środa, 30 maja 2012

Psychotic girl



Faye Stoned

25.05.1993

Bristol

Profil Medyczny

Biseksualna

Zamieszkała w motelu "Sandurvia"


Wygląd:

Niezmiennie zbyt chuda i zbyt niska. Posiada duże, zielone, wiecznie podkrążone i lekko przekrwione oczy osadzone na szczupłej twarzy. Pełne usta bardzo często umalowane krwistą szminką i zniszczone blond włosy. Jej uroda została odpowiednio zdeptana przez alkohol i narkotyki oraz jej pracę. Nie jest pięknością, ale w jej oczach płonie ogień, a sposób poruszania się intryguje. Ma bardzo ochrypnięty głos, który jeszcze  intensywniej nadaje jej wyrazu wiecznie zmęczonej.








 "I promised you on an ocean of
Mother of pearl, gold, and indigo
Cut through the waves, I watched you swim away
I'll never love you more than today"







Charakter:


 Nikt kto kiedykolwiek poznał Faye nie uwierzyłby, że ta dziewczyna mogłaby się chociaż odrobinę zmienić, przystosować, pójść na ustępstwo, czy na kompromis. Prawidłowa, a właściwie jedyna słuszna myśl. Od kilku lat Stoned pozostaje sobą w czystej postaci: te same nałogi, ten sam obnażający cię półuśmiech, ta sama kpina w oczach i… takie samo dążenie do autodestrukcji. Jest zdystansowanym, czasami nad wyraz spokojnym stworzeniem, rzadko zainteresowanym biegnącym wokół niej życiem. Nie wiadomo jakim cudem jej drobne ciało mieści w sobie tyle zepsucia, sarkazmu i kompletnego braku przystosowania. Potrafi być przerażająco urocza tylko wtedy kiedy czegoś potrzebuje, lub kiedy ci grozi. Tak naprawdę jest małym, zaszczutym, angielskim zwierzątkiem, które cały czas przed czymś ucieka. Nie przeżyje dnia bez muzyki, papierosów i srebrzystej przyjaciółki. Zakochana w swoim samochodzie i w złocistym rumie.




  

“Now black light sets on my short day
Oh, you betrayed me, you gave it away
You don't mind picking up salt to rub into my wounds”



 Trzymany w dłoni bilet lotniczy miał bardzo ciekawą powierzchnię i aż kusił aby go dotknąć. Delikatnie pogłaskała go opuszkiem palca i uśmiechnęła się leniwie. Jej ciężkie powieki uniosły się lekko, a zgniłozielone ślepia zalśniły niezdrowym blaskiem. Zaciągnęła się papierosem trzymanym w zębach po chwili wypuszczając z płuc dym, który otoczył ją szarą poświatą. Jeszcze raz przeszukała kieszenie spodni. Znajdowała się tam paczka papierosów, stary i zdezelowany telefon, zapałki i sześć funtów. Tu już się jej nie przydadzą. Podciągnęła spadającą z ramienia bluzkę i założyła okulary. Z tylnej kieszeni wyciągnęła zwiniętą w rulon kartkę. Uśmiechnęła się lekko, ukazując zęby co nadało jej lekko zbereźnego wyrazu i podeszła do stojącej w pełnym słońcu taksówki.

   Chwilę później z tylnego siedzenia pojazdu obserwowała nowe miasto. Lekki wyraz niechęci wślizgnął się na jej dziecięcą twarz. Wiedziała, że nie zrozumie tego miejsca ani jego mieszkańców. Kieszenie wypełnione banknotami, torebki wypełnione zmutowanymi wiewiórkami. Była tylko jedna strona tego miasta, która pozwalała Faye utrzymać ten kpiący uśmiech na jej zmęczonych ustach. Krew tych ludzi wypełniona była białym proszkiem, którego ona za chwilę miała zostać właścicielką.

   Wręczyła pieniądze taksówkarzowi i wysiadła rozglądając się czujnie na boki. Stary motel z przybrudzonym basenem, nad którym bawiło się kilka równie przybrudzonych dzieci. Wyciągnęła z torby butelkę Capitana Morgana i upiła łyka. Dopiero po chwili wolny krokiem ruszyła ku recepcji. Jej dostawca już na nią czekał. Kolejny półuśmiech tego dnia wkradł się na jej twarz. Nareszcie jest wolna. 

“Would you betray me
Or save me
Save me from you?


[ Witam. Jestem kompletnie, całkowicie nowa, ale naprawdę chętnie odpisuję i zaczynam wątki. Podejrzewam, że jeszcze nieraz zmienię przedstawioną Wam kartę pracy. Nie znoszę ignorowania, więc jeżeli nie masz czasu lub ochoty na wątek po prostu powiedz. ]


75 komentarzy:

  1. Każdy kto zdążył poznać panienkę Forssell wiedział, że nigdy, przenigdy, nawet jeżeli wstawała na czas, nie pojawiała się na zajęciach punktualnie. Tak też było tego dnia, akurat na pierwszej lekcji miała fizykę, której wprost nienawidziła, a przy okazji nie miała pracy domowej. Dwa idealne powody do niepojawienia się na lekcji. Jak zwykle stała opierając się o swojego range rovera i paliła kolejnego już dzisiaj papierosa kiedy na parking wjechało zupełnie nowe auto, którego jeszcze nie widziała na szkolnym parkingu, a nie sposób było je przegapić. Totalnie wyróżniało się spośród luksusowych, drogich aut, oczywiście nie żeby Harriet była jakimś ich zwolennikiem, ale takie już niestety prawa rządziły tą szkołą, do której uczęszczało pełno rozpieszczonych dzieciaków.
    Auto zatrzymało się zaraz obok samochodu blondynki, ale ta nawet nie ruszyła się z miejsca, nie miała na to najmniejszej ochoty ani tym bardziej sił, jej organizm domagał się kawy, po którą również nie chciało jej się iść. Wciąż z niecierpliwością czekała aż "nowa" wysiądzie z samochodu. Tak też się stało, z "nowego" pojazdu wysiadła blondynka z lekko podkrążonymi oczami, która rzuciła niedopaloną fajkę pod nogi Harriet.- Jak już tak szastasz tymi papierosami to mogłabyś mnie poczęstować chociaż całym.- Posłała dziewczynie figlarny uśmiech i wzięła od niej kubek z kawą, z którego natychmiast pociągnęła spory łyk.- A tak na marginesie nauczyciele nie przepadają za spóźnialskimi.- Pokiwała głową z udawaną powagą i oddała dziewczynie napój.

    OdpowiedzUsuń
  2. - No cóż, nie...- Przerwała na chwilę odpalając papierosa, którego otrzymała od dziewczyny. Natychmiast porządnie się nim zaciągnęła.- Chociaż tak, zawsze taka jestem.- Mruknęła z kpiącym uśmiechem cały czas uważnie obserwując dziewczynę, na jej twarzy widać było ślady po ciężkiej nocy. Harriet jakoś nie specjalnie miała ochotę dochodzić co też ta dziewczyna mogła robić, miała wystarczająco dużo problemów na głowie i nie zamierzała głowić się tym co trapiło innych.- Niestety ani nie jest z medyka, ani z trzeciej klasy. Moja pomoc Ci tutaj na nic.- Ponownie zaciągnęła się fajką, może i nie powinna tak dużo palić, ale nie miała w tej chwili nawet ochoty o tym myśleć. Póki ci korzystała z życia jak mogła.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ooo, urodziła się dokładnie wtedy kiedy Lenka! :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jasne, że chcę wątek. I faktycznie pochodzą z tego samego miasta. Ponieważ ostatnio brakuje mi pomysłów byłbym wdzięczny gdybyś zaczęła.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [O, widzę że Faye jest z Russ'em w klasie! Czy nie uważasz, że trzeba coś z tym zrobić? :3 ]

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wiesz, jak znajdziesz swój sposób na przejście przez ta dżunglę to wytrzymasz.- Wsunęła na nos swoje kocie okulary wywalając niedopalonego papierosa. Nie powinna była palić na szkolnym parkinu, na którym aż roiło się od kamer, w końcu była niepełnoletnia, a w dodatku opuszczała lekcję, ale szczerze mówiąc miała to gdzieś i nie zamierzała zmieniać swojego podejścia do tej sprawy.- Wiem tylko, że medyk jest chyba teraz w sali 140, tak mi się przynajmniej wydaje, króliczku.- Dodała z nuta ironii w głosie odgarniając rozczochrane włosy z twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekał na ten moment już od dobrego tygodnia. Chciał wiedzieć skąd James bierze ten szajs. I w końcu starszy Williams stracił czujność, nie wiedział, że Nate go śledzi i wybrał się w nocy bo ten swój cholerny biały proszek, który niszczył jego zdrowie i życie. Brunet zaparkował swój samochód ulicę dalej, by brat nie dostrzegł go, po czym stanął za rogiem obserwując jak chłopak siedzący w samochodzie odbiera działkę od jakiejś młodej dziewczyny, po czym odjeżdża nie dostrzegając go. Dilerka to jednak inna bajka. Nie dość, że zauważyła iż jest obserwowana, to najzwyczajniej w świecie zbliżyła się do niego jak gdyby mieli urządzić sobie przyjemną pogawędkę o pogodzie. Brunet uśmiechnął się kpiąco, krzyżując ręce na torsie, a jego mięśnie automatycznie napięły się, jakby miał do czynienia z jakimś godnym siebie przeciwnikiem. Nie, na pewno by jej nie uderzył.
    - Nie Ciebie obserwowałem – odparł poważnym tonem. – Tylko mojego brata.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uniósł brew ku górze, nie odrywając od niej spojrzenia. Dziewczyna była dość intrygująca jak na dilerkę. Swoją droga wyglądała jakby sama nie żałowała sobie własnego towaru, a podobno dilerzy zwykle są na tyle inteligentni by nie pakować się w to bagno. Pokręcił głową z politowaniem.
    - Wiesz…właściwie to normalnie powiedziałabym, że gówno mnie obchodzi co on robi z tym swoim nędznym życiem, ale teraz… - wzruszył ramionami. – Nie słyszy tego więc… - wziął głęboki oddech i wyjął z kieszeni portfel. – Ile będzie mnie kosztowało byś nie dała mu już nic więcej?

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale i jakby rozbawiony. Na końcu języka miał pewną obelgę, ale w porę ugryzł się w język. Ćpunka, nie ćpunka nadal była dziewczyną, a Nathaniel jako taki szacunek do kobiet miał mimo że często wykorzystywał je i porzucał.
    - To Ty do mnie podeszłaś, a jak już mówiłem nie pojawiłem się tutaj dla Ciebie – odparł niewzruszonym tonem, opierając się o obdrapany, obskurny budynek stojący za jego plecami. – Ale myślałem, że ktoś taki jak Ty jest mądrzejszy – wzruszył ramionami. – Dostać kasę i zachować towar – wywrócił oczyma.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Gdyby interesował Cię los mojego brata, zgodziłabyś się na moją propozycję – rzucił oschle i odwrócił się na pięcie oddalając się powoli od niej, jednak po chwili odwrócił się przez ramię. – A jeśli mowa o wciąganiu po krzakach…to chyba pomyliłaś go z kimś, on nie kryje się z tym i po prostu babra się w to górno w domu – uśmiechnął się drwiąco, w sumie sam do siebie. Nie miał pojęcia po co drąży ten temat, po co w ogóle tu tkwił i patrzył na nią. Doskonale wiedział, że tacy jak ona nigdy nie rezygnują z klientów. Przecież gdyby mu nie sprzedawała towaru poszedłby do kogoś innego, a gdyby Nate przestał płacić zostałaby z niczym.

    OdpowiedzUsuń
  12. I tym razem zaskoczyła go. Nie tego się spodziewał, nie oczekiwał że zaprosi go do środka, ba nie myślał o tym. Przecież zobaczył ją, mógł mieć dowód w postaci zdjęć, a nawet wystarczyłoby to że odszedłby teraz zawiadomić policję. Po przeszukaniu jej mieszkania na pewno coś by znaleźli, więc wykazała się nie lada odwagą ufając komuś takiemu jak on. Zawahał się, lecz tylko przez krótką chwilę, rozważając jej propozycję, po czym powoli ruszył za nią we wskazanym kierunku. Sam też odpalił papierosa, wyciągając go z paczki, którą nosił w kieszeni. Zaciągnął się dymem tytoniowym, rozglądając uważnie po obskurnej okolicy. Nie wierzył, że można mieszkać w takim miejscu, a mimo to nic nie mówił. Po prostu szedł za nią paląc papierosa.
    - Moja motywacja? – zapytał w końcu. – Czy muszę mieć motywację, by próbować pomóc bratu? Sam fakt, że jest moim bratem byłby dostateczną motywacją – powiedział poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Teoretycznie było to zachowanie całkowicie pozbawione sensu, bo kto normalny wchodzi do mieszkania osoby, o której wie jedynie tyle, że jest uzależniona od narkotyków, które również rozprzestrzenia. Nathaniel jednak nie był osobą, o której można byłoby powiedzieć, że czegoś by nie zrobiła. Znał jednak granice. Wchodząc do mieszkania stawiał ostrożnie każdy krok, nie odrywając spojrzenia od dziewczyny.
    - Chyba tylko dla kogoś, kto nie zna pojęcia rodziny, tudzież swojej własnej nienawidzi – powiedział wzruszając ramionami.
    Odebrał od niej szklankę i powąchał jej zawartość. Czując alkohol odstawił ją i pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
    - Przyjechałem samochodem.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Okej, mogę zacząć, nie ma problemu ^^ Tylko jutro, albo pojutrze, dobrze?]

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Oczywiście, kolejna awantura. Bo nie potrafił skupić się na wyciąganiu g-moll, gdzie jednocześnie potrzebne było H7. To było jedno wielkie gówno, a nie dodatkowe lekcje gry na fortepianie. Może i Laitue była wysoko wykształconą nauczycielką muzyki, ale Vincent jakoś tego nie dostrzegał. Sztywne próchno, trzymające się reguł. Zero improwizacji, zero uniesienia. Twarde reguły. Mogła sobie wsadzić w swoje poważanie te wszystkie dyplomy francuskich uczelni, którymi szczyciła się w swojej klasie. Niech więc się nie dziwi, że wyszedł z jej zajęć bez słowa, trzaskając uprzednio drzwiami. Naprawdę, irytowało go już to wszystko. Miał ochotę wrócić do Niemiec. Znów znaleźć się tam, gdzie jego miejsce. Niestety, to było niemożliwe. Nie teraz, kiedy życie zrobiło sobie z niego zabawkę, którą bez problemu obracało w dłoniach. Przysiadł na jednej z ławek, od razu chwytając się papierosów. Nawet nie zauważył drobnej blondynki, która siedziała tuż obok, wyraźnie się mu przyglądając.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ocknął się, jakby wracając do reali tego świata i przeniósł wzrok na blondynkę. Zdziwił się lekko, widząc, że jednak nie jest sam. Westchnął cicho, wypuszczając szary dym z ust. Starał się sprawiać wrażenie opanowanego, chociaż w tym momencie najchętniej rozniósłby pół planety.-Chyba za bardzo się staram.-Mruknął cicho w odpowiedzi, zatrzymując na niej swój wzrok. Nie kojarzył jej jakoś, dlatego zastanawiał się, dlaczego w ogóle się do niego odezwała. Być może już się gdzieś kiedyś spotkali, to całkiem możliwe. W jego życiu pojawiało się wiele osób, ale również wiele też odchodziło. Nie każdy miał okazję poznać chłopaka na tyle, żeby starał się o jego powrót, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Taaaaaaak, na wątek chęci są, gorzej z pomysłami, które podczas choroby średnio się mnie trzymają, a raczej powinnam coś zaproponować... Możesz poczekać aż ja ogarnę rzeczywistość, a rzeczywistość ogarnie mnie i coś wymyślę albo... Masz jakiś pomysł? Najwyżej zacznę w ramach rekompensaty. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dobra, powiedzmy, że coś mam, a jakby coś to poprawisz mnie :D ]

    Ten dzień zapowiadał się całkiem miło, nawet jeżeli uczniów trzeciej klasy o profilu medycznym czekał wielki test z chemii. Nie, wróć! Ten dzień zapowiadał się całkiem miło dla Russell'a Collins'a, który w sumie ani minuty nie przysiadł nad podręcznikiem. Więc skąd ta jego pewność siebie? No cóż, Russell był człowiekiem inteligentnym na tyle, że wiedział, że gdy nie jest w stanie nauczyć się czegoś na lekcji, to wielogodzinne kucie w domu na pewno mu nie pomoże, między innymi przez strasznie złe samopoczucie podczas uczenia się, więc postanowił załatwić problem inaczej. Udało mu się wykraść nauczycielowi test. Jak? To już była wielka tajemnica Ever'a, ale zdradzić można, że plik kluczy woźnego zawsze się przydaje.
    Tak więc Russell na teście siedział cały zadowolony, w głowie mając odpowiedzi do testu rozwiązanego przez jego brata. Ludzi pewnie zdziwiło, gdy po otrzymaniu sześciostronicowego testu, jego pewny siebie wyraz twarzy nie zbladł.
    Po kwadransie Russ zauważył, że siedząca obok niego Faye jest już w sumie bliska histerii i zdaje wrażenie, jakby chciała wyjść. Russell był człowiekiem o dobrym sercu, a że pannę Stoned lubił, jego ręka powędrowała w kierunku kieszeni spodni, gdzie schowaną miał ściągnę na wszelki wypadek, gdyby czegoś zapomniał i rzucił ją w kierunku dziewczyny, w momencie gdy pan profesor na nich nie patrzył.
    - Zaufaj mi - szepnął z uśmiechem, gdy dziewczyna posłała mu pytające spojrzenie.

    [Trochę bez ładu i składu, ale spieszyłam się, więc musisz mi to wybaczyć xD]

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nie ma sprawy, Stoned - mruknął, rozpakowując z folii nowo kupioną paczkę papierosów. Włożył jednego do ust, podpalając i zaciągnął się dymem, a wypuszczając go przez nos, uśmiechnął się delikatnie. Co prawda miał nadzieję, że ratując jej ocenę, ta odważy się chociażby mówić mu po imieniu.
    - Ale nie licz, że będzie takich sytuacji więcej - dodał. Nie, że nie chciał jej pomóc, ale taki altruizm był zupełnie nie w jego stylu, bo gdy jednej osobie zacznie pomagać tak bezinteresownie, to reszta też będzie tego od niego oczekiwać. - U mnie nie ma nic za darmo, chyba że nie napiszesz tego testu na piątkę. Wtedy dostaniesz ode mnie zupełnie darmowego, promocyjnego kopa w dupę.
    Uśmiechnął się szeroko, a potem objął dziewczynę ramieniem, podając jej papierosy i zapalniczkę.
    - Chodź gdzieś, Stoned. Reszta lekcji nie jest aż tak ważna, żebyśmy nie mogli ich opuścić. A tak to uczcimy nasze zwycięstwo, bo coś czuję, że profesor będzie z nas bardzo dumny.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Żartujesz sobie? - powiedział wsiadając do samochodu i kładąc nogi na desce rozdzielczej. - Mi się podoba. Spójrz na moje auto. - Russell wyciągnął palec, kierując go w stronę starego, niegdyś czarnego pick up'a. - Tak więc oboje jeździmy starymi gniotami i co w tym złego? Takie auta mają swoją historię. Gdybym miał nowe auto, pewnie bym zwariował, gdy moja kuzynka obrzygała mi całe tylne siedzenie, a tak było mi wszystko jedno.
    Rozłożył się wygodnie, zaciągając się dymem. Zapowiadał się całkiem ciekawy dzień, bo choć od przyjazdu Russell'a tutaj minęło trochę czasu, nie miał zbyt wiele okazji by bliżej zapoznać się z osobami ze swojej klasy. Nie że nie próbował, po prostu z niektórymi nie za bardzo mógł się dogadać.
    - Czasami tylko widać mnie w białym Audi, które należy do mojego brata, albo w granatowym Rang Roverze ojca, albo w ukradzionym samochodzie, ale przeważnie jeżdżę swoim starym gruchotem. Nie, żeby mi na nim jakoś specjalnie zależało, ale narzekać nie mogę, bo działa sprawnie.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Do końca życia byś się nie wypłaciła.- Mruknęła odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Co ona sobie właściwie wyobrażała? Pojawiła się w szkole prawie pod koniec roku, co było dziwne bo w tym okresie nowi uczniowie raczej nie byli przyjmowani, a do tego wyglądała jakby wszystko jej nie pasowało. Właściwie też nie lubiła tego całego świata snobów, do którego wcale nie należała. Wszystko co miała zawdzięczała tylko i wyłącznie temu, że matka zdzierała z jej ojca kosmiczne alimenty, które trafiały w ręce Harriet, a ta robiła z nimi co chciała. A to nowy samochód, mieszkanie, ciuchy, telefon, imprezy, miała szerokie pole do wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ten link to po to, żeby pokazać o którą piosenką chodziło? ^^ Chociaż The Black Keys to dobry wybór!]

    Jego oczy zaświeciły się na widok butelki. Widać, że Faye dobrze wiedziała jak zadowolić swoich gości.
    - Jak już mówiłem Stoned, u mnie nie ma nic za darmo, więc w sumie jest coś, co mogłabyś dać mi w zamian - powiedział, lustrując jej sylwetkę. W sumie nawet gdyby był pijany Faye nie była w jego stylu. Chociaż nie, Russell będąc w stanie upojenia alkoholowego nie podrywał, zwłaszcza dziewczyn, bo wychodziła z tego tragedia. - Nie, nie to miałem na myśli - parsknął, kiedy zauważył, że w jej głowie zaczęły zbierać się znaczące myśli. - Nie chciałbym Cię obrazić Stoned, ale raczej nie byłbym Tobą zainteresowany. Tamta sytuacja była jednorazowym przykładem, że nawet skurwiele potrafią raz na jakiś czas okazać serce. Chociaż... - mruknął zamyślony. - W sumie jest coś, co mogłabyś dla mnie zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Wiesz kim jestem? – powtórzył zaskoczony. Nie zrozumiał jej, nie miał pojęcia co chciała przez to powiedzieć. Zwykle w lot łapał rzucane przez znajomych aluzje, potrafił czytać w ludziach jak w otwartych księgach, ale ona stanowiła wyjątek od tej reguły. Może ją potwierdzający, a może nie. Nie wiedział tego teraz.
    Przesunął spojrzeniem po mieszkaniu, jakby gdzieś na ścianie miał znaleźć odpowiedź na pytania, pojawiające się gdzieś w jego głowie i przebiegające z prędkością światła przez jego myśli.
    - Więc, co o mnie wiesz? – zapytał w końcu, gdy udało mu się jakoś ogarnąć własne myśli. Ciekaw był jej odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  25. [wybacz, ale... nie umiem odpisać na Twój wątek. To znaczy- umiem, ale nie wyjdzie to, bo nie widzę jakiejkolwiek interakcji pomiędzy Faye a Alexem i będzie to bardzo uciążliwe, jeśli w ogóle zaczniemy. Czytałam tę kartę kilka razy i naprawdę nie mogę znaleźć nic, co by mi pomogło. Przepraszam ;)]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Całkiem ciekawy pomysł, mi się podoba ^^]

    - Całkiem miłe miejsce - skomentował bez nutki sarkazmu i ruszył za Faye. - Chętnie zamieszkałbym tutaj z Josh'em, gdyby nie był z niego taki cholerny altruista, który nie chce zranić ojca. Dlatego jestem zmuszony z nim mieszkać - burknął, wciskając ręce do kieszeni. - No właśnie, a propos Josh'a. Właśnie do tego jesteś mi potrzebna, Kochanie. Muszę wpaść w jakieś kłopoty, nie za duże, żeby nie mieć sprawy w sądzie, ale gdybym spędził noc na policyjnej kozetce, to wcale bym się nie pogniewał. Po prostu... - zaczął, kiedy dziewczyna posłała mu pytające spojrzenie. - Z Josh'em nam się ostatnio nie układa, a nic lepiej nie poprawia naszych więzi, jak ostry seks po wielkiej kłótni. Więc musisz pomóc mi wymyślić jakąś rozróbę.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Co to w ogóle znaczy, że ktoś jest moim bratem? - powiedział nieco zamyślonym głosem i wyciągnął z kieszeni koszuli czekoladowego papierosa. Odpalił go i zaciągnął się dymem. - Mam kilku przyjaciół, których śmiało mógłbym nazwać braćmi, mimo że rodziców mamy zupełnie różnych. A my z Josh'em... Jesteśmy z tej samej cudownej matki i z tego samego zjebanego ojca. Ale trudno nazwać bratem kogoś, kto regularnie pierzy mnie lub na odwrót. Jedyna osoba, którą kocham tą prawdziwą, bezinteresowną miłością. Tak Faye... - mruknął, zauważając jej wzrok. - Nawet taki skurwiel jak ja potrafi kochać coś więcej niż hazard i popularność. A Ty kogoś masz, Faye? - zapytał, wchodząc za nią do mieszkanka. - Siostrę? Brata? Kogoś, kto kocha Cię zupełnie bezinteresownie, albo nienawidzi tylko za to, że istniejesz?

    OdpowiedzUsuń
  28. Zapadł się w fotel, wykładając się wygodnie. Od razu wyczuł, że materiał, którym obszyty był mebel przesiąknął zapachem papierosów i licznych alkoholi, które prawdopodobnie na niego wylano. Mogła to też być jego wyobraźnia, która widząc tak obskurne pomieszczenie dopisała sobie dalszą część historii. Wyjął kolejnego już papierosa, a przecież obiecywał sobie że się ograniczy. Odpalił jego koniec i włożył filtr między lekko rozchylone wargi.
    - Pan Idealny? – powtórzył rozbawionym głosem. Co jak co, ale po niej takiego stwierdzenia się nie spodziewał. – Kawy? Chętnie – zgodził się bez namysłu. – Ty znasz mnie, ja Ciebie nie. Więc kim jesteś? – zadał pytanie, którego o którym zapomniał wcześniej. – Robisz za dilerkę mojego brata, ale chciałbym wiedzieć więcej.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Przydałby się jakiś nowy pomysł, bo mam wrażenie, że kochanym panom komisarzom już trochę znudziły się moje sztuczki - powiedział, opierając głowę o framugę drzwi wejściowych, kiedy dziewczyna krzątała się po swoim mieszkaniu. - Ostatnim razem siedziałem za rozboje w pubach, pobiło się tego czy tamtego. Także drobne kradzieże, których w sumie nie byli w stanie mi udowodnić, więc mnie wypuścili. Puszczanie rac w środku nocy także już było, więc potrzebuję jakiegoś świeżego pomysłu. Liczę, że mnie nie zawiedziesz, Stoned - mruknął, zaciągając się czekoladowym dymem ze swojego papierosa. - O, co ja widzę? - Jego brwi wystrzeliły ku górze, kiedy dokładniej przyjrzał się pokojowi. Podszedł do łóżka, a pod nim znalazł mały foliowy woreczek z białą zawartością. - Jedni trzymają pod łóżkiem kurzowe koty, a Ty masz takie cuda - zagwizdał cicho pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Ile za to chcesz? - zapytał, potrząsając woreczkiem. Czy mówiąc, że to droga zabawka, sugerowała mu, że wygląda na takiego, którego nie stać na takie luksusy? - Dwieście mogę dać Ci teraz - mruknął zadowolony, sięgając do portfela i wyciągając z niego dwa pogniecione banknoty. - Więcej drobnych nie mam, a podejrzewam, że w tym swoim full wypasie, terminalu nie masz.
    Rzucił się na łóżko i pełen zadowolenia zaczął podrzucać w dłoni nowo nabytą zabawkę na najbliższy wieczór. Może z początku Josh zadowolony nie będzie, ale po kilku namowach... Jeszcze będzie dziękować Russ'owi za ten niesamowity pomysł.
    - Mam już tyle za uszami, że raczej na zawiasy nie miałbym co liczyć. I nawet mój urok osobisty, który nawet przypadł do gustu miejscowym policjantom, by nie pomógł. Więc proszę Faye, odłóż na bok ryzykowne pomysły. Potrzebuję coś co na pewno zapewni mi, że skończy się na kilkunastu godzinach areszcie.

    OdpowiedzUsuń
  31. ''Czasami''. To słowo wypowiedziała z dziwną intrygacją. Cały jej ton głosu przypominał raczej jakąś oderwaną od rzeczywistości poetkę, która znalazła się w złym miejscu i złym czasie. Obserwował uważnie każdy jej ruch, wiedział, że mowa ciała mówi o człowieku znacznie więcej niż same słowa, w których mogło zawierać się tysiące faktów jak i zarówno podwójna ilość kłamstw. Nie drgnął, nawet wtedy, kiedy się nad nim nachyliła, a on poczuł woń lekkiego, przyjemnego zapachu oliwek. Zapewne szamponu lub odżywki do włosów, których używała.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale miałam strasznego lenia :D]
    Ona nigdy nie uważała się za najbardziej rozpoznawalną osobę w szkole, szczególnie, że nie była tak popularna, jak jej przyjaciółka Megan. Być może fakt, że często można było ją spotkać w towarzystwie blondynki sprawił, iż nieco więcej osób znało jej nazwisko. No i z powodu nietypowej fryzury. Ale to by było na tyle.
    Tej nocy zamierzała iść na imprezę, ale dowiedziawszy się, że niezbyt wiele znajomych się wybiera, mniej więcej w połowie drogi na miejsce się rozmyśliła. Zamiast tego uznała, że wino, które kupiła, nie może się zmarnować, toteż wybrała się na długi nocny spacer, podczas którego zamierzała trochę wypić. No dobra. Nie trochę, bo całą butelkę.
    Wsadziła do uszu słuchawki iPoda, którego często nosiła i włączyła ulubioną muzykę. Po pewnym czasie wprawiła się w tak dobry (ale nie do przesady) stan, że zaczęła tańczyć. Prawdopodobnie musiała wyglądać dziwnie, ale niespecjalnie się tym przejmowała. Poza tym o tej porze nie spodziewała się tłumów na plaży.
    W pewnym momencie obróciła się i dokładnie przed nią, parę metrów dalej dojrzała jakąś dziewczynę, która najwyraźniej sekundę wcześniej zrobiła jej zdjęcie. Zdziwiło ją to, ale była też nieco zaintrygowana, więc postanowiła, że do niej podejdzie.
    Gdy znalazła się dostatecznie blisko, spojrzała na dziewczynę uważnie. Wydawało jej się, że chodzi do jej szkoły.
    -Czy ty mi zrobiłaś zdjęcie? - spytała

    OdpowiedzUsuń
  33. - Na początek może powiedz jak masz na imię – zaczął obejmując chłodnymi dłońmi gorący kubek z kawą. Przyjemy zapach dotarł do jego nosa, drażniąc drogi oddechowe. Przymknął powieki i rozsiadł się wygodniej. Tak, zdecydowanie był zmęczony i potrzebował tej dawki kofeiny i chwili wytchnienia. Powieki uniósł dopiero, gdy cisza wydłużała się i zaczynała mu przeszkadzać. Zerknął na nią tymi swoimi dużymi, niemal granatowymi oczyma i uniósł delikatnie brew. – To chyba niewiele, nie sądzisz? – zapytał jeszcze. - Imię to przecież nic wielkiego.

    OdpowiedzUsuń
  34. „Miło mi Cię poznać” wydawało mu się być jakoś nie na miejscu, jak fragment dialogu wyrwany z zupełnie innej bajki, toteż po prostu skinął głową, przyjmując do wiadomości tę informację. Dobrze, więc wiedział już jak ma na imię, że jest dilerką, lubi rum i papierosy, mieszka w zatęchłej dziurze i sama jest zapewne ćpunką. Super. W końcu jakieś urozmaicenie, bo od głupich blondynek zaczynało mu się robić różowo przed oczyma. Potrząsnął lekko głową.
    - Chodzisz ze mną do szkoły, prawda? – przypomniało mu się nagle. Wychylił się lekko w fotelu, lustrując ją spojrzeniem. – Jesteś na profilu medycznym! – pstryknął palcami, gdy w końcu sobie przypomniał.

    OdpowiedzUsuń
  35. Od dłuższego czasu miał ochotę zapalić. Szkoła a raczej fakt, że do niej przyszedł trochę mu to uniemożliwiał. Nie załamujmy się nie ma rzeczy niemożliwych. Na jednej z przerw wreszcoe wyszedł. Pojawiło się wtedy to wspaniałe uczucie wolności i jeszcze wspanialsze uczucie kontroli. W końcu każdy jest kowalem swojego losu. W takim razie po co siedzieć i zanudzać się w szkole kiedy można zapalić i odpuścić sobie resztę zajęć. Zapalił jednego papierosa, potem drugiego aż doszedł do trzeciego kiedy to pojawiła się obok niego jakaś osóbka.
    -Witaj obcy przybyszu- mruknął i zaciągnął się.

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie musiał znać wszystkich i to był jeden z wielu plusów bycia popularnym. On miał ludzi, którzy za niego poznawali ów szary świat. I jeśli potrzebował jakieś nazwisko, wystarczyło wskazać osobę by otrzymać długa notatkę na jej temat. O niej nie wiedział zbyt wiele, ale może dało się to jakoś zmienić, musiał nad tym pomyśleć.
    - Dla mnie chemia to czarna magia – powiedział po namyśle. Nathaniel był humanistą-językowcem, wolał przedmioty takie jak języki, historię i inne tego typu, nie bardzo miał głowę do chemii, fizyki czy matematyki.
    Czuł na sobie jej spojrzenie od paru dobrych chwil, więc zabawnie zmarszczył nos i lekko przymrużył oczy.
    - Dlaczego tak mi się przyglądasz? – zapytał w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Sztuką jest nie popaść w obsesję.-Mruknął cicho, gasząc resztki papierosa o brzeg metalowej ławki. Mimowolnie powędrował za jej wzorkiem, napotykając na polu swojego widzenia samochód. Zapewne należał do dziewczyny. I najwyraźniej potrzebowała albo się do niego dostać, albo wydobyć coś z jego wnętrza. Wstał powoli, odrywając na moment wzrok od sylwetki nieznajomej i wyprostował się, nieznacznie poprawiając kołnierz ciemnej koszuli.-Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie jakbym Cię skądś znał.-Powiedział cicho, patrząc na ulicę przed nimi, na której panował znikomy ruch. Odwrócił do niej głowę, unosząc kąciki ust ku górze.-Mów mi Vincent.

    OdpowiedzUsuń
  38. W momencie kiedy dziewczyna wchodziła do szkoły z jej kieszeni, a może z torby, Harriet nie była do końca pewna, wyleciał woreczek. Dziewczyna szybko podeszła zamykając przy okazji samochód i podniosła zgubę. Była wystarczająco doświadczona w fachy dealera żeby wiedzieć, że w torebce znajdowała się działka heroiny bądź amfetaminy, niestety nieznajoma zdążyła już zniknąć w budynku, oczywiście Harry miała przewagę, w końcu nie chodziła do tej szkoły od dziś. Wiedziała też, że dziewczyna w poszukiwaniu klasy najprawdopodobniej uda się na plan, dlatego też Harriet szybko weszła bocznym wejściem i poszła w tym kierunku. Oczywiście dziewczyny jeszcze tam nie było, jako nowa wybrała dłuższą drogę. Panience Forssell pozostało więc czekanie, wygodnie oparła się o ścianę, ponieważ po wczorajszym treningu nogi dawały jej o sobie znać.

    OdpowiedzUsuń
  39. Na wspomnienie Jamesa, Nate momentalnie spoważniał. Jego oczy do tej pory błyszczące żywo, teraz jakby zmatowiały. Nie chciał o tym rozmawiać, to były problemy rodzinne, a ona tylko je powiększała sprzedając mu to świństwo. Przygryzł lekko dolną wargę i pokręcił lekko głową. Sam w sumie też nie wiedział do końca dlaczego James to brał.
    - Dlaczego Cię to interesuje? Mam wrażenie, że nie powinnaś angażować się w życie swoich klientów - rzucił beznamiętnym tonem, przesuwając spojrzenie z twarzy swej rozmówczyni na własne dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Następnym razem jak chcesz się bawić w dealera to lepiej chowaj towar, króliczku.- Jakoś określenie używane przez dziewczynę przypadło jej do gustu i teraz po prostu nie chciało opuścić myśli blondynki, która z kolei za wszelką cenę chciała utrzeć nieznajomej nosa.
    Harriet złapała torebeczkę w dwa palce i pomachała nią przed nosem dziewczyny po czym szybko schowała ją w zaciśnięta pięść, aby "króliczek" nie mógł jej zabrać. Teraz czuła, że ma nad nią przewagę, zawsze mogła wykorzystać to przeciwko niej, chociaż szczerze mówiąc nie wiedziała czy nie lepiej byłoby po prostu zostawić tą działkę dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Jej usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Komu ta dziewczyna próbowała wmówić, że nie ma nic wspólnego z tym woreczkiem? Chyba nawet nie miała pojęcia jak dobrze Harriet orientowała się w narkotykowym świecie, mimo iż już dawno zostawiła swój interes, co jakiś czas dzwoniła aby zapytać znajomego czy wszystko idzie dobrze i czy nie zaprzepaścił jej dorobku.
    W dalszym ciągu rzucała dziewczynie wyzywające spojrzenie.- Wiesz, wystarczająco dobrze orientuję się w handlu prochami żeby wiedzieć, że jesteś jedną z nich. Siedziałam w tym ponad dwa lata, a jestem bardzo pojętną uczennicą.- Zmrużyła oczy chwytając dziewczynę za rękę i wcisnęła jej w dłoń zgubioną rzecz. Może i nie powinna jej mówić czym się zajmowała, ale była pewna, że ona robi dokładnie to samo co Harry kiedyś i nie wsypie jej, bo niby po co miałaby to robić. Poza tym przecież nie miała żadnych dowodów oprócz jej słów.- Następnym razem bardziej uważaj.- Powiedziała z udawaną troską i poklepała ją delikatnie po poliku.

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie był do końca przekonany co do tego czy faktycznie była to jednie ciekawość. Spoglądał na nią podejrzliwie przez dłuższą chwilę, aczkolwiek zaraz odpuścił sobie. W sumie co go to obchodziło. Jim był starszy, dorosły i powinien być również odpowiedzialny za własne czyny i decyzje, które podejmuje.
    - Jesteś równie bystra jak i on, więc jakim cudem znalazłaś się tutaj – ostentacyjnie rozejrzał się dookoła, choć doskonale znał wystrój pomieszczenia i wcale nie musiał tego robić. – Powinnaś wiedzieć, że to co sprzedajesz i jak widzę sama bierzesz to najgorsze bagno w jakie człowiek może się wpakować – mruknął i przygryzł lekko dolną wargę. Podobno dilerzy nie biorą, a jednak zdarzają się wyjątki.

    OdpowiedzUsuń
  43. Słysząc ton dziewczyny dość szybko się zorientowała, że ona nie należy do tych "szalonych i spontanicznych" nastolatek, które pstrykają zdjęcia wszystkim dookoła, a zaraz potem przedstawiają się tym osobom jak idiotki, licząc na to, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Z drugiej strony jednak, nie była też jakoś specjalnie miła. A przynajmniej takie odniosła pierwsze wrażenie. Jakby blondynka żyła w swoim świecie.
    -Przeważnie nie, ale to zależy od okoliczności.
    Zerknęła na jointa, który właśnie wylądował na ziemi. Mogłaby wysnuć wniosek, że tamta jest ćpunką, ale wiedziała, że nie powinna tego robić, szczególnie, że sama czasem jarała marihuanę. I wbrew wszystkim dorosłym twierdziła, że zioło to nie narkotyk.
    Następnie jej oczom ukazała się piersiówka, z której ubyło nieco alkoholu, bo dziewczyna upiła parę łyków. No tak, mimo wszystko nie można zaprzeczyć, że najwyraźniej lubiła się odurzać na różne sposoby.
    Później nastąpił szok. Skąd ona znała jej nazwisko? To zabawne, bo ona sama ledwo ją kojarzyła i nawet nie była pewna, czy to ze szkoły, czy z jakiegoś innego miejsca. Nie zdziwiłaby się, gdyby z jakiejś imprezy.
    -Oczywiście, że nie. To, że samotny nie musi oznaczać, że ponury. Wbrew pozorom czuję się całkiem nieźle bez grupy hałasujących znajomych wokół mnie.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Ty nic nie wiesz o moim gównianym życiu, a ja o Twoim. Niech tak lepiej zostanie.- Mruknęła nie zmieniając wyrazu twarzy. Może i była tylko zwykłą siedemnastoletnią gówniarą, ale wiedziała o życiu więcej niż nie jedna z babć siedzących na osiedlowych ławkach i opowiadających jak to było za ich czasów. Harriet przez ponad siedemnaście lat przeżyła już chyba wszystko, ale nie zniechęciło jej to aby iść dalej, wręcz przeciwnie. Natomiast ta blondynka, Faye, tak Harriet doskonale znała jej imię o czym ta druga nie miała bladego pojęcia, bo niby kto miałby jej powiedzieć, że panna Forssell w ramach popołudniowych kar układa kartoteki uczniów, zarówno tych starych jak i nowych. W zasadzie wiedziała o tej niezdrowo wyglądającej dziewczynie więcej niż tamta mogła sobie wyobrazić. W końcu przeczesała swoje włosy i rzuciła jej wyniosłe spojrzenie.- W stosunku do innych radzę Ci być milszą, Faye.- Oswobodziła rękę z jej uścisku i ruszyła przed siebie wiedząc, że i tak ma przewagę.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zapomnieć? Było wiele spraw o których nie chciał pamiętać, które chciał wyprzeć z głowy, ale zwykle to było bardziej śmieszne niż tragiczne. Były to między innymi kompromitujące i okropnie żenujące sytuacje do których doprowadził po pijaku, ale i inne, o których nikt nie słyszał i nikt usłyszeć nie miał. Więc w sumie dlaczego pomyślała, że skoro nikomu się nie zwierzył, to właśnie jej mógłby ofiarować swoje sekrety.
    Pokręcił lekko głową i wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił któregoś już z rzędu papierosa. Zaciągnął się dymem i wypuścił go z ust robiąc nad głową jakieś nieudane kółeczka.
    - Nie ma nic takiego – zaprzeczył automatycznie, ale widział jej spojrzenie, nie była głupia, dobrze wiedziała że nie był szczery, choć zwykle okłamywanie innych było dla niego pestką. – A nawet jeśli to nie sądzę by było to na tyle interesujące byś zaprzątała sobie tym głowę – wywrócił oczyma. – I przestań mówić do mnie „Idealny” to irytujące – rzucił jeszcze, przyglądając jej się uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Podniósł się w końcu. Najwyraźniej to był koniec ich pogawędki, a ona miała zamiar zapodać komuś to świństwo. Miał niesamowitą ochotę drapnięcia jej tych śmieci i wyrzucenia ich do śmieci, ale uznał, że to nie odniesie pożądanego skutku. Zarzucił na ramiona swoją bluzę, którą zdjął zaraz po wejściu i skierował się do drzwi.
    - Tak, już sobie idę – mruknął wyjmując z kieszeni kluczyki od swojego samochodu.
    Najwyraźniej przyjazd tu za Jamesem nie miał najmniejszego sensu, nic nie udało mu się zyskać.

    OdpowiedzUsuń
  47. Takowy gest raczej by mu nie pomógł, nie potrafił znieść tego typu zachowań. Był pełen sprzeczności. Z jednej strony potrzebował tego by czasem ktoś powiedział mu, że będzie dobrze i poklepał go po ramieniu, z drugiej strony nie znosił, gdy ktoś dawał mu nadzieję na lepsze jutro, gdy ktoś składał obietnice bez pokrycia. Obserwował ją uważnie – ta dziewczyna wydawała mu się być naprawdę interesującą osobą i kto wie, może gdyby nie te jej skłonności do „kłopotów” mógłby pozwolić sobie na to by poznać ją bliżej. Wiedział doskonale, że towarzystwo w jakim się człowiek obraca ma na niego wpływ, a on nie miał zamiaru pakować się w to w co wpadł jego brat. Jeden Williams wystarczy, a i to za dużo.
    - Masz rację – przytaknął, a koniec jego języka bezwiednie przemknął po pełnych, spierzchniętych wargach. – Nie zrozumiem Was, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale i nie zamierzam. Jednak bez względu na Twoje słowa, nie zmienię zdania. Uważam, że to głupie, że sami siebie zabijacie…mój przygodni seks przynajmniej nie zabija mnie – odchrząknął znacząco. Zapach marihuany, którą od niej czuł sprawił, że pokręcił nieznacznie nosem. – I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie uchronię wszystkich od cierpienia, w końcu jest ono częścią życia, ale nikt nie zabroni mi próbować. To mój brat, mam prawo dołożyć wszelkich starań by wyplątał się z tej farsy.

    OdpowiedzUsuń
  48. Na usta cisnęło mu się coś niezbyt miłego, ale nie powiedział tego, w końcu ona sama również nie była nieuprzejma. Zacisnął wargi w cienką linię i nie odpowiedział. Szybko opuścił obskurne mieszkanie, odpalając kolejnego papierosa, chociaż obiecywał sobie że to rzuci. Najwyraźniej nie dane było mu dotrzymać tej obietnicy. Opuścił mury owego budynku i zbiegł po kilku ostatnich stopniach kierując się w stronę gdzie zaparkował samochód. Po chwili siedział w samochodzie zastanawiając się dokąd jechać. Nawet nie zwrócił uwagi na fakt, że jego komórka została w mieszkaniu Faye.

    OdpowiedzUsuń
  49. Biło od niej jakieś niebezpieczeństwo, coś jakby w rodzaju niepokoju, który zaciskał swoje dłonie na każdym, kto posiadał w sobie niepewność i strach. Mimo, że nie wyglądała groźnie, była taka. Nawet teraz, kiedy posyłała mu te kpiące, lekki spojrzenia, milczenie, które za wszelką cenę starała się spotęgować. To wszystko łączyło się ze sobą w pewien sposób. Podszedł do niej powoli, w momencie, kiedy zacisnęła swoje usta na końcu butelki, wypełnionej alkoholem.-Czasem ludzie czują coś w rodzaju empatii.-Powiedział, opierając się łokciem o maskę samochodu i lekko nachylając w jej stronę.- Nie muszę Cię wcale znać, aby odnosić wrażenie, że rozumiem. Zresztą.. Wiesz o co mi chodzi.-Dodał, już nieco ciszej, patrząc jak odsuwa butelkę od twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  50. [O Boże, uwielbiam to w jaki sposób piszesz *.* Bardzo realistyczne opisy myśli, które idealnie pasują do wizerunku postaci.]
    Uważnie przyglądała się jej gestom, ruchom. Była nietypowa, to oczywiste. Jej zachowania zdecydowanie nie należały do tych przeciętnych. Robiła i mówiła to, czego się po niej nie spodziewała. Sprawiała wrażenie osoby, którą guzik obchodzi, co sądzą o niej inni i która wiecznie chadza własnymi ścieżkami. Tu poczuła, że jest do dziewczyny odrobinę podobna. Ona także ceniła sobie niezależność, swobodę, przepadała za robieniem dokładnie tego, na co miała ochotę. Co prawda, paradoksalnie była związana z pewnym chłopakiem, ale uznawała go za jedyny wyjątek od reguły. Zresztą kochała go na tyle, że była gotowa wiele dla niego poświęcić. Może nie zatracenie własnego charakteru, ale przystosowanie się do paru sytuacji nie stanowiło już dla niej większego problemu.
    Gdy tamta dotknęła jej włosów, Lena nawet nie drgnęła. Po prostu patrzyła jej uważnie w oczy, próbując zrozumieć jej tok rozumowania. Domyślić się, co chodzi tej osobie po głowie, co zamierza zrobić. Gdy blondynka gwałtownie cofnęła dłoń, uśmiechnęła się do niej delikatnie.
    -Lubisz przebywać w takich miejscach o tej porze, prawda? Co wtedy zazwyczaj robisz?

    OdpowiedzUsuń
  51. Telefon był dla niego czymś cholernie istotnym. Ten numer mieli jego wszyscy znajomi i nawet więcej osób. Nie mógł od tak zmienić numeru, zwłaszcza że doskonale wiedział, gdzie zostawił telefon. Nie uśmiechał mu się jednak powrót do Faye, ale musiał to zrobić, gdyż obecnie w szkole jej nie widywał. Najprawdopodobniej ona nie chodziła do szkoły gdy on tam był i odwrotnie on nie wybierał się do owej placówki wtedy gdy ona tam była. Fortuna miewała i głupsze pomysły. Tego wieczora, po pewnym spotkaniu i kilku mocniejszych drinkach przechodził nieopodal budynku w którym mieściło się mieszkanie dziewczyny. Nie zawahał się i już po chwili jego ręka zawisła w powietrzu przed drzwiami, gdy miał zamiar zapukać.

    OdpowiedzUsuń
  52. Zaskoczył go stan w jakim zastał dziewczynę. Tego że była naćpana nikt nie musiał mu mówić, widział jej zamglone oczy, tą błogą minę, lekkie ruchy czy choćby rozpiętą bluzkę, którą w ogóle się nie przejmowała. Oczywiście jak każdy facet skierował spojrzenie na odsłonięty fragment jej dekoltu, ale gdy odwróciła się bez słowa mógł tylko podziwiać jej kocie ruchy. Ruszył za nią. Najwyraźniej wiedziała po co tu przyszedł. Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni od czasu do czasu przesuwając językiem po swoich wargach. Czekał, aż Faye znajdzie jego zgubę. W pewnej chwili miał wrażenie, że gdzieś mignął mu jakiś cień. Najwyraźniej nie była sama.
    - Wezmę tylko co moje i już mnie nie ma – rzucił.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Destiny? – zerknął na ekran telefonu, ale nie wyglądał na przejętego. Cóż, skoro zadzwoniła raz to przecież nie było to aż tak ważne, z resztą wie doskonale gdzie Nathaniel mieszka i jeśli by go potrzebowała to po prostu skierowałaby się pod dany adres. Wsunął komórkę do kieszeni, a słysząc słowa jakiejś osoby trzeciej poruszył sugestywnie brwiami. – Powinienem życzyć gorących doznań? – jego uśmiech był jakby nieco złośliwy, a oczy błyszczały choć nie było można jednoznacznie stwierdzić czy był to efekt wypitego alkoholu czy też po prostu świateł.

    OdpowiedzUsuń
  54. [Bardzo zasłużony! :) A tą piosenkę znam i uwielbiam <3]
    -Uwierz, nie zadaję w kółko pytań retorycznych, szczególnie, że zazwyczaj nie gadam jak nie ma takiej potrzeby. - powiedziała, jednocześnie przypominając sytuację z przed dwóch minut. Oczywiście domyślała się, że dziewczyna prawdopodobnie robiła to co przy niej, czyli paliła i piła. Ale liczyła na to, że działo się coś więcej. Coś co mogła przeoczyć, a co było ciekawe lub intrygujące.
    Widząc, jak blondynka pali, i ona poczuła taką potrzebę, więc wyciągnęła z kieszeni paczkę, a niedługo później miała już palącego się papierosa w ustach.
    [no nie, chwilowy brak weny. wybacz, w następnym komentarzu się poprawię]

    OdpowiedzUsuń
  55. Uśmiechnął się pod nosem. Ta jego naturalna złośliwość czasami była przyczyną wielu konfliktów, a brak chęci współpracy kolejną. Stanął więc w progu, jedną stopą przytrzymując drzwi, by nie zatrzasnęła mu ich przed nosem i pochylił się w jej kierunku, mówiąc coś konspiracyjnym szeptem, coś co brzmiało prawie jak „wiem, że wolałabyś mnie”, po czym odwrócił się na pięcie i rozbawiony oddalił się nieco od drzwi jej mieszkania kierując się w stronę wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  56. -Zajęty swoimi sprawami - oznajmiła, nadal nie mogąc wyjść z podziwu, skąd dziewczyna o niej tyle wie. Sprawiała wrażenie jednocześnie takiej, która nie wie co się wokół niej dzieje, żyjącej we własnym świecie, ale też osoby niesamowicie bystrej, wrażliwej na każde bodźce zewnętrzne, chłonącej wszystko jak gąbka. Zarówno widoki, dźwięki, dotyk, a także informacje o świecie i ludziach, którzy ją otaczali.
    Zaciągnęła się papierosem i powoli wypuściła dym z ust, nie odwracając od blondynki wzroku.
    -Co chcesz teraz zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  57. To był dzień, jakich niewiele było ostatnio. Nathaniel pod koniec roku szkolnego zwykle był niezwykle rzadkim gościem na zajęciach lekcyjnych toteż Faye miała niesamowite szczęście spotkać go tam. Chociaż w sumie nie do końca. Na parkingu przed szkołą może pojawiał się i częściej, tyle że przed pierwszą lekcją albo po kilku pierwszych lekcjach zmywał się stamtąd w jakieś ciekawsze miejsce. Gdy Stoned maszerowała po dziedzińcu w stronę drzwi frontowych kilku chłopaków z drużyny piłkarskiej wygłupiało się kopiąc piłką ot tak dla zabawy. I właśnie wtedy Nate dostał piłkę. Bez namysłu kopnął ją w stronę jednego z kumpli i niestety właśnie wtedy przed owym chłopakiem pojawiła się Faye. Oberwała piłką w rękę przez co kubek z kawą, a właściwie to kawa wylądowała na jej bluzce ozdabiając ją bardzo gustowną plamą. Wszystkie dziewczyny zaczęły cicho chichotać, chłopaki śmiali się w najlepsze, a Nathaniel rozbawiony zbliżył się do niej.
    - Przepraszam – rzucił nadal próbując opanować chęć roześmiania się na głos. – Wynagrodzę Ci to jakoś – zaproponował.

    OdpowiedzUsuń
  58. I to wszystko? Tylko tyle? No w porządku, może to i dobrze, że nie wymagała od niego gwiazdki z nieba, ale wydało mu się podejrzane, że nie żądała choćby na pralnię. Wzruszył jednak ramionami i oddał jej kubek, patrząc jak spokojnym krokiem oddala się w stronę drzwi. Cała ta sytuacja wydawała mu się dziwna, ostatnio wszystko wydawało mu się dziwne, a ludzie go otaczający zupełnie obcy. Nigdy przedtem nie był tak zagubiony wśród tylu znajomych twarzy. Nie do końca wiedział co się z nim dzieje, ale był skłonny stwierdzić, że to mogło być związane z tą dziewczyną, którą przed chwilą miał okazję spotkać. Roztaczała wokół siebie taką aurę, która wielu odpychała, a innych przyciągała. On zdawał się z tym walczyć, jednak było to jak walka z wiatrakami. Lubił przygody i wyzwania, a Faye stanowiła właśnie coś w rodzaju takiego wyzwania. Zawahał się przez moment, po czym powoli ruszył za nią, starając się nie zwracać uwagi na przerażone spojrzenia większości dziewczyn, które go otaczały. No tak, pewnie uznały że zwariował, ale jakoś go to nie obeszło.
    Przeskoczył kilka kroków zrównując się z Stoned.
    - Jak ostatni wieczór? – zagadnął ot tak, jakby wcale go wtedy nie wyprosiła i jakby wcale nie nagrabił sobie wtedy niezbyt uprzejmą gadką.

    OdpowiedzUsuń
  59. Przez chwilę obserwowała dziewczynę w milczeniu. Widziała, jak rozszerzają jej się źrenice do tego stopnia, że były kompletnie czarne. Jak na jej twarzy pojawia się łagodny uśmiech, a ona cała zdaje się odpływać. Tabletka, którą przed chwilą połknęła, myśląc, że Lena tego nie widzi, zdecydowanie zaczęła działać.
    Blondynka stwierdziła, że nic jej przy tej osobie nie grozi. W końcu nie wyglądała na taką, która byłaby w stanie zrobić coś nieodpowiedniego. A nawet jeśliby próbowała, Lena była w w stanie szybko sobie poradzić, bo nie była otumaniona narkotykami ani alkoholem.
    -Dobra - oznajmiła w końcu. - Ruszajmy.
    Nie miała nic do stracenia. Wręcz przeciwnie, może zobaczy coś ciekawego albo zaskakującego.

    OdpowiedzUsuń
  60. Była zszokowana, kiedy dziewczyna wsiadła do samochodu, ale stwierdziła, że już teraz nie może się wycofać, dlatego zrobiła to samo zajmując miejsce pasażera z przodu. Nie zmieniało to jednak faktu, że jazda nie dość, że po dragach to jeszcze w deszczu, nie zapowiadała się najlepiej. Dlatego przezornie zapięła pasy, mimo że i tak nawet jeśli to to niewiele pomoże.
    -Jesteś przekonana, że możesz prowadzić? - zerknęła na nią z odrobiną zmartwienia w oczach. Zarówno o życie blondynki, jak i jej samej. - Poza tym gdzie jedziemy?

    OdpowiedzUsuń
  61. Spojrzała na nią uważnie. Przez chwilę gorączkowo zastanawiała się co zrobić w tej dość dziwnej sytuacji. Doszła do wniosku, że nawet jeśli by ją miała odwieźć to i tak mogłaby się rozbić po drodze. Poza tym bez ryzyka nie ma zabawy, czyż nie? Postanowiła jej zaufać. Skoro jak do tej pory prowadzenie szło jej nieźle, to chyba teraz nie będzie robiła szlaczków na ulicy, myśląc że wymija jednorożce. No i zdawała się mówić dość przytomnie. Być może jej organizm zdążył się już przyzwyczaić do narkotyków na tyle, by w odpowiednich momentach być w stanie się sprężyć i skupić.
    Zdawała sobie sprawę, że była to dość lekkomyślna decyzja i mogła później słono za to zapłacić, ale..."live fast, die young"! Czas przestać się bać i robić to na co ma się ochotę. A jej ciekawość trudno było opanować.
    -Jedziemy - oznajmiła w końcu, patrząc na Faye zdecydowanym wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Czuję się rozżalona, że nam się ten wątek urwał wieki temu. Da się coś z tym zrobić? xD]

    OdpowiedzUsuń
  63. [Po miesiącu już tak się pogubiłam w tamtym wątku, że można by zacząć coś nowego. Pomysły? Jak nie masz, to wspólnie możemy do tego dojść xD ]

    OdpowiedzUsuń
  64. I every tіme used to study paragraph in news papers but now аs
    I am а user of web so from now I am using net fоr artiсlеs, thanks to web.
    Feel free to surf my web-site ; loans bad credit

    OdpowiedzUsuń
  65. Аmazіng blog! Ιѕ your thеme custom
    maԁe or dіd you ԁownloаd іt from ѕomewhere?
    A ԁesign likе yours wіth a few simρlе
    adjustеmentѕ wοuld rеally make my blog ѕhіne.
    Ρlеase let mе knoω where уou got your theme.

    Bless you
    Also visit my web page :: loans for bad credit

    OdpowiedzUsuń

Archiwum