sobota, 9 czerwca 2012

Nie wolno być grzecznym - to zbyt niebezpieczne.

Do dnia 22 czerwca, czyli do regulaminowego wystawiania ocen (omfg) końcowych, w szkołach średnich, będę odzywał się rzadziej niż do tej pory, ponieważ odkryłem, że mam zajebiście mało czasu. Nie oznacza to jednak, że nie będę się tu pojawiał. Wszystkie komentarze czytam i mam nadzieję odpisać na nie w najbliższym czasie. Oczekuję od Was trochę zrozumienia. Mogę? Dzięki.

_____________________________________________________________________________

Dwadzieścia kilka lat - niczego nie dokonałem.


BILL EVERSLEIGH | CZERWIEC 1991
KLASA IV | P. KRYMINOLOGICZNY
K. FILMOWE | Z. WYRÓWNAWCZE


NA ZEWNĄTRZ. Złośliwi mówią, że wykonuje ruchy tylko w linii prostej – rzeczywiście, należy do osób niesamowicie sztywnych. Zawsze idealnie wyprostowany, schludnie ubrany, pachnący nietypowymi perfumami. Kiedy mówi, prawie w ogóle nie otwiera ust, a mimo wszystko słychać go nawet tam, gdzie nie powinno. Jego głos to wyjątkowo donośny i głęboki bas, który łatwo zapada w pamięć. Zawsze patrzy na swoich rozmówców - wbija w nich swoje zielone spojrzenie, czekając aż ugną się pod nimi kolana i z tego wszystkiego padną na podłoże, wyznając mu dozgonną miłość. Ma w sobie coś z sadysty, mimo że nigdy nie ucieka się do przemocy. Mierzy całkiem imponujące metr dziewięćdziesiąt, lecz jest przy tym całkiem dobrze zbudowany, co sprawia, że proporcje jego ciała są jak najbardziej zachowane. Jego znakiem rozpoznawczym są równo ścięte, czarne włosy i dwa błyszczące kolczyki w uszach. Czy ktokolwiek kiedykolwiek widział go bez nich?

WEWNĄTRZ. Codziennie rano zakłada na twarz maskę spokoju i opanowania, ponieważ wie, że taki wizerunek skutecznie zakrywa oczy ludziom, którzy jeszcze go nie znają, a bardzo chcą poznać. Patrząc powierzchownie, mają go za poukładanego, przykładnego, zupełnie nieszkodliwego chłopaka z dobrego domu, który z pewnością jest skrytym romantykiem, mimo swojego męskiego i chłodnego oblicza. Ile z tego wszystkiego jest prawdą?
Dwadzieścia kilka lat - żadnych na przyszłość planów.
Ciasnota i duchota - to sprawia, że mimo spokojnego oblicza, już przy pierwszym słowie można wyczuć nieuzasadnioną złość w jego głosie. Jego nienawiść do ludzi ujawnia się w każdym wypowiedzianym zdaniu. Jest homofobem, rasistą i megalomanem. Nie ma w sobie za grosz tolerancji, dlatego jeśli jesteś za niski, za wysoki, za brzydki, za ładny, za gruby, za chudy - wracaj do ludzi, którzy skłamią Ci prosto w oczy, że jesteś idealny. Nie dla niego zabawa w poprawianie komuś humoru, nie dla niego zabawa w pocieszyciela, swatkę, niańkę, opiekuna, telefon zaufania - on ma za nic ludzi, którzy nie są w stanie poradzić sobie samodzielnie z własnymi problemami. Ponad to nie znosi nieposiadających własnego zdania, ponieważ ponad wszystko uwielbia dyskutować z innymi na temat ich spojrzenia na świat, a także o ich gustach wbrew powiedzeniu, że o gustach się nie dyskutuje. Kiedy mówi, mówi spokojnie, ale słowa, które wypowiada nierzadko ranią i wzbudzają niechęć. Bo... Czy ktokolwiek kiedykolwiek porozmawiał z nim normalnie?


Dwadzieścia kilka lat - żadnych ideałów.
TERAZ. Urodził się w dziewięćdziesiątych pierwszym, stąd łatwo się domyślić, że jest w szkole o rok za długo. Nie zaliczył końcowych egzaminów w czwartej klasie, dlatego musi ją powtarzać - niezmiennie na profilu kryminologicznym. Nie da się ukryć, że dało mu to do myślenia - w końcu uświadomił sobie, że nikt nie pozwoli mu ukończyć edukacji na ładne oczy i zaczął chodzić na zajęcia wyrównawcze. Nadal często wagaruje, nadal przekłada swoje zainteresowania ponad to, czym naprawdę powinien się zająć. Nie zrezygnował również z chodzenia na kółko filmowe, z którego grupa już na samym początku chciała go wyrzucić za jego kontrowersyjne pomysły na coraz to nowe taśmy.
Wynajmuje pokój w jednej z willi niedaleko plaży, której właścicielem jest zapracowany mężczyzna po czterdziestce, wracający do domu jedynie na noc lub w ogóle. Ze względu na ilość miejsca oraz fakt, że ktoś musi zająć się domem właściciela pod jego nieobecność, a Bill z pewnością nie zniżyłby się do takiego poziomu, w domu zamieszkała również pewna dziewczyna. Chłopak nie lubi z nią rozmawiać, ponieważ należy ona do osób, które nim skończą rozmowę, już kilka razy wybuchają naprzemiennie to złością, to płaczem, ale jest jedna rzecz, a właściwie jedna osoba, która ich łączy - matka właściciela willi. Obydwoje muszą się przed nią ukrywać, ilekroć składa im wizytę - ona przed złowieszczymi śniadankami, obiadkami, kolacyjkami, a on przed szczotką, torebką lub kapciem.
Jeśli chodzi o obecne stosunki Billa z jego rodziną - nie utrzymuje ich z nikim.

WTEDY. Jak już zostało wcześniej wspomniane, urodził się w dziewięćdziesiątym pierwszym roku, jakoś w czerwcu - nigdy nie miał pamięci do dat. Pochodzi z Palm Springs. Jego ojciec to zapalony kibol i rasista, który swego czasu chciał przekonać Billa do życia w ten sam sposób, co on. Choć chłopak nie dał się wciągnąć w przestępczy świat ojca, została w nim pewna część ideologii starego, która nakazywała mu nienawidzić wszystkich ludzi, którzy nie są nim samym. Jego matki nigdy przy nim nie było - chłopak nie ma pojęcia gdzie teraz jest i czy w ogóle jest; nie ma też potrzeby sprawdzenia tego. W jego życiu nie ma miejsca na żadną kobietę, chyba że w roli służącej, która od rana do nocy będzie stała przy garach.
Dwadzieścia kilka lat i jedno pytanie:
Bill był kłopotliwym dzieckiem. Co rusz były na niego jakieś skargi. Kiedy inne dzieci bawiły się grzecznie na placu zabaw, on rzucał kamieniami w grubasów i okularników; kiedy inne dzieci chodziły po drabinkach lub właziły na drzewa, on siedział w krzakach i szukał robaków, które mógłby wrzucić jakiejś brzydkiej dziewczynie za koszulkę; kiedy inne dzieci w spokoju jadły czekoladę, on rozsmarowywał ją na ławkach w parku, by osoba, która potem na niej usiadła, wyglądała, jakby nie zdążyła do toalety. W smak mu było dokuczanie innym, wykazywanie czyichś słabości na ogólne pośmiewisko. Dorośli zawsze wszystko zrzucali na złe wychowanie. No tak - matki nie ma, ojciec bywa w domu tylko wieczorami i to zachlany w trzy dupy po rozróbie na kolejnym stadionie.
Przyszedł jednak taki czas, kiedy jego zachowanie odbiło się na Palm Springs niepotrzebną śmiercią. Pewien chłopak z nadwagą, niewiele młodszy od Billa, popełnił samobójstwo, nie wytrzymując kilku długich lat bycia kozłem ofiarnym. Ostatecznym ciosem dla owego chłopaka był fakt, że Bill odbił mu jego pierwszą, ukochaną dziewczynę, a potem zaśmiał mu się prosto w twarz. Żadna laska nigdy Cię nie będzie chciała, grubasie. Jesteś kupą tłuszczu, nie masz prawa żyć. Ta sytuacja bardzo wiele zmieniła w życiu Billa, był czas, kiedy próbował walczyć ze swoimi uprzedzeniami, ale wyszło na to, że nie jest w stanie wyplewić ich ze swojego umysłu.

Myślisz, że jesteś lepszy? Jesteśmy tacy sami.
I JESZCZE. Warto wiedzieć kilka drobnych rzeczy o Billu.
  • Z racji tego, że jego ojciec jest kibolem, chłopak umie perfekcyjnie posługiwać się baseballem, czym nigdy się nie chwali, ponieważ wie, że nie jest to wcale powód do dumy. Jak zostało wyżej wspomniane, nigdy nie ucieka się do przemocy - wszelkie konflikty woli rozwiązywać przy pomocy niekoniecznie miłej i spokojnej, ale jednak rozmowy. Uważa, że krzyk jest zdecydowanie lepszą alternatywą niż połamane kości i siniaki. Tak prawdę mówiąc, ciężko się z nim nie zgodzić.
  • Nienawidzi czytać książek. Nieważne, jaką pozycję weźmie do ręki, zamyka oczy i odlatuje. Nudzi go sam widok zbyt długiego ciągu liter. Ciekawią go za to długie opowieści. Ciężko byłoby mu to przyznać, ale zdecydowanie woli, kiedy ktoś czyta mu książkę lub opowiada ze szczegółami jej fabułę, niżby sam miał wziąć coś do ręki.
  • Nienawidzi żadnego sportu, oprócz sztuk walki, które są obowiązkowe na jego profilu. Wynika to chyba z jego przeszłości.
  • Ćpanie to według niego oznaka słabości i kłopotów, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić, dlatego nigdy nie tknął żadnych narkotyków i nie zamierza. Zdarzyło mu się kilka razy upić, ale obecnie alkohol traktuje jako coś, co również jest ucieczką od problemów, a nie ich rozwiązaniem; zawsze więc pije tak, by się nie upić, i nigdy z powodu jakiegoś załamania nerwowego czy emocjonalnego, ale z czystej ochoty. Najbardziej lubi wino. Ale nasz Pan Ja To Nie Używam, popala. Choć nie czuje się jeszcze uzależniony - takie tam dwa, trzy papierosy w miesiącu, to z drugiej strony, nawet gdyby jakimś cudem wpadł w nałóg, nie miałoby to dla niego żadnego znaczenia, bowiem naprawdę lubi palić.
  • Ma na ciele kilka tatuaży. Trzy z nich, czyli na prawym i lewym przedramieniu, na klatce piersiowej oraz na lewym ramieniu, są najbardziej widoczne, jeśli oczywiście chłopak zdejmie koszulkę, co zdarza się raczej rzadko, chyba że w zaciszu własnego domu lub na plaży. Pozostałe, a więc na podbrzuszu, na palcu wskazującym prawej ręki i na karku, to takie, na które raczej nie zwraca się uwagi ze względu na ich niewielki rozmiar.

POWIĄZANIA | POSTY


Cytaty: Dwadzieściakilka lat - Cool Kids of Death.
Nie warto - Cool Kids of Death.

WĄTKI. Lubię zarówno przyjmować, jak i zaczynać wątki, jeśli mam akurat jakiś pomysł. Raczej nie odbieram innym autorom przyjemności zaczynania, jeśli mają pomysł; jestem za zasadą - mój pomysł - mój wątek, Twój pomysł - Twój wątek. Chyba, że pomysł drugiej osoby spodoba mi się tak bardzo, że od razu w głowie zaświta mi fabuła. Wtedy informuję.
POWIĄZANIA. Powiązania zawieram chętnie. Przyjmuję raczej wszystkie, chyba że są naprawdę nieprawdopodobne lub naciągane. Do powiązań dodaję wtedy, kiedy drugi autor wyjdzie z taką propozycją. Jeśli nie wyjdzie - trudno. Chyba, że sam uznam, że warto byłoby to zapisać - wtedy ja wychodzę z propozycją wpisania do powiązań.
AUTOR. Jest taka sprawa: z racji tego, że Bill jest cholernie niemiły, nieuprzejmy, nietolerancyjny i w ogóle Samo Zło, chciałbym zaznaczyć, że łączy mnie z nim tylko ilość przekleństw w wypowiedziach. To, co mówi w danym komentarzu Bill, ma się nijak do tego, co ja sądzę o Was i Waszych postaciach. Proszę się nie zniechęcać, bo bardzo Was lubię. :) (Takie tam słodzenie, a co.)

41 komentarzy:

  1. [To ja się ładnie przywitam: czeeeeeeeeeeeeść :) Nie mam żadnego pomysłu na powiązanie, no bo co wspólnego mogłoby mieć Samo Zło z moją czirliderką, hm? ;> To znaczy może uda się mi coś wykombinować jak już przeczytam powyższą kartę, za co się właśnie zabieram, o.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hohoho, pan Samo Zło wyszedł wręcz idealnie, więc koniecznie muszę mieć z nim wątek! Mam nadzieję, że nie przestraszysz się mojego pomysłu xD No i tak w ogóle, to witam tu u nas ;) ]

    Kto słyszał o Russellu Collinsie, nie musząc go nawet znać więcej niż z opowieści, doskonale wiedział, że ten oto pan idealny kocha zakłady i zrobi dosłownie wszystko o co go się poprosi. Dlatego pewien chłopak chcąc skorzystać z okazji, że Ever miał dzisiaj dobry humor, poprosił go o drobną rzecz, która kosztowała go paczkę nie najtańszych papierosów i tydzień odrabiania wszystkich zadań domowych za Russella. Ale podobno taka wymiana była tego warta, bo pewien Bill bardzo zaszedł owemu chłopakowi za skórę. Taka sytuacja była w sumie Russellowi na rękę, bo znęcanie się na kimś jest dobrą metodą na ucieknięcie od szkolnej rutyny.
    Tak więc gdy rano, jeszcze przed lekcjami, wypatrzył swoją ofiarę, bez czekania ruszył w jej kierunku. Mimo że Billa nie znał praktycznie wcale, co więcej, ich drogi chyba często się mijały, bo widział go pierwszy raz w życiu, to nasłuchał się wielu ciekawych historii. Homofob. Nietolerancyjny dupek. Największy hejter świata. Tyle informacji wystarczyło, by Russell już wiedział jak zdenerwować owego chłopaka. Musiał być po prostu sobą, a jego wpieklająca pewność siebie już zrobi swoje.
    - Hej - mruknął tym swoim pociągającym, lekko nonszalanckim głosem, gdy podszedł do swej ofiary. Spojrzał mu prosto w oczy i przesunął delikatnie językiem po zębach. Niejeden homoseksualista oszalałby przy takim geście, homofob mógł wpaść w furię. I o to chodziło. - Masz może ognia? - zapytał, pokazując mu, że w dłoni trzyma papierosa. Na razie dobry początek, a nawet jeżeli dostanie w twarz za "nic nie robienie", to i tak, tak łatwo nie odpuści. Inaczej nie byłby znanym w całej szkole Everem.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Fajny! Ostatnio też stworzyłam postać typową anty - Mary Sue (chłopaka), ale co poradzić, że mam do nich słabość?
    A wątek zacznę, ale jedno pytanie: Czy Bill skłonny byłby do dłuższej znajomości z Lachowską? Z pewnością ich nienawiść do ludzi jest najbardziej rzucającą się w oczy, wspólną cechą. Co do więzi: widziałabym to raczej w czarno-szarych barwach. Bez przyjaźni w kolorowych chmurkach, a raczej dziwnych zachowaniach, wypadach, rozrywkach, a i rozmowach.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witamy tego Złego ;) Może jakiś pomysł na powiązanie, odwdzięczyłabym się wątkiem...]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cóż. Tak sobie stwierdziłam, że charaktery naszych postaci są całkowicie antagonistyczne i trudno coś na bazie tego wymyślić. Tak czy siak, przyszło mi do głowy coś na zasadzie: Avery po prostu nie może rozgryźć Billa, najzwyczajniej w świecie. Ani pozorów jakie stwarza, ani tym bardziej jaki jest naprawdę. Tego może wcale nie wiedzieć. I na odwrót, Bill nie mógłby pojąć jak ktoś może być takim skupieniem pozytywów jak Ave, a jednocześnie czasami wprost zachowywać się jak szurnięta jędza. I nie wiem co to za relacja i jak ją nazwać, ale jedynie to mi zakiełkowało w głowie.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak to się mówi ciągnie swój do swego tak więc pojawiam się ja. Witam cię z moją wredną postacią i zapraszam do wątku. CO ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [:D Tak, tak pijąca. Aktualnie trochę mniej niż zwykle, ale jednak nie odpuszcza sobie alkoholu.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Jasne, nie widzę żadnych przeszkód. Mam zacząć czy masz jakiś pomysł ?]

    OdpowiedzUsuń
  9. Czerwiec. Miesiąc, który nie zaskoczył jej niczym nowym. Chociaż to dobrze - podobno lubiła monotonię. Podobno. W ostatnim czasie zdawało się to zmieniać, ale jak do tej pory tego faktu nie potwierdzono. Sama nie wypowiadała się w tym temacie, co uzasadnione było przez swego rodzaju milczenie, jakie podjęła w ostatnich tygodniach. Dziewczyna ograniczyła kontakty z wszystkimi znajomymi do minimum. Dobrze, mogli wyzywać ją od egoistek, droga wolna. W sumie nawet przytakiwała przy tym stwierdzeniu. Od zawsze nadkładała sprawy własne nad resztę świata. Widocznie nie jej przyszła rola świętej, która będzie strzec każdego z osobna.
    - Cholera - mruknęła, gdy jej torba wylądowała na ziemi.
    Z niechęcią podeszła również do osoby, która spowodowała ów wypadek. Niejaka panna Morrison, przyjaciółka dosłownie wszystkich. I ku Lachowskiej wyciągnęła swą pomocną dłoń, jednak starania o nowego pupilka się nie powiodły. Rudowłosa odeszła od miejsca morderstwa jej spokoju i udała się przed budynek szkoły. Zatrzymując się w miejscu dostała objawienia. Dobrze jej znajomy chłopak okupywał jeden z murków, na którym usiadł rozkrakiem. Nie widziała go kupę czasu, miesiąc, dwa? Ale przecież ta dziwna relacja na tym polegała. Bez większych emocji podeszła ukradkiem do sylwetki swego alter ego i zajmując miejsce tuż za nim ugryzła go w płatek ucha.
    - Mam dla Ciebie prezent z okazji twych całomiesięcznych, czerwcowych urodzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A w ogóle dziękuję za pochwałę! Dziwnie mi ją przyjąć ze względu na fakt, że Lachowska to w sumie ja i sam rozumiesz.
      btw. mogę ładnie poprosić o imię i nazwisko pana ze zdjęć?]

      Usuń
  10. [Ładnie, bardzo ładnie. To ja już zaczynam.]
    Zapowiadał się ciężki wieczór, Scarlett długo nie mogła odmówić znajomym, którzy usiłowali wyciągnąć ją z domu. Kiedy kolejny raz słowo : nie, nie przyniosło oczekiwanych skutków postanowiła się zgodzić. Na początku nie żałowała, impreza była ciekawa, alkohol lał się strumieniami. Wszystko zupełnie w stylu dzieciaków z Palm Springs, także w stylu Scarlett. Z czasem jednak hałas i pijani ludzie zaczęli ją denerwować. Wtedy pojawiły się narkotyki. Dokładniej mówiąc, kokaina. Nikt nie krył się z tym, że większość imprezowiczów ćpała. Nie było to nic dziwnego. Osobiście Scarlett nie robiła tego tak często, ale też nie miała zamiaru sobie niczego odmawiać.
    Dopiero wracając do domu poczuła na sobie zgubne skutki. W tramwaju nie mogła utrzymać się na nogach, połączenie kokainy z alkoholem odebrało jej możliwość nie tylko trzeźwego myślenia, ale także nabroiło w jej ośrodku równowagi. Co chwila siadała i wstawała, czuła na sobie podejrzane spojrzenia ludzi, ale niewiele mogła zrobić. Ostatecznie jej wzrok zatrzymał się na chłopaku siedzącym po drugiej stronie. Oprócz niego w tramwaju były jeszcze trzy osoby, dwóch staruszków i jedna kobieta w kwiecie wieku.
    - Co się gapicie – warknęła tak, że w sumie nie była pewna czy ktokolwiek ją usłyszał. Kiedy Scarlett znów podniosła się na nogi, a tramwaj zahamował. Ona sama zachwiała się i poleciała do przodu, dokładnie tam gdzie siedział owy chłopak. Od razu zaczęła się podnosić z podłogi, która okazała się tak nieprzyjazna przy bliższym kontakcie.
    - Nic mi nie jest, nic mi nie jest – sapnęła siadając na krześle. Miała zamglony wzrok i nawet siedząc kiwała się na wszystkie strony, w dodatku w oczach jej się troiło i dwoiło. Oczywiście, nigdy w życiu nie poprosiła by o pomoc, chociaż jej potrzebowała.
    - Nie wiem kim jesteś - odparła patrząc się na chłopaka - Ale już Cie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Witam serdecznie. On jest niesamowicie spokojny, ona też. Tyle tylko, że An do tego jest mimo wszystko postrzelona i nieprzewidywalna. Może używając ich cech charakteru możemy zbudować jakieś fajne powiązanie? Np.
    -Ona czyta mu książki, co często kończy się tym, że ona nad nią zasypia, on sam już dawno śpi i tak wspólnie okupują jej pokój.
    -Razem oglądają filmy, o których często dyskutują co nierzadko kończy się tym, że An (która nie ma aż tak dużej niechęci do przemocy) zrzuca go z miejsca na którym siedzi itp.
    -Razem nakręcili jakiś film. ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [W takim razie udzielam Ci mojej aprobaty i wcześniej niewyrażonego zachwytu nad Twoją kartą, a raczej stylem pisania, o. No i jeszcze więcej zachwytu skoro możesz rozpocząć :]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Mam takie niezobowiązujące pytanie. Dziewczyna od matki właściela willi. Masz na nią jakieś konkretne plany? Bo chętnie bym się zajęła jakąś wymagającą postacią żeńską, ale niestety uniemożliwia mi to zamknięta rekrutacja. Dlatego jeśli dodałbyś tę dziewczynę do wolnych, ewentualnie stworzył jakiś jej zarys, to chętnie bym się nią zajęła, szczególnie, że dość dobrze znana mi jest huśtawka nastrojów u postaci. ;)
    Jeśli tak, to prosiłabym o kontakt na lap.ka@op.pl lub odpowiedź, czy mam sobie szukać innego bloga. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hahaha ;D Ktoś musi być bezczelny, by spośród tych wszystkich miłych i przyjemnych wątków, czasami zrobić spięcie między postaciami. Tak dla odmiany. A jak patrzę, ten wątek zaczyna się dość ciekawie ^^]

    Wyszczerzył się szeroko, zupełnie nie przejmując słowami chłopaka. Kimże by był, gdyby przejmował się przekleństwem i jednym słowem na "p"? Wiele osób wyśmiewało go za różne, czasami dziwne, upodobania seksualne i jakoś słowa krytyki nigdy nie wzruszyły jego nonszalanckiego serca.
    Jednak gdy Bill odwrócił się w swoją stronę, Russell jeszcze się nie poddał. Zabawa dopiero się zaczynała. Z perwersyjnym uśmieszkiem pchnął chłopaka na pobliską kolumnę i przylgnął do niego całym ciałem. To, że Collins migdalił się do wszystkiego co go otacza, nie było dla uczniów Palm Springs High School żadnym dziwnym zjawiskiem, ale widok Billa w tak intymnej sytuacji, może spowodować kilka krzywych uśmiechów i plotek.
    - Kochanie, nie pamiętasz mnie? - wymruczał na tyle głośno, że kilka pobliskich osób bez wątpienia mogło ich usłyszeć. Przesunął ręką po jego brzuchu, nisko. Zdecydowanie za nisko,tak by doprowadzić Billy'ego do prawdziwej furii. - Nie mów, że wczorajsza noc Ci się nie podobała.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Okej, może i nie mam pomysłu na watek/powiązanie, ale już nawet nie o to chodzi. Skoro przeczytałam dobrą kartę to pogratuluję, bo wyszło idealnie. Najbardziej mnie rozbawiło, że mimo próby (tak, specjalnie drugi raz przeczytałam wszystko od a do z) nie znalazłam pozytywnej cechy (no, może jedynie to, że nie korzysta z przemocy. To na plus, niech będzie xD). Faktycznie Samo Zło z niego.
    Podobało mi się. ]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Oj tam, od razu nie znajdzie. Nie wiesz, że najbardziej ciągnie do zakazanego i niebezpiecznego? ; D Poza tym to nie kolejna postać z którą da się przyjaźnić tylko ktoś u kogo trzeba sobie wywalczyć chociażby sympatię, a to juz samo w sobie jest ciekawe i ciągnie do niego/was.
    Mogę poświęcić "za chudą" Summer na znajomą (bo, że jej się oberwie od nietolerującego wszystkiego co żywe, za chude, za grube itp. Billa to pewne), chociaż muszę jeszcze wymyślić od czego to mogłoby się zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy w tramwaju wywiązała się kłótnia, miała ochotę położyć się na podłodze i zatkać sobie uszy, albo lepiej schować gdzieś całą głowę, która teraz zaczęła ją niemiłosiernie boleć. Zupełnie jakby coś rozpychało się w jej głowie, jakby już samo w sobie nie było źle. Kłótnia między dziadkami, a dorosłymi wprawiła ją w zakłopotanie, bo w sumie nie chciała nawet brać w tym wszystkim udziału. W jednej chwili po prostu wokół niej narosła cała ta absurdalna sytuacja, która nikomu nie powinna przeszkadzać. Scarlett nie miała wątpliwości, że takie widoki podobne temu co ona teraz przedstawiała, były raczej codziennością. Może jednak nie? W każdym razie, kiedy chłopak pociągnął ją do wyjścia usiadła od razu na ławce mając wrażenie, że wszystkie wnętrzności podchodzą jej do gardła przy każdym bardziej lub mniej gwałtownym ruchu.
    - Przepraszam - wymamrotała nieskładnie łapiąc się jakiejś rurki od przystanku. Chciała tylko zapaść się pod ziemię, zakopać pod ciepłym kocem, gdzie nikt nie mógłby jej oceniać, ani nikt nie byłby jej potrzebny. W tej chwili chciała tylko, żeby chłopak ją zostawił. Wsiadł do następnego tramwaju i odjechał pozwalając przy tym, żeby spokojnie doszła do siebie na tej ławce.
    Scarlett zawsze ślepo wierzyła w to, że stan odurzenia szybko ją opuści. Dlatego też nigdy nie czuła potrzeby, żeby ktoś się nią w tym stanie zajmował. Teraz schowała twarz w dłoniach przeklinając w myślach nieznośne samopoczucie, ból głowy i niedowład kończyn. Nie mogła jednocześnie znaleźć sobie odpowiedniej pozycji, w której wszystko to mogłoby ustąpić.

    OdpowiedzUsuń
  18. Gregor wyjechał. Wydawać by się mogło śmieszne, że nastolatka sama w domu nie wie co ze sobą zrobić, ale tak było. Całe cztery dni męki. Rozmawiania w samotności do kubka zimnej herbaty. Brak złośliwych uwag na temat pośpiewywania pod nosem, oraz stukania palcami o stół. Jakby mieszkanie umarło. Dzisiejszego dnia szczególnie to odczuwała, albowiem w środy jej poczciwy ojciec wychodził ze swojej kanciapy, robił obiad i zanosił go do kanciapy córki. Ona robiła to we wszystkie inne dni robocze.
    Siedząc na parapecie, paląc przy tym już drugiego papierosa tępo przewijała kontakty w telefonie. Potrzebowała kogoś kto mówi, nie tylko słucha. Bill. Koleś od spadania z łóżka, kanapy i fotela, kiedy An brakuje dobrych argumentów potwierdzających jej tezę. Chłopak, którego niby zna od kilku lat ale wie o nim niewiele. Znajomość z której nie jest dumna, gdyż przez cały okres jej trwania nie była w stanie do końca rozszyfrować chłopaka.
    Zadzwoniła do niego, mając nadzieję, że już po krótkiej chwili usłyszy: halo?, albo inne, równie banalne powitanie.


    [Ja znam jedną osobę, która ma tak na imię i jest ona z Nowej Zelandii, natomiast jej rodzice są Szwedami, natomiast imię podobnież zostało wypatrzone w jakiś wiekowych księgach Finlandzkich. Możliwe więc, że nie znasz tego imienia ^^ Mam nadzieję, że wątek odpowiada ]

    OdpowiedzUsuń
  19. [
    ~ Sum jako osoba o dziwnym charakterze, która czepia się nie tych ludzi, których powinna mogła któregoś razu czepić się Billa. Niezrażona, ignorować jego docinki, co z kolei mogło poruszyć trochę chłopaka, bo nie mógł się jej tak łatwo pozbyć.
    ~ Na temat książek to nawet nic nie mówię, bo jasne jest że Sum dużo czyta, można coś z tego zrobić na wyższym etapie znajomości, o ile Bill będzie ją tolerował
    ~ Porywając się z motyką na słońce - w ramach jakiegoś zadania z rysunku Summer miała sobie wybrać osobę do narysowania podczas wykonywania trzech czynności, a że sama z tym zwlekała to nauczycielka sama wybrała Billa, bo coś tam przeskrobał i w ramach 'kary' dla niej i dla niego.
    ~ No i banały: razem brali kiedyś udział w wyścigach samochodowych, Summer codziennie rano pije kawę w jednej kawiarni i czyta książkę (Bill mógłby po kilku takich spotkaniach po prostu już siadać obok niej)... Wszystko raczej bazuje na znajomości 'ja cię nie lubię, ty mnie też, ale możemy posiedzieć razem, wkurzać się i w ciszy napić się kawy'
    Na nic więcej chyba już nie wpadnę.]
    ~

    OdpowiedzUsuń
  20. Bill był jednym z tysiąca. Jej znajomych oczywiście. Należało dodać, że dosyć dalekim. Prywatna baza danych Ave w przypadku tego chłopaka ograniczała się jedynie do kilku suchych i właściwie niepotrzebnych faktów przez co ona odczuwała rosnący dyskomfort z każdą kolejną rozmową. Lubiła wiedzieć dużo o swoich znajomych, rozmówcach, jakkolwiek to nazwać. A może inaczej, może właśnie najbardziej przepadała za procesem poznawania, odkrywania ludzi. No, mniejsza. Bliski czy daleki znajomy - to nie miało żadnego znaczenia, gdy Avery była w trakcie procesu twórczego. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że kiedy tańczy bądź trenuje jest w innym, swoim własnym, jednoosobowym świecie. Walczy byleby tylko zbliżyć się do upragnionej perfekcji. Toteż nietrudno wyobrazić sobie jej pierwsze słowa, gdy miękko opadła na materac. Nie wypowiedziała ich, za to pomyślała i poczuła przynajmniej coś na kształt ulgi. Poprawiła spódniczkę, podciągnęła koński ogon, który mocno trzymał jej blond włosy w ryzach. Wreszcie skrzyżowała ramiona na piersiach i błękitnozielonym spojrzeniem zatoczyła po sali koło by znaleźć źródło całego spaczenia jakże wspaniałej piramidy. No cholera jasna!
    - Słucham? - syknęła w kierunku chłopaka. Co on takiego powiedział? Cóż, właśnie był świadkiem transformacji. Ze Słonecznej Barbie w Krwiożerczą. Tak właśnie często z Avery bywało.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dobrze, może uchodziła za osobę mało dostępną i ogólnie zacofaną w kontaktach międzyludzkich, ale spokojnie - sama oceniała już w kilku pierwszych sekundach danego człowieka. Na sobie miała żywy przykład, że pozory mylą, jednakże nie postanowiła żadnych zmian w swoim zachowaniu. Wracając jednak do Lachowskiej, więź z nią trudno było nawiązać. W pierwszych momentach znajomości stroniła od poważnych rozmów i czegokolwiek, co można utożsamiać z koleżeństwem. Z czasem, z coraz to większą ilością spotkań, zaczynała jednak przywiązywać się do danej osoby. Skazywała się tym samym na negatywne skutki takich zachcianek, ale cóż - chociaż w pierwszej fazie starała się ograniczać zapędy niektórych osobników. Podobnie jak i z Billem. Choć nie widziała go codziennie (co sama odbierała jako plus), to postrzegała go raczej jako stały element jej życia.
    - Łap, noszę ją już od początku tego miesiąca - mruknęła zdegustowana i wyciągnęła pewną książkę z torby. - "Wszystko co mężczyźni wiedzą o kobietach", Francisa Alana. Wiem, jak kochasz czytać, dlatego ta kupa papieru jest dla Ciebie idealna.
    Zaironizowała pod koniec, krzyżując nogi pod swoją sylwetką i zaczesując włosy za ucho. Czekała jedynie na reakcję, gdy ten otworzy pierwszą stronę. O ile to w ogóle zrobi.
    - Swoją drogą, gdzie się rozbijałeś? - spytała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  22. [A będzie dużym problemem jak poproszę o zaczęcie? ; )
    I tak, masz rację. Najczęściej właśnie w przypadku tych postaci typu bad guy wystarczy kilka komentarzy, parę cielęcych spojrzeń i nagle miękną, cały charakter idzie w cholerę. Tym lepiej jak Tobie uda się go utrzymać w ryzach. Na pewno będzie ciekawie.]

    OdpowiedzUsuń
  23. -Hej, z tej strony Anwen. Masz jakieś plany na dziś?- spytała, nerwowo stukając palcami o nogę, podkuloną tuż pod szyję. Nie miała zamiaru godzinę rozprawiać o tym, że ma wolny dom i zaprasza go do siebie. W końcu mógł mieć inne plany, lub coś innego. An nie należała do dziewcząt, których rachunki za telefon przekraczały pensję rodziców. Ona miała jednego rodzica, który w dodatku był nieszczęsnym artystom. Co gorsza, była dziewczyną i jedyną pracą dorywczą, która wchodziła u niej w grę było chałturzenie. Nie mogła sprzątać, bo zniszczyła by ręce, które w przyszłości miły dać jej chleb. Nie mogła zajmować się dziećmi, bo prędzej czy później któreś wyleciałoby przez okno, lub zapłakane pobiegło na skargę do mamy, że An na nie nakrzyczała.
    Na papierosy zawsze było ją stać, ale na telefon? Lepiej było się spotkać. Na przykład u niej, na przykład dzisiaj, na przykład by porozmawiać, albo pooglądać coś... Na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Jak masz wenę na długie wątki to pisz, mi to na rękę :D I jak tak patrze, odmienny charakter Billa, nie taki przesłodzony jak większość tutaj (tak, łącznie z moją postanią xD) zaowocował niemałym zainteresowaniem. Jeden dzień, 25 komentarzy, ładnie.
    No właśnie na to czekam, aż Bill się rzuci na Russ'a. Bo on to lubi, to znaczy, lubi wygrywać, a wkurzenie Bill'a z wygraną będzie jednoznaczne. A tam, złamany nos i poobijane żebra jeszcze aż tak wielką tragedią nie będą. ]

    Uśmiechnął się szeroko, wygrywał. Zdecydowanie miał już Eversleigha w garści, nawet jeżeli skończyłoby się to kilkoma siniakami, złamanym nosem czy pobytem w szpitalu. Nawet gdyby z jego powodu miał poważny uszczerbek na zdrowiu, nie zgłosiłby tego na policję, nie pozwoliłby, aby w tej sprawie prowadzone były jakieś postępowania. Dlaczego? Na pewno nie dlatego, że darzył Bill'a jakimś niesamowitym uczuciem, bo w sumie śmieszyło go jak niszczył sobie życie tą wszechstronną nienawiścią do całego świata. Po prostu, Russell zawsze brał odpowiedzialność za swoje czyny, więc jeżeli to on sprowokował chłopaka do takich czynów, to nikt nie był tutaj bez winy. Ale oczywiście Bill nie mógł o tym wiedzieć, bo niby skąd?
    - Kochanie, przejęzyczyłeś się prawda? - mruknął sztucznie zmartwionym głosem i przejęty całą sytuacją, rzucił się Billowi na szyję, zupełnie jakby byli partnerami i zaczął szeptać mu do ucha. - Przepierdolić, to chciałeś powiedzieć? Przepieprzyć? Bzyknąć?
    Zdecydowanie dochodził do tej granicy, gdzie zaraz coś w chłopaku wybuchnie. I dobrze, trzeba było nie wkurzać tych, którzy dla satysfakcji i odrobiny korzyści, zrobią dosłownie wszystko.
    Russell, ciągle wtulający się w Bill'a jak w ukochaną osobę, obserwował twarze obserwujących ich ludzi. Niektórzy szeptali, zdecydowana mniejszość stała bez ruchu i nerwowo obserwowała co zdarzy się dalej. Raczej nie było nikogo, kto nie zauważyłby tej przedziwnej sytuacji, chociaż zdarzali się i tacy, którzy próbowali ukryć swoją ciekawość. Ale niestety, nie dało się, musieli być w centrum zainteresowania. A Russell to lubił i to bardzo.
    - Wpadniesz do mnie wieczorem? - mruknął mu do ucha, przesuwając dłonią po włosach. - Weźmiemy mojego brata i zrobimy sobie trójkącik. Czy nie uważasz, że to będzie cudowne?
    No tak, te słowa zdecydowanie musiały przechylić szalę. Jego kazirodczy związek, do którego właśnie się przyznał, zdecydowanie nie miało nic wspólnego z normalnością, więc nerwy Bill'a ze stalowych, łatwo zamienią się na te wykonane z taniego plastiku - przy kolejnym uderzeniu słowami, rozpadną się w malutkie kawałeczki.

    [A i właśnie, przypomniałam sobie, że miałam jeszcze to powiedzieć. Gratuluję gustu muzycznego - tak z ciekawości przesłuchałam te piosenki co wstawiłeś i się pomału zaczęłam uzależniać :D]

    OdpowiedzUsuń
  25. Najpierw do mózgu Ave dotarł impuls nerwowy. Wraz z nim wzrósł odczuwany dotychczas poziom irytacji dziewczyny, który zaraz został też przez nią samą ostudzony. Nie miała się czym podniecać. Ile etykietek zostało przyklejonych do niej w tej szkole? Jeśli już trzeba udzielić odpowiedzi to jednoznacznej; wiele. Była przecież czirliderką, blondynką, byłą dziewczyną piłkarza, popularną dziewczyną. Przez to właśnie często wymagano od niej zachowywania się jak skończona idiotka, ale to już inna bajka. Avery nie zależało więc co pomyślą jej 'serdeczne koleżanki', które stojąc u progu sali właściwie prześcigały się w domysłach. Ich wyobraźnia, ich plotki, ich sprawa. Trudno.
    Natomiast to, że Ave zachowywała się czasami jak sfiksowana wariatka, aktorka od siedmiu boleści to również inny, bajowy kosmos.
    Przestąpiła z nogi na nogę, kątem oka sprawdzając sytuację przy drzwiach.
    - Po pierwsze nie rób mi wstydu - mruknęła stosunkowo cicho i tak wiedząc, że dziewczyny gdyby było trzeba przypłaciłyby swoim dziewictwem żeby tylko usłyszeć o co chodzi - A po drugie nie mów do mnie w ten sposób. Przysięgam, że tym razem Cię nie zdradziłam - morskie tęczówki Avery rozszerzyły się nieco w udawanym zdumieniu. Ledwo powściągnęła drgający w kącikach ust uśmiech, wyobrażając sobie twarze podsłuchujących dziewczyn. A niech mają. Niech się przejadą na swoich plotach.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czas który jej dał był odpowiedni na idealne posłanie łóżka. Pokój An, mimo, iż nazywany był kanciapą był jednym z najczystszych miejsc na ziemi. Lens potrafiła żyć w brudzie, ale nie przepadała za tym, a i na bałagan nie miała czasu. Bo kiedy go zrobić, kiedy w nim czegokolwiek szukać?
    Czemu ona zadawała się z tym nietolerancyjnym, często nieprzyjemnym chłopakiem? Zadawała sobie to pytanie dosyć często, ale odpowiedzi były tak rożne, że w końcu zdecydowała się, że będzie to jedno z tych pytań, na które odpowiedź zwyczajnie nie istnieje.
    -Wejdź- otworzyła drzwi przed nim jeszcze zdążył zapukać. An nie wyglądała jak osoba, dopiero co wyjęta spod prysznica. Dżinsy, błękitna koszula i czarne skarpetki jakoś niespecjalnie pasowały do Anwen, która stanowczo wolała rzeczy dużo luźniejsze.
    -Jakieś propozycje?

    OdpowiedzUsuń
  27. [Od jutra syf, gile i porosty będą znacznie mniejsze, przecie niedługo wystawienie ocen i zapewne wielu nauczycieli skończyło cokolwiek robić. Przynajmniej my na większości przedmiotów gramy w karty, a co się będziemy ograniczać. No chyba że studiujesz i masz teraz egzaminy, lub jeśli pracujesz to współczuję.
    Ej i dzięki za piosenki ^^ Przynajmniej jak w lipcu poznam kochanych chłopców z technikum i któryś zapyta mnie czego ich promyczek, prawdopodobnie jedyna dziewczyna w klasie (lub jedna z niewielu), nie będę musiała aż tak bardzo chować się ze swoim mp3.]

    Gdyby wiedział, że ta sytuacja pociągnie się tak ciekawie, wziąłby od tamtego chłopaka tylko papierosy, mniejsza o zadania domowe, bo bawił się przy tym tak świetnie, że samo zaproponowanie wkurzenia Eversleigh'a było wystarczającym wynagrodzeniem. No, ale umowę już zawarli, a po wypowiedzianych przez Russell'a słowach: "No to wyzwanie przyjęte", nie było żadnego "ale". Choć w sumie po co narzekał? Miał świetną zabawę i jeszcze tydzień wolny od ślęczenia nad książkami.
    Gorszy był fakt, że Bill nie dał się sprowokować. Nawet, jeśli tak naprawdę tamtemu chłopakowi nie chodziło, by Eversleigh'a zdenerwować na tyle, by rzucić się na Russ'a z pięściami, miał po prostu zostać ośmieszony. I to już na pewno było zaliczone, skoro widziała to z jedna trzecia szkoły i najpóźniej jutro, dosłownie każdy uczeń Palm Springs High School będzie znał plan wydarzeń. Nie koniecznie zgodny z prawdą. Ale czy to Ever'owi wystarczało? Odpowiedź była banalna: nie. Zrezygnuje tylko wtedy, gdy nie będzie mógł podążać za chłopakiem o własnych siłach.
    - W niektórych plemionach afrykańskich, splunięcie pod nogi oznacza propozycję seksualną - powiedział z tym swoim firmowym uśmieszkiem, nonszalancją połączoną z sarkazmem. Kłamstwo wymyślone na poczekaniu, nie wiedział czy chłopak połknie haczyk. Na pewno Bill nie wyglądał na takiego, co doskonale zna się na historii, ale też nie wyglądał na aż tak tępego, by takie stwierdzenie miałoby sprowokować go do rękoczynów. Inaczej, gdyby był tępy, Russell już dawno pozbyłby się swoich zębów. Nie tylko tych przednich.
    Ever przeczesał palcami włosy, czekając jak dalej potoczy się ta sytuacja. Jego wzrok nadal był wyzywający, przepełniony niemoralnymi propozycjami.
    - Wiesz, ja mam czas - kontynuował swoją starą śpiewkę. Wszystko musiało trzymać się kupy, jeżeli chciał by plotka doskonale rozniosła się po szkole. - Idziemy do mnie czy do Ciebie? Chociaż... W szkolnej łazience też może być wygodnie. Na pewno wygodniej niż wczoraj na tamtym balkonie. Ciągle jestem obolały, po tym jak pchnąłeś mnie wtedy na ten mur...

    [Pojechałeś, ale za to jak pozytywnie. Im dalej w to brniemy tym ciekawiej. :D]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Ja jutro dodam powiązania, jak uda mi się znaleźć jakieś przyjemne zdjęcie jej brata. :D
    Jeśli chodzi o wizerunek, to było naprawdę, naprawdę ciężko. Nie uwierzysz, jak ciężko. Jak bardzo ciężko. Nie dobra, bez przesady. Ale trochę prawdy w tym jest - ciężko było. :D
    W takim razie rozpoczęcie zostawiam Tobie i już się doczekać nie mogę, aż zaczniemy w końcu prowadzić wątek. Rozprostuję palce i jak już zacznę pisać, to nie skończę. Straszne, ale tak dawno nie pisałam, że aż mnie nosi.
    Ciebie też miło widzieć. Z blogspotem sobie poradziłam, jakoś. ;D]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Żebyś Ty wiedział, jak bardzo mnie zmęczyło! Taka zmęczona jestem, że to aż niemożliwe, żeby być takim zmęczonym. Normalnie ledwo już ręką ruszam, tak mnie to klikanie i przewijanie zmęczyło. A na oczy to już w ogóle nie widzę. :D
    Wydaje mi się, że już go trochę zgłębiłam, ale szaleć na pewno nie będę. Ciągle zbyt niepewnie się tu czuję.
    W takim razie jutro będę czekać na wątek. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  30. Marva nie miała problemów z tym, że spadły na nią wszystkie prace domowe. To ona, odkąd tylko pamiętała, zajmowała się domem. Ojciec wyjechał za granicę, gdy zaczynała szkołę, a jej matka załamała się całkowicie, gdy mąż zostawił ją z dwójką dzieci. Blow nie narzekała, przyjęła to jako swój obowiązek. Sprzątanie lub gotowanie zawsze było dla niej pewną okazją zignorowania natrętnych myśli.
    Kiedy Bill pojawił się w kuchni, dziewczyna siedziała z kubkiem wystygłej herbaty i tępym wzrokiem wpatrywała się w niepomalowane paznokcie. Dopiero tego palec tuż przy jej nosie, przywrócił jej nieco przytomności. Gsy spostrzegła na co wskazywał i usłyszała jego słowa, spojrzała na chłopaka, marszcząc gniewnie brwi. Nagle złość jej przeszła i poczuła się mała, nieważna i głupia.
    Nie ruszyła się. Już otwierała usta, by coś mu odpowiedzieć, a przynajmniej połudzić się trochę, że zdoła mu odpyskować, gdy nie miała nawet okazji spróbować, bo rozległ się głuchy huk. Wszyscy mieszkańcy tego domu doskonale wiedzieli, co to oznacza. ONA. Potwór w skórze starszej pani w eleganckim kapeluszu. Porządna, drewniana laska w dłoni i piskliwy, ale mocny głos nawykły do wydawania rozkazów.
    Marva zerwała się na równe nogi i rzuciła się do drzwi kuchni. Zamknęła je delikatnie i oparła plecami, wpatrując się w Eversleigha błagalnym wzorkiem. No zrób coś, głupku. Rusz się.
    - Idzie. - Szepnęła do chłopaka, jakby to nie było oczywiste. Nim ten zdążył jakkolwiek zareagować, dziewczyna zsunęła się na kolana i kucnęła przy krześle Billa, chcąc wejść pod dębowy stół.
    W tym momencie nie byli wrogami, tylko sprzymierzeńcami. Na ten jeden moment. Chwilę, w której próg domu przestępowała matka właściciela. Czując z nim pewną solidarność pod wpływem chwili, pociągnęła go dość mocno za nogawkę. Oprócz materiału jego spodni złapała również obrus i ściągnęła go razem ze wszystkim, co stało na stole, na siebie i chłopaka. Zdusiła przekleństwo, słysząc coraz głośniejsze kroki zbliżające się do drzwi kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Nie dziwna, tylko nauczyciele są leniwi :P Na przykład matmy i niemieckiego miałam w tym roku niewiele ponad 50% a potem trzeba wystawić z tego oceny, więc nauczycielki muszą wystawić z czegoś oceny. Czy raczej punkty i właśnie to, że nie mamy co robić, jest takim pięknym urokiem systemu punktowego. Tabelki się skończyły, więc nie mają mnie z czego oceniać. Ale niestety, wad jest zdecydowanie więcej niż zalet.
    Łe, to fajnie :D Ja bym chciała gdzieś pojechać, pracować. Albo przynajmniej, pracować, ale musiałam być sylwestrową niespodzianką i urodzić się akurat we wrześniu, gdzie teraz brakuje mi trzech miesięcy do 16 czyli legalnego pracowania. To takie niesprawiedliwe, że do wszystkiego trzeba mieć ukończone tyle i tyle lat...
    Nie mogę słuchać polskiego rapu, bo zawsze śmieję się przy tym jak opętana. Chociaż nie, ja zawsze śmieję się jak opętana, a tam to już szczególnie. Może tylko przy Małpa-Paznokcie i Peja-KC umiem zachowywać się normalnie. Ale dziękuję bardzo, będę się wczuwać. Bardziej się boję, jak zaczną mi o procesorach opowiadać, kartach graficznych itd. jak na informatyków przystało, a ja będę się ładnie uśmiechać i zastanawiać się co ja tam robię xD]

    Russell oparł się o kolumnę i wkładając papierosa do ust, podpalił go i zaciągnął się dymem. Gdyby nie zakład, niewątpliwie podziwiałby Billa za ten jego wewnętrzny spokój, przez który nie dawał się sprowokować. Może za dużo pieprzył bez sensu o swojej wielkiej nienawiści do świata, ale dałoby się to znieść. Ale nie, trwał zakład i Russell musiał go wygrać, więc na żadne pozytywne emocje względem tego chłopaka, nie mógł sobie pozwolić.
    Wypuścił dym przez nos, zastanawiając się jak może zajść go od drugiej strony. Nie mogło to być takie trudne, przecież każdy miał jakieś słabe punkty.
    - Zdecydowanie za często używasz słowa "pedał" - powiedział, wyjmując papierosa z ust. Strzepnął go na podłogę, a na jego ustach namalował się ten znany, nonszalancki uśmieszek, połączony z kpiną i wyższością. - Zupełnie jakbyś się bał, Eversleigh. Jakbyś bał się, że tacy ludzie po prostu istnieją. Jesteś głupi, bardzo głupi - westchnął, wzruszając ramionami i ponownie włożył papierosa do ust. - Tak samo jak boisz się teraz przyznać, że cokolwiek nas łączyło. Wychodzisz na większego frajera, niż w rzeczywistości jesteś - powiedział po czym podszedł do chłopaka i dmuchnął mu dymem prosto w twarz. - Przestań być w końcu tak cholernym tchórzem i postaw się światu bez tej idiotycznej maski. Zobaczymy czy wtedy też będziesz Panem Idealnym. Panem Bez Was. Bo póki co, muszę Cię zasmucić, ale jesteś Panem Sztucznym, zupełnie jak śnieg w spray'u.

    [I wiesz co? Śpiewam non stop teraz tą piosenkę Słonia. I tak się u mnie kończą chore piosenki.
    Tak to w ogóle to mi tam wszystko jedno co do błędów, więc lenia w dupie wybaczam. Sama też tego nie robię, potem przyłapuję się na jakiś tam literówkach, jak sprawdzam co ostatnio napisałam, ale jeżeli nie widzę jakiś rażących błędów jak "urusł" "rzułf" i inne śmieszne błędy ortograficzne, to jakoś mnie to nie boli.]

    OdpowiedzUsuń
  32. Westchnęła cicho, przyglądając się książce, która wylądowała w koszu. W sumie nie spodziewała się innej reakcji. Ziewnęła delikatnie, mierząc go przy okazji od góry do dołu. No tak, Eversleigh zawsze będzie Eversleigh'em. Co z tego, że makulatura, która przed chwilą została odtrącona, nie miała w sobie ani słowa. Cóż, jego strata. Przyglądając się jego zachowaniu nie mogła nie uśmiechać się kątem ust. Ale przecież to nie było iście przyjacielski gest. Bardziej zaliczał się do tych szelmowskich, podstępnych i jak najbardziej kontrolowanych. Wiedziała, że jeżeli już przyszło jej ostatecznie spotkać się z nikim innym jak z owym chłopakiem, to to nie zakończy się dobrze. Z pewnością wszystko, co dotychczas uznawała za priorytety, na ten krótki moment zostanie utracone. Prawidłowo.
    - Wiesz co, Eversleigh? - spytała z uniesioną brwią, aczkolwiek zachowała całkowity spokój. - Dowiedziałam się ostatnio, iż osoby stroniące od homoseksualizmu... Może nie stroniące, a nienawidzące go. Postępują tak dlatego, że same podniecają się na widok seksu ludzi tej samej płci. Więc jak, jesteś pedałem Bill?
    Zaatakowała go tym razem uśmiechając się nieco ironicznie, wrednie, ale on powinien być do tego przyzwyczajony. Przekrzywiła głowę na prawą stronę, nie spuszczając wzroku z towarzysza.
    - Nie wiesz, co robię na co dzień, więc to "jak zwykle" dziwnie brzmi w twoich ustach - skwitowała sucho. - Czasami dziwię się dlaczego tak bardzo lubisz pieprzyć na ludzi. Niezależnie od tego, czy coś dla Ciebie znaczą.
    W końcu zmieniła punkt zainteresowania z sylwetki chłopaka na dziewczynę przechodzącą obok.

    OdpowiedzUsuń
  33. No, dobra. Nie była taką idiotką, jak to sobie najwyraźniej przyjął. Skoro nie zamierzał przystawać na sfiksowane gierki Avery, ona nie miała zamiaru uwieszać się mu za nogi, prosząc o to. Wywróciła niebieskimi oczami, kierując się ku trybunom. Wyciągnęła z obszernej torby wodę i wypiła kilka szybkich łyków, nie odrywając spojrzenia od postaci Billa. O co znowu chodziło, przemknęło jej przez myśl. A, że u Avery to co w głowie to i na języku, zapytała:
    - Po co przyszedłeś w takim razie? - znowu skrzyżowała ramiona na piersi, przyjmując postawę osoby oczekującej odpowiedzi - Nie nadajesz się na czirliderkę - zmarszczyła nos jak gdyby rzeczywiście rozpatrywała taką możliwość. Przez moment zagryzła bladoróżowe wargi. Nie mogła się powstrzymać - Chyba, że lubisz się przebierać za kobietę - dodała prowokująco. No bo co jej zrobi?

    OdpowiedzUsuń
  34. [No cóż chętnie zaryzykuję i skonfrontuję się z Billem, aczkolwiek masz jakiś pomysł? (:]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Przeproszę, bo aż głupio, że jeszcze nie odpisałam, mimo że zacząłeś... Zrobię to najpóźniej w środę, jak już pomacham szkole na pożegnanie i będę mieć gdzieś swoje oceny. Wybacz za zwłokę. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Witam Pana, bo jeszcze nie zdążyłam ;) A co do powiązania to może te sporty walki, tylko Valerie trenuje wyłącznie ze sztuk walki szermierkę. To może tam? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Perfekcyjna karta, niesamowite urzeczywistnienie postaci. Gratulacje. Mam nadzieję, że wątek nie jest zbyt denny, ale niestety nie tryskam ostatnio weną.]

    Nacisnęłam pedał gazu przyspieszając na prostej drodze. Słońce zaszło, rzucając ostatnie, rozpaczliwie czerwone promienie na niespokojne morze. Przetarłam oczy i odpaliłam papierosa. Zmęczenie zabijała adrenalina, wzbudzona przez niepokój o bliskich. W Bristolu działo się coś złego, a ja nie miałam na to żadnego wpływu. Oddalona od domu i przyjaciół mogłam tylko bezradnie wysłuchiwać o kolejnych porażkach. Rzadziej o sukcesach. Stojący na drodze chłopak wydał mi się wyobrażeniem mojej głowy, był na to jednak zbyt wyraźny. Nadepnęłam na hamulec, właściwie wbijając go w podłoże. Samochód zatańczył na śliskiej drodze, ale zdążył zatrzymać się przed postacią, która nawet nie drgnęła. Wypadłam z auta, wyprowadzona z równowagi. Śmierć. Mlasnęłam cicho szybko podchodząc do chłopca i łapiąc go boleśnie z łokieć jak nieznośne dziecko. - Co ty wyprawiasz? - mruknęłam cicho przypatrując się jego twarzy. Na moja usta automatycznie wpłynął poirytowany uśmiech, jakby nerwowy. Mrożący mnie wzrok właściwie nakazał mi puścić jego rękę. Moja dłoń opadła, a światło samochodu oświetliło jego twarz. Skrzywiłam się nieznacznie. Był... przerażający. Pomimo spokoju wypisanego na twarzy zdawał się być zły, po prostu zły. Nie lubiłam swoich przeczuć, denerwowały mnie myśli oszalałego umysłu. Odsunęłam się jednak o krok nadal wbijając w niego uważny wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  38. Destiny Salvage28 czerwca 2012 20:33

    [Chęć, pomysł na wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  39. [Weź tu wróć może, trochę mi tęskno za Billem xD]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum