wyjeździe. Ciężko było mu uwierzyć, że nagle po tym wszystkim co już jej się przydarzyło Scarlett mogłaby zmienić się w słabą dziewczynę. – Dobra Scarlett, przepraszam. Okej? Spieprzyłem tą sprawę z wyjazdem, mogłem załatwić to inaczej. - przez chwilę przyglądał jej się uważnie licząc na jakąś poprawę, ale wyraz twarzy przyjaciółki pozostawał nie zmieniony. Wciąż byłą zła, a on nie wiedział co mógłby zrobić, żeby to naprawić.
- Po co mi to mówisz? I tak za kilka dni znowu wyjedziesz do tej swojej Anglii, gdzie będziesz wiódł swoje nowe doskonałe życie, a ja znowu zostanę tutaj sama.  
- Scarlett opanuj się !– krzyknął łapiąc ją za ramiona, miał ochotę potrząsnąć nią, bo nie rozpoznawał osoby, która stała naprzeciw niego – Jest tam jeszcze ta dziewczyna, którą zostawiłem tutaj dwa lata temu? Liczyłem, że ona sobie poradzi, ale jeśli to właśnie tak skończyła… to żałuje wyjazdu tam. Zmarnowałem kawał dobrej laski. –westchnął. Scar prychnęła na niego i odsunęła się o krok.
- Jest tutaj, ale duma nie pozwala jej wyjść ponad tą sukę, którą teraz masz przed sobą – wyjaśniła.
- Więc przekaż jej, że mamy mało czasu i jeśli nie chce go zmarnować, to niech lepiej tutaj wyjdzie zanim okaże się, że muszę już wracać – dodał – Scarlett zawrzyjmy układ. Odrzucisz swoje wąty na bok, dopóki tutaj jestem i spróbujemy spędzić te dni tak jakbym nigdy nie wyjechał. Potem wsiądę z powrotem do tego strasznego samolotu i będziesz mogła mnie nienawidzić na wszystkie możliwe sposoby, okej?
- To trochę zbyt łatwe, ot tak Ci wybaczyć.
- Na kilka dni – odparł przyglądając jej się, widział że zaczyna się zastanawiać. Scarlett nie była głupia, ani też nie miała zamiaru marnować takiej szansy. Być może już nigdy nie miałaby okazji zobaczyć swojego starego przyjaciela, więc dopóki tu był mogła sobie darować to całe obrażanie. W końcu westchnęła głęboko i opuściła ręce.
- Niech będzie –zgodziła się ostatecznie. Nawet nie spodziewała się mocnego uścisku, którym od razu została obdarowana. Jęknęła tylko, gdy czuła że Dave zaczyna powoli odbierać jej płucom możliwość oddychania. Dopiero wtedy, gdy już nie mogła wytrzymać zdecydował się ją wypuścić.
***
Całodzienne łażenie po mieście zawsze było ich ulubionym zajęciem, tą jedną bardzo płytką pasję dzielili od zawsze, bo wyznawali zasadę, że „gdziekolwiek, byle nie do domu” i chyba ten wspólny pomysł na spędzenie czasu sprawił, że na przestrzeni lat stali się tak dobrymi przyjaciółmi. Dlatego teraz, gdy spacerowali obok siebie po ich ulubionym miejscu, ruinie fabryki za miastem, czuli się tak jak te dwa lata temu. Jakby nic się nie zmieniło. Pogoda jak zawsze była wyborna, słońce świeciło i tylko czasem pojawiały się jakieś drobniejsze chmury, które na chwilę zasłaniały miasto przed promieniami słonecznymi.
- Więc jak tam jest w Anglii? – spytała Scar wchodząc po betonowych schodach na piętro surowej konstrukcji, budynku który miał zostać przyłączony do fabryki, ale przed jego ukończeniem firma splajtowała. Dave kroczył za nią, w odpowiedzi na pytanie tylko wzruszył ramionami.
- W zasadzie jest mniej słońca, więcej deszczu i większość dziewczyn żywi się w Fast-foodach, a te które tego nie robią to najczęściej cheerliderki, ewentualnie miejscowe suczki. Anglia pod względem erotycznym odrzuca mnie bardziej niż spocony grubas pracujący na budowie.
- Fuj ! – krzyknęła dziewczyna śmiejąc się. Nic w tym dziwnego, ani ona, ani Dave nigdy nie przepadali za Anglią. Kojarzyła im się zawsze ze snobistycznym podejściem do życia, starą jak świat królową i nudnymi londyńskimi pubami. – Czyli w zasadzie wszystko jest tak, jak sobie opowiadaliśmy kiedyś.
- Tak, Londyn jako miasto jest bardzo ładne, ale kiedy oglądasz je codziennie  przez dwa lata, to uwierz, że może Ci się ono szybko znudzić.
- Ale Palm Springs Ci się nie znudziło, w końcu po to chyba przyjechałeś…. – odparła wychodząc w końcu na dach budynku, było z niego widać niemal całe miasto i dlatego był to widok warty wchodzenia po schodach hen wysoko. Scar usiadła na krawędzi spuszczając nogi w dół i spokojnie przyglądała się całemu Palm Springs jeszcze trwającej w popołudniowej gorączce powrotów do domu przez centrum miasta.
- Dobrze wiesz, że nie przyjechałem dla miejsca. Przyjechałem dla ludzi.
- I dlatego postanowiłeś zabrać mnie z domu…
- Dokładnie tak. – mówiąc to usiadł obok niej. Myślał przez chwilę jak mógłby wynagrodzić jej te dwa lata i ten niespodziewany wyjazd, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Jeszcze długo siedzieli na tym dachu, w zasadzie wszystko zmierzało ku temu co mieli kiedyś. Żartowali wspólnie i zachowywali się zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Znowu zaczęli się wygłupiać tak jak to robili najlepiej. Między dwójką przyjaciół wreszcie nastąpił pokój i być może nawet powrót do normalności.
Ale Scarlett wciąż czuła wiszącą nad nią myśl, że to tylko parę dni i znów będzie musiała sama stanąć twarzą w twarz z brutalną rzeczywistością. Taką, w której jej najlepszy przyjaciel opuścił ją i wyjechał za granicę. Nie chciała tego, bo wreszcie wróciła myślami do miejsca, w którym nie było aż tak źle, w którym wstawanie ranem nie było dla niej formą kary. Wstawała wcześnie, bo wtedy mogła więcej czasu spędzić z Dave’em.

***
Ostatniego dnia spotkali się na plaży, ostatecznie nie mieli ochoty na smutne pożegnanie, dlatego obiecali sobie wcześnie, że to będzie dzień jak każdy inny, który spędzali razem. Właśnie dlatego długo siedzieli na piasku, pili piwo na wyścigi, ganiali się po plaży jak dwójka dzieciaków. Słońce wędrowało po niebie niebezpiecznie zbliżając się do końca podróży, a oni nawet nie zauważyli jak czas mijał wraz z ich ostatnim dniem.
- Co robiłaś przez ten cały czas kiedy mnie nie było ? – zapytał Dave, w końcu dopóki mieszkał tutaj, każdy dzień spędzali razem i w zasadzie żadne z nich nie było gotowe na stawienie czoła życiu bez drugiej osoby. Nie byli w sobie zakochani, nie łączyli planów na przyszłość. Po prostu zżyli się ze sobą i potrzebowali swojego towarzystwa, co nie oznaczało, że nie mogli bez siebie żyć. Wyjazd chłopaka był idealnym wyjątkiem do tej tezy, że mogli bardzo dobrze radzić sobie bez siebie.
- Było ciężko, no wiesz… problemy w domu. W szkole zawsze miałam jakieś kłopoty, ale ostatecznie lądowanie na dywaniku u dyrektorki nie było takie złe. To znaczy, nie lubię suki, ale daje jakoś radę. Zaczęły się te wszystkie imprezy, to popłynęłam z tłumem i teraz znalazłam sobie kolejny powód, żeby nie wracać za często do domu. – wyjaśniła. On potaknął tylko głową. – A ty co robiłeś? - zapytała
- No wiesz, szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Nad innymi rzeczami się po prostu nie zastanawiałem. Tęskniłem za tym wszystkim tutaj. Nie miałem z kim chodzić po mieście, ba nie znałem miasta i na początku było trudno. Szczerze mówiąc wcale nie mam ochoty tam wracać. Minęły dwa lata… - spojrzał na nią – myślałem, że to kwestia przyzwyczajenia i że to po prostu minie, ale nie… Nienawidzę tego miejsca. – westchnął kończąc ostatnie zdanie. Był szczery, przy niej mógł być. Tam, wszyscy zabiliby go za takie słowa, ale tutaj była Scar i ona doskonale rozumiała w czym rzecz. W końcu Anglia, Wielka Brytania, cała ta wyspa zawsze była obiektem ich wspólnych, intymnych żartów i wygłupów. Teraz siedząc tutaj na plaży, przy zachodzącym słońcu Dave zaczął się sam zastanawiać, jakim cudem w ogóle zgodził się tam wyjechać.
- Wiesz, będąc tam nie tęskniłem tak bardzo za tym miejscem. Na początku, bo miałem nadzieje, że się tam jakoś wpasuje. Później, bo zapomniałem jak cudownie jest w Palm Springs. Dopiero kiedy jestem tutaj teraz wiem, że powinienem był tęsknić. – wyjął z kieszeni papierosa podpalił go i podał przyjaciółce, która kiwając głową w górę i w dół zgadzała się z jego słowami. Miał rację, z pewnością. Ona doskonale rozumiała to co mówił, chociaż wciąż czuła urazę z powodu wyjazdu. Ot, takich rzeczy po prostu nie można rzucić w niepamięć tak po prostu. Potrzebowała czasu, żeby się oswoić, ale nie miała na to czasu, bo wieczór powoli się kończył, a ich moment szczerości stawał się dla niej ciężki do zniesienia.
- Będziemy rozmawiać cały czas, obiecuje. Listy, telefon, video chat. Damy radę – przeniosła na niego swój wzrok, unosząc jedną brew, czekając na jego reakcję. Kiwnął tylko głową, po czym wstał z miejsca i spojrzał na nią z góry.
- W zasadzie, to chyba nie będzie konieczne – powiedział podając jej rękę.
- Niby czemu? Nie rozumiem – jej oczy błądziły dookoła, była trochę rozkojarzona. Z jednej strony tak bardzo tęsknił za wszystkim tutaj, a z drugiej nie chciał utrzymywać z nią kontaktu, to się po prostu nie trzymało kupy. – Nie chcesz, ze mną rozmawiać, bo … - nie dokończyła, Dave przerwał jej w połowie zdania.
- Nie powiedziałem Ci w zasadzie wszystkiego Scar. – zaczął – Wcale nie wracam do Anglii, zostaje w Palm Springs.
Oczy Scarlett rozszerzyły się, wciąż gapiła się na niego nie mogąc do końca pojąć słów, które przed chwilą wypowiedział jej przyjaciel. Jak to nie wracał, zostawał tutaj? To znaczy, że znowu jest tutaj i nigdzie nie wyjedzie, że wcale nie musi się z nim żegnać, bo on przecież nigdzie nie jedzie?  - Rodzice wykupili mi małe mieszkanie na obrzeżach, wczoraj z rana zaniosłem papiery, do tej Twojej szkoły. Przepraszam, że nie powiedziałem Ci tego wcześniej. Niespodzianka ! – krzyknął przytulając ją do siebie jak troskliwy ojciec, widząc że jest jeszcze w szoku. Zdecydowanie była, nie słuchała niczego co mówił potem, stała na plaży, słońce chowało się za horyzontem, a ona gapiła się bez celu w jedno miejsce.
- Scarlett, słyszysz mnie? – Dave spojrzał na nią, pochylając się tak by ich oczy były na tym samym poziomie.
- Nienawidzę Cie, idziemy się upić w trupa, ale wiedz, że Cie nienawidzę – warknęła i kręcąc głową z uśmiechem pociągnęła go w stronę najbliższego baru. 



[Więc notka miała pojawić się na blogowej odsłonie, ale z wiadomych względów wrzucam ją tutaj. Postać Dave'a pojawi się niedługo w wolnych postaciach. Wiem, wiem że to wyżej jest trochę nudne i w ogóle, ale jakoś mnie tak tknęło... więc jest. Jeśli ktoś przeczytał to rzeczywiście, to dziękuje za czas. ]

5 komentarzy:

  1. [Sympatyczne! A szczególnie, gdy w tle leci miła muzyka. Osobiście miałam bardzo podobny pomysł na relację Lachowskiej z niejakim Lorisem, ale będę musiała go zmienić. Nie chcę powielać czegoś, co już było. (:]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ogólnie dobrze mi się czytało, ale co chwila z rytmu wybijała mnie spacja przed znakiem zapytania albo wykrzyknikiem xD Nie wiem jak inni, ale ja mam taki już odruch, że nawet jak nie chcę to wyłapuję takie błahostki i muszę spojrzeć w to miejsce jeszcze raz zamiast czytać dalej xD Jeszcze gdzieś w dwóch miejscach miałam wrażenie, że jest coś nieskładnie, ale może to być wina mojego przytłumionego myślenia i główki, która odmawia dzisiaj współpracy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [No tak, bez błędów się chyba nie da obejść. Przyznam, że notkę sprawdziłam pod kontem ortograficznym (albo raczej word sprawdził), a moja leniwa główka niekoniecznie spojrzała na resztą. Mimo wszystko ciesze się, że ogólnie nie wypadło tak tragicznie i że ktokolwiek to przeczytał :)
    ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ja uwielbiam czytać opowiadania, więc dla mnie to przyjemność. Uczę się przez to ciekawych dialogów, bo przecież moje rozdziały polegają na przemyśleniach i odczuciach danej postaci.]

      Usuń
    2. [Ja też kocham czytać, dlatego cieszę się, gdy tylko ktoś coś zamieszcza :D]

      Usuń

Archiwum