środa, 13 czerwca 2012

pocketful of sunshine.

  
M E L R O S E     P E T E R S O N
Ur. 4 września 1994 r. w Londynie. Wychowana w Estonii.
Uczennica drugiej klasy o profilu muzycznym.

Friends are angels who lift us to our feet when our
wings have trouble remembering how to fly.
    

          Każda bajka ma swój początek i tak jest również z opowieścią. Melrose Charlotte Peterson przyszła na świat czwartego września 1994 roku, dwa tygodnie po wyznaczonym terminie robiąc tym samym prezent swojej mamie, która urodziny miała dnia następnego. Rosie nie była pierwszym dzieckiem Thomas i Scarlett, czwartego września starszym bratem został Wade. Chłopiec miał wtedy trzy latka i pojawienie się na świecie jego starszej siostry na pewno było dla niego czymś niezwykle emocjonującym. Trzeba przyznać, że to rodzeństwo zaraz po powrocie małej ze szpitala stało się nierozłączne. Wade był cudownym bratem, który już jako mało chłopiec obiecywał bronić i kochać swoją maleńką siostrzyczkę.
Gdy Melrose miała cztery lata wraz z rodziną przeprowadziła się do Estonii, gdzie głowa ich rodziny miała zająć kierownicze stanowisko zagranicznym oddziale brytyjskiej firmy. Tak przez następne lata Rosie uczyła się języka, uczęszczała do miejscowego przedszkola i w końcu zawitała również do szkoły. Można z czystym sumieniem przyznać, że do liceum jej życie było całkowicie zwyczajne, wręcz nudne. Zanim jednak rozpocznie się opowieść o czasach licealnych trzeba wspomnieć chociażby o podstawówce. To właśnie tutaj poznała Orianę. Dziewczyny początkowo szybko nawiązały wspólny język. Wtedy jeszcze nikt się nie spodziewał, że dziewczynki w tak młodym wieku połączy naprawdę silna przyjaźń. W końcu były jeszcze dziećmi i ich największymi zmartwieniami był wybór stroju dla ich Barbie. Oriane i Melrose były nierozłączne. Liczne nocowania, wspólne wyjazdy – były dla siebie jak siostry.

W wieku piętnastu lat Melrose znalazła się w liceum. To był dla niej całkiem nowy świat. Nowi ludzie, nowa szkoła, nowe uczucia, która jej towarzyszyły. Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że Melrose już pierwszego dnia zasłynęła z giętkości, kiedy Pani Kapitan szkolnej drużyny cheerlederek wyzwała ją na pojedynek na wf. Co najśmieszniejsze to właśnie pomponiara spaliła się ze wstydu, kiedy podczas jednego z wykopów złamała sobie przez przypadek nos. W ten oto sposób Panna Peterson stała się popularna… A wraz z nią jej najlepsza przyjaciółka, która mimo wszystko chciała chyba pozostać w cieniu. To oczywiście nie wchodziło w grę. Melrose bez przerwy ciągała za sobą Orianę. Wiedziała bowiem jedno – ostatnie czego chciała to gdzieś między próbami do musicali, a treningami cheerleaderek stracić przyjaciółkę. Nie wyobrażała sobie liceum bez Ori u swego boku. To przecież właśnie Ona była powiernikiem jej sekretów, osobą przy której Rosie mogła czuć się całkowicie sobą.


Kolejną ważną osobą w jej życiu okazał się Carter. Carter Ward. Przystojny blondyn, który wcale nie był kapitanem drużyny futbolowej jak można by się spodziewać. Chłopak był outsiderem. Wychowany tylko przez matkę raczej unikał bliższych znajomości, zdecydowanie bardziej pasowało mu trzymanie się z dala od tego wszystkiego. Co sprawiło, że ścieżki tych dwóch osób się skrzyżowały? Winą można obarczyć tutaj Wade’a. To właśnie dzięki niemu Melrose zwróciła uwagę na Cartera. Obaj pracowali w warsztacie w centrum miasta. Co najmniej kilka razy w tygodniu bywała tam Rosie i w ten oto sposób narodziło się płomienne uczucie, które szybko zawładnęło sercem ślicznej Panny Peterson. Ich związek trwał długo. To był chyba najszczęśliwszy okres w życiu dziewczyny. Nie tylko miała wspaniałą przyjaciółkę, ale również cudownego chłopaka, który wcale nie naciskał na seks jak twierdzili niektórzy. W końcu jednak ten temat sam zaczął wychodzić. Czego przecież się spodziewać. Ona miała lat szesnaście, on był półtora roku starszy. Wiadome było, że nie będzie czekał w nieskończoność. A zresztą… Sama Melrose chciała by to właśnie on był osobą z którą straci dziewictwo. I stało się. Jak wspomina to Melrose? „Byłam wtedy najważniejsza. Byłam cała jego i jedyne o czym potrafiłam myśleć to o tym, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie”.
Oczywiście sielanka nigdy nie trwa wiecznie. Już w miesiąc po tym wszystkich między tą dwójką zaczęło się psuć. Wtedy jednak Melrose nawet nie podejrzewała, że to spowodowane chorobą chłopaka, którą przed nią ukrywał. Zerwali. Rozstali się w gniewie, w krzyku.

Następne tygodnie nie należały do udanych. Przede wszystkim problemy zaczęli mieć jej rodzice i po wielokrotnych kłótniach postanowili się rozejść. Nie była to jeszcze katastrofa, ale na pewno cios dla dziewczyny. Na szczęście nadal trwała przy niej wytrwale przyjaciółka… Do czasu jednego sobotniego popołudnia, gdzie Oriane… Po prostu się wyprowadziła. Zostawiła jej jedynie krótki liścik z przeprosinami. W ten oto sposób Melrose została sama. Bez przyjaciółki, bez chłopaka, bez rodziców, którzy mieli by czas z nią porozmawiać. To właśnie był ten moment, gdzie wszystko zwaliło się jej na głowę. A powodem tego było pojawienie się w jej życiu chłopaka imieniem Mathias. Chodzące nieszczęście, które ściągało zło na każdą osobę jaka stanęła mu na drodze. W tym również Melrose. Początkowo chłopak wydawał się naprawdę w porządku. To właśnie z nim spędzała czas kiedy potrzebowała towarzystwa. To jednak On skazał ją na ból jaki trudno sobie wyobrazić. Dziewczyna po dziś dzień doskonale pamięta jak w piątkowy wieczór wyszła z domu by spotkać się z chłopakiem na imprezie na której balowała całą szkoła. Wtedy jeszcze była całkowicie nieświadoma. Dopiero kiedy chłopak zatkał jej usta dłonią, dopiero kiedy wyszeptał jej do ucha, że zabije ją jak chociaż piśnie, Rose zdała sobie sprawę, że właśnie znalazła się w koszmarze. Zgwałcił ją. Sama Melrose długo jednak okłamywała się, że przecież mu na to pozwoliła. Nie krzyczała, na początku tylko błagała by ją zostawił. Później była tam z nim już tylko ciałem. Modliła się w duchu by ktoś jej pomógł. Na próżno. Siedziała na ziemi metr od leżącej podartej bielizny. W pamięć najbardziej zapadł jej dźwięk zapinanego rozporka.  To jaki był z siebie zadowolony kiedy ją tam zostawił… Było jedynie solą na jej świeżo zadane rany. [...] Do domu wróciła dopiero nad ranem. Ledwo szła, wszystko ją bolało. Czuła się brudna. Kiedy tylko znalazła się wreszcie w swojej łazience w ubraniu weszła pod prysznic i spędziła tam co najmniej godzinę… Po prostu siedząc. Co innego zostało jej zrobić? Nie miała nikogo z kim mogłaby porozmawiać. Jej najlepsza przyjaciółka ją porzuciła, nie odbierała telefonu, a mówienie o czymś takim komukolwiek innemu wydawało się po prostu niewłaściwe. Właśnie siedząc pod strumieniem letniej wody Melrose postanowiła zakopać to wydarzenie w swojej pamięci i nigdy do niego nie wracać. Nie mogła pozwolić by ktokolwiek patrzył na nią z litością. Tego by nie zniosła. Wolała cierpieć w milczeniu robiąc dobrą minę do złej gry.


          Zanim doszła „do siebie” minęło trochę czasu. A precyzyjnie rzecz ujmując - ponad rok. To właśnie wtedy zawzięła się i za cel postawiła sobie odnalezienie przyjaciółki. I wcale nie miała zamiaru odnaleźć jej sama. Z pomocą przyszedł jej Arno, który na każdym kroku był obok. Znalezienie Oriane nie okazało się aż takie trudne, a co najważniejsze było wykonalne. Na pewno wszystko ułatwiał fakt, że starszy brat Melrose studiował w Los Angeles. Spakowała się i wsiadła w pierwszy samolot, a wraz z nią zrobił to były chłopak Panny Armastus. Już następnego dnia znaleźli się w całkowicie obcym dla siebie miejscu. Rosie była gotowa na wszystko. Chciała odpowiedzi, niewiedza naprawdę ją wykańczała. Zanim się z nią spotkała najpierw złożyła swoje papiery w szkole do której sama Ori już uczęszczała. Sam Arno dostał wolną rękę.

    
 
T E R A Ź N I E J S Z O Ś Ć


          Przeobrażenie się w osobę, którą Melrose jest teraz wymagało od niej wiele wysiłku. Przede wszystkim zostawiła przeszłość za sobą i zaczęła żyć z dnia na dzień. Na pewno bardzo pomogła jaj przyjaciółka z którą na powrót się zbliżyła (Co jednak najważniejsze po dziś dzień brunetka nie jest świadoma koszmaru jaki przeszła Rose). Życie Melrose powoli zaczęło się układać i dzięki temu wreszcie dziewczyna może odetchnąć. Przede wszystkim znów zajęła się tym co kocha najbardziej czyli śpiewaniem. Aby zarobić jakoś za swoje utrzymanie znalazła pracę w małym barze, gdzie kilka razy w tygodniu umila czas klientów swoimi występami. Co prócz tego? Ma najlepszy głos na swoim wydziale z czego jest niezwykle dumna. Coraz częściej słucha porównać jakoby jej głos był cudownym następstwem po cudownej Christinie Anguilerze.
          Jeśli chodzi o jej życie towarzyskie to tutaj już zaczyna się coś dziać. Nie jest tak popularna jak w poprzedniej szkole, ale to nie znaczy że nie ma wielu znajomych. A prócz znajomych znalazło się miejsce również dla… kolejnej tajemnicy. To kolejna rzecz, która się zmieniła. Melrose weszło w nawyk zatajanie różnych rzeczy, a w tym i tego, że od niedawna spotyka się z… żonatym mężczyzną. Szczerze powiedziawszy nie miała pojęcia, że Will jest żonaty póki ich znajomość nie przerodziła się w coś poważniejszego. Teraz ze wszystkich sił dziewczyna próbuje wyzbyć się uczuć do niego, jednak… Nie potrafi.

CHARAKTER?  Panna Petersen przeszła w przeciągu ostatnich kilku lat wiele metamorfoz na gruncie swojej osobowości. Jeśli jednak mówimy o czasie teraźniejszym to można ją opisać już w kilku słowach - wiecznie uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do świata dobra samarytanka. O szczęście innych dba lepiej niż o własne, zawsze przedkłada dobro innych ponad swoje. Zawsze pomagała i pomagać będzie. Twierdzi, że dzień bez uśmiechu to dzień stracony dlatego nawet kiedy ma potworny humor chowa go pod śnieżnobiałym uśmiechem.

APARYCJA? Melrose jest mierzącą metr siedemdziesiąt trzy blondynką o nieziemsko błękitnych oczach.  Jest zgrabna, ma ładne wcięcie w talii, proporcjonalny biust. Nie jedna dziewczyna zabiłaby ją by mieć nogi jak Ona. Jeśli chodzi o to jaki styl reprezentuje to zdecydowanie stawia na kobiecość. Wprost uwielbia koktajlowe sukienki, dopasowane dżinsy i modne dodatki. Zawsze wygląda atrakcyjnie, jednak przede wszystkim stawia na wygodę. Nie wyobraża sobie biec do autobusu w niewygodnych butach czy mieć na sobie bluzkę, która będzie ją potwornie gryzła.
imageDODATKOWE INFORMACJE:
* Uwielbia dzieci, nic więc dziwnego, że w ramach dodatkowej pracy robi za nianię. Dodatkową radością jest dla niej bycie ciocią małej Ilu dla której zrobiłaby naprawdę wszystko,
* Doskonale jeździ konno, raz  na kilka miesięcy pozwala sobie na przypomnienie jak to jest siedzieć na grzbiecie rumaka i galopować w stronę zachodzącego słońca.
* Zawsze ma przy sobie swój zeszyt z nutami oraz tekstami piosenek, które sama sobie pisze. Większość nie jest ukończona i ledwie kilka osób mogło je usłyszeć.

____________________________________________________

[ Witam serdecznie! Wszelkie zmiany postaci zostały ustalone z pomysłodawczynią Melrose (wcześniej Naimy). Mam nadzieję, że karta jest do zaakceptowania. Mi osobiście nawet się Ona podoba. Na wątki i ciekawe powiązania zawsze jestem chętna, od razu jednak uprzedzam, że jeśli ja wymyślę wątek to ty zaczynasz i odwrotnie. Nie dam sie wykorzystywać. ;p Na zdjęciach piękna Candice Accola. ;) ]

8 komentarzy:

  1. [Jasne, że chętna. Oczywiście jeśli chodzi o miejsce, to mogą się spotkać tak naprawdę wszędzie, w szkole, w jakiejś cukierni, na imprezie, albo na komisariacie, gdzie też Dylan sobie czasem przebywa. Z resztą jak wolisz, od razu mówię, że jeśli mam zacząć to będziesz zmuszona poczekać do jutra. Dzisiaj jestem ciągle w biegu. ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Sieeema :D No, to przydałoby się skołować jakiś wątek. Pomysły? Bo ja obecnie grzeczność mojej postaci odreagowuję na innym blogu i z koncepcji pasujących do Ori jestem wypruta xD Zawsze można coś wymyślić wspólnymi siłami ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, żeby wpleść jakoś Mathiasa, to właśnie on przyjechał za Melrose, a ta go zauważyła tuż przed dojściem do domu Ori, on też ją widział i Rosie przestraszona i przytłoczona wspomnieniami wpadła do domu przyjaciółki. No a Ori w całej swojej trosce o najbliższych będzie chciała wiedzieć, co ją tak zdenerwowało i tu możesz decydować, czy dziewczyna będzie nalegać czy odpuści i nic się nie dowie. To jak?]

    OdpowiedzUsuń
  4. Imprezy były w Palm Springs złem koniecznym i udział w nich brało się często z inicjatywy własnych chęci, albo z namowy znajomych, ale zawsze był to obowiązkowy element weekendu. Dlatego Dylan nie wybijał się poza schematy, nie lubił zwracać na siebie szczególnej uwagi. Tego wieczoru został jednak perfidnie wykorzystany przez swoich kumpli, jako jeden z niewielu Dylan mógł się pochwalić ładnym domkiem na przedmieściach, którzy zamieszkiwał samotnie. Żadnych rodziców, współlokatorów, opiekunów. Wręcz idealne miejsce na domówkę. Fakty były takie, że dom ten należał do stryjecznego wujka Dylana i mężczyzna obecnie przebywał w domu spokojnej starości, a dom stał pusty. Dlatego kumple chłopaka postanowili, że nie obejdzie się bez domówki.
    Byli wszyscy ze szkoły, plus parę innych osób, które Dylan znał. Znalazło się też parę tak zwanych znajomych znajomych, którzy wpadli w towarzystwie i po prostu zostali. Wśród wszystkich zaproszonych była też Melrose, która zdecydowała się przyjść. Koło północy towarzystwo było już całkiem wcięte, Dylan starannie wypraszał osoby zbyt pijane. W pewnej chwili jego wzrok padł na chłopaka, który chwiał się na nogach, ale wciąż wyjątkowo natarczywie narzucał się Melrose.
    - Wszystko w porządku? – zapytał dziewczyny chcąc się upewnić. Nie mógł wszczynać kłótni bez powodu, dlatego najpierw zwrócił się do niej. Być może nie miała nic przeciwko temu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego już było za wiele. Same komentarze można było puścić mimo uszu, ale tylko wtedy gdyby nie chodziło o Melrose. W końcu była tutaj gościem i ewidentnie obecność typa nie była dla niej niczym przyjemnym. Vern starał się być opanowany, bo wiedział, że jego agresja czasem prowadzi do bardzo nieprzyjemnych sytuacji, ale kiedy dostał w szczękę wszystkie hamulce puściły. To był jego dom, jego impreza, a ten koleś wyraźnie nie rozumiał tych kilku prostych faktów, oraz tego że w tej chwili był na łasce Dylana.
    Chłopak przestawił tylko dłonią żuchwę tak, że sama odskoczyła na właściwe miejsce. Poderwał się do przodu, złapał typka za koszulę i ciągnąc go do wyjścia mijał ludzi, którzy sami rozchodzili się na boki widząc tą scenę. Każdy kto znał Dylana choć trochę wiedział, że pijany typek skończy dzisiaj w szpitalu w najlepszym wypadku. Ale Vern nie chciał, żeby ktokolwiek patrzył dlatego wyprowadził go na zewnątrz za dom licząc, że nikt nie pójdzie za nimi. Pomylił się i to grubo, bo po chwili wszyscy stali ściśnięci przy drzwiach tarasowych i oglądali całą sytuację. Pierwszy cios wyszedł z pięści i pijany typek klęczał zbierając się powoli z podłogi. Dylan przytrzymał go ręką za włosy i kolankiem dobił go prosto w twarz. Nie obchodziło go, że wyglądał jak potwór w oczach wszystkich. Ponosiły go emocje, kiedy ludzie zachowywali się w ten sposób w jego towarzystwie. Ostatecznie kopnął chłopaka jeszcze w brzuch, a potem prawie ciągnąc go po ziemi wyprowadził na ulicę, gdzie rzucił go na chodnik i wrócił do domu. Miał tylko nadzieje, że Melrose nie musiała tego widzieć. Podszedł do niej wycierając ręce.
    - Przepraszam za niego, nawet go nie znam, nie mam pojęcia skąd się tu wziął. Zaręczam za to, że więcej tu nie wróci, ani nie narzuci się tobie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdziwił się, naprawdę zdziwił. Spodziewał się raczej, że wszyscy szybko znikną z imprezy wystraszeni, a Melrose po prostu będzie się go bać. Kiedy złapała go za rękę i pociągnęła na górę poczuł się nieco lepiej. Spojrzał przelotem w lustro, rozcięcie nie było poważne, ale gdyby nie zostało oczyszczone, to prawdopodobnie zostałaby po nim drobna szrama.
    - Zrobiłem imprezę, zaprosiłem ludzi. W moim interesie leży, żeby dobrze się bawili. Takie typki tylko wszystko psują, a kiedy podszedłem po prostu przegiął. Poniosło mnie – wytłumaczył się. Nie miał nic innego do powiedzenia na swoją obronę. Być może zareagował zbyt impulsywnie, może powinien ochłonąć zanim wyprosi tego kolesia w mniej lub bardziej znaczący sposób. Jednak nie czuł się winny, to była jego metoda na radzenie sobie z kłopotami. Normalnie poszedłby na trening, siłownie, kopałby piłką do bramki aż do późnej nocy. Teraz nie miał tej możliwości, był za to ktoś kto po części na pewno zasłużył na karę. Vern przyglądał się Melrose, jak starannie zajmowała się tymi wszystkimi gazikami, wodą utlenioną. On pewnie lunąłby sobie trochę kranówy na twarz i wytarł ręcznikiem licząc, że jakoś się zagoi. Ona robiła to inaczej, dużo swobodniej, dokładniej, a przede wszystkim tak jak powinno być zrobione.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spojrzał znacząco na klamkę, wciąż był jeszcze nieco na nerwach więc gdyby mógł, pewnie od razu pozbyłby się drzwi, ale ostatecznie nie zrobił tego. Głównie dlatego, że zaczął się śmiać. Był pewien, że jego kumple musieli zobaczyć jak Melrose ciągnie Dylana na górę i ubzdurać sobie, że chodzi o coś innego niż w rzeczywistości. Dlatego prawdopodobnie zamknęli ich w łazience.
    - Dupki – westchnął uśmiechając się tylko, co miał zrobić? Zniszczyć drzwi? Mógłby, nikt by się o to nie przyczepił, ale szczerze nie był pewny czy da radę. Może i był silny, ale żeby od razu wychodzić przez drewniane drzwi nie używając klamki? To chyba nie byłby dobry pomysł.
    Dylan wstał i podszedł do drzwi próbując jakoś odblokować zamek, w końcu powinien umieć to robić. Nigdy jednak nie przydarzyło mu się coś podobnego, więc w zasadzie nie miał pojęcia jak się za to zabrać. Nie był kobietą, nie miał w łazience pęset ani innych tych dziwnych rzeczy, które zazwyczaj sprawdzały się jako wytrychy. W końcu i on się poddał.
    - Jakby utknęliśmy – stwierdził patrząc się na dziewczynę. Nie wiedział w zasadzie co siedzi w jej głowie, ale znali się za krótko by mogła mu zaufać. Po tym co zobaczyła musiała czuć sprzeczne emocje, albo przynajmniej coś w tym stylu. Dylan z kolei nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji.
    - To ja powinienem Ci w zasadzie podziękować, za zajęcie się raną. Sam bym tego lepiej nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnął się pod nosem i znowu usiadł na toalecie. Rzeczywiście sytuacja wyglądała nieciekawie, byli tu zamknięci i o ile nikt sobie o nich nie przypomni spędzą tutaj bardzo dużo czasu. Dylan miał tylko nadzieje, że ktoś tu w końcu wejdzie. Nie żeby sytuacja mu się nie podobała, po prostu niekoniecznie chodziło mu o to, żeby całą imprezę spędzić w łazience.
    - Tak, trzeci rocznik, klasa prawnicza. Piłka nożna i takie tam. – kiwnął głową na potwierdzenie – A ty? Melrose Peterson, klasa muzyczna? – uniósł jedną brew dość teatralnie. Nie był specem od ludzi w szkole, ale czasem lubił wiedzieć więcej o niektórych. Kiedy wyjęła pudełko landrynek poczęstował się jedną i uśmiechnął.
    - Przynajmniej nie umrzemy tutaj z głodu – spojrzał na nią rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum