środa, 6 czerwca 2012

But that girl had so much love, she'd wanna kiss you all the time.


Avery Evans 
ur. 17.10.1993 roku w Los Angeles
III klasa, profil taneczny. Koła zainteresowań: drużyna cheerleaderek 


Wydaje mi się, że robiłem co mogłem. Od chwili narodzin Avery, przez jej pierwsze kroki, aż do momentu, gdy odeszła jej matka. Każdy kolejny dzień był nauką jak postępować z tak delikatną osóbką, jaką jest dziecko. Wróżki - zębatki, święty Mikołaj i cała reszta tego zamieszania, które mogło mnie ominąć, wypełniły mi cały wolny czas. Człowiek nie miał siły protestować, gdy wlepiała w niego roziskrzone spojrzenie jasnych oczu i mrugała długimi rzęsami. Z roku na rok stawała się coraz bardziej podobna do swojej matki. Tak samo mówiła, poruszała się, śmiała zakrywając usta. Równie uparta, dumna, potrafiąca wykłócać się do upadłego. To zdecydowanie nie ułatwiało zadania. 
Tak, wydaje mi się, że starałem się jak mogłem. Wychowanie Avery stanowiło poważny kurs dojrzewania dla wyluzowanego dwudziestolatka, którym byłem, gdy Mała przyszła na świat. Wydaje mi się, że pewne reakcje zachodziły w nas w tym samym czasie; uczyliśmy się życia, postępowania z innymi - razem. 
Dalej jest ciężko. Wychodzi, nie mówiąc gdzie idzie i o której wróci. Nie oddzwania. Nie potrzebuje zakazów bądź przyzwoleń, zawsze robiąc to co chce. Jest wolną jednostką i nie boli mnie to tak bardzo ponieważ wiem, że kocha swojego ojca, który przez większość życia był i jest dla niej kumplem. 

- Alaric Evans 

  Jaka jest Avery nietrudno zgadnąć, gdyż większość ludzi ją zna, a przynajmniej kojarzy. Chociażby z wyglądu, którym niespecjalnie się różni od typowej uczennicy amerykańskiego, a zwłaszcza florydzkiego liceum. Nie lubi zlewać się z tłem, ale cóż można poradzić, gdy posiada się blond włosy cudownie rozjaśnione słońcem i jasne oczy? Czyż nie tak właśnie wygląda połowa cheerleaderek od Los Angeles po Nowy Jork? Możliwe, ale tym co odznacza pannę Evans, jest charakter. O tym później. 

Avery nie należy do osób niskich, a co gorsza - do wysokich też nie. Szczerze nienawidzi określenia, że jest średniego wzrostu i za samo takie opisanie jej osoby jest w stanie ukatrupić jednym spojrzeniem. Posturę najpewniej odziedziczyła po matce, ten nieszczęsny wzrost i figurę, na którą nie może narzekać. Szczupła i zgrabna, nigdy nie marudzi na temat niewidzialnego tłuszczu, jak to często robią inne dziewczyny. Zapewne, gdyby większość czasu spędzała przed telewizorem, pakując w siebie lody i żelki to wyglądałaby jak foka. To pasja Avery pozwala jej utrzymać dobrą linię.

Jasne włosy miękko opadające na ramiona dziewczyny zazwyczaj są rozpuszczone i spinane tylko w wyjątkowych okazjach bądź na treningi. Równie jasne brwi i rzęsy (nierzadko pociągnięte maskarą) otaczają oczy, których kolor jest połączeniem niebieskiego z zielenią. Ich dokładna barwa zależy od pogody, nastroju bądź innych czynników, na które Avery nie zwraca uwagi. 

Prosty nos jest nieco zadarty i proporcjonalnie umieszczony nad ładnie wyciętymi, pełnymi ustami. Te natomiast często są pociągnięte balsamem o smaku mango albo arbuza.

Jeśli zapytasz to wprost Ci odpowie; nie, nie uważa się za ideał. Co nieco zmieniłaby w sobie, ale najważniejszą częścią życia dziewczyny jest zaakceptowanie samej siebie i swojego wyglądu, niezależnie od opinii innych. I właśnie wedle takiej zasady żyje Avery.    







Co ciekawe, charaketr dziewczyny nie został odziedziczony po żadnym z rodziców. Stanowi skomplikowaną mieszanką cech, wad i zalet, której nikt się nie spodziewał. 
Avery należy do osób odważnych i przebojowych, to pierwsza cecha dziewczyny, która uderza przy poznaniu. Nie ma oporów przed rozmowami z obcymi ludźmi, którzy przecież mogą stać się znajomymi. Nie boi się też wyrażać swojej opinii, ryzykować czy też walczyć o swoje. Z tym ostatnim pomaga jej wrodzona upartość, która motywuje dziewczynę by wytrwale dążyć do obranego sobie celu. Nie boi się wyzwań.
Na ogół miła, dziarska i optymistyczna. Otwarta na ludzi i nowości wydaje się być idealnym materiałem na dziewczynę, przyjaciółkę, znajomą od imprez. Stara się nie uprzykrzać ludziom życia bez powodu, ale gdy ktoś zajdzie jej za skórę to musi zdać sobie sprawę, że napotkał poważny problem. Nie działa otwarcie; wcale nie wplątuje we włosy dziewczyn gum do żucia, a chłopakom nie wbija obcasa buta w śródstopie. Wznosi się na wyżyny swojej wredności. Potrafi za pomocą docinek i zatrutych słów doprowadzić ludzi do załamania psychicznego. 
Łagodnie operuje ironią i sarkazmem, śmiejąc się, gdy ludzie tego nie wyłapują. Nie należy do tego cukierkowego typu dziewcząt, które pomogą w pracy domowej, wysłuchają czyichś problemów, wezmą od ciebie połowę książek, gdy pęknie ci zamek w torbie. Każdy ma swoje własne problemy, a ona zbytnio nie wytęża wzroku by odgrywać rolę Superwoman. 
Miewa gorsze dni, gdy od świtu do nocy zachowuje się jak skończona suka. Bo tak, bo taki ma kaprys, bo wstała lewą nogą. Trudno, trzeba zacisnąć zęby i to przeczekać. Nikt nie jest idealny. 
Samodzielna; nigdy nie skomli nikomu nad uchem by zrobił jej to albo tamto, pomógł przy tym. Jeżeli potrzebuje wsparcia to niewątpliwie o tym poinformuje bliskie sobie osoby, ale nie będzie się prosić o łaskę.     
Straszna z niej flirciara. Przecież flirt to nie zbrodnia, prawda? Uwielbia towarzystwo płci przeciwnej i umiejętnie skupia na sobie ich uwagę. Za pomocą wyglądu, a przede wszystkim charakteru, którego rzadko kto się spodziewa po jednej z najpopularniejszych cheerleaderek. 
Uwielbia imprezy w gronie znajomych i przyjaciół. Bardzo rzadko pali, nie ćpa, ale alkoholu sobie nie odmawia. Nigdy nie upija się też do nieprzytomności; potrafi kontrolować siebie samą. Oglądanie starych filmów, czytanie klasyków literackich i spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu - oto co najczęściej robi panna Evans, gdy nie tańczy. A to się zdarza niezbyt często. Większość swojego życia spędziła na sali treningowej, zaczynając od klasyki. Przez trzynaście lat uczęszczała na zajęcia z baletu, a przez osiem na zajęcia z tańca brzucha. Uprzedzając pytania; tak, tańczy podobnie jak Shakira. Taniec jest sensem życia Avery, sposobem na przekazywanie emocji, na zwalczenie niepotrzebnych myśli. 
Nie można jej kupić. Chcesz zapunktować? Podbijesz jej serce muffinami; czekoladowe, bananowe, o samku mango bądź jagody. Uwielbia je i z miejsca zacznie mieć o Tobie lepsze zdanie.  


  • wychowywana przez ojca od piątego roku życia - matka Avery zmarła
  • ze swoim ojcem ma naprawdę świetne kontakty, traktuje go jak najlepszego kumpla
  • najczęściej można ją spotkać uprawiającą poranny jogging, na sali treningowej bądź tam, gdzie resztę dziewczyn w jej wieku; na imprezach, zakupach i tak dalej
  • jeździ Lexusem Rx  



{POWIĄZANIA}

{Avery mówi o...}


[Avery powróciła :) Zapraszam do wątków i powiązań, nawet tych najbardziej pokręconych. Preferuję oczywiście wątki dłuższe, krótszymi nie gardzę. Odpisuję w kolejności, która jest znana tylko mnie. Ja z Ave jesteśmy super fajne, let's have fun! * na zdjęciach/gifach piękna Blake Lively, pochodzą z weheartit i tumblr]

46 komentarzy:

  1. Destiny Salvage7 czerwca 2012 11:19

    [Nie wiem, jako że Destiny jest nowa, może Avery będzie chciała się po prostu zapoznać?:D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Blake <3 Zawsze uważałam, że jest piękna, ale czasami zbyt kojarzy mi się z Sereną z Plotkary xD
    Jakiś pomysł na wątek/ewentualne powiązanie? ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dobra, myślę że można byłby wymyślić jakieś ciekawe powiązanie...pomysły? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Doprawdy nie chcesz wiedzieć, jak głupi pomysł wpadł mi właśnie do głowy jako pierwszy i jedyny xD Ja rozpoczynam oczywiście.]

    OdpowiedzUsuń
  6. Destiny Salvage7 czerwca 2012 11:54

    Destiny czuła się zagubiona w nowej szkole. Była dużo większa od jej poprzedniej, urządzona w zupełnie innym stylu, innym klimacie. Dziewczyna czuła się, jakby trafiła do jakiejś innej bajki. Wciąż spóźniała się na lekcje, nie mogąc znaleźć odpowiedniej klasy, przegapiła lunch i przez prawie godzinę szukała biblioteki. To nie był dobry start. Jednak Destiny nie traciła dobrego humor, pytała obcych ludzi na korytarzu o drogę, zagadywała. Mimo to, ucieszyła się niezmiernie, słysząc od jednego z nauczycieli, że ktoś jej pomoże.
    Na widok jasnowłosej, uśmiechniętej dziewczyny, jej uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył. Od razu poczuła sympatię do tej radosnej, sympatycznej istoty.
    - Tak, jestem Destiny. Destiny Salvage - powiedziała nieskazitelnym angielskim, choć z wyraźnym, zabawnym, francuskim akcentem. Uśmiechnęła się uroczo i wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Bo ostatnio oglądałam jakiś głupi film i tam było dwoje dobrych znajomych. Ich relacje polegały na tym, że pojawiali się w swoim życiu, gdy mieli jakieś problemy, smutki albo czuli się samotni. Robili sobie nawzajem za takie koło ratunkowe. Czasem upijali się razem, gotowali i jedli razem, uprawiali seks. Tacy przyjaciele od wszystkiego xD ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Av, z Tobą zawsze :D ;* Mam coś wymyślać, czy ty jako stara-nowa jesteś pełna pomysłów po powrocie?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Już jest po południu! xD Ale dobra, spoko, nie spieszy się.]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Najwyżej możemy oba pomysły połączyć i na przykład Avery mogłaby też bywać złośliwa w stosunku do niego, gdy mieliby się spotkać i za każdym razem nim wylądowaliby w łóżku śmiałaby się, że tym razem nie udało mu się nic złowić, czy coś xD No ale w sumie można kombinować w trakcie. ]

    Wysłanie smsa o treści „SOS” pod adresem Avery zawsze kończyło się całkiem niezłą poprawą humoru bruneta, toteż tego popołudnia, gdy tylko wrócił z kancelarii prawniczej Salvage’ów Avery już stała pod jego domem gotowa poświęcić mu cały swój wolny czas. Na tym polegała ich przyjaźń, pomagali sobie nawzajem. Zatrzymał się tuż obok niej i poczekał aż dziewczyna zajmie miejsce tuż obok niego, a gdy tak właśnie się stało zerknął na nią przelotnie. W jego spojrzeniu było coś co mówiło o tym, że ma ochotę upić się i chyba nawet wygadać, lecz nie tutaj. Od razu bez słowa odjechał w bliżej nieokreślonym kierunku. Długo błądził gdzieś po ulicach miasta aż w końcu zatrzymał się gdzieś na poboczu.
    - Kompletnie nie mam pomysłów gdzie możemy pojechać – mruknął zły i choć nigdy tego nie robił wysiadł z auta i zbliżył się do drzwi po jej stronie. – Wsiadaj za kółko, jedźmy gdzieś za miasto, o ile znasz jakieś ciekawe miejsce, bo ja mam wrażenie, że zaraz rozbiję to auto, a byłoby szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  11. Potrzebował ciszy, spokoju, alkoholu i jej towarzystwa. Tak, może i czasami bywała okropnie upierdliwa, okropnie złośliwie i po prostu okropna, ale on i tak ją lubić, bo wiedział że zawsze może na nią liczyć. I tak było tym razem. Oddał się całkowicie w jej ręce, oddał jej nawet swój ukochany samochód, którego przecież nikt dotykać nigdy nie mógł. Ale taki przywilej miała tylko ona, bo doskonale wiedział, że jest wyśmienitym kierowcą i raczej nie zniszczy audi, zwłaszcza że sama okropnie je lubiła. Całą drogę milczał i odezwał się dopiero gdy wysiadali z auta i wyciągali z bagażnika zapas alkoholu, który wiecznie ze sobą woził właśnie na wypadek taki jak dziś.
    - Mam nadzieję, że nie miałaś ciekawszych planów na dziś – rzucił gdy wchodzili do tego domu, który kiedyś już miał okazję zobaczyć. Czyż nie należał do jej macochy? – Wiesz co? Kobiety – zaczął, ale szybko się zreflektował. – Niektóre kobiety są kompletnymi idiotkami – mruknął niezadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  12. Destiny Salvage7 czerwca 2012 13:15

    - Romanse mi, póki co, nie w głowie, więc rozmowa może zaczekać - odparła wesołym głosem, chichocząc uroczo. Choć wiedziała na kogo najbardziej ma uważać. Ale Nathaniela Williamsa się nie obawiała.
    - Prosiłabym o oprowadzenie po szkole, bo czuję się kompletnie zagubiona. Jest tu zupełnie inaczej niż u nas - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Książkę, którą trzymała, wsadziła do torby i zacisnęła palce na jej pasku. Wpatrzyła swoje kocie, zielone oczy w dziewczynę i czekała.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć :) Z miłą chęcią :) Masz może jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  14. Destiny Salvage7 czerwca 2012 17:32

    - Bardziej... klasycznie. Byli przywiązani do tradycji. Oczywiście, nowoczesnego sprzętu nie brakowało, jednak wszystko miało klimat. I była dużo mniejsza - powiedziała, powracając myślami do Calais. Ach, jaka była tam kiedyś szczęśliwa. Choć, równie głupia. Gdyby nie Nate, pewnie nadal by tam tkwiła, uwikłana w jakieś chore intrygi i przyjaźnie. Jednak, nie byłaby też tak.. duchowo przygnębiona, jak jest teraz przez Nathaniela.
    Szła za blondynką, rozglądając się po szkole, starając się wszystko zapamiętać. Miała niezłą pamięć, była spostrzegawcza, choć wiedziała, że trochę czasu zajmie jej zapoznanie się z tą szkołą.
    Sala gimnastyczna. Bardzo podobna do tej w Calais. Destiny nigdy nie przepadała za lekcjami wuefu. Nie szły jej najlepiej. Poza gimnastyką, w której była najlepsza. Jednak jakiekolwiek gry, w jej przypadku, były wręcz katastrofą.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Amber też jest piękna <3 Kiedyś używałam jej wizerunku do jednej postaci - która przeszła wiele blondynek, ale Heard mi najbardziej przypasowała.
    Może być taka luźna przyjaźń - bez jakiejś wielkiej zażyłości, ale mogą zawsze mieć dla siebie czas, gadać o bzdetach i rzeczach trochę ważniejszych. Nie mówię, że później nie może być z tego bliższej relacji ;)
    A teraz bardzo ważne pytanie - kto zaczyna? :D Zazwyczaj co prawda nie mam z tym większych problemów, ale wiesz, powinnam czytać teraz Apokalipsę św. Jana i w ogóle... ;D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Gdybym chciała być złośliwa, to mogłabym napisać 'wszędzie', jednak znaj moje dobre serce :D Plaża, wyjście do klubu (jeden z dni, gdy rodzice 'wyrzucają' Ori z domu, żeby się rozerwała), park, szkoła. Wplątanie się w mały mecz siatkówki plażowej albo przyjemne z pożytecznym, czyli zaplanowane spotkanie na sali gimnastycznej, gdzie jednocześnie Ori trenuje i rozmawia z Avery, niecnie wykorzystując koleżankę do przyjmowania swoich serwisów lub wystawy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  17. Destiny Salvage7 czerwca 2012 18:46

    Destiny cały czas rozglądała się z uwagą, notując wszystko w pamięci i podziwiając. Było tu zupełnie inaczej, choć czuła się całkiem swobodnie. Od razu polubiła to miejsce. Może to też po części zasługa sympatycznej pani przewodnik? Destiny miała nadzieję, że inni ludzie będą równie przyjaźnie do niej nastawieni.
    - Nie, jest w porządku. Nawet bardzo. Panuje tu całkiem przyjemna atmosfera... - odparła z delikatnym uśmiechem na ślicznej buzi, wciąż się rozglądać. W końcu spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się nieco szerzej, z wdzięcznością w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  18. [No mi to odpowiada ;D Zaczniesz czy ja mam to zrobić? ;D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [No problem :D]
    Muzyka - jedyna kobieta w życiu Arno, która nigdy go nie zostawiła. Zawsze może na niej polegać i wie, że ona jej nigdy nie opuści.
    Szedł przez Palm Springs z słuchawkami w uszach i patrzył prosto przed siebie. Z każdą sekundą bardziej oddawał się muzyce. Utwory Skrillexa pomagały mu przetrwać wszystko. Od przyjazdu do Palm Springs czuł się dziwnie. Jednak z dnia na dzień coraz bardziej przypomina starego Arno Jensona.
    - Avery? - głupie pytanie, bo to na pewno była ona. - Będziesz miała jeszcze kiedyś z nami zajęcia? - uśmiechnął się serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Siedziała właśnie w domu i kończyła pracę domową, kiedy usłyszała dzwonek telefonu. Spojrzała na wyświetlacz. Avery. Blondynka uśmiechnęła się mimowolnie. Uwielbiała tą dziewczynę, właściwie nie wiedziała dlaczego, ale cholernie przepadała za spędzaniem z nią czasu. Odebrała natychmiast i zanim zdążyła się odezwać, usłyszała propozycję.
    -Boże, czy wy wszyscy chcecie, żebym skończyła jako alkoholiczka? - spytała żartobliwie - Oczywiście, piszę się na to.
    Już zapomniała jak dziewczyna uwielbiała muffiny i właśnie jej o tym przypomniała. No pięknie. Nie dość, że się rozpije, to jeszcze będzie gruba.
    -Widzimy się na miejscu za pół godziny?

    OdpowiedzUsuń
  21. Destiny Salvage7 czerwca 2012 20:26

    Destiny również zachichotała uroczo, przyglądając się blondynce. Zapałała ogromną sympatią do tej dziewczyny i miała nadzieję, że będą mogły się zaprzyjaźnić. Albo chociaż zakolegować. Destiny uwielbiała ludzi i na pewno nie chciała należeć tutaj, w Palm Springs do samotników.
    - Nie, nie mam żadnych - powiedziała szczerze, z uśmiechem na delikatnej, ślicznej buzi. Lekcje już skończyła, z nikim nie była umówiona, rodzice do późna w pracy, więc naprawdę nie miała co ze sobą zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Hahahahahahah. Wiesz co? Przez ciebie przypomniały mi się sksy z siatki w gimnazjum i koleżanka, która zawsze obrywała ode mnie w głowę xD Dlatego zawsze bała się być w przeciwnej drużynie, bo moje petardy leciały w jej biedną twarzyczkę. A ja nawet nie robiłam tego specjalnie! Wiedziałam, że i tak nikt z dziewczyn i większość chłopaków by tego nie przyjął, ale piłka zawsze była złośliwa xD]

    Dla Oriane były dwa nieodłączne marzenia w jej życiu - to, o byciu aktorką i to, o byciu siatkarką. Do momentu pojawienia się Ilu nieustannie dążyła do spełnienia jednego z nich i godziny poświęcała na warsztaty i treningi. Potrafiła pół dnia spędzić na sali, atakując z własnego podrzutu albo trenując serwis. Piłka była jej ulubionym rekwizytem a boisko - ukochanym miejscem akcji. Długo pracowała na bycie idealną lewą atakującą, a na pewno przyczynił się do tego jej wzrost ułatwiający sprawę, chociaż i tak w porównaniu do reszty zawodniczek w jej estońskiej drużynie była jedną z niższych. Przez to przeszła przez wszystkie pozycje, jednak najkrócej zabawiła na stanowisku libero. Zbytnie marnotrawstwo, jak określiła to trenerka.
    Teraz zdecydowanie mniej grała. Ograniczała się do zajęć drużyny szkolnej i czasami przychodziła potrenować samej albo z koleżanką, jak dzisiaj. Nie chodziła do klubu, nie miała dodatkowych godzin na siedzenie na sali.
    - Cześć, Av. Gotowa? - spytała z szerokim uśmiechem, niosąc ze sobą piłkę.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Przecież powiedziałem, że niektóre – wypomniał jej, maszerując tuż za nią. Ciągnął nogę za nogą, jakby okropnie mu ciążyły. Najchętniej to walnąłby się na ogromnym łóżku, upił do nieprzytomności i poszedł spać, ale obawiał się, że takiej opcji nie ma. Avery nigdy nie piła na umór, znała granice i często to ona musiała stopować jego, ale prawda była taka że w podobnym stanie był tylko raz, wtedy gdy wrócił z ferii. Tylko, że wtedy nie powiedział jej nic, nie wytłumaczył swojego podłego nastroju, ale dziewczyna mimo tego pomogła mu i rozweseliła w jakiś sposób. Ach ta Avery i jej genialne pomysły. Usiadł na jednym z krzeseł w kuchni, obserwując jak dziewczyna myszkuje po lodówce. – Pamiętasz mój powrót z ferii? – zapytał, odkręcając butelkę wódki. – Daj kieliszki i coś do popicia – dodał nim zaczął opowieść. – Sytuacja podobna, dotyczy tej samej osóby… - wywrócił oczyma, a gdy blondynka postawiła przed nim kieliszki rozlał do nich wódkę. – Powiem Ci coś, ale zachowasz to dla siebie i…obiecaj, że nie wybuchniesz śmiechem – zastrzegł wbijając w nią palec wskazujący.

    OdpowiedzUsuń
  24. Destiny Salvage7 czerwca 2012 22:38

    Destiny wbiła w nią spojrzenie swoich wesołych, jasnozielonych oczu, który zabłysnęły. Co ona na to? A cóż mogła odpowiedzieć? Uwielbiała ludzi, chciała ich poznawać i na pewno nie chciała być tutaj odludkiem.
    - Chętnie. Niewiele zdążyłam tutaj zwiedzić, więc będę ci niezmiernie wdzięczna - powiedziała radośnie, uśmiechając się od ucha do ucha, ukazując przy tym komplet białych, równiutkich ząbków.

    OdpowiedzUsuń
  25. Destiny Salvage7 czerwca 2012 23:23

    Destiny szła za Avery, zerkając to na nią, to znów odwracając się, by podziwiać okolicę. Nie przeszkadzało jej grzejące niemiłosiernie słońce. Nie wiedziała, czy to przez delikatne podekscytowanie, czy może po prostu przyzwyczajenie. Sama wychowała się w dość ciepłym miejscu.
    - Pewnie, że możemy. A i ja sobie chętnie wypiję. Kocham świeże soki - powiedziała z szerokim uśmiechem, słysząc porównanie dziewczyny. Kobieta w ciąży? Destiny pijała świeże soki prawie od zawsze, niemal codziennie. Uwielbiała je i nawet sama wyciskała w domu.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Dobra, może być wątek! (: Ale z racji tego, że Lachowska jest uprzedzona do cheerleaderek, to z pewnością nie będzie do niej od razu pałać sympatią.]

    OdpowiedzUsuń
  27. - Po prostu widać, że kochasz to robić - uśmiechnął się do niej - a takie osoby znacznie lepiej potrafią poprowadzić zajęcia niż te, które tańczą, bo im ktoś za to płaci - tak właśnie było na zajęciach tanecznych grupy drugiej.
    Zdarzało się tak, że Arno oparł się o ścianę i obserwował wszystkich tych, którzy nie rozróżniali pasji od przymusu. Dla niego taniec to pasja, a dla większości ludzi z grupy to przymus, bo w końcu "wypadałoby chodzić na jakieś zajęcia dodatkowe".
    - Szłaś w jakieś konkretne miejsce? - na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  28. Destiny Salvage8 czerwca 2012 12:25

    Destiny szła, ogarniając wzrokiem wszystkie knajpki i sklepiki, które mijały, by wiedzieć później, gdyby czegoś może potrzebowała.
    - Rodzice postanowili wyjechać. Ojciec znalazł tutaj coś ciekawego, sama nie wiem, nie znam się na tym. Początkowo miałam zostać w Calais, ale przechlapałam sobie u pewnych dziewcząt. Zaczęły uprzykrzać mi życie, więc skorzystałam z okazji i uciekłam - powiedziała spokojnym tonem, jakby mówiła o kimś innym, nie o sobie. Właściwie, opowiedziała tylko ogólnie. Oczywiście, słowem nie wspomniała o Nathanielu, bo mogła dać sobie głowę uciąć, że Avery go zna. A nie miała ochoty się z tego tłumaczyć przed kimkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  29. Destiny Salvage8 czerwca 2012 12:47

    - O tak, wyjątkowe. Mało brakowało, a sama bym taka była - mruknęła, wywracając oczami na samą myśl. W sumie, to była, nic nie brakowało. Zdołała się jednak opamiętać, dzięki Nate'owi. Który jednak nie chciał jej już znać. Uważała, że trochę przesadza, sam nie bywał lepszy.
    Destiny usiadła do stolika, który wybrała Avery. Sama też by go wybrała, uwielbiała siadać przy oknie. I obserwować ludzi za oknem. Momentami wydawali jej się niezmiernie zabawni, innym razem intrygujący. Ach, kochała ludzi.
    - To co, dwa soki pomarańczowego? Ja stawiam, w ramach wdzięczności za oprowadzenie - powiedziała Destiny, posyłając nowej znajomej miły uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Ej, naprawdę! Zazwyczaj serwuję w piątą/szóstą strefę tuż przy linii końcowej, a jak stała ta dziewczyna to miałam piłki tuż za siatkę xD Tak, żeby zdążyła dostać w centrum twarzyczki xD Poza tym, gdybym robiła to celowo miałam lepsze cele. Na przykład znienawidzona dziewczyna, która podrywała chłopaka, który mi się podobał xD]

    - Wiesz, jeśli wolisz możesz ty chwilę poserwować, a ja będę przyjmować - zaproponowała, rzucając piłkę łukiem wprost w dłonie Avery. Idealna celność, która w zatrważającej większości razy nie zawodziła przy serwisie i ataku. Nic dziwnego, kiedy tyle czasu poświęcała na treningi. - Albo w ogóle możemy zacząć od wystawy. Piłka, którą ci podaję jest wtedy prosta - rzuciła z rozbawieniem. Rozumiała, że można się bać solidnie uderzonej piłki, bo na wuefie w Estonii dwóm koleżankom Ori przypadkiem wybiła palec. Przecież to nie jej wina, że piłka poleciała akurat w stronę dziewczyn nieumiejących dobrze grać. I to naprawdę nie miało wtedy nic wspólnego z tym, że obie podrywały jej chłopaka. Nic a nic.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Cześć. To czytaj, czytaj. A jak przeczytasz i jednak nie będziesz miała żadnego pomysłu, to mam nadzieję, że coś sklecę.]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Nie musimy nazywać tej relacji. Możemy uznać, że już kiedyś natknęli się na siebie na korytarzu, zamienili ze sobą kilka niezbyt miłych zdań, co przerodziło się w zacięta dyskusję (żywioł Billa), której dziewczyna - ku zaskoczeniu Eversleigha - podołała. Wtedy właśnie chłopak pomyślał sobie, że o, ta osoba warta jest tego, by mnie oglądać, i tym oto sposobem zaczął ją zaczepiać na korytarzu tylko po to, by przypomnieć jej ironicznie, że okryła go hańbą. Nadal nie jest dla niej uprzejmy, bo taki już jest, ale można powiedzieć, że trochę ją polubił ze względu na powiedzenie, że przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Co Ty na to? W sumie to mogę nawet zacząć, ale potrzebuję Twojej aprobaty. :D]

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo niewiele osób odważyło się kiedykolwiek przerwać trening czirliderkom, a już w szczególności wtedy, kiedy ćwiczyły piramidę. Skoro mowa jest o "niewielu osobach", jedną z tych "niewielu osób" bez wątpienia musiał być Bill.
    Chłopak dawno nie widział się ze swoją nową koleżanką o imieniu, którego nawet nie zapamiętał. Tak naprawdę wiedział o niej tylko tyle, że była jedną z czirliderek, a to już w sumie było coś. Znał też dokładnie jej wygląd, sposób mówienia i głos, po części był w stanie przewidzieć również co w danym momencie powie, w jaki sposób zareaguje na daną komfortową lub mniej sytuację. Choć nie znał jej imienia, miał wrażenie, że ogólnie ją zna - pewnie się mylił, bo tak naprawdę ciężko powiedzieć, że się kogoś zna po kilku krótkich rozmowach.
    W każdym razie Eversleigh musiał ją odnaleźć. Z tego względu, korzystając ze zdobytej wiedzy, wszedł na salę gimnastyczną co najmniej w taki sposób, jakby wchodził do siebie. Wiedział, że blondynka jest tam, gdzie powinna być - wśród swojej braci. Nie spodziewał się jednak, że stoi właśnie na samym szczycie dwustopniowej wierzy z ludzi, a konkretnie smukłych, ale silnych czirliderek, ubranych w krótkie spódniczki w szkolnych kolorach. Ona go nie zauważyła, ale wystarczyło, żeby zrobiła to jedna z podstaw piramidy, po której w krótkim czasie nie został nawet najmniejszy ślad. Dobrze, że sala wyłożona była materacami, bowiem dziewczyny rozsypały się po podłożu jak kolorowe cukierki.
    - A ten tu czego?! - krzyknęła co odważniejsza, od razu chowając się za koleżanką.
    - Zepsułeś! - dodał za chwilę druga i też czmychnęła gdzieś w kąt, udając, że zbiera pompony.
    - Jak mogłeś! - warknęła kolejna, która nie wiadomo co tam robiła, skoro miała czarne włosy i mocny, gotycki makijaż.
    Bill spojrzał po nich wszystkich, a następnie jego wzrok zatrzymał się na Avery.
    - Znowu dałaś du.py - podsumował jej upadek, jeszcze bardziej - o ile było to możliwe - prostując plecy.

    OdpowiedzUsuń
  35. [To teraz szybki kurs xD Pierwszą strefę masz na miejscu serwującego a potem numerujesz przeciwnie do ruchu wskazówek zegara - czyli serw: pierwsza strefa; prawy atak (patrzysz na siatkę, kiedy mówisz lewy/prawy): druga strefa itd. :D Widzisz i teraz wszystko jasne - ja serwuję daleko po prostej albo trochę zbaczam w lewo xD]

    - Właściwie to tak. Każdy potrzebuje czasem trochę rozrywki - rzuciła, z rozbawieniem puszczając Avery oczko, chociaż Ori nie należała do tego typu ludzi. Prędzej podeszłaby do dziewczyny i zaczęła cierpliwie tłumaczyć, co ma zrobić, jak ułożyć dłoń, jak podrzucić piłkę, aby ta przeszła na drugą stronę. Była z tych osób, które pamiętały, że same kiedyś też zaczynały od zera.
    - Grunt to dobry trener. Chcesz się założyć? Na pewno uda mi się sprawić, że przebijesz pięć piłek pod rząd jeszcze dziś - stwierdziła pewnie. Nie było mowy, żeby Oriane przegrała taki zakład. Pamiętała jeszcze uczenie Naimy, która była prawdziwym siatkarskim antytalenciem, ale wszystko odbijała sobie podczas treningów czirliderek, na które ciągała przyjaciółkę.

    OdpowiedzUsuń
  36. Czirliderki, kiedy zebrały już wszystkie porozrzucane pompony, zaczęły zabierać swoje torby z trybun. Szło im to bardzo opornie - możliwe, że chciały podsłuchać rozmowę Avery i Billa, dlatego tak się grzebały. Chłopak nie przepadał za publicznością, dlatego skutecznie uniemożliwiał dziewczynom podsłuchiwanie, nie wypowiadając ani jednego słowa, dopóki wszystkie nie stanęły z powrotem na środku. Nie wiedziały co mają robić, a obecność Billa wcale nie pomagała im się tego dowiedzieć.
    - I tak już miałyśmy kończyć - powiedziała błyskotliwie jedna z czirliderek i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. W ślad za nią powędrowała reszta dziewczyn w krótkich spódniczkach. Ich końskie ogony podskakiwały, kiedy nerwowo komentowały zaistniałą sytuację. No tak, musiały obgadać swoje krzywe nogi, które uniemożliwiały im robienie piramidy! Uuu - tsss!
    Kiedy po kilku minutach nadal słychać było ich cieniutkie głosiki, Bill odwrócił się. Wszystkie kłębiły się tuż przy wejściu, usiłując ukryć się przed jego wzrokiem, który i tak je dosięgał. Puste, głupie, tępe blondynki. Ale Eversleigh postanowił udawać, że ich NIE WIDZI. To było całkiem zabawne.
    - Oprócz nóg masz też problemy z uszami? Dałaś dupy, Evans. Zrób coś ze sobą - powtórzył i wydawało się, jakby w pierwszej kolejności chciał, by jego głos dotarł do czirliderek.
    - Ale komu ona dała dupy?! No ja tego nie rozumiem! - wymknęło się jednej z podsłuchiwaczek. - Jemu dała dupy? Jego przyjacielowi? Komuś musiała! O boże... To ona jest z tym chłopakiem?! O boże!
    Bill wydawał się niewzruszony; wpatrywał się swoim przenikliwym wzrokiem w Avery, czekając na jej reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Ja nie mam pojęcia jak to się wtedy stało – zapewnił ją, tak jakby tłumaczył się z jakiegoś złego postępku, a to co miał jej do przekazania takie złe przecież nie było, tylko po prostu nie leżało w jego naturze. – Jakaś chwila słabości, a kilka znanych nam osób pewnie określiłoby to mianem „poruszenia mego kamiennego serca” - wywrócił oczyma, a gdy Avery rozlała sok, on polał im po kieliszku. – Zakochałem się, tak myślę – wyrzucił z siebie z taką szybkością, że nie był pewien czy aby dziewczyna była w stanie zrozumieć te słowa. – A ona była ze mną tylko po to by utrzeć mi nosa – sięgnął po kieliszek i wypił go jednym haustem, zaraz po tym upijając mały łyk soku. – I wiesz co? – uśmiechnął się gorzko. – Właśnie przeprowadziła się do Palm Springs, będzie się tu uczyć, będzie tu mieszkać, będę ją widywał i… - machnął ręką. – Szkoda słów – znowu rozlał alkohol po kieliszkach i poklepał lekko miejsce na swoich kolanach. Miał ochotę ją przytulić.

    OdpowiedzUsuń
  38. Destiny Salvage10 czerwca 2012 22:44

    Destiny roześmiała się uroczo, gdyż Avery skojarzyła jej się z ciepłą, aczkolwiek nieco surową niańką, która zajmowała się nią, gdy była malutka. Niezmiernie ją to rozbawiło. I choć pani Boulain słuchała się zawsze, to na słowa Avery nie zamierzała tak łatwo przystać.
    - Jakim twoim gościem, kochana? - zapytała, śmiejąc się. - Poświęcasz swój wolny czas, by mnie oprowadzić, więc daj mi się jakkolwiek odwdzięczyć. No, już. Bo nie będę mogła spać przez wyrzuty sumienia i z myślą, że mam u ciebie taki dług - powiedziała, mrugając do niej zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Bill lekko przykrzywił głowę, a potem wzruszył ramionami. Od razu załapał, w co ma zamiar zagrać Avery, ale nie był aż takim idiotą, by na to przystać. Aktor był z niego dobry, ale tylko we własnej sprawie. Szmata potrzebowała rozgłosu, tak? Niech prześpi się ze swoją koleżanką z Bractwa Pustactwa - może wówczas ktoś w końcu coś o niej powie.
    Chwilę po wypowiedzeniu przez dziewczynę pozornie dyskretnych, a jednak ogólniesłyszalnych słów, Bill tak trochę niespodziewanie spojrzał przez ramię. Nic. Rozejrzał się wokoło. Nic. Spojrzał na dziewczynę i uniósł brwi. Westchnął ciężko i gestem nie mającym nic wspólnego z opiekuńczością czy delikatnością, poklepał ją po głowie.
    - Nie wiedziałem, że jest z Tobą aż tak źle, dziewczyno. Zrozumiem wszystko, ale żeby wymyślać sobie chłopaków? Nie stoję na nim przypadkiem? Nie chciałbym go zdeptać.

    OdpowiedzUsuń
  40. Widząc Avery, odwzajemniła uśmiech, po czym zerknęła na zegarek.
    -O.mój.Boże. - powiedziała robiąc przesadnie zszokowaną minę. Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jej przyjaciółka zawsze się spóźniała, dlatego fakt, że była niemal punktualnie był nowością. - Co się z tobą stało, że spóźniłaś się tylko dwie minuty?! Czyżbyś była głodna? - zerknęła z rozbawieniem z babeczki, które trzymała w ogromnej torbie.
    Wspólnie przeszły na plażę i Lena rozłożyła koc, na którym już po chwili rozłożyły się w jakże miłym towarzystwie tequili i domowych wypieków.
    -Za co dzisiaj pijemy?

    OdpowiedzUsuń
  41. No tak, bo kto by się spodziewał tego, że ten Nathaniel Williams kiedyś pozwoli na to by jego serce zabiło mocniej dla jakiejś dziewczyny, których z resztą miał na pęczki. Mógł zmieniać je jak rękawiczki, a tutaj pojawiła się taka, która zawróciła mu w głowie i jeszcze dała porządnego kopniaka. To musiało zaboleć. Jego ego ucierpiało tak jak i serce, więc w myślach pojawiała się chęć zemsty, na którą jednak nie potrafił się zdecydować. Westchnął głośno obejmując ją ramionami i opierając głowę o jej ciało. On też myślał, że prędzej to Avery znajdzie tego jedynego i zakończy jednocześnie ich „otwartą” przyjaźń, albo po prostu ograniczy ją trochę.
    - Podłe uczucie, a mówią że miłość jest piękna – zironizował, sunąc dłońmi po jej bokach to w górę to w dół. – I dlatego, trzeba je zapić nim się rozprzestrzeni – zerknął na nią. Nadal wyglądała na zszokowaną. - Nie milcz, to mnie dobija, powiedz coś – nalegał.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Wspaniale! - powiedziała wyraźnie ucieszona, uśmiechając się jeszcze bardziej promiennie. Wzięła portfel i skierowała się płynnym krokiem do kasy, poruszając się z niesamowitą wręcz gracją. Kupiła dwa, świeże soki pomarańczowe i wróciła z nimi po chwili do stolika, przy którym czekała na nią Avery. Wciąż się uśmiechała. Zajęła swoje miejsce i wzięła łyka, mrucząc z zadowoleniem.
    - Mhm, uwielbiam to - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Spojrzała na dziewczynę z uwagą. - Więc, Avery, w której jesteś klasie?

    OdpowiedzUsuń
  43. Wiedział, że ta kobieta, która potrafiła wiele rzeczy jak na przykład doprowadzić go do białej gorączki i to nie tylko w tym negatywnym znaczeniu tego słowa, potrafi również się zachować adekwatnie do sytuacji. Uśmiechnął się lekko, słysząc wzmiankę o tańcu, ale pokręcił energicznie głową jakoby tego nie potrzebował. Teraz chciał się upić tak, żeby rano nic nie pamiętać albo mieć kaca morderce, który skutecznie odciągnie jego myśli od pewnej dziewczyny.
    - A co mam zamierzyć? – odparł pytaniem na pytanie, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o co chodzi Avery. Odwrócił spojrzenie na moment i ułożył jedną rękę na blacie stołu uderzając rytmicznie palcami. – Nie mam pojęcia – poddał się po chwili. – Ale jak masz jakiś plan, to chętnie go wysłucham.

    OdpowiedzUsuń
  44. Słysząc propozycję toastu za pogodę, parsknęła śmiechem.
    -To żeś wybrała - pokręciła z rozbawieniem głową. - Pogody tutaj mamy aż za dużo, czasem nawet trochę tęsknię za tym przyjemnych chłodem i deszczem, którego znowu miałam w Anglii w nadmiarze.
    Na pytanie, co u niej, zaczęła się zastanawiać, co mogłaby odpowiedzieć. No bo w sumie nie działo się nic specjalnego.
    -Miałam małe problemy z Adamem, który był wyjątkowo zajęty przez jakiś czas, ale teraz już jest ok. I...jesteśmy parą. W sensie w pełnym tego słowa znaczeniu. Już nie żadne otwarte związki, bo doszłam do wniosku, że nie chcę go stracić i jestem w stanie się poświęcić - uśmiechnęła się. - Póki co, jestem bardzo zadowolona. A u ciebie co słychać? Mam nadzieję, że więcej niż u mnie? - mrugnęła do niej wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  45. Destiny Salvage16 czerwca 2012 09:10

    No tak, nietrudno było się domyślić. Nienaganna sylwetka i umięśnienie Avery wskazywało na sporo wysiłku fizycznego. Była jednak tak przepełniona gracją i melodyjnością, że Destiny niemal natychmiast odrzucił sporty, a postawiła na taniec. Instynktownie.
    - Druga klasa, profil muzyczny - wyjaśniła z uśmiechem, biorąc kolejny łyk orzeźwiającego, pomarańczowego soku.

    OdpowiedzUsuń
  46. -Och, no błagam, powinnaś być bardziej aktywna, szaleć! Co to ma znaczyć, że nudy? Live fast, die young! Carpe diem! Party hard, all day all night i tak dalej. Jestem zawiedziona twoją biernością - pokręciła głową robiąc minę swojej matki. - No to musimy się trochę rozkręcić. Co powiesz na to, żebym cię swatała z tamtym kolesiem? - spytała z figlarnym uśmieszkiem wskazując na wysportowanego bruneta idącego po plaży. Zanim jednak tamta zdążyła odpowiedzieć, Lena już do niego biegła i zaczęła mu coś tłumaczyć. Najwyraźniej podziałało, bo chłopak przyszedł wraz z nią do Avery.
    -Słyszałem, że potrzebujesz kogoś do smarowania pleców - uśmiechnął się szeroko, wyjątkowo zniewalającym uśmiechem. O tak, Lenka wcisnęła mu kit o tym, że brzydzi się kremów, a nie chce by jej biedna przyjaciółka spaliła sobie plecy.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum